Opuszczone Królestwo ⇒ [Zniszczona wioska] Stary Domek.
- Aravira
- Szukający Snów
- Posty: 171
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Słowa kobiety łagodne niczym potok przepływały przez uszy Araviry powoli kojąc nerwy. Odetchnęła ze świstem wypuszczając z ust powietrze. Przyjaciele czy wrogowie, ważne że zajęli się elfką, chyba nawet nie znając przyczyny jej złego stanu. Łzy zniknęły w końcu Reiven była cała i żyła i raczej nic jej nie zagrażało.
- Nadir spokojnie... - powiedziała dziewczyna a w jej głosie zabrzmiały stalowe nuty, wilk momentalnie przestał opierać się o stelaż łóżka i zwinąwszy się w kłębek czujnymi oczami obserwował otoczenie, w jego oczach dało się widzieć bojaźń o swoją panią i gotowość do zagryzienia wszystkich w pomieszczeniu o ile by coś to mogło pomóc.
Aravira powoli wstała z klęczek kosmyki jej czarnych włosów opadły na twarz. W sumie nie dziwiła się reakcji Niary, a dziwiła się sobie, jak mogła tak prędko zareagować jakby chodziło o najdroższą jej sercu wiedzę? Uśmiechnęła się dając upust uspokojonemu sercu.
- Jestem Aravira, podróżowałam wraz z Reiven i Nadirem. - odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała badawczo i pewnie w szaroniebieskie oczy Niary, wyglądała na taką której należą się wyjaśnienia.
- Za całe spontaniczne wejście, przepraszam... - tu zawiesiła głos, twarz kobiety która uważnie słuchała pozostała niewzruszona, niczym posąg z marmuru
- Lecz czy należy temperować nagłość młodzieńczego temperamentu? Prowadzona Pajęczą Siecią dotarłam tutaj.. do tej..ukhm.. lokacji.. - rozejrzała się ciekawie po wnętrzu domku, był w dość dobrym stanie choć w powietrzu unosił się lekki zapach stęchlizny.
- A Ty, droga Niaro może domyślasz się co się stało? - zapytała lekko mrużąc oczy.
- Nadir spokojnie... - powiedziała dziewczyna a w jej głosie zabrzmiały stalowe nuty, wilk momentalnie przestał opierać się o stelaż łóżka i zwinąwszy się w kłębek czujnymi oczami obserwował otoczenie, w jego oczach dało się widzieć bojaźń o swoją panią i gotowość do zagryzienia wszystkich w pomieszczeniu o ile by coś to mogło pomóc.
Aravira powoli wstała z klęczek kosmyki jej czarnych włosów opadły na twarz. W sumie nie dziwiła się reakcji Niary, a dziwiła się sobie, jak mogła tak prędko zareagować jakby chodziło o najdroższą jej sercu wiedzę? Uśmiechnęła się dając upust uspokojonemu sercu.
- Jestem Aravira, podróżowałam wraz z Reiven i Nadirem. - odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała badawczo i pewnie w szaroniebieskie oczy Niary, wyglądała na taką której należą się wyjaśnienia.
- Za całe spontaniczne wejście, przepraszam... - tu zawiesiła głos, twarz kobiety która uważnie słuchała pozostała niewzruszona, niczym posąg z marmuru
- Lecz czy należy temperować nagłość młodzieńczego temperamentu? Prowadzona Pajęczą Siecią dotarłam tutaj.. do tej..ukhm.. lokacji.. - rozejrzała się ciekawie po wnętrzu domku, był w dość dobrym stanie choć w powietrzu unosił się lekki zapach stęchlizny.
- A Ty, droga Niaro może domyślasz się co się stało? - zapytała lekko mrużąc oczy.
- Niara
- Pani Snów
- Posty: 2129
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje: Władca , Mag , Opiekun
- Ranga: Administrator
- Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
- Kontakt:
Niara spojrzała na młodą elfkę łagodnym, choć jak zwykle smutnym wzrokiem. Na czoło opadł jej kosmyk włosów, więc odgarnęła go delikatnie dłonią. Wyprostowała się lekko nadal siedząc na łóżku. Varleina nie było w pobliżu, po tym jak ramię Reiven zostało nastawione mężczyzna wyszedł i nadal nie wracał. Nie widział, więc całego zajścia i zwłaszcza, jak ujęła to sama elfka, jej spontanicznego wejścia.
- Nic się nie stało – odparła,
- Rozumiem, że Reiven jest Twoją przyjaciółką. To dobrze, że znalazłaś się tutaj, ona potrzebuje opieki i przyjaznej duszy. Póki nie wydobrzeje ktoś będzie musiał zająć się też Nadirem. Sądzę, że wiem, co się stało. W nocy przyszła wielka nawałnica. Ja i mój towarzysz zdążyliśmy ukryć się w tym domu zanim jeszcze zaczęła się wichura. Reiven, jak widać nie miała takiego szczęścia. Podejrzewam, że dostała sporą gałęzią i straciła przytomność, stąd zawroty głowy i wstrząs mózgu. Myślę, że druga gałąź spadła na nią już po tym jak zemdlała, miała wystawiony bark, a kości w ramieniu są pogruchotane, więc to, co na nią spadło musiało być bardzo ciężkie. To cud, że odzyskała przytomność i trafiła akurat tutaj.
- Araviro, ja i mój towarzysz musimy niezwłocznie odejść, więc opieka nad Reiven pozostaje Tobie. Musi dużo pić i odpoczywać, przez jakiś czas prawdopodobnie będzie wymiotować i mieć zawroty głowy. Najlepiej żeby przez najbliższe dni spała. Ręka nie zrośnie się szybko, usztywnienie można zdjąć dopiero za pięć tygodni. Przez najbliższe dni będzie ją boleć także bark.
Niara wiedziała, że teraz, kiedy Reiven ma już opiekę może spokojnie wyruszyć na dalsze poszukiwania. Musieli się spieszyć, tak bardzo spieszyć… Anielica siedziała jeszcze chwilę z obiema kobietami.
- Gdyby bardzo ją bolało rozpuść szczyptę tego proszku i daj jej – rzekła i podała elfce mały, czarny woreczek.
- A to coś, gdyby nie mogła spać – dodała i wyciągnęła drugi woreczek, tym razem większy – to suszone zioła, trzeba je pokruszyć i najlepiej posypać nimi jedzenie, inaczej są na prawdę, bardzo niesmaczne. No cóż, chyba nic więcej nie mogę dla niej zrobić. Przez najbliższy czas chyba będziecie musiały zostać tutaj. Dom może nie jest zbyt wygodny, ale bezpieczny. W składziku na pewno znajdziesz kilka przydatnych rzeczy, może i na strychu coś się znajdzie. Na ławie leżą zwierzęce skóry, posłania są nowe, okna szczelne, więc żadna nawałnica nie powinna was tutaj dopaść. Tymczasem… - wstała powoli z posłania i ruszyła w stronę drzwi – opiekuj się nią – rzekła i opuściła mały domek.
***
Długo nie mogła znaleźć Varleina, w końcu jednak odnalazła go w lesie. Stał zamyślony pod jednym z drzew. Nadal oschły i zamknięty w sobie, jakby stał za grubym niewidzialnym murem, otaczającym go ze wszystkich stron. Co gorsza, ten mur zbudował on sam. Niara nie miała odwagi nawet podejść do niego bliżej. Czuła, że oddziela ich bariera, której ona nie pokona. Stała i przyglądał się chłodnej twarzy upadłego, sądziła, że ten już dawno ją zauważył, jednak po dłuższej chwili, kiedy się nie odwracał, podeszła bliżej i chwyciła go za ramię. Upadły odwrócił się gwałtownie i chwyci ja za rękę jak intruza. Kiedy spostrzegł kogo trzyma natychmiast puścił jej dłoń. Przestraszona dziewczyna cofnęła się o krok.
- Reiven ma już opiekę – rzekła – odnalazła ją jej przyjaciółka. Nie musimy tu dużej zostawiać. Zostawiłam im wszystkie rzeczy. Przydadzą się im. Możemy ruszać? Mówiłeś, że Meridion stoi w miejscu, chyba nie można tracić czasu.
Varlein nie odpowiedział, kiwnął tylko głową i wzbił się w powietrze, Niara podążyła, więc jego śladem. Za jej plecami zajaśniały skrzydła i ona również uniosła się na nich w przestworza.
- Nic się nie stało – odparła,
- Rozumiem, że Reiven jest Twoją przyjaciółką. To dobrze, że znalazłaś się tutaj, ona potrzebuje opieki i przyjaznej duszy. Póki nie wydobrzeje ktoś będzie musiał zająć się też Nadirem. Sądzę, że wiem, co się stało. W nocy przyszła wielka nawałnica. Ja i mój towarzysz zdążyliśmy ukryć się w tym domu zanim jeszcze zaczęła się wichura. Reiven, jak widać nie miała takiego szczęścia. Podejrzewam, że dostała sporą gałęzią i straciła przytomność, stąd zawroty głowy i wstrząs mózgu. Myślę, że druga gałąź spadła na nią już po tym jak zemdlała, miała wystawiony bark, a kości w ramieniu są pogruchotane, więc to, co na nią spadło musiało być bardzo ciężkie. To cud, że odzyskała przytomność i trafiła akurat tutaj.
- Araviro, ja i mój towarzysz musimy niezwłocznie odejść, więc opieka nad Reiven pozostaje Tobie. Musi dużo pić i odpoczywać, przez jakiś czas prawdopodobnie będzie wymiotować i mieć zawroty głowy. Najlepiej żeby przez najbliższe dni spała. Ręka nie zrośnie się szybko, usztywnienie można zdjąć dopiero za pięć tygodni. Przez najbliższe dni będzie ją boleć także bark.
Niara wiedziała, że teraz, kiedy Reiven ma już opiekę może spokojnie wyruszyć na dalsze poszukiwania. Musieli się spieszyć, tak bardzo spieszyć… Anielica siedziała jeszcze chwilę z obiema kobietami.
- Gdyby bardzo ją bolało rozpuść szczyptę tego proszku i daj jej – rzekła i podała elfce mały, czarny woreczek.
- A to coś, gdyby nie mogła spać – dodała i wyciągnęła drugi woreczek, tym razem większy – to suszone zioła, trzeba je pokruszyć i najlepiej posypać nimi jedzenie, inaczej są na prawdę, bardzo niesmaczne. No cóż, chyba nic więcej nie mogę dla niej zrobić. Przez najbliższy czas chyba będziecie musiały zostać tutaj. Dom może nie jest zbyt wygodny, ale bezpieczny. W składziku na pewno znajdziesz kilka przydatnych rzeczy, może i na strychu coś się znajdzie. Na ławie leżą zwierzęce skóry, posłania są nowe, okna szczelne, więc żadna nawałnica nie powinna was tutaj dopaść. Tymczasem… - wstała powoli z posłania i ruszyła w stronę drzwi – opiekuj się nią – rzekła i opuściła mały domek.
***
Długo nie mogła znaleźć Varleina, w końcu jednak odnalazła go w lesie. Stał zamyślony pod jednym z drzew. Nadal oschły i zamknięty w sobie, jakby stał za grubym niewidzialnym murem, otaczającym go ze wszystkich stron. Co gorsza, ten mur zbudował on sam. Niara nie miała odwagi nawet podejść do niego bliżej. Czuła, że oddziela ich bariera, której ona nie pokona. Stała i przyglądał się chłodnej twarzy upadłego, sądziła, że ten już dawno ją zauważył, jednak po dłuższej chwili, kiedy się nie odwracał, podeszła bliżej i chwyciła go za ramię. Upadły odwrócił się gwałtownie i chwyci ja za rękę jak intruza. Kiedy spostrzegł kogo trzyma natychmiast puścił jej dłoń. Przestraszona dziewczyna cofnęła się o krok.
- Reiven ma już opiekę – rzekła – odnalazła ją jej przyjaciółka. Nie musimy tu dużej zostawiać. Zostawiłam im wszystkie rzeczy. Przydadzą się im. Możemy ruszać? Mówiłeś, że Meridion stoi w miejscu, chyba nie można tracić czasu.
Varlein nie odpowiedział, kiwnął tylko głową i wzbił się w powietrze, Niara podążyła, więc jego śladem. Za jej plecami zajaśniały skrzydła i ona również uniosła się na nich w przestworza.
Królowa Niara
Królowe na trony!
"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."
“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Królowe na trony!
"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."
“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
- Aravira
- Szukający Snów
- Posty: 171
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Zaiste dziwne było to spotkanie, prawie nie znała tej kobiety lecz coś wymagało od Araviry posłuszeństwa, jakaś siła drzemała w oczach smutnych i poważnych. Słuchała i w pamięci notowała to co mówiła, wszak Niara lepiej znała się na medycynie od młodej elfki. Aravira zganiła się w duchu że nie poprosiła o dodatkowe lekcje o chorobach, tylko gnana młodością...prychnęła w duchu bo wiedziała że gdyby nie to, nie spotkała by Reiven..
Obrażenia jednakże były ciężkie i to poważnie zmartwiło Aravirę. Mimo wszystko dalej starannie zapamiętywała wszystko co kobieta miała do powiedzenia. Kiwała lekko głową a czarne fale ruszały się lekko.
Szybko zniknęła ta dziwna dziewczyna, szybko jak wiatr choć wydawało się że minęła wieczność którą spędziła przy łóżku Reiven. Wyglądała na taką która zawsze czyni dobro, która jest..do tego stworzona. Przyjęła sakiewkę i od razu włożyła ją delikatnie do jednej z sakiewek która powisała u pasa. Wilk obserwował w milczeniu jak przemieszcza się do wyjścia.
- Dziękuję...- szepnęła tylko Aravira lecz nie wiedziała czy Niara to usłyszała.
Siadła obok śpiącej przyjaciółki kroki Niary oddalały się od małego domku, by po chwili zniknąć w odgłosach codziennego życia stworzeń mających w pobliżu swoje siedliska. Usiadła w tym samym miejscu gdzie jeszcze przed chwilą siedziała Niara, było jeszcze ciepłe. Westchnęła głęboko i podjęła jakąś spokojną pieśń, Nadir zamknął oczy i z wdziękiem słuchał.. Aravira z cicha nuciła kołysankę, kojącą nerwy i stawy, kołysankę uplecioną ze słów zaklęcia, które dawało błogi sen. Wydawać by się mogło że słowa materializują się przemieniając w migoczący lekką poświatą dym który delikatnie spowił Reiven. Sen to było najlepsze lekarstwo dla towarzyszki...
Aravira bezszelestnie wyszła z pokoiku i nie zamykając drzwi usiadła w miniaturowej kuchni.
Drewno było stare pachniało, dawno przyrządzanymi tutaj potrawami...Aravira długo głowiła się nad odpowiednim posiłkiem dla elfki, coś lekkiego..potrzebowała mąki... Powoli podeszła do spiżarki, zmęczenie też dawało się jej we znaki, lecz wiedziała że Reiven jest cała i zdrowa, wzdrygnęła się. Noce stawały się zimne. Zmieniła kierunek i poszła do pokoiku w którym spała Reiven. Stał tam mały kominek, prosty lecz jak jej się wydawało sprawny. Wyszła więc z domku powłócząc nogami, obok małych schodków leżał stosik drewna, zostawiony pewnie przez Niarę. Wzięła kilkanaście drewienek i weszła do środka, chłód dawał się we znaki. Wzdrygnęła się lekko. Część drewna zostawiła w kuchni będzie jej potrzebny do wytworzenia pity.
Ogień buchnął z jej dłoni i zatańczył na suchych polanach drewnach. Ciepło, tak miłe sercu smoczycy, usiadła i przez chwilę wpatrywała się w ogień. Wiedziała że musi iść, lecz chwila...chwila była magiczna, nie trwała długo bo Aravira miała wewnętrzne poczucie obowiązku. Mąka pszenna, mleko, oliwa, sól... Wzięła drewnianą miskę i z podgrzewając spojrzeniem drewienka w małej kuchence powoli zaczęła mieszać składniki. Za oknem atramentowa noc rozlała się po niebie, gwiazdy świeciły jasno i dodawały Aravirze uśmiechu. Pierwsze placki wylądowały już na rozgrzanej blaszce.
Obrażenia jednakże były ciężkie i to poważnie zmartwiło Aravirę. Mimo wszystko dalej starannie zapamiętywała wszystko co kobieta miała do powiedzenia. Kiwała lekko głową a czarne fale ruszały się lekko.
Szybko zniknęła ta dziwna dziewczyna, szybko jak wiatr choć wydawało się że minęła wieczność którą spędziła przy łóżku Reiven. Wyglądała na taką która zawsze czyni dobro, która jest..do tego stworzona. Przyjęła sakiewkę i od razu włożyła ją delikatnie do jednej z sakiewek która powisała u pasa. Wilk obserwował w milczeniu jak przemieszcza się do wyjścia.
- Dziękuję...- szepnęła tylko Aravira lecz nie wiedziała czy Niara to usłyszała.
Siadła obok śpiącej przyjaciółki kroki Niary oddalały się od małego domku, by po chwili zniknąć w odgłosach codziennego życia stworzeń mających w pobliżu swoje siedliska. Usiadła w tym samym miejscu gdzie jeszcze przed chwilą siedziała Niara, było jeszcze ciepłe. Westchnęła głęboko i podjęła jakąś spokojną pieśń, Nadir zamknął oczy i z wdziękiem słuchał.. Aravira z cicha nuciła kołysankę, kojącą nerwy i stawy, kołysankę uplecioną ze słów zaklęcia, które dawało błogi sen. Wydawać by się mogło że słowa materializują się przemieniając w migoczący lekką poświatą dym który delikatnie spowił Reiven. Sen to było najlepsze lekarstwo dla towarzyszki...
Aravira bezszelestnie wyszła z pokoiku i nie zamykając drzwi usiadła w miniaturowej kuchni.
Drewno było stare pachniało, dawno przyrządzanymi tutaj potrawami...Aravira długo głowiła się nad odpowiednim posiłkiem dla elfki, coś lekkiego..potrzebowała mąki... Powoli podeszła do spiżarki, zmęczenie też dawało się jej we znaki, lecz wiedziała że Reiven jest cała i zdrowa, wzdrygnęła się. Noce stawały się zimne. Zmieniła kierunek i poszła do pokoiku w którym spała Reiven. Stał tam mały kominek, prosty lecz jak jej się wydawało sprawny. Wyszła więc z domku powłócząc nogami, obok małych schodków leżał stosik drewna, zostawiony pewnie przez Niarę. Wzięła kilkanaście drewienek i weszła do środka, chłód dawał się we znaki. Wzdrygnęła się lekko. Część drewna zostawiła w kuchni będzie jej potrzebny do wytworzenia pity.
Ogień buchnął z jej dłoni i zatańczył na suchych polanach drewnach. Ciepło, tak miłe sercu smoczycy, usiadła i przez chwilę wpatrywała się w ogień. Wiedziała że musi iść, lecz chwila...chwila była magiczna, nie trwała długo bo Aravira miała wewnętrzne poczucie obowiązku. Mąka pszenna, mleko, oliwa, sól... Wzięła drewnianą miskę i z podgrzewając spojrzeniem drewienka w małej kuchence powoli zaczęła mieszać składniki. Za oknem atramentowa noc rozlała się po niebie, gwiazdy świeciły jasno i dodawały Aravirze uśmiechu. Pierwsze placki wylądowały już na rozgrzanej blaszce.
Reiven spała, nieświadoma tego, że kobieta której zawdzięcza życie odeszła. Nie zdążyła jej nawet podziękować. Jedynie Nadir powędrował spojrzeniem za anielicą i w języku wilków posłał w stronę Niary proste Dziękuję.
Ile czasu minęło zanim zapach jedzenia wybudził lekko Reiven, tego nikt nie mógł stwierdzić, bo czas w tym starym domku płynął własnym tempem. Elfka przez sen poczuła jakiś zapach, dość intensywny, który ją wybudził. Poczuła mdłości, gdy tylko spróbowała się ruszyć. Dobrze, że wiadro stało blisko łóżka.
Rei otarła usta drżącą z osłabienia dłonią i opadła na poduszkę. Nadir już siedział przy niej i wpatrywał się w nią bacznie. Oczy mu błyszczały radością. Elfka nie miała siły przemówić do niego, ani go pogłaskać, ale wysłanie myślowego komunikatu nie wymagało wysiłku
Dobrze się spisałeś. Zawdzięczam Ci życie Nadir szczeknął wesoło i wsparł się łapami na łóżku, liżąc po policzku swoją panią. Reiven jęknęła cicho. Nawet niewielki nacisk na obolałe ciało, sprawiał ból. Nadir skulił się więc przy łóżku, gdy tylko zorientował się, że na razie nie może okazywać elfce tradycyjnych czułości.
Reiven nie podnosząc głowy z poduszki rozejrzała się po pomieszczeniu.
Ciekawe gdzie ta dziewczyna, która mnie znalazła? I Aravira... a może ona mi się tylko przyśniła?
Ile czasu minęło zanim zapach jedzenia wybudził lekko Reiven, tego nikt nie mógł stwierdzić, bo czas w tym starym domku płynął własnym tempem. Elfka przez sen poczuła jakiś zapach, dość intensywny, który ją wybudził. Poczuła mdłości, gdy tylko spróbowała się ruszyć. Dobrze, że wiadro stało blisko łóżka.
Rei otarła usta drżącą z osłabienia dłonią i opadła na poduszkę. Nadir już siedział przy niej i wpatrywał się w nią bacznie. Oczy mu błyszczały radością. Elfka nie miała siły przemówić do niego, ani go pogłaskać, ale wysłanie myślowego komunikatu nie wymagało wysiłku
Dobrze się spisałeś. Zawdzięczam Ci życie Nadir szczeknął wesoło i wsparł się łapami na łóżku, liżąc po policzku swoją panią. Reiven jęknęła cicho. Nawet niewielki nacisk na obolałe ciało, sprawiał ból. Nadir skulił się więc przy łóżku, gdy tylko zorientował się, że na razie nie może okazywać elfce tradycyjnych czułości.
Reiven nie podnosząc głowy z poduszki rozejrzała się po pomieszczeniu.
Ciekawe gdzie ta dziewczyna, która mnie znalazła? I Aravira... a może ona mi się tylko przyśniła?
- Aravira
- Szukający Snów
- Posty: 171
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Ranek nadszedł niespodziewanie szybko, a Aravira miała już przygotowany posiłek. Lekki i pożywny ryż który zaklei żołądek Reiven oraz małe pity, wszystko było jeszcze ciepłe kiedy z pokoiku dobiegły odgłosy wymiotów.
Gdy słońce wschodziło elfka wyszła z domu i zżuła buty, lubiła czuć rosę na nagim ciele, lecz nie przyjemnością miała się teraz zajmować. Zebrała parę ziół, między innymi miętę i piołun. Wróciła do domu i przygotowała napar, miły zapach rozszedł się po domu kiedy wparowała do pokoiku z ciepłym posiłkiem. Była zmęczona, niemal słaniała się na nogach. Widok elfki jednak poprawił jej humor, była blada i słaba lecz ta sama..
- Reiven, Reiven... - powiedziała drżącym głosem i uklękła przy niej.
- Jesteś w stanie coś zjeść? Mam wywar z piołunu i mięty, powinno pomóc...No i oczywiście ryżowy klajsterek... - zachichotała.
- Nadir musisz wyjść, zagrzałam już wody, będzie trzeba Cię trochę umyć...jak zwrócisz to trudno..o już będę cicho..kiwnij głową tylko czy chcesz coś przełknąć czy może się napić.. - drżała ze strachu, drżała z przerażenia, drżała..Chciała ją przytulić jakoś pocieszyć..okład później zrobi jej okład...przyniesie jakąś książkę..myśli chaotycznie krążyły po jej głowie.
Gdy słońce wschodziło elfka wyszła z domu i zżuła buty, lubiła czuć rosę na nagim ciele, lecz nie przyjemnością miała się teraz zajmować. Zebrała parę ziół, między innymi miętę i piołun. Wróciła do domu i przygotowała napar, miły zapach rozszedł się po domu kiedy wparowała do pokoiku z ciepłym posiłkiem. Była zmęczona, niemal słaniała się na nogach. Widok elfki jednak poprawił jej humor, była blada i słaba lecz ta sama..
- Reiven, Reiven... - powiedziała drżącym głosem i uklękła przy niej.
- Jesteś w stanie coś zjeść? Mam wywar z piołunu i mięty, powinno pomóc...No i oczywiście ryżowy klajsterek... - zachichotała.
- Nadir musisz wyjść, zagrzałam już wody, będzie trzeba Cię trochę umyć...jak zwrócisz to trudno..o już będę cicho..kiwnij głową tylko czy chcesz coś przełknąć czy może się napić.. - drżała ze strachu, drżała z przerażenia, drżała..Chciała ją przytulić jakoś pocieszyć..okład później zrobi jej okład...przyniesie jakąś książkę..myśli chaotycznie krążyły po jej głowie.
Rei drgnęła kiedy do pokoju weszła Aravira. Czyli jej się nie śniło. Siostra znów z nią była. Uśmiechnęła się blado i ledwo dosłyszalnym szeptem, niemal nie otwierając ust powiedziała:
- Aravira.
Nadir merdał ogonem i krążył po pokoju, zanim został wyproszony przez młodszą z elfek. Nie podobało mu się to, ale posłusznie wykonał polecenie.
Rei chciała się rzucić Aravirze na szyję, przytulić, upewnić się że nie jest złudzeniem wywołanym przez wstrząs mózgu. Uniosła się na poduszce, ale osłabienie kazało jej nadal leżeć. Czy była w stanie coś zjeść? Na samą myśl żołądek zwijał jej się w supeł a jego zawartość podchodziła do gardła. Pokręciła głową.
- Pić. - dobrze że to słowo było krótsze. Bezdźwięcznie poruszyła ustami, czując suchość w gardle.
- Aravira.
Nadir merdał ogonem i krążył po pokoju, zanim został wyproszony przez młodszą z elfek. Nie podobało mu się to, ale posłusznie wykonał polecenie.
Rei chciała się rzucić Aravirze na szyję, przytulić, upewnić się że nie jest złudzeniem wywołanym przez wstrząs mózgu. Uniosła się na poduszce, ale osłabienie kazało jej nadal leżeć. Czy była w stanie coś zjeść? Na samą myśl żołądek zwijał jej się w supeł a jego zawartość podchodziła do gardła. Pokręciła głową.
- Pić. - dobrze że to słowo było krótsze. Bezdźwięcznie poruszyła ustami, czując suchość w gardle.
- Aravira
- Szukający Snów
- Posty: 171
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Postawiła tacę z jedzeniem na podłodze. A wzięła wywar z ziół podniosła lekko głowę Reiven, zdawała się być taka słaba, taka krucha że nawet mały ruch mógł spowodować jakieś poważne obrażenia.
- To jest wywar z mięty i piołunu, spowoduje że przestaniesz wymiotować... - przyłożyła gliniany kubek do bladych ust.
- Ostrożnie, ostrożnie, powoli nigdzie nam się nie śpieszy... - piła łapczywie, choć wywar nie był zbyt dobry. Odjęła kubek z ziołami i sięgnęła po wodę. Stróżka bezbarwnej cieczy popłynęła po podbródku Reiven. Jej głowa powoli opadła na poduszki. Aravira krytycznie przyjrzała się ręce...Pięć tygodni...aż się zrosną...a by odzyskać w niej władanie...Reiven była Łowczynią a co zrobi z niedowładem jednej ręki. Opuściła głowę i spojrzała w oczy Reiven...
-Chcesz się przespać? Czy może...Nie lepiej będzie jak się prześpisz...chcesz to Ci zaśpiewam... - uśmiechnęła się blado, Nadir zjadł lekkostrawne śniadanie..
- Wypuścić Cię rozrabiako? - zapytała z rozbójnicką nutką w głosie. Lekkim krokiem podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież. Świeże powietrze wpadło do mieszkania, było chłodne i orzeźwiające mające w sobie słońce. Aravira szybko wróciła do pokoju elfki i otworzyła okiennice.
- Trzeba trochę tutaj przewietrzyć i wpuścić troszkę słońca - blask rozlał się po ciemnym pomieszczeniu a słoneczne promyki padły na twarz Reiven. Aravira przysiadła się obok łóżka i spoglądała za okno, na jej twarzy widać było zmęczenie - długi lot i całonocna praca która polegała na przygotowaniu domku do kilkotygodniowego pobytu. Naręcze drewna powiększyło się w całkiem duży stosik, kurz został usunięty z wszelkich zakamarków. Na malutkim stoliczku w pokoiku Reiven pojawiły się nawet świeże kwiaty. Spojrzała krytycznie na wiaderko.. Po chwili stał już czysty i pusty. Aravira zdążyła jeszcze w tym czasie wyswobodzić się ze skórzanych butów, spodni oraz gorsetu. Falbaniasta koszula sięgała trochę powyżej połowy ud. Uśmiechała się na tę chwilę luksusu, lubiła czuć jak wiatr smaga jej nagie nogi. Przysiadła na piętach obok łóżka i ułożyła głowę obok dłoni Reiven.
Jestem tu...Jakby coś się działo krzycz do mnie...myślami.
- To jest wywar z mięty i piołunu, spowoduje że przestaniesz wymiotować... - przyłożyła gliniany kubek do bladych ust.
- Ostrożnie, ostrożnie, powoli nigdzie nam się nie śpieszy... - piła łapczywie, choć wywar nie był zbyt dobry. Odjęła kubek z ziołami i sięgnęła po wodę. Stróżka bezbarwnej cieczy popłynęła po podbródku Reiven. Jej głowa powoli opadła na poduszki. Aravira krytycznie przyjrzała się ręce...Pięć tygodni...aż się zrosną...a by odzyskać w niej władanie...Reiven była Łowczynią a co zrobi z niedowładem jednej ręki. Opuściła głowę i spojrzała w oczy Reiven...
-Chcesz się przespać? Czy może...Nie lepiej będzie jak się prześpisz...chcesz to Ci zaśpiewam... - uśmiechnęła się blado, Nadir zjadł lekkostrawne śniadanie..
- Wypuścić Cię rozrabiako? - zapytała z rozbójnicką nutką w głosie. Lekkim krokiem podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież. Świeże powietrze wpadło do mieszkania, było chłodne i orzeźwiające mające w sobie słońce. Aravira szybko wróciła do pokoju elfki i otworzyła okiennice.
- Trzeba trochę tutaj przewietrzyć i wpuścić troszkę słońca - blask rozlał się po ciemnym pomieszczeniu a słoneczne promyki padły na twarz Reiven. Aravira przysiadła się obok łóżka i spoglądała za okno, na jej twarzy widać było zmęczenie - długi lot i całonocna praca która polegała na przygotowaniu domku do kilkotygodniowego pobytu. Naręcze drewna powiększyło się w całkiem duży stosik, kurz został usunięty z wszelkich zakamarków. Na malutkim stoliczku w pokoiku Reiven pojawiły się nawet świeże kwiaty. Spojrzała krytycznie na wiaderko.. Po chwili stał już czysty i pusty. Aravira zdążyła jeszcze w tym czasie wyswobodzić się ze skórzanych butów, spodni oraz gorsetu. Falbaniasta koszula sięgała trochę powyżej połowy ud. Uśmiechała się na tę chwilę luksusu, lubiła czuć jak wiatr smaga jej nagie nogi. Przysiadła na piętach obok łóżka i ułożyła głowę obok dłoni Reiven.
Jestem tu...Jakby coś się działo krzycz do mnie...myślami.
Elfka popatrzyła na przybraną siostrę i zauważyła, że ta musi być zmęczona.
- Prześpij się. - przemówiła do niej w myślach. Nie była do końca pewna czy elfka ją "słyszy". Wszak tą umiejętność posiadła niedawno, a przecież teraz była osłabiona. Z Nadirem wiedziała jak "rozmawiać" w myślach. Było to tak naturalne jak oddychanie. A teraz... Uśmiechnęła się słabo - Mi nic nie będzie. Ty powinnaś się przespać, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść - Uniosła lekko dłoń i pogłaskała Aravirę po włosach - Dziękuję Ci i przepraszam - zakończyła myślowy przekaz, a jej dłoń bezwładnie opadła na pościel. Reiven zamknęła oczy i po chwili znów spała.
Tymczasem Nadir wybiegł z domu. Musiał zapolować, a przy okazji chciał poszukać Ignisa, który gdzieś zniknął podczas wichury. Wiedział dobrze, że Reiven prędzej czy później zacznie się zastanawiać gdzie się podział jej wierzchowiec, a Nadir chciał jej oszczędzić zmartwień. Jednak priorytetem było polowanie. Bezbronny, szarobrązowy króliczek smakował wybornie.
Wilk węszył po lesie, nie oddalając się jednak za bardzo od wioski. Jednak zapachu Ignisa nigdzie nie wyczuł. Zrezygnowany wrócił do wioski, po drodze łapiąc jeszcze jednego królika, którego zaniósł do wioski i położył w kuchni małej chatki w której od dziś miały mieszkać dwie elfki. Miał nadzieję, że Aravira znajdzie prezent jaki dla niej upolował. Potem wyszedł przed domek i strzegł wejścia do niego jak oka w głowie.
- Prześpij się. - przemówiła do niej w myślach. Nie była do końca pewna czy elfka ją "słyszy". Wszak tą umiejętność posiadła niedawno, a przecież teraz była osłabiona. Z Nadirem wiedziała jak "rozmawiać" w myślach. Było to tak naturalne jak oddychanie. A teraz... Uśmiechnęła się słabo - Mi nic nie będzie. Ty powinnaś się przespać, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść - Uniosła lekko dłoń i pogłaskała Aravirę po włosach - Dziękuję Ci i przepraszam - zakończyła myślowy przekaz, a jej dłoń bezwładnie opadła na pościel. Reiven zamknęła oczy i po chwili znów spała.
Tymczasem Nadir wybiegł z domu. Musiał zapolować, a przy okazji chciał poszukać Ignisa, który gdzieś zniknął podczas wichury. Wiedział dobrze, że Reiven prędzej czy później zacznie się zastanawiać gdzie się podział jej wierzchowiec, a Nadir chciał jej oszczędzić zmartwień. Jednak priorytetem było polowanie. Bezbronny, szarobrązowy króliczek smakował wybornie.
Wilk węszył po lesie, nie oddalając się jednak za bardzo od wioski. Jednak zapachu Ignisa nigdzie nie wyczuł. Zrezygnowany wrócił do wioski, po drodze łapiąc jeszcze jednego królika, którego zaniósł do wioski i położył w kuchni małej chatki w której od dziś miały mieszkać dwie elfki. Miał nadzieję, że Aravira znajdzie prezent jaki dla niej upolował. Potem wyszedł przed domek i strzegł wejścia do niego jak oka w głowie.
- Aravira
- Szukający Snów
- Posty: 171
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Przekaz myślowy był może słaby lecz był. Aravira uśmiechnęła się bo Reiven nie straciła dobrego humoru. Spojrzała na jej opuszczone powieki.
-A Ty nie wyglądasz lepiej... - zachichotała i postanowiła zesłać na Reiven sen, który z reguły uszczęśliwiał wiele istot. Wstała więc na miękkich nogach i szepcząc krótkie zaklęcie pocałowała powieki elfki. To miało zanieść ją na skrzydłach snu do krainy szczęścia, do momentów najszczęśliwszych jej życia, jej przeszłości, przyszłości jej radości, miało spełnić dobre marzenia i odsunąć złe wspomnienia. Miał to być dobry leczniczy i głęboki sen. Po wykonaniu tak prostej czynności jednak padła, zwinęła się w kłębek na gołych deskach obok elfki i zasnęła kamiennym snem, bez marzeń.
Po kilku godzinach odżywczego odpoczynku obudziło ją szemranie pazurów na podłodze było już późne popołudnie i chłód smagał ją po nogach niczym bicz. Wstała i szybko zamknęła okna, spojrzała niepewnie na Reiven, jednak ta nie zareagowała na lekkie skrzypienie okien. Uśmiechała się przez sen, więc chyba był miły. Aravira na palcach przemknęła obok jej posłania i poszła do kuchni.
Królik? zdziwiona zobaczyła martwe zwierzę, a później klepnęła się w czoło...
Nadir... Wilk gdzieś przepadł, lecz wiedziała że sobie poradzi, w końcu wychowywał się w lesie przy boku swojej pani. Podeszła do jednej z szafek i wyciągnęła z niego nóż, zaczęła nucić jakąś wesołą melodię pod nosem, patrosząc królika. Później poszło już z górki, wsadziła mięso do brytfanki i położyła na rozgrzanym palenisku. Szybko posprzątała całe efekty patroszenia lecz wiedziała że kolację będzie mogła spożyć za kilka godzin, bo wtedy mięso stanie się idealnie miękkie. Wciąż coś nucąc wyszła z domku i wciągnęła powietrze głęboko do płuc. Zaczęła wesoło pląsać wśród trawy, biała koszula podskakiwała w nieznany sobie rytm.
- Nadir, Nadir zatańczysz ze mną? - zapytała i roześmiała się lekko wilk wstał i zaczął machać ogonem.
- Dziękuję za królika kochany, ale wiem że i Ty z niego coś uszczkniesz.. - znów się roześmiała i podbiegła do Nadira, podrapała go za uchem i objęła ramiona rękami. Było naprawdę chłodno.
- Idziesz do domu czy tutaj zostajesz? - zapytała po chwili, ciemność ostatnio źle na nią działała... zapach z kuchni rozchodził się aż na dwór.
- Bo mi osobiście burczy w brzuchu... - znów się zaśmiała i puściła się pędem do domu, za nią podreptał Nadir. Aravira starannie zamknęła drzwi. Po spałaszowanym posiłku oboje padli z wycieńczenia. Aravira myślała że jej brzuch zaraz pęknie, lecz nie zapomniała o Reiven, po mieszance ziół powinna już nie odczuwać nudności. Elfka więc nastawiła wodę i wsypała do niej ryż. Kleik wlała do małej miseczki i dziarskim krokiem ruszyła w kierunku pokoiku, zerknęła jeszcze w głąb przedpokoiku znajdywała się tam drabina.
Strych..muszę go przebadać ale to...później... Bose stopy znów cicho kroczyły po deskach.
Usiadła obok Reiven, kleik może nie pachniał zbyt ładnie, ale dodawał sił i był pożywny. Elfka pochyliła się i do ucha Reiven szepnęła melodyjnym głosem
- Wstawaj kochanie moje, kolacja...
-A Ty nie wyglądasz lepiej... - zachichotała i postanowiła zesłać na Reiven sen, który z reguły uszczęśliwiał wiele istot. Wstała więc na miękkich nogach i szepcząc krótkie zaklęcie pocałowała powieki elfki. To miało zanieść ją na skrzydłach snu do krainy szczęścia, do momentów najszczęśliwszych jej życia, jej przeszłości, przyszłości jej radości, miało spełnić dobre marzenia i odsunąć złe wspomnienia. Miał to być dobry leczniczy i głęboki sen. Po wykonaniu tak prostej czynności jednak padła, zwinęła się w kłębek na gołych deskach obok elfki i zasnęła kamiennym snem, bez marzeń.
Po kilku godzinach odżywczego odpoczynku obudziło ją szemranie pazurów na podłodze było już późne popołudnie i chłód smagał ją po nogach niczym bicz. Wstała i szybko zamknęła okna, spojrzała niepewnie na Reiven, jednak ta nie zareagowała na lekkie skrzypienie okien. Uśmiechała się przez sen, więc chyba był miły. Aravira na palcach przemknęła obok jej posłania i poszła do kuchni.
Królik? zdziwiona zobaczyła martwe zwierzę, a później klepnęła się w czoło...
Nadir... Wilk gdzieś przepadł, lecz wiedziała że sobie poradzi, w końcu wychowywał się w lesie przy boku swojej pani. Podeszła do jednej z szafek i wyciągnęła z niego nóż, zaczęła nucić jakąś wesołą melodię pod nosem, patrosząc królika. Później poszło już z górki, wsadziła mięso do brytfanki i położyła na rozgrzanym palenisku. Szybko posprzątała całe efekty patroszenia lecz wiedziała że kolację będzie mogła spożyć za kilka godzin, bo wtedy mięso stanie się idealnie miękkie. Wciąż coś nucąc wyszła z domku i wciągnęła powietrze głęboko do płuc. Zaczęła wesoło pląsać wśród trawy, biała koszula podskakiwała w nieznany sobie rytm.
- Nadir, Nadir zatańczysz ze mną? - zapytała i roześmiała się lekko wilk wstał i zaczął machać ogonem.
- Dziękuję za królika kochany, ale wiem że i Ty z niego coś uszczkniesz.. - znów się roześmiała i podbiegła do Nadira, podrapała go za uchem i objęła ramiona rękami. Było naprawdę chłodno.
- Idziesz do domu czy tutaj zostajesz? - zapytała po chwili, ciemność ostatnio źle na nią działała... zapach z kuchni rozchodził się aż na dwór.
- Bo mi osobiście burczy w brzuchu... - znów się zaśmiała i puściła się pędem do domu, za nią podreptał Nadir. Aravira starannie zamknęła drzwi. Po spałaszowanym posiłku oboje padli z wycieńczenia. Aravira myślała że jej brzuch zaraz pęknie, lecz nie zapomniała o Reiven, po mieszance ziół powinna już nie odczuwać nudności. Elfka więc nastawiła wodę i wsypała do niej ryż. Kleik wlała do małej miseczki i dziarskim krokiem ruszyła w kierunku pokoiku, zerknęła jeszcze w głąb przedpokoiku znajdywała się tam drabina.
Strych..muszę go przebadać ale to...później... Bose stopy znów cicho kroczyły po deskach.
Usiadła obok Reiven, kleik może nie pachniał zbyt ładnie, ale dodawał sił i był pożywny. Elfka pochyliła się i do ucha Reiven szepnęła melodyjnym głosem
- Wstawaj kochanie moje, kolacja...
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje:
- Kontakt:
Ponad chmurami leciał czerwony smok. Aldriel zachwycał się jak zwykle pięknem świata z lotu ptaka... A raczej smoka... Wokół pełno był białych obłoków, a na niemal wyciągnięcie ręki od chłopaka świeciło słońce. Ptaki nie latały tak wysoko, więc nie było żadnego zagrożenia, iż może zderzyć się z którymś z nich.
Leciał właśnie nad jedną z opuszczonych, zrujnowanych mieścin, gdy poczuł przerażający ból i począł spadać w dół. Coś zachwiało jego magiczną naturę. Czerwone łuski rozsypały się w proch - przemienił się w elfa wbrew własnej woli. Wylądował przed drzwiami jakiejś chaty na wpół przytomny. Widział nad sobą chmury chmury, a przed oczami miał obraz siebie spadającego z piekielnej wysokości. Żaden śmiertelnik nie przeżyłby takiego upadku...
Wszystko mu wokół wirowało. "Czy to już mój koniec...?" - pomyślał, po czym zamknął oczy. No cóż... Zawsze histeryzował. Smoka przecież nie uśmierci byle spadek z byle wysokości... Prawda?
W każdym bądź razie spadł i leżał nieprzytomny na ziemi, w progu jakiejś chaty... Nic nie widział... Nic nie słyszał. Przed oczami miał jedynie pustkę. Nie czuł niczego. Nawet bólu. Może rzeczywiście umarł?
Leciał właśnie nad jedną z opuszczonych, zrujnowanych mieścin, gdy poczuł przerażający ból i począł spadać w dół. Coś zachwiało jego magiczną naturę. Czerwone łuski rozsypały się w proch - przemienił się w elfa wbrew własnej woli. Wylądował przed drzwiami jakiejś chaty na wpół przytomny. Widział nad sobą chmury chmury, a przed oczami miał obraz siebie spadającego z piekielnej wysokości. Żaden śmiertelnik nie przeżyłby takiego upadku...
Wszystko mu wokół wirowało. "Czy to już mój koniec...?" - pomyślał, po czym zamknął oczy. No cóż... Zawsze histeryzował. Smoka przecież nie uśmierci byle spadek z byle wysokości... Prawda?
W każdym bądź razie spadł i leżał nieprzytomny na ziemi, w progu jakiejś chaty... Nic nie widział... Nic nie słyszał. Przed oczami miał jedynie pustkę. Nie czuł niczego. Nawet bólu. Może rzeczywiście umarł?
- Aravira
- Szukający Snów
- Posty: 171
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Przyszły chmury i zasłoniły do tej pory czyste niebo...Burza grzmiała gdzieś na horyzoncie...
Coś spadło na ziemię, aż zatrzęsła się miska w rękach elfki. Spojrzała zdziwiona i lekko przerażona na Reiven.
- Poczekaj chwilę muszę TO sprawdzić. - postawiła miskę na podłodze i wybiegając z domku wzięła ze sobą katanę. Zawsze dziwiła się idealniej równowadze ich niewidocznego porozumienia. I tak w samej koszuli z obnażoną bronią wybiega na dwór. To co tam zobaczyła, zaskoczyło ją a jednocześnie poruszyła się jakaś nutka smutku w jej duszy. Wróciła do domu i odłożyła swój oręż po czym zbliżyła się do "gwiazdki z nieba". W błocie był wyryty ślad po upadku.
Ukucnęła i przyłożyła mu palce do szyi tam gdzie znajdowała się główna tętnica. Nadir nerwowo szczekał. Aravira zerwała się i poszła po jedną z wonności, która była schowana przy jej pasie. Miała zapach niepokojący i szybko wyrywający ze snu bądź omdlenia. Odkorkowała wywar i przyłożyła pod nos elfa, całkiem przystojnego elfa... Uśmiechnęła się kiedy zaobserwowała ruch pod powiekami.
- No już już budzimy się... - powiedziała to delikatnie niczym szum wiatru, koszula niesfornie opadła ukazując gołe ramię, elfka w duchu skarciła się za to że nie ma na sobie przyzwoitego stroju, lecz widziała że elf jest raczej ogłuszony i niezdolny do rozróżniania kształtów, zapachów czy dźwięków. Gdy wydawało jej się że chłopak może jako tako utrzymać się na nogach...
- Chodź oprzyj się na ramieniu, jest tutaj izba, łóżko...tylko nie...- nie zdążyła dokończyć, gdyż z gardła nieznajomego chlusnęło śniadanie.
-...wymiotuj tutaj...- dokończyła.
Tak chybocząca się parka poszła w stronę drugiej izdebki, gdzie też stało łóżko. Pomogła mu ułożyć się na posłaniu i zdjęła mu buty oraz koszulę. Syknęła przez zęby i bose stopy znów szybko uderzały o drewnianą podłogę, przyniosła maść z aloesu i wtarła w oparzenie które odkryła na plecach.
- Będziesz sobie leżał, tak na boczku, a tu masz wiaderko..gdyby brało Ci się na nudności... - powiedziała i odgarnęła czarne kosmyki włosów z twarzy nieznajomego. Policzki Araviry płonęły z lekkiego wysiłku, lecz mimo wszystko jej głos ani razu nie zadrżał.
- Najlepiej będzie jak teraz pójdziesz spać... - siadła na podłodze i uważnie przyjrzała się nieznajomemu, był piękny trzeba to przyznać. Zanuciła jakąś pieśń..wysyłając całą historię w tym samym czasie Reiven która cały czas niepokoiła się o swoją przyjaciółkę. Senna melodia ukołysała go do snu..ciepłego, lepkiego snu, który dawał ukojenie.
Na razie mężczyzna będzie spał była tego pewna, lecz na wszelki wypadek zabrała ze sobą całą broń i katana leżała teraz na stoliku w centralnej części pokoju. Nakarmiła Reiven, która jednak niezbyt chętnie jadła tą maź, ale na szczęście opanowały już nudności co bardzo ucieszyło Aravirę. Nadri nerwowo kręcił się przy drzwiach nieznajomego. Aravira uśmiechnęła się do Reiven..
- Będę musiała chyba nauczyć się więcej pieśni do snu... - roześmiała się..
- Prześpisz się? Bo ja idę w odkrywczą wędrówkę po strychu, może znajdę coś...ciekawego.. - zaśmiała się i wyszła z pokoiku zostawiając Reiven samą której stan znacznie się poprawił...
-Ale wiesz co...ten nasz Pan Elf z Nieba, to całkiem przystojny.... weszła po schodach na górę.. Słoma, słoma myszy, mąka i to, czego szukała...metalowa balia.
Osz...cholerstwo, ciężka... i tak przeklinając ją w żywy kamień zniosła ją na dół, zniosła to za dużo powiedziane...Gdy stanęła przy otworze który był wejściem po prostu ją puściła, nie miała siły, balia tocząc się po schodach zrobiła ogromnie dużo hałasu. Aravira z lekkością przeskoczyła ogromną blaszaną wanne i zajrzała najpierw do Reiven później do nieznajomego, oboje spali.. Gdy wracała przypomniała sobie o...szybko sprzątnęła nieczystości pozostawione przez elfa. Usiadła w korytarzu i czekała patrząc na balię i wsłuchując się w równomierne stukanie deszczu o dach.
Coś spadło na ziemię, aż zatrzęsła się miska w rękach elfki. Spojrzała zdziwiona i lekko przerażona na Reiven.
- Poczekaj chwilę muszę TO sprawdzić. - postawiła miskę na podłodze i wybiegając z domku wzięła ze sobą katanę. Zawsze dziwiła się idealniej równowadze ich niewidocznego porozumienia. I tak w samej koszuli z obnażoną bronią wybiega na dwór. To co tam zobaczyła, zaskoczyło ją a jednocześnie poruszyła się jakaś nutka smutku w jej duszy. Wróciła do domu i odłożyła swój oręż po czym zbliżyła się do "gwiazdki z nieba". W błocie był wyryty ślad po upadku.
Ukucnęła i przyłożyła mu palce do szyi tam gdzie znajdowała się główna tętnica. Nadir nerwowo szczekał. Aravira zerwała się i poszła po jedną z wonności, która była schowana przy jej pasie. Miała zapach niepokojący i szybko wyrywający ze snu bądź omdlenia. Odkorkowała wywar i przyłożyła pod nos elfa, całkiem przystojnego elfa... Uśmiechnęła się kiedy zaobserwowała ruch pod powiekami.
- No już już budzimy się... - powiedziała to delikatnie niczym szum wiatru, koszula niesfornie opadła ukazując gołe ramię, elfka w duchu skarciła się za to że nie ma na sobie przyzwoitego stroju, lecz widziała że elf jest raczej ogłuszony i niezdolny do rozróżniania kształtów, zapachów czy dźwięków. Gdy wydawało jej się że chłopak może jako tako utrzymać się na nogach...
- Chodź oprzyj się na ramieniu, jest tutaj izba, łóżko...tylko nie...- nie zdążyła dokończyć, gdyż z gardła nieznajomego chlusnęło śniadanie.
-...wymiotuj tutaj...- dokończyła.
Tak chybocząca się parka poszła w stronę drugiej izdebki, gdzie też stało łóżko. Pomogła mu ułożyć się na posłaniu i zdjęła mu buty oraz koszulę. Syknęła przez zęby i bose stopy znów szybko uderzały o drewnianą podłogę, przyniosła maść z aloesu i wtarła w oparzenie które odkryła na plecach.
- Będziesz sobie leżał, tak na boczku, a tu masz wiaderko..gdyby brało Ci się na nudności... - powiedziała i odgarnęła czarne kosmyki włosów z twarzy nieznajomego. Policzki Araviry płonęły z lekkiego wysiłku, lecz mimo wszystko jej głos ani razu nie zadrżał.
- Najlepiej będzie jak teraz pójdziesz spać... - siadła na podłodze i uważnie przyjrzała się nieznajomemu, był piękny trzeba to przyznać. Zanuciła jakąś pieśń..wysyłając całą historię w tym samym czasie Reiven która cały czas niepokoiła się o swoją przyjaciółkę. Senna melodia ukołysała go do snu..ciepłego, lepkiego snu, który dawał ukojenie.
Na razie mężczyzna będzie spał była tego pewna, lecz na wszelki wypadek zabrała ze sobą całą broń i katana leżała teraz na stoliku w centralnej części pokoju. Nakarmiła Reiven, która jednak niezbyt chętnie jadła tą maź, ale na szczęście opanowały już nudności co bardzo ucieszyło Aravirę. Nadri nerwowo kręcił się przy drzwiach nieznajomego. Aravira uśmiechnęła się do Reiven..
- Będę musiała chyba nauczyć się więcej pieśni do snu... - roześmiała się..
- Prześpisz się? Bo ja idę w odkrywczą wędrówkę po strychu, może znajdę coś...ciekawego.. - zaśmiała się i wyszła z pokoiku zostawiając Reiven samą której stan znacznie się poprawił...
-Ale wiesz co...ten nasz Pan Elf z Nieba, to całkiem przystojny.... weszła po schodach na górę.. Słoma, słoma myszy, mąka i to, czego szukała...metalowa balia.
Osz...cholerstwo, ciężka... i tak przeklinając ją w żywy kamień zniosła ją na dół, zniosła to za dużo powiedziane...Gdy stanęła przy otworze który był wejściem po prostu ją puściła, nie miała siły, balia tocząc się po schodach zrobiła ogromnie dużo hałasu. Aravira z lekkością przeskoczyła ogromną blaszaną wanne i zajrzała najpierw do Reiven później do nieznajomego, oboje spali.. Gdy wracała przypomniała sobie o...szybko sprzątnęła nieczystości pozostawione przez elfa. Usiadła w korytarzu i czekała patrząc na balię i wsłuchując się w równomierne stukanie deszczu o dach.
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje:
- Kontakt:
W ciemności poczuł irytujący zapach. Zmarszczył nos i powoli otworzył oczy. Widział przed sobą młodą dziewczynę o delikatnych rysach twarzy. Wziąłby ją za anioła, gdyby nie fakt, iż miała zbyt ciemne włosy. Czy ja umarłem? - chciał zapytać, lecz przerwało mu prędki wymarsz dzisiejszego śniadania z żołądka. Nieznajoma pomogła mu i zanim się obejrzał, leżał już w łóżku, po uszy nakryty kołdrą. Nie wiedział jakim sposobem, ale elfka uśpiła go.
Spał niezwykle twardo, nawet hałas wykonany za sprawą wybawicielki go nie zbudził. Nagle ze snu wyrwała go fala nudności. W ostatniej chwili, na wpół przytomny zdążył nachylić się do wiaderka, które podstawiła nieznajoma. Znowu położył głowę na poduszce. Chciał odwrócić się na plecy, lecz poczuł pieczenie, które mu tą operację uniemożliwiło. Nie mógł zasnąć. Usiadł na łóżku i przetarł oczy. Wszystko wokół wirowało jak szalone, toteż Aldriel raz jeszcze zwrócił do wiadra.
Wstał. Wirowanie nieznacznie zwolniło. Na chwiejnych nogach podszedł do drzwi i nacisnął klamkę. Drzwi uchyliły się. Elf oparł się o framugę, by odpocząć. Od razu zauważył elfkę.
- Dzień... dobry... - wymamrotał, ziewając. Wyglądał co najmniej jakby coś brał, a do tego jeszcze rozwalone włosy... Siedem nieszczęść normalnie...
Spał niezwykle twardo, nawet hałas wykonany za sprawą wybawicielki go nie zbudził. Nagle ze snu wyrwała go fala nudności. W ostatniej chwili, na wpół przytomny zdążył nachylić się do wiaderka, które podstawiła nieznajoma. Znowu położył głowę na poduszce. Chciał odwrócić się na plecy, lecz poczuł pieczenie, które mu tą operację uniemożliwiło. Nie mógł zasnąć. Usiadł na łóżku i przetarł oczy. Wszystko wokół wirowało jak szalone, toteż Aldriel raz jeszcze zwrócił do wiadra.
Wstał. Wirowanie nieznacznie zwolniło. Na chwiejnych nogach podszedł do drzwi i nacisnął klamkę. Drzwi uchyliły się. Elf oparł się o framugę, by odpocząć. Od razu zauważył elfkę.
- Dzień... dobry... - wymamrotał, ziewając. Wyglądał co najmniej jakby coś brał, a do tego jeszcze rozwalone włosy... Siedem nieszczęść normalnie...
- Aravira
- Szukający Snów
- Posty: 171
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Ocknęła się i zadrżała kiedy elf życzliwie do niej się zwrócił. Zerwała się na równe nogi i spojrzała w jego ciemne oczy, milczała chwilę próbując opanować zachwyt. Udało się.
- Wracaj do łóżka, upadków z jakiejkolwiek wysokości nie leczy się w kilka godzin, wracaj bo znów będziesz wymiotować a ja nie zamierzam tego sprzątać. - przekrzywiła głowę i poprawiła rękaw koszuli który odsłaniał jej ramię. Weszła do jego izdebki i stanęła obok okna, przez chwilę wpatrywała się w kropelki które pomalutku łączyły się w większe i spływały po kamiennych ścianach.
- Połóż się a porozmawiamy... - powiedziała już spokojniej i melodyjnie. Uśmiechnęła się zadziornie lecz zaraz później spojrzała na wiaderko..Podparła się w boki...Zaraz się tym zajmę... znów była zmęczona..jednak sen w smoczej postaci dawał lepsze efekty.
Gdy jegomość ułożył się w łóżku zapytała niewinnie
- Czegoś Ci trzeba? - nie chciała pytać o szczegóły, nie chciała wyjść na wścibską. W domku było chłodno, chuchnęła więc w dłonie które na moment rozjarzyły się lekką czerwienią. Ale ciekawość była silniejsza...
- Jak to się stało, że...spadłeś? Wszak jesteś elfem... chyba... - powiedziała patrząc na niego spod smoliście czarnych rzęs. Pomyślała też o Reiven, której musiało być chłodno.
- Czekaj! Zaraz wrócę i przyniosę Ci ziółka na nudności..
Ogień w kominku zaczął wesoło trzaskać, a elfka smacznie spała. Aravira wróciła do izdebki nieznajomego z parującym kubkiem wywaru. Uśmiechnęła się, usiadła na łóżku i podała elfowi kubek.
- Proszę wypij, pomoże.
- Wracaj do łóżka, upadków z jakiejkolwiek wysokości nie leczy się w kilka godzin, wracaj bo znów będziesz wymiotować a ja nie zamierzam tego sprzątać. - przekrzywiła głowę i poprawiła rękaw koszuli który odsłaniał jej ramię. Weszła do jego izdebki i stanęła obok okna, przez chwilę wpatrywała się w kropelki które pomalutku łączyły się w większe i spływały po kamiennych ścianach.
- Połóż się a porozmawiamy... - powiedziała już spokojniej i melodyjnie. Uśmiechnęła się zadziornie lecz zaraz później spojrzała na wiaderko..Podparła się w boki...Zaraz się tym zajmę... znów była zmęczona..jednak sen w smoczej postaci dawał lepsze efekty.
Gdy jegomość ułożył się w łóżku zapytała niewinnie
- Czegoś Ci trzeba? - nie chciała pytać o szczegóły, nie chciała wyjść na wścibską. W domku było chłodno, chuchnęła więc w dłonie które na moment rozjarzyły się lekką czerwienią. Ale ciekawość była silniejsza...
- Jak to się stało, że...spadłeś? Wszak jesteś elfem... chyba... - powiedziała patrząc na niego spod smoliście czarnych rzęs. Pomyślała też o Reiven, której musiało być chłodno.
- Czekaj! Zaraz wrócę i przyniosę Ci ziółka na nudności..
Ogień w kominku zaczął wesoło trzaskać, a elfka smacznie spała. Aravira wróciła do izdebki nieznajomego z parującym kubkiem wywaru. Uśmiechnęła się, usiadła na łóżku i podała elfowi kubek.
- Proszę wypij, pomoże.
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje:
- Kontakt:
To nie była reakcja, której Aldriel by się spodziewał. W pierwszym odruchu wystraszył się dziewczyny. Wszedł za nią do izby i ułożył na poduszki tak, by mogły służyć za oparcie. Mimo pieczenia w plecach usiadł, opierając się przy tym. Już chciał odpowiedzieć na pytanie dziewczyny, lecz ta wyszła z pokoju i wróciła z kubkiem wywaru. Wziął go do ręki i powąchał zawartość.
- Muszę? - jęknął, jednak wyraz twarzy dziewczyny mówił sam przez się. Wychylił więc zioła duszkiem i skrzywił się. Odstawił kubek na bok i rzekł:
- Może zacznijmy od tego, że nazywam się Aldriel. Może to i dziwne... - zawiesił głos. - Ale nie jestem elfem. Tak naprawdę to jestem... Smokiem - nie miał pojęcia, czy ona mu uwierzy, lecz co tam... Jeśli nie, to trudno. Wyjdzie na dwór, przemieni się i rozwieje jakiekolwiek wątpliwości niedowiarka.
Uśmiechnął się, po czym kontynuował:
- Leciałem sobie i ni stąd, ni zowąd poczułem ból. Teraz tak sobie myślę, że to mógł być piorun... - zmarszczył brwi. Westchnął i poprawił poduszki. Syknął, gdy znów poczuł pieczenie. Założył ręce na torsie i wpatrywał się w dziewczynę. Dopiero teraz zauważył jej nadzwyczajną urodę. Ich spojrzenia się zetknęły, a Aldriel, czując, iż się rumieni, prędko odwrócił wzrok.
- Muszę? - jęknął, jednak wyraz twarzy dziewczyny mówił sam przez się. Wychylił więc zioła duszkiem i skrzywił się. Odstawił kubek na bok i rzekł:
- Może zacznijmy od tego, że nazywam się Aldriel. Może to i dziwne... - zawiesił głos. - Ale nie jestem elfem. Tak naprawdę to jestem... Smokiem - nie miał pojęcia, czy ona mu uwierzy, lecz co tam... Jeśli nie, to trudno. Wyjdzie na dwór, przemieni się i rozwieje jakiekolwiek wątpliwości niedowiarka.
Uśmiechnął się, po czym kontynuował:
- Leciałem sobie i ni stąd, ni zowąd poczułem ból. Teraz tak sobie myślę, że to mógł być piorun... - zmarszczył brwi. Westchnął i poprawił poduszki. Syknął, gdy znów poczuł pieczenie. Założył ręce na torsie i wpatrywał się w dziewczynę. Dopiero teraz zauważył jej nadzwyczajną urodę. Ich spojrzenia się zetknęły, a Aldriel, czując, iż się rumieni, prędko odwrócił wzrok.
- Aravira
- Szukający Snów
- Posty: 171
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Gdy zapytał pokiwała głową ze stanowczą miną. Rozchichotała się widząc jego minę, która nie była może zbyt piękna.
- Pomoże Ci uwierz mi. - znów zachichotała i zakryła dłonią usta. Jak mówił o tym kim jest... Skamieniała...lecz tylko na chwilę dla osób postronnych mogło się wydawać że jakiś cień, chwilowe wahanie przemknęło po jej twarzy.
- Smokiem? Chyba przyprażonym smokiem. - znów się zaśmiała.
- Masz rację co do piorunów, kilka godzin temu przeszła nad nami..eh, nie wierć się tak to zaraz znów Cię posmaruję maścią. - wzięła małą buteleczkę która leżała na stole, magicznie podniosła temperaturę swoich rąk i wsmarowała w oparzenie. Dreszcz przeszył jej ciało, smok...elf...tak jak ona..choć nie chyba nie..zaraz się spyta...ale delikatna skóra... westchnęła z zadowolenia a resztki maści wtarła w nagie uda.
- Jesteś więc smokiem, a powiedz mi czy możesz zamieniać się w inne istoty niż tylko elf? - zapytała nieśmiało i spojrzała w jego oczy, były piękne.
- I jeszcze jedno mogę ukraść Ci oczka? - zachichotała znów.
- Pomoże Ci uwierz mi. - znów zachichotała i zakryła dłonią usta. Jak mówił o tym kim jest... Skamieniała...lecz tylko na chwilę dla osób postronnych mogło się wydawać że jakiś cień, chwilowe wahanie przemknęło po jej twarzy.
- Smokiem? Chyba przyprażonym smokiem. - znów się zaśmiała.
- Masz rację co do piorunów, kilka godzin temu przeszła nad nami..eh, nie wierć się tak to zaraz znów Cię posmaruję maścią. - wzięła małą buteleczkę która leżała na stole, magicznie podniosła temperaturę swoich rąk i wsmarowała w oparzenie. Dreszcz przeszył jej ciało, smok...elf...tak jak ona..choć nie chyba nie..zaraz się spyta...ale delikatna skóra... westchnęła z zadowolenia a resztki maści wtarła w nagie uda.
- Jesteś więc smokiem, a powiedz mi czy możesz zamieniać się w inne istoty niż tylko elf? - zapytała nieśmiało i spojrzała w jego oczy, były piękne.
- I jeszcze jedno mogę ukraść Ci oczka? - zachichotała znów.
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Smok
- Profesje:
- Kontakt:
Czekał cierpliwie, aż dziewczyna wsmaruje do końca maść. Gdy elfka po raz drugi się zaśmiała, podniósł brew i założył ręce na torsie.
- Ciekawe, czy śmiałabyś się tak, gdybyśmy zamienili się rolami... - wymamrotał z zawadiackim uśmieszkiem. Już chciał nogami zrzucić elfkę z łóżka, gdy zadała pytanie.
- Hm... Nie wiem, nie próbowałem... - wzruszył ramionami. Rozejrzał się wokół. Izba nie była urządzona ze zbytecznym przepychem. Był w niej jedynie stolik, łóżko i krzesło. Z obserwacji znów wyrwał go ten miękki i zmysłowy głos. Aldriel odwrócił się twarzą do elfki.
- Ależ naturalnie... - rzekł i zatrzepotał rzęsami, niczym mała dziewczynka. - Tylko ja chcę od ciebie twoją twarz - puścił jej oczko.
- A tak swoją drogą, to nie znam jeszcze twego imienia... Więc może się przedstawisz? - uśmiechnął się od ucha do ucha i podniósł brwi zachęcająco. Dziewczyna nie zdążyła jednak nic powiedzieć, a w izbie rozległ się dźwięk rewolucji żołądkowych. Aldriel przybliżył się, na wszelki wypadek do wiadra.
- Ciekawe, czy śmiałabyś się tak, gdybyśmy zamienili się rolami... - wymamrotał z zawadiackim uśmieszkiem. Już chciał nogami zrzucić elfkę z łóżka, gdy zadała pytanie.
- Hm... Nie wiem, nie próbowałem... - wzruszył ramionami. Rozejrzał się wokół. Izba nie była urządzona ze zbytecznym przepychem. Był w niej jedynie stolik, łóżko i krzesło. Z obserwacji znów wyrwał go ten miękki i zmysłowy głos. Aldriel odwrócił się twarzą do elfki.
- Ależ naturalnie... - rzekł i zatrzepotał rzęsami, niczym mała dziewczynka. - Tylko ja chcę od ciebie twoją twarz - puścił jej oczko.
- A tak swoją drogą, to nie znam jeszcze twego imienia... Więc może się przedstawisz? - uśmiechnął się od ucha do ucha i podniósł brwi zachęcająco. Dziewczyna nie zdążyła jednak nic powiedzieć, a w izbie rozległ się dźwięk rewolucji żołądkowych. Aldriel przybliżył się, na wszelki wypadek do wiadra.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości