KirathiaCienie wspomnień

Wyspa Świątyń. Na Kirathii znajdują się czynne świątynie, zakony i klasztory najróżniejszych religii, głównie jednak są to miejsca kontemplacji wyznawców Najwyższego, bogów natury,elfich bóstw,elementalistów. Jednak w pomniejszych zakątkach znaleźć można też świątynie nordów, a nawet nieumarłych. Znajdują się też tutaj ośrodki badań magicznych, do których dostęp mają jedynie wybrani. Czym dokładnie się zajmują? To wiedzą tylko najstarsi pradawni.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Loneyethe
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Szlachcic , Wędrowiec
Kontakt:

Cienie wspomnień

Post autor: Loneyethe »

        Loneyethe nie spodziewała się, że podróż z młodym upadłym będzie taka barwna. Po odejściu z rezydencji hrabiego von Goose, wampirzyca zabraniała mężczyźnie w jakikolwiek sposób spoglądać wstecz - zbywała wszelkie kwestie o pozostałych towarzyszy, o damy dworu stamtąd, o sprawę zabójstwa i klan z krukami. Właśnie, kruki. To one najmniej i najbardziej jednocześnie interesowały nieumarłą.
        A zapewne to jej ojciec będzie wiedzieć cokolwiek na ich temat. Kto inny na świecie mógłby ostrzec ją przed tym wszystkim zaraz po tym, jak próbował ją wydziedziczyć? Co ten głupi człowiek myślał, że pozbycie się w ten sposób rodziny zadziała? Kruki i tak obserwowały i śledziły Loneyethe, więc nie było dłużej sensu unikać tematu. A skoro tak, musiała spotkać się z ojcem.

        Szczerze nie podejrzewała, że zajdą na wyspę tak prędko. Przyzwyczajona do wygód arystokratka nie mogła narzekać, gdy Mal postanowił zaoferować swoje skrzydła do podróży - dzięki temu ich przygoda nie ciągnęła się wieczność po jakichś zapyziałych karczmach i w uliczkach, w których na pewno nie mogła być widziana młoda panienka. To był zdecydowanie plus takiej podróży. Minusem była fryzura Loneyethe, którą wiatr rozwiał na wszelkie strony i którą później naprawdę trudno było przywrócić - więc nakazała Malthaelowi wylądować tuż przy plaży, aby w odbiciu wody mogła spokojnie wszystko ułożyć na nowo. Zagroziła mężczyźnie nawet, że jeśli tego nie zrobi, ona zamieni się w kota i poszarpie mu ładnie wszystkie piórka.

        - Ech, co za zgroza - komentowała, nabierając nieco wody w dłonie i próbując wygładzić końcówki włosów. - Pan ojciec nie może mnie tak zobaczyć…
O ile pana Vonderheide na pewno nie obchodził wygląd jego jedynej córki, tak na pewno zainteresuje się jej przybyciem i informacją, że zaatakowały ją kruki. Że ktoś o tym wspomniał, że ją coś ściga. Teraz musi przecież coś z tym zrobić - a już na pewno nie skrywać się za fasadą kłamstw i wymówek.
        - Więc, Malthaelu, mówiłeś, że dostałeś informacje w jednej z tych świątyń… Jest jakakolwiek, do której ja będę w stanie wejść? - zapytała, podchodząc bliżej anioła. Powszechnie, wampiry raczej stroniły od świętych miejsc. Dlaczego? Prasmok jeden wiedział, ale na pewno nie przez nadmierną świątobliwość.
        - Wskaż mi zatem drogę. Resztę trasy winniśmy przejść pieszo, nie sądzisz? - dodała wampirzyca, przesadnie akcentując ostatnie pytanie; to nie było pytanie. To oczywista sugestia.
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

Informacje były bardzo ogólnie, ale przynajmniej wiedzieli, gdzie udać się najpierw. Pamiętał, że ojciec Loneyethe obiecał mu pomoc w odzyskaniu wspomnień, gdy on uda się na bal i zadba o bezpieczeństwo dziewczyny. Wykonał swoją część umowy, jednak droga jego i wampirzycy nie rozdzieliła się, co zaszło, gdy oboje dowiedzieli się, że jej ojciec znajduje się na jednej z wysp na Morzu Cienia – a jego córka, oczywiście, chciała się z nim zobaczyć. Dlatego Malthael nie podróżował sam, dziewczyna zabrała się razem z nim i to czy tego chciał, czy nie. Nie chciał natomiast, żeby ich podróż wydłużyła się, w końcu miał skrzydła, których mógł użyć, do bardzo dużego skrócenia tego czasu. I dlatego zaproponował właśnie taki środek transportu. Jedyne, co mu przeszkadzało to to, że włosy Loneyethe stały się dość nieprzewidywalne i wlatywały wszędzie tam, gdzie nie powinny – w tym oczywiście prosto na jego twarz lub przed nią i w ten sposób blokowały mu widoczność, a on musiał albo odgarniać je, albo zwalniać, żeby podmuch wiatru zabrał je stamtąd, gdzie on ich nie chciał.
Wiedzieli za to, na jaką wyspę muszą się udać – była to Kirathia ze swoimi świątyniami i także ośrodkami badawczymi – aby odnaleźć osobę, z którą oboje chcą porozmawiać. Zgodnie z tym, co powiedziała wampirzyca, wylądował na plaży. Jej groźby nie zrobiły na nim wrażenia, bo i tak planował to zrobić – ramiona powoli dawały mu o sobie znać, gdy przez całą drogę musiał trzymać je w jednej pozycji; w takiej, żeby siedząca w nich wampirzyca nie musiała jeszcze narzekać, że jest jej niewygodnie. Odstawił ją na pokrytej piaskiem plaży, gdy tylko jego stopy również go dotknęły, a później – jednym, płynnym ruchem łopatek sprawił, że jego skrzydła się schowały. Przełożył też pochwę z mieczem na plecy, aby łatwiej było mu się poruszać. Co teraz? Cóż, musiał poczekać, aż Loneyethe doprowadzi się do porządku; siebie i swoje włosy.

         – Nie jestem pewien czy chodzi o świątynię, czy może ośrodek badawczy. Wiem, że twój ojciec ma powiedzieć mi więcej na ten temat – odpowiedział jej. Przyglądał się, jak dziewczyna układa swe włosy. Nie miał zbytnio nic innego do roboty, poza czekaniem i, widocznie, rozmową.
         – Z naszej dwójki, to chyba bardziej ty powinnaś znać odpowiedź na to pytanie. Nie jestem znawcą wampirów – odparł. Nie kłamał i nie próbował jej zbyć, rzeczywiście nie posiadał takich informacji, więc nie mógł powiedzieć jej, że na pewno uda jej się wejść do jakiejś świątyni. Może było to od czegoś zależne, a może niekoniecznie i nawet świątynia w ruinie stanowiła ochronę przed wampirami.
         – Właściwie… to nie do końca jestem pewien, gdzie możemy znaleźć twojego ojca. Nie spodziewałem się, że będziemy musieli szukać go aż tutaj. Myślałem, że znajdę go w waszej posiadłości i powie mi, gdzie mam iść dalej – przyznał jej się, bo to trochę komplikowało sprawę.
         – A wasza służba też nie była zbytnio pomocna w ustaleniu tego, gdzie udał się twój ojciec. Albo rzeczywiście nie powiedział im żadnych szczegółów, albo zdradził im to i powiedział, że mają zachować to w tajemnicy – dodał jeszcze, gdy przypomniał sobie ich krótką wizytę właśnie w miejscu, w którym on spotkał się z panem Vonderheide pierwszy raz.
         – Dobrze, że w ogóle zdradzili nam nazwę tej wyspy – dopowiedział na sam koniec.
         – Możemy iść wzdłuż plaży, aż w końcu trafimy na miejsce, gdzie znajdziemy ludzi. Jeśli nie masz żadnych pomysłów co do tego, gdzie może przebywać twój ojciec, to w takim miejscu może zacząć pytać, czy nie widzieli kogoś o jego wyglądzie – zaproponował. Chyba, że Loneyethe faktycznie będzie miała jakieś pomysły, wtedy mogą najpierw sprawdzić właśnie to, a później przejść do tego, co zaproponował on sam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kirathia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości