Adrion[Miasto] Biblioteka

Królestwo Elfów, jedno z trzech położonych w Szepczącym Lesie. Siedziba tkaczy zaklęć, uzdrowicieli i białych kapłanek. Schronienia dla wszelkich podróżnych, miejsce przyjazne, choć zamknięta na wojny i konflikty.
Awatar użytkownika
Varlein
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varlein »

- A spokojne życie nie wydaje Ci się nudne ? - spytał, choć jak bliżej się zastanowił sam żył normalnym, wręcz do bólu nudnym życiem. Mieszkanie w niedostępnych górach i czytanie ksiąg przez kilka lat raczej nie jest czymś co potrafi skutecznie podnieść adrenalinę w żyłach. Jednak gdyby miał do kogo otworzyć usta mógłby wieść takie życie.

- Wieczna samotność, nie jest taka zła... - powiedział jakby do siebie. I dy zastanowił się to zawsze stał na uboczu. W niebie, nawet nie chciał mieć nic wspólnego z resztą aniołów, w piekle tym bardziej nie chciał do nikogo się zbliżyć. Jakoś inni też nie czuli potrzeby zaprzyjaźnienia się z nim.

- Rodzinę ? - spytał szczerze zdziwiony, nigdy do głowy by mu nie przyszło zakładać rodzinę. Do nie dawna jeszcze uważał, że miłość to chore uczucie, całkiem mu niepotrzebne. Ponadto nie miał wątpliwości, że byłby okropnym ojcem. Zbyt wymagającym jeśli chodzi o naukę.
- Wiedz, że Upadli to podstępne, dwulicowe węże. Tak, wiążemy się, ale zazwyczaj z przedstawicielami ras o takiej samej reputacji jak nasza. A ja jakoś nie zamierzałem się wiązać z kimś takim. Nie chciałem myśleć, kiedy w końcu wbije mi nóż w plecy osoba z którą się związałem. Z resztą do całkiem niedawna w ogóle nie zwracał uwagę na cały ten romantyzm - powiedział patrząc w sufit.
- Jednak wolałbym, aby Upadli w ogóle się nie wiązali, aby nie mogli mieć rodzin. To jest zbyt idiotyczne, aby tak niegodziwa rasa mogła mieć rodziny. Choć o tyle dobrze, że z naszych związków mogą się urodzić zwykłe anioły, nie zarażone naszymi wadami. Jednak rzadko kiedy takim udaje się przeżyć... - powiedział i zdał sobie sprawę, że za bardzo zabrnął w temat. A nie był to zbyt miły temat do rozmowy.

- Zmieniając temat, dawno temu wyczytałem, że raczej każdy ma swój ideał partnera. Jaki jest Twój ? Jednak uprzedzam, jeśli mi powiesz, że to książę jakiegoś królestwa w lśniącej zbroi, na białym koniu i bez żadnej rysy na charakterze, wyjdę lub wyfrunę stąd jak najprędzej - powiedział siląc się na żartobliwy głos, choć zapewne taka byłaby jego reakcja.
Anioły pierwsze upadły,pierwsze z nieba runęły
Choć takie piękne i pierwsze w nicości zniknęły,
Pierwsze złamały zasady i pierwsze na ziemię spadły,
Pierwsze szukały prawdy i pierwsze prawdę ukradły.
Zostały im tylko wspomnienia i ziemia obrzydła,
Zostały im tylko marzenia zostały pieśni i słowa,
Została im w ciszy z samymi sobą rozmowa.
By Stiil Angel

Miecz Upadłych Varleina
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

- Owszem, spokojne życie bywa nudne i aż nazbyt spokojne, ale ma to swoje plusy, nie trzeba wiecznie martwić się o swój byt i o to czy przeżyję się kolejny dzień. Samotność idąca w parze ze spokojem bywa uciążliwa. Nie wiem, może po prostu się starzeję - zaśmiała się, ukazując białe zęby - Na prawdę nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieje, mam wszystko, a chcę czegoś więcej... No ale cóż, to takie moje małe zmartwienia, a raczej chęci wyrwania się z monotonii dnia codziennego w poszukiwaniu nowych namiętności, ale nie niebezpieczeństwa. '

- Mam wrażenie, że trochę generalizujesz, owszem na pewno istnieją podmioty niegodziwe w Twojej rasie, ale czy wszystkie? Poza tym, każdy może się zmienić, no prawie każdy, ale na pewno każdy kto tego chce. Więc dlaczego zabierać komuś możliwość posiadania czegoś tylko dlatego że stało się upadłym? Jedne istoty stają się złe świadomie inne popełniają błąd, który potem chcą naprawić. Zawsze powinna być możliwość zmiany i spełnienia swych pragnień. Ech... - westchnęła - Widzisz, taki mój charakter, zawsze muszę dostrzec choć ziarno pozytywu, czy dobra, nie potrafię inaczej i nie wiem czy to moja wada czy zaleta.

- Nie wierzę, w ideały, bo ich po prostu nie ma, nie istnieją. Każdy ma wady. Dlatego nie szukam i nie szukałam ideału. Faktem jednak jest, że nie mogłabym pokochać kogoś okrutnego, bez współczucia, bez troski o mnie, o innych. Nie mogłabym pokochać kogoś kto stoi po drugiej stronie moich przekonań, kto jest po drugiej stronie barykady. Nie mogę sklasyfikować siebie jako kogoś dobrego, ale też nie jestem zła, nie zabijam bezbronnych stworzeń, nie szantażuje niewinnych, nie kradnę biedakom ostatnich kromek chleba, ale też nie potępiam jednoznacznie zabójstwa we własnej obronie, nie skreślam głodnego dziecka kradnącego jabłko. Mam po prostu własne zasady i przekonania i "ideał" o który mnie pytasz musi być choć trochę do mnie podobny - rzekła.

- Ja odpowiedziałam i odbijam pytanie - dodała uśmiechając kokieteryjnie.
"Moje dni krótkie na płaczu padole, Obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole - Przecież pomiędzy rozkosze i trudy. Przeszedłem życie nie doznawszy nudy.."
Awatar użytkownika
Varlein
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varlein »

- Sam raczej unikam sytuacji kiedy większe prawdopodobieństwo jest tego, że zginę niż przeżyję. Dlatego opuściłem piekło, moje zachowanie i poglądy mogły spowodować moją śmierć. Albo raczej koniec mojej egzystencji - powiedział krzywo się uśmiechając przypominając sobie kilka chwil za swojego pobyty w piekle. Niekiedy było tam na prawdę gorąco.

- Czy każdy może się zmienić ? Jeszcze kilka lat temu nie dałbym temu stwierdzeniu, ani krzty wiary. Teraz jest... całkiem inaczej - powiedział, zastanawiając się jak bardzo on sam się zmieni.
- Złe świadomie ? Każdy Upadły Anioł został wygnany z nieba za świadome uczynki. Upadłych od Wolnych Aniołów różni to, że my wszystkie uczynki popełnialiśmy z premedytacją - dodał i teraz przypomniał sobie czasy jeszcze jak był w niebie. Hipokryzja i dobro istot niebiańskich przyprawiały go o mdłości. "Posłuszne psy" - pomyślał krytycznie, nie rozumiał jak można ślepo wykonywać polecenia, nie słysząc nawet wyjaśnień dlaczego mają tak czynić.

- A ja nigdy nawet nie zastanawiałem się nad tym jaki jest mój typ, choć uznajmy, że kobietami zacząłem się interesować kilka lat temu. Na pewno nie mógłbym pokochać osoby z radykalnymi poglądami. Ktoś dobry i troszczący się jedynie o innych przyprawiałby mnie codziennie rano o mdłości. Kogoś złego i egoistycznego chętniej bym od razu zabił niż pokochał. Ja także nie zabijam niewinnych, ani ich nie szantażuję. Jednak zabicie kogoś kto na to zasłużył nie jest dla mnie czymś niewykonalnym. Myślę, że do pewnego stopnia jestem bezwzględny - powiedział i zamilkł, a po chwili na jego twarzy pojawił się po raz pierwszy szczery i radosny usmiech.
- Kobieta jaką mógłbym pokochać musi kochać księgi i informacje w nich zawarte. To jest cecha, której braku nie zaakceptuję - wyznał z całkowitym przekonaniem. I w tym momencie pytania jakie chciał zadać schowały się, a on nie wiedział gdzie ich szukać. w takim razie zaproponował :
- Może jest coś o co chcesz spytać ? - powiedział z nikłym uśmiechem na ustach.
Anioły pierwsze upadły,pierwsze z nieba runęły
Choć takie piękne i pierwsze w nicości zniknęły,
Pierwsze złamały zasady i pierwsze na ziemię spadły,
Pierwsze szukały prawdy i pierwsze prawdę ukradły.
Zostały im tylko wspomnienia i ziemia obrzydła,
Zostały im tylko marzenia zostały pieśni i słowa,
Została im w ciszy z samymi sobą rozmowa.
By Stiil Angel

Miecz Upadłych Varleina
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

Fenya zamyśliła się na chwilę. Kiedy jednak chciała zadać mężczyźnie pytanie, od jej uszu dobiegł brzęk tłuczonego szkła, z zaplecza karczmy. Varlein wstał natychmiast, chcąc ruszyć w stronę, skąd dobiegał dźwięk. Fenya wstała wraz z nim.

- Nie, zaczekaj! - powiedziała chwytając go go za ramię, po czym powoli, sama ruszyła w stronę zaplecza. Tyły karczmy od głównej sali, dzielił mały korytarz i stare dębowe drzwi. Varlein nie zdążył nic powiedzieć. Fenya cicho wsunęła się do korytarza...

Drzwi były uchylone. Dziewczyna, chciała je otworzyć, ale tym razem to upadły ją powstrzymał.

- Gdzie szkatuła - rzekł ktoś, za drzwiami. Czarodziejka przylgnęła do ściany tuż, przy szparze w drzwiach. Serce kołatało jej w piersi. W tej karczmie coś się działo i bynajmniej nie była to zwykła sprawa.

- Gdzie szkatuła do cholery! - usłyszeli ponownie, tym razem jednak był to inny głos. Fenya zajrzała przez szparę do środka. Na podłodze klęczała kobieta w średnim wieku, jej twarz była już mocno poobijana. Trzymała się za brzuch, z łuku brwiowego płynęła jej krew. W kącie, za piecem do pieczenia chleba siedział mały chłopiec, i nieco od niego starasz dziewczynka, oboje zapłakani i pobici. Chłopiec kwilił cicho wtulając się w dziewczynkę, miał na szyi ranę, jakby od noża, dziewczynka nie wyglądała lepiej, z pewnością niedawno obito jej twarz. Prócz nich, na podłodze leżała jeszcze jedna osoba, kobieta, najwyraźniej nieprzytomna. Twarz zasłaniały jej potargane włosy, suknia była podarta i brudna od krwi...

Nad klęczącą kobietą górował wysoki, szczupły mężczyzna, w długiej ciemnofioletowej szacie z aksamitu. Przewiązany szerokim, zdobnym pasem, z licznymi, złotymi pierścieniami i sygnetami na palcach. Jego ciemne włosy opadały złowieszczo, na lśniące, wąskie, czarne oczy. Twarz miał bez wyrazu. Jego głos napawał lękiem... Obok niego stała wysoka, kobieta, od stóp do głów ubrana w czarną skórę. Pas jej zdobił, długi miecz, na udach przypięte miała sztylety. Ubranie ściśle przylegało do jej ciała, jednak jedyne czego nie zakrywało to twarz. Nawet na dłoniach miała skórzane rękawiczki. Jej długie, rude włosy, splecione były w francuski warkocz. Już na pierwszy rzut oka widać było jak bardzo jest niegodziwa i okrutna.

Przy dwójce płaczących dzieci stał potężny mężczyzna, ubrany w czarny płaszcz. Za kobietą i przywódcą w fioletowej szacie stała jeszcze trójka jemu podobnych. Całe zaplecze wypełniała aura strachu. Prócz tego w powietrzu unosiły się złote drobinki, całe pomieszczenie wypełniała magia, wyczuwalna jedynie, dla istot na nią wyczulonych. Mężczyzna w fioletowej szacie owiany był grozą...

- Mów gdzie szkatuła! - krzyknęła kobieta w skórze, uderzając z całej w siły w twarz, klęczącą ofiarę. Kobieta przewróciła się bezwładnie na bok, jęcząc z bólu. Wściekłą rudowłosa kopnęła karczmarkę w brzuch. Kolejny jęk wydobył się z jej gardła, zwinęła się na podłodze, a z jej oczu płynęły łzy.

- Zostaw - rzekł mag w fioletowej szacie - Przyjdzie czas, że powrócę tu, wraz z głową Twojego męża, może wtedy zachcesz współpracować - jego głos rozniósł się po pomieszczeniu - Jeżeli nie, zobaczysz swoją córkę, jako moją nałożnicę. A reszta Twoich dziatek zawiśnie, a Ty będziesz mogła jedynie patrzeć na ich śmierć.

Długa szata zaszeleściła po podłodze, kiedy mężczyzna odwracał się by opuścić pomieszczenie. W ślad za nim udała się rudowłosa kobieta i czterech zakapturzonych mężczyzn...
"Moje dni krótkie na płaczu padole, Obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole - Przecież pomiędzy rozkosze i trudy. Przeszedłem życie nie doznawszy nudy.."
Awatar użytkownika
Shineyne
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shineyne »

Wtem, chwile ciszy jaka nastąpiła po zniknięciu napastników zakłóciło głośne i mocne trzaśnięcie głównych drzwi wejściowych tawerny. Młoda kobieta, z perlącymi się na jej czole kroplami potu wpadła do głównej sali przywierając do drewnianych drzwi. Nabrawszy kilka głębszych oddechów w płuca, spojrzała na sufit próbując jakoś zjednać burze myśli jaka towarzyszyła jej podczas tej niechybnej ucieczki...a może już w czasie gdy podjęła decyzje o zagarnięciu tego ślicznego srebrnego amuletu, przecież on tak bardzo się błyszczał !
Jakkolwiek, usłyszawszy dobiegający sprzed karczmy odgłos pogoni zacisnęła lewą dłoń na srebrnym łańcuszku i potrącając kilka krzeseł rzuciła się pędem przed siebie, biegnąc prawie na oślep. Skórznia nie przeszkadzała jej w ruchach, a mimo to poruszała się dość nie uważnie przez adrenalinę jaka przepełniała jej ciało. Przesadziwszy jednym susem szynk, niczym speszona nadejściem myśliwego łania wbiegła w korytarz prowadzący na zaplecze karczmy. W ostatniej chwili ujrzawszy dwójkę przed drzwiami zaczęła gwałtownie zwalniać. Szczęśliwie zatrzymała się dość inwazyjnie, acz bezkolizyjnie między kobietą, a upadłym aniołem. Jej błękitne oczy przeskakiwały od twarzy jednego do drugiego. Po chwili uśmiechnęła się dość niepewnie i rozwarłszy usta delikatnym, wesołym i melodyjnym głosem zaczęła swą przemowę.

-Ja bardzo przepraszam, że ten...przerwałam...w sensie że przeszkodziłam. No jakkolwiek, bardzo mi przykro ale...

Nim pierwsza sylaba następnego słowa padła z jej ust, do tawerny wpadło dwóch krępych, wysokich jegomościów trzymających drewniane pałki w ręku oraz gruby, tłusty mężczyzna odziany w za długą fioletową szatę. Jego twarz była czerwona...raczej od gniewu niźli makijażu. Po odzyskaniu poprawnego rytmu oddechu ryknął.

-Gdzie ta ZŁODZIEJKA !?
Awatar użytkownika
Varlein
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varlein »

Brzęk tłuczonego szkła od zawsze działał na niego, jak zabranie dziecku zabawki. Miał ochotę się rozpłakać i zniszczyć wszystko w zasięgu wzroku. To pierwsze nie mogło się ziścić z przyczyn czysto fizycznych, choćby nie wiadomo jak cierpiał on nigdy nie płakał, dlaczego ? Nie miał pojęcia. "Może to brak predyspozycji rasowych ? Nie, przecież już widziałem płaczące Anioły" - pomyślał, ale otrząsnął się z tych rozważań, obecnie miał co robić.

Gdyby nie ręka czarodziejki chwytająca go za ramie, wszedłby do środka z miłym uśmiechem i z tym samym uśmiechem pomalowałby ściany pomieszczenia krwią napastników, co nie byłoby ani zdrowe, ani estetyczne. "Chyba jednak za bardzo polegam na swojej mocy, nie na swym umyśle" - stwierdził, bez jakichkolwiek złudzeń, że tak nie jest.

Wiedział, że to czarodzieje stali za tym wszystkim, czuł ich magię, co skutecznie nakłaniało go, aby tam wszedł i jednak wszystkich wyrżnął, nie pozostawiając nawet kobiet. "Cuchną gorzej od demonów i piekielnych" - pomyślał. Tamci przynajmniej zadawali ból, gdyż taka była ich natura. Ci tutaj robili tu z czystego wyrachowania i chciwości. "Jakie to żałośnie proste" - stwierdził. Jednak powstrzymał swoją towarzyszkę, gdy chciała uchylić drzwi. Na pewno by to zauważyli, nawet jeśli ukrył ich obecność zaklęciem.

- Jeszcze nie czas na nas - powiedział. Słuchając mogli dowiedzieć się dokładniej o co to całe zamieszanie. Skoro jeszcze nie mógł ich zabić, chciał się dowiedzieć czegoś. Zdobyć przedmiot zainteresowania i zachować dla siebie, lub oddać komuś kto na to zasłużył.

Jako anioł był dobry, ale na miłość do książek był Upadłym, a teraz chciał pokazać, że pobyt w Piekle nie poszedł na marne. Może był po prostu sprawiedliwy.

- Nie martwcie się, niedługo wsadzę Wam tą szkatułę w rzyć tak głęboko, że zaczniecie śpiewać falsetem - powiedział pod nosem, ale na tyle głośne, że czarodziejka mogła to usłyszeć. Już nie mógł się doczekać tego pięknego spektaklu.

Jednak jego rozważania przerwała niska ludzka kobieta, która z całą pewnością chciała znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. "To za pewne z powodu tych karków" - pomyślał widząc grubasa ryczącego jak świnia przy korycie z ochroniarzami równie odpychającymi jak ich chlebodawca.

- Fenyio zajmij się kobietami na zapleczu, ja zajmę się tym tutaj otyłym jegomościem - powiedział patrząc na towarzyszkę po czym przeniósł wzrok na nieznajomą kobietę.
- A Ty zachowuj się jakbym miał odebrać Ci coś, na czym zależy Ci najbardziej. Odegramy pewien teatrzyk, ku uciesze tłumu - powiedział chytrze się uśmiechając. Po czym związał ręce kobiety lśniącą wiązką światła. Ruszył na spotkanie mężczyzną, a kobieta ruszyła za nim. Na twarzy miał obłudny uśmiech. Oczywiście po szybkim zeskanowaniu umysłu krzykacza dowiedział się o co tym razem chodzi. "Srebrny łańcuszek co ?" - pomyślał.

- Witam Szlachetnego Pana, jestem pewien, że spotkanie ze mną uciszy Pana serce i ukoi nerwy - powiedział zacierając ręce po czym jedną wsadził do kieszeni. Wyciągnął z niej srebrny łańcuszek. Przynajmniej każdy w pomieszczeniu pomyślał, że to łańcuszek. A tak naprawdę jego palce były ułożone jakby coś trzymał. Zabawił się ich umysłami, w większości wypadków musiał jedynie omamić wzrok, jednak mężczyzną musiał omamić dotyk oraz słuch. Gdyby nie to, że magia umysłu była jego ulubioną dziedziną, nie udałoby się to. Męczące to było. Oczywiście w drugiej dłoni pojawiła się mu pękata sakwa, dzwoniąca od zawartości.
- A to rekompensata za problemy - dodał podając ułudę mężczyźnie. Ten oczywiście chciał dodać, że złodziejka idzie z nim. A Upadły siedząc w jego umyśle dokładnie wiedział co chciał z nią zrobić i nie tylko on.
- Sprawczyni - przerwał mu, przy okazji posyłając kobiecie obrzydzone spojrzenie - idzie ze mną. Jestem w mieście przejazdem, ale może być Miłościwy Pan spokojny, kobieta jeszcze dziś będzie błagała o swoje miejsce w Piekle - dodał przybierając na twarz demoniczny uśmiech. Po chwili wymieniania uprzejmości mężczyźni opuścili lokal. Żałując, że nie mogą spełnić swoich fantazji. Tymczasem Varlein popchnął nieznajomą na zaplecze. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły odetchnął pełnymi płucami.

- Jeszcze jedna chwila włażenia w dupę temu grubasowi, a zawartość mojego żołądka ponownie zobaczyłaby światło słoneczne - powiedział z grymasem niesmaku na twarzy, a prostym ruchem dłoni uwolnił ręce nieznajomej.
- Łańcuszek zostawiam Tobie - powiedział spoglądając na nieznajomą beznamiętnym wyrazem twarzy.
- Nazywam się Varlein, a swoje ocalenie zawdzięczasz temu, że byłem w humorze komuś zrobić krzywdę. Jeśli chcesz możemy porozmawiać jak uporam się z tą sytuacją tutaj - powiedział i podszedł do czarodziejki.
- Co z nimi ? - spytał patrząc na poszkodowanych, którzy nie wyglądali najlepiej.
Anioły pierwsze upadły,pierwsze z nieba runęły
Choć takie piękne i pierwsze w nicości zniknęły,
Pierwsze złamały zasady i pierwsze na ziemię spadły,
Pierwsze szukały prawdy i pierwsze prawdę ukradły.
Zostały im tylko wspomnienia i ziemia obrzydła,
Zostały im tylko marzenia zostały pieśni i słowa,
Została im w ciszy z samymi sobą rozmowa.
By Stiil Angel

Miecz Upadłych Varleina
Awatar użytkownika
Shineyne
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shineyne »

To co stało się właśnie przed chwilą było dla dziewczyny tak gwałtowne, że wprawiło ją w ciężki szok. Myśląc że anielisko naprawdę zechce ją wydać, szarpała się, przez co cały teatrzyk udał się wręcz wybornie. Wepchnięta do pomieszczenia klapnęła na podłogę. Nie miała zbyt wiele czasu na zebranie myśli, które i tak zbyt licznie szturmowały jej umysł. Postanowiła, jak to ma w zwyczaju skupić się na tym co jest tu i teraz. Pożałowała swej decyzji, mogła spróbować zemdleć czy coś.
Krótki krzyk wydobył się z jej ust gdy ujrzała pobitą kobietę klęczącą na ziemi. Krew cieknąca jej z nosa połączona z górująca nad nią postacią anioła o bardzo bezlitosnym wyrazie twarzy przywiodła jej na myśl, że trafiła z deszczu pod rynnę i zaraz posłuży za przedmiot zabaw tej dwójki między którą wpadła. Pełznąc tyłem przesuwała się tak długo, aż nie uderzyła o ścianę. Zdesperowana do obrony własnej godności wyszarpnęła swój sztylecik. Trzymając go w dłoni wymierzyła w anioła i powiedziała dość roztrzęsionym głosem.
-Ostrzegam...cokolwiek chcecie mi zrobić będę się bronić !
Przez całe to zajście zapomniała o łańcuszku, nadal zaplecionym wokół jej palców. Coś się zmieniło. Delikatny impuls mocy ogarnął przestrzeń otaczającą Shineyne, a ona sama zniknęła. Słowa, które wypowiedziała były jednak wyraźnie słyszane i dobiegały dokładnie z ostatniego jej miejsca pobytu.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

Obraz pobitej rodziny był przerażający. Matka zwijała się z bólu, córka nadal była nieprzytomna, dzieci płakały teraz w głos. I do czego miała się zabrać biedna czarodziejka. Kiedy tylko napastnicy opuścili pomieszczenie weszła do środka, musiała działać szybko, przyklęknęła więc przy nieprzytomnej kobiecie. Żyła...

Nagle w głowie Feny zahuczało. O mało co sama nie przewróciła by się na podłogę. W powietrzu nadal unosiły się drobinki magii. Coś było nie tak. Do jej uszu dobiegł dziwny, mrukliwy dźwięk. Przymknęła oczy. Kiedy je otworzyła, kręciło jej się w głowie, wszystko wirowało. Nagle nad jej głową otwarło się coś co widziała już wielokrotnie, nigdy jednak nie miało to takiej siły. Z jej gardła wydobył się zdławiony krzyk. Portal ją wchłoną.
"Moje dni krótkie na płaczu padole, Obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole - Przecież pomiędzy rozkosze i trudy. Przeszedłem życie nie doznawszy nudy.."
Awatar użytkownika
Shineyne
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shineyne »

Wszystko działo się tak nagle...zbyt szybko dla niej. Wpierw pomoc tego całego anioła, potem te pobite postaci, a teraz jeszcze coś wielkiego i bliżej nieopisanego pojawiło się pod sufitem. Wytrzeszczyła oczy, przyglądając się jak obca jej kobieta znika w środku. Przez swój chwilowy zachwyt oraz obawę nie dojrzała jak z jej rąk, niczym ciągnięty przez magnes, wysunął się amulet. W tej samej chwili, postać dziewczyny ponownie stała się widzialna, a ona ruszyła z podłogi chcąc odzyskać skarb. Nie myślała teraz o zagrożeniu, rozpędziła się, podkurczyła nogi w kolanach wyskakując z dłonią wysuniętą nad głową. Palce przesunęły się po łańcuszku. Niestety nie pochwyciły go. Na domiar złego siła portalu wessała ją do wnętrza, tuż za pierwszą ofiarą magicznego wybryku.

Ciąg Dalszy: Fenya i Shineyen
Zablokowany

Wróć do „Adrion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość