Kryształowe Jezioro[Nad brzegiem jeziora] Bijąc się z myślami...

Nad Kryształowym Jeziorem żyje się powoli i spokojnie. Majestatycznym pegazom i jednorożcom jezioro służy za wodopój. Magowie i elfy przychodzą tutaj odpocząć i szukać rzadkich ziół. Driady i Nimfy odnajdują tutaj schronienie. Dla wszystkich istot przyjaznych jezioro jest niezwykłym schronieniem. Położone w rozległym lesie, otoczone drzewami i krzewami tworzy osobną krainę ciszy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- W tych czasach to ciężko o jakąkolwiek dziewicę. - Poprawił ją ze śmiechem i obserwował jak ta męczy się ze świnią. Zastanawiał się kiedy się podda i zacznie go błagać o pomoc. Zabawnie było tak na nią patrzeć i musiał jej przyznać, że była zawzięta w swoich działaniach. Znał się na zdejmowaniu skór ze zwierząt, w końcu przez pewien czas mieszkał u elfki, która samotnie mieszkała w głębi lasu. Ona i jej bracia wiele go nauczyli, na przykład rolnictwa albo zielarstwa. Nie miał jednak zamiaru pozbawiać dziewczyny tej "zabawy", przez którą klęła obecnie jak rzeźnik albo szewc co z jego perspektywy było niezwykle zabawne czego nie ukrywał, ale dlatego nie zamierzał uświadamiać jej, że on umie ściągać skórę ze zwierząt.

Ziewnął przeciągle wpatrując się w gwiazdy i głaszcząc Chibiego. Dotychczas uważał ludzi jedynie za niewarte uwagi szkodniki, odnosząc się do nich z wyższością i nie ukrywając swojej potęgi. Bo po co? Niech wiedzą kto jest panem tego świata i czują respekt przed niepozornym kaleką. Przynajmniej tak sądził cały czas. Ona mu pokazała, że potrafią dostarczyć także rozrywki i nie zawsze trzeba uważać się za lepszego od ludzi. Myślał o tym czyby nie zgromadzić bogactwa uczciwie, zarabiając pieniądze podczas pracy. Nie wiedział ile by to pomogło w stworzeniu swojego skarbca, skoro większość przepuściłby na karczemne orgie i miód pitny, ale nadzieję jakąś zawsze dobrze jest mieć.

Podniósł się z rozbawieniem szczerząc kły w uśmiechu, zwalając tym samym z siebie usypiającego zwierzaka. Chibi wstał z ziemi i pokręcił główką, po czym warcząc zły i wydając z siebie gniewne dźwięki będące jego imitacją przekleństw, jednocześnie wymachiwał zaciśniętą w pięść łapką grożąc mu. Krzyknął w końcu na niego obnażając małe jak u szczeniaka kiełki i obrażony odwrócił się do niego grzbietem. River zignorował jego zachowanie, nie dostrzegając tego, że maluch zachowuje się niemal tak samo jak zazwyczaj gad.

- Wybacz młody, nie mogłem się powstrzymać - roześmiał się i spojrzał na kobietę wstając z ziemi. - Ale ja jestem bardzo przydatny, grzałem ci miejsce na trawie, ale skoro wolisz, żebym ci pomógł. - Mówił przesadnym tonem i przewrócił okiem uśmiechając się. Towarzystwo dziewczyny poprawiało mu humor. Podszedł do dzika i bez trudu go obrócił na drugą stronę jedna ręką. - Proszę bardzo, mon chéri. - Skłonił jej się szarmancko i puścił jej nawet oczko, co dziwacznie wyglądało ze względu na to, iż drugie miał schowane za czarną opaską. Podczas pokłonu zdjął z głowy kapelusz i trzymając go w lewej dłoni przyłożył tą rękę do brzucha podczas pokłonu co też było nieco karykaturalne, przez brak drugiej ręki chłopaka, ale mimo wszystko mu to nie przeszkadzało i świetnie się bawił. - Jeśli przytrzymasz mi truchło zdejmę tę skórę. - Mruknął łaskawie z podstępnym uśmieszkiem. Bawiło go to bo wtedy dziewczyna robiłaby za jego prawą rękę. Nie mógł wytrzymać tej zabawnej myśli pełnej pod kontekstów i w końcu wybuchnął śmiechem. Oczywiście nie zamierzał jej zdradzać powodu swojego obecnego rozbawienia.
Awatar użytkownika
Guerrera
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Guerrera »

-A łudziłeś się że jakąś znajdziesz?- odparła z rozbawieniem. Trzeba przyznać, że od momentu, kiedy gad wylądował z głośnym pluskiem w jeziorze, dziewczyna miała bardzo dobry humor. Po trochu było to spowodowane ciągłym przypominaniem sobie tego niefortunnego lądowania, a Guerra na samą myśl uśmiechała się z rozbawienia.

-O. No wreszcie!- dodała z nieukrywaną radością i pomogła przytrzymać zwierzaka. Trzeba przyznać, że mimo jednej ręki poradził sobie bardzo szybko. Dziewczyna z zaciekawieniem obserwowała te dokładne ruchy i cięcia wzdłuż tkanek, skóry, powięzi i mięśni, tak, aby jak najmniej stracić i jak najwięcej dobrego zostawić. Kątem oka porównała swoje "dzieło" i musiała przyznać, że jej część bardziej nadawała się na gulasz lub mielonkę, bo całość nie prezentowała się tak dobrze, jak ta obrobiona przez Rivera.

Guerra poczuła delikatne skrobanie pazurkami po kostce i schyliła się. Na trawie leżał wyczerpany wrażeniami jej szczur i widać było, że samo znalezienie jej po ciemku bardzo go zmęczyło. Dziewczyna wyciągnęła do niego rękę a ten ochoczo wlazł na jej dłoń, zwinął się w kłębek i, jeszcze zanim ta zdążyła go odłożyć do kieszeni, zasnął. Miarodajne, spokojne oddechy upewniły ją, że nic mu się nie stało, a malec jest po prostu wyczerpany zabawami i stresem dzisiejszego wieczoru.

-Tooo... co z nim teraz zrobimy?- zapytała z niekłamaną ciekawością, kiedy skończyli przygotowywać zwierzaka do pieczenia.-Wypadałoby go chyba nadziać na jakiś rożen, ale... nie umiem.- przyznała
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Wpierw trzeba jeszcze obmyć skórę z krwi i ją wysuszyć. - Odparł spokojnie chowając nóż. Mieczem ciężko byłoby zdejmować skórę, nawet z tak dużego zwierza jak dzik. Nie wiedział po co jej mogła być ta skóra, ale skoro ją chciała nie będzie dziewczynie utrudniał wzięcia jej. Dał Guerrze skórę i sam zajął się przyrządzaniem dla nich posiłku.

Rozejrzał się po okolicy i poszedł w stronę lasu. Nie oddalał się jednak daleko obciął jedną dużą gałąź i dwie mniejsze. Wpierw schował miecz, a dopiero po tym wziął te trzy obcięte badyle, przerzucił je sobie przez ramię by przynieść to do ich "obozowiska". Cupnął sobie przy ognisku i zaczął wpierw od tych krótszych gałęzi. Pozbył się odstających gałązek wyrównał oba kije by były tej samej długości i wbił w ziemię po obu stronach ogniska. U szczytu ponacinał je lekko i rozchylił połówki rozciętego kija tworząc widełki. Znów przysiadł i tym razem zajął się największą gałęzią. Znów pozbył się młodych, rosnących rozgałęzień, całkowicie ostrugał gałąź pozbawiając ją kory i nierówności, a na koniec czubek zaostrzył tworząc z tej gałęzi coś na kształt włóczni, lub oszczepu. Wstał podpierając się nim i spojrzał w stronę dziewczyny.

- Znów będzie mi potrzebna twoja pomocna dłoń. Przytrzymaj świniaka, a ja go nadzieję i będzie można go fachowo opiekać nad ogniskiem. - Polecił nie licząc na żaden sprzeciw, w końcu ona była głodna, więc na pewno się go posłucha. Stanął przy dziku z tą wielką wykałaczką i czekał na nią. Oczywiście kiedy podeszłą i przytrzymała dzika, nabił go na tą gałąź, której jeden koniec wyszedł mu pyskiem, a drugi... Każdy wie którędy. - Jeśli nie chcesz pobrudzić sobie rąk krwią chwyć za ten koniec, jeśli ci to nie przeszkadza podnosimy go na trzy i nakładamy na widły przy ognisku. - Mruknął z obojętnością. Gdyby nie był tak zmęczony, zmieniłby się w gada i bez trudu sam wszystkim zajął, a nawet jeśli jedną ręką nie dałby rady zawsze miał swój ogon. Dodatkowo, gdyby nie było z nim dziewczyny bez problemu zjadłby dzika na surowo, a tak musiał dostosować się do gusta panienki.

Chibi siedział spokojnie i przyglądał im się z zaciekawieniem. Cieszył go widok Rivera chcącego z kimś współpracować, bo był to bardzo rzadki czyn ze strony gada, jak nie pierwszy taki moment, kiedy maluch to widział. Siedział grzecznie przy ognisku nie przeszkadzając im, plątaniem się pod nogami i bawił się "obierkami", które zostały po struganiu gałęzi przez jaszczura. On nie zamierzał jeść z nimi, Chibi nie przepadał za mięsem, nie wyobrażał sobie jak można jeść swoich zwierzęcych przyjaciół. Maluch był wegetarianinem, a najbardziej uwielbiał żywić się owocami, a z racji, że niedawno jadł jagódki nie był już głodny. Ziewnął mrucząc przy tym, plasnął kilka razy pyszczkiem bawił się dalej. Bał się usypiać przy ogniu i nie chciał układać się do snu dopóki River nie pójdzie spać. Nie chciał po obudzeniu się, zobaczyć, że smoka nie ma przy nim. Teraz też by nie znalazł swojego przyjaciela gdyby nie driada, która pomogła mu do niego dotrzeć.
Awatar użytkownika
Guerrera
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Guerrera »

-No wiem!- odparła oburmuszona. Niech on się już tak nie unosi, skórę oprawić potrafiła. Najpierw to ją trzeba trzymać w wodzie z popiołem, żeby sierść odeszła. pomyślała, jednak coś kazało jej zachować te słowa dla siebie. Zdrowy rozsądek? Wątpliwe...

Chłopak sprawnie poradził sobie z nabiciem świniaka, a wraz z pomocą Guerry zarzucili go nad ognisko. Dziewczyna wiedziała, że jeśli ktoś będzie pilnował prosiaka przez noc, rano zastanie ich iście królewskie śniadanie. Obawiała się jednak, że zapach zwabi nieproszonych gości, a ona była już naprawdę przemęczona i jej organizm wręcz krzyczał o drzemkę. Miała nadzieję, że jej nowy towarzysz okaże się jednak godny zaufania i dopilnuje mięsa. Wszak ona pilnowała jego. No, na tyle na ile dziewczyna może pilnować smoka.

-Skoro Ty mnie już wypytałeś, to teraz moja kolej!- dodała buńczucznie -Co Ciebie tutaj sprowadza?
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Tu? Zwykły przypadek. Byłem wnerwiony i chciałem odpocząć od poprzednich towarzyszy - mruknął siadając przy ognisku co jakiś czas obkręcał dzika nad ogniem i pilnował by palenisko nie zagasło. Rozmawiając z nią wpatrywał się nawet bardziej w płomienie niż dziewczynę, ale bardzo kochał ogień i trzeba mu brak kontaktu wzrokowego z rozmówcą wybaczyć. Jednakże nie był zadowolony wspominając wampirzych braci. Lubił ich, ale w głowie wciąż miał ostatnią sytuację z nimi związaną. Zawarczał cicho napinając mięśnie z gniewem. - Nim tu przyleciałem, kazałem też temu pchlarzowi raz na zawsze się ode mnie odczepić. Ale jak widać nie bardzo wziął sobie to do serca. - Dodał łagodniejszym tonem. Odwrócił się nawet od ogniska i patrząc na usypiającego malca pogłaskał go delikatnie. Bardzo się cieszył, że Chibi z nim jest, przynajmniej dzięki malcowi nie jest nudno, a on nie czuje się taki samotny.

Przeciągnął się mocno i zadarł głowę do góry wpatrując się w gwiazdy. To także bardzo lubił. Niekiedy zastanawiał się co jest ponad tym co widać. Niby kiedyś dużo czytał, kiedy siedział w swojej wieży, a ludzie nie przychodzili do niego w "odwiedziny" z widłami. Westchnął ciężko, bo na wspomnienie swojej dość rzucającej się w oczy kryjówki pośrodku pustkowia, zaraz przypominało mu się jak jego dom zmienia się w jedną kupkę gruzu, a on tym samym traci rękę i swoją dawną potęgę. Niby wciąż był silny, ale w tamtych czasach przez myśl by mu nie przeszło, aby bawić się w człowieka i chodzić w jego skórze. Daleko mu też wtedy było do podróżnika. Bardziej do przejmowania terytoriów innych gadów, albo gnębienia wieśniaków. Jak widać nic nie jest wieczne.

Spuścił wzrok i pogrzebał swoim mieczem w ognisku przygnębiony. Choć miał towarzystwo, jakoś nie czuł się lepiej z tego powodu, a denerwowało go to, bo nie wiedział dlaczego tak się czuje. Spojrzał na Guerry i lekko się uśmiechnął by nie dać nic po sobie poznać. Po co miała by pytać, co mu się gniecie na trzewiach i nie daje spokoju. W sumie i tak by nie odpowiedział, ale znał kobiety. Wiedział, że ta zapewne nie da za wygraną i zacznie się dopytywać, i drążyć temat irytując tym gada, aż ostatecznie żyłka by mu nie pękła i nie ryknął by wściekle na nią. Położył miecz obok siebie i pogłaskał śpiącego zwierzaka. Całkowicie zapomniał o zagadce klucza-miecza, który wisiał chłopakowi na rzemyku na szyi.

- Połóż się spać, z czuwającej dziewczyny nie ma pożytku, a taka która całą noc nie spała jest gorsza od niedźwiedzicy w czasie TYCH dni. - Wyszczerzył do niej swoje kły w podłym uśmiechu. I niech nikt nie pomyśli, że był zgryźliwy czy niemiły. River najzwyczajniej w świecie był szczery, a jeśli przez przypadek kobieta weźmie to do siebie i się obrazi, to przynajmniej będzie miał nieco rozrywki i będzie mógł ją z czystym sumieniem wtedy pognębić swoją zgryźliwością. Choć szczerze wątpił na taki obrót sytuacji, bo widział, że ta ledwo się trzyma by nie udać się do jakże niezwykłej i kolorowej krainy snów. - Wybacz, że tak bez kolacji, ale nie spodziewałem się gości w moich skromnych czterech ścianach. - Zachichotał z rozbawieniem i odwrócił od niej spojrzenie wpatrując się już tylko w ognisko i sporadycznie w gwiazdy.
Awatar użytkownika
Guerrera
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Guerrera »

Dziewczyna była już naprawdę zmęczona. Nie miała nawet siły wdawać się w jakiekolwiek dyskusje ze smokiem. Do tego stopnia, że nie zauważyła kąśliwej uwagi na temat kobiet, którą w normalnych okolicznościach od razu skwitowałaby niezłą awanturą.
Kiwnęła do gada głową, niemo dziękując za opiekę podczas snu. Wiedziała, że gdyby była sama, nie zasnęła by tak mocno, żeby w pełni odpocząć, ale teraz również nie miała zamiaru dać Riverowi przewagi w razie jakiejś awarii. Chciała czuwać- lekko spać, ale w razie jakiegokolwiek większego hałasu od razu być gotową do obrony. No cóż, czasami to co chcemy, a to co się dzieje naprawdę to dwie różne rzeczy. Guerra zasnęła jak małe dziecko i nie obudziłby jej nawet strzał z armat.

Nazajutrz dziewczyna obudziła się wraz z pierwszymi promieniami słońca. Zamruczała jak rasowa kotka i przeciągnęła się na swoim posłaniu. Po chwili przekręciła się na drugi bok w kierunku, z którego dochodził znakomity zapach pieczonej dziczyzny, który od razu pobudził ślinianki Guerry. Wstała, szybko zwinęła posłanie do torby, wodą z bukłaku obmyła twarz i popatrzyła na swoich towarzyszy. Mały Chibi drzemał zwinięty w kłębek i lekko podchrapywał. Smok musiał gdzieś na chwilę odejść od ogniska, bo nigdzie nie było go widać. Dziewczyna miała tylko nadzieję, że znowu nie porzucił swojego przyjacielskiego futrzaka. Chociaż wiedziała, że mały sobie poradzi, trochę zrobiło jej się go żal.
Guerra podeszła do pieczonego dzika i wyciągnąwszy swój sztylet, odkroiła znaczny kawałek z uda zwierzaka. Zgrabnie owinęła w pergamin i wsadziła do torby. Podeszła z drugiej strony i uczyniła dokładnie to samo. Następnie wyciągnęła małą karteczkę i atramentowe pióro, które zawsze nosiła w bocznej kieszeni i napisała zgrabną kartkę pożegnalną dla smoka. "Reszta Twoja, miło było poznać! G." Odłożyła koło jeszcze śpiącego Chibiego i zawróciła po raz ostatni do pieczeni. Odkroiła już ostatni, największy dotąd kawałek z ramienia.
Jedną ręką zarzuciła torbę podróżną na ramię, drugą konsumowała swoje śniadanie i ruszyła we wskazanym przez siebie kierunku. Ciągle miała ochotę dorwać tego handlarza, a że była niezwykle uparta, to jedynie jego wcześniejsza śmierć, mogła go uchronić przez spotkaniem z rozjuszoną Guerrą.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Dobranoc - mruknął cicho z satysfakcją gad i przyglądał się jak dziewczyna usypia. Przypuszczał, że mu nie ufała i zapewne będzie czuwać, ale szybko spostrzegł jak bardzo przeliczył się ze swoim myśleniem, kiedy Guerra pała jak kawka na wietrze i nie wyglądała na taką co z przyjemnością chciałaby zakończyć sen słysząc choćby najdrobniejszy szmer.

Zachichotał cicho z rozbawieniem i dłubał patykiem w ognisku, dokładając drewna jak najdłużej, by im było ciepło. Ziewnął ze znudzeniem rozglądając się po okolicy jak dziecko szukając pomysły na psotę i celu. Nie wiedząc nic konkretnego coby mu dostarczyło rozrywki usiadł wygodniej po turecku i zamknął oko jakby miał zamiar usnąć na siedząco, lub medytować. Nic bardziej mylnego. Po pierwsze gad zobowiązał się do pilnowania świniaka (coby za daleko nie uciekł przy pomocy towarzyszy z lasu) i paleniska, więc chciał się z tego uczciwie wywiązać. Po drugie medytowanie było dla ludzi i głupców, on najzwyczajniej w świecie sobie siedział z zamkniętym okiem, dlatego niedorzecznym byłoby doszukiwanie się jakiegoś drugiego dna w jego zachowaniu, a tym bardziej głębszego sensu. Dodatkowo w ten sposób mógł legalnie uciąć sobie drzemkę, w końcu siedział, a nie leżał, a to, że miał zamknięte oko niczego nie dowodziło, poza tym nie było świadków, którzy twierdziliby, iż River jest nieodpowiedzialnym kłamcą i usnął na warcie. Tak więc smok z czystym sumieniem sobie przysnął, jednakże nie odchodził bezmyślnie do krainy snów a pozostawał w rzeczywistości czując każde muśnięcie wiatru na swoim policzku oraz irytująco wrzeszczącą ciszę roznoszącą mu głowę od wewnątrz. Co jakiś czas słyszał anomalie w tym koncercie nocnej przyrody, ale nie zwracał na nie szczególnej uwagi skoro nie kręciły się bezpośrednio przy nich tylko gdzieś w gęstwinie.

Zanim się obejrzał czas potrzebny do wschodu słońca minął jakby pstryknąć palcami. Poznał, że już jest rano po ciepłych promieniach ognistego olbrzyma pełznących mu po twarzy by psotnie oślepić chłopaka kiedy tylko ten ośmielił się otworzyć swoje złote ślepie. Oczywiście zaklął i zwracając się do słońca pogroził mu pięścią wypowiadając kilka niemiłych snów w smoczym narzeczu. Przeciągnął się z uśmiechem po chwili i wstał. Był to piękny dzień, zapoczątkowany "awanturą", ale takie były najlepsze i najwięcej warte. River nie przepadał za monotonnością w życiu, dlatego zawsze dążył by stało się coś niecodziennego. Oczywiście zawsze tak planował sytuacje, by nie być ofiarą, a jedynie obserwatorem, co poprawiało mu nastrój jeszcze bardziej gdy owa dostarczała mu rozrywki.

Spojrzał wpierw na ognisko z upieczonym świniakiem, a po tym na śpiącą kobietę i Chibiego. Było już rano, więc nic im nie groziło, co najwyżej jacyś bandyci, ale to nie była pora jeszcze na nich. Poza tym jak wiadomo najlepiej jest jak najdłużej spać by odwlec kaca w czasie. Oczywiście mogli być w okolicy jacyś trzeźwi rabusie, jednakże na chwilę obecną nic się nie działo. Dla pewności jednak River postanowił zrobić spacer po okolicy i przy okazji załatwić sprawy fizjologiczne, spójrzmy prawdzie w oczy, nawet tak wyniosłe i majestatyczne stworzenia jak smoki zasługują na prawo by udać się czasem tak gdzie król piechotą chodzi i bez orszaku.

Kiedy jednak wrócił nie było już Guerry, a dzik był nadkrojony w kilku miejscach. Przysiadł przed wygaszonym ogniskiem, obok Chibiego, którego pogłaskał i wziął karteczkę. Przeczytał ją po czym oderwał udziec dzika i zaczął go jeść spokojnie. Był wdzięczny dziewczynie za "pożegnanie", przynajmniej nie musiał się martwić, że podczas jego nieobecności ta wpakowała się w jakieś kłopoty, z których on po tym musiałby wyciągać jej dupsko. Nie był też zły czy smutny przez jej odejście przecież była dorosła, a on nie miałby żadnego pożytku z babskiego towarzystwa. Siedział spokojnie i jadł mięsiwo patrząc się z zamyśleniem przed siebie. Zwierzak spał spokojnie wymęczony wczorajszymi zabawami ze szczurem Guerry. Śnił o dalszych zabawach z gryzoniem przez co uśmiechał się głupkowato przez sen jakby mu kto dobrze robił, albo przebierał łapkami.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Kiedy słońce wypłynęło zza horyzontu Isambre już dawno była w powietrzu, kontynuując swoją podróż przez bezkresy Alarańskiego kontynentu. Ostatni postój, który zrobiła wczoraj wieczorem na Smoczej Przełęczy, chcąc zerknąć na swoje stare leże i być może zobaczyć rodziców, zakończył się niewielkim starciem pomiędzy nią, a poszukiwaczami skarbów. Smoczyca natknęła się na nich podczas wspinaczki, złożona z trzech nordów i czterech ludzi grupa brnęła przez ośnieżone szczyty, by przed zmierzchem dotrzeć do najwyższej z położonych tam jaskiń - jej domu, w którym jej ojciec, Conan zebrał pokaźny skarb. By ich powstrzymać smoczyca pierwsza wdrapała się na górę, by ostrzec rodziców, lecz natknęła się na pustą grotę pełną zwęglonych, ludzkich kości. Aha, pomyślała wtedy, przechadzając się między stalaktytami, ktoś już najwyraźniej próbował. Zaczekawszy na poszukiwaczy, Isambre próbowała ich nakłonić do powrotu, lecz ich małe mózgi były już przesiąknięte rządzą zdobycia skarbu. Uważając dziewczynę za złodziejkę czegoś, co nigdy nie należało do niej, nordowie postanowili schwytać ją żywcem i sprzedać bogatemu kolekcjonerowi. Niestety złapanie gołymi rękami smoka to ciężki kawałek chleba i gdy było już po wszystkim, Isambre z żalem wznowiła podróż. W końcu od jej odejścia minęło sześćset lat i była ciekawa jak jej opiekunowie wyglądają i czy nadal czuli do niej miłość. Niestety najwyraźniej coś zmusiło ich do odejścia ze Smoczej Przełęczy i Isambre postanowiła odpuścić w poszukiwaniach.

To właśnie wtedy, po nocy spędzonej w dawnym leżu, postanowiła obrać kurs na Szepczący Las i Równinę Maurat, chcąc nacieszyć oczy widokiem wolnych stepów i równie wolnych stworzeń. Lecąc teraz nisko ponad czubkami drzew, smoczyca wypatrywała dogodnej polanki, na której mogłaby się zatrzymać, by napełnić żołądek. Wtedy nagle poczuła nikły zapach pieczeni, a zaraz potem cienka smuga dymu przecięła jej powietrze, skupiając na sobie wzrok jej czarnych źrenić. Ciekawa znaleziska, Isambre podleciała bliżej, aż drzewa zrobiły się rzadsze i ukazały skrytą na skraju jeziora polankę, na której siedział młodzienieć, patykiem szturchając piekącego się świniaka. Dzięki nie zawodnemu wzrokowi, dziewczyna przyjrzała mu się uważnie, a gdy nie dostrzegła w nim niebezpieczeństwa, poprostu wylądowała na brzegu jeziora, czyniąc to z największą gracją i ostrożnością, z jaką tylko mogła. Nim jednak opuściła kryjówkę, skarciła się w myślach za tak pochopne działanie. W końcu nie miała stuprocentowej pewności, lecz coś ściągnęło ją na dół. Coś, czego Isambre nie była w stanie wytłumaczyć. Jakiś lepki, ostry i jednocześnie słony zapach tajemniczej aury, rozciągniętej wokół ogniska.

Przybierając dla bezpieczeństwa ludzką formę w postaci iluzjonistycznego płaszcza, dziewczyna wzięła kilka głębokich wdechów i powoli wyszła na spotkanie z nieznajomym.
- Cześć - rzuciła nieśmiało, podkurczając ramiona, będąc gotową w każdej chwili zrzucić "przebranie" i uciec.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Myśląc o wszystkim i o niczym chłopak czekał jedynie, aż zwierzak się obudzi, nie miał zamiaru wyrywać go ze snu, bo sam tego nie lubił, a że postanowił być dla towarzysza milszy cierpliwie wyczekiwał jego powstania. Problemem było, iż River nie należał do najcierpliwszych to też szybko zaczął się irytować i nudzić nie wiedząc co z sobą począć, jednakże zdusił w sobie ochotę zbudzenia Chibiego i pognębienia go. Westchnął ciężko i zdejmując z szyi tajemniczy klucz zaczął mu się na nowo przyglądać. Ciekawiło go co sprawia, że przedmiot ten "wie" kiedy zmienić się w ostrze, bo to kiedy i jaką formę ostrza przyjmuje już odkrył.

Zadumany nie zdawał sobie sprawy z tego ile zajęło mu kontemplowanie nad istotą tego "artefaktu", a z zamyślenia wyrwał go radosny ni to pomruk, ni to miauknięcie białego stworka śpiącego obok niego. Przeniósł na malucha swoje złote oko i pogłaskał go lekko po głowie z powrotem zawierzając klucz na szyi. Chibi zamruczał z przyjemnością kiedy przyjaciel go pogłaskał, przeciągnął się i z uśmiechem na pyszczku zaczął się rozglądać w poszukiwaniu szczura dziewczyny, która ich w nocy odwiedziła. Radość zwierzaka szybko zgasła dostrzegając, że nigdzie nie ma jego małego towarzysza zabaw i smutny położył po sobie uszy.

- To tylko szczur, przestań się mazać. - Odezwał się do niego oschle i znów poczochrał Chibiemu futro na główce między równie białymi co jego futro rogami. - Poza tym zabawy są dla dzieciaków, a ty jesteś już duży zająłbyś się czymś konstruktywnym, albo przydatnym, a nie tylko zabawy ci w głowach.

Zwierzak spojrzał na chłopaka z wyrzutem i niejaką złością myśląc, że to on przepędził od nich Guerrę i jej gryzonia, jednakże za bardzo obawiał się gada by pokazać mu swój gniew. Mruknął tylko pod noskiem coś co narzeczu małego nie mogło być czymś przyjemnym dla ucha i przygnębiony poszedł w stronę pobliskiego krzaku z jakimiś jagodami, by zjeść sobie śniadanko. Zatrzymał się jednak w połowie drogi dostrzegając przyodziana w czerń kobietę. Przyglądał jej się przez chwilę z zaciekawieniem wyciągając w jej stronę szyję i węsząc w powietrzu noskiem. Zadrżał z niepokojem jeżąc futerko na grzbiecie i czym prędzej czmychnął w wyżej wspomniane krzaki, tym razem po to by się ukryć.

- Zapchlony tchórz - prychnął z pogardą chłopak i spojrzał w stronę nowo przybyłej. Zmrużył podejrzliwie gadzie oko, ale skinął jej głową na przywitanie sięgając przy tym lewą ręką ronda kapelusza. Szybko dostrzegł, że kobieta się niejako oboi, co niezwykle boleśnie zakuło gada w boku. Spuścił lekko głowę, by brzeg nakrycia głowy zasłonił mu twarz, chcąc ukryć swój niemiły grymas jaki wywołał u niego strach nieznajomej. - Jeśli masz się mnie bać lepiej zrobisz jeśli sobie stąd pójdziesz. Odór strachu mnie irytuje i przyprawia o mdłości, a niedawno zjadłem nawet całkiem dobre śniadanie. - Mruknął zwracając swoje słowa do niej i podnosząc na nią spojrzenie swojego złotego, gadziego oka. Starał się o spokojny ton, a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Westchnął ciężko chcąc wyrzucić z siebie całe napięcie wywołane jej niepewnością i postarał się o przybranie łagodniejszego tonu. - Jeśli jednak nie chcesz uciekać podejdź tu i się częstuj. - Wzruszył ramionami z obojętnością, choć było w niej coś co go zaintrygowało, ale oczywiście nie zamierzał dać tego po sobie poznać.

Chibi niepewnie wyglądał z krzaków, nie miał pewności czy ona też była smokiem, ale wolał tego nie sprawdzać. Przez przebywanie z Riverem i spotkaniu w życiu tylko tego jednego gada, przypuszczał, że wszystkie są takie okrutne i niemiłe jak jego przyjaciel. Chłopakowi mógł wybaczyć złe traktowanie, bo przynajmniej starał się nie zabić malucha, nie miał tej pewności zagwarantowanej ze strony innych ziejących ogniem jaszczurów. Drżąc wystraszony skulił się w krzakach i po protu czekał, nawet nie miał już ochoty na owoce.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Widok małego, białego stworzonka przebiegającego przez środek polany w stronę lasu trochę zaciekawił smoczycę i kiedy maluch zatrzymał się, by na nią popatrzeć nie mogła się powstrzymać i uśmiechnęła się lekko do niego. Niestety istotka okazała się bardzo płochliwa i szybko zniknęła za ścianą roślin, zostawiając dziewczynę i chłopaka samych na leśnej łące. Wtedy dotarły do niej jego słowa i Isambre przeniosła na niego swoje zielone oczy.

Był podobnego wzrostu lub nawet wyższy od niej, czego do końca nie mogła stwierdzić z powodu jego obecnej pozycji. Nosił kapelusz, którego rondo opadało lekko na oczy, lecz wydawało jej się, że gdy nieznajomy wykonywał ukłon, dostrzegła zrogowacenie po bliznie tuż nad policzkiem. W miejscu, gdzie każda ludzka istota miała oko.

- Nie boje się - mruknęła z cicha, kiedy chłopak znów podniósł na nią wzrok i smoczyca mogła teraz uważnie przyjrzeć się jego twarzy. Mógł mieć najwyżej dwadzieścia lat, ostrzejsze rysy uwydatniały jego tajemniczy urok, a kilka czarnych włosów próbowało wymknąć się spod kapelusza na jego czoło. Dopiero na sam koniec Isambre dostrzegła brak oka, który sprawił, że poczuła nutę współczucia.

Coś jednak pchnęło ją naprzód. Jakaś tajemnicza aura, którą czuła w powietrzu i przy lądowaniu teraz zmuszała ją by podejść. Ta bursztynowa poświata wokół młodzieńca wydawała się kojąca i spokojna, choć z każdym krokiem w stronę ognia dziewczyna czuła zapach siarki, a dziwne mrowienie ostrzegające przed zagrożeniem przeszło jej po karku. Mimo to podeszła i usiadła przed nim, uprzednio zawijając materiał szaty.

- Dziękuję - powiedziała cicho, kiedy nieznajomy pozwolił jej poczęstować się kawałkiem pieczeni. - Sama nie jadłam śniadania... - zaczęła, lecz zaraz zamilkła, czując na sobie przeszywający wzrok chłopaka i ciekawskie oczy białego malucha, którego rogata główka wypłynęła zza krzaka jagód. W ciszy wyciągnęła rękę i oderwała kawałek mięsa, który później wsadziła do ust. Ciepła strawa to było to, czego potrzebowała. Jakiegoś zastrzyku energii po walce i opuszczonej kolacji z wcześniejszej nocy. Kiedy już napełniła brzuch, splotła palce i osadziła dłonie na kolanach, zerkając ukradkiem to na młodzieńca, to na stworka.
- Jestem Isambre.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Nic nie odpowiedział kiedy stwierdziła, że się nie boi. Słowa dla niego nic nie znaczyły, według Rivera najważniejsze są czyny. Siedział spokojnie i przyglądał się kobiecie zastanawiając się czy potwierdzi to co mówiła i się zbliży, czy po prostu nie dość, że wyjdzie na tchórzliwą to do tego jeszcze kłamliwą. Na twarzy chłopaka z wolno pojawiał się pełen tryumfu uśmiech ukazujący jego nieco wydłużone kły, ale ten podły grymas szybko zniknął zastąpiony nieukrywanym zdziwieniem. Nie spodziewał się, że ona faktycznie podejdzie do obcego bez obawy, że mógłby wykorzystać jej naiwność i na przykład ulżyć swoim żądzom. Znaczy River taki nie był wolał płacić kobietom za tego typu rzeczy, niż je do tego zmuszać siłom, ale ta tutaj o tym nie wiedziała.

- Jedz do woli, smacznego - powiedział już nawet nie z wymuszoną łagodnością. Wiedział, że dziewczyna może się poczuć nieswojo przez to, iż on się na nią cały czas gapił, ale nie wiedział czemu nie może oderwać od niej oczu... Albo raczej oka. - Zaczepiasz każdego nowo napotkanego czy po prostu zaniechałaś ostrożności bo twój "ochroniarz" się gdzieś tu kręci po okolicy? - Spytał rozglądając się w poszukiwaniu ukrywającego się zagrożenia.

Wątpił by drugi raz z rzędu natrafił na "zbłąkaną owieczkę" w środku lasu pełnego "wilków". Był czujny co zdradzały napięte mięśnie, nie wiedział czy nie czai się na niego jej gach by go okraść, albo zabić jeśli wie, że chłopak to gad, a ta tutaj to tylko przynęta, której zadaniem jest odwrócenie uwagi. Tym bardziej niepokoiło go zachowanie Chibiego, który normalnie klei się do wszystkich nowo napotkanych z nadzieją na pieszczoty, których River mu skąpił. Sam smok nie wyczuwał w niej nic niepokojącego, acz niby jej aura coś mu zdradzała, ale iluzja kobiety nieco ją deformowała, przez co nie mógł jej zidentyfikować.

Kiedy pomyślał o zwierzaku, od razu na niego spojrzał odwracając wzrok od przybyszki. Maluch widząc, że nic się groźnego nie dzieje, nazbierał jagód i ile sił w tylnych łapkach przybiegł do przyjaciela chowając mu się pod płaszczem i wcinając nerwowo owoce. Ukradkiem starał się narysować na ziemi smoka by ostrzec chłopaka, ale ten nie zwracał uwagi na jego zaczepki.

- Mów mi River, a on to Chibi. Nie wiem co w niego wstąpiło zwykle zachowuje się inaczej... - ... Chyba, że w okolicy jest jakieś zagrożenie, dokończył sobie w myślach.

Wciąż był zbyt zmęczony, aby walczyć w smoczej postaci, ale miał na tyle siły, by się w niego zmienić i wystraszyć potencjalnych wrogów. Chciał włożyć rękę pod płaszcz i pogłaskać malca, aby się uspokoił, ale w tym momencie mały uciekł spod okrycia wierzchniego towarzysza zatykając przednimi łapkami swój nosek i pyszczek, co nie spodobało się Riverowi. Wiedział, że powinien się wykąpać i zamierzał to zrobić jak będą w mieście, bo nie chciał mieć już nic wspólnego z tym jeziorem. Spuścił wściekły spojrzenie powstrzymując się by przy dziewczynie nie ukarać zwierzaka, jednakże przez jego rozdrażnienie w powietrzu mogła być bardziej wyczuwalna siarka i lepiej słyszalny szalejącego ognia trawiącego wszystko na swej drodze.

- Ty mały... - Zawarczał zaciskając lewą dłoń, która nieznacznie drżała z nerwów. Tym razem nie zamierzał odpuścić Chibiemu takiego upokorzenia.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Dziękuję - powtórzyła smoczyca, kiedy tylko skończyła jeść i wygodniej ułożyła się na trawie. Było jej trochę głupio, że tak wprosiła się do posiłku, który przygotował sobie chłopak, ale kilkugodzinny głód był silniejszy, a kłucie w żołądku nieznośne. Dlatego zapach świniaka był dla Isambre wybawieniem, bowiem nie chciała kolejny raz pożywiać się gałęźmi i szyszkami. I choć jej organizm by to zniósł, to w rzeczywistości domagał się bardziej konkretnego śniadania. Teraz, będąc najedzoną, dziewczyna jeszcze raz przyjrzała się chłopakowi, odczytując wirującą wokół niego aurę. Był na swój sposób przystojny i urzekający, choć pierwsza próba nawiązania kontaktu pokazała, że do obcych odnosi się z rezerwą i ostrożnością. Nawet teraz, gdy sytuacja w pewnym stopniu została złagodzona, River ukradkiem rozglądał się po okolicy.

- Jestem sama - powiedziała w końcu, nie mogąc znieść tego przeszywającego spojrzenia. By go uniknąć, swoje własne skupiła na białych stworku, wciskającego się pod ubranie młodzieńca i zajadającego jagody. Wyglądał trochę jak rogata małpka o śnieżnobiałym futerku i dłuższym ogonie, a taże bardziej rozwiniętych łapkach i rozumku. Widząc, że mały skrobie coś na ziemii, Isambre nachylila się przez ogień, nie zważając na bijący od niego żar. - Jaki słodki - dodała.

Smoczyca kochała zwierzęta, czasem z wielką wzajemnością, dlatego z początku zapragnęła pogłaskać malucha. Przeszkodził jej w tym nagły wybuch chłopaka, który najwyraźniej zdenerwował się na Chibiego, a Isambre nawet nie wiedziała dlaczego.
- Nie bij go...! - zdążyła wykrzyknąć, gwałtownie wstając z ziemii z zamiarem złapania Rivera za prawą rękę, by go powstrzymać. Niestety chłopak jej nie miał i smoczyca cofnęła się w tył. Nagle w jej oczach młodzieniec wydał się kaleką, który w jakimś stopniu wyżywa się na stworku, jakby ten był czemuś strasznemu winiem. Potem dopiero dostrzegła, że choć chłopak nie ma ręki i oka, to wcale mu to nie przeszkadza. Mało tego wydawał się być z tym kompletnie pogodzony. I choć nie znała go, ani Chibiego za długo i nie wiedziała o relacjach między nimi, patrzenie jak maluch miałby oberwać od większego od siebie przeciwnika wzbudziło w Isambre lekki wstręt.
- Co on ci takiego zrobił? - zapytała, przenosząc wzrok swoich zielonych oczu od malucha do młodzieńca i z powrotem.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nie boisz się, że jakiś bandyta mógłby cię napaść? - Spytał spuszczając spojrzenie, by nie wprowadzać niepotrzebnego dyskomfortu. - Jak ci się tak bardzo podoba to go bierz, dopłacę... Ale w ratach - uśmiechnął się lekko z rozbawieniem, chcąc żartami nieco rozluźnić atmosferę.

River wstał chcąc się zamachnąć lewą ręką na zwierzaka, ale się zatrzymał przez to jak Isambre złapała go za pusty rękach. Z początku nie docierało do niego to co widzi w jej oczach kiedy dowiedziała się, że brak oka to nie jedyny jego brak. Był zaskoczony, ale szybko zaskoczenie zmieniło się w ból, żal i wściekłość na samego siebie. Wyszarpnął z jej rąk swój rękaw i spuszczając głowę mocno zacisnął lewą rękę na utraconym ramieniu krytym w płaszczu. Doskonale wiedział o swoim kalectwie, z którym nigdy co prawda się nie pogodził i dlatego nie myślał o tym i udawał, że wszystko jest dobrze. Dlatego tak bardzo go dotykało kiedy ktoś mu to wytykał, albo mu o tym przypominał. W jego czasach nie miało to znaczenia czy ktoś pełza bo nie ma nóg albo walczy trzymając miecz w zębach, wtedy najważniejszym było, że był świetnym wojownikiem, teraz niepełnosprawni byli potępiani co jeszcze bardziej utrudniało chłopakowi pogodzenie się z własnym stanem. W obecnej sytuacji targała nim masa emocji, z jednej strony chciał rozlewu krwi, z drugiej chciał po prostu uciec, zniknąć i być sam. Nic z tego jednak nie przeważyło, przez co River został w miejscu ze spuszczoną głową. Westchnął drżącym głosem chcąc się uspokoić. Nie wiedział co ma myśleć, co ma zrobić, ona nie zaczynała tematu braku ręki tylko dalej chciała uchronić zwierzaka przed karą.

Chibi widząc w jakim stanie jest jego przyjaciel, sam do niego podszedł zmartwiony, a gad był jak sparaliżowany. Na ziemi, obok miejsca gdzie stał River dobrze już było widać narysowaną przez zwierzaka postać przypominającą smoka. Maluch sam w obecnej sytuacji miał mętlik w swojej główce, bo skoro ona była smokiem takim jak chłopak, to dlaczego chciała go bronić, a nie skrzywdzić? Nie rozumiał tego. Niemniej jednak Isambre zyskała w jego oczach i chciał jej zaufać. Patrzył ze zmartwieniem na chłopaka i z łagodnością na kobietę by jej pokazać, że już się jej nie boi i chce się zaprzyjaźnić z nią. Niepewnie mruknął i pociągnął lekko za jego nogawkę. Jeszcze bardziej się zasmucił kiedy smok się cofnął od nich.

- Zostaw mnie... - Powiedział bez przekonania. Wiedział co teraz pewnie sobie Isambre o nim myśli i wątpił by to było coś miłego, w końcu w tych czasach nikt nie patrzył dobrze na "wybrakowanych" ludzi. Znów westchnął i dopiero teraz dostrzegł rysunek zwierzaka. Podniósł głowę i błyszczącym złotym okiem, ze zwężoną gadzią źrenicą spojrzał na dziewczynę zaskoczony. Nie wiedział czy ona faktycznie jest taka jak on i nie wiedział czy przez to ból spowodowany swoim kalectwem był większy, czy mniejszy, ale uspokoił się siadając na ziemi by nie zrobić jakiegoś głupstwa, albo z tych emocji nie paść na ziemię.

Zwierzak uśmiechnął się i odetchnąwszy z ulgą dorysował do swojego rysunku strzałki jedną wskazującą dziewczynę, a drugą wskazującą chłopaka, by oboje wiedzieli kim są. Miał dobre intencje i myślał, że dzięki temu zapobiegnie takim sytuacjom jak przed chwilą.

- Kiedyś się doigrasz zapchlony durniu - powiedział łagodnym jakby wyczerpanym tonem głaszcząc po głowie stworka, chciał jakoś zapomnieć o tej sytuacji i można powiedzieć, że Chibi niejako w tym pomógł. Uradowany podskoczył wysoko zrobił salto w powietrzu i podbiegł do Isambre zaczynając jej się łasić o nogi by rozładować powstałe napięcie.

- Jeśli jesteś tu, aby zając mój skarbiec przeliczyłaś się bo jestem biedny jak mysz kościelna, co do przejęcia terytorium też muszę cię zawieść. Po pierwsze nie mam żadnego, po drugie nie biję kobiet, więc od razu mnie dobij - mruknął przygnębiony myśląc, że to dlatego się tu pojawiła. Odkąd się obudził nie widział innych smoków, a te które spotykał za swoich czasów albo walczyły z nim o skarbiec, albo o jego tereny. - Normalnie byłoby ujmą na honorze zostać zabitym przez kobietę, jednak zginąć z rąk tak pięknej będzie jedynie przyjemnością. - Lekko się uśmiechnął ze smutkiem pod nosem, myślał, że zaraz pożegna się z życiem dlatego nie zamierzał hamować swojego języka, ani rozmyślać nad jakąś obelgą. Zamknął oko oczekując śmiercionośnego ciosu z jej strony.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Nie za bardzo - przyznała całkiem szczerze, wspominając poszukiwaczy skarbów, których spaliła w jednej z jaskiń na Smoczej Przełęczy. Siedmioosobowa grupa popełniła błąd idąc na nią z bronią, zamiast bezpiecznie wycofać się w tył i poszukać sobie innego skarbu. Isambre nie chciała zrobić im krzywdy, a nawet próbowała z nimi pertraktować, ale oni nie chcieli słuchac. Przyparta do muru, nabrała wtedy powietrza i ziąnęła ogniem po całej jaskini, zmieniając krasnoludów i towarzyszących im ludzi w stertę zwęglonych kości. I choć smoczyca nie była w zupełności dumna z tego wyczyny, o wiele lepiej się poczuła wiedząc, że jej rodzice są gdzieś tak w dalekim świeciw bezpieczni, a nie zadźgani dla kilku kufrów wypelnionych monetami. To było coś, czego dziewczyna nie rozumiała i czego nadal nie może zrozumieć: czemu smoki tak kochają złoto. Ona sama również, ale nie magazynowała go w górskich skrytkach. Wszystko, czego potrzebowała miała przy sobie i jeśli coś jej się spodobało - kupowała i nosiła do czasu, kiedy spodoba jej się coś nowego. Taka już poprostu była.

- Przepraszam - dodała natychmiastowo, widząc, jak River zajmuje miejsce na trawie i łapie się za schowany pod płaszczem kikut. - Nie chciałam, by to tak wyglądało. Nie gniewaj się.
Fakt, że chłopak był kaleką nie uwłaczał smoczycy i chciała mu to jakoś pokazać, lecz swoją głupotą i zdezorientowaniem z powodu bijącej od niego aury, wszystko popsuła. Teraz zapewne myślał o niej, jak o jakimś wyrostku, który lada moment zacznie się nabijać z jego ułomności, ale Isambre taka nie była. W jakimś stopniu współczuła mu, sama posiadając defekt. Kiedy inne smoki bez przeszkód potrafiły zmieniać postać, ona musiała uciekać się do iluzji, by choć przez chwilę móc zniknąć w murach miasta i nacieszyć się tamtejszym życiem. Wiele razy zastanawiała się jak by to było gdyby nie miała tego talentu. Ludzie nie przywykli do smoków na ulicach i potwornie się ich bali, dlatego te istoty unikały ich osiedli. Jednak nie Isambre. Ją aż ciągnęło do miast, nie tak jak do natury, ale jednak. Była ciekawa innych ras i kultur. W końcu co może robić taki dlugowieczny gad przez większość życia.

- Nie interesuje mnie złoto - powiedziała w końcu, zerkając na Rivera z ukosa i zaraz uśmiechając się szeroko, gdy Chibi zaczął łasić się do jej nogi. Ostrożnie nachyliła się ku niemu i wzięła go na ręcę, drapiąc za uchem małe, białe coś. - Jakiś ty słodki. - mruknęła, a potem odwróciła się w stronę chłopaka, przyglądającego się rysunkowi. - Czyli ty też jesteś smokiem? Niesamowite. Nigdy nie spotkałam innych smoków, w każdym razie nie z takiego bliska. Nie martw się, złoto i ziemia to nie moje zamiary.

- Dziękuję - powiedziała chwilę później, odkładając Chibiego na ziemię i czując jak jej policzki zalewa rumieniec. Poczula, że aura wokół chłopaka przyciąga ją bliżej. - Ale nie przelewam krwi. Nie lubię zabijać, a ty wydajesz się całkiem miły. W każdym razie możesz się wydawać. Masz chyba małe problemy z wyrażaniem emocji, co?
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nie przejmuj się, ale... Nie rób tego więcej... Proszę... - Odezwał się kiedy go przeprosiła. Nie wiedział czemu się tak szybko uspokoił i nawet zaniechał ukarania zwierzaka, a wszystkiego sprawczynią była ona. Nie wiedział czemu chciał przed nią udawać "milszego" niż w rzeczywistości był, ale na pewno nie chciał, by uważała go za potwora, choć możliwe, iż takowym faktycznie był.

Chibi śmiał się na jej rękach i mruczał. Przewrócił się nawet na grzbiet, by go drapała po brzuszku. Nie nacieszył się jednak długo pieszczotami, bo smoczyca zaraz go odłożyła na ziemię, a ten wymamrotał coś z niezadowoleniem niemal udając Rivera i wrócił do przerwanego śniadania.

- Radziłbym ci go tak nie głaskać, bo nie będzie chciał się od ciebie odczepić - lekko się uśmiechnął zerkając na nią, kiedy padło pytanie o jego rasę jedynie kiwnął głową nie chcąc jej przerywać. Normalnie nie uwierzyłby i wyśmiał innego gada, który oświadczył mu to samo co ona, że takiego smoka nie interesują ziemie i złoto, ale z jakiegoś powodu nawet nie zastanawiał się nad jej odpowiedzią i przyjął ją do wiadomości bez żadnych "ale". - Złoto dobrze byłoby czasami mieć tym bardziej jak żyje się w mieście, a co do terenów nie mam żadnych powodów by zostawać w jednym miejscu na dłużej niż odpoczynek czy wylizanie ran - odparł nie chcąc by poczuła się gorsza i inna niż on, choć mówił szczerze.

Zaśmiał się z rozbawieniem kiedy dostrzegł jak się zarumieniła, postarał się jednak, by dziewczyna nie poczuła się wyśmiana. Nie chciał jej sprawić przykrości, bo go zafascynowała i spodobała się mu, pomijając złapanie za pusty rękaw, ale skąd mogła wiedzieć, każdy popełniał błędy. Postanowił puścić w niepamięć to wydarzenie. Otrząsnął się z zamyślenia i przeniósł wzrok na Chibiego, by nie zawstydzać jej bardziej.

- Dzięki to miłe i... Oczywiście, że nie mam żadnych problemów - zrobił dziwaczną, acz śmieszną minę sugerującą, że nie jest pewien własnych słów i podrapał się pod brodą, starając się uciekać od niej wzrokiem. Nagle do jego uszu doszedł krztuszący się śmiech, a kiedy spojrzał w stronę źródła dźwięku i dostrzegł tarzającego się po ziemi stworka nie mogącego złapać oddechu przez śmiech. River zawarczał z niezadowoleniem piorunując go spojrzeniem. Zwierzak od razu się uspokoił i położył po sobie uszka zgarniając w łapki resztę jagódek i odbiegając na bezpieczna odległość od smoka.

- Wybacz pytanie, ale czemu byłaś głodna? Bo jak rozumiem zapach dzika cię tu przyciągnął. - Powiedział spokojnie zerkając na nią, ale teraz starał się nie przedłużać patrzenia na nią, nie chciał, by się źle przy nim czułą... Znaczy gorzej niż powinna, bo jego poprzedni wybuch i to, że dawno się nie kąpał, a dwa dni przedtem wybił sporą ilość miodu pitnego, mogła wprowadzać niepewność i dyskomfort. Normalnie wskoczyłby do wody i się odświeżył, ale po raz pierwszy wolał się przy kimś nie obnażać, no i dodatkowo nie przepadał za głębokimi akwenami.

Chibi po zjedzonym posiłku oblizał sobie łapki i pyszczek, a po tym popędził w stronę jeziora by się pobawić. W końcu była ładna pogoda i było ciepło, więc czemu by nie skorzystać? Uwielbiał bawić się w wodzie i ścigać ryby. Przynajmniej tak mógł się bawić, bo nie miał co liczyć na to ze strony przyjaciela.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Nie szkodzi - powiedziała Isambre, patrząc jak maluch znika za wysoką trzciną, a zaraz potem nurkuje w jeziorze. - Kocham zwierzęta. Psy, koty, króliki. Nawet wilki czasem się do mnie tulą, a i z gryfem umiem się dogadać. Ich obecność mnie uszczęśliwia. Inne smoki gardzą mniejszymi od siebie, wogóle mają tendencję do niszczcenia wszystkiego wokół. Nie wiem dlaczego. Natura jest piękna i wszystko co żyje jest piękne. Trzeba to tylko dostrzec.

Kiedy zamilkła, zobaczyła, że River stara się na nią nie zerkać. Gdzie się podział ten przeszywający i badający wzrok, zapytała siebie w myślach, obserwując jego twarz. Był naprawdę przystojny. Blizna niczego mu nie ujmowała, a po za tym zdawał się silniejszy niż wyglądał. Jakby celowo przybierał postać młodzika w kapeluszu, by nie rzucać się w oczy, a gdyby doszło do zaczepki, nikt nie zwróciłby na niego uwagę. Mimo wszystko Isambre zwróciła i nie wiedziała, czemu aura smoka tak ją pociąga. Jakby była skracającą się między nimi liną, którą są związani. Tak czy siak smoczyca ponownie się zarumieniła, gdy gad na nią spojrzał i dodatkowo uśmiechnął się. Miał ładny uśmiech.

- Wczoraj nie jadłam kolacji - odpowiedziała, karcąc się za to, że tak szybko zwierza mu się z problemów codziennego życia. - A dziś śniadania. Leciałam właśnie w stronę Równiny Maurat, do Efne, albo gdziekolwiek na wschód i poprostu poczułam woń pieczonej świni. Zaburczało mi w brzuchu i oto jestem. W dość bezmyślny i pozbawiony etykiety sposób. Jeszcze raz przepraszam.
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość