Jadeitowe Wybrzeże ⇒ [Wybrzeże] Daleka podróż.
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 648
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Rycerz jedynie spojrzał na mężczyznę przed sobą już z całkiem chłodnym i poważnym spojrzeniem. Nie rzekł nic , nawet najmniejszego słowa. Mężczyzna nagle upadł przed nim dostając dostając w tył głowy rękojeścią różanego ostrza. Po czym został dobrze związany przez dwóch rycerzy. Widać złym było posunięciem zatrzymywać tą grupę i mówić o rodzinie lorda, gdyż rycerze jak i ich panowie byli z tak dalekich stron, z jakich nikt inny po za ich zbrojnymi oddziałami, prowadzonymi przez magów by nie przebył. Zwłaszcza ze podróżowali przez bramy świateł. Najdokładniejsza mapa tych ziemi , nie wskazywała nawet gdzie może znajdywać się ich upadłe cesarstwo.. Więc pojawienie się i próba przekonania ich ze są rodziną była złym krokiem. Gdyż nikt kto nie miał ich herbu zbrojnego nie mógł by się dostać na tak dalekie dalekie ziemie. Co gorsza... ich wilki wytropiły kobietę ukrywająca się nieopodal. I ona została pochwycona bez żadnego pytania. Poznali w niej demoniczną formę. Po schwytaniu całej trójki.. ruszyli w stronę nieznanego... do swych ukrytych siedzib..
Krzyknęła, gdy Arorm osunął się pod ciosem. Raia się rozpłakała. Strasznie się bała, ale nie wiedziała co zrobić. - Proszę nie róbcie nam krzywdy... Nie zrobiliśmy nic złego - wyjąkała płaczliwie. Pochyliła się nad dziewczynką, ułożyła ją w leżącej pozycji i zaczęła kołysać. Obserwowała jak wiążą Arorma. Był nieprzytomny. Pomyślała, że to lepiej dla niego. Pozwoliła rycerzom poprowadzić swojego konia. Raia wkrótce usnęła zmęczona popłakiwaniem. Potem Villemo dołączyła to więźniów, a Tinweriel spojrzała na nią przepraszająco.
Po męczącej niepewnościami wędrówce, zaprowadzono ich do jakiejś rozległej jaskini. Wszystkich troje umieszczono wewnątrz ciemnego namiotu, pod strażą. Villemoi i Arorm mieli związane ręce i nogi. Tinweriel pozostawiono wolne ręce, ale jej kostki zapięto w żelazne obręcze i przymocowano łańcuchem, by nie mogła się zbliżyć do pozostałych. Oparła się głową o ścianę namiotu, za którą znajdowała się ściana jaskini. Zamknęła oczy i czuła się bardzo zmęczona. Raia wciąż spała w jej objęciu. Mysz szepnęła cicho. - Wybacz mi pani. Powiedziałam dokładnie to o co prosiłaś. Nie uwierzyli... Co teraz z nami zrobią
Po męczącej niepewnościami wędrówce, zaprowadzono ich do jakiejś rozległej jaskini. Wszystkich troje umieszczono wewnątrz ciemnego namiotu, pod strażą. Villemoi i Arorm mieli związane ręce i nogi. Tinweriel pozostawiono wolne ręce, ale jej kostki zapięto w żelazne obręcze i przymocowano łańcuchem, by nie mogła się zbliżyć do pozostałych. Oparła się głową o ścianę namiotu, za którą znajdowała się ściana jaskini. Zamknęła oczy i czuła się bardzo zmęczona. Raia wciąż spała w jej objęciu. Mysz szepnęła cicho. - Wybacz mi pani. Powiedziałam dokładnie to o co prosiłaś. Nie uwierzyli... Co teraz z nami zrobią
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
- To nie Twoja wina - powiedziała dość oschle Villemo, nie było mowy o rozklejaniu się, płakać mogła bezpieczna, gdzieś w karczmie, a nie tu, mogli albo czekać, albo coś wymyślić. Bolała ją twarz, kiedy ściągano ją z konia, uderzyła policzkiem w jakąś grubą gałąź, zdarła sobie skórę i podbiła oko, poza tym nic jej ni było. Prawie nic...
- Są tylko dwie możliwości, mogą nas zabić, choć podejrzewam, że gdyby chcieli już byśmy nie żyli, albo chcą sprawdzić czy to co mówiliście to prawda... i potem nas zabiją... Więc właściwie jest tylko jedna możliwość... Tak, czy owak, jest źle. Was może oszczędzą, jesteście tylko ludźmi.... Tin... jeśli niczego nie wymyślę, zaopiekuj się Raią - przełknęła ślinę. Magi użyć nie mogła, od razu wydałoby się kim jest. Z resztą, podejrzewała, że miejsce w którym się znaleźli ma jakąś barierę, która tak czy siak uniemożliwia jej używanie magii... Sytuacja była beznadziejną. Na Raię nawet nie mogła spojrzeć, z obawy, że to może być jej ostatni raz. Mimo całego opanowania, w głębi duszy wyła z rozpaczy.
- Są tylko dwie możliwości, mogą nas zabić, choć podejrzewam, że gdyby chcieli już byśmy nie żyli, albo chcą sprawdzić czy to co mówiliście to prawda... i potem nas zabiją... Więc właściwie jest tylko jedna możliwość... Tak, czy owak, jest źle. Was może oszczędzą, jesteście tylko ludźmi.... Tin... jeśli niczego nie wymyślę, zaopiekuj się Raią - przełknęła ślinę. Magi użyć nie mogła, od razu wydałoby się kim jest. Z resztą, podejrzewała, że miejsce w którym się znaleźli ma jakąś barierę, która tak czy siak uniemożliwia jej używanie magii... Sytuacja była beznadziejną. Na Raię nawet nie mogła spojrzeć, z obawy, że to może być jej ostatni raz. Mimo całego opanowania, w głębi duszy wyła z rozpaczy.
Odpowiedziała kobiecie cichutkim szeptem, tak że ledwo ją było słychać. - Możemy powiedzieć, że naprawdę jesteśmy małżeństwem, a Raia jest naszym dzieckiem. Powiemy, że nas przekupiłaś, żebyśmy się podali za rodzinę tego, kogo szukasz. Wówczas jeśli nam uwierzą, wydostaniemy stąd twoją córeczkę. Moglibyśmy też sprowadzić jakąś pomoc, jeżeli jest ktoś taki...
Zadrżała i skuliła się bardziej. Było chłodno. Na szczęście pozostawiono obok niej na ziemi torbę z rzeczami maleństwa, więc wyjęła kocyk i okryła dziewczynkę owijając ją szczelnie. Spojrzała na Arorma. Poruszył się i chyba odzyskiwał przytomność. We wzroku Tinweriel nie było już poprzedniej wrogości do niego. Chciała uwierzyć, że może mu zaufać. Potem znów przeniosła wzrok na Villemo czekając na jej słowa.
Zadrżała i skuliła się bardziej. Było chłodno. Na szczęście pozostawiono obok niej na ziemi torbę z rzeczami maleństwa, więc wyjęła kocyk i okryła dziewczynkę owijając ją szczelnie. Spojrzała na Arorma. Poruszył się i chyba odzyskiwał przytomność. We wzroku Tinweriel nie było już poprzedniej wrogości do niego. Chciała uwierzyć, że może mu zaufać. Potem znów przeniosła wzrok na Villemo czekając na jej słowa.
- Arorm
- Szukający drogi
- Posty: 31
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek Smoczej Krwi.
- Profesje:
- Kontakt:
Arorm osunął się, a przed oczyma widział tylko ciemność. Mimo, iż jego ciało padło, on był pełen świadomości co się stało. Wiedział, że jest nieprzytomny od silnego ciosu w potylicę. Oj, niech tylko oprzytomnieje - powtarzał sobie w myślach.
Gdy w końcu doszedł do siebie znalazł się w jakimś namiocie. Obie kobiety i dziecko były całe i siedziały obok.
- O jejku... Ale boli mnie głowa. Nie jest dobrze, prawda? Macie jakieś pomysły? Nie możemy tutaj bezczynnie siedzieć.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że miecz który jeszcze jakiś czas temu był na jego plecach, został skonfiskowany. Arorm badawczo wsunął dłoń do głębokiego buta i... ku jego radości natrafił na rękojeść sztyletu. Najwidoczniej rycerze nie przeszukiwali go dokładnie.
- Uff... Mam sztylet, co wy na to, by wykorzystać go do jakiejś 'cichej' akcji? - zapytał z wyraźną niepewnością w głosie, gdyż bał się reakcji kobiet. Tymczasem ukrył nóż w rękawie w taki sposób by w każdej chwili mógł go wysunąć i zatopić w ciele któregoś z mężczyzn.
Gdy w końcu doszedł do siebie znalazł się w jakimś namiocie. Obie kobiety i dziecko były całe i siedziały obok.
- O jejku... Ale boli mnie głowa. Nie jest dobrze, prawda? Macie jakieś pomysły? Nie możemy tutaj bezczynnie siedzieć.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że miecz który jeszcze jakiś czas temu był na jego plecach, został skonfiskowany. Arorm badawczo wsunął dłoń do głębokiego buta i... ku jego radości natrafił na rękojeść sztyletu. Najwidoczniej rycerze nie przeszukiwali go dokładnie.
- Uff... Mam sztylet, co wy na to, by wykorzystać go do jakiejś 'cichej' akcji? - zapytał z wyraźną niepewnością w głosie, gdyż bał się reakcji kobiet. Tymczasem ukrył nóż w rękawie w taki sposób by w każdej chwili mógł go wysunąć i zatopić w ciele któregoś z mężczyzn.
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
- Nie tędy droga - powiedziała pochylają głowę, poczuła się zmęczona i bezradna, nie potrafiła nic wymyślić. Była jak w pułapce. Wszyscy byli. Zachciało jej się wchodzić do gniazda żmij. Zachciało jej się kochać kogoś, kto był z innego świata. Trzeba było zostać w Otchłani, trzeba było dać się zabić... Ale przecież nie mogła... Co było by z Raią, nawet jeśli teraz zginie, to miała nadzieję, że dziewczyny z dzieckiem nie ruszą....
- Nie wiem, nic już nie wiem, ale wchodzenie w co raz większe kłamstwa nie ma sensu. Oni czegoś chcą, tylko jeszcze nie wiem czego. Kłamstwo tylko pogrąży nas wszystkich. Gdyby o coś Cię pytali mów prawdę, oboje nie mieliście wyboru, płacę wam, pracujecie dla mnie i musieliście mnie słuchać. - kiedy dokańczała obudził się Arorm, spojrzała na niego ostro.
- Przy wyjściu stoją strażnicy, a jeśli to ich obóz za namiotem spotkasz całą gwardię rycerzy... To chyba nie najlepszy pomysł, by rzucać się na nich ze sztyletem. Poza tym, jesteśmy głęboko w jaskini... nie uda na mi się tak wydostać...
- Nie wiem, nic już nie wiem, ale wchodzenie w co raz większe kłamstwa nie ma sensu. Oni czegoś chcą, tylko jeszcze nie wiem czego. Kłamstwo tylko pogrąży nas wszystkich. Gdyby o coś Cię pytali mów prawdę, oboje nie mieliście wyboru, płacę wam, pracujecie dla mnie i musieliście mnie słuchać. - kiedy dokańczała obudził się Arorm, spojrzała na niego ostro.
- Przy wyjściu stoją strażnicy, a jeśli to ich obóz za namiotem spotkasz całą gwardię rycerzy... To chyba nie najlepszy pomysł, by rzucać się na nich ze sztyletem. Poza tym, jesteśmy głęboko w jaskini... nie uda na mi się tak wydostać...
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 648
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Minęła godzina od czasu ich pojmania, w końcu do namiotu w którym byli trzymani wkroczył starszy mężczyzna w błękitnym stroju, wyglądał jak jakiś mag lub kapłan. Spojrzał badawczym wzorkiem po postaciach , po czym przemówił - Bez wątpienia, ciekawi więźniowie którzy oddali się sami w ręce nasze, w tym demoniczna kobieta jak i dziecię.. - spojrzał na moment na dziecko po czym znów wzrok na pozostałych przeniósł - Mam nadzieje ze nauczy was to czegoś, a mianowicie tego ze czasem prawda jest więcej warta niż kłamstwo. Nie wyglądacie mi na kogoś kto byłby groźny dla nas. Wiec mówcie teraz wszystko, nim przybędzie Lord Darogan do obozu. Jeżeli jednak tak się nie stanie, oddam was w ręce Senteco, a zapewniam tego byście nie chcieli... - rzekł starszy mężczyzna do postaci, wyczekując odpowiedzi.
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Villemo usiłowała się podnieść, co nie było łatwym zadaniem, ze związanymi rękami i nogami. Sztuka w końcu się udała i kobieta stanęła teraz twarzą w twarz z mężczyzną. Bała się, to jasne, ale rozpacz nie była wpisana w jej naturę. Spojrzała na przerażoną Tinweriel i swoją córkę. Arorma też zmierzyła wzrokiem, nie chciała by robił cokolwiek, a już na pewno by kogokolwiek atakował...
- Chciałabym porozmawiać na osobności, oni niewiele mają z tym wszystkim wspólnego - powiedziała, spokojnie i pokornie. Nie chciała nikogo atakować, ani być obiektem ataku.
- Kłamali na moją prośbę - dodała.
- Chciałabym porozmawiać na osobności, oni niewiele mają z tym wszystkim wspólnego - powiedziała, spokojnie i pokornie. Nie chciała nikogo atakować, ani być obiektem ataku.
- Kłamali na moją prośbę - dodała.
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 648
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Kapłan klaśnięciem dłoni wezwał do siebie strażników z przed namiotu. - Zabrać tą kobietę do mej groty - rzekł wskazując na Villemo. Po czym udał się ze strażą do swej groty. Jednak namiot nie pozostał bez straży. Wkroczyli do pięknie zdobionej groty, kapłan sztyletem rozciął więzy kobiece z dłoni, te z nóg wcześniej miała przecięte. - usiądź Pani , i powiedz.. wiec czemu poszukujecie naszego lorda ? Czy to zemsta za atak na wasze ziemie ? Cóż pani jeżeli o to chodzi.. sami stanęliście nam na drodze, chroniąc demoniczną bestie która w sercu miała klucz do więzienia naszej cesarzowej, która pragniemy ocalić. I odbudować nasz dom - starszy mężczyzna sam z siebie opowiedział kobiecie nie tylko to ale i historie cesarstwa róży, smutną i pełną wojny. Już mogła pojąc, czym tak naprawdę są owi mężowie. - I to wszystko Pani.. jak widzisz Twoi bracia sami winni byli swej zgubie..
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
- Nie szukam na nikim zemsty, ani ja, ani ludzie którzy są ze mną - rzekła powoli - Oni nawet nie wiedzą kim jestem. Wiedzą tyle ile widać, a widać, że jestem matką. Dziewczyna jest opiekunką mojego dziecka, a mężczyzna zwykłym najemnikiem, który miał mnie bezpiecznie zaprowadzić do Turmali. Oni tylko dla mnie pracują.
- Znam Panie powiązania rycerstwa z Otchłanią, dzięki wam i Lordowi Daroganowi sama mogłam się tam dostać, bo odzyskać córkę. Tak, jestem demonem i pochodzę z Otchłani, ale odkąd tylko pamiętam chciałam stamtąd uciec i mimo całego okrucieństwa i egoizmu zostałam, dla męża, a później dziecka. Nie wiedziałam, że matka wykorzystuje mnie do tego bym urodziła jej dziecko przepełnione mocą. Krótko po tym jak urodziłam córkę zabito mojego męża i odebrano dziecko, uciekłam na powierzchnie, ale byłam za słaba by wrócić i odzyskać dziecko. A kiedy byłam na to gotowa nie było sposobu by się tam dostać. W końcu spotkałam waszego lorda, był ranny, a jacyś nieudolni słudzy kupca przynieśli go do karczmy nie zdejmując nawet zbroi. Podałam się za medyczkę, którą właściwie mogłabym w tym świecie być, żebym mogła obejrzeć i uleczyć jego rany. Wtedy znalazłam list ze wzmiankami o zakonie i Otchłani, choć wtedy nie miałam pojęcia czym jest wasze rycerstwo. Powiedziałam mu prawdę i poprosiłam o pomoc, której nie mógł mi dać. Nasze losy najwidoczniej miały się jednak ze sobą spleść, ponieważ wspólnie wylądowaliśmy na tym wybrzeżu.
- Kiedy odnaleziono sposób na wejście do Otchłani weszłam tam razem z waszym lodem i rycerstwem, miałam jednak swoje zadanie. Odzyskałam córkę i powróciłam tutaj. Pięć tygodni czekałam w Ruibidi, aż w końcu postanowiłam ruszyć w podróż, trudno jest bowiem żyć bez ukochanego. Nie wiedziałam czy wrócił z Otchłani, czy też może tam zginął. Kiedy zobaczyłam parol rycerstwa, nie mogłam nie skorzystać z okazji. Nie mogłam też sama zapytać, demon który pyta o lorda rycerstwa... to tak jakbym weszła do gniazda żmij. Moje pochodzenie nie jest raczej dobrze postrzegane przez zgromadzenie waszych rycerzy.
- Znam Panie powiązania rycerstwa z Otchłanią, dzięki wam i Lordowi Daroganowi sama mogłam się tam dostać, bo odzyskać córkę. Tak, jestem demonem i pochodzę z Otchłani, ale odkąd tylko pamiętam chciałam stamtąd uciec i mimo całego okrucieństwa i egoizmu zostałam, dla męża, a później dziecka. Nie wiedziałam, że matka wykorzystuje mnie do tego bym urodziła jej dziecko przepełnione mocą. Krótko po tym jak urodziłam córkę zabito mojego męża i odebrano dziecko, uciekłam na powierzchnie, ale byłam za słaba by wrócić i odzyskać dziecko. A kiedy byłam na to gotowa nie było sposobu by się tam dostać. W końcu spotkałam waszego lorda, był ranny, a jacyś nieudolni słudzy kupca przynieśli go do karczmy nie zdejmując nawet zbroi. Podałam się za medyczkę, którą właściwie mogłabym w tym świecie być, żebym mogła obejrzeć i uleczyć jego rany. Wtedy znalazłam list ze wzmiankami o zakonie i Otchłani, choć wtedy nie miałam pojęcia czym jest wasze rycerstwo. Powiedziałam mu prawdę i poprosiłam o pomoc, której nie mógł mi dać. Nasze losy najwidoczniej miały się jednak ze sobą spleść, ponieważ wspólnie wylądowaliśmy na tym wybrzeżu.
- Kiedy odnaleziono sposób na wejście do Otchłani weszłam tam razem z waszym lodem i rycerstwem, miałam jednak swoje zadanie. Odzyskałam córkę i powróciłam tutaj. Pięć tygodni czekałam w Ruibidi, aż w końcu postanowiłam ruszyć w podróż, trudno jest bowiem żyć bez ukochanego. Nie wiedziałam czy wrócił z Otchłani, czy też może tam zginął. Kiedy zobaczyłam parol rycerstwa, nie mogłam nie skorzystać z okazji. Nie mogłam też sama zapytać, demon który pyta o lorda rycerstwa... to tak jakbym weszła do gniazda żmij. Moje pochodzenie nie jest raczej dobrze postrzegane przez zgromadzenie waszych rycerzy.
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 648
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Kapłan wysłuchał opowieści kobiety, po czym rzekł - Dobrze więc zostaniecie uwolnieni. Nie będziecie jednak do końca wolni. Dostaniecie drugi namiot także. Osobny dla najemnika. Będziecie mogli poruszać się po głównym placu do czasu powrotu Lorda Darogana. Lecz zważajcie , będziemy mieć was na oku. - po tych słowach kobieta została odprowadzona na główny plac. Najemnikowi uwolniono dłonie i dano drugi namiot, jak rzekł kapłan. Pozostało im teraz jedynie oczekiwać...
A jednak nie mieli zginąć. Gdy się o tym dowiedziała od razu przestała się zamartwiać i wzięła się do pracy. W namiocie, który dzieliła z Villemo zrobiła kącik dla dziecka. Był tam stoliczek do przebierania i łóżeczko z którego nie Raia nie mogła wyjść. Któregoś razu Villemo była świadkiem, jak Mysza wykłócała się z rycerzami o misę z ciepłą wodą do kąpania dla Rai.
Starała się dostarczać dziewczynce atrakcji i nie dać jej odczuć poczucia uwięzienia, które sama odczuwała. Dlatego często brała dziewczynkę na spacer w różne miejsca w obozie i opowiadała jej o tym co razem znalazły. Czasem opowieści były prawdziwe, czasem zmyślone, najważniejsze, że podobały się dziecku, a ona miała pretekst by uciec z namiotu. Współczuła Arormowi. Nie miał towarzystwa, a jego obecność przy nich od dłuższego czasu była bezczynna.
Starała się dostarczać dziewczynce atrakcji i nie dać jej odczuć poczucia uwięzienia, które sama odczuwała. Dlatego często brała dziewczynkę na spacer w różne miejsca w obozie i opowiadała jej o tym co razem znalazły. Czasem opowieści były prawdziwe, czasem zmyślone, najważniejsze, że podobały się dziecku, a ona miała pretekst by uciec z namiotu. Współczuła Arormowi. Nie miał towarzystwa, a jego obecność przy nich od dłuższego czasu była bezczynna.
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Tinweriel przejęła wiele obowiązków Villemo, co chyba w obozie nie wychodziło jej na dobre. Za dużo myślała i zbyt często snuła się samotnie w tę i z powrotem po namiocie, z którego rzadko wychodziła. Żyły, miały co jeść i gdzie spać, a mimo to Villemo bardzo zbladła, jadła niewiele, jak zawsze gdy się martwiła. Śmiejąca się Raia przynosiła ukojenie jej sercu, ale kiedy zostawała sama ze sobą natychmiast stawała się smutna. Oczekiwanie stawało się co raz bardziej uciążliwe, a poczucie bycia swego rodzaju więźniem dawało się jej co raz bardziej we znaki. Raia była jak zwykle wesoła i najchętniej dotknęła by każdego rycerza w obozie. To dziecko swoim mały, wesołym charakterkiem potrafiło chyba znieść wszystko, nawet warunki zamknięcia w jaskini.
Wieczory w obozie były chyba najgorsze, Villemo miała problem ze snem. Zawsze przed zaśnięciem, brała Raię do swojego małego łóżka. Tak zasypiały, obie. Villemo była wtedy spokojniejsza, choć wiedziała, że nie powinna przyzwyczajać małej do takiego stanu rzeczy. Jednak tyko maleńka łapka zaciśnięta na jej palcu pozwalała jej zasnąć. Tinweriel, czujna i opiekuńcza, kiedy jej pani zasypiała zabierała Raię do łóżeczka, po czym sama kładła się spać, tak mijały im noce. Dnie nie były lepsze, każdy starał się jak mógł wytrzymać czas oczekiwania.
Wieczory w obozie były chyba najgorsze, Villemo miała problem ze snem. Zawsze przed zaśnięciem, brała Raię do swojego małego łóżka. Tak zasypiały, obie. Villemo była wtedy spokojniejsza, choć wiedziała, że nie powinna przyzwyczajać małej do takiego stanu rzeczy. Jednak tyko maleńka łapka zaciśnięta na jej palcu pozwalała jej zasnąć. Tinweriel, czujna i opiekuńcza, kiedy jej pani zasypiała zabierała Raię do łóżeczka, po czym sama kładła się spać, tak mijały im noce. Dnie nie były lepsze, każdy starał się jak mógł wytrzymać czas oczekiwania.
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 648
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Pewnego dnia w podziemnych grotach nagle wielki hałas powstał, niosło się echo dużej ilości jazdy. Po chwili z jednej z grot wyjechały liczne oddziały rycerzy na okutych koniach były to dziesiątki zbrojnych. Prowadziły ich trzy osoby cała trójka miała zakryte twarze a wokół tych oddziałów kroczyło liczne stado wilków. Jedna z postaci ubrana w błękitny płaszcz wysunięta podczas jazdy delikatnie do przodu nad pozostałymi dwiema. Po dłuższym momencie cały oddział przez kolejną grotę przejechał. Ale z tego co szeptano wokół można było odnieść wrażenie, ze Ci zbrojni powrócili do obozu...
- Arorm
- Szukający drogi
- Posty: 31
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek Smoczej Krwi.
- Profesje:
- Kontakt:
Sytuacja okazała się nie być taka zła. Arorm był przyzwyczajony do takich warunków życia, gdyż zazwyczaj mieszkał w zimnych i brudnych ruderach, często pod gołym niebem i przez cały czas swoich tułaczek po tym świecie dręczył go głód. Zawsze czegoś mu brakowało, a teraz? Teraz jedzenie jest nie najgorsze, mimo iż jest to jaskinia jest sucho i ciepło. Mógłby zostać tu na dłużej. Nudził go troszkę brak towarzystwa. Dostał osobny namiot i rzadko spotykał się z kobietami, z którymi tutaj trafił. Wyglądało to tak, jakby się znali tylko z widzenia i nic innego ich nie łączyło. Krótkie powitania i już.
- Huh? - mruknął wyrwany ze snu. Wyraźne drgania i mocny hałas zwiastowały ruch sporej gromady koni. Arorm wstał i wyszedł z namiotu. Jakieś pięćdziesiąt metrów przed sobą ujrzał wielkie stado jeźdźców. Przewodziła im trójka nieco wyróżniających się, jednak Aroma za bardzo całe to zajście nie obchodziło. Chciał jednak wykorzystać ten moment i pozbyć się samotności, więc ruszył do sąsiedniego namiotu kobiet.
Zapytał czy może wejść i po uzyskaniu pozwolenia wszedł do środka.
- Widziały to Panie? - zapytał z uśmiechem na twarzy. Wydał się bardzo naturalny i w ogóle nie przejęty swoim położeniem. Wyglądał na takiego, któremu wręcz się tu podoba.
- Huh? - mruknął wyrwany ze snu. Wyraźne drgania i mocny hałas zwiastowały ruch sporej gromady koni. Arorm wstał i wyszedł z namiotu. Jakieś pięćdziesiąt metrów przed sobą ujrzał wielkie stado jeźdźców. Przewodziła im trójka nieco wyróżniających się, jednak Aroma za bardzo całe to zajście nie obchodziło. Chciał jednak wykorzystać ten moment i pozbyć się samotności, więc ruszył do sąsiedniego namiotu kobiet.
Zapytał czy może wejść i po uzyskaniu pozwolenia wszedł do środka.
- Widziały to Panie? - zapytał z uśmiechem na twarzy. Wydał się bardzo naturalny i w ogóle nie przejęty swoim położeniem. Wyglądał na takiego, któremu wręcz się tu podoba.
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Tego dnia Villemo nie czuła się za dobrze. Znów nie mogła nic przełknąć. Zaczynała tracić nadzieję, na to, że to co mówił jej kapłan było prawdą. W jej głowie pojawiały się najróżniejsze myśli. Nawet takie, że zostali tu uwięzieni w jakimś celu... pytanie w jakim, przestawało być istotne. Tinweriel zajęła się Raią, Villemo nie miała nawet siły bawić się z maleństwem. Położyła się na wąskim, twardym łóżku by odpocząć. Leżała tak dłuższą chwilę, aż w końcu wtulona w futro którym była przykryta zapadła w drzemkę. Obudził ją czyiś głos, kiedy otwarła oczy zobaczyła, że w namiocie, oprócz Tinweriel i małej jest ktoś jeszcze. Arorm raczej ich nie odwiedzał, nie było ku temu powodów. Z resztą w zasadzie żyły same ze sobą. Podniosła się na łóżku i dopiero po chwili zaczął do niej docierać hałas i poruszenie, z zewnątrz. Wcale nie czułą się lepiej, jej psychika na prawdę zaczynała się załamywać. A bezczynność tylko to potęgowała. Kiedy przebudziła się na dobre, a hałasy na zewnątrz namiotu nie ucichły zaczęła się niepokoić. Siłą rzeczy pomyślała o Rai, a jeśli chodziło o nią i choćby teoretyczne niebezpieczeństwo Villemo brała się w garść. Tin dopiero co położyła maleństwo, ale mimo to Villemo chciała ją mieć przy sobie. Poprosiła więc opiekunkę by podał jej dziecko.
Villemo wzięła na ręce mała dziewczynkę i zaczęła ją kołysać. Zaspana Raia ziewnęła słodko, mrużąc zielone oczy. Najwyraźniej przeniesienie na ręce mamy nie zrobiło jej wielkiej różnicy, chciała spać... i spała. Z resztą ta mała istota zawsze robiła to na co miała ochotę, bez względu na to co działo się wokoło. W tej chwili żadne hałasy nie były w stanie przeszkodzić jej w słodkim śnie. Choć dziewczynce najwyraźniej nie robiło różnicy gdzie śpi, wielką robiło to różnice jej matce. Villemo przyglądała się z uśmiechem śpiącej buźce jej największego skarbu, kiedy była blisko większość trosk po prostu odchodziła na dalszy plan. Tak było zawsze, ona jedna potrafiła wywołać uśmiech na twarzy kobiety. Poruszenie na zewnątrz znów się nasiliło, Villemo od czasu do czasu spoglądała zaniepokojona na wejście do namiotu...
Villemo wzięła na ręce mała dziewczynkę i zaczęła ją kołysać. Zaspana Raia ziewnęła słodko, mrużąc zielone oczy. Najwyraźniej przeniesienie na ręce mamy nie zrobiło jej wielkiej różnicy, chciała spać... i spała. Z resztą ta mała istota zawsze robiła to na co miała ochotę, bez względu na to co działo się wokoło. W tej chwili żadne hałasy nie były w stanie przeszkodzić jej w słodkim śnie. Choć dziewczynce najwyraźniej nie robiło różnicy gdzie śpi, wielką robiło to różnice jej matce. Villemo przyglądała się z uśmiechem śpiącej buźce jej największego skarbu, kiedy była blisko większość trosk po prostu odchodziła na dalszy plan. Tak było zawsze, ona jedna potrafiła wywołać uśmiech na twarzy kobiety. Poruszenie na zewnątrz znów się nasiliło, Villemo od czasu do czasu spoglądała zaniepokojona na wejście do namiotu...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości