(Chatka w lesie) Pierwsza podróż... czyli smutne rozstanie.
: Pon Gru 14, 2015 8:03 am
Matka natura stąpała po Alarnii zostawiając za sobą kobierzec roślin niczym ogromny tiul, którym chciała otulić Kontynent. Gdzieś, pomiędzy zielonym kobiercem, w głębinie dzikiego lasu stoi drewniana chatka...
Na małej polance, w Szepczącym Lesie stoi chatka. Obok ma ogródek warzywny, źródełko otoczone skałkami i szopkę.
W szopce, na wielkim, roślinnym dywanie, leżała duża, biała smoczyca (Leira) i młoda dziewczyna - Irmgardis.
Od miesiąca, potajemnie przygotowywały się do swojej pierwszej podróży.
- Ok. Mamy już wszystkie potrzebne rzeczy. Koc, płaszcz, narzuta, czapki, siodło... - wyliczały na przemian dziewczyny. Jutro, z samego rana zamierzały wyruszyć w stronę Ekradonu. Teraz pakowały to wszystko, do dużych juków, które miały być przyczepione do sidła Leiry.
Gdy wszystko zostało już spakowane i umieszczone, we właściwym miejscu, postanowiły zrobić niespodziankę dla Brygidy.
- Pomyślałam, że można by było podarować drzewko, dające małe szmaragdy... Najpierw weźmiemy sadzonkę, zamienię ją w skałę, dającą kryształy, a ty je ożywisz? - Zaproponowała Leira - Wiem, że to będzie bardzo trudny czar, ale dla Brygidy to zrobimy, prawda?
Brygida opiekowała się dziewczynami od urodzenia (lub wyklucia) i można by powiedzieć, że jest ich babcią. Teraz, gdy ją opuszczały, chciały dać jej coś niezwykłego...
- Możemy spróbować - powiedziała półelfka - Nawet jak nie wyjdzie, to będzie wiedziała, że się starałyśmy...
Wyszły razem z szopy. Irmgardis wspięła się sprawnym ruchem na grzbiet smoczycy i poleciały w głąb Szepczącego Lasu...
Po paru minutach doleciały do złotej skarpy. Nazwały ją tak, bo prawie zawsze było tam mnóstwo złotych liści, które latały, niczym złote motyle... Niedawno znalazły tam małe drzewko, które wspaniale nadawało się do upominku. Półelfka sprawnie zeskoczyła z siodła i podeszła do małej roślinki.
Delikatnie przesadziła ją do glinianego naczynia i postawiła przed Leirą. Widać było, że smoczyca skupiła się i nagle... na drzewie, zaczęły powstawać małe kawałki skały imitującej korę. Magia sięgnęła wyżej i zaczęła tworzyć kruche gałązki, ze złotymi listkami...
Potem na drzewie zaczęły się pokazywać szmaragdowe kwiaty. Leira położyła się zmęczona. irmgardis wiedziała, że Leira ma dużą siłę, ale to było bardzo trudne...
Chwilkę po tym co się stało z drzewkiem, Irmgardis zaczęła coś szeptać, następnie wyobraziła sobie żywe drzewko i... nagle drzewo wybuchnęło życiem. Z gałązek wyrastały nowe listki i rozkwitały szmaragdowe kwiaty, zostawiając za sobą małe szmaragdy. następnie wszystko zaczęło powoli zwalniać. Gdy wydawało się, że już wszystko jest dobrze, z drzewa spadła wielki szafirowy płatek i poleciał do rąk półelfki. Gdy dziewczyna go dotknęła, upadła na ziemię, wykończona.
Na małej polance, w Szepczącym Lesie stoi chatka. Obok ma ogródek warzywny, źródełko otoczone skałkami i szopkę.
W szopce, na wielkim, roślinnym dywanie, leżała duża, biała smoczyca (Leira) i młoda dziewczyna - Irmgardis.
Od miesiąca, potajemnie przygotowywały się do swojej pierwszej podróży.
- Ok. Mamy już wszystkie potrzebne rzeczy. Koc, płaszcz, narzuta, czapki, siodło... - wyliczały na przemian dziewczyny. Jutro, z samego rana zamierzały wyruszyć w stronę Ekradonu. Teraz pakowały to wszystko, do dużych juków, które miały być przyczepione do sidła Leiry.
Gdy wszystko zostało już spakowane i umieszczone, we właściwym miejscu, postanowiły zrobić niespodziankę dla Brygidy.
- Pomyślałam, że można by było podarować drzewko, dające małe szmaragdy... Najpierw weźmiemy sadzonkę, zamienię ją w skałę, dającą kryształy, a ty je ożywisz? - Zaproponowała Leira - Wiem, że to będzie bardzo trudny czar, ale dla Brygidy to zrobimy, prawda?
Brygida opiekowała się dziewczynami od urodzenia (lub wyklucia) i można by powiedzieć, że jest ich babcią. Teraz, gdy ją opuszczały, chciały dać jej coś niezwykłego...
- Możemy spróbować - powiedziała półelfka - Nawet jak nie wyjdzie, to będzie wiedziała, że się starałyśmy...
Wyszły razem z szopy. Irmgardis wspięła się sprawnym ruchem na grzbiet smoczycy i poleciały w głąb Szepczącego Lasu...
Po paru minutach doleciały do złotej skarpy. Nazwały ją tak, bo prawie zawsze było tam mnóstwo złotych liści, które latały, niczym złote motyle... Niedawno znalazły tam małe drzewko, które wspaniale nadawało się do upominku. Półelfka sprawnie zeskoczyła z siodła i podeszła do małej roślinki.
Delikatnie przesadziła ją do glinianego naczynia i postawiła przed Leirą. Widać było, że smoczyca skupiła się i nagle... na drzewie, zaczęły powstawać małe kawałki skały imitującej korę. Magia sięgnęła wyżej i zaczęła tworzyć kruche gałązki, ze złotymi listkami...
Potem na drzewie zaczęły się pokazywać szmaragdowe kwiaty. Leira położyła się zmęczona. irmgardis wiedziała, że Leira ma dużą siłę, ale to było bardzo trudne...
Chwilkę po tym co się stało z drzewkiem, Irmgardis zaczęła coś szeptać, następnie wyobraziła sobie żywe drzewko i... nagle drzewo wybuchnęło życiem. Z gałązek wyrastały nowe listki i rozkwitały szmaragdowe kwiaty, zostawiając za sobą małe szmaragdy. następnie wszystko zaczęło powoli zwalniać. Gdy wydawało się, że już wszystko jest dobrze, z drzewa spadła wielki szafirowy płatek i poleciał do rąk półelfki. Gdy dziewczyna go dotknęła, upadła na ziemię, wykończona.