Równiny Andurii ⇒ [ polowanie na Trolla ] podróż do Ekradonu
- Adearin
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
[ polowanie na Trolla ] podróż do Ekradonu
Adearin przez prawie przez całą drogę jechał w milczeniu. Zazwyczaj pierwszego dnia podróży bywał markotny, może to dlatego że nie lubił rozstawać się z karczemnymi przyjemnościami na dłuższy czas. Słońce chyliło się powoli ku zachodowi. W końcu przyjemny wiatr zaczynał chłodzić ich twarze. Nie można było powiedzieć, że dzisiejszy dzień ich oszczędził, przez większą część podróży ocierali pot z czoła.
Jechali równo z brzegiem Diharu. Do Ekradonu zostało im dobre dwa dni jazdy i ani kawałka lasu, który dałby idealne schronienie. Będzie trzeba rozpalić ognisko przy rzece. Rozmarzył się nad myślą o kąpieli w rzece, jednak po chwili oprzytomniał i wyciągnął kolejną fajkę.
- Trzeba zrobić postój - zarządził i wypuścił smugę dymu z ust.
Jechali równo z brzegiem Diharu. Do Ekradonu zostało im dobre dwa dni jazdy i ani kawałka lasu, który dałby idealne schronienie. Będzie trzeba rozpalić ognisko przy rzece. Rozmarzył się nad myślą o kąpieli w rzece, jednak po chwili oprzytomniał i wyciągnął kolejną fajkę.
- Trzeba zrobić postój - zarządził i wypuścił smugę dymu z ust.
Podróż nie była łatwa ani dla jeźdźców, ani dla zwierząt. Upalny dzień smażył ich na patelni, jaką była Równina Andurii. Szczęściem do Ekradonu trakt prowadził wzdłuż rzeki Dihar, co umożliwiało im picie i skrapianie się wodą, kiedy tylko chcieli. Przyjemniej zrobiło się, gdy słońce zaczęło zachodzić. Pomarańczowe światło pięknie oświetlało monotonny krajobraz równiny.
Cały dzień jechali w milczeniu. Byli zbyt zmęczeni upałem i nużącą jazdą. Tak minął pierwszy dzień podróży do Ekradonu. Silv skinął głową, podziwiając brata za pierwszy trafny wniosek od momentu przebudzenia się po ostrym chlaniu w Valladonie. Jeśli szło o miejsce, to na tej równinie każde było tak samo dobre, a raczej tak samo złe. Można było ich tu dostrzec z dużej odległości. Ale też oprócz broni nie mieli przy sobie nic cennego, co można by im ukraść, a że o żadnej wojnie nie było im wiadomo, mogli spokojnie obozować. Silveren już dłużej nie analizował. Zatrzymał wierzchowca i gwizdnął na Valentine'a, który wybiegł już dość daleko wprzód, ale po przeszywającym, wysokim dźwięku ochoczo wracał do pana, merdając ogonem.
Wojownik zsiadł z konia i zabrał się do swojej części obowiązków. Wyciągnął z plecaka dwa zaostrzone kołki i wbił je w ziemię, po czym przywiązał do nich wierzchowce. W przypadku ataku koń nie miałby problemów z wyrwaniem go, ale normalnie powinien przynajmniej sugerować mu, że nie powinien za daleko odchodzić. Później nazbierał drewna na ognisko, a w zasadzie patyków, bo w zasięgu wzroku trudno było o coś więcej, i przygotował stos do rozpalenia. Gdy skończył, rozłożył się na ziemi i ściągnął buty. Najchętniej by się teraz wykąpał, ale brat postanowił, że złowi dziś rybę, więc póki tego nie dokonał, Silv nie mógł mu przeszkadzać.
W tym czasie Valentine buszował w pobliskich krzakach w poszukiwaniu dla siebie pokarmu. Miało to swój duży plus, że wilk oczyszczał okolice ze zwierzyny, która mogłaby im zagrażać podczas snu.
Cały dzień jechali w milczeniu. Byli zbyt zmęczeni upałem i nużącą jazdą. Tak minął pierwszy dzień podróży do Ekradonu. Silv skinął głową, podziwiając brata za pierwszy trafny wniosek od momentu przebudzenia się po ostrym chlaniu w Valladonie. Jeśli szło o miejsce, to na tej równinie każde było tak samo dobre, a raczej tak samo złe. Można było ich tu dostrzec z dużej odległości. Ale też oprócz broni nie mieli przy sobie nic cennego, co można by im ukraść, a że o żadnej wojnie nie było im wiadomo, mogli spokojnie obozować. Silveren już dłużej nie analizował. Zatrzymał wierzchowca i gwizdnął na Valentine'a, który wybiegł już dość daleko wprzód, ale po przeszywającym, wysokim dźwięku ochoczo wracał do pana, merdając ogonem.
Wojownik zsiadł z konia i zabrał się do swojej części obowiązków. Wyciągnął z plecaka dwa zaostrzone kołki i wbił je w ziemię, po czym przywiązał do nich wierzchowce. W przypadku ataku koń nie miałby problemów z wyrwaniem go, ale normalnie powinien przynajmniej sugerować mu, że nie powinien za daleko odchodzić. Później nazbierał drewna na ognisko, a w zasadzie patyków, bo w zasięgu wzroku trudno było o coś więcej, i przygotował stos do rozpalenia. Gdy skończył, rozłożył się na ziemi i ściągnął buty. Najchętniej by się teraz wykąpał, ale brat postanowił, że złowi dziś rybę, więc póki tego nie dokonał, Silv nie mógł mu przeszkadzać.
W tym czasie Valentine buszował w pobliskich krzakach w poszukiwaniu dla siebie pokarmu. Miało to swój duży plus, że wilk oczyszczał okolice ze zwierzyny, która mogłaby im zagrażać podczas snu.
- Adearin
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Gdy Adearin zszedł z konia, od razu się uśmiechnął.
- W końcu - mruknął do siebie.
Ściągnął juki z konia i zaczął sobie mościć legowisko przy przyszłym ognisku, następnie ściągnął zbroję i cały ekwipunek. Po chwili stał już w samych spodenkach sięgających do kolan. Wciągnął z plecaka sporej długości żyłkę i haczyk. Wchodząc do wody od razu poczuł ulgę. Usiadł na pobliskim kamieniu i zarzucił prowizoryczną wędkę, wcześniej obklejając haczyk mokrym chlebem. Na pierwsze efekty nie musiał długo czekać, już po kilkunastu minutach miał złowionych kilka płotek i nieco większych ryb. Jednak czuł, że to nie zaspokoi w pełni ich głodu. Wyciągnął haczyk z wody i wrócił z obecnymi zdobyczami do brata. Znów zanurzył się w swoim plecaku i wyciągnął nieco grubszą żyłkę i haczyk z trójzębnym zakończeniem. Wrócił do wody i sprzęt na którym również było zawieszony chleb, jednak teraz nieco większych rozmiarów. Zapomniał o rękawicach, ani mu się śniła walka z większą rybą gołymi rękoma. Gwizdnął na brata, aby ten mu rzucił ów przedmiot. Gdy ten spełnił prośbę, delikatnie je założył. Znów usiadł na kamieniu i czekał na mocniejsze drgnięcie. Trwało to dłuższą chwilę, nawet powoli zaczynał przysypiać i wątpić w powodzenie swojej misji. Jednak chwilę później wyczuł dość silne drgnięcie. Nie było chwili do stracenia. Zerwał się z miejsca i pociągnął żyłkę ostro do siebie. Chwilę mocował się ze zdobyczą, jednak po chwili dała za wygraną. Wyszedł z wody z triumfem na twarzy, nie znał się co prawda na rybach, jednak okaz który złowił miał co najmniej 25 cm długości. Spojrzał nieco krytycznie na ognisko. Spodziewał się czegoś lepszego. Wyciągnął kilka metalowych prętów, które zdążył nabyć w mieście, i położył je na kamieniach ułożonych przy ognisku. Nieco doprawił ryby przyprawami które zawsze miał w plecaku i czekał aż będą gotowe do spożycia. Wiedział, że zaraz po skończonym posiłku wykąpie się w rzece. Woda była trochę chłodna, jednak idealnie koiła ciało, które cały dzień było nękane przez upały.
- Masz coś do picia? - zagadnął brata.
- W końcu - mruknął do siebie.
Ściągnął juki z konia i zaczął sobie mościć legowisko przy przyszłym ognisku, następnie ściągnął zbroję i cały ekwipunek. Po chwili stał już w samych spodenkach sięgających do kolan. Wciągnął z plecaka sporej długości żyłkę i haczyk. Wchodząc do wody od razu poczuł ulgę. Usiadł na pobliskim kamieniu i zarzucił prowizoryczną wędkę, wcześniej obklejając haczyk mokrym chlebem. Na pierwsze efekty nie musiał długo czekać, już po kilkunastu minutach miał złowionych kilka płotek i nieco większych ryb. Jednak czuł, że to nie zaspokoi w pełni ich głodu. Wyciągnął haczyk z wody i wrócił z obecnymi zdobyczami do brata. Znów zanurzył się w swoim plecaku i wyciągnął nieco grubszą żyłkę i haczyk z trójzębnym zakończeniem. Wrócił do wody i sprzęt na którym również było zawieszony chleb, jednak teraz nieco większych rozmiarów. Zapomniał o rękawicach, ani mu się śniła walka z większą rybą gołymi rękoma. Gwizdnął na brata, aby ten mu rzucił ów przedmiot. Gdy ten spełnił prośbę, delikatnie je założył. Znów usiadł na kamieniu i czekał na mocniejsze drgnięcie. Trwało to dłuższą chwilę, nawet powoli zaczynał przysypiać i wątpić w powodzenie swojej misji. Jednak chwilę później wyczuł dość silne drgnięcie. Nie było chwili do stracenia. Zerwał się z miejsca i pociągnął żyłkę ostro do siebie. Chwilę mocował się ze zdobyczą, jednak po chwili dała za wygraną. Wyszedł z wody z triumfem na twarzy, nie znał się co prawda na rybach, jednak okaz który złowił miał co najmniej 25 cm długości. Spojrzał nieco krytycznie na ognisko. Spodziewał się czegoś lepszego. Wyciągnął kilka metalowych prętów, które zdążył nabyć w mieście, i położył je na kamieniach ułożonych przy ognisku. Nieco doprawił ryby przyprawami które zawsze miał w plecaku i czekał aż będą gotowe do spożycia. Wiedział, że zaraz po skończonym posiłku wykąpie się w rzece. Woda była trochę chłodna, jednak idealnie koiła ciało, które cały dzień było nękane przez upały.
- Masz coś do picia? - zagadnął brata.
Silveren z podziwem obserwował zmagania brata i jego kulinarne umiejętności. Jednak czasem jest z niego jakiś pożytek, jednak gdy przebywał z matką przez lata młodzieńcze ten czas nie poszedł na marne, tylko czegoś się nauczył. Ale gdy usłyszał pytanie, spojrzał na niego spode łba, jakby chciał zapytać: "Czy Ty sobie ze mnie żartujesz?"
- Za tobą jest rzeka - odpowiedział, nie do końca odpowiadając na pytanie. Miał jednak nadzieję, że brat zrozumie aluzję. Rzeka to nie morze - jest w niej woda pitna. Tak czy siak to był dobry pomysł, a on aktualnie nic nie robił. Wstał z ziemi i podszedł do koni. Odwiązał je i podprowadził do rzeki, żeby się napiły. Sam zaczął odwiązywać bukłaki z siodła i po kolei napełniać wodą. Jeden podał bratu. Później ochlapał głowę wodą i przemył twarz.
- Za tobą jest rzeka - odpowiedział, nie do końca odpowiadając na pytanie. Miał jednak nadzieję, że brat zrozumie aluzję. Rzeka to nie morze - jest w niej woda pitna. Tak czy siak to był dobry pomysł, a on aktualnie nic nie robił. Wstał z ziemi i podszedł do koni. Odwiązał je i podprowadził do rzeki, żeby się napiły. Sam zaczął odwiązywać bukłaki z siodła i po kolei napełniać wodą. Jeden podał bratu. Później ochlapał głowę wodą i przemył twarz.
- Adearin
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Adearin zakrył twarz ręką w geście załamania. Jego brat był kropka w kropkę jak jego ojciec. Wiecznie marudny i uważał się za Boga wszechrzeczy. Nie wiedział co myśleć o bracie, gdy ten wskazał mu jezioro. Myślał, że pytanie które zadał było dość oczywiste.
- Chodziło mi o coś mocniejszego... - warknął tylko.
Wprost uwielbiał, gdy Silv robił z niego niedorozwiniętego kretyna. Jednak wiedział że ma pewną przewagę nad bratem. Ciekaw był, co by zrobił z tym swoim mieczykiem sam w głuszy. Najpewniej zjadłby swojego penisa, bo ten i tak nie jest mu do niczego potrzebny. Szybko otrząsnął się z tych głupich rozważań i skończył posiłek. Wstał i podszedł do rzeki, pluł sobie w brodę że nie wziął z karczmy gorzałki. Może jednak trochę wody mu nie zaszkodzi, w końcu uda mu się wytrzeźwieć.
- Jedyne co mi się nie podoba, to fakt że jesteśmy na szlaku handlowym - powiedział do brata. - To mogą być kłopoty.
- Chodziło mi o coś mocniejszego... - warknął tylko.
Wprost uwielbiał, gdy Silv robił z niego niedorozwiniętego kretyna. Jednak wiedział że ma pewną przewagę nad bratem. Ciekaw był, co by zrobił z tym swoim mieczykiem sam w głuszy. Najpewniej zjadłby swojego penisa, bo ten i tak nie jest mu do niczego potrzebny. Szybko otrząsnął się z tych głupich rozważań i skończył posiłek. Wstał i podszedł do rzeki, pluł sobie w brodę że nie wziął z karczmy gorzałki. Może jednak trochę wody mu nie zaszkodzi, w końcu uda mu się wytrzeźwieć.
- Jedyne co mi się nie podoba, to fakt że jesteśmy na szlaku handlowym - powiedział do brata. - To mogą być kłopoty.
No tak. Coś mocniejszego. Jak mógł o tym nie pomyśleć, skoro jego brat myśli tylko o tym, żeby się napić. Niestety ktoś musiał go trzymać na granicy alkoholizmu, żeby nie poszedł za daleko.
- Aaaa, chodziło o coś mocniejszego - powiedział z sarkazmem, na twarzy przybierając udawane zdziwienie. - A ja łudziłem się, że chociaż w trasie nie będziesz chlał.
Po tych słowach wziął się do jedzenia. To bratu musiał przyznać: jedzenie robił wyśmienite, lecz teraz brakowało trochę przypraw. Powinni w następnym mieście kupić pakiet podstawowych ziół. Gdyby brata nie było, musiałby zadowolić się zwierzyną upolowaną przez Valentine'a, który teraz układał się do snu. Biegał cały dzień za ich wierzchowcami.
Gdy skończył jeść, zrzucił z siebie ubrania i wszedł do ciepłej wody, która od razu ukoiła jego rozgrzane ciało. Zanurzył się parę razy.
- No niestety, musimy wystawić warty - stwierdził z lekkim niezadowoleniem w głosie.
- Aaaa, chodziło o coś mocniejszego - powiedział z sarkazmem, na twarzy przybierając udawane zdziwienie. - A ja łudziłem się, że chociaż w trasie nie będziesz chlał.
Po tych słowach wziął się do jedzenia. To bratu musiał przyznać: jedzenie robił wyśmienite, lecz teraz brakowało trochę przypraw. Powinni w następnym mieście kupić pakiet podstawowych ziół. Gdyby brata nie było, musiałby zadowolić się zwierzyną upolowaną przez Valentine'a, który teraz układał się do snu. Biegał cały dzień za ich wierzchowcami.
Gdy skończył jeść, zrzucił z siebie ubrania i wszedł do ciepłej wody, która od razu ukoiła jego rozgrzane ciało. Zanurzył się parę razy.
- No niestety, musimy wystawić warty - stwierdził z lekkim niezadowoleniem w głosie.
- Adearin
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Adearin lekko ziewnął. Chciało mu się spać.
- Standardowo po pół nocy? - zapytał brata. - Biorę to drugą połowę.
Zawsze wstawał wcześniej. Gdy brat schodził z warty i przychodziła jego kolej, ten miał dużo czasu na przygotowanie posiłku. Tym razem miało być tak samo. Wstał i również wszedł do wody. Na chwilę zanurkował w wodzie, wynurzając się wypluł strumień wody z ust. Od razu poczuł kojącą ulgę. Zamknął oczy i pozwolił aby jego ciało bezwiednie dryfowało na rzece. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko kobiety.
- Standardowo po pół nocy? - zapytał brata. - Biorę to drugą połowę.
Zawsze wstawał wcześniej. Gdy brat schodził z warty i przychodziła jego kolej, ten miał dużo czasu na przygotowanie posiłku. Tym razem miało być tak samo. Wstał i również wszedł do wody. Na chwilę zanurkował w wodzie, wynurzając się wypluł strumień wody z ust. Od razu poczuł kojącą ulgę. Zamknął oczy i pozwolił aby jego ciało bezwiednie dryfowało na rzece. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko kobiety.
Gdy skończyli kąpiel, jego brat położył się zgodnie z umową spać, aby objąć wartę w czasie drugiej połowy nocy. Silveren siedział chwilę nago, żeby wyschnąć, po czym nałożył na siebie brudne ubrania. Zagasił ognisko, bo na tej równinie mogłoby być widocznie z odległości wielu kilometrów, a do tego mogło rozpraszać jego wzrok. Usadził się obok niego, aby dawało mu choć trochę ciepła, a dodatkowo opatulił się swoim płaszczem. Przed sobą położył dwa nagie miecze, które były w każdej chwili gotowe do odparcia ataku. Jednak to była tylko ostateczność. Przede wszystkim chodziło o to, aby nikogo nie dopuścić w pobliże ogniska: dostrzec jak najszybciej, po czym obudzić brata, żeby ten załatwił sprawę za pomocą swojego łuku. Jednak nie spodziewał się tej nocy problemów. Gorzej jeśli postać, którą ewentualnie mógłby dostrzec, byłaby nastawiona przyjaźnie. Był przeciwnikiem bezcelowego zabijania. Tak więc siedział i uważnie obserwował horyzont, co jakiś czas zmieniając pozycje o dziewięćdziesiąt stopni. W międzyczasie myślał o różnych rzeczach i snuł plany: na przykład zastanawiał się, po co była mu ta kąpiel, skoro i tak śmierdział i czuł się niekomfortowo przez odzienie. Po przyjeździe do Ekradonu koniecznie musiał zlecić pranie ubrań i samemu wziąć kąpiel w gorącej wodzie w łaźni. Musieli się porządnie przygotować, bo czekała ich przeprawa przez Smoczą Przełęcz. Do tego droga z Ekradonu do Nowej Aerii była dłuższa niż z Valladonu do Ekradonu.
Marzył o tym, żeby w końcu się ustatkować. Porzucić awanturnicze życie, nie zawsze zgodne z prawem. Żeby zebrać wystarczająco pieniędzy, aby odbudować chwałę LaVienów. Jak na razie razem z bratem znajdowali się na jak najlepszej drodze ku temu. Zyskali sławę łowców nagród, przez co otrzymywali wysoko intratne kontrakty. Jednym z nich było zlecenie na skórę Trolla. Trudne, ale jeśli im się uda, będą mieli już dużą część tego, ile potrzebują. A potrzebował ich, aby się osiedlić w Leonii, nad morzem, jako bogaty szlachcic, ze swoją własną willą, ze sławą najlepszego z łowców nagród. A może otworzyłby własny interes, z którego by żył i zdobywał co raz większe wpływy? A może zostałby generałem armii? Na przykład najemniczej, którą wypożyczałby różnym władcom, stawiając im swoje warunki i manipulując nimi. Lecz na razie musiał pogodzić się z rzeczywistością: był upadłym szlachcicem, dezerterem i wreszcie łowcą nagród, który ciężką pracą musiał zarabiać na życie.
Rozmyślając tak nad tymi wszystkimi sprawami, nie zapomniał o infiltracji terenu i obserwowaniu księżyca. Gdy przyszedł czas, obudził brata, a sam ułożył się do snu.
Marzył o tym, żeby w końcu się ustatkować. Porzucić awanturnicze życie, nie zawsze zgodne z prawem. Żeby zebrać wystarczająco pieniędzy, aby odbudować chwałę LaVienów. Jak na razie razem z bratem znajdowali się na jak najlepszej drodze ku temu. Zyskali sławę łowców nagród, przez co otrzymywali wysoko intratne kontrakty. Jednym z nich było zlecenie na skórę Trolla. Trudne, ale jeśli im się uda, będą mieli już dużą część tego, ile potrzebują. A potrzebował ich, aby się osiedlić w Leonii, nad morzem, jako bogaty szlachcic, ze swoją własną willą, ze sławą najlepszego z łowców nagród. A może otworzyłby własny interes, z którego by żył i zdobywał co raz większe wpływy? A może zostałby generałem armii? Na przykład najemniczej, którą wypożyczałby różnym władcom, stawiając im swoje warunki i manipulując nimi. Lecz na razie musiał pogodzić się z rzeczywistością: był upadłym szlachcicem, dezerterem i wreszcie łowcą nagród, który ciężką pracą musiał zarabiać na życie.
Rozmyślając tak nad tymi wszystkimi sprawami, nie zapomniał o infiltracji terenu i obserwowaniu księżyca. Gdy przyszedł czas, obudził brata, a sam ułożył się do snu.
- Adearin
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Adearin obudził się i leniwie wygramolił z posłania, pierwsze pół godziny było najgorsze. Zawsze odczuwał chłód poranka oraz senność. Opatulił się płaszczem i zaczął zbierać resztki chrustu. Było już widocznie, za parę chwil powinno zacząć wschodzić słońce. Rozpalił ognisko i chwilę ogrzewał się przy nim. Myślał głownie o śniadaniu. Znów czeka go potyczka z rybami w zimnej rzece. Na samą myśl o tym skrzywił się. Wyjął ze swojego plecaka kubek i nalał do niego wody stawiając na palenisku. Wyczekał aż woda zacznie się gotować i wrzucił tam kilka ziół. Silv przez sen mógł poczuć ostrą woń. Wypił łyk, gdy napar ostygł. Od razu poczuł się lepiej, czuł jak ciepło rozprowadza się po jego ciele. Westchnął na głos i odpalił papierosa. Upajał się przez chwilę dymem, odchylając głowę do tyłu. W końcu zebrał się i wstał rozbierając znów do samych spodenek, gdy wchodził do wody nie czuł zimna. Wiedział, że zioła zaczęły działać.
- Wyśmienicie - powiedział z uśmiechem na twarzy.
Znów zaczął łowić, siedząc na kamieniu. Rano ryby o wiele częściej dawały się złapać. Cieszył go ten fakt, bo brat przynajmniej będzie miał z rana dobry humor. Wiedział już, że głodny Silv to wkurzający Silv. Jednak dzisiejszego dnia musieli się najeść małymi rybkami. Nie chciało mu się wstawać i walczyć znów z czymś większym. Usiadł przy ognisku i zaczął trzeć ryby w resztkach przypraw. Bratu również zaczął parzyć regenerujące zioła. Usiadł wygodniej opierając się o siodło i czekał, aż zapach śniadania obudzi brata.
- Wyśmienicie - powiedział z uśmiechem na twarzy.
Znów zaczął łowić, siedząc na kamieniu. Rano ryby o wiele częściej dawały się złapać. Cieszył go ten fakt, bo brat przynajmniej będzie miał z rana dobry humor. Wiedział już, że głodny Silv to wkurzający Silv. Jednak dzisiejszego dnia musieli się najeść małymi rybkami. Nie chciało mu się wstawać i walczyć znów z czymś większym. Usiadł przy ognisku i zaczął trzeć ryby w resztkach przypraw. Bratu również zaczął parzyć regenerujące zioła. Usiadł wygodniej opierając się o siodło i czekał, aż zapach śniadania obudzi brata.
Adearin jak czasami coś wymyślił, to nie było bata, aby jego plany się spełniły. Tak więc zgodnie z oczekiwaniem brat, który położył się przed trzema godzinami spać, nie obudził się od zapachu fantastycznych ziółek, więc Adearin musiał zrobić to osobiście.
Rozbudzony Silv odebrał z wdzięcznością kubek z naparem. Jego powieki ledwo się trzymały w górze, jednak kilka minut w siodle na pewno skutecznie przegoni jego senność. Wypił więc, zjadł. Później oporządził konia i wsiadłszy na niego, był gotów do dalszej drogi.
Rozbudzony Silv odebrał z wdzięcznością kubek z naparem. Jego powieki ledwo się trzymały w górze, jednak kilka minut w siodle na pewno skutecznie przegoni jego senność. Wypił więc, zjadł. Później oporządził konia i wsiadłszy na niego, był gotów do dalszej drogi.
- Adearin
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Adearin ogarnął szybko ich miejsce postoju, tak że po chwili nie było widać że ktoś tam noclegował. Ubrał się i spakował. Siedząc na koniu zagadnął brata.
- Jeśli się sprężymy, to na noc dojedziemy na Ekradonu. Zostajemy tam tylko na noc, czy na więcej?
- Jeśli się sprężymy, to na noc dojedziemy na Ekradonu. Zostajemy tam tylko na noc, czy na więcej?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości