Ekradon ⇒ [Granica królestwa] Gdzie lecą drzazgi
- Skowronek
- Senna Zjawa
- Posty: 281
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
- Kontakt:
Pewnym osiągnięciem z pewnością było, że nie od razu elfka musiała zwiewać z powrotem na belkę. Była nawet trochę zaskoczona tym, jak potraktował ją rudowłosy topornik - mężczyźni kłaniali się przed nią niezmiernie rzadko. Całe szczęście wystarczyło, by otworzył gębę i czar prysł. Jego towarzysz biesiady również chciał się elegancko przywitać i wszystko miało wyglądać bardzo przyjaźnie, ale do rozmowy wtrąciła się druga strona stołu. Skowronek nie dała się zakrzyczeć, obróciła czujny wzrok na tych, którym najwyraźniej się nie spodobała i słuchała tego, co mają do powiedzenia. Lordowi musiała przyznać rację - akurat to, że była elfką, nie było powodem do bicia jej pokłonów. Ona jednak nie znała wierzeń tutejszych ludzi i nie wiedziała, czego symbolem dla nich jest. A gdyby wiedziała, cóż, musiałaby już zupełnie odrzeć ich z dobrych wyobrażeń na swój temat - nie miała za wiele wspólnego z naturą i z magią. Urodziła się w mieście i była wychowywana jak mieszczuch, tam sobie najlepiej radziła, a czarować nie umiała w ogóle - ponoć w jej przypadku był to efekt uboczny działania Przywiązania, zupełnie straciła zmysł do takich rzeczy. Nie, żeby jej to przeszkadzało, bo bywały i takie momenty, gdy jej beztalencie magiczne było dobrym argumentem podczas przyjmowania zlecenia.
Skowronek już nabrała wdechu, by naprostować słowa lorda, ale w porę przeżuła i połknęła swoją ripostę - nie szpiegowała, bo za szpiegowanie dostaje się zapłatę, ona tylko zaspokajała swoją ciekawość. Nie odpowiedziała też na słowa Willego, z którymi zgadzała się w całej rozciągłości, ale po prostu nie dano jej dojść do słowa. Do ofensywny ruszył Nuwor. Ciekawe co sobie pomyślał, gdy to chuchro wcale się go nie zlękło, a wręcz wystąpiło krok do przodu i patrzyło tak zaczepnie, jakby było gotowe do walki? Może nawet nie zauważył tego pokazu odwagi, skupiony na Bougu, który bronił elfki jakby była jego rodzoną córką. "Cóż za uroczy typ, owinęłabym go sobie wokół palca i skakałby wkoło mnie jak kukiełka...", pomyślała o nim elfka. Już nie próbowała przekrzyczeć napływających zewsząd pytań, wyrzutów i aluzji, czekała, aż mężczyźni się uspokoją i tylko robiła w głowie listę tego, co ma im powiedzieć. Prasmok poskąpił jej skromności, gdyż ani razu nie okazała wahania ani uległości, wszystkim patrzyła w oczy i nie cofnęła się ani o krok.
- Żadne "pani", żadne "panienko", jestem Skowronek. Tytułowanie szkodzi interesom - zaczęła całkiem spokojnym, wręcz może uprzejmym tonem. - Tak, Willu, masz rację, wiedziałam, że zostanę zdemaskowana i tak, nie dowiedziałam się niczego ciekawego, ale nie o to chodziło, nikt nie kazał mi tu być i nie zbierałam dla nikogo informacji. Lubię mieć jednak przyjemność wykonania pierwszego ruchu, dlatego wolałam sama powiedzieć kim jestem. Jesteście tak temperamentni, że gdybym czekała na waszą reakcję, mogłoby się to dla mnie źle skończyć.
Elfka spojrzała na Bouga i Nuwora, ale w jej oczach nie było kpiny ani wzgardy - zasugerowała jedynie, że to ich wybuchowość miała na myśli. Zaraz kontynuowała.
- Żadnych słów i honoru - zgodziła się z lordem. - Spisana umowa, z twoja pieczęcią i moim krwawym odciskiem palca, tak by żadne z nas nie mogło kwestionować jej postanowień. A co do ceny. - Elfka utkwiła swój wzrok w Sjansie. - Twój pomysł mi się podoba. Nie jestem zainteresowana złotem, na ostatnich zleceniach obłowiłam się po uszy, a nie jestem smokiem by gromadzić zbyt wiele bogactw... Ale zobowiązanie chętnie przyjmę. Chcę mieć u was azyl. Czasami muszę zaszyć się gdzieś na kilka dni, tygodni. Przyjmijcie mnie wtedy pod swój dach i nie popędźcie po strażników z Ekradonu, a będziemy kwita. Jeśli jesteście zainteresowani taką wymianą, możemy dogadać szczegóły. A teraz co do twoich wątpliwości, Nuworze.
Elfka stanęła przed osiłkiem i zadarła głowę, by móc na niego patrzeć.
- Na tej sali są sami rośli mężczyźni - oświadczyła. - A ja jestem mała i już na pierwszy rzut oka nietutejsza. Styfing nie będzie podejrzewał, że mogę mieć z wami cokolwiek wspólnego. Jestem złodziejką, trucicielką i cichym zabójcą, umiem wleźć niezauważona tam, gdzie nikt się mnie nie spodziewał i zrobić co będę musiała. A mojej dyskrecji zazdroszczą mi wszystkie dziwki na południe od gór Dasso. Oderinie, byłeś w przeciągu ostatniego miesiąca w Ekradonie? Może słyszałeś o pieczęć, która zniknęła z królewskiego sądu? Nie wiem jak chcielibyście, bym udowodniła swoje umiejętności. Kliri nosi jakąś wyjątkową biżuterię albo inny przedmiot tego typu? Mogę go jej zwinąć i wrócić tu niezauważona, czy to wystarczy, bym udowodniła swoje umiejętności? Mogę też stanąć do walki przeciwko tobie, Nuworze. Nie boję się ciebie. Zobaczysz, że takie chuchro jak ja też potrafi pokąsać.
Skowronek mówiła z dużą pewnością siebie. Wolała co prawda nie walczyć z tym dryblasem, ale jeśli miał to być jedyny argument, by się do niej przekonał, była w stanie zaryzykować. Wielcy i silni wojownicy z reguły nie byli za szybcy i mieli sporo słabych punktów, w które można było wbić nóż. Jego oczywiście nie zamierzała zabijać - coś takiego szkodzi interesom.
Skowronek już nabrała wdechu, by naprostować słowa lorda, ale w porę przeżuła i połknęła swoją ripostę - nie szpiegowała, bo za szpiegowanie dostaje się zapłatę, ona tylko zaspokajała swoją ciekawość. Nie odpowiedziała też na słowa Willego, z którymi zgadzała się w całej rozciągłości, ale po prostu nie dano jej dojść do słowa. Do ofensywny ruszył Nuwor. Ciekawe co sobie pomyślał, gdy to chuchro wcale się go nie zlękło, a wręcz wystąpiło krok do przodu i patrzyło tak zaczepnie, jakby było gotowe do walki? Może nawet nie zauważył tego pokazu odwagi, skupiony na Bougu, który bronił elfki jakby była jego rodzoną córką. "Cóż za uroczy typ, owinęłabym go sobie wokół palca i skakałby wkoło mnie jak kukiełka...", pomyślała o nim elfka. Już nie próbowała przekrzyczeć napływających zewsząd pytań, wyrzutów i aluzji, czekała, aż mężczyźni się uspokoją i tylko robiła w głowie listę tego, co ma im powiedzieć. Prasmok poskąpił jej skromności, gdyż ani razu nie okazała wahania ani uległości, wszystkim patrzyła w oczy i nie cofnęła się ani o krok.
- Żadne "pani", żadne "panienko", jestem Skowronek. Tytułowanie szkodzi interesom - zaczęła całkiem spokojnym, wręcz może uprzejmym tonem. - Tak, Willu, masz rację, wiedziałam, że zostanę zdemaskowana i tak, nie dowiedziałam się niczego ciekawego, ale nie o to chodziło, nikt nie kazał mi tu być i nie zbierałam dla nikogo informacji. Lubię mieć jednak przyjemność wykonania pierwszego ruchu, dlatego wolałam sama powiedzieć kim jestem. Jesteście tak temperamentni, że gdybym czekała na waszą reakcję, mogłoby się to dla mnie źle skończyć.
Elfka spojrzała na Bouga i Nuwora, ale w jej oczach nie było kpiny ani wzgardy - zasugerowała jedynie, że to ich wybuchowość miała na myśli. Zaraz kontynuowała.
- Żadnych słów i honoru - zgodziła się z lordem. - Spisana umowa, z twoja pieczęcią i moim krwawym odciskiem palca, tak by żadne z nas nie mogło kwestionować jej postanowień. A co do ceny. - Elfka utkwiła swój wzrok w Sjansie. - Twój pomysł mi się podoba. Nie jestem zainteresowana złotem, na ostatnich zleceniach obłowiłam się po uszy, a nie jestem smokiem by gromadzić zbyt wiele bogactw... Ale zobowiązanie chętnie przyjmę. Chcę mieć u was azyl. Czasami muszę zaszyć się gdzieś na kilka dni, tygodni. Przyjmijcie mnie wtedy pod swój dach i nie popędźcie po strażników z Ekradonu, a będziemy kwita. Jeśli jesteście zainteresowani taką wymianą, możemy dogadać szczegóły. A teraz co do twoich wątpliwości, Nuworze.
Elfka stanęła przed osiłkiem i zadarła głowę, by móc na niego patrzeć.
- Na tej sali są sami rośli mężczyźni - oświadczyła. - A ja jestem mała i już na pierwszy rzut oka nietutejsza. Styfing nie będzie podejrzewał, że mogę mieć z wami cokolwiek wspólnego. Jestem złodziejką, trucicielką i cichym zabójcą, umiem wleźć niezauważona tam, gdzie nikt się mnie nie spodziewał i zrobić co będę musiała. A mojej dyskrecji zazdroszczą mi wszystkie dziwki na południe od gór Dasso. Oderinie, byłeś w przeciągu ostatniego miesiąca w Ekradonie? Może słyszałeś o pieczęć, która zniknęła z królewskiego sądu? Nie wiem jak chcielibyście, bym udowodniła swoje umiejętności. Kliri nosi jakąś wyjątkową biżuterię albo inny przedmiot tego typu? Mogę go jej zwinąć i wrócić tu niezauważona, czy to wystarczy, bym udowodniła swoje umiejętności? Mogę też stanąć do walki przeciwko tobie, Nuworze. Nie boję się ciebie. Zobaczysz, że takie chuchro jak ja też potrafi pokąsać.
Skowronek mówiła z dużą pewnością siebie. Wolała co prawda nie walczyć z tym dryblasem, ale jeśli miał to być jedyny argument, by się do niej przekonał, była w stanie zaryzykować. Wielcy i silni wojownicy z reguły nie byli za szybcy i mieli sporo słabych punktów, w które można było wbić nóż. Jego oczywiście nie zamierzała zabijać - coś takiego szkodzi interesom.
Swoją przemową elfka w brutalny sposób zdeptała wyobrażenia Sjansa na temat jej rasy. Co prawda wystarczyło popatrzeć na Kamienny Targ by zrozumieć że świat wcale nie jest taki idealny za jakiego chciałoby się go uważać, ale postawa i słowa Skowronka w okrutny sposób przypomniały drwalowi dlaczego wybrał życie w leśnych ostępach. Elfka mówiła spokojnie, z duża pewnością siebie, a przede wszystkim mówiła dokładnie to co chcieli usłyszeć zgromadzeni wokół niej mężczyźni. W pewien sposób przypominała w tej mierze Asetsa. Potrafiła zgodzić się z wszystkimi mówcami, nawet jeśli ci wzajemnie skaczą sobie do gardła. Aż dziw że wśród swoich licznych zalet nie wymieniła oratorstwa. Jedynie Nuwor wyglądał na mało zachwyconego. Trudno było powiedzieć czy blondyn odstąpił od pojedynku ze względu na słowa lorda, topór Bulwatera czy zadziorną postawę ewentualnej przeciwniczki.
- Oczywiście że to nie Styfing cię tu przysłał – Podsumował Asets – Zapewne nie widzi konieczności posługiwania się szpiegiem, uważając nas za głupców. Poza tym nie boi się nas i z cała pewnością ma już powyżej uszy licznych donosicieli sugerujących mu że mógłbym w odwecie zaatakować jego zamek. Zapewne zdążył się już dowiedzieć że zamierzam dosiąść smoka, pojawić się nad jego twierdzą i spuścić mu smocze łajno prosto do komnat. Sam ostatnio nie słyszę nic innego niż to jak zdobyć tą cholerną warownię. Siłą, podstępem, czy też magią, a tymczasem prawda jest taka iż w rzyci mam zamek Styfinga. Jeśli w ogóle o nim myślę to w perspektywie posadzenia kogoś na jego tronie. Mimo wszystko podpiszę z tobą ten pakt.
- Tak! - Tryumfował Bulwater.
Sjans był dużo bardziej sceptyczny. Niewinną Bri mógł nawet darzyć sympatią, ale pozbawioną skrupułów Skowronka, potrafiącą wyprzeć sie zasad moralnych gdy tylko zapłata za to będzie odpowiednia, postanowił traktować z dystansem. Ostatecznie skinął twierdząco na znak iż zgadza sie z decyzją lorda. To, umiejętności elfki jaka mówczyni przekonały go do tego ze warto liczyć na jej zaangażowanie w sprawę. Drwal wciąż nie rezygnował z własnego planu zakończenia sporu z Styfingiem w miarę bezkrwawo. W tym celu będzie musiał przekonać Skowronka do przejścia na jego stronę, ale to stanowiło problem na daleką przyszłość.
- Wygląda na to Boug że będziesz musiał postawić na swojej łące dodatkową chatkę dla okazjonalnego gościa. – Zażartował, dając jednocześnie do zrozumienia kto ewentualnie zapłaci elfce.
- Ha, a wtedy pokażę co to znaczy iście królewskie przyjęcie. - Cieszył się kompan drwala.
Oderin również był zachwycony. Willy swoim zwyczajem milczał, a Nuwor z głośnym "pojebało was" odsunął się wściekły od obradujących. Łatwiejszą część negocjacji mieli już za sobą. Czas było zająć się prawdziwymi problemami. Lord polecił skrybie wziąć papier i spisywać treść porozumienia. Skowronek zgodziła się na nie już wcześniej, jednak dopiero teraz miała poznać szczegóły czekającego ją zdania. Być może okażą się ono znacznie trudniejsze niż podejrzewała. A co wówczas? Kwestią sporną było tylko to ile krwi elfka będzie zmuszona upuścić. Jeśli już pozna plany Asetsa, nie będzie dla niej odwrotu. Nikt nie wypuści jej z miasta, jeśli nie postawi tu swojego krwawego odcisku, podpisując zaproponowany jej pakt. W przeciwnym razie straci znacznie więcej krwi a ich rolą będzie o to zadbać.
- Clust, może wprowadzisz nas w sytuację. - Zaproponował Willemu Asets.
- Oczywiście mój panie. - Zgodził się skryba. - Na początku powiem coś mało odkrywczego. Ado Styfing nie pała do nas miłością.
- Jakbyśmy tego kurwa nie zauważyli. - Wtrącił Boug, jednak niezrażony tym Wily ciągnął dalej.
- Nie chodzi tu o to że uważa nas za zaściankowych, tępych, aroganckich i jak to nazwałaś impulsywnych prostaków. Ado nie lubi nas ponieważ najgorsza piędź ziemi w Mglistych Bagnach jest dziesięciokrotnie lepsza od tej na jego polach uprawnych , którymi tak zwykł się szczycić i które przynoszą mu obecne dochody. Nasz sąsiad ślini sie w nocy na samą myśl o wykarczowaniu naszych lasów, osuszeniu bagien i wykorzystaniu naszej ziemi do swoich upraw.
- Po moim trupie! - Ponownie wtrącił Bulwater.
- Jestem pewien że to również bierze pod uwagę. - Kontynuował skryba.- Jak zapewne pamiętacie, lub nie, jego dziad Farus Styfing zdolny był posunąć sie do tego by opłacić dzikie plemiona aby te nękały nasze ziemie, a on następnie pod pretekstem niesienia pomocy mógł wkroczyć na Mgliste Bagna z zbrojną armią. Nie spodziewał sie wówczas iż trafi tu na godnego siebie przeciwnika, a krwawa jatka zakończyła się tym iż władca Ekradonu kategorycznie zabronił jakiemukolwiek Styfingowi przekraczania naszych granic.
- Jeśli tak to w jaki sposób chcemy go tu ściągnąć? - Włączył się do dyskusji Nuwor.
- O tym później. Teraz chciałbym wyjaśnić co zrobił ...
- Jeszcze jedno. - Spytał Sjans - Skoro jak mówisz tak bardzo zależy mu na naszej ziemi, czemu nie zgodził się na ślub Guly'ego z swoją córką?
- Nie zrobił tego ponieważ zgodnie z obecną jurysdykcją, w taki przypadku to Guly nabywał prawa do ziemi Styfinga a nie odwrotnie. Między innymi to zamierzamy dziś wykorzystać. Ado prędzej zlizałby pot z zada swojej klaczy niż oddałby nam skrawek swoich włości. Poza tym jeśli ciągle będziecie mi przerywać, nie skończymy tej dyskusji do nocy. - Powoli irytował się Clust.
- Oczywiście że to nie Styfing cię tu przysłał – Podsumował Asets – Zapewne nie widzi konieczności posługiwania się szpiegiem, uważając nas za głupców. Poza tym nie boi się nas i z cała pewnością ma już powyżej uszy licznych donosicieli sugerujących mu że mógłbym w odwecie zaatakować jego zamek. Zapewne zdążył się już dowiedzieć że zamierzam dosiąść smoka, pojawić się nad jego twierdzą i spuścić mu smocze łajno prosto do komnat. Sam ostatnio nie słyszę nic innego niż to jak zdobyć tą cholerną warownię. Siłą, podstępem, czy też magią, a tymczasem prawda jest taka iż w rzyci mam zamek Styfinga. Jeśli w ogóle o nim myślę to w perspektywie posadzenia kogoś na jego tronie. Mimo wszystko podpiszę z tobą ten pakt.
- Tak! - Tryumfował Bulwater.
Sjans był dużo bardziej sceptyczny. Niewinną Bri mógł nawet darzyć sympatią, ale pozbawioną skrupułów Skowronka, potrafiącą wyprzeć sie zasad moralnych gdy tylko zapłata za to będzie odpowiednia, postanowił traktować z dystansem. Ostatecznie skinął twierdząco na znak iż zgadza sie z decyzją lorda. To, umiejętności elfki jaka mówczyni przekonały go do tego ze warto liczyć na jej zaangażowanie w sprawę. Drwal wciąż nie rezygnował z własnego planu zakończenia sporu z Styfingiem w miarę bezkrwawo. W tym celu będzie musiał przekonać Skowronka do przejścia na jego stronę, ale to stanowiło problem na daleką przyszłość.
- Wygląda na to Boug że będziesz musiał postawić na swojej łące dodatkową chatkę dla okazjonalnego gościa. – Zażartował, dając jednocześnie do zrozumienia kto ewentualnie zapłaci elfce.
- Ha, a wtedy pokażę co to znaczy iście królewskie przyjęcie. - Cieszył się kompan drwala.
Oderin również był zachwycony. Willy swoim zwyczajem milczał, a Nuwor z głośnym "pojebało was" odsunął się wściekły od obradujących. Łatwiejszą część negocjacji mieli już za sobą. Czas było zająć się prawdziwymi problemami. Lord polecił skrybie wziąć papier i spisywać treść porozumienia. Skowronek zgodziła się na nie już wcześniej, jednak dopiero teraz miała poznać szczegóły czekającego ją zdania. Być może okażą się ono znacznie trudniejsze niż podejrzewała. A co wówczas? Kwestią sporną było tylko to ile krwi elfka będzie zmuszona upuścić. Jeśli już pozna plany Asetsa, nie będzie dla niej odwrotu. Nikt nie wypuści jej z miasta, jeśli nie postawi tu swojego krwawego odcisku, podpisując zaproponowany jej pakt. W przeciwnym razie straci znacznie więcej krwi a ich rolą będzie o to zadbać.
- Clust, może wprowadzisz nas w sytuację. - Zaproponował Willemu Asets.
- Oczywiście mój panie. - Zgodził się skryba. - Na początku powiem coś mało odkrywczego. Ado Styfing nie pała do nas miłością.
- Jakbyśmy tego kurwa nie zauważyli. - Wtrącił Boug, jednak niezrażony tym Wily ciągnął dalej.
- Nie chodzi tu o to że uważa nas za zaściankowych, tępych, aroganckich i jak to nazwałaś impulsywnych prostaków. Ado nie lubi nas ponieważ najgorsza piędź ziemi w Mglistych Bagnach jest dziesięciokrotnie lepsza od tej na jego polach uprawnych , którymi tak zwykł się szczycić i które przynoszą mu obecne dochody. Nasz sąsiad ślini sie w nocy na samą myśl o wykarczowaniu naszych lasów, osuszeniu bagien i wykorzystaniu naszej ziemi do swoich upraw.
- Po moim trupie! - Ponownie wtrącił Bulwater.
- Jestem pewien że to również bierze pod uwagę. - Kontynuował skryba.- Jak zapewne pamiętacie, lub nie, jego dziad Farus Styfing zdolny był posunąć sie do tego by opłacić dzikie plemiona aby te nękały nasze ziemie, a on następnie pod pretekstem niesienia pomocy mógł wkroczyć na Mgliste Bagna z zbrojną armią. Nie spodziewał sie wówczas iż trafi tu na godnego siebie przeciwnika, a krwawa jatka zakończyła się tym iż władca Ekradonu kategorycznie zabronił jakiemukolwiek Styfingowi przekraczania naszych granic.
- Jeśli tak to w jaki sposób chcemy go tu ściągnąć? - Włączył się do dyskusji Nuwor.
- O tym później. Teraz chciałbym wyjaśnić co zrobił ...
- Jeszcze jedno. - Spytał Sjans - Skoro jak mówisz tak bardzo zależy mu na naszej ziemi, czemu nie zgodził się na ślub Guly'ego z swoją córką?
- Nie zrobił tego ponieważ zgodnie z obecną jurysdykcją, w taki przypadku to Guly nabywał prawa do ziemi Styfinga a nie odwrotnie. Między innymi to zamierzamy dziś wykorzystać. Ado prędzej zlizałby pot z zada swojej klaczy niż oddałby nam skrawek swoich włości. Poza tym jeśli ciągle będziecie mi przerywać, nie skończymy tej dyskusji do nocy. - Powoli irytował się Clust.
- Skowronek
- Senna Zjawa
- Posty: 281
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
- Kontakt:
Skowronek musiała przyznać, że trochę jej ulżyło, gdy Nuwor nie podjął jej wyzwania - walka to skuteczne, ale kłopotliwe rozwiązanie, zwłaszcza gdy co najmniej jedna ze stron raczej zabija niż się pojedynkuje. Niemniej elfka nadal musiała mieć blondyna na oku, gdyż ten nie był do niej ani odrobinę bardziej przekonany - tacy często podkładali świnie w najmniej odpowiednich momentach, więc im szybciej się "polubią", tym lepiej. Pytanie w jaki sposób mogłaby się wkraść w jego łaski na razie nie zaprzątało jej głowy - jeszcze nie wiedziała, na czym konkretnie miałaby polegać jej praca dla Asetsa i czy w ogóle w ramach tego będzie musiała znosić Nuwora. I wszystko zapowiadało, że długo jeszcze się tego nie dowie. Lord i jego poplecznicy mieli wspólną skłonność do robienia przydługich wstępów albo też to Skowronek była zbyt niecierpliwa. Z reguły gdy przyjmowała zlecenie, spotykała się z klientem, zadawała pytania o to, co ma zrobić i nie mijały dwa pacierze, gdy ona już wychodziła, bo w końcu "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz". Nie wszyscy byli skorzy, by przed skrytobójczynią odsłaniać zbyt wiele kart - kto wie, kiedy te informacje zostałyby sprzedane dalej albo zostały przeciwko nim wykorzystane osobiście przez kobietę, którą sami wcześniej wynajęli. Tacy ludzie jak Skowronek nie byli utożsamiani ze zbyt sztywnym kręgosłupem moralnym.
Gdy Asets opowiadał o Styfingu i o tym, jak to ma on tutejszy lud za nic, elfka słuchała go tylko z minimalną uwagą. Reagowała na jego słowa, uśmiechnęła się krzywo na wzmiankę o smoku - widać po kim Sjans odziedziczył swój cięty język, jego tatuś też miewał przebłyski geniuszu w tej dziedzinie. Elfka nie skupiała się jednak całkowicie na lordzie - twarzą zwrócona ku niemu rozglądała się po reszcie mężczyzn, szukając w ich twarzach jakiś reakcji czy emocji. W końcu wszyscy zdawali się być wiernymi zausznikami Asetsa, kto wie, czy nagle któryś nie wyskoczy z argumentem, który przekreśli jej szanse na wyjście z tego obronną ręką. W pewnym momencie jednak lord jasno dał do zrozumienia, że skorzysta z usług Przyjaciółki. Reakcje były różne, od euforycznego okrzyku Bouga po pełne niezadowolenia gderanie i przeklinanie Nuwora. Sama zainteresowana uśmiechnęła się delikatnie i zmrużyła oczy.
- Nie pożałujecie tej decyzji - oświadczyła, po czym po raz kolejny tego wieczoru skłoniła się jak giermek. Do przytyków Sjansa nie odniosła się w żaden sposób, nie było takiej potrzeby. Czy w razie potrzeby znalazłaby schronienie w domu Bulwatara, Ulki, Clusta czy jakiegokolwiek innego pasterza, nie miało to dla niej większego znaczenia, ważne by wywiązali się ze swojej części umowy, bo ona swojej zamierzała dotrzymać - Przyjaciele nie łamią umów, to szkodzi renomie. "Teraz tylko ja muszę stanąć na wysokości zadania... Ale przecież nie ma rzeczy, której nie dałabym rady zrobić. Asets zwrócił na mnie uwagę nim jeszcze dowiedział się kim jestem, a to znaczy że nie ma dla mnie roli ponad moje siły. Pytanie co we mnie zauważył.", rozmyślała elfka, gdy Willy zaczął swoją przemowę. Zdawało jej się, że ten wstęp jest robiony głównie ze względu na nią - reszta swoimi wtrąceniami i minami jasno dawała do zrozumienia, że są zaznajomieni z sytuacją. Słuchając tej wymiany zdań elfka w końcu usiadła z powrotem do stołu, zajmując swoje poprzednie miejsce między biesiadnikami. Już się nie garbiła, nie chowała rąk w kieszeniach, siedziała wyprostowana, splecione dłonie trzymając przed sobą na blacie. Nie kręciła przesadnie głową, chociaż za każdym razem gdy wtrącał się ktoś nowy do rozmowy, jej złote oczy momentalnie przeskakiwały na aktualnego mówcę. "Guly", odnotowała, gdy to Sjans podał imię osoby, z której przyczyny odbywał się ten wiec - powiedział to na tyle wyraźnie, że teraz już nie mogła mieć wątpliwości co do poprawnej wymowy. Jeden problem z głowy, bardzo mało istotny, ale zawsze coś.
Elfka nie odzywała się przez cały czas trwania przemowy Willy'ego - już i tak miał dość problemów z wiecznie przerywającym mu Bougiem, jej uwagi były niepotrzebne. Tym bardziej, że na razie nie miała pytań, takowe będzie zadawać pewnie dopiero gdy przejdą do sedna sprawy - planu zemsty przygotowanego przez Asetsa. Ciekawe, co też ten stary cwaniak sobie wykombinował? Skowronek cały czas musiała się napominać, by nie ignorować starego lorda. Przez całą otoczkę, na którą składał się wiec w starej stodole, argumenty w postaci toporów i niespecjalnie modne ani bogate ubrania uczestników narady, elfka myślała o sprawie jako o drobnym konflikcie, czymś jak dwa rywalizujące ze sobą gangi gówniarzy z sąsiednich ulic. Tymczasem wszystko obejmowało znacznie wyższy szczebel, a gracze chociaż niepozorni, znali się na tym sporcie. Przynajmniej niektórzy.
Gdy Asets opowiadał o Styfingu i o tym, jak to ma on tutejszy lud za nic, elfka słuchała go tylko z minimalną uwagą. Reagowała na jego słowa, uśmiechnęła się krzywo na wzmiankę o smoku - widać po kim Sjans odziedziczył swój cięty język, jego tatuś też miewał przebłyski geniuszu w tej dziedzinie. Elfka nie skupiała się jednak całkowicie na lordzie - twarzą zwrócona ku niemu rozglądała się po reszcie mężczyzn, szukając w ich twarzach jakiś reakcji czy emocji. W końcu wszyscy zdawali się być wiernymi zausznikami Asetsa, kto wie, czy nagle któryś nie wyskoczy z argumentem, który przekreśli jej szanse na wyjście z tego obronną ręką. W pewnym momencie jednak lord jasno dał do zrozumienia, że skorzysta z usług Przyjaciółki. Reakcje były różne, od euforycznego okrzyku Bouga po pełne niezadowolenia gderanie i przeklinanie Nuwora. Sama zainteresowana uśmiechnęła się delikatnie i zmrużyła oczy.
- Nie pożałujecie tej decyzji - oświadczyła, po czym po raz kolejny tego wieczoru skłoniła się jak giermek. Do przytyków Sjansa nie odniosła się w żaden sposób, nie było takiej potrzeby. Czy w razie potrzeby znalazłaby schronienie w domu Bulwatara, Ulki, Clusta czy jakiegokolwiek innego pasterza, nie miało to dla niej większego znaczenia, ważne by wywiązali się ze swojej części umowy, bo ona swojej zamierzała dotrzymać - Przyjaciele nie łamią umów, to szkodzi renomie. "Teraz tylko ja muszę stanąć na wysokości zadania... Ale przecież nie ma rzeczy, której nie dałabym rady zrobić. Asets zwrócił na mnie uwagę nim jeszcze dowiedział się kim jestem, a to znaczy że nie ma dla mnie roli ponad moje siły. Pytanie co we mnie zauważył.", rozmyślała elfka, gdy Willy zaczął swoją przemowę. Zdawało jej się, że ten wstęp jest robiony głównie ze względu na nią - reszta swoimi wtrąceniami i minami jasno dawała do zrozumienia, że są zaznajomieni z sytuacją. Słuchając tej wymiany zdań elfka w końcu usiadła z powrotem do stołu, zajmując swoje poprzednie miejsce między biesiadnikami. Już się nie garbiła, nie chowała rąk w kieszeniach, siedziała wyprostowana, splecione dłonie trzymając przed sobą na blacie. Nie kręciła przesadnie głową, chociaż za każdym razem gdy wtrącał się ktoś nowy do rozmowy, jej złote oczy momentalnie przeskakiwały na aktualnego mówcę. "Guly", odnotowała, gdy to Sjans podał imię osoby, z której przyczyny odbywał się ten wiec - powiedział to na tyle wyraźnie, że teraz już nie mogła mieć wątpliwości co do poprawnej wymowy. Jeden problem z głowy, bardzo mało istotny, ale zawsze coś.
Elfka nie odzywała się przez cały czas trwania przemowy Willy'ego - już i tak miał dość problemów z wiecznie przerywającym mu Bougiem, jej uwagi były niepotrzebne. Tym bardziej, że na razie nie miała pytań, takowe będzie zadawać pewnie dopiero gdy przejdą do sedna sprawy - planu zemsty przygotowanego przez Asetsa. Ciekawe, co też ten stary cwaniak sobie wykombinował? Skowronek cały czas musiała się napominać, by nie ignorować starego lorda. Przez całą otoczkę, na którą składał się wiec w starej stodole, argumenty w postaci toporów i niespecjalnie modne ani bogate ubrania uczestników narady, elfka myślała o sprawie jako o drobnym konflikcie, czymś jak dwa rywalizujące ze sobą gangi gówniarzy z sąsiednich ulic. Tymczasem wszystko obejmowało znacznie wyższy szczebel, a gracze chociaż niepozorni, znali się na tym sporcie. Przynajmniej niektórzy.
Przy stole po raz kolejny zawrzało. Uczestnicy narady zaczęli przekrzykiwać się wzajemnie przekonani o słuszności swoich racji. Willy być może był najinteligentniejszym z nich wszystkich, a z całą pewnością był jedynym lubującym się w wielkiej polityce, potrafiącym ją analizować i przewidywać nadchodzące w niej wydarzenia. Jednak zalety te nie stanowiły czegoś co mogło wyrobić mu szacunek i uznanie pośród drwali, toteż gdy tylko prosił o ciszę, skutek tych działań był dokładnie odwrotny. Ostatecznie lord Kamiennego Targu po raz kolejny zmuszony był do uspokojenia swoich podwładnych.
Sjansowi cała sprawa podobała się coraz mniej. Powoli zaczynał domyślać się szczegółów planu przygotowanego przez Asetsa. Planu, który jakkolwiek by na niego nie spojrzeć, zwiastował dziesiątki a może i nawet setki ofiar. Wciągnięcie Styfinga w walki na Mglistych Bagnach nie będzie sprawą trudną. Dla większości zgromadzonych na wiecu nie było tajemnicą, że Ado Styfing szuka pretekstu by uderzyć na tutejsze ziemię i podporządkować je sobie. Okaleczenie Guly'ego miało stanowić punkt zapalny, który sprawi iż miejscowi zrobią coś głupiego, co umożliwi Styfingowi swobodę działania. Poza tym mimo niewątpliwych korzyści z prowadzenia walk na swoim terenie, mieszkańcy Mglistych Bagien w takiej konfrontacji i tak skazani byli na porażkę. Przewaga liczebna przeciwnika, który dysponował zawodową armią, była zbyt wielka by w ostatecznym rachunku nie przynieść mu zwycięstwa. Sukcesu okupionego licznymi ofiarami po obu stronach. Pozostawało mieć nadzieję, że skoro Sjans to wiedział, to jego ojciec również zdawał sobie z tego sprawę. Pytanie, które nurtowało drwala dotyczyło tego jak daleko posunie się Asets w swoim szaleństwie.
- Ha, ha, ha - śmiał się Boug. - Ulka władcą Styfingowych Spichlerzy. Spryciarz z tego Guly'ego. Nasz Ado prędzej wolałby się przespać z całą swoją trzodą niż doczekać takiego rozwiązania.
- Jeśli uważasz, że wsadzanie kija w zad śpiącego lwa jest oznaką sprytu, to mój brat rzeczywiście może uchodzić za geniusza w swojej dziedzinie - wtrącił Sjans.
- Cisza! - przerwał Asets. - Czas byście poznali swoje zadania. Oczekuję posłuszeństwa i natychmiastowej realizacji tego co dla was zaplanowałem. Nuworze, nie od dziś mówi się, że nasze lasy są nieprzyjazne dla obcych. Twoją rolą będzie sprawić, by ta opinia nabrała realnych kształtów. Armia Styfinga wkrótce tu przybędzie. Oczekuję, że jej przemarsz znaczył będzie krwawy ślad. Zbierz najlepszych rzemieślników wśród nas. Zbudujcie tyle zapadni, pułapek, wilczych dołów i innych niespodzianek, których zadaniem będzie uszczuplić grono tych łajz nim dojdzie do ostatecznej konfrontacji.
- Gwarantuję, że w tej mierze damy prawdziwy popis - odparł zadowolony blondyn.
- Bulwater, twoim zadaniem będzie uczynienie z naszych ludzi zalążka prawdziwej armii. Uzbroisz ich i wyćwiczysz tak by stanowili zgrane oddziały, a nie grupę chaotycznie działających wieśniaków. Wybierzesz też dogodne miejsce do starcia z wrogiem.
- A czy dostanę do pomocy naszą serdeczną elfkę? - spytał zadowolony z przeznaczonej mu roli Boug.
- Nie - krótko uciął Asets. - Teraz ty Sjans. Jako brat panującego na Mglistych Bagnach Guly'ego Ulka, pełniący obowiązki lorda na czas niedyspozycji prawowitego władcy, udasz się do Ekradonu z prośbą o udzielenie zbrojnego wsparcia w walce z buntownikami.
- Buntownikami? - nie dowierzał Sjans.
- Opowiesz co stało się z Gulym. Rzecz jasna nie ma sensu mówić prawdy. Styfing i tak wszystkiego by się wyparł. Powiesz, że stary Asets zwariował, sprzymierzył się z Ostatnim Bastionem i oddał pograniczne ziemię w ręce naszego odwiecznego wroga.
- Dlaczego mieli by mi uwierzyć?
- Dlatego iż rzeczywiście tak zrobię. A Oderin wkrótce z mojego rozkazu wyruszy prowadzić odpowiednie negocjacje. Jestem pewien, że mieszkańcy Bastionu nie pogardzą naszą urodzajną ziemią i zapasami żywności.
- I myślisz, że król Harven przyśle tu jako wsparcie lorda Styfinga?
- Kogóż jeśliby nie jego. Przecież Styfing ma najbliżej. Dzięki temu ty będziesz tym, który poprowadzi jego oddziały w naszą pułapkę. I nie patrz tak na mnie. Doskonale rozumiem, że w przypadku naszego zwycięstwa, Ekradon przybędzie tu z znacznie liczniejszymi siłami. Na to zresztą liczę. Im więcej świadków ślubu, tym większa pewność, że Styfing będzie musiał go uznać.
- Ślubu?
- Guly'ego z jego wybranką. Dziewczyną Styfinga, którą przyprowadzi do nas Skowronek. Gdy tylko nasz przystojniak zakręcił jej w głowie, Ado zrozumiał jak niebezpieczne konsekwencje może przynieść taki związek. Na szczęście był na tyle głupi by natychmiast posłać swoją pociechę na Dwór Ekradonu i tam zaaranżować jej ślub z jakimś starym hrabią. A wbrew pozorom w królewskich komnatach dużo łatwiej będzie nam dostać się do dziewczyny niż w zamku Styfinga.
- Chcesz porwać dzieciaka?
- Nie zapominaj że była to miłość odwzajemniona - wtrącił Willy. - Zresztą jak sam mówiłeś nie radzisz sobie z młodzieżą, dlatego nie tobie przypadnie ta rola a Skowronkowi. Jeśli nasza elfka nie przekona młodej po dobroci, to użyjecie bardziej drastycznych środków. Oczywiście Styfing ma na dworze kilku ochroniarzy, którzy gdy tylko cię tam ujrzą, nie odstąpią ani na krok. Kto wie być może nawet zechcą nie dopuścić byś przemówił przed władcą. Dlatego osobiście radzę, weź z sobą do pomocy nie tylko Skowronka, ale i swoje stadko niedźwiedzi.
Sjans nie był przekonany. Jedynym pozytywnym aspektem tego planu było to iż dawał on drwalowi szansę do realizacji własnego pomysłu.
- Nawet jeśli jakimś cudem uda wam się wszystko to co zaplanowaliście, ostatecznie król i tak upomni się o głowę buntownika - zasugerował Asetsowi.
- To wojna. Ściętych głów nie będzie tu brakowało - odparł lord.
Sjansowi cała sprawa podobała się coraz mniej. Powoli zaczynał domyślać się szczegółów planu przygotowanego przez Asetsa. Planu, który jakkolwiek by na niego nie spojrzeć, zwiastował dziesiątki a może i nawet setki ofiar. Wciągnięcie Styfinga w walki na Mglistych Bagnach nie będzie sprawą trudną. Dla większości zgromadzonych na wiecu nie było tajemnicą, że Ado Styfing szuka pretekstu by uderzyć na tutejsze ziemię i podporządkować je sobie. Okaleczenie Guly'ego miało stanowić punkt zapalny, który sprawi iż miejscowi zrobią coś głupiego, co umożliwi Styfingowi swobodę działania. Poza tym mimo niewątpliwych korzyści z prowadzenia walk na swoim terenie, mieszkańcy Mglistych Bagien w takiej konfrontacji i tak skazani byli na porażkę. Przewaga liczebna przeciwnika, który dysponował zawodową armią, była zbyt wielka by w ostatecznym rachunku nie przynieść mu zwycięstwa. Sukcesu okupionego licznymi ofiarami po obu stronach. Pozostawało mieć nadzieję, że skoro Sjans to wiedział, to jego ojciec również zdawał sobie z tego sprawę. Pytanie, które nurtowało drwala dotyczyło tego jak daleko posunie się Asets w swoim szaleństwie.
- Ha, ha, ha - śmiał się Boug. - Ulka władcą Styfingowych Spichlerzy. Spryciarz z tego Guly'ego. Nasz Ado prędzej wolałby się przespać z całą swoją trzodą niż doczekać takiego rozwiązania.
- Jeśli uważasz, że wsadzanie kija w zad śpiącego lwa jest oznaką sprytu, to mój brat rzeczywiście może uchodzić za geniusza w swojej dziedzinie - wtrącił Sjans.
- Cisza! - przerwał Asets. - Czas byście poznali swoje zadania. Oczekuję posłuszeństwa i natychmiastowej realizacji tego co dla was zaplanowałem. Nuworze, nie od dziś mówi się, że nasze lasy są nieprzyjazne dla obcych. Twoją rolą będzie sprawić, by ta opinia nabrała realnych kształtów. Armia Styfinga wkrótce tu przybędzie. Oczekuję, że jej przemarsz znaczył będzie krwawy ślad. Zbierz najlepszych rzemieślników wśród nas. Zbudujcie tyle zapadni, pułapek, wilczych dołów i innych niespodzianek, których zadaniem będzie uszczuplić grono tych łajz nim dojdzie do ostatecznej konfrontacji.
- Gwarantuję, że w tej mierze damy prawdziwy popis - odparł zadowolony blondyn.
- Bulwater, twoim zadaniem będzie uczynienie z naszych ludzi zalążka prawdziwej armii. Uzbroisz ich i wyćwiczysz tak by stanowili zgrane oddziały, a nie grupę chaotycznie działających wieśniaków. Wybierzesz też dogodne miejsce do starcia z wrogiem.
- A czy dostanę do pomocy naszą serdeczną elfkę? - spytał zadowolony z przeznaczonej mu roli Boug.
- Nie - krótko uciął Asets. - Teraz ty Sjans. Jako brat panującego na Mglistych Bagnach Guly'ego Ulka, pełniący obowiązki lorda na czas niedyspozycji prawowitego władcy, udasz się do Ekradonu z prośbą o udzielenie zbrojnego wsparcia w walce z buntownikami.
- Buntownikami? - nie dowierzał Sjans.
- Opowiesz co stało się z Gulym. Rzecz jasna nie ma sensu mówić prawdy. Styfing i tak wszystkiego by się wyparł. Powiesz, że stary Asets zwariował, sprzymierzył się z Ostatnim Bastionem i oddał pograniczne ziemię w ręce naszego odwiecznego wroga.
- Dlaczego mieli by mi uwierzyć?
- Dlatego iż rzeczywiście tak zrobię. A Oderin wkrótce z mojego rozkazu wyruszy prowadzić odpowiednie negocjacje. Jestem pewien, że mieszkańcy Bastionu nie pogardzą naszą urodzajną ziemią i zapasami żywności.
- I myślisz, że król Harven przyśle tu jako wsparcie lorda Styfinga?
- Kogóż jeśliby nie jego. Przecież Styfing ma najbliżej. Dzięki temu ty będziesz tym, który poprowadzi jego oddziały w naszą pułapkę. I nie patrz tak na mnie. Doskonale rozumiem, że w przypadku naszego zwycięstwa, Ekradon przybędzie tu z znacznie liczniejszymi siłami. Na to zresztą liczę. Im więcej świadków ślubu, tym większa pewność, że Styfing będzie musiał go uznać.
- Ślubu?
- Guly'ego z jego wybranką. Dziewczyną Styfinga, którą przyprowadzi do nas Skowronek. Gdy tylko nasz przystojniak zakręcił jej w głowie, Ado zrozumiał jak niebezpieczne konsekwencje może przynieść taki związek. Na szczęście był na tyle głupi by natychmiast posłać swoją pociechę na Dwór Ekradonu i tam zaaranżować jej ślub z jakimś starym hrabią. A wbrew pozorom w królewskich komnatach dużo łatwiej będzie nam dostać się do dziewczyny niż w zamku Styfinga.
- Chcesz porwać dzieciaka?
- Nie zapominaj że była to miłość odwzajemniona - wtrącił Willy. - Zresztą jak sam mówiłeś nie radzisz sobie z młodzieżą, dlatego nie tobie przypadnie ta rola a Skowronkowi. Jeśli nasza elfka nie przekona młodej po dobroci, to użyjecie bardziej drastycznych środków. Oczywiście Styfing ma na dworze kilku ochroniarzy, którzy gdy tylko cię tam ujrzą, nie odstąpią ani na krok. Kto wie być może nawet zechcą nie dopuścić byś przemówił przed władcą. Dlatego osobiście radzę, weź z sobą do pomocy nie tylko Skowronka, ale i swoje stadko niedźwiedzi.
Sjans nie był przekonany. Jedynym pozytywnym aspektem tego planu było to iż dawał on drwalowi szansę do realizacji własnego pomysłu.
- Nawet jeśli jakimś cudem uda wam się wszystko to co zaplanowaliście, ostatecznie król i tak upomni się o głowę buntownika - zasugerował Asetsowi.
- To wojna. Ściętych głów nie będzie tu brakowało - odparł lord.
- Skowronek
- Senna Zjawa
- Posty: 281
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
- Kontakt:
Elfka nie mieszała się między wrzeszczących i bogato gestykulujących mężczyzn - nie jej cyrk, nie jej małpy. Oni najwyraźniej nie potrafiliby nawet karczmy na chlanie wybrać bez bójki i krzyków. To nie były dobre warunki do snucia intryg, gdyż te rodzą się w ciszy, w szeptach wymienianych na korytarzach i wśród nocnych schadzek gdzieś w dyskretnych zakątkach podrzędnych karczm. Jedyne, co działało na ich korzyść, to małe grono i oddanie sprawie. O ile ktoś nimi dobrze pokieruje, rozdzieli obowiązki i będzie wszystko trzymał za mordę, to może się udać. ”O, proszę”, uznała elfka, gdy Asets w końcu usadził swoich zauszników na miejscach i zaczął rozdzielać obowiązki. Skowronek poruszyła się na swoim miejscu, wsparła skroń na opuszkach palców i patrzyła na niego bardzo uważnie. Nuworowi nakazano przygotowanie zasadzek na armię wroga - posunięcie było rozsądne, bo gdy nie miało się wielkiej, dobrze wyszkolonej armii (a kto by takową posiadał w samym sercu bagien?), trzeba było sobie radzić wszelkimi dostępnymi metodami. Posunięcie niby nie było szlachetne, ale historię piszą zwycięzcy i w ich ustach taka zasadzka będzie ukazana jako przejaw inteligencji i doskonała strategia. Gdyby taki fortel zastosowali przegrani, zostaliby okrzyknięci podstępnymi, nędznymi tchórzami bez honoru. Ot, jak punkt widzenia zależy od punktu patrzenia.
Skowronek nie umiała się powstrzymać od cichego chichotu, gdy Boug zapytał o wsparcie z jej strony. Spojrzała na niego z cieniem przychylności w oczach - jego sympatia całkiem jej się podobała. Problem polegałbym jednak na tym, że ona nie nadawała się do uczenia innych walki w trakcie bitwy. Nie znała strategii, taktyki, nawet rzadko walczyła na otwartej przestrzeni. Gdyby kazano jej przygotować kilka osób do spacyfikowania ochroniarzy w zamku, tak, to potrafiłaby zrobić - pokazać kilka prostych, ale zabójczo skutecznych metod cichego pozbawiania życia. Gdzie wbić nóż, by wszedł jak w masło, gdzie uderzyć, by przerwać główne trakty witalne. Coś takiego w zasadzie mógłby też wykorzystać wojownik w trakcie bitwy, ale prędzej czy później przyszłoby do skrzyżowania ostrzy z przeciwnikiem, do pojedynku i otwartej walki. Wtedy prawie każdy by poległ, a ci co by przeżyli, życie zawdzięczaliby tylko i wyłącznie ucieczce, dezercji. ”A tutejszy lud nie zdezerteruje choćby nie wiem co”.
Kolejny przydział należał do Sjansa. Gdy ta karta została odsłonięta, elfka na moment szerzej otworzyła oczy, zaraz jednak przywołała się do porządku. ”Nie tak”, pomyślała momentalnie. Co za buntownicy? Czyżby przysnęła w którymś momencie, czegoś nie usłyszała? Od kiedy to prywatne zatargi o giezło jakiejś dobrze urodzonej panny uchodziły za bunt? Buntem byłoby, gdyby takowej nie chciano wydać, ale nie w momencie, gdy oboje byli ku sobie. Zaraz jednak z ust Asetsa padła odpowiedź. ”Nie tak”, pomyślała po raz kolejny elfka. Stary lord planował zagrać za wszystko, uknuł intrygę na potężną skalę. ”Udławi się zbyt wielkim kęsem”, pomyślała z niepokojem elfka. Jej obawa była uzasadniona, w końcu mogła oberwać odłamkiem, jeśli będzie stała za blisko tej katastrofy. Nadal nie wiedziała, jakie zadanie było jej przeznaczone. A tymczasem polityczna wieża z kart rosła. ”Wieża z kart”, powtórzyła w głowie Skowronek, ”To dobrze określenie. Posypie się równie szybko i spektakularnie, jeśli którykolwiek filar się zachwieje. A ofiar będzie, że ho-ho! Mgliste Bagna zaczną nazywać Szkarłatnymi, a kto wie, czy w ogóle będą nadawały się do zamieszkania w chwili, gdy cała woda zostanie zatruta trupim jadem. Asets jest albo szalony albo genialny”, uznała w końcu.
Zadanie okazało się być bajecznie proste na pierwszy rzut oka, elfka jednak nie pokazała po sobie, co o tym myśli - jak przez resztę czasu, tak i teraz siedziała nieruchomo, starając się zachować niewzruszony wyraz twarzy. Nie jej było układać plan, nie jej było dyskutować. Dostała swoją działkę, która okazała się wcale nie być taka trudna, reszta jej nie powinna interesować. W końcu była tylko narzędziem, nikt nie płacił jej za dobre rady, nikt nie pytał o zdanie.
- Mam wolną rękę w kwestii tego jak przekonam ją do ucieczki - odezwała się. To nie było pytanie, raczej stwierdzenie. Spodziewała się jednak podejrzeń, dlatego usprawiedliwiła się zawczasu. - Nie pobiję jej, spokojnie, z mojej winy włos jej z głowy nie spadnie. Ale mam swoje sposoby na wypadek gdyby bardzo się stawiała.
Kto słuchał wcześniej uważnie elfki, mógł się domyślić, że chodzi o truciznę. O coś, co pozbawi dziewczynę woli, przez co będzie szła jak po sznurku za tym, kto go będzie trzymał. No ale skoro młoda była zakochana, przekonanie jej słowem nie powinno być takie trudne, w końcu niby “kobieta kobietę zrozumie zawsze”. Jedna z rzeczonych kobiet co prawda nie wierzyła w miłość, ale za to gdy trzeba było bardzo dobrze udawała, że jest zgoła odwrotnie.
Ostatnie słowa lorda sprawiły, że elfka znowu szerzej otworzyła oczy. Czy on zdawał sobie sprawę, że to jego głowa zostanie wbita na włócznię za bunt przeciwko królowi? Czy może planował znaleźć kozła ofiarnego, którego pośle zamiast siebie? No bo nikt nie jest przecież tak głupi, by poświęcić własne życie w imię tak kruchego planu. Korzyści w skali lokalnej społeczności były wymierne, ale rzadko kto potrafił się poświęcić dla czegoś takiego. "Chyba, że to poseł zginie za przynoszenie złych wieści", przemknęło jej przez myśl. Odruchowo zerknęła na Sjansa.
- Kiedy mamy wyruszyć? - zapytała jeszcze. - I ile mamy czasu?
Skowronek była przekonana, że dobre zgranie wszystkich posunięć pozwoli przynajmniej odrobinę zwiększyć trwałość domku z kart.
Skowronek nie umiała się powstrzymać od cichego chichotu, gdy Boug zapytał o wsparcie z jej strony. Spojrzała na niego z cieniem przychylności w oczach - jego sympatia całkiem jej się podobała. Problem polegałbym jednak na tym, że ona nie nadawała się do uczenia innych walki w trakcie bitwy. Nie znała strategii, taktyki, nawet rzadko walczyła na otwartej przestrzeni. Gdyby kazano jej przygotować kilka osób do spacyfikowania ochroniarzy w zamku, tak, to potrafiłaby zrobić - pokazać kilka prostych, ale zabójczo skutecznych metod cichego pozbawiania życia. Gdzie wbić nóż, by wszedł jak w masło, gdzie uderzyć, by przerwać główne trakty witalne. Coś takiego w zasadzie mógłby też wykorzystać wojownik w trakcie bitwy, ale prędzej czy później przyszłoby do skrzyżowania ostrzy z przeciwnikiem, do pojedynku i otwartej walki. Wtedy prawie każdy by poległ, a ci co by przeżyli, życie zawdzięczaliby tylko i wyłącznie ucieczce, dezercji. ”A tutejszy lud nie zdezerteruje choćby nie wiem co”.
Kolejny przydział należał do Sjansa. Gdy ta karta została odsłonięta, elfka na moment szerzej otworzyła oczy, zaraz jednak przywołała się do porządku. ”Nie tak”, pomyślała momentalnie. Co za buntownicy? Czyżby przysnęła w którymś momencie, czegoś nie usłyszała? Od kiedy to prywatne zatargi o giezło jakiejś dobrze urodzonej panny uchodziły za bunt? Buntem byłoby, gdyby takowej nie chciano wydać, ale nie w momencie, gdy oboje byli ku sobie. Zaraz jednak z ust Asetsa padła odpowiedź. ”Nie tak”, pomyślała po raz kolejny elfka. Stary lord planował zagrać za wszystko, uknuł intrygę na potężną skalę. ”Udławi się zbyt wielkim kęsem”, pomyślała z niepokojem elfka. Jej obawa była uzasadniona, w końcu mogła oberwać odłamkiem, jeśli będzie stała za blisko tej katastrofy. Nadal nie wiedziała, jakie zadanie było jej przeznaczone. A tymczasem polityczna wieża z kart rosła. ”Wieża z kart”, powtórzyła w głowie Skowronek, ”To dobrze określenie. Posypie się równie szybko i spektakularnie, jeśli którykolwiek filar się zachwieje. A ofiar będzie, że ho-ho! Mgliste Bagna zaczną nazywać Szkarłatnymi, a kto wie, czy w ogóle będą nadawały się do zamieszkania w chwili, gdy cała woda zostanie zatruta trupim jadem. Asets jest albo szalony albo genialny”, uznała w końcu.
Zadanie okazało się być bajecznie proste na pierwszy rzut oka, elfka jednak nie pokazała po sobie, co o tym myśli - jak przez resztę czasu, tak i teraz siedziała nieruchomo, starając się zachować niewzruszony wyraz twarzy. Nie jej było układać plan, nie jej było dyskutować. Dostała swoją działkę, która okazała się wcale nie być taka trudna, reszta jej nie powinna interesować. W końcu była tylko narzędziem, nikt nie płacił jej za dobre rady, nikt nie pytał o zdanie.
- Mam wolną rękę w kwestii tego jak przekonam ją do ucieczki - odezwała się. To nie było pytanie, raczej stwierdzenie. Spodziewała się jednak podejrzeń, dlatego usprawiedliwiła się zawczasu. - Nie pobiję jej, spokojnie, z mojej winy włos jej z głowy nie spadnie. Ale mam swoje sposoby na wypadek gdyby bardzo się stawiała.
Kto słuchał wcześniej uważnie elfki, mógł się domyślić, że chodzi o truciznę. O coś, co pozbawi dziewczynę woli, przez co będzie szła jak po sznurku za tym, kto go będzie trzymał. No ale skoro młoda była zakochana, przekonanie jej słowem nie powinno być takie trudne, w końcu niby “kobieta kobietę zrozumie zawsze”. Jedna z rzeczonych kobiet co prawda nie wierzyła w miłość, ale za to gdy trzeba było bardzo dobrze udawała, że jest zgoła odwrotnie.
Ostatnie słowa lorda sprawiły, że elfka znowu szerzej otworzyła oczy. Czy on zdawał sobie sprawę, że to jego głowa zostanie wbita na włócznię za bunt przeciwko królowi? Czy może planował znaleźć kozła ofiarnego, którego pośle zamiast siebie? No bo nikt nie jest przecież tak głupi, by poświęcić własne życie w imię tak kruchego planu. Korzyści w skali lokalnej społeczności były wymierne, ale rzadko kto potrafił się poświęcić dla czegoś takiego. "Chyba, że to poseł zginie za przynoszenie złych wieści", przemknęło jej przez myśl. Odruchowo zerknęła na Sjansa.
- Kiedy mamy wyruszyć? - zapytała jeszcze. - I ile mamy czasu?
Skowronek była przekonana, że dobre zgranie wszystkich posunięć pozwoli przynajmniej odrobinę zwiększyć trwałość domku z kart.
Przeczytawszy treść porozumienia zawartego ze Skowronkiem, Asets podsunął pergamin pomiędzy elfkę a Sjansa, dając tym jednoznacznie do zrozumienia, że to właśnie drwala czyni zobowiązanym do czuwania nad jego realizacją.
- To by było na tyle. Do roboty - oznajmił władca Kamiennego Targu podnosząc się z krzesła. Obrady zostały zakończone. Asets nie był kimś kto lubił dyskutować o problemach związanych z realizacją zleconych przez siebie zadań. Po prostu czekał na meldunki o ich wykonaniu. Willy i Oderin jak cienie ruszyli za swoim panem. Nuwor również wyszedł bez sowa pożegnania w dalszym ciągu grając obrażonego na wszystkich.
- Tylko nie daj się pożreć zielarzu! - krzyknął Boug w stronę wychodzącego starca. - Jeśli mieszkańcy Bastionu będą chcieli cie dopaść, niech się ustawią za mną w kolejkę! Do widzenia, moja droga - Bulwater zwrócił się następnie do Skowronka kłaniając się przy tym nisko - Żałuję, że nasz lord dał ci za towarzysza takiego smutasa. Może następnym razem dane ci będzie poznać nieco więcej zalet naszego ludu. - Uśmiechnął się chytrze Boug.
- Wyruszymy natychmiast - wtrącił Sjans, przesuwając spisaną umowę w stronę elfki. Umowę, na której wciąż brakowało podpisu Skowronka. - Natychmiast po tym jak porozmawiam z moja córka i bratem. Plan Asetsa chwieje się jak młode drzewo w czasie burzy, a podpiera go kilka byle jak wbitych umocnień, z których najsłabsze kona właśnie gdzieś tu w tak zwanych dworskich komnatach. Inaczej mówiąc jeśli Guly umrze nasze wysiłki nie będą niczym więcej niż kiepskim dowcipem. Mam nadzieję, że to coś. - Sjans po raz kolejny wskazał na leżąca przed nimi umowę. - Nie zakazuje ci wyświadczyć drobnej przysługi dla przyszłych towarzyszy podróży?
- Musze coś zrobić z swoją krewka córką - ciągnął dalej drwal. - Nie zostawię jej tu na łaskę naszego lorda. Dlatego właśnie zamierzam wysłać ją do Adrionu z prośbą o sprowadzenie tu prawdziwych medyków lub też o przewiezienie Guly'ego na ziemie elfów. Być może w ten sposób Kliri jako jedyna z nas wszystkich zrobi w tym bałaganie coś naprawdę pożytecznego. Tak bardzo zaślepiła nas wizja zemsty, że zupełnie zapomnieliśmy iż pierwszeństwo powinno mieć ratowanie życia - drwal krótko przedstawił swój plan, którego najważniejszym elementem będzie przekonanie młodej do wagi jej misji. Im dalej jego córka znajdzie się od Asetsa tym lepiej dla nich wszystkich, a przy okazji dla samego drwala będzie to okazja przekonać się czy Skowronek rzeczywiście tak dobrze radzi sobie z niesfornymi córkami za nic mającymi polecenia własnych ojców.
Sjansa dziwił spokój z jakim Skowronek przyjęła zlecone jej zadanie. Teoretycznie jej rola była prosta, chociaż po pierwsze nie wiedzieli nic o charakterze córki Styfinga, po drugie droga z Kamiennego Targu do stolicy królestwa prowadziła przez ziemię ich wroga, a po trzecie, najważniejsze, Asets nie uzna wykonania prze nią zadania jeśli cały jego plan się nie powiedzie. Zresztą w wielu możliwych scenariuszach tego planu sam Asets tracił głowę co dodatkowo komplikowało spisane miedzy nimi porozumienie.
- A przy okazji przedstawię cię także stadku niedźwiedzi. Będą zachwyceni - podsumował drwal.
- To by było na tyle. Do roboty - oznajmił władca Kamiennego Targu podnosząc się z krzesła. Obrady zostały zakończone. Asets nie był kimś kto lubił dyskutować o problemach związanych z realizacją zleconych przez siebie zadań. Po prostu czekał na meldunki o ich wykonaniu. Willy i Oderin jak cienie ruszyli za swoim panem. Nuwor również wyszedł bez sowa pożegnania w dalszym ciągu grając obrażonego na wszystkich.
- Tylko nie daj się pożreć zielarzu! - krzyknął Boug w stronę wychodzącego starca. - Jeśli mieszkańcy Bastionu będą chcieli cie dopaść, niech się ustawią za mną w kolejkę! Do widzenia, moja droga - Bulwater zwrócił się następnie do Skowronka kłaniając się przy tym nisko - Żałuję, że nasz lord dał ci za towarzysza takiego smutasa. Może następnym razem dane ci będzie poznać nieco więcej zalet naszego ludu. - Uśmiechnął się chytrze Boug.
- Wyruszymy natychmiast - wtrącił Sjans, przesuwając spisaną umowę w stronę elfki. Umowę, na której wciąż brakowało podpisu Skowronka. - Natychmiast po tym jak porozmawiam z moja córka i bratem. Plan Asetsa chwieje się jak młode drzewo w czasie burzy, a podpiera go kilka byle jak wbitych umocnień, z których najsłabsze kona właśnie gdzieś tu w tak zwanych dworskich komnatach. Inaczej mówiąc jeśli Guly umrze nasze wysiłki nie będą niczym więcej niż kiepskim dowcipem. Mam nadzieję, że to coś. - Sjans po raz kolejny wskazał na leżąca przed nimi umowę. - Nie zakazuje ci wyświadczyć drobnej przysługi dla przyszłych towarzyszy podróży?
- Musze coś zrobić z swoją krewka córką - ciągnął dalej drwal. - Nie zostawię jej tu na łaskę naszego lorda. Dlatego właśnie zamierzam wysłać ją do Adrionu z prośbą o sprowadzenie tu prawdziwych medyków lub też o przewiezienie Guly'ego na ziemie elfów. Być może w ten sposób Kliri jako jedyna z nas wszystkich zrobi w tym bałaganie coś naprawdę pożytecznego. Tak bardzo zaślepiła nas wizja zemsty, że zupełnie zapomnieliśmy iż pierwszeństwo powinno mieć ratowanie życia - drwal krótko przedstawił swój plan, którego najważniejszym elementem będzie przekonanie młodej do wagi jej misji. Im dalej jego córka znajdzie się od Asetsa tym lepiej dla nich wszystkich, a przy okazji dla samego drwala będzie to okazja przekonać się czy Skowronek rzeczywiście tak dobrze radzi sobie z niesfornymi córkami za nic mającymi polecenia własnych ojców.
Sjansa dziwił spokój z jakim Skowronek przyjęła zlecone jej zadanie. Teoretycznie jej rola była prosta, chociaż po pierwsze nie wiedzieli nic o charakterze córki Styfinga, po drugie droga z Kamiennego Targu do stolicy królestwa prowadziła przez ziemię ich wroga, a po trzecie, najważniejsze, Asets nie uzna wykonania prze nią zadania jeśli cały jego plan się nie powiedzie. Zresztą w wielu możliwych scenariuszach tego planu sam Asets tracił głowę co dodatkowo komplikowało spisane miedzy nimi porozumienie.
- A przy okazji przedstawię cię także stadku niedźwiedzi. Będą zachwyceni - podsumował drwal.
- Skowronek
- Senna Zjawa
- Posty: 281
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
- Kontakt:
Skowronek zamrugała parokrotnie. To wszystko? Lord najwyraźniej był albo bardzo zadufany w sobie i nie zawracał sobie głowy "drobiazgami", albo był zwyczajnie głupi. Miał plan, który należał z pewnością do tych epickich, ale przy tym bardzo kruchych, a tymczasem on tylko zagaił co kto ma zrobić i wskazał im drzwi z nieznoszącym sprzeciwu "wykonać". Każdy zinterpretuje sobie rozkazy jak chce, będzie działał w swoim tempie i wedle własnego widzimisię i to dopiero będzie bal.
- Z pewnością jeszcze będzie ku temu okazja, Bougu - odpowiedziała olbrzymowi, odpowiadając na jego ukłon podobnym ukłonem. Ten gość całkiem jej się podobał, był bardzo ufny w stosunku do niej, stanowiłby materiał na niezłego towarzysza, o ile oprócz szczerego uwielbienia i silnego ramienia miał do zaoferowania coś jeszcze... Ale jej towarzyszem w tej misji miał być Sjans, smutas, jak go celnie określi Bulwater, ale za to chyba najinteligentniejszy z nich wszystkich. Tacy sojusznicy są zawsze w cenie. Elfka obróciła się w jego stronę, gdy tylko zostali sami. Przyjęła od niego spisaną przez Willy'ego umowę i przeczytała ją jeszcze raz, jednym uchem przyjmując do wiadomości to, co mówił jej Ulka. Podniosła wzrok znad tekstu i spojrzała mu uważnie w oczy, gdy wyrażał swoją opinię na temat planu Asetsa. Wyraz jej twarzy nie zmienił się, gdy tylko Sjans przeszedł do kolejnego tematu, ona znowu spojrzała na trzymaną w rękach umowę, w głowie jednak odnotowała to, co chciała mu jeszcze przekazać. Zdawało jej się, że przyjdzie jej pracować z osobą, która ma swoje zdanie i na dodatek nie boi się go wyrazić, a co najlepsze, nigdy nie oberwie za to po głowie, bo potrafi elegancko odpowiedzieć na każdy zarzut. To bardzo przydatna umiejętność.
- Widzę, że oboje zgadzamy się w ocenie planu Asetsa - zagaiła, gdy Sjans skończył przedstawiać swoje obiekcje i wizje. Zgadzała się z nim w zadziwiająco wielu punktach - ona myślała o wieży z kart, on o wątłym drzewie, metafory się różniły, ale sens pozostawał ten sam. Elfki nie interesował specjalnie los córki drwala, jakoś podświadomie zdawało jej się, że jeśli dziewczyna faktycznie jest taka żywiołowa i charyzmatyczna, to poradzi sobie bez względy na to czy uzyska pomoc od ojca, czy też nie. Pomysł jednak by poświęcić odrobinę uwagi Guly'emu był zdecydowanie dobry i warty wprowadzenia w życie, gdyż, jak to Sjans ładnie ujął, bez nie wszystko będzie tylko kiepskim żartem. Zaangażowanie w to Kliri było jak upieczenie aż trzech pieczeni na jednym ogniu - dziewczyna miałaby do odegrania ważną misję, jednocześnie zostałaby odsunięta od głównego pola konfliktu, a Guly miałby szansę dotrwać do końca tego przedsięwzięcia. Trzeba było tylko przedstawić córce drwala ten pomysł tak, aby poczuła się wystarczająco ważna i by było to zgodne z jej światopoglądem. To mogła być całkiem ciekawa rozmowa.
Skowronek odłożyła trzymaną w rękach umowę na blat, powoli jakby trzymała w rękach starożytny pergamin a nie byle jaką kartkę papieru. Z rękawa wyciągnęła nóż, którym od razu zacięła się w opuszek kciuka lewej dłoni. Lekko nacisnęła brzegi rany, aby na powierzchnię skóry wypłynęło dość krwi, po czym przyłożyła palec pod tekstem, obok widniejącego już tam podpisu. Chwilę przytrzymała, aby linie papilarne z pewnością się dobrze odbiły, po czym zabrała kciuk. Objęła opuszek wargami, aby oczyścić go z krwi i dopiero wtedy podjęła swoją wypowiedź.
- Lord jest bardzo hardy - oświadczyła, patrząc przez chwilę na niewielką rankę. Później podniosła wzrok na Sjansa. - Nie wiem jakich bogów wyznajecie, ale chyba wszyscy razem musieliby dopomóc temu przedsięwzięciu, by możliwy był sukces... Ale nie ma sensu siedzieć tu i biadolić. Chodźmy, załatwmy co jest do załatwienia. Jesteś roztropny, plan dotyczący roli twojej córki w tym przedsięwzięciu jest chyba najlogiczniejszą rzeczą, jaką usłyszałam od momentu przekroczenia progu tego budynku. Chodźmy do niej, chętnie ją w końcu poznam. Jeśli odziedziczyła chociaż połowę inteligencji ojca, przystanie na twój układ.
Skowronek zwinęła umowę zawartą między nią a Ulka w ciasny rulonik i wręczyła go Sjansowi, by ten zrobił z nim co uważa za stosowne.
- Guly będzie zadowolony z tego, co tu się wyprawia? - zapytała. Zdawało jej się dziwne, że wszystkie ustalenia zostały poczynione za plecami głównego zainteresowanego. Mężczyzna żył, jeśli wierzyć lokalnej legendzie nie był nieudacznikiem, więc chyba sam powinien wyrazić swoje zdanie w kwestii zemsty. Chyba, że jego brat bądź ojciec dostali wytyczne, by się tym zająć, a on będzie w tym czasie dochodził do siebie, tak też mogło być.
- Zachwyceni jak Nuwor czy raczej jak Boug? - Skowronek podłapała ostatnie słowa Sjansa. Nie pytała kim są "niedźwiedzie", dałaby sobie rękę uciąć, że chodzi o mężczyznę, który jakiś czas temu wywijał ławą w tłumie, oraz o jego synów. To określenie pasowało do nich jak ulał - wielcy, silni, ale chyba niespecjalnie lotni umysłowo.
Elfka pytającym gestem wskazała Sjansowi drzwi, po czym założyła na głowę kaptur i czekała, aż drwal wyjdzie. Szła zaraz za nim, aby nie zgubić się wśród zgromadzonych na placu ludzi. Nadal nie zależało jej na pokazywaniu swoich uszu - wśród tubylców był to widać powód do robienie zamieszania, a tego wolała sobie oszczędzić, w końcu była robota do wykonania, o której przypominała jej niewielka, pulsująca jeszcze słabym bólem ranka na jej palcu. "Ryś mnie zabije jak się o tym dowie", pomyślała z rozbawieniem.
- Z pewnością jeszcze będzie ku temu okazja, Bougu - odpowiedziała olbrzymowi, odpowiadając na jego ukłon podobnym ukłonem. Ten gość całkiem jej się podobał, był bardzo ufny w stosunku do niej, stanowiłby materiał na niezłego towarzysza, o ile oprócz szczerego uwielbienia i silnego ramienia miał do zaoferowania coś jeszcze... Ale jej towarzyszem w tej misji miał być Sjans, smutas, jak go celnie określi Bulwater, ale za to chyba najinteligentniejszy z nich wszystkich. Tacy sojusznicy są zawsze w cenie. Elfka obróciła się w jego stronę, gdy tylko zostali sami. Przyjęła od niego spisaną przez Willy'ego umowę i przeczytała ją jeszcze raz, jednym uchem przyjmując do wiadomości to, co mówił jej Ulka. Podniosła wzrok znad tekstu i spojrzała mu uważnie w oczy, gdy wyrażał swoją opinię na temat planu Asetsa. Wyraz jej twarzy nie zmienił się, gdy tylko Sjans przeszedł do kolejnego tematu, ona znowu spojrzała na trzymaną w rękach umowę, w głowie jednak odnotowała to, co chciała mu jeszcze przekazać. Zdawało jej się, że przyjdzie jej pracować z osobą, która ma swoje zdanie i na dodatek nie boi się go wyrazić, a co najlepsze, nigdy nie oberwie za to po głowie, bo potrafi elegancko odpowiedzieć na każdy zarzut. To bardzo przydatna umiejętność.
- Widzę, że oboje zgadzamy się w ocenie planu Asetsa - zagaiła, gdy Sjans skończył przedstawiać swoje obiekcje i wizje. Zgadzała się z nim w zadziwiająco wielu punktach - ona myślała o wieży z kart, on o wątłym drzewie, metafory się różniły, ale sens pozostawał ten sam. Elfki nie interesował specjalnie los córki drwala, jakoś podświadomie zdawało jej się, że jeśli dziewczyna faktycznie jest taka żywiołowa i charyzmatyczna, to poradzi sobie bez względy na to czy uzyska pomoc od ojca, czy też nie. Pomysł jednak by poświęcić odrobinę uwagi Guly'emu był zdecydowanie dobry i warty wprowadzenia w życie, gdyż, jak to Sjans ładnie ujął, bez nie wszystko będzie tylko kiepskim żartem. Zaangażowanie w to Kliri było jak upieczenie aż trzech pieczeni na jednym ogniu - dziewczyna miałaby do odegrania ważną misję, jednocześnie zostałaby odsunięta od głównego pola konfliktu, a Guly miałby szansę dotrwać do końca tego przedsięwzięcia. Trzeba było tylko przedstawić córce drwala ten pomysł tak, aby poczuła się wystarczająco ważna i by było to zgodne z jej światopoglądem. To mogła być całkiem ciekawa rozmowa.
Skowronek odłożyła trzymaną w rękach umowę na blat, powoli jakby trzymała w rękach starożytny pergamin a nie byle jaką kartkę papieru. Z rękawa wyciągnęła nóż, którym od razu zacięła się w opuszek kciuka lewej dłoni. Lekko nacisnęła brzegi rany, aby na powierzchnię skóry wypłynęło dość krwi, po czym przyłożyła palec pod tekstem, obok widniejącego już tam podpisu. Chwilę przytrzymała, aby linie papilarne z pewnością się dobrze odbiły, po czym zabrała kciuk. Objęła opuszek wargami, aby oczyścić go z krwi i dopiero wtedy podjęła swoją wypowiedź.
- Lord jest bardzo hardy - oświadczyła, patrząc przez chwilę na niewielką rankę. Później podniosła wzrok na Sjansa. - Nie wiem jakich bogów wyznajecie, ale chyba wszyscy razem musieliby dopomóc temu przedsięwzięciu, by możliwy był sukces... Ale nie ma sensu siedzieć tu i biadolić. Chodźmy, załatwmy co jest do załatwienia. Jesteś roztropny, plan dotyczący roli twojej córki w tym przedsięwzięciu jest chyba najlogiczniejszą rzeczą, jaką usłyszałam od momentu przekroczenia progu tego budynku. Chodźmy do niej, chętnie ją w końcu poznam. Jeśli odziedziczyła chociaż połowę inteligencji ojca, przystanie na twój układ.
Skowronek zwinęła umowę zawartą między nią a Ulka w ciasny rulonik i wręczyła go Sjansowi, by ten zrobił z nim co uważa za stosowne.
- Guly będzie zadowolony z tego, co tu się wyprawia? - zapytała. Zdawało jej się dziwne, że wszystkie ustalenia zostały poczynione za plecami głównego zainteresowanego. Mężczyzna żył, jeśli wierzyć lokalnej legendzie nie był nieudacznikiem, więc chyba sam powinien wyrazić swoje zdanie w kwestii zemsty. Chyba, że jego brat bądź ojciec dostali wytyczne, by się tym zająć, a on będzie w tym czasie dochodził do siebie, tak też mogło być.
- Zachwyceni jak Nuwor czy raczej jak Boug? - Skowronek podłapała ostatnie słowa Sjansa. Nie pytała kim są "niedźwiedzie", dałaby sobie rękę uciąć, że chodzi o mężczyznę, który jakiś czas temu wywijał ławą w tłumie, oraz o jego synów. To określenie pasowało do nich jak ulał - wielcy, silni, ale chyba niespecjalnie lotni umysłowo.
Elfka pytającym gestem wskazała Sjansowi drzwi, po czym założyła na głowę kaptur i czekała, aż drwal wyjdzie. Szła zaraz za nim, aby nie zgubić się wśród zgromadzonych na placu ludzi. Nadal nie zależało jej na pokazywaniu swoich uszu - wśród tubylców był to widać powód do robienie zamieszania, a tego wolała sobie oszczędzić, w końcu była robota do wykonania, o której przypominała jej niewielka, pulsująca jeszcze słabym bólem ranka na jej palcu. "Ryś mnie zabije jak się o tym dowie", pomyślała z rozbawieniem.
Na zewnątrz panowało poruszenie. Nuwor i Boug od razu zabrali się do pracy, zbierając wokół siebie odpowiednich ludzi. Drwal dostrzegł Bulwatera, który w krótkich, ostrych słowach przemawiał do swoich, tłumacząc zadanie powierzone im przez lorda oraz sposób w jaki zamierza je wykonać. Następnie pasterz zaczął wyznaczać podkomendnych odpowiedzialnych za poszczególne etapy przygotowanego naprędce planu. Sjans ruszył dalej niespecjalnie zainteresowany owym wystąpieniem. Pierwszym problemem, przed którym wspólnie staną przyszli dowódca armii i budowniczy pułapek, będzie podzielenie między siebie mieszkańców Mglistych Bagien. Rzecz jasna Bulwater będzie dopominał się znacznej większości zdolnych do walki, a przy tym nie odda Nuworowi wszystkich rzemieślników, ponieważ w przeciwnym razie jego podwładni ruszyliby do boju uzbrojeni tylko w kije. Na szczęście w tym przypadku na korzyść działała wzajemna niechęć obu wodzów. Ludzie pójdą do tego kogo w swoim mniemaniu uważają za lepszego. Jedyny ogniskiem zapalnym pozostaje tu młodzież zgromadzona wokół Kliri i właśnie ten problem Sjans zamierzał rozstrzygnąć jako pierwszy. Niestety w całym tym zamieszaniu nie mógł dostrzec własnej córki. Ujrzał za to Thara Niedźwiedzia w otoczeniu trójki swoich synów. Ku jego zdziwieniu olbrzym zamiast siedzieć w centrum wydarzeń, przeglądał okoliczne stragany, usiłując jednocześnie wcisnąć na swoje wyrośnięte pociechy jakieś strojne szaty. Młode niedźwiedziątka protestowały przy tym zawzięcie, co w niczym nie wzruszało wielkiego samca.
- Co z tego, że nie ma kilku przednich zębów? Strąciła je w bójce co oznacza iż jest dziewczyną akurat dla ciebie - tłumaczył Thar naciągając na jednego z synów zdobną tunikę. - Harda baba to dobra baba. Poza tym, potrafi gotować i urodzi ci sporo wrzeszczących bachorów.
- Guly'ego będziemy mogli zapytać osobiście co sądzi o tym wszystkim. A jeśli chodzi o niedźwiedzie, to będą zachwyceni na swój własny sposób. Oto oni. Są dość specyficzny. - Sjans odpowiedział na pytania zadane przez Skowronka. - Oto Thar Blewog zwany powszechnie Niedźwiedziem oraz trójka z jago licznego stadka - przedstawił Sjans. - Thar, mógłbyś do cholery wyjaśnić co tu się dzieje?
- Znalazłem odpowiednie partie dla Grubego i Kudłacza. Musze ich przygotować na...
- Przybyłeś tu kupczyć własnymi synami? - nie dowierzał Sjans.
- Wiesz jak to jest. To niedźwiedzie. Ledwo tylko pokazali się w Targu, a nie mogą odpędzić się od chętnych zalotnic.
- Domyślam się, iż twoim zdaniem słyną z sztuki uwodzenia - ironicznie spytał drwal, co Thar skwitował miną jakby Sjans pytał go czy w Mglistych Bagnach jest błoto. Jeśli dobrze się zastanowić, cały ten cyrk mógł działać na korzyść Ulki. Sjans nie był pewien czy Thar podąży za nim ochoczo do samej stolicy, ale widok ustrojonych synów Blewoga nasunął mu pomysł jak przekonać olbrzyma do podjęcia się owego zadania.
- Lord zlecił mi misję na królewskim dworze. Właściwie to chciałem się z tobą pożegnać, ale widok młodych niedźwiedzi, tak strojnych i dumnych jednocześnie, dał mi do zrozumienie, że oto jest ktoś z odpowiednia prezencją na posła. Poza tym możliwość poszczycenia się faktem że było się w wielkim świecie to nie lada atut w rozmowach z dziewczętami.
Thar zmarszczył czoło i podrapał się po brodzie. Nie od dziś było wiadomo, że w kontaktach z płcią przeciwna jego potomkowie to prawdziwi nieudacznicy. Jednak wbrew pozorom pomysł drwala wcale nie przypadł mu do gustu.
- Nie. Miejsce niedźwiedzi jest w lesie. Nie mogą paradować po jakiś tam dworach gdy idzie wojna. Nie rób z nich Oderina. Jeśli mają zasłużyć na szacunek to muszą obić mordy jak najwięcej ludzi Styfinga.
- Ta misja wymaga by eskortować na Dwór Ekradonu młodą Skowronek - zmienił strategię drwal dopiero teraz prezentując elfkę swoim towarzyszom. Widząc reakcję niedźwiedzi od razu mógł uznać, że ma ich w garści. Oczywiście nie byli w stanie zobaczyć w Skowronku przedstawicielki szlachetnej rasy elfów, ale w tym przypadku wystarczył sam fakt, iż widzieli przed sobą ładna dziewczynę. Botan, najstarszy z nich, wpatrywał się w Skowronka jak zauroczony. Z rozszerzonymi źrenicami, otwartą buzią, z której nieustannie ciekła cienka strużka śliny i tępym "Yyyy", jedynym co w tej chwili był w stanie powiedzieć. Kudłacz z wrażenia zapomniał, że przymierza właśnie nową parę spodni, która z świstem upadła mu na podłogę, a Gruby spróbował nawet czegoś na kształt dygnięcia. Gdyby Skowronek zdradziła im teraz swoja tożsamość część z nich mogła by paść na zawał.
- Masz nas za nieokrzesanych gburów? Oczywiście, że nie odmówimy damie w potrzebie - oznajmił Thar. - Panienko, oto masz przed sobą część dumnego stadka niedźwiedzi. Botan, Fulfran i Bwyd zwany też Grubym. Dzielne, bitne i mocne chłopaki.
- A przy okazji widziałeś gdzieś Kliri? - zmienił temat Sjans.
- Była tu przed chwilą. Zdaje się, że usiłuje policzyć swoje pomalowane łamagi. - Thar jasno podkreślił różnice miedzy jego synami a reszta młodzieży. - A wrzeszczy przy tym jak moja stara przed obiadem.
W momencie gdy Blewog zachwalał swoich synów, na placu zawrzało. Ludzie zaczęli krzyczeć i biec w jednym kierunku. Sjans posłyszał tylko krótkie "bójka", "zabije ją" i "uparta dziewczyna" co wystarczyło mu zupełnie by zorientować się gdzie najszybciej odnajdzie swoją córkę.
- Co do licha? Thar, musimy się tam dostać! - krzyknął do swojego towarzysza.
- Naprzód chłopcy! Pokażcie panience coście warci - uradował się Blewog, a jego młode niedźwiadki z głośnym "uułłłaaaa" ruszyły do boju, chcąc zaprezentować swoje atuty. Pochłonięci zapałem i chęcią wykazania się, młodzi tratowali nie tylko ludzi stojących im na drodze, ale i samych siebie nawzajem.
- Co z tego, że nie ma kilku przednich zębów? Strąciła je w bójce co oznacza iż jest dziewczyną akurat dla ciebie - tłumaczył Thar naciągając na jednego z synów zdobną tunikę. - Harda baba to dobra baba. Poza tym, potrafi gotować i urodzi ci sporo wrzeszczących bachorów.
- Guly'ego będziemy mogli zapytać osobiście co sądzi o tym wszystkim. A jeśli chodzi o niedźwiedzie, to będą zachwyceni na swój własny sposób. Oto oni. Są dość specyficzny. - Sjans odpowiedział na pytania zadane przez Skowronka. - Oto Thar Blewog zwany powszechnie Niedźwiedziem oraz trójka z jago licznego stadka - przedstawił Sjans. - Thar, mógłbyś do cholery wyjaśnić co tu się dzieje?
- Znalazłem odpowiednie partie dla Grubego i Kudłacza. Musze ich przygotować na...
- Przybyłeś tu kupczyć własnymi synami? - nie dowierzał Sjans.
- Wiesz jak to jest. To niedźwiedzie. Ledwo tylko pokazali się w Targu, a nie mogą odpędzić się od chętnych zalotnic.
- Domyślam się, iż twoim zdaniem słyną z sztuki uwodzenia - ironicznie spytał drwal, co Thar skwitował miną jakby Sjans pytał go czy w Mglistych Bagnach jest błoto. Jeśli dobrze się zastanowić, cały ten cyrk mógł działać na korzyść Ulki. Sjans nie był pewien czy Thar podąży za nim ochoczo do samej stolicy, ale widok ustrojonych synów Blewoga nasunął mu pomysł jak przekonać olbrzyma do podjęcia się owego zadania.
- Lord zlecił mi misję na królewskim dworze. Właściwie to chciałem się z tobą pożegnać, ale widok młodych niedźwiedzi, tak strojnych i dumnych jednocześnie, dał mi do zrozumienie, że oto jest ktoś z odpowiednia prezencją na posła. Poza tym możliwość poszczycenia się faktem że było się w wielkim świecie to nie lada atut w rozmowach z dziewczętami.
Thar zmarszczył czoło i podrapał się po brodzie. Nie od dziś było wiadomo, że w kontaktach z płcią przeciwna jego potomkowie to prawdziwi nieudacznicy. Jednak wbrew pozorom pomysł drwala wcale nie przypadł mu do gustu.
- Nie. Miejsce niedźwiedzi jest w lesie. Nie mogą paradować po jakiś tam dworach gdy idzie wojna. Nie rób z nich Oderina. Jeśli mają zasłużyć na szacunek to muszą obić mordy jak najwięcej ludzi Styfinga.
- Ta misja wymaga by eskortować na Dwór Ekradonu młodą Skowronek - zmienił strategię drwal dopiero teraz prezentując elfkę swoim towarzyszom. Widząc reakcję niedźwiedzi od razu mógł uznać, że ma ich w garści. Oczywiście nie byli w stanie zobaczyć w Skowronku przedstawicielki szlachetnej rasy elfów, ale w tym przypadku wystarczył sam fakt, iż widzieli przed sobą ładna dziewczynę. Botan, najstarszy z nich, wpatrywał się w Skowronka jak zauroczony. Z rozszerzonymi źrenicami, otwartą buzią, z której nieustannie ciekła cienka strużka śliny i tępym "Yyyy", jedynym co w tej chwili był w stanie powiedzieć. Kudłacz z wrażenia zapomniał, że przymierza właśnie nową parę spodni, która z świstem upadła mu na podłogę, a Gruby spróbował nawet czegoś na kształt dygnięcia. Gdyby Skowronek zdradziła im teraz swoja tożsamość część z nich mogła by paść na zawał.
- Masz nas za nieokrzesanych gburów? Oczywiście, że nie odmówimy damie w potrzebie - oznajmił Thar. - Panienko, oto masz przed sobą część dumnego stadka niedźwiedzi. Botan, Fulfran i Bwyd zwany też Grubym. Dzielne, bitne i mocne chłopaki.
- A przy okazji widziałeś gdzieś Kliri? - zmienił temat Sjans.
- Była tu przed chwilą. Zdaje się, że usiłuje policzyć swoje pomalowane łamagi. - Thar jasno podkreślił różnice miedzy jego synami a reszta młodzieży. - A wrzeszczy przy tym jak moja stara przed obiadem.
W momencie gdy Blewog zachwalał swoich synów, na placu zawrzało. Ludzie zaczęli krzyczeć i biec w jednym kierunku. Sjans posłyszał tylko krótkie "bójka", "zabije ją" i "uparta dziewczyna" co wystarczyło mu zupełnie by zorientować się gdzie najszybciej odnajdzie swoją córkę.
- Co do licha? Thar, musimy się tam dostać! - krzyknął do swojego towarzysza.
- Naprzód chłopcy! Pokażcie panience coście warci - uradował się Blewog, a jego młode niedźwiadki z głośnym "uułłłaaaa" ruszyły do boju, chcąc zaprezentować swoje atuty. Pochłonięci zapałem i chęcią wykazania się, młodzi tratowali nie tylko ludzi stojących im na drodze, ale i samych siebie nawzajem.
- Skowronek
- Senna Zjawa
- Posty: 281
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
- Kontakt:
Na zewnątrz było jak w ulu, wszyscy gdzieś biegali, wołali, gwar rozmów dorównywał temu, który panował podczas wiecu w stodole. Elfka z zainteresowaniem obserwowała, jak Nuwor i Boug dyrygują, a w każdym razie bardzo się starają dyrygować ludźmi. Widać lord w tej materii wybrał odpowiednie osoby do odpowiedniej misji, mężczyzn z entuzjazmem i pomysłem, znających się na rzeczy, bo wstępne plany, jakie przedstawiali swoim słuchaczom, brzmiały całkiem sensownie. Pytanie, czy się udadzą, komu zabraknie woli walki, komu puszczą nerwy, a kto komu spróbuje oczy wydrapać. Na wojnie nic nie działo się spokojnie, a już na pewno nie na wojnie, w którą zaangażowana była tak gorącokrwista nacja.
Skowronek dostrzegła towarzyszy Sjansa w tej samej chwili co i on. Zaśmiała się w myślach, gdy patrzyła na tych wielkoludów próbujących przebrać się w jakieś godniejsze ubrania. A gdy jeszcze usłyszała, że to z powodu swatów, musiała się na moment obrócić, by nie roześmiać się w głos. Staremu śpieszyło się, jakby nie miał trzech synów-kawalerów tylko pannę z dzieckiem na wydaniu - szybko, szybko, nim się brzuch zaokrągli, jakoś wciśniemy panu młodemu, że to jego dziecko. Najpierw aspirował do miana teścia Kliri, teraz zaś najwyraźniej mocno zweryfikował swoje wymagania w kwestii przyszłej synowej i zamiast tutejszej księżniczki złapał jakąś wieśniaczkę bez zębów. W sumie to dobrze wróżyło Skowronkowi - skoro wyznacznikiem dobrego materiału na żonę były braki w uzębieniu i sylwetka do rodzenia dzieci, ona nie należała do tej grupy i mogła spać spokojnie.
Elfka przyspieszyła odrobinę, by zrównać się ze Sjansem i dobrze usłyszeć, co ma on do powiedzenia. Słowo "specyficzni" sprawiło, że uśmiechnęła się szeroko bez pokazywania zębów, uniosła brwi i pokiwała parokrotnie głową.
- Oj tak - zgodziła się, a w jej głosie słyszalny był cień rozbawienia. - To dobre określenie.
Gdy mężczyźni zaczęli ze sobą rozmawiać, Skowronek cofnęła się za plecy Sjansa. Z rękami w kieszeniach i bez wychylania się czekała, aż zostanie zaprezentowana, jednocześnie z radością przysłuchując się tej wymianie zdań. "Dzięki boże, że jestem taka mała, żaden z nich nie widzi mojej miny", myślała, zaciskając zęby by nie wtrącić jakiejś kąśliwej uwagi. Rozumiała, że każdy chce przedstawić swoje dzieci w dobrym świetle, ale to już była przesada. Sjans jednak wyczuł dzięki temu czuły punkt swego rozmówcy i użył w stosunku do nich dobrych argumentów, osłodził swoją wypowiedź jak należy komplementami i podnoszeniem wagi ich misji i aż dziw brał, że spotkał się z odmową. Thar miał jednak rację, miejsce niedźwiedzi było w lesie, dosłownie i w przenośni. Wtedy drwal zmienił front i wyciągnął nowy argument - jej skromną osobę. "Oho, gramy damę w opałach? Ależ proszę", pomyślała. Jej lekko kpiący uśmiech i dumny wyraz twarzy złagodniały, znowu przypominała tamtą Bri z belki, na którą nabrało się całkiem sporo osób. Wychynęła zza pleców Sjansa i uniosła rękę w powitalnym geście. Niedźwiedzie jakby raził piorun, cud, że żaden nie zemdlał. Skowronkowi zrobiło się bardzo miło - nigdy nie miała specjalnego problemu z mężczyznami, podobała się wielu, ale tu pobito wszelkie rekordy. Nawet zaśmiała się cicho, gdy Kudłaczowi spadły gacie i gdyby grała na swoich warunkach, a nie wpasowywała się w wizję Sjansa, odpowiedziałaby jakimś wyświechtanym "ależ, tak przy ludziach?" albo "no wiesz co? Może najpierw postawiłbyś mi drinka?".
- Skowronek - przedstawiła się, gdy ojciec rodu dokonał prezentacji. Skłoniła lekko głowę i odgarnęła mokre kosmyki włosów z twarzy. Sjans to świetnie wykombinował, cała czwórka poddała się jego woli bez oporu, wystarczyło, że szarpnął za czułą strunę dumy i honoru. To, że ona robiła za wabik, akurat nie stanowiło problemu - nie była osobą, która nie sprzedałaby się dla sprawy.
I nagle zawrzało. Niedaleko rozgorzała ostra bójka, a wszystkie znaki na niebie i ziemi jasno wskazywały, że w sprawę musi być zaangażowana gorącokrwista córka Sjansa. Drwal wydał rozkaz do szarży, a niedźwiedzie ruszyły, z typową dla swojego gatunku gracją i elegancją. Skowronek chwilę stała w miejscu - gdyby wmieszała się między tych wielkoludów, chyba by tego nie przeżyła. Lekkim biegiem ruszyła za grupą mężczyzn. Chociaż przed chwilą udawała uroczą damę w opresji, nie zamierzała ciągnąć tej przebieranki dłużej niż to konieczne. Była gotowa wkroczyć w razie konieczności, bo kto wie, co zastaną na miejscu. Coś jej tylko kazało myśleć, że na miejscu nie zastanie biednej Kliri okładanej przez jakiegoś dryblasa, tylko raczej zgoła odmienną sytuację i to właśnie córka drwala będzie osobą, którą trzeba będzie spacyfikować.
Skowronek dostrzegła towarzyszy Sjansa w tej samej chwili co i on. Zaśmiała się w myślach, gdy patrzyła na tych wielkoludów próbujących przebrać się w jakieś godniejsze ubrania. A gdy jeszcze usłyszała, że to z powodu swatów, musiała się na moment obrócić, by nie roześmiać się w głos. Staremu śpieszyło się, jakby nie miał trzech synów-kawalerów tylko pannę z dzieckiem na wydaniu - szybko, szybko, nim się brzuch zaokrągli, jakoś wciśniemy panu młodemu, że to jego dziecko. Najpierw aspirował do miana teścia Kliri, teraz zaś najwyraźniej mocno zweryfikował swoje wymagania w kwestii przyszłej synowej i zamiast tutejszej księżniczki złapał jakąś wieśniaczkę bez zębów. W sumie to dobrze wróżyło Skowronkowi - skoro wyznacznikiem dobrego materiału na żonę były braki w uzębieniu i sylwetka do rodzenia dzieci, ona nie należała do tej grupy i mogła spać spokojnie.
Elfka przyspieszyła odrobinę, by zrównać się ze Sjansem i dobrze usłyszeć, co ma on do powiedzenia. Słowo "specyficzni" sprawiło, że uśmiechnęła się szeroko bez pokazywania zębów, uniosła brwi i pokiwała parokrotnie głową.
- Oj tak - zgodziła się, a w jej głosie słyszalny był cień rozbawienia. - To dobre określenie.
Gdy mężczyźni zaczęli ze sobą rozmawiać, Skowronek cofnęła się za plecy Sjansa. Z rękami w kieszeniach i bez wychylania się czekała, aż zostanie zaprezentowana, jednocześnie z radością przysłuchując się tej wymianie zdań. "Dzięki boże, że jestem taka mała, żaden z nich nie widzi mojej miny", myślała, zaciskając zęby by nie wtrącić jakiejś kąśliwej uwagi. Rozumiała, że każdy chce przedstawić swoje dzieci w dobrym świetle, ale to już była przesada. Sjans jednak wyczuł dzięki temu czuły punkt swego rozmówcy i użył w stosunku do nich dobrych argumentów, osłodził swoją wypowiedź jak należy komplementami i podnoszeniem wagi ich misji i aż dziw brał, że spotkał się z odmową. Thar miał jednak rację, miejsce niedźwiedzi było w lesie, dosłownie i w przenośni. Wtedy drwal zmienił front i wyciągnął nowy argument - jej skromną osobę. "Oho, gramy damę w opałach? Ależ proszę", pomyślała. Jej lekko kpiący uśmiech i dumny wyraz twarzy złagodniały, znowu przypominała tamtą Bri z belki, na którą nabrało się całkiem sporo osób. Wychynęła zza pleców Sjansa i uniosła rękę w powitalnym geście. Niedźwiedzie jakby raził piorun, cud, że żaden nie zemdlał. Skowronkowi zrobiło się bardzo miło - nigdy nie miała specjalnego problemu z mężczyznami, podobała się wielu, ale tu pobito wszelkie rekordy. Nawet zaśmiała się cicho, gdy Kudłaczowi spadły gacie i gdyby grała na swoich warunkach, a nie wpasowywała się w wizję Sjansa, odpowiedziałaby jakimś wyświechtanym "ależ, tak przy ludziach?" albo "no wiesz co? Może najpierw postawiłbyś mi drinka?".
- Skowronek - przedstawiła się, gdy ojciec rodu dokonał prezentacji. Skłoniła lekko głowę i odgarnęła mokre kosmyki włosów z twarzy. Sjans to świetnie wykombinował, cała czwórka poddała się jego woli bez oporu, wystarczyło, że szarpnął za czułą strunę dumy i honoru. To, że ona robiła za wabik, akurat nie stanowiło problemu - nie była osobą, która nie sprzedałaby się dla sprawy.
I nagle zawrzało. Niedaleko rozgorzała ostra bójka, a wszystkie znaki na niebie i ziemi jasno wskazywały, że w sprawę musi być zaangażowana gorącokrwista córka Sjansa. Drwal wydał rozkaz do szarży, a niedźwiedzie ruszyły, z typową dla swojego gatunku gracją i elegancją. Skowronek chwilę stała w miejscu - gdyby wmieszała się między tych wielkoludów, chyba by tego nie przeżyła. Lekkim biegiem ruszyła za grupą mężczyzn. Chociaż przed chwilą udawała uroczą damę w opresji, nie zamierzała ciągnąć tej przebieranki dłużej niż to konieczne. Była gotowa wkroczyć w razie konieczności, bo kto wie, co zastaną na miejscu. Coś jej tylko kazało myśleć, że na miejscu nie zastanie biednej Kliri okładanej przez jakiegoś dryblasa, tylko raczej zgoła odmienną sytuację i to właśnie córka drwala będzie osobą, którą trzeba będzie spacyfikować.
Zgodnie z obawami drwala, to jego córka był jedną ze stron zamieszanych w bijatykę. Kliri wyglądała dumnie. Umorusana brudem, z licznym zadrapaniami i otarciami, w bojowej postawie, z szeroko rozstawionymi nogami i uniesioną bronią, spoglądała gniewnie na swojego przeciwnika. Sjans nie miał pojęcia jakim sposobem dziewczyna zdobyła miecz. Młoda już od jakiegoś czasu porzuciła suknie na rzecz spodni i skórzanej zbroi, a odkąd przybyła na wiec zaczęła się nawet czesać jak mężczyźni. Z tymi wszystkimi warkoczykami i wzburzoną sylwetką przypominała trochę Bulwatera.
Stając przed Kliri, drwal dyskretnie zerknął w kierunku jej przeciwnika. Niestety nie dostrzegł nic więcej niż brodatego mężczyznę powalonego na ziemię i przygniecionego przez trójkę młodych niedźwiedzi. Botan siedział na ramionach nieszczęśnika i miażdżył mu szyję, a jego młodsi bracia leżeli na swojej ofierze, przyciskając do ziemi jej tułów i nogi. Biorąc pod uwagę wrodzoną delikatność synów Thara, tylko cienka linia dzieliła zebranych od tego by usłyszeć trzask łamanych kości osobnika osaczonego przez młode niedźwiadki.
- Nie mogę oddychać. Do czorta! Blewog! Zabierz stad swoje przerośnięte goryle! - wrzeszczał nieszczęśnik, w którym po głosie Sjans rozpoznał Grafa Ymla zwanego Zadziorem.
- Trzymać mi te świnię, chłopcy! - odpowiedział Thar, a Botan, Fulfran i Bwyd przycisnęli mężczyznę jeszcze mocniej. - A jeśli w dalszym ciągu będzie kwiczeć, zatargajcie ją do chlewa i utopcie ten wrzeszczący ryj w korycie z pomyjami.
Widząc, że ze strony Grafa nic im nie grozi, Sjans zdecydował się przemówić do rozsądku własnej córce.
- Postradałaś zmysły?! Co ty wyprawiasz?! Odłóż miecz nim wyrządzisz komuś krzywdę.
- Nie oddam wam żadnego z moich ludzi - oświadczyła Kliri nie rezygnując z agresywnego tonu.
- Jasna cholera! W żyć chędożone barany! Zrobić przejście! Co tu się u licha wyprawia! - Boug również dotarł do miejsca potyczki, odpychając stojących mu na drodze ludzi. Sjans przeklął w myślach. Bez trudu domyślił się, że to właśnie Bulwater jest odpowiedzialny za całe to zamieszanie. Oczywiście prośba by ta porywcza łajza zaczekał aż drwal porozmawia z córką, była jak rzucona o skały. Bulwater chciał mieć u siebie ludzi Kliri tu i teraz.
- Jak kazałeś kapitanie, zamierzamy przywołać swoich synów do porządku i wcielić ich do armii - wyjaśnił jeden z zebranych.
- Kapitanie? - zadrwił Sjans. - Boug, prosiłem tylko o jedną krótką chwilę.
Bulwater zdradzał oznaki zniecierpliwienia i podenerwowania. Wyraźnie zapalił się do swojej roli, a Sjans był w tej chwili tym, który stał na drodze do realizacji jego planów. Drwal odruchowo poszukał topora przy swoim pasie. Jeśli Boug wybuchnie, awantura o ludzi Kliri przerodzi się w prawdziwą jatkę. Na szczęście dla nich wszystkich mieli z sobą Skowronka. Elfka nie uczyniła jeszcze nic, a już zdążyła ocalić wiele istnień wśród mieszkańców Mglistych Bagien. Jeśli Asets dostrzegł tajemnicę Skowronka już wcześniej i zaangażował ją do owej misji dlatego, że potrafił połączyć dziewczynę z wierzeniami i temperamentem sowich poddanych, to Sjans musiał przyznać swemu ojcu iż ten był geniuszem.
Wystarczyło by Bulwater przez chwilę zerknął w stronę elfki a od razu zmienił swój front.
- Co tak stoicie śmierdząca bando tępych półmózgów?! Nie ma tu nic do podziwiania! Moje owce są od was tysiąc razy mądrzejsze! Czy wszystko muszę tłumaczyć wbijając wiedzę przez te zakute łepetyny? Mówiłem by działać z taktem, rozwagą i wyrozumiałością, a nie awanturować się jak stara przekupa! - grzecznie wyjaśnił Boug, ikona wyczucia subtelności wśród miejscowych. Bulwater skłonił się przy tym elfce, a Sjansowi dał znak, że oto ma swoje pięć minut.
Drwal odetchnął ciężko. Jedne problem za nim. Pozostawała Kliri.
- Posłuchaj - zwrócił się do córki. - Sztuka sprawowania rządów nie polega tylko na tym by otaczać się swoimi poplecznikami. Trzeba też radzić sobie z tymi, którzy nie pałają do ciebie wielką miłością. - Sjans wskazał na łażącego na ziemi Grafa.
- Właśnie to robię - odparła Kliri.
- Tłukąc ich? Nie możesz sprawić lania każdemu kto nie akceptuje twoich decyzji. To znaczy być może jesteś w stanie to zrobić, ale wówczas wszystkie te dziadygi przyjdą do mnie na skargę, a chyba chcesz oszczędzić ojcu dziesiątek meczących rozmów?
- Ten łajdak nawet nie pozwolił mi policzyć ilu jest po mojej stronie.
- Liczyć? To dość osobliwe jak na tutejsze standardy. Zwykle zamyka się zwaśnione strony w jednym miejscu, czeka aż bójka dobiegnie końca, a ci którzy po wszystkim nadal stoją na nogach to ci których było więcej - zażartował Sjans.
- Mówiłam poważnie, tato.
- Ja też. Asets niczego nie liczy. Do rachowania tego co żywe ma Willego, a od całej reszty jest Oderin. Poza tym nie masz tu wrogów. W gruncie rzeczy dążymy do tego samego.
- Dlaczego więc wszyscy tylko gadają zamiast ruszyć swoje dupska?
- Czynią przygotowania, a to pewna różnica. Po za tym wciąż pozostają wierni swojemu lordowi i nie zrobią niczego, póki ten nie zdecyduje o wszystkim. Guly nadal żyje. To jeszcze nie czas na zemstę.
- Guly wkrótce umrze! - niemal wykrzyczała dziewczyna. - Widziałam go przed chwilą. Nie zostało mu więcej niż kilka dni.
- A może nawet i mniej jeśli jego rany będzie zszywała krawcowa, a wywary lecznicze przygotowywał karczmarz. Właśnie dlatego chciałem ci przedstawić Skowronka i poprosić byś jej wysłuchała.- Sjans wskazał swojej córce stojącą w pobliżu elfkę. - Doradza Asetsowi i wraz ze mną pomaga mu w sprawie Styfinga.
- Jakiemu Asetsowi? - Tym razem pytanie dziewczyny było skierowane bezpośrednio do elfki. - Chyba nie chcecie mi wmówić, że chodzi o tego, który nigdy nie słucha obcych, gardzi młodymi i za nic ma zdanie kobiet? Tego który to nie ma w zwyczaju radzić się kogokolwiek?
- Daj nam chwilę to wszystko wyjaśnimy. Thar, potrzebujemy tu trochę prywatności.
- Trochę czego? - Nie zrozumiał niedźwiedź.
- Poproś swoje pociechy o rozpirzenie tego tłumu. - Tym razem Thar uśmiechnął się słysząc wydane mu polecenie.
Stając przed Kliri, drwal dyskretnie zerknął w kierunku jej przeciwnika. Niestety nie dostrzegł nic więcej niż brodatego mężczyznę powalonego na ziemię i przygniecionego przez trójkę młodych niedźwiedzi. Botan siedział na ramionach nieszczęśnika i miażdżył mu szyję, a jego młodsi bracia leżeli na swojej ofierze, przyciskając do ziemi jej tułów i nogi. Biorąc pod uwagę wrodzoną delikatność synów Thara, tylko cienka linia dzieliła zebranych od tego by usłyszeć trzask łamanych kości osobnika osaczonego przez młode niedźwiadki.
- Nie mogę oddychać. Do czorta! Blewog! Zabierz stad swoje przerośnięte goryle! - wrzeszczał nieszczęśnik, w którym po głosie Sjans rozpoznał Grafa Ymla zwanego Zadziorem.
- Trzymać mi te świnię, chłopcy! - odpowiedział Thar, a Botan, Fulfran i Bwyd przycisnęli mężczyznę jeszcze mocniej. - A jeśli w dalszym ciągu będzie kwiczeć, zatargajcie ją do chlewa i utopcie ten wrzeszczący ryj w korycie z pomyjami.
Widząc, że ze strony Grafa nic im nie grozi, Sjans zdecydował się przemówić do rozsądku własnej córce.
- Postradałaś zmysły?! Co ty wyprawiasz?! Odłóż miecz nim wyrządzisz komuś krzywdę.
- Nie oddam wam żadnego z moich ludzi - oświadczyła Kliri nie rezygnując z agresywnego tonu.
- Jasna cholera! W żyć chędożone barany! Zrobić przejście! Co tu się u licha wyprawia! - Boug również dotarł do miejsca potyczki, odpychając stojących mu na drodze ludzi. Sjans przeklął w myślach. Bez trudu domyślił się, że to właśnie Bulwater jest odpowiedzialny za całe to zamieszanie. Oczywiście prośba by ta porywcza łajza zaczekał aż drwal porozmawia z córką, była jak rzucona o skały. Bulwater chciał mieć u siebie ludzi Kliri tu i teraz.
- Jak kazałeś kapitanie, zamierzamy przywołać swoich synów do porządku i wcielić ich do armii - wyjaśnił jeden z zebranych.
- Kapitanie? - zadrwił Sjans. - Boug, prosiłem tylko o jedną krótką chwilę.
Bulwater zdradzał oznaki zniecierpliwienia i podenerwowania. Wyraźnie zapalił się do swojej roli, a Sjans był w tej chwili tym, który stał na drodze do realizacji jego planów. Drwal odruchowo poszukał topora przy swoim pasie. Jeśli Boug wybuchnie, awantura o ludzi Kliri przerodzi się w prawdziwą jatkę. Na szczęście dla nich wszystkich mieli z sobą Skowronka. Elfka nie uczyniła jeszcze nic, a już zdążyła ocalić wiele istnień wśród mieszkańców Mglistych Bagien. Jeśli Asets dostrzegł tajemnicę Skowronka już wcześniej i zaangażował ją do owej misji dlatego, że potrafił połączyć dziewczynę z wierzeniami i temperamentem sowich poddanych, to Sjans musiał przyznać swemu ojcu iż ten był geniuszem.
Wystarczyło by Bulwater przez chwilę zerknął w stronę elfki a od razu zmienił swój front.
- Co tak stoicie śmierdząca bando tępych półmózgów?! Nie ma tu nic do podziwiania! Moje owce są od was tysiąc razy mądrzejsze! Czy wszystko muszę tłumaczyć wbijając wiedzę przez te zakute łepetyny? Mówiłem by działać z taktem, rozwagą i wyrozumiałością, a nie awanturować się jak stara przekupa! - grzecznie wyjaśnił Boug, ikona wyczucia subtelności wśród miejscowych. Bulwater skłonił się przy tym elfce, a Sjansowi dał znak, że oto ma swoje pięć minut.
Drwal odetchnął ciężko. Jedne problem za nim. Pozostawała Kliri.
- Posłuchaj - zwrócił się do córki. - Sztuka sprawowania rządów nie polega tylko na tym by otaczać się swoimi poplecznikami. Trzeba też radzić sobie z tymi, którzy nie pałają do ciebie wielką miłością. - Sjans wskazał na łażącego na ziemi Grafa.
- Właśnie to robię - odparła Kliri.
- Tłukąc ich? Nie możesz sprawić lania każdemu kto nie akceptuje twoich decyzji. To znaczy być może jesteś w stanie to zrobić, ale wówczas wszystkie te dziadygi przyjdą do mnie na skargę, a chyba chcesz oszczędzić ojcu dziesiątek meczących rozmów?
- Ten łajdak nawet nie pozwolił mi policzyć ilu jest po mojej stronie.
- Liczyć? To dość osobliwe jak na tutejsze standardy. Zwykle zamyka się zwaśnione strony w jednym miejscu, czeka aż bójka dobiegnie końca, a ci którzy po wszystkim nadal stoją na nogach to ci których było więcej - zażartował Sjans.
- Mówiłam poważnie, tato.
- Ja też. Asets niczego nie liczy. Do rachowania tego co żywe ma Willego, a od całej reszty jest Oderin. Poza tym nie masz tu wrogów. W gruncie rzeczy dążymy do tego samego.
- Dlaczego więc wszyscy tylko gadają zamiast ruszyć swoje dupska?
- Czynią przygotowania, a to pewna różnica. Po za tym wciąż pozostają wierni swojemu lordowi i nie zrobią niczego, póki ten nie zdecyduje o wszystkim. Guly nadal żyje. To jeszcze nie czas na zemstę.
- Guly wkrótce umrze! - niemal wykrzyczała dziewczyna. - Widziałam go przed chwilą. Nie zostało mu więcej niż kilka dni.
- A może nawet i mniej jeśli jego rany będzie zszywała krawcowa, a wywary lecznicze przygotowywał karczmarz. Właśnie dlatego chciałem ci przedstawić Skowronka i poprosić byś jej wysłuchała.- Sjans wskazał swojej córce stojącą w pobliżu elfkę. - Doradza Asetsowi i wraz ze mną pomaga mu w sprawie Styfinga.
- Jakiemu Asetsowi? - Tym razem pytanie dziewczyny było skierowane bezpośrednio do elfki. - Chyba nie chcecie mi wmówić, że chodzi o tego, który nigdy nie słucha obcych, gardzi młodymi i za nic ma zdanie kobiet? Tego który to nie ma w zwyczaju radzić się kogokolwiek?
- Daj nam chwilę to wszystko wyjaśnimy. Thar, potrzebujemy tu trochę prywatności.
- Trochę czego? - Nie zrozumiał niedźwiedź.
- Poproś swoje pociechy o rozpirzenie tego tłumu. - Tym razem Thar uśmiechnął się słysząc wydane mu polecenie.
- Skowronek
- Senna Zjawa
- Posty: 281
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
- Kontakt:
Wśród tłumu gapiów, którzy otaczali miejsce boju Kliri, Skowronek straciła na moment z oczu mężczyzn, którym towarzyszyła. Ciżba przerzedziła się akurat w idealnym momencie, by ukazać jej moment powalenia jakiegoś biedaka przez szarżujące niedźwiadki. Elfkę wbiło w ziemię, uniosła rękę do czoła w geście niedowierzania, szeroko otworzyła oczy, a jej szczęka lekko opadła - nikt o normalnej posturze nie przeżyłby takiego ataku. "Oni są nieobliczalni", pomyślała z pewną trwogą. Musiała uważać, by nigdy broń boże nie stać między nimi a ich celem, w przeciwnym razie skończy jako krwawy ochłap przyklejony do ich podeszew.
- Ej, spokojnie! - odezwała się do niedźwiadków, gdy była już na tyle blisko, by nie krzyczeć z głębi płuc. - Jak go udusicie, wyświadczycie tylko Styfingowi przysługę. Ludzi jest mało, nie ma czym szastać!
Skowronek walczyła ze sobą z całych sił, by nie przejść do rękoczynów i wyzwisk, by nie wytargać tych gamoni za kubraki i nie porozstawiać ich po kątach. To Sjans tu dowodził, ona miała być od cichej roboty. Problem polegał na tym, że tu nikt nie znał takiego pojęcia - jak atakować, to tylko frontalnie, z okrzykiem bojowym na ustach. Jak wydawać rozkazy, to tylko podniesionym głosem. "Naprawdę mieli szczęście, że się tu znalazłam", pomyślała ze swoistą dumą elfka. Nie dość, że zawsze uważała się za wyjątkową, to jeszcze tutejszy lud dodatkowo utwierdzał ją w tym przekonaniu, chociaż czynił to na różne sposoby: pokazując swoje nieokrzesanie jak niedźwiadki bądź pałając do niej uwielbieniem jak Boug.
Elfka w końcu wyrwała się z kleszczy tłumu, nie podeszła jednak za blisko. Po raz pierwszy miała okazję zobaczyć sławną Kliri. Lekko zmrużyła oczy, a jej wargi ściągnęły się jak do pocałunku w wyrazie zadowolenia. "Młode, harde dziewczę, trochę za bardzo przypomina chłopaka, ale to żadna wada - jeśli kobieta chce być utożsamiana z siłą, musi mieć w sobie krztę mężczyzny. Ciekawe, czy intelekt ma po tatusiu...", rozważała elfka, gdy na scenę wkroczył Bulwater. Z pojedynczych słów Skowronek wyłowiła sens całego zamieszania - by spełnić wolę lorda potrzebni byli ludzie, z którymi Kliri nie chciała się rozstać. "Jedna iskra, a Sjans będzie mówił nie o zdradzie ojca, a córki", przemknęło Skowronkowi przez myśl. Nie ingerowała w dyskusję, gdyż jako obca mogłaby nie zostać wysłuchana, ale postarała się wejść w zasięg wzroku Bouga. Czy dojrzał w jej oczach ostrzeżenie, to trudno orzec, w każdym razie szybko się zreflektował i postarał się rozgonić ludzi w miarę polubownie. Skowronek odpowiedziała mu skinieniem głowy i cofnęła się w tłum. Koło niej stał jeden z malowanych chłopaków Kliri - złapała go za rękaw, przyciągnęła do siebie i przekazała mu jedno zdanie. Kolejne podała następnemu poplecznikowi córki drwala, puszczając w ten sposób w obieg plotkę, która miała w jej mniemaniu zachęcić młodych do polubownego podporządkowania się Bougowi. "Bulwater i Nuwor szykują ludzi na krwawą bitwę ze Styfingiem, dzięki waszym silnym ramionom rozniosą go na strzępy. Już zebrali wokół siebie tłumy", taki był sens jej słów. Trochę prawdy, trochę cukru, trochę koloru i na koniec zachęta do podążenia za stadem, wszystko wypowiedziane odpowiednim tonem, w którym słychać było głębokie przekonanie, ale bez nadmiernej ekscytacji - to z reguły działało. Czy w przypadku tych konkretnych ludzi to poskutkuje - nie wiadomo, ale zawsze warto spróbować.
Tłum nieco się rozrzedził, Skowronek podeszła do Kliri i Sjansa, zachowując jednak kulturalną odległość. Teraz czar córki drwala nieco zblakł, jej wybuchowy charakter zaczął przejawiać się w dość destrukcyjny sposób. W oczach elfki dziewczyna balansowała między porywającą przywódczynią jeszcze bez doświadczenia a hersztem bandy dzieciaków, który nigdy się nie zmieni, z jednej strony przejawiała pewne cechy geniuszu, a z drugiej lekkomyślności. Chyba dopiero ich wspólna rozmowa miała rozsądzić, która wersja jest prawdziwa.
Po raz kolejny na dźwięk swojego imienia elfka włączyła się do rozmowy. Podeszła, nie spuszczając swojego wzroku z Kliri, która od razu zaczęła mówić bezpośrednio do niej, a ostry ton jej słów przypominał werbalny atak. Niestety, chociaż wszystko przemawiało na korzyść córki Sjansa, jej postura, postawa, ubiór i ton głosu, Skowronek się jej nie przestraszyła. Nie tak dawno zadarła ze smokiem i całą ekradońską strażą miejską, a za partnera w interesach miała hienołaka, który jedną ręką mógł zgnieść jej głowę jak dojrzałego melona - przy nich taka narwana dziewczyna to płotka, nawet jeśli miała miecz i zbroję.
- Tego samego - zgodziła się z jej opisem Asetsa. Co prawda w jej osobistym mniemaniu lord nie liczył się z niczyim zdaniem, nie tylko kobiet, ale kto by się tam kłócił o takie szczegóły. - Dlatego może lepiej, by to ktoś młody trzymał w rękach chociaż kilka ważnych kart. Porozmawiamy?
Skowronek wykonała ręką gest zapraszający Kliri do przejścia gdzieś na bok w chwili, gdy niedźwiadkom wydano rozkaz ataku. Patrzyła na nią uważnie, gdybając, co by to było, gdyby spotkały się przed wiecem i to z nią przyszłoby jej współpracować. Dogadałyby się? Ba, czy Kliri w ogóle chciałaby ją wysłuchać i przyjęłaby ofertę pomocy od obcej? Teraz w sumie również córka Sjansa mogła nie chcieć rozmawiać z elfką, ale Przyjaciółka była mocno przekonana, że dobierze odpowiednie argumenty, by ugłaskać dziewczynę i przekonać ją do planu jej ojca.
- Ej, spokojnie! - odezwała się do niedźwiadków, gdy była już na tyle blisko, by nie krzyczeć z głębi płuc. - Jak go udusicie, wyświadczycie tylko Styfingowi przysługę. Ludzi jest mało, nie ma czym szastać!
Skowronek walczyła ze sobą z całych sił, by nie przejść do rękoczynów i wyzwisk, by nie wytargać tych gamoni za kubraki i nie porozstawiać ich po kątach. To Sjans tu dowodził, ona miała być od cichej roboty. Problem polegał na tym, że tu nikt nie znał takiego pojęcia - jak atakować, to tylko frontalnie, z okrzykiem bojowym na ustach. Jak wydawać rozkazy, to tylko podniesionym głosem. "Naprawdę mieli szczęście, że się tu znalazłam", pomyślała ze swoistą dumą elfka. Nie dość, że zawsze uważała się za wyjątkową, to jeszcze tutejszy lud dodatkowo utwierdzał ją w tym przekonaniu, chociaż czynił to na różne sposoby: pokazując swoje nieokrzesanie jak niedźwiadki bądź pałając do niej uwielbieniem jak Boug.
Elfka w końcu wyrwała się z kleszczy tłumu, nie podeszła jednak za blisko. Po raz pierwszy miała okazję zobaczyć sławną Kliri. Lekko zmrużyła oczy, a jej wargi ściągnęły się jak do pocałunku w wyrazie zadowolenia. "Młode, harde dziewczę, trochę za bardzo przypomina chłopaka, ale to żadna wada - jeśli kobieta chce być utożsamiana z siłą, musi mieć w sobie krztę mężczyzny. Ciekawe, czy intelekt ma po tatusiu...", rozważała elfka, gdy na scenę wkroczył Bulwater. Z pojedynczych słów Skowronek wyłowiła sens całego zamieszania - by spełnić wolę lorda potrzebni byli ludzie, z którymi Kliri nie chciała się rozstać. "Jedna iskra, a Sjans będzie mówił nie o zdradzie ojca, a córki", przemknęło Skowronkowi przez myśl. Nie ingerowała w dyskusję, gdyż jako obca mogłaby nie zostać wysłuchana, ale postarała się wejść w zasięg wzroku Bouga. Czy dojrzał w jej oczach ostrzeżenie, to trudno orzec, w każdym razie szybko się zreflektował i postarał się rozgonić ludzi w miarę polubownie. Skowronek odpowiedziała mu skinieniem głowy i cofnęła się w tłum. Koło niej stał jeden z malowanych chłopaków Kliri - złapała go za rękaw, przyciągnęła do siebie i przekazała mu jedno zdanie. Kolejne podała następnemu poplecznikowi córki drwala, puszczając w ten sposób w obieg plotkę, która miała w jej mniemaniu zachęcić młodych do polubownego podporządkowania się Bougowi. "Bulwater i Nuwor szykują ludzi na krwawą bitwę ze Styfingiem, dzięki waszym silnym ramionom rozniosą go na strzępy. Już zebrali wokół siebie tłumy", taki był sens jej słów. Trochę prawdy, trochę cukru, trochę koloru i na koniec zachęta do podążenia za stadem, wszystko wypowiedziane odpowiednim tonem, w którym słychać było głębokie przekonanie, ale bez nadmiernej ekscytacji - to z reguły działało. Czy w przypadku tych konkretnych ludzi to poskutkuje - nie wiadomo, ale zawsze warto spróbować.
Tłum nieco się rozrzedził, Skowronek podeszła do Kliri i Sjansa, zachowując jednak kulturalną odległość. Teraz czar córki drwala nieco zblakł, jej wybuchowy charakter zaczął przejawiać się w dość destrukcyjny sposób. W oczach elfki dziewczyna balansowała między porywającą przywódczynią jeszcze bez doświadczenia a hersztem bandy dzieciaków, który nigdy się nie zmieni, z jednej strony przejawiała pewne cechy geniuszu, a z drugiej lekkomyślności. Chyba dopiero ich wspólna rozmowa miała rozsądzić, która wersja jest prawdziwa.
Po raz kolejny na dźwięk swojego imienia elfka włączyła się do rozmowy. Podeszła, nie spuszczając swojego wzroku z Kliri, która od razu zaczęła mówić bezpośrednio do niej, a ostry ton jej słów przypominał werbalny atak. Niestety, chociaż wszystko przemawiało na korzyść córki Sjansa, jej postura, postawa, ubiór i ton głosu, Skowronek się jej nie przestraszyła. Nie tak dawno zadarła ze smokiem i całą ekradońską strażą miejską, a za partnera w interesach miała hienołaka, który jedną ręką mógł zgnieść jej głowę jak dojrzałego melona - przy nich taka narwana dziewczyna to płotka, nawet jeśli miała miecz i zbroję.
- Tego samego - zgodziła się z jej opisem Asetsa. Co prawda w jej osobistym mniemaniu lord nie liczył się z niczyim zdaniem, nie tylko kobiet, ale kto by się tam kłócił o takie szczegóły. - Dlatego może lepiej, by to ktoś młody trzymał w rękach chociaż kilka ważnych kart. Porozmawiamy?
Skowronek wykonała ręką gest zapraszający Kliri do przejścia gdzieś na bok w chwili, gdy niedźwiadkom wydano rozkaz ataku. Patrzyła na nią uważnie, gdybając, co by to było, gdyby spotkały się przed wiecem i to z nią przyszłoby jej współpracować. Dogadałyby się? Ba, czy Kliri w ogóle chciałaby ją wysłuchać i przyjęłaby ofertę pomocy od obcej? Teraz w sumie również córka Sjansa mogła nie chcieć rozmawiać z elfką, ale Przyjaciółka była mocno przekonana, że dobierze odpowiednie argumenty, by ugłaskać dziewczynę i przekonać ją do planu jej ojca.
Kliri długo wahała się nie wiedząc jaką powinna podjąć decyzję. Była pojętna. W normalnych okolicznościach chętnie wysłuchałaby tego co ma jej do powiedzenia elfka, ale obecnie jeśli chciała uchodzić za samodzielnego władcę nie mogła pozwolić karcić się publicznie przez ojca i postępować tak jak chce tego Sjans. Drwal zrozumiał, że to jego osoba stanowi problem. Im bardzie będzie się upierał przy swoim, tym bardziej będzie podkopywał autorytet własnej córki, a to z kolei tylko powiększy jej upór. Z podobnego powodu wielu mieszkańców Kamiennego Targu do dziś kwestionowało status Guly'ego, traktując go tylko jako marionetkę Asetsa.
Sjans zdecydował się pomóc Kliri w podjęciu słusznej decyzji.
- Posłuchaj. Nie przychodzę do ciebie jako ojciec z zamiarem pouczania cię jak powinnaś postąpić - powiedział głośno by mieć pewność, iż zostanie usłyszany przez wielu. - Jestem tu ponieważ tymczasowo zastępuje swojego brata w pełnieniu obowiązków lorda tych ziem. Przybywam by przedstawić ci ofertę jaką ma dla ciebie władca. Chciałbym, abyś mnie wysłuchała i uczyniła to co najlepsze dla swojego lorda i wszystkich mieszkańców Mglistych Bagien. - Sjans miał nadzieję, że oficjalny ton tego spotkania sprawi, że dziewczyna nie będzie miała oporów do prowadzenia rozmów. Być może nawet podniesie wizerunek Kliri wśród swoich wojowników, jako tej z którą sam lord postanowił się liczyć. Sjans celowo nie wspomniał ani słowem o Asetsie, którym to Kliri gardziła. Jeśli dziewczyna miała się dla kogoś poświęcić, to tylko Guly mógłby być odpowiednią ku temu osobą. Jednak wojownicza córka drwala nie była prostą wieśniaczką, którą łatwo zbić z tropu.
- A kto niby mianował cię na to stanowisko? - spytała hardo.
- Zdaje się, że moja matka w chwili, w której wydała mnie na świat i obarczyła nazwiskiem Ulka. No i oczywiście stary lord Asets w momencie gdy sam zrzekł się władzy na poczet swoich synów - odpowiedział drwal.
Rezygnacja Asetsa z stanowiska do dziś owiana była tajemnicą. Oficjalnie starzec twierdził, że nie ma już sił na liczne podróże do Ekradonu, ale znacznie bliższa prawdy była teoria, iż stary lord wolał usunąć się w cień, widząc brak poparcia dla swojej osoby wśród drwali. Gdyby nie wspólny wróg w osobie Styfinga, na wiecu takim jak dzisiejszy, Asets nawet nie zostałby dopuszczony do głosu.
- Niech ci będzie. Wysłucham co macie mi do przekazania - postanowiła Kliri, a Sjans przynajmniej przez chwilę mógł delektować się swoim sukcesem.
- Nie tak szybko, cudowna rodzinko! Najpierw wysłuchacie tego co ja mam do powiedzenia! - wtrącił się Graf Yml, mierzący z łuku w stronę Sjansa i Thara. - Nikt nie obraża bezkarnie Grafa Zadziora! - dodał dumnie.
Drwal przeklął. W chwili, w której młode niedźwiedzie zabrali się za rozganianie gapiów, Yml odzyskał swobodę ruchów, a że był człowiekiem wyczulonym na punkcie swojego honoru, od razu zabrał się do roboty. Graf był nieco podpity. Celował raz za razem to w inną osobę, sam do końca nie będąc pewien kto z zebranych uraził jego dumę.
- Masz tylko jedną strzałę, śmieciu. Wypuść ją, a reszta z nas rozszarpie cie na strzępy - ostrzegł Thar.
- Nie ty będziesz mi rozkazywał. Przyszedłem po swojego syna i nie odejdę bez niego - upierał się Graf - Poza tym żądam przeprosin.
- Uspokój się, Yml. Słyszałeś rozkazy Bouga. Jeszcze masz szanse wyjść z tego cało - próbował negocjować Sjans. - Rozejrzyj się. Zrób coś głupiego, a będziesz miał przeciw sobie nie tylko ludzi moich i Kliri, ale także wszystkich podopiecznych Bulwatera. Jak myślisz ile wówczas pożyjesz?
- Nikt nie będzie upokarzał nie na oczach tłumu! - Jak mantrę powtarzał Graf.
- W porządku. Synowie Thara uczynili to wszystko na mój rozkaz. Wobec tego to ja cię przepraszam.
- Na kolanach! - zażądał Yml.
"Ty skończony idioto", zdążył pomyśleć drwal nim na placu rozpętała się walka. Przy takim zagęszczeniu impulsywnych osób jak obecnie w Kamiennym Targu, kwestią czasu było nim ktoś nie wytrzyma i niepotrzebnie wybuchnie. Trójka synów Thara już wcześniej osaczyła Zadziora, sposobiąc sie do podjęcia ataku. Gdyby działali szybko i z wykorzystaniem elementu zaskoczenia, może i mieliby szansę obezwładnić pijaka, ale niedźwiedzie nie potrafili atakować inaczej niż z głośnym "uuułłłłaaa". Gruby ruszył pierwszy i to właśnie w kierunku Bwyda obrócił się Graf, posyłając strzałę w pierś młodzieńca. Chwilę później olbrzymi topór Thara rozłupał czaszkę Ymla na dwie części. Zadzior padł na miejscu natomiast ranny Bwyd wrzeszczał jakby go żywcem szlachtowali na niewielkie porcję.
- Uspokój się młody. Rana nie jest śmiertelna - zapewniał Thar. - Byle patyk nie zabija niedźwiedzia. Przytrzymajcie go chłopcy. Zaraz usunę to gówno z ciała Grubego. Sjans nie stój mi nad łbem. Poradzimy sobie. Idź pogadaj ze swoimi panienkami. Tu nie ma czasu dla mdlejących na widok krwi.
Dopiero teraz drwal zorientował się jak wielkie wrażenie na Kliri i jej młodzieży wywołała ta krótka potyczka. Przechwalanie się tym co pomalowane dzieciaki uczynią Styfingowi to jedno, jednak widok rozłupanej twarzy i podrygujących w śmiertelnych drgawkach kończyn Grafa niejednemu przypomniał co jadł dzisiejszego ranka.
Przynajmniej teraz Skowronek mogła liczyć na pełną uwagę i zrozumienie z strony córki Sjansa.
Sjans zdecydował się pomóc Kliri w podjęciu słusznej decyzji.
- Posłuchaj. Nie przychodzę do ciebie jako ojciec z zamiarem pouczania cię jak powinnaś postąpić - powiedział głośno by mieć pewność, iż zostanie usłyszany przez wielu. - Jestem tu ponieważ tymczasowo zastępuje swojego brata w pełnieniu obowiązków lorda tych ziem. Przybywam by przedstawić ci ofertę jaką ma dla ciebie władca. Chciałbym, abyś mnie wysłuchała i uczyniła to co najlepsze dla swojego lorda i wszystkich mieszkańców Mglistych Bagien. - Sjans miał nadzieję, że oficjalny ton tego spotkania sprawi, że dziewczyna nie będzie miała oporów do prowadzenia rozmów. Być może nawet podniesie wizerunek Kliri wśród swoich wojowników, jako tej z którą sam lord postanowił się liczyć. Sjans celowo nie wspomniał ani słowem o Asetsie, którym to Kliri gardziła. Jeśli dziewczyna miała się dla kogoś poświęcić, to tylko Guly mógłby być odpowiednią ku temu osobą. Jednak wojownicza córka drwala nie była prostą wieśniaczką, którą łatwo zbić z tropu.
- A kto niby mianował cię na to stanowisko? - spytała hardo.
- Zdaje się, że moja matka w chwili, w której wydała mnie na świat i obarczyła nazwiskiem Ulka. No i oczywiście stary lord Asets w momencie gdy sam zrzekł się władzy na poczet swoich synów - odpowiedział drwal.
Rezygnacja Asetsa z stanowiska do dziś owiana była tajemnicą. Oficjalnie starzec twierdził, że nie ma już sił na liczne podróże do Ekradonu, ale znacznie bliższa prawdy była teoria, iż stary lord wolał usunąć się w cień, widząc brak poparcia dla swojej osoby wśród drwali. Gdyby nie wspólny wróg w osobie Styfinga, na wiecu takim jak dzisiejszy, Asets nawet nie zostałby dopuszczony do głosu.
- Niech ci będzie. Wysłucham co macie mi do przekazania - postanowiła Kliri, a Sjans przynajmniej przez chwilę mógł delektować się swoim sukcesem.
- Nie tak szybko, cudowna rodzinko! Najpierw wysłuchacie tego co ja mam do powiedzenia! - wtrącił się Graf Yml, mierzący z łuku w stronę Sjansa i Thara. - Nikt nie obraża bezkarnie Grafa Zadziora! - dodał dumnie.
Drwal przeklął. W chwili, w której młode niedźwiedzie zabrali się za rozganianie gapiów, Yml odzyskał swobodę ruchów, a że był człowiekiem wyczulonym na punkcie swojego honoru, od razu zabrał się do roboty. Graf był nieco podpity. Celował raz za razem to w inną osobę, sam do końca nie będąc pewien kto z zebranych uraził jego dumę.
- Masz tylko jedną strzałę, śmieciu. Wypuść ją, a reszta z nas rozszarpie cie na strzępy - ostrzegł Thar.
- Nie ty będziesz mi rozkazywał. Przyszedłem po swojego syna i nie odejdę bez niego - upierał się Graf - Poza tym żądam przeprosin.
- Uspokój się, Yml. Słyszałeś rozkazy Bouga. Jeszcze masz szanse wyjść z tego cało - próbował negocjować Sjans. - Rozejrzyj się. Zrób coś głupiego, a będziesz miał przeciw sobie nie tylko ludzi moich i Kliri, ale także wszystkich podopiecznych Bulwatera. Jak myślisz ile wówczas pożyjesz?
- Nikt nie będzie upokarzał nie na oczach tłumu! - Jak mantrę powtarzał Graf.
- W porządku. Synowie Thara uczynili to wszystko na mój rozkaz. Wobec tego to ja cię przepraszam.
- Na kolanach! - zażądał Yml.
"Ty skończony idioto", zdążył pomyśleć drwal nim na placu rozpętała się walka. Przy takim zagęszczeniu impulsywnych osób jak obecnie w Kamiennym Targu, kwestią czasu było nim ktoś nie wytrzyma i niepotrzebnie wybuchnie. Trójka synów Thara już wcześniej osaczyła Zadziora, sposobiąc sie do podjęcia ataku. Gdyby działali szybko i z wykorzystaniem elementu zaskoczenia, może i mieliby szansę obezwładnić pijaka, ale niedźwiedzie nie potrafili atakować inaczej niż z głośnym "uuułłłłaaa". Gruby ruszył pierwszy i to właśnie w kierunku Bwyda obrócił się Graf, posyłając strzałę w pierś młodzieńca. Chwilę później olbrzymi topór Thara rozłupał czaszkę Ymla na dwie części. Zadzior padł na miejscu natomiast ranny Bwyd wrzeszczał jakby go żywcem szlachtowali na niewielkie porcję.
- Uspokój się młody. Rana nie jest śmiertelna - zapewniał Thar. - Byle patyk nie zabija niedźwiedzia. Przytrzymajcie go chłopcy. Zaraz usunę to gówno z ciała Grubego. Sjans nie stój mi nad łbem. Poradzimy sobie. Idź pogadaj ze swoimi panienkami. Tu nie ma czasu dla mdlejących na widok krwi.
Dopiero teraz drwal zorientował się jak wielkie wrażenie na Kliri i jej młodzieży wywołała ta krótka potyczka. Przechwalanie się tym co pomalowane dzieciaki uczynią Styfingowi to jedno, jednak widok rozłupanej twarzy i podrygujących w śmiertelnych drgawkach kończyn Grafa niejednemu przypomniał co jadł dzisiejszego ranka.
Przynajmniej teraz Skowronek mogła liczyć na pełną uwagę i zrozumienie z strony córki Sjansa.
- Skowronek
- Senna Zjawa
- Posty: 281
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
- Kontakt:
Skowronek odsunęła się, by dać rodzince możliwość rozmówienia się. Sjans uderzył w najbardziej górnolotny ton jaki tylko się dało, powoływał się na władzę w osobie swojego brata, ba, całego swojego rodu, z którym powinna się również utożsamiać Kliri. Mówił w taki sposób, że elfka chciała go zapytać, po co w zasadzie jest potrzebna - przecież cały czas powtarzał “przybywam”, “wysłuchaj mnie”, nie używał liczby mnogiej, nie powoływał się na nią, jakby chciał sprawę doprowadzić do końca samodzielnie. W zasadzie mógł tak zrobić. Poprosić córkę o rozmowę na osobności i bez świadków przedstawić jej swoje troski i pomysły, powołać się na rozsądek, którym dziewczyna z pewnością dysponowała mimo bardzo wybuchowego temperamentu. Elfka nie była w tym momencie niezbędna, ale chyba już nie było szans, by się wycofać.
I jak zawsze, nic nie mogło pójść gładko, jak należy. Spacyfikowany przez niedźwiadki pijak podniósł się i zaczął się głośno domagać... Chyba sam ze sobą jeszcze nie ustalił czego dokładnie i przede wszystkim od kogo. Celował ze swojego łuku w każdą osobę, która stała przed nim, raz nawet na linii jego strzału znalazła się Skowronek. To na swój sposób ją zdenerwowało - ona akurat nie miała nic wspólnego z jego roszczeniami, przybyła tu ostatnia, gdy już było po wszystkim. "Pretensje niech ma w pierwszej kolejności do siebie, w drugiej do wódy, a dopiero w trzeciej do kogokolwiek innego! Palant...", złorzeczyła, gdy Sjans próbował prowadzić negocjacje. Oczywiście drwal miał do tego talent i już nieraz tego dnia pokazał, że umie sięgnąć po odpowiednią kartę w odpowiednim momencie, ale w tym konkretnym momencie lepsza byłaby jednak bardziej... prymitywna, by nie powiedzieć brutalna, metoda. Coś w stylu tego, co zrobiły niedźwiadki, o ile nie liczyć fatalnego wykonania. Było ich trzech, mogli to zrobić o wiele lepiej, zgrać się w czasie, zaatakować niespodziewanie... Ale widać oni znali tylko jedną metodę, która tym razem okazała się nieskuteczna. Elfce lekko opadła szczęka, gdy dostrzegła, strzałę wbitą w pierś jednego z chłopaków. On mógł od tego zginąć! I to przez własną głupotę. Całe szczęście skoro miał siłę by się tak drzeć i miotać, rana musiała być powierzchowna. Pewnie grot trafił w żebra, a wcześniej został dodatkowo troszkę spowolniony przez grubą warstwę mięśni. Byle tylko ktoś dzieciaka dobrze opatrzył, bo odpryski kości mogą narobić wielu szkód, jątrząc organizm od środka... Ale to nie była broszka Skowronka. Gdy już minął pierwszy moment analizowania sytuacji, do głosu doszła irytacja - elfka uświadomiła sobie, że będzie to miała teraz na co dzień, przynajmniej przez pewien czas...
- Sjans, pozwól na słówko - odezwała się do drwala, przyciągając go do siebie za ubranie. Gdy mówiła, nie patrzyła mu w twarz, wzrok miała wbity w ziemię gdzieś z boku, zdawało się, że zaciska zęby. - Wykonam swoje zadanie w Ekradonie, ale niech nikt nie śmie mi w tym przeszkadzać. Trzymaj niedźwiedzie przy sobie, bo jeśli któryś wejdzie mi w drogę, jeśli pokrzyżuje mi plany, zrobię się bardzo niemiła. Ja nie działam tak jak wy, chcę mieć ciszę, bo na czas nie mam już i tak co liczyć. Miej to na uwadze.
Po tych słowach elfka puściła drwala i odsunęła się o krok, ponownie chowając obie ręce w kieszeniach. Spojrzała na miny ciekawskich gapiów, te spojrzenia wlepione w utytłane w błocie truchło i w wykwity krwi, które tworzył się w kałużach. Nieliczni patrzyli jeszcze na tańce rannego niedźwiedzia i ojca, który próbował go okiełznać, wcześniej pogoniwszy Sjansa i obie dziewczyny. Skowronek miała już na końcu języka ciętą ripostę na temat swojego stosunku do krwi, ale jak już nieraz tego dnia, przeżuła ją i połknęła, by nie wywołać kolejnej bójki, tym razem dla urozmaicenia z sobą samą w roli jednej z wrogich stron. Teraz zresztą była dogodna okazja by zamienić kilka słów - wszyscy byli zainteresowani czym innym, nikt nie powinien się wtrącać. "Pobożne życzenie..."
- Sprawa wygląda tak - zaczęła elfka, podchodząc do Kliri. - Zemsta na Styfingu jest oczywiście ważna i wiele osób się do niej garnie, ale bez Guly'ego sprawa mocno się pokomplikuje, jak to w wielkiej polityce, bez niego nie będzie "pretekstu do walki", że się tak wyrażę, a sama przyznałaś, że twój stryjek nie wygląda najlepiej. Stary porozstawiał już pionki i dyskusja z nim jest jak kopanie się z koniem... Ale o Gulym w swoich planach zapomniał. Trzeba zrobić tak, by on przeżył. Tu na Bagnach nie ma zbyt wielkich szans na znalezienie medyka z prawdziwego zdarzenia, należałoby szukać takiego gdzieś dalej, w Adrionie na ten przykład. I ważne by zrobić to szybko, by nadal było w czyim imieniu walczyć. Powiem wprost: ty się tym zajmij. Uratujesz życie członka swojej rodziny i waszego lorda jednocześnie, to uczynek godny pochwały, z pewnością zdobędziesz sobie tym pozycję. Nie będziesz wykonywała niczyich rozkazów, ale przyczynisz się dla dobra tych ziem. Zresztą, lepiej by zajął się tym ktoś młody, silny i bystry, bo nie daj bóg ktoś w końcu na to wpadnie i wyślą jedną z takich gwiazd. - Elfka obróciła wzrok na szalejące niedźwiadki nim podjęła wątek. - Co o tym myślisz? Pokazałabyś, że z młodą kobietą też należy się liczyć. Na tym rozwiązaniu wszyscy dobrzy wyjdą, a przede wszystkim Guly i ty, bo w końcu wdzięczność waszego ludu to najcenniejsza moneta, prawda?
Skowronek między jednym mrugnięciem a drugim zerknęła na Sjansa - ten fragment o wdzięczności to w końcu były jego słowa, którymi posłużył się w stosunku do niej. Pytanie, czy Kliri to łyknie. Elfka nie słodziła za mocno dziewczynie, by nie zabrzmieć sztucznie, zdawało jej się zresztą, że sama argumentacja była wystarczająco słuszna. Nie była pewna, czy powołanie się na wartości rodzinne było dobrym posunięciem - dla niej to były tylko slogany, gdyż rodzina wcale dobrze jej się nie kojarzyła, zdążyła jednak nauczyć się, że to często dobra karta przetargowa. Oby w tym przypadku również tak było.
I jak zawsze, nic nie mogło pójść gładko, jak należy. Spacyfikowany przez niedźwiadki pijak podniósł się i zaczął się głośno domagać... Chyba sam ze sobą jeszcze nie ustalił czego dokładnie i przede wszystkim od kogo. Celował ze swojego łuku w każdą osobę, która stała przed nim, raz nawet na linii jego strzału znalazła się Skowronek. To na swój sposób ją zdenerwowało - ona akurat nie miała nic wspólnego z jego roszczeniami, przybyła tu ostatnia, gdy już było po wszystkim. "Pretensje niech ma w pierwszej kolejności do siebie, w drugiej do wódy, a dopiero w trzeciej do kogokolwiek innego! Palant...", złorzeczyła, gdy Sjans próbował prowadzić negocjacje. Oczywiście drwal miał do tego talent i już nieraz tego dnia pokazał, że umie sięgnąć po odpowiednią kartę w odpowiednim momencie, ale w tym konkretnym momencie lepsza byłaby jednak bardziej... prymitywna, by nie powiedzieć brutalna, metoda. Coś w stylu tego, co zrobiły niedźwiadki, o ile nie liczyć fatalnego wykonania. Było ich trzech, mogli to zrobić o wiele lepiej, zgrać się w czasie, zaatakować niespodziewanie... Ale widać oni znali tylko jedną metodę, która tym razem okazała się nieskuteczna. Elfce lekko opadła szczęka, gdy dostrzegła, strzałę wbitą w pierś jednego z chłopaków. On mógł od tego zginąć! I to przez własną głupotę. Całe szczęście skoro miał siłę by się tak drzeć i miotać, rana musiała być powierzchowna. Pewnie grot trafił w żebra, a wcześniej został dodatkowo troszkę spowolniony przez grubą warstwę mięśni. Byle tylko ktoś dzieciaka dobrze opatrzył, bo odpryski kości mogą narobić wielu szkód, jątrząc organizm od środka... Ale to nie była broszka Skowronka. Gdy już minął pierwszy moment analizowania sytuacji, do głosu doszła irytacja - elfka uświadomiła sobie, że będzie to miała teraz na co dzień, przynajmniej przez pewien czas...
- Sjans, pozwól na słówko - odezwała się do drwala, przyciągając go do siebie za ubranie. Gdy mówiła, nie patrzyła mu w twarz, wzrok miała wbity w ziemię gdzieś z boku, zdawało się, że zaciska zęby. - Wykonam swoje zadanie w Ekradonie, ale niech nikt nie śmie mi w tym przeszkadzać. Trzymaj niedźwiedzie przy sobie, bo jeśli któryś wejdzie mi w drogę, jeśli pokrzyżuje mi plany, zrobię się bardzo niemiła. Ja nie działam tak jak wy, chcę mieć ciszę, bo na czas nie mam już i tak co liczyć. Miej to na uwadze.
Po tych słowach elfka puściła drwala i odsunęła się o krok, ponownie chowając obie ręce w kieszeniach. Spojrzała na miny ciekawskich gapiów, te spojrzenia wlepione w utytłane w błocie truchło i w wykwity krwi, które tworzył się w kałużach. Nieliczni patrzyli jeszcze na tańce rannego niedźwiedzia i ojca, który próbował go okiełznać, wcześniej pogoniwszy Sjansa i obie dziewczyny. Skowronek miała już na końcu języka ciętą ripostę na temat swojego stosunku do krwi, ale jak już nieraz tego dnia, przeżuła ją i połknęła, by nie wywołać kolejnej bójki, tym razem dla urozmaicenia z sobą samą w roli jednej z wrogich stron. Teraz zresztą była dogodna okazja by zamienić kilka słów - wszyscy byli zainteresowani czym innym, nikt nie powinien się wtrącać. "Pobożne życzenie..."
- Sprawa wygląda tak - zaczęła elfka, podchodząc do Kliri. - Zemsta na Styfingu jest oczywiście ważna i wiele osób się do niej garnie, ale bez Guly'ego sprawa mocno się pokomplikuje, jak to w wielkiej polityce, bez niego nie będzie "pretekstu do walki", że się tak wyrażę, a sama przyznałaś, że twój stryjek nie wygląda najlepiej. Stary porozstawiał już pionki i dyskusja z nim jest jak kopanie się z koniem... Ale o Gulym w swoich planach zapomniał. Trzeba zrobić tak, by on przeżył. Tu na Bagnach nie ma zbyt wielkich szans na znalezienie medyka z prawdziwego zdarzenia, należałoby szukać takiego gdzieś dalej, w Adrionie na ten przykład. I ważne by zrobić to szybko, by nadal było w czyim imieniu walczyć. Powiem wprost: ty się tym zajmij. Uratujesz życie członka swojej rodziny i waszego lorda jednocześnie, to uczynek godny pochwały, z pewnością zdobędziesz sobie tym pozycję. Nie będziesz wykonywała niczyich rozkazów, ale przyczynisz się dla dobra tych ziem. Zresztą, lepiej by zajął się tym ktoś młody, silny i bystry, bo nie daj bóg ktoś w końcu na to wpadnie i wyślą jedną z takich gwiazd. - Elfka obróciła wzrok na szalejące niedźwiadki nim podjęła wątek. - Co o tym myślisz? Pokazałabyś, że z młodą kobietą też należy się liczyć. Na tym rozwiązaniu wszyscy dobrzy wyjdą, a przede wszystkim Guly i ty, bo w końcu wdzięczność waszego ludu to najcenniejsza moneta, prawda?
Skowronek między jednym mrugnięciem a drugim zerknęła na Sjansa - ten fragment o wdzięczności to w końcu były jego słowa, którymi posłużył się w stosunku do niej. Pytanie, czy Kliri to łyknie. Elfka nie słodziła za mocno dziewczynie, by nie zabrzmieć sztucznie, zdawało jej się zresztą, że sama argumentacja była wystarczająco słuszna. Nie była pewna, czy powołanie się na wartości rodzinne było dobrym posunięciem - dla niej to były tylko slogany, gdyż rodzina wcale dobrze jej się nie kojarzyła, zdążyła jednak nauczyć się, że to często dobra karta przetargowa. Oby w tym przypadku również tak było.
Przez ten przeklęty pojedynek cały plan Sjansa zaczął się sypać. Wszystko szło nie tak, a on swoimi nieudolnymi próbami ratowania sytuacji, tylko gmatwał i piętrzył trudności jakie czekały Skowronka. Drwal w pełni rozumiał irytację elfki. Niedźwiedzi w ogóle nie powinno tu być. Jego zresztą również. Kliri nigdy nie zaufa Skowronkowi jeśli wyczuje, że ta ostatnia działa z jego polecenia. Dlatego właśnie idealnym rozwiązaniem byłaby rozmowa obu kobiet gdzieś w odosobnionym miejscu, a tymczasem teraz Sjans stał jak głupol, kilka kroków od nich i starał się udawać że ich nie słucha.
- Prawdopodobnie Thar i jego synowie nie będą wkrótce naszym zmartwieniem - odpowiedział Skowronkowi, spoglądając jednocześnie na ciało Zadziora. - Niestety wcale nie gwarantuje to faktu, że ich ewentualni następcy będą bardziej kompetentni. Oczywiście ja biorę za nich pełną odpowiedzialność.
Problem Sjansa w skrócie polegał na tym, że tereny Mglistych Bagien nie obfitowały w ludzi rzetelnych, opanowanych i potrafiących przewidywać konsekwencje swoich czynów. A skutek tego był taki, że do pewnych zadań kierowano osoby o wątpliwych ku nim predyspozycjach. Zadań których cały czas przybywało. Po pierwsze trzeba było zająć się Styfingiem i planem przygotowanym przez Asetsa. Po drugie ktoś musiał zadbać o konającego Guly'ego, po trzecie ktoś w miarę roztropny powinien zając się poinformowaniem lorda Kamiennego Targu o śmierci Grafa oraz nie dopuścić do eskalacji konfliktu pomiędzy stronnikami Ymla a niedźwiedziami. Zadzior miał brata, w takim samym stopniu lekkomyślnego i narwanego jak on sam. Miał też wielu popleczników, którzy z całą pewnością nie będą zachwyceni na wieść o śmierci swojego kompana. Porywczy Thar również mógł uznać, że rachunki nie zostały jeszcze wyrównane, zwłaszcza gdyby okazało się że rana Grubego stanowi większy problem. A co gorsza mediatorem pomiędzy dwoma zwaśnionymi stronami będzie musiał zostać Boug Bulwater.
Jeśli Ulka wszystkim będzie zajmował się osobiście, nigdy nie wyruszą z Skowronkiem w stronę Ekradonu. Na tą chwilę drwal starał się nieco zorganizować ludzi. Kazał im usunąć ciało zabitego tak, aby nie rzucało się w oczy wszystkim zebranym. Następnie wysłał kilku młodzian celem sprowadzenia zielarza dla Bwyda, a potem pozostało mu tylko czekać na Bouga i jego reakcję, gdy dowie się o tym co zaszło.
Wbrew podejrzeniom Sjansa, Bulwater podszedł do sprawy całkiem spokojnie. Śmierć człowieka nie jest czymś w obliczu czego wypada pozwolić sobie na błazenadę. Pasterz, ze wzrokiem wlepionym w ciało Ymla, podszedł do Ulki i spokojnie oświadczył:
- Jesteś mi winien dobrego wojownika.
- W porządku. Weź Grubego. A nie, zdaje się, że przez jednego z twoich furiatów, moja eskorta uszczuplała jeszcze bardziej. - Młody Bwyd wyglądał na takiego, który nieprędko stanie na nogi, z kolei Thar będzie musiał się tłumaczyć przed lordem Asetsem.
- Nie mówmy staremu o niczym - ironicznie zaproponował Boug. Przy tylu gapiach Władca Kamiennego Targu prawdopodobnie wiedział już o całym zajściu.
- W takim razie będzie to nasza najgłębiej skrywana tajemnica - zawtórował mu drwal.
- Kurwa! - podsumował Boug.
Zajmując się wszystkim tym co działo się wokół, Sjans jednocześnie starał się podsłuchać jak najwięcej z rozmowy Skowronka i Kliri. Niestety samo zamieszanie było tak duże, że jago usu dochodziły tylko strzępy interesującego go dialogu. Z samej przemowy elfki usłyszał tylko kilka zdań, za to reakcja jego córki była dość energiczna i głośna by mógł zrozumieć ja w całości.
- Chcesz mi wmówić, że to akurat twój pomysł? - spytała Kliri. - Dobrze, w takim razie może raczysz mi wytłumaczyć dlaczego elfów z Adrionu miałby interesować los ludzkiego lorda gdzieś na zadupiu? Czemu mieliby nam pomagać? Jak miałabym ich przekonać? Poza tym podróż tam i z powrotem zajmie mi co najmniej klika dni. Gdy wrócę Guly najpewniej będzie już martwy, a ja zostanę nazwana tą, która opuściła go w potrzebie. Oczywiście mogłabym zabrać naszego władcę z sobą, zyskując połowę tego czasu, ale jeśli medycy z Adrionu mi odmówią, wyjdę na tą, która bezpośrednio przyczyniła się do jego śmierci. - Argumentacja Kliri była zabawna w tym sensie, że dziewczyna zupełnie nie przejmowała się tym, że przyjdzie jej uprowadzić Guly'ego sprzed nosa wszystkich, a także przetransportować rannego przez ziemię Styfinga. Swoimi planami córka Sjansa była już w samym Adrionie, dopiero tam widząc trudności.
- Prawdopodobnie Thar i jego synowie nie będą wkrótce naszym zmartwieniem - odpowiedział Skowronkowi, spoglądając jednocześnie na ciało Zadziora. - Niestety wcale nie gwarantuje to faktu, że ich ewentualni następcy będą bardziej kompetentni. Oczywiście ja biorę za nich pełną odpowiedzialność.
Problem Sjansa w skrócie polegał na tym, że tereny Mglistych Bagien nie obfitowały w ludzi rzetelnych, opanowanych i potrafiących przewidywać konsekwencje swoich czynów. A skutek tego był taki, że do pewnych zadań kierowano osoby o wątpliwych ku nim predyspozycjach. Zadań których cały czas przybywało. Po pierwsze trzeba było zająć się Styfingiem i planem przygotowanym przez Asetsa. Po drugie ktoś musiał zadbać o konającego Guly'ego, po trzecie ktoś w miarę roztropny powinien zając się poinformowaniem lorda Kamiennego Targu o śmierci Grafa oraz nie dopuścić do eskalacji konfliktu pomiędzy stronnikami Ymla a niedźwiedziami. Zadzior miał brata, w takim samym stopniu lekkomyślnego i narwanego jak on sam. Miał też wielu popleczników, którzy z całą pewnością nie będą zachwyceni na wieść o śmierci swojego kompana. Porywczy Thar również mógł uznać, że rachunki nie zostały jeszcze wyrównane, zwłaszcza gdyby okazało się że rana Grubego stanowi większy problem. A co gorsza mediatorem pomiędzy dwoma zwaśnionymi stronami będzie musiał zostać Boug Bulwater.
Jeśli Ulka wszystkim będzie zajmował się osobiście, nigdy nie wyruszą z Skowronkiem w stronę Ekradonu. Na tą chwilę drwal starał się nieco zorganizować ludzi. Kazał im usunąć ciało zabitego tak, aby nie rzucało się w oczy wszystkim zebranym. Następnie wysłał kilku młodzian celem sprowadzenia zielarza dla Bwyda, a potem pozostało mu tylko czekać na Bouga i jego reakcję, gdy dowie się o tym co zaszło.
Wbrew podejrzeniom Sjansa, Bulwater podszedł do sprawy całkiem spokojnie. Śmierć człowieka nie jest czymś w obliczu czego wypada pozwolić sobie na błazenadę. Pasterz, ze wzrokiem wlepionym w ciało Ymla, podszedł do Ulki i spokojnie oświadczył:
- Jesteś mi winien dobrego wojownika.
- W porządku. Weź Grubego. A nie, zdaje się, że przez jednego z twoich furiatów, moja eskorta uszczuplała jeszcze bardziej. - Młody Bwyd wyglądał na takiego, który nieprędko stanie na nogi, z kolei Thar będzie musiał się tłumaczyć przed lordem Asetsem.
- Nie mówmy staremu o niczym - ironicznie zaproponował Boug. Przy tylu gapiach Władca Kamiennego Targu prawdopodobnie wiedział już o całym zajściu.
- W takim razie będzie to nasza najgłębiej skrywana tajemnica - zawtórował mu drwal.
- Kurwa! - podsumował Boug.
Zajmując się wszystkim tym co działo się wokół, Sjans jednocześnie starał się podsłuchać jak najwięcej z rozmowy Skowronka i Kliri. Niestety samo zamieszanie było tak duże, że jago usu dochodziły tylko strzępy interesującego go dialogu. Z samej przemowy elfki usłyszał tylko kilka zdań, za to reakcja jego córki była dość energiczna i głośna by mógł zrozumieć ja w całości.
- Chcesz mi wmówić, że to akurat twój pomysł? - spytała Kliri. - Dobrze, w takim razie może raczysz mi wytłumaczyć dlaczego elfów z Adrionu miałby interesować los ludzkiego lorda gdzieś na zadupiu? Czemu mieliby nam pomagać? Jak miałabym ich przekonać? Poza tym podróż tam i z powrotem zajmie mi co najmniej klika dni. Gdy wrócę Guly najpewniej będzie już martwy, a ja zostanę nazwana tą, która opuściła go w potrzebie. Oczywiście mogłabym zabrać naszego władcę z sobą, zyskując połowę tego czasu, ale jeśli medycy z Adrionu mi odmówią, wyjdę na tą, która bezpośrednio przyczyniła się do jego śmierci. - Argumentacja Kliri była zabawna w tym sensie, że dziewczyna zupełnie nie przejmowała się tym, że przyjdzie jej uprowadzić Guly'ego sprzed nosa wszystkich, a także przetransportować rannego przez ziemię Styfinga. Swoimi planami córka Sjansa była już w samym Adrionie, dopiero tam widząc trudności.
- Skowronek
- Senna Zjawa
- Posty: 281
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
- Kontakt:
Wzrok Skowronka co jakiś czas uciekał w bok. Zerkała na ludzi, którzy uprzątali ciało pijaka z roztrzaskaną czaszką, na niedźwiedzie, które zajmowały się rannym członkiem swojego stada. Częściej patrzyła na Sjansa, który starał się jakoś załagodzić sytuację. Zadanie było nie lada wyzwaniem, wystarczyła iskra, by tego dnia polała się rzeka krwi i by żaden Styfing nie był już tu potrzebny.
Elfka skupiła wzrok na Kliri. "Ależ ta dziewczyna krzyczy. Taka temperamentna, czy myśli, że się przed nią skulę? Nie ma szans", myślała sobie, nie okazując na twarzy, co kłębi jej się w głowie. Po całej przemowie westchnęła i otarła dłonią twarz, schowała za ucho kilka kosmyków włosów. Dostrzegła, że dziewczyna nie jest aż tak negatywnie nastawiona do tego pomysłu, jak to się z początku wydawało, widziała problem na konkretnym etapie realizacji planu i to kuło ją w oczy. Wystarczyło przedstawić wystarczająco dobre rozwiązanie, by zakończyć rozmowę... Albo przejść do kolejnego etapu negocjacji.
- Namówiłaś większość tutejszej młodzieży, by za tobą podążyła i mówisz, że nie dałabyś rady przekonać do pomocy sobie kilku elfów? - zapytała z elfka lekkim przekąsem. - Rozmawiałam z twoimi poplecznikami, mówili o tobie, jakbyś to ty była panią tych ziem, a nie Guly. Masz gadane i tylko tym sporo zdziałasz. A jeśli wzięłabyś ze sobą Guly'ego, to pomyśl: będziesz miała pod ręką lorda tych ziem. W razie czego będziesz mogła zaproponować wszystko co będzie potrzebne. To polityka, więc może się skończyć na jakiejś mętnej przysłudze, "kiedyś się odwdzięczę", czy cokolwiek w tym stylu, jeśli dobrze poprowadzisz rozmowy. Nie pojedziesz do nich z żądaniem oddania sobie połowy ich skarbca, chodzi tylko o wyleczenie jednego człowieka, o oddanie go w ręce fachowców, których w takim mieście z pewnością nie brakuje, w końcu elfy słyną ze swojej sztuki uzdrawiania.
"Hipokrytka, hipokrytka", nuciła sobie w duchu Skowronek. Sama była dumną przedstawicielką długouchej rasy, a leczyć nie umiała prawie wcale, za to zabijać, o, to umiała świetnie. Znała przepisy na setkę trucizn o różnych efektach i właściwościach, za to lekarstwa dwa na krzyż. Sama nie chorowała, a o innych nie dbała, więc po co jej by to miało być?
- Zresztą, jeśli wszyscy rzucą się do walki, zostawią Guly'ego by sam gdzieś w barłogu wylizywał się ze swoich ran, bo może akurat zdarzy się cud i Ulka okaże się być jakimś półbogiem, to tym bardziej będzie podchodziło pod zostawienie go w potrzebie, nie sądzisz? Mieliście go pod ręką i co lepsze, mieliście dość czasu, by coś zrobić, ale pozwoliliście mu skonać w sposób, który nie przystoi mężczyźnie. Odpowiedzialność za taki stan rzeczy będzie rozproszona i nikt nie będzie miał do nikogo pretensji, ale jak będziesz się z tym czuła? Wasz lord żyje, a wy zachowujecie się, jakby było zgoła odwrotnie.
Elfka ugryzła się w język nim zaproponowała, że w tym wypadku może lepiej go dobić. Przez myśl przemknęło jej, że ma do czynienia z dzieciarnią, która po prostu szuka pretekstu do bójki - pretekst się znalazł, więc reszta była nieistotna. Zdawało jej się, że to nie do końca tak powinno działać, ale co ona tam mogła wiedzieć, była w końcu babą bez serca.
Elfka skupiła wzrok na Kliri. "Ależ ta dziewczyna krzyczy. Taka temperamentna, czy myśli, że się przed nią skulę? Nie ma szans", myślała sobie, nie okazując na twarzy, co kłębi jej się w głowie. Po całej przemowie westchnęła i otarła dłonią twarz, schowała za ucho kilka kosmyków włosów. Dostrzegła, że dziewczyna nie jest aż tak negatywnie nastawiona do tego pomysłu, jak to się z początku wydawało, widziała problem na konkretnym etapie realizacji planu i to kuło ją w oczy. Wystarczyło przedstawić wystarczająco dobre rozwiązanie, by zakończyć rozmowę... Albo przejść do kolejnego etapu negocjacji.
- Namówiłaś większość tutejszej młodzieży, by za tobą podążyła i mówisz, że nie dałabyś rady przekonać do pomocy sobie kilku elfów? - zapytała z elfka lekkim przekąsem. - Rozmawiałam z twoimi poplecznikami, mówili o tobie, jakbyś to ty była panią tych ziem, a nie Guly. Masz gadane i tylko tym sporo zdziałasz. A jeśli wzięłabyś ze sobą Guly'ego, to pomyśl: będziesz miała pod ręką lorda tych ziem. W razie czego będziesz mogła zaproponować wszystko co będzie potrzebne. To polityka, więc może się skończyć na jakiejś mętnej przysłudze, "kiedyś się odwdzięczę", czy cokolwiek w tym stylu, jeśli dobrze poprowadzisz rozmowy. Nie pojedziesz do nich z żądaniem oddania sobie połowy ich skarbca, chodzi tylko o wyleczenie jednego człowieka, o oddanie go w ręce fachowców, których w takim mieście z pewnością nie brakuje, w końcu elfy słyną ze swojej sztuki uzdrawiania.
"Hipokrytka, hipokrytka", nuciła sobie w duchu Skowronek. Sama była dumną przedstawicielką długouchej rasy, a leczyć nie umiała prawie wcale, za to zabijać, o, to umiała świetnie. Znała przepisy na setkę trucizn o różnych efektach i właściwościach, za to lekarstwa dwa na krzyż. Sama nie chorowała, a o innych nie dbała, więc po co jej by to miało być?
- Zresztą, jeśli wszyscy rzucą się do walki, zostawią Guly'ego by sam gdzieś w barłogu wylizywał się ze swoich ran, bo może akurat zdarzy się cud i Ulka okaże się być jakimś półbogiem, to tym bardziej będzie podchodziło pod zostawienie go w potrzebie, nie sądzisz? Mieliście go pod ręką i co lepsze, mieliście dość czasu, by coś zrobić, ale pozwoliliście mu skonać w sposób, który nie przystoi mężczyźnie. Odpowiedzialność za taki stan rzeczy będzie rozproszona i nikt nie będzie miał do nikogo pretensji, ale jak będziesz się z tym czuła? Wasz lord żyje, a wy zachowujecie się, jakby było zgoła odwrotnie.
Elfka ugryzła się w język nim zaproponowała, że w tym wypadku może lepiej go dobić. Przez myśl przemknęło jej, że ma do czynienia z dzieciarnią, która po prostu szuka pretekstu do bójki - pretekst się znalazł, więc reszta była nieistotna. Zdawało jej się, że to nie do końca tak powinno działać, ale co ona tam mogła wiedzieć, była w końcu babą bez serca.
Podsłuchiwanie rozmowy obu kobiet było dla Sjansa strasznie irytujące. Nie posiadając w tym kierunku ani predyspozycji ani talentu, drwal czuł się głupio, będąc przekonanym, że każdy na placu widzi jego niezdarne zabiegi by stanąć jak najbliżej Skowronka i Kliri. Co gorsza cała ta błazenada w żaden sposób nie chciała przynieść efektów. Obie kobiety jakby zmówiły się przeciw niemu raz za razem podnosząc to ściszając głos. Wreszcie, mając już dość wyciągania szyi w ich kierunku, Sjans dał za wygraną, podchodząc bezpośrednio do swojej córki.
- Przyszedłem się pożegnać, młoda. Pora mi wyruszać. Nie zobaczymy się przez jakiś czas - oznajmił znajdując odpowiedni pretekst by znaleźć się w otoczeniu elfki i Kliri.
- A co z tym rzekomym przesłaniem, które miałeś dla mnie jako przedstawiciel władzy?
- A to nic wielkiego. Chciałem tylko powiedzieć byś była grzeczna i nie rezygnowała z robienia tego co słuszne. Tylko wiesz, niezręcznie było mi mówić to przy wszystkich zwłaszcza gdy na koniec zamierzałem cie wyściskać - zażartował Sjans.
- Przecież te rzeczy wzajemnie się wykluczają - nie dawała za wygraną Kliri.
- W takim razie wystarczy jeśli obiecasz nie popaść w jakieś tarapaty.
- Postaram się. Jeśli chcesz wiedzieć, to ja także zdecydowałam się wyjechać. Musze zrobić coś do czego większość mieszkańców Mglistych Bagien się nie nadaje, a na co tym pozostałym brakuje odwagi. - Kliri skinęła w stronę Skowronka. - Do zobaczenia. Pamiętaj jednak, że nawet jeśli mi się uda, raczej nie cofnie to czasu i nie naprawi wszystkich szkód. Nawet jeśli osoby, które polecasz, są rzeczywiście tak dobre, niektórych ran, zwłaszcza tych w psychice, żaden medyk nie potrafi uleczyć. Od tego są zwykli ludzie. A życie naszego lorda zmieni się diametralnie i tylko ktoś taki jak ty będzie w stanie pomóc mu zaakceptować tą sytuację. - Sjans ni w ząb nie rozumiał sensu tej przemowy. Dlaczego wredne dziewczę nie chce przy nim mówić wprost? Chyba nie przyszło jej na myśl, że Skowronek martwi się utraconą urodą Guly'ego? Być może dla większości dziewcząt z Kamiennego Targu był to dramat, ale taka interpretacja tylko sprawiła że drwal musiał dołożyć wszelkich wysiłków by nie parsknąć na głos.
- Cóż, pożegnam się z bratem i wyruszamy - rzekł głośno, udając, że nie zwraca się przy tym do nikogo konkretnego. Ważne, że Kliri podjęła się stworzonej dla niej misji i na jakiś czas usunie się z oczu Asetsa.
- Pospiesz się, tatko.
Ledwo tylko Sjans pożegnał się z córką, jego drogę zastąpił Thar.
- Musimy pogadać. Gruby nie da rady w tym stanie sprostać trudom podróży, a ja nie mogę zostawić go tutaj na pastwę tych hien. Jak nic łajzy spróbują go dobić. Ale spokojnie, Botan pójdzie z wami. Jak trzeba potrafi być bitny za trzech - oświadczył Niedźwiedź. - Poza tym nie ukrywam, że już wcześniej myślałem o takim rozwiązaniu. Chodzi o tę twoją dziewczynę. Widzę, że moje chłopaki wpadły jej w oko. Niemal pożera ich wzrokiem, przez co nie jest w stanie skupić się na misji. Cóż, trudno jej się dziwić. Na szczęście mając przy sobie tylko Botana przynajmniej nie będzie taka rozdarta.
Sjans nie dowierzał w to co słyszy. Najwyraźniej wszyscy wokół postanowili poprawić mu humor. Drwal rozejrzał się, szukając wzrokiem Skowronka. Zastanawiał się czy elfka słyszała tą wypowiedź.
- A wiesz, że nawet szepnęła mi kilka uwag na temat twoich synów. - Sjans przypomniał sobie reprymendę elfki.
- Wiedziałem. Od początku wiedziałem! - Rozpromienił się Niedźwiedź. - Botan, słuchaj drwala i godnie reprezentuj nasze stado - przykazał wielkolud.
- Może na początek idź do sali obrad, znajdź kuchnie i zajmij się prowiantem na drogę. Nie chciałbym żebyś przy mnie głodował - polecił Sjans udając się do komnat Guly'ego.
- Przyszedłem się pożegnać, młoda. Pora mi wyruszać. Nie zobaczymy się przez jakiś czas - oznajmił znajdując odpowiedni pretekst by znaleźć się w otoczeniu elfki i Kliri.
- A co z tym rzekomym przesłaniem, które miałeś dla mnie jako przedstawiciel władzy?
- A to nic wielkiego. Chciałem tylko powiedzieć byś była grzeczna i nie rezygnowała z robienia tego co słuszne. Tylko wiesz, niezręcznie było mi mówić to przy wszystkich zwłaszcza gdy na koniec zamierzałem cie wyściskać - zażartował Sjans.
- Przecież te rzeczy wzajemnie się wykluczają - nie dawała za wygraną Kliri.
- W takim razie wystarczy jeśli obiecasz nie popaść w jakieś tarapaty.
- Postaram się. Jeśli chcesz wiedzieć, to ja także zdecydowałam się wyjechać. Musze zrobić coś do czego większość mieszkańców Mglistych Bagien się nie nadaje, a na co tym pozostałym brakuje odwagi. - Kliri skinęła w stronę Skowronka. - Do zobaczenia. Pamiętaj jednak, że nawet jeśli mi się uda, raczej nie cofnie to czasu i nie naprawi wszystkich szkód. Nawet jeśli osoby, które polecasz, są rzeczywiście tak dobre, niektórych ran, zwłaszcza tych w psychice, żaden medyk nie potrafi uleczyć. Od tego są zwykli ludzie. A życie naszego lorda zmieni się diametralnie i tylko ktoś taki jak ty będzie w stanie pomóc mu zaakceptować tą sytuację. - Sjans ni w ząb nie rozumiał sensu tej przemowy. Dlaczego wredne dziewczę nie chce przy nim mówić wprost? Chyba nie przyszło jej na myśl, że Skowronek martwi się utraconą urodą Guly'ego? Być może dla większości dziewcząt z Kamiennego Targu był to dramat, ale taka interpretacja tylko sprawiła że drwal musiał dołożyć wszelkich wysiłków by nie parsknąć na głos.
- Cóż, pożegnam się z bratem i wyruszamy - rzekł głośno, udając, że nie zwraca się przy tym do nikogo konkretnego. Ważne, że Kliri podjęła się stworzonej dla niej misji i na jakiś czas usunie się z oczu Asetsa.
- Pospiesz się, tatko.
Ledwo tylko Sjans pożegnał się z córką, jego drogę zastąpił Thar.
- Musimy pogadać. Gruby nie da rady w tym stanie sprostać trudom podróży, a ja nie mogę zostawić go tutaj na pastwę tych hien. Jak nic łajzy spróbują go dobić. Ale spokojnie, Botan pójdzie z wami. Jak trzeba potrafi być bitny za trzech - oświadczył Niedźwiedź. - Poza tym nie ukrywam, że już wcześniej myślałem o takim rozwiązaniu. Chodzi o tę twoją dziewczynę. Widzę, że moje chłopaki wpadły jej w oko. Niemal pożera ich wzrokiem, przez co nie jest w stanie skupić się na misji. Cóż, trudno jej się dziwić. Na szczęście mając przy sobie tylko Botana przynajmniej nie będzie taka rozdarta.
Sjans nie dowierzał w to co słyszy. Najwyraźniej wszyscy wokół postanowili poprawić mu humor. Drwal rozejrzał się, szukając wzrokiem Skowronka. Zastanawiał się czy elfka słyszała tą wypowiedź.
- A wiesz, że nawet szepnęła mi kilka uwag na temat twoich synów. - Sjans przypomniał sobie reprymendę elfki.
- Wiedziałem. Od początku wiedziałem! - Rozpromienił się Niedźwiedź. - Botan, słuchaj drwala i godnie reprezentuj nasze stado - przykazał wielkolud.
- Może na początek idź do sali obrad, znajdź kuchnie i zajmij się prowiantem na drogę. Nie chciałbym żebyś przy mnie głodował - polecił Sjans udając się do komnat Guly'ego.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość