Kryształowe Jezioro ⇒ [Brzeg jeziora] Przypadkowe Spotkanie
- Aredor
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 67
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
[Brzeg jeziora] Przypadkowe Spotkanie
Po długiej i nużącej podróży, Aredor wreszcie znalazł miejsce w którym mógłby odpocząć, trudy z jakimi zmagał się przemierzając Szepczący Las nagle zniknęły. Kiedy ujrzał przed sobą piękne jezioro, które według mapy nazywało się Kryształowym. Nie czekając dłużej rozebrał się do naga, po czym wskoczył do ciepłej wody.
-Achhh, tego mi było trzeba
Wojownik czekał na to z utęsknieniem, możliwość odpoczynku po wielu godzinach marszu wprawiła go w błogi stan. Wszystkie zmartwienia nagle zniknęły, liczyło się tylko to, że był zrelaksowany.
- Aaa, to właśnie tego mi brakowało
Szepnął sam do siebie, a następnie wyciągnął swoją piękną, drewnianą fajkę. Chwycił ją w swe białe zęby i podpalił. Za każdym razem gdy wypuszczał powietrze z ust, tworzył doskonale okrągłe dymki.
Farendur, miecz Aredora wbity w ziemie, pobłyskiwał w promieniach słońca i ukazywał całą swą niezwykłość. Runy na jego klindze błyszczały metalicznym złotem, zaś całe ostrze mieniło się srebrem. Broń wykonana była ze zwykłej stali, nie miała żadnych okazałych minerałów, ani innych podobnych dodatków. Wyglądało to tak jakby miecz mówił, -użyj mnie.
- Zaraz coś utłuczemy. Teraz daj mi odpocząć
Powiedział do swego miecza, tak jakby ten był jego wiernym słuchaczem.
-Achhh, tego mi było trzeba
Wojownik czekał na to z utęsknieniem, możliwość odpoczynku po wielu godzinach marszu wprawiła go w błogi stan. Wszystkie zmartwienia nagle zniknęły, liczyło się tylko to, że był zrelaksowany.
- Aaa, to właśnie tego mi brakowało
Szepnął sam do siebie, a następnie wyciągnął swoją piękną, drewnianą fajkę. Chwycił ją w swe białe zęby i podpalił. Za każdym razem gdy wypuszczał powietrze z ust, tworzył doskonale okrągłe dymki.
Farendur, miecz Aredora wbity w ziemie, pobłyskiwał w promieniach słońca i ukazywał całą swą niezwykłość. Runy na jego klindze błyszczały metalicznym złotem, zaś całe ostrze mieniło się srebrem. Broń wykonana była ze zwykłej stali, nie miała żadnych okazałych minerałów, ani innych podobnych dodatków. Wyglądało to tak jakby miecz mówił, -użyj mnie.
- Zaraz coś utłuczemy. Teraz daj mi odpocząć
Powiedział do swego miecza, tak jakby ten był jego wiernym słuchaczem.
Czysta woda w rzece, sprawiła że Therannon otrzeźwiała w ciągu kilku minut. Nie zdążyła jednak podziękować swemu wybawcy, nie zobaczyła go już na brzegu. Mogła tylko życzyć mu powodzenia i obiecać sobie, że jeśli znów go zobaczy, odwdzięczy sie za pomoc.
Teraz znajdowała się w nieznanym jej olbrzymim jeziorze. Dopłynęła doń przypadkiem, próbując rozgrzać mięśnie płynąc szybko pod prąd. Siedziała tu już dobre kilka dni, spędzając je głównie na naprawie naszyjnika i przyzwyczajaniu się do słodkiej wody. O ile to pierwsze jej się udało, o tyle słodka woda nadal zbyt szybko przenikała do jej ciała i Therannon wciąż musiała pilnować się, by dodatkowo jej nie pić. Magia wody i wrodzony upór syreny okazały się niezbędne, inaczej musiałaby szybko wrócić do morza. A z tym był duży problem.
Nie miała pojęcia dokąd ją zabrano ani też jak może wrócić do morza. Wolała nie ryzykować podróży nieznaną rzeką i postanowiła poczekać na kogoś, kto zapragnąłby wypocząć nad jeziorem. I oczywiscie, kogoś kto nie zechciałby zrobić jej krzywdy. Wtedy może wreszcie dowiedziałaby się gdzie jest.
Dni mijały, a Therannon wciąż nie spotkała nikogo. Jezioro było ogromne, nie mogła sprawdzać jednocześnie wszystkich brzegów. Powoli zaczynała zastanawiać nię nad wyprawą w dół rzeki. Wynurzyła się na chwile, by zerknąć jeszcze raz na brzeg. Kiedy kilkanaśnie metrów przed sobą zobaczyła w wodzie kąpiącego się człowieka, zamarła.
- Zaraz coś utłuczemy. - powiedział mężczyzna, a Therannon odruchowo zanurzyła się momentalnie pod wodę, pluszcząc głośno. Odczekała stosowne kilka minut, po czym podpłynęła bliżej. Wynurzyła się tylko na tyle, by móc widzieć ponad powierzchnią wody. Zobaczyła człowieka wpatrującego się ze zdziwieniem w pół głowy Therannon wystające spod tafli jeziora.
Skoro już została zauważona, nie było sensu "podpatrywać" co wyprawiał człowiek. Wystawiła głowę ponad wodę, spoglądając na mężczyznę z uprzejmym zainteresowaniem. Wolała się na razie nie odzywać, ciekawa była reakcji człowieka.
Teraz znajdowała się w nieznanym jej olbrzymim jeziorze. Dopłynęła doń przypadkiem, próbując rozgrzać mięśnie płynąc szybko pod prąd. Siedziała tu już dobre kilka dni, spędzając je głównie na naprawie naszyjnika i przyzwyczajaniu się do słodkiej wody. O ile to pierwsze jej się udało, o tyle słodka woda nadal zbyt szybko przenikała do jej ciała i Therannon wciąż musiała pilnować się, by dodatkowo jej nie pić. Magia wody i wrodzony upór syreny okazały się niezbędne, inaczej musiałaby szybko wrócić do morza. A z tym był duży problem.
Nie miała pojęcia dokąd ją zabrano ani też jak może wrócić do morza. Wolała nie ryzykować podróży nieznaną rzeką i postanowiła poczekać na kogoś, kto zapragnąłby wypocząć nad jeziorem. I oczywiscie, kogoś kto nie zechciałby zrobić jej krzywdy. Wtedy może wreszcie dowiedziałaby się gdzie jest.
Dni mijały, a Therannon wciąż nie spotkała nikogo. Jezioro było ogromne, nie mogła sprawdzać jednocześnie wszystkich brzegów. Powoli zaczynała zastanawiać nię nad wyprawą w dół rzeki. Wynurzyła się na chwile, by zerknąć jeszcze raz na brzeg. Kiedy kilkanaśnie metrów przed sobą zobaczyła w wodzie kąpiącego się człowieka, zamarła.
- Zaraz coś utłuczemy. - powiedział mężczyzna, a Therannon odruchowo zanurzyła się momentalnie pod wodę, pluszcząc głośno. Odczekała stosowne kilka minut, po czym podpłynęła bliżej. Wynurzyła się tylko na tyle, by móc widzieć ponad powierzchnią wody. Zobaczyła człowieka wpatrującego się ze zdziwieniem w pół głowy Therannon wystające spod tafli jeziora.
Skoro już została zauważona, nie było sensu "podpatrywać" co wyprawiał człowiek. Wystawiła głowę ponad wodę, spoglądając na mężczyznę z uprzejmym zainteresowaniem. Wolała się na razie nie odzywać, ciekawa była reakcji człowieka.
- Aredor
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 67
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Aredor był dość zaskoczony, płynęła do niego istota, która posiadała podobną budowę co ludzie. Lecz świetliste punkty na jej ciele i fakt, że przybyła z wody, wskazywał, że była istotą wodną, możliwe ,że magiczną. Wojownik dzięki swemu zmysłowi, wyczuł, że owa kobieta pochodzi z magicznej części świata. Co właśnie utwierdziło jego poprzednie rozmyślania. Przez chwilę zastanowił się -co by ty tu zrobić. Jednak dość szybko udało mu się dojść do siebie, w końcu nie codziennie widzi się kogoś tak niezwykłego, szczególnie podczas kąpieli.
- Przepraszam, gdzie moje maniery. Nazywam się Aredor Barentar
Gdy powstał z ziemi doszło do niego, że stoi całkowicie nagi. Nieco zawstydzony wyskoczył na brzeg i przepasał się płaszczem. Fajka która niegdyś tkwiła w jego ustach, teraz unosiła się na wodzie.
- Wybacz jeśli cię wystraszyłem
Lekko speszony podrapał się po głowie, uśmiechając się niezwykle szeroko. Stał tak wyprostowany czekając na reakcję, niedawno poznanej istoty. Każda kolejna chwila wydawała się dla niego wiecznością, nie wiedział co powiedzieć, jak zareagować. Machnął delikatnie ręką jakby czekał na rozwój wydarzeń. Na kolejny krok nieznajomej.
- Przepraszam, gdzie moje maniery. Nazywam się Aredor Barentar
Gdy powstał z ziemi doszło do niego, że stoi całkowicie nagi. Nieco zawstydzony wyskoczył na brzeg i przepasał się płaszczem. Fajka która niegdyś tkwiła w jego ustach, teraz unosiła się na wodzie.
- Wybacz jeśli cię wystraszyłem
Lekko speszony podrapał się po głowie, uśmiechając się niezwykle szeroko. Stał tak wyprostowany czekając na reakcję, niedawno poznanej istoty. Każda kolejna chwila wydawała się dla niego wiecznością, nie wiedział co powiedzieć, jak zareagować. Machnął delikatnie ręką jakby czekał na rozwój wydarzeń. Na kolejny krok nieznajomej.
Człowiek wyskoczył z wody jak oparzony, wypuszczając z ust fajkę, która wpadła do wody. Therannon nie zdziwiła ta reakcja, nawet jeśli nie zobaczył przez wodę jej ogona, wziął ją co najmniej za nimfę. Kilka razy obiły jej się o uszy legendy o nimfach, a nie zawsze przedstawiano je tam jako prześliczne i przemiłe wodne boginki. Szczególnie spodobała jej się ta, w której zawarty był barwny opis rozszarpywania przez ryby niedoszłego wybranka zazdrosnej naturianki.
Taktownie zanurzyła się pod wodę, a gdy mężczyzna zdążył się naprędce ubrać, wynurzyła się trzymając w palcach wyłowioną z wody fajkę. Zawsze uważała, że palenie smrodliwego zielska i wdychanie dymu jest oznaką bezbrzeżnej głupoty. Ów osobnik jednak na kretyna nie wyglądał. Miał dziwne imię, mówił do siebie i teraz wgapiał się w nią z uśmiechem, ale zdecydowanie sprawiał wrażenie porządnego człowieka. Oczywiście, w pojęciu syrenki.
Odwzajemniła szeroki uśmiech ukazując przybyszowi lekko zaostrzone, białe kły.
- Jak się nazywa to jezioro? I ta rzeka, która wypływa z niego na południe? - powiedziała prosto z mostu, przekrzykując szum wody. Podpłynęła bliżej, by móc usłyszeć odpowiedź. Kiedy zahaczyła ogonem o wodorosty na dnie, zatrzymała się. Ostatnim czego by chciała było połamanie promieni o ostre kamienie przy brzegu.
Taktownie zanurzyła się pod wodę, a gdy mężczyzna zdążył się naprędce ubrać, wynurzyła się trzymając w palcach wyłowioną z wody fajkę. Zawsze uważała, że palenie smrodliwego zielska i wdychanie dymu jest oznaką bezbrzeżnej głupoty. Ów osobnik jednak na kretyna nie wyglądał. Miał dziwne imię, mówił do siebie i teraz wgapiał się w nią z uśmiechem, ale zdecydowanie sprawiał wrażenie porządnego człowieka. Oczywiście, w pojęciu syrenki.
Odwzajemniła szeroki uśmiech ukazując przybyszowi lekko zaostrzone, białe kły.
- Jak się nazywa to jezioro? I ta rzeka, która wypływa z niego na południe? - powiedziała prosto z mostu, przekrzykując szum wody. Podpłynęła bliżej, by móc usłyszeć odpowiedź. Kiedy zahaczyła ogonem o wodorosty na dnie, zatrzymała się. Ostatnim czego by chciała było połamanie promieni o ostre kamienie przy brzegu.
- Aredor
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 67
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Aredor, po usłyszeniu słów wodnej kobiety, zerknął prędko na mapę.
Jezioro to nazywane jest Kryształowym, natomiast rzeka nazywa się Anibia
Istota z którą właśnie rozmawiał cechowała się nieskazitelną pięknością i zarazem delikatnością. Szczególną uwagę zwróciły wędrowcowi jej białe jak śnieg włosy, które w dość niezwykły sposób pobłyskiwały w promieniach słonecznych. Sytuacja w jakiej się znajdował dawała swego rodzaju efekt tajemniczości. Mężczyzna nie spotkał w swoim życiu wielu tak niezwykłych istot. Najbardziej kojarzyły mu się wszelakie driady, nimfy wodne oraz syreny. Wszystkie z nich w końcu słynęły ze swej olśniewającej piękności, tak jak i kobieta z którą właśnie rozmawiał. Po raz pierwszy spotkał kogoś, kto większość życia spędza pod wodą. Jego ciekawość nie miała granic, chciał ją o wszystko wypytać. Nie chciał jej jednak zadręczać swoimi bzdurnymi pytaniami. Przez chwilę udawało mu się opierać, lecz ciekawość nad nim zgórowała. Nachylił się nad taflą wody, by móc lepiej przypatrzeć się dziewczynie i dobrze usłyszeć jej słowa.
-Czy mógłbym wiedzieć kim jesteś ?
Pewnym i zarazem łagodnym tonem zapytał kobietę. Zawsze interesowały go istoty magiczne, skoro miał szanse dowiedzieć się o nich jak najwięcej, nie miał zamiaru tego zmarnować. Nadal się uśmiechając, czekał na odpowiedź dziewczyny.
Jezioro to nazywane jest Kryształowym, natomiast rzeka nazywa się Anibia
Istota z którą właśnie rozmawiał cechowała się nieskazitelną pięknością i zarazem delikatnością. Szczególną uwagę zwróciły wędrowcowi jej białe jak śnieg włosy, które w dość niezwykły sposób pobłyskiwały w promieniach słonecznych. Sytuacja w jakiej się znajdował dawała swego rodzaju efekt tajemniczości. Mężczyzna nie spotkał w swoim życiu wielu tak niezwykłych istot. Najbardziej kojarzyły mu się wszelakie driady, nimfy wodne oraz syreny. Wszystkie z nich w końcu słynęły ze swej olśniewającej piękności, tak jak i kobieta z którą właśnie rozmawiał. Po raz pierwszy spotkał kogoś, kto większość życia spędza pod wodą. Jego ciekawość nie miała granic, chciał ją o wszystko wypytać. Nie chciał jej jednak zadręczać swoimi bzdurnymi pytaniami. Przez chwilę udawało mu się opierać, lecz ciekawość nad nim zgórowała. Nachylił się nad taflą wody, by móc lepiej przypatrzeć się dziewczynie i dobrze usłyszeć jej słowa.
-Czy mógłbym wiedzieć kim jesteś ?
Pewnym i zarazem łagodnym tonem zapytał kobietę. Zawsze interesowały go istoty magiczne, skoro miał szanse dowiedzieć się o nich jak najwięcej, nie miał zamiaru tego zmarnować. Nadal się uśmiechając, czekał na odpowiedź dziewczyny.
Tak się akurat złożyło, że starzec poszukiwał pewnego zioła, które można było spotkać tylko przy zbiornikach wodnych. Tak też przyjechał tu zeskakując z konia. Złapał za sierp i począł szukać upragnionej Niebieszczanki wśród traw. Znalazł. Wstał z ziemi. Podzedł do swego wierzchowca i zdjął z niego jedną z toreb. Sam nie wiedział po co. To chyba zaskoczenie. Rzadko widywał ludzi w takich miejscach, nawet w czasie pory słonecznej, a tu proszę: człowiek rozmawiający z syreną... Bardzo intrygujące zjawisko.
- Witam. - rzekł wyraźnie zaintrygowany.
To była świetna okazja by zdobyć jakikolwiek kontakt z cywilizacją, który utracił uciekając z magokracji.
- Witam. - rzekł wyraźnie zaintrygowany.
To była świetna okazja by zdobyć jakikolwiek kontakt z cywilizacją, który utracił uciekając z magokracji.
- Kirieth
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Kirieth, o ile była bezwzględna jeśli chodzi o ludzi i przedstawicieli innych ras, to cechowała ją wrażliwość na piękno natury. Już od dłuższego czasu podziwiała okoliczną przyrodę, uśmiechając się przy tym i szczerząc jak gospodarz dostający nową krowę. Mijane przez nią drzewa, zarośla i kwiaty uśpiły jej czujność. Wszakże już od dłuższego czasu nie napotkała żywej istoty, dlatego szła rozluźniona i zamyślona. Trwała w tym stanie na tyle głęboko, że dopiero w ostatniej chwili zauważyła dwóch mężczyzn stojących przy brzegu nieznanego jej ani z widzenia, ani z nazwy jeziora. Musiała się przyjrzeć dokładniej by dostrzec także trzecią postać, kobiecą.
- Syrena? - zapytała niemalże bezgłośnie samą siebie. Słyszała o tej rasie, lecz nie wiedziała, które z tych opowieści były prawdą, które się o nią ocierały, a które nic z nią wspólnego nie miały. Przypatrywała się chwilę w milczeniu, ukryta niestarannie za jednym z drzew. Delikatnym ruchem dłoni założyła kaptur na głowę, już z samego przyzwyczajenia. Nie naciągała go szczególnie mocno, jednakże na tyle, że jej nos i oczy były schowane w cieniu. Westchnęła lekko i ruszyła w stronę nieznajomych. Nie wyglądali na takich, którzy szukali by zaczepki, a i ona nie miała ochoty dzisiaj na walkę. Upewniła się jednak, że jej miecz jest na miejscu.
- Witajcie, nieznajomi!- rzuciła przyjaznym głosem już z daleka, by nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. Obserwowała uważnie ich reakcje, ale szła wyprostowana i nie spięta. Nie pragnęła, by wzięto ją za kogoś o niecnych zamiarach.
- Syrena? - zapytała niemalże bezgłośnie samą siebie. Słyszała o tej rasie, lecz nie wiedziała, które z tych opowieści były prawdą, które się o nią ocierały, a które nic z nią wspólnego nie miały. Przypatrywała się chwilę w milczeniu, ukryta niestarannie za jednym z drzew. Delikatnym ruchem dłoni założyła kaptur na głowę, już z samego przyzwyczajenia. Nie naciągała go szczególnie mocno, jednakże na tyle, że jej nos i oczy były schowane w cieniu. Westchnęła lekko i ruszyła w stronę nieznajomych. Nie wyglądali na takich, którzy szukali by zaczepki, a i ona nie miała ochoty dzisiaj na walkę. Upewniła się jednak, że jej miecz jest na miejscu.
- Witajcie, nieznajomi!- rzuciła przyjaznym głosem już z daleka, by nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. Obserwowała uważnie ich reakcje, ale szła wyprostowana i nie spięta. Nie pragnęła, by wzięto ją za kogoś o niecnych zamiarach.
Therannon rozpromieniła się, gdy usłyszała odpowiedź człowieka. Anibia była szeroką rzeką która w Leonii uchodziła do morza. Tutaj była oczywiście o wiele węższa niż przy ujściu, ale syrena była przekonana, że bezpiecznie będzie mogła przedostać się nią do morza. Zamierzała właśnie pożegnać się, podziękować i zniknąć, gdy człowiek zadał jej pytanie. Uprzejme, z nutą zaciekawienia, nie strachu czy też niechęci. Cóż, nie wypadało odchodzić bez pożegnania. Uśmiechnęła się promiennie, lecz zanim zdążyła odpowiedzieć, kątem oka spostrzegła ruch. Nie usłyszała żadnego dźwięku świadczącego o zbliżającej się postaci, ale od dawna pogodziła się z faktem, że słyszy jakby wciąż miała wodę w uszach.
Zza zarośli wyszedł... staruszek. Dość niezwykły staruszek, nawet jak na standardy wiecznie nieprzewidywalnej rasy ludzkiej. Ubrany w szmaragdowa szatę i tiarę, jaką lubią nosić ekscentryczni czarodzieje, bardzo pasował do otoczenia - wszechobecnej zieleni, kolorowych kwiatów i błękitnej wody jeziora.
- Witam. - przywitał się dziadek.
"Wakacje, słodkie wakacje... Skąd nagle taki tłum?" - pomyślała syrenka. Nie zdążyła sobie odpowiedzieć, gdy zza krzaków wyszła kolejna osoba...
Czarnowłosa, piękna kobieta o lśniących zielonych oczach. Ubrana była także w specyficzny sposób, ale na to syrena nie zwróciła uwagi. W umyśle Therannon przez krótką chwilę mignął obraz zielonookiej pani, o splecionych w wymyślną fryzurę czarnych warkoczach. Miała białą, koronkową suknie... I przez całe godziny wpatrywała się w uwięzioną w naczyniu syrenę.
Wyraz twarzy Therannon stracił większość ludzkich cech. Rzuciła się na oślep do tyłu, opryskując Aredora wodą. Wynurzyła się dalej, sycząc wściekle. Nikt nie zrozumiał nic z tego, co "mówiła" i nic dziwnego - takie groźby można usłyszeć jedynie w mrocznych głębinach oceanu, a i tak tylko wtedy, gdy ma się dużego pecha.
Nagle Therannon urwała i zamilkła. Zamrugała kilka razy. Wściekłość zniknęła z jej twarzy a zamiast niej... no cóż, niegdyś nieskazitelna, jasna cera pokryła się szkarłatnym rumieńcem. Syrena zniknęła pod wodą, a z powierzchni po chwili zniknęły fale...
- Pomyliłam cię z kimś... przepraszam.
Kelisha aż podskoczyła, gdy z zarośli tuż przy brzegu odezwał się kobiecy głos. Naturianka wykaraskała się spomiędzy badyli, pluszcząc ogonem.
- Nazywam się Therannon. I jeszcze raz przepraszam.
Zza zarośli wyszedł... staruszek. Dość niezwykły staruszek, nawet jak na standardy wiecznie nieprzewidywalnej rasy ludzkiej. Ubrany w szmaragdowa szatę i tiarę, jaką lubią nosić ekscentryczni czarodzieje, bardzo pasował do otoczenia - wszechobecnej zieleni, kolorowych kwiatów i błękitnej wody jeziora.
- Witam. - przywitał się dziadek.
"Wakacje, słodkie wakacje... Skąd nagle taki tłum?" - pomyślała syrenka. Nie zdążyła sobie odpowiedzieć, gdy zza krzaków wyszła kolejna osoba...
Czarnowłosa, piękna kobieta o lśniących zielonych oczach. Ubrana była także w specyficzny sposób, ale na to syrena nie zwróciła uwagi. W umyśle Therannon przez krótką chwilę mignął obraz zielonookiej pani, o splecionych w wymyślną fryzurę czarnych warkoczach. Miała białą, koronkową suknie... I przez całe godziny wpatrywała się w uwięzioną w naczyniu syrenę.
Wyraz twarzy Therannon stracił większość ludzkich cech. Rzuciła się na oślep do tyłu, opryskując Aredora wodą. Wynurzyła się dalej, sycząc wściekle. Nikt nie zrozumiał nic z tego, co "mówiła" i nic dziwnego - takie groźby można usłyszeć jedynie w mrocznych głębinach oceanu, a i tak tylko wtedy, gdy ma się dużego pecha.
Nagle Therannon urwała i zamilkła. Zamrugała kilka razy. Wściekłość zniknęła z jej twarzy a zamiast niej... no cóż, niegdyś nieskazitelna, jasna cera pokryła się szkarłatnym rumieńcem. Syrena zniknęła pod wodą, a z powierzchni po chwili zniknęły fale...
- Pomyliłam cię z kimś... przepraszam.
Kelisha aż podskoczyła, gdy z zarośli tuż przy brzegu odezwał się kobiecy głos. Naturianka wykaraskała się spomiędzy badyli, pluszcząc ogonem.
- Nazywam się Therannon. I jeszcze raz przepraszam.
- Aredor
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 67
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Aredor cały zamoczony, stał nad brzegiem jeziora. -pięknie, jeszcze przed chwilą były suche. Pomyślał. Pomoczone ubrania odłożył na stojącym opodal głazie, sam zaś przycupnął na ziemi i wsłuchiwał się w rozmowę. Nie zdziwiło go przybywanie coraz to nowych osób, syrena, stary człowiek, teraz jakaś zamaskowana kobieta. Wszystko to działo się tak nagle, że całkowicie się pogubił. Kiwnął witając nowo przybyłych, a sam podparty na trawie opalał się na słońcu.
- Witajcie, zwą mnie Aredor Barentar
Rzekł do nieznajomych. Na jego twarzy nadal gościł szeroki uśmiech. Czekał tak sobie, spokojnie na rozwinięcie sytuacji. Nie czuł żalu do syreny, w końcu mokre ubrania to nie koniec świata. Promienie słoneczne ogrzewały jego ciało i ukazywało dobrze wyrzeźbione mięśnie. Farendur, jeszcze bardziej się świecił, jakby cieszył się z pojawienia nowych osób. Całe ostrze połyskiwało oślepiającym srebrem, a runy coraz to widoczniejsze pobłyskiwały złotem.
- Witajcie, zwą mnie Aredor Barentar
Rzekł do nieznajomych. Na jego twarzy nadal gościł szeroki uśmiech. Czekał tak sobie, spokojnie na rozwinięcie sytuacji. Nie czuł żalu do syreny, w końcu mokre ubrania to nie koniec świata. Promienie słoneczne ogrzewały jego ciało i ukazywało dobrze wyrzeźbione mięśnie. Farendur, jeszcze bardziej się świecił, jakby cieszył się z pojawienia nowych osób. Całe ostrze połyskiwało oślepiającym srebrem, a runy coraz to widoczniejsze pobłyskiwały złotem.
- Kirieth
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Przyglądała się uważnie mężczyźnie z wyraźnym ekshibicjonistycznym zapędem. " Mężczyznom to dobrze, pokażą goły tors, to najwyżej będzie miał noc zajętą, kobieta się rozbierze - zapewne będzie martwa." - pomyślała. Szacowała w głowie siłę nieznajomego, który przedstawił się jako Aredor. Nie mogła nie zwrócić uwagi na jego miecz. Piękna broń, zapewne śmiertelnie groźna w starciu. ona nie mogłabym walczyć takim orężem. Mimo niespotykanej u kobiet siły, nie mogłaby posługiwać się nim sprawnie.
Kirieth przesunęła się spokojnie w stronę syreny. Obserwowała każdy fragment jej ciała, skupiając się dokładniej na ogonie. Do głowy przyszło jej wiele głupich pytań, których nie odważyła się wypowiedzieć.
Wiedziała, że nie wypada tak długo milczeć, ale niebezpiecznie było już na początku ujawniać swoje nazwisko, musiała być ostrożna.
- Mnie zwą Agnes. - przedstawiła się pierwszym lepszym imieniem. Tak było bezpieczniej.
- Czy mogę dotknąć Twojej skóry? - zapytała nieco nieśmiało syreny, wyciągając lekko dłoń. Interesowało ją, czy była taka śluzowata jak u ryb. Przestała już zwracać uwagę na mężczyzn. Wiedziała, że teraz kobieta może się przyjrzeć jej twarzy, jednak ciekawość zwyciężyła.
Kirieth przesunęła się spokojnie w stronę syreny. Obserwowała każdy fragment jej ciała, skupiając się dokładniej na ogonie. Do głowy przyszło jej wiele głupich pytań, których nie odważyła się wypowiedzieć.
Wiedziała, że nie wypada tak długo milczeć, ale niebezpiecznie było już na początku ujawniać swoje nazwisko, musiała być ostrożna.
- Mnie zwą Agnes. - przedstawiła się pierwszym lepszym imieniem. Tak było bezpieczniej.
- Czy mogę dotknąć Twojej skóry? - zapytała nieco nieśmiało syreny, wyciągając lekko dłoń. Interesowało ją, czy była taka śluzowata jak u ryb. Przestała już zwracać uwagę na mężczyzn. Wiedziała, że teraz kobieta może się przyjrzeć jej twarzy, jednak ciekawość zwyciężyła.
- Dalaya
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 137
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje:
- Kontakt:
Dalaya zmęczona długim lotem wylądowała przed jeziorem. Przemieniła się w kobietę, gdy zauważyła grupę ludzi i jedną syrenę. Uśmiechnęła się pogodnie i podeszła bliżej ich, aby móc się przywitać. Dziwiło ją tylko, że syrena zapuściła się do słodkich wód. Uwagę przykuł również starzec, szczególnie blizna, która zdobiła jego twarz. Potem spojrzała na mężczyznę, lecz nie zauważyła w nim nic interesującego, ot zwykły wojak. Kobieta, na którą spojrzała też przykuła jej zainteresowanie. Wydawała się jej tajemniczą postacią, co budziło w niej ciekawość.
-Witajcie, jestem Dalaya. - powiedziała, lecz rękę trzymała na rękojeści w razie ataku.
-Witajcie, jestem Dalaya. - powiedziała, lecz rękę trzymała na rękojeści w razie ataku.
- Aredor
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 67
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Aredor zerwał się nagle z trawy. Pomimo, że jego zdolności magiczne nie były zbytnio rozwinięte, był w stanie wyczuć duże pokłady energii magicznej, na pewno nie należała ona do żadnej obecnej osoby. Nagle zauważył zbliżającą się kobietę, oprócz piękności jaką dysponowała wyczuł w niej coś całkowicie innego, różniła się całkowicie z pośród przybyłych. Miała coś w sobie, czuł to doskonale i był pewien, że to coś niezwykłego. Podszedł do przybyszów, po czym spokojnym tonem począł pytać.
- Co was tu sprowadza ?
Był już na tyle blisko że widział wygląd obydwu kobiet, jedna zasłonięta kapturem wydawał się bardzo tajemnicza, zaś druga wypełniła go ciekawością. Kim jest ta istota ? Czy jest to człowiek ?. Nurtowały go coraz to liczniejsze pytania, na które nie potrafił udzielić odpowiedzi.
- Co was tu sprowadza ?
Był już na tyle blisko że widział wygląd obydwu kobiet, jedna zasłonięta kapturem wydawał się bardzo tajemnicza, zaś druga wypełniła go ciekawością. Kim jest ta istota ? Czy jest to człowiek ?. Nurtowały go coraz to liczniejsze pytania, na które nie potrafił udzielić odpowiedzi.
Intrygujące zjawisko... Wraz z jego pojawieniem, nad jezioro zaczęły przychodzić coraz to nowe osoby, w ten sposób zebrały się tu dwie wojowniczki, najemnik i mag. Nie zignorował faktu, iż jego towarzysze zaczęli się przedstawiać. Po prostu postanowił przez chwilę pomilczeć. Po jakimś czasie postanowił jednak odrzucić na bok wszelkie wstępne procedury bezpieczeństwa.
- Qualcias von Quimico... - przedstawił się zaciskając mocniej palce na kosturze.
Pobyt w magokracji nauczył go, że nie warto ufać innym. Choć zdarzały się wyjątki - napotkanie kogoś takiego było dlań fenomenem. Tym razem postanowił jednak zaryzykować. W każdej chwili mógł wezwać kilka szkieletów w celu samoobrony. Dlaczego akurat szkielety? Ciała gniją szybko, lecz kości są wytrzymałe, podlegają korozji, ale nie zachodzi ona tak szybko. Niestety nieumarłego niepokrytego powłoką cielesną - chociażby zgniłą, łatwo było rozkruszyć.
- Qualcias von Quimico... - przedstawił się zaciskając mocniej palce na kosturze.
Pobyt w magokracji nauczył go, że nie warto ufać innym. Choć zdarzały się wyjątki - napotkanie kogoś takiego było dlań fenomenem. Tym razem postanowił jednak zaryzykować. W każdej chwili mógł wezwać kilka szkieletów w celu samoobrony. Dlaczego akurat szkielety? Ciała gniją szybko, lecz kości są wytrzymałe, podlegają korozji, ale nie zachodzi ona tak szybko. Niestety nieumarłego niepokrytego powłoką cielesną - chociażby zgniłą, łatwo było rozkruszyć.
- Dalaya
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 137
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje:
- Kontakt:
Dziewczyna zacisnęła usta, nie chciała powiedzieć nic więcej o sobie. Nie ufała innym, szczególnie owemu, młodemu osobnikowi płci męskiej. W jej oczach błysła iskra na myśl jak podcina mu gardło ostrzem. Szybko jednak otrzęsła się z tej przyjemnej wizji. Przypominał jej go, swój koszmar nocny. On ją zranił i ten mężczyzna też mógł to zrobić. Zrobiła krok do tyłu, kiedy podszedł w jej kierunku, a miecz lekko wysunęła z pochwy.
-Ta informacja nie jest ci potrzebna do pełni szczęścia i ostrzegam, że jeszcze jeden krok w moim kierunku, a nie ręczę za siebie. - powiedziała, a na ustach pojawił się znów uśmiech.
-Ta informacja nie jest ci potrzebna do pełni szczęścia i ostrzegam, że jeszcze jeden krok w moim kierunku, a nie ręczę za siebie. - powiedziała, a na ustach pojawił się znów uśmiech.
Nic nie drażniło go bardziej niż bezsensowne kłótnie. To właśnie za ich pośrednictwem został posądzony o morderstwo i opuścił magokrację. Wyprowadzony z równowagi, wbrew sobie uniósł kostur rozdzielając skłóconą parę za pośrednictwem zombie. Koń alchemika zarżał stanąwszy na tylnych łapach. Zarżał przy tym niemiłosiernie głośno spoglądając z wyrzutem na swego pana. Qualcias doskonale wiedział, że żywe trupy działają bardzo źle na jego pupila. Przerażony wierzchowiec schował się za jednym z okolicznych drzew.
- Skończcie tę dziecinadę... - mruknął alchemik, brzmiało to bardziej jak stwierdzenie z nutką rozkazu.
Nieumarły stęknął głośno, wymachiwał przy tym rękami w kierunku synchronizującym się z ruchem wskazówek zegara.
- Skończcie tę dziecinadę... - mruknął alchemik, brzmiało to bardziej jak stwierdzenie z nutką rozkazu.
Nieumarły stęknął głośno, wymachiwał przy tym rękami w kierunku synchronizującym się z ruchem wskazówek zegara.
- Kirieth
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
" Za dużo tu was, za dużo. Jak mrówki, tylko zatopić nie można..." - pomyślała, spoglądając po kolei na każdą osobę. Zerknęła jeszcze raz na syrenę. Cóż, przyjdzie innym razem, ciekawość nie była aż tak silna. Zrobiła kilka kroków w tył, naciągając mocniej kaptur na głowę.
- Żegnam. - rzuciła krótko i oschle, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Dopiero teraz zauważyła, jak bardzo jest zmęczona podróżą. W dodatku,musi znaleźć jakieś zlecenie, inaczej będzie musiała kraść. Nie przeszkadzało jej to, ale nie chciała ryzykować.
Ciąg dalszy: Kirieth
- Żegnam. - rzuciła krótko i oschle, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Dopiero teraz zauważyła, jak bardzo jest zmęczona podróżą. W dodatku,musi znaleźć jakieś zlecenie, inaczej będzie musiała kraść. Nie przeszkadzało jej to, ale nie chciała ryzykować.
Ciąg dalszy: Kirieth
Ostatnio edytowane przez Kirieth 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość