Szepczący Las ⇒ [Gdzieś w lesie] Wędrówka.
- Tilia
- Kroczący w Snach
- Posty: 223
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek - Druid
- Profesje:
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Tilia nie była pewna czy sposób wędrowania krasnoluda ją bawi czy niepokoi. Z pewnością nie mogło być mowy o cichym przemieszczaniu się. Na razie to nie było jeszcze dużym problemem, ale kiedy będą już w pobliżu miejsca, gdzie mogliby natknąć się na kupca lub rzezimieszków, trzeba będzie coś przedsięwziąć. Nie mogą przecież ot tak, wytoczyć się z wielkim hurgotem na jakąś polanę gdzie obozuje kupiec lub co gorsza, zbójcy. Niestety ciężko też było nasłuchiwać, bo wszelkie odgłosy zagłuszał brzęk i stukot krasnoludowych bagaży. Ale jednocześnie dziewczyna czuła się ciut bezpieczniej u boku potężnie zbudowanego towarzysza.
Szła pewnym krokiem, starała się wybierać jak najprostsze przejścia nie tylko ze względu na tempo marszu Nurdina, ale także na ilość gałęzi, o jakie mógł zahaczać swoimi tobołkami. A sporo tego było. Dziwiła się, że można ze sobą nosić aż tyle ciężkich rzeczy. Ale nie mówiła nic na ten temat. Każdy przygotowuje się do własnej drogi tak, jak uzna to za stosowne.
Pokiwała w zamyśleniu głową, jakby potwierdzając przekonania norda na temat upartości kupców. Faktycznie, mieli oni w sobie coś takiego... Do tej pory nie zwracała na to szczególnej uwagi, w końcu każdy człowiek i każde stworzenie ma jakieś słabości i zalety, nie można też oceniać wszystkich jednakowo. Ale spostrzeżenia Nurdina były trafne. Ożywiła się słysząc, że ten najwyraźniej ma jakiś pomysł: - Chcesz nastraszyć naszego kupca? - jakkolwiek dziwnie zabrzmiało stwierdzenie "naszego kupca", tak właśnie druidka zaczynała o nim myśleć. - Myślisz, że to może go przekonać, że mówimy prawdę? - nie bardzo rozumiała co takiego krasnolud chce zrobić.
Zatrzymała się na moment. Chciała dać krasnoludowi trochę odetchnąć, ale jednocześnie należało się zorientować gdzie dokładnie są. Nie była pewna w którym dokładnie miejscu może znajdować się kupiec, a powoli zbliżali się do traktu prowadzącego do Danae. Nie będą na razie dochodzić do niego, ale należy zachować ostrożność. Mogli natknąć się na kupca już dziś, albo dopiero jutro, może nawet jeszcze później; w zależności od tego jak bardzo spieszyło mu się do miasta.
Rozglądała się za kotem, który biegł chyba własną ścieżką. Raczej nie był zmęczony, pewnie mógł wędrować do wieczora.
- Panie Nurdinie, z twoich słów przypuszczam, że masz pomysł na ocalenie kupca. - wcale nie zamierzała ukrywać, że to odkrycie podniosło ją na duchu. Przynajmniej troszeczkę, bo nie wiedziała jeszcze jaki to pomysł. Bić się chyba jednak nie będą?... - Zdradzisz mi choć ciut? - mówiąc to wykonała gest pacami lewej ręki, mający ukazywać owo "ciut".
Szła pewnym krokiem, starała się wybierać jak najprostsze przejścia nie tylko ze względu na tempo marszu Nurdina, ale także na ilość gałęzi, o jakie mógł zahaczać swoimi tobołkami. A sporo tego było. Dziwiła się, że można ze sobą nosić aż tyle ciężkich rzeczy. Ale nie mówiła nic na ten temat. Każdy przygotowuje się do własnej drogi tak, jak uzna to za stosowne.
Pokiwała w zamyśleniu głową, jakby potwierdzając przekonania norda na temat upartości kupców. Faktycznie, mieli oni w sobie coś takiego... Do tej pory nie zwracała na to szczególnej uwagi, w końcu każdy człowiek i każde stworzenie ma jakieś słabości i zalety, nie można też oceniać wszystkich jednakowo. Ale spostrzeżenia Nurdina były trafne. Ożywiła się słysząc, że ten najwyraźniej ma jakiś pomysł: - Chcesz nastraszyć naszego kupca? - jakkolwiek dziwnie zabrzmiało stwierdzenie "naszego kupca", tak właśnie druidka zaczynała o nim myśleć. - Myślisz, że to może go przekonać, że mówimy prawdę? - nie bardzo rozumiała co takiego krasnolud chce zrobić.
Zatrzymała się na moment. Chciała dać krasnoludowi trochę odetchnąć, ale jednocześnie należało się zorientować gdzie dokładnie są. Nie była pewna w którym dokładnie miejscu może znajdować się kupiec, a powoli zbliżali się do traktu prowadzącego do Danae. Nie będą na razie dochodzić do niego, ale należy zachować ostrożność. Mogli natknąć się na kupca już dziś, albo dopiero jutro, może nawet jeszcze później; w zależności od tego jak bardzo spieszyło mu się do miasta.
Rozglądała się za kotem, który biegł chyba własną ścieżką. Raczej nie był zmęczony, pewnie mógł wędrować do wieczora.
- Panie Nurdinie, z twoich słów przypuszczam, że masz pomysł na ocalenie kupca. - wcale nie zamierzała ukrywać, że to odkrycie podniosło ją na duchu. Przynajmniej troszeczkę, bo nie wiedziała jeszcze jaki to pomysł. Bić się chyba jednak nie będą?... - Zdradzisz mi choć ciut? - mówiąc to wykonała gest pacami lewej ręki, mający ukazywać owo "ciut".
- Persewir
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 71
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Złodziej
- Kontakt:
Persewir szedł cały czas w krzakach koło Tilii. Przywiązał się do niej bardzo i nie chciał jej stracić, więc nie spuszczał z niej oczu. Gnom sprawiał wrażenie, że jest jednym ze zbójców, ponieważ hałasował tak, że słychać go było wszędzie. Zwinny i cichy kotołak nie był przyzwyczajony do takiego towarzystwa. Krasnal ciągle nosił te swoje graty, nie wiadomo po co.
Szli czas jakiś, aż Nurdin zaczął monolog jacy to kupcy nie są. Kota nie interesowało to za bardzo, ponieważ dla niego ważne było to, że mógł im czasami "pożyczyć" kawałek kurczaka. Nie protestowali mocno. Może dlatego, że nie widzieli wybryków Persewira.
Gdy towarzyszka, razem z krasnoludem przystanęli, kot zaczął patrolować teren, by upewnić się, czy aby na pewno nikt ich nie śledzi. Nic jednak takiego się nie działo, więc kotołak wrócił zaraz do stojących. Dalej o czymś mówili. Nie przysłuchiwał się ich rozmowie. "Sprawy ludzkie mnie przerastają" - stwierdził w duchu. Nagle poczuł wielki głód. Może dlatego, że pomyślał o pieczonych kurczakach, sprzedawanych przez kupców na straganach. Skoczył znowu w las. Po minucie już wygrzebywał pióra z zębów. Siedział w zaroślach cały czas nie spuszczając oczu z gnoma.
Wyszedł z krzaków akurat gdy Tilia wykonała dziwny gest ręką. "Najwyraźniej miała taką potrzebę" - pomyślał kot. Począł zaraz miauczeć i poganiać towarzyszy, żeby zebrać manatki i ruszać dalej.
Szli czas jakiś, aż Nurdin zaczął monolog jacy to kupcy nie są. Kota nie interesowało to za bardzo, ponieważ dla niego ważne było to, że mógł im czasami "pożyczyć" kawałek kurczaka. Nie protestowali mocno. Może dlatego, że nie widzieli wybryków Persewira.
Gdy towarzyszka, razem z krasnoludem przystanęli, kot zaczął patrolować teren, by upewnić się, czy aby na pewno nikt ich nie śledzi. Nic jednak takiego się nie działo, więc kotołak wrócił zaraz do stojących. Dalej o czymś mówili. Nie przysłuchiwał się ich rozmowie. "Sprawy ludzkie mnie przerastają" - stwierdził w duchu. Nagle poczuł wielki głód. Może dlatego, że pomyślał o pieczonych kurczakach, sprzedawanych przez kupców na straganach. Skoczył znowu w las. Po minucie już wygrzebywał pióra z zębów. Siedział w zaroślach cały czas nie spuszczając oczu z gnoma.
Wyszedł z krzaków akurat gdy Tilia wykonała dziwny gest ręką. "Najwyraźniej miała taką potrzebę" - pomyślał kot. Począł zaraz miauczeć i poganiać towarzyszy, żeby zebrać manatki i ruszać dalej.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
„Najpierw ucina sobie ze mną miła pogawędkę, a potem nagle uświadamia sobie ogrom straconego czasu i pędzi na złamanie karku” – złorzeczył Nurdin dla którego tempo narzucone przez druidkę było nie lada wyzwaniem. Krasnolud niewiele wiedział o druidach, za to Tilia zdawała się być obeznana w zwyczajach nordów, jako ze taktownie wolała przemilczeć drobne ułomności w sposobie marszu kowala. Bieganie po lesie zdecydowanie nie pasowało do tak umiłowanego przez Nurdina spokojnego trybu życia, długich drzemek i błogich kontemplacji w wygodnym fotelu. Kowal solidnie zanotował sobie w pamięci aby na sto przyszłych wypraw podobnego typu zawsze wysyłać swoją czeladniczkę.
- Najbardziej racjonalny plan jaki przychodzi mi do głowy to znaleźć jakiś miejscowych przedstawicieli prawa i pozwolić elfom osobiście zająć się sprawą. – Wydyszał kowal. Osobiście nie darzył długouchych sympatią ale jeśli miał wybierać między nimi a złodziejami , to gotów był nawet przyznać rację twierdzeniu o skuteczności działania elfickiego prawa. Swoją drogą krasnoluda ciekawił fakt dlaczego Tilia sama nie zdecydowała się na taki krok. – Oczywiście nie zdążą na czas ale przynajmniej wymierzą po wszystkim zemstę godną pieśni.
Jeśli zaś chodzi o nas to możemy spróbować zniechęcić szanownego kupca do wyboru tak niefortunnej drogi. Nie wiem czy mam rację w swoich przypuszczeniach ale kilka jasno określonych symboli powinno przynajmniej dać handlarzowi powód do głębszych przemyśleń. Powiedzmy na przykład hmm, czarny kot przechodzący wzdłuż traktu, złamana podkowa czy inne znaki ostrzegające przed niebezpieczeństwem, a w ostateczności przepowiednia leśnej wiedzmy, albo świeżo co obrabowany krasnolud. – Nurdin nie musiał dodawać jakiego kota ma na myśli, za to sprawa tego kto odegra wspomnianą wcześniej wiedźmę z pewnością mogła bulwersować Tilię.
- Najbardziej racjonalny plan jaki przychodzi mi do głowy to znaleźć jakiś miejscowych przedstawicieli prawa i pozwolić elfom osobiście zająć się sprawą. – Wydyszał kowal. Osobiście nie darzył długouchych sympatią ale jeśli miał wybierać między nimi a złodziejami , to gotów był nawet przyznać rację twierdzeniu o skuteczności działania elfickiego prawa. Swoją drogą krasnoluda ciekawił fakt dlaczego Tilia sama nie zdecydowała się na taki krok. – Oczywiście nie zdążą na czas ale przynajmniej wymierzą po wszystkim zemstę godną pieśni.
Jeśli zaś chodzi o nas to możemy spróbować zniechęcić szanownego kupca do wyboru tak niefortunnej drogi. Nie wiem czy mam rację w swoich przypuszczeniach ale kilka jasno określonych symboli powinno przynajmniej dać handlarzowi powód do głębszych przemyśleń. Powiedzmy na przykład hmm, czarny kot przechodzący wzdłuż traktu, złamana podkowa czy inne znaki ostrzegające przed niebezpieczeństwem, a w ostateczności przepowiednia leśnej wiedzmy, albo świeżo co obrabowany krasnolud. – Nurdin nie musiał dodawać jakiego kota ma na myśli, za to sprawa tego kto odegra wspomnianą wcześniej wiedźmę z pewnością mogła bulwersować Tilię.
- Tilia
- Kroczący w Snach
- Posty: 223
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek - Druid
- Profesje:
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Miała ochotę walnąć się w głowę kiedy usłyszała, że najprościej byłoby zawiadomić patrole z Danae o planowanym napadzie na kupca. Że też wcale nie przyszło jej to do głowy! Była tak przyzwyczajona do samotnego podróżowania, zawsze starała się liczyć tylko na siebie i dbać o własne interesy, nie wtrącając się do spraw innych, że nie pomyślała zupełnie o tym, iż wezwanie pomocy byłoby jak najbardziej zasadne w takim przypadku. Właściwie to nic straconego. Zastanawiała się przez chwilę czy przyznać się Nurdinowi do własnej bezmyślności. Nie zdążyła podjąć decyzji, bo usłyszała dalszy ciąg wypowiedzi kowala: - Ależ to świetny pomysł, żeby zniechęcić kupca różnymi omenami. Panie Nurdinie, myślę, że uda nam się namówić Persewira do tego by przebiec kupcowi drogę. Podkowę, być może znajdziesz we własnych bagażach? No i ten obrabowany! – klasnęła w dłonie. To cudowny zbieg okoliczności, że spotkała krasnoluda. Druidka dopiero teraz zaczynała sobie uświadamiać jak całkowicie nie miała pojęcia w co zamierza się wpakować. Zmartwiła się więc tylko odrobinę: - Szkoda tylko, że nie znamy żadnej wiedźmy, bo taka przepowiednia, to byłby na pewno świetny argument. – Tilia wyraźnie nie domyśliła się swojej roli – Ale to nic – ciągnęła - i tak powinno wystarczyć znaków! Jak to dobrze, że się spotkaliśmy!
Z wrażenia zatrzymała się na chwilę i przyjrzała się towarzyszowi. Był chyba porządnie zmęczony. – Myślę, że niedługo rozejrzymy się za miejscem na nocleg? Szliśmy dość szybko, przeszliśmy sporą część drogi, niedługo zacznie zmierzchać. Pójdziemy trochę wolniej i poszukamy odpowiedniego miejsca. – uważała co prawda, że nie ma ani chwili do stracenia, wiedziała jednak, że wędrowanie nocą po lesie nie będzie bezpieczne w tej okolicy i w tak głośnym towarzystwie. I tak powinni zdążyć.
Przyjrzała się okolicy, popatrzyła w niebo i uznała, że jeszcze chwilę mogą wędrować. Powinni niedługo dotrzeć do nieco osłoniętej polanki, nieopodal której rośnie ogromny dąb, w którego pniu otwiera się ogromna dziupla. Miała nadzieję, że kowal nie będzie miał zastrzeżeń co do miejsca na nocleg. Dziś nie powinno padać, więc noc powinna być raczej ciepła.
Rozejrzała się w poszukiwaniu kota. Był cały czas blisko, jednak zdawał się nie zwracać uwagi na ich rozmowę. Biegał, polował, ale co chwilę wracał jakby sprawdzał, czy wszystko jest w porządku. Tilia wiedziała, że Persewir zmieści się w dębowej dziupli i miała nadzieję, że będzie mu tam wygodnie. Musi o niego dbać. Może być jeszcze słaby i nie do końca zdrowy. Widziała, że futrzasty wykurował się bardzo szybko, ale i tak zamierzała mieć pewność co do jego stanu zdrowia.
Znów ruszyła przed siebie, ale tym razem faktycznie trochę wolniej. Jeszcze kawałek.
Z wrażenia zatrzymała się na chwilę i przyjrzała się towarzyszowi. Był chyba porządnie zmęczony. – Myślę, że niedługo rozejrzymy się za miejscem na nocleg? Szliśmy dość szybko, przeszliśmy sporą część drogi, niedługo zacznie zmierzchać. Pójdziemy trochę wolniej i poszukamy odpowiedniego miejsca. – uważała co prawda, że nie ma ani chwili do stracenia, wiedziała jednak, że wędrowanie nocą po lesie nie będzie bezpieczne w tej okolicy i w tak głośnym towarzystwie. I tak powinni zdążyć.
Przyjrzała się okolicy, popatrzyła w niebo i uznała, że jeszcze chwilę mogą wędrować. Powinni niedługo dotrzeć do nieco osłoniętej polanki, nieopodal której rośnie ogromny dąb, w którego pniu otwiera się ogromna dziupla. Miała nadzieję, że kowal nie będzie miał zastrzeżeń co do miejsca na nocleg. Dziś nie powinno padać, więc noc powinna być raczej ciepła.
Rozejrzała się w poszukiwaniu kota. Był cały czas blisko, jednak zdawał się nie zwracać uwagi na ich rozmowę. Biegał, polował, ale co chwilę wracał jakby sprawdzał, czy wszystko jest w porządku. Tilia wiedziała, że Persewir zmieści się w dębowej dziupli i miała nadzieję, że będzie mu tam wygodnie. Musi o niego dbać. Może być jeszcze słaby i nie do końca zdrowy. Widziała, że futrzasty wykurował się bardzo szybko, ale i tak zamierzała mieć pewność co do jego stanu zdrowia.
Znów ruszyła przed siebie, ale tym razem faktycznie trochę wolniej. Jeszcze kawałek.
- Persewir
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 71
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Złodziej
- Kontakt:
Kotołak usłyszał fragment rozmowy. Wiedział przynajmniej jaką rolę będzie miał pełnić, gdy znajdą kupca. Jeśli go znajdą oczywiście. Była mała szansa na to by przegapić wielki wóz z osłem lub koniem ciągnącym go przez leśną dróżkę. Niestety zbójcy także mają oczy i uszy.
Elfy? Mieliby prosić elfy na pomoc? Niedoczekanie! Sami sobie poradzą!
Nie miał dobrego zdania o tych leśnych ludziach. Pewnie będą się ociągać, lub nawet sami napadną na poszukiwanego. Według Persewira, byli chciwi i zdradzieccy. Przez całą wędrówkę, pozostawał czujny. Kto wie, czy przypadkiem oni, nie stali się celem rzezimieszków. Krasnolud sapał coraz bardziej. Przypominał teraz na wpół martwego niedźwiedzia, który chce jak najszybciej znaleźć schronienie i umrzeć tam w samotności. Kot rzucał czasem na niego okiem. "Przynajmniej jakaś rozrywka" - pomyślał i uśmiechnął się w duchu.
Postój był dobrą opcją. Każdy na tym skorzysta. Zwłaszcza ten konający zwierz. Odbiegł kawałek na przód i tak jak się spodziewał znalazł polankę, idealną na wypoczynek. Położył się tam i czekał na towarzyszy.
Elfy? Mieliby prosić elfy na pomoc? Niedoczekanie! Sami sobie poradzą!
Nie miał dobrego zdania o tych leśnych ludziach. Pewnie będą się ociągać, lub nawet sami napadną na poszukiwanego. Według Persewira, byli chciwi i zdradzieccy. Przez całą wędrówkę, pozostawał czujny. Kto wie, czy przypadkiem oni, nie stali się celem rzezimieszków. Krasnolud sapał coraz bardziej. Przypominał teraz na wpół martwego niedźwiedzia, który chce jak najszybciej znaleźć schronienie i umrzeć tam w samotności. Kot rzucał czasem na niego okiem. "Przynajmniej jakaś rozrywka" - pomyślał i uśmiechnął się w duchu.
Postój był dobrą opcją. Każdy na tym skorzysta. Zwłaszcza ten konający zwierz. Odbiegł kawałek na przód i tak jak się spodziewał znalazł polankę, idealną na wypoczynek. Położył się tam i czekał na towarzyszy.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Nurdin zmagał się z licznymi problemami. Męczyło go tempo marszu, wątpliwości czy słusznie postąpił decydując się na zboczenie z drogi do domu, obawy iż wymyślony na poczekaniu plan może się nie udać, a najbardziej zaś doskwierało mu to iż z względu na zachowanie pozorów kultury oraz na wielce prawdopodobną bliskość bandy zbójców, nie mógł sobie siarczyście zakląć. Krasnolud raz za razem obrywał po głowie przez potrącone w biegu gałęzie. Potykał się o wystające z ziemi konary czy kamienie na drodze, zbierał przedmioty upuszczone z plecaka, odpędzał od insektów, zawzięcie atakujących jego spoconą twarz, a nade wszystko walczył o to by nie stracić butów w skutek zapadania się w miękkim podłożu. Przy swojej masie oraz ciężarze noszonym na plecach, nord stawiał ślady które jeszcze tygodniami pozostaną widoczne dla wprawnych tropicieli.
Rzecz jasna tu i ówdzie kowalowi wymknęło się tradycyjne „oby cię rdza zżarła” czy zdanie o pękniętym kowadle, jednak nie były to ciężkie przekleństwa które mogłyby przynieść Nurdinowi choć odrobinę ulgi.
- Plan rzeczywiście ma szansę powodzenia – wyszeptał gdy wreszcie Tilia zarządziła jakże oczekiwaną przerwę. – Ma też jedna istotną wadę której nie brałem pod uwagę jako że niewiele wiem o tych okolicznościach. Chodzi mianowicie o samych zbójców. Jeśli jak mówisz wyniuchali już łatwy łup i zabrali się za realizację swojego planu, ciężko nam będzie w ogóle ich dogonić, nie wspominając już wyprzedzeniu na tyle by móc odegrać stosowne przedstawienie. Czy możesz powiedzieć mi coś więcej o tej bandzie? Być może i na to znajdzie się rada. – Zaproponował krasnolud. – Mam pewien pomysł jak opóźnić ich marsz, o dokładniej rzecz ujmując jak nasz czworonogi futrzak mógłby to zrobić. Bo w końcu wszystkie koty to odważne, ciche, zwinne i cwane bestie. – Dodał kowal uzupełniając w myślach swoją opinie o kolejne epitety, jak „chciwe, pazerne, egoistyczne, samolubne, zdradzieckie i podstępne”.
Rzecz jasna tu i ówdzie kowalowi wymknęło się tradycyjne „oby cię rdza zżarła” czy zdanie o pękniętym kowadle, jednak nie były to ciężkie przekleństwa które mogłyby przynieść Nurdinowi choć odrobinę ulgi.
- Plan rzeczywiście ma szansę powodzenia – wyszeptał gdy wreszcie Tilia zarządziła jakże oczekiwaną przerwę. – Ma też jedna istotną wadę której nie brałem pod uwagę jako że niewiele wiem o tych okolicznościach. Chodzi mianowicie o samych zbójców. Jeśli jak mówisz wyniuchali już łatwy łup i zabrali się za realizację swojego planu, ciężko nam będzie w ogóle ich dogonić, nie wspominając już wyprzedzeniu na tyle by móc odegrać stosowne przedstawienie. Czy możesz powiedzieć mi coś więcej o tej bandzie? Być może i na to znajdzie się rada. – Zaproponował krasnolud. – Mam pewien pomysł jak opóźnić ich marsz, o dokładniej rzecz ujmując jak nasz czworonogi futrzak mógłby to zrobić. Bo w końcu wszystkie koty to odważne, ciche, zwinne i cwane bestie. – Dodał kowal uzupełniając w myślach swoją opinie o kolejne epitety, jak „chciwe, pazerne, egoistyczne, samolubne, zdradzieckie i podstępne”.
- Tilia
- Kroczący w Snach
- Posty: 223
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek - Druid
- Profesje:
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Na pytanie o bandę rozbójników Tilię przeszedł dreszcz. Przypomniała sobie noc, kiedy usłyszała o planowanym przestępstwie. Zastanowiła się chwilę: - Było ich przynajmniej dwóch... Może trzech? To znaczy tylu rozmawiało, nie wiem czy ktoś jeszcze nie stal dalej od naszej jaskini. - poprawiła się i wzdrygnęła na samą myśl o bliskości niebezpieczeństwa - Śmiali się, że kupiec jest stary i ma tylko chłopca do pomocy - dla niej to było wystarczająco złe i okrutne. Jak można napadać kogoś słabszego? Nie mieściło się jej to w głowie. - Chyba nie byli starzy i nie wiem czy mieli jakiś przemyślany plan. Wtedy miałam wrażenie, jakby chcieli po prostu wyskoczyć z krzaków i zabić i ograbić kupca. Tak, mówili, że chcą go zabić! - popatrzyła przerażona na Nurdina - Chcą go zabić! - Powtórzyła bezwiednie. Jak to dobrze, że kowal ma plan!
Druidka wkroczyła na polankę, rozejrzała się i upewniła, że to właśnie ta, na którą zamierzała doprowadzić towarzyszy. Spojrzała na leżącego już na trawie kota. Jemu chyba miejsce się podobało. A krasnolud wyglądał na tak wyczerpanego, że prawdopodobnie każde miejsce byłoby dobre, pod warunkiem, że zostaną dłużej. Dziewczyna zaczęła mieć wyrzuty, że nie domyśliła się wcześniej, jak bardzo wyczerpujący może być marsz dla kowala. Co prawda wcale nie szli bardzo szybko, ani nie napotkali po drodze żadnych uciążliwości, ale prawdopodobnie Nurdin nie przywykł do długich marszów... Ale był dzielny i uparty za co Tilia była mu wdzięczna. Musieli zdążyć.
Podeszła do Persewira i podrapała go za uchem: - Czyżbyś zgadzał się ze mną, że to odpowiednie miejsce na nocleg? - powiedziała ciepło i odwróciła się do krasnoluda: - Zostaniemy tu na noc. Powinniśmy być tu bezpieczni.
Rozejrzała się w poszukiwaniu leśnych stworzeń, od których mogłaby dowiedzieć się czegoś o ewentualnych niebezpieczeństwach. Przez chwilę wokół polany panowała cisza, większość zwierząt przestraszyło się hałasu jaki powodował krasnolud waz ze swoimi tobołkami. Jednak po chwili uważna driudka zauważyła pierwsze ciekawskie oczka. Na wielkim dębie siedziały dwie wiewiórki, niełatwo było je dostrzec zwłaszcza, że na razie niekoniecznie chciały być zauważone, nadlatywały też zięby i sikorki wyraźnie zaciekawione. Siedziały jednak w dość sporej odległości i ze względu na towarzystwo kota raczej się można było spodziewać się ich bliskiego towarzystwa. Niedaleko nich spośród korzeni wychylił nos jeż, ale szybko ukrył się z powrotem.
Tilia pytała zwierząt czy widziały innych podróżnych. Mieszkańcy lasu przede wszystkim mówili o wielkim stworzeniu, które przeokropnie hałasowało i na pewno było bardzo groźne. Szybko okazało się, że chodziło o Nurdina. Po wyjaśnieniach Tilii, że to dobry krasnolud wiewiórki zeszły o kilka gałęzi niżej a lis nadstawił uszy. Tu, w najbliższej okolicy nie było teraz nikogo poza naszą trójką wędrowców.
Dziewczyna przekazała tę informację towarzyszom, po czym zwróciła się do krasnoluda: - Panie Nurdinie, myślę, że możemy pozwolić sobie na niewielkie ognisko. Czy mógłbyś rozpalić ogień? Ja w tym czasie zbiorę zioła, z których ugotujemy napój, pomoże na zmęczenie i doda nam sił. Przyrządzimy też jakiś posiłek.
Druidka wkroczyła na polankę, rozejrzała się i upewniła, że to właśnie ta, na którą zamierzała doprowadzić towarzyszy. Spojrzała na leżącego już na trawie kota. Jemu chyba miejsce się podobało. A krasnolud wyglądał na tak wyczerpanego, że prawdopodobnie każde miejsce byłoby dobre, pod warunkiem, że zostaną dłużej. Dziewczyna zaczęła mieć wyrzuty, że nie domyśliła się wcześniej, jak bardzo wyczerpujący może być marsz dla kowala. Co prawda wcale nie szli bardzo szybko, ani nie napotkali po drodze żadnych uciążliwości, ale prawdopodobnie Nurdin nie przywykł do długich marszów... Ale był dzielny i uparty za co Tilia była mu wdzięczna. Musieli zdążyć.
Podeszła do Persewira i podrapała go za uchem: - Czyżbyś zgadzał się ze mną, że to odpowiednie miejsce na nocleg? - powiedziała ciepło i odwróciła się do krasnoluda: - Zostaniemy tu na noc. Powinniśmy być tu bezpieczni.
Rozejrzała się w poszukiwaniu leśnych stworzeń, od których mogłaby dowiedzieć się czegoś o ewentualnych niebezpieczeństwach. Przez chwilę wokół polany panowała cisza, większość zwierząt przestraszyło się hałasu jaki powodował krasnolud waz ze swoimi tobołkami. Jednak po chwili uważna driudka zauważyła pierwsze ciekawskie oczka. Na wielkim dębie siedziały dwie wiewiórki, niełatwo było je dostrzec zwłaszcza, że na razie niekoniecznie chciały być zauważone, nadlatywały też zięby i sikorki wyraźnie zaciekawione. Siedziały jednak w dość sporej odległości i ze względu na towarzystwo kota raczej się można było spodziewać się ich bliskiego towarzystwa. Niedaleko nich spośród korzeni wychylił nos jeż, ale szybko ukrył się z powrotem.
Tilia pytała zwierząt czy widziały innych podróżnych. Mieszkańcy lasu przede wszystkim mówili o wielkim stworzeniu, które przeokropnie hałasowało i na pewno było bardzo groźne. Szybko okazało się, że chodziło o Nurdina. Po wyjaśnieniach Tilii, że to dobry krasnolud wiewiórki zeszły o kilka gałęzi niżej a lis nadstawił uszy. Tu, w najbliższej okolicy nie było teraz nikogo poza naszą trójką wędrowców.
Dziewczyna przekazała tę informację towarzyszom, po czym zwróciła się do krasnoluda: - Panie Nurdinie, myślę, że możemy pozwolić sobie na niewielkie ognisko. Czy mógłbyś rozpalić ogień? Ja w tym czasie zbiorę zioła, z których ugotujemy napój, pomoże na zmęczenie i doda nam sił. Przyrządzimy też jakiś posiłek.
- Persewir
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 71
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Złodziej
- Kontakt:
Spocony, ciągle obłożony żelastwem i wykończony drogą niedźwiedź i Tilia dowlekli się w końcu na polanę, na której spoczywał Pereswir. Gdy gonom opowiedział o tym, że ma plan odnośnie "czworonożnego futrzaka", który jest "odważny, cichy, zwinny i cwany" uśmiechnął się w duchu. "Ciekawe ile ta padlina dodałaby, gdyby była sam na sam ze mną" - pomyślał. Wiedział tyle, by znaleźć, ostrzec, może coś podwędzić i zwiewać przed bandytami. Taki był jego plan. Nie ich problem czy kupiec ich posłucha, czy nie. Z pewnością jednak krasnolud nie będzie uczestniczył w akcji. Teraz popatrzył na niego. Potrzebował co najmniej dwóch dni odpoczynku, a tyle nie mieli.
- Jeżeli chce iść z nami, musi wywalić w cholerę te graty - odezwał się do Tilii językiem zwierząt. - Inaczej będzie nas opóźniał, a także może stać się łatwym celem. Nie można przecież narażać bezpieczeństwa naszego gościa.- w ostatnie zdanie włożył tyle sarkazmu i pogardy ile się tylko dało. Zamruczał, gdy druidka podrapała go za uchem. Przyglądał się żarłocznie, gdy towarzyszka rozmawiała z wiewiórkami. Zaburczało mu w brzuchu, więc zagłębił się w las, pozostawiając Tilię, by zastanowiła się nad jego wcześniejszymi słowami.
Po krótkim nasłuchiwaniu, kot wypatrzył wreszcie małego pisklaka. "Co on tu robi, nie wiem, ale na pewno jest smaczny." - Stwierdził i rzucił się na biedaka.
Zadowolony wrócił na polankę i zaczął znosić patyki na ognisko. "Kto wie kiedy złapie nas noc".
- Jeżeli chce iść z nami, musi wywalić w cholerę te graty - odezwał się do Tilii językiem zwierząt. - Inaczej będzie nas opóźniał, a także może stać się łatwym celem. Nie można przecież narażać bezpieczeństwa naszego gościa.- w ostatnie zdanie włożył tyle sarkazmu i pogardy ile się tylko dało. Zamruczał, gdy druidka podrapała go za uchem. Przyglądał się żarłocznie, gdy towarzyszka rozmawiała z wiewiórkami. Zaburczało mu w brzuchu, więc zagłębił się w las, pozostawiając Tilię, by zastanowiła się nad jego wcześniejszymi słowami.
Po krótkim nasłuchiwaniu, kot wypatrzył wreszcie małego pisklaka. "Co on tu robi, nie wiem, ale na pewno jest smaczny." - Stwierdził i rzucił się na biedaka.
Zadowolony wrócił na polankę i zaczął znosić patyki na ognisko. "Kto wie kiedy złapie nas noc".
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Postępowanie druidki wydawało się Nurdinowi nad wyraz nieracjonalne. I nie chodziło tylko o to że Tilia narzuciła forsowne tempo marszu tylko po to by chwilę później ogłosić przerwę na długi wypoczynek, czy też fakt że z wszystkich sił starała się uratować kupca, chociaż prawdopodobnie nigdy nie miała od czynienia z handlem. Już sama decyzja o tym by żyć w lesie i wybierać za miejsce noclegu wilgotne polany, zamiast ciepłych, solidnych i bezpiecznych murów własnego domostwa, nasuwała wiele wątpliwości, ale tym co przelało czarę goryczy i sprawiło iż Nurdin miał ochotę rwać włosy z brody, była rozmowa z zwierzętami. Krasnolud nigdy by nie przypuszczał że w swoim postępowaniu będzie kierował się podpowiedziami wiewiórek i gruchających mu nad uchem małych ptaszków. Brakowało jeszcze tylko tego by kot driudki włączył się do dyskusji.
Mimo wszystko starając się zachować spokój, kowal zabrał się za rozpalanie ogniska. Ogniska w pełnym krasnoludzkim tego słowa znaczeniu, czyli zewsząd przewymiarowanego, dającego dużo ciepła i widocznego najpewniej z samego Danae. Gdy ogień nieco się uspokoił, kowal położył na nim trójnóg i garnek z wodą.
- Mam nadzieję że ten postój nie jest z względu na mnie. Krasnoludy są dużo bardziej zahartowane niż ktokolwiek inny byłby gotów przypuszczać. Prawda iż szybko widać po nas zmęczenie, pot i wysiłek, jednak kres wytrzymałości norda jest granicą którą on sam stale pcha przed sobą. Gdybym poddawał się przy pierwszym bólu czy słabości, robiłbym dziś drewniane łyżki, a nie ciężkie pancerze. – Wyjaśnił Nurdin. – Tak naprawdę im większy wysiłek tym bardziej ochoczo podejmuję się takiego wyzwania.
- I wszystko to przekazały ci te małe gryzonie? – Spytał krasnolud gdy Tilia poinformowała ich o sytuacji w lesie. W tonie jego głosu łatwo dało się odczuć nutkę sarkazmu. Oczywiście Nurdin słyszał iż elfy i inne stworzenia potrafią posługiwać się mową zwierząt czy roślin, ale co z tego? W mniemaniu krasnoluda w żaden sposób nie przybliżało to świata przyrody do spraw istot rozumnych, a samych stworów nie czyniło bardziej inteligentnymi. Kowal nie potrafił wymyślić ani jednego tematu o którym mógłby rozmawiać z wiewiórkami. Prędzej dogadałby się z własnym toporem. – Pozwolę sobie zauważyć iż to nieco naiwne. Chcesz powiedzieć że jeże wiedzą co to kupiec, pieniądz czy rozbójnik?
Mimo wszystko starając się zachować spokój, kowal zabrał się za rozpalanie ogniska. Ogniska w pełnym krasnoludzkim tego słowa znaczeniu, czyli zewsząd przewymiarowanego, dającego dużo ciepła i widocznego najpewniej z samego Danae. Gdy ogień nieco się uspokoił, kowal położył na nim trójnóg i garnek z wodą.
- Mam nadzieję że ten postój nie jest z względu na mnie. Krasnoludy są dużo bardziej zahartowane niż ktokolwiek inny byłby gotów przypuszczać. Prawda iż szybko widać po nas zmęczenie, pot i wysiłek, jednak kres wytrzymałości norda jest granicą którą on sam stale pcha przed sobą. Gdybym poddawał się przy pierwszym bólu czy słabości, robiłbym dziś drewniane łyżki, a nie ciężkie pancerze. – Wyjaśnił Nurdin. – Tak naprawdę im większy wysiłek tym bardziej ochoczo podejmuję się takiego wyzwania.
- I wszystko to przekazały ci te małe gryzonie? – Spytał krasnolud gdy Tilia poinformowała ich o sytuacji w lesie. W tonie jego głosu łatwo dało się odczuć nutkę sarkazmu. Oczywiście Nurdin słyszał iż elfy i inne stworzenia potrafią posługiwać się mową zwierząt czy roślin, ale co z tego? W mniemaniu krasnoluda w żaden sposób nie przybliżało to świata przyrody do spraw istot rozumnych, a samych stworów nie czyniło bardziej inteligentnymi. Kowal nie potrafił wymyślić ani jednego tematu o którym mógłby rozmawiać z wiewiórkami. Prędzej dogadałby się z własnym toporem. – Pozwolę sobie zauważyć iż to nieco naiwne. Chcesz powiedzieć że jeże wiedzą co to kupiec, pieniądz czy rozbójnik?
- Tilia
- Kroczący w Snach
- Posty: 223
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek - Druid
- Profesje:
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Tilia miała nadzieję, że w miarę wspólnej podróży kot zmieni choć trochę zdanie o krasnoludzie, jednak musiała się chyba pogodzić z faktem, że nic podobnego nie nastąpi. Persewir był wyraźnie niezadowolony i niezbyt tolerancyjny. A przecież kowal starł się bardzo. Wędrował bez słów skargi i choć z niewielką wprawą, jednak nie był bardzo męczącym towarzyszem. A oprócz tego miał niewątpliwe zalety. Być może nawet dzięki niemu naprawdę uratują kupca. Bo sami nie daliby rady. Teraz była już tego prawie pewna. I choć futrzasty był niezadowolony, nie zamierzała rezygnować z towarzystwa krasnoluda.
Popatrzyła na kota, który właśnie wrócił na polankę z kilkoma gałązkami w pyszczku. Wyglądał tak dziwnie i tak zabawnie zarazem, że aż się roześmiała. - Dziękuję Persewirze. - kotu pewnie nie byłoby zimno w nocy, zwłaszcza gdyby przytulił się znow do niej,, ale widać postanowił zatroszczyć się o towarzyszy.
Teraz trzeba było udobruchać krasnoluda. Czyżby czuł się urażony tym, że mają się zatrzymać. Czy tym, że będą nocować na polanie, a nie w jakiejś karczmie? No ale skoro podróżował samotnie po lesie, musiał być przyzwyczajony do takich noclegów...
Druidka uśmiechnęła się: - Postój jest nie tylko ze względu na Ciebie, panie Nurdinie. Myślę, że Persewir mógłby spokojnie wędrować nocą, ale zarówno ja jak i Ty nie damy rady iść w ciemnościach. A zapowiada się dziś bezksiężycowa noc. Bezpieczniej będzie jeśli wypoczniemy trochę i ruszymy znów wczesnym świtem. - czyżby kowal nie wierzył w to, co przed chwilą usłyszała? - Jeże wiedzą więcej niż Ci się wydaje - powiedziała z absolutnym przekonaniem. - Może nie znają wielu słów, których używamy, jednak rozpoznają człowieka, inne zwierzę czy wóz. Wiedzą też, który człowiek może zrobić im krzywdę, a który nawet ich nie zauważy. Często pomagają mi w lesie. - było to dla niej tak naturalne, że zupełnie nie rozumiała o co krasnoludowi chodzi. Dlaczego nie korzystać z wiedzy kogoś, kto chce się nią podzielić?
Przeraziła się trochę widząc wielki ogień, ale nie było jeszcze całkiem ciemno więc jeszcze nie byli widoczni z wielkiej odległości... Miała taką nadzieję. Jednak nie mogli się tak narażać, musieli zmniejszyć ognisko, a na noc zostawić tylko bardzo niewielki jego krąg: - Panie krasnoludzie, niestety nie możemy palić aż tak wielkiego ognia. Doceniam Twoją pomoc, ale w tej sytuacji sami możemy stać się celem dla tych, albo innych zbójców, a ogień może ich łatwo do nas zwabić... - przeszedł ją dreszcz. Co prawda nie przypuszczała by w okolicy mogło pałętać się aż tylu różnych bandytów, jednak należało być ostrożnym. A zwierzęta krzywdy im nie zrobią, nie trzeba więc odstraszać ich ogniem.
Zerknęła na kota: - Chyba zapolowałeś już na swoją kolację? Ale pewnie nie pogardzisz smakołykiem? - sięgnęła do swoich zapasów. Wyjęła kawałeczek suszonego mięsa dla futrzastego i garść ziół, które zamierzała dorzucić do kociołka. Nurdin najwyraźniej zamierzał przygotować jakąś zupę. Na szczęście grzybów było pod dostatkiem, mogli ugotować pyszne danie.
Popatrzyła na kota, który właśnie wrócił na polankę z kilkoma gałązkami w pyszczku. Wyglądał tak dziwnie i tak zabawnie zarazem, że aż się roześmiała. - Dziękuję Persewirze. - kotu pewnie nie byłoby zimno w nocy, zwłaszcza gdyby przytulił się znow do niej,, ale widać postanowił zatroszczyć się o towarzyszy.
Teraz trzeba było udobruchać krasnoluda. Czyżby czuł się urażony tym, że mają się zatrzymać. Czy tym, że będą nocować na polanie, a nie w jakiejś karczmie? No ale skoro podróżował samotnie po lesie, musiał być przyzwyczajony do takich noclegów...
Druidka uśmiechnęła się: - Postój jest nie tylko ze względu na Ciebie, panie Nurdinie. Myślę, że Persewir mógłby spokojnie wędrować nocą, ale zarówno ja jak i Ty nie damy rady iść w ciemnościach. A zapowiada się dziś bezksiężycowa noc. Bezpieczniej będzie jeśli wypoczniemy trochę i ruszymy znów wczesnym świtem. - czyżby kowal nie wierzył w to, co przed chwilą usłyszała? - Jeże wiedzą więcej niż Ci się wydaje - powiedziała z absolutnym przekonaniem. - Może nie znają wielu słów, których używamy, jednak rozpoznają człowieka, inne zwierzę czy wóz. Wiedzą też, który człowiek może zrobić im krzywdę, a który nawet ich nie zauważy. Często pomagają mi w lesie. - było to dla niej tak naturalne, że zupełnie nie rozumiała o co krasnoludowi chodzi. Dlaczego nie korzystać z wiedzy kogoś, kto chce się nią podzielić?
Przeraziła się trochę widząc wielki ogień, ale nie było jeszcze całkiem ciemno więc jeszcze nie byli widoczni z wielkiej odległości... Miała taką nadzieję. Jednak nie mogli się tak narażać, musieli zmniejszyć ognisko, a na noc zostawić tylko bardzo niewielki jego krąg: - Panie krasnoludzie, niestety nie możemy palić aż tak wielkiego ognia. Doceniam Twoją pomoc, ale w tej sytuacji sami możemy stać się celem dla tych, albo innych zbójców, a ogień może ich łatwo do nas zwabić... - przeszedł ją dreszcz. Co prawda nie przypuszczała by w okolicy mogło pałętać się aż tylu różnych bandytów, jednak należało być ostrożnym. A zwierzęta krzywdy im nie zrobią, nie trzeba więc odstraszać ich ogniem.
Zerknęła na kota: - Chyba zapolowałeś już na swoją kolację? Ale pewnie nie pogardzisz smakołykiem? - sięgnęła do swoich zapasów. Wyjęła kawałeczek suszonego mięsa dla futrzastego i garść ziół, które zamierzała dorzucić do kociołka. Nurdin najwyraźniej zamierzał przygotować jakąś zupę. Na szczęście grzybów było pod dostatkiem, mogli ugotować pyszne danie.
- Persewir
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 71
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Złodziej
- Kontakt:
Persewir westchnął, kiedy kolejny raz odrzucono jego pomysł z krasoludem.
Ogień faktycznie urósł do bardzo dużych rozmiarów. Nie był to najlepszy pomysł Nurdina. Czy nie zdawał sobie sprawy z tego, że bandyci ciągle gdzieś są w tym lesie i w każdej chwili mogą ich napaść?! Nie był w stanie jednak nic poradzić na wybryki padliny. W okół nie było żadnej wody, a na deszcz się nie zapowiadało.
- On chce nas zabić! Wiedziałem że nie można mu ufać! Zabierajmy się stąd. - Na znak swojej pewności podskoczył zdesperowany.
- Kto wie co jeszcze wymyśli. - Powiedziawszy to fuknął w stronę "martwego".
Lecz strach nie przeczy głodowi. Porwał kawałek mięsa i wbiegł w las. Ustawił się tak, aby Tilia ani gnom nie mogli go dostrzec, a zarazem tak, by mógł obserwować wszystko co dzieje się na polance. Nie mógł przecież pozwolić, aby coś stało jego partnerce.
Kot był bardzo zły, ponieważ Nurdin wykazał się wielką naiwnością mówiąc, że zwierzęta nie znają ludzkich słów. Sprawdzał to często. Uczył nawet niektóre.
Myślał jeszcze nad słowami drudiki. "Czyżby wmawiała krasnalowi, że to nie z jego powodu tutaj są?! Przecież ona może podróżować w nocy. Nie uwierzę, że nie zna tego lasu tak dobrze jak ja, a nawet lepiej."
Ogień faktycznie urósł do bardzo dużych rozmiarów. Nie był to najlepszy pomysł Nurdina. Czy nie zdawał sobie sprawy z tego, że bandyci ciągle gdzieś są w tym lesie i w każdej chwili mogą ich napaść?! Nie był w stanie jednak nic poradzić na wybryki padliny. W okół nie było żadnej wody, a na deszcz się nie zapowiadało.
- On chce nas zabić! Wiedziałem że nie można mu ufać! Zabierajmy się stąd. - Na znak swojej pewności podskoczył zdesperowany.
- Kto wie co jeszcze wymyśli. - Powiedziawszy to fuknął w stronę "martwego".
Lecz strach nie przeczy głodowi. Porwał kawałek mięsa i wbiegł w las. Ustawił się tak, aby Tilia ani gnom nie mogli go dostrzec, a zarazem tak, by mógł obserwować wszystko co dzieje się na polance. Nie mógł przecież pozwolić, aby coś stało jego partnerce.
Kot był bardzo zły, ponieważ Nurdin wykazał się wielką naiwnością mówiąc, że zwierzęta nie znają ludzkich słów. Sprawdzał to często. Uczył nawet niektóre.
Myślał jeszcze nad słowami drudiki. "Czyżby wmawiała krasnalowi, że to nie z jego powodu tutaj są?! Przecież ona może podróżować w nocy. Nie uwierzę, że nie zna tego lasu tak dobrze jak ja, a nawet lepiej."
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Krasnolud rozsiadł się wygodnie zajmując miejsce tuż przy ognisku. Ze względu na opinię Tilii, zdecydował się nie dorzucać do paleniska więcej drzewa, pozwalając mu samoistnie zmniejszyć swoje rozmiary. Perspektywa spędzenia kolejnej nocy w leśnych ostępach nie napawała go zbytnim optymizmem, w związku z czym postanowił zadbać przynajmniej o minimum wygód, co w tejże sytuacji oznaczało ciepła strawę i zapaloną fajkę. Grzecznościowo Nurdin poczęstował tytoniem również druidkę. Przynajmniej tym razem miał do kogo otworzyć gębę, a chociaż na pierwszy rzut oka kowal i dziewczyna nie mieli z sobą wielu wspólnych tematów, dla rzemieślnika takiego jak Nurdin każda informacja była cenna.
- Pozwól że cię zapytam Tilio. Przyznaję że niewiele wiem o życiu druidów, jednak nawet taki laik jak ja jest w stanie domyślić się podstaw. Mieszkacie sobie tu w lasach, żywicie tym co uda się znaleźć, rozmawiacie z jeżami i innymi im podobnymi, a od czasu do czasu sprzedacie jakieś zioło by zdobyć przedmioty których sama puszcza nie jest w stanie wam dostarczyć. - Krasnolud zrobił przerwę by upewnić się że przytoczone przez niego założenia są bliskie prawdy. – No dobrze ale co z zimą? Z okresem gdy w lesie nie ma jedzenia i ziół? Gdzie znajdujecie schronienie przed mrozem i głodem? Budujecie jakieś domostwa czy też przenosicie się do miast? No i co z drapieżnikami? Prawda, potraficie się dogadać z każdym zwierzakiem, ale jakoś nie chcę mi się wierzyć że samym gadulstwem da się zniechęcić stado wilków do łatwego posiłku?
Chociaż z drugiej strony patrząc, być może nie jest to wcale takie pewne. Chciałbym zapytać czy byłabyś pani tak miła wyjaśnić mi pewną sprawę, która nurtuje mnie od kilku miesięcy. Być może odpowiesz osobiście albo poradzisz się twojego czarnego towarzysza. W każdym razie rzecz wygląda tak. W Fargoth tam gdzie mieści się moja kuźnia, myszy stanowią istną plagę. Oczywiście jako osobnik praktyczny od razu podpisałem stosowną umowę z pewną miłą dziewoją o szpiczastych uszach i ogonku wyłażącym z spodni, jednak szczerze podejrzewam że panienka to robi mnie na okrągło. Oczywiście zawsze gdy przychodzi, myszy znikają, i przynajmniej przez dwa tygodnie mam z nimi spokój. Zaznaczam przeto iż nigdy nie widziałem by moja wspólniczka robiła coś więcej niż szwendanie się po kuźni, z naciskiem na moje spiżarnie, a co więcej dałbym sobie zgolić brodę, że po jakimś czasie myszy przybywa i są to w dużej mierze te same osobniki które widziałem wcześniej. – Nurdin nie uznał za koniecznie podzielić się z Tilią informacją jaką to lichą stawkę płaci za owe usługi.
- Wracając jednak do głównego tematu, zastanawia mnie również to, jak udaje się wam druidom trzymać z dala od polityki. Bo widzisz jest u nas takie powiedzenie „pokaż mi las a ja wymienię ci trzy osoby roszczące sobie do niego prawo”. Jest też mit o sekretnym sposobie na unikanie podatków, ale chętnie poznałbym informację na ten temat „z pierwszej reki”. O Ile oczywiście nie jest to jakiś wielki sekret. – Zaśmiał się krasnolud.
- Pozwól że cię zapytam Tilio. Przyznaję że niewiele wiem o życiu druidów, jednak nawet taki laik jak ja jest w stanie domyślić się podstaw. Mieszkacie sobie tu w lasach, żywicie tym co uda się znaleźć, rozmawiacie z jeżami i innymi im podobnymi, a od czasu do czasu sprzedacie jakieś zioło by zdobyć przedmioty których sama puszcza nie jest w stanie wam dostarczyć. - Krasnolud zrobił przerwę by upewnić się że przytoczone przez niego założenia są bliskie prawdy. – No dobrze ale co z zimą? Z okresem gdy w lesie nie ma jedzenia i ziół? Gdzie znajdujecie schronienie przed mrozem i głodem? Budujecie jakieś domostwa czy też przenosicie się do miast? No i co z drapieżnikami? Prawda, potraficie się dogadać z każdym zwierzakiem, ale jakoś nie chcę mi się wierzyć że samym gadulstwem da się zniechęcić stado wilków do łatwego posiłku?
Chociaż z drugiej strony patrząc, być może nie jest to wcale takie pewne. Chciałbym zapytać czy byłabyś pani tak miła wyjaśnić mi pewną sprawę, która nurtuje mnie od kilku miesięcy. Być może odpowiesz osobiście albo poradzisz się twojego czarnego towarzysza. W każdym razie rzecz wygląda tak. W Fargoth tam gdzie mieści się moja kuźnia, myszy stanowią istną plagę. Oczywiście jako osobnik praktyczny od razu podpisałem stosowną umowę z pewną miłą dziewoją o szpiczastych uszach i ogonku wyłażącym z spodni, jednak szczerze podejrzewam że panienka to robi mnie na okrągło. Oczywiście zawsze gdy przychodzi, myszy znikają, i przynajmniej przez dwa tygodnie mam z nimi spokój. Zaznaczam przeto iż nigdy nie widziałem by moja wspólniczka robiła coś więcej niż szwendanie się po kuźni, z naciskiem na moje spiżarnie, a co więcej dałbym sobie zgolić brodę, że po jakimś czasie myszy przybywa i są to w dużej mierze te same osobniki które widziałem wcześniej. – Nurdin nie uznał za koniecznie podzielić się z Tilią informacją jaką to lichą stawkę płaci za owe usługi.
- Wracając jednak do głównego tematu, zastanawia mnie również to, jak udaje się wam druidom trzymać z dala od polityki. Bo widzisz jest u nas takie powiedzenie „pokaż mi las a ja wymienię ci trzy osoby roszczące sobie do niego prawo”. Jest też mit o sekretnym sposobie na unikanie podatków, ale chętnie poznałbym informację na ten temat „z pierwszej reki”. O Ile oczywiście nie jest to jakiś wielki sekret. – Zaśmiał się krasnolud.
- Tilia
- Kroczący w Snach
- Posty: 223
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek - Druid
- Profesje:
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
Widziała, że Persewir jest niezadowolony. Rozumiała nawet powód jego niezadowolenia. Sama zresztą odetchnęła z ulgą kiedy krasnoludzkie ognisko przygasło nieco. Co prawda i tak było jeszcze zbyt duże, ale Nurdin chyba zrozumiał o co chodzi.
Przysiadła na pniu powalonego drzewa i otuliła się swym płaszczem. Tytoniu grzecznie odmówiła.
Bawił ją oficjalny ton kowala, kiedy pytał o życie druidów. Ale wyraźnie był on zaciekawiony. Jak to możliwe, że rzeczy tak oczywiste mogą stanowić dla kogoś tajemnicę. Przytakiwała, kiedy krasnolud stwierdzał oczywiste rzeczy. Wysunęła dłonie do ognia. Miło było ogrzać je choć wieczór nie był jeszcze wcale taki chłodny. - Kiedyś myślałam, że wszyscy tak właśnie żyją - Zaczęła odpowiadać na zadane pytanie. Uśmiechnęła się do własnych wspomnień - Cóż może być przyjemniejszego od spędzania czasu w lesie? Nadal nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie. Przecież w lesie jest wszystko, czego można potrzebować: i jedzenie, i przyjaciele, i dom... - zamyśliła się - Zimą jest dokładnie tak samo. Znam tutaj większość schronień: jaskiń, dziupli i chatek, w których można bezpiecznie spędzić czas w najchłodniejsze noce. Owszem, wybieram się czasem do miasta, by, jak zauważyłeś, sprzedać trochę mikstur i ziół, a w zamian kupić to i owo. Ale to po prostu wygoda - wyglądała na lekko zawstydzoną - a czasami nawet próżność... - mówiąc to pogładziła dłonią swój płaszcz. Tak, posiadanie go było niewątpliwie przejawem próżności. Ale jakiż był to praktyczny i cudowny dar! Od kiedy go dostała w zamian za wyleczenie bardzo chorego dziecka bogatego mieszczanina, nie zaznała chłodu. - Część z nas wraca na zimę do domów, w Góry Druidów, ale ja urodziłam się tutaj i tu wolę zostać. Pod śniegiem owszem nie znajdę ziół ani owoców, ale mam przecież całe lato i jesień na zrobienie zapasów - roześmiała się - Nie trzeba mi przecież wiele. - rozejrzała się za Persewirem, bo właśnie przyszło jej do głowy, że jeśli on zechce zostać z nią do zimy, należałoby pomyśleć o większych zapasach. Trzeba ususzyć trochę mięsa, bo kot raczej nie będzie chciał jadać jagód...
Z zamyślenia wyrwał ją kłopot, o którym zaczął opowiadać Nurdin. - Plaga myszy, powiadasz? - przypomniało jej się ostatnie spotkanie z ojcem. Tak, kiedy wędrowała z Aileen i Akkarinem. I plaga szczurów w Menaos, z którą ojciec tak doskonale sobie poradził. Ale szczury były trudniejszym przeciwnikiem. - Najprostszym sposobem na pozbycie się myszy z kuźni jest zawarcie przyjaźni z jakimś kotem. - powiedziała i roześmiała się, bo akurat ten krasnolud i ten kot, których mogła obserwować, nie wydawali się skłonni do jakichkolwiek przyjaznych uczuć wobec siebie. Ale może to tylko te konkretne charaktery? - Z tego co mówisz, panie Nurdinie, pani myszołaczka całkiem nieźle zarabia na swoich... umiejętnościach. Ale tak, jest sposób by pozbyć się myszy bez niczyjej pomocy. Gryzonie te bardzo nie lubią zapachu pewnego zioła. Nazywane jest ono zielem pięciopalczastym i rośnie w górach, na zacienionych stokach. Ma bardzo specyficzny zapach. Ja zwykle stosuję liście tej rośliny jako środek uspokajający i czasami przeciwbólowy, ale zapewniam cię, że jeśli zapalisz to w swojej kuźni, myszy przestaną lubić to miejsce. - zastanawiała się chwilę i doszła do wniosku, że może zażartować, więc dokończyła swoją myśl: - A jeśli dodasz sproszkowanych liści do swojego tytoniu, to myszy przestaną być dla ciebie problemem nawet jeśli będziesz je widywał w swoim towarzystwie... - tak, widywała już ludzi, którym po zapaleniu tego ziela najpierw poprawiał się humor, a potem wszystko przestawało im przeszkadzać. - Narysuję ci jak wygląda ta roślina. - odgarnęła patykiem trochę popiołu z ogniska i zabrała się do pracy - Raczej trudno ją z czymś pomylić.
Przysiadła na pniu powalonego drzewa i otuliła się swym płaszczem. Tytoniu grzecznie odmówiła.
Bawił ją oficjalny ton kowala, kiedy pytał o życie druidów. Ale wyraźnie był on zaciekawiony. Jak to możliwe, że rzeczy tak oczywiste mogą stanowić dla kogoś tajemnicę. Przytakiwała, kiedy krasnolud stwierdzał oczywiste rzeczy. Wysunęła dłonie do ognia. Miło było ogrzać je choć wieczór nie był jeszcze wcale taki chłodny. - Kiedyś myślałam, że wszyscy tak właśnie żyją - Zaczęła odpowiadać na zadane pytanie. Uśmiechnęła się do własnych wspomnień - Cóż może być przyjemniejszego od spędzania czasu w lesie? Nadal nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie. Przecież w lesie jest wszystko, czego można potrzebować: i jedzenie, i przyjaciele, i dom... - zamyśliła się - Zimą jest dokładnie tak samo. Znam tutaj większość schronień: jaskiń, dziupli i chatek, w których można bezpiecznie spędzić czas w najchłodniejsze noce. Owszem, wybieram się czasem do miasta, by, jak zauważyłeś, sprzedać trochę mikstur i ziół, a w zamian kupić to i owo. Ale to po prostu wygoda - wyglądała na lekko zawstydzoną - a czasami nawet próżność... - mówiąc to pogładziła dłonią swój płaszcz. Tak, posiadanie go było niewątpliwie przejawem próżności. Ale jakiż był to praktyczny i cudowny dar! Od kiedy go dostała w zamian za wyleczenie bardzo chorego dziecka bogatego mieszczanina, nie zaznała chłodu. - Część z nas wraca na zimę do domów, w Góry Druidów, ale ja urodziłam się tutaj i tu wolę zostać. Pod śniegiem owszem nie znajdę ziół ani owoców, ale mam przecież całe lato i jesień na zrobienie zapasów - roześmiała się - Nie trzeba mi przecież wiele. - rozejrzała się za Persewirem, bo właśnie przyszło jej do głowy, że jeśli on zechce zostać z nią do zimy, należałoby pomyśleć o większych zapasach. Trzeba ususzyć trochę mięsa, bo kot raczej nie będzie chciał jadać jagód...
Z zamyślenia wyrwał ją kłopot, o którym zaczął opowiadać Nurdin. - Plaga myszy, powiadasz? - przypomniało jej się ostatnie spotkanie z ojcem. Tak, kiedy wędrowała z Aileen i Akkarinem. I plaga szczurów w Menaos, z którą ojciec tak doskonale sobie poradził. Ale szczury były trudniejszym przeciwnikiem. - Najprostszym sposobem na pozbycie się myszy z kuźni jest zawarcie przyjaźni z jakimś kotem. - powiedziała i roześmiała się, bo akurat ten krasnolud i ten kot, których mogła obserwować, nie wydawali się skłonni do jakichkolwiek przyjaznych uczuć wobec siebie. Ale może to tylko te konkretne charaktery? - Z tego co mówisz, panie Nurdinie, pani myszołaczka całkiem nieźle zarabia na swoich... umiejętnościach. Ale tak, jest sposób by pozbyć się myszy bez niczyjej pomocy. Gryzonie te bardzo nie lubią zapachu pewnego zioła. Nazywane jest ono zielem pięciopalczastym i rośnie w górach, na zacienionych stokach. Ma bardzo specyficzny zapach. Ja zwykle stosuję liście tej rośliny jako środek uspokajający i czasami przeciwbólowy, ale zapewniam cię, że jeśli zapalisz to w swojej kuźni, myszy przestaną lubić to miejsce. - zastanawiała się chwilę i doszła do wniosku, że może zażartować, więc dokończyła swoją myśl: - A jeśli dodasz sproszkowanych liści do swojego tytoniu, to myszy przestaną być dla ciebie problemem nawet jeśli będziesz je widywał w swoim towarzystwie... - tak, widywała już ludzi, którym po zapaleniu tego ziela najpierw poprawiał się humor, a potem wszystko przestawało im przeszkadzać. - Narysuję ci jak wygląda ta roślina. - odgarnęła patykiem trochę popiołu z ogniska i zabrała się do pracy - Raczej trudno ją z czymś pomylić.
- Persewir
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 71
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Złodziej
- Kontakt:
Kot obserwował ich przez dłuższą chwilę. Rozbawiło go, gdy druidka zaczęła rysować "pięciopalczastą roślinę". Dobrze wiedział o co chodziło. Był ciekawy, czy zobaczy kiedyś krasnoluda pod wpływem tego "odstraszacza". Wyobraził sobie zataczającego się po mieście gnoma z fajką w ustach. Uśmiechnął się. A potem zamyślił. "Myszołaczka? hmmm." znał niewiele istot, które potrafiły, tak jak on zamieniać się w różne postacie. A to w wilka, a to w smoka, jeszcze niekiedy w lisa czy panterę, ale o ludziach zmieniających się w myszy? Nigdy. Smutno było mu trochę że nie może zabrać głosu w dyskusji. I wtedy nagle przyszła mu do głowy bardzo spontaniczna i może troszkę nieprzemyślana myśl. Pobiegł w pobliskie krzaki.
Zamknął oczy. Skupił się teraz na swoim kocim tułowiu. Najpierw zniknęła z niego sierść, później zaczął nabierać rozmiaru. Po chwili był już ludzkim ciałem. Teraz jeszcze tylko łapy, przednie, tylne. Stał już na dwóch nogach. "A! Zapomniał bym!" Skupił się więc jeszcze raz, tym razem na twarzy. Wąsy zaczęły znikać, uszy.. tak jakby powiększać - ale było to normalne - Nie minęła minuta i już był całkiem zmieniony.
Był teraz jeszcze tylko jeden problem. Gdzie był jego plecak?! Walnął się ręką w czoło. Przypomniał sobie, że zostawił go przy drzewie nieopodal. A więc goły zaczął dreptać w stronę wspomnianej rośliny.
Gdy już dotarł do niego, jednym szybkim, zdecydowanym ruchem wciągnął go w krzaki i ubrał się w swoje czarne rzeczy i przysłonił uszy kapturem, a ogon wepchnął do specjalnie dla niego zrobionej dziury. Ubrany jak zwykle wyszedł z krzaków. Bał się trochę jak zareagują jego niedoszli towarzysze. Podszedł do ogniska i przysiadł się. Przyłożył ręce do ognia, tak aby je ogrzewał.
- To ja, Persewir - powiedział niemalże szeptem i na znak prawdy odsłonił kocie uszy.
Zamknął oczy. Skupił się teraz na swoim kocim tułowiu. Najpierw zniknęła z niego sierść, później zaczął nabierać rozmiaru. Po chwili był już ludzkim ciałem. Teraz jeszcze tylko łapy, przednie, tylne. Stał już na dwóch nogach. "A! Zapomniał bym!" Skupił się więc jeszcze raz, tym razem na twarzy. Wąsy zaczęły znikać, uszy.. tak jakby powiększać - ale było to normalne - Nie minęła minuta i już był całkiem zmieniony.
Był teraz jeszcze tylko jeden problem. Gdzie był jego plecak?! Walnął się ręką w czoło. Przypomniał sobie, że zostawił go przy drzewie nieopodal. A więc goły zaczął dreptać w stronę wspomnianej rośliny.
Gdy już dotarł do niego, jednym szybkim, zdecydowanym ruchem wciągnął go w krzaki i ubrał się w swoje czarne rzeczy i przysłonił uszy kapturem, a ogon wepchnął do specjalnie dla niego zrobionej dziury. Ubrany jak zwykle wyszedł z krzaków. Bał się trochę jak zareagują jego niedoszli towarzysze. Podszedł do ogniska i przysiadł się. Przyłożył ręce do ognia, tak aby je ogrzewał.
- To ja, Persewir - powiedział niemalże szeptem i na znak prawdy odsłonił kocie uszy.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
- Kotem. Chciałem powiedzieć ze wspomniana przeze mnie Acila w połowie jest kotem. – Wyjaśnił Nurdin widząc iż został źle zrozumiany. – A przytoczyłem tą historię jako przykład tego, że być może istnieje prawdopodobieństwo że drapieżnik potrafi dogadać się z swoją ofiarą. Przynajmniej ja osobiście taką zmowę podejrzewam. Bardziej jednak interesuje mnie jak ty droga Tilio radzisz sobie z drapieżnikami, ponieważ trudno mi sobie wyobrazić łatwiejszą dla nich zdobycz niż bezbronny człowiek.
Słuchając odpowiedzi druidki, krasnolud uznał jednocześnie że czasem warto spojrzeć na pewne sprawy z właściwej perspektywy. Teraz, gdy myszy nie sprawiały że rwał sobie włosy z głowy, myśląc na spokojnie, kowal uznał że będzie płacił swojej wspólniczce od każdego przekazanego mu zabitego gryzonia, zawczasu bardzo dokładnie upewniwszy się że dana mysz jest martwa. Postanowił jednak nie dzielić się owym pomysłem z Tilią, będąc przekonanym że dla kogoś takiego jak dziewczyna, owo rozwiązanie mogłoby okazać się nazbyt drastyczne.
Pykając donośnie fajką, kowal zastanawiał się jak wytłumaczyć druidce absurd proponowanego przez nią rozwiązania z ziołami. Pomijać już fakt że nie po to sprowadzał swój tytoń aż z Thenderionu, żeby mieszać go teraz z jakimś świństwem, sama wizja palenia kilogramów podejrzanego chwastu, brzmiała niczym kiepski żart. Poza tym był przekonany że z czasem każda mysz uodporniłaby się na ów zapach. Natomiast z całą pewnością żadna z nich nie była odporna na odrąbany łeb.
- Tak, to zaiste fascynująca roślinka, a wiedza o niej bardzo mi się przyda. – Wspomniał Nurdin przyglądając się malunkowi wykonanemu przez Tilię. – Jednak, jak mniemam z twoich słów, nie chodzi tu o posadzenie tego kwiatka w doniczce na oknie, a o spalenie wytworzonego z niej zioła. Znaczy się ususzonego, szaro-brązowego i pomarszczonego niczym pośladki starego Borgussona. Dla mnie wszystkie zioła wyglądają i pachną tak samo, a poszukiwaczem i producentem ziela jestem słabowitym. Zajmuję się raczej jego konsumpcją. – Zakończył krasnolud.
- Ale wracając do głównego tematu, chciałbym w tym miejscu zaznaczyć ze nie pochwalam istnienia czegoś takiego jak wilko, koto, byko, coś tam. – Nie omieszkał wspomnieć kowal, który lubił dzielić się z innymi swoimi wizjami świata. – Według mnie każdy powinien wiedzieć kim jest i znać swoje miejsce jakie nakreśliła mu natura. Jeśli jesteś nordem, to na litość, zachowuj się jak nord, myśl jak nord i wyglądaj jak nord. Jakby to wyglądało gdybym teraz był zacnym krasnoludem, a za chwilę latał sobie w krótkiej kiecce jako elfickie dziewuszysko? Nie mam pojęcia skąd wzięły się te dziwolągi, ale …
W tym momencie Nurdin dostrzegł wychodzącego z zagajnika Persewira. Kowal natychmiast zerwał się na nogi, chwytając za leżącą obok niego kusze. Szybko jednak zdał sobie sprawę iż jego broń jest niezaładowana, a umiejscowienie w niej bełtów zajmie mu zbyt dużo czasu. Odrzucając kusze, krasnolud chwycił za topór.
- Co na zerwane gwinty robi tu ta łachudra!? – Krzyknął, sposobiąc się do walki. W chwili w której kotołak ujawnił swoją tożsamość, Nurdin zupełnie zbaraniał. Czuł się niczym źle dopasowany nypel. Gadał za dużo i teraz ponosił tego konsekwencję. – A niech to. Jest coś jeszcze czego mi nie mówicie?
Słuchając odpowiedzi druidki, krasnolud uznał jednocześnie że czasem warto spojrzeć na pewne sprawy z właściwej perspektywy. Teraz, gdy myszy nie sprawiały że rwał sobie włosy z głowy, myśląc na spokojnie, kowal uznał że będzie płacił swojej wspólniczce od każdego przekazanego mu zabitego gryzonia, zawczasu bardzo dokładnie upewniwszy się że dana mysz jest martwa. Postanowił jednak nie dzielić się owym pomysłem z Tilią, będąc przekonanym że dla kogoś takiego jak dziewczyna, owo rozwiązanie mogłoby okazać się nazbyt drastyczne.
Pykając donośnie fajką, kowal zastanawiał się jak wytłumaczyć druidce absurd proponowanego przez nią rozwiązania z ziołami. Pomijać już fakt że nie po to sprowadzał swój tytoń aż z Thenderionu, żeby mieszać go teraz z jakimś świństwem, sama wizja palenia kilogramów podejrzanego chwastu, brzmiała niczym kiepski żart. Poza tym był przekonany że z czasem każda mysz uodporniłaby się na ów zapach. Natomiast z całą pewnością żadna z nich nie była odporna na odrąbany łeb.
- Tak, to zaiste fascynująca roślinka, a wiedza o niej bardzo mi się przyda. – Wspomniał Nurdin przyglądając się malunkowi wykonanemu przez Tilię. – Jednak, jak mniemam z twoich słów, nie chodzi tu o posadzenie tego kwiatka w doniczce na oknie, a o spalenie wytworzonego z niej zioła. Znaczy się ususzonego, szaro-brązowego i pomarszczonego niczym pośladki starego Borgussona. Dla mnie wszystkie zioła wyglądają i pachną tak samo, a poszukiwaczem i producentem ziela jestem słabowitym. Zajmuję się raczej jego konsumpcją. – Zakończył krasnolud.
- Ale wracając do głównego tematu, chciałbym w tym miejscu zaznaczyć ze nie pochwalam istnienia czegoś takiego jak wilko, koto, byko, coś tam. – Nie omieszkał wspomnieć kowal, który lubił dzielić się z innymi swoimi wizjami świata. – Według mnie każdy powinien wiedzieć kim jest i znać swoje miejsce jakie nakreśliła mu natura. Jeśli jesteś nordem, to na litość, zachowuj się jak nord, myśl jak nord i wyglądaj jak nord. Jakby to wyglądało gdybym teraz był zacnym krasnoludem, a za chwilę latał sobie w krótkiej kiecce jako elfickie dziewuszysko? Nie mam pojęcia skąd wzięły się te dziwolągi, ale …
W tym momencie Nurdin dostrzegł wychodzącego z zagajnika Persewira. Kowal natychmiast zerwał się na nogi, chwytając za leżącą obok niego kusze. Szybko jednak zdał sobie sprawę iż jego broń jest niezaładowana, a umiejscowienie w niej bełtów zajmie mu zbyt dużo czasu. Odrzucając kusze, krasnolud chwycił za topór.
- Co na zerwane gwinty robi tu ta łachudra!? – Krzyknął, sposobiąc się do walki. W chwili w której kotołak ujawnił swoją tożsamość, Nurdin zupełnie zbaraniał. Czuł się niczym źle dopasowany nypel. Gadał za dużo i teraz ponosił tego konsekwencję. – A niech to. Jest coś jeszcze czego mi nie mówicie?
- Tilia
- Kroczący w Snach
- Posty: 223
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek - Druid
- Profesje:
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
- Kontakt:
- Kotem... - powtórzyła ledwo dosłyszalnie i uśmiechnęła się. A potem dodała już głośniej: - Czy drapieżnik potrafi porozumieć się z ofiarą? Z pewnością. Myślę jednak, że instynkt jest tutaj silniejszy. Ale zmiennokształtni w ludzkiej postaci nie są dokładnie tacy jak zwierzęta, w które się przemieniają. Być może twoja pomocnica faktycznie potrafi dogadać się z myszami? Może je zastrasza? I ona i one wiedzą, że nie stanowią jej podstawowej diety. - zamyśliła się, a po chwili wróciła do tematu: - Mnie drapieżniki nie atakują. Staram się nie dawać im powodu. Zwierzęta atakują tylko kiedy są zagrożone albo głodne. Okresy kiedy mogą mieć zbyt mało pożywienia staram się przeczekiwać w pobliżu bezpiecznych schronień, a także, jak juz mówiłam, czasami bywam w mieście.
Tilia spojrzała na Persewira. Zaczął zachowywać się dziwnie. Właściwie nie było to dobre określenie. Dość często, odkąd go poznała, zachowywał się dziwnie, ale teraz znów wydawał się pobudzony. Zdążyła się wystraszyć, że jednak dolega mu coś poważniejszego niż myślała, ale zniknął. Pobiegł polować?
Z roztargnieniem skupiła się na słowach krasnoluda. Wiedziała, że rośliny nie są czymś na czym się zna i zamierza zajmować, ale skoro miał problem i możliwe rozwiązanie, to do niego należał wybór. Mogła mu pomóc, jeśli o taką pomoc poprosi. Nie miała przy sobie takich zapasów ziela, by mogła się nimi podzielić. Było zbyt cenne.
Słuchała z uwagą tyrady norda o zmiennokształtnych. Ona sama nie miała nic przeciwko nim, choć też czasami miała kłopot jak traktować te istoty. Nie były tak szczere i ufne jak zwierzęta, ale i tak zwykle wzbudzały większe zaufanie niż niektórzy ludzie. No i łatwiej było się z nimi porozumieć.
Potrzebowała mniej czasu niż Nurdin by domyślić się kim jest młodzian wychodzący zza krzaków. Miała ochotę popukać się w czoło, powinna była domyślić się wcześniej! Roześmiała się głośno gdy spostrzegła minę krasnoluda: - Persewirze, miło widzieć cię w... - zawahała się - tej postaci. - wskazała mu miejsce przy ogniu niedaleko siebie - Teraz rozumiem, że nie jesteś jednak całkiem zwariowanym kotem, tylko z jakiegoś powodu nie chciałeś wcześniej się ujawnić. - a zwróciwszy się do krasnoluda stwierdziła łagodnie: - Panie Nurdinie, nie gorączkuj się. Przyda nam się jeszcze jedna para rąk, a i dla kota mamy ważne zadanie - przypomniała mu.
Znów popatrzyła na chłopca, którego znała od kilku dni jako nieduże zwierzątko. Będzie musiała się przyzwyczaić, żeby nie drapać go za uchem... Zachichotała.
Tilia spojrzała na Persewira. Zaczął zachowywać się dziwnie. Właściwie nie było to dobre określenie. Dość często, odkąd go poznała, zachowywał się dziwnie, ale teraz znów wydawał się pobudzony. Zdążyła się wystraszyć, że jednak dolega mu coś poważniejszego niż myślała, ale zniknął. Pobiegł polować?
Z roztargnieniem skupiła się na słowach krasnoluda. Wiedziała, że rośliny nie są czymś na czym się zna i zamierza zajmować, ale skoro miał problem i możliwe rozwiązanie, to do niego należał wybór. Mogła mu pomóc, jeśli o taką pomoc poprosi. Nie miała przy sobie takich zapasów ziela, by mogła się nimi podzielić. Było zbyt cenne.
Słuchała z uwagą tyrady norda o zmiennokształtnych. Ona sama nie miała nic przeciwko nim, choć też czasami miała kłopot jak traktować te istoty. Nie były tak szczere i ufne jak zwierzęta, ale i tak zwykle wzbudzały większe zaufanie niż niektórzy ludzie. No i łatwiej było się z nimi porozumieć.
Potrzebowała mniej czasu niż Nurdin by domyślić się kim jest młodzian wychodzący zza krzaków. Miała ochotę popukać się w czoło, powinna była domyślić się wcześniej! Roześmiała się głośno gdy spostrzegła minę krasnoluda: - Persewirze, miło widzieć cię w... - zawahała się - tej postaci. - wskazała mu miejsce przy ogniu niedaleko siebie - Teraz rozumiem, że nie jesteś jednak całkiem zwariowanym kotem, tylko z jakiegoś powodu nie chciałeś wcześniej się ujawnić. - a zwróciwszy się do krasnoluda stwierdziła łagodnie: - Panie Nurdinie, nie gorączkuj się. Przyda nam się jeszcze jedna para rąk, a i dla kota mamy ważne zadanie - przypomniała mu.
Znów popatrzyła na chłopca, którego znała od kilku dni jako nieduże zwierzątko. Będzie musiała się przyzwyczaić, żeby nie drapać go za uchem... Zachichotała.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość