Równina Maurat ⇒ Między Meot a Nandan-Ther
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Między Meot a Nandan-Ther
Odpowiedział lisicy krótkim zaprzeczeniem nie widząc sensu dodawać jakichś wyjaśnień. Zszedł z traktu nie chcąc podróżować drogą. Pałętało się na niej zbyt dużo podróżujących ludxi. Zarówno tych zwyczajnych jak i nieco mniej uprzejmych.
Okolica była spokojna i skąpana w słońcu. Na północy rozciągał się gęsty, nieprzenikniony las. na południe zaś obszerna równina jedynie miejscami poprzetykana małymi zagajnikami. Po niebie płynęły jedynie białe chmury, które wyglądały jakby wiatr z wściekłością porwał je na mniejsze kawałeczki.
Okolica była spokojna i skąpana w słońcu. Na północy rozciągał się gęsty, nieprzenikniony las. na południe zaś obszerna równina jedynie miejscami poprzetykana małymi zagajnikami. Po niebie płynęły jedynie białe chmury, które wyglądały jakby wiatr z wściekłością porwał je na mniejsze kawałeczki.
Szła sobie parę kroków za nim zbierając co jakiś czas jakiś kwiatek bądź trawę by zrobić wianek na głowę. Obkręcała się, gania za motylkami i śpiewała co jakiś czas ciągle rozkojarzona. Nie chciała przeszkadzać Szaremu swoim gadaniem, dziś postanowiła przemilczeć tyle ile się da by od niej odpoczął. Coś jej podpowiadało, że to dobry pomysł. Nie wiedziała jednak czemu. Skakała po większych kamieniach, mniejsze kopała, starała się jakoś zająć sobą w tej wędrówce.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Zachowanie Jenyi odrobinę go denerwowało, podobnie jak ciągłe paplanie i zadawanie pytań. Chyba nie umiałby wybrać co wolałby znosić. Nie ganił jej jednak za takie zachowanie, bo widział jaką radość sprawiają jej te swawole. Co jakiś czas oglądał się, sprawdzając czy przypadkiem nie ma zamiaru wskoczyć mu na plecy.
Przy zachodzącym słońcu dotarli nad kolejną rzekę. Uśmiechnął się do siebie, bo tym razem trafili w idealne miejsce żeby ją przekroczyć. Woda rozlewała się szeroko i nie była chyba zbyt głęboka. Łatwo dało się dostrzec dno i leżące tam kamienie.
Zdjął plecak i pochwę z mieczem, chwytając je najniżej jak się dało i zszedł na brzeg. Zanim jednak wszedł do wody zatrzymał się i obrócił do Jenyi, wysuwając w jej stronę dłoń w pancernej rękawicy.
- Daj rękę, prąd wygląda na silny.
Przy zachodzącym słońcu dotarli nad kolejną rzekę. Uśmiechnął się do siebie, bo tym razem trafili w idealne miejsce żeby ją przekroczyć. Woda rozlewała się szeroko i nie była chyba zbyt głęboka. Łatwo dało się dostrzec dno i leżące tam kamienie.
Zdjął plecak i pochwę z mieczem, chwytając je najniżej jak się dało i zszedł na brzeg. Zanim jednak wszedł do wody zatrzymał się i obrócił do Jenyi, wysuwając w jej stronę dłoń w pancernej rękawicy.
- Daj rękę, prąd wygląda na silny.
Kiedy dotarli do wody dziewczyna zawahała się.
-A może pozwolisz mi użyć swojej mocy?- Zapytała spokojnie mając w zanadrzu plan. Mimo decyzji Szarego podeszła do niego ochoczo i złapała za dłoń. Jej ciepły uśmiech mówił dokładnie, że się jej to spodobało.
-Mogłabym nam zrobić lodowy most na druga stronę. Przeszlibyśmy nie mocząc ubrań, ale trzeba uważać bo jest ślisko. Co ty na to?- Dokończyła swoją myśl by rozwiać wątpliwości Szarego. Teraz jak wie co zamierzała miał lepsze światło na cała sytuację. Przypuszczała, że i tak będzie wolał tradycyjne przedzieranie się na siłę przez rwąca rzekę.
-A może pozwolisz mi użyć swojej mocy?- Zapytała spokojnie mając w zanadrzu plan. Mimo decyzji Szarego podeszła do niego ochoczo i złapała za dłoń. Jej ciepły uśmiech mówił dokładnie, że się jej to spodobało.
-Mogłabym nam zrobić lodowy most na druga stronę. Przeszlibyśmy nie mocząc ubrań, ale trzeba uważać bo jest ślisko. Co ty na to?- Dokończyła swoją myśl by rozwiać wątpliwości Szarego. Teraz jak wie co zamierzała miał lepsze światło na cała sytuację. Przypuszczała, że i tak będzie wolał tradycyjne przedzieranie się na siłę przez rwąca rzekę.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Zamrożenie rzeki w tym miejscu nie zatrzyma wód wypływającym ze źródła. I pomyśl co by to spowodowało. - nie czekał już na odpowiedź Jenyi tylko wszedł do wody trzymając jej dłoń. Plecak i miecz uniósł nad głowę, starając się ich nie zamoczyc. Szedł niemalże ślimaczym tempem, ostrożnie wybierając miejsca w których stawał.
Kiedy prąd stawał się meijscami mocniejszy ściskał mocniej dłoń dziewczyny, co z racji tego że miał pancerne rękawice, mogło ją zaboeć.
Kiedy prąd stawał się meijscami mocniejszy ściskał mocniej dłoń dziewczyny, co z racji tego że miał pancerne rękawice, mogło ją zaboeć.
-Ale most.. nad rzeką..- Mruknęła, ale sprzeciw nie miał sensu bo już stała w wodzie. Dobrze, że zdążyła szarpnąć torbą w górę bo cały prowiant i zioła by zamokły. Szła trzymając się blisko i starając nie poślizgnąć na kamieniach. Kiedy czuła jak jego palce zaciskają się mocniej na jej drobnej dłoni przygryzała dolną wargę co w efekcie paru takich prób spowodowało, że rozgryzła sobie ją do krwi. Mimo to nie pisnęła słówkiem. Może się bała a może nie chciała go denerwować, tylko ona to wie.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Zadowolony, że obyło się bez nieplanowanych wydarzeń wyszedł na brzeg, pomagając również Jenyi. Opuścił plecak na ziemię, kiedy dostrzegł świeże siniaki na jej dłoni. Zganił się w myślach, że nie zdjął wcześniej rękawić. W każdym razie zrobił to teraz i przyklęknął przy dziewczynie.
O nic nie pytając ujął ponownie jej dłoń, pocierając delikatnie kciukiem kostki. Siniaki aniknęły momentalnie, przy czym Jenya mogła poczuć przyjemne ciepło. Nie umknęło mu również zaczerwienienie na jej ustach. Delikatnie przesunął opuszkami palców po jej dolnej wardze, a chwilę potem ból który odczuwała nagle ustąpił.
- Wybacz, to było konieczne. - podniósł się i szybko założył rękawice, chociaż Jenya mogła dostrzec obfite siniaki na jego dłoni, których chwilę temu nie było. Obrócił się chwycił plecak i skierował nieco dalej od rzeki.
O nic nie pytając ujął ponownie jej dłoń, pocierając delikatnie kciukiem kostki. Siniaki aniknęły momentalnie, przy czym Jenya mogła poczuć przyjemne ciepło. Nie umknęło mu również zaczerwienienie na jej ustach. Delikatnie przesunął opuszkami palców po jej dolnej wardze, a chwilę potem ból który odczuwała nagle ustąpił.
- Wybacz, to było konieczne. - podniósł się i szybko założył rękawice, chociaż Jenya mogła dostrzec obfite siniaki na jego dłoni, których chwilę temu nie było. Obrócił się chwycił plecak i skierował nieco dalej od rzeki.
Stała spokojnie kiedy leczył jej rany. Uśmiechnęła się lekko.
-Nie trzeba było. Zagoiłoby się samo.- Odpowiedziała łagodnie, ale już w tym czasie Szary gnał dalej przed siebie. Westchnęła cicho i ruszyła tym razem już spokojniej. Czuła jak mokre ubranie się do niej poprzyklejało i obciążało wsiąknięta wodą. Szło się wtedy wyjątkowo niewygodnie. No, ale dostała zakaz chodzenia nago więc jakoś musiała sobie radzić. I tym razem trzymała się bardziej za mężczyzną. Może dlatego, że jak szła obok jedyne co jej przychodziło do głowy to gadanie o wszystkim i o niczym. Nie to sobie dziś obiecała.
-Nie trzeba było. Zagoiłoby się samo.- Odpowiedziała łagodnie, ale już w tym czasie Szary gnał dalej przed siebie. Westchnęła cicho i ruszyła tym razem już spokojniej. Czuła jak mokre ubranie się do niej poprzyklejało i obciążało wsiąknięta wodą. Szło się wtedy wyjątkowo niewygodnie. No, ale dostała zakaz chodzenia nago więc jakoś musiała sobie radzić. I tym razem trzymała się bardziej za mężczyzną. Może dlatego, że jak szła obok jedyne co jej przychodziło do głowy to gadanie o wszystkim i o niczym. Nie to sobie dziś obiecała.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Gart nie szedł daleko. Zatrzymał się obok małego lasku, bo dość szybko się ściemniało. Położył plecak na ziemi i rozejrzał się po okolicy. Na skraju lasku nie było prawie w ogóle chrustu. Najwidoczniej często ktoś robił sobie w tym miejscu postój.
- Zostań tutaj i osusz się nieco. Ja pójdę po drewno. - jak to miał w zwyczaju nie poczekał na odpowiedź, tylko od razu poszedł do lasu, po kilku chwilach znikając między ogarniętymi półmrokiem drzewami.
- Zostań tutaj i osusz się nieco. Ja pójdę po drewno. - jak to miał w zwyczaju nie poczekał na odpowiedź, tylko od razu poszedł do lasu, po kilku chwilach znikając między ogarniętymi półmrokiem drzewami.
Dziewczyna kiwnęła głową i odłożyła swoje rzeczy. Kiedy Szary zniknął za drzewami rozejrzała się dookoła. Została sama. Pozbyła się więc czym prędzej swoich ubrań i rozłożyła je do suszenia. Opatuliła się jednak na wszelki wypadek kocem gdyby nagle wrócił. Siedziała sobie koło swoich rzeczy i czekała. Robiło się coraz ciemniej i powoli coraz mniej było widać jednak lisica miała lepszy wzrok niż przeciętni ludzie więc nie przeszkadzało jej to aż tak bardzo.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Minęło już trochę czasu, a Gart nadal nie wracał. Na niebie dało się już widzieć gwiazdy. Robiło się chłodno, chociaż to uczucie wywoływał głównie wzmagający się wiatr. Poruszał gałęziami, które stukały głucho jedna o drugą przy akompaniamencie szelestu liści.
Coś w tych dźwiękach było jednak nie tak... Jakby nie do końca były naturalne. Przyprawiały o delikatne dreszcze i uczucie, że nie jest się w okolicy samym. Owe odczucie potęgowało się z każdą chwilą, dopóki na skraju lasu nie pojawiły się dwie postacie.
Jedna, masywniejsza dzierżyła w ręce odbijającą księżycowe światło stal. Druga za to coś, co przypominało wyjątkowo poplątaną linę, albo tylko nieco mnie splątaną sieć.
W tym momencie obie osoby zorientowały się chyba, że są widoczne i zaczęły biec w kierunku dziewczyny, mrucząc coś do siebie nawzajem.
Coś w tych dźwiękach było jednak nie tak... Jakby nie do końca były naturalne. Przyprawiały o delikatne dreszcze i uczucie, że nie jest się w okolicy samym. Owe odczucie potęgowało się z każdą chwilą, dopóki na skraju lasu nie pojawiły się dwie postacie.
Jedna, masywniejsza dzierżyła w ręce odbijającą księżycowe światło stal. Druga za to coś, co przypominało wyjątkowo poplątaną linę, albo tylko nieco mnie splątaną sieć.
W tym momencie obie osoby zorientowały się chyba, że są widoczne i zaczęły biec w kierunku dziewczyny, mrucząc coś do siebie nawzajem.
Gdy zrobiło się chłodniej z powrotem ubrała jeszcze wilgotne ubranie i uciekła pod koc. Była przyzwyczajona do chłodów jednak ten przypominał przychodząca śmierć. Próbowała nie myśleć o otaczającej ją pustce do czasu kiedy nie zobaczyła coś dziwnego przed sobą. W pierw myślała, że to Szary, ale po chwili zrozumiała, że chyba znów wpadła w kłopoty. Zmarszczyła brwi gniewnie i wstała z miejsca. Chciała chwycić za Maoru, ale przecież oddała go Szaremu. Zbeształa się w głowie. Głupia zapomniała go zabrać z powrotem, mogła w ogóle się z nim nie rozstawać.
-No dajecie.- Mruknęła widząc, że dwie sylwetki się zbliżają. Ugięła lekko kolana i czekała na ich ruch ciągle powtarzając w głowie, że nie może ich zabić. Obiecała Szaremu. Nie miała przy sobie nawet jakiejkolwiek broni. Pozostała jej tylko moc.
-"Ostateczność, ostateczność."- Powtarzała w myślach.
-No dajecie.- Mruknęła widząc, że dwie sylwetki się zbliżają. Ugięła lekko kolana i czekała na ich ruch ciągle powtarzając w głowie, że nie może ich zabić. Obiecała Szaremu. Nie miała przy sobie nawet jakiejkolwiek broni. Pozostała jej tylko moc.
-"Ostateczność, ostateczność."- Powtarzała w myślach.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Chudszy napastnik zatrzymał się zdezorientowany, widząc że dziewczyna wstaje i rzuca im wyzwanie. Spojrzał nerwowo na towarzysza. Ten skarcił go wzrokiem i wychrypiał.
- Co tak stoisz, to tylko dziecko, Łap ją.
Ten z mieczem zmrużył oczy. Wiatr zawiał gwałtowniej i zaświszczał złowieszczo wśród lasu. Drzewa zakołysały się i zdawały się mieć wielkie, złe oczy wpatrzone w Jenyę. Mimo że była noc wokoł rozległo się niemiłe krakanie. Okolica wydawała się pusta jak nigdy. Może Szary ją zostawił? Wpędził w pułapkę, a sam ruszył dalej?
Chudszy mężczyzna rzucił się do przodu z siecią, zamierzająć pochwycić Jenyę. Nie był zbyt szybki i jednocześnie nie wiadomo dlaczego z lekka przerażony.
- Co tak stoisz, to tylko dziecko, Łap ją.
Ten z mieczem zmrużył oczy. Wiatr zawiał gwałtowniej i zaświszczał złowieszczo wśród lasu. Drzewa zakołysały się i zdawały się mieć wielkie, złe oczy wpatrzone w Jenyę. Mimo że była noc wokoł rozległo się niemiłe krakanie. Okolica wydawała się pusta jak nigdy. Może Szary ją zostawił? Wpędził w pułapkę, a sam ruszył dalej?
Chudszy mężczyzna rzucił się do przodu z siecią, zamierzająć pochwycić Jenyę. Nie był zbyt szybki i jednocześnie nie wiadomo dlaczego z lekka przerażony.
-Właśnie jestem tylko dzieckiem na co czekasz idoto!- Zawołała złośliwie i gdy tylko chudszy mężczyzna ruszyła ponownie w jej stronę kucnęła uderzając dłonią o ziemię. Między jej palcami pełzały wstęgi bladego, błękitnego światła. Napastnik mógł poczuć szarpnięcie za kostki co w jego tempie biegu powoduje upadek. Wkoło jego stopy i kostek pojawiła się przymarznięta do gruntu bryła lodu. Problemem było to, że bryła cały czas się rozrastała pochłaniając kolejne partie jego ciała. Gdyby chciał w nią czymś uderzyć odpryski szybko się zasklepiały. Jenya nie zmieniając pozycji obserwowała jego towarzysza. Niech się tylko zbliży a spotka go taki sam los. Istniał tylko jeden problem, o którym wiedziała jedynie dziewczyna. Im dłużej używała swojej mocy tym bardziej podupadała na zdrowiu.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Gdy tylko chudszy mężczyzna dostrzegł co się dzieje, padł na ziemię skuty lodem. Wybałuszył oczy I złożył obie ręce, skamląc żałośnie.
- Proszę! Nie! Mówiłem ci, mówiłem że to czarodziejka...! To jego wina, on mnie zmusił! Ja jestem niewinny! Proszę, proszę, cofnij to! Będę grzeczny, jego wina, ja niewinny... - nie było widać czy płacze czy nie, ale usilnie próbował opędzić się od pochłaniającego go lodu.
Drugi napastnik skarcił go wzrokiem, po czym wbił spojrzenie w Jenyę, nie podchodząc do niej. Jego postać zaczęła falować, tak jak i całe otoczenie. Las pokryły śnieżne zaspy, trawa zniknęła pod puchową kołdrą. Na horyzoncie zarysowały się chmury i górskie szczyty, a w okolicy wyrosła opustoszała wioska. Jenya łatwo mogła rozpoznać ten widok.
Po następnym mrugnięciu zamiast złego mężczyzny pojawiła się przed nią jej własna siostra... Była przestraszona i zziębnięta, wpatrywała się w lisicę błagalnym wzrokiem. U jej stóp leżały ciała rodziców.
W dodatku zza jednej z chatek wyszła osoba, którą Jenya pamiętała jako wyśmiewcę, który z lubością opowiadał jak zabijali jej rodzinę. Łasym wzrokiem spoglądał na przestraszoną dziewczynę stojącą wśród krwi, zbliżając się do niej z obnażonym mieczem.
Nie pomogłaś mi... Zostawiłaś mnie... Cienki głosik rozbrzmiał w okolicy kiedy poruszyły się usta jej siostry. Dźwięk wydawał się nie wydobywać z jej ust, ale nadchodzić z każdej strony jednocześnie.
Wyśmiewca zbliżał się do siostry Jenyi, unosząc miecz...
- Proszę! Nie! Mówiłem ci, mówiłem że to czarodziejka...! To jego wina, on mnie zmusił! Ja jestem niewinny! Proszę, proszę, cofnij to! Będę grzeczny, jego wina, ja niewinny... - nie było widać czy płacze czy nie, ale usilnie próbował opędzić się od pochłaniającego go lodu.
Drugi napastnik skarcił go wzrokiem, po czym wbił spojrzenie w Jenyę, nie podchodząc do niej. Jego postać zaczęła falować, tak jak i całe otoczenie. Las pokryły śnieżne zaspy, trawa zniknęła pod puchową kołdrą. Na horyzoncie zarysowały się chmury i górskie szczyty, a w okolicy wyrosła opustoszała wioska. Jenya łatwo mogła rozpoznać ten widok.
Po następnym mrugnięciu zamiast złego mężczyzny pojawiła się przed nią jej własna siostra... Była przestraszona i zziębnięta, wpatrywała się w lisicę błagalnym wzrokiem. U jej stóp leżały ciała rodziców.
W dodatku zza jednej z chatek wyszła osoba, którą Jenya pamiętała jako wyśmiewcę, który z lubością opowiadał jak zabijali jej rodzinę. Łasym wzrokiem spoglądał na przestraszoną dziewczynę stojącą wśród krwi, zbliżając się do niej z obnażonym mieczem.
Nie pomogłaś mi... Zostawiłaś mnie... Cienki głosik rozbrzmiał w okolicy kiedy poruszyły się usta jej siostry. Dźwięk wydawał się nie wydobywać z jej ust, ale nadchodzić z każdej strony jednocześnie.
Wyśmiewca zbliżał się do siostry Jenyi, unosząc miecz...
Dziewczyna nie słuchała słów mężczyzny. Nie miała zamiaru go zabić, lód zatrzymał się gdy doszedł do jego pasa. Kiedy obrazy zaczęły się zmieniać dziewczyna wstała rozglądając się zaskoczona. Rozpoznała dokładnie obraz z okolicy. Jej siostra, rodzice, wioska pokryta lodem. Padła na kolana czując jak ogrania ją przerażenie.
-Nie.. nie możliwe!- Zawyła zaciskając dłonie na swoich białych włosach.
-To nie moja wina! nie moja!- Krzyczała kuląc się na ziemi. Kiedy dostrzegła, że ktoś zbliża się do je siostry oczy lisicy zapłonęły błękitnym ogniem. Ogromna lodowa kopuła otoczyła ciało rodziców jak i przerażoną dziewczynkę.
-Już nigdy więcej!- Krzyknęła ochryple i zaniosła się kaszlem. Stróżka krwi spłynęła jej po wardze. Łzy skapywały jej z nosa i brody. Traciła siły coraz mocniej.
-Nie.. nie możliwe!- Zawyła zaciskając dłonie na swoich białych włosach.
-To nie moja wina! nie moja!- Krzyczała kuląc się na ziemi. Kiedy dostrzegła, że ktoś zbliża się do je siostry oczy lisicy zapłonęły błękitnym ogniem. Ogromna lodowa kopuła otoczyła ciało rodziców jak i przerażoną dziewczynkę.
-Już nigdy więcej!- Krzyknęła ochryple i zaniosła się kaszlem. Stróżka krwi spłynęła jej po wardze. Łzy skapywały jej z nosa i brody. Traciła siły coraz mocniej.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości