Pałac Dziewięciu Wież ⇒ [ Wieża czerwona] Komnaty kniazia Ellestilla
Evanlyn uśmiechnęła się do niego na pożegnanie. Miała nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. Oczywiście zajęła się wszystkim o co prosił Elestil. potem udała się do komnaty, zamierzała bowiem ukryć swoje zmęczenie na twarzy pudrem i poprawić nieco swój wygląd barwnikami. Zwykle tego nie robiła, ale poranne mdłości wykańczały ja na tyle, że nie widziała innej możliwości. Poza tym chciała przecież wyglądać ładnie. Nie tylko dla Elestila, choć oczywiście dla niego w głównej mierze, ale dla siebie też. Ułożyła sobie nawet włosy i spięła je spinką, którą dostała od niego przed weselem arcyksięcia.
Ellestill wdrapywał się po schodach szybkim krokiem, przeskakując co dwa stopnie. Był wściekły, im bardziej zbliżał się do swoich izb, tym poczucie złości było gorsze. W końcu wszedł do izby, rozwierając z trzaskiem drzwi. Kadm spojrzał na niego, właśnie bowiem przechodził przez korytarz na drugą stronę domu. Szybko jednak rozpoznał emocje swojego pana i tym szybciej przyśpieszył przebiegając do kuchni.
Ellestill przeszedł kilka kroków, czuł jednak że jeśli zaraz czegoś nie uczyni, nie rozładuje tego stanie się coś nie miłego. Chwycił stojący dzban na stole i z całej siły posłał go na drugą stronę izby. Trzask! Gliniane naczynie rozsypało się na tysiące drobinek, dzwoniąc cicho. Wino znajdujące się w środku rozpłynęło się barwiąc drewno na ciemną czerwień.
- Do stu kulawych koni! - zawarczał siadając na krześle.
- Kadm! - krzyknął - Przynieś mi jadło i coś na popitek.
Sługa wychylił się z kuchni i skłonił w pas znów w niej znikając.
Ellestill przeszedł kilka kroków, czuł jednak że jeśli zaraz czegoś nie uczyni, nie rozładuje tego stanie się coś nie miłego. Chwycił stojący dzban na stole i z całej siły posłał go na drugą stronę izby. Trzask! Gliniane naczynie rozsypało się na tysiące drobinek, dzwoniąc cicho. Wino znajdujące się w środku rozpłynęło się barwiąc drewno na ciemną czerwień.
- Do stu kulawych koni! - zawarczał siadając na krześle.
- Kadm! - krzyknął - Przynieś mi jadło i coś na popitek.
Sługa wychylił się z kuchni i skłonił w pas znów w niej znikając.
Nagle do uszu Iv doszedł trzask i krzyk Elestila. Poderwała się i poszła do izby z której dobiegały hałasy. Stanęła w progu i spojrzała na wściekłego Elestila. Chciała zapytać od razu co się stało, ale doszła do wniosku, że nie będzie z nim rozmawiać stojąc w progu, zwłaszcza, że był zły. Podeszła do niego i przysiadła sobie na podłokietniku krzesła i położyła mu drobną dłoń na ramieniu.
- Elestil, spokojnie. Co się stało? - powiedziała łagodnie.
- Elestil, spokojnie. Co się stało? - powiedziała łagodnie.
Ellestill oparł się o oparcie krzesła, głośno oddychając. Nie miał już na nic siły, spojrzał kątem oka na kobietę. Uśmiechnął się blado.
- Witaj kochanie - powiedział powoli. Zaciskał ręce w pięści. Wstał jednak z krzesła, podchodząc do okna. Zaraz jednak się obrócił, zacisnął splecione ręce z tyłu. Czuł jak złość rośnie w nim coraz bardziej, z każdą minutą wzrasta i jest coraz bardziej mocniejsza. Poczuł że jeszcze chwila i zaraz zwariuje. Nie wiedział kiedy dokładnie ale jak za impulsem chwycił pierwszą rzecz która wciąż znajdowała się na stole. Talerze, kielichy, jakaś dekoracja roślinna, wszystko poleciało w odwrotną ścianę niż tą gdzie siedziała Iv. Mężczyzna mógł być wkuty, mógł zanosić się gniewem ale wiedział że nie uczyni jej nigdy krzywdy. Przez chwilę latało wszystko co tylko można było rzucić. Służba już zebrała się by ogarnąć izbę kiedy furia Ellestill opadnie. I faktycznie po chwili mężczyzna uspokoił się, oddychając powoli. Teraz nagle przypomniał sobie o swojej nodze, usiadł na jedynym wciąż stojącym krześle w pomieszczeniu i rozmasował sobie nogę. Bolała go bardziej niż zwykle, zastanawiał się już czy szwy zdążyły już puścić czy jeszcze nie.
- Teraz możecie tu posprzątać. - rzekł spokojnie. Uśmiechnął się ciepło.
- Zatem jak minął ci dzień kochanie ? - zmrużył zabawnie oczy, uśmiechając się ciepło. Chwycił ją za dłoń i ucałował.
Służba zaś wyszła wreszcie z kuchni, przywołanych zostało kilku jeszcze pachołków, po czym rozpoczęto sprzątanie bałaganu jaki powstał.
- Witaj kochanie - powiedział powoli. Zaciskał ręce w pięści. Wstał jednak z krzesła, podchodząc do okna. Zaraz jednak się obrócił, zacisnął splecione ręce z tyłu. Czuł jak złość rośnie w nim coraz bardziej, z każdą minutą wzrasta i jest coraz bardziej mocniejsza. Poczuł że jeszcze chwila i zaraz zwariuje. Nie wiedział kiedy dokładnie ale jak za impulsem chwycił pierwszą rzecz która wciąż znajdowała się na stole. Talerze, kielichy, jakaś dekoracja roślinna, wszystko poleciało w odwrotną ścianę niż tą gdzie siedziała Iv. Mężczyzna mógł być wkuty, mógł zanosić się gniewem ale wiedział że nie uczyni jej nigdy krzywdy. Przez chwilę latało wszystko co tylko można było rzucić. Służba już zebrała się by ogarnąć izbę kiedy furia Ellestill opadnie. I faktycznie po chwili mężczyzna uspokoił się, oddychając powoli. Teraz nagle przypomniał sobie o swojej nodze, usiadł na jedynym wciąż stojącym krześle w pomieszczeniu i rozmasował sobie nogę. Bolała go bardziej niż zwykle, zastanawiał się już czy szwy zdążyły już puścić czy jeszcze nie.
- Teraz możecie tu posprzątać. - rzekł spokojnie. Uśmiechnął się ciepło.
- Zatem jak minął ci dzień kochanie ? - zmrużył zabawnie oczy, uśmiechając się ciepło. Chwycił ją za dłoń i ucałował.
Służba zaś wyszła wreszcie z kuchni, przywołanych zostało kilku jeszcze pachołków, po czym rozpoczęto sprzątanie bałaganu jaki powstał.
Iv była... krótko mówiąc zaskoczona. Choć w zasadzie spodziewała się, że skoro jest wściekły to zaraz coś rozwali. Nie sądziła jednak, że wpadnie w aż taką furię. Siedziała jednak cicho obserwując wściekłego Elestila, wiedziała, że uspokajanie go nie ma większego sensu. Skoro chciał się wyżyć, niech się wyżywa. Kiedy już w końcu się uspokoił Iv wstała, podeszła do Elestila i uśmiechnęła się łagodnie.
- Przeszło ci kochanie? - zapytała.
- To może pójdziemy stąd? Pozwolimy tu posprzątać, a ty powiesz mi ci się stało? Co Ty na to?
- Przeszło ci kochanie? - zapytała.
- To może pójdziemy stąd? Pozwolimy tu posprzątać, a ty powiesz mi ci się stało? Co Ty na to?
Ellesill wstał z krzesła, przeniósł ciężar ciała na zdrową nogę. Objął kobietę w pasie, przyciągając do siebie. Jego dłoń zsunęła się na jej pośladki. Pocałował ją namiętnie, przyciskając ją do siebie. Kiedy jednak nasycił się już pocałunkiem, rozluźnił ucisk i spojrzał w jej piękne oczy.
- Mieliśmy iść na targ może zatem przejdziemy się jeśli czujesz się dobrze? - pocałował ją w skroń.
- Możemy też pochodzić po wewnętrznym ogrodzie. Ale z chęcią się przejdę.
- A jak Ty się czujesz kochanie? - przeniósł swoją dłoń na jej brzuch, spoglądając troskliwie.
- Mieliśmy iść na targ może zatem przejdziemy się jeśli czujesz się dobrze? - pocałował ją w skroń.
- Możemy też pochodzić po wewnętrznym ogrodzie. Ale z chęcią się przejdę.
- A jak Ty się czujesz kochanie? - przeniósł swoją dłoń na jej brzuch, spoglądając troskliwie.
- Czuję się już dobrze - uśmiechnęła się.
- Ale ostatnio poranki są koszmarne, mam nadzieję, że szybko przejdą mi ciążowe dolegliwości. Oczywiście, że możemy iść na targ, jeśli tylko masz ochotę - rzekła, jak zwykle spokojnie.
- Ale nadal nie powiedziałeś mi o co chodziło? Dlaczego byłeś taki zły? Chodzi o kasztelana?- zapytała, lecz zaraz potem przytuliła się do niego zakładając mu ręce na szyję.
- Chyba się stęskniłam... i ono też... - dodała niespodziewanie.
- Ale ostatnio poranki są koszmarne, mam nadzieję, że szybko przejdą mi ciążowe dolegliwości. Oczywiście, że możemy iść na targ, jeśli tylko masz ochotę - rzekła, jak zwykle spokojnie.
- Ale nadal nie powiedziałeś mi o co chodziło? Dlaczego byłeś taki zły? Chodzi o kasztelana?- zapytała, lecz zaraz potem przytuliła się do niego zakładając mu ręce na szyję.
- Chyba się stęskniłam... i ono też... - dodała niespodziewanie.
Ellestill wziął kobietę pod ramię, wyszli z izby zostawiając cały bałagan z tyłu. Korytarze pałacu, zdobione były słonecznymi plamami, bowiem właśnie w tej chwili zza chmur świeciło słońce. Pogoda była dobra by wyjść na dwór przejść się po targowisku i obejrzeć co dziś jest do kupienia.
- Chodzi o Eohaida, obraził cię i to w mojej obecności. Dlatego byłem taki zły, nie chciałem go oficjalnie wyzwać do walki, a jednak wkurzyłem się chciałem go ukarać za to co powiedział. Wiem nie było to bardzo obraźliwe, ale... dla mnie bardzo cię obraził nazywając cię starą panną. Nie zapomnę mu tego.
Ostatnie zdanie prawie warknął zły. Szedł chwilę milcząc, przeszli przez pałac, dziedziniec zewnętrzny i wreszcie ruszyli brukowaną uliczką w dół ku kolorowym straganom targowiska.
- Do tego Eohaid oczekuje ode mnie że zajmę się traktatem pokojowym z Brawen. Kiedy ja ich nienawidzę, najchętniej wbiłbym im miecz w plecy, a ona oczekuje że odbędę miłą rozmowę z tą ich nadąsaną i zapłakaną cesarzową. Do tego oczekuje że z rozmów tych wyjdzie kwestia traktatu pokojowego z którego wszyscy będą zadowoleni. Niech mnie pocałuje w rzyć.
Znów chwilę milczał, targowisko przywitało ich wieloma zapachami, śmiechem, kolorowymi straganami, belami materiałów, tłumem powoli przesuwających się, śmiejących ludzi. Wiele jednak z aktualnych bywalców, odsuwało się kłaniając, witając z Ellestillem i z zaskoczeniem spoglądając na mało komu znaną dziewkę która trzymała go za ramię.
- Swoją drogą, zaprosiłem Eohaida i Calisi na ślub, uznałem że wypada - rzucił spokojnie, podając sobie dłoń z kolejnym z mężczyzn, całując jego żonę w dłoń i ruszając dalej.
- Chodzi o Eohaida, obraził cię i to w mojej obecności. Dlatego byłem taki zły, nie chciałem go oficjalnie wyzwać do walki, a jednak wkurzyłem się chciałem go ukarać za to co powiedział. Wiem nie było to bardzo obraźliwe, ale... dla mnie bardzo cię obraził nazywając cię starą panną. Nie zapomnę mu tego.
Ostatnie zdanie prawie warknął zły. Szedł chwilę milcząc, przeszli przez pałac, dziedziniec zewnętrzny i wreszcie ruszyli brukowaną uliczką w dół ku kolorowym straganom targowiska.
- Do tego Eohaid oczekuje ode mnie że zajmę się traktatem pokojowym z Brawen. Kiedy ja ich nienawidzę, najchętniej wbiłbym im miecz w plecy, a ona oczekuje że odbędę miłą rozmowę z tą ich nadąsaną i zapłakaną cesarzową. Do tego oczekuje że z rozmów tych wyjdzie kwestia traktatu pokojowego z którego wszyscy będą zadowoleni. Niech mnie pocałuje w rzyć.
Znów chwilę milczał, targowisko przywitało ich wieloma zapachami, śmiechem, kolorowymi straganami, belami materiałów, tłumem powoli przesuwających się, śmiejących ludzi. Wiele jednak z aktualnych bywalców, odsuwało się kłaniając, witając z Ellestillem i z zaskoczeniem spoglądając na mało komu znaną dziewkę która trzymała go za ramię.
- Swoją drogą, zaprosiłem Eohaida i Calisi na ślub, uznałem że wypada - rzucił spokojnie, podając sobie dłoń z kolejnym z mężczyzn, całując jego żonę w dłoń i ruszając dalej.
- Elestil - zaczęła - ale ja jestem starą panną, wszyscy mnie tak nazywają... No dobrze, nazywają mnie gorzej, a przynajmniej nazywali. Oczywiście, że to nie przyjemne, ale... arcyksiążę może robić co chce. Gdybyś miał wściekać się na każdego kto tak o mnie mówi musiałbyś wściekać się na połowę Lirien... Ale rozumiem.
- No tak... cesarzowa, ty i traktat pokojowy - to raczej nie wróży niczego dobrego. Dlaczego wysłał akurat ciebie? Przecież wie co sądzisz na ten temat cesarzowej? To znaczy wiem, że jesteś namiestnikiem, ale ma przecież też innych ludzi. Wiem, że ma do ciebie zaufanie, ale nie wydaje mi się żeby to był dobry pomysł.
- Czyi ślub? - powiedziała nagle.
- No tak... cesarzowa, ty i traktat pokojowy - to raczej nie wróży niczego dobrego. Dlaczego wysłał akurat ciebie? Przecież wie co sądzisz na ten temat cesarzowej? To znaczy wiem, że jesteś namiestnikiem, ale ma przecież też innych ludzi. Wiem, że ma do ciebie zaufanie, ale nie wydaje mi się żeby to był dobry pomysł.
- Czyi ślub? - powiedziała nagle.
Ellestill poprowadził ją w stronę straganu z tkaninami różnego typu.
- Jak to czyjego ślubu ? Evanlyn... naszego... mojego i Twojego ślubu.
Chwyciła ją w pasie i z radością obrócił stawiając po chwili znów na ziemi.
- Myślałaś że zapomniałem? Że zostawię cię taką? Mylisz się moja droga, staniesz przed ołtarzem, będziesz moją żoną. Na razie jednak chciałem kupić ci materiał na suknie. Masz ich nie wiele, a chcę żebyś miała odpowiedni posag, żeby ci niczego nie brakowało.
Uśmiechnął się do niej całując w dłoń.
- Jak to czyjego ślubu ? Evanlyn... naszego... mojego i Twojego ślubu.
Chwyciła ją w pasie i z radością obrócił stawiając po chwili znów na ziemi.
- Myślałaś że zapomniałem? Że zostawię cię taką? Mylisz się moja droga, staniesz przed ołtarzem, będziesz moją żoną. Na razie jednak chciałem kupić ci materiał na suknie. Masz ich nie wiele, a chcę żebyś miała odpowiedni posag, żeby ci niczego nie brakowało.
Uśmiechnął się do niej całując w dłoń.
- Aaa! Elestil! Szalony wojowniku! - krzyknęła, ale uśmiechnęła się. Elestil faktycznie był szalony, a Iv przekonywała się o tym każdego dnia bardziej. Na szczęście ten wojownik póki co był szalony w te dobrą stronę i Iv kochała go takiego.
- Wiesz... jakby nie patrzeć jeszcze niedawno zamiast sukni nosiłam zbroję i miecz, nie szczególnie jestem przyzwyczajona do zdobnych ubrań, ale jeśli to sprawi ci przyjemność - rzekła.
- Wiesz... jakby nie patrzeć jeszcze niedawno zamiast sukni nosiłam zbroję i miecz, nie szczególnie jestem przyzwyczajona do zdobnych ubrań, ale jeśli to sprawi ci przyjemność - rzekła.
- Teraz czeka cię inne życie, będziesz żoną wojownika i pana, zapomnij więc o tamtym życiu, minęło i teraz masz to. Choć poszukamy czegoś dla Ciebie.
Pociągnął ją w stronę straganów. Z ogromną chęcią handlarze, pokazali parze nowe materiały, wzory, kolory, rodzaje kusiły by właśnie je kupić. Ellestill zaś obejmując Iv za biodro prowadził ją między nimi odsyłając gestem lub przyzywając kupców w zależności od reakcji kobiety. Kiedy zaś widział,iż ta nie jest pewna, wszak nigdy dotąd nie wybierała sukni, kazał pokazać jej materiał, przyłożyć do niej by ocenili jak w tym wygląda. Potem zaprowadził ją w miejsce gdzie sprzedawano biżuterie, różnego typu, tam również odnalazł dla kobiety naszyjniki i ozdóbki z których byłaby zadowolona. Do ładnej sukni wyszukali odpowiednich butów, perfum i grzebyków, wszystkiego co żonie wojownika może się przydać na przyszłość.
Pociągnął ją w stronę straganów. Z ogromną chęcią handlarze, pokazali parze nowe materiały, wzory, kolory, rodzaje kusiły by właśnie je kupić. Ellestill zaś obejmując Iv za biodro prowadził ją między nimi odsyłając gestem lub przyzywając kupców w zależności od reakcji kobiety. Kiedy zaś widział,iż ta nie jest pewna, wszak nigdy dotąd nie wybierała sukni, kazał pokazać jej materiał, przyłożyć do niej by ocenili jak w tym wygląda. Potem zaprowadził ją w miejsce gdzie sprzedawano biżuterie, różnego typu, tam również odnalazł dla kobiety naszyjniki i ozdóbki z których byłaby zadowolona. Do ładnej sukni wyszukali odpowiednich butów, perfum i grzebyków, wszystkiego co żonie wojownika może się przydać na przyszłość.
Kiedy mieli zająć się wyborem perfum Iv przystanęła i zaczęła rozmawiać z handlarzem jakby znali się od dawna. Wymieniali ze sobą uwagi na temat mikstur, mieszanin, nowych składników. Najwyraźniej handlarz znał się na tym co sprzedawał, co najdziwniejsze Iv też. Rozmawiali długo, a kobieta była tak zainteresowana tym co nowego pojawiło się wśród receptur, że prawie zapomniała o Elestilu. W gruncie rzeczy nie wybrała sobie nic, z rozmowy wynikało, że to co sklepikarz miał do zaoferowania Iv już posiadała. Co zaskakujące tak właśnie było, jedynie Elestil nie bardzo rozumiał co się dzieje, nie miał przecież pojęcia, że Iv zajmuje się takimi rzeczami. Kobieta wyglądała promiennie rozmawiając z handlarzem, jakby była w swoim żywiole, a rozmowa ciągnęła się i ciągnęła.
Ellestill cierpliwie czekał, zresztą nie musiał się strasznie starać, co chwila zaczepiali go ludzie witając się z nim, rozmawiając o polityce o ostatnich zdarzeniach. Jednak ten dzień miał być dla niego i jego pani. Dlatego z łatwością zniósł, kilka pierwszych rozmów i przeciągające się czekanie. Szybko jednak odkrył że ma dość. Pożegnał się z starym dobrze znanym wojownikiem i jego żoną po czym podszedł do Iv., Objął ją mocno od tyłu pod biustem.
- Wybrałaś coś kochanie? Bo z chęcią powącham.... - ucałował ją w szyję, ale zaraz spoważniał czekając na jej odpowiedź.
- Wybrałaś coś kochanie? Bo z chęcią powącham.... - ucałował ją w szyję, ale zaraz spoważniał czekając na jej odpowiedź.
Uśmiechnęła się odwracając tylko głowę w jego stronę. Wyglądała na niezwykle uradowaną.
- Nie, nie, ja nie potrzebuję takich rzeczy, uwierz mi - odwróciła się teraz do niego twarzą i spoważniała.
- Ale skoro jest okazja, chyba muszę ci coś powiedzieć. We dworze ojca są jeszcze moje rzeczy i cała moja pracownia, bardzo nie chciałby z niej rezygnować, ale nie wiem czy się na to zgodzisz. Mimo wszystko chciałbym mieć swoje miejsce. Do tej pory o tym nie mówiłam, ale teraz... chciałabym ją nadal mieć...
- Nie, nie, ja nie potrzebuję takich rzeczy, uwierz mi - odwróciła się teraz do niego twarzą i spoważniała.
- Ale skoro jest okazja, chyba muszę ci coś powiedzieć. We dworze ojca są jeszcze moje rzeczy i cała moja pracownia, bardzo nie chciałby z niej rezygnować, ale nie wiem czy się na to zgodzisz. Mimo wszystko chciałbym mieć swoje miejsce. Do tej pory o tym nie mówiłam, ale teraz... chciałabym ją nadal mieć...
Ellestill odgarnął jej kosmyki włosów do tyłu.
- Będziesz mieć też swoje izby, niezależne ode mojej i izby wspólnej. Co sobie zażyczysz.
Pocałowało ją w policzek.
- A jak wrócimy każe rano wysłać kogoś po Twoje rzeczy. Niczym się nie przejmuj.
Jeszcze raz pocałował ją, nadal obejmował ją w pasie choć jedna ręka zsunęła mu niżej niż wypadało.
- Będziesz mieć też swoje izby, niezależne ode mojej i izby wspólnej. Co sobie zażyczysz.
Pocałowało ją w policzek.
- A jak wrócimy każe rano wysłać kogoś po Twoje rzeczy. Niczym się nie przejmuj.
Jeszcze raz pocałował ją, nadal obejmował ją w pasie choć jedna ręka zsunęła mu niżej niż wypadało.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość