Po powrocie okazało się, że rozglądanie po dawno niewidzianych znajomych to recepta na wszelką niedogodność i niegodziwość. Delain zrozumiała, że nie musi śledzić co się dzieje na Wyspie Syren. Wystarczyło kilka spojrzeń w kierunku szczęśliwych istot, aby mieć pewność, iż to nie jest żaden sen, z którego niedługo zostanie obudzona, a syrenia rzeczywistość. Tutaj wszystko się dzieje "tak po prostu", nie pytamy o nic, nie musimy, bo mamy to na wyciągnięcie ręki. Kiedy jej myśli wędrowały od Siren do życia, które pozostawiła za sobą, zdała sobie sprawę, że zrobiła najlepszą rzecz dla siebie- powrót do domu. Zatrzymała się przy skałce, którą po raz ostatni widziała przed porwaniem, zdawać by się mogło, że nic się nie zmieniło...
Niby nic, a jednak wszystko, rozmyślała, a na dźwięk swojego imienia popatrzyła nieśmiało w tym kierunku i uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Zaraz będzie tu Siren - poinformowała Delain niewysoka szatynka z uśmiechem na ustach. - Jeżeli chcesz z nią porozmawiać, możesz to zrobić za parę chwil. Jak się czujesz? Gdzie się podziewałaś tyle czasu?
Czas. Było to coś, co odchodziło i miało już nigdy się nie pojawić. Nie wrócić. Przynajmniej nie w takiej formie, co do tej pory. Ale czas działał też na jej korzyść. Mógł zmienić bieg wydarzeń tylko dlatego, że sobie płynie. I nic nie jest w stanie tego zmienić, ani na to wpłynąć. Niektórzy chcą zaklinać czas, by szybciej bądź wolniej płynął. Ona zastanawiała się po co jej to, tak właściwie, potrzebne. Bo jeżeli będzie sobie płynął i my się dostosujemy, to minie, tak czy siak. Kiedy pozostawiała tamto życie za sobą, zamknęła drzwi pokoju, ubrała się i wyszła, znowu miała wrażenie, że wszystko dzieje się "tak po prostu", zwyczajnie, niby od niechcenia, bez zbędnych pytań, a ze świadomością, że tak musi być. Pomimo upływającego czasu, a może dzięki temu, bo to nas zamyka w pewnych ramach i daje poczucie bezpieczeństwa. Za tym właśnie tęskniła i tego pragnęła.
A co jej da to poczucie bezpieczeństwa? Zapewne pojawienie się na Wyspie Syren. Zwiedzenie okolicy, niby dobrze znanej, a z drugiej strony... za każdym razem odkrywanej na nowo. To za sprawą podwodnych światów. Miała dostęp do ich bogatej formy, a każda z nich zawierała w sobie tajemnicę i mnóstwo cech świadczących o swojej morskiej potędze. Nic nie mogło się równać z tym uczuciem, kiedy przekraczasz jej wrota, a całe głębiny są tylko dla siebie. Odkrywanie spektrum możliwości podwodnnego świata stanowiło o tym, dlaczego tak chętnie tam przebywała, wśród niepozornie wyglądających skałek i tuneli, gdzie piętrzyły się małe morskie wiry, a znajomych i uśmiechniętych twarzy było tyle, że starczyłoby na małą wioskę.
Kiedy dotarło do Delain, że nie rozmawiała jeszcze z Siren, poczuła smutek. To miała zrobić w pierwszej kolejności, ale nie było jej nigdzie widać. Jakaś syrena, nie zwróciła nawet uwagi na wygląd tejże, powiedziała, że doczekała się córki. To zaskoczyło Katje, gdyż okazało się, że upłynęło o wiele więcej czasu, niż sądziła. Później jednak zdała sobie po raz kolejny sprawę, że czas jest pojęciem niesłychanie subiektywnym; i na pewno nie można sobie z tego powodu wyrywać włosów z głowy.
Kolejne rozmowy doprowadziły ją do myśli, iż musi coś zrobić ze swoim uszkodzonym ogonem, a pod postacią ludzką- nogą. To nie może tak dłużej wyglądać. Jeżeli będzie widziała się z Siren, zaproponuje wybranie się do znachora albo czarownika. On będzie potrafił uzdrowić to, co było w niej chore. Zakładała, że Siren bez problemu się zgodzi. Aczkolwiek teraz, kiedy ma córkę... może sprawa wygląda z pozoru na prostą... No właśnie, z pozoru. Nie wiedziała, co na to jej dawna koleżanka. Miała zamiar opowiedzieć jej wszystko. To, co bolesne jawiło się na początku w ciemnych barwach, ale co dwie głowy, to nie jedna. Siren musiała poznać prawdę dotyczącą jej nieobecności.
Mijały minuty, a później godziny, a tęczowołuska nie pokazywała się w zasięgu wzroku Katji.
To niemożliwe, że się tutaj wcale nie pojawi. Może coś się stało? Dlaczego to tak musi wyglądać?
- Czuję się średnio. Zadowolona, że już tu jestem, a pełna napięcia z powodu zmian wokół. Muszę się oswoić i zadomowić. - Brzmiała odpowiedź niebieskowłosej wobec syreny, która poinformowała, iż Siren lada moment się zjawi.
Taaa... lada moment... Odczuwała pewien gniew, zniecierpliwienie, to czekanie przedłużało się. Ale pomyślała, że jeżeli tyle czasu bez niej wytrzymała, to poczeka jeszcze trochę. Warto. Warto.
Na pytanie dotyczące tego, gdzie podziewała się tyle czasu, nie odpowiedziała. Milczenie to najlepsze lekarstwo, a zarazem bezpieczna ucieczka. Także w świat marzeń. Tam czuje się bezpiecznie. Reakcja nie spowodowała żadnej refleksji u pytającej, więc ta pogawędka rozpierzchła się we mgle. Tak jak setka innych. Nie było po niej śladu już po paru chwilach. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Była szczęśliwa, że wyrwała się z pokoju, a jednocześnie... coś, czego nie rozumiała. Niepewność. Pytania bez odpowiedzi. W pokoju przecież czuła się bezpiecznie. Wiedziała co będzie jutro. Co przyniesie kolejny dzień. A kiedy na świat przyszedł jej syn, życie nabrało barw. Niekiedy pytała samą siebie, dlaczego postanowiła odejść. Jednocześnie piętrzyła się w niej kolejna i kolejna wątpliwość. Ale potrzeba wolności zwyciężyła nad chęcią pozostania. Ciekawe co przyniesie kolejny dzień.
***
Już miała udać się w tylko sobie znanym kierunku. Zmęczenie dało się we znaki. Chęć naprawy ogona przysłoniła inne plany. To był priorytet. Tak musiało się stać, i koniec. Innej opcji nie widziała.
- Ogon musi zostać naprawiony. Innej opcji nie widzę - odrzekła sama do siebie. Potrzebowała usłyszeć swój tubalny głos. Wyszedł nadto tubalnie. Aż inne morskie istoty si odwróciły. Sztuk dwie. Później złapała się na tym, że to chyba delfiny. Albo coś.
Dobra, czas już zanurkować w głębiny, stwierdziła w myślach. Chciała ułożyć sobie w głowie plan tego, co będzie robić. Małymi kroczkami do celu. Coraz bliżej. I bliżej. Bliżej. Do końca.
W tym momencie, gdy już zawracała, ujrzała ciemnowłosą postać z dziwnie znajomym ogonem. Najpierw był to powidok tego, co w istocie już zna. Tak wynika ze stanu faktycznego. A następnie widok prawdziwy, taki unaoczniony. Z tęczą przed sobą, zwróciła się do siebie samej ponownie:
Czy ja śnię? Czy to może być...?
- Siren.
Wymówiła jej imię spokojnie i cicho, natomiast jej głos niósł taką dawkę wrażeń i uczuć, że w tym samym momencie, kiedy tęczowołuska zwróciła się do niej bezpośrednio poprzez wymówienie jej pseudonimu, jej serce zostało naznaczone jakimś balsamem na wszelkie rany. Nigdy nie była dobra w opisywaniu swoich uczuć. W tej sytuacji postanowiła czekać, co się dalej wydarzy. Wybadała syrenę od stóp do głów. Jej sylwetka zrobiła się jeszcze bardziej ponętna, a szczupła talia zachwycała. Delain zaniemówiła. Była taka piękna w swojej prostocie i elegancji, jednocześnie, taka fajna i szczera. Nic nie było lepsze od tego nieoczekiwanego spotkania, na które tak czekała. Wiedziała w głębi duszy, że prędzej czy później to nastąpi. Zwróciła również uwagę na tkaninę, był to Gwiezdny Szal, Delain już zdążyła zapomnieć, że naturianka oplatała go sobie wokół pasa. Zapyta o to wkrótce.
- Delain? To ty? To naprawdę ty? - spytała z niedowierzaniem, ale poznała ją.
- Delain, tak się cieszę - uśmiechnęła się pogodnie i otwarła ramiona by ją przytulić.
W jej ramionach czuła, że to wszystko ma sens. Słowa zatrzymały się gdzieś na wysokości klatki piersiowej, i tam ugrzęzły chyba na dobre, gdyż nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego z nich. Tak niewiele trzeba, by być szczęśliwym i wolnym, iż było to nawet trochę wzruszające, biorąc pod uwagę, że ostatnio życie nie obeszło się z nią litościwie.
Po raz kolejny spojrzała na sylwetkę koleżanki. Ile ona by dała, by tak wyglądać! Zresztą Delain też się zmieniła. Nie posiadała już tej dawnej kanciastej figury chłopca w trakcie dojrzewania. Po urodzeniu synka, jej policzki zrobiły się bardziej rumiane, piersi troszkę zwiększyły swój rozmiar (nieznacznie, ale lepsze to, niż nic), talia dalej pozostawała smukła, jednak nie była już takim klockiem, co poprzednio, biodra, owszem, smukłe i małe, ale nie aż tak kwadratowe, gdzieniegdzie z zaokrąglonym akcentem. To podobało się Delain, na co nie zwracała przez cały ten czas uwagi. Doszło do niej, że wystarczy poprawić swój stan zdrowia pod względem ogona i to znacznie polepszy jej egzystencję.
Teraz jednak cały ten obyczajowy kontekst miał dla niej znaczenie o tyle, że była naprawdę ciekawa reakcji koleżanki. Jak będzie wyglądać ich relacja? Kiedy Siren pozna jej historię? To wszystko powodowało, że czuła w sercu radość na samą myśl opowiedzenia jej na ten temat.
Wstrzymała oddech i przytuliła Siren dość mocno, aż nie była świadoma swojej siły. Teraz niech się dzieje, co chce. Siren jest przy niej i wie, że ma córkę. To takie urocze- czuć, że wszystko u niej w porządku!