Mauria[Gospoda "Ostatnie Pożegnanie"] Nowe twarze w Maurii

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

[Gospoda "Ostatnie Pożegnanie"] Nowe twarze w Maurii

Post autor: Aishele »

"Ostatnie Pożegnanie" to pierwsza karczma przy wjeździe do miasta - lub też ostatnia przy wyjeździe z niego, patrząc z drugiej strony, co tłumaczyłoby nazwę lokalu, nadaną niewątpliwie przez osobę o wisielczym poczuciu humoru. Trudno zresztą dysponować bardziej pogodnym dowcipem, gdy mieszka się w miejscu takim jak to - ponurym, mrocznym, pełnym nieumarłych magów, ożywionych sztucznie ciał, wampirzych pomiotów i potępionych dusz, w cieniu Trupiej Wieży i Świątyni Śmierci.

Budynek karczmy nie wyróżniał się niczym specjalnym spośród widywanych w różnych krainach budowli tego typu. Tych, które nie należały do najwyższej klasy zajazdów, a jednak były dość przyzwoite, by wejść do nich bez lęku. Drewniany, na kamiennej podmurówce, kryty przegniłą gdzieniegdzie słomą, z paroma małymi, zakurzonymi okienkami. Przed wejściem stało kilka uwiązanych koni, moknących smutno w nocnym deszczu, i jakiś wóz. Gryzący dym z komina wciskał się nieprzyjemnie w oczy, nozdrza i usta. Konie parskały.

Mała nieumarła i błękitna dżinnka, po niezbyt długiej wędrówce od strony Mglistych Bagien, zwabione miłym bladym światełkiem, zawitały właśnie tutaj. Aishele nalegała, by usiąść przy samym kominku. Było jej tak zimno, tak przenikliwie zimno... Spoczęły więc przy ogniu. Przesadnego tłoku nie było ani w tym upatrzonym miejscu, ani nigdzie indziej, a płomień w palenisku, prawdę mówiąc, już dogasał. Pilnujący go zapewne chłopaczek przysnął na ławie, rozleniwiony ciepłem.
Choć nie wybiła jeszcze północ, gospoda była cicha, prawie pusta i prawie ciemna. Po kątach siedziało wprawdzie kilka osób, lecz niewiele. Co więcej, nie było tu ludzi młodych - poza tym jednym chłopcem, pomagierem karczmarza. Sami starcy o zmęczonych twarzach. Sam właściciel gospody również był już wiekowym człowiekiem. Miał na głowie burzę zmierzwionych siwych włosów i takąż brodę, a jego bladoniebieskie oczy, podkrążone i otoczone siecią zmarszczek, wyrażały zmęczenie. Zmęczenie długiego dnia ciężkiej pracy i długiego, równie ciężkiego życia.

- Dobry wieczór paniom - zagaił grzecznie, gdy za Divyą i Aishele zamknęły się drzwi. Jego głos przypominał trzeszczenie suchego drzewa podczas wichury. Karczmarz złapał burą ścierkę i odwiecznym zwyczajem wszystkich karczmarzy zaczął polerować kufle. - Co podać?
Divya
Rasa:
Profesje:

Post autor: Divya »

Kiedy weszły do karczmy, Divya nagle poczuła ogromną tęsknotę za suchym, ciepłym i pachnącym tajemnicą piaskiem. Takim szeleszczącym, gdy go przesypywać pomiędzy palcami i pozostawiającym miłe ciepło na dłoniach. Popatrzyła na burą szmatę karczmarza, potem na wnętrze gospody, kominek z dogasającym ogniem. Zrobiło jej się strasznie żal tego człowieka i miejsca. Musiało to być samo w sobie bardzo przykre, żyć w takim miejscu. Skupiła swoje myśli na szmacie, a ona w delikatnych błyskach magii zmieniła się w jedwabną tkaninę, potem sam kufel i odzienie karczmarza. Następnie czar rozszedł się po całej karczmie, zmieniając ją w kolorowe i bajkowe wnętrze. Divya podpłynęła do oniemiałego gospodarza i zamknęła przed jego twarzą dłoń, a kiedy ją otwarła, znajdowały się tam trzy złote gryfy.
- Kawałek suchego miejsca. Jeżeli masz herbatę, to poproszę. Reszta dla ciebie. - Po tych słowach, zostawiając złoto w dłoni jeszcze bardziej ogłupiałego właściciela, poszybowała w pobliże kominka i dosłownie zajęła miejsce na ławie i tam skinęła na Aishele.
- Nie wiem co potrzebujesz, więc sama zamów, ja zapłaciłam chyba dość. - Uśmiechnęła się ciepło oczekując na herbatę i Aishele.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Aishele, zdumiona efektem czarów towarzyszki, stała w miejscu, nie mogąc nic powiedzieć ani się poruszyć przez kilka uderzeń serca - i to jej własnego serca, bijącego przecież nad wyraz martwo, powoli i leniwie. Bała się poruszyć, przekonana, iż niesamowita przemiana okaże się za moment jedynie iluzją i snem. Tak się jednak nie stało. Czar trwał.

Co dziwne, spośród obecnych w karczmie najwyraźniej sam tylko właściciel - czyszczący teraz skrawkiem purpurowego jedwabiu kufel z najprzejrzystszego kryształu - zwrócił uwagę na tę przemianę. Z rozdziawionymi ustami popatrzył na dżinnkę, by zaraz zgarnąć z kontuaru monety i przynieść szacownej przybyszce szklankę herbaty.
Jego mały pomagier spał, więc nie mógł mieć pojęcia, że jego dziurawe buciki stały się właśnie porządnymi ciżemkami z czerwonej skórki. Tylko uśmiechnął się lekko, jakby jego sny właśnie się rozpogodziły.
Przez grupę starców siedzących w rogu przeszedł tylko niespokojny szmer, gdy ich bure kapoty zostały zastąpione przez chabrowe czy turkusowe kaftany z guzikami z pereł. Zaraz jednak wrócili ze spokojem do swoich spraw - pewnie było im wszystko jedno, że podły tytoń w ich fajkach nabrał nagle słodkiej kadzidlanej woni, a obrazków zdobiących ich karty do gry nie powstydziłby się sam Dahhadibut - najznamienitszy malarz w mieście.

Topielica przeszła wreszcie nieśmiało kilka kroków w stronę karczmarza. Jej bose stópki, niedawno jeszcze stąpające po zimnym klepisku, teraz zostawiały mokre i błotniste ślady na miękkim szafirowym dywanie, godnym siedziby jakiegoś księcia ze wschodu. Cichym głosem, cichym jak szum deszczowych kropel albo szmer przybrzeżnej kępy sitowia, trupioblade dziewczę poprosiło o gorącą wodę z miodem. Było jej tak zimno... Całe szczęście, że zachęcony czarem Divyi ogień w kominku zapłonął jakoś mocniej, jaśniej, solidniej.

Dziewczyna przypomniała sobie zalegające głębokie otchłanie jej pamięci historie o dyniach przemienianych w karoce, o łachmanach zmienianych magicznym sposobem w najpiękniejsze balowe suknie, o szczurach stających się znienacka urodziwymi stangretami... Tak, to było właśnie to. Dokładnie to samo.

- Divya... Kim ty jesteś, że umiesz takie... takie rzeczy? - Pytanie o tożsamość błękitnoskórej dręczyło topielicę bez ustanku, pobudzane co chwila jej nadzwyczajnymi umiejętnościami.
Divya
Rasa:
Profesje:

Post autor: Divya »

Uśmiechnęła się wesoło do Aishele, złapała jej dłoń i posadziła koło siebie przy ogniu.
- Jestem Dżinem. Służebnicą dobrego Allaha, który stworzył wszystko. Różne ludy nazywają go inaczej. Ma on swoje sługi, anioły światła i duchy. Pomiędzy nimi są i dżiny takie jak ja. Ale nie wszystkie dżiny mają dobre serca. Są i takie, które stworzyło samo zło, Shaithan, najwyższy anioł ciemności, książę piekieł. Ja jestem niezależna, ale szanuję słowo Allaha i staram się przestrzegać jego nakazów. - Uśmiechnęła się znad parującego kubka z herbatą. - Jestem Dżinem, Aishele. Takim, jak ludzie znają ich z baśni. I tak naprawdę nie wierzą w nasze istnienie. Choć jest nas niewielu, ale pojawiamy się to tu, to tam. - Odstawiła kubek i otoczyła go dłońmi, zapatrując się w jego wnętrze. - I czasem spełniamy cudze marzenia. - Dopiła resztkę napitku i postawiła kubek przed sobą na stole. - Tak, Aishele, powstały baśnie o uwięzionych dżinach w lampach i butelkach, które za uwolnienie spełniają trzy życzenia. - Divya uśmiechnęła się ponownie bardzo ciepło.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Ciepło, miłe ciepło, nareszcie, choć przez chwilę. Ciepło bijące zewsząd. Z uśmiechu tajemniczej dżinki, z gorejącego za ich plecami paleniska, ze szklanki z rozpuszczonym we wrzątku miodem, którą karczmarz przyniósł pospiesznie i gnąc się w ukłonach, a Aishele otoczyła natychmiast dłońmi aby złapać jeszcze więcej zbawiennego gorąca.

Allah, Shaitan, dżin... Wszystko to brzmiało tak nieznajomo, egzotycznie, a zarazem barwnie.
Dziewczyna nie wszystko rozumiała. Nie znała na przykład baśni o dżinach w butelkach, nie, jej fragmentaryczna i okaleczona dotykiem śmierci pamięć dysponowała zupełnie odmiennym repertuarem opowieści. O ludziach wciągniętych na lecące nisko nad ziemią obłoki, o chłopcach wabionych przez zielonowłose rusałki o przenikliwym śmiechu, o urodziwych a niecnych latawcach, co to uwodzą nieostrożne dziewczęta na ich zgubę, o wędrowcach zwabionych na sto lat do krainy wróżek albo porwanych do tańca w ich leśnym kręgu... Ale o dżinach nie, o dżinach nic nie było. Tym większe zaciekawienie budziła w topielicy postać Divyi.

- I-ii... Mieszkasz w tym blaszanym naczyniu? Jest przecież takie małe. Jak to możliwe? - zapytała z niedowierzaniem, niezbyt może mądrze. - A twoje ciało... Wygląda prawie jak dym, jak mgła, tylko jakby trochę bardziej... bardziej istniejące? Realne? - Zastanowiła się przez chwilę nad odpowiednim słowem. - Jakby bardziej materialne? Możesz przenikać przez przedmioty, jeśli chcesz? - Divya wciąż kojarzyła się topielicy z jakimś rodzajem ducha, a duchy, jak wiadomo, przechodzą przez ściany.

Aishele sięgnęła po coś do torby, nie tracąc ani na chwilę wymalowanego na twarzy wyrazu zafrapowanego zamyślenia. Zgoniła z ramienia kruka, który bez ustanku jej towarzyszył i nie spuszczał jej z oka, jak groteskowa parodia martwego anioła stróża.
Ptak przeleciał parę razy nad stołem, zlustrował wnętrze, i wylądował koło młodocianego karczemnego pomagiera, próbując wydziobać mu oko i nie obudzić go przy tym.
Czarnowłosa natomiast położyła na stole plik pergaminów. Były tam notatki otrzymane od Megdara, które wreszcie miała czas przejrzeć. Był też prowizoryczny dziennik z jej własnymi zapiskami. Postanowiła, że nadszedł ten czas, gdy trzeba powiedzieć towarzyszce cokolwiek na temat swojej osoby i planowanych działań. Zastanawiając się od czego zacząć, a także na czym skończyć, by nie powiedzieć za wiele, topielica przerzuciła nerwowo kilka lekko zmokniętych arkuszy.
Divya
Rasa:
Profesje:

Post autor: Divya »

- To nie czajnik a lampa oliwna. Owszem, zamieszkuję w niej i naprawdę mieszczę się tam bez problemów. Zapewniam ciebie, iż miejsca jest dość. - Cały czas się uśmiechając odgarnęła kasztanowe włosy, które zasłoniły jej twarz. Kiedy Aishele zaczęła rozkładać stertę przemoczonych papierów na stole, Divya nachyliła się i oddechem osuszyła dokumenty. Nagle jej wzrok przykuł szkic artefaktu. "Talizman Kolorów" - poznała przedmiot. "Skąd u Saitana...?" położyła dłoń na przegubie Aishele.
- Wiesz co to za rysunek? - wskazała błękitnym palcem na szkic. - To dawno zaginiony przedmiot, artefakt o wielkiej mocy. Ktoś czy coś go złamało, a potem został ukryty w dwu oddzielnych miejscach. Nikt nie wie gdzie się znajdują. - Uśmiech nie spływał z warg Divyi. Oglądając z zaciekawieniem szkic zapytała:
- A ty, Aishele? Jaka jest twoja historia?
Mara
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Demon - Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mara »

        Późnym i deszczowym wieczorem, czy nawet już nocą, Mara dotarła do Maurii. Kolejny raz już, z westchnieniem, mocniej naciągnęła kaptur swojego płaszcza na głowę. Ewidentnie spacer teraz przez to ponure miasto, jak i całodniowa wędrówka skrajem Bagien oraz sama aura, nie należały do przyjemnych elementów tego dnia. Tak więc magiczka starała się jak najszybciej znaleźć jakieś miejsce na nocleg. W swoim życiu była tu już dwukrotnie, co pozwoliło jej na pewną orientację tutaj, a poza tym gospodę nie było trudno zauważyć.
        Weszła do "Ostatniego Pożegnania", w progu zdjęła z siebie przesiąknięte wodą odzienie i odgarnęła z twarzy długie, mokre kosmyki, tym samym odsłaniając prawe oko. Rozejrzała się dyskretnie po wnętrzu. Trudno było w jej spojrzeniu odczytać coś więcej poza apatycznym zmęczeniem, choć w głębi siebie była dość zdziwiona wystrojem karczmy, bynajmniej czegoś takiego się nie spodziewała. Zresztą w tej samej chwili wyczuła niedawną ingerencję magii w tym miejscu - nie była ona zła, więc kobieta nie przejęła się tym. Spokojnie podeszła do ławy przy kominku, obok którego siedziały już dwie inne kobiety - jedna z nich była na pewno nieumarłą. Skinęła im głową na powitanie. Zdjęła i delikatnie położyła na dywan swoją torbę. Spojrzała na karczmarza, który powoli ruszył w stronę nowo przybyłej. Zamieniła z nim kilka słów, by zaraz z westchnieniem usiąść na ławie. Po chwili Mara odezwała się cichym głosem:
        - Przepraszam, jeżeli przeszkodziłam w czymś - zwróciła się do Aishele i Divyi.
Jest wiele odmian ciemności i można w nich znaleźć wiele rzeczy uwięzionych, zagubionych czy ukrytych. Czasami uciekają. Czasami zwyczajnie wypadają. A czasami po prostu mają dość.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Na wzmiankę Divyi o rysunku topielica poczuła, jak nagle robi jej się zimno. Bardzo zimno, mimo bliskości paleniska i grzejącej dłonie szklanki z wrzątkiem.

- Historia? Och. Ja nie mam żadnej historii... Istnieję. Utopiona, przywrócona do życia, nic ponad to. Nie mam historii, nie mam tożsamości, jestem nikim - streściła swoje bolączki w paru krótkich słowach, z przesadną emfazą może, krzywiąc się przy tym nieładnie. Znów niespokojnie przetasowała kartki. Po paru chwilach arkusz z obrazkiem przedstawiającym talizman znów znalazł się w dłoniach dziewczyny. Przyjrzała mu się kolejny raz.

- Wiesz coś więcej o tym przedmiocie? - rzuciła, gdy udało jej się opanować drżenie głosu i zdobyć na poruszenie tego tematu. Siliła się na beztroski i prawie obojętny ton, ale jej chude białe palce wciąż skubały i gniotły skrawek pergaminu, zdradzając nerwowe napięcie.


Wtem Aishele usłyszała za sobą czyjś głos. Obejrzała się przez ramię, zobaczyła wysoką kobietę i momentalnie złożyła trzymaną kartkę na pół, kryjąc ją przed spojrzeniem jej fioletowego oka.
- No trudno - mruknęła w ramach mało grzecznego powitania i zmierzyła nieznajomą złym wzrokiem.
Divya
Rasa:
Profesje:

Post autor: Divya »

Popatrzyła na Marę, potem na Aishelę i leniwym ruchem poprawiła niesforne włosy. Uśmiechnęła się do topielicy mówiąc:
- Co nieco wiem. - Po czym podniosła do oczu pusty kubek po herbacie, pilnie studiując jego powierzchnię, tak jakby to w tej chwili było najważniejszym zajęciem na całym świecie. - Witaj nieznajoma. - Odstawiła kubek, podnosząc wzrok na przybyłą i uśmiechnęła się. - Czy przeszkadzasz? Nie wiem co miałaś dokładnie na myśli, ale jeżeli chodzi o moją osobę, to w tej chwili nie. - Uśmiechnęła się, ponownie bawiąc się puklem swoich kasztanowych włosów.
Mara
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Demon - Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mara »

        Zachowanie topielicy zaskoczyło ją. Zastanawiało ją, dlaczego zareagowała w ten sposób - czyżby chodziło o magię Mary, a może o coś całkowicie innego i niezwiązanego z nią. Przez krótką chwilę jej wzrok padł na kartki trzymane przez Aishele, Marze wydawało się, że zobaczyła coś poniekąd jej znajomego, być może coś, o czymś kiedyś słyszała lub czytała, choć w sumie nie zainteresowało to jej szczególnie. Chciała wzruszyć ramionami w odpowiedzi na słowa nieumarłej, ale powstrzymała się od tego gestu. Już miała zająć się wywarem, który niósł jej karczmarz, gdy odezwała się druga z kobiet.

        - Miło słyszeć. Chodziło mi tylko o to, że z racji takiej, a nie innej pogody, miejsce obok kominka jest bardzo atrakcyjne, żeby nie powiedzieć, że pożądane, a obie panie były tutaj przede mną i być może moja obecność w jakiś sposób mogłaby być kłopotliwa. Stąd też przeprosiłam. Po prostu chciałam się ogrzać i odpocząć po całym dniu wędrowania - gdy kończyła mówić, na jej ustach pojawił się delikatny, blady uśmiech.
Jest wiele odmian ciemności i można w nich znaleźć wiele rzeczy uwięzionych, zagubionych czy ukrytych. Czasami uciekają. Czasami zwyczajnie wypadają. A czasami po prostu mają dość.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Kto pierwszy, ten lepszy - prychnęła Aishele w kierunku Mary i niecierpliwie zabębniła palcami o blat, w drugiej dłoni jednocześnie wciąż ściskając cenne pergaminy. Przeszła jej już chęć na uśmiechy i zabawę w jakieś kurtuazje. Dziewczyna zerknęła pustym i bezbarwnym wzrokiem na przybyszkę, której najchętniej powiedziałaby teraz, żeby sobie poszła - lecz zerknęła jedynie przez krótki moment i zaraz opuściła oczy. Po chwili podniosła je znowu. Milczała.

Czarnowłosa przysunęła się bliżej paleniska, ale znów zadrżała z zimna. Widać śmiertelny topielczy chłód zadomowił się w jej kościach na tyle, że nawet rozbuchany ogień w kominku nie był stanie przegnać go na długo. Jej zęby zadzwoniły żałośnie, a ramiona pod cienkim materiałem sukni pokryły się gęsią skórką.

Topielica trzęsła się jednak nie tylko z powodu owego trawiącego ją od środka zimna - drżała też z niecierpliwości, by pociągnąć dalej rozmowę na temat Talizmanu. Divya zdawała się wiedzieć wiele i trzeba było to jak najszybciej wykorzystać, lecz do tego celu tak bliskie sąsiedztwo tej chudej i wysokiej kobiety w kapturze było zdecydowanie zbędne. Nieumarła nie paliła się zupełnie do zawierania znajomości, jednak jakoś przypadkiem, bezwiednie, nie myśląc wcale, zapytała Marę:
- Jesteś stąd?
Divya
Rasa:
Profesje:

Post autor: Divya »

- Zapewne długa i niebezpieczna droga za tobą. - Wspomnienie ciepłego suchego piasku stało się bardzo silne. Divya przyjrzała się uważnie przybyłej. Ślady magii wskazywały na to, że potrafi się nią posługiwać, lecz było coś, co nie pasowało do widma jakie pozostawiają po sobie ludzie śmiertelni. - Przybyłaś tu w jakimś celu, czy to tylko krótka przystań w twojej podróży?
Mara
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Demon - Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mara »

        Właściciel gospody podał jej sporych rozmiarów kubek z naparem. Następnie Mara wsypała do naczynia niewielką ilość zasuszonych ziół wysupłanych z małego, skórzanego woreczka, który przywieszony był do jej torby. Oderwała wzrok od wywaru, aby zatrzymać go, przez dłuższą chwilę, na topielicy, która najwyraźniej miała ochotę pozbyć się niechcianej obecności w postaci Przemienionej.
        - Nie, ale byłam tu już kilka razy. Choć nie wydaję mi się, żeby to Cię interesowało - po chwili dodała: - naprawdę interesowało. Zapewniam Cię również, że jak tylko trochę się rozgrzeję, to zastawię was w spokoju. - Wzięła łyk napoju. - Hmm, można powiedzieć, że jedno i drugie. Owszem przybyłam tu po coś, ale to tylko chwilowy postój w mojej podróży. - Wzruszyła ramionami, jakby ten gest miał mówić "zresztą czy to takie ważne" i dodała: - mam na imię Mara - przez moment zastanawiała się czy podać nazwisko, ale uznała je nic nieznaczący szczegół.
Jest wiele odmian ciemności i można w nich znaleźć wiele rzeczy uwięzionych, zagubionych czy ukrytych. Czasami uciekają. Czasami zwyczajnie wypadają. A czasami po prostu mają dość.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Mara... - powtórzyła powoli Aishele, a malująca się na jej twarzyczce niechęć ustąpiła na chwilę miejsca zadumie. Znów przypomniała się jej jakaś opowieść, jakaś legenda, zasłyszana tak dawno, w innym życiu. - Mara-zmora? Nocny demon, co pije krew, zsyła koszmarne sny i dusi śpiących wędrowców? Ha, pewnie jeszcze masz różnokolorowe oczęta, co?
Topielica roześmiała się spazmatycznie, bez racjonalnego powodu zresztą. Pół twarzy Mary było przesłonięte włosami, a zresztą nieumarła nie patrzyła nawet na nią zbyt uważnie. Nie mogła wiedzieć, że tęczówki Przemienionej w istocie mają odmienne barwy.


Wtem czarnopióre martwe ptaszysko oderwało się od maltretowania śpiącego chłoptasia. Z nieprzyjemnym szelestem skrzydeł wylądowało na stole między kobietami, wywracając stojącą przed topielicą szklankę. Resztka stygnącej wody z miodem rozlała się po blacie. Aishele w ostatniej chwili zdążyła zebrać w garść pergaminy i uratować je przed zalaniem. Schowała je prędko do torby, przegoniła ze złością kruka, który mimo pokrywającego oczy bielma patrzył na nią wymownie, i zwróciła się znów do Mary, tym razem jakby czyniąc wszelkie wysiłki, by być mniej nieuprzejmą:

- Znasz to miasto dość dobrze, prawda? Wiesz, kto tu sprawuje władzę i jak do niego dotrzeć?
Divya
Rasa:
Profesje:

Post autor: Divya »

Leniwym ruchem odgoniła kruka i gestem zmusiła rozlaną wodę z miodem aby ta zniknęła. Ponownie obrzuciła Marę taksującym spojrzeniem i powróciła do obserwacji pomieszczenia. Co rusz poprawiała jakieś drobiazgi swoją wolą. Drobne zmiany kolorów czy kształtów tam, gdzie wydawało się jej, że w pierwszym momencie kreacji coś się jej nie udało. Tknęła ja myśl i olśnienie. Skierowała swoja wolę na Aishele i w ciągu kilku sekund przemieniła jej zniszczone ciuchy w wytworna suknię z falbanami, kokardami, całą ponaszywana błyskotkami i w pięknym jasnobłękitnym kolorze. Divya aż się sama do siebie uśmiechnęła na widok swojego dzieła. Dorzuciła jeszcze czółenka na niskim obcasiku ze złotymi guzikami.
- Skoro już masz się udać do władców tego miasta, to musisz wyglądać reprezentacyjnie. Podoba ci się?
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Po tej niespodziewanej, w założeniu zapewne miłej przysłudze ze strony dżinki, Aishele poczuła się nad wyraz nieswojo. Zupełnie nie podobało jej się, że jej ciało, zamiast przyjaznego szarego płótna, spowija teraz nadmuchana bufiasta suknia. Obiektywnie rzecz ujmując, dziewczyna nie wyglądała może tak źle, ale dla niej była to zbyt niespodziewana, zbyt nagła, a przede wszystkim - niepotrzebna i niechciana zmiana. Dlatego kiedy wstała i zobaczyła swoje odbicie w olbrzymim zwierciadle za kontuarem, nie mogła się powstrzymać - jęknęła.

- To śmieszne! - zawołała topielica zirytowana, unosząc na wysokość oczu skraj szaty, obszytej dokładnie jakimiś świecidełkami i przyglądając się tymże błyskotkom z niechęcią. - Wcale tego nie chciałam! Zwróć mi moje normalne ubranie...

Twarz dziewczęcia przybrała wyraz żałości. Jej wychudzone ręce błądziły po zakamarkach dziwacznego stroju, co chwilę odnajdując kolejne absurdalne elementy, jak na przykład trzy rzędy falban w kolorze intensywnego, gryzącego w oczy błękitu. Na domiar złego, kiedy Aishele znów usiadła, złocone buciki - najwyraźniej za duże - zsunęły się z jej stóp obnażając ubłocone pięty - co stworzyło w tej chwili tak groteskowy kontrast z przesadzonym bogactwem stroju, że nawet umarły kruk zaśmiał się chyba złośliwie. Nieumarła zawsze dotąd chodziła boso. Całe szczęście, że chociaż sznur perełek na jej szyi pozostał bez zmian, nieprzemieniony w żadną złotą kolię pełną rubinów jak kurze jaja - bo utraty perłowego naszyjnika dziewczyna nie ścierpiałaby na pewno.

- I nie powiedziałam, że wybieram się do władców Maurii w tej chwili... I że w ogóle się wybieram. A jeśli nawet, to sądzę, że na taką okazję przywdziałabym coś... poważniejszego.
Topielica odetchnęła kilka razy głęboko, by następnie znów popatrzeć na Divyę, tym razem już z mniejszą złością, a raczej ze zrezygnowaniem.
- Przywróć mi normalny wygląd, a następnym razem przed taką ingerencją zapytaj o zdanie.
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości