Mauria[Gospoda "Ostatnie Pożegnanie"] Nowe twarze w Maurii

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Mara
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Demon - Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mara »

Słowa Aishele nie uraziły jej, ale coś przypomniały, coś poruszyły zakopanego, gdzieś głęboko w podświadomości. Mimo to odsunęła to, co zaczęło się delikatnie wychylać na jej horyzoncie myśli, zazwyczaj tak robiła, gdy odbierała to dziwne odczucie. W zamian zastanowiła się nad odpowiedzią dla nieumarłej - widać, że miała jakąś misję czy zadanie do wykonania. Czy to coś co robiła z siebie, czy z czyjegoś rozkazu, to jakoś nie obchodziło Mary, choć kruk, którego, dość śmiałe, to musiała przyznać, poczynania właśnie obserwowała, był poruszany przez czyjąś potężną wolę. Tego była pewna. Jej rozmyślania zostały przerwane przez nagłą reakcję Topielicy na ingerencję Divyi, swoją drogą Przemieniona zapamiętała sobie to, z jaką łatwością druga z kobiet kreomagowała, zresztą najwyraźniej działanie magii, które wyczuła na samym wejściu do karczmy, było właśnie jej dziełem.

Chciała się uśmiechnąć widząc zachowanie Aishele, ale po raz kolejny się powstrzymała, nie wiedziała czy by tylko jej bardziej nie zezłościła.
- Zależy do którego z władców byś szła - odezwała się spokojnie i kontynuowała dalej. - Arcylisz Demarigon raczej nie należy do istot bardzo przejmujących się strojem, chyba podobnie arcykapłan Xargoleth, który nota bene jest upiorem, choć nie wiem co do reszty kapłanów, są dość ekscentryczni, nawet, jak na osoby wyznające śmierć. Pozostaje jeszcze oczywiście Ariszia Velmeron, a o niej niewiele wiem, poza tym, że należy do rasy nocnych łowców. Przynajmniej ostatnio tak to wyglądało, jak tutaj byłam przed dwoma laty. Trzech władców, trzech przedstawicieli nieumarłych i nadprzyrodzonych ras. - Zamyśliła się na chwilę i dodała ciszej - Ale radziłabym ci na sam pierw udać się do kogoś z rady, zawsze warto mieć za sobą poparcie któregoś z nekromantów.
Jest wiele odmian ciemności i można w nich znaleźć wiele rzeczy uwięzionych, zagubionych czy ukrytych. Czasami uciekają. Czasami zwyczajnie wypadają. A czasami po prostu mają dość.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Kruk, którego życie już dawno ustało, chodził po stole zamiatając ogonem. Zamiast szukać okruszków, jak robiłby każdy zwyczajny ptak, ten nasłuchiwał z uwagą. Zapewne każde słowo, jakie tu padnie, w swoim czasie dotrze do samego Megdara. Jednak ani Divya, ani Mara nie mogły wiedzieć, kto jest stwórcą i panem nieumarłego ptasiego szpiega, choć otaczające go, wysoko podejrzane emanacje magiczne nie mogły im umknąć. Zresztą, nikt się nie bawił nawet w ich maskowanie. Wszak w mieście umarłych jeszcze krztyna magii śmierci nie powinna zwracać niczyjej uwagi.

Zbyt wiele trudnych do zapamiętania nazwisk padło z ust Mary, i to jedno po drugim, niemalże w jednej chwili. W świadomości topielicy zapisało się tylko ostatnie. Zmrużyła oczy.
- Ariszia Valmeran? - powtórzyła prawie dokładnie. - Nocny łowca, czyli... no... - upewniła się jeszcze, obnażając zęby i parodiując wampirzy uśmiech. - Tak? Tak? Och, sami umarli, nikogo normalnego... Hm. A ta... ta rada? Kim oni są, gdzie rezydują? Znasz może kogoś z nich?
Mara
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Demon - Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mara »

- Velmeron - cicho ją poprawiła i równocześnie skinęła głową na potwierdzenie jej domysłu. "Sami umarli, nikogo normalnego" - powtórzyła sobie w myślach słowa Aishele, których wydźwięk swoją drogą zaskoczył Marę. "Sama należy do nieumarłych, a jednak nie traktuje ich jak kogoś takiego samego, jak ona. Co ciekawe uważa ich najwyraźniej za coś nieprawidłowego, nie, raczej za coś anormalnego. Ciekawe z czego to wynika, czyżby nie pogodziła się z tym, co się z nią stało, że nie jest już żywa?" Nie potrafiła tego określić sama, bo dotychczas miała do czynienia przede wszystkim z bezmyślnymi ożywieńcami czy kościakami. Topielica była inna i chyba właśnie dlatego magiczka wdała się w rozmowę z dwiema kobietami.

- Rada składa się z dwunastu nekromantów i współrządzi Maurią. Od czasu do czasu zbierają się, ale nie orientuję się ani gdzie, ani kiedy, ale znam jednego z nich. Nazywa się Gorrath von Vögelweider, właściwie to do niego tutaj przybyłam, więc mogłabym was do niego zaprowadzić - spojrzała uważnie na Aishele. Po chwili odwróciła wzrok na kruka i chwyciła za kubek, aby dopić swój, chłodny już, napar.
Jest wiele odmian ciemności i można w nich znaleźć wiele rzeczy uwięzionych, zagubionych czy ukrytych. Czasami uciekają. Czasami zwyczajnie wypadają. A czasami po prostu mają dość.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Szczęśliwe zbiegi okoliczności... W tych paskudnych czasach rzadko można na nie liczyć, a jednak okazuje się, że nie wyginęły one tak do szczętu. Topielica właśnie doświadczyła jednego z nich, z radości zapominając zupełnie o swym koszmarnie krzykliwym przebraniu rodem z jakiejś maskarady.

- Ach, więc znasz członka Rady? Doskonale! - Klasnęła w ręce z zachwytu, a szarość jej wyblakłych oczu zapłonęła na moment takim ogniem, jakby nieumarła właśnie powróciła do życia. - Znasz go dobrze, skoro dla niego tu przyjechałaś, prawda? To pewnie twój brat, albo ojciec, albo mąż? Ha, mam rację?

Gdyby podejrzenia Aishele dziwnym trafem okazały się słuszne, z pewnością wiele by to mogło ułatwić. Nawet, jeżeli tę kobietę znała dopiero od kilku chwil. Zawsze to już jakiś początek. Całkiem niezły początek.
Umarły kruk przysłuchiwał się temu gradowi pytań, jakim - wbrew zasadom dobrego wychowania - zasypała Marę czarnowłosa topielica. Choć oczy ptaka zdawały się być ślepe, Przemieniona musiała odczuć na sobie jego nieprzyjemnie świdrujący wzrok.


Aishele otworzyła usta, jakby chcąc jeszcze coś powiedzieć, lecz od strony grających w karty starców dobiegły w tej chwili dźwięki zażartej kłótni, które zagłuszyły zupełnie słowa dziewczyny. Mała topielica odruchowo odwróciła głowę w ich kierunku. Zobaczyła jedynie epilog sprzeczki - siwy mężczyzna odciął nożem wszystkie brylantowe guziki od swego amarantowego kaftana, ze złością rzucił je pomiędzy towarzyszy i trzaskając drzwiami wyszedł z gospody.
Karczmarz tylko westchnął i nie przerywając czyszczenia szklanek wymamrotał do bliżej siedzących klientów:

- Eh, biedny Rendyk. Odkąd ta wiedźma go przeklęła, przegrał w karty już prawie wszystko co miał, nawet żonę...
Divya
Rasa:
Profesje:

Post autor: Divya »

Z uczuciem lekkiego żalu odmieniła wspaniałą suknię w stare zniszczone ubranie Aishele. Westchnęła i zabębniła palcami po stole, przysłuchując się rozmowie, jaką prowadziła Mara z Topielicą. Naprawdę nie wiedziała, po co Aishele chce spotykać się z radą Maurii. Popatrzyła za wychodzącym mężczyzną i ponownie przeniosła wzrok na kruka, który wciąż łaził po stole przypatrując się kobietom. "Ciekawe. Bardzo ciekawe" - pomyślała, zasłaniając dłonią ziewnięcie.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Aishele przywrócenie zwyczajnego wyglądu swojej sukni powitała z ulgą, choć nie okazała jej zbyt wylewnie. Właściwie to nie zdobyła się nawet na zdawkowe "dziękuję", uważając czyn Divyi jedynie za naprawę szkód, rekompensatę należącą się jej pełnoprawnie. W powietrzu coś lekko pyknęło, zapachniało lekko wschodnim kadzidłem... i topielica na powrót przypominała raczej zmokniętą żałośnie przepiórkę, niż przybraną w barwne piórka papużkę. Ale cóż, właśnie tak czuła się lepiej.

Nawet nie zauważyła, że oczy umarłego kruka na ułamek sekundy zajaśniały złym blaskiem, by zaraz jakby cofnąć się odrobinę w głąb oczodołów. To licz musiał próbować nawiązać kontakt. Pewnie się niecierpliwił. Aishele jednak tego nie zarejestrowała, a gdyby nawet, mogłaby równie dobrze uznać, że to sprawa między nim, a krukiem.
Czarnowłosa nieumarła siedziała więc, opierając się chudymi łokciami o stół i gładząc bezmyślnie zbrązowiałą różę, wetkniętą w jej włosy tuż nad skronią, czekając na odpowiedź ze strony Mary. Ślimaczek o wdzięcznym imieniu "Mały" wypełzł zza ucha dziewczyny i niespiesznie przemierzył jej policzek, znacząc go srebrzystą smużką. Kiedy dotarł do kącika jej ust, Aishele zorientowała się, iż cisza ze strony rozmówczyni jakoś nienaturalnie się przedłuża. Podniosła wzrok i podejrzliwie zmierzyła nim Przemienioną.

- Mara? - rzekła ostrożnie. Odpowiedziało jej milczenie. Brak reakcji. - Mara, co się stało? - Znów nic. Kobieta siedziała bez ruchu, bez słowa, jakby zaklęta. Topielica poczuła się nieswojo. Można by wręcz rzec, że gdzieś w głębi rodziło się w niej przerażenie. Poczyniła ostatnią próbę: nachyliwszy się w stronę kobiety, dźgnęła ją w ramię swym kościstym palcem o długim, nadłamanym paznokciu. - Umarłaś?!
Mara
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Demon - Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mara »

Domysły Aishele tyczące się osoby Gorrath'a trochę ją rozbawiły i już miała je sprostować, gdy doszły je krzyki grupy starców. Niby nic specjalnego, jednak Mara poczuła tak irracjonalne poczucie, nawet nie potrafiła tego określić, ale najbliższe chyba było odczucie zagrożenia, ale to było tak niedorzeczne, przecież nie chodziło o karcianą kłótnie. Jej instynkty chyba się całkowicie rozstroiły, jeszcze ten przedziwny kruk. Jej ciało zaczęło jakby powoli tracić fizyczność, z zewnątrz wyglądała normalnie, jedynie co to po prostu zastygła bez ruchu. Jednak ona zdawała sobie sprawę, co się zaraz stanie, już jej się to zdarzyło może z parę razy. Teraz nie chciała, aby to się stało, całą siłą woli oddaliła to, zniknęło i już. Dopiero po chwili poczuła lekkie ukłucie w ramię i zrozumiała, że topielica próbowała nawiązać z nią kontakt, i to najwyraźniej od dłuższej chwili.
- Nie, skąd - blado się uśmiechnęła. - Zamyśliłam się. - Dodała po chwili: - dość głęboko, jak widać. - Nerwowym ruchem odgarnęła włosy z oczu. - Co do Gorrath'a, to jest mój były nauczyciel.
Spojrzała w stronę pozostałych gości, a potem na karczmarza i zwróciła się do kobiet: - wiecie o co chodziło tam? - skinęła nieznacznie głową w stronę starców.
Jest wiele odmian ciemności i można w nich znaleźć wiele rzeczy uwięzionych, zagubionych czy ukrytych. Czasami uciekają. Czasami zwyczajnie wypadają. A czasami po prostu mają dość.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Ojej!
Topielica aż drgnęła, kiedy Mara niespodziewanie do niej przemówiła. Drgnęła, lecz na jej twarzy wykwitł zaraz pełen ulgi uśmiech. Cofnęła rękę. Co za szczęście. A już zaczynała się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby zostawić tę dziwną kobietę w spokoju i prędko stąd uciec, zanim ktoś ją niefortunnie posądzi o zrobienie jej jakiejś krzywdy.

Od strony stolika karciarzy dochodziły podniesione głosy. Jeszcze przed chwilą, gdy ich wzburzony towarzysz z hukiem opuszczał gospodę, starsi panowie milczeli jak grobowce w zaklętej nekropolii, lecz gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, hałaśliwe dźwięki sprzeczki rozległy się na nowo. Aishele ponownie odwróciła w ich stronę swą czarnowłosą główkę, przekrzywiając ją zabawnie, i próbowała zorientować się w sytuacji.
- Chyba kłócą się o te karty - rzuciła do swej rozmówczyni. - Zdaję się, że jednego ograli i się obraził. No bo ograli go po raz kolejny i nie ma już o co grać, tak zrozumiałam. I poszedł sobie, wściekły jak diabli. Och! - Dziewczyna w ostatniej chwili zdążyła uchylić się przed lecącym poprzez pół sali brylantowym guzikiem, który jeden z krewkich panów właśnie cisnął z wielkim wzburzeniem w kolegę, a nie trafił. - A ty? - mruknęła do Mary, podnosząc się z powrotem do pionu. - Umiesz grać w karty? Ja grałam kiedyś całkiem dobrze... Chyba - dodała zamyślona. - Tak mi się wydaje. Mogło tak być, prawda?

Myśli nieumarłej zmąciło zbłąkane wspomnienie malowanych kartoników rzucanych ze śmiechem na wzorzysty dywan. Z jednej strony pada dama w karminowej sukni. Z drugiej - królewicz z orłem na ramieniu. Tam znów dama, tym razem cała w kruczej czerni. Tu błazen z dzwoneczkiem w dłoni. Srebrzystym dzwoneczkiem...
Dźwięk srebrzystego dzwoneczka obwieszcza wśród zalanego słońcem popołudnia, że już koniec zabawy. Matka - ciepły, dobry głos, głos bezcielesny, pozbawiony wspomnienia materialnej postaci, a jednak prawie odczuwalnie bliski - woła rodzinę do stołu. Dwie bliźniacze dziewuszki, o warkoczach czarnych i błyszczących, zrywają się jak na komendę, porzucają grę, a lawina kolorowych kart rozsypuje się w nieładzie.

Wszystko to objawiło się dziewczynie z całą jasnością przez jedno uderzenie serca, a zaraz znowu rozmyło się w mrokach niepamięci. Aishele dobrze wiedziała, że powinna bardziej dogłębnie zainteresować się sprawą owego Gorratha, póki nadarzała się okazja. Ale tak okropnie zachciało jej się gry w karty. Zupełnie irracjonalne odczucie, ale przez to jeszcze trudniejsze do opanowania.
- Och, Maro, Marusiu - zdrobniła zabawnie imię nowej towarzyszki - chodźże, zagramy z nimi!
Mara
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Demon - Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mara »

Czuła się dziwnie, co najmniej. Zresztą to wrażenie stale jej towarzyszyło, powoli narastając, od rozpoczęcia tej trochę osobliwej rozmowy. Chciała w spokoju przemyśleć to co zdążyła się dowiedzieć, a co najważniejsze to co się z nią przed chwilą prawie stało. Stąd też po prostu zapytała się o tamtych starszych wiekiem graczy, wydawałoby się zwykły, banalny temat na rozmowę. Jednak, jak się okazało, nie taki prosty. Odniosła wrażenie, że dla czarnowłosej topielicy karty coś znaczyły, choć nie wykazywała jakiegokolwiek nimi zainteresowania, póki nie padło pytanie Mary.
Drgnęła lekko, kiedy pomiędzy nimi przeleciał błyszczący pocisk, choć po prawdzie sama nie wiedziała czy było to spowodowane latającym brylantem, czy nagłym ożywieniem rozmówczyni, swoją drogą kolejnym tego wieczora.
- Tak, a przynajmniej w te kilka gier, które znam. - Zaskoczyło ją to zachowanie, jeszcze przed chwilą Aishele koncentrowała się na tym, jak dotrzeć do rządzących tym miastem, teraz zarzuciła to na rzecz kart. Była impulsywna, niby skupiona, logiczna, a w jednej chwili zmieniała się, Mara nie potrafiła tego zrozumieć, co było przyczyną - może taki topielica miała charakter.
Uśmiechnęła się, gdy usłyszała w ten sposób zdrobnione swoje imię, takiej wersji nie słyszała, w ogóle nie pamiętała, aby ktoś kiedykolwiek zwracał się do niej inaczej, jak normalnie.
- Chyba możemy, ale oni są dość porywczy. Nie wiem, nie wiem - dokończyła już cicho.
Wyglądało na to, że przemyślenie zarówno postępowania nieumarłej, jaki tego co się działo z nią samą, będzie musiała odłożyć do później.
Jest wiele odmian ciemności i można w nich znaleźć wiele rzeczy uwięzionych, zagubionych czy ukrytych. Czasami uciekają. Czasami zwyczajnie wypadają. A czasami po prostu mają dość.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Nieumarła wstała, niezmiernie zachwycona swoim pomysłem, po czym nagle zamarła. Skojarzyła z opóźnieniem pewne fakty.

- Mówiłaś, że ten nekromanta to twój nauczyciel... - Przekrzywiła głowę, jak miała zwyczaj to czynić w chwilach zamyślenia. Zastukała palcami w blat. - Więc ty też jesteś nekromantką?

Nie, żeby paranie się nekromancją było w tym mieście czymś zdrożnym i niespotykanym - Aishele, choć nigdy tu nie była, zdążyła już to zrozumieć, mimo iż prawdziwej atmosfery Maurii nie miała jeszcze okazji poczuć. Niemniej jednak, jakoś inny wydźwięk miało gawędzenie sobie o dalekich, niedostępnych i przez to prawie nierealnych nekromanckich radach, czym innym było zaś siedzenie z takim osobnikiem na jednej ławie, przy jednym kominku, ramię w ramię.
Budziło to w topielicy pewien rodzaj niepokoju. Może dlatego, że sama była umarłą, przywołaną do tej marnej namiastki życia przez nikogo innego, jak mistrza magii śmierci... Na samo wspomnienie licza wypisane na ręce zaklęcie zapiekło ją odrobinę. A może tylko jej się zdawało?

Na szczęście topielica równie łatwo zapalała się do różnych myśli, pytań i pomysłów, jak i porzucała je za moment w beztroskim chaosie na rzecz kolejnych. Dlatego zaraz prawie zapomniała o wygłoszonym kilka sekund wstecz pytaniu i nie usłyszała nawet odpowiedzi, bo ogień w kominku zamigotał tak swojsko, tak miło, że aż ją rozczulił.
Spojrzała przez ramię na Divyę - ta zaś chyba zasnęła, rozleniwiona żarem bijącym od paleniska i zalewającym ją ciepłym blaskiem, albo też znudzona wątpliwymi atrakcjami tej, bądź co bądź, podrzędnej karczemki.


- Och, zobaczmy przynajmniej, w co oni grają! - zawołała dziewczyna, wracając do tematu karciarzy.

I już, już ciągnęła Marę za rękaw, nie dając jej wyboru, i już siedziały obie wśród tych starców w haftowanych kaftanach, i już malowane karty - piękne, ach, piękne jak to rzadko bywa - tkwiły się w ich dłoniach, zachwycając feerią kolorów i kunsztem wijących się linii. I już, nie wiedzieć kiedy, rozegrały z nerwowymi dziadkami pierwszą, drugą, piątą partię znanej każdemu dziecku w Alaranii gry "w trzy demony", łatwej, szybkiej i wymagającej pewnej dozy szczęścia - lub też sprytnego i zgrabnego oszustwa...
A Aishele kantowała aż miło, bez żadnych wyrzutów sumienia, bo wyjątkowo nie lubiła przegrywać.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Szedł drogą, prowadząc konia za uzdę. Jego dość podły nastrój poprawił widok światła padającego z okien karczmy. Przyspieszył kroku, chcąc jak najmniej czasu spędzić na deszczu. Po kilku minutach był na miejscu. Rozsiodłał konia i uwiązał go obok pozostałych.
Zatrzymał się na chwilę przed drzwiami, zdjął z palca sygnet i schował go do sakiewki.

Wszedł do karczmy i rozejrzał się ze zdziwieniem, uśmiechnął się lekko, wyczuwając ingerencję magiczną. Przyjrzał się gościom, zastanawiając się czyja to robota, z miejsca wykluczył nieumarłą, tak samo ludzi z którymi grała, nie był pewny dziewczyny obok niej, miała w sobie coś dziwnego. Nie chcąc zwracać na siebie uwagi podszedł do kontuaru i zamówił wino. Z otrzymanym trunkiem ruszył w stronę kominka, zostawiając na blacie kilka miedzianych kruków. Usiadł obok śpiącej kobiety, zdjął płaszcz i położył go obok siebie. Patrzył w płomienie, popijając wino i ciesząc się ciepłem bijącym od ognia, zerkając co chwilę na śpiącą z zainteresowaniem.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Mara
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Demon - Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mara »

- No tak, jestem - odpowiedziała z rezerwą Mara, nie była pewna jak zareaguje na to topielca, ale najwyraźniej zainteresowanie nieumarłej przeszło znowu na coś innego. Dziewczyna po prawdzie ledwo nadążała za tymi zmianami, ale jakoś jej to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie wydawało jej się to ciekawe i nie przeszkadzało jej również, to że nie poznała jeszcze imienia swej towarzyszki, w czym w sumie dopiero teraz się zorientowała. Jednak nie mogła się o to jej zapytać, bo zanim się spostrzegła już włączyła się wraz z topielicą do gry z krewkimi starcami. Rozgrywka, jak rozgrywka czasem szła lepiej, czasem gorzej, to, jak zresztą wiele rzeczy nie martwiło czy nie obchodziło przemienioną, nie zależało jej ani na pieniądzach, ani na wygranej. Z kolei Aishele karty układały się dobrze, a nawet zdumiewająco dobrze. Przemieniona zdążyła zauważyć, że nieumarła nie gra do końca i nie zawsze czysto, ale nie reagowała, bo i po co. W pewnym momencie jeden z starszych graczy zaczął przebąkiwać coś o szachrajstwach małej nieumarłej, ale Mara odezwała się, zanim mogłoby coś więcej z tego wyniknąć: - nie uchodzi tak pomawiać młodą damę, która by nigdy nie ważyła się na oszustwa, nie tak zacnego towarzystwa - uśmiechnęła się patrząc, jak staruszek mimowolnie prostuje plecy i próbuje przyjąć bardziej, w jego mniemaniu, dostojniejsza postawę. - A moi państwo, tak przy okazji zdradzicie nam może co ciekawego słychać w Maurii? Dawno nie było mnie tutaj, więc nie orientuję się dobrze w sprawach miasta.
Pomiędzy kolejną rozgrywką, a narzekaniem na wszelkie prawdziwe i wyimaginowane problemy miasta, jak i jego mieszkańców, do karczmy wszedł kolejny gość. Tego wieczora Ostatnie Pożegnanie miało zaskakujące powodzenie wśród przejezdnych, do których Mara zaliczyła nowo przybyłego mężczyznę. Zmierzyła go wzrokiem, równocześnie marszcząc brwi, trudno było jej to zdefiniować, ale nie wydał jej się normalny, coś chyba wyczuła, ale z drugiej strony jej zmysły nie funkcjonowały dzisiaj, jak zwykle, więc nie wiedziała, co sądzić.
Jest wiele odmian ciemności i można w nich znaleźć wiele rzeczy uwięzionych, zagubionych czy ukrytych. Czasami uciekają. Czasami zwyczajnie wypadają. A czasami po prostu mają dość.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Przekręcił trochę głowę, mając nadzieję usłyszeć coś ciekawego o okolicy. Równocześnie odstawił kieliszek, starał się zachowywać naturalnie, by nikt nie zwrócił na niego większej uwagi. Możliwość dowiedzenia się czegoś ciekawego, bez rozmowy z kimkolwiek, spodobała mu się, w myślach podziękował tej dziewczynie za wyręczenie go w tej kwestii.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Divya
Rasa:
Profesje:

Post autor: Divya »

Ocknęła się z zamyślenia, jej wzrok ponownie podążył ku martwemu krukowi spacerującemu po stole. Dopiero teraz do jej świadomości dotarła obecność mężczyzny który nie wiadomo kiedy dosiadł się do nich przy kominku. Chwilę taksowała go spojrzeniem aby powrócić do oglądania karczmy i poprawiania dostrzeżonych według niej niepoprawności w wyglądzie pomieszczenia. Ot takie drobnostki, zmiana koloru szwu na zasłonie, poprawienie kształtu kielichów lub wygląd fartucha karczmarza. Nowo-przybyły nie zaprzątnął zbyt mocno jej uwagi. Czekała na jakąś decyzję Aishele i w tym czasie bawiła się magią. Westchnęła zaglądając do pustego kubka i poszukała wzrokiem karczmarza, jednak zrezygnowała stawiając naczynie ponownie na blacie.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Podążył za jej spojrzeniem na kruka, wyczuwał od niego magię, która w połączeniu z magią używaną przez kobietę, powodowała u niego głód. Nie chcąc dać tego po sobie poznać, podniósł kieliszek i upił łyk trunku. Starał się równocześnie obserwować ruchy ptaka, który wydawał mu się świetnym posiłkiem, oraz przysłuchiwać się rozmowie kobiet z wieśniakami, nie zwracał większej uwagi na zabawiającą się kobietę, uważając ją za niegroźną.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Siedząca plecami do wejścia topielica nie zdążyła jeszcze dostrzec mężczyzny, który przed kilkoma chwilami zawitał w karczmie, a który tak natarczywie przypatrywał się i przysłuchiwał jej towarzyszom - Divyi, Marze, staruszkom-karciarzom, umarłemu krukowi nawet. Nie nie, Aishele jak dotąd nie miała o tym pojęcia - może to i lepiej, zaniepokoiłaby się jeszcze. Dopiero co całą jej uwagę absorbowała gra i dyskretne oszukiwanie, dlatego uznała iż całkiem dobrze się złożyło, że Mara odezwała się akurat wtedy, kiedy ich współgracze zaczęli podejrzliwie marszczyć czoła i mruczeć coś o "małych szelmach" co to "rabują bezczelnie porządnych ludzi".

Tak, był to już najwyższy czas na zakończenie gry, toteż nieumarła schowała prędko do torby stosik wygranych monet, pierścień z turmalinem, dwa brylantowe guziki, a nawet - nie wiedzieć po co - cztery karty z owej pięknej talii, po czym z niewinną miną wsłuchała się w wieści i plotki, jakie sprzedawali Przemienionej rodowici mauryjczycy.

- Ano, przepióreczko... - zaczął suchym głosem najbardziej zgrzybiały ze starców, z nieprzystającą do swego wieku figlarnością mrugając w stronę Mary - ...przepióreczko ty moja, co może się dziać w mieście takim jak to? Tu, w Maurii? Widać chyba! Stara bida, panienko! Mało się dzieje, bo i towarzystwo trocha tu sztywne, nie? Sztywne, haha, kapujecie? - podkreślił to słowo, wyraźnie zachwycony własnym żartem, i roześmiał się, a zaraz potem zaniósł kaszlem. - Co tu można opowiadać? Chyba kto umarł ostatnio! - ciągnął staruszek, najwidoczniej uszczęśliwiony, że komuś chce się słuchać jego paplaniny. - A umarły, oj, umarły! Przedwczoraj, nocą, wszystkie siedem córek naszego młynarza! Wszystkie, gołąbeczko, co do jednej, i nie wiadomo czemu. Toż to zdrowe dziewuchy były jak kobyły! A tu pach, pach, wszystkie martwe. Nie wstały rano do dojenia krów, wtedy się okazało. Ale to jeszcze nic, sikoreczko! Nikt nic nie wie, nie rozumi, ale wczoraj w nocy wszystkie siedem ciał, panienko, znikło! Jak sen złoty! I ino ślady na podłodze pono zostały, jakby je kto wywlekał, ale dokąd? Ja tam niee wiem, ale mówio ludzie... - Tu siwy karciarz wyraźnie zniżył głos, rozejrzał się wkoło, bo ostrożności nigdy za wiele. - ...mówio, że Zębata ma tera nowe służki, pokojówki. Ale ja, przepióreczko, ja nic tam nie wiem...

Mówiąc o "Zębatej" dziadek miał pewnie na myśli wampirzycę Ariszię, tak przynajmniej podejrzewała Aishele, która z wielkimi oczami przeżywała właśnie losy młynarzowych córek. Nie usłyszała przez to, jak jej kruk-stróż zakrakał z niechęcią, odwracając się od czarnowłosego przybysza, po czym niezgrabnie pobiegł po stole i wcisnął się pod ramię Divyi, zupełnie jakby się czegoś wystraszył. A było to zachowanie osobliwe, szczególnie jak na istotę utkaną z magii, ze śmierci, z woli lisza i z martwego ciała.

- A tam, Gentarusie, głupi dziad jesteś - wykrzyknął brodacz w purpurowym kubraku. - Takie rewelacje wygadujesz, jak baby przy studni. Wstyd, wstyd! Ciekawsze, co spotkało naszego kompana! Otóż, panie raczą wysłuchać... Nasz przyjaciel, Rendyk... panie były pewnie łaskawe widzieć, jak wybiegał niedawno z gospody... Nasz Rendyk ożenił się miesiąc temu! Ha, w jego wieku, raczą się panie zdziwić... Wszyscy się dziwimy, ale to wiedźma, wiedźma, panie raczą mi wierzyć, zaczarowała go i już! Razu pewnego zasiedział się z nami przy kartach, przy kufelku, no, trochę zbyt długo... Trochę, ale panie raczą zrozumieć przecież. A ta wiedźma, wiedźma, wszyscy ją tak nazywamy, musiała go przekląć w złości! Tera ma takiego pecha w kartach, że już nie ma o co grać... A najlepsza historia - gadatliwy brodacz zrobił tu chwilę przerwy, dla zaczerpnięcia oddechu i dla podsycenia napięcia - najlepsza historia, że ostatnio się wściekł i przegrał w karty żonę! Te wiedźmę, ha-ha-ha! - Tu staruszkowie zanieśli się zgodnie chóralnym śmiechem, poza jednym, który wyniośle milczał. Może to on wygrał rzeczoną wiedźmę?
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości