Kryształowe KrólestwoW blasku świec, w cieniu kłamstw

Elfie pałace zbudowane głęboko w ukrytych leśnych polanach. Wieże strażnicze wznoszące się ponad chmurami, gdzieś wśród ostrych skał - to wszystko możesz spotkać tutaj w Kryształowym Królestwie, gdzie zbiegają się szlaki elfich książąt, magów i smoków.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Isaac
Zbłąkana Dusza
Posty: 2
Rejestracja: 1 miesiąc temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Badacz , Kolekcjoner
Kontakt:

W blasku świec, w cieniu kłamstw

Post autor: Isaac »

        Bramy pięknego Kryształowego Królestwa Isaac i Rhea przekroczyli w powozie. Był im potrzebny, żeby przewieźć ze sobą wszystkie rzeczy, które uznali warte wzięcia w tę podróż, w tym najważniejsze z nich – stroje na bal dobroczynny. Pradawny dostał zaproszenie na tą uroczystość od znajomego elfa i jego małżonki, którzy jednocześnie byli organizatorami wydarzenia. Zaproszenie oczywiście z opcjonalną osobą towarzyszącą, co go ucieszyło, bo mógł zabrać ze sobą Rheę. Thallan Lathyrus bywał czasami na wystawach artefaktów, które organizował Isaac, czasami nawet zabierał też żonę i oboje wydawali się nimi szczerze zainteresowani, stąd czarodziej ich znał. I, choć od jakiegoś czasu – gdy w ogóle udawało mu się bywać na wystawach – nie widział żadnego z nich, to zaproszenie przyjął i jego odpowiedzią było to, że zjawi się, ale z osobą towarzyszącą. Przy okazji będzie miał też kolejną okazję, żeby móc zobaczyć Rheasendę w sukni balowej, co również go cieszyło, tylko że to akurat zamierzał zostawić dla siebie. Treść zaproszenia wspominała również o potencjalnych miejscach, w których mogą zatrzymać się goście. Jednym z nich była gospoda „Kryształowe Domostwo”, którą on sam kojarzył właściwie jako jedyną z listy. Dlatego wiedział też, że mają tam bardzo dobre jedzenie i duże pokoje z wygodnymi łóżkami. Sama gospoda też prezentowała się dość ciekawie, ale to akurat trzeba ujrzeć na własne oczy. Gdy tylko wjechali na teren miasta elfów, Isaac poinformował woźnicę, żeby kierował się właśnie do „Kryształowego Domostwa”.
        - Z miejsc, które były na zaproszeniu kojarzę tylko to. Myślę, że możemy się tam zatrzymać. Jest ono dość… ciekawe. Zobaczysz – powiedział do Rhei. Nie chciał zdradzać jej niczego, bo po prostu ciekawiła go reakcja mrocznej elfki na to, co zobaczy.
        - Bal ma odbyć się dziś wieczorem, więc nie będziemy mieli wiele czasu na zwiedzanie miasta, ale możemy zostać tu dzień lub dwa dłużej, jeśli byś chciała – zasugerował jej taką możliwość. Nie przeszkadzałoby mu, gdyby się na to zgodziła, w końcu nie musieli od razu opuszczać Kryształowego Królestwa z powodów takich, że koniecznie musieli wracać do pracy.
Jeśli o samą uroczystość chodziło, to państwo Lathyrus organizowali go aby wesprzeć władze Meot i datki zebrane w jej trakcie zostaną przekazane ubogim, którzy zamieszkują mury tamtego miasta. Był to szczytny cel, do którego czarodziej planował dołożyć coś od siebie.

        Po kilkunastu minutach jazdy, ich pojazd zatrzymał się, a kierujący nim mężczyzna oznajmił im, że dotarli na miejsce. Budynek „Domostwa” składał się z parteru i trzech pięter, z czego każde z nich zbudowane było coraz to wyżej wokół pnia wielkiego drzewa. Ściany każdego z nich zbudowane były z kryształu i białego kamienia. Na dole znajdował się duży budynek, który był jednocześnie recepcją, jadłodajnią i ogólnie lokalem usługowym. Drzwi powozu otworzył im woźnica, a Isaac oczywiście przepuścił najpierw Rheę. Na każde z pięter można było dostać się schodami – te były już drewniane, ale solidne i bardzo pięknie zdobione, stopnie stylizowane były na korzenie drzew, które wychodziły ze słupków wyglądających jak pnie drzew, natomiast poręcze łączyły się z nimi czymś w rodzaju gałęzi, a same wyglądały jak równo przycięte korony drzew. Obok schodów znajdowało się też coś, co było dość nowym wynalazkiem. Była to zasilana energią magiczną i zaczarowana odpowiednimi zaklęciami winda, którą operował młody mag, a która była w stanie zatrzymać się na każdym z pięter i zapewnić szybsze dostanie się na nie, niż dałoby się to zrobić podróżując schodami. Każde piętro posiadało też duże okna, którymi można było oglądać panoramę miasta, a przynajmniej tej części, na którą były one zwrócone. Naprzeciw wyszedł im ubrany w eleganckie brązy elf o długich włosach w kolorze bardzo jasnego brązu. Spojrzał na nich fioletowymi oczami i się ukłonił.
        - Witam w „Kryształowym Domostwie”. Jestem Elmer i zadbam o państwa pobyt w naszej gospodzie. Mamy wolne miejsca na każdym z pięter, więc pozostawiam do państwa wyboru, to gdzie się zatrzymacie – powiedział do nich i teraz w spokoju czekał na ich decyzję.
        - To może trzecie piętro? Myślę, że spodobają ci się widoki – zaproponował Isaac. A gdy Rhea zgodziła się na to, Elmer pokiwał tylko głową i zaprosił ich do środka. W drodze minął się z dwoma innymi, którym powiedział coś szybko. Gdy pradawny obejrzał się za siebie, zobaczył, że tamci zajmują się ich bagażami.
        - Państwo na bal dobroczynny, prawda? Pytam dla pewności, ponieważ duża część naszych aktualnych klientów jest też jednocześnie gośćmi państwa Lathyrus i przez to przysługują im pewne dodatki, które normalnie nie są dostępne dla naszych gości – mówił to, gdy cały czas prowadził ich w stronę wejścia. Były to podwójne, zdobione i drewniane drzwi. Przedstawiały one las, którego centralną częścią było wielkie drzewo – rozdzieliło się ono na pół, gdy drzwi otworzyły się popchnięte przez dwóch wysokich strażników. Wewnątrz trafili do dużego pomieszczenia, w którym po obu stronach rozstawione były fotele, a pod ścianą naprzeciw wejścia znajdowała się kontuar wyglądający jak połowa części pnia. Może i nim był, ponieważ widoczna była na nim kora i jedyne co, to był równo przycięty u góry. Leżała na nim zamknięta księga gości, a także przybory do pisania.
        - Do państwa dyspozycji oddany zostanie pokój numer dwanaście na trzecim piętrze naszej gospody, a także cała dostępna obsługa. Ktoś z pracowników zawsze znajduje się na piętrach i w razie czego wystarczy nacisnąć przycisk przy drzwiach do pokoju, a pracownik zjawi się najszybciej jak będzie mógł. Na parterze znajduje się też jadłodajnia, jednak posiłki dostarczamy też do pokoju, jeśli gość sobie tego życzy. Natomiast, jeżeli chodzi o te „specjalne przywileje”, o których wspomniałem wcześniej, to państwa pobyt opłacony jest do dnia balu włącznie plus dodatkowy dzień, dla uczestników balu mamy specjalną usługę, która pozwala im wezwać lub umówić wizytę u stylisty włosów, osoby zajmującej się makijażem, krawca, szewca i tak dalej, jeśli jest to potrzebne… A, i w pokoju czeka też na państwa mały prezent powitalny – wszystko to mówił, gdy w międzyczasie wszedł za ladę, otworzył księgę i zapisał w niej coś, a później spod lady wyciągnął srebrny klucz, który wyglądał jak drzewo, tyle że wielkości zwyczajnego klucza. Wręczył go Isaacowi, a także przesunął w jego stronę księgę i obrócił ją, aby czarodziej mógł się w niej podpisać. Zanim to zrobił, oczywiście sprawdził, co podpisuje – widniały tam informacje o ich przybyciu, w jakim celu się tu zjawili i co przywieźli ze sobą. Pradawny napisał pod tym swoje imię i nazwisko.
        - A co z naszym woźnicą? – zapytał, gdy Elmer zabrał księgę.
        - Kwatery dla służby naszych gości również znajdują się w tym budynku… A teraz pozwólcie państwo, że zaprowadzę was do waszego pokoju. Jak już zapewne widzieliście, mamy do dyspozycji windę, jednak ten jeden raz przejdziemy się schodami. Uwierzcie mi, że warto – zasugerował. Cóż, mieli jeszcze trochę czasu, zanim będą musieli szykować się na bal, a dobrze byłoby jeszcze odpocząć i może coś zjeść. Było około południa, a bal miał odbyć się wieczorem.

        Wejście na trzecie piętro chwilę im zajęło, ale im wyżej się znajdowali, tym więcej miasta widzieli z góry. Budynki płynnie ustępowały miejsca drzewom i odwrotnie, a z tej odległości część z nich sprawiała nawet wrażenie, jakby wręcz z siebie wyrastały. Ze schodów do środka prowadziły drzwi, a gdy tak szli korytarzem, Isaac przypominał sobie czas, kiedy był tu ostatnio. Motyw roślinny, głównie drzewny, nadal tu dominował, tak samo brązy i zielenie, w które ubrana była służba. W końcu dotarli do drzwi z numerem dwanaście.
        - Dotarliśmy. W razie czego, wiedzą państwo jak wezwać służbę. Życzę udanego pobytu w naszych progach i dobrej zabawy na balu – powiedział na koniec elf i raz jeszcze ukłonił się przed nimi, aby później odwrócić się i odejść. Isaac wyciągnął klucz do pokoju, włożył go w zamek i przekręcił. Drzwi się otworzyły.
Pokój był, cóż, duży i składał się z trzech pomieszczeń. Drzwi otwierały się bezpośrednio na coś w rodzaju pokoju dziennego ze stołem i krzesłami, fotelami, komodami i szafkami, z czego jedną z nich stanowił przeszklony barek, który wypełniony był butelkami z alkoholami i szkłem do ich picia. Na stole natomiast stała jeszcze jedna butelka, z prawdopodobnie czerwonym winem, która ozdobiona była wstążką, do której z kolei przyczepiona była kartka. Na niej napisana była krótka wiadomość – „Prezent powitalny, do zobaczenia na balu. Podpisano, państwo Lathyrus”. Obok stał też talerz, na którym znajdowało się słodkie pieczywo pokrojone w kromki, nóż do smarowania i miseczka z różaną konfiturą, w kolejnej misce stojącej przy nim znajdowały się natomiast, wyglądające jakby były szklane, kwiaty, które tak naprawdę były kandyzowane i jadalne.
        - Kochanie, wychodzi na to, że dostaliśmy przekąski i wino, to od organizatorów balu – poinformował towarzyszkę.
Z miejsca, w którym stał, miał też widok na inne pomieszczenia, a także na balkon, na który dało się wyjść przez wykonane z drewna i szkła drzwi. Pozostałe dwa pokoje były łazienką i sypialnią połączoną z garderobą. Ta pierwsza również była dość spora i w pełni wyposażona, również w dużą wannę i całą masę różnych kosmetyków. W sypialni znajdowało się wielkie łoże z baldachimem, przy którym stały stoliki nocne i dało się z niej przejść bezpośrednio do garderoby z wielkim lustrem na jednej ze ścian. Balkon sięgał też do tego pomieszczenia i łączył się z nim poprzez identyczne drzwi, którymi dało się tam dostać z pokoju dziennego. W garderobie znajdowały się też skrzynie, które ze sobą przywieźli. Wystrój ogólnie przypominał trochę las - ściany były zielone, w kolorze takiej ciemniejszej zieleni, a wykończenia mebli, jak i one same, miały motyw drzewny, na przykład nogi stołu i krzeseł wyglądały jak cienkie drzewa wyginające się na wietrze, a baldachim łóżka jakby był połączoną koroną czterech drzew, które stanowiły rogi łoża. Pościel miała kolor ciepłego brązu i była bardzo miękka, gdy przesunęło się po niej dłonią.
        - Chcesz spróbować tutejszych przysmaków i alkoholu, a przy okazji zobaczyć, co widać z balkonu? – zapytał. Była to dość dobra propozycja, chyba. Zwłaszcza, że na balkonie dało się usiąść w fotelach i był tam też stolik, na którym mogli to wszystko postawić.
        - Zasłużyliśmy na chwilę odpoczynku po podróży – odparł i podszedł do niej, żeby przyciągnąć ją do siebie i pocałować.
        - Prawda? – zapytał jeszcze, już gdy ich usta oddzieliły się od siebie. Podszedł też z powrotem do stołu i sięgnął do miski z kwiatami, wyciągnął jednego i zjadł. Były bardzo dobre, słodkie, ale z kwiatową nutą, która różniła się w zależności od tego, jaki był kwiat, który się jadło. Drugą ręką podniósł butelkę z winą i poruszył nią zachęcająco.
Awatar użytkownika
Rheasenda
Zbłąkana Dusza
Posty: 2
Rejestracja: 11 miesiące temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Ochroniarz , Zabójca , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Rheasenda »

         Iruvia była elfim miastem. Zbudowanym przez elfy, dla elfów. Tam urodziła się Rheasenda i tam też spędziła większą część swojego życia. Jako swego rodzaju wyrzutek nie czuła się sentymentalnie związana z przedstawicielami tegoż gatunku, niemniej podziwiała ich rzemieślniczy kunszt I zmysł estetyczny - na tyle, na ile jej laickie oko mogło je docenić. Jednak dopiero gdy po raz pierwszy przekroczyła bramy Kryształowego Królestwa, zrozumiała czym jest prawdziwe piękno elfickiej architektury. Iruvia była ładna. W pewnym sensie przytulna. Na tle stolicy Szepczącego Lasu wypadała blado. Jak ładny kamyczek z rzeki w porównaniu do mieniącego się blaskiem szlachetnego klejnotu.
         Rhea była pełna sprzecznych uczuć. Z jednej strony czuła się dumna z tego, że jej pobratymcy zdołali stworzyć coś tak wspaniałego. Z drugiej, miała wrażenie, że jeszcze bardziej się od nich oddala; ze swoim pochodzeniem i powołaniem, które z efemeryczną estetyką nie miało zbyt wiele wspólnego, nie pasowała do tych wytwornych istot. Była dobra w tym, co robiła i na tym budowała swoje poczucie godności, co nie zmienia faktu, że teraz naocznie miała okazję przekonać się, jak bardzo oddaliła się od swojego dziedzictwa. A raczej: tego, co mogłoby nim być.
         Przez większą część podróży mroczna elfka była pogrążona w niezobowiązującej rozmowie z Isaakiem, ale odkąd ich powóz wjechał na teren elfickiego miasta, nie odezwała się ani słowem. Myślała o przeszłości, o tym jak dawno temu chciała tu dotrzeć i odnaleźć ukochaną siostrę, ale stchórzyła wówczas i nigdy nie postawiła tu stopy. Patrzyła teraz na eleganckie budynki z kryształu i kamienia, zastanawiając się czy być może w którymś z nich mieszka Nightingale. Dobra, śliczna Nightingale, która urodą i usposobieniem tak bardzo pasowała do tego miejsca…
         Z zamyślenia wyrwał ją głos towarzysza, który, zdaje się, coś do niej powiedział. Zamrugała oczami, usiłując wydobyć z podświadomości treść jego wypowiedzi. Z marnym skutkiem.
         - Wybacz, nie mogę zebrać myśli - westchnęła cicho. - Co mówiłeś?
         Skupiając się na jego słowach, pokiwała głową. Chciała zachować swoje zwyczajne opanowanie, ale jej mięśnie były sztywne od napięcia, a wzrok wciąż uciekał za okno powozu, wpatrując się w przestrzeń, jakby czegoś szukał. Nie wiedząc czy bardziej ma nadzieję to coś znaleźć, czy raczej obawia się, że mu się uda. Sięgnęła po dłoń Isaaca, by zamknąć ją w uścisku, tym fizycznym kontaktem dając mu do zrozumienia że jest przy nim tu i teraz, a równocześnie dodając otuchy sobie samej.
         - To miasto budzi we mnie mieszane uczucia - powiedziała szczerze. - Z jednej strony przytłacza, a z drugiej fascynuje. Czuję w sobie, że powinnam poznać je lepiej, nawet jeśli to oznacza, że muszę zwalczyć swoje uprzedzenia.
         Podzieliła się pokrótce z partnerem swoimi dotychczasowymi przemyśleniami, głównie tymi dotyczącymi siostry. Chciała, by rozumiał, dlaczego mogła tego dnia być trochę nieobecna duchem - wędrował on aktualnie po innym czasie niż teraźniejszość. Co jednak nie oznaczało, że nie zamierzała cieszyć się wspólną podróżą i pobytem w nowym miejscu; zawsze sprawiały jej przyjemność i żadne widma przeszłości nie miały prawa stanąć temu na przeszkodzie.

         Isaac nie kłamał, gdy mówił, że ich lokum na czas pobytu w mieście jest ciekawe. Choć Rhea nie była zbyt wylewna w okazywaniu zachwytu, po jej niepodzielnym zapatrzeniu można było dostrzec jej fascynację. Po opuszczeniu powozu, na kilka minut zamilkła, wodząc wzrokiem po imponującym, zespolonym z drzewem budynku, jakiego dotąd nie widziała. Słyszała opowieści o cudach architektury z Kryształowego Królestwa, ale patrząc na to własnymi oczyma, musiała przyznać, że jej wyobraźnia nijak nie oddawała rzeczywistości. Wyglądało to równie wytwornie co rezydencja Isaaca, ale elficki sznyt dodawał mu dodatkowego uroku, którego nie sposób było porządnie opisać, a co dopiero podrobić. Gdzieniegdzie można było dostrzec smukłe sylwetki w zwiewnych szatach, dostojnie poruszające się po balkonach widokowych.
         Stojąc pośrodku tego wszystkiego w swoim podróżnym stroju, mroczna elfka ponownie poczuła, że pasuje tu jak wół do karety. Na szczęście, znając cel podróży postawiła na nieco bardziej elegancki komplet niż ten, który zwykła zakładać w potencjalnie bardziej brudnogenne wyprawy. Zamiast skór i szarości, miała na sobie przepasane szerokim pasem z masywną metalową klamrą czarne materiałowe spodnie, w które wetknięta była luźna biała koszula. Jej rozpięty kołnierz pokryty był czarnym haftem. Całościowo stylem przypominało to mieszankę męskiej galanterii muśniętej pirackim smaczkiem. Wyglądała raczej na kogoś, kto gotów był stanąć do pojedynku o dobre imię jakiejś damy, niż na rzeczoną damę, przybyłą w luksusowe progi.
         Nie myślała o tym jednak długo, jako że niebawem pojawił się przed nimi mężczyzna z obsługi gospody, który z miejsca zaczął im usługiwać, czego pewnie należałoby się spodziewać po zajeździe o takim standardzie. Całe szczęście Isaac był znacznie bardziej obyty z takimi okolicznościami, więc Rhea mogła całość inicjatywy w tej kwestii zostawić jemu. W jego domu mogli być względnie równi - tutaj była tylko i aż jego osobą towarzyszącą. I tej roli zamierzała się trzymać, choć jej interpretacja mogła już być bardzo dowolna.
         - Zaufam twoim wyborom, mój drogi - odezwała się z nieco przesadną kurtuazją, po czym ruszyła za lokajem, idąc ramię w ramię ze swoim partnerem.
         - Widoki jakie mnie interesują nie mają nic wspólnego z tym, co jest za oknem - dodała cicho, mrugając w jego stronę, z dyskretnym acz sugestywnym półuśmiechem. - Choć ładny krajobraz może być miłym tłem.
         Podążając za Elmerem i słuchając jego dalszych wyjaśnień, w pewnym momencie elfka parsknęła cicho i przysunęła się do Isaaca tak, by mieć pewność, że to co mówi, usłyszy tylko on.
         - Przywykłam do wygód w twoim domu, ale uprzejmość tych Lathyrus to już czysta ekstrawagancja. Brakuje tylko barda z kurtyzaną. Kto wie, może czekają na nas w sypialni…?
         Ale w sypialni - i całym trzypokojowym kompleksie, do którego klucze otrzymali - nie było, na szczęście, barda ani kurtyzany. Ani nikogo, i kiedy Elmer ich opuścił, w końcu zostali tylko we dwoje. Przeszedłszy się po apartamencie, Rheasenda stwierdziła, że jest on równie wytworny, co wszystko wokół do tej pory. Kiedyś pewnie czułaby się kompletnie nie na miejscu i napięcie towarzyszące temu poczuciu nie pozwoliłoby się jej zrelaksować, jednak w miarę trwania i rozwijania związku z arystokratą zaczęła powoli przyzwyczajać się do takiego otoczenia. Nadal z tyłu głowy miała myśl, że jest tu niejako na doczepkę, ale skoro już tu była, nic nie stało na przeszkodzie, żeby czerpać przyjemność z pobytu w mieście. Mała dziewczynka, którą Rhea kiedyś była, uznałaby to za spełnienie swych największych marzeń. Lecz owe marzenia nie dojrzały razem z nią; elfka już dawno je porzuciła albo zastąpiła innymi, ale z nostalgii wobec młodszej wersji siebie postanowiła docenić możliwości, jakie się przed nią otworzyły. I spełniać przy tym te pragnienia, które stały się bardziej naturalne dla dorosłej kobiety.
         Stała na środku pomieszczenia dość swobodnie. Brak myśli, pustka w głowie - ale z gatunku tych przyjemnych, kiedy nie dręczą cię żadne niechciane obawy. Gdy Isaac podszedł do niej, pozwoliła z łatwością dać się mu przyciągnąć, wychodząc na spotkanie jego ustom. Ich słodycz była przyjemna, porównywalnie do słodyczy jadalnego kwiatka, który okazał się jedną z lepszych rzeczy, jakie miała okazję włożyć do ust. Oblizała wargi, mrucząc z zadowoleniem, w dość zabawny sposób. Uśmiechnęła się lekko, kładąc dłoń na uniesionej przez czarodzieja butelce wina, opuszczając ją w dół.
         - Wino i balkon brzmią kusząco, ale mogą poczekać. Mam lepszą propozycję. Myślę, że po tak długiej podróży przydałoby się wpierw nieco odświeżyć.
         Zaczęła powoli się cofać, kierując kroki w stronę łazienki. W drzwiach odwróciła się i stojąc teraz tyłem do mężczyzny, posłała mu przeciągłe spojrzenie przez ramię.
         - Myślę, że idę teraz zażyć kąpieli. I myślę, że nie będę miała nic przeciwko towarzystwu.
         Po tych słowach zniknęła za zwiewną, półprzezroczystą zasłoną.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kryształowe Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości