Góry Dasso ⇒ Ekspedycja naukowa
-
- Szukający drogi
- Posty: 29
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Po dobiciu górala, rozejrza³ siê dooko³a, po ca³ym pobojowisku. Trupów by³o piêæ, a bandytów w sumie siedmiu - czyli dwójka pewnie zrejterowa³a.
A jednak nie.
Us³ysza³ za swoimi plecami szelest krzaków. Odwróci³ siê szybko, gotów do obrony; jednak¿e bandyci nie zamierzali atakowaæ. Wyszli oboje powoli, rzucaj±c szerokie ostrza przed siebie, ¿a³o¶nie skoml±c o lito¶æ.
Davon pokiwa³ lekko g³ow±, lustruj±c ich srogim wzrokiem. Wzrokiem po którym mo¿na by³o siê spodziewaæ wszystkiego. Podszed³ powoli z zakrwawionym mieczem. W oczach bandytów dojrza³ strach i niepewno¶æ, jeden nawet jakby dr¿a³, nerwowo czyszcz±c zêbami wargi. Rycerz schowa³ miecz do pochwy, wci±¿ jednak nic nie powiedzia³, trzymaj±c ich dalej w niepewno¶ci. Podszed³ jeszcze bli¿ej.
- ¦ci±gajcie ³achy. - sykn±³, gro¼nie unosz±c miecz. Górale spojrzeli na niego zdziweni jak cholera, jednak¿e pos³usznie rozebrali siê do naga, bardzo skromnie, wrêcz wstydliwie siê zas³aniaj±c.
- Odwróæcie siê i pochylcie. - rozkaza³ ponownie. Bandyci zaczêli siê naprawdê niepokoiæ, s±dz±c po wyrazach ich twarzy. Pos³usznie jednak siê odwrócili i schylili. Davon zacmoka³ dziwnie, chwyci³ mocniej rêkoje¶æ miecza i potê¿nie chlasn±³ pierwszego z nich p³azem ostrza po ty³ku, wymierzaj±c mu nastêpnie solidnego kopa, a¿ polecia³ do przodu wpadaj±c w krzaki. Drugiemu zrobi³ to samo.
- Jeste¶cie wolni. - rzuci³ po tym krótko, chowaj±c miecz do pochwy. - Ale jak jeszcze raz zobaczê was, szelmy jedne, na trakcie, gdy nastajecie na cudzy maj±tek... - zmarszczy³ brwi, gro¿±c im palcem.
- Nie, panie.... Nigdy! Przenigdy! - wydysza³ jeden, z jêkiem bólu podnosz±c siê na nogi. Okaza³o siê, i¿ nosi³ w sobie strzêpki altruizmu, gdy¿ pomóg³ wstaæ chyba mocniej kopniêtemu koledze. - Przenigdy! - doda³ jeszcze po chwili, po czym obaj w podskokach pobiegli w górê traktu. Biegli zaiste malowniczo, nie zapominaj±c o zas³anianiu bogactw, jakimi obdarzy³a ich natura, odprowadzani gromkim ¶miechem rycerza, który niemal siê pop³aka³.
Takie to mia³ proste, wiejskie poczucie humoru.
Ocieraj±c ³zy, podszed³ do stoj±cego w pobli¿u konia, zamaszy¶cie wskakuj±c na jego grzbiet. Poklepa³ go po szyi, po czym skierowa³ w stronê barda i myszowatego. Dumnym wzrokiem spojrza³ na nich z góry, jakby czego¶ oczekuj±c.
A jednak nie.
Us³ysza³ za swoimi plecami szelest krzaków. Odwróci³ siê szybko, gotów do obrony; jednak¿e bandyci nie zamierzali atakowaæ. Wyszli oboje powoli, rzucaj±c szerokie ostrza przed siebie, ¿a³o¶nie skoml±c o lito¶æ.
Davon pokiwa³ lekko g³ow±, lustruj±c ich srogim wzrokiem. Wzrokiem po którym mo¿na by³o siê spodziewaæ wszystkiego. Podszed³ powoli z zakrwawionym mieczem. W oczach bandytów dojrza³ strach i niepewno¶æ, jeden nawet jakby dr¿a³, nerwowo czyszcz±c zêbami wargi. Rycerz schowa³ miecz do pochwy, wci±¿ jednak nic nie powiedzia³, trzymaj±c ich dalej w niepewno¶ci. Podszed³ jeszcze bli¿ej.
- ¦ci±gajcie ³achy. - sykn±³, gro¼nie unosz±c miecz. Górale spojrzeli na niego zdziweni jak cholera, jednak¿e pos³usznie rozebrali siê do naga, bardzo skromnie, wrêcz wstydliwie siê zas³aniaj±c.
- Odwróæcie siê i pochylcie. - rozkaza³ ponownie. Bandyci zaczêli siê naprawdê niepokoiæ, s±dz±c po wyrazach ich twarzy. Pos³usznie jednak siê odwrócili i schylili. Davon zacmoka³ dziwnie, chwyci³ mocniej rêkoje¶æ miecza i potê¿nie chlasn±³ pierwszego z nich p³azem ostrza po ty³ku, wymierzaj±c mu nastêpnie solidnego kopa, a¿ polecia³ do przodu wpadaj±c w krzaki. Drugiemu zrobi³ to samo.
- Jeste¶cie wolni. - rzuci³ po tym krótko, chowaj±c miecz do pochwy. - Ale jak jeszcze raz zobaczê was, szelmy jedne, na trakcie, gdy nastajecie na cudzy maj±tek... - zmarszczy³ brwi, gro¿±c im palcem.
- Nie, panie.... Nigdy! Przenigdy! - wydysza³ jeden, z jêkiem bólu podnosz±c siê na nogi. Okaza³o siê, i¿ nosi³ w sobie strzêpki altruizmu, gdy¿ pomóg³ wstaæ chyba mocniej kopniêtemu koledze. - Przenigdy! - doda³ jeszcze po chwili, po czym obaj w podskokach pobiegli w górê traktu. Biegli zaiste malowniczo, nie zapominaj±c o zas³anianiu bogactw, jakimi obdarzy³a ich natura, odprowadzani gromkim ¶miechem rycerza, który niemal siê pop³aka³.
Takie to mia³ proste, wiejskie poczucie humoru.
Ocieraj±c ³zy, podszed³ do stoj±cego w pobli¿u konia, zamaszy¶cie wskakuj±c na jego grzbiet. Poklepa³ go po szyi, po czym skierowa³ w stronê barda i myszowatego. Dumnym wzrokiem spojrza³ na nich z góry, jakby czego¶ oczekuj±c.
-
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Kiedy odg³osy walki, a potem i b³agañ ucich³y, Raymond ostro¿nie wychyli³ siê zza drzewa, silnie trzymaj±c przy piersi swój tobo³ek. Sytuacja wygl±da³a na opanowan±. Rycerski wybawca szed³ dumnie ze spokojem do swego wierzchowca. Nie widz±c niebezpieczeñstwa, uczony wyszed³ ze swej kryjówki. Rozlu¼ni³ siê odrobinê, chocia¿ wci±¿ by³ dosyæ mocno poddenerwowany zaistnia³ym zdarzeniem. Wychodz±c na trakt do dzielnego wojownika, otrzepa³ swój surdut z kurzu. Po drodze omal nie potkn±³ siê o truch³o bandyty. Widz±c w stopie martwego swój nó¿, schyli³ siê i z niewielk± odraz± wyci±gn±³ swój wierny kozik. Wytar³ jego ostrze po¶piesznie w nogawkê trupa. Zaraz potem by³ ju¿ przy rycerzu, który spogl±da³ na niego z konia. Wci±¿ jeszcze dr¿±cymi rêkami poprawi³ okulary na swoim nosie, po czym zwróci³ siê w kierunku rycerza.
- Nawet waszmo¶æ nie wie, jak siê cieszê z naszego ponownego spotkania - powiedzia³ wszystko na jednym oddechu, jednocze¶nie sobie przypominaj±c, ¿e od d³u¿szego czasu nie bra³ wiêkszego oddechu.
- Nawet waszmo¶æ nie wie, jak siê cieszê z naszego ponownego spotkania - powiedzia³ wszystko na jednym oddechu, jednocze¶nie sobie przypominaj±c, ¿e od d³u¿szego czasu nie bra³ wiêkszego oddechu.
-
- Szukający drogi
- Posty: 29
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Dziêki przedstawieniu rycerza, na chwile zapomnia³ o strachu i odrazie. Uda³o mu siê nawet u¶miechn±æ. Kiedy tamten wskoczy³ na konia, Dairen przypomnia³ sobie o rozrzuconych za jego plecami rzeczach i zacz±³ szybko wrzucaæ je do torby. Na wdechu wyci±gn±³ no¿yk z bebechów oprycha i trzymaj±c go niechêtnie w dwóch palcach zarzuci³ swoje tobo³y na plecy i wyszed³ na drogê.
Teraz pozna³ tego ich wybawcê. Nieca³e dwie godziny temu wrobi³ go on w lawirowanie pomiêdzy ska³ami z Myszowatym.
- Zarêczam, ¿e moja rado¶æ jest wiêksza - sk³ama³, mijaj±c konia i schylaj±c siê do oka zabitego herszta. Tylko z³apa³ za nó¿ i od razu odskoczy³ z odraz±. Nie móg³ sobie wyobraziæ gmerania no¿em w oku. TO nie by³o na jego nerwy. Musia³ wygl±daæ doprawy ¿a³o¶nie, nie mog±c podnie¶æ tego no¿a.
Teraz pozna³ tego ich wybawcê. Nieca³e dwie godziny temu wrobi³ go on w lawirowanie pomiêdzy ska³ami z Myszowatym.
- Zarêczam, ¿e moja rado¶æ jest wiêksza - sk³ama³, mijaj±c konia i schylaj±c siê do oka zabitego herszta. Tylko z³apa³ za nó¿ i od razu odskoczy³ z odraz±. Nie móg³ sobie wyobraziæ gmerania no¿em w oku. TO nie by³o na jego nerwy. Musia³ wygl±daæ doprawy ¿a³o¶nie, nie mog±c podnie¶æ tego no¿a.
30 RN
-
- Szukający drogi
- Posty: 29
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- I ja siê niezmiernie radujê. - uprzejmie skin±³ g³ow±, ignoruj±c dziwny ton barda. - Nic tak nie rozwesela cz³owieka, jak przetrzepanie skóry paru ³ajdackim szelmom. - doda³ po chwili, u¶miechaj±c siê rozbrajaj±cym, podlanym solidn± doz± sarkazmu i cynizmu u¶miechem. Gdy zauwa¿y³ trudno¶ci barda przy wyci±gniêciu no¿a, nie skomentowa³, u¶miechn±³ siê tylko jeszcze szerzej, tym razem bardziej pogardliwie.
U¶miech sam w sobie w pewien sposób mrozi³ krew w ¿y³ach. Gorsze by³y jednak oczy. Niezmienne, obojêtne i lodowate.
To jednak szybko minê³o. Wyraz twarzy rycerza momentalnie siê zmieni³, nabieraj±c znowu tego przystêpniejszego wyrazu. Zrêcznie zeskoczy³ z konia i wyci±gn±³ sztylet z oka draba, czemu towarzyszy³ obrzydliwy chlupot. Bez s³owa poda³ pugina³ bardowi.
U¶miech sam w sobie w pewien sposób mrozi³ krew w ¿y³ach. Gorsze by³y jednak oczy. Niezmienne, obojêtne i lodowate.
To jednak szybko minê³o. Wyraz twarzy rycerza momentalnie siê zmieni³, nabieraj±c znowu tego przystêpniejszego wyrazu. Zrêcznie zeskoczy³ z konia i wyci±gn±³ sztylet z oka draba, czemu towarzyszy³ obrzydliwy chlupot. Bez s³owa poda³ pugina³ bardowi.
-
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Widz±c, ¿e i bard jest bezpieczny, odczu³ ulgê. W czasie ca³ego tego zamieszania, nie my¶la³ zbytnio co siê mog³o dziaæ z jego towarzyszem. Jednak¿e, skoro wszystko w porz±dku to ju¿ naprawdê mo¿e odetchn±æ. Odwróci³ wzrok na swojego wybawcê.
- Wie pan mospanie, ¿e wci±¿ nie mia³em okazji poznaæ pana imienia? Proszê mi wybaczyæ, i¿ nie poznajê pañskiego herbu... - dopowiedzia³ na koniec, mierz±c wzrokiem tarczê rycerza. Interesowa³ siê kiedy¶ heraldyk±, jednak¿e by³ to krótki okres w jego nauce. W pamiêci zosta³y mu mo¿e trzy czy cztery, ale nic poza tym. Kiedy¶ mo¿e braki uzupe³ni, teraz jednak ma wa¿niejsze zadanie. A mo¿e uda mu siê i owego szlachcica zwerbowaæ do pomocy? Kto¶ z tak± krzep± z pewno¶ci± siê przyda. Choæby i do odpêdzania bandytów.
- Wie pan mospanie, ¿e wci±¿ nie mia³em okazji poznaæ pana imienia? Proszê mi wybaczyæ, i¿ nie poznajê pañskiego herbu... - dopowiedzia³ na koniec, mierz±c wzrokiem tarczê rycerza. Interesowa³ siê kiedy¶ heraldyk±, jednak¿e by³ to krótki okres w jego nauce. W pamiêci zosta³y mu mo¿e trzy czy cztery, ale nic poza tym. Kiedy¶ mo¿e braki uzupe³ni, teraz jednak ma wa¿niejsze zadanie. A mo¿e uda mu siê i owego szlachcica zwerbowaæ do pomocy? Kto¶ z tak± krzep± z pewno¶ci± siê przyda. Choæby i do odpêdzania bandytów.
-
- Szukający drogi
- Posty: 29
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Sztywno odebra³ no¿yk z r±k rycerza, powstrzymuj±c wymioty. Lata aktorstwa nie posz³y na marne. Gdyby nie szeroko rozwarte powieki, mo¿na by pomy¶leæ, ¿e jest przyzwyczajony do takiego widoku.
- Co z nimi teraz zrobimy? - przerwa³ Myszowatemu. Jego nie obchodzi³y tak bardzo godno¶ci szlachcica, zw³aszcza, ¿e zale¿a³o mu na jak najkrótszym pobycie w jego towarzystwie. - Chyba nie zostawimy ich tutaj tak porozwalanych po trakcie? To siê nie godzi.
Mówi±c to, przeszed³ siê kawa³ek wzd³u¿ drogi, z odraz± przygl±daj±c siê zw³okom i zwijaj±c jaki¶ mieszek z pasa Jednookiego. Nigdy nie uwa¿a³ siê za zadufanego w sobie, wiêc nie s±dzi³, ¿e bogowie zainteresuj± siê nim dostatecznie mocno, ¿eby karaæ go za okradanie zmar³ych bandytów.
- Co z nimi teraz zrobimy? - przerwa³ Myszowatemu. Jego nie obchodzi³y tak bardzo godno¶ci szlachcica, zw³aszcza, ¿e zale¿a³o mu na jak najkrótszym pobycie w jego towarzystwie. - Chyba nie zostawimy ich tutaj tak porozwalanych po trakcie? To siê nie godzi.
Mówi±c to, przeszed³ siê kawa³ek wzd³u¿ drogi, z odraz± przygl±daj±c siê zw³okom i zwijaj±c jaki¶ mieszek z pasa Jednookiego. Nigdy nie uwa¿a³ siê za zadufanego w sobie, wiêc nie s±dzi³, ¿e bogowie zainteresuj± siê nim dostatecznie mocno, ¿eby karaæ go za okradanie zmar³ych bandytów.
30 RN
-
- Szukający drogi
- Posty: 29
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
U¶miechn±³ siê szerzej, gdy¿ co by tu du¿o nie mówiæ, rozbawi³y go sztywne ruchy i kamienna twarz barda maj±ce udowodniæ, ¿e widok krwi go nie rusza. By³o to o tyle zabawne, i¿ dopiero co siê ma³o nie porzyga³, gdy próbowa³ w³asnorêcznie wydobyæ pugina³ z oczodo³u górale. Odwróci³ siê w stronê jegomo¶cia w okularach.
- Rozumiem wiêc, ¿e chcesz wa¶æ nadrobiæ zaleg³o¶ci. Dobrze wiêc. Jestem Davon Ernil aep Dala... - i tu nagle chamsko przerwa³ mu bard. Davon gniewnie zmarszczy³ brwi i obdarzy³ barda srogim spojrzeniem, jednak cierpliwie poczeka³, a¿ skoñczy.
- Davon Ernil aep Dalamir Caeram... - sk³oni³ uprzejmie g³owê, choæ rêki nie poda³. - Niewiedzê wspania³omy¶lnie wybaczam. - doda³ po chwili, do¶æ obojêtnym tonem.
Po prezentacji patrzy³ za wierszoklet±, lawiruj±cym miêdzy zw³okami i okradaj±cym ich z wszelkich kosztowno¶ci. Na twarzy rycerza wykwit³ grymas bezbrze¿nej pogardy - a dopiero z³odziejska szelma mówi³a o godno¶ci!
- Rozumiem wiêc, ¿e chcesz wa¶æ nadrobiæ zaleg³o¶ci. Dobrze wiêc. Jestem Davon Ernil aep Dala... - i tu nagle chamsko przerwa³ mu bard. Davon gniewnie zmarszczy³ brwi i obdarzy³ barda srogim spojrzeniem, jednak cierpliwie poczeka³, a¿ skoñczy.
- Davon Ernil aep Dalamir Caeram... - sk³oni³ uprzejmie g³owê, choæ rêki nie poda³. - Niewiedzê wspania³omy¶lnie wybaczam. - doda³ po chwili, do¶æ obojêtnym tonem.
Po prezentacji patrzy³ za wierszoklet±, lawiruj±cym miêdzy zw³okami i okradaj±cym ich z wszelkich kosztowno¶ci. Na twarzy rycerza wykwit³ grymas bezbrze¿nej pogardy - a dopiero z³odziejska szelma mówi³a o godno¶ci!
-
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
"Davon Ernil aep Dalamir Caeram" powtórzy³ sobie w my¶lach. Pó¼niej zapiszê godno¶æ owego rycerza i przeprowadzi odpowiednie poszukiwania co do jego rodu. Rozejrza³ siê za bardem. W najlepsze lawirowa³ miêdzy cia³ami poleg³ych bandziorów. Umkn±³ mu jedynie fakt grabienia zw³ok, ale to i tak nie by³by wa¿ny dla niego szczegó³. Zostawiaj±c sprawê grzebania martwych na pó¼niej, zwróci³ siê do szlachcica.
- Mo¿e chcia³by siê pan przy³±czyæ do naszej niewielkiej wyprawy? W³a¶nie poszukujê grobowca ³owcy bandytów, szeroko znanego w tych stronach. Kto¶ taki jak pan, bêdzie cennym cz³onkiem naszej dru¿yny - pochlebia³ Davonowi, aby przekonaæ go do swoich racji. Odrobina komplementów, nigdy nie zaszkodzi.
- Mo¿e chcia³by siê pan przy³±czyæ do naszej niewielkiej wyprawy? W³a¶nie poszukujê grobowca ³owcy bandytów, szeroko znanego w tych stronach. Kto¶ taki jak pan, bêdzie cennym cz³onkiem naszej dru¿yny - pochlebia³ Davonowi, aby przekonaæ go do swoich racji. Odrobina komplementów, nigdy nie zaszkodzi.
-
- Szukający drogi
- Posty: 29
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Dwa pier¶cionki i jeszcze jeden prawie pusty mieszek. Bandyci musieli gdzie¶ chowaæ resztê ³upów, albo nie mieæ zbyt du¿ego powodzenia. Kiwn±³ g³ow± na s³owa Myszwatego o grobowcu - w koñcu wiedzia³, czego tak w³a¶ciwie szukaj±. Ale zaraz. ON ma i¶æ z nimi!?
- Och! S±dzê, ¿e szanowny pan Avon ma lepsze rzeczy do roboty, ni¿ w³óczêga po kryptach - spojrza³ rycerzowi w oczy tak, ¿eby zniechêciæ go do podró¿y z nim. - Takie osobisto¶ci maj± o wiele lepsze rzeczy do roboty, jak choæby mordowanie smoków, obrona uci¶nionych przed bandytami, ratowanie dziewictwa nadobnych panien, pó¼niej samemu je go pozbawiaj±c...
Ugryz³ siê w jêzyk za pó¼no, ale i bez tego jego wypowied¼ by³a do¶æ jadowita, ¿eby wyprowadziæ z równowagi. W rzeczywisto¶ci Dairen mocno zazdro¶ci³ rycerzowi. Miêdzy innymi pozbawiania dziewictwa. Nie znaczy to wcale, ¿e nie powodzi³o mu siê. Uwa¿a³ jednak, ¿e ksiê¿niczki ratowane na traktach s± jeszcze urodziwsze.
- Och! S±dzê, ¿e szanowny pan Avon ma lepsze rzeczy do roboty, ni¿ w³óczêga po kryptach - spojrza³ rycerzowi w oczy tak, ¿eby zniechêciæ go do podró¿y z nim. - Takie osobisto¶ci maj± o wiele lepsze rzeczy do roboty, jak choæby mordowanie smoków, obrona uci¶nionych przed bandytami, ratowanie dziewictwa nadobnych panien, pó¼niej samemu je go pozbawiaj±c...
Ugryz³ siê w jêzyk za pó¼no, ale i bez tego jego wypowied¼ by³a do¶æ jadowita, ¿eby wyprowadziæ z równowagi. W rzeczywisto¶ci Dairen mocno zazdro¶ci³ rycerzowi. Miêdzy innymi pozbawiania dziewictwa. Nie znaczy to wcale, ¿e nie powodzi³o mu siê. Uwa¿a³ jednak, ¿e ksiê¿niczki ratowane na traktach s± jeszcze urodziwsze.
30 RN
-
- Szukający drogi
- Posty: 29
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Przez chwilê jeszcze pogardliwie patrzy³ na barda, dopiero us³yszawszy propozycjê myszowatego odwróci³ g³owê w jego stronê.
- Grobowca? - uniós³ jedn± brew, lustruj±c myszowatego od stóp do g³ów. Na hienê cmentarn± nie wygl±da³, tacy byli lepiej uzbrojeni i mieli przy sobie masê pierdó³ maj±cych przepêdziæ z³e moce grasuj±ce po cmentarzach. Myszowaty jegomo¶æ wygl±da³ raczej na uczonego, zarówno z ubioru jak i ogólnej aparycji. Ale po jakie licho uczonemu ³aziæ po grobowcach? Chyba najlepszym wyj¶ciem bêdzie po prostu zapytaæ... - A có¿ w tym grobowcu... - i znowu wszed³ mu w s³owo bard.
Rycerz spojrza³ na wierszokletê tym razem naprawdê zdenerwowany, jednak znowu cierpliwie odczeka³, a¿ skoñczy.
- Zaiste. - odrzek³ ch³odno, gdy bard gwa³townie przerwa³ elokwentny wywód. - Nie lza mi siê do krypt zapuszczaæ, po grobowcach ³aziæ i umar³ych nêkaæ. Sami waæpanowie wiedz±, jakie to nekromantyczne abberacje po opuszczonych kryptach zwyk³y siê krêciæ. Niby spokój, niby cisza, wchodzicie ho³d oddaæ zmar³ym przodkom, a tu hyc...! - tu znienacka z³apa³ barda za rêkê, któr± tamten mia³ w³a¶nie zacz±æ d³ubaæ w zêbach -... i ju¿ upiory w gar¶ci was maj±, wysysaj±c wszelkie ¿ycie ze stygn±cego cia³a i pêtaj±c duszê, by¶cie po wsze czasy z nimi w grobowcu czatowali. Oj biada, biada ¶mia³kom, którzy po staro¿ytnych mauzoleach zamy¶lili chodziæ!
- Grobowca? - uniós³ jedn± brew, lustruj±c myszowatego od stóp do g³ów. Na hienê cmentarn± nie wygl±da³, tacy byli lepiej uzbrojeni i mieli przy sobie masê pierdó³ maj±cych przepêdziæ z³e moce grasuj±ce po cmentarzach. Myszowaty jegomo¶æ wygl±da³ raczej na uczonego, zarówno z ubioru jak i ogólnej aparycji. Ale po jakie licho uczonemu ³aziæ po grobowcach? Chyba najlepszym wyj¶ciem bêdzie po prostu zapytaæ... - A có¿ w tym grobowcu... - i znowu wszed³ mu w s³owo bard.
Rycerz spojrza³ na wierszokletê tym razem naprawdê zdenerwowany, jednak znowu cierpliwie odczeka³, a¿ skoñczy.
- Zaiste. - odrzek³ ch³odno, gdy bard gwa³townie przerwa³ elokwentny wywód. - Nie lza mi siê do krypt zapuszczaæ, po grobowcach ³aziæ i umar³ych nêkaæ. Sami waæpanowie wiedz±, jakie to nekromantyczne abberacje po opuszczonych kryptach zwyk³y siê krêciæ. Niby spokój, niby cisza, wchodzicie ho³d oddaæ zmar³ym przodkom, a tu hyc...! - tu znienacka z³apa³ barda za rêkê, któr± tamten mia³ w³a¶nie zacz±æ d³ubaæ w zêbach -... i ju¿ upiory w gar¶ci was maj±, wysysaj±c wszelkie ¿ycie ze stygn±cego cia³a i pêtaj±c duszê, by¶cie po wsze czasy z nimi w grobowcu czatowali. Oj biada, biada ¶mia³kom, którzy po staro¿ytnych mauzoleach zamy¶lili chodziæ!
-
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
"Ten szlachcic i bard s± naprawdê siebie wart± kompani±" pomy¶la³ sobie, patrz±c jak po raz kolejny m³odzieniec przerwa³ rycerzowi i jak z kolei rycerz odwdziêcza siê bardowi chwytaj±c go za rêkê. Uczony uwa¿a³ to za zwyk³e przyjacielskie przekomarzanie siê, nie bacz±c na raczej niechêtne nastawienie tych dwóch indywiduów do siebie. Wys³ucha³ co Davon mia³ do powiedzenia na temat grobowców i strzyg w nich czyhaj±cych.
- Ale¿ my nie idziemy tam grabiæ! Nawet nie jestem pewien, czy w ogóle jakie¶ kosztowno¶ci tam znajdziemy. Chcê tylko w imiê nauki, potwierdziæ informacje o istnieniu owego bandytobójcy. Otó¿ wszystkie informacje jakie znalaz³em, nie s± wiarygodne lub potwierdzone - wyduka³, poprawiaj±c nieznacznie swoje okulary. Dla takiego oczytanego cz³owieka jak on, niepewna informacja by³a rzecz± niedopuszczaln±. Jego obowi±zkiem by³o udowodniæ, b±d¼ odrzuciæ tê tezê.
- Ale¿ my nie idziemy tam grabiæ! Nawet nie jestem pewien, czy w ogóle jakie¶ kosztowno¶ci tam znajdziemy. Chcê tylko w imiê nauki, potwierdziæ informacje o istnieniu owego bandytobójcy. Otó¿ wszystkie informacje jakie znalaz³em, nie s± wiarygodne lub potwierdzone - wyduka³, poprawiaj±c nieznacznie swoje okulary. Dla takiego oczytanego cz³owieka jak on, niepewna informacja by³a rzecz± niedopuszczaln±. Jego obowi±zkiem by³o udowodniæ, b±d¼ odrzuciæ tê tezê.
-
- Szukający drogi
- Posty: 29
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- Powiedz to duchom - wyduka³ do Raymonda. - Ich raczej nie bêd± interesowa³ twoje wymówki o "¶wiêtym obowi±zku".
Wywody rycerza zrobi³y na nim stosowne wra¿enie. Z jednej strony nie bra³ go do koñca powa¿nie i nie mia³ zamiaru pokazywaæ, ¿e w ogóle go s³ucha³, ale jego ¶linianki zaczê³y intensywniej pracowaæ, a dolna szczêka niewidocznie skakaæ. Wcze¶niej o tym nie pomy¶la³, ale w istocie s³ysza³ wiele opowie¶ci o stra¿nikach grobowców i tym podobnych rzeczach. Otrz±sn±³ siê i delikatnie z³apa³ rêkê Davona, daj±c m udo zrozumienia, ¿e ju¿ mo¿e go pu¶ciæ. W istocie mia³ zamiar po prostu wyszarpn±æ nadgarstek, ale w tej chwili by³ poch³oniêty my¶lami o tym, co znajd± w grobowcu.
- Powoli zaczyna zmierzchaæ. Mo¿e po prostu przejdziemy siê do jakiej¶ kantyny na kolacjê i gorza³kê? Powinni¶my osi±gn±æ podobny wymiar ekstazy, jak w przypadku warto¶ciowego odkrycia.
Na s³owo "odkrycie" spojrza³ pod nogi i u¶miechn±³ siê na widok le¿±cego tam sygnetu. Podniós³ go i przyjrza³ siê mu dok³adnie, a potem za³o¿y³ na palec. W oprawce by³ piêkny, soczy¶cie czerwony rubin z wygrawerowan± na nim dziwn± run±. Ale dla barda liczy³ siê tylko fakt, ¿e to rubin.
Wywody rycerza zrobi³y na nim stosowne wra¿enie. Z jednej strony nie bra³ go do koñca powa¿nie i nie mia³ zamiaru pokazywaæ, ¿e w ogóle go s³ucha³, ale jego ¶linianki zaczê³y intensywniej pracowaæ, a dolna szczêka niewidocznie skakaæ. Wcze¶niej o tym nie pomy¶la³, ale w istocie s³ysza³ wiele opowie¶ci o stra¿nikach grobowców i tym podobnych rzeczach. Otrz±sn±³ siê i delikatnie z³apa³ rêkê Davona, daj±c m udo zrozumienia, ¿e ju¿ mo¿e go pu¶ciæ. W istocie mia³ zamiar po prostu wyszarpn±æ nadgarstek, ale w tej chwili by³ poch³oniêty my¶lami o tym, co znajd± w grobowcu.
- Powoli zaczyna zmierzchaæ. Mo¿e po prostu przejdziemy siê do jakiej¶ kantyny na kolacjê i gorza³kê? Powinni¶my osi±gn±æ podobny wymiar ekstazy, jak w przypadku warto¶ciowego odkrycia.
Na s³owo "odkrycie" spojrza³ pod nogi i u¶miechn±³ siê na widok le¿±cego tam sygnetu. Podniós³ go i przyjrza³ siê mu dok³adnie, a potem za³o¿y³ na palec. W oprawce by³ piêkny, soczy¶cie czerwony rubin z wygrawerowan± na nim dziwn± run±. Ale dla barda liczy³ siê tylko fakt, ¿e to rubin.
30 RN
-
- Szukający drogi
- Posty: 29
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
- Mhm. - mrukn±³ - Rozumiem... Chyba. - nie ci±gn±³ jednak dalej tematu, choæ mia³ nieco inne zdanie na temat priorytetów uczonych. Ot zamiast zajmowaæ siê pierdo³ami, mogliby rozwin±æ nauki medyczne, bo byle przeziêbienie mo¿e równaæ siê ¶mierci - jak widaæ rycerz mia³ w sobie t± szczyptê idealizmu i poczucia odpowiedzialno¶ci za rodaków. Nie mia³ zamiaru jednak siê sprzeczaæ, zwyczajnie mu siê nie chcia³o.
- Zgadzam siê. - wyrazi³ za to swoj± opiniê, s³ysz±c propozycjê grajka. Nawet spojrza³ na niego, z jakby wiêksz± ¿yczliwo¶ci±.
Gdy jednak zobaczy³, co te¿ bard podniós³... Zrodzi³a mu siê w g³owie kolejna przewrotna my¶l.
- Oh! - jêkn±³ z przesadn± emfaz±, wyba³uszaj±c oczy z udawanego zdumienia - To¿ to... Nie! Nie mo¿e byæ! Pier¶cieñ Wilfbura Pomroka, Czarnoksiê¿nika z Pó³nocy!
- Bardzie. - powiedzia³ grobowym tonem, ignoruj±c ich zdziwione spojrzenia - W³a¶nie sprowadzi³e¶ na siebie ¶mieræ. Ten oto pier¶cieñ, który za³o¿y³e¶ na palec, mia³ niegdy¶ w oczku szafir, który jednak nabra³ szkar³atnej barwy od krwi, któr± przela³ w³a¶ciciel. Jest przeklêty! Legenda g³osi, ¿e ka¿dy kto o¶mieli siê na palec go za³o¿yæ, zginie w wielkich mêczarniach siedem dni pó¼niej. Moje kondolencje. - smutno pokiwa³ g³ow±, k³ad±c bardowi rêkê na ramieniu. - Widzisz t± runê? To straszliwa runa "Mors", oznaczaj±ca ¶mieræ...
Jego fortel by³ grubymi niæmi szyty, ale no po prostu nie móg³ siê powstrzymaæ. Mo¿e siê uda - dla realizmu wykorzysta³ postaæ istniej±c± naprawdê. Zastanawia³o go jednak, sk±d taka warto¶ciowa rzecz w¶ród obdartusów zbójców? Ha! Mo¿e oni te¿ tu przybyli w poszukiwaniu tego tam grobowca? Ha! Ale siê uczony zdziwi! - pomy¶la³ Davon, nie za bardzo wierz±c, ¿e chodzi o dobro nauki. A przynajmniej nie tylko.
- Zgadzam siê. - wyrazi³ za to swoj± opiniê, s³ysz±c propozycjê grajka. Nawet spojrza³ na niego, z jakby wiêksz± ¿yczliwo¶ci±.
Gdy jednak zobaczy³, co te¿ bard podniós³... Zrodzi³a mu siê w g³owie kolejna przewrotna my¶l.
- Oh! - jêkn±³ z przesadn± emfaz±, wyba³uszaj±c oczy z udawanego zdumienia - To¿ to... Nie! Nie mo¿e byæ! Pier¶cieñ Wilfbura Pomroka, Czarnoksiê¿nika z Pó³nocy!
- Bardzie. - powiedzia³ grobowym tonem, ignoruj±c ich zdziwione spojrzenia - W³a¶nie sprowadzi³e¶ na siebie ¶mieræ. Ten oto pier¶cieñ, który za³o¿y³e¶ na palec, mia³ niegdy¶ w oczku szafir, który jednak nabra³ szkar³atnej barwy od krwi, któr± przela³ w³a¶ciciel. Jest przeklêty! Legenda g³osi, ¿e ka¿dy kto o¶mieli siê na palec go za³o¿yæ, zginie w wielkich mêczarniach siedem dni pó¼niej. Moje kondolencje. - smutno pokiwa³ g³ow±, k³ad±c bardowi rêkê na ramieniu. - Widzisz t± runê? To straszliwa runa "Mors", oznaczaj±ca ¶mieræ...
Jego fortel by³ grubymi niæmi szyty, ale no po prostu nie móg³ siê powstrzymaæ. Mo¿e siê uda - dla realizmu wykorzysta³ postaæ istniej±c± naprawdê. Zastanawia³o go jednak, sk±d taka warto¶ciowa rzecz w¶ród obdartusów zbójców? Ha! Mo¿e oni te¿ tu przybyli w poszukiwaniu tego tam grobowca? Ha! Ale siê uczony zdziwi! - pomy¶la³ Davon, nie za bardzo wierz±c, ¿e chodzi o dobro nauki. A przynajmniej nie tylko.
-
- Szukający drogi
- Posty: 33
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Myszowaty zapatrzy³ siê na barda, próbuj±cego uwolniæ siê z u¶cisku. Prawie jednocze¶nie z nim, zauwa¿y³ promyk czerwonego ¶wiate³ka na ziemi. M³odzik podniós³ go sobie i przymierzy³, po czym nagle rycerz hukn±³ jak armata. Ot, ¿e niby ten pier¶cieñ jest przeklêty? Zaraz, zaraz. Wilfbur Pomrok? Czyta³ o nim nie ma³o, kawa³ z niego rze¼nika by³. Oprócz typowo encyklopedycznych informacji, zna³ te¿ kilka podañ wie¶niaków na jego temat. Ot, na przyk³ad, jedna dotyczy³a zmieniania ca³ych wiosek w jeden wielki staw wype³niony ludzkim osoczem nieszczê¶ników. Oczywi¶cie, sam uczony uznawa³ to za bujdê, nie mog±c sobie wyobraziæ takiej potêgi w rêkach pojedynczego maga. W ka¿dym b±d¼ razie, opowie¶æ, któr± zaserwowa³ im Davon, wzbudzi³a jego zainteresowania. Barda pewnie te¿, jako i¿ o jego ¿ycie chodzi³o. Nie czekaj±c na odpowied¼ barda, chwyci³ jego d³oñ i przyjrza³ siê bli¿ej owemu pier¶cieniowi. Chwile straci³ na ogl±danie runy na nim umieszczonej. W koñcu pu¶ci³ rêkê barda i szybkim ruchem wydoby³ swój notatnik wraz z niewielkim kawa³kiem wêgla. Co¶ tam zacz±³ skrobaæ.
- No dobrze, dobrze. Chyba Dairen ma racjê, co do pobytu w karczmie. Po nocy poszukiwania i tak nie mia³yby sensu. Zna mo¿e który¶ z waszmo¶ci drogê? - nie odrywa³ siê ani na chwilê od swojego szkicownika. Dopiero gdy skoñczy³ to co tam tak gorliwie kre¶li³, zwróci³ siê w kierunku swoich towarzyszy.
- No dobrze, dobrze. Chyba Dairen ma racjê, co do pobytu w karczmie. Po nocy poszukiwania i tak nie mia³yby sensu. Zna mo¿e który¶ z waszmo¶ci drogê? - nie odrywa³ siê ani na chwilê od swojego szkicownika. Dopiero gdy skoñczy³ to co tam tak gorliwie kre¶li³, zwróci³ siê w kierunku swoich towarzyszy.
-
- Szukający drogi
- Posty: 29
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Wytrzeszczy³ oczy i z³apa³ za pier¶cieñ, z ca³ej si³y i jak najszybciej próbuj±c go ¶ci±gn±æ z palca.
- Na bogów! Nie chce zej¶æ! - zaskowycza³ niemal przez ³zy. Myszowaty wypali³ jeszcze co¶ o karczmie, ale Dairen go nie s³ucha³. Stwierdzi³, ¿e spad³a na niego kl±twa Pomroka, a w rzeczywsto¶ci po prostu spuch³ mu paluch.
- A je¶li ten bandyta te¿ mia³ go na placu i tylko dla tego zgin±³ z twojej rêki!? - z³apa³ rycerza za ko³nierz i przyci±gn±³ do siebie. - A je¶li pier¶cieñ zejdzie dopiero, kiedy zginê? A zginê nied³ugo.
Pu¶ci³ Davona i upad³ na kolana.
- Ty jeste¶ uczony! Jak siê go pozbyæ? - zwróci³ siê do Raymonda.
- Na bogów! Nie chce zej¶æ! - zaskowycza³ niemal przez ³zy. Myszowaty wypali³ jeszcze co¶ o karczmie, ale Dairen go nie s³ucha³. Stwierdzi³, ¿e spad³a na niego kl±twa Pomroka, a w rzeczywsto¶ci po prostu spuch³ mu paluch.
- A je¶li ten bandyta te¿ mia³ go na placu i tylko dla tego zgin±³ z twojej rêki!? - z³apa³ rycerza za ko³nierz i przyci±gn±³ do siebie. - A je¶li pier¶cieñ zejdzie dopiero, kiedy zginê? A zginê nied³ugo.
Pu¶ci³ Davona i upad³ na kolana.
- Ty jeste¶ uczony! Jak siê go pozbyæ? - zwróci³ siê do Raymonda.
30 RN
-
- Szukający drogi
- Posty: 29
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Totalnie zbarania³, widz±c rozhisteryzowanie barda - co jak co, ale takiej reakcji to siê nie spodziewa³! Dopiero po chwili wybuch³ gromkim ¶miechem.
- Co za... hahahaha! - ¶mia³ siê jeszcze przez chwilê, w koñcu przesta³, ³api±c oddech. - Bardzie... - zacz±³, jednak nie wytrzyma³. Znowu parskn±³ ¶miechem.
- Bardzie... - rzek³ w koñcu ju¿ spokojnym tonem, jednak z rozbrajaj±cym u¶miechem - ¯artowa³em!
Sekwencja grymasów, która przebieg³a przez twarz grajka, by³a tak malownicza, i¿ rycerz jeszcze raz parskn±³. Zmieszanie i niedowierzanie przeplata³y siê z i¶cie dzieciêcym fochem i z³o¶ci±, ¿e da³ siê nabraæ. Davon ani razu nie pomy¶la³, ¿e jego fortel sprawi siê tak ¶piewaj±co! Bard okaza³ siê byæ nie tylko tchórzem i z³odziejaszkiem, ale tak¿e cz³owiekiem pora¿aj±co naiwnym.
- Co za... hahahaha! - ¶mia³ siê jeszcze przez chwilê, w koñcu przesta³, ³api±c oddech. - Bardzie... - zacz±³, jednak nie wytrzyma³. Znowu parskn±³ ¶miechem.
- Bardzie... - rzek³ w koñcu ju¿ spokojnym tonem, jednak z rozbrajaj±cym u¶miechem - ¯artowa³em!
Sekwencja grymasów, która przebieg³a przez twarz grajka, by³a tak malownicza, i¿ rycerz jeszcze raz parskn±³. Zmieszanie i niedowierzanie przeplata³y siê z i¶cie dzieciêcym fochem i z³o¶ci±, ¿e da³ siê nabraæ. Davon ani razu nie pomy¶la³, ¿e jego fortel sprawi siê tak ¶piewaj±co! Bard okaza³ siê byæ nie tylko tchórzem i z³odziejaszkiem, ale tak¿e cz³owiekiem pora¿aj±co naiwnym.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość