W blasku świec, w cieniu kłamstw
: Czw Gru 25, 2025 10:32 pm
Bramy pięknego Kryształowego Królestwa Isaac i Rhea przekroczyli w powozie. Był im potrzebny, żeby przewieźć ze sobą wszystkie rzeczy, które uznali warte wzięcia w tę podróż, w tym najważniejsze z nich – stroje na bal dobroczynny. Pradawny dostał zaproszenie na tą uroczystość od znajomego elfa i jego małżonki, którzy jednocześnie byli organizatorami wydarzenia. Zaproszenie oczywiście z opcjonalną osobą towarzyszącą, co go ucieszyło, bo mógł zabrać ze sobą Rheę. Thallan Lathyrus bywał czasami na wystawach artefaktów, które organizował Isaac, czasami nawet zabierał też żonę i oboje wydawali się nimi szczerze zainteresowani, stąd czarodziej ich znał. I, choć od jakiegoś czasu – gdy w ogóle udawało mu się bywać na wystawach – nie widział żadnego z nich, to zaproszenie przyjął i jego odpowiedzią było to, że zjawi się, ale z osobą towarzyszącą. Przy okazji będzie miał też kolejną okazję, żeby móc zobaczyć Rheasendę w sukni balowej, co również go cieszyło, tylko że to akurat zamierzał zostawić dla siebie. Treść zaproszenia wspominała również o potencjalnych miejscach, w których mogą zatrzymać się goście. Jednym z nich była gospoda „Kryształowe Domostwo”, którą on sam kojarzył właściwie jako jedyną z listy. Dlatego wiedział też, że mają tam bardzo dobre jedzenie i duże pokoje z wygodnymi łóżkami. Sama gospoda też prezentowała się dość ciekawie, ale to akurat trzeba ujrzeć na własne oczy. Gdy tylko wjechali na teren miasta elfów, Isaac poinformował woźnicę, żeby kierował się właśnie do „Kryształowego Domostwa”.
- Z miejsc, które były na zaproszeniu kojarzę tylko to. Myślę, że możemy się tam zatrzymać. Jest ono dość… ciekawe. Zobaczysz – powiedział do Rhei. Nie chciał zdradzać jej niczego, bo po prostu ciekawiła go reakcja mrocznej elfki na to, co zobaczy.
- Bal ma odbyć się dziś wieczorem, więc nie będziemy mieli wiele czasu na zwiedzanie miasta, ale możemy zostać tu dzień lub dwa dłużej, jeśli byś chciała – zasugerował jej taką możliwość. Nie przeszkadzałoby mu, gdyby się na to zgodziła, w końcu nie musieli od razu opuszczać Kryształowego Królestwa z powodów takich, że koniecznie musieli wracać do pracy.
Jeśli o samą uroczystość chodziło, to państwo Lathyrus organizowali go aby wesprzeć władze Meot i datki zebrane w jej trakcie zostaną przekazane ubogim, którzy zamieszkują mury tamtego miasta. Był to szczytny cel, do którego czarodziej planował dołożyć coś od siebie.
Po kilkunastu minutach jazdy, ich pojazd zatrzymał się, a kierujący nim mężczyzna oznajmił im, że dotarli na miejsce. Budynek „Domostwa” składał się z parteru i trzech pięter, z czego każde z nich zbudowane było coraz to wyżej wokół pnia wielkiego drzewa. Ściany każdego z nich zbudowane były z kryształu i białego kamienia. Na dole znajdował się duży budynek, który był jednocześnie recepcją, jadłodajnią i ogólnie lokalem usługowym. Drzwi powozu otworzył im woźnica, a Isaac oczywiście przepuścił najpierw Rheę. Na każde z pięter można było dostać się schodami – te były już drewniane, ale solidne i bardzo pięknie zdobione, stopnie stylizowane były na korzenie drzew, które wychodziły ze słupków wyglądających jak pnie drzew, natomiast poręcze łączyły się z nimi czymś w rodzaju gałęzi, a same wyglądały jak równo przycięte korony drzew. Obok schodów znajdowało się też coś, co było dość nowym wynalazkiem. Była to zasilana energią magiczną i zaczarowana odpowiednimi zaklęciami winda, którą operował młody mag, a która była w stanie zatrzymać się na każdym z pięter i zapewnić szybsze dostanie się na nie, niż dałoby się to zrobić podróżując schodami. Każde piętro posiadało też duże okna, którymi można było oglądać panoramę miasta, a przynajmniej tej części, na którą były one zwrócone. Naprzeciw wyszedł im ubrany w eleganckie brązy elf o długich włosach w kolorze bardzo jasnego brązu. Spojrzał na nich fioletowymi oczami i się ukłonił.
- Witam w „Kryształowym Domostwie”. Jestem Elmer i zadbam o państwa pobyt w naszej gospodzie. Mamy wolne miejsca na każdym z pięter, więc pozostawiam do państwa wyboru, to gdzie się zatrzymacie – powiedział do nich i teraz w spokoju czekał na ich decyzję.
- To może trzecie piętro? Myślę, że spodobają ci się widoki – zaproponował Isaac. A gdy Rhea zgodziła się na to, Elmer pokiwał tylko głową i zaprosił ich do środka. W drodze minął się z dwoma innymi, którym powiedział coś szybko. Gdy pradawny obejrzał się za siebie, zobaczył, że tamci zajmują się ich bagażami.
- Państwo na bal dobroczynny, prawda? Pytam dla pewności, ponieważ duża część naszych aktualnych klientów jest też jednocześnie gośćmi państwa Lathyrus i przez to przysługują im pewne dodatki, które normalnie nie są dostępne dla naszych gości – mówił to, gdy cały czas prowadził ich w stronę wejścia. Były to podwójne, zdobione i drewniane drzwi. Przedstawiały one las, którego centralną częścią było wielkie drzewo – rozdzieliło się ono na pół, gdy drzwi otworzyły się popchnięte przez dwóch wysokich strażników. Wewnątrz trafili do dużego pomieszczenia, w którym po obu stronach rozstawione były fotele, a pod ścianą naprzeciw wejścia znajdowała się kontuar wyglądający jak połowa części pnia. Może i nim był, ponieważ widoczna była na nim kora i jedyne co, to był równo przycięty u góry. Leżała na nim zamknięta księga gości, a także przybory do pisania.
- Do państwa dyspozycji oddany zostanie pokój numer dwanaście na trzecim piętrze naszej gospody, a także cała dostępna obsługa. Ktoś z pracowników zawsze znajduje się na piętrach i w razie czego wystarczy nacisnąć przycisk przy drzwiach do pokoju, a pracownik zjawi się najszybciej jak będzie mógł. Na parterze znajduje się też jadłodajnia, jednak posiłki dostarczamy też do pokoju, jeśli gość sobie tego życzy. Natomiast, jeżeli chodzi o te „specjalne przywileje”, o których wspomniałem wcześniej, to państwa pobyt opłacony jest do dnia balu włącznie plus dodatkowy dzień, dla uczestników balu mamy specjalną usługę, która pozwala im wezwać lub umówić wizytę u stylisty włosów, osoby zajmującej się makijażem, krawca, szewca i tak dalej, jeśli jest to potrzebne… A, i w pokoju czeka też na państwa mały prezent powitalny – wszystko to mówił, gdy w międzyczasie wszedł za ladę, otworzył księgę i zapisał w niej coś, a później spod lady wyciągnął srebrny klucz, który wyglądał jak drzewo, tyle że wielkości zwyczajnego klucza. Wręczył go Isaacowi, a także przesunął w jego stronę księgę i obrócił ją, aby czarodziej mógł się w niej podpisać. Zanim to zrobił, oczywiście sprawdził, co podpisuje – widniały tam informacje o ich przybyciu, w jakim celu się tu zjawili i co przywieźli ze sobą. Pradawny napisał pod tym swoje imię i nazwisko.
- A co z naszym woźnicą? – zapytał, gdy Elmer zabrał księgę.
- Kwatery dla służby naszych gości również znajdują się w tym budynku… A teraz pozwólcie państwo, że zaprowadzę was do waszego pokoju. Jak już zapewne widzieliście, mamy do dyspozycji windę, jednak ten jeden raz przejdziemy się schodami. Uwierzcie mi, że warto – zasugerował. Cóż, mieli jeszcze trochę czasu, zanim będą musieli szykować się na bal, a dobrze byłoby jeszcze odpocząć i może coś zjeść. Było około południa, a bal miał odbyć się wieczorem.
Wejście na trzecie piętro chwilę im zajęło, ale im wyżej się znajdowali, tym więcej miasta widzieli z góry. Budynki płynnie ustępowały miejsca drzewom i odwrotnie, a z tej odległości część z nich sprawiała nawet wrażenie, jakby wręcz z siebie wyrastały. Ze schodów do środka prowadziły drzwi, a gdy tak szli korytarzem, Isaac przypominał sobie czas, kiedy był tu ostatnio. Motyw roślinny, głównie drzewny, nadal tu dominował, tak samo brązy i zielenie, w które ubrana była służba. W końcu dotarli do drzwi z numerem dwanaście.
- Dotarliśmy. W razie czego, wiedzą państwo jak wezwać służbę. Życzę udanego pobytu w naszych progach i dobrej zabawy na balu – powiedział na koniec elf i raz jeszcze ukłonił się przed nimi, aby później odwrócić się i odejść. Isaac wyciągnął klucz do pokoju, włożył go w zamek i przekręcił. Drzwi się otworzyły.
Pokój był, cóż, duży i składał się z trzech pomieszczeń. Drzwi otwierały się bezpośrednio na coś w rodzaju pokoju dziennego ze stołem i krzesłami, fotelami, komodami i szafkami, z czego jedną z nich stanowił przeszklony barek, który wypełniony był butelkami z alkoholami i szkłem do ich picia. Na stole natomiast stała jeszcze jedna butelka, z prawdopodobnie czerwonym winem, która ozdobiona była wstążką, do której z kolei przyczepiona była kartka. Na niej napisana była krótka wiadomość – „Prezent powitalny, do zobaczenia na balu. Podpisano, państwo Lathyrus”. Obok stał też talerz, na którym znajdowało się słodkie pieczywo pokrojone w kromki, nóż do smarowania i miseczka z różaną konfiturą, w kolejnej misce stojącej przy nim znajdowały się natomiast, wyglądające jakby były szklane, kwiaty, które tak naprawdę były kandyzowane i jadalne.
- Kochanie, wychodzi na to, że dostaliśmy przekąski i wino, to od organizatorów balu – poinformował towarzyszkę.
Z miejsca, w którym stał, miał też widok na inne pomieszczenia, a także na balkon, na który dało się wyjść przez wykonane z drewna i szkła drzwi. Pozostałe dwa pokoje były łazienką i sypialnią połączoną z garderobą. Ta pierwsza również była dość spora i w pełni wyposażona, również w dużą wannę i całą masę różnych kosmetyków. W sypialni znajdowało się wielkie łoże z baldachimem, przy którym stały stoliki nocne i dało się z niej przejść bezpośrednio do garderoby z wielkim lustrem na jednej ze ścian. Balkon sięgał też do tego pomieszczenia i łączył się z nim poprzez identyczne drzwi, którymi dało się tam dostać z pokoju dziennego. W garderobie znajdowały się też skrzynie, które ze sobą przywieźli. Wystrój ogólnie przypominał trochę las - ściany były zielone, w kolorze takiej ciemniejszej zieleni, a wykończenia mebli, jak i one same, miały motyw drzewny, na przykład nogi stołu i krzeseł wyglądały jak cienkie drzewa wyginające się na wietrze, a baldachim łóżka jakby był połączoną koroną czterech drzew, które stanowiły rogi łoża. Pościel miała kolor ciepłego brązu i była bardzo miękka, gdy przesunęło się po niej dłonią.
- Chcesz spróbować tutejszych przysmaków i alkoholu, a przy okazji zobaczyć, co widać z balkonu? – zapytał. Była to dość dobra propozycja, chyba. Zwłaszcza, że na balkonie dało się usiąść w fotelach i był tam też stolik, na którym mogli to wszystko postawić.
- Zasłużyliśmy na chwilę odpoczynku po podróży – odparł i podszedł do niej, żeby przyciągnąć ją do siebie i pocałować.
- Prawda? – zapytał jeszcze, już gdy ich usta oddzieliły się od siebie. Podszedł też z powrotem do stołu i sięgnął do miski z kwiatami, wyciągnął jednego i zjadł. Były bardzo dobre, słodkie, ale z kwiatową nutą, która różniła się w zależności od tego, jaki był kwiat, który się jadło. Drugą ręką podniósł butelkę z winą i poruszył nią zachęcająco.
- Z miejsc, które były na zaproszeniu kojarzę tylko to. Myślę, że możemy się tam zatrzymać. Jest ono dość… ciekawe. Zobaczysz – powiedział do Rhei. Nie chciał zdradzać jej niczego, bo po prostu ciekawiła go reakcja mrocznej elfki na to, co zobaczy.
- Bal ma odbyć się dziś wieczorem, więc nie będziemy mieli wiele czasu na zwiedzanie miasta, ale możemy zostać tu dzień lub dwa dłużej, jeśli byś chciała – zasugerował jej taką możliwość. Nie przeszkadzałoby mu, gdyby się na to zgodziła, w końcu nie musieli od razu opuszczać Kryształowego Królestwa z powodów takich, że koniecznie musieli wracać do pracy.
Jeśli o samą uroczystość chodziło, to państwo Lathyrus organizowali go aby wesprzeć władze Meot i datki zebrane w jej trakcie zostaną przekazane ubogim, którzy zamieszkują mury tamtego miasta. Był to szczytny cel, do którego czarodziej planował dołożyć coś od siebie.
Po kilkunastu minutach jazdy, ich pojazd zatrzymał się, a kierujący nim mężczyzna oznajmił im, że dotarli na miejsce. Budynek „Domostwa” składał się z parteru i trzech pięter, z czego każde z nich zbudowane było coraz to wyżej wokół pnia wielkiego drzewa. Ściany każdego z nich zbudowane były z kryształu i białego kamienia. Na dole znajdował się duży budynek, który był jednocześnie recepcją, jadłodajnią i ogólnie lokalem usługowym. Drzwi powozu otworzył im woźnica, a Isaac oczywiście przepuścił najpierw Rheę. Na każde z pięter można było dostać się schodami – te były już drewniane, ale solidne i bardzo pięknie zdobione, stopnie stylizowane były na korzenie drzew, które wychodziły ze słupków wyglądających jak pnie drzew, natomiast poręcze łączyły się z nimi czymś w rodzaju gałęzi, a same wyglądały jak równo przycięte korony drzew. Obok schodów znajdowało się też coś, co było dość nowym wynalazkiem. Była to zasilana energią magiczną i zaczarowana odpowiednimi zaklęciami winda, którą operował młody mag, a która była w stanie zatrzymać się na każdym z pięter i zapewnić szybsze dostanie się na nie, niż dałoby się to zrobić podróżując schodami. Każde piętro posiadało też duże okna, którymi można było oglądać panoramę miasta, a przynajmniej tej części, na którą były one zwrócone. Naprzeciw wyszedł im ubrany w eleganckie brązy elf o długich włosach w kolorze bardzo jasnego brązu. Spojrzał na nich fioletowymi oczami i się ukłonił.
- Witam w „Kryształowym Domostwie”. Jestem Elmer i zadbam o państwa pobyt w naszej gospodzie. Mamy wolne miejsca na każdym z pięter, więc pozostawiam do państwa wyboru, to gdzie się zatrzymacie – powiedział do nich i teraz w spokoju czekał na ich decyzję.
- To może trzecie piętro? Myślę, że spodobają ci się widoki – zaproponował Isaac. A gdy Rhea zgodziła się na to, Elmer pokiwał tylko głową i zaprosił ich do środka. W drodze minął się z dwoma innymi, którym powiedział coś szybko. Gdy pradawny obejrzał się za siebie, zobaczył, że tamci zajmują się ich bagażami.
- Państwo na bal dobroczynny, prawda? Pytam dla pewności, ponieważ duża część naszych aktualnych klientów jest też jednocześnie gośćmi państwa Lathyrus i przez to przysługują im pewne dodatki, które normalnie nie są dostępne dla naszych gości – mówił to, gdy cały czas prowadził ich w stronę wejścia. Były to podwójne, zdobione i drewniane drzwi. Przedstawiały one las, którego centralną częścią było wielkie drzewo – rozdzieliło się ono na pół, gdy drzwi otworzyły się popchnięte przez dwóch wysokich strażników. Wewnątrz trafili do dużego pomieszczenia, w którym po obu stronach rozstawione były fotele, a pod ścianą naprzeciw wejścia znajdowała się kontuar wyglądający jak połowa części pnia. Może i nim był, ponieważ widoczna była na nim kora i jedyne co, to był równo przycięty u góry. Leżała na nim zamknięta księga gości, a także przybory do pisania.
- Do państwa dyspozycji oddany zostanie pokój numer dwanaście na trzecim piętrze naszej gospody, a także cała dostępna obsługa. Ktoś z pracowników zawsze znajduje się na piętrach i w razie czego wystarczy nacisnąć przycisk przy drzwiach do pokoju, a pracownik zjawi się najszybciej jak będzie mógł. Na parterze znajduje się też jadłodajnia, jednak posiłki dostarczamy też do pokoju, jeśli gość sobie tego życzy. Natomiast, jeżeli chodzi o te „specjalne przywileje”, o których wspomniałem wcześniej, to państwa pobyt opłacony jest do dnia balu włącznie plus dodatkowy dzień, dla uczestników balu mamy specjalną usługę, która pozwala im wezwać lub umówić wizytę u stylisty włosów, osoby zajmującej się makijażem, krawca, szewca i tak dalej, jeśli jest to potrzebne… A, i w pokoju czeka też na państwa mały prezent powitalny – wszystko to mówił, gdy w międzyczasie wszedł za ladę, otworzył księgę i zapisał w niej coś, a później spod lady wyciągnął srebrny klucz, który wyglądał jak drzewo, tyle że wielkości zwyczajnego klucza. Wręczył go Isaacowi, a także przesunął w jego stronę księgę i obrócił ją, aby czarodziej mógł się w niej podpisać. Zanim to zrobił, oczywiście sprawdził, co podpisuje – widniały tam informacje o ich przybyciu, w jakim celu się tu zjawili i co przywieźli ze sobą. Pradawny napisał pod tym swoje imię i nazwisko.
- A co z naszym woźnicą? – zapytał, gdy Elmer zabrał księgę.
- Kwatery dla służby naszych gości również znajdują się w tym budynku… A teraz pozwólcie państwo, że zaprowadzę was do waszego pokoju. Jak już zapewne widzieliście, mamy do dyspozycji windę, jednak ten jeden raz przejdziemy się schodami. Uwierzcie mi, że warto – zasugerował. Cóż, mieli jeszcze trochę czasu, zanim będą musieli szykować się na bal, a dobrze byłoby jeszcze odpocząć i może coś zjeść. Było około południa, a bal miał odbyć się wieczorem.
Wejście na trzecie piętro chwilę im zajęło, ale im wyżej się znajdowali, tym więcej miasta widzieli z góry. Budynki płynnie ustępowały miejsca drzewom i odwrotnie, a z tej odległości część z nich sprawiała nawet wrażenie, jakby wręcz z siebie wyrastały. Ze schodów do środka prowadziły drzwi, a gdy tak szli korytarzem, Isaac przypominał sobie czas, kiedy był tu ostatnio. Motyw roślinny, głównie drzewny, nadal tu dominował, tak samo brązy i zielenie, w które ubrana była służba. W końcu dotarli do drzwi z numerem dwanaście.
- Dotarliśmy. W razie czego, wiedzą państwo jak wezwać służbę. Życzę udanego pobytu w naszych progach i dobrej zabawy na balu – powiedział na koniec elf i raz jeszcze ukłonił się przed nimi, aby później odwrócić się i odejść. Isaac wyciągnął klucz do pokoju, włożył go w zamek i przekręcił. Drzwi się otworzyły.
Pokój był, cóż, duży i składał się z trzech pomieszczeń. Drzwi otwierały się bezpośrednio na coś w rodzaju pokoju dziennego ze stołem i krzesłami, fotelami, komodami i szafkami, z czego jedną z nich stanowił przeszklony barek, który wypełniony był butelkami z alkoholami i szkłem do ich picia. Na stole natomiast stała jeszcze jedna butelka, z prawdopodobnie czerwonym winem, która ozdobiona była wstążką, do której z kolei przyczepiona była kartka. Na niej napisana była krótka wiadomość – „Prezent powitalny, do zobaczenia na balu. Podpisano, państwo Lathyrus”. Obok stał też talerz, na którym znajdowało się słodkie pieczywo pokrojone w kromki, nóż do smarowania i miseczka z różaną konfiturą, w kolejnej misce stojącej przy nim znajdowały się natomiast, wyglądające jakby były szklane, kwiaty, które tak naprawdę były kandyzowane i jadalne.
- Kochanie, wychodzi na to, że dostaliśmy przekąski i wino, to od organizatorów balu – poinformował towarzyszkę.
Z miejsca, w którym stał, miał też widok na inne pomieszczenia, a także na balkon, na który dało się wyjść przez wykonane z drewna i szkła drzwi. Pozostałe dwa pokoje były łazienką i sypialnią połączoną z garderobą. Ta pierwsza również była dość spora i w pełni wyposażona, również w dużą wannę i całą masę różnych kosmetyków. W sypialni znajdowało się wielkie łoże z baldachimem, przy którym stały stoliki nocne i dało się z niej przejść bezpośrednio do garderoby z wielkim lustrem na jednej ze ścian. Balkon sięgał też do tego pomieszczenia i łączył się z nim poprzez identyczne drzwi, którymi dało się tam dostać z pokoju dziennego. W garderobie znajdowały się też skrzynie, które ze sobą przywieźli. Wystrój ogólnie przypominał trochę las - ściany były zielone, w kolorze takiej ciemniejszej zieleni, a wykończenia mebli, jak i one same, miały motyw drzewny, na przykład nogi stołu i krzeseł wyglądały jak cienkie drzewa wyginające się na wietrze, a baldachim łóżka jakby był połączoną koroną czterech drzew, które stanowiły rogi łoża. Pościel miała kolor ciepłego brązu i była bardzo miękka, gdy przesunęło się po niej dłonią.
- Chcesz spróbować tutejszych przysmaków i alkoholu, a przy okazji zobaczyć, co widać z balkonu? – zapytał. Była to dość dobra propozycja, chyba. Zwłaszcza, że na balkonie dało się usiąść w fotelach i był tam też stolik, na którym mogli to wszystko postawić.
- Zasłużyliśmy na chwilę odpoczynku po podróży – odparł i podszedł do niej, żeby przyciągnąć ją do siebie i pocałować.
- Prawda? – zapytał jeszcze, już gdy ich usta oddzieliły się od siebie. Podszedł też z powrotem do stołu i sięgnął do miski z kwiatami, wyciągnął jednego i zjadł. Były bardzo dobre, słodkie, ale z kwiatową nutą, która różniła się w zależności od tego, jaki był kwiat, który się jadło. Drugą ręką podniósł butelkę z winą i poruszył nią zachęcająco.