Równiny AnduriiDroga przez las

Wielka równina ciągnąca się przez setki kilometrów. Z wyrastającym na środku miastem Valladon. Wielkim osiedlem ludzi. Pełna tajemnic, zamieszkana przez dzikie zwierzęta i niebezpieczne potwory, usiana niezwykłymi ziołami i lasami.
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Droga przez las

Post autor: Jen »

Jen szła wzdłuż rzeki gwiżdżąc pod nosem. Obok spokojnie i dostojnie kroczył Azazel, a kawałek z tyłu Lara z Sequardem. Była piękna pogoda, słońce świeciło ogrzewając twarze kobiet. Szumiał strumień, ptaki ćwierkały wysoko na drzewach. Co chwila pod taflą wody pojawiały się ryby o lśniących łuskach, czasami jakiś jastrząb zniżył lot by jedną złapać. Wokół roznosił się przyjemny zapach kwiatów i świeżej trawy. Powietrze wręcz pachniało wiosną.
Dwa dni minęły, odkąd opuściły Valladon. Dwa przyjemne, ciepłe dni, których ostatnio było wcale niemało. I przez te dwa dni Jen notorycznie narzekała, iż...
- Głodna jestem! I biedna! Wszystkie pieniądze, cała kasa, jaką warty był ten pusty, pieprzony łeb serpula przepadły przez tą przerośniętą jaszczurkę...
- Słyszeliśmy to już nie raz i nie dwa - warknął Azazel. Był już mocno zirytowany zachowaniem kobiety, szczególnie, że on również nic nie jadł. - Trzeba było pomyśleć, a nie opuszczać miasto. Wiem, że twój mózg nie należy do tych najbardziej pofałdowanych, ale wciąż...
- Ty jakoś też o tym nie pomyślałeś - odcięła się. - A zresztą, muszę przynajmniej raz dziennie sobie ponarzekać, bo inaczej stracę formę.
Odwróciła się do Lary.
- Jakoś wypadło mi z głowy, żeby zapytać, ale masz jakiś plan, dokąd chcesz się udać? Czy idziemy po prostu bez celu gdzieś daleko, hen za horyzont?
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Meiher
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Dziki smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meiher »

Smok już w miarę wypoczęty po wyleczeniu skrzydła, wraz z elfką coraz to bardziej oddalał się od Valladonu. Znaleźli się nad lasem, lot przebiegał spokojnie i bez przeszkód, a pogoda była ładna, nawet za ładna jak to określił smok.

Lecieli wolno, nie śpieszyło się im. W pewnym momencie elfka kazała Meiherowi zlecieć trochę w dół bo wydawało się jej, że zobaczyła ludzi. Nie pomyliła się, były to dwie kobiety spotkane niedawno w mieście. Lin kazała smokowi wylądować niedaleko nich.

Smok wykonał polecenie swojej towarzyszki jednak nie widział w tym celu. Wylądował jakieś pięćdziesiąt metrów od dwóch kobiet, wyprostował się. Jego łuski oświetlone przez blask słońca mieniły się różnymi odcieniami zieleni.

Elfka zeszła z grzbietu smoka i usiadła na kamieniu obok, z lekkim uśmiechem na twarzy zaczęła grać na flecie.
Awatar użytkownika
Lara
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 123
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lara »

Minęły już dwa dni, całe dwa dni, a Jen wciąż narzekała i bolała nad stratą głowy serpula. Wszyscy towarzysze mieli już tego serdecznie dość, a czarnowłosa kobieta znowu zaczęła wygłaszać swoje wyrzuty. Azazel dość mocno odciął się jej, bo sam był głodny i okropnie zły, jednak nie zrobiło to na dziewczynie, żadnego wrażenia. Lara również odczuwała ssanie żołądka, jednak samotne wędrówki ją trochę zahartowały i nie dzieliła się tym problemem z innymi. Gdyby choć znalazł się jakiś trop dziewczyna starałaby się coś upolować, ale nie widziała żadnej zwierzyny łownej. Promienny był jedynie Sequard, który pojadał sobie trawkę na postojach i cały poświęcał się temu zajęciu, przyzwyczajony do dość długich podróży.
- Jakoś wypadło mi z głowy, żeby zapytać, ale masz jakiś plan, dokąd chcesz się udać? Czy idziemy po prostu bez celu gdzieś daleko, hen za horyzont? - usłyszała pytanie Jen.
- Planuję znaleźć jakiegoś serpula, żebyś mogła w końcu zamknąć temat narzekania. - odpowiedziała Lara z przekąsem, a czarny wilk poparł ją mruknięciem.
Dziewczyna już zapomniała jak to jest podróżować z innymi ludźmi. Jen o dziwo nie uprzykrzała jej zbytnio wędrówki, ale widać było że przywykła do innego trybu podróży. Jej przyjaciółka głównie trzymała się szlaku i miast, podczas gdy Lara wybierała raczej nieprzetarte leśne szlaki, na których bywało ciężko. Musiała jednak przyznać, że spotkanie z dawno nie widzianą przyjaciółką, było dla niej przyjemne, mimo licznych narzekań.
W pewnym momencie usłyszeli szum skrzydeł. Wzrok ich automatycznie powędrował ku górze i ujrzeli smoka. Larze wydawało się, że to ten sam któremu pomogła w Valladonie, ale pewności mieć nie mogła. Bestia wylądowała gdzieś w lesie przed nimi, a chwilę później dało się słyszeć melodię fletu. Dwie przyjaciółki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i ruszyły dość żwawo w tamtym kierunku. Kolejne spotkanie , obijały się myśli w głowie Lary, czy to może być przypadek?
Po kilku metrach, wśród drzew dostrzegły smoka, który bez wątpienia, był owym poszkodowanym w mieście, i elfkę siedzącą na kamieniu z fletem przy ustach.
- Ciekawe spotkanie – stwierdził Sequard idąc za Larą.
"Kiedy wydarza się cud, głupiec podchodzi i gapi się z otwartą gębą. Rozsądny człowiek bierze nogi za pas, bo z takich rzeczy nigdy nie wynika nic dobrego." - Jarosław Grzędowicz
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Jen nieco przycichła na kąśliwą odpowiedź Lary, choć mruknęła jeszcze raz do Azazela, że zaraz skona z głodu. Wilk odwarknął jej i starał się ugryźć, ale wtedy pojawił się ów smok, którego miały osobliwą przyjemność wcześniej spotkać. Gad siedział prosto, a jego towarzyszka przycupnęła na kamieniu i grała na flecie.
Kobieta starała się nie podchodzić za blisko. Co prawda nie wyglądało na to, by smok czy elfka mieli złe zamiary, jednak wciąż w uszach brzmiał jej okropny ryk jaszczura.
Dlatego też oparła się o jakieś drzewo rosnące kilka metrów dalej. Azazel usiadł koło niej i obserwował tą osobliwą dwójkę. Jen zauważyła, że lekko, niemalże niezauważalnie strzyże uszami.
- Wygląda na to, że z twoim skrzydłem już wszystko w porządku - uśmiechnęła się do ognistego gada. - Dokąd teraz zmierzacie?
"Aż dziw, że jeszcze nie napomknęłaś o tym swoim przeklętym worku" palnął wilk, za co został nagrodzony kopniakiem w bok.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Meiher
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Dziki smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meiher »

Smok wyszczerzył rzędy trójkątnych zębów, tworząc coś na rodzaj bardzo brzydkiego uśmiechu - Nie mamy określonego celu. - udzielił odpowiedzi kobiecie. - Co wy na to, byśmy wyruszyli z wami? - zapytał.

Elfka odstawiła flet od ust i schowała go do torby. Szepnęła coś do Meihera, a ten kiwnął głową potwierdzająco. Lin chwyciła za torbę pełną jedzenia - Może jesteście głodne? - zapytała się cichym, melodyjnym głosem jednocześnie otwierając torbę.

Smokowi przypomniała się jeszcze jedna rzecz. Wstał, podszedł do Jen - Nie wiem co było w tym worku, który spaliłem, ale może było to coś wartościowego więc jak mógłbym ci to wynagrodzić? - zapytał cicho, nie zdejmując uśmiechu z pyska.
Awatar użytkownika
Lara
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 123
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lara »

Niepewne co zrobić, czekały w pewnej odległości od smoka. Jen oparła się o drzewo, a miejsce obok niej zajął Azazel. Lara gładziła Sequarda po głowie, którą ogier oparł o o jej ramię.
„Czekamy?”, zapytał przez więź, która łączyła go z dziewczyną. „Tak” odpowiedziała przyglądając się smokowi, „W mieście nie wydawał się zbyt przyjaźnie nastawiony, ciekawe co zmieniło jego podejście”. „Może znudziło ich już podróżowanie tylko w dwójkę”, podsunął ogier, „W gromadzie zawsze raźniej”.
- Nie mamy określonego celu. Co wy na to, byśmy wyruszyli z wami? - zadał pytanie smok.
- Czyli wędrujecie tak jak my – odpowiedziała Lara – Ale zamierzałyśmy kierować się w stronę wybrzeża. Chyba nie mamy nic przeciwko, żebyście podróżowali z nami. - rzuciła pytające spojrzenie w kierunku wilka.
Siwy zastrzygł uszami. „Wybrzeże, plaża”, wysłał komunikat i kiedy dziewczyna kiwnęła potwierdzając, zarżał radośnie. Uwielbiał morze i galopy po piasku, pod tym względem był jak dziecko. „Czy ja przed chwilą się zgodziłam na powiększenie grupy?”, nagle uderzyła myśl w głowie Lary, „No nie, co się ze mną dzieje”. Pewnie zastanawiałaby się nad tym dalej gdyby nie pytanie elfki, na które trójka towarzyszy przystanęła z ochotą. Wyjątkiem był Sequard, który po rozsiodłaniu spokojnie zaczął skubać trawę.
Podczas spożywania dość skąpego posiłku dziewczyna stwierdziła, że elfka jest jakaś obojętna. Zamknięta w sobie podobnie jak Lara, którą w tej chwili zastanawiała historia dwójki niespodziewanych towarzyszy. W pewnym momencie do Jen podszedł smok.
- Nie wiem co było w tym worku, który spaliłem, ale może było to coś wartościowego więc jak mógłbym ci to wynagrodzić? - powiedział.
- I znowu to powraca... - jęknęli równocześnie Az i Lara, z tym że wilk posłużył się mową zwierząt, i wrócili szybko do otrzymanego prowiantu, aby jak najmniej przysłuchiwać się znienawidzonemu już tematowi rozmowy.
"Kiedy wydarza się cud, głupiec podchodzi i gapi się z otwartą gębą. Rozsądny człowiek bierze nogi za pas, bo z takich rzeczy nigdy nie wynika nic dobrego." - Jarosław Grzędowicz
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Z wielką chęcią wzięła prowiant od elfki, by potem jeść niemalże z łzami szczęścia w oczach. Przerwała posiłek tylko na chwilę, kiedy przyjaciółka zgodziła się, by ta dwójka z nimi podróżowała. Wręcz zaniemówiła ze zdziwienia. Ta sama antyspołeczna Lara, która na samą myśl o wstąpieniu do miasta dostawała migreny, z własnej, nieprzymuszonej woli zgodziła się by obcy z nią podróżowali? To chyba...

"Koniec świata, co? Armageddon nadchodzi." mruknął Azazel.

Przyznała mu rację, po czym wróciła do swojego pierwszego od dwóch dni obiadu. Wtedy też podszedł do niej smok z pytaniem o worek. Oczywiście ani wilk ani łuczniczka nie mogli powstrzymać się od komentarza, jednak tym jedynym razem się nie odcięła, jeżeli nie liczyć morderczego spojrzenia, jakie rzuciła Azazelowi.

Zastanawiała się chwilę nad odpowiedzią. Teoretycznie powinna zachować się jak prawy człowiek i rzec, iż nic się nie stało, że powinni o tym zapomnieć... Z drugiej jednak strony nie uważała się nigdy za prawego człowieka.

- Jak na razie nie mam konkretnych życzeń - powiedziała w końcu, wyciągając jeden ze swoich bukłaków z wodą. - Jednak ustalmy, że kiedy tylko mi coś przyjdzie do głowy, poinformuję cię. Oczywiście, wszystko w granicach rozsądku - uśmiechnęła się.

"Przypominam ci tylko, że twoje granice rozsądku wybiegają dużo dalej, niż u normalnych ludzi" - parsknął wilk, po czym wyrwał jej z ręki ostatni kawałek suszonego mięsa.

Jen spojrzała na niego z wyrzutem. Następnie zrobiła kilka kroków w stronę strumyka i przeciągnęła się patrząc w niebo. Zapowiadała się ciekawa podróż.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Meiher
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Dziki smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meiher »

- Tak z ciekawości spytam, co było w tym worku? -zapytał Jen z nie ukrywaną ciekawością w głosie. - A tak na marginesie to ja jestem Meiher, a to jest Lin - przedstawił siębie i swoją towarzyszkę smok.

Smok i elfka nie byli głodni więc cały prowiant dali dwóm kobietom. Lin zaczęła grać na flecie starą, elficką melodię.

Powoli zaczynało się ściemniać, co zmusiło smoka do rozpalenia ogniska. Z uwagi na jego ognisty oddech nie było to czasochłonne zajęcie.
Awatar użytkownika
Lara
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 123
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lara »

Lara nie przysłuchiwała się rozmowie Jen i smoka. Temat worka, serpula i pieniędzy miała już powyżej uszu, ale mocno zdziwiła ją szybkość jej zakończenia i wyraźny brak wyrzutów, które z pewnością przyjaciółka powinna wygłosić. "Z roku na rok dzieją się coraz dziwniejsze rzeczy" , pomyślała łuczniczka patrząc za Jen odchodzącą do strumienia. Lara skończyła posiłek i podeszła do Sequarda.

"Jedziemy dalej?", zapytał podnosząc na nią wzrok.
- Nie, raczej tu przenocujemy - odpowiedziała siadając pod drzewem i przyglądając się jak smok rozpala ogień.
Ogier parsknął. "Czuje się jakby ktoś nas obserwował".
- Jesteś pewny? - Lara nauczyła się już, że przeczuć swojego towarzysza nie należy ignorować, gdyż w ośmiu przypadkach na dziesięć miał on rację.
"Tak", potwierdził krótko.
- Dobra, przejdę się i sprawdzę. - powiedziała wstając i przeciągając się, żeby trochę rozruszać mięśnie.
"Idę z tobą", stwierdził ogier podrywając się, gotowy do ruszenia z Larą, choć wiedział, że powinna poradzić sobie bez problemu.
- Zostań, proszę. Niech nie myślą, że uciekamy. - mrugnęła do konia i zaczęła obchód dookoła obozu.

Oglądała każde miejsce, w którym ktoś mógł się ukryć. Poruszała się cicho i bezszelestnie, więc ewentualny obserwator nie powinien jej usłyszeć, jednak nic nie widziała. Po kilkunastu minutach oglądania okolicy dziewczyna postanowiła wrócić do obozu. "Może Sequard się mylił", pomyślała, ale nie była tego pewna.
"Kiedy wydarza się cud, głupiec podchodzi i gapi się z otwartą gębą. Rozsądny człowiek bierze nogi za pas, bo z takich rzeczy nigdy nie wynika nic dobrego." - Jarosław Grzędowicz
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Kiedy Lara zaczęła chodzić wokół obozowiska, Jen natychmiast wyczuła, że coś jest nie w porządku, choć postanowiła póki co spokojnie siedzieć, gdyż nie miała pewności.
- Aze, słyszysz coś? - spytała półgębkiem, siadając koło wilka. Zwierzę nawet nie raczyło unieść łba czy uchylić powiek zamkniętych oczu.
"Póki co nie, ale mam przeczucie, że twój miecz się przyda" odparł, układając się wygodniej na łapach. Tak, aby w każdej chwili móc się poderwać i zaatakować.
Nagle otworzył oczy, zawarczał groźnie i uniósł się zgrabnie. Uszy wystrzeliły mu do góry, a sierść na karku się zjeżyła. Odsłonił swoje ostre kły i spoglądał to w stronę rzeczki, to w kierunku lasu. Jen również, jak na komendę, powstała. Póki co nie wyjmowała broni, wolała poczekać i zobaczyć, co się dzieje. Wtem usłyszała zbliżające się szepty i szelest traw, a także szum przemierzanej wody. Strumyk był płytki, sięgał jedynie do kolan, więc oprócz tego szmeru było również słychać dźwięk obijania czegoś o kamienie.
Wtedy w jej polu widzenia pojawiło się około dwudziestu rosłych mężczyzn. Każdy z nich trzymał w wielkich łapach krótki, zdecydowanie za ciężki miecz. Prawdopodobnie wykuty przez kowala, który nie znał się kompletnie na rzeczy. Pod względem techniki najpewniej nie mieliby z nią szans. A poza tym oprócz niej byli jeszcze Lara i Meiher. Elfka nie wyglądała na taką, co umie walczyć, ale smok na pewno poradziłby sobie z nimi śpiąc. Jak to bestia ziejąca ogniem i posiadająca wielki ogon z niezwykłymi właściwościami destrukcyjnymi.
Rozejrzała się jeszcze dyskretnie dookoła.
- Ja pieprzę... - wyraziła dosadnie swoje zdanie. Rabusie ich okrążyli. I, choć pierwotnie myślała, że jest ich dwudziestu, z cienia wyłoniło się kolejnych dziesięciu. Z czego kilku posiadało ewidentnie lepiej wykonane miecze. I ich muskulatura była proporcjonalna, a nie przesadnie przerośnięta.
"Magowie. Przynajmniej dwóch, ale chyba kiepsko wyszkolonych" poinformował ją Azazel.
Tak, to już może być problem, pomyślała.
Wtedy z grupki wyszedł ktoś, w otoczeniu przypominających goryli mężczyzn wyglądający jak patyk. Jen, po krótkiej chwili wytężania swojej pamięci do maksimum, rozpoznała w nim delikwenta, który kilka dni wcześniej starał się jej ukraść worek. Drogą perswazji (i kilkoma solidnymi uderzeniami) przekonała go, że nie powinien był tego robić. A teraz przyszedł z kolegami...
- Poznajesz mnie, co? - wskazał na ślad pięści na twarzy, która w blasku ognia wyglądała makabrycznie. Jen poczuła dumę. - Tak? Cóż, powinnaś więc teraz wiedzieć, że przez ciebie ja i moi przyjaciele straciliśmy niemalże wszystko... Tylko dlatego, że nie oddałaś mi tego głupiego worka. Dlatego też teraz sobie odbijemy, ty suko... - przerwała mu jego monolog jednym celnym rzutem noża. Osunął się na ziemię już bez żadnego słowa.
Jen myślała, że może by mu jeszcze odpuściła. Ale kiedy palnął, iż to wszystko to była jej wina, ręka sama, machinalnie wyrzuciła śmiercionośną broń. A poza tym nigdy nie była dobra w dyplomacji.
Napastnikom chwilę zajęło zorientowanie się, że mówca nie żyje. Wtedy też się na nich rzucili.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Meiher
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Dziki smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meiher »

Smok powstał wyczuwając, że coś się zaraz stanie. - Lin schowaj się. - rzekł spokojnie do elfki, która bez wachania ukryła się najbardziej jak to możliwe. Smok nie mylił się w swoich przeczuciach bo zaraz wyłoniła się spora grupa wojowników z czego ich większość piewnie nie wiedziała, z której strony trzyma się miecz. Łuski na ogonie gada się nastroszyły tak, że długi ogon wyglądał jakby był trzy razy większy niż normalnie.

Lin obserwowała całą sytuacje z ukrycia, wiedziała, że Meiher dałby sobie z nimi rade jednak martwiła się strasznie o niego. Elfka traktowała go jak starszego brata i nie wie czy by sobie bez niego poradziłą.

Meiher bacznie obserwował poczynania Lary i Jeny, a kiedy Jena zabiła jednego z nich, wszyscy rzucili się w ich stronę. Smok nabrał powietrze i stworzył ogromną ściane ognia, nie pozwalającą się im zbliżyć do nich. Widocznie byli dość odważni by ruszyć w bój z dwiema kobietami, bo smoka w tych ciemnościach pewnie nie zauważyli.
Awatar użytkownika
Lara
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 123
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lara »

Lara obejrzała się kiedy dostrzegła ilość przeciwników, jednak z pewnością nie mieli dokąd uciekać nawet gdyby chcieli. Z ogromnej grupy wyszedł poobijany mężczyzna i zaczął zwracać się z jakimiś pretensjami do Jen. "Jak zwykle musiała komuś podpaść", pomyślała łuczniczka.

W pewnym momencie jej przyjaciółka nie wytrzymała i rzuciła w dziwnego typa nożem, który nie zdążył nawet pomyśleć o tym żeby się uchylić.
- I negocjacje poszły w las - mruknęła jasnowłosa dziewczyna, gdy napastnicy rzucili się w ich kierunku. Prawie natychmiast przeszkodziła im jednak ściana ognia, która nagle wyrosła przed nimi. Lara złapała łuk i zaczęła w szybkim tempie oddawać precyzyjne strzały, kładąc co chwila jakiegoś przeciwnika, ale dość szybko w pasie ognia pojawiła się wyrwa, przez którą przeskoczyło kilku facetów ze źle wyważonymi mieczami. Spotkali się oni jednak z niezbyt miłym przywitaniem ze strony wielkiego ogiera, który strzelił jednego w łeb roztrzaskując mu czaszkę i ścinając nim pozostałych. Walka rozgorzała na dobre.
"Kiedy wydarza się cud, głupiec podchodzi i gapi się z otwartą gębą. Rozsądny człowiek bierze nogi za pas, bo z takich rzeczy nigdy nie wynika nic dobrego." - Jarosław Grzędowicz
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Musiała przyznać, że ściana ognia wyglądała efektownie. A wystrzeliwane jedna po drugiej strzały świszczały miło dla ucha, tak samo jak krzyki padających mężczyzn. Jen zaczęła po raz pierwszy od wielu dni czuć się jak w swoim żywiole.
Zręcznym ruchem wyciągnęła miecz i, po wykonaniu młynka na rozgrzewkę, cięła pierwszego rabusia, jaki się nawinął, prosto w podbrzusze. Nie zdążył się schylić, kiedy Jen wbiła naprędce wyjęty nóż w pierś drugiego, który akurat opuścił gardę. "Co, myśleliście, że jak kobieta, to od razu słaba? Głupi błąd, złociutcy" pomyślała z okrutnym uśmiechem na ustach. A jej miecz lawirował, jakby nic nie ważył, powodując tylko kolejne tryśnięcia krwi. Kątem oka zarejestrowała, jak Azazel wgryza się w gardło jakiegoś przypominającego trolla mężczyzny.
Nagle, kiedy robiła półobrót, zauważyła lecący w jej stronę kamień. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że był to kamień wielkości małego źrebaka. "Pieprzony mag zdążyła pomyśleć, nim się uchyliła. Niestety, wykonując unik dostała cięcie w brzuch od jakiegoś bandyty. Uderzenie bólu na chwilę ją zamroczyło, jednak ostatkiem sił wbiła swoją broń w jego otwarte usta. Potem postanowiła, że nie warto zajmować się tymi żałosnymi "wojownikami". Zamiast tego wzięła na celownik ewidentnie przestraszonego, młodego chłopaka, który wciąż miał wysuniętą przed siebie otwartą dłoń. Mag.
Tak naprawdę jeszcze nie miała dobrej okazji, by poćwiczyć magię przestrzeni. A teraz chyba był na to najlepszy moment. Dlatego, nawet się jakoś specjalnie nie wysilając, uniosła kamień, który wcześniej omal jej nie trafił i wycelowała nim w chłopaczka. Głaz poleciał szybko i uderzył tamtego prosto w pusty łeb. Może i nawet byłoby jej go żal, gdyby nie próbował jej zabić.
Jeszcze jedno cięcie i zauważyła, że to już koniec. Nikt z napastników nie ostał żywy.
Azazel chwilę rozglądał się po pobojowisku, jego pysk był cały we krwi.
"Widzisz, do czego doprowadziłaś?"
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Meiher
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Dziki smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meiher »

Na smoka także rzuciło się kilku wojowników, którzy według smoka nie zostali jakoś szczególnie opłaceni przez swojego pracodawce. Smok zręcznie unikał niezdarnych ciosów wykonywanych ciężkimi mieczami. Meiher dosyć okrutnie traktował napastników, nie umiał walczyć inaczej. Jednego chwycił w łapę i odgryzł nogi, pozostawiając go przy życiu, drugiego także chwycił w łapę i spalał go stosunkowo wolno. Kilku innych zabijał, rozrywając ostrymi pazurami ciała, jeszcze innym odgryzał kończyny, a kilku, którzy widocznie byli ostatni przebił ogonem. Na ziemi leżało pełno ciał zalanych krwią, która także znajdywała się na całym ciele smoka, ściekała z wnętrza jego paszczy i kapała z jego skrzydeł. Obalił on swe cielsko z widocznym grymasem zmęczenia na pysku, jednak nie był ranny.

Lin wyszła ze swojego ukrycia i nawet nie pytała czy ktoś z nich jest ranny, bo od razu zauważyła, że Jen została zraniona w brzuch i natychmiastowo opatrzyła jej ranę, nawet nie pytając się czy potrzebuje ona pomocy, bo gdyby jej potrzebowała to raczej by stawiała opór, czego nie robiła.
Awatar użytkownika
Lara
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 123
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lara »

Walka zakończyła się bardzo szybko, a niedoświadczeni napastnicy nie mieli już możliwości nabycia nowych umiejętności. Lara została tylko nieznacznie draśnięta ramię, więc gdy tylko zauważyła, że nie ma już nikogo więcej podbiegła do Sequarda.
- Wszystko gra? - spytała przyjaciela przyglądając się uważnie i szukając jakiś ran. Jednak nic takiego nie zauważyła.
- Wszystko w porządku - zapewnił ją ogier w mowie zwierząt. Dziewczyna rozejrzała się dookoła. W miejscu gdzie chcieli rozbić obóz znajdowały się teraz trupy i ciepła krew. "Czemu coś podobnego zawsze musi się przytrafić?", spytała samą siebie.
Odnalazła wzrokiem wilka i smoka. Obaj odpoczywali, ale nie wyglądali na rannych. Jen, która widocznie mocniej oberwała, była już pod opieką elfki. Lara zaczęła, więc przechadzać się między ciałami napastników zbierając niezniszczone strzały. Kołczan napełniał się dość szybko, a z jej rachunków wynikało, że straciła tylko 5 sztuk, co uznała za niezły wynik. Wzięła plecak i przysiadła się do reszty grupy.
- Musimy się stąd wynieść. - powiedziała zakładając sobie opatrunek na powierzchownie zranione ramię. - Proponuję ruszyć w stronę południa, a obóz rozbić dopiero o świcie, gdyż niebezpiecznie jest przebywać w pobliżu padliny. - Spojrzała na towarzyszy. Byli zmęczeni. Ona z resztą też, ale życie w lasach nauczyło ją by nigdy nie wyłączać myślenia. Nie doczekawszy się żadnej reakcji wstała.
- No już! - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu - Na co czekacie? Na wiwaty? - spytała ironicznie, z trudem powstrzymując się, aby nie zwrócić uwagi Jen, że znowu przez jakiś jej wybryk coś idzie nie tak.
Osiodłała swojego wierzchowca, pomogła się na niego wdrapać przyjaciółce, która została zraniona mocniej niż można było przypuszczać, a następnie prowadząc go ruszyła w las. Za nią podążył Azazel, Lin i Meiher, który widocznie był już zbyt wykończony żeby lecieć. Nikt już nic nie mówił.

* * *


Godzinami przedzierali się wśród drzew nie rozmawiając ze sobą. W końcu dotarli na jakąś małą polanę, na której się zatrzymali. Jen zeszła z Sequarda, a Lara natychmiast rozsiodłała konia.
"Wezmę pierwszy wartę.", poinformował Siwy dziewczynę, "Idźcie spać.". Łuczniczka nawet nie próbowała negocjować, gdyż wędrówka i walka mocno nadszarpnęły jej siły. Znalazła sobie jakieś miejsce i położyła się okrywając kocem.
Chwilę później wszyscy prócz ogiera spali, odpoczywając na polanie zalewanej powoli przez wschodzące słońce.
"Kiedy wydarza się cud, głupiec podchodzi i gapi się z otwartą gębą. Rozsądny człowiek bierze nogi za pas, bo z takich rzeczy nigdy nie wynika nic dobrego." - Jarosław Grzędowicz
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Kiedy elfka opatrzyła jej ranę, Jen podziękowała, czego zazwyczaj nie robiła. Z wdzięcznością przyjęła propozycję Lary, by jechać na Sequardzie. Rana nie była głęboka, lecz jako że kobieta użyła wcześniej swoich magicznych zdolności, teraz nie miała wystarczająco wiele sił, by zregenerować się. Miała jednak nadzieję, że podczas snu wypocznie na tyle, by jej rana mogła się już zagoić.
Zasnęła wtulona w miękkie, choć teraz nieco wilgotne futro Azazela. Wilk, nim się położył, wskoczył do strumyka i obmył się z zakrzepłej już krwi. Kobieta opatuliła się swoim płaszczem, bo pomimo że powietrze było ciepłe, odczuwała spory chłód.
Kiedy obudziła się rano przed wszystkimi, czuła się zdecydowanie pełniejsza energii. Wstała więc ostrożnie i podeszła do strumyka. Z trudem się rozebrała i położyła ubrania na brzegu. Woda była zimna, otrzeźwiająca, stopniowo się w niej zanurzała. Kiedy już pierwszy szok związany z temperaturą wody minął, powoli zaczęła zdejmować opatrunek. Patrzyła na łączące się ze sobą na powrót płaty skóry i, choć bolało, od razu poczuła ulgę. Po chwili delektowania się przyjemnym chłodem wzięła swój splamiony krwią płaszcz. Koszula była do wyrzucenia, ale jako że póki co nie miała innych ubrań, musiała wytrzymać. Uprała szybko skrwawione odzienie, po czym powiesiła je na gałęzi drzewa, by wyschło. Ubrała się w miarę czyste części garderoby i usiadła przy brzegu strumyka, by popatrzeć na cicho płynącą rzeczkę.
Gdy zauważyła, że Lara się obudziła, natychmiast wstała i do niej podeszła.
- Musimy się wybrać do jakiegoś miasta, czuję niezwłoczną potrzebę zakupienia nowych ubrań i może jakichś procentów. Co mamy najbliżej? - spytała, zupełnie nie patrząc na to, że przyjaciółka nie lubi większych metropolii. Albo może patrząc na to, ale zupełnie się z tym nie licząc.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Andurii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość