Szepczący LasDomek łucznika

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Domek łucznika

Post autor: Stayer »

Łucznikowi i Redzi oraz ich wierzchowcom nie zajęło wiele dotarcie do jego chatki. Tak jak mówił - była niedaleko. Kiedy byli blisko domku błysnęło i porządnie grzmotnęło. Widać było nawet z tego miejsca nadciągające czarne chmury. Najprawdopodobniej, gdyby dotarcie im zajęło trochę dłużej, mogliby nie zdążyć przed ulewą, która jak mogli się domyślać - nadciągała. Domek nie był wielki. Był ukryty wśród drzew, cały zbudowany z - jak można było się łatwo domyślić - drewna. Domostwo dzieliło się na dwie części - małą stajnię przeznaczoną dla Zrywa, tak na prawdę nie można było tego nazwać stajnią. Po prostu niewielkie pomieszczenie w którym mógł spokojnie przebywać wierzchowiec. Druga część była większa, ale też niewielka. W jej skład wchodziło jedno główne pomieszczenie w którym znajdował się stół, przy którym stały cztery stołki. Prócz tego niewielka, wręcz prowizoryczna kuchnia oraz toaletka. Jednak wracając do głównego pomieszczenia, znajdował się tam kominek - czyli praktycznie najlepsza część "wyposażenia" jego chatki. Koło niej stała równo ułożona sterta drewna. Prócz tego w pomieszczeniu była jedna średniej wielkości szafa, pod ścianą znajdował się kufer i dwa posłania, tak dwa.

Łucznik pomógł Redzie z wprowadzeniem Krowy do stajenki, ogółem było tam trochę luzu kiedy znajdował się sam Zryw, no i ten luz wystarczał, by również wierzchowiec rudowłosej tam się mógł zmieścić. Wprowadził kobietę do środka i "zaprowadził" do "salonu" jak to lubił nazywać główne pomieszczenie, które było tak na prawdę niewielkie. Ale wystarczające dla ich pomieszczenia.
- Jak się poznałaś z Sairą? - Zapytał, zaraz po jego wypowiedzi można było usłyszeć grzmot. Ogólnie w środku było ciemno, więc zabrał się za rozpalenie ognia w kominku, co oczywiście nie przeszkadzałoby w słuchaniu odpowiedzi Redy na jego pytanie.
Awatar użytkownika
Reda
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Pirat
Kontakt:

Post autor: Reda »

- Jak się z nią poznałam zapytujesz - Reda rozsiadła się w ciepłym, przytulnym domku. Podobało jej się chronienie Stayera, chodź nie był łajbą na jakiej wychowała się rudowłosa kobieta, przywoływał jej miłe wspomnienia. Rozsiadła się na jednym ze stołków, wyciągając bukłak, zabrany wcześniej z juków od Krowy. Wypiła śmiało łyk cudownego rumu, jaki znajdował się w środku.
- No wiec, poznałyśmy się przez nieporozumienie. Ot drobną kłótnie kompanów - zaśmiała się pod nosem. Kłótnia wcale nie była drobna, ale Reda szczerze mówiąc wolała umniejszyć sprawę. Zresztą teraz bawiła ją sytuacja i nieporozumienie jakie zaszło między nimi. Z czasem doceniła towarzystwo Sairy, a nawet ją polubiła.
- Powiedzmy że... ona nie ujawniła od razu swej natury, a ja uznałam ją za biednego kotka. Kłótnia skończyła się kilkoma siniakami i zadrapaniem, ale nic poważnego. Prawda jest taka, że ja potrzebuję ją, a ona mnie. Nie znam tych ziem, w przeciwieństwie do mórz, potrzebuję więc kamrata, który mnie poprowadzi do celu. I tak oto stałyśmy się swoimi towarzyszami. Choć nie mówię, nie pałałyśmy do siebie od razu sympatią, jednak wspólny cel i korzyści zawsze zbliżają do siebie.
- Powiem ci jedną prawdę łowco - uśmiechnęła się, czuła się tutaj jak w domu - bez towarzysza przy boku i rumu człowiekowi źle.
Przechyliła się w stronę łucznika by podać mu bukłak.
- Częstuj się waść. A jak wy się poznaliście?
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Rozpalenie ognia w kominku długo mu nie zajęło. Drzewo było suche, wszystko było praktycznie przygotowane. Po chwili w zaciemnionym przed momentem pomieszczeniu się trochę rozjaśniło a po ścianach odbijało się światło ognia. Z zadowoleniem stwierdził, że drewna wystarczy spokojnie na dłuższy okres czasu, więc nie będzie trzeba wychodzić na zewnątrz. Zresztą, w taką pogodę nawet by nie było warto wychodzić. Zanim cokolwiek by uzbierał byłby cały mokry, a to niekoniecznie by go usatysfakcjonowało.
Wstał i sprawnie ściągnął z siebie płaszcz, pod którym miał zwykłą koszulę i szerokie spodnie. Płaszcz powiesił na haczyku w rogu pomieszczenia, zaraz po zrobieniu tego przysiadł się do stolika przy którym siedziała już rudowłosa. Wysłuchał uważnie jej krótkiej opowieści. Rzucił spojrzenie w ogień, kiedy stwierdziła rzecz oczywistą - tą dotyczącą osoby towarzyszącej i rumu. No, bardziej zgadzał się co do tej części o towarzyszu. Ale w sumie... Miał Zrywa, dobrze się dogadywali... Ale ostatecznie to tylko koń. Tylko, uh, gdyby jego wierzchowiec to usłyszał to by go tu kopnął. Taak, Stayer czasem odnosił wrażenie, że jego wierzchowiec rozumie co się mówi w jego towarzystwie. Ba, że czasem nawet w swoisty sposób odpowiadał, jakimiś prychnięciami czy coś. Ale to tylko taki jego wymysł.
- Zgadzam się. - Rzucił po chwili, kiedy przechyliła się by podać mu bukłak wrócił do niej spojrzeniem, skinął jej głową w podzięce. Wypił bez wahania trochę rumu tam się znajdującego i oddał go towarzyszce. Rzadko pijał w ogóle alkohole, o rumie już nie wspominając. Nie, żeby nie lubił, czy coś... Po prostu, samemu nie lubi, a po prostu z ludźmi z karczmy nie lubił pić. Ogólnie był typem raczej samotnika, więc trochę to wyjaśnia.
- My? A, to nie jest jakaś ciekawa historia. Kawał czasu temu spędzałem noc przy ognisku w lesie. No i przypadkiem natknąłem się na Sairę. Nic specjalnego, pomogła mi dotrzeć do miasta, bo akurat byłem na terenie którego dobrze nie znałem. Później nasze drogi się znowu skrzyżowały. Mieliśmy pewną nieprzyjemną sytuację w mieście, więc się wynieśliśmy. A później... W sumie trochę przeze mnie, zgubiliśmy się nawzajem. - Powiedział, patrząc przez całą tą wypowiedź w płomienie, pamiętał to wszystko bardzo dobrze. Wzruszył po chwili ramionami, ciszę przerywały trzaski ognia w kominku, no i pojedyncze grzmoty z zewnątrz.
- Dlaczego tak w ogóle nie jesteś na morzu, tylko na lądzie? - Zapytał, no fakt, skoro wolała być na morzu, to raczej tam powinna się znajdować. Więc musiał być jakiś powód.
Awatar użytkownika
Saira
Kroczący w Snach
Posty: 205
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Wędrowiec , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Saira »

Nagle drzwi do chatki łucznika otwarły się z hukiem. W progu stała przemieniona już w hybrydę Saira, w ręku trzymała dwa bażanty. Nie to jednak najbardziej zwracało uwagę. Saira była cała mokra. Od stóp do głów ociekała deszczem. Jej brązowe włosy spływały smutno na twarz, przyklapnięte odsłaniały teraz wyraźnie kocie uszy, po których również spływała woda.
- Mrauuurrrrhhh - bardziej warknęła niż mruknęła - nie zdążyłam.
- Ale mam kolację - wyciągnęła przed siebie dwa młode bażanty.
- Nienawidzę deszczu - dodała, zamykając za sobą drzwi.
- Leje jak z cebra, byłam już prawie tutaj, kiedy zaczęło padać. Co za pech! Dobrze, że nie zaczęło wcześniej, zgubiłabym trop przez ten deszcz. Grrrr...
Saira spojrzała po pomieszczeniu.
- Ładnie tu u ciebie - rzekła do Stayera. Potem przeszła przez izbę, położyła uśmiercone bażanty na stole i ruszyła w stronę juków, które Redzia położyła pod ścianą. Pochyliła się i zaczęła w nich grzebać. W końcu wyciągnęła z nich dosyć duży kawałek szarej tkaniny, było to coś na kształt ręcznika, bo po wyjęciu zaczęła się nim wycierać.
- O czym mówicie? - zagadnęła.
Awatar użytkownika
Reda
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Pirat
Kontakt:

Post autor: Reda »

- O Saira - rudowłosa ożywiła się spoglądając na wchodzącą towarzyszkę.
- W sakwach.... - zaczęła po czym przerwała, uświadamiając sobie że kocica sama się rozgości i wyszuka sobie materiału do wytarcia się.
- Rozmawialiśmy właśnie o tym dlaczego znajduje się na lądzie nie zaś na morzu - rzekła do Sairy podając jej rum by i ona mogła się napić.
- Wiedz kamracie, że całe swoje życie spędziłam na morzu. Ale przez jednego, wrednego szczura lądowego, czarodzieja od siedmiu boleści, rzucił zaklęcie na mnie. Dotąd nie wierzyłam zbytnio w klątwy, przynajmniej nie do końca. Ale tym razem psia kość musiało mu się udać. I tak, kiedy wejdę na pokład statku tonie on w odmętach fal. Muszę się pozbyć tej klątwy, bo inaczej nie wrócę do domu.
- Cóż trza się zająć naszym obiadem - wstała wypijając kolejny łyk trunku - z chęcią pomogę, nie mniej nie wiem jak się gotuje... te ptaki. Dziwne są te wasze, zwierzaki lądowe. Znam kolorowe ptaki, używamy ich na statku, ale są mniejsze, drobniejsze i nazywamy je papugami.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Nim piratka zdążyła odpowiedzieć na jego pytanie to drzwi jego chatki otwarły się z hukiem. A w progu stanęła Saira. Rzucił od razu spojrzenie na to co trzymała w ręku. Dwa bażanty. Oczywiście jego uwadze nie umknęło również to, że kotołaczka była cała mokra, już miał się zaoferować z jakąś pomocą, mającą na celu z tym jakoś poradzić. Jednak Saira od razu podeszła do juków, które wcześniej ułożyła Reda. Wyciągnęła z nich spory kawał szarej tkaniny i zaczęła się nim wycierać.
Już otworzył usta, by odpowiedzieć na jej pytanie, jednak nie zdążył, bo uprzedziła go już towarzysząca przy stoliku. Tymczasem Stayer zabrał się za przygotowanie bażantów. Ot, podstawowe czynności - odcięcie głowy i skrzydeł, mozolne obskubywanie z piór... No tak, chwilę mu to zajmie. Dobrze, przynajmniej, że jako myśliwy wiedział jak przyrządzić bażanta. Ba, to było nawet jedno z jego ulubionych dań - o ile mógł je przygotować, a zazwyczaj nie musiał się przy tym spieszyć. Tym razem jednak chciał zająć się tym jak najszybciej.
- Dzięki. - Posłał uśmiech kotołaczce w odpowiedzi na ocenę wnętrza jego domku.
Wysłuchał teraz wypowiedzi kamratki, jak ją teraz w głowie nazwał. Tak mu się udzieliło po prostu, skoro ona mu mówila kamracie, to nie pozostawał dłużny.
- Chyba wiem co czujesz, nie możesz robić tego co kochasz. - Skrzywił się trochę, nie wyobrażał siebie, mieszkającego w mieście, lub nie zajmującego się szwendaniem po lesie, czy polującego na zwierzynę. Ostatecznie było to co robił już od dawna. Tym się zajmował, to umiał... To było jedyne co robił. Niczym innym się nie zajmował. Oczywiście na starość chciałby się jakoś ustatkować, żeby na stare lata nie musieć samemu o siebie dbać. Ale to przyszłość.
- Wiesz jak pozbyć się tej klątwy? - Zapytał jeszcze.
Po chwili podał rudowłosej jeden ze swoich dwóch noży, drugi był mu potrzebny. Wstał i przyniósł jej koszyk jabłek.
- Podzielimy obowiązki, Saira już nam upolowała posiłek, ja się zajmę przygotowaniem tych dziwnych zwierzaków lądowych, a Ty obierzesz jabłka. - Rzucił jej krótki uśmiech, oczywiście dał jej banalne zajęcie, nie chciał jej jakoś wykorzystywać.
Awatar użytkownika
Saira
Kroczący w Snach
Posty: 205
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Wędrowiec , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Saira »

Kotołaczka wycierała się dokładnie, ale było jej straszliwie zimno.
- Brrr... - mruknęła do siebie.
- Hej, Rudzielec, pomóż mi - poprosiła, choć brzmiało to bardziej jak nakaz. Jednak jej relacja z Redą właśnie taka była, nieco mrukliwa, trochę wredna, ale mimo całej tej dziwacznej postawy wobec siebie, umiały i pomagały sobie na wzajem. Tak więc Redzia na moment odłożyła obieranie jabłek i podeszła do kociouchej.
- Przytrzymasz? - zapytała nieco łagodniej kotka podając szarą tkaninę swojej towarzyszce - Muszę się przebrać, wycieranie nic nie da, zasłoń mnie.
Rudowłosa bez słowa przytrzymała szarą tkaninę tak, by zasłonić kociouchą. Ta natomiast wygrzebała z juków kilka ubrań. Zdjęła z siebie mokre rzeczy, a założyła suche. Były to ciemne, dość obcisłe, lecz zwyczajne spodnie i biała koszula z długim rękawem. Kiedy była już przebrana zabrała od Redy "ręcznik"
- Gdzie mogę to rozwiesić? - rzuciła do Stayera.
- Zaraz potem ci pomogę - dodała - oprawię drugiego bażanta - uśmiechnęła się do łucznika pogodnie.
Awatar użytkownika
Reda
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Pirat
Kontakt:

Post autor: Reda »

- Cóż gdybym wiedziała jak zdjąć tą klątwę byłoby prościej - rzekła Reda. Bez słowa pomogła Sairze, nie przejmowała się z pozoru rozkazującemu tonowi kotołaczki. Ponieważ Saira odebrała od niej szary materiał, rudowłosa postanowiła wrócić do swojego zajęcia.
- Rzecz w tym że nie wiem. Stąd Saira prowadzi do... - kobieta zamilkła na chwilę. Właściwie tak naprawdę nie wiedziała, gdzie prowadzi ją towarzyszka. Kotka nie chciała jej powiedzieć, ale podobno tam mogli jej pomóc.
- Gdzieś, gdzie będą wiedzieli co zrobić - dokończyła obierając kolejne jabłko. Dosyć szybko rósł stos obranych już owoców. Piratka miała sporą wprawę w radzeniu sobie z małym ostrzem. Często właśnie walka nożem ratowała ją z mniejszych bójek w karczmach.
- Pewnie jest do tego potrzeby jakiś czarodziej - dodała jeszcze - znasz jakiś?
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Jak zauważył, kobiety miały między sobą dość dziwną relację. Pomagają sobie nawzajem, ale w rozmowie jak wnioskował po "prośbie" ze strony Sairy, że niekoniecznie były dla siebie przesadnie miłe, delikatnie mówiąc. Ba, ton kotołaczki raczej wskazywał na nakaz dla Redy. Ale nie widział w tym problemu. Wśród dobrych znajomych takie zachowania są normalne. Podobno.
Na chwilę, kiedy Reda wstała pomóc Sairze skupił się bardziej na bażancie, coby niepotrzebnie nie szukać wzrokiem jakichś szczegółów.
Drgnął na słowa rzucone przez kotołaczkę. Uniósł głowę i rozejrzał się, po czym wskazał coś a'la pręt wystającego ze ściany blisko kominka.
- To się chyba najbardziej nada. - Stwierdził, wskazując dłonią.
Skierował się teraz do rudowłosej, która teraz wróciła już do obierania jabłek. Chwilkę przyglądał się temu, jak zajmuje się jabłek i oczywiście zauważył jej wprawę w posługiwaniu się nożem. Zauważył również, jej chwilowe zamilkniecie - nie wiedziała gdzie dokładnie prowadzi ją Saira. Zresztą, jej dalsza część wypowiedzi potwierdziła jego podejrzenia.
- Nie znam czarodziejów. - Odparł na jej pytanie niemalże od razu. Nie rozumiał magii, wiedział co można za jej pomocą zrobić - niemalże wszystko - ale jak, to już bladego pojęcia nie ma jak i dlaczego. Zresztą, nie chciał wiedzieć. Tak mu było dobrze, a magia to problemy, takie miał wrażenie. Może był pod tym względem ograniczony, o ile to dobre słowo, ale mimo wszystko polegał na umiejętnościach i materialnych przedmiotach. To mu wystarczało zawsze.
Awatar użytkownika
Saira
Kroczący w Snach
Posty: 205
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Wędrowiec , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Saira »

Saira jednym sprawnym ruchem zarzuciła tkaninę na pręt. Potem przeszła w okolice stołu przy którym siedziała Reda. Kiedy stała tuż obok podniosła z podłogi zydelek i przeniosła się razem z nim do Stayera. Ustawiła taborecik na podłodze i rozsiadła się na nim. Sztayera miała po swojej lewej stronie. Chwyciła za drugiego bażanta i zabrała się oskubywanie go z piór.
- Magia bywa zdradziecka, prawda Redziu? - rzuciła do rudowłosej.
- Sama coś o tym wiem. I nie mogę powiedzieć, żebym przepadała za sztuką magiczną, aczkolwiek muszę przyznać, że czasem bardzo się przydaje.
Na moment przerwała oprawianie bażanta, wyciągnęła do przodu rękę i otwarła dłoń, a na jej placu zabłysnął malutki, pomarańczowy płomyk.
- Po części nauczyłam się nad tym panować - spojrzała wymownie na Stayera, płomień zgasł, a kocioucha wróciła do skubania ptaka.
- Nie palę już karczm. I wiesz... w czasie, kiedy nasze ścieżki wiodły w zupełnie inną stronę, odwiedziłam Elfidranię. Właściwie to zakradłam się tam. Nie mogłam przestać myśleć o Raili, o ich domu, o karczmie. Musiałam się dowiedzieć, czy żyją - przez cały czas mówiła w stronę mężczyzny.
- Wszyscy przeżyli - uśmiechnęła się pogodnie - a karczma jest w odbudowie. Nie widziałam się z Railą, nie chciałam znów mieszać im w życiu, moja obecność pewnie znów by im zaszkodziła, ale musiałam sprawdzić co z nimi. Po prostu musiałam.
Awatar użytkownika
Reda
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Pirat
Kontakt:

Post autor: Reda »

- Ano bywa - rzekła cicho rudowłosa kobieta pod nosem. Przed oczami stanęła jej sytuacją w jakiej spotkali się z Sairą. Gdzie jak się okazało, magia sprowadziła na piratkę kłopoty.
- Nie lubię magii i jej nie ufam. Wszelkie moje z nią, że tak to określę spotkanie skończyło się dla mnie gorzej, niż najgorszy sztorm w jakim brałam udział. A uwierzcie mi kamraci, swoje sztormy przeżyłam. Rzucało naszą łajbą, niczym łupiną orzecha po potwornych falach. A wiatr, istny potwór, zrywał nam szmaty z rei.
Na chwilę Reda wpatrywała się w przestrzeń jakby sobie coś przypominała.
- Nawet kraken mnie tak nie przeraził - powiedziała po chwili. Nagle widząc płomień na dłoni towarzyszki, odskoczyła z lękiem spadając z krzesła na którym siedziała.
- Proszę... proszę... zniknij to - rzekła przestraszona kobieta zza krzesła.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

         Popatrzył jak Saira wyciąga do przodu rękę i po chwili nad otwartą dłoń pojawił się mały pomarańczowy płomyczek. Pokiwał głową. Faktycznie, wtedy w karczmie był "mały" pożar... Posłał jej krótki uśmiech i wtedy zauważył reakcję piratki. Rudowłosa nagle zlękniona odskoczyła i niemalże schowała się za krzesłem na którym siedziała. Uniósł zdziwiony wysoko brwi. Zaprzestał na chwilę przygotowywanie bażanta. Kiedy znad ręki kotołaczki zniknął płomień i dodała parę zdań, kiwnął głową na znak, że dotarło do niego co powiedziała i że rozumie. Rzucił ponowne spojrzenie Redzie.
- Hej, już dobrze. - Po tych słowach posłał - dla odmiany - uśmiechnął się do piratki i wrócił do przygotowywania posiłku.
         Grzmotnęło na zewnątrz, trzask drzewa w kominku. Ale ręka Stayera w której trzymał nóż nagle się zatrzymała. Zamarł w bezruchu i wolną rękę uniósł do ust, dając im znak by na chwilę umilkły. Ciszę przerywał jedynie trzask dobywający się z kominka. Nie, jak ktoś miał dobry słuch, albo nasłuchiwał mógł usłyszeć coś jeszcze. Na zewnątrz było słychać nieostrożne stawianie ciężkich kroków. Mimo wszystko ten odgłos tonął w szumie powodowanym przez ulewny deszcz. Jednakże, był minimalnie słyszalny. O ile sam łucznik słyszał, to kotołaczka która mimo wszystko miała od niego lepszy słuch - też powinna.
- Czekajcie - szepnął, bezgłośnie kładąc nieprzygotowanego jeszcze bażanta na stole. W następnej chwili stał już na nogach. Wyciągnął dłoń w stronę piratki.
- Nóż. - To słowo było skierowane ku piratce trzymającej jego nóż. Ta bez wahania mu go oddała, obrócił go sprawnie palcami i pewniej sobie chwycił. Skierował się ku drzwiom, powoli i bezszelestnie się poruszając.
         Nie zdążył dojść do drzwi, kiedy te równocześnie z grzmotem na zewnątrz się otworzyły na oścież. W drzwiach stanął średniego wzrostu mężczyzna. Nie miał broni, miał na głowie niezdarnie założony kaptur, spod którego bez problemu można było zobaczyć twarz młodego mężczyzny. Na oko mógł mieć jakieś 25 lat. Poruszył bezgłośnie ustami po czym spróbował podeprzeć się ręką o framugę drzwi by nie upaść. Jednak stosunkowo szybko osunął się na ziemię. W następnej chwili Stayer był już obok niego. Dopiero z tej odległości zauważył, że nieznajomy był ranny. Miał rozszarpany bok. Trzy cięcia. Niestety to nie były rany po jakiejś broni. Rozpoznał to po tym, że przecięcia nie miały równych krawędzi, tylko bardzo poszarpane. Coś jak... Pazury? Zmarszczył brwi. Przecież to nie mogła być rana śmiertelna. Jednak nieznajomy był strasznie blady, słyszał, że ten ledwo oddycha. Po chwili nawet zdał sobie sprawę z tego, że przestał oddychać.
         Głośno zaklął. Nie mógł go uratować, chociaż mimo wszystko chciał by to zrobić. Ale nie znając powodu z którego ten umarł, nie był w stanie nic zrobić. Bezwładne ciało opadło na podłogę. Stayer puścił nieznajomego. Wychylił głowę zza drzwi, lustrując wzrokiem wszystko w zasięgu wzroku, próbując znaleźć coś niepokojącego, zwierze, osobę, cokolwiek. Jednak nic takiego nie dopatrzył. Wycofał się i wciągnął ciało do środka. Wychylił się ponownie, próbując coś wypatrzeć, jednak nic nie było. Cofnął się i zamknął drzwi. Rzucił przelotne spojrzenie na ciało i spojrzał najpierw na Sairę, a następnie na Redę. Po chwili na zmianę patrzył się na jedną, to na drugą.
- Coś tu nie gra. - Rzucił prosto z mostu.
Awatar użytkownika
Saira
Kroczący w Snach
Posty: 205
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Wędrowiec , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Saira »

Saira strzygła uszami od dłuższej chwili. Nie odezwała się jednak. Burza wydawała z siebie różne dźwięki, ryczała, huczała, grzmiała. Wiatr giął gałęzie, świszczał pomiędzy pniami drzew. Stare konary trzeszczały pod jego naporem. Deszcz z hukiem uderzał o ściany domku, tłukł w okna. Wielkie krople z impetem uderzały o ziemię rozpryskując się i wsiąkając w poszycie lasu.
Trzask łamanych gałęzi nie musiał nic oznaczać. W pobliże chatki mogło przyjść jakieś zwierzę. Jednak im bliżej był dźwięk, tym głośniej słychać było, że przybysz stąpa na dwóch nogach.

Saira odłożyła swoją pracę. Jej ramiona uniosły się mimowolnie. Zmrużyła oczy, a jej wzrok utknął na dłuższa chwilę w drzwiach do domu. Jej zwierzęcy instynkt kazał się jej przyczaić, choć znajdowała się w postaci hybrydy.
Na moment w izbie jakby czas się zatrzymał. Saira, Reda i Stayer zastygli w bezruchu wgapiając się w punkt na drzwiach. Nagle te otwarły się z hukiem. Do środka wtargnął zimny, wymieszany z deszczem wiatr, w raz z nim nikomu nieznany mężczyzna.
Kotka nie potrzebowała wiele czasu by zareagować. Właściwie od razu doskoczyła do Stayera i nowo przybyłego.

- Nie gra? – Saira spojrzała zaskoczona na człowieka.
- Nie gra? No oczywiście, że nie gra! Coś go zabiło. I może też zabić nas.
Awatar użytkownika
Reda
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Pirat
Kontakt:

Post autor: Reda »

Rudowłosa piratka słysząc, wśród huków piorunów, szumu spadającego deszczu, ciężkie kroki zerwała się ze swojego zydelka. Mocniej zacisnęła rękę na krótkiej rękojeści noża. Słysząc jednak słowa łucznika, podała mu broń. Sama kuląc się delikatnie, sięgnęła po swój kord leżący dotąd z boku. Cała trójka wpatrywała się w drzwi, zaś sama Reda poczuła jak spina mocno mięśnie w całym ciele, ściska kord gotowa by walczyć. Kiedy drzwi rozwały się, a w nich pojawił się nieznajomy, prawie wyskoczyła zza stołu. Piraci nie zwykli chować się, lecz stawać do walki. Nieznajomy okazał się jednak zbyt ranny by z nimi walczyć.
- Oj kamracie jasne że coś nie gra - odezwała się raźnie opierając wolną rękę o biodro. W drugiej trzymała wyciągniętą z pochwy broń.
- Saira ma rację, lepiej przygotujmy się do walki. Jeśli to coś jest blisko, może się tu szybko zjawić - rzuciła nerwowo. Dopadła do najbliższego okna, by ostrożnie przez szybę spróbować coś dostrzec.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

To, że sama sytuacja była... Nietypowa i wcale nie wprowadzająca milszego nastroju w ich grono to było oczywiste.
- Źle mnie zrozumiałyście. To jasne, że coś się tu dzieje. - Odparł od razu, przyjmując spokojny wyraz twarzy, równie spokojny ton jak i rozluźnioną postawę. Pozory. W głowie kłębiły mu się setki myśli. Co to mogło być? Dlaczego tutaj? Jak? Po co? Co zrobić? Więcej pytań i mniej odpowiedzi.
Przyklęknął jeszcze raz przy mężczyźnie, widząc, że Reda i Saira były w pełnej gotowości. Gdyby coś tu w tej chwili wpadło, spotkałoby trójkę gotową do walki. Łucznik obejrzał jeszcze raz ciało i ranę, dość powierzchownie oczywiście, bo nie było czasu na skrupulatne obserwacje. Z rany można wiele wyczytać, co ją wywołało, jak, czy to rana śmiertelna, czy też tylko groźnie wyglądające...
- To nie jest rana, która by go zabiła. Nie wykrwawił się bo by było więcej krwi na materiale przy ranie która też nie jest aż tak głęboka. - Zamyślił się, jakie zwierze mogło zrobić taką ranę? No i to go właśnie martwiło, bo nie miał najmniejszego pojęcia. Nie spotkał się z taką raną. Ostre pazury na pewno miało to coś. Ale ostre pazury ma sporo zwierząt. A to była rana, która faktycznie wyglądała jak zadana przez jakieś zwierzę. Ale... Nie pasowało mu to. W końcu żyje w tym lesie już sporo czasu. Zna większość grasujących tu zwierzat, a zwłaszcza tych niebezpiecznych. Ale nie ważne. Nie zmienia to faktu, że mężczyzny ta rana nie zabiła. To musiało być coś innego.
- Rana i wykończenie? Niee... Jak na martwego, to wygląda całkiem zdrowo... - Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jakie głupoty właśnie mówił. Po prostu głośno myślał. - Zdrowy, młody, w pełni sił. Ranny. - Zaczął po chwili wyliczać. Po chwili wstał.
- Albo go coś otruło - tutaj się lekko zawahał, wątpił w to, zresztą... - ale wątpię, trucie kogoś w dziczy? Wystarczyłoby zabić i schować ciało... - Podzielił się tym z nimi od razu. Na zewnątrz nadal nie było nic widać. Ulewa ograniczała widoczność, była dość późna pora zresztą. Nic nie wskazywało na to, że cokolwiek blisko mogło się tu czaić... Ale był jednej rzeczy pewien. Było tu coś mrocznego co oczywiście mogło im zagrozić. Najgorsze było to, że nie wiedział czego mogą się tu spodziewać.
- Nie wiem co go zraniło. - Powiedział po chwili wprost spoglądając na nie. Zbliżył się do Redy i stając obok niej również wyjrzał przez okno, tak jak ona, tak też Stayer nie zobaczył nic co wzbudziłoby podejrzenia. Nie cierpiał takich sytuacji. Mógł myśleć, coś planować... Ale musiał mieć do tego jakąś wiedzę, nawet niewielką. Wskazówkę, która by nasunęła go do jakichś wniosków, a tutaj nic. Cholera no. Odwrócił się i odstąpił krok od piratki wbijając spojrzenie w płomienie w kominku. Na jego twarzy widoczne było zmartwienie i niepewność, tak. Teraz na prawdę zaczął się martwić. Coś im tu groziło...
Awatar użytkownika
Saira
Kroczący w Snach
Posty: 205
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Wędrowiec , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Saira »

- Musimy myśleć logicznie - odezwała się kotka i nagle doskoczyła do mężczyzny leżącego na podłodze. Pochyliła się nisko nad jego twarzą, a dłonią dotknęła jego szyi. Może łucznik się mylił, być może mężczyzna nie był martwy. Przyłożyła policzek do lekko uchylonych ust nieprzytomnego. Miała na dzieję, że poczuje na skórze choćby najmniejszy oddech. Zamknęła oczy. Chciała skupić wszystkie myśli na jednej czynności. Dudnienie deszczu za oknem, wiatr, zgrzyt gałęzi ocierających się o siebie, wszystko to powoli cichło w jej głowie.
Skup się... pomyślała. Zacisnęła powieki. Huk ulewy znikł nagle jak za dotknięciem magii.
Proszę... choć jeden oddech... myślała.
Oparła dłoń o klatkę piersiową mężczyzny.
Nie miała pojęcia ile minęło czasu. Nagle jednak poczuła na policzku delikatne ciepło. Jak muśnięcie skrzydeł motyla. Tak lekkie jak uderzenie w powietrze skrzydeł ćmy. Tak słabe, że prawie niedostrzegalne, a jednak...
Jeszcze jedne leciutki podmuch. Kotka skupiła się mocniej. Pod opuszkami palców poczuła pulsowanie. Lecz czy była to krew mężczyzny czy może jej własna? Równe uderzenia, wolne, znacznie wolniejsze niż bicie jej serca. Jej krew płynęła szybko, wartko, jak strumień tryskający ze skały parła do przodu popychana nurtem adrenaliny. Mocne uderzenia jej serca przerywane były jednak cichym, słabym biciem serca mężczyzny.

- On żyje - kotka podniosła głowę i spojrzała na towarzyszy.
- Żyje! - powtórzyła.
- Musimy mu pomóc! - krzyknęła.
- Zaryglujcie drzwi. Nie wiemy co go raniło. Deszcz zmywa wszystkie zapachy, nie wiem czy to było zwierze - mówiła, rozdzierając ubranie leżącego na podłodze mężczyzny.
- Trzeba opatrzyć te rany.
- Masz wódkę? - spytała łucznika wprost.
- Trzeba to odkazić. Nie wiem jak długo pożyje - stwierdziła rzeczowo - może nie dożyć poranka, ale nie możemy go tak zostawić.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości