Pałac Dziewięciu Wież ⇒ [Komnaty arcyksięcia] List.
Calisi przysiadła jeszcze na balii wycierając sobie włosy. Potem zaczęła szukać swoich ubrań. Chyba trochę przesadzili z siedzeniem w wodzie, bo było jej naprawdę zimno. Dopiero kiedy się ubrała poczuła, że materiał zaczyna ją ogrzewać. Przeszła przez pomieszczenie i usiadła na szerokim parapecie, tym samym na którym siedziała, kiedy Eohaid wszedł do komnaty i zaczęła zaplatać sobie warkocz spoglądając za okno. W końcu wyszło delikatne słońce.
- Tylko, że Tantris wcale nie chciała się kłócić, ona chciał tylko żebyś powiedział mi prawdę, chciała mnie chronić... a Ty ją uderzyłeś... Rudej też to zrobiłeś? - zapytała, ale nie odwróciła się do niego, ciągle patrzyła gdzieś za okno zajmując się swoimi włosami.
- Tylko, że Tantris wcale nie chciała się kłócić, ona chciał tylko żebyś powiedział mi prawdę, chciała mnie chronić... a Ty ją uderzyłeś... Rudej też to zrobiłeś? - zapytała, ale nie odwróciła się do niego, ciągle patrzyła gdzieś za okno zajmując się swoimi włosami.
Eohaid spoważniał, założył do końca spodnie i buty. Kiedy padło pytanie Calisi, spojrzała na nią. Czuł jak napływa na niego złość, jak drażni go ten temat, jak wreszcie chce to skończyć. Westchnął głośno.
- Calisi proszę nie męcz mnie już. Tak uderzyłem ją i żałuję, ale byłem wtedy młody i głupi.
Podszedł do niej, siadając na przeciw, czuł że czasami ta kobieta go wykańcza swoim dociekaniem. A dziś nie chciał się z nią kłócić, wolał jej ulec, powiedzieć co chce wiedzieć.
- Czy już wszystko wiesz ? Wybacz kochanie, ale dziś jestem zmęczony, po za tym nie lubię mówić o Rudej. To nie jest temat o którym chciałabym ci powiedzieć.
- Calisi proszę nie męcz mnie już. Tak uderzyłem ją i żałuję, ale byłem wtedy młody i głupi.
Podszedł do niej, siadając na przeciw, czuł że czasami ta kobieta go wykańcza swoim dociekaniem. A dziś nie chciał się z nią kłócić, wolał jej ulec, powiedzieć co chce wiedzieć.
- Czy już wszystko wiesz ? Wybacz kochanie, ale dziś jestem zmęczony, po za tym nie lubię mówić o Rudej. To nie jest temat o którym chciałabym ci powiedzieć.
Nie, to wcale nie było wszystko. Chciałaby mu zadać jeszcze wiele pytań, ale uznała, że to nie ma najmniejszego sensu. Był niekonsekwentny w tym co mówił. Najpierw pytał ją czy to wszystko, a potem oznajmia, że nie chce rozmawiać o Rudej. Calisi w zasadzie znajdowała tylko jedno wyjaśnienie dla tej sytuacji. Kolejny romans Eohaida, który się zakończył z takich, czy innych powodów. Calisi znów czuła się jak przedmiot. Eohaid czasem był jak jej ojciec, kiedy coś było niewygodne nie zamierzał o tym rozmawiać, z tą różnica, że mąż jej nie bił... jeszcze. Calisi była przekonana, że kiedyś i jej się oberwie, skoro mógł uderzyć Rudą, zrobił to Tantris, to nadejdzie taki dzień kiedy i ją uderzy, to była tylko kwestia czasu. Nie lubiła bicia, którzy by je lubił, ale dla niej to było coś więcej. W zamku obrywała za każde słowo wypowiedziane bez pytania. Tu prawdopodobnie kiedyś będzie dostawać za zadawanie pytań. Chyba nadszedł czas, żeby wróciła do dawnej taktyki. Wcześniej nie miała w sobie ciekawości i było dobrze, teraz kiedy uzyskała taką zdolność musiała się jej wyzbyć. W końcu dotarło do niej, że to co mówi Eohaid to w większości tylko puste słowa, że ona wcale nie jest tu arcyksiężną, a jedynie jego żoną, która ma urodzić mu dziedzica. To wszystko. To co mówił było jedynie kłamstwem, żeby ją udobruchać i pewnie z wieloma rzeczami tak właśnie było. Szkoda, że Calisi była tak naiwna, ale chyba w końcu przestała być. Teraz lepiej żeby faktycznie zaczęła martwić się o to czy urodzi chłopca, nabrała bowiem pewności, że jeśli urodzi się dziewczynka straci męża i to co ma w tej chwili.
- Już Cię nie męczę, przepraszam - pochyliła się i pocałowała go w czoło.
- Już Cię nie męczę, przepraszam - pochyliła się i pocałowała go w czoło.
Eohaid spojrzał w jej oczy, zmarszczył brwi i poczuł jak cały ten czas od kiedy wrócił do ojczyzny go przytłacza. Nie był ideałem, choć wszyscy go za takiego mieli, był tak samo omylny jak oni, jak samo mógł stracić pewność siebie, jak ją zyskać, targały nim takie same rozterki. A teraz mimo słów, znał na tyle Calisi by wiedzieć że coś jest nie tak. Wyczytał to z jej pięknych oczu, ostatnich ciężkich dni, bo to znów on popełnił jakiś błąd. Chciał się na nią zezłościć, drażniła go, nakrzyczeć, albo wyjść. Poczuł jednak że tego jest zbyt wiele, że ostatnie dni uświadomiły go że nie różni się już niczym od własnych zbirów w marchii. Oszukiwał, uderzył dwa razy kobiety, bo powiedziały mu prawdę, zadłużył kraj, nie dopilnował niczego, chciał zrobić sobie z cesarzowej kochankę. Poczuł się jak drań, jak najgorsza menda w jego kraju.
I wtedy usiadł na podłodze, płacząc. Nie umiał tego powstrzymać, po prostu płakać. Tu chodziło o całokształt, nawet nie o to że Calisi znów zaczęła mówić pół zdaniami, to wszystko go przerosło. Jego małżeństwo miało być cudowne, mieli się wspierać, mieli być dla siebie nawzajem oparciem, a znów tak nie było. Zasiał niepewność, przez nie mówienie, coś działo się między nimi, raz było dobrze a potem robiła się przepaść.
- To wszystko bezsensu, dlaczego ..dlaczego tak musi być bogowie. Znów popełniam błędy, znów robię wszystko nie tak, każe ludzi za kłamstwa, każe ludzi za niesprawiedliwość, każe za spiski... ale sam nie jest wobec nikogo w porządku, ranię moją żonę, biję niewinne kobiety, zadłużam kraj. Co się ze mną dzieje.
Przez łzy wykrztuszał z siebie, niemrawe słowa.
I wtedy usiadł na podłodze, płacząc. Nie umiał tego powstrzymać, po prostu płakać. Tu chodziło o całokształt, nawet nie o to że Calisi znów zaczęła mówić pół zdaniami, to wszystko go przerosło. Jego małżeństwo miało być cudowne, mieli się wspierać, mieli być dla siebie nawzajem oparciem, a znów tak nie było. Zasiał niepewność, przez nie mówienie, coś działo się między nimi, raz było dobrze a potem robiła się przepaść.
- To wszystko bezsensu, dlaczego ..dlaczego tak musi być bogowie. Znów popełniam błędy, znów robię wszystko nie tak, każe ludzi za kłamstwa, każe ludzi za niesprawiedliwość, każe za spiski... ale sam nie jest wobec nikogo w porządku, ranię moją żonę, biję niewinne kobiety, zadłużam kraj. Co się ze mną dzieje.
Przez łzy wykrztuszał z siebie, niemrawe słowa.
Calisi była zaskoczona jego reakcją. Przez chwilę nie wiedziała co powinna zrobić. Przecież powiedziała mu to co chciał usłyszeć. Nie zrobiła niczego co mogłoby go zranić. Tym bardziej nie pojmowała jego zachowania. Siedziała i patrzyła na niego zaskoczona. W końcu jednak musiała zareagować, przecież mimo wszystko go kochała i to nawet bardzo. Może w końcu był szczery... przecież płakał. Zsunęła się z parapetu, podeszła do niego i przyklęknęła przed nim.
- Eohaid... - szepnęła - musisz się nauczyć przyjmować krytykę, zarówno od swojej żony, jak od innych. W tej chwili wiesz, że coś robisz źle, że nie jesteś nieomylny, ale kiedy ktoś mówi ci to w twarz nie potrafisz tego znieść. Jesteś władcą tego kraju, powinieneś cenić tych którzy potrafią powiedzieć ci, że coś robisz źle, przecież oni chcą dobrze dla ziem którymi władasz. Nie chodzi im o to żeby wytykać ci błędy, tylko o to, że są sprawy, którymi może trzeba by zająć się bardziej, a innymi mniej. Tak myślę.
- Proszę, postaraj się mnie nie traktować w ten sposób. Raz mówisz, że jestem arcyksiężną, a zaraz potem, kiedy chcę wiedzieć co dzieje się w tym kraju, kiedy pytam o politykę, o to dlaczego nie umiesz się porozumieć z przedstawicielem jednej z marchii, ty mnie zbywasz i traktujesz tylko jak kobietę, która nosi twoje dziecko.
- Zarzucasz sobie tyle spraw, jeśli więc widzisz, że robisz coś źle zmień to. Skoro kraj jest zadłużony wyciągnij go z długów i wcale nie mam tu na myśli grabieżczych wypraw wojennych, wojny też są kosztowne. Zastanów się nad rozszerzeniem handlu, porozmawiaj o tym z doradcami, na pewno można by na większą skalę zająć się eksportem. Nie znam się na tym, ale wiem, że to lepsze niż wysyłanie mężów i ojców na wojnę by gwałcili i zabijali dla swojego kraju.
- Skoro mówisz, że bijesz kobiety, to przestań to robić, panuj nad gniewem. I nie rań swojej żony tylko dlatego, że cię o coś pyta, jest cudzoziemką, a kiedy mówisz jej, że ma być twoją arcyksiężną nie dziw się, że chce coś wiedzieć. Może boi się, że cię zawiedzie, a na pewno to zrobić, jeśli będziesz ją ignorował.
- Nie płacz już, na każdy problem znajdzie się rozwiązanie - objęła go ramionami.
- Eohaid... - szepnęła - musisz się nauczyć przyjmować krytykę, zarówno od swojej żony, jak od innych. W tej chwili wiesz, że coś robisz źle, że nie jesteś nieomylny, ale kiedy ktoś mówi ci to w twarz nie potrafisz tego znieść. Jesteś władcą tego kraju, powinieneś cenić tych którzy potrafią powiedzieć ci, że coś robisz źle, przecież oni chcą dobrze dla ziem którymi władasz. Nie chodzi im o to żeby wytykać ci błędy, tylko o to, że są sprawy, którymi może trzeba by zająć się bardziej, a innymi mniej. Tak myślę.
- Proszę, postaraj się mnie nie traktować w ten sposób. Raz mówisz, że jestem arcyksiężną, a zaraz potem, kiedy chcę wiedzieć co dzieje się w tym kraju, kiedy pytam o politykę, o to dlaczego nie umiesz się porozumieć z przedstawicielem jednej z marchii, ty mnie zbywasz i traktujesz tylko jak kobietę, która nosi twoje dziecko.
- Zarzucasz sobie tyle spraw, jeśli więc widzisz, że robisz coś źle zmień to. Skoro kraj jest zadłużony wyciągnij go z długów i wcale nie mam tu na myśli grabieżczych wypraw wojennych, wojny też są kosztowne. Zastanów się nad rozszerzeniem handlu, porozmawiaj o tym z doradcami, na pewno można by na większą skalę zająć się eksportem. Nie znam się na tym, ale wiem, że to lepsze niż wysyłanie mężów i ojców na wojnę by gwałcili i zabijali dla swojego kraju.
- Skoro mówisz, że bijesz kobiety, to przestań to robić, panuj nad gniewem. I nie rań swojej żony tylko dlatego, że cię o coś pyta, jest cudzoziemką, a kiedy mówisz jej, że ma być twoją arcyksiężną nie dziw się, że chce coś wiedzieć. Może boi się, że cię zawiedzie, a na pewno to zrobić, jeśli będziesz ją ignorował.
- Nie płacz już, na każdy problem znajdzie się rozwiązanie - objęła go ramionami.
Eohaid wciąż płakał, próbował powstrzymać łzy, pozbierać się w końcu był wojownikiem, ale nie mógł. Objął ją ramieniem, on wielki wojownik, szukał pocieszenia u drobnej kobiety.
- Wiem... masz racje... kiedyś łatwiej było mi wszystko przełknąć. Kiedyś było zupełnie inaczej ze mną, a teraz. Teraz sam nie wiem kim jestem, co się ze mną stało. Mów mi kiedy czujesz że traktuje cię źle, obojętnie, mów mi ,a ja postaram się to zmienić.
Mówił czując się coraz gorzej, to nie był jego dzień, nie na jego głowę.
- Wybacz Calisi, to nie mój dzień. Wszystko mnie drażni, gryzie, nie umiem sobie z niczym poradzić. Najchętniej położyłbym się i spał cały dzień. Wybacz moje zachowanie, chcę żebyś była ciekawa, chcę żebyś mnie pytała, chcę ci odpowiadać na pytania. naprawdę jesteś tu panią, nie zabawką, nie byle kobietą, ale panią. Tylko ja, jakoś to wszystko jak zwykle komplikuje.
- Wiem... masz racje... kiedyś łatwiej było mi wszystko przełknąć. Kiedyś było zupełnie inaczej ze mną, a teraz. Teraz sam nie wiem kim jestem, co się ze mną stało. Mów mi kiedy czujesz że traktuje cię źle, obojętnie, mów mi ,a ja postaram się to zmienić.
Mówił czując się coraz gorzej, to nie był jego dzień, nie na jego głowę.
- Wybacz Calisi, to nie mój dzień. Wszystko mnie drażni, gryzie, nie umiem sobie z niczym poradzić. Najchętniej położyłbym się i spał cały dzień. Wybacz moje zachowanie, chcę żebyś była ciekawa, chcę żebyś mnie pytała, chcę ci odpowiadać na pytania. naprawdę jesteś tu panią, nie zabawką, nie byle kobietą, ale panią. Tylko ja, jakoś to wszystko jak zwykle komplikuje.
- To nie komplikuj - powiedziała łagodnie.
- Sporo rzeczy jest prostsze niż myślisz. Zdecyduj się na jedno i tego się trzymaj, bo ostatnio skaczesz i raz mówisz jedno raz drugie. No ale już, spokojnie, jutro będzie lepszy dzień. Nie martw się już tak bardzo. Jeśli chcesz się położyć to się połóż. Powiedz mi tylko co zamierzasz zrobić z turniejem, albo raczej co zamierzasz zrobić zamiast turnieju, to się tym zajmę, porozmawiam z kasztelanem i z Elestilem. Poproszę o pomoc Amelię i na pewno poradzimy sobie bez ciebie, skoro masz gorszy dzień. Każdy ma prawo mieć złe dni - wstała powoli z podłogi i podął mu obie ręce.
- Chodź wielki wojowniku, położysz się. I nie płacz już - rzekła z troską.
- Sporo rzeczy jest prostsze niż myślisz. Zdecyduj się na jedno i tego się trzymaj, bo ostatnio skaczesz i raz mówisz jedno raz drugie. No ale już, spokojnie, jutro będzie lepszy dzień. Nie martw się już tak bardzo. Jeśli chcesz się położyć to się połóż. Powiedz mi tylko co zamierzasz zrobić z turniejem, albo raczej co zamierzasz zrobić zamiast turnieju, to się tym zajmę, porozmawiam z kasztelanem i z Elestilem. Poproszę o pomoc Amelię i na pewno poradzimy sobie bez ciebie, skoro masz gorszy dzień. Każdy ma prawo mieć złe dni - wstała powoli z podłogi i podął mu obie ręce.
- Chodź wielki wojowniku, położysz się. I nie płacz już - rzekła z troską.
Eohaid czuł ogromną wdzięczność ze strony żony, dał jej się z łatwością poprowadzić do łoża. Zdjął płaszcz i buty, po czym położył się przykrywając skórami. Zamknął oczy zastanawiając się jednak jak odpowiedzieć na jej pytanie. Gdyby nie ta pogoda, turniej trwałby dalej. Zaraz ludzie zaczną się rozjedzać , bo nie ma żadnych rozrywek. Nie mógł na nic szczególnego wpaść, trudno wogóle mu było cokolwiek wymyślać. Uderzył się w bezsilnej złości w czoło.
- Dalej wymyśl coś głupku. - zawarczał na siebie. Nic jednak to nie dało, po za bólem w czole. Uderzył się jeszcze raz mocniej.
- Nie wiem, niech Ellestill coś zaimprowizuje - rzekł w końcu załamany całym tym zdarzeniem.
- Dalej wymyśl coś głupku. - zawarczał na siebie. Nic jednak to nie dało, po za bólem w czole. Uderzył się jeszcze raz mocniej.
- Nie wiem, niech Ellestill coś zaimprowizuje - rzekł w końcu załamany całym tym zdarzeniem.
- Hej, przestań - rzekła Calisi widząc jak tłucze się w czoło.
- Nie rób tak, to nie pomoże - powiedziała spokojnie i chwyciła go za rękę, żeby nie powtarzał takich głupot. Pochyliła się i pocałowała go w czoło.
- Poradzimy sobie z Elestilem, nie martw się. Śpij. Posiedzę z Tobą póki nie zaśniesz, a potem pójdę do Elestila, na pewno coś wymyślimy,a Ty odpocznij - usiadła bliżej niego i zaczęła głaskać go delikatnie po włosach.
- Śpij mój wojowniku, śpij - szepnęła.
- Nie rób tak, to nie pomoże - powiedziała spokojnie i chwyciła go za rękę, żeby nie powtarzał takich głupot. Pochyliła się i pocałowała go w czoło.
- Poradzimy sobie z Elestilem, nie martw się. Śpij. Posiedzę z Tobą póki nie zaśniesz, a potem pójdę do Elestila, na pewno coś wymyślimy,a Ty odpocznij - usiadła bliżej niego i zaczęła głaskać go delikatnie po włosach.
- Śpij mój wojowniku, śpij - szepnęła.
- Dziękuję ci Calisi - wyszeptał, wtulając się w jej kolana. Zamknął oczy, naprawdę chciał żeby ten dzień już się skończył. Miał dość tego wszystkiego. Z radością i spokojem przyjął głaskanie Calisi, tego było mu brak. Obiecał sobie w duchu że już zawsze będzie wobec niej szczery, że nigdy jej nie okłamie, nie będzie miał kochanek, zacznie słuchać innych. Prawda była taka że Calisi miała racje, nie chciał słuchać krytyki, a przecież przez nią wiedział jaka jest prawda. Pozostali schlebiali mu, bo chcieli wiele osiągnąć. Rzecz w tym że wcale nie on się pchał na stanowisko arcyksięcia. Po prostu ktoś mu kazał nim zostać, dokładniej poprzednia władczyni Lirien. Czasami miał ochotę wskazać kogoś kto się tym zajmie, a on nic nie będzie musiał. Powoli zasnął czując dotyk i zapach Calisi.
Calisi westchnęła cicho. Miała mu sporo rzeczy do zarzucenia, już kilka razy się na nim zawiodła, ale i tak go kochała. Nie umiała przestać. W gruncie rzeczy, mimo swoich obaw, miała wrażenie, że jakoś powoli się zmienia. Nie zamierzała go opuścić, nawet przez chwilę tak nie pomyślała. Miała nadzieję, że zanim dziecko przyjdzie na świat on zdąży poukładać soje sprawy i dojść do porozumienia sam ze sobą, że faktycznie przestanie traktować ją jedynie jak kobietę, która ma dać mu dziedzica. Oczywiście zamierzała mu w tym pomóc. Kiedy zasnął pochyliła się jeszcze i pocałowała go w czoło, dopiero później cicho wstała i wyszła z komnaty.
W pokoju obok zastał ją dziwny widok, był to bowiem Ellestill siedzący na niskim krześle oraz sługa właśnie idący w stronę arcyksiężnej. Zatrzymał się, skłonił nisko.
- O pani, właśnie do pani szedłem w sprawie... - mówił łamanym jej ojczystym językiem, z okropnym akcentem
- Przyszedł namiestnik prosi o rozmowę.
Wskazał w stronę Ellestill stary wojownik zresztą, nadal z lekka stękając jakby noga bolało go bardziej niż zwykle skłonił się tak nisko jak umiał. Wyglądał jakoś porządnie, być może miał czas by się ogarnąć po uczcie.
- Panie - skłonił się i dopiero po chwili wyprostował
- Mam nadzieje że nie przeszkadzam Ci, chciałem pomówić o sprawach państwowych. Jednakże powiadomiono mnie iż arcyksiążę nie jest zdrów. Stąd jeśli mogę prosić, chciałbym z Tobą omówić kilka ważnych kwestii. Wszak zastępujesz go kiedy on nie domaga.
Mówił dosyć oficjalnie, zapewne ze względu na kilka dwórek sprzątających balie i podłogę oraz służących. Ellestill zawsze był oficjalny kiedy nie mówił w cztery oczy. Dziś jednak zdawał się bardziej niż zwykle poważny.,
- O pani, właśnie do pani szedłem w sprawie... - mówił łamanym jej ojczystym językiem, z okropnym akcentem
- Przyszedł namiestnik prosi o rozmowę.
Wskazał w stronę Ellestill stary wojownik zresztą, nadal z lekka stękając jakby noga bolało go bardziej niż zwykle skłonił się tak nisko jak umiał. Wyglądał jakoś porządnie, być może miał czas by się ogarnąć po uczcie.
- Panie - skłonił się i dopiero po chwili wyprostował
- Mam nadzieje że nie przeszkadzam Ci, chciałem pomówić o sprawach państwowych. Jednakże powiadomiono mnie iż arcyksiążę nie jest zdrów. Stąd jeśli mogę prosić, chciałbym z Tobą omówić kilka ważnych kwestii. Wszak zastępujesz go kiedy on nie domaga.
Mówił dosyć oficjalnie, zapewne ze względu na kilka dwórek sprzątających balie i podłogę oraz służących. Ellestill zawsze był oficjalny kiedy nie mówił w cztery oczy. Dziś jednak zdawał się bardziej niż zwykle poważny.,
- O! Elestil - uśmiechnęła się łagodnie.
- Właśnie miałam zamiar z Tobą rozmawiać. Tak, faktycznie Eohaid nie czuje się najlepiej. Ale usiądź, widzę, że znów coś nie tak z Twoją nogą? Może powinien to obejrzeć medyk? - rzekła z troską, widziała w końcu, że Elestil chyba znów na nią niedomaga. Kiedy służba opuściła komnatę Calisi usiadła na wysokim krześle postawionym niedaleko Elestila. W przeciwieństwie do niego ona nie była oficjalna. Lubiła go, a poza tym była arcyksiężna, znała go i nie musiała bawić się w konwenanse. Oczywiście jeszcze parę miesięcy temu ta rozmowa wyglądałby zupełnie inaczej, ale teraz wszystko się zmieniło.
- Eohaid ma dziś zły dzień. Śpi. Jakoś nie umie się pozbierać. Nie wie co zrobić dalej z turniejem, albo raczej nie chce mu się o tym myśleć. Powiedziałam, że porozmawiam z Tobą. Mówiąc szczerze sama nie wiem co dalej. Ale ty zapewne będziesz wiedział, to na pewno nie pierwszy raz kiedy deszcze uniemożliwiły dalszą zabawę na turniejach. Mówiąc szczerze najchętniej zakończyłabym go, może wtedy cesarzowa raczyłby wyjechać, ale to moje prywatne rozmyślania, więc nie bierz ich na poważnie.
- Za to mówiąc już zupełnie poważnie chyba musisz porozmawiać z Eohaidem. Jest nieswój i to nie od wczoraj, a dłuższego czasu. Nie wiem, czy to mój wpływ, czy obecność cesarzowej, czy przyjazd Rudej. Wiem, że nie może się tak zachowywać, jest arcyksięciem i musi się w końcu wziąć za sprawy państwa. Ach, właśnie. Powiedz mi proszę o co dokładnie chodzi z Rudą? Eohaid twierdzi, że nie lubi jej i już, ale dla mnie to coś więcej. Ty na pewno wiesz sporo na ten temat, jesteś z nim od zawsze. I czy masz jakiś pomysł co dalej z turniejem.
- Właśnie miałam zamiar z Tobą rozmawiać. Tak, faktycznie Eohaid nie czuje się najlepiej. Ale usiądź, widzę, że znów coś nie tak z Twoją nogą? Może powinien to obejrzeć medyk? - rzekła z troską, widziała w końcu, że Elestil chyba znów na nią niedomaga. Kiedy służba opuściła komnatę Calisi usiadła na wysokim krześle postawionym niedaleko Elestila. W przeciwieństwie do niego ona nie była oficjalna. Lubiła go, a poza tym była arcyksiężna, znała go i nie musiała bawić się w konwenanse. Oczywiście jeszcze parę miesięcy temu ta rozmowa wyglądałby zupełnie inaczej, ale teraz wszystko się zmieniło.
- Eohaid ma dziś zły dzień. Śpi. Jakoś nie umie się pozbierać. Nie wie co zrobić dalej z turniejem, albo raczej nie chce mu się o tym myśleć. Powiedziałam, że porozmawiam z Tobą. Mówiąc szczerze sama nie wiem co dalej. Ale ty zapewne będziesz wiedział, to na pewno nie pierwszy raz kiedy deszcze uniemożliwiły dalszą zabawę na turniejach. Mówiąc szczerze najchętniej zakończyłabym go, może wtedy cesarzowa raczyłby wyjechać, ale to moje prywatne rozmyślania, więc nie bierz ich na poważnie.
- Za to mówiąc już zupełnie poważnie chyba musisz porozmawiać z Eohaidem. Jest nieswój i to nie od wczoraj, a dłuższego czasu. Nie wiem, czy to mój wpływ, czy obecność cesarzowej, czy przyjazd Rudej. Wiem, że nie może się tak zachowywać, jest arcyksięciem i musi się w końcu wziąć za sprawy państwa. Ach, właśnie. Powiedz mi proszę o co dokładnie chodzi z Rudą? Eohaid twierdzi, że nie lubi jej i już, ale dla mnie to coś więcej. Ty na pewno wiesz sporo na ten temat, jesteś z nim od zawsze. I czy masz jakiś pomysł co dalej z turniejem.
- Rozumiem, myślę że możemy zorganizować ucztę z muzyką, trupą artystów, tańcem. Ludzi zajmie to na jakiś czas a od nas nie wymaga jakiś wielkich finansów. Jak tylko skończymy rozmawiać, ogłoszę ową ucztę jeśli się zgodzisz pani i zwołam ludzi by się tym zajęli.
Poprawił się na krześle.
- Ale masz rację pani dziś niedomagam do końca, po części dzięki mojej byłej żonie Tantris. Ale zostawmy te kwestie na boku. To jej sprawa i kasztelana.
- Ja jednak chciałem pomówić o ważniejszych sprawach. Obawiam się że nasz skarbiec nie wygląda najlepiej, chciałbym się upewnić. Dodatkowo jeśli można prosić dobrze by było, zwołać radę Lirien. Państwo potrzebuje rozmów, jego stan jest bardzo zły.
Mężczyzna miał niezwykle poważną twarz kiedy wypowiadał te słowa.
Poprawił się na krześle.
- Ale masz rację pani dziś niedomagam do końca, po części dzięki mojej byłej żonie Tantris. Ale zostawmy te kwestie na boku. To jej sprawa i kasztelana.
- Ja jednak chciałem pomówić o ważniejszych sprawach. Obawiam się że nasz skarbiec nie wygląda najlepiej, chciałbym się upewnić. Dodatkowo jeśli można prosić dobrze by było, zwołać radę Lirien. Państwo potrzebuje rozmów, jego stan jest bardzo zły.
Mężczyzna miał niezwykle poważną twarz kiedy wypowiadał te słowa.
Calisi westchnęła pocierając czoło.
- Tego się sama domyślam. Z resztą Eohaid narzeka, że zadłużył kraj, ale chyba nie ma pomysłów co zrobić żeby było lepiej. W ogóle, ostatnio na nic nie ma pomysłów. Ale ogłoś ucztę, skoro już nie można poprowadzić dalej turnieju. Co dalej pomyśli się jutro. Widzisz, ja mogę zająć się sprawami państwowymi, problem polega na tym, że nie znam realiów, za mało wiem, a kiedy pytam Eohaida on uważa, że go zamęczam, ale ktoś musi się tym zająć, skoro on nie potrafi. Żeby cokolwiek zrobić muszę dostać raporty o stanie państwa, o zbiorach w tym roku, o dokładnym stanie skarbca, potrzebuję doradcy, który wyjaśniałby mi wszystkie niejasności, kogoś zaufanego. Poza tym muszę mieć tłumacza, a nie wiem co z Evanlyn, ostatnio źle się czuła, poprosiła mnie o odłożenie lekcji, co z nią? - zapytała o kobietę, gdzieś między zdaniami.
- Rozumiem, że rada to zjazd wszystkich przedstawicieli marchii? Przecież większość z nich już tu jest. Poza tym myślę, że trzeba rozwiązać konflikt Eohaida z Liriels, nie może tak być, że władca nie umie się dogadać z kimś kto też rządzi jego ludźmi. A jak wyglądają sprawy z góralami? Nadal toczy się spór? Jeśli tak to trzeba coś z tym zrobić i nie mam na myśli wojny, to tylko jeszcze bardziej nadwyręży nas finansowo. Trzeba się z nimi jakoś dogadać, czego w ogóle chcą? Muszą czegoś chcieć, skoro sami wszczynają konflikty.
- I jak się ma sytuacja z Brawen? Wiadomo co zamierza zrobić cesarzowo?
- Tego się sama domyślam. Z resztą Eohaid narzeka, że zadłużył kraj, ale chyba nie ma pomysłów co zrobić żeby było lepiej. W ogóle, ostatnio na nic nie ma pomysłów. Ale ogłoś ucztę, skoro już nie można poprowadzić dalej turnieju. Co dalej pomyśli się jutro. Widzisz, ja mogę zająć się sprawami państwowymi, problem polega na tym, że nie znam realiów, za mało wiem, a kiedy pytam Eohaida on uważa, że go zamęczam, ale ktoś musi się tym zająć, skoro on nie potrafi. Żeby cokolwiek zrobić muszę dostać raporty o stanie państwa, o zbiorach w tym roku, o dokładnym stanie skarbca, potrzebuję doradcy, który wyjaśniałby mi wszystkie niejasności, kogoś zaufanego. Poza tym muszę mieć tłumacza, a nie wiem co z Evanlyn, ostatnio źle się czuła, poprosiła mnie o odłożenie lekcji, co z nią? - zapytała o kobietę, gdzieś między zdaniami.
- Rozumiem, że rada to zjazd wszystkich przedstawicieli marchii? Przecież większość z nich już tu jest. Poza tym myślę, że trzeba rozwiązać konflikt Eohaida z Liriels, nie może tak być, że władca nie umie się dogadać z kimś kto też rządzi jego ludźmi. A jak wyglądają sprawy z góralami? Nadal toczy się spór? Jeśli tak to trzeba coś z tym zrobić i nie mam na myśli wojny, to tylko jeszcze bardziej nadwyręży nas finansowo. Trzeba się z nimi jakoś dogadać, czego w ogóle chcą? Muszą czegoś chcieć, skoro sami wszczynają konflikty.
- I jak się ma sytuacja z Brawen? Wiadomo co zamierza zrobić cesarzowo?
Namiestnik uśmiechnął się słuchając młodej władczyni.
- Evanlyn ma się dobrze, przynajmniej jak wychodziłem miała się dobrze. Zapewne lekcje wrócą nie długo, jednak że moja narzeczona spodziewa się dziecka. Proszę pani jednak byś zachowała dyskrecje - nie umiał się nie uśmiechnąć i dumnie wypiąć pierś przed siebie.
- Co do cesarzowej, mówiłem z nią, głównie o pierdołach żąda od nas ziem które jej zabraliśmy. Nowo Brawen. rzecz w tym że są tam już nasi wojownicy i ich rodziny, zdobyliśmy te ziemię, a po za tym Eohaid na to się nie zgodzi nigdy. Do tego pragnie dobrego traktatu pokojowego, ale o tym będę z nią jeszcze mówił. Kiedy dowiem się co nieco na temat warunków, zostaną one przedstawione Tobie pani, lub, mężowi lub wam obojgu byście mogli je ocenić.
- Jeśli zaś chodzi o zjazd rady, masz pani racji dotyczy przedstawicieli marchii. Ale wszyscy muszą być obecni, a dodatkowo nie wszyscy przybyli na turniej. Trzeba było wyznaczyć dzień oraz godzinę na której mają się stawić. Może wykonać to jedynie arcyksiążę lub ty pani. Jeśli chodzi o konflikt Eohaida z Rudą, trwa on od wielu lat, domyślam się jednak iż Ruda przybyła właśnie w tej sprawie do Ciebie pani. I zapewne kiedy wyzdrowieje przybędzie do ciebie, zresztą poznasz tą bardzo charakterystyczną kobietę. Nie obawiaj się jej jednak, zapewne już jako dama u władzy masz spory szacunek u niej.
- Podatki, spisy prawa, administracyjne dokumenty. Wszystko ma kasztelan dworu Tristan. Musisz do niego się udać. Mogę jednak pójść z Tobą i robić za twego tłumacza. Wiem że jest ci konieczny, a ja jak wiemy w miarę dobrze mówię już twoim ojczystym językiem.
- Evanlyn ma się dobrze, przynajmniej jak wychodziłem miała się dobrze. Zapewne lekcje wrócą nie długo, jednak że moja narzeczona spodziewa się dziecka. Proszę pani jednak byś zachowała dyskrecje - nie umiał się nie uśmiechnąć i dumnie wypiąć pierś przed siebie.
- Co do cesarzowej, mówiłem z nią, głównie o pierdołach żąda od nas ziem które jej zabraliśmy. Nowo Brawen. rzecz w tym że są tam już nasi wojownicy i ich rodziny, zdobyliśmy te ziemię, a po za tym Eohaid na to się nie zgodzi nigdy. Do tego pragnie dobrego traktatu pokojowego, ale o tym będę z nią jeszcze mówił. Kiedy dowiem się co nieco na temat warunków, zostaną one przedstawione Tobie pani, lub, mężowi lub wam obojgu byście mogli je ocenić.
- Jeśli zaś chodzi o zjazd rady, masz pani racji dotyczy przedstawicieli marchii. Ale wszyscy muszą być obecni, a dodatkowo nie wszyscy przybyli na turniej. Trzeba było wyznaczyć dzień oraz godzinę na której mają się stawić. Może wykonać to jedynie arcyksiążę lub ty pani. Jeśli chodzi o konflikt Eohaida z Rudą, trwa on od wielu lat, domyślam się jednak iż Ruda przybyła właśnie w tej sprawie do Ciebie pani. I zapewne kiedy wyzdrowieje przybędzie do ciebie, zresztą poznasz tą bardzo charakterystyczną kobietę. Nie obawiaj się jej jednak, zapewne już jako dama u władzy masz spory szacunek u niej.
- Podatki, spisy prawa, administracyjne dokumenty. Wszystko ma kasztelan dworu Tristan. Musisz do niego się udać. Mogę jednak pójść z Tobą i robić za twego tłumacza. Wiem że jest ci konieczny, a ja jak wiemy w miarę dobrze mówię już twoim ojczystym językiem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość