Szepczący Las ⇒ Pierwszy kontakt
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Sanaya spała, jak to się mówi, snem sprawiedliwych - wycie, które Fenrir słyszał przed snem, nawet do niej nie dotarło, poranna aktywność Eniko również nie była w stanie jej obudzić. Gdyby smokołak rozmawiał z dziewczyną nie zmieniając przy tym pozycji, alchemiczka spałaby pewnie do tej pory. Jednak siano było na tyle miękkie, aby Tai poczuła ruch Fenrira i właśnie to ją obudziło. Westchnęła i dopiero wtedy otworzyła oczy. Z początku miała mocno nieobecny wzrok, można by zakładać, że na widok siedzącego tuż obok smokołaka zerwie się i zacznie bełkotać tłumaczenia albo żądać takowych z jego strony, tak się jednak nie stało. Sanaya przetarła oczy jedną ręką, drugą zaś pomogła sobie usiąść. Gdy już się podniosła, była już w pełni po stronie jawy, a siedzący obok niej Fenrir zupełnie jej nie zaskoczył: dobrze pamiętała rozmowę, jaką odbyli w nocy, chociaż może jej umysł dodał trochę uroku tamtej scenie.
- Dzień dobry - przywitała się, tłumiąc ziewnięcie. Poświęciła chwilę, aby pozbyć się źdźbeł siana, które poprzyczepiały się do jej ubrania i włosów. Zerknęła na Eniko, później na Fenrira: zdawało jej się, że znowu słyszała, jak rozmawiają w smoczym języku, dlatego na razie się nie wtrącała, wyciągnęła tylko smokołakowi słomkę spomiędzy włosów. Na Eniko też jedną dojrzała, ale nie miała jeszcze z głową tak najgorzej, aby wstać specjalnie po to, by się jej pozbyć. Słomki, nie Eniko, ma się rozumieć. Alchemiczka znowu zerknęła na dziewczynę, wyciągając lekko szyję, aby spojrzeć, co też ona tam pisze. Nie łudziła się, że zobaczy znajome litery, cały czas jednak pozostawała nadzieja, że Fenrir rozpozna znaki smoczej mowy - jeśli znajdą wspólny język również w piśmie, nauka wspólnego pójdzie dużo szybciej.
- Dzień dobry - przywitała się, tłumiąc ziewnięcie. Poświęciła chwilę, aby pozbyć się źdźbeł siana, które poprzyczepiały się do jej ubrania i włosów. Zerknęła na Eniko, później na Fenrira: zdawało jej się, że znowu słyszała, jak rozmawiają w smoczym języku, dlatego na razie się nie wtrącała, wyciągnęła tylko smokołakowi słomkę spomiędzy włosów. Na Eniko też jedną dojrzała, ale nie miała jeszcze z głową tak najgorzej, aby wstać specjalnie po to, by się jej pozbyć. Słomki, nie Eniko, ma się rozumieć. Alchemiczka znowu zerknęła na dziewczynę, wyciągając lekko szyję, aby spojrzeć, co też ona tam pisze. Nie łudziła się, że zobaczy znajome litery, cały czas jednak pozostawała nadzieja, że Fenrir rozpozna znaki smoczej mowy - jeśli znajdą wspólny język również w piśmie, nauka wspólnego pójdzie dużo szybciej.
-
- Szukający drogi
- Posty: 35
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
Eniko odpowiedziała smokowi ironicznie spokojnie we własnym języku. Zabrzmiała jak bulgocząca woda i oczywiście, nie szło jej zrozumieć. Po chwili nabrała powietrza w płuca i odwróciła szkicownik, na którym znajdował się tatuaż z przedramienia Sanaii. Uproszczony i poprawny szkic, żadna wyższa sztuka. Spojrzała na Fenrira i wypuściła powietrze. Nie lubiła chwalić się swoim, ale ta sytuacja to wyjątek, musi poznać przecież język szmerów. Spojrzała na Tai:
- Magia (Lah) – zastukała palcem w rysunek. – Mag (Kro) – Wskazała na nią.
Nie była pewna czy Tai ją zrozumie, a po drugie, smoczy bardziej się alchemiczce przyda niż język z Krainy Lodu, której i tak nigdy nie odwiedzi. Eniko odłożyła szkicownik na bok, następnie wyciągnęła otwarte dłonie do niej:
- Ja jestem magiem lodu i światła. (Zu’u Kro Diin Ahrk Jun.)
Lewa dłoń pokrył lśniący, jak szkło szron, a nad prawą zaczęła świecić się jasna kuleczka. Eniko nie miała w planach chwalić się magią pustki, którą traktowała jako przekleństwo, a nie dar. "Mag światła" zabrzmiało bardzo przyjaźnie, chociaż magia Virag nigdy nie miała na celu uzdrawiania i ratowania kogokolwiek.
- Magia (Lah) – zastukała palcem w rysunek. – Mag (Kro) – Wskazała na nią.
Nie była pewna czy Tai ją zrozumie, a po drugie, smoczy bardziej się alchemiczce przyda niż język z Krainy Lodu, której i tak nigdy nie odwiedzi. Eniko odłożyła szkicownik na bok, następnie wyciągnęła otwarte dłonie do niej:
- Ja jestem magiem lodu i światła. (Zu’u Kro Diin Ahrk Jun.)
Lewa dłoń pokrył lśniący, jak szkło szron, a nad prawą zaczęła świecić się jasna kuleczka. Eniko nie miała w planach chwalić się magią pustki, którą traktowała jako przekleństwo, a nie dar. "Mag światła" zabrzmiało bardzo przyjaźnie, chociaż magia Virag nigdy nie miała na celu uzdrawiania i ratowania kogokolwiek.
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
Najpierw nie zrozumiał tego co mówi Eniko, bo prawdopodobnie mówiła coś w swoim ojczystym języku, dopiero później przemówiła w smoczej mowie. Jednak smokołak nim spojrzał na jej rysunki to popatrzył najpierw na budzącą się Sanayę.
- Dzień dobry - odpowiedział Sanayi.
- A czy będzie dobry... to się jeszcze okaże - dodał i dopiero spojrzał na rysunki Eniko, które bez wątpienia przedstawiały tatuaże alchemiczki. Nie musiał nawet ich porównywać, bo w nocy dość dokładnie przyjrzał się rysunkom na ciele Tai.
- Mówi, że jesteś magiem, możliwe, że myśli tak przez rysunki na twoim ciele - przetłumaczył na wspólny.
- Nie. Ona nie jest magiem.(Nid. Rek Nid Los Kro.) - powiedział do Eniko w smoczym języku. Powiedziałby, że Sanaya jest alchemiczką, jednak nie przypominał sobie jak w smoczym mówi się na alchemików, o ile w ogóle było tam takie słowo.
- Przynajmniej nie do końca (Ahst Laat Nid Wah Oblaan. - dodał po chwili namysłu. Dla kogoś nie znającego się na alchemii praca alchemików rzeczywiście mogła wydawać się magią. Spojrzał na to co robi Eniko, w jednej dłoni zmaterializowała niewielką kulę światła, a jej drugą rękę, a raczej dłoń pokrył szron.
- Jest magiem lodu i światła, ale to chyba już sama wywnioskowałaś... - powiedział do Sanayi.
- Musimy nauczyć cię naszego języka. (Mu Lost Mindok Hi Un Tinvaak) - odezwał się do ciemnowłosej magiczki. Powinna zrozumieć, że chodzi mu o mowę wspólną, czyli tą, którą porozumiewają się między sobą on i Sanaya.
- J-Ę-Z-Y-K W-S-P-Ó-L-N-Y - przeliterował dość wolno Fenrir. Może Eniko akurat zrozumie, zawsze warto było spróbować.
- Powtórzysz? (Daal?) - zapytał. Chociaż myślał, że ciemnowłosa nie podoła zadaniu.
- Dzień dobry - odpowiedział Sanayi.
- A czy będzie dobry... to się jeszcze okaże - dodał i dopiero spojrzał na rysunki Eniko, które bez wątpienia przedstawiały tatuaże alchemiczki. Nie musiał nawet ich porównywać, bo w nocy dość dokładnie przyjrzał się rysunkom na ciele Tai.
- Mówi, że jesteś magiem, możliwe, że myśli tak przez rysunki na twoim ciele - przetłumaczył na wspólny.
- Nie. Ona nie jest magiem.(Nid. Rek Nid Los Kro.) - powiedział do Eniko w smoczym języku. Powiedziałby, że Sanaya jest alchemiczką, jednak nie przypominał sobie jak w smoczym mówi się na alchemików, o ile w ogóle było tam takie słowo.
- Przynajmniej nie do końca (Ahst Laat Nid Wah Oblaan. - dodał po chwili namysłu. Dla kogoś nie znającego się na alchemii praca alchemików rzeczywiście mogła wydawać się magią. Spojrzał na to co robi Eniko, w jednej dłoni zmaterializowała niewielką kulę światła, a jej drugą rękę, a raczej dłoń pokrył szron.
- Jest magiem lodu i światła, ale to chyba już sama wywnioskowałaś... - powiedział do Sanayi.
- Musimy nauczyć cię naszego języka. (Mu Lost Mindok Hi Un Tinvaak) - odezwał się do ciemnowłosej magiczki. Powinna zrozumieć, że chodzi mu o mowę wspólną, czyli tą, którą porozumiewają się między sobą on i Sanaya.
- J-Ę-Z-Y-K W-S-P-Ó-L-N-Y - przeliterował dość wolno Fenrir. Może Eniko akurat zrozumie, zawsze warto było spróbować.
- Powtórzysz? (Daal?) - zapytał. Chociaż myślał, że ciemnowłosa nie podoła zadaniu.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Alchemiczka słuchała uważnie, co mówi do niej Eniko, aby jakoś rozwiązać ten egzotyczny rebus, jaki przed nią postawiła. Chyba już nawet była na dobrej drodze, jednak Fenrir przerwał jej, śpiesząc z wyjaśnieniami. Sanaya zaśmiała się, słysząc przypuszczenia wysnuwane na temat jej profesji.
- Magii we mnie tyle, ile w dużym chomiku - wyjaśniła swój przypływ wesołości. - No ale w sumie miała prawo się mylić. Hm... jeśli w smoczym jest słowo "alchemik", to jej to powiedz, a jeśli nie,... może po prostu "chemik" albo "magiczny chemik"? Nie brzmi to za dobrze, ale powinno wystarczyć.
Sanaya wstała ze stogu i przeciągnęła się, stając wręcz na palcach. Odetchnęła, od razu czując się lepiej. Przez moment patrzyła na pokaz magicznych umiejętności Eniko, zastanawiając się, jak sama mogłaby pokazać, na czym polega jej sztuka. Nie miała ze sobą żadnego popisowego przedmiotu, mogła co najwyżej spróbować przemiany cieczy, wody w wino na przykład, ale gra była niewarta świeczki.
- Czekaj! - Sanaya zwróciła się do tłumaczącego wspólny Fenrira, powstrzymując go dodatkowo gestem. Uklęknęła przy swojej torbie i zaczęła wyciągając z niej wszystko na ziemię. Chciała wydobyć notes i rysik - z tym pierwszym nie było problemu, leżał wszak na wierzchu, gorzej z węgielkiem, który oczywiście spadł na samo dno.
- Zapytaj Eniko, jakbyś mógł, czy zna jakiś alfabet, smoczy czy własny - poprosiła smokołaka, wyciągając oprawioną w zieloną skórę książkę, którą akurat studiowała w drodze. - Pomyślałam, że dobrze byłoby zrobić jej notatki, żeby mogła sama ćwiczyć, tylko trzeba ustalić jakieś wspólne pismo. Pokaż jej to dla przykładu, dobrze?
Alchemiczka jedną ręką podała Fenrirowi podręcznik do architektury napisany we wspólnym, drugą zaś wyciągała z torby kolejne mało przydatne przedmioty, głównie katalizatory do przemian, które mogłyby okazać się przydatne w podróży. Wszystko nosiła pozawijane w szmatki, aby naczynia się nie potłukły, dlatego jej towarzysze nie mogli cieszyć się widokiem jadowicie kolorowych proszków i płynów, jedynym pocieszeniem dla oka był używany zeszłej nocy wyciąg z odwłoków świetlika, nikle świecący na zielono-żółto.
- Magii we mnie tyle, ile w dużym chomiku - wyjaśniła swój przypływ wesołości. - No ale w sumie miała prawo się mylić. Hm... jeśli w smoczym jest słowo "alchemik", to jej to powiedz, a jeśli nie,... może po prostu "chemik" albo "magiczny chemik"? Nie brzmi to za dobrze, ale powinno wystarczyć.
Sanaya wstała ze stogu i przeciągnęła się, stając wręcz na palcach. Odetchnęła, od razu czując się lepiej. Przez moment patrzyła na pokaz magicznych umiejętności Eniko, zastanawiając się, jak sama mogłaby pokazać, na czym polega jej sztuka. Nie miała ze sobą żadnego popisowego przedmiotu, mogła co najwyżej spróbować przemiany cieczy, wody w wino na przykład, ale gra była niewarta świeczki.
- Czekaj! - Sanaya zwróciła się do tłumaczącego wspólny Fenrira, powstrzymując go dodatkowo gestem. Uklęknęła przy swojej torbie i zaczęła wyciągając z niej wszystko na ziemię. Chciała wydobyć notes i rysik - z tym pierwszym nie było problemu, leżał wszak na wierzchu, gorzej z węgielkiem, który oczywiście spadł na samo dno.
- Zapytaj Eniko, jakbyś mógł, czy zna jakiś alfabet, smoczy czy własny - poprosiła smokołaka, wyciągając oprawioną w zieloną skórę książkę, którą akurat studiowała w drodze. - Pomyślałam, że dobrze byłoby zrobić jej notatki, żeby mogła sama ćwiczyć, tylko trzeba ustalić jakieś wspólne pismo. Pokaż jej to dla przykładu, dobrze?
Alchemiczka jedną ręką podała Fenrirowi podręcznik do architektury napisany we wspólnym, drugą zaś wyciągała z torby kolejne mało przydatne przedmioty, głównie katalizatory do przemian, które mogłyby okazać się przydatne w podróży. Wszystko nosiła pozawijane w szmatki, aby naczynia się nie potłukły, dlatego jej towarzysze nie mogli cieszyć się widokiem jadowicie kolorowych proszków i płynów, jedynym pocieszeniem dla oka był używany zeszłej nocy wyciąg z odwłoków świetlika, nikle świecący na zielono-żółto.
-
- Szukający drogi
- Posty: 35
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
Eniko najpierw podniosła zdziwiony wzrok na Fenrira, a za chwilę na Tai. Nie zrozumiała, co to znaczy być magiem nie do końca. Albo się nim jest, albo nie jest. Blaszt-Barta segregowała ludzi, na zasadzie ośmiu słów: mag, wojownik, zabójca, strzelec, cywil, specjalista, rzemieślnik, statysta lub mięso armatnie. Przez krótką chwilę. Spojrzała groźnie na Sanaii, kiedy ta zaczęła się śmiać, ale po chwili doszło do Virag, że nie chciała jej obrazić, chyba.
- Pruzaan – odparła spokojnie. Co do tego planu, to każdy był zgodny.
Patrzyła się jak smokołak przedłuża mowę, którą się posługuję. Próbowała się wsłuchać, ale dziwnie dla niej to brzmiało i mimowolnie wzbudziło niechęć, chociaż sama na początku potraktowała go jak umysłowo chorego. Czego nie robi się dla ojczyzny, pomyślała.
- Joo-szyk wsshullni? – Powtórzyła, tak jak zrozumieć i odpowiedzieć mogła. Dziwnie się poczuła używając nieznanej mowy.
Kiedy Fenrir przetłumaczył słowa alchemiczki, to wtedy Virag zaczęła grzebać we własnej torbie. Odsunęła się trochę do tyłu, by zrobić miejsca na rozkładane na ziemi przedmioty. Z własnej torby wyciągnęła dwie książki, których tytuły zostały napisane w dwóch różnych językach i alfabetach, zaraz doszła kartka z wierszowaną o smokach w smoczym piśmie. Wyciągnęła jeszcze z torby: czarny atrament, imperialne pióro do kaligrafii ze złotą stalówką, garść odstraszających zwierzęta małych petard, kilka pereł i złotych monet oraz srebrne medaliki, na których znajdowały się nominały, maść na oparzenia i maść na cerę, fiolka z wielokwiatowym zapachem, trzy olejki do kąpieli.
Na chwilę przerwała, spoglądając na Fenrira. Zastanawiała się, czy interesuje go zawartość jej kosmetyczki. Wygrzebała jeszcze szkatułkę z przyprawami i trzy ciemne malutkie chlebki, którymi poczęstowała swoich nauczycieli.
- Pruzaan – odparła spokojnie. Co do tego planu, to każdy był zgodny.
Patrzyła się jak smokołak przedłuża mowę, którą się posługuję. Próbowała się wsłuchać, ale dziwnie dla niej to brzmiało i mimowolnie wzbudziło niechęć, chociaż sama na początku potraktowała go jak umysłowo chorego. Czego nie robi się dla ojczyzny, pomyślała.
- Joo-szyk wsshullni? – Powtórzyła, tak jak zrozumieć i odpowiedzieć mogła. Dziwnie się poczuła używając nieznanej mowy.
Kiedy Fenrir przetłumaczył słowa alchemiczki, to wtedy Virag zaczęła grzebać we własnej torbie. Odsunęła się trochę do tyłu, by zrobić miejsca na rozkładane na ziemi przedmioty. Z własnej torby wyciągnęła dwie książki, których tytuły zostały napisane w dwóch różnych językach i alfabetach, zaraz doszła kartka z wierszowaną o smokach w smoczym piśmie. Wyciągnęła jeszcze z torby: czarny atrament, imperialne pióro do kaligrafii ze złotą stalówką, garść odstraszających zwierzęta małych petard, kilka pereł i złotych monet oraz srebrne medaliki, na których znajdowały się nominały, maść na oparzenia i maść na cerę, fiolka z wielokwiatowym zapachem, trzy olejki do kąpieli.
Na chwilę przerwała, spoglądając na Fenrira. Zastanawiała się, czy interesuje go zawartość jej kosmetyczki. Wygrzebała jeszcze szkatułkę z przyprawami i trzy ciemne malutkie chlebki, którymi poczęstowała swoich nauczycieli.
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
- Posługuje się smoczą mową w miarę dobrze, więc smoczy alfabet powinna znać - powiedział do Sanayi.
Przetłumaczył jeszcze słowa alchemiczki i nie odezwał się, dopóki obydwie kobiety nie skończyły wyciągać zawartości swoich toreb, przy okazji smokołak przyglądał się każdemu przedmiotowi, który wyciągają. Wcześniej jeszcze podał Eniko podręcznik do architektury napisany we wspólnym, który przekazała mu alchemiczka. Przyjął ciemny malutki chlebek od Eniko, przez chwilę przyglądał mu się, a później po prostu go zjadł- smaczny był. Podziękował jej skinieniem głowy.
- Mogę napisać litery ze smoczego alfabetu, a obok odpowiedniki dla naszego, wspólnego - znowu zwrócił się do Sanayi.
W rzeczach, które rozrzuciły Sanaya i Eniko wzrokiem poszukał czystej kartki i kawałka węgielka do pisania, gdy znalazł już owe przedmioty zaczął na kartce pisać smoczy alfabet, a obok poszczególnych liter ich odpowiedniki w języku wspólnym. Obok poszczególnej litery języka wspólnego napisał też jak ją wymawiać. Kartkę zapisał z obydwu stron, a gdy skończył wręczył ją Eniko.
- Na początek powinna nauczyć się alfabetu i brzmienia poszczególnych liter, dlatego obok danej litery napisałem też jak powinno się ją odczytywać. Zobaczymy co z tego wyjdzie - powiedział do Sanayi i popatrzył na Eniko.
"Zobaczymy co z tego wyjdzie..." - powtórzył w myślach.
Przetłumaczył jeszcze słowa alchemiczki i nie odezwał się, dopóki obydwie kobiety nie skończyły wyciągać zawartości swoich toreb, przy okazji smokołak przyglądał się każdemu przedmiotowi, który wyciągają. Wcześniej jeszcze podał Eniko podręcznik do architektury napisany we wspólnym, który przekazała mu alchemiczka. Przyjął ciemny malutki chlebek od Eniko, przez chwilę przyglądał mu się, a później po prostu go zjadł- smaczny był. Podziękował jej skinieniem głowy.
- Mogę napisać litery ze smoczego alfabetu, a obok odpowiedniki dla naszego, wspólnego - znowu zwrócił się do Sanayi.
W rzeczach, które rozrzuciły Sanaya i Eniko wzrokiem poszukał czystej kartki i kawałka węgielka do pisania, gdy znalazł już owe przedmioty zaczął na kartce pisać smoczy alfabet, a obok poszczególnych liter ich odpowiedniki w języku wspólnym. Obok poszczególnej litery języka wspólnego napisał też jak ją wymawiać. Kartkę zapisał z obydwu stron, a gdy skończył wręczył ją Eniko.
- Na początek powinna nauczyć się alfabetu i brzmienia poszczególnych liter, dlatego obok danej litery napisałem też jak powinno się ją odczytywać. Zobaczymy co z tego wyjdzie - powiedział do Sanayi i popatrzył na Eniko.
"Zobaczymy co z tego wyjdzie..." - powtórzył w myślach.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Alchemiczka zgarnęła niepotrzebne rzeczy z powrotem do torby, na wierzchu zostawiając tylko swój notes, z którego wyrywała kartki, oraz rysik.
- Dziękuję - powiedziała do Eniko, skłaniając lekko głowę, gdy dostała od niej chleb - w zamierzeniu alchemiczki gest miał pomóc w zrozumieniu słowa. Położyła pieczywo na jednej z jeszcze pustych kartek i odrywała od niego kęsy, by nie nakruszyć sobie na ubranie. Jedząc obserwowała notatkę robioną przez Fenrira, aż w końcu zaczęła ją sobie przepisywać na swoją kartkę.
- No co? - zapytała, uchwyciwszy wzrok smokołaka. - Dla Eniko ściąga ze wspólnego, dla mnie ze smoczego. Jeszcze sama się w końcu czegoś nauczę.
Tai otrzepała wolną rękę o spodnie i sięgnęła po jedną z książek, które wyciągnęła Eniko. Przekartkowała ją, chociaż nie łudziła się, że cokolwiek zrozumie, może chociaż po rysunkach zorientuje się, o czym jest. Po pobieżnym przejrzeniu książki oddała ją właścicielce. Dało się zauważyć, że perspektywa nauki języka bardzo się Sanayi podoba - lubiła poszerzać swoją wiedzę i chociaż wolała robić to w bardziej uporządkowany sposób, tak też było ciekawie. Przynajmniej towarzystwo było ciekawe.
- Dobry początek. - Sanaya zgodziła się z pomysłem Fenrira. Zamilkła na chwilę, opierając brodę na dłoniach, a łokcie na kolanach patrzyła to na smokołaka, to na Eniko. Trzymanym między palcami rysikiem ubrudziła sobie policzek, plamę jednak natychmiast starła i znowu usiadła prosto, jak należy.
- Naukę słów można przeprowadzić po drodze - zaczęła. - Eniko chciała chyba szybko dotrzeć do miasta, skoro o to wczoraj pytała, możemy więc teraz zrobić wstępne notatki i ruszać, aby nie przedłużać. Zapytasz ją skąd jest i do jakiego miasta konkretnie chce dotrzeć?
Korzystając z chwili, gdy jeszcze siedzieli, Sanaya zaczęła pisać słowa, które uznała za przydatne, na górze kartki umieszczając nagłówek "podróż", a pod spodem, w kolumnie na środku wymieniając kierunki, typowe miejsca i wszystko, co mieściło się w tej kategorii, a nie było zbędnym rozdrabnianiem się - nie chodziło wszak o stworzenie nowego słownika, tych bardziej szczegółowych słów Eniko nauczy się z czasem, gdy okażą się potrzebne. Z lewej strony było dość miejsca, aby Fenrir dopisał znaczenie tych słów w smoczym.
- Dziękuję - powiedziała do Eniko, skłaniając lekko głowę, gdy dostała od niej chleb - w zamierzeniu alchemiczki gest miał pomóc w zrozumieniu słowa. Położyła pieczywo na jednej z jeszcze pustych kartek i odrywała od niego kęsy, by nie nakruszyć sobie na ubranie. Jedząc obserwowała notatkę robioną przez Fenrira, aż w końcu zaczęła ją sobie przepisywać na swoją kartkę.
- No co? - zapytała, uchwyciwszy wzrok smokołaka. - Dla Eniko ściąga ze wspólnego, dla mnie ze smoczego. Jeszcze sama się w końcu czegoś nauczę.
Tai otrzepała wolną rękę o spodnie i sięgnęła po jedną z książek, które wyciągnęła Eniko. Przekartkowała ją, chociaż nie łudziła się, że cokolwiek zrozumie, może chociaż po rysunkach zorientuje się, o czym jest. Po pobieżnym przejrzeniu książki oddała ją właścicielce. Dało się zauważyć, że perspektywa nauki języka bardzo się Sanayi podoba - lubiła poszerzać swoją wiedzę i chociaż wolała robić to w bardziej uporządkowany sposób, tak też było ciekawie. Przynajmniej towarzystwo było ciekawe.
- Dobry początek. - Sanaya zgodziła się z pomysłem Fenrira. Zamilkła na chwilę, opierając brodę na dłoniach, a łokcie na kolanach patrzyła to na smokołaka, to na Eniko. Trzymanym między palcami rysikiem ubrudziła sobie policzek, plamę jednak natychmiast starła i znowu usiadła prosto, jak należy.
- Naukę słów można przeprowadzić po drodze - zaczęła. - Eniko chciała chyba szybko dotrzeć do miasta, skoro o to wczoraj pytała, możemy więc teraz zrobić wstępne notatki i ruszać, aby nie przedłużać. Zapytasz ją skąd jest i do jakiego miasta konkretnie chce dotrzeć?
Korzystając z chwili, gdy jeszcze siedzieli, Sanaya zaczęła pisać słowa, które uznała za przydatne, na górze kartki umieszczając nagłówek "podróż", a pod spodem, w kolumnie na środku wymieniając kierunki, typowe miejsca i wszystko, co mieściło się w tej kategorii, a nie było zbędnym rozdrabnianiem się - nie chodziło wszak o stworzenie nowego słownika, tych bardziej szczegółowych słów Eniko nauczy się z czasem, gdy okażą się potrzebne. Z lewej strony było dość miejsca, aby Fenrir dopisał znaczenie tych słów w smoczym.
-
- Szukający drogi
- Posty: 35
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
Nie było co dłużej przeciągać. Eniko spakowała swoje rzeczy z powrotem do torby i wyszła wraz z nowym towarzystwem ze stodoły.
Virag szła powoli, trzymając kartkę w rękach. Sam alfabet był przydatny, jednak w pierwszej kolejności wolała nauczyć się mówić, a nie pisać. Po chwili włożyła kartkę między strony księgi, w której ma sporządzać notatki na temat Zielonej Krainy. Odwróciła książkę i otworzyła na ostatniej stronie, by tam za pomocą magii wypalać pismo. Przynajmniej mogła iść i pisać jednocześnie. Poprosiła też Fenrira by tłumaczył z języka smoczego na tutejszą mowę ogólną, a Sanaii po nim powtarzała. Eniko wtedy mogła posłuchać, jak się słowo wymawia, sama też próbowała. Działało też to w drugą stronę, kiedy Tai pytała się o słówko w smoczym, dostawała w odpowiedzi lżejszą wersję Eniko i twardą męską Fenrira.
Virag szła powoli, trzymając kartkę w rękach. Sam alfabet był przydatny, jednak w pierwszej kolejności wolała nauczyć się mówić, a nie pisać. Po chwili włożyła kartkę między strony księgi, w której ma sporządzać notatki na temat Zielonej Krainy. Odwróciła książkę i otworzyła na ostatniej stronie, by tam za pomocą magii wypalać pismo. Przynajmniej mogła iść i pisać jednocześnie. Poprosiła też Fenrira by tłumaczył z języka smoczego na tutejszą mowę ogólną, a Sanaii po nim powtarzała. Eniko wtedy mogła posłuchać, jak się słowo wymawia, sama też próbowała. Działało też to w drugą stronę, kiedy Tai pytała się o słówko w smoczym, dostawała w odpowiedzi lżejszą wersję Eniko i twardą męską Fenrira.
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
Sanayi odpowiedział tylko uśmiechem gdy uchwyciła jego wzrok, w czasie, w którym patrzył jak alchemiczka przepisuje smoczy alfabet. Nie zabronił jej tego, zwłaszcza, że Sanaya zaczęła to robić z własnej inicjatywy, a to znaczyło, że kobieta chce się tego nauczyć. Wziął kartkę od Sanayi, gdy ta skończyła pisać słowa związane z podróżą. Pomógł jeszcze alchemiczce pochować jej rzeczy do torby, nim wyszli ze stodoły.
- Nie wszystkie słowa można znaleźć w smoczej mowie, niektórych po prostu może tam nie być - poinformował alchemiczkę i zaczął do poszczególnych słów dopisywać te same, tylko, że w smoczym języku. Większość słów zdążył jeszcze napisać z pozycji siedzącej, jednak niektóre musiał pisać już na stojąco, albo nawet idąc. Eniko najwyraźniej spieszyło się do miasta. Robił to, o co poprosiła go Eniko, tłumaczył ze smoczego na mowę ogólną. Sanaya miała po nim powtarzać. I odwrotnie. Działało to tak, że Eniko mogła nauczyć się wymowy i słów mowy ogólnej, a alchemiczka tego samego tylko, że w smoczej.
Smokołak podał czarnowłosej dziewczynie kartkę ze słowami, które tyczą się podróży, a które zapisane były w smoczej mowie i mowie ogólnej.
- Do którego miasta masz się udać? (Wah Wen Sahsun Hi Bo?) - zapytał Eniko w smoczej mowie. Jeżeli dziewczyna znała dokładną nazwę miasta, do którego ma się udać to powinna domyślić się, że dobrze byłoby jakby ją teraz podała.
- Nie wszystkie słowa można znaleźć w smoczej mowie, niektórych po prostu może tam nie być - poinformował alchemiczkę i zaczął do poszczególnych słów dopisywać te same, tylko, że w smoczym języku. Większość słów zdążył jeszcze napisać z pozycji siedzącej, jednak niektóre musiał pisać już na stojąco, albo nawet idąc. Eniko najwyraźniej spieszyło się do miasta. Robił to, o co poprosiła go Eniko, tłumaczył ze smoczego na mowę ogólną. Sanaya miała po nim powtarzać. I odwrotnie. Działało to tak, że Eniko mogła nauczyć się wymowy i słów mowy ogólnej, a alchemiczka tego samego tylko, że w smoczej.
Smokołak podał czarnowłosej dziewczynie kartkę ze słowami, które tyczą się podróży, a które zapisane były w smoczej mowie i mowie ogólnej.
- Do którego miasta masz się udać? (Wah Wen Sahsun Hi Bo?) - zapytał Eniko w smoczej mowie. Jeżeli dziewczyna znała dokładną nazwę miasta, do którego ma się udać to powinna domyślić się, że dobrze byłoby jakby ją teraz podała.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Sanaya pomoc w zbieraniu swoich rzeczy ze strony Fenrira przyjęła z uśmiechem i pośpiesznym "dziękuję". Eniko najwyraźniej się spieszyło, dlatego alchemiczka też wolała nie przedłużać - schowała swoje notatki na chwilę do zewnętrznej kieszeni na klapie torby, a wychodząc zgarnęła płaszcz, na którym spała ze smokołakiem. Nakrycie było pogniecione i poprzetykane źdźbłami suchej trawy, Tai przystanęła, aby strzepnąć je kilkakrotnie, po czym złożyła je i powiesiła na torbie - było ciepło, zakładanie płaszcza nie miałoby w sobie nic z praktyczności. W międzyczasie Fenrir uzupełnił większość słów na kartce dla Eniko, Sanaya musiała się więc trochę pośpieszyć, aby przepisać je na swoją kartkę.
- Brzmi sensownie - zgodziła się z propozycją czarnowłosej co do powtarzania zdań po sobie. Gdy Fenrir zapytał o nazwę miasta, Sanaya z satysfakcją odnalazła jedno czy dwa słowa na kartce, którą przed chwilą przepisała. Zadowolona, wyjęła kolejny arkusik i zaczęła wypisywać na nim kolejne grupy słów: liczebniki, przedmioty codziennego użytku - w tej grupie starała się przede wszystkim odtworzyć przedmioty, które wyciągnęła Eniko ze swojej torby, oraz te, które sama ze sobą nosiła.
- Do miasto smok. Ja Yah (szukać) Zoora (legendarny) smok. – odpowiedziała Eniko na pytanie o kierunek podróży, czyniąc makaron z mowy ogólnej i smoczej. Brzmiała jak dziecko obcej narodowości, kaleczące języki zasłyszane z podwórka, mimo to można było ją zrozumieć. Sanaya wyciągnęła lekko głowę do przodu, jakby miało jej to pomóc lepiej zrozumieć odpowiedź, po czym chwilę ją analizowała, może próbując z kontekstu przetłumaczyć słowa, których nie znała.
- Miasto smok - powtórzyła na głos, chociaż słychać było, że myślami jest trochę gdzie indziej. W końcu powróciła jednak do tego świata i spojrzała na Fenrira. - Może Menaos? Oni mają w herbie smoka, okolica też by się w miarę zgadzała. Rododendronia też chyba ma jakieś stworzenie, ale czy to smok czy gryf, to głowy sobie nie dam uciąć... Eniko: miasto Menaos?
Pytanie skierowane do czarnowłosej dziewczyny było wypowiedziane przez alchemiczkę staranniej, niż zwykle, ale bez zbędnego przeciągania.
- Brzmi sensownie - zgodziła się z propozycją czarnowłosej co do powtarzania zdań po sobie. Gdy Fenrir zapytał o nazwę miasta, Sanaya z satysfakcją odnalazła jedno czy dwa słowa na kartce, którą przed chwilą przepisała. Zadowolona, wyjęła kolejny arkusik i zaczęła wypisywać na nim kolejne grupy słów: liczebniki, przedmioty codziennego użytku - w tej grupie starała się przede wszystkim odtworzyć przedmioty, które wyciągnęła Eniko ze swojej torby, oraz te, które sama ze sobą nosiła.
- Do miasto smok. Ja Yah (szukać) Zoora (legendarny) smok. – odpowiedziała Eniko na pytanie o kierunek podróży, czyniąc makaron z mowy ogólnej i smoczej. Brzmiała jak dziecko obcej narodowości, kaleczące języki zasłyszane z podwórka, mimo to można było ją zrozumieć. Sanaya wyciągnęła lekko głowę do przodu, jakby miało jej to pomóc lepiej zrozumieć odpowiedź, po czym chwilę ją analizowała, może próbując z kontekstu przetłumaczyć słowa, których nie znała.
- Miasto smok - powtórzyła na głos, chociaż słychać było, że myślami jest trochę gdzie indziej. W końcu powróciła jednak do tego świata i spojrzała na Fenrira. - Może Menaos? Oni mają w herbie smoka, okolica też by się w miarę zgadzała. Rododendronia też chyba ma jakieś stworzenie, ale czy to smok czy gryf, to głowy sobie nie dam uciąć... Eniko: miasto Menaos?
Pytanie skierowane do czarnowłosej dziewczyny było wypowiedziane przez alchemiczkę staranniej, niż zwykle, ale bez zbędnego przeciągania.
-
- Szukający drogi
- Posty: 35
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Meanos – potwierdziła pewnym kiwnięciem głowy.
Po chwili wyciągnęła garść złotych monet i wcisnęła je Sanaii, a za chwilę to samo zrobiła Fenrirowi.
- My droga do Meanos. Ja dać Yuvon (złoto).
Znała już nazwę celu swej podróży, lecz nie znała miejsca, w którym się znajduje. Nigdy nie była w Meanos, jednak wypada być pewnym swych intencji. Gdyby odpowiedziała „chyba” zabrzmiałaby niewiarygodnie i niekoniecznie znalazłaby przewodnika, który oprowadzałby niezdecydowaną podróżniczkę. Nie chciała też tracić nauczycieli języka szmerów, więc zapłaciłaby poszli razem z nią, a właściwie zaprowadzili do miasta. Przywarą narodową Khoelledionan jest kompletny brak wartości pieniądza, więc Virag dopłaciłaby , gdyby jej towarzysze uznaliby, że zapłaciła za mało.
- Woda? – zapytała się z nadzieją w głosie. Chciało jej się pić.
Wśród miłych dla ucha szeptu lasu, wicherku powietrza pośród drzew i muzyki płynącej z głosu uskrzydlonych istot, dość szybko zaczęły dobiegać nieprzyjemne słowa wykrzyczanych w gniewie przekleństw, a jeszcze bliżej uderzającą o siebie stal.
Nie mogło być inaczej. Na małej polanie, przy drewnianym domku z postawionym ogródkiem, zażarty pojedynek toczyła zawzięta parka: elf o szarej skórze i ostrych rysach twarzy, czerwonych oczach, szczątkowym zaroście, ubrany w skórznie wymachiwał wekierą i zasłaniał się prostokątną tarczom. Jego rywalem była ruda kobieta o gładkiej cerze, ubrana w niekompletną zbroję płytową, by nie ograniczała znacząco jej ruchów. Glewią uderzała w tarcze elfa, raz toporem raz spiczastym końcem drzewca. Jej oczy jarzyły się płomiennym złotem.
Bluzgali do siebie ile tylko mogli. Byli tak pochłonięci sobą, że nie zauważyli cudzej obecności.
Po chwili wyciągnęła garść złotych monet i wcisnęła je Sanaii, a za chwilę to samo zrobiła Fenrirowi.
- My droga do Meanos. Ja dać Yuvon (złoto).
Znała już nazwę celu swej podróży, lecz nie znała miejsca, w którym się znajduje. Nigdy nie była w Meanos, jednak wypada być pewnym swych intencji. Gdyby odpowiedziała „chyba” zabrzmiałaby niewiarygodnie i niekoniecznie znalazłaby przewodnika, który oprowadzałby niezdecydowaną podróżniczkę. Nie chciała też tracić nauczycieli języka szmerów, więc zapłaciłaby poszli razem z nią, a właściwie zaprowadzili do miasta. Przywarą narodową Khoelledionan jest kompletny brak wartości pieniądza, więc Virag dopłaciłaby , gdyby jej towarzysze uznaliby, że zapłaciła za mało.
- Woda? – zapytała się z nadzieją w głosie. Chciało jej się pić.
Wśród miłych dla ucha szeptu lasu, wicherku powietrza pośród drzew i muzyki płynącej z głosu uskrzydlonych istot, dość szybko zaczęły dobiegać nieprzyjemne słowa wykrzyczanych w gniewie przekleństw, a jeszcze bliżej uderzającą o siebie stal.
Nie mogło być inaczej. Na małej polanie, przy drewnianym domku z postawionym ogródkiem, zażarty pojedynek toczyła zawzięta parka: elf o szarej skórze i ostrych rysach twarzy, czerwonych oczach, szczątkowym zaroście, ubrany w skórznie wymachiwał wekierą i zasłaniał się prostokątną tarczom. Jego rywalem była ruda kobieta o gładkiej cerze, ubrana w niekompletną zbroję płytową, by nie ograniczała znacząco jej ruchów. Glewią uderzała w tarcze elfa, raz toporem raz spiczastym końcem drzewca. Jej oczy jarzyły się płomiennym złotem.
Bluzgali do siebie ile tylko mogli. Byli tak pochłonięci sobą, że nie zauważyli cudzej obecności.
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
- Czyli do Meanos - odparł. Następny gest Eniko trochę go zaskoczył, jednak wziął do ręki sakiewkę, którą mu podarowała, między innymi dlatego, że dziewczyna wcisnęła mu ją do ręki. Przyjrzał się sakiewce i po chwili oddał ją Eniko.
Nie chcę od ciebie złota. (Niid Laan Nol Hi Yuvon) - z przyzwyczajenia odpowiedział jej w smoczym. Przy czym jego głos przybrał ton, który świadczył o tym, że Fenrir jest pewien tego, że nie chce od dziewczyny żadnego złota, w ogóle żadnej zapłaty, i że lepiej się nie sprzeciwiać.
- Zaprowadzę cię tam (Zu'u Aak Til) za darmo - ostatni człon zdania wypowiedział w mowie wspólnej, może Eniko akurat zrozumie. Mówiąc "tam" miał oczywiście na myśli Meanos. Po tym jak dziewczyna poprosiła o manierkę z wodą, Fenrir wyjął ze swojej torby manierkę i podał ją spragnionej.
Szli dalej, gdy do ich uszu doszły odgłosy walki. Cała trójka podkradła się bliżej i wyjrzała z krzaków. Ich oczom ukazała się polana, na której walczą mroczny elf i ludzka kobieta.
- Pytamy ich, czy nie? (Laan Niin, Uv Niid?) - pytanie zadał dwukrotnie, najpierw w mowie wspólnej, a później w smoczej. Chodziło mu o to czy chcą w to ingerować, czy nie. Jeżeli nie to obejdę tą polanę, i tyle. Walczący i tak ich na razie nie zauważyli.
Nie chcę od ciebie złota. (Niid Laan Nol Hi Yuvon) - z przyzwyczajenia odpowiedział jej w smoczym. Przy czym jego głos przybrał ton, który świadczył o tym, że Fenrir jest pewien tego, że nie chce od dziewczyny żadnego złota, w ogóle żadnej zapłaty, i że lepiej się nie sprzeciwiać.
- Zaprowadzę cię tam (Zu'u Aak Til) za darmo - ostatni człon zdania wypowiedział w mowie wspólnej, może Eniko akurat zrozumie. Mówiąc "tam" miał oczywiście na myśli Meanos. Po tym jak dziewczyna poprosiła o manierkę z wodą, Fenrir wyjął ze swojej torby manierkę i podał ją spragnionej.
Szli dalej, gdy do ich uszu doszły odgłosy walki. Cała trójka podkradła się bliżej i wyjrzała z krzaków. Ich oczom ukazała się polana, na której walczą mroczny elf i ludzka kobieta.
- Pytamy ich, czy nie? (Laan Niin, Uv Niid?) - pytanie zadał dwukrotnie, najpierw w mowie wspólnej, a później w smoczej. Chodziło mu o to czy chcą w to ingerować, czy nie. Jeżeli nie to obejdę tą polanę, i tyle. Walczący i tak ich na razie nie zauważyli.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Sanaya odmówiła gestem wzięcia pieniędzy od Eniko.
- Wracam do domu. Do Menaos - wyjaśniła, chociaż trochę mijało się to z prawdą. Nie mieszkała w Menaos, a w wiosce kilka dni drogi od miasta, trzy dni, jeśli chodzi o ścisłość. Ale i tak było jej po drodze, branie zapłaty za coś, co i tak miała zrobić, byłoby w jej mniemaniu objawem wielkiej pazerności. Jak już, sama powinna zaoferować jakiś mały symbol wdzięczności Fenrirowi: bez uprzedzenia wlazła mu na głowę jako kolejna uczennica smoczego języka. Przy okazji, może w Menaos zdobyłaby jakiś słownik albo podręcznik, by dalej naukę kontynuować sama...
Sanaya powtórzyła za Fenrirem jego słowa wypowiedziane we wspólnym, wkładając w to taką samą staranność, jak poprzednim razem. Aż dziw brał, jak człowiek w normalnych warunkach połyka końcówki i tworzy zrosty głosek w miejscach, gdzie one nie występują. Przynajmniej nauka przynosiła już jakiś efekt, może nim dotrą do miasta, Eniko będzie mogła się porozumieć choćby takimi słowami-kluczami jak przed chwilą, gdy poprosiła o wodę. Alchemiczka zaraz sięgnęła do torby by poratować czarnowłosą towarzyszkę, lecz ubiegł ją Fenrir. Może to i dobrze, Tai nie miała już specjalnie dużo wody i powoli rozglądała się za miejscem, gdzie mogłaby uzupełnić braki.
Sanaya poszła za Fenrirem i Eniko, gdy ci postanowili sprawdzić źródło odgłosów walki, gdyby jednak była sama, na pewno by tak nie postąpiła - to obecność smokołaka dawała jej poczucie bezpieczeństwa, równoważące ryzyko.
- Ja bym się nie wtrącała, ale jak chcecie, to proszę, mogę was później w razie czego poskładać - odpowiedziała na pytanie Fenrira. Nie mogła brać udziału w starciu, bo zwyczajnie nie znała się na tym, gdyby jednak miała chwilę, mogłaby skomponować jakiś proszek, który unieszkodliwiłby w ten czy inny sposób walczącą parę.
- Wracam do domu. Do Menaos - wyjaśniła, chociaż trochę mijało się to z prawdą. Nie mieszkała w Menaos, a w wiosce kilka dni drogi od miasta, trzy dni, jeśli chodzi o ścisłość. Ale i tak było jej po drodze, branie zapłaty za coś, co i tak miała zrobić, byłoby w jej mniemaniu objawem wielkiej pazerności. Jak już, sama powinna zaoferować jakiś mały symbol wdzięczności Fenrirowi: bez uprzedzenia wlazła mu na głowę jako kolejna uczennica smoczego języka. Przy okazji, może w Menaos zdobyłaby jakiś słownik albo podręcznik, by dalej naukę kontynuować sama...
Sanaya powtórzyła za Fenrirem jego słowa wypowiedziane we wspólnym, wkładając w to taką samą staranność, jak poprzednim razem. Aż dziw brał, jak człowiek w normalnych warunkach połyka końcówki i tworzy zrosty głosek w miejscach, gdzie one nie występują. Przynajmniej nauka przynosiła już jakiś efekt, może nim dotrą do miasta, Eniko będzie mogła się porozumieć choćby takimi słowami-kluczami jak przed chwilą, gdy poprosiła o wodę. Alchemiczka zaraz sięgnęła do torby by poratować czarnowłosą towarzyszkę, lecz ubiegł ją Fenrir. Może to i dobrze, Tai nie miała już specjalnie dużo wody i powoli rozglądała się za miejscem, gdzie mogłaby uzupełnić braki.
Sanaya poszła za Fenrirem i Eniko, gdy ci postanowili sprawdzić źródło odgłosów walki, gdyby jednak była sama, na pewno by tak nie postąpiła - to obecność smokołaka dawała jej poczucie bezpieczeństwa, równoważące ryzyko.
- Ja bym się nie wtrącała, ale jak chcecie, to proszę, mogę was później w razie czego poskładać - odpowiedziała na pytanie Fenrira. Nie mogła brać udziału w starciu, bo zwyczajnie nie znała się na tym, gdyby jednak miała chwilę, mogłaby skomponować jakiś proszek, który unieszkodliwiłby w ten czy inny sposób walczącą parę.
-
- Szukający drogi
- Posty: 35
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
Eniko zmarszczyła brwi, kiedy jej towarzysze odmówili przyjęcia zapłaty, lecz nic nie powiedziała. Jedzenie wzięli, a monety nie, utrwaliła sobie w pamięci.
Virag wzruszyła ramionami. Nie widziała celowości w pytaniu się walczących o cokolwiek.
Drzewiec ponownie obił się o tarcze. Ruda cofnęła się, robiąc miejsce na swój krótki rozbieg. Wybiła się na metr od ziemi, wyginając swoje ciało do tyłu w nieludzki łuk. Glewię złapała oburącz, za sam koniec drzewca i z całym impetem uderzyła od góry w tarczę elfa. Broń rudej poszła w drzazgi, a elf stracił równowagę i po kilku krokach w tył, padł na ziemię. Kobieta nie dając czasu na reakcję, dobyła sztylet i skoczyła na przeciwnika. W ostatniej chwili elf wykonał zamach wekierą. Broń zmiażdżyła głowę kobiety, doprowadzając do natychmiastowej, lecz niehonorowej śmierci. Jej ciepłe truchło padło na ziemię obok elfa i w intensywnych drgawkach zaczęło się miotać i rozrzucać kawałki mózgu, które wypadały z rozłupanej czaszki. Oko z nitką poturlało się pod krzak.
Elf nie wstał. Rozłożył się jak gwiazda, każdą kończyną na inną stronę świata, zdyszany patrzył w błękit nieba, po którym snuły się malutkie błękitne obłoczki, które przypominały mu owieczki. Cieszył się. Dopiero kiedy przechylił głowę w bok, zobaczył, że obserwują go trzy osoby. Żywo podniósł się i wziął do ręki swoją broń. Zmierzył całą trójkę okrutnym wzrokiem.
- Wynoście się, kiedy miły jeszcze jestem! – Zagroził.
Eniko pozostała niewzruszona, apatyczna, na zaistniałą sytuację. Widok zmasakrowanej głowy nie był dla niej bardziej obrzydliwy, niż to co widziała podczas wojny i to, w czym sama brała udział. Z krzyku elfa zrozumiała tylko "się" i "jestem". Jak ktoś chciałby pogadać z elfem, to ona nie miała zamiaru się wtrącać, lecz obserwować.
Virag wzruszyła ramionami. Nie widziała celowości w pytaniu się walczących o cokolwiek.
Drzewiec ponownie obił się o tarcze. Ruda cofnęła się, robiąc miejsce na swój krótki rozbieg. Wybiła się na metr od ziemi, wyginając swoje ciało do tyłu w nieludzki łuk. Glewię złapała oburącz, za sam koniec drzewca i z całym impetem uderzyła od góry w tarczę elfa. Broń rudej poszła w drzazgi, a elf stracił równowagę i po kilku krokach w tył, padł na ziemię. Kobieta nie dając czasu na reakcję, dobyła sztylet i skoczyła na przeciwnika. W ostatniej chwili elf wykonał zamach wekierą. Broń zmiażdżyła głowę kobiety, doprowadzając do natychmiastowej, lecz niehonorowej śmierci. Jej ciepłe truchło padło na ziemię obok elfa i w intensywnych drgawkach zaczęło się miotać i rozrzucać kawałki mózgu, które wypadały z rozłupanej czaszki. Oko z nitką poturlało się pod krzak.
Elf nie wstał. Rozłożył się jak gwiazda, każdą kończyną na inną stronę świata, zdyszany patrzył w błękit nieba, po którym snuły się malutkie błękitne obłoczki, które przypominały mu owieczki. Cieszył się. Dopiero kiedy przechylił głowę w bok, zobaczył, że obserwują go trzy osoby. Żywo podniósł się i wziął do ręki swoją broń. Zmierzył całą trójkę okrutnym wzrokiem.
- Wynoście się, kiedy miły jeszcze jestem! – Zagroził.
Eniko pozostała niewzruszona, apatyczna, na zaistniałą sytuację. Widok zmasakrowanej głowy nie był dla niej bardziej obrzydliwy, niż to co widziała podczas wojny i to, w czym sama brała udział. Z krzyku elfa zrozumiała tylko "się" i "jestem". Jak ktoś chciałby pogadać z elfem, to ona nie miała zamiaru się wtrącać, lecz obserwować.
- Fenrir
- Splatacz Snów
- Posty: 371
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
- Kontakt:
Dalej obserwował walkę. Myślał, że kobiecie uda się pokonać mrocznego elfa, jednak tak się nie stało i ostatecznie zwyciężył właśnie mroczny elf. Nie specjalnie przejął go widok rozwalonej głowy kobiety i fragmentu jej mózgu porozrzucane wokół pola walki- widział już o wiele gorsze rzeczy. Już miał zwrócić się do obydwu towarzyszek, że powinni skończyć obserwację i udać się w swoją drogę, przy czym powinni po prostu ominąć tą polanę, jednak szpiczastouchy zauważył ich.
- Jeżeli zaczniesz być niemiły, to wtedy ja zacznę być niemiły, a wtedy walka nie pójdzie ci tak dobrze jak z tą kobietą - krzyknął do niego i zarazem ostrzegł przed ewentualnym podjęciem walki z nim. Co prawda elf widział tylko jego głowę, ale wyraz twarzy Fenrira mówił sam za siebie, że lepiej z nim nie zadzierać.
- Wracamy na drogę w stronę Meanos (Daal Nau Ven Kotin 'Meanos'. - zwrócił się do Sanayi i Eniko najpierw w mowie wspólnej, a później w smoczej, tak aby zarówno alchemiczka, jak i czarodziejka go zrozumiały. Dodatkowo poprzez gest ręką wskazał, że będą obchodzić polanę, na której rozegrała się scena walki, od jej lewej strony.
- Ruszamy. (Bo.) - znowu wypowiedział ten pojedynczy wyraz we wspólnym, i w smoczym, a następnie wstał z klęczek i ruszył w lewo, trasą, którą wcześniej pokazał.
- Jeżeli zaczniesz być niemiły, to wtedy ja zacznę być niemiły, a wtedy walka nie pójdzie ci tak dobrze jak z tą kobietą - krzyknął do niego i zarazem ostrzegł przed ewentualnym podjęciem walki z nim. Co prawda elf widział tylko jego głowę, ale wyraz twarzy Fenrira mówił sam za siebie, że lepiej z nim nie zadzierać.
- Wracamy na drogę w stronę Meanos (Daal Nau Ven Kotin 'Meanos'. - zwrócił się do Sanayi i Eniko najpierw w mowie wspólnej, a później w smoczej, tak aby zarówno alchemiczka, jak i czarodziejka go zrozumiały. Dodatkowo poprzez gest ręką wskazał, że będą obchodzić polanę, na której rozegrała się scena walki, od jej lewej strony.
- Ruszamy. (Bo.) - znowu wypowiedział ten pojedynczy wyraz we wspólnym, i w smoczym, a następnie wstał z klęczek i ruszył w lewo, trasą, którą wcześniej pokazał.
Ostatnio edytowane przez Fenrir 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Sanaya
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 598
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Alchemik , Badacz
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Oglądanie walki nie było tym, o czym marzyła Sanaya, a jej zakończenie było jeszcze gorsze. Alchemiczka zasłoniła usta ze zdumienia, wielkimi oczami wpatrując się w leżące ciało i wyciekający z rozbitej czaszki mózg. Wiedziała, jak wygląda wnętrze głowy, widziała już swego czasu nerw wzrokowy, na którym dyndała gałka, więc nie obrzydziło jej to. Była po prostu... zaskoczona. Kobieta prawie wygrała, już pewnie powoli zaczęła się tym cieszyć, a tu nagle nie żyje. Czy w ogóle zorientowała się, że umiera?
- Prowadź - bąknęła do Fenrira, gdy ten zarządził powrót na drogę. Nie chciała zostawać tu dłużej, niż było to absolutnie konieczne. Nie interesował jej też powód walki między martwą kobietą, a elfem - żadne z nich nie wyglądało na napadnięte z zaskoczenia, odniosła raczej wrażenie, że było to przedłużenie wyjątkowo ostrej kłótni. Od słów do czynów.
Sanaya ruszyła, gdy tylko padło takie polecenie. Szla po zewnętrznej, pilnując się Fenrira. Na elfa spoglądała co jakiś czas, on zaś zdawał się nie spuszczać z nich wzroku. Tai przyszło do głowy, że to dość dziwne: przed chwilą zabił kobietę, a świadków tego aktu tak po prostu chciał przepuścić. Chyba, że jeszcze coś planował, dlatego lepiej nie spuszczać z niego oka.
Alchemiczka milczała: przerwanie pozornej ciszy wydawało jej się niestosowne, a każdy możliwy do poruszenia temat był w jej mniemaniu zbyt błahy. Czuła się jak w bańce - przebije ją i szybko zapomni, ale na razie w niej trwała.
- Prowadź - bąknęła do Fenrira, gdy ten zarządził powrót na drogę. Nie chciała zostawać tu dłużej, niż było to absolutnie konieczne. Nie interesował jej też powód walki między martwą kobietą, a elfem - żadne z nich nie wyglądało na napadnięte z zaskoczenia, odniosła raczej wrażenie, że było to przedłużenie wyjątkowo ostrej kłótni. Od słów do czynów.
Sanaya ruszyła, gdy tylko padło takie polecenie. Szla po zewnętrznej, pilnując się Fenrira. Na elfa spoglądała co jakiś czas, on zaś zdawał się nie spuszczać z nich wzroku. Tai przyszło do głowy, że to dość dziwne: przed chwilą zabił kobietę, a świadków tego aktu tak po prostu chciał przepuścić. Chyba, że jeszcze coś planował, dlatego lepiej nie spuszczać z niego oka.
Alchemiczka milczała: przerwanie pozornej ciszy wydawało jej się niestosowne, a każdy możliwy do poruszenia temat był w jej mniemaniu zbyt błahy. Czuła się jak w bańce - przebije ją i szybko zapomni, ale na razie w niej trwała.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości