Opuszczone Królestwo ⇒ Zajazd "Samotnia" - Nocna ulewa
- Acora
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 128
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Acora mało się nie zachłysnęła, kiedy biorąc kolejny łyk chmielnego trunku, księżniczka wspomniała o "swojej misji". MISJI?! Nie, nie mogła uwierzyć w to co właśnie słyszała. Misja? W obecności całego garnizonu, suchych ubrań, przepiórczych jajek na talerzu, z nienaganną fryzurą?! MISJĄ?! Kto co uważa... Ale jak dla Acory, to to raczej wyglądało na a) poselstwo b) posłanie. I w żaden sposób nie kojarzyło się z "misją". Koniec i kropka w tym temacie.
-Wszystkich demonów?- zapytała spokojnie. -A co według Ciebie jest demonem?- zapytała filozoficznie i zapatrzyła się przed siebie. Obrazy z przeszłości napływały spokojnie i miarowo. Już nauczyła się to kontrolować i teraz już się tak tego nie obawiała.
-Zrobimy tak- zwróciła się w stronę wędrowca -odprowadzimy jutro małą do jej domu. Bo to jest najważniejsze. A co do reszty "sprawy"- zrobiła krótką pauzę i popatrzyła nieufnie na księżniczkę -nie sądzisz, że wybraliśmy nie najlepsze miejsce na takie rozmowy? Proponuję spotkać się jutro rano, pod stajniami i wymienić się informacjami.- dziewczyna wstała lekko od stołu i nie obdarzywszy Mileeny spojrzeniem, podeszła do Soike. Nachyliła się przy nim i cicho wyszeptała: -Bo ja też coś o tym wiem. I uważaj na nią, bo ktoś kto paple na lewo i prawo jaki to nie jest bogaty, w karczmie pełnej przemytników i łowców nagród, nie jest najmądrzejszą osobą.
Najemniczka wyprostowała się, puściła oczko do grajka i uśmiechnęła się kącikiem ust. Zaraz jednak powróciła do swojego normalnego, nieprzeniknionego wyrazu twarzy i opuściła karczmę, udając się na górę, do pokoi.
-Wszystkich demonów?- zapytała spokojnie. -A co według Ciebie jest demonem?- zapytała filozoficznie i zapatrzyła się przed siebie. Obrazy z przeszłości napływały spokojnie i miarowo. Już nauczyła się to kontrolować i teraz już się tak tego nie obawiała.
-Zrobimy tak- zwróciła się w stronę wędrowca -odprowadzimy jutro małą do jej domu. Bo to jest najważniejsze. A co do reszty "sprawy"- zrobiła krótką pauzę i popatrzyła nieufnie na księżniczkę -nie sądzisz, że wybraliśmy nie najlepsze miejsce na takie rozmowy? Proponuję spotkać się jutro rano, pod stajniami i wymienić się informacjami.- dziewczyna wstała lekko od stołu i nie obdarzywszy Mileeny spojrzeniem, podeszła do Soike. Nachyliła się przy nim i cicho wyszeptała: -Bo ja też coś o tym wiem. I uważaj na nią, bo ktoś kto paple na lewo i prawo jaki to nie jest bogaty, w karczmie pełnej przemytników i łowców nagród, nie jest najmądrzejszą osobą.
Najemniczka wyprostowała się, puściła oczko do grajka i uśmiechnęła się kącikiem ust. Zaraz jednak powróciła do swojego normalnego, nieprzeniknionego wyrazu twarzy i opuściła karczmę, udając się na górę, do pokoi.
- Mileena
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 72
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Już miała odpowiedzieć Soike kiedy usłyszała kolejną bezczelną wypowiedź bezimiennej najemniczki.
- Rzeczy, których sobie nie jesteś nawet w stanie wyobrazić dziewczynko. Myśl sobie co chcesz, ale reszta demonicznego świata kłania się przed Nemorianami, nikt nie podniesie na nas ręki - rzuciła z kwaśnym uśmiechem. Najemniczce wydawało się, że jest silna i nie wiadomo ile może, ale to tylko złudzenia kogoś kto żył niewątpliwie bardzo krótko. Potem przeniosła wzrok z powrotem na grajka.
- Poszukuję diabła o imieniu Shuharan-Baei i miasta diabłów. Jego plany są groźne i nietypowe. Stanowi poważne zagrożenie. Obawiam się, że te porwania mogą być jego sprawką. - powiedziała z przekonaniem. W końcu takie dziwne rzeczy wcześniej się raczej nie działy. A kto wie do czego on potrzebował dzieci...może do hodowania nowej armii?
- Oczywiście nie ma pewności, że to on. Jestem jednak zdeterminowana, żeby Ci pomóc niezależnie od tego kim będzie porywacz. Nikt nie powinien tracić siostry w ten sposób. - powiedziała zamyślonym tonem. Akurat w rozumieniu rodziny i łączących ich więzów Nemorianie i ludzie mieli podobne spojrzenie.
Popatrzyła za oddalającą się najemniczką i posłała Soike kwaśny uśmiech.
- Ona działa mi na nerwy. Jest młodziutka a myśli, że umie nie wiadomo co. Ale doskonale zdaję sobie sprawę, że będziesz chciał ją ciągnąć ze sobą. Dwóch ludzi na jednego demona, zawsze raźniej prawda? Uważam, że ściągnie na nas kłopoty, ale w porządku - odparła patrząc grajkowi prosto w oczy. Oparła się z powrotem o oparcie krzesła i powiedziała w głowie Acory
-"Myślisz, że jesteś taka niepokonana i tak wiele umiesz. Żyję cztery razy dłużej od Ciebie i widziałam rzeczy, jakich Ty nie zobaczysz do końca życia. Może i potrafisz mordować ludzi, ale jestem pewna, że nigdy nie walczyłaś z prawdziwym, nieokiełznanym demonem, ani diabłem. Ja tak i jak widzisz przeżyłam. Poza tym ciekawe co zrobisz kiedy natkniemy się na wskazówkę napisaną w czarnej mowie. Oddasz mi do tłumaczenia prawda? Nie chcę mieć przez Ciebie kłopotów. A teraz śpij dobrze dziecko" -
- Rzeczy, których sobie nie jesteś nawet w stanie wyobrazić dziewczynko. Myśl sobie co chcesz, ale reszta demonicznego świata kłania się przed Nemorianami, nikt nie podniesie na nas ręki - rzuciła z kwaśnym uśmiechem. Najemniczce wydawało się, że jest silna i nie wiadomo ile może, ale to tylko złudzenia kogoś kto żył niewątpliwie bardzo krótko. Potem przeniosła wzrok z powrotem na grajka.
- Poszukuję diabła o imieniu Shuharan-Baei i miasta diabłów. Jego plany są groźne i nietypowe. Stanowi poważne zagrożenie. Obawiam się, że te porwania mogą być jego sprawką. - powiedziała z przekonaniem. W końcu takie dziwne rzeczy wcześniej się raczej nie działy. A kto wie do czego on potrzebował dzieci...może do hodowania nowej armii?
- Oczywiście nie ma pewności, że to on. Jestem jednak zdeterminowana, żeby Ci pomóc niezależnie od tego kim będzie porywacz. Nikt nie powinien tracić siostry w ten sposób. - powiedziała zamyślonym tonem. Akurat w rozumieniu rodziny i łączących ich więzów Nemorianie i ludzie mieli podobne spojrzenie.
Popatrzyła za oddalającą się najemniczką i posłała Soike kwaśny uśmiech.
- Ona działa mi na nerwy. Jest młodziutka a myśli, że umie nie wiadomo co. Ale doskonale zdaję sobie sprawę, że będziesz chciał ją ciągnąć ze sobą. Dwóch ludzi na jednego demona, zawsze raźniej prawda? Uważam, że ściągnie na nas kłopoty, ale w porządku - odparła patrząc grajkowi prosto w oczy. Oparła się z powrotem o oparcie krzesła i powiedziała w głowie Acory
-"Myślisz, że jesteś taka niepokonana i tak wiele umiesz. Żyję cztery razy dłużej od Ciebie i widziałam rzeczy, jakich Ty nie zobaczysz do końca życia. Może i potrafisz mordować ludzi, ale jestem pewna, że nigdy nie walczyłaś z prawdziwym, nieokiełznanym demonem, ani diabłem. Ja tak i jak widzisz przeżyłam. Poza tym ciekawe co zrobisz kiedy natkniemy się na wskazówkę napisaną w czarnej mowie. Oddasz mi do tłumaczenia prawda? Nie chcę mieć przez Ciebie kłopotów. A teraz śpij dobrze dziecko" -
- Shuharan-Baei?! – Zdziwił się grajek.– Myślałem, że bajka… Nie wiem niczego konkretnego, na jego temat.
Nie odpowiedział nic, gdy padło słowo „siostra”. Nie wiedział, co pomyśleć, czy lżej by mu było dowiedzieć się, że siostra nie żyje czy może, że została przerobiona na demonicznego żołnierza. To, co musiałby powiedzieć rodzinie, zaciskało mu niewidzialną pętlę na szyi. Posmutniał i zląkł się, ale wysłuchał Mileeny do końca.
Soike odprowadził najemniczkę wzrokiem, a jak to głównie u młodych mężczyzn bywa, spoglądał na jej jędrne pośladki. Bezimienna niby szła zwyczajnie, ale poruszała się z niebywałą gracją, która potwierdziła fach dziewczyny. Włóczykij uznał ją za worek pełen ciekawych tajemnic, do których zapragnął się dostać, jednak nie miał zamiaru ani ochoty zabierać się za to w zbyt wcześnie. Ludzie mają różne gusta, ale najczęściej wybierają osoby, które uznają za niezwykłe, lub są do nich podobni. Soike wiedział, że nie jest ani niezwykły ani podobny do właścicielki niebieskich włosów. W dodatku to, co mogło stać się z jego malutką siostrzyczką odbierało mu znaczną chęć.
Nbirrdiew westchną ciężko. Wiedział, że Mileena słyszała jego przemyślenia na temat Bezimiennej oraz obawę o to, co mogło się wydarzyć i co może się zdarzyć.
- Dwóch ludzi na demona? – Powtórzył z niesmakiem Soike – Nie mam żadnych uprzedzeń do demonów, ani do elfów, niebian, krasnoludów czy ludzi, ale do pojedynczych osób mogę mieć. Nie widzę powodu, dla którego miałbym cię ja lub najemniczka zabić. Bo to miałaś na myśli.
Przysunął się bliżej, by mówić pół szeptem. Wbił swój niewesoły wzrok w oczy księżniczki.
- Potrafisz czytać w myślach, a potrafisz odczytać kłamstwo? Jestem najmłodszym synem z bogatej magnackiej rodziny, który wybrał barwne podróżnicze życie zamiast gnicia w szarych barwach dworskiej etykiety. Nikogo nie zabiłem i wolę unikać wszelkich sporów, chociaż dla siostry mogę zrobić wyjątek. Czuję, że prędko tobie do zwady, ale nadal wierzę, że kobiety każdej z ras mają więcej oleju w głowie niż pijaczyna z mieczem i nie dojdzie do niepotrzebnego rozlewu krwi. Wszystko można załatwić rozmową, a urażoną dumę przełknąć.
Odsunął się nagle. Jeżeli Mileena nie miałaby niczego więcej do powiedzenia, to powlókłby się na piętro i poszedł czuwać przy Vaidien, bo nie było szans na to, że Soike zmruży oczy do końca tej nocy.
Nie odpowiedział nic, gdy padło słowo „siostra”. Nie wiedział, co pomyśleć, czy lżej by mu było dowiedzieć się, że siostra nie żyje czy może, że została przerobiona na demonicznego żołnierza. To, co musiałby powiedzieć rodzinie, zaciskało mu niewidzialną pętlę na szyi. Posmutniał i zląkł się, ale wysłuchał Mileeny do końca.
Soike odprowadził najemniczkę wzrokiem, a jak to głównie u młodych mężczyzn bywa, spoglądał na jej jędrne pośladki. Bezimienna niby szła zwyczajnie, ale poruszała się z niebywałą gracją, która potwierdziła fach dziewczyny. Włóczykij uznał ją za worek pełen ciekawych tajemnic, do których zapragnął się dostać, jednak nie miał zamiaru ani ochoty zabierać się za to w zbyt wcześnie. Ludzie mają różne gusta, ale najczęściej wybierają osoby, które uznają za niezwykłe, lub są do nich podobni. Soike wiedział, że nie jest ani niezwykły ani podobny do właścicielki niebieskich włosów. W dodatku to, co mogło stać się z jego malutką siostrzyczką odbierało mu znaczną chęć.
Nbirrdiew westchną ciężko. Wiedział, że Mileena słyszała jego przemyślenia na temat Bezimiennej oraz obawę o to, co mogło się wydarzyć i co może się zdarzyć.
- Dwóch ludzi na demona? – Powtórzył z niesmakiem Soike – Nie mam żadnych uprzedzeń do demonów, ani do elfów, niebian, krasnoludów czy ludzi, ale do pojedynczych osób mogę mieć. Nie widzę powodu, dla którego miałbym cię ja lub najemniczka zabić. Bo to miałaś na myśli.
Przysunął się bliżej, by mówić pół szeptem. Wbił swój niewesoły wzrok w oczy księżniczki.
- Potrafisz czytać w myślach, a potrafisz odczytać kłamstwo? Jestem najmłodszym synem z bogatej magnackiej rodziny, który wybrał barwne podróżnicze życie zamiast gnicia w szarych barwach dworskiej etykiety. Nikogo nie zabiłem i wolę unikać wszelkich sporów, chociaż dla siostry mogę zrobić wyjątek. Czuję, że prędko tobie do zwady, ale nadal wierzę, że kobiety każdej z ras mają więcej oleju w głowie niż pijaczyna z mieczem i nie dojdzie do niepotrzebnego rozlewu krwi. Wszystko można załatwić rozmową, a urażoną dumę przełknąć.
Odsunął się nagle. Jeżeli Mileena nie miałaby niczego więcej do powiedzenia, to powlókłby się na piętro i poszedł czuwać przy Vaidien, bo nie było szans na to, że Soike zmruży oczy do końca tej nocy.
- Acora
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 128
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Acora wstała wraz z pierwszymi promieniami słońca. Nie to, że nie lubiła sobie poleniuchować lub odespać wreszcie nieprzespane noce. Oj, chciała tego i to bardzo, ale wczoraj zawarta znajomość i, poniekąd umowa zmuszała ją do wstawania. Mus to mus i nie ma na to rady.
Po szybkiej porannej toalecie, doprowadzeniu się do względnie normalnego wyglądu, dziewczyna raz jeszcze przejrzała zawartość torby i zanotowała w myślach, iż czas uzupełnić zapasy. Ale nie tutaj, trzeba się wybrać do większego miasta. Zresztą... I tak tam pojadą.
Acora uśmiechnęła się w duchu. Dobrze wiedziała do jakiego rodzaju miasta i jakiej osoby się udać. Ale nie będzie tego wyjaśniać towarzyszom podróży, za wcześnie na to.
Najemniczka zeszła na dół, zamówiła obfite śniadanie (po którym już nie miała pieniędzy w sakwie) i zajęła ten sam stolik co wczoraj. Paru niedobitków kręciło się po sali, ciągle nucąc pijackie piosenki. Acora sprawnie oceniła straty po wczorajszej bójce, która (no kto by się spodziewał...) i tak się odbyła. Z tego co można było wywnioskować po szeptach i gderaniu między pozostałymi gośćmi tego zacnego przybytku, chodziło o jakąś dziwk... ops! dziewkę z pobliskiej gospody, niezapłacone rachunki i honor. Bo facetom zawsze idzie o honor, jeśli nie umieją wymyślić lepszego pretekstu do otrzepania sobie mord. Ale, jak pokazuje wczorajszy wieczór, nie tylko im idzie o dumę i honor...
- Mileena
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 72
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Niewątpliwie swoim wyznaniem o swoim prawdziwym pochodzeniu Soike zdecydowanie zyskał w oczach Mileeny. W końcu znajdowali się mniej więcej w tej samej kaście ludzi, nawet jeżeli reprezentowali zupełnie inne rasy, to właśnie pośród takich księżniczka czuła się najlepiej. Co ją jednak naprawdę zdziwiło, to fakt, że mężczyzna nikogo nie zabił. To, że okoliczności go do tego nie zmusiły oznaczało, że miał niebywałe szczęście. Wypatrywała nawet na jego szyi jakiegoś medalionu, który byłby na tyle potężny aby wspomagać jego szczęście. Niczego takiego nie znalazła. To było naprawdę dziwne.
Nie potrzebowała snu prawie w ogóle, wobec czego noc spędziła na polerowaniu swojego rapiera i dwóch sygnetów, oraz ogólnym przygotowywaniu się do drogi, tak aby wyglądać nieskazitelnie z rana. Słyszała odgłosy bójki na dole w nocy, uśmiechnęła się do siebie, jednak stwierdziła, że nie ma potrzeby tam schodzić, na pewno będą mieli mnóstwo zabawy po drodze. Kiedy słońce było już na tyle wysoko, że niewątpliwie był to ranek Mileena zeszła na dół.
Tam zauważyła siedzącą już Acorę. Uśmiechnęła się słodko.
-Ach nasze zadziorne bezimienne dziecko. Smacznego. - rzuciła gładkim tonem. Potem przez kilka chwil wpatrywała się w nią przekrzywiając głowę na boki.
- Podobasz się Soike, ale daj mu czas, jest trochę nieśmiały. Ja nie będę wam robić konkurencji. - rzuciła i puściła oko do Acory. Potem jednak nachyliła się do niej bliżej.
- Słuchaj, będziemy dzielić trudy podróży, czasem pewnie niebezpiecznej. Musimy wiedzieć, że możemy na sobie polegać. Właśnie to teraz chcę podkreślić. Możemy dogryzać sobie do upadłego, ale jak przyjdzie niebezpieczeństwo, musimy działać razem, jak drużyna. Rozumiesz? Jestem pewna, że masz mniej idealistyczne nastawienie niż nasz grajek i wiesz, jak i ja, że nie da się uniknąć wszystkich niebezpieczeństw rozmową - rzuciła i popatrzyła na najemniczkę znacząco.
Nie potrzebowała snu prawie w ogóle, wobec czego noc spędziła na polerowaniu swojego rapiera i dwóch sygnetów, oraz ogólnym przygotowywaniu się do drogi, tak aby wyglądać nieskazitelnie z rana. Słyszała odgłosy bójki na dole w nocy, uśmiechnęła się do siebie, jednak stwierdziła, że nie ma potrzeby tam schodzić, na pewno będą mieli mnóstwo zabawy po drodze. Kiedy słońce było już na tyle wysoko, że niewątpliwie był to ranek Mileena zeszła na dół.
Tam zauważyła siedzącą już Acorę. Uśmiechnęła się słodko.
-Ach nasze zadziorne bezimienne dziecko. Smacznego. - rzuciła gładkim tonem. Potem przez kilka chwil wpatrywała się w nią przekrzywiając głowę na boki.
- Podobasz się Soike, ale daj mu czas, jest trochę nieśmiały. Ja nie będę wam robić konkurencji. - rzuciła i puściła oko do Acory. Potem jednak nachyliła się do niej bliżej.
- Słuchaj, będziemy dzielić trudy podróży, czasem pewnie niebezpiecznej. Musimy wiedzieć, że możemy na sobie polegać. Właśnie to teraz chcę podkreślić. Możemy dogryzać sobie do upadłego, ale jak przyjdzie niebezpieczeństwo, musimy działać razem, jak drużyna. Rozumiesz? Jestem pewna, że masz mniej idealistyczne nastawienie niż nasz grajek i wiesz, jak i ja, że nie da się uniknąć wszystkich niebezpieczeństw rozmową - rzuciła i popatrzyła na najemniczkę znacząco.
Soike wyszedł z pokoju po cichu, dziewczynka jeszcze spała. Był gotowy do wymarszu wraz ze swoim całym ekwipunkiem, chociaż brakowało mu kapelusza i kija, którre znikły podczas ulewy. Zszedł po schodach do głównej izby, gdzie nie panował już tłok. Gości było zdecydowanie mniej, jeden bard brzdękał na lutni grając do porannego kotleta. Po za tym, było cicho. Nazwa „Samotnia” idealnie pasowała do nazwy zajazdu. Przywitał się z kobietami zauważalnym skinięciem głowy, ale do nich nie podszedł. Zaszedł do lady, by poprosić Gospodarza o jakiś posiłek i coś do picia. Zamienił z nim jeszcze kilka dłuższych słów odnośnie dziewczynki i tematu porywanych dzieci, ale nie wyglądało, by miał dowiedzieć się czegokolwiek nowego. Kobiety miały dość czasu by porozmawiać, nim Włóczykij się do nich przysiądzie.
- Acora
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 128
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
-Fenkuje...!- odpowiedziała z pełnymi ustami. Dostała swoje wymarzone jajka na bekonie, to nie miała czasu na konwenanse i etykietę przy stole. Co to, to nie!
-No co ty nie powiesz...- uniosła jedną brew, patrząc na Mileene. Wiedziała, że podoba się płci przeciwnej, albo, że przynajmniej przyciąga uwagę. Zależnie od tego na co kto ma ochotę: albo swoim ciałem, albo zachowaniem.
-Wiem, że będziemy...- powiedziała sztucznie przeciągając słowa i przecierając nieistniejącą łzę na samo wspomnienie spędzenia dłuższego czasu z księżniczką. Może być zabawnie! dodała w myślach i uśmiechnęła się łobuzersko do dziewczyny. Dobrze wiedziała, że uszczypliwa uwaga dotycząca "podróżowania" i księżniczki jako takiej, nie umkła jej uwadze. Dobrze, brakowało rozrywki ostatnio.
-Wiesz, to działa w dwie strony.- odparła zupełnie już poważna. Kto jak kto, ale Acora dobrze wiedziała co to znaczy "działać w drużynie". Niestety zbytnio ostatnio ucierpiała na takim lichym i wątłym zaufaniu, więc zanim zacznie ratować czyichś tyłek, upewni się, że jest tego warty. Oczywiście, mogą stworzyć drużynę marzeń, ale... nie, to się jednak nie stanie. Zależnie od tego co będą sobą reprezentować i co w danej chwili będzie pasować, tak się zachowa. Nie miała najmniejszego zamiaru wychodzić przed szereg. Zobaczymy, albo się dotrą, albo nie.
Najemniczka kiwnęła głową w stronę Soike na powitanie. Zastanawiała się, czy i on prowadził jakieś boczne interesy. Bo nie znała jeszcze grajka, który nie dorabiał na boku, ale ostatnio najemniczkę ciągle coś zaskakuje...
-No co ty nie powiesz...- uniosła jedną brew, patrząc na Mileene. Wiedziała, że podoba się płci przeciwnej, albo, że przynajmniej przyciąga uwagę. Zależnie od tego na co kto ma ochotę: albo swoim ciałem, albo zachowaniem.
-Wiem, że będziemy...- powiedziała sztucznie przeciągając słowa i przecierając nieistniejącą łzę na samo wspomnienie spędzenia dłuższego czasu z księżniczką. Może być zabawnie! dodała w myślach i uśmiechnęła się łobuzersko do dziewczyny. Dobrze wiedziała, że uszczypliwa uwaga dotycząca "podróżowania" i księżniczki jako takiej, nie umkła jej uwadze. Dobrze, brakowało rozrywki ostatnio.
-Wiesz, to działa w dwie strony.- odparła zupełnie już poważna. Kto jak kto, ale Acora dobrze wiedziała co to znaczy "działać w drużynie". Niestety zbytnio ostatnio ucierpiała na takim lichym i wątłym zaufaniu, więc zanim zacznie ratować czyichś tyłek, upewni się, że jest tego warty. Oczywiście, mogą stworzyć drużynę marzeń, ale... nie, to się jednak nie stanie. Zależnie od tego co będą sobą reprezentować i co w danej chwili będzie pasować, tak się zachowa. Nie miała najmniejszego zamiaru wychodzić przed szereg. Zobaczymy, albo się dotrą, albo nie.
Najemniczka kiwnęła głową w stronę Soike na powitanie. Zastanawiała się, czy i on prowadził jakieś boczne interesy. Bo nie znała jeszcze grajka, który nie dorabiał na boku, ale ostatnio najemniczkę ciągle coś zaskakuje...
- Mileena
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 72
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
- Chciałam być miła i powiedzieć, że nie będę Ci robić konkurencji. A kiedy zechcesz go wpuścić między nogi, oddalę się, żeby wam nie przeszkadzać - rzuciła z ironicznym i kwaśnym uśmiechem. Zdaniem Mileeny dziewczyna była zbyt pewna siebie jak na swój wiek i możliwości, zarówno jeśli chodzi o walkę i mężczyzn. Gdyby nie miały rozpocząć niedługo podróży po jednej stronie Mileena z chęcią dałaby najemniczce nauczkę, a tak wiedziała, że musi się uciekać jedynie do drobnych złośliwości. Życie jest takie ciężkie!
Popatrzyła na całe 'przedstawienie' Acory z uniesioną brwią.
- Odnoszę silne wrażenie, że minęłaś się z powołaniem i powinnaś występować w cyrku, dziecko. - rzuciła cierpko cedząc słowa.
- Doskonale zdaję sobie sprawę, że to działa w dwie strony, mój honor nie pozwoliłby mi na inne zachowanie - rzuciła oburzonym więc tonem. Nie miała zwyczaju porzucać swoich sprzymierzeńców, chociażby z powodu swojego wychowania. Nawet jeżeli nieraz, tak jak teraz, miała diabelnie dużą ochotę, żeby to zrobić.
- Wydaje Ci się, że tak wiele umiesz, ja natomiast uważam, że nie napotkałaś na swojej drodze nikogo więcej poza pijaczkami i drobnymi złodziejami. Byle magia Cię zaskoczy. - westchnęła a na potwierdzenie swoich słów jej oczy stały się na chwilę matowe, a sztućce, którymi Acora spożywała swój posiłek zostały wchłonięte przez pustkę.
Mileena również skinęła Soike, z dużo cieplejszym uśmiechem niż te jakim obdarzała go wczoraj. Powiedziała w jego myślach.
- 'Acora jest młoda, myśli, że umie nie wiadomo co. Jestem zdania, że ściągnie na nas kłopoty' -
Popatrzyła na całe 'przedstawienie' Acory z uniesioną brwią.
- Odnoszę silne wrażenie, że minęłaś się z powołaniem i powinnaś występować w cyrku, dziecko. - rzuciła cierpko cedząc słowa.
- Doskonale zdaję sobie sprawę, że to działa w dwie strony, mój honor nie pozwoliłby mi na inne zachowanie - rzuciła oburzonym więc tonem. Nie miała zwyczaju porzucać swoich sprzymierzeńców, chociażby z powodu swojego wychowania. Nawet jeżeli nieraz, tak jak teraz, miała diabelnie dużą ochotę, żeby to zrobić.
- Wydaje Ci się, że tak wiele umiesz, ja natomiast uważam, że nie napotkałaś na swojej drodze nikogo więcej poza pijaczkami i drobnymi złodziejami. Byle magia Cię zaskoczy. - westchnęła a na potwierdzenie swoich słów jej oczy stały się na chwilę matowe, a sztućce, którymi Acora spożywała swój posiłek zostały wchłonięte przez pustkę.
Mileena również skinęła Soike, z dużo cieplejszym uśmiechem niż te jakim obdarzała go wczoraj. Powiedziała w jego myślach.
- 'Acora jest młoda, myśli, że umie nie wiadomo co. Jestem zdania, że ściągnie na nas kłopoty' -
-„Baby… Ach, te baby! Czym był bez nich, był ten świat?…” - Nucił Soike, a po chwili Gospodarz zaczął to śpiewać, przecierając po raz drugi ten sam kufel. Na tacy Soike załadował trzy kieliszki z krasnoludzkim samogonem zwanym tak samo jak trucizna, czyli „Sercobój”. Widział jak krasnoludy piły to duszkiem z kufli, a później szło im w łeb. Jeden kieliszek na głowę powinien być odpowiednią ilością.
- Nie jest to boski napój, ale równie dobrze poprawia nastrój. Ponoć, przy tym nawet spirytus smakuje jak zwykła woda. Nie wiem, jeszcze nie próbowałem. - Powiedział radośnie, gdy znalazł się przy stole, następnie położył po jednym kieliszku dla każdej osoby. Po czym sam usiadł. Oparł się o krzesło, a palce dłoni złączył na karku. Spojrzał, trochę lekceważąco z nutą ciekawości, raz na jedną raz na drugą. Nic nie powiedział, tylko ledwo co westchnął. Co zabawniejsze, w głowie leciała mu melodia, a nie konkretna myśl.
- Nie jest to boski napój, ale równie dobrze poprawia nastrój. Ponoć, przy tym nawet spirytus smakuje jak zwykła woda. Nie wiem, jeszcze nie próbowałem. - Powiedział radośnie, gdy znalazł się przy stole, następnie położył po jednym kieliszku dla każdej osoby. Po czym sam usiadł. Oparł się o krzesło, a palce dłoni złączył na karku. Spojrzał, trochę lekceważąco z nutą ciekawości, raz na jedną raz na drugą. Nic nie powiedział, tylko ledwo co westchnął. Co zabawniejsze, w głowie leciała mu melodia, a nie konkretna myśl.
Ostatnio edytowane przez Soike 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Acora
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 128
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
-Mhmmm...- mruknęła najemniczka. Od teraz z uporem godnym maniaka miała zamiar ignorować Mileene. Może i była starsza, i miała znacznie więcej czasu na wszystko. Nie znaczy to jednak, że powinna nie doceniać przeciwnika. Ale najlepsze asy zostawia się w rękawie do końca.
-Oddaj sztućce.- rzuciła, choć właściwie jej nie zależało. Nie dbała o to jaki stosunek ma do niej księżniczka, ani co tak naprawdę potrafi, natomiast wiele już wywnioskowała. Nie była to umiejętność, a talent, którego nie da się nauczyć- najemniczka szybko "rozpracowywała" innych. Czy to ludzi, demonów, driady, wampiry... Wszystkie rasy rozumne posługują się pewnymi wzorcami, schematami. Im szybciej ich zrozumiesz, tym lepiej. Bo czasami wystarczy tylko popatrzeć. Jak kto siedzi, zaciska pięści, oddycha. Tak, oddech jest niezwykle ważny, choć to tak naturalne, że niektórzy nie zwracają na to uwagi. Natomiast Acora szybko widziała te szczegóły i tworzyła sobie zarys "psychologiczny". Rzadko, ale to bardzo rzadko zdarzało jej się pomylić. W tym jednak przypadku, mogłaby się założyć, że odczytała wszytko prawidłowo.
-Dzień doby.- rzuciła wesoło do Soike. -Mała ciągle na górze?
-Oddaj sztućce.- rzuciła, choć właściwie jej nie zależało. Nie dbała o to jaki stosunek ma do niej księżniczka, ani co tak naprawdę potrafi, natomiast wiele już wywnioskowała. Nie była to umiejętność, a talent, którego nie da się nauczyć- najemniczka szybko "rozpracowywała" innych. Czy to ludzi, demonów, driady, wampiry... Wszystkie rasy rozumne posługują się pewnymi wzorcami, schematami. Im szybciej ich zrozumiesz, tym lepiej. Bo czasami wystarczy tylko popatrzeć. Jak kto siedzi, zaciska pięści, oddycha. Tak, oddech jest niezwykle ważny, choć to tak naturalne, że niektórzy nie zwracają na to uwagi. Natomiast Acora szybko widziała te szczegóły i tworzyła sobie zarys "psychologiczny". Rzadko, ale to bardzo rzadko zdarzało jej się pomylić. W tym jednak przypadku, mogłaby się założyć, że odczytała wszytko prawidłowo.
-Dzień doby.- rzuciła wesoło do Soike. -Mała ciągle na górze?
- Mileena
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 72
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Widząc właśnie to ignorujące i pozbawione szacunku zachowanie Acory w stosunku do siebie, Mileena miała ochotę wykorzystać magię wody, żeby napełnić jej płuca wodą i potem ją zagotować. Powstrzymała się chyba tylko ze względu na obecność Soike i ważną misję jaką mieli wszyscy razem. Miała wrażenie, że to będzie ją kosztować dużo nerwów. Ale może uda się osiągnąć cele jej misji, lub przynajmniej pomóc Soike, a ze względu na jego pozycję na pewno było warto. Księżniczka nie miała zamiaru zdradzać jego faktycznej pozycji Acorze, jeżeli sam Soike jego nie tego nie powie.
Popatrzyła jedynie na Acorę z wyższością przez chwilę po czym oddała sztućce wprost do dłoni najemniczki.
- Witaj Soike. Mam nadzieję, że dobrze spałeś. - rzuciła równie uroczo i z lekkim uśmiechem. Kiedy wzięła od mężczyzny kieliszek wiedziała już po zapachu, że to coś pochodzące od krasnoludów. Może to nie byłby wybór księżniczki jeśli idzie o trunek ale nie miała zamiaru narzekać. No i naprawdę dobrze, że jako demon miała silniejszą głowę od ludzi i mogła swobodnie wypić to nie jedząc nic. Wzięła kielich i wstała do toastu.
- Za powodzenie naszej misji i bezpieczny powrót dzieci i Twojej siostry Soike, tam gdzie wszyscy czujemy się najlepiej. Do domu. Niech sprzyjają nam los lub bogowie w zależności w co wierzycie - powiedziała po czym upiła łyka.
Popatrzyła jedynie na Acorę z wyższością przez chwilę po czym oddała sztućce wprost do dłoni najemniczki.
- Witaj Soike. Mam nadzieję, że dobrze spałeś. - rzuciła równie uroczo i z lekkim uśmiechem. Kiedy wzięła od mężczyzny kieliszek wiedziała już po zapachu, że to coś pochodzące od krasnoludów. Może to nie byłby wybór księżniczki jeśli idzie o trunek ale nie miała zamiaru narzekać. No i naprawdę dobrze, że jako demon miała silniejszą głowę od ludzi i mogła swobodnie wypić to nie jedząc nic. Wzięła kielich i wstała do toastu.
- Za powodzenie naszej misji i bezpieczny powrót dzieci i Twojej siostry Soike, tam gdzie wszyscy czujemy się najlepiej. Do domu. Niech sprzyjają nam los lub bogowie w zależności w co wierzycie - powiedziała po czym upiła łyka.
- Dzień z pewnością jest piękny i na pewno na niebie pojawiała się siedmiobarwna tęcza. Słyszałem o jednym czarodzieju, co moc czerpał z barw tęczy... Mała jeszcze smacznie śpi, całą noc miała spokojną. Jedno z niewielu dzieci, które potrafi śnić bez koszmarów.
- Podłogi mają tu wygodne. - Odpowiedział szczerze rozbawiony na słowa Mileeny. Spał w jednym pokoju z dziewczynką, ona na łóżku, on na podłodze.
Nie mógł odpędzić wrażenia, że każde słowo Mileeny jest napełnione fałszem i jadem. Wiedział, co nie było tajemnicą, że kobiety z chęcią wskoczą sobie do gardeł, gdy w pobliżu zostaną same. Podróżować w takim towarzystwie…
- To będzie interesujące doświadczenie. Mam nadzieję, że szybko ruszymy i załatwimy sprawę. Odprowadzić dziewczynkę będzie łatwo, ale bardziej zastanawia mnie gdzie szukać zaginionych. Wiem, że wy wiecie więcej ode mnie, może powiecie mi tyle ile powinienem wiedzieć.
Toast jaki wzniosła księżniczka spodobał się Włóczykijowi. Wypicie Sercobójcy sprawiło, że Soike poczuł gorąc w gardle, zrobił się czerwony na twarzy, a z oczu popłynął wąski strumień łez. Sposób, w jaki wykrzywił twarz, był niewiarygodnie zabawny. Trunek nie przypadł mu do gustu.
- Faktycznie... Spirytus przy tym smakuje jak woda ze słodkiego źródełka.
- Podłogi mają tu wygodne. - Odpowiedział szczerze rozbawiony na słowa Mileeny. Spał w jednym pokoju z dziewczynką, ona na łóżku, on na podłodze.
Nie mógł odpędzić wrażenia, że każde słowo Mileeny jest napełnione fałszem i jadem. Wiedział, co nie było tajemnicą, że kobiety z chęcią wskoczą sobie do gardeł, gdy w pobliżu zostaną same. Podróżować w takim towarzystwie…
- To będzie interesujące doświadczenie. Mam nadzieję, że szybko ruszymy i załatwimy sprawę. Odprowadzić dziewczynkę będzie łatwo, ale bardziej zastanawia mnie gdzie szukać zaginionych. Wiem, że wy wiecie więcej ode mnie, może powiecie mi tyle ile powinienem wiedzieć.
Toast jaki wzniosła księżniczka spodobał się Włóczykijowi. Wypicie Sercobójcy sprawiło, że Soike poczuł gorąc w gardle, zrobił się czerwony na twarzy, a z oczu popłynął wąski strumień łez. Sposób, w jaki wykrzywił twarz, był niewiarygodnie zabawny. Trunek nie przypadł mu do gustu.
- Faktycznie... Spirytus przy tym smakuje jak woda ze słodkiego źródełka.
- Acora
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 128
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Acora wzniosła toast, ale nie wypiła trunku. Miała pewne zasady, a jedna z nich brzmiała "nie pij przed podróżą". Niektórzy mogli ją wyśmiać, bo dziewczyna nawet po pijaku jeździła wyśmienicie, ale zasady, to zasady. A każdy porządny najemnik miał swoje, których się trzymał za wszelką cenę.
Niebieskowłosa prychnęła rozbawiona miną Włóczykija. Nie ma co... facet rzadko biesiadował z trollami.
-Zjedzcie śniadanie.- mruknęła cicho. Nie sądziła, że ktokolwiek weźmie sobie jej słowa do serca, ale najemniczka wiedziała, że przed nimi długa droga, a zapasów nie starczy dla wszystkich. Jest wśród nich dziecko, a z tym zawsze więcej problemów. Trzeba jechać wolniej, częściej robić postoje i takie małe stworzenie dużo je. Takiej małej nie wytłumaczysz nic, kiedy będzie głodna. A i lepiej, żeby nie była, bo Acora i tak nie przepadała za dziećmi.
Najemniczka spokojnie dojadła śniadanie. Brzuch lekko wydął się pod naporem, dawno nie widzianego, posiłku. Dziewczyna wyciągnęła się i uśmiechnęła naprawdę ładnie. Tak można żyć. Kolacja, łóżko i jeszcze obfite śniadanie.
-Proponuję zbiórkę za godzinę pod gospodą. Ja muszę jeszcze coś załatwić. I tak- zwróciła się do Soike- wiem coś więcej, ale dalej uważam, że nie jest to miejsce na takie pogaduchy.- rzuciła spokojnie i wstała od stołu. Zabrała ze sobą pusty talerz i sztućce, odniosła je do kontuaru i zamieniła parę słów z karczmarzem. Dopłaciła jeszcze parę monet i ruszyła na górę, spakować swoje rzeczy.
W pokoju odnalazła torbę, którą wieczorem rzuciła niedbale pod łóżko. Była zbyt zmęczona, żeby układać rzeczy, zdarza się...
Zapakowała swój dobytek i wyszperała dwa miedziaki "na czarną godzinę". Zresztą u Acory nie funkcjonowało takie określenie, bo dziewczyna ciągle była w "czarnej godzinie". Zarzuciła kurtkę, torbę wzięła pod ramię i raźnym krokiem udała się do stajni z tyłu. Lekkim pchnięciem otworzyła drzwi i uderzył ją zapach tak znany i kojący. Lubiła zapach siana, koni i stajni jako takiej. Przypominało jej... jego. W pewnym sensie. No, z resztą wszystko co dobre wiązało się z końmi. Najemniczka pewnie przekroczyła próg i weszła do środka. Znawczym okiem rzuciła na wierzchowce. Dwa kasztanki, ciężki koń pociągowy (zapewne gospodarzy) i jej Karini. Smukły, czarny ogier spokojnie grzebał w stogu siana. Nie przeszkadzały mu sznurki, które bezwładnie zwisały po obu stronach uwiązu, bo cwaniak zdążył się w nocy odplątać. Kary podniósł łeb, by zobaczyć kto idzie. Ujrzawszy swoją właścicielkę, totalnie ją zignorował, spuściwszy głowę i dalej spokojnie żując siano. Dziewczyna uśmiechnęła się i odłożyła torbę na bok.
-Dalej łobuzie! Dość obijania się.- rzuciła wesoło i złapawszy szczotkę ochoczo zaczęła rozczesywać końską sierść. Długie, delikatne ruchy wprawiły ją w trans. Czuła się spokojnie i bezpiecznie. Miarowo wdychała unoszący się wokół zapach świeżego siana. Po chwili dziewczyna zmieniła stronę, a gdy ukończyła dzieła, odłożyła szczotkę i podniosła z ziemi niebieski koc. Można by dodać, że był to kawałek koca, z licznymi dziurami, a niebieski to był, kiedyś, chyba...
Najemniczka jednym machnięciem zarzuciła ów pad na konia, po czym dołożyła jeszcze wysłużone siodło. Brakowało w nim strzemion, ale nie bardzo przeszkadzało, jak ktoś się już przyzwyczaił.
Karini wyczuł co się święci i nerwowo zaczął wiercić się wokół swojej właścicielki. Nie robił tego, by jej uciec, ale dla własnej satysfakcji zachowywał się złośliwie. Jaki pan tak kram.
Dziewczyna w końcu poradziła sobie z siodłem i gdy sięgała po ogłowie, to wprost rozpadło się w rękach. Przez długi czas je zszywała, a i to nie poręcznie, bo nie umiała.
-No... To rozwiązuje kolejny problem.- zwróciła się do ogierka i pokazała mu smętnie zwisające resztki pasków. Koń zmrużył oczy i potrząsnął grzywą. Ni to na znak, że się cieszy, ale właściwie było mu obojętne.
Najemniczka odrzuciła to coś, a następnie zaczęła rozglądać się za kawałkiem linki. Kiedy już takową zlokalizowała, splątała jej końce, tworząc pętlę, którą narzuciła swojemu podopiecznemu na szyję. Ten westchnął zrezygnowany.
-Bo z tobą to nigdy do końca nie wiadomo.- usprawiedliwiła się.
Złapała sznur i kiedy wreszcie udało jej się odciągnął kudłatego od siana, złapała torbę i wyszła na dwór. Poprawiła popręg i jednym, zgrabnym skokiem znalazła się w siodle. Torbę przymocowała od swojej prawej strony na łopatce konia. Delikatnym pchnięciem łydki zachęciła łobuza do marszu. Dziewczyna wyjechała na trakt, ale przecięła go, kierując się w stronę pobliskiego lasu.
Po kwadransie wjechała w leśne odstępy. Lawirowała między drzewami, brnąc coraz dalej w niezbadaną puszczę i uchylając się przed gałęziami. Kiedy odjechała wystarczająco daleko, zsiadła z konia i przywiązała go do pobliskiej gałęzi. Zresztą nie musiała tego robić. I tak by został na miejscu.
Acora odeszła parę metrów od konia i pochyliła się przy pobliskim krzaku, przetrząsnęła jego gałązki w poszukiwaniu rośliny, która rosła jedynie w tych okolicach, a była niezwykle użyteczna. Po paru nieudanych próbach, wreszcie zlokalizowała Tojad, i za pomocą sztyletu ucięła go tuż przy łodydze. Jedna garść. Mało. Dziewczyna ruszyła na kolejne poszukiwania. Odeszła już sporo od konia, kiedy wyczuła dziwne mrowienie w opuszkach palców. Szybko schyliła się pod krzak i możliwie jak najdokładniej nakryła jego gałęziami. Mrowienie nasilało się. Dziewczyna zamknęła oczy i spróbowała zlokalizować sprawcę. Niestety nie udało jej się, gdyż ktoś wyczuł jej obecność i natychmiast przestał robić to, co aktualnie robił. Nie da się ukryć, nie była zbyt, delikatna jeżeli idzie o próbę lokalizacji. Ale cóż jej się dziwić, ćwiczyła tylko chwilę.
Najemniczka odczekała jeszcze chwilę, po czym bezszelestnie oddaliła się, a następnie powróciła do konia. Wsadziła ziele do torby i wskoczywszy do siodła, popędziła karego piętami.
-Zmywajmy się stąd.
Niebieskowłosa prychnęła rozbawiona miną Włóczykija. Nie ma co... facet rzadko biesiadował z trollami.
-Zjedzcie śniadanie.- mruknęła cicho. Nie sądziła, że ktokolwiek weźmie sobie jej słowa do serca, ale najemniczka wiedziała, że przed nimi długa droga, a zapasów nie starczy dla wszystkich. Jest wśród nich dziecko, a z tym zawsze więcej problemów. Trzeba jechać wolniej, częściej robić postoje i takie małe stworzenie dużo je. Takiej małej nie wytłumaczysz nic, kiedy będzie głodna. A i lepiej, żeby nie była, bo Acora i tak nie przepadała za dziećmi.
Najemniczka spokojnie dojadła śniadanie. Brzuch lekko wydął się pod naporem, dawno nie widzianego, posiłku. Dziewczyna wyciągnęła się i uśmiechnęła naprawdę ładnie. Tak można żyć. Kolacja, łóżko i jeszcze obfite śniadanie.
-Proponuję zbiórkę za godzinę pod gospodą. Ja muszę jeszcze coś załatwić. I tak- zwróciła się do Soike- wiem coś więcej, ale dalej uważam, że nie jest to miejsce na takie pogaduchy.- rzuciła spokojnie i wstała od stołu. Zabrała ze sobą pusty talerz i sztućce, odniosła je do kontuaru i zamieniła parę słów z karczmarzem. Dopłaciła jeszcze parę monet i ruszyła na górę, spakować swoje rzeczy.
W pokoju odnalazła torbę, którą wieczorem rzuciła niedbale pod łóżko. Była zbyt zmęczona, żeby układać rzeczy, zdarza się...
Zapakowała swój dobytek i wyszperała dwa miedziaki "na czarną godzinę". Zresztą u Acory nie funkcjonowało takie określenie, bo dziewczyna ciągle była w "czarnej godzinie". Zarzuciła kurtkę, torbę wzięła pod ramię i raźnym krokiem udała się do stajni z tyłu. Lekkim pchnięciem otworzyła drzwi i uderzył ją zapach tak znany i kojący. Lubiła zapach siana, koni i stajni jako takiej. Przypominało jej... jego. W pewnym sensie. No, z resztą wszystko co dobre wiązało się z końmi. Najemniczka pewnie przekroczyła próg i weszła do środka. Znawczym okiem rzuciła na wierzchowce. Dwa kasztanki, ciężki koń pociągowy (zapewne gospodarzy) i jej Karini. Smukły, czarny ogier spokojnie grzebał w stogu siana. Nie przeszkadzały mu sznurki, które bezwładnie zwisały po obu stronach uwiązu, bo cwaniak zdążył się w nocy odplątać. Kary podniósł łeb, by zobaczyć kto idzie. Ujrzawszy swoją właścicielkę, totalnie ją zignorował, spuściwszy głowę i dalej spokojnie żując siano. Dziewczyna uśmiechnęła się i odłożyła torbę na bok.
-Dalej łobuzie! Dość obijania się.- rzuciła wesoło i złapawszy szczotkę ochoczo zaczęła rozczesywać końską sierść. Długie, delikatne ruchy wprawiły ją w trans. Czuła się spokojnie i bezpiecznie. Miarowo wdychała unoszący się wokół zapach świeżego siana. Po chwili dziewczyna zmieniła stronę, a gdy ukończyła dzieła, odłożyła szczotkę i podniosła z ziemi niebieski koc. Można by dodać, że był to kawałek koca, z licznymi dziurami, a niebieski to był, kiedyś, chyba...
Najemniczka jednym machnięciem zarzuciła ów pad na konia, po czym dołożyła jeszcze wysłużone siodło. Brakowało w nim strzemion, ale nie bardzo przeszkadzało, jak ktoś się już przyzwyczaił.
Karini wyczuł co się święci i nerwowo zaczął wiercić się wokół swojej właścicielki. Nie robił tego, by jej uciec, ale dla własnej satysfakcji zachowywał się złośliwie. Jaki pan tak kram.
Dziewczyna w końcu poradziła sobie z siodłem i gdy sięgała po ogłowie, to wprost rozpadło się w rękach. Przez długi czas je zszywała, a i to nie poręcznie, bo nie umiała.
-No... To rozwiązuje kolejny problem.- zwróciła się do ogierka i pokazała mu smętnie zwisające resztki pasków. Koń zmrużył oczy i potrząsnął grzywą. Ni to na znak, że się cieszy, ale właściwie było mu obojętne.
Najemniczka odrzuciła to coś, a następnie zaczęła rozglądać się za kawałkiem linki. Kiedy już takową zlokalizowała, splątała jej końce, tworząc pętlę, którą narzuciła swojemu podopiecznemu na szyję. Ten westchnął zrezygnowany.
-Bo z tobą to nigdy do końca nie wiadomo.- usprawiedliwiła się.
Złapała sznur i kiedy wreszcie udało jej się odciągnął kudłatego od siana, złapała torbę i wyszła na dwór. Poprawiła popręg i jednym, zgrabnym skokiem znalazła się w siodle. Torbę przymocowała od swojej prawej strony na łopatce konia. Delikatnym pchnięciem łydki zachęciła łobuza do marszu. Dziewczyna wyjechała na trakt, ale przecięła go, kierując się w stronę pobliskiego lasu.
Po kwadransie wjechała w leśne odstępy. Lawirowała między drzewami, brnąc coraz dalej w niezbadaną puszczę i uchylając się przed gałęziami. Kiedy odjechała wystarczająco daleko, zsiadła z konia i przywiązała go do pobliskiej gałęzi. Zresztą nie musiała tego robić. I tak by został na miejscu.
Acora odeszła parę metrów od konia i pochyliła się przy pobliskim krzaku, przetrząsnęła jego gałązki w poszukiwaniu rośliny, która rosła jedynie w tych okolicach, a była niezwykle użyteczna. Po paru nieudanych próbach, wreszcie zlokalizowała Tojad, i za pomocą sztyletu ucięła go tuż przy łodydze. Jedna garść. Mało. Dziewczyna ruszyła na kolejne poszukiwania. Odeszła już sporo od konia, kiedy wyczuła dziwne mrowienie w opuszkach palców. Szybko schyliła się pod krzak i możliwie jak najdokładniej nakryła jego gałęziami. Mrowienie nasilało się. Dziewczyna zamknęła oczy i spróbowała zlokalizować sprawcę. Niestety nie udało jej się, gdyż ktoś wyczuł jej obecność i natychmiast przestał robić to, co aktualnie robił. Nie da się ukryć, nie była zbyt, delikatna jeżeli idzie o próbę lokalizacji. Ale cóż jej się dziwić, ćwiczyła tylko chwilę.
Najemniczka odczekała jeszcze chwilę, po czym bezszelestnie oddaliła się, a następnie powróciła do konia. Wsadziła ziele do torby i wskoczywszy do siodła, popędziła karego piętami.
-Zmywajmy się stąd.
- Mileena
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 72
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Mileena pokiwała głową. Dobrze, że dziecko wyspało się przed niewątpliwie długą podróżą. Z tego co wiedziała to ludzkie dzieci potrafiły być strasznie męczące i dokuczliwe kiedy są głodne lub niewyspane. Miała nadzieję, że dzięki temu, będą mieli spokój na dłuższy okres czasu. Zmarszczyła nieco brwi na odpowiedź Soike. Zdecydowanie jej się nie podobało, że ktoś pochodzący z magnackiej rodziny spał na podłodze, ale nie miała co z tym zrobić, ani na kogo być zła. To po prostu wydało się jej strasznie niewłaściwe. Nie było jednak nic co można by z tym zrobić.
To wcale nie było tak, że wszystkie jej słowa były przepełnione fałszem i jadem. Fakt, uważała się w zdecydowanej większości wypadków za lepszą od swojego otoczenia i nie lubiła bardzo kiedy ktoś to negował, jednak na pewno w jakiś podstawowy przynajmniej sposób nie chciała, żeby cokolwiek stało się jej towarzyszom podróży. Poza tym Nemorianie mieli jednak inny sposób prowadzenia rozmowy niż ludzie. Patrzenie 'z góry' było typowym sposobem prowadzenia rozmowy z przedstawicielami innych ras.
Fakt, dla ludzi trunek był na pewno niewątpliwie mocny, jednak Mileena z trudem powstrzymała się od śmiechu widząc minę Soike po wypiciu trunku.
- To zdecydowanie nie jest dla Ciebie - rzuciła z lekkim uśmiechem.
- Masz rację - rzuciła do najemniczki na słowa o śniadaniu. Ona sama akurat nie potrzebowała jedzenia do przeżycia, ani trochę, ale dla Soike to był pomysł.
- Zamów coś dla siebie i dziewczynki, żebyście byli syci, a ja zobaczę do mojego konia. Spotkamy się przed stajnią tak jak chce dziewczyna. - Wzięła jeszcze łyk trunku po czym wstała i udała się do swojego pokoju, gdzie zabrała wszystkie swoje rzeczy i doczepiła rapier do pasa a potem poszła do stajni. Najemniczki już tam nie było, zresztą ona zapłaciła za maksymalną opiekę nad koniem, włącznie z myciem i szczotkowaniem. Podeszła do Kaliyo. Wyglądała przepięknie, cała błyszcząca i najedzona. Miała nadzieję, że Soike, albo najemniczka wezmą dziewczynkę do siebie na konia. Ona przy wszystkich ozdobach z herbami oraz chorągwi również z herbami doczepionej do siodła nie miała tyle miejsca na drugiego pasażera. Wyprowadziła konia ze stajni i czekała na swoich towarzyszy.
To wcale nie było tak, że wszystkie jej słowa były przepełnione fałszem i jadem. Fakt, uważała się w zdecydowanej większości wypadków za lepszą od swojego otoczenia i nie lubiła bardzo kiedy ktoś to negował, jednak na pewno w jakiś podstawowy przynajmniej sposób nie chciała, żeby cokolwiek stało się jej towarzyszom podróży. Poza tym Nemorianie mieli jednak inny sposób prowadzenia rozmowy niż ludzie. Patrzenie 'z góry' było typowym sposobem prowadzenia rozmowy z przedstawicielami innych ras.
Fakt, dla ludzi trunek był na pewno niewątpliwie mocny, jednak Mileena z trudem powstrzymała się od śmiechu widząc minę Soike po wypiciu trunku.
- To zdecydowanie nie jest dla Ciebie - rzuciła z lekkim uśmiechem.
- Masz rację - rzuciła do najemniczki na słowa o śniadaniu. Ona sama akurat nie potrzebowała jedzenia do przeżycia, ani trochę, ale dla Soike to był pomysł.
- Zamów coś dla siebie i dziewczynki, żebyście byli syci, a ja zobaczę do mojego konia. Spotkamy się przed stajnią tak jak chce dziewczyna. - Wzięła jeszcze łyk trunku po czym wstała i udała się do swojego pokoju, gdzie zabrała wszystkie swoje rzeczy i doczepiła rapier do pasa a potem poszła do stajni. Najemniczki już tam nie było, zresztą ona zapłaciła za maksymalną opiekę nad koniem, włącznie z myciem i szczotkowaniem. Podeszła do Kaliyo. Wyglądała przepięknie, cała błyszcząca i najedzona. Miała nadzieję, że Soike, albo najemniczka wezmą dziewczynkę do siebie na konia. Ona przy wszystkich ozdobach z herbami oraz chorągwi również z herbami doczepionej do siodła nie miała tyle miejsca na drugiego pasażera. Wyprowadziła konia ze stajni i czekała na swoich towarzyszy.
Soike poszedł na górę i delikatnie obudził dziewczynkę, by ta zeszła do głównej izby i zjadła tyle ile będzie chciała, bo przejadanie się przed podróżą szkodziło bardziej niż głód. Godzina, jaką dostał na przygotowanie to bardzo dużo. Nabrał trochę suchego prowiantu i ziół od Gospodarza, napełnił bukłak, pocerował ubranie. Wiedząc, że nie wyda więcej pieniędzy, postanowił zagrać w karty. Fortuna mu dopisywała, ale nie chcąc zużyć całego szczęścia, wycofał się z gry, gdy wygrał konia. Miał bardzo blade pojęcie, jeżeli chodzi o konie, ponieważ wszystkie swoje wędrówki odbywał pieszo. Kupił jeszcze od siedzącego tu kupca krótki sztylet. Gdy, dziewczynka była gotowa podszedł, a następnie przyklęknął przy niej.
- Vadien, wiesz, co to jest? - Pokazał dziewczynce sztylet.
- Tak. Broń. - Odpowiedziała.
- Wiesz, że w okolicy są porywacze dzieci.
- Tak.
- Jak ktoś cię złapie, to wyciągniesz sztylet samym ruchem dłoni. Wbijesz w udo i przekręcisz. Jesteś praworęczna?
- Nie, lewo.
- To tym lepiej, nikt się nie będzie spodziewał mańkuta. Wbite ostrze przekręcisz w lewą stronę i je wyciągniesz. Gdy, będą cię ścigać, to pobiegniesz w las, prosto przed siebie. Skręcisz przy pierwszym mniej spokojnym strumieniu. Idąc wzdłuż, powinnaś dojść do jakiegoś grodu. Co by się nie wydarzyło, to nie płacz, nie krzycz, nie odwracaj oczu.
- Boję się. - Powiedziała przestraszona dziewczynka.
- Ja też, ale wiem, że sobie poradzisz.
Dziewczynka zmartwiła się, a Soike od razu ją przytulił jak własne dziecko. Wolał być szczery, niż okłamać i nie przygotować dziewczynki na zagrożenie. Tego ze sztyletem nauczył się, gdy uchronił pewną kobietę przed samobójstwem, a ona z wdzięczności pokazała tę sztuczkę na nim.
- Rana się nie zamyka i niewiarygodnie boli, zaczyna się kuśtykać i nie ma mowy, by ranny cię ścigał. Pamiętaj by zabrać ze sobą sztylet, ale jak wypadnie, to się po niego nie wracaj. - Dodał po czasie.
Poszli razem do stajni obejrzeć wygranego konia, przy okazji znalazł się kij wędrowca.
Zwierz okazał się łaciaty i wyglądający jak krzyżówka krowy. Dobrze, że nie miał wymion. Soike zabrał się do przyszykowania konia bardzo niezdarnie, nie wiedział jak to zrobić. Vadien zaczęła się śmiać, aż w końcu postanowiła dawać instrukcje Włóczykijowi. W końcu się udało, choć zszedł przy tym czas. Jego duma wcale nie ucierpiała, ale dziewczynka poczuła się potrzebna i przy okazji wypadło na to, że ona będzie trzymać lejce. Soike ogólnie posiadał małą dumę, w którą ciężko jest trafić czy urazić.
- Gdzie jest Bezimienna? - Spytał Nbirrdiew księżniczkę. - Byłem pewny, że zjawi się pierwsza.
- „Bezimienna”, a co to za imię? - Spytała zdziwiona dziewczynka.
- Vadien, wiesz, co to jest? - Pokazał dziewczynce sztylet.
- Tak. Broń. - Odpowiedziała.
- Wiesz, że w okolicy są porywacze dzieci.
- Tak.
- Jak ktoś cię złapie, to wyciągniesz sztylet samym ruchem dłoni. Wbijesz w udo i przekręcisz. Jesteś praworęczna?
- Nie, lewo.
- To tym lepiej, nikt się nie będzie spodziewał mańkuta. Wbite ostrze przekręcisz w lewą stronę i je wyciągniesz. Gdy, będą cię ścigać, to pobiegniesz w las, prosto przed siebie. Skręcisz przy pierwszym mniej spokojnym strumieniu. Idąc wzdłuż, powinnaś dojść do jakiegoś grodu. Co by się nie wydarzyło, to nie płacz, nie krzycz, nie odwracaj oczu.
- Boję się. - Powiedziała przestraszona dziewczynka.
- Ja też, ale wiem, że sobie poradzisz.
Dziewczynka zmartwiła się, a Soike od razu ją przytulił jak własne dziecko. Wolał być szczery, niż okłamać i nie przygotować dziewczynki na zagrożenie. Tego ze sztyletem nauczył się, gdy uchronił pewną kobietę przed samobójstwem, a ona z wdzięczności pokazała tę sztuczkę na nim.
- Rana się nie zamyka i niewiarygodnie boli, zaczyna się kuśtykać i nie ma mowy, by ranny cię ścigał. Pamiętaj by zabrać ze sobą sztylet, ale jak wypadnie, to się po niego nie wracaj. - Dodał po czasie.
Poszli razem do stajni obejrzeć wygranego konia, przy okazji znalazł się kij wędrowca.
Zwierz okazał się łaciaty i wyglądający jak krzyżówka krowy. Dobrze, że nie miał wymion. Soike zabrał się do przyszykowania konia bardzo niezdarnie, nie wiedział jak to zrobić. Vadien zaczęła się śmiać, aż w końcu postanowiła dawać instrukcje Włóczykijowi. W końcu się udało, choć zszedł przy tym czas. Jego duma wcale nie ucierpiała, ale dziewczynka poczuła się potrzebna i przy okazji wypadło na to, że ona będzie trzymać lejce. Soike ogólnie posiadał małą dumę, w którą ciężko jest trafić czy urazić.
- Gdzie jest Bezimienna? - Spytał Nbirrdiew księżniczkę. - Byłem pewny, że zjawi się pierwsza.
- „Bezimienna”, a co to za imię? - Spytała zdziwiona dziewczynka.
- Acora
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 128
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
-Bezimienna to nie imię, ale mi pasuje.- rzuciła wesoło.
Najmniczka zrównała się z koniem Soike. Przechyliła przez siodło i poprawiła wytok oraz popręg. Widać Włóczykij nie miał zbyt dużo do czynienia z końmi.
-Teraz będzie lepiej.
Acora wyprostowała się w siodle i poprawiła sznurek. Będzie ciężko, dziewczyna nie miała rękawiczek, a ciągłe przytrzymywanie Karini nie sprawdzało się na dłuższą metę, gdyż już powoli przecierały jej się dłonie. Nic, trzeba przeżyć, albo wykombinować coś innego.
-Jeździłeś kiedyś?- zapytała, próbując wyliczyć jaką odległość zdołają pokonać w jedne dzień.
Najemniczka spojrzała na księżniczkę. Ozdobny sprzęt, chorągiew i mnóstwo nie przydatnych rzeczy tylko spowalniających konia. Istna drużyna marzeń! Grajek, który prawdopodobnie siedział na koniu, w dodatku wiozący dziewczynkę i księżniczka, która jednak naprawdę chce rozpowiadać wszem i wobec, że jest na tyle bogata, że niejeden pokusi się, by ich zatrzymać.
-Tylko z racji, że jest wśród nas dziecko, nie będę tego komentować...- mruknęła do siebie. Zaraz jednak zreflektowała się i przysunęła do łaciatego.
-Daj ją.- poleciła i wyciągnęła ręce w kierunku małej. Wiedziała, że ta może się nie zgodzić, ale zdecydowanie bezpieczniej i szybciej będzie, jeśli drugiego pasażera weźmie ktoś, kto umie jeździć i którego koń to wytrzyma. Najemnniczka nie miała nic do zarzucenia konikowi Soike, ale widać było, że nie ma kondycji i co rusz będzie się potykać.
-Acora.- skinęła głową na powitanie małej. Zza pazuchy wystawał jej sztylet. Zbyt duży na dziecko i trochę nieporęczny, ale broń to broń. Najemniczka podniosła kącik ust w uśmiechu. No! Może chociaż z niej coś jeszcze wyrośnie...
Najmniczka zrównała się z koniem Soike. Przechyliła przez siodło i poprawiła wytok oraz popręg. Widać Włóczykij nie miał zbyt dużo do czynienia z końmi.
-Teraz będzie lepiej.
Acora wyprostowała się w siodle i poprawiła sznurek. Będzie ciężko, dziewczyna nie miała rękawiczek, a ciągłe przytrzymywanie Karini nie sprawdzało się na dłuższą metę, gdyż już powoli przecierały jej się dłonie. Nic, trzeba przeżyć, albo wykombinować coś innego.
-Jeździłeś kiedyś?- zapytała, próbując wyliczyć jaką odległość zdołają pokonać w jedne dzień.
Najemniczka spojrzała na księżniczkę. Ozdobny sprzęt, chorągiew i mnóstwo nie przydatnych rzeczy tylko spowalniających konia. Istna drużyna marzeń! Grajek, który prawdopodobnie siedział na koniu, w dodatku wiozący dziewczynkę i księżniczka, która jednak naprawdę chce rozpowiadać wszem i wobec, że jest na tyle bogata, że niejeden pokusi się, by ich zatrzymać.
-Tylko z racji, że jest wśród nas dziecko, nie będę tego komentować...- mruknęła do siebie. Zaraz jednak zreflektowała się i przysunęła do łaciatego.
-Daj ją.- poleciła i wyciągnęła ręce w kierunku małej. Wiedziała, że ta może się nie zgodzić, ale zdecydowanie bezpieczniej i szybciej będzie, jeśli drugiego pasażera weźmie ktoś, kto umie jeździć i którego koń to wytrzyma. Najemnniczka nie miała nic do zarzucenia konikowi Soike, ale widać było, że nie ma kondycji i co rusz będzie się potykać.
-Acora.- skinęła głową na powitanie małej. Zza pazuchy wystawał jej sztylet. Zbyt duży na dziecko i trochę nieporęczny, ale broń to broń. Najemniczka podniosła kącik ust w uśmiechu. No! Może chociaż z niej coś jeszcze wyrośnie...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość