Szczyty Fellarionu[Zbocze Góry] Cel podróży...

Pokryte śniegiem malownicze góry kryjące w sobie wiele tajemnic. Rozciągają się od granic Rododendronii aż po tereny hrabstw Wybrzeża Cienia. Dom Fellarian.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Xaldin
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

[Zbocze Góry] Cel podróży...

Post autor: Xaldin »

Obecna pora roku, mimo iż obfita w upalne dni, bezchmurne nieba i łagodne wiatry, nie dawała o sobie znać tu - na szczytach Fellarionu. Śnieg, mimo iż cienko pokrywał skalne podłoża, dawał do zrozumienia, że lato tu prędko nie zawita. Zbocze, po którym kroczył Xaldin było gęsto zalesione przez wysokie drzewa iglaste. Przysypane białym puchem gałęzie, uginały się pod jego ciężarem, a niektóre po prostu się łamały. Nie wiele zwierząt można było zauważyć w okolicy, najwyraźniej podgórza nie są najlepszym terenem do zadomowienia się.
Niektóre drzewa były zupełnie powalone, większość jednak utrzymywała stabilnie pion, jakby ich przełożony dał rozkaz stania na baczność i uważnego oczekiwania przyszłości.
Był późny poranek. Słońce zdążyło wyjść za horyzont i leniwie pięło się ku górze. Promienie słoneczne przenikały pomiędzy drzewami, dzieląc świat na jasną i ciemną stronę. Było cicho, jedyne odgłosy powodowały nieliczne ptaki i śnieg, uginający się pod butami upadłego.
Ten szedł dumnie schodząc ze szczytu, "schował" skrzydła, by nie zawadzały o gałęzie tak gęstego lasu. Kierował się ku dolinie, gdzie miała znajdować się mała wioska, odcięta od reszty świata. Miał odwiedzić tam sołtysa ...
Awatar użytkownika
Dagn
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Dagn »

        Kolejna podróż czysto turystyczna, bez żadnego konkretnego celu i znowu krasnoludowi przeznaczone było spotkać kogoś na swojej drodze. Na początku wędrówki zamierzał obejść góry dookoła z czystej ciekawości, jednak musiałby zmarnować sporo czasu, a miał niewystarczającą ilość prowiantu. Dlatego po prostu ruszył z Rapsodii w górę, nieco na przełaj, sprawnie wyszukując różne przejścia. Może i nie był doświadczonym wspinaczem, ale też nie był całkowicie zielony - dlatego w kilka dni już był na ostatniej prostej do szczytu. Wtedy właśnie spotkał upadłego anioła.
        Gracja z jaką poruszał się nieznajomy była na tyle duża, że Dagn od razu zaczął snuć przypuszczenia, że jest jednym z tych "wyżej postawionych", za którymi rzecz jasna nie przepadał. Nie oznaczało to jednak, że skreślił go na samym początku. Wręcz przeciwnie - ni to z ciekawości, ni z jakiegokolwiek innego powodu postanowił go poznać. Zbliżył się na tyle, żeby Xaldin mógł go zauważyć i opierając nogę na jednym z głazów zawołał dość donośnym głosem.
- Ejże, ktoś ty? - Ciekawa gadka, nie ma co. Po co się przedstawiać, lepiej od razu sprawiać wrażenie niemiłego. Jednak to, że więcej czasu spędzał w samotności niż wśród ludzi wyrobiło w nim pewną aspołeczność, mimo, że w karczmach i gospodach, i we wszystkich podobnych miejscach czuł się jak w domu. Pozostawało tylko liczyć na to, że mężczyzna nie uzna tego za "atak".
Awatar użytkownika
Xaldin
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xaldin »

Słońce było coraz wyżej, a mimo to w lesie wcale nie było jaśniej. Dźwięki natury po pewnej chwili coś zaczęło przerywać. Coś jak ... odgłosy stąpania po śniegu. Mimo, iż śnieg pod stopami Xaldina powodował podobne dźwięki, to te dochodziły z oddali. Pomiędzy drzewami, anioł zauważył niską i brodatą postać. Upadły zatrzymał się, by przyjrzeć się obcemu i przewidzieć jego zamiary. Po chwili można było stwierdzić, że albo będzie mieć do czynienia z krasnoludem, lub zaniedbanym pustelnikiem. Druga opcja szybko odpadła, gdyż żaden pustelnik nie mógł stać się tak obszerny w pasie jak ten ów, jedząc tylko to co znajdzie w lesie.
Kończąc to przemyślenie zauważył, że krasnolud patrzy w stronę upadłego. Stanął na kamieniu i niczym zdziwiony obecnością podróżnika spytał go o imię. "Pewnie łowczy"-pomyślał.
-Wnioskuję, że to twój teren? Przechodzę tędy do pewnej wioski i nie zamierzam na nic tu kłusować. - Powiedział dość pewnie, nie chcąc zniechęcić do siebie osoby. Wiedział, że ta odpowiedź nie usatysfakcjonuje przechodnia, więc musiał dopowiedzieć jeszcze parę słów.
- Imię Xaldin, zmierzam do "Konarów" w pewnej sprawie.- Zaraz po tych słowach odwrócił wzrok w kierunku zejścia z góry. Przygotował się już na rozmowę rodzaju "Zapłać pan, za wkroczenie na posesję prywatną". Cóż, zawsze można odlecieć...
Awatar użytkownika
Dagn
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Dagn »

        Krasnolud także poświęcił chwilę czasu na zlustrowanie rozmówcy. Był niemalże pewny, że był on człowiekiem, jednak gracja z jaką się poruszał nie była charakterystyczna dla tej rasy. Po chwili analizy pozostałych możliwości nie doszedł do żadnych innych wniosków, więc po prostu pozostało mu się spytać przy okazji. Wykorzystując chwilę ciszy między swoją wypowiedzią, a wypowiedzią Xaldina wyszukał wzrokiem jakiś większy kamień, na którym posadził swoje kilkadziesiąt kilogramów.
- Nawet bym nie przypuszczał, że mógłbyś tu kłusować - odparł ze zdziwieniem, słysząc wypowiedź upadłego. - Nie jestem żadnym łowczym ani leśnikiem, poza tym, nawet jeśli bym był, w pobliżu rzadko kiedy widywałem konkretną zwierzynę. - Przy tym splunął siarczyście w bok, jednocześnie wypuszczając z ust parę, niewątpliwie powstałą przez wysokość na jakiej się znajdowali.
- Dagn - przedstawił się po tym, jak usłyszał imię rozmówcy. - Nie jestem tu w żadnej sprawie, po prostu podróżuję, gdzie mnie nogi poniosą, a w tych górach jestem pierwszy raz mimo kilku setek na karku. Swoją drogą, nie masz może trochę wody? Moja już się kończy, a najbliższe źródło znajduję się kilka mil stąd, z tego co mi wiadomo. - Nie ma to jak zaczynać rozmowę od prośby o coś do picia, no ale każdy powód jest dobry, prawda?
Awatar użytkownika
Xaldin
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xaldin »

Krasnolud nie był jednak opiekunem tego lasu, tak jak się mogło wydawać, a rzeczywiście, nie wiele zwierza się w okolicy pojawiało. Dagn, jak nazywał siebie przybysz, usiadł na kamieniu i poprosił o coś do picia.
"Wodę? Kto pije wodę? Służy ona do kąpieli ,pojenia zwierząt, przygotowywania dań... ale nie do picia. Dziwny jegomość." - Xaldin stwierdził, że chodziło przybyszowi ogólnie o napój, a nie o wodę. "Niski, szeroki, wchodzący pod górę .... musiał się zziajać chłop". Po tym jak splunął poczuł lekką niechęć do rozmówcy, a na pewno do jego braku manier.
-Przykro mi, żadnego napitku nie posiadam, a twoje informacje są nie właściwe. Jak już mówiłem, zmierzam do wsi w gościnę do sołtysa. Wprawdzie miałem udać się tam sam, ale skoro masz przymierać z pragnienia, to może i ciebie poczęstują. - Powiedział to z minimalną ekspresją i brakiem uczuć. Ruszył powoli ku dolinie, oddalając się od krasnoluda, jednak nie na tyle, by ten nie mógł go dogonić. Nie był pewny zamiarów Dagna, ale i tak musiał ruszyć w kierunku wsi "Konary", czy to sam, czy w towarzystwie.
Przez chwilę dało się poczuć chłodny wiatr wiejący z zachodu, jednak promienie słońca coraz bardziej oświetlały las, a i drzewa były rozmieszczone rzadziej, stąd można było przewidzieć, że niedaleko znajduje się wyjście z zalesionej części zbocza.
Awatar użytkownika
Dagn
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Dagn »

        Krasnolud w spokoju wysłuchał krótkiego monologu Xaldina, przymrużając oczy pod wpływem atakującego je światła. Cóż, taki urok gór, jeżeli jest bezchmurny dzień to na pewno można sobie hodować zaćmę, jak się było tak nieprzygotowanym jak właśnie Dagn. Jak zwykle musiał o czymś zapomnieć. Czasami nie brał ze sobą mapy, czasami jedzenia, a teraz niczego, co mogłoby go ochronić przed pobłyskiem w większym stopniu niż uniesiona na wysokość czoła masywna dłoń. "Cholerne drzewa, nawet one nie dają ochrony przed tym pieprzonym światłem..." - pomyślał z rezygnacją krasnolud, nieskutecznie próbując się "napić" swojej śliny, która jednak była zbyt gęsta by to w czymkolwiek pomogło. Dlatego właśnie zdecydował się pójść za upadłym.
        - Oby to "może" zamieniło się w "na pewno" - mruknął pod nosem, męczony piekielną suchością gardła. Wstał, z łatwością podnosząc tak ciężkie ciało na krótkich nóżkach i ruszył za tymczasowym towarzyszem, w ostatnim akcie desperacji sprawdzając wszystkie bukłaki. Oczywiście okazały się puste. Można by było przypuszczać, że po części chłodne wilgotne powietrze mogło by ukoić jego cierpienia, jednak dla krasnoludów liczył się dobry napitek, czy to piwo, czy wino, czy jakikolwiek inny alkohol. Wszystko inne nie mogło całkowicie zgasić ich pragnienia.
- Tak w ogóle, jeśli można wiedzieć, jaką masz sprawę w tych "Konarach", Xaldinie? - zwrócił się po jakimś czasie do mężczyzny ochrypłym głosem, równo trzymając tempo obok niego.
Awatar użytkownika
Xaldin
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xaldin »

Zatem ruszyli we dwóch przez las, spragniony krasnolud i znużony upadły. Las był coraz mniej gęsty, gdyż promienie słońca dawały coraz bardziej o sobie znać, także Dagn zakrył twarz swą dłonią, by uchronić wzrok przed rażącym słońcem. Xaldin usłyszał pytanie towarzysza, jednak sam nie znał na nie odpowiedzi.
-Po drugiej stronie gór, parę dni drogi stąd, znajduje się karczma dla podróżnych. Tam dowiedziałem się, że we wsi "Konary" mają jakiś problem, ale nikt nie chciał przechodzić całych tych zaśnieżonych szczytów. Zwłaszcza, że nie wiadomo, co to za problem. Także ja idę się tym zająć. - Po tym wyjaśnieniu, szli jeszcze przez chwilę pomiędzy drzewami, by wyjść na otwarty teren.
Słońce było już na tyle wysoko, że można było spokojnie stwierdzić, że jest południe. Z tego miejsca było zobaczyć okolicę jak na dłoni. Tylko dwa szczyty zostały na horyzoncie, za nimi znajdowała się inna kraina. U ich podnóży także znajdowały się tereny lesiste, zapewne tak samo gęste jak ten, z którego wyszli podróżnicy. Silne promienie słońca powodowały złudzenie, jakby góry topniały. Xaldin miał już wspomnieć, że mimo iż są w górach, wcale nie jest tak zimno, ale nagły wiatr wyprowadził go z błędu.
Niżej, można było zobaczyć parę domostw i dym unoszący się znad kominów. A że dokoła wioski było mnóstwo konarów po ściętych drzewach, nie trzeba było długo zgadywać, cóż to za osada.
Po paru godzinach marszu, towarzysze dotarli do wsi. Budynki były dość skromne, ot drewniane ściany, strzecha na dachu, kamienne stopnie. Każdy miał ogrodzenie z drewnianych, nie wysokich desek, czasem udekorowanych kwiatkami, czy warzywami. I właśnie to drugie wzbudziło ciche zainteresowanie anioła. "Kto dekoruje ogrodzenie warzywami, a zwłaszcza czosnkiem?". Zauważył też, że nie ma na dworze wielu ludzi, paru mężczyzn rozmawiało o czymś, wydawałoby się poważnym, a inni rąbali drewno, pewno na opał. Oglądając otoczenie, zwrócił uwagę na swego towarzysza, sprawdzić, czy jeszcze za nim podąża. Wskazał ruchem głowy na płot, tak by krasnolud zauważył dziwne ozdoby, ale nic nie powiedział. Po chwili stała się rzecz niesłychana. Upadłemu zaczęło burczeć w brzuchu.
- Chyba pora coś zjeść. Niby można by coś u sołtysa zjeść, ale o pustym brzuchu nie wypada się tak wpraszać. - Powiedział do Dagna. Wyciągnął z torby bagietkę, przekładaną wędzoną szynką, sałatą i majonezem. Przed podróżą zakupił w karczmie takich 6, a została mu już tylko jedna. Niestety nie posiadał nic do picia, wino skończyło się wczoraj.
-Co myślisz? - zapytał kolegę Xaldin.
Awatar użytkownika
Dagn
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Dagn »

Może to przez lata wędrówek, może po prostu przez to, że krasnolud był w dość optymalnym wieku, u szczytu swoich sił, bo mimo wysuszonego języka i głowy mocno przygrzanej światłem słonecznym, potrafił on dotrzymać swoimi małymi nóżkami kroku towarzyszowi. Ba, nieraz udało mu się go na chwilę wyprzedzić w szybkiej wędrówce do wioski. Mimo wszystko i tak ucieszył się, gdy las zaczął się przerzedzać, a ciągle strzelające pod stopami gałęzie zamieniły się w dość miękką ziemię. Stamtąd mieli już dość dobry widok na "Konary", a Dagn od razu zauważył, dlaczego wieś ta została tak nazwana. No cóż, można i tak. Trochę dziwne wydawało mu się, że nie powycinano dodatkowo pozostałych konarów, a potem nie wyrównano terenu, ale nie było czasu na zastanawianie się nad tak nieistotnymi sprawami, bo mimo wszystko, wciąż czekało ich jeszcze kilka godzin drogi.
Język krasnala zdążył już się zmienić w suchy, mięsisty placek zanim wreszcie stanęli u bram wioski. Mimo pragnienia, mężczyzna tak jak jego towarzysz zauważył nietypową dekorację i gdyby nie to, że słońce już odcisnęło mocny, na szczęście tymczasowy ślad na jego inteligencji, pewnie by domyślił się dlaczego akurat czosnek. No ale tak nie było, jedyne o czym myślał to o piciu. Na pytanie Xaldina odpowiedział szybko, acz dość słabym i cichym głosem.
- Skoro mają jakiś problem, to wypadałoby się odwdzięczyć. Głodny za bardzo nie jestem, ale jak tak dalej pójdzie grozi mi odwodnienie. Dlatego według mnie powinniśmy udać się do sołtysa. Przy okazji, jak już tu jestem, mógłbym ci pomóc z tą "sprawą", którą tu mają, a kto inny mógłby nas wtajemniczyć, jak nie właśnie głowa wioski? - Dość długi i męczący monolog jak na kogoś, kto od kilkunastu godzin nie miał ani kropli na języku, ale musiał wytłumaczyć swoje zamiary. Nie czekając na reakcję upadłego ruszył w głąb wsi, wzrokiem wyszukując sołtysówki.
Awatar użytkownika
Xaldin
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xaldin »

Po zjedzeniu smacznej kanapki i bliższym oględzinom wsi, towarzysze zdecydowali odnaleźć nareszcie zleceniodawcę. Zlokalizowanie domostwa sołtysa, nie było trudne, gdyż wieś była skromnych rozmiarów, a sam budynek był delikatnie większy niż pozostałe. Przy ogrodzeniu wisiała krzywo zawieszona tabliczka z napisem "Sołtys". Dalej był nie dużych rozmiarów ogród, gdzie rosły w rzędzie różne rodzaje roślin. Niestety Xaldin nie znał się na tym i zaczął rozróżniać je po kolorach - żółte, czerwone, niebieskie, fioletowe.... Ale cały zapach w okolicy nie przyciągały kwiaty, a czosnek, zawieszony sznurem na ogrodzeniu. Bez większego wahania przystąpili do drzwi domostwa.
Kiedy podeszli, drzwi otworzył rosły mężczyzna, z bujną brodą, zmarszczonym, odkrytym czołem i w ciemno-zielonym ubiorze z futra. Zdziwił się na widok przybyszów i zląkł się przez chwilę, ale doszedł do siebie i zapytał:
-Kim żeście są, panowie? - Zapytał z nutą wahania w głosie.
-Szukamy sołtysa, podobno ma jakiś problem do rozwiązania - rzekł upadły, bez krzty większych emocji, spokojnie patrząc człowiekowi w przerażone oczy. Po chwili doszło do niego, że nie ma do czynienia z wrogami i przyjrzał się obcym z dokładnością.
-Aaa..aa, no to zapraszam, co byście tak w progu nie stali. -Po czym wskazał ręką izbę wejściową i sam wszedł do środka, kierując gości do jadalni. Xaldin skinął głową i szedł za gospodarzem, a za nim krasnolud. Usiedli w szarym pokoju, przeciętnych rozmiarów, przy stole na 6 osób. Wszystko w pomieszczeniu było ze starego drewna - stół, krzesła, szafa.... Gospodarz przyniósł z izby obok 3 kufle, dzban i misę kiełbasy.
-Mości panowie wybaczą, ale nie spodziewałem się gości, skromnym posiłkiem i wodą muszę was gościć. Jestem Yassim, sołtys tej wsi, częstujcie się. - w umyśle Xaldina pojawiła się myśl "Jak można pić wodę? ahhh... biedacy".
-Nie szkodzi mości panie. Muszę zapytać, co za problem macie? Kilka dni zajęła nam wędrówka. - Powiedział "nas" patrząc na Dagna, z którym od niedawna się znają, ale nie to było teraz ważne. Usłyszawszy pytanie sołtys spojrzał w stół, jakby tam odpowiedź miała być napisana, zaczerpnął powietrza i odpowiedział.
-Problem nasz ... Zauważyliście panie, że czosnek wszędzie kazałem rozwiesić? Ze złodziejem mamy problem. Ale nie byle jakim, o nie. To złodziej-wampir! - Ostatnie słowa powiedział z otwartymi oczyma, jakby chciał dziecko przestraszyć. Popatrzył na Dagna. - Panie, on dziewki nam kradnie co noc. Moja stara parę dni temu zniknęła i nic! Może to i dobrze by było, bo i gadała wiele i narzekała, ale obiad ciepły chociaż był, a teraz o kiełbasie i wodzie trzeba żyć. Pomóżcie panowie, nim nam wszystkie baby pokradnie.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 641
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Sołtys patrzył to na Xaldina, to na Dagna, szukając chyba w ich twarzach chociażby odrobiny zrozumienia czy przejęcia tym, co przed chwilą im powiedział. Niestety, nie zrobił na nich takiego wrażenia, jakiego by się spodziewał, ale też jego goście nie parsknęli śmiechem i nie wyszli, więc wziął to za dobrą monetę. Gadał i gadał, przytaczał każdą historię dotyczącą złodzieja-wampira, jaką tylko zasłyszał. Wędrowcy nie musieli kłopotać się tym, by mu odpowiadać, sam się nakręcał i już powoli przestawał zwracać uwagę na to, czy w ogóle jest słuchany. Upadły i krasnolud mogli zająć się otrzymanym poczęstunkiem. Dagn skorzystał z okazji i zaspokoił palące go pragnienie. Wypita w pośpiechu woda szybko przez niego przeleciała, przez co po jakimś czasie wstał od stołu i przeprosił na chwilę, pytając przy okazji gospodarza o wychodek. Wyszedł, a Xaldin został sam z trajkoczącym sołtysem. Zapowiedziana przez krasnoluda chwila zaczęła się w końcu przedłużać do tego stopnia, że gospodarz zaniepokoił się, czy aby Dagna nie spotkało po drodze jakieś nieszczęście. Wyszedł go poszukać, ale bez rezultatu - krasnolud przepadł jak kamień w wodę, nikt go nie spotkał ani nie widział nawet z daleka. Sołtys zaczął snuć przypuszczenia, czy aby nie padł on kolejną ofiarą wampira-złodzieja.
        Problem porwań rozwiązał się sam jeszcze tego samego dnia. Xaldin akurat był w tym czasie sam, gdy nagle usłyszał raban przed domem sołtysa. Gdy poszedł sprawdzić, co się dzieje, dostrzegł zażywną niewiastę, która darła się na gospodarza i wymachiwała dramatycznie rękami.
        - Ty głupi knurze! - krzyczała. - Mówiłam ci, głupi, że jadę do matki! Coś ty sobie umyślił, co za porwanie?! Wóda ci klepki poprzestawiała w głowie!
        Sołtys próbował dukać jakieś przeprosiny, ale na niewiele to się zdało. Całe szczęście szanowna małżonka w końcu dostrzegła stojącego w progu Xaldina i opamiętała się. Przeprosiła go za zamieszanie, wyjaśniła, że nikt nie zniknął i to tylko drobne nieporozumienie. Zaproponowała, by upadły został u nich na noc, jeśli chce odpocząć, a ona przygotuje mu chociaż godny prowiant na drogę, by jakoś wynagrodzić to, że zmarnował tyle czasu przez fantazję jej męża. Upadły mógł opuścić wioskę, już nic go tu nie trzymało.
Zablokowany

Wróć do „Szczyty Fellarionu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości