Pałac Dziewięciu Wież ⇒ [Komnaty arcyksięcia] List.
- Z każdym dniem jest co raz mniej oczekiwania, a i ten czas przecież przynosi radość. Ja chciałabym żeby już zaczęło kopać, żebym mogła je czuć, na razie jest jeszcze bardzo malutkie. Za to ma dużo miłości.
- Kocham cię maleństwo - szepnęła i sama pogładziła się po brzuchu uśmiechając.
- Możemy na razie nie myśleć o moim ojcu, o wojnie, o zimie i wszystkich innych problemach? - zapytała w końcu błagalnie spoglądając na Eohaida.
- Ja też się martwię, ale im bardziej martwię się ja i ty, tym bardziej ono czuje się zaniepokojone. Proszę, nie myślmy chodź przez chwilę o zmartwieniach. Nie chcę żeby ono czuło się źle przez to, że my mamy problemy. Poza tym... siedzimy w balii... to chyba nie jest najlepsze miejsce do trudnych rozmów, powinnyśmy się raczej odprężyć - uśmiechnęła się i oparła twarz o jego zarośnięty policzek.
- Kocham Cię wiesz, nawet takiego nieogolonego - zaśmiała się.
- Eohaid - zaczęła nieśmiało - jak damy mu na imię? - zmieniła nagle temat.
- Kocham cię maleństwo - szepnęła i sama pogładziła się po brzuchu uśmiechając.
- Możemy na razie nie myśleć o moim ojcu, o wojnie, o zimie i wszystkich innych problemach? - zapytała w końcu błagalnie spoglądając na Eohaida.
- Ja też się martwię, ale im bardziej martwię się ja i ty, tym bardziej ono czuje się zaniepokojone. Proszę, nie myślmy chodź przez chwilę o zmartwieniach. Nie chcę żeby ono czuło się źle przez to, że my mamy problemy. Poza tym... siedzimy w balii... to chyba nie jest najlepsze miejsce do trudnych rozmów, powinnyśmy się raczej odprężyć - uśmiechnęła się i oparła twarz o jego zarośnięty policzek.
- Kocham Cię wiesz, nawet takiego nieogolonego - zaśmiała się.
- Eohaid - zaczęła nieśmiało - jak damy mu na imię? - zmieniła nagle temat.
- Oj mnie nie da się nie kochać skarbie, kiedy jestem grzeczny i posłuszny - zaśmiał się głośno, kręcąc głową.
- Nie wiem jak powinniśmy go nazwać jest tyle pięknych imion. Jak chociażby ojciec Ellestilla miał niezwykłe imię, Lavro. Marko, Kavte, Magnus, Aeinsbjorn, a może Eolverg jak mój przodek. A co sądzisz o Eohar ? Mój ojciec ma tak na imię. Moje, zgodnie z tradycją nawiązuje go jego.
Znów gładził ją po miękki długich włosach. Pocałował w szyję.
- A jak ty byś chciała ?
- Nie wiem jak powinniśmy go nazwać jest tyle pięknych imion. Jak chociażby ojciec Ellestilla miał niezwykłe imię, Lavro. Marko, Kavte, Magnus, Aeinsbjorn, a może Eolverg jak mój przodek. A co sądzisz o Eohar ? Mój ojciec ma tak na imię. Moje, zgodnie z tradycją nawiązuje go jego.
Znów gładził ją po miękki długich włosach. Pocałował w szyję.
- A jak ty byś chciała ?
- Eohar to ładne imię, podoba mi się, ale na pewno chcesz go nazwać imieniem swojego ojca? Może lepiej nadać mu jakieś imię które ma znaczenie w ogóle, nie takie, które ma znaczenie tylko tradycyjne. A mógłby mieć imię pochodzące z moich stron? - zapytała. Odgarnęła mu włosy z twarzy i położyła dłonie na policzkach. W zasadzie lubiła go, kiedy był nieogolony, lubiła kiedy trochę drapał. Kładła mu wtedy, tak jak teraz dłonie na policzkach i pocierała nimi o jego zarost. Z resztą, kochała go, miała już swoje nawyki kiedy byli razem, jak bawienie się jego włosami, czy zakładanie rano jego tuniki na nagie ciało.
- Eohaid... - zaczęła jak zwykle trochę nieśmiało, gdy chciała o coś zapytać - a co jeśli będzie dziewczynka?
- Eohaid... - zaczęła jak zwykle trochę nieśmiało, gdy chciała o coś zapytać - a co jeśli będzie dziewczynka?
Eohaid zmarszczył brwi zabawnie, zbyt dobrze znał ten ton. Pocałował ją nim rozpoczęła mówić.
- Dziewczynek nie chcemy, nie tym razem - w jego policzkach pojawiły się minimalne dołki, co znaczyło że żartował sobie i nie mówił tego na poważnie.
- Tylko chłopcy. Moja droga. Inna płeć kiedyś indziej.
- A ze swoich stron co mogłabyś mi zaproponować ? Widzę że nasze imiona nie przypadły ci do gustu. Ale to również twój syn, więc masz prawo nazwać go jak chcesz. Jest pierworodnym, do matki należy wybór.
- Dziewczynek nie chcemy, nie tym razem - w jego policzkach pojawiły się minimalne dołki, co znaczyło że żartował sobie i nie mówił tego na poważnie.
- Tylko chłopcy. Moja droga. Inna płeć kiedyś indziej.
- A ze swoich stron co mogłabyś mi zaproponować ? Widzę że nasze imiona nie przypadły ci do gustu. Ale to również twój syn, więc masz prawo nazwać go jak chcesz. Jest pierworodnym, do matki należy wybór.
Posmutniała. Rozmowa zdecydowanie przestała się jej podobać. Przez następne osiem miesięcy będzie się bała i martwiła, że urodzi się dziewczynka. I co jeśli tak właśnie będzie? Eohaid nie będzie jej kochał? A ona kochała to dziecko bez względu na to czy miało być chłopcem, czy dziewczynką. Przecież było ich. Ważne żeby było zdrowe, żeby urodziło się i można było je wziąć na ręce. Wiedziała, że Eohaid chce mieć syna, ale co jeśli naprawdę urodzi się dziewczynka? Co wtedy się stanie? czy ją, dlatego, że nie dała mu syna?
- Niech będzie Eohar, to ładne imię - powiedziała.
- Niech będzie Eohar, to ładne imię - powiedziała.
Eohaid zmarszczył brwi, spoglądając na kobietę. Pocałował ją, łaskocząc w brzuch.
- Dobrze zatem, nasz syn będzie Eohar. Ale dlaczego moja księżniczka jest taka smutna ?
Zatroskał się, przyciągając ją do siebie.
- Kochanie, nie martw się o nic, kocham cię, jesteś piękna, będziemy mieli dziecko. Czego potrzebujesz do szczęścia.
Przysunął po jej boku dłonią, uśmiechając się dwuznacznie.
- Zawsze gdybyś chciała... - pocałował ją w szyję.
- Dobrze zatem, nasz syn będzie Eohar. Ale dlaczego moja księżniczka jest taka smutna ?
Zatroskał się, przyciągając ją do siebie.
- Kochanie, nie martw się o nic, kocham cię, jesteś piękna, będziemy mieli dziecko. Czego potrzebujesz do szczęścia.
Przysunął po jej boku dłonią, uśmiechając się dwuznacznie.
- Zawsze gdybyś chciała... - pocałował ją w szyję.
W końcu doszła do wniosku, że chyba nie powinna się w tej chwili martwić o takie sprawy. Dość miała innych problemów. Była w ciąży, kochała dziecko i niezależnie od tego co zamierzał zrobić Eohaid jeśli będzie dziewczynka ona będzie ją kochać. Jest młoda, może mieć wiele dzieci, w ty na pewno syna. Pomyślała, że roztrząsanie w tej chwili czegoś na co tak naprawdę nie ma wpływu nie ma większego sensu. Westchnęła cicho przymrużając oczy. Może Eohaid miał rację. W końcu uśmiechnęła się do niego i pocałowała.
- Już myślałam, że Ci się nie podobam... - trąciła go nosem, a jej usta zdobił ciągle bardzo delikatny uśmiech.
- Już myślałam, że Ci się nie podobam... - trąciła go nosem, a jej usta zdobił ciągle bardzo delikatny uśmiech.
- Ależ skąd moja królowo, jesteś jeszcze piękniejsza niż byłaś.
Objął ją mocniej przyciągając do siebie. Usiadła mu na kolanach, pocałował ją w szyję, usta, ramiona, piersi.
- Nigdy nie myśl że możesz nie być dla mnie atrakcyjna - wyszeptał cicho.
- Jesteś piękna i żadna z Tobą równać się nie może... w moich oczach nie ma piękniejszej niż ty mój księżycu i gwiazdo ma niebie - wyszeptał jej na ucho.
Woda zdawała mu się znacznie chłodniejsza niż skóra kobiety. Poczuł jak wzbiera w nim pożądanie, zamknął kobietę w swoich ramionach by równymi, płynnymi ruchami spełnić to czego obydwoje pragnęli. Kochał patrzeć w jej duże, fiołkowe oczy, urzeczony ich niezwykłym blaskiem.
- Szaleje za Tobą... zwariowałem dla Ciebie, jesteś mi potrzebna jak powietrze, jak woda by żyć.
Objął ją mocniej przyciągając do siebie. Usiadła mu na kolanach, pocałował ją w szyję, usta, ramiona, piersi.
- Nigdy nie myśl że możesz nie być dla mnie atrakcyjna - wyszeptał cicho.
- Jesteś piękna i żadna z Tobą równać się nie może... w moich oczach nie ma piękniejszej niż ty mój księżycu i gwiazdo ma niebie - wyszeptał jej na ucho.
Woda zdawała mu się znacznie chłodniejsza niż skóra kobiety. Poczuł jak wzbiera w nim pożądanie, zamknął kobietę w swoich ramionach by równymi, płynnymi ruchami spełnić to czego obydwoje pragnęli. Kochał patrzeć w jej duże, fiołkowe oczy, urzeczony ich niezwykłym blaskiem.
- Szaleje za Tobą... zwariowałem dla Ciebie, jesteś mi potrzebna jak powietrze, jak woda by żyć.
Calisi mimo ciąży nadal uwielbiała się z nim kochać. Zawsze był dla niej czuły i delikatny, nigdy nie robił niczego co mogłoby być dla niej nieprzyjemne. Zwłaszcza teraz, kiedy nosiła jego dziecko stał się jeszcze bardziej ostrożny, a jego dotyk nie był już tak gwałtowny i niepohamowany jak kiedyś. Nigdy nie spotkała nikogo takiego jak on, miłego, czułego, troskliwego, w każdej sytuacji. Bała się, że nie będzie chciał się z nią kochać kiedy ciąża zacznie być widoczna, że przestanie być dla niego atrakcyjna jako kobieta, że będzie przekonany, że nie powinni ze względu na dziecko. Na szczęście się pomyliła. Czasem zastanawiała się jak to jest, że kocha mężczyznę tak różnego od niej, starszego o tyle lat, wojownika, który przecież nic wspólnego nie miał z jej starym światem. Połączenie ich obojga było zaskakujące. Oprócz tego, że się kochali i mieli mieć dziecko posiadali jeszcze jedną wspólną cechę. Troszczyli się i opiekowali sobą na wzajem i oboje byli względem siebie wyrozumiali i to właśnie ich spajało. Ani jedno, ani drugie nie wpadało w szał, kiedy coś szło nie tak. To było coś czego brakowało wielu parą.
- Nie potrafię już bez ciebie żyć - szepnęła obejmując go za szyję.
- Nie potrafię już bez ciebie żyć - szepnęła obejmując go za szyję.
Eohaid chwycił ją mocniej, nadając szybszego tempa, dbał jednak by każdy jego ruch był delikatny i subtelny. Mimo słów Tantris zapewniających go o bezpieczeństwie dziecka wolał być bardziej delikatny. Zresztą widział że Calisi to się podoba. Pocałował ją w obojczyk.
- Ja też nie księżycu mój na niebie i gwiazdo poranna.
Po wszystkim leżeli przytuleni do siebie, nie mówili nic, bo nie potrzebowali słów. Każdy cieszył się bliskością drugiej osoby, Eohaid dwóch osób na raz - Calisi i jej dziecka. Zastanawiał się czy jego syn ma już małe bijące serduszko, paluszki u rąk i nóg.
Nagle ktoś zapukał głośno do drzwi, jednak nie wszedł.
- Kto? - zawarczał Eohaid nie zadowolony tym że mu przeszkadzają.
- Panie, to ja Kier. Chciałem powiedzieć panie, że w nocy przybyła księżna Liriels an Belaqua. Jednak jest poważnie chora, Twojego nadwornego medyka nie możemy znaleźć więc leczy ją książę Alsadur.
- Dobrze. Możesz odejść - spojrzał na Calisi.
- No i mamy kobietę której nie chciałbym mieć teraz w pałacu. Kiedy ona się pojawia, pojawiają się i kłopoty.
- Ja też nie księżycu mój na niebie i gwiazdo poranna.
Po wszystkim leżeli przytuleni do siebie, nie mówili nic, bo nie potrzebowali słów. Każdy cieszył się bliskością drugiej osoby, Eohaid dwóch osób na raz - Calisi i jej dziecka. Zastanawiał się czy jego syn ma już małe bijące serduszko, paluszki u rąk i nóg.
Nagle ktoś zapukał głośno do drzwi, jednak nie wszedł.
- Kto? - zawarczał Eohaid nie zadowolony tym że mu przeszkadzają.
- Panie, to ja Kier. Chciałem powiedzieć panie, że w nocy przybyła księżna Liriels an Belaqua. Jednak jest poważnie chora, Twojego nadwornego medyka nie możemy znaleźć więc leczy ją książę Alsadur.
- Dobrze. Możesz odejść - spojrzał na Calisi.
- No i mamy kobietę której nie chciałbym mieć teraz w pałacu. Kiedy ona się pojawia, pojawiają się i kłopoty.
Calisi spojrzała na Eohaida zdziwiona. Nie bardzo rozumiała kto przyjechał, po co i kim dokładnie jest owa księżna, a już zupełnie nie pojmowała dlaczego mają być z nią kłopoty, nie omieszkała więc zapytać. W końcu miała być tutaj arcyksiężną, musiała wiedzieć co się dzieje i kto jest kim.
- Kim jest księżna an Belaqua? - zapytała - i dlaczego mają być przez nią kłopoty? Pytanie też dlaczego w ogóle tutaj przyjechała? - zapytała Eohaida.
- Tylko proszę, tym razem powiedz mi prawdę. Nie chcę żeby było jak z cesarzową.
- Kim jest księżna an Belaqua? - zapytała - i dlaczego mają być przez nią kłopoty? Pytanie też dlaczego w ogóle tutaj przyjechała? - zapytała Eohaida.
- Tylko proszę, tym razem powiedz mi prawdę. Nie chcę żeby było jak z cesarzową.
Eohaid uśmiechnął się powoli, westchnął ciężko.
- Ruda... Ruda to kobieta która się nie hamuje, mówi zawsze wprost, jest bezpośrednia i mało przyjemna. Nie darze ją zbyt wielką sympatią, rzekłbym nawet niechęcią. Rzecz w tym że właśnie tacy ludzie zyskują największy posłuch. Zawsze kiedy się pojawia kłóci się ze mną o coś, wymaga ode mnie, naciska bym dbał o jej interesy. To stara panna, jeszcze bardziej znana niż Evanlyn.
Mówił wyraźnie niezadowolony z konieczności w ogóle wspominania chociażby jej imienia.
- A kłopoty zawsze są, jest z niej jakieś chodzące nieszczęście. Kiedy ona się pojawia, zaczynają się kłopoty. Jestem pewien że tym razem nie będzie inaczej. Nigdy nie jest. Jak ja jej nie lubię - warczał niezadowolony.
- Ruda... Ruda to kobieta która się nie hamuje, mówi zawsze wprost, jest bezpośrednia i mało przyjemna. Nie darze ją zbyt wielką sympatią, rzekłbym nawet niechęcią. Rzecz w tym że właśnie tacy ludzie zyskują największy posłuch. Zawsze kiedy się pojawia kłóci się ze mną o coś, wymaga ode mnie, naciska bym dbał o jej interesy. To stara panna, jeszcze bardziej znana niż Evanlyn.
Mówił wyraźnie niezadowolony z konieczności w ogóle wspominania chociażby jej imienia.
- A kłopoty zawsze są, jest z niej jakieś chodzące nieszczęście. Kiedy ona się pojawia, zaczynają się kłopoty. Jestem pewien że tym razem nie będzie inaczej. Nigdy nie jest. Jak ja jej nie lubię - warczał niezadowolony.
Calisi myślała chwilę zanim powiedziała cokolwiek. Zastanawiało ją wiele spraw, choć jedno pytanie nurtowało ją najbardziej.
- Ty chyba nie lubisz kobiety, które są starsze i nadal pozostają pannami? Dlaczego? I nadal nie powiedziałeś mi kim jest Ruda? I dlaczego Ruda? Dlaczego nie mówisz o niej Liriels? Tak przecież powiedział służący? Nie lubisz jej bo mówi wprost i wywołuje kłótnie? I dlaczego chce żebyś dbał o jej interesy? To nie powinna być jej sprawa? Naprawdę jest taka nie miła? Chyba musi być bardzo obcesowa skoro jej nie lubisz, ciężko mi uwierzyć, że w ogóle możesz darzyć kogoś taka niechęcią - z ust Calisi wypłynął potok słów, a przede wszystkim deszcz pytań. W takich sytuacjach objawiało się u niej coś, czego nie miała mieszkając w zamku ojca, a mianowicie - ciekawość. W tej chwili zastanawiała się, czy powinna obawiać się Rudej, czy rzeczywiście będzie wywoływać kłótnie. Prawdę mówiąc Calisi bała się takich osób, nie umiała bronić się jeżeli ktoś bardzo na nią naciskał, chyba, że miałaby bronić interesów nie tylko swoich. W przeciwnym razie nie potrafiła bronić sowich racji i była wycofana, po prostu rzadko mówiła o tym co czuje, tak naprawdę tylko Eohaid to wiedział i to jemu głównie się zwierzała.
- Ty chyba nie lubisz kobiety, które są starsze i nadal pozostają pannami? Dlaczego? I nadal nie powiedziałeś mi kim jest Ruda? I dlaczego Ruda? Dlaczego nie mówisz o niej Liriels? Tak przecież powiedział służący? Nie lubisz jej bo mówi wprost i wywołuje kłótnie? I dlaczego chce żebyś dbał o jej interesy? To nie powinna być jej sprawa? Naprawdę jest taka nie miła? Chyba musi być bardzo obcesowa skoro jej nie lubisz, ciężko mi uwierzyć, że w ogóle możesz darzyć kogoś taka niechęcią - z ust Calisi wypłynął potok słów, a przede wszystkim deszcz pytań. W takich sytuacjach objawiało się u niej coś, czego nie miała mieszkając w zamku ojca, a mianowicie - ciekawość. W tej chwili zastanawiała się, czy powinna obawiać się Rudej, czy rzeczywiście będzie wywoływać kłótnie. Prawdę mówiąc Calisi bała się takich osób, nie umiała bronić się jeżeli ktoś bardzo na nią naciskał, chyba, że miałaby bronić interesów nie tylko swoich. W przeciwnym razie nie potrafiła bronić sowich racji i była wycofana, po prostu rzadko mówiła o tym co czuje, tak naprawdę tylko Eohaid to wiedział i to jemu głównie się zwierzała.
Eohaid poprawił się w wannie, woda byłą coraz bardziej zimna, i coraz mniej przyjemna.
- Ruda sama się tak nazywa, nienawidzi swojego imienia. Twierdzi że kojarzy się jej z słabą, kruchą kobietą a ona jest silna. Jest księżną marchii zachodniej i jedyną dziedziczką rodu Belaqua. Ma jeszcze jedynie brata, który zresztą nie włada w marchii. Jednak jeśli jest jakaś kobieta której nie lubię i która może doprowadzić mnie do zdenerwowania, to jest nią Ruda. Jest bezpośrednia, wiele ważnych rzeczy próbowała wprowadzić, ale ona jest uparta. Denerwuje mnie jak bez ogródek mówi prosto z mostu co myśli. Umie obrazić ludzi, wyrzucić im wszystko, nakrzyczeć.
- Co do kobiet, to nie tak że nie lubię kobiet niezamężnych, tylko ona ich unika. Nienawidzi mężczyzn, nie podaje nam nawet ręki, kiedy ktoś jest dla niej miły, ona obrazi go by od niej odszedł. Jest okropna i ruda.
- Ruda sama się tak nazywa, nienawidzi swojego imienia. Twierdzi że kojarzy się jej z słabą, kruchą kobietą a ona jest silna. Jest księżną marchii zachodniej i jedyną dziedziczką rodu Belaqua. Ma jeszcze jedynie brata, który zresztą nie włada w marchii. Jednak jeśli jest jakaś kobieta której nie lubię i która może doprowadzić mnie do zdenerwowania, to jest nią Ruda. Jest bezpośrednia, wiele ważnych rzeczy próbowała wprowadzić, ale ona jest uparta. Denerwuje mnie jak bez ogródek mówi prosto z mostu co myśli. Umie obrazić ludzi, wyrzucić im wszystko, nakrzyczeć.
- Co do kobiet, to nie tak że nie lubię kobiet niezamężnych, tylko ona ich unika. Nienawidzi mężczyzn, nie podaje nam nawet ręki, kiedy ktoś jest dla niej miły, ona obrazi go by od niej odszedł. Jest okropna i ruda.
Calisi znów zamyśliła się, właściwie nie rozumiała trochę Eohaida, ponieważ nie podał tak naprawdę żadnej konkretnej sytuacji która spowodowałby jego niechęć do księżnej. Długo milczała.
- Zimno... - odezwała się w końcu zmieniając na chwilę temat Rudej. Naprawdę zaczęło robić jej się zimno, woda wystygła już prawie całkowicie.
- To źle, że Ruda jest uparta i mówi bez ogródek? - zapytała jeszcze i zaczęła wychodzić z balii. Kiedy wynurzyła się z wody i otoczyło ją zimne powietrze zadrżała.
- Czy z nią było tak jak z Tantris? - zapytała w końcu nieśmiało.
- Zimno... - odezwała się w końcu zmieniając na chwilę temat Rudej. Naprawdę zaczęło robić jej się zimno, woda wystygła już prawie całkowicie.
- To źle, że Ruda jest uparta i mówi bez ogródek? - zapytała jeszcze i zaczęła wychodzić z balii. Kiedy wynurzyła się z wody i otoczyło ją zimne powietrze zadrżała.
- Czy z nią było tak jak z Tantris? - zapytała w końcu nieśmiało.
Eohaid sam również wyskoczył z bali, rozchlapując wodę dookoła i nie robiąc sobie z tego wielkiego zmartwienia. Chwycił leżący z boku przyszykowany materiał do wytarcia ciała i rzucił na ramiona żony.
- Teraz powinno być ci cieplej Calisi - pocałował ją otulając dokładnie materiałem.
- I Tobie też - pochylił się do brzucha głaszcząc go pieszczotliwie.
Sam również okrył się kolejnym takim materiałem, wycierając. Nienawidził mieć wody na skórze kiedy wychodził z bali. Było to niezwykle nie przyjemne, a już szczególnie zimno jakie wtedy go otaczało.
- Mniej więcej była to podobna sytuacja. - rzucił jeszcze przeciskając głowę przez tunikę. Nie lubił o tym wspominać, szczególnie nie po tym jak kobieta zwinęła się na podłodze kołysząc i zawodząc płaczem. Pamiętał jak patrzył i nie wiedział co powiedzieć, spodziewał się że kobieta mu odda, nakrzyczy, uczyni cokolwiek innego niż bezsilny płacz.
- Tak, właśnie o to chodziło skarbie. Ale proszę nie wracajmy do tego. - obudził się z odrętwienia, wracając do szukania spodni które mógłby założyć.
- Teraz powinno być ci cieplej Calisi - pocałował ją otulając dokładnie materiałem.
- I Tobie też - pochylił się do brzucha głaszcząc go pieszczotliwie.
Sam również okrył się kolejnym takim materiałem, wycierając. Nienawidził mieć wody na skórze kiedy wychodził z bali. Było to niezwykle nie przyjemne, a już szczególnie zimno jakie wtedy go otaczało.
- Mniej więcej była to podobna sytuacja. - rzucił jeszcze przeciskając głowę przez tunikę. Nie lubił o tym wspominać, szczególnie nie po tym jak kobieta zwinęła się na podłodze kołysząc i zawodząc płaczem. Pamiętał jak patrzył i nie wiedział co powiedzieć, spodziewał się że kobieta mu odda, nakrzyczy, uczyni cokolwiek innego niż bezsilny płacz.
- Tak, właśnie o to chodziło skarbie. Ale proszę nie wracajmy do tego. - obudził się z odrętwienia, wracając do szukania spodni które mógłby założyć.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość