Szepczący Las[Gdzieś w środku Lasu] Narastający głód

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Zablokowany
Ligeia
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

[Gdzieś w środku Lasu] Narastający głód

Post autor: Ligeia »

Las spowity był ciemnością. Nie dość, że jego drzewa były bogato ubrane w zielone liście, które przepuszczały zazwyczaj jedynie pojedyncze promyki słońca, tak jeszcze niebo zalane było ciemnym granatem nocy. Jedynie gdzieś między gałęziami dostrzec można było połyskujące, srebrne punkciki, ciała niebieskie zwane gwiazdami. Las przybrał intrygującą, tajemniczą szatę przyozdobioną jakoby srebrnymi nićmi królującego o tej porze doby księżyca. Wokoło panowała cisza, cisza przerywana jedynie podmuchami wiatru, szelestem liści czy krokami szykującej się do snu i postoju zwierzyny.
W głowie zaczynało jej świdrować. W uszach słyszała nieprzyjemne piszczenie, a głód zaczynał coraz bardziej jej doskwierać. Czuła dyskomfortowe pulsowanie w skroniach. A na jej pięknej, urodziwej twarzyczce w tym momencie gościł niezadowolony grymas.
Siedziała na jednej z grubych gałęzi drzewa, nerwowo skrobiąc ostrymi paznokciami w korze. Nasłuchiwała, węszyła. Oczy miała zamknięte, aby pozwolić pozostałym zmysłom działać z lepszym skutkiem. Jej długie czarne włosy powiewały na wietrze, a ona czekała na chociażby najmniejszy, sprzyjający jej znak. Była głodna, była bardzo głodna, a wiedziała, że jedynie w oddali od miasta i jego natrętnych mieszkańców będzie mogła ten głód zaspokoić.
Do jej uszu dotarł dźwięk żywo płynącej w tętnicy krwi. Z chwili na chwilę zdawał się być coraz wyraźniejszy, a stworzenie, w którego żyłach płynęła ta krew, zdawało się być coraz bliżej..
Awatar użytkownika
Ferren
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ferren »

Interesy ostatnimi czasy szły doskonale. Dostarczyciele i sprzedawcy należący do gildi dobrze zarabiali, odkąd do miasta przybywały ważne osobistości. Oczywiście, lisołak również miał swój udział w powiększeniu zawartości skarbca. Jakiś czas temu zrobił cichy włam na teren jakiejś szlachcianki. Najprawdopodobniej nikt do tej pory nawet nie zauważył, że czegoś brakuje. Tak więc, najpewniej strażnicy miejscy nawet nie mieli pojęcia o kradzieży.
Posiadali już spore sumy pieniężne, a część skradzionych przedmiotów wciąż przeznaczona była jeszcze na sprzedaż. Tak czy siak monet posiadali dość, by karmić za to może i nawet trzydziestu ludzi przez dwa miesiące. Oznaczało to także, że członkowie gildi mogli robić to, na co mieli ochotę, a przymus kradzieży narzucony zostanie najwcześniej za miesiąc. Nie oznaczało to, że lisołak przez ten czas miał zamiar zupełnie nic nie robić.

Tej nocy wybrał się do lasu, po części po to, by podszkolić się w strzelaniu i celowaniu z łuku, przy okazji polując, a po części dlatego, że dawno nie był na łonie natury. Już od dłuższego czasu brakowało mu tego przyjemnego zapachu igliwia, traw i kwiatów, przylepiającego mu się do futra. Może i lubił żyć w mieście ze względu na wygodę, ale las był jednak miejscem, w którym czuł się najlepiej. Tak naprawdę był lisem i nic nie było w stanie tego zmienić.
Cichymi krokami przemierzał las. Tylko jeden raz dało się usłyszeć odgłos jego kroku, kiedy nieopatrznie nadepnął na gałązkę, która trzasnęła, zdradzając jego obecność. Łuk, zwykle przewieszony przez ramię, lub rozłożony na części, teraz tkwił w łapie lisołaka, przyszykowany już do strzału. On sam, miał na sobie tylko tę przepaskę, co zazwyczaj, choć do lasu kusiło go, by nie brał ze sobą niczego z ubrań. W lesie był przecież wolny.

Uwielbiał zapach lasu po zmroku. Wciągnął powietrze w nozdrza i z lubością rozkoszował się tym zapachem, tak różnym od tego, który był w tym samym miejscu za dnia.
Chwilę potem zdał sobie sprawę, że zapach jest inny nie tylko niż za dnia, ale różniący się od tego w nocy. Było tu coś, co ten zapach zmodyfikowało. Postawił uszy do góry, by wiedzieć wcześniej, gdyby był to drapieżnik. Był niemal pewien, że da sobie radę uciec w razie gdyby okazało się to konieczne. Sięgnął do kołczana po strzałę, którą następnie nałożył na swój łuk. Nie napinał cięciwy, był w stanie zrobić to błyskawicznie, dokładnie tak samo jak wycelować i wystrzelić.
Przy tym wszystkim nie wydał ani jednego odgłosu, jak na prawdziwego złodzieja przystało. Ale zaniechał przemieszczania się dalej naprzód, spotkanie z drapieżnikiem mogło być dla niego poważnym zagrożeniem. Mimo, że sam był drapieżnikiem i łowcą z natury, to wiedział, że są stworzenia silniejsze od niego. Postanowił zaczekać, by dowiedzieć się, z czym ma do czynienia.
Ligeia
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ligeia »

Jej uwagę rozproszył pojedynczy trzask gałązki. Pochodził z zupełnie innego miejsca, niż to, w kierunku którego nasłuchiwała. Otworzyła ciemnoczerwone oczy i odwróciła się za siebie. Jej gałki oczne poruszały się szybko co chwila zmieniając kąt widzenia, w tym momencie faktycznie stanowiła zagrożenie godne drapieżnika, w tym momencie.. była nim.
Szukała źródła dźwięku, szukała czyjejś obecności, bo wiedziała, że takową tu znajdzie. Nie była tu sama. Poza zwierzyną, która miała dać upust jej uczuciu głodu był tu ktoś jeszcze, ktoś kogo zapach powiązany był z lasem, kto idealnie mógłby się wtopić w panującą tu barwę zapachów. Jednak ona wyczuwała w tym kimś coś jeszcze, coś co zachwiało tę harmonię.
Nieuważnie, bez zastanowienia się zeskoczyła z drzewa z mocnym hukiem, którego nie była w stanie zamortyzować ściółka leśna. Trwała w pozycji kucającej, opierając się o glebę rękoma. Była rozkojarzona. Jej instynkty burzliwie kłóciły się gdzieś w środku, powodując narastający dylemat. Bo co teraz powinno być dla niej bardziej istotnym? Sprawdzenie czy aby na pewno może sobie pozwolić tutaj na swobodne ruchy nie martwiąc się o zagrożenie? Czy może najpierw zaspokojenie jednej z podstawowych czynności życiowych? Wyprostowała się do pozycji stojącej, zdjęła czarny rzemyk z nadgarstka i związała nim włosy w koński ogon.
Widziała coś.. albo kogoś.. stał, niecałe kilkanaście metrów dalej. Widziała jego sylwetkę z pewnością nie należącą do typowo ludzkiej. Ów ktoś miał nietypowe kontury. Miał rogi, albo i uszy. I nie, to nie było jej przewidzenie. Potrafiła rozróżnić, nawet w ciemności elementy tła od czegoś bądź kogoś na nim stojącego.
Jej górna warga drgnęła, nos delikatnie się zmarszczył, brwi ściągnęły. Czekała, nie wykonywała żadnych ruchów. Już jej zejście na właściwy poziom, na glebę było zbyt gwałtownym. Nie wiedziała z czym ma do czynienia, a musiała mimo wszystko zachować ostrożność. Nawet jeśli była zbyt pewna siebie, przez co przekonana, że poradzi sobie z tym co ją czeka - o ile coś ją czeka.
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Horus przemierzał las w wilczej postaci, aby choć odrobinę ochronić się przed chłodem. Kąsający swymi zimnymi podmuchami wiatr skutecznie irytował wilkołaka. Ten przeklinał siebie w duchu za swoje niedbalstwo. Gdyby uprzednio zadbałby o dostatek jedzenia, nie musiałby teraz szukać go po zmroku. W dodatku głodny.
Młodzieniec niepostrzeżenie przemieszczał się między drzewami. Z całych sił wytężał wzrok, słuch oraz węch, w celu znalezienia chociaż odrobiny czegoś do jedzenia. Dobre widzenie w ciemnościach zapewniało mu przewagę nad potencjalną ofiarą. Marzył o upolowaniu jakiegoś leśnego zwierzęcia, jednak w ostateczności zadowoliłby się człowiekiem. Mimo wszystko wolałby nie posuwać się do kanibalizmu.
W pewnym momencie usłyszał dźwięk przypominający trzask łamanej gałązki. Z pewnością nie był naturalny, definitywnie został spodowodawy w wyniku nieuważnego stąpania kogoś lub czegoś. Horus ruszył w kierunku, z którego dobiegł ów dźwięk. Z każdym krokiem coraz wyraźniej czuł zapach przyszłej ofiary. Z czasem wyczuł także obecność drugiej istoty. Pierwsza istota pod względem zapachu przypominała Horusowi lisa... a jednak w jej woni było coś innego, jednakże jednocześnie znajomego. Rasy drugiej osoby nie był wstanie stwierdzić. Z czasem zbliżył się wystarczająco, aby dostrzec tropione postacie. Zauważywszy łuk na plecach jednej z nich błyskawicznie i niepostrzeżenie powrócił do ludzkiej postaci. Tamten ktoś najwyraźniej był łowcą, a Horusowi średnio podobała się wizja własnej śmierci w postaci bycia upolowanym. Ponadto również był zmiennokształtnym, co czyniło z niego niebezpiecznego przeciwnika. Wilkołak przeniósł wzrok na kobietę. Na jego oko była zwyczajną kobietą, lecz coś podpowiadało mu, żeby lepiej się nie zbliżać. Horus zacisnął pięści i z pozornie bezpiecznego miejsca postanowił niezauważenie oglądać poczynania nieznajomych.
Awatar użytkownika
Ferren
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ferren »

Był przygotowany na to, że stworzenie, które zwęszył nie będzie chciało się pokazać zbyt szybko. Zdecydował zaczekać trochę czasu, dopóki nie uzna, że istota przestała się nim interesować, lub też odwrotnie, dopóki nie pokaże siebie i swych zamiarów.
Nadal nie napinał łuku. Wiedział, że nim cokolwiek do niego podejdzie, zdąży wpakować w to przynajmniej jedną strzałę. Potrafił również strzelać w biegu, nawet nie zatrzymując się. Dlatego też, gdyby był na miejscu drapieżnika, który chciał na niego zapolować, zrezygnowałby, bojąc się o własną skórę.

Byłby tak pewnie stał i czekał, gdyby z drzewa parędziesiąt stóp dalej nie spadła kobieta. Dyszała lekko, niemal niedosłyszalnie, podpierając się na dłoniach. Podniosła się powoli, a następnie skierowała swój wzrok w jego stronę.
Lisołak powoli naciągnął cięciwę. Strzałę natomiast, skierował wprost w dziewczynę. Położył uszy po sobie, wpatrując aię w nią. Nie, żeby się spodziewał ataku, ale był niemal pewien, że nie jest człowiekiem. Jej zapach zdradzał, że może kiedyś nim była, lecz teraz... Woń ta przypominała zmierzch. Nie wiedział dlaczego, ale właśnie to porównanie mu się nasunęło i rzeczywiście, pachniała krwią, zupełnie jakby... Nie miał pojęcia, w jaki sposób dokładnie to określić, pierwszy raz czuł coś podobnego. Przesunął jedną łapę lekko do tyłu, żeby ułatwić sobie zerwanie się do biegu, gdyby było to konieczne.
- Kim jesteś? - spytał. Miał nadzieję, że zabrzmiał groźnie, ale było to wątpliwe, z uwagi na jego dość wysoki ton głosu. Zabrzmiał zapewne jak ludzki kilkunastolatek. Miał mimo wszystko ochotę, by uniknąć konwersacji, a już tym bardziej konfrontacji. Najlepiej by było, gdyby wogóle się na siebie nie natknęli.

Jego ogon drgnął lekko, kiedy usłyszał szelest liści w pobliżu. Miał wrażenie, że nie spowodował go wiatr. Kiedy się powtórzył, tym razem trochę bliżej, był już niemal pewien, że gdzieś niedaleko coś się czai. "Zasadzka" pomyślał. Było to całkiem prawdopodobne, kobieta jako przynęta, oraz ukryty łowca. Nie miał zamiaru dać się schwytać, kimkolwiek by nie byli. Jedno ucho obrócił lekko w tamtym kierunku, by usłyszeć, jeżeli ktoś spróbuje go zaatakować. Ale nie chciał dać niczego po sobie poznać, by nie spodziewano się po nim żadnej gwałtownej reakcji. Mogło to dać mu nawet chwilę, jeżeli zdecyduje się uciekać.
Był przygotowany na wszystko, oprócz magii. Tej wręcz nie znosił, ponieważ dawała ogromną przewagę nad przeciwnikiem, pozwalała na wszystko. On w najmniejszym nawet stopniu nie władał magią, co jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że magii powinno się unikać w miarę możliwości. A jeżeli któreś z tej dwójki nią władało, to nawet nie zamierzał się oglądać, tylko jak najszybciej zniknąć w gąszczu.
- Kim jesteś? - ponowił swoje pytanie.
Ligeia
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ligeia »

Po jej ciele przeszedł dreszcz. Jej prawie każdy najmniejszy mięsień błyskawicznie się napiął. Czyli jednak.. nieznajoma postać była uzbrojona, a teraz stała tuż naprzeciwko niej z wycelowaną w nią strzałą. W zasadzie równie dobrze mogłaby z uśmiechem na twarzy rozłożyć na boki ręce, wręcz zapraszając ów jegomościa do strzału. Ale jaką miała pewność, że materiał, z którego wykonane jest ostrze strzały nie będzie posiadał w sobie choć odrobiny srebra? Akurat dla niej mogłoby być w skutkach dość.. nieciekawym - używając delikatnego określenia. Dlatego zachowując zdrowy rozsądek musiała być ostrożna. Przymrużyła delikatnie powieki, a wzrokiem lustrowała całą postać nieznajomego. Wyłapywała i analizowała jego każdy, choćby najmniejszy ruch.
Usłyszała pytanie. Lewy kącik jej ust nagle delikatnie powędrował ku górze tworząc coś na wzór uśmiechu. Zaśmiała się cicho, choć nie było w tym nic prześmiewczego.
Dokładnie kilka sekund później również wyłapała szelest. Istota, która go spowodowała znajdowała się również całkiem niedaleko. Rzuciła kątem oka w tym samym kierunku, w którym skierowało się ucho lisowatego. Zasadzka? Tak, jej również przeszło to przez myśl. Jednak szybko spróbowała ją odepchnąć. Ponownie się uśmiechnęła, tym razem już szerzej.
- Ale po co tyle agresji? - Odezwała się w końcu swoim nieco zmysłowym, chrypliwym głosem. Przechyliła biodra w lewą stronę i oparła na nich lewą rękę, zginając ją w łokciu, prawą zaś zwieszając wzdłuż tułowia. Przekrzywiła również lekko głowę, na jej smukłej buźce wciąż widniał uśmiech. Jednakże coś sprawiało, że nie nadawało jej to pewnego, przyjaznego wyrazu. Choć trudno było stwierdzić co powodowało u niej tę część mimiki, mogącej zostać odebraną jako negatywna.
- Skąd ta pewność, że to mnie powinieneś się obawiać, a nie naszego gościa? - Zapytała unosząc prawą dłoń, w kierunku, z którego wcześniej słychać było dźwięki wskazujące na czyjąś obecność. A nie mogła się mylić, ufała swojemu węchowi wystarczająco.
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Wilkołak obserwował dwójkę nieznajomych starając się przy tym nie wydawać żadnego dźwięku. Oddychał najciszej jak tylko potrafił i stał w niemalże całkowitym bezruchu. Z ciekawością przyglądał się poczynaniom spotkanych w lesie osób oraz słuchał ich krótkiej rozmowy. Wyostrzony słuch Horusa umożliwił mu dokładne zrozumienie każdego wypowiedzianego słowa. W pewnym momencie popełnił straszliwy błąd. Młodzieniec chcąc zapewnić sobie lepszy widok postanowił wspiąć się na drzewo. Chwycił najniższą, a zarazem najcieńszą gałązkę i podciągnął się z całych sił. W efekcie ułamał kawałek drzewa, stracił równowagę i upadł na ziemię, powodując tym samym niewielki hałas. Wilkołak zaklął i czym prędzej podniósł się z podłoża. Powoli i ostrożnie wychylił się zza drzewa, ponownie spoglądając na obcych. Nikt nie patrzał w jego kierunku. Najwyraźniej byli zbyt zajęci sobą, bądź nie usłyszeli jego upadku. Nim Horus zdążył westchnąć z ulgą, kobieta poinformowała łucznika o obecności wilkołaka. Ten momentalnie czmychnął za drzewo i zacisnął prawą dłoń na rękojeści miecza. Spanikował, nie wiedział, jak powinien zareagować. Lis prawdopodobnie już w niego celował, wychylenie się oznaczałoby śmierć lub paskudną ranę. Horus zaczął rozważać wszystkie możliwe scenariusze, lecz nie potrafił pozbierać myśli. Po chwili postanowił zaryzykować. Puścił swoje zardzewiałe ostrze i powoli wyszedł zza osłony.
- To nie tak! - krzyknął
Horus zrobił krok w stronę nieznajomych i zaczął grać na zwłokę.
- Ja... ja... ja się tylko zgubiłem i... i usłyszałem was... to podszedłem... i...
Wilkołak zaniemówił. Wychudzony, poraniony, ludzki, przerażonu młodzieniec w podartym i brudnym płaszczu z pewnością nie wyglądał ani trochę niebezpiecznie. W ten sposób zyskał przewagę, gdyby doszło do konfrontacji. W dowolnym momencie mógłby przybrać postać bestii i stanąć do boju. Mimo wszystko wolałby tego uniknąć.
Awatar użytkownika
Ferren
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ferren »

- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie. - stwierdził, chociaż już wiedział, że nic w ten sposób nie osiągnie. Uśmiechnął się lekko. "Dziewczyna ma charakterek" pomyślał. Lubił z takimi osobami porozmawiać, ponieważ można było zachować pełną swobodę. Takie osoby jednak nie należały przeważnie do tych prawdomównych, ale mimo iż należał do dokładnie tej samej grupy osób, to na rozmowie wolał poprzestawać. Nigdy nie było wiadomo, co taka osoba dokładnie ma na myśli, bo gdy mówi jedno, myśli drugie, a najczęściej, gdy dochodzi co do czego, to robi jeszcze coś innego. Można było bardzo łatwo wpakować się w jakąś kabałę.
Nie odpowiedział, gdy poinformowała go o kimś w pobliżu. Nie uważał, by było to konieczne, mogło nawet być niewskazane. Na polowanie dość żadko wychodzi się w pojedynkę, więc, gdyby nie był sam, w stronę kobiety, a przede wszystkim lisołaka pewnie przypuszczonoby atak. Łowców mogło być nawet kilkoro, uważał więc za koniecznie, by to sprawdzić. Strzałę zdjął z cięciwy i schował do kołczana, natomiast łuk przewiesił przez ramię.

Gdy tylko zza bariery drzew wysunął się młody chłopak, uznał iż z jego strony nie ma się czego obawiać. Przy sobie miał tylko miecz, ale był wychudzony i wyglądał na bardzo niepewnego.
Ferren zerknął w stronę kobiety, to jej pozostawiając sprawę chłopaka. Sam natomiast miał inne plany, przynajmniej na razie.
Wskoczył na najbliższe drzewo, wczepiając się w nie pazurami. Podciągnął się i chwycił najbliższej gałęzi zdolnej utrzymać jego ciężar. Wdrapał się potem jeszcze trochę wyżej i rozejrzał.
Mimo ciemności doskonale wszystko widział. Czuł wszystkie zapachy unoszące się dookoła. Słyszał każdy odgłos. Jednak w lesie nie było nikogo, oprócz tej dwójki pod drzewem. Ale zastanawiająca była woń sierści, która na pewno nie należała do niego. Nie było tu żadnego zwierzęcia, które mogłoby wydzielać taki zapach.
Zastanowił się chwilę. Mógł teraz tak po prostu uciec, przeskakując z drzewa na drzewo, ale kuszące wydawało mu się poznanie tej dwójki. Poza tym, oboje wiedzieli o jego istnieniu, więc mogli donieść straży miasta. Lepiej było się z nimi zaprzyjaźnić, oraz uczynić z nich swoich sojuszników. Nie warto było nadstawiać karku.

Machnął lekko ogonem, a następnie przygotował do zejścia. Z pomocą serii zwinnych zeskoków po chwili znalazł się z powrotem na ziemi.
- Był sam, nikogo więcej tu nie ma. - oświadczył, po czym zbliżył się trochę. - Jestem Ferren.
Gdy stanął dość blisko chłopaka wyczuł, że jego ubranie pachnie sierścią, którą wyczuł będąc na górze. Postanowił w najbliższym czasie spytać się go, skąd wzięła się ta woń.
Ligeia
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ligeia »

Ależ on był uparty! Czy naprawdę aż tak istotnym było kim ona jest? Po co zagłębiać się w szczegóły? Futrzasty miał oczy i widział to co trzeba było, tyle powinno mu wystarczyć. A ona.. jeśli zechce ostatecznie przyznać się do tego kim jest, to też tak zrobi. Trzeba pamiętać, że jeśli na pannę Ligeię się naciska i czegoś się oczekuje, ona niczym zbuntowany nastolatek zrobi na przekór.
Spojrzała z zainteresowaniem na chłopaka, który postanowił się "ujawnić". I tutaj faktycznie, gdyby miała umiejętność czytania w myślach musiałaby przyznać Ferrenowi rację - nie było czego się obawiać. Chłopak wyglądał prawie jak siedem nieszczęść, dlatego może zmieńmy ich liczbę na pięć. Zmęczony, niepewny, zaniedbany, wychudzony.
W jednym momencie zniknęła pozostawiając po sobie jedynie ciemną smugę, wręcz niewidoczną pod osłoną nocy i chwilę później pojawiła się tuż obok wilkołaka. Położyła mu rękę na ramieniu, lekko się na nim opierając. Spojrzała na niego z bliska. Był bardzo młody, choć miała wrażenie, że jego stan w jakim się znajdował delikatnie go postarzał. Jego młodzieńcza uroda zdawała się być zasłonięta przemęczeniem, oczy jakoby lekko podkrążone.
- Biedaczysko.. Co ty chciałeś robić sam o tak późnej porze w lesie? - Zapytała z uśmiechem, tonem w którym można było wyczuć coś na wzór troski, po tych słowach natomiast odsunęła się kilka kroków do tyłu. Zadarła głowę do góry w poszukiwaniu drugiego lisiego mężczyzny. Jak gdyby tak się zastanowić miała niesamowite szczęście. Podczas jej podróży nie zdarzyło jej się jeszcze spotkać lisołaka, tym bardziej w postaci hybrydy. Zazwyczaj wszelakie łaki, które spotkała zaledwie kilka razy przyjmowały na co dzień postać ludzką, tylko w konkretnych sytuacjach zmieniając się w swoje zwierzęce odpowiedniki. Jedynie niekiedy jako ludzie posiadali częściowo zwierzęcą sierść, ogon bądź uszy, które chcąc nie chcąc musieli ukrywać.
- W takim razie.. rozwiewając wszelakie wątpliwości.. - Tu zerknęła na Ferrena. - Ligeia. - Powiedziała krótko i kiwnęła delikatnie głową. Jej spojrzenie wędrowało co jakiś czas między mężczyzną, a chłopakiem. A to ciekawa wycieczka jej się trafiła! Ba, nawet zapomniała o głodzie, który przywlekł ją do lasu. Ponownie cofnęła się kilka kroków za siebie, aż plecami dotknęła pnia jednego z drzew, pod którym następnie usiadła krzyżując nogi, ręce zgięte w łokciach oparła na kolanach i splotła dłonie ze sobą, a których następnie oparła brodę.
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Horus niecierpliwie czekał na reakcję nieznajomych. Zaczął zastanawiać się, dlaczego w ogóle się do nich zbliżył. Czego chciał? Okraść ich? Zabić i zjeść? Był zdolny do obu tych czynów, jednak budziły w nim obrzydzenie. Wilkołak nie chciał zabijać innych, jeśli nie byłoby to konieczne. Horus opuścił wzrok i zacisnął pięści. Czuł na sobie cudze spojrzenia. Wiedział, że pomimo ciemności jest on obserwowany. Po chwili zerknął na lisołaka. Zmiennokształtny bez słów oddalił się i zaczął wchodzić na drzewo. Zdezoriontowany młodzieniec przeniósł wzrok na kobietę, jednak z przerażeniem odkrył, że ta gdzieś zniknęła.
- Co do...
Nim zdążył dokończyć poczuł czyjąś dłoń na własnym ramieniu. Od tego momentu Horus nie musiał dłużej udawać - był naprawdę przerażony. Lodowaty dotyk kobiecej dłoni całkowicie go sparaliżował. Wilkołak chciał coś zrobić, cokolwiek. Mimo chęci nie potrafił przemóc się do wykonania najprostrzego ruchu.
Już jestem martwy
Przemowa wampirzycy jeszcze bardziej go przeraziła. Horus miał nóż na gardle, kobieta w tym momencie mogła zrobić z nim co tylko chciała. Chłopak chcąc odpowiedzieć na jej pytanie, nie potrafił wymyślić żadnej w miarè sensownej wymówki. Postanowił powiedzieć prawdę, a przynajmniej częściowo.
- Szukałem jedzenia - odrzekł po chwilk
Na myśl o pożywieniu Horus stawał się coraz bardziej głodny. Po chwili wampirzyca puściła go i oddaliła się o kilka kroków. Młodzieniec poczuł olbrzymią ulgę, lecz nadal nie czuł się w pełni bezpiecznie. Ujrzawszy schodzącego z drzew lisołaka poczuł się nieco lepiej. Z jakiegoś powodu jego obecność dodawała Horusowi otuchy. Wilkołak drugi raz w swoim życia spotkał innego przedstawiciela zmiennokształtnych i szczerze mówiąc chciał go lepiej poznać. Mimo wszystko sam postanowił tymczasowo nie ujawniać swojej prawdziwej natury.
- Horus - powiedział, gdy pozostała dwójka zdołała już zdradzić swe imiona
Wilkołak nerwowo spoglądał na przemian na mężczyznę i kobietę. Nim ci zdążyli w jakiś sposób zareagować, młodzieniec ponownie przemówił:
- Czy... macie może coś do jedzenia?
Jeszcze przed zakończeniem zdania zaczął żałować, że w ogóle się odezwał.
Awatar użytkownika
Ferren
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ferren »

Zarówno kobieta, jak i chłopak przedstawili się. Ona miała na imię Ligea, natomiast on nazywał się Horus. Teraz, gdy już oznajmił, że są tutaj tylko we trójkę, nerwowa atmosfera dość szybko się ulotniła, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Widać nagłe spotkanie wzbudziło czujność u wszystkich, teraz jednak pozostawało tylko zaciekawienie, przynajmnej z perspektywy lisołaka. Miał już zadać jedno z przygotowanych już chwilę wcześniej pytań, gdy Horus spytał, czy nie mają przypadkiem czegoś do zjedzenia.
- Gdybyś pojawił się godzinę, albo dwie później, pewnie miałbym się już czym podzielić. - odparł lisołak. - Teraz nie mam nic.

Zdjął łuk z ramienia i zaczął machinalnie sprawdzać, czy wszystko działa jak należy. Cięciwa powinna być jeszcze w porządku, natomiast połączenia na łuczywie jak zwykle doskonale spełniały swoją funkcję. Jednak nawet nie patrzył na broń, ale swoich towarzyszy, przyglądając się im badawczo. Miał nadzieję, że dowie się czegoś więcej.
- Skąd u ciebie ten zapach futra na ubraniu? - zagaił do Horusa. Nie dałby rady zbyt długo milczeć w towarzystwie, zawsze było tyle różnych rzeczy do omówienia, czy przedyskutowania. Poza tym, naprawdę ciekawiło go, skąd ten zapach. Przecież chyba nie uprawiał zapasów z wilkiem, choć, tłumaczyłoby to trochę jego mizerny stan wizualny, czyli innymi słowy wygląd.

Ligea usiadła pod drzewem, splatając dłonie i opierając na nich głowę, zupełnie jakby była znudzona, lub też zamyślona. Z nią również bardzo chętnie poprowadziłby dyskusję, ale... Coś w niej go powstrzymywało, tak że za każdym razem, gdy chciał rozpocząć rozmowę, to całkowicie tracił na to ochotę. Nie wiedział, czemu tak właśnie się działo, ale może miało to związek z jej zapachem, który zaczynał powoli go drażnić.

Po raz kolejny sprawdził połączenia na łuku, oraz groty strzał. Teraz był już pewien, że jego ekwipunek funkcjonuje poprawnie.
- Zapolujmy! - zaproponował, nawiązując do wcześniejszego pytania Horusa. Wiedział, że on chętnie wyruszy razem z nim, bo dużo łatwiej jest złapać coś będąc w grupie. Nie miał tylko pewności co do zamiarów kobiety. Uznał, że zrobi jak jej się spodoba, w końcu, we dwóch po prostu musieli sobie poradzić ze zwierzyną. Nie była im aż tak bardzo konieczna, żeby upolować zwierzynę. - Ja będę celował do tego z góry, a ty zagoń to coś w moją stronę. - zakomenderował. - Proponuję jakąś milę na wschód. Tam podobno są łosie. No, chyba że macie jakieś inne propozycje?
Ligeia
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ligeia »

A skąd! Nie była ani znudzona, ani zamyślona. Delikatny uśmiech błądzący po jej ustach wskazywał na zaciekawienie, a może nawet zaintrygowanie zarówno sytuacją jak i dopiero poznanymi łakami. Lubiła tego typu swoiste zwroty. Gdy los jednak wybierał dla niej zupełnie inny scenariusz, nawet jeśli chodziło o takie drobnostki.
Po zadanym przez Ferrena pytaniu skupiła swoją uwagę znów na młodym chłopaku. Faktycznie, to pytanie mogło być całkiem trafnym. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, to właśnie jego zapach, tak jak poprzednio mężczyzny zmylił jej zmysły, przez co nie do końca wiedziała z czym będzie miała do czynienia. Dla niej podczas polowania nie było ważne, które zwierze obierze jako ofiarę, najważniejsze, żeby było to zwierzę. Dlatego nie mogła ukrywać, że zarówno jeden, jak i drugi mężczyzna byli dla niej początkowo pewną nadzieję na zaspokojenie łaknienia. No cóż, noc jeszcze młoda, nic straconego, zawsze mogłaby na chwilę zniknąć i wrzucić coś na ząb.
W pewnym momencie zaklaskała w dłonie zadowolona.
- Cudownie! - Odparła na propozycję lisołaka. Ten pomysł niewątpliwie przypadł jej do gustu, może ze względu właśnie na to, że taki był jej pierwotny plan na dzisiejszą noc. Choć.. gdyby się tak nad tym zastanowić, czy to na pewno najlepszy pomysł? Wampiry raczej nie cieszą ani nie cieszyły się najlepszą reputacją. Trudno powiedzieć, jak mogliby na ten fakt zareagować jej obecni towarzysze. Może lepiej byłoby udawać nieporadną, bojącą się widoku krwi i przemocy niewiastę? A podczas ich nieobecności samemu na chwilę zająć się sobą?
Ale bądźmy realistami, dziewczyna nie miała dzisiaj ochoty na chowanie się w kącie. Na chwile obecną nie bardzo jej zagrażali, nie wykazywali również jakichś złych zamiarów w stosunku do niej samej. W razie gdyby jednak sytuacja miała się zmienić, zawsze mogła po prostu się ulotnić i zapewne nigdy więcej, a przynajmniej nie w najbliższym czasie, już ich nie spotkać. Zresztą i tak za dnia nie miała innego wyboru jak chować się przed światem, dodatkowo - z jakiej racji dwójka ledwo poznanych miałaby aż tak gorliwie chcieć potem jej zaszkodzić?
- Nie martw się Horus, pomogę ci zagonić te rogate maleństwo. - Odezwała się po chwili wyrażając swoją aprobatę odnośnie zapolowania na łosie i spoglądając na Ferrena. Przecież też chce mieć w tym swój udział, nie chciała zostać pominięta. Wstała w mgnieniu oka z ziemi i znalazła tuż obok łaków.
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Horus nerwowo przeskakiwał z nogi na nogę i błądził wzrokiem po spowitym ciemnością lesie. W ludzkiej postaci posiadał jedynie cienki płaszcz, przez co powoli zaczynał marznąć. Gdyby był sam, przeistoczyłby się w wilka, toteż futro zapewniłoby mu skuteczną obronę przed mrozem. Tymczasem wilkołak wolał nie zdradzać swojej prawdziwej natury, wobec czego musiał wytrzymać zimno. Niestety ukrywanie swojej rasy było trudniejsze, niż mogłoby się wydawać, gdyż Ferren zwrócił uwagę na obecny u Horusa zapach wilczego futra. Lisołak nie wyglądał, jakby coś podejrzewał. Prawdopodobnie zadając to pytanie kierował się czystą ciekawością. Mimo tego młodzieniec momentalnie zbladł. Nie miał pojęcia, co powiedzieć.
- Ja... pracowałem przy skórach! Garbowałem i... i szyłem ubrania.
Wilkołak zdawał sobie sprawę z tego, że było to kiepskie wytłumaczenie. Jednakże lepsze takie, niż żadne. Po jakimś czasie Ferren zaproponował wspólne polowanie. Horus miał wobec tego mieszane uczucie. Uwielbiał polować, ale robił to tylko w zwierzęcej postaci. Dodatkowo nie potrafił korzystać z żadnej używanej w łowiectwie broni. Jako człowiek zastawiał w lesie sidła i czekał, aż jedzenie same do niego przyjdzie. Jakiś czas później lisołak powiedział, że jedyną rolą Horusa będzie zagonienie zwierzyny w odpowiednie miejsce. Usłyszawszy to, uspokoił się nieco.
- Dobrze. Pomogę.
Następnie Ligeia oznajmiła, że pomoże Horusawi. Wilkołak nerwowo przegryzł wargę. Współpraca z tą kobietą nie napawała go entuzjazmem.
Awatar użytkownika
Ferren
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ferren »

- Jeżeli znajdziemy odpowiednie miejsce może nawet uda mi się postrzelić aż trzy. - oświadczył, wiedząc, że łosie zazwyczaj trzymają się w stadach. Miał jednak wrażenie, że za pożywienie dla ich wszystkich mógłby wystarczyć jeden. - Ale aż tyle chyba nam nie potrzeba.

- Jeśli chcesz, to skórę ci odstąpię. - powiedział Horusowi. - Tobie może przynajmniej się przyda.
Miał jednak wrażenie, że chłopak kłamał, odnośnie garbowania skór, ale nie miał zamiaru drążyć tematu, jeżeli rozmówca tego nie chciał. Potrafił uszanować, że inni ludzie... Inne osoby mają własne sekrety i nie wnikał w nie, bo nie potrzebował mieć dodatkowych wrogów. Najpewniej już nad ranem się rozejdą, a Informacje te do niczego już mu się nie przydadzą.

Ligea, o dziwo, również nie odmówiła sobie udziału w polowaniu. Nie spodziewałby się tego po kobiecie, ale... Jakby się głębiej zastanowić, to spotkał ją siedzącą na drzewie w głębi lasu sporo po zapadnięciu zmroku, więc normalna, jak na kobietę na pewno nie była. Zapamiętał sobie, by spodziewać się po niej nietypowych decyzji. Na wariatkę nie wyglądała, zachwywała się również zbyt wyrachowanie... Ale była po prostu... Dziwna. Tak czy owak, wychodziło na to, że ruszają w trójkę.

Ruszył przodem, szybkim i sprężystym krokiem, wyprzedzając towarzyszy. Gdy docierał do miejsca, z którego ledwie dało się dostrzec ich kształty przystawał i węszył, ponieważ po drodze mogli nawet przez przypadek trafić na jakąś kolację w postaci samotnej sarny, albo paru zajęcy. Las tętnił życiem również nocą, co było doskonale widać, gdy obserwowało się na przykład przelatującą sowę, czy umykającą do nory mysz.
Raz, gdy zatrzymał się, do głosu doszedł instynkt. Poczuł wielką ochotę, by przemienić się i zapolować, choćby i nawet miało to być dużo trudniejsze niż zastrzelenie łosia. Jednakże po chwili opanował się i przestał potrząsać lekko ogonem. W tym czasie jego towarzysze zdążyli go dogonić.
- To, powiedzcie, ile ma ich być? - spytał, ale nawet nie po to, by dostać tę wiadomość. Potrzebował porozmawiać, bo przez najbliższy czas raczej nie będzie miał po temu żadnej okazji i musial się wygadać jeszcze zanim natrafi na jakiś trop zwierzyny.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Cała trójka miała wybrać się na polowanie, aby zdobyć pożywienie. Nie wiedzieli jednak, że ich plany z góry zostały pokrzyżowane. Głównie przez osobę trzecią, która – swoją drogą – również nie spodziewała się następnego zajścia.
Ciężki oddech można było usłyszeć z odległości kilku sznurów, a ciężką atmosferę poczuć już stojąc kilka kroków dalej. Każdy ze zmierzających tu osób mógł dostrzec dziwną, tajemniczą istotkę, skuloną pod drzewem. Na pozór miła, niegroźna dziewczynka, chorobliwie chuda, co od razu rzucało się w oczy. Krótkie czarne włosy i... brak nóg. W miejscu, gdzie powinny być biodra, znajdowała się tylko czarna plama, imitująca krew. Nikt nie mógł się jednak spodziewać, że w kilka krótkich sekund ciało dziewczynki podniesie się, a ona sama spojrzy na przybyszów pustymi, krwawiącymi oczami. Czarna maź, która mogła zostać uznana za krążącą w ludzkich żyłach posokę, teraz stała się dymem. Zjawa, ot właśnie tym była ta dziewczynka.
        - Oddajcie mi mamę! - krzyknęła, a jej głos brzmiał jak szczęk łańcuchów. Niespodziewanie ziemia się zatrzęsła, ptaki zbudziły i wzleciały ku górze, do niebios, w bezpieczniejsze miejsce. Każde zwierzę uciekło, a Ferren, Ligeia i Horus na razie nie mogli się ruszyć. Rośliny, które znajdowały się w ich pobliżu, natychmiastowo oplotły nogi i ręce każdej poruszającej się istoty – oprócz czarnowłosej dziewczynki – blokując możliwość ucieczki. Nie trudno było się domyślić, że zjawa potrafiła posługiwać się czarami z dziedziny ziemi.
        Magia chaosu, prosta sprawa, aczkolwiek we władaniu umysłowo chorej i zranionej osoby jest to bardzo destrukcyjna moc. Zjawa krzyknęła coś w niezrozumiałym dla nich języku, po czym doszczętnie zniszczyła podłoże, na którym znajdowała się cała trójka. Mogłoby się wydawać, że zaraz wszyscy zginą, strąceni do czeluści piekieł. Jednak nie. Wokół każdej z postaci zalśniła jasnoniebieska poświata.
- Pomyślcie o jakimś bezpiecznym miejscu, byle jak najdalej stąd! - Głuchą, przestrzenną ciszę, która nastała po trzęsieniu, przerwał twardy, męski głos. Osobnik w brązowym płaszczu, trzymający w dłoni naszyjnik i grube tomiszcze, najwyraźniej chciał ich ocalić.
Ziemia zasklepiła się, a wszyscy zniknęli. Mężczyzna zlustrował całą okolicę i, niestety, nigdzie nie spostrzegł zjawy, którą ścigał. Czyli jego pogoń na tym się nie skończy, ale przynajmniej ocalił tych ludzi, czy też nie-ludzi, kimkolwiek byli podróżnicy.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość