Fargoth ⇒ [Karczma "Strudzony wędrowiec"] Cóż za banał.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Westchnął ciężko, najwyraźniej nie wierząc, że nie wpadną w żadne tarapaty.
- Ty i nie wpadanie w kłopoty? - Prychnął cicho - Lepiej żeby się udało, bo nie mogę zabrać miecza. Mógłby zwracać uwagę co niektórych - mruknął trochę niepocieszonym tonem. Nie przepadał za zostawianiem broni w karczmie, ale teraz chyba nie miał wyjścia. Zerknął na swoją zniszczoną koszulę i jednak stwierdził, że lepiej będzie jak założy jeszcze dzisiaj tą skórzaną kurtkę. Wciągnął więc ją na siebie, wstając z łóżka. Nogą wsunął miecz nieco głębiej pod łóżko.
- Ale naprawdę postaraj się nikomu nie podpaść - powiedział jeszcze tak na wszelki wypadek, otwierając drzwi i przepuszczając Phen pierwszą. Zaraz potem je zakluczył i schował klucz do swojego mieszka.
W głównej sali karczmy było dość tłoczno, ale nie aż tak tragicznie. Parę stolików nadal pozostawało wolnych. Gart skinął głową karczmarzowi i skierował się do wyjścia.
- Ty i nie wpadanie w kłopoty? - Prychnął cicho - Lepiej żeby się udało, bo nie mogę zabrać miecza. Mógłby zwracać uwagę co niektórych - mruknął trochę niepocieszonym tonem. Nie przepadał za zostawianiem broni w karczmie, ale teraz chyba nie miał wyjścia. Zerknął na swoją zniszczoną koszulę i jednak stwierdził, że lepiej będzie jak założy jeszcze dzisiaj tą skórzaną kurtkę. Wciągnął więc ją na siebie, wstając z łóżka. Nogą wsunął miecz nieco głębiej pod łóżko.
- Ale naprawdę postaraj się nikomu nie podpaść - powiedział jeszcze tak na wszelki wypadek, otwierając drzwi i przepuszczając Phen pierwszą. Zaraz potem je zakluczył i schował klucz do swojego mieszka.
W głównej sali karczmy było dość tłoczno, ale nie aż tak tragicznie. Parę stolików nadal pozostawało wolnych. Gart skinął głową karczmarzowi i skierował się do wyjścia.
Zmarszczyła brwi i pokręciła nosem na jego słowa, odwracając się od niego i łapiąc za sakwę z pieniędzmi. Wsunęła także sztylet w obuwie, ot, dla spokojnej głowy. Wcale nie uważała, że wszelkie ich dotychczasowe problemy były jej winą. Dreptała za nim, szukając w głowie jakiejś ciętej riposty, lecz nie znalazła żadnej, o dziwo.
- Dobrze już dobrze... ojcze... - mruknęła pod nosem jedynie. Gdy wyszli na zewnątrz, automatycznie zostali wchłonięci w tłum niczym w rwącą rzekę. Phen została przeciągnięta z barku kiedy starała się przecisnąć do Szarego. Zaklęła siarczyście.
- Prowadź. - krzyknęła, mając na myśli by utorował drogę.
- Dobrze już dobrze... ojcze... - mruknęła pod nosem jedynie. Gdy wyszli na zewnątrz, automatycznie zostali wchłonięci w tłum niczym w rwącą rzekę. Phen została przeciągnięta z barku kiedy starała się przecisnąć do Szarego. Zaklęła siarczyście.
- Prowadź. - krzyknęła, mając na myśli by utorował drogę.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Na całe szczęście nie usłyszał tego "ojcze", kiedy Phen mruczała sobie pod nosem. W każdym razie, nie dopytywał się co tam mruczała.
Gdy już byli na dole, chwycił dziewczynę za rękę i spokojnie przesuwał się dalej przez tłum w karczmie. Musieli pechowo trafić na jakąś przerwę obiadową, czy coś w ten deseń. Jednak po zaledwie minucie wydostali się z lokalu i znaleźli an ulicy.
Na pewno pierwsze co dało się poczuć to uderzenie wiatru niosące świeże powietrze. Dopiero później dołączyły do tego typowo miejskie zapachy. Szary nie przepadał zbytnio za takimi skupiskami ludzi więc naciągnął na głowę kaptur. Zerknął na Phen i puścił jej dłoń, bo na zewnątrz nie było aż tak źle, żeby mogli się zgubić. Nic nie mówiąc, skierował się przed siebie w stronę targowiska, które mijali w nocy. Przynajmniej tak mu się zdawało, że było to targowisko, bo bez tłoczących się tam ludzi trudno było to ocenić.
Szli dobre dwadzieścia minut nim tłumy an ulicach zaczęły się zagęszczać wraz ze zbliżaniem do targowiska. Nie było aż tak źle, żeby trzeba się było przeciskać, ale baletu raczej się nie dało zatańczyć. Szary stanął gdzieś pod ścianą, kawal=łek od kolorowych straganów i zerknął na Phen.
- No jesteśmy. Rozdzielamy się i każdy załatwia co potrzebuje samemu, czy wolisz mieć mnie przy sobie na... wszelki wypadek? - Uśmiechnął się zaczepnie.
Gdy już byli na dole, chwycił dziewczynę za rękę i spokojnie przesuwał się dalej przez tłum w karczmie. Musieli pechowo trafić na jakąś przerwę obiadową, czy coś w ten deseń. Jednak po zaledwie minucie wydostali się z lokalu i znaleźli an ulicy.
Na pewno pierwsze co dało się poczuć to uderzenie wiatru niosące świeże powietrze. Dopiero później dołączyły do tego typowo miejskie zapachy. Szary nie przepadał zbytnio za takimi skupiskami ludzi więc naciągnął na głowę kaptur. Zerknął na Phen i puścił jej dłoń, bo na zewnątrz nie było aż tak źle, żeby mogli się zgubić. Nic nie mówiąc, skierował się przed siebie w stronę targowiska, które mijali w nocy. Przynajmniej tak mu się zdawało, że było to targowisko, bo bez tłoczących się tam ludzi trudno było to ocenić.
Szli dobre dwadzieścia minut nim tłumy an ulicach zaczęły się zagęszczać wraz ze zbliżaniem do targowiska. Nie było aż tak źle, żeby trzeba się było przeciskać, ale baletu raczej się nie dało zatańczyć. Szary stanął gdzieś pod ścianą, kawal=łek od kolorowych straganów i zerknął na Phen.
- No jesteśmy. Rozdzielamy się i każdy załatwia co potrzebuje samemu, czy wolisz mieć mnie przy sobie na... wszelki wypadek? - Uśmiechnął się zaczepnie.
Ogólna wrzawa panująca na placu nieco irytowała kobietę. Spojrzała na Szarego, analizując jego pytanie.
- Mieć przy sobie... - prychnęła - nie jesteś moim wierzchowcem, którego mogę mieć przy sobie. Ale tak, wolałabym żebyśmy się nie rozdzielali. - stwierdziła po chwili. Po co utrudniać, pomyślała, a do kupienia i tak mają podobne sprawunki. Stanęła na palcach, wychylając się w stronę straganów i szukała wzrokiem czegoś wartego uwagi. W końcu obok owoców, ziół, barwnych chust i jarmarcznej biżuterii dojrzała stoisko z materiałami, więc zapewne z ubraniami.
- Po prostu trzymajmy się w miarę blisko siebie i miejmy na siebie oko. - powiedziała krótko i co zabawne, zniknęła w tłumie tak nagle, że dało się ledwo mrugnąć okiem.
- Mieć przy sobie... - prychnęła - nie jesteś moim wierzchowcem, którego mogę mieć przy sobie. Ale tak, wolałabym żebyśmy się nie rozdzielali. - stwierdziła po chwili. Po co utrudniać, pomyślała, a do kupienia i tak mają podobne sprawunki. Stanęła na palcach, wychylając się w stronę straganów i szukała wzrokiem czegoś wartego uwagi. W końcu obok owoców, ziół, barwnych chust i jarmarcznej biżuterii dojrzała stoisko z materiałami, więc zapewne z ubraniami.
- Po prostu trzymajmy się w miarę blisko siebie i miejmy na siebie oko. - powiedziała krótko i co zabawne, zniknęła w tłumie tak nagle, że dało się ledwo mrugnąć okiem.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Westchnął naprawdę ciężko i krzyżując ręce na piersi wpatrywał się w miejsce, w którym zniknęła dziewczyna. Nie był tym specjalnie zaskoczony, nawet się nie spodziewał, żeby Phen zachowywała się spokojnie i rozsądnie. Wzruszył tylko ramionami i nie spiesząc się, wszedł między ludzi.
Trochę się od nich odróżniał, bo większość wszędzie się spieszyła, przepychała czasami między innymi ludźmi czy też wrzaskliwie rozmawiała ze spotkanymi przypadkowo znajomymi. Do tego dochodził krzyk sprzedawców reklamujących swoje towary oraz dźwięki zażartego targowania się o cenę. Po bokach rynku, na parterach kamieniczek znajdowały się co bardziej wyspecjalizowane zakłady i sklepy - na pewno też zdecydowanie droższe.
Szary sunął powoli przez tłum, jak jakaś oaza spokoju w morzu pośpiechu. Co chwilę ktoś na niego wpadał czy potrącał, ale nie przejmował się tym. Zapewne Phen łatwo wypatrzyłaby go w tłumie, tym bardziej że mało było tak wysokich osób skrywających twarz pod kolczym kapturem. W końcu Szary dotarł do interesującego go stoiska z ubraniami. Nie kwapił się długo nad wyszukaniem odpowiednich dla siebie bo nie był zbyt wymagający. Wystarczyło coś wygodnego pod zbroję, ale nie aż tak mocno grzejącego.
Zaraz potem poszukał wzrokiem stoiska z rzeczami dla podróżników. przydałby się plecak i nowy koc, chociaż nie był pewien, czy znajdzie tutaj taki sam jak tamten. Przy okazji spróbował wypatrzyć w tłumie Phen.
Trochę się od nich odróżniał, bo większość wszędzie się spieszyła, przepychała czasami między innymi ludźmi czy też wrzaskliwie rozmawiała ze spotkanymi przypadkowo znajomymi. Do tego dochodził krzyk sprzedawców reklamujących swoje towary oraz dźwięki zażartego targowania się o cenę. Po bokach rynku, na parterach kamieniczek znajdowały się co bardziej wyspecjalizowane zakłady i sklepy - na pewno też zdecydowanie droższe.
Szary sunął powoli przez tłum, jak jakaś oaza spokoju w morzu pośpiechu. Co chwilę ktoś na niego wpadał czy potrącał, ale nie przejmował się tym. Zapewne Phen łatwo wypatrzyłaby go w tłumie, tym bardziej że mało było tak wysokich osób skrywających twarz pod kolczym kapturem. W końcu Szary dotarł do interesującego go stoiska z ubraniami. Nie kwapił się długo nad wyszukaniem odpowiednich dla siebie bo nie był zbyt wymagający. Wystarczyło coś wygodnego pod zbroję, ale nie aż tak mocno grzejącego.
Zaraz potem poszukał wzrokiem stoiska z rzeczami dla podróżników. przydałby się plecak i nowy koc, chociaż nie był pewien, czy znajdzie tutaj taki sam jak tamten. Przy okazji spróbował wypatrzyć w tłumie Phen.
Szary nie pomylił się, bo faktycznie w tłumie było go łatwo wypatrzeć. Phen wyrosła przed nim niczym nowy kwiatek na wiosnę. Uśmiechnęła się wesoło, trzymając w rękach niewielki tobołek, który najpewniej był nowym ubraniem. Trzymała także bandaże, jałowe opatrunki i inne przybory pierwszej pomocy. Pod pachą miała wciśnięta dużą, workowatą torbę z miękkiej skóry w kolorze karmelu. Powoli zaczęła pakować swe łupy uważając, by nic nie upuścić. We wnętrzu dzwoniły jakieś szklane flakony, nie dało się jednak dostrzec, co w nich się znajduje.
- Nie stałam w kolejce przez co ludzie się nieco zirytowali, ale zdążyłam się ulotnić, zanim spotkał mnie lincz! - wyszczerzyła zęby w dumnym uśmiechu. Niezbyt roztropne zachowanie, jednak nikt za nią nie biegł, gotów rozbić jej głowę, więc nie było się czym przejmować.
- Przydałby się jeszcze płaszcz... Ale nie dostrzegłam nic wartego uwagi. Butów nie kupuję, bo są stosunkowo nowe i trzymają się naprawdę dobrze - tupnęła obcasem, jakby chciała potwierdzić te słowa. Po chwili stwierdziła, że było to głupie, więc zaśmiała się pod nosem z samej siebie. - To jak, co dalej? - pytając, spojrzała mu na ręce.
- Nie stałam w kolejce przez co ludzie się nieco zirytowali, ale zdążyłam się ulotnić, zanim spotkał mnie lincz! - wyszczerzyła zęby w dumnym uśmiechu. Niezbyt roztropne zachowanie, jednak nikt za nią nie biegł, gotów rozbić jej głowę, więc nie było się czym przejmować.
- Przydałby się jeszcze płaszcz... Ale nie dostrzegłam nic wartego uwagi. Butów nie kupuję, bo są stosunkowo nowe i trzymają się naprawdę dobrze - tupnęła obcasem, jakby chciała potwierdzić te słowa. Po chwili stwierdziła, że było to głupie, więc zaśmiała się pod nosem z samej siebie. - To jak, co dalej? - pytając, spojrzała mu na ręce.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Gart zdążył już zakupić wystarczająco mocną torbę, koc który przywiązał do niej i parę mniej lub bardziej ważnych drobiazgów, kiedy Phen zjawiła się tuż obok. Pokręcił tylko głową ze zrezygnowaniem, kiedy mu powiedziała co robiła. No ale rzeczywiście, nikt jej chyba nie gonił.
- Nie wiem. Za płaszczem możemy się rozejrzeć w tych sklepach. I muszę znaleźć kuźnię. - Wskazał głową w stronę licznych sklepów mieszczących się w kamienicach. - No i zaopatrzyć się u karczmarza, ale to później. Chodź.
Chwycił Phen za nadgarstek, żeby znowu gdzieś nie wsiąknęła i poprowadził najpierw do najbliższego luźnego miejsca na ulicy, a dopiero potem w stronę sklepów. Nie było to daleko więc już po chwili się tam znaleźli. Tutaj było trochę mniej ludzi, ale nadal trzeba było uważać dokąd się idzie.
- W sumie też przydałby mi się płaszcz... Ale to później - puścił jej rękę i skierował się w stronę szyldu oznajmiającego o obecności płatnerza w budynku obok. Zatrzymał się przed wejściem i zerknął na Phen.
- trochę mi to może zająć. Chcesz wejść? - Nie bardzo chciał ją zanudzać nadchodzącą rozmową o wykonaniu zbroi. Wiedział dokładnie czego oczekuje, a dziewczynę mogłoby to po prostu znudzić.
- Nie wiem. Za płaszczem możemy się rozejrzeć w tych sklepach. I muszę znaleźć kuźnię. - Wskazał głową w stronę licznych sklepów mieszczących się w kamienicach. - No i zaopatrzyć się u karczmarza, ale to później. Chodź.
Chwycił Phen za nadgarstek, żeby znowu gdzieś nie wsiąknęła i poprowadził najpierw do najbliższego luźnego miejsca na ulicy, a dopiero potem w stronę sklepów. Nie było to daleko więc już po chwili się tam znaleźli. Tutaj było trochę mniej ludzi, ale nadal trzeba było uważać dokąd się idzie.
- W sumie też przydałby mi się płaszcz... Ale to później - puścił jej rękę i skierował się w stronę szyldu oznajmiającego o obecności płatnerza w budynku obok. Zatrzymał się przed wejściem i zerknął na Phen.
- trochę mi to może zająć. Chcesz wejść? - Nie bardzo chciał ją zanudzać nadchodzącą rozmową o wykonaniu zbroi. Wiedział dokładnie czego oczekuje, a dziewczynę mogłoby to po prostu znudzić.
Phen rozglądała się wokoło, gdy tak prowadził ją jak ostatnią sierotę. Gdy stanęli we właściwym miejscu, poprzestawała z nogi na nogę, zastanawiając się. Nie chciała wszędzie za nim łazić, przydałoby mu się trochę odetchnąć. Pokręciła jedynie głową z lekkim uśmieszkiem.
- Spokojnie, załatwiaj swoje sprawy. Będę w pobliżu. - machnęła ręką, ogarniając bliżej nieokreśloną przestrzeń. Wpatrywała się krótko w szyld "Dymiący alchemik", który przemówił do niej wystawą zza szyby. Rzuciła Szaremu ostatnie spojrzenie i podreptała w stronę sklepu, by po chwili zniknąć za drzwiami.
- Spokojnie, załatwiaj swoje sprawy. Będę w pobliżu. - machnęła ręką, ogarniając bliżej nieokreśloną przestrzeń. Wpatrywała się krótko w szyld "Dymiący alchemik", który przemówił do niej wystawą zza szyby. Rzuciła Szaremu ostatnie spojrzenie i podreptała w stronę sklepu, by po chwili zniknąć za drzwiami.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Gart skinął jedynie głową na jej słowa. Zerknął w stronę szyldu sklepu do którego skierowała się Phen i jedynie prychnął pod nosem. Gdy tylko wszedł do warsztatu, pierwsze co poczuł to uderzenie gorąca. Co prawda tutaj nie kuto pancerzy od zera, ale znajdował się tu mały piec i wszystkie potrzebne przedmioty, gdyby coś trzeba było an szybko przekuć czy poprawić drobny szczegół. Reszta nie różniła się zbytnio od innych sklepów - wszędzie porozstawiane wyroby oferowane przez płatnerza i lada z mężczyzną siedzącym tuż za nią. Był to człowiek o surowym wyglądzie, co było całkiem pomocne w tym zawodzie.
- Witam - mruknął Szary, zdejmując kaptur. Musiał przyznać, że przeważnie nie miał problemu z dogadaniem się z kowalami. Możliwe że rpzez to, że całe dzieciństwo mieszkał w kuźni. - Chciałbym zamówić zbroję... - Po czym zachęcony przez mężczyznę, ze szczegółami opowiedział czego potrzebuje, w rzeczywistości opisując swój stary pancerz. Kowal trochę się krzywił na to co Szary opowiadał, ale za odpowiednią sumę zgodził się przyjąć zamówienie. A za trochę więcej, przypilnować go osobiście. Trochę czasu to wszystko zajęło. W dodatku gdy tylko Gart wyszedł, skierował się jeszcze kawałek dalej, żeby kupić pochwę do miecza. To zajęło zaledwie chwilę, bo znał jego wymiary na pamięć, a i nie oczekiwał niczego nadzwyczajnego.
Zaopatrzony już chyba we wszystko, wrócił przed zakład płatnerza, rozglądając się za Phenomeną.
- Witam - mruknął Szary, zdejmując kaptur. Musiał przyznać, że przeważnie nie miał problemu z dogadaniem się z kowalami. Możliwe że rpzez to, że całe dzieciństwo mieszkał w kuźni. - Chciałbym zamówić zbroję... - Po czym zachęcony przez mężczyznę, ze szczegółami opowiedział czego potrzebuje, w rzeczywistości opisując swój stary pancerz. Kowal trochę się krzywił na to co Szary opowiadał, ale za odpowiednią sumę zgodził się przyjąć zamówienie. A za trochę więcej, przypilnować go osobiście. Trochę czasu to wszystko zajęło. W dodatku gdy tylko Gart wyszedł, skierował się jeszcze kawałek dalej, żeby kupić pochwę do miecza. To zajęło zaledwie chwilę, bo znał jego wymiary na pamięć, a i nie oczekiwał niczego nadzwyczajnego.
Zaopatrzony już chyba we wszystko, wrócił przed zakład płatnerza, rozglądając się za Phenomeną.
Phen wyszła zza rogu po dość krótkiej chwili, wyciągając zębami korek ze sporej butelki, która tkwiła w jej dłoni. Na przedramieniu zwisał bury płaszcz, który wyglądał na całkiem porządny. Spodobał się jej, gdyż miał duży, ocieplany kaptur, który można było odpiąć. No i utargowała niezłą cenę. Podchodząc do Garta, upiła kilka łyków i poczuła, jak oczy zaczynają jej łzawić przez bąbelki. Kaszlnęła i potarła powieki drugą dłonią.
- I jak? - zagadnęła beztrosko. Widząc spojrzenie towarzysza, dodała - Ten napój ma wzmocnić moje siły witalne i oczyścić organizm - pomachała mu flakonem przed oczami - Chcesz? Nie jest zbyt pyszny, właściwie smakuje jak jakieś pomyje, ale cóż. - wymamrotała ciszej. Przewiesiła płaszcz przez napakowaną, już całkiem ciężką torbę.
- Ach! Mam coś dla ciebie. - oczy jej się zaświeciły, gdy zanurzyła dłoń w jednej z głębokich kieszeni worka przewieszonego przez ramię. Wyciągnęła z niej długi, srebrny łańcuszek. Na końcu wyskoczył wisior z kamieniem o jasnej, niemal mlecznej barwie poprzecinanej czarnymi żyłkami - Ochroni cię i wzmocni, pobudzi zaufanie i wiarę w dobrą przyszłość. Przyciągnie szczęście i odgoni czarne myśli, czy negatywne odczucia. Wzbogaci i ustabilizuje twe życie duchowe... - recytowała zapamiętale - i... wyliminuje napięcie. Wiesz, przydaje się gdy ma się do czynienia z ludźmi gwałtownymi i wybuchowymi. - to dodała nieco ciszej, wciskając mu medalik w dłoń, czy tego chciał, czy nie.
- I jak? - zagadnęła beztrosko. Widząc spojrzenie towarzysza, dodała - Ten napój ma wzmocnić moje siły witalne i oczyścić organizm - pomachała mu flakonem przed oczami - Chcesz? Nie jest zbyt pyszny, właściwie smakuje jak jakieś pomyje, ale cóż. - wymamrotała ciszej. Przewiesiła płaszcz przez napakowaną, już całkiem ciężką torbę.
- Ach! Mam coś dla ciebie. - oczy jej się zaświeciły, gdy zanurzyła dłoń w jednej z głębokich kieszeni worka przewieszonego przez ramię. Wyciągnęła z niej długi, srebrny łańcuszek. Na końcu wyskoczył wisior z kamieniem o jasnej, niemal mlecznej barwie poprzecinanej czarnymi żyłkami - Ochroni cię i wzmocni, pobudzi zaufanie i wiarę w dobrą przyszłość. Przyciągnie szczęście i odgoni czarne myśli, czy negatywne odczucia. Wzbogaci i ustabilizuje twe życie duchowe... - recytowała zapamiętale - i... wyliminuje napięcie. Wiesz, przydaje się gdy ma się do czynienia z ludźmi gwałtownymi i wybuchowymi. - to dodała nieco ciszej, wciskając mu medalik w dłoń, czy tego chciał, czy nie.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Szary nie próbował nawet oponować kiedy wciskała mu łańcuszek, widząc z jaką pasją recytuje jego właściwości. Uniósł brwi, przyglądając się kamykowi leżącemu na dłoni. W końcu uśmiechnął się trochę krzywo, zerkając na Phen.
- Czyli amulet, który sprawi że będę myślał, że to jego zasługa kiedy przydarzy mi się coś dobrego? Dziękuję. - Nie bardzo wierzył w takie amulety, no ale... Skoro go dostał, to cóż poradzić. Założył go na szyję, chowając kamyk pod kurtką i naciągnął z powrotem kaptur, o którym wcześniej zapomniał.
- Co do zbroi, kowal obiecał się postarać i jak najszybciej ją zrobić. Ale pewnie krócej niż dwa dni mu to nie zajmie. Dasz radę nie wpakować się w tarapaty przez te dwa dni? - zapytał trochę złośliwy i przysiadł na murku, wyciągając z torby rulon papieru. Była to zwykła mapa, nie jakaś nadzwyczajna i nie do końca dokładna, ale w końcu chodziło tylko o ogólne wiedzenie gdzie co jest.
- Wiesz już dokąd chcesz iść?
- Czyli amulet, który sprawi że będę myślał, że to jego zasługa kiedy przydarzy mi się coś dobrego? Dziękuję. - Nie bardzo wierzył w takie amulety, no ale... Skoro go dostał, to cóż poradzić. Założył go na szyję, chowając kamyk pod kurtką i naciągnął z powrotem kaptur, o którym wcześniej zapomniał.
- Co do zbroi, kowal obiecał się postarać i jak najszybciej ją zrobić. Ale pewnie krócej niż dwa dni mu to nie zajmie. Dasz radę nie wpakować się w tarapaty przez te dwa dni? - zapytał trochę złośliwy i przysiadł na murku, wyciągając z torby rulon papieru. Była to zwykła mapa, nie jakaś nadzwyczajna i nie do końca dokładna, ale w końcu chodziło tylko o ogólne wiedzenie gdzie co jest.
- Wiesz już dokąd chcesz iść?
Phen spojrzała na niego z ironicznym zmrużeniem oczu.
- Nie. Nic nie rozumiesz. Ten amulet sprawi, że spotka cię szczęście. - wytłumaczyła mu ze złośliwym uśmieszkiem i podchodząc poklepała po głowie jak małego szczeniaczka. Ten talizman miał być wyrazem wdzięczności, on sam nie musiał w nic wierzyć. Klapnęła przy nim i spojrzała na mapę - Nic nie szkodzi, nie musimy tak prędko wyruszać. Mamy pieniądze, więc wszystko w porządku. - uspokoiła go, nadal wlepiając wzrok w mapę. Niebardzo wiedziała, gdzie chce iść.
- Pokaż... - wyjęła mu z rąk zwijający się papier i westchnęła. Przez długi czas nie odzywała się, analizując każdy ruch jaki teoretycznie wykonają - Nie wiem. Możemy skierować się w stronę morza cienia. Obejdziemy Arturon i Trytonię. Zobaczymy, co się dzieje. - pokiwała sobie sama głową - Chyba, że masz lepszy pomysł, ale sądzę, że ci wszystko jedno. - mówiąc to, zwinęła mapę.
- Nie. Nic nie rozumiesz. Ten amulet sprawi, że spotka cię szczęście. - wytłumaczyła mu ze złośliwym uśmieszkiem i podchodząc poklepała po głowie jak małego szczeniaczka. Ten talizman miał być wyrazem wdzięczności, on sam nie musiał w nic wierzyć. Klapnęła przy nim i spojrzała na mapę - Nic nie szkodzi, nie musimy tak prędko wyruszać. Mamy pieniądze, więc wszystko w porządku. - uspokoiła go, nadal wlepiając wzrok w mapę. Niebardzo wiedziała, gdzie chce iść.
- Pokaż... - wyjęła mu z rąk zwijający się papier i westchnęła. Przez długi czas nie odzywała się, analizując każdy ruch jaki teoretycznie wykonają - Nie wiem. Możemy skierować się w stronę morza cienia. Obejdziemy Arturon i Trytonię. Zobaczymy, co się dzieje. - pokiwała sobie sama głową - Chyba, że masz lepszy pomysł, ale sądzę, że ci wszystko jedno. - mówiąc to, zwinęła mapę.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Pomaga też odnaleźć zaginione rzeczy? - zapytał jeszcze z równie ironicznym uśmiechem co jej spojrzenie, jednak mogła zauważyć, że nie pyta tylko po to, żeby się z nią podroczyć. Pozwolił dziewczynie wziąć mapę i przyglądał się jej razem z nią, nie odzywając się ani słowem. Kiedy w końcu wymyśliła dokąd pójść, w odpowiedzi wzruszył ramionami.
- Owszem, wszystko mi jedno. No i tego oceanu jeszcze nie widziałem - prychnął cicho, jakby to miało jakieś większe znaczenie. Co prawda lubił podziwiać nowe krajobrazy, ale rzadko kiedy było to rzeczywistym celem wędrówek. - Byłaś kiedyś nad oceanem? - zapytał swobodnie, chowając mapę do plecaka. Wstał z murka i rozejrzał się na boki, nie bardzo wiedząc co teraz. Przeważnie w takich chwilach przesiadywał cały dzień w jakiejś cichej karczmie czy innym zaułku. Stanął przed Phen czekając, czy ona nie ma na coś ochoty.
- Owszem, wszystko mi jedno. No i tego oceanu jeszcze nie widziałem - prychnął cicho, jakby to miało jakieś większe znaczenie. Co prawda lubił podziwiać nowe krajobrazy, ale rzadko kiedy było to rzeczywistym celem wędrówek. - Byłaś kiedyś nad oceanem? - zapytał swobodnie, chowając mapę do plecaka. Wstał z murka i rozejrzał się na boki, nie bardzo wiedząc co teraz. Przeważnie w takich chwilach przesiadywał cały dzień w jakiejś cichej karczmie czy innym zaułku. Stanął przed Phen czekając, czy ona nie ma na coś ochoty.
Phen podniosła się powoli, otrzepując dokładnie pośladki. Jasna sukienka mogła się łatwo ubrudzić, o czym wcześniej nie pomyślała. Złapała się pod boki, wpatrując się w Garta niewidzącym wzrokiem.
- Pewnie, że byłam nad oceanem. Mówiłam ci, że zabijałam harpie. - odpowiedziała krótko, wspominając ten dość niemiły okres. Nie wyniosła zbyt miłych doświadczeń z wybrzeża cienia, a jednak właśnie miała plan iść w te strony. Zamrugała i wróciła do rzeczywistości. Podeszła do niego bliżej, poprawiając torbę na ramieniu. Spojrzała mu w oczy, stojąc prawie tuż pod jego brodą. Miała czujny wzrok.
- A co tak bardzo chciałbyś odnaleźć? - zapytała spokojnie, choć nagle.
- Pewnie, że byłam nad oceanem. Mówiłam ci, że zabijałam harpie. - odpowiedziała krótko, wspominając ten dość niemiły okres. Nie wyniosła zbyt miłych doświadczeń z wybrzeża cienia, a jednak właśnie miała plan iść w te strony. Zamrugała i wróciła do rzeczywistości. Podeszła do niego bliżej, poprawiając torbę na ramieniu. Spojrzała mu w oczy, stojąc prawie tuż pod jego brodą. Miała czujny wzrok.
- A co tak bardzo chciałbyś odnaleźć? - zapytała spokojnie, choć nagle.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Szary w sumie nigdy nie spotkał harpi, więc skąd mógł wiedzieć gdzie one żyją. Najczęściej zdarzało mu się walczyć po prostu z bandytami, złodziejami i innymi mniej lub bardziej łamiącymi prawo ludźmi, elfami, i tak dalej. Nie skomentował tego jednak, uważając za niezbyt ważne.
Wbrew oczekiwaniom Phen, jej pytanie nie wywołało w nim nagłego ataku jąkania się, czy błysku albo łez w oczach. Wpatrywał się spokojnie w jej oczy, nie zdradzając żadnych uczuć. Spodziewał się, że zada to pytanie, skoro już tak nierozważnie się zdradził.
- Spokój droga pani - powiedział z uśmiechem i pstryknął palcem w jej ucho. Zerknął to w prawo, to w lewo. - Więc dokąd teraz zapragniesz się udać? Mamy dwa dni, nie mam pojęcia co normalni ludzie robią przez tak długi okres w mieście. - Wzruszył ramionami.
Wbrew oczekiwaniom Phen, jej pytanie nie wywołało w nim nagłego ataku jąkania się, czy błysku albo łez w oczach. Wpatrywał się spokojnie w jej oczy, nie zdradzając żadnych uczuć. Spodziewał się, że zada to pytanie, skoro już tak nierozważnie się zdradził.
- Spokój droga pani - powiedział z uśmiechem i pstryknął palcem w jej ucho. Zerknął to w prawo, to w lewo. - Więc dokąd teraz zapragniesz się udać? Mamy dwa dni, nie mam pojęcia co normalni ludzie robią przez tak długi okres w mieście. - Wzruszył ramionami.
Phen zrobiła zniechęconą minę. Przygryzła wargę w zastanowieniu.
- Słuchaj, jeśli mam być szczera, to rzadko kiedy bywałam tak długo w mieście. A jeśli bywałam, to upijałam się z kompanami pod najbliższym drzewem i tam zalegaliśmy, no, spaliśmy. Było wtedy ciepło i wygodnie, a że byliśmy uzbrojeni i w grupie, to nikt nas nie ruszył. Jak założyłam kaptur, to nawet nie wyglądałam na kobietę, więc kto ruszyłby zgraję dziesięciu chłopa. Wtedy szkoda nam było wydawać pieniądze... w sensie, na nocleg w karczmie. - dodała, stwierdzając, że jej wywód był zbyt długi. Westchnęła.
- Możemy wrócić na obiad. - powiedziała po chwili - I nie radzę ci dotykać po raz kolejny mojego ucha, chyba że chcesz skończyć z ostrzem pod żebrem - pokazała mu język niczym rozwydrzone dziecko - a i tak w końcu dowiem się, czego tak szukasz. - uśmiechnęła się pod nosem, patrząc w niebo.
- Słuchaj, jeśli mam być szczera, to rzadko kiedy bywałam tak długo w mieście. A jeśli bywałam, to upijałam się z kompanami pod najbliższym drzewem i tam zalegaliśmy, no, spaliśmy. Było wtedy ciepło i wygodnie, a że byliśmy uzbrojeni i w grupie, to nikt nas nie ruszył. Jak założyłam kaptur, to nawet nie wyglądałam na kobietę, więc kto ruszyłby zgraję dziesięciu chłopa. Wtedy szkoda nam było wydawać pieniądze... w sensie, na nocleg w karczmie. - dodała, stwierdzając, że jej wywód był zbyt długi. Westchnęła.
- Możemy wrócić na obiad. - powiedziała po chwili - I nie radzę ci dotykać po raz kolejny mojego ucha, chyba że chcesz skończyć z ostrzem pod żebrem - pokazała mu język niczym rozwydrzone dziecko - a i tak w końcu dowiem się, czego tak szukasz. - uśmiechnęła się pod nosem, patrząc w niebo.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości