Strona 1 z 1

Anioł w objęciach węży

: Sob Sty 04, 2025 9:00 pm
autor: Eliae
        Eliae wędrowała obok Azalii, czując przyjemny zapach wilgotnej ziemi i świeżych roślin. Był to dla niej zawsze szczególny czas, kiedy mogła zbliżyć się do natury, zbierać rośliny, które znała jak własną rękę, i cieszyć się chwilą spokoju w lesie. Azalia, jak zawsze, była pełna energii, śmiejąc się i wspominając ostatni festyn, który obie tak uwielbiały. Eliae była w tym wszystkim trochę bardziej zamyślona, przyglądając się drobnym szczegółom wokół: kolorom kwiatów, szmerowi strumienia, cichym śpiewom ptaków. Czuła, jakby las był żywym organizmem, z którym łączyła ją niewidzialna nić. To tu odnalazła swoje powołanie jako uzdrowicielka – w ziołach, w magii, która płynęła przez nią, kiedy dotykała roślin.
        Rozmawiając z Azalią, Eliae starała się oderwać od trosk, które od jakiegoś czasu zaczęły ją dręczyć. Atak, który spowodowała na festynie, powtórzył się mimo towarzystwa jej drogiej przyjaciółki. Eugona z każdą chwilą, którą spędzała w lesie, stawała się coraz bardziej świadoma, że coś w jej mocy zaczyna się zmieniać. Nie była pewna, co dokładnie się dzieje, ale czuła, że nie wszystko jest w równowadze. Dlatego też Eliae starała się skupić ponownie na zwykle radosnej aparycji Azalii, wracając do rozmowy o festynie. Przyjaciółka zawsze potrafiła jakoś ją pocieszyć.
        „Ale nie teraz…” pomyślała Eliae, kiedy jej myśli znów wróciły do jej mocy. Czuła, że coś musi się zmienić, ale nie wiedziała, co. Chciała porozmawiać o tym z Azalią, ale nie była pewna, czy to właściwy moment.

        Nagle, ich rozmowę przerwał dziwny dźwięk dochodzący z głębi lasu. Zatrzymały się, obie momentalnie zwracając uwagę na to, co się dzieje. To był cichy, stłumiony jęk bólu. Eliae poczuła, jak serce bije jej szybciej. Zawsze była gotowa, by pomóc każdemu, kto potrzebował ratunku, ale tym razem, coś w jej wnętrzu mówiło, że to nie będzie zwykła pomoc.
Zbliżyły się ostrożnie, przez gęstwinę drzew. Na polanie leżał mężczyzna, ranny, z licznymi ranami na ciele. Krew wypływała z jego ran, a jego oddech był płytki i nieregularny. Tajemniczy nieznajomy był ledwo co przytomny. Eliae natychmiast poczuła, że nie ma czasu do stracenia. Bez słowa pochyliła się nad mężczyzną, analizując rany, starając się określić, jak poważne są obrażenia. Jej dłonie, drżące z delikatności i koncentracji, uniosły się nad ciałem rannego. Czuła, jak magia zaczyna przepływać przez nią, gdy zaczęła leczyć krwawiące rany. Z każdym ruchem jej dłoni światło z jej palców zabarwiało się na zielono, a krwawienie powoli ustępowało. Choć magia życia naturianki była na profesjonalnym, wręcz mistrzowskim poziomie, Eliae wiedziała, że to nie wystarczy. Mężczyzna potrzebował więcej – potrzebował odpoczynku, czasu, by jego ciało mogło się zregenerować. W tym wypadku eugona już pomyślała, że musiał należeć do magicznej rasy...
        – Az, muszę go zabrać do chatki – powiedziała cicho, nie patrząc nawet na przyjaciółkę. Jej umysł był teraz skupiony tylko na jednym celu – pomóc mężczyźnie i zaopiekować się nim, zanim jego stan się pogorszy. Wspólnie więc przeniosły rannego do domu Azalii, gdzie Eliae natychmiast przystąpiła do dalszej opieki. Rozgrzała wodę, zaczęła ze świeżo zebranych ziół przygotowywać maści. Kiedy mężczyzna leżał już na kanapie w głównym pomieszczeniu, czuła, jak napięcie w jej ciele nieco ustępuje, ale nie całkowicie. Jeszcze nie teraz. Zamiast czuć ulgę, Eliae miała wrażenie, że jej magia nie była wystarczająca, że czegoś jej brakuje. Obawiała się, że jej moce są zniekształcone, a ta nierównowaga może wpłynąć na jej zdolność do pomocy nie tylko innym, ale i sobie samej.
Przecież jestem też mordercą… Mam nadzieję, że…”
        - …nie zrobię mu krzywdy, prawda? - zapytała na głos, niemalże nieświadomie, ukradkiem oka spoglądając na Azalię. Wiedziała, że jej wężowa natura mocno odbiega od radosnych przemian w eugonę, które reprezentowała jej przyjaciółka, a po ostatnich wydarzeniach na festynie obie wiedziały, że to się może zdarzyć lada moment.
        Eliae patrzyła na mężczyznę, leżącego spokojnie, a w jej sercu narastała niepewność. Wciąż nie rozumiała, dlaczego czuła się tak, jakby jej moce wymykały się spod kontroli. Ale jedno było pewne – musiała dać z siebie wszystko, by pomóc, bez względu na to, co miało się wydarzyć.

Anioł w objęciach węży

: Czw Paź 16, 2025 8:09 pm
autor: Azalia
Od festynu minęło kilka dni. Życie toczyło się powoli i spokojnie, zgodnie z rytmem dyktowanym przez naturę. Nadchodzące lato dawało o sobie znać coraz cieplejszymi dniami i późniejszymi zachodami słońca. Ogród Azalii miał się dobrze, niedawno spadł deszcz i porządnie podlał rośliny. Teraz wystarczyło czekać na pierwsze owoce. Przyjaciółki uznały, że skorzystają z pięknej pogody, aby spędzić trochę czasu razem, zwłaszcza że obecnie nie miały nic szczególnego do roboty. Obie wybrały się na spacer po Szepczącym Lesie. Kolorowowłosa eugona widząc, jak Eliae podziwia tutejszą roślinność, nadawała krzakom i drzewom iście dzikie barwy, za każdym razem zaskakując blondynkę. Oczywiście zaraz po tym przywracała wszystko do naturalnego stanu, nie chciała aż tak ingerować w dziką przyrodę. Od tego miała swoje uprawy.
Niespodziewanie spokojny spacer przemienił się w misję ratunkową, gdy na ich drodze napotkały rannego mężczyznę. Nie mogły go tak zostawić, jasnowłosa od razu użyła swojej magii, aby go uleczyć. Azalia obserwowała to z fascynacją, magia była naprawdę niesamowita. Jednocześnie pozostawała w gotowości do pomocy, mimo iż sama nie znała żadnych czarów prócz manipulowania kolorami.
Przeniesienie mężczyzny dla dwóch delikatnych kobiet stanowiło nie lada wyzwanie. Jednakże Az wpadła na genialny pomysł, żeby się przemienić i użyć wężowego ogona do pomocy. Nie chciała jednak straszyć Eliae, więc na spokojnie ją przed tym ostrzegła i wyjaśniła swój plan.
Po przemianie oplotła nieznajomego swoim łuskowatym ogonem, podczas gdy Eliae miała go asekurować, aby przypadkiem się nie zsunął. W ten sposób przebyły całą drogę do chatki Azalii, od której nie zdążyły na szczęście aż tak daleko odejść. Będąc w domu, wspólnie przełożyły nieznajomego na sofę i gdy był już bezpieczny, kolorowa naturianka natychmiast wróciła do ludzkiej postaci. Nie chciała przecież wzbudzać paniki. Gdy jeszcze mieszkała sama, było zupełnie inaczej. Często pozostawała eugoną, uznając to za swój naturalny stan, lubiła syk swoich wężowych włosów i nawet ten rozdwojony język. Obecnie jednak nie chciała tym sprawiać dyskomfortu swojej przyjaciółce. Liczyła jednak, że w przyszłości dla niej to też stanie się czymś naturalnym, a nie strasznym i pozbawionym kontroli.

- Co powiedziałaś? – spytała Az wyrwana z zamyślenia. Dotarł do niej wprawdzie głos Eliae, ale treść wypowiedzianych słów przepadła gdzieś w niebycie – Co tam przygotowałaś? – spytała zaciekawiona, widząc maść o silnej ziołowej woni, która natychmiast wypełniła całe pomieszczenie.

Zaraz po tym do naturianki dotarło, że przecież obie nawet nie zapytały mężczyznę o imię, a już zdążyły zaciągnąć go do domu. Nie wiedziały, kim jest ani jakie ma zamiary. Mimo to Azalia miała przeczucie, że nieznajomy nie jest złym człowiekiem, o ile w ogóle nim był.

- Jak zwykle działamy szybciej, niż myślimy – zachichotała Az, mamrocząc pod nosem – Czy czuje się pan już na tyle dobrze, aby zdradzić nam swoje imię? – spytała wprost, po czym jej wewnętrzna gospodyni doszła do głosu – Poczęstuje się pan ciastem? Wczoraj upiekłyśmy.