Szepczący Las[Głąb lasów Kryształowego Jeziora] Smak ryzyka

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Harmonia
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

[Głąb lasów Kryształowego Jeziora] Smak ryzyka

Post autor: Harmonia »

Skąpana w obfitym blasku słońca, jak o poranku leżała przy piaszczystej plaży. Zapowiadał się dla młodej kobiety leniwy dzień u boku rozmaitych muszelek rozrzuconych po okolicy. Lekki wietrzyk delikatnie unosił skromną, zielonawą pelerynę, która leżała porzucona na solidnej skale. Żadnego dźwięku słychać nie było, prócz szumu morza i pływających co pewien czas przy brzegu delfinów. Cisza i spokój to rzecz ulubiona Harmonii, szczególnie w taki przepiękny dzień.
- Czasem zapominam o otaczającym mnie świecie - cichutko z nutką błogiego spokoju rzuciła w stronę kształtnych chmur na błękitnym niebie. Zdaje się, że całkowicie zatopiła się w seraficznej rzeczywistości.
- Tak niesamowicie poznawać wszechobecną naturę - teraz jednak wypowiedziała te słowa z lekkim zwątpieniem, jakby nie wierzyła w prawdziwość swych słów.
Zażenowanie osiągnęło już pewien stopien, aż ubrana wyłącznie w biały biustonosz podciągneła się z złocistego piasku. Stojąca tak niczym słup soli, jakby na kogoś czekała. W końcu i się doczekała, swego małego towarzysza, który zajęty był przez ten czas przemierzaniem bezkresnego nieba. Ten usiądwszy na prawym ramieniu swej właścicielki, również oczekiwał czegoś, czego jeszcze dziewczyna wyczekiwała. Na ten moment sam wiatr przestał i delikatnie wiać. Oczy jej skierowane były ku jedynemu obiektowi - wspomnianej wcześniej skale, na której już nie "wypoczywało" nakrycie jej zgrabnego ciała. Niemożliwym zatem było zrzuceniem przez wicher, gdyż ustawiony był w ten sposób, aby żadna siła powietrza nie zdołała go przechwycić. Bacznie obserwując niewielką parcele, nakazała swemu smoczęciu sprawdzić, czy za skałą kogoś nie ma. Ten jak burza leciał ku stronie obiektu, a Harmonia gotowa była do rzutu swych wybuchowych mikstur. I choć od dłuższego czasu zwierzyna nie wracała do pani, dziewczę wciąż śledziło wzrokiem okolicę masywnego kamienia. Gdy mijały tak minuty, a miał zapadać zmrok, postanowiła się zaprzeć i ruszyć za nie powracającym smokiem. Idąc tak, słyszała złowrogi szum liści na ponurych drzewach. Nieźle wystraszona i zmarzniona z powodu braku okrycia, była coraz bliżej. Czuła na sobie groźne piętno niebezpieczeństwa. Nagle niczym meteor powalił ją na lepki grunt mały smok.
- Avi! Wystraszyłaś mnie, głuptasie! - ledwo podniosła się z dziwnie wyglądającej ziemi, usłanej na dodatek ostrymi cierniami.
- Kolejna mikstura leczenia do przygotowania... Chodźmy, robi się późno... - odrzekła do żałośnie patrzącego smoczęcia, któremu przykro było z powodu upadku swojej pani. Razem w spowijającej las ciemności wędrowali w kierunku ich cieplutkiego domku, gdzie czekało wygodne posłanie i dobra herbatka.
Będąc już przy drewnianych drzwiach, otworzyła je delikatnie i wchodząc cichutko do jego wnętrza, postawiła zwierzątko na płaską podłogę. Wnętrze pomieszczenia wypełnione było ciepłą atmosferą i gorącym blaskiem kominka. Kiedy Harmonia zaparzała zieloną herbatę w swoim kotle, smok kładł się na kolorowym kocyku, tuż obok łóżka właścicielki. Kiedy wykąpana i niosąca ze sobą napój dziewczyna przekroczyła próg sypialni, dostrzegła otwarte na oścież okno. Pędem je zamknęła obawiając się nieprzyjemnego zimna. Po wykonaniu tej czynności, położyła się do łoża i nakryła się grubym kocem.
- Dobranoc, Avi.
Awatar użytkownika
Nathanea
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik
Kontakt:

Post autor: Nathanea »

Jedni uwielbiają bezchmurne, ciepłe i słoneczne dni, drugim jest to obojętne, a trzeci nie mogą znieść nawet najmniejszego promyku słonecznego stykającego się z ich skórą. Nate zaliczała się do tych ostatnich, dlatego niecierpliwie oczekiwała na zmrok. Cały dzień spędziła w ciemnej jaskini zwisając głową w dół w postaci nietoperza. Postanowiła wykorzystać ten czas i uciąć sobie małą drzemkę, podczas której znalazła się winnym świecie. "Innym" to złe określenie, gdyż wydawało jej się, że cofnęła się po prostu w czasie. Znalazła się w swoim dawnym domu, był wieczór. Ku jej uciesze wcale nie była bledsza niż zwykle, a wszelkie objawy wampiryzmy znikły. Byli z nią również jej rodzice oraz brat, który z jakiegoś powodu był bardzo rozbawiony. Nie wiedziała dokładnie z czego Alav się śmieje, ale wydawało jej się, że wskazuje palcem na obiekt będący tuż za nią. Odwróciła się powoli i w pierwszej chwili nie zobaczyła niczego, co by mogło wzbudzić podejrzenia. Jednak sekunda po sekundzie z otchłani wynurzał się cień jakiejś wysokiej postaci. Wszystko widziała jak przez mgłę, co zdecydowanie utrudniało jej dostrzeżenie, kto to taki się do niej zbliża. Nie minęło dużo czasu jak elfka usłyszała zimny, piskliwy i ostry śmiech wydany prawdopodobnie przez istotę znajdującą się coraz bliżej niej. Nagle strach odjął jej mowę i nie mogła z siebie wykrztusić choćby najcichszego jęknięcia. Stała tak sparaliżowana i oczekiwała aż ujrzy tę przerażającą twarz, która teraz już prawdopodobnie wlepiała w nią swoje szalone ślepia.
- Popatrz, mamo! Nate się boi, Nate się boi! - usłyszała zza pleców kpiny swojego brata. Z przerażenia nie wiedziała nawet gdzie się teraz znajduje. Nie pozostało jej nic, tylko czekać na niechybną śmierć. Gdzieś podświadomie zadawała sobie pytania "czy umieranie boli?", "gdzie się trafia po śmierci?", "a może dalej warto walczyć o życie?". Na to ostatnie odpowiedziała sobie natychmiast. Zamknęła oczy, z dużym wysiłkiem przezwyciężyła strach i pobiegła w przeciwną stronę, jak najdalej od nękającego ją potwora. Starania okazały się daremne. Nieważne ile wysiłku wkładała w swój bieg, nogi i tak odmawiały jej posłuszeństwa i ociągały się, jakby były przywiązane do czegoś naprawdę ciężkiego. Wrażenie to nasilało się wraz z przebiegniętym dystansem, chociaż ten nie był wcale duży. Po chwili poczuła lodowatą dłoń na ramieniu, która błyskawicznie odwróciła ją do siebie. Przed sobą zobaczyła bladą twarz z krwistoczerwonymi oczami, spiczastymi uszami i długimi na około 3cm kłami. Zanim zdążyła się zorientować, owe kły zatopiły się w jej szyi, a głos Alav'a coraz bardziej oddalający się krzyczał:
- Patrz, tato! Jaka głupia, jaka żałosna! - Cała rodzina Nate wybuchnęła śmiechem, a sen powoli, stopniowo zaczynał znikać, aż nie pozostał po nim ślad.
Obudziła się leżąc na ziemi już jako człowiek, albo dajmy tu bardziej odpowiednie określenie - jako elfka. Nie podnosząc się spojrzała przez otwór w skale i stwierdziła, że słońce musiało niedawno schować się za horyzont. Nie pomyliła się, gdyż ten fakt potwierdzała jej blednąca cera. Próbowała przypomnieć sobie ze szczegółami swój sen, ale pozostało po nim jedynie niemiłe uczucie. Wstała, podniosła swój płaszcz i założyła go nie chowając głowy pod kapturem. W nocy była już bezpieczna, przynajmniej teoretycznie, ale ostrożności nigdy za wiele, więc podniosła również swój miecz i usadowiła go wygodnie na plecach. Pewnym i spokojnym krokiem wyszła z jaskini tęskniąc za dawnymi czasami, kiedy mogła całymi dniami leżeć na polach w słoneczny dzień i podziwiać różne kształty chmur przelatujących nad jej głową. Słowem - dzisiejszej nocy nawiedziła ją nostalgia. Po kilkuletniej podróży i zbieraniu informacji przybyła w te rejony, aby odetchnąć świeżym powietrzem, nie czuć na sobie podejrzliwych spojrzeń wieśniaków i nie obawiać się nabicia na widły, czy inne chłopskie ustrojstwo. Spacerowała więc tak podziwiając naturę jak niegdyś, myśląc, gdzie powinna się teraz udać. Stwierdziła, że krajobraz morski dobrze by jej zrobił, więc udała się na pobliską plażę. Było tam niezwykle spokojnie, a szum wody podnosił ją na duchu. "Chyba nie jest ze mną tak źle, skoro potrafię jeszcze cieszyć się takimi rzeczami" - pomyślała kładąc się na plecach, dłonie układając pod głowę i odkładając swój miecz na bok. Wiedziała jednak, że był to stan przejściowy, bo gdy tylko zgłodnieje nie będzie obchodziło ją nic, oprócz krwistego posiłku. I tego najbardziej się obawiała, że straci panowanie nad sobą i zrobi komuś lub czemuś krzywdę. Niemoc w przezwyciężeniu swojego instynktu doprowadzała ją do stanu frustracji bardzo często, a jeszcze częściej do rozmyślań jak wyglądałoby jej życie, gdyby kilka lat temu pewien wampir nie upatrzył sobie jej jako sługę. Przecież mógł ją zabić, a on wolał skazać ją na wieczne cierpienia. A może właśnie o to mu chodziło? Leżała tak wpatrzona w niebo i rozmyślała zarówno o tym, jak i o uporaniu się z następnym dniem. Gdzie teraz się ukryje? Czy w ogóle zdoła się ukryć przed wyniszczającym ją słońcem? A może nawet nie dożyje jutrzejszego dnia?
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

Wakacje. Jedyne czego potrzebował Arthas od dłuższego czasu Był zmęczony ciągłym wykonywaniem zleceń od wieśniaków. Mimo że jego marzeniem było zostać legendarnym łowcą nagród, to nie zmieniało to faktu, iż jest człowiekiem i ma prawo do tygodnia wolnego. Właśnie ten tydzień Arthas przeznaczył na odpoczynek. Zaraz na niebie miał zawitać srebrny księżyc razem ze swoimi towarzyszkami gwiazdami. Zwierzęta miały pochować się do norek a sowy rozpocząć swoje conocne debaty. A co robił Arthas podczas urlopu? Leżał na drzewie. Tego dnia zjadł solidne trzy posiłki a teraz miał zamiar się sowicie wyspać. W życiu najemnika nie ma miejsca na wygody. Trzeba wcześnie wstawać, aby wcześnie wyruszyć na poszukiwania nowych przygód i późno kłaść się spać, aby jak najwięcej czasu spędzić na tropieniu lub dyskusjach z informatorami. Teraz miało być inaczej. Chciał się wyspać. Dlaczego w lesie, a nie w karczmie? Do późnej nocy biesiadnicy śpiewali pieśni ludowe lub organizowali turnieje pijackie. Wiele razy dochodziło do bójek, co prowadziło do zniszczeń. Wszystko razem wywoływało taki hałas i harmider, że trzeba było być naprawdę zmęczonym, aby zasnąć. Las był inny. Tutaj było cicho. Od czasu do czasu zahuczała sowa lub przebiegł mały dzik, który zgubił drogę. Poza tym była kompletna cisza. Co prawda drzewa nie były może łożem godnym króla, lecz po wielu latach spędzonych w niewygodach gorszych niż chropowata kora dało się przyzwyczaić. Tego wieczoru przemierzając las w poszukiwaniu solidnego drzewa z co najmniej jedną wygodną gałęzią, natrafił na domek. W środku widocznie paliło się ognisko lub coś innego dające światło. Znaczyło to, że domownicy byli w środku. Z doświadczenia wiedział, że jeżeli gospodarzem nie jest starsza wdówka szukająca towarzystwa, to na nocleg nie ma co liczyć. Postanowił sprawdzić, kto mieszka w chatce, na wypadek, gdyby gospodarzem była nie staruszka, lecz grupa wyjątkowo agresywnych bandytów. W tym wypadku zabiłby wszystkich. Na pewno znalazłoby się zlecenie na takich. urlop nie urlop, ale o reputacje trzeba dbać. Rozejrzał się dookoła za jakimś drzewem i wybrał najwygodniejsze. Swojemu koniu, jako że nie była to magiczna małpa, lecz zwierze bardziej przyziemne rozkazał położyć się obok krzaków nie daleko. Koń, mimo że pochodzenia wiejskiego podczas wielu lat treningów i doświadczenia w skradaniu się i kamuflażu wyjątkowo dobrze opanował tę techniki.
-Dobra Konrad. Masz marchewkę. Idź spać. W razie zagrożenia staraj się umierać jak najgłośniej. - Powiedział żartobliwie do konia. Następnie wyciągnął z torby zawieszonej u boku konia marchewkę i podał ją koniu.
-Spokojnie. Będę chrapał tak głośno, że nawet nie zaśniesz. - Odpowiedział równie żartobliwym tonem. - Jutro masz zamiar sprawdzić, kto jest domownikiem tej słodkiej chatki? - Zapytał koń teraz już poważnie.
-Nie. Poczekam aż gospodarz... lub w lepszym wypadku gospodyni sama wyjdzie. Wtedy nie będę się narażał. A teraz idź spać. Jesteśmy na urlopie i chce, abyś się wyspał. Kolejna taka okazja może przydarzyć się za bardzo długi czas. - Pożegnał konia, wspiął się na drzewo, sprawdził, czy koń odpowiednio się ukrył i spojrzał w już prawie czarne niebo. Słońce już zachodziło. Przez chwilę zastanawiał się, czy aby na pewno wszystkie bronie są w gotowości. Następnie okrył się płaszczem tak, aby stać się prawie niewidzialnym i zasnął.
Awatar użytkownika
Harmonia
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Harmonia »

Ciemność za oknem coraz bardziej stawała się gęstsza. Już za chwil parę można by nie dostrzec nikogo, kto by stał w tym mroku. Jedynie srebrzysty blask księżyca docierał do zakamarków przerażającego lasu. Oświetlał on również przytulny domek młodej dziewczyny. Ta spała niczym krasnolud po wypiciu dosyć wielu kufli, nawet nikły dźwięk chrapania zwierzęcia nie mógł jej zbudzić. Raz przez sen westchnęła, raz po prostu przewróciła się na bok. Było jej bardzo wygodnie, gdyż łóżko zrobiono z liści oraz kilku desek, które czasem poskrzypiwały. W pokoju obok również znajdowało się podobne łoże, tyle że dzięki zdolnościom alchemicznym Harmonii, jego kolor był inny aniżeli w tym, w którym słodko spała.
Gałęzie delikatnie postukiwały w obramowane brązem okiennice. Okoliczne drzewa w tym czasie tańczyły w powiewie porywistego wiatru. Wyglądało to dość upiornie. Nagle z łóżka zerwała się alchemiczka, mając przed oczami rozmazany obraz. Budziła się tak zawsze, kiedy w pobliżu ktoś się kręcił. Donośne przebudzenie wyrwało z letargu także pupila, który widocznie był zirytowany przerwaniem drzemania. Kobieta wskazała swemu towarzyszowi na proste, linoleowe schody. Wiedział co oznacza ten gest i czujnie do nich podleciał. Panienka ruszyła za nim, zarzucając na siebie swój płaszcz. Natężyła słuch i obserwowała chwilę piętro domu. Po czasie wkroczyła schodami na górę, ze swoim zwierzątku na ramieniu. Zbliżała się mimowolnie do zardzewiałych drzwi, które prowadziły na poddasze. Wchodząc tam, zamknęła je za sobą. Po chwili jak piorun smok wyskoczył z poddasza kierując się ku oknie, tak samo ona. Wylecieli przez kruche szkło, tym samym raniąc nieznacznie ciało kobiety. Rozglądając się po okolicy, zawołała
- No pokaż się!
Awatar użytkownika
Nathanea
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik
Kontakt:

Post autor: Nathanea »

Jej rozmyślania przerwał szelest dobiegający z pobliskich krzaków. Bez zastanowienia, jakby to był odruch bezwarunkowy chwyciła oburącz swój miecz, wyjmując go z pochwy. Zanim się spostrzegła stała już na prostych nogach i spoglądała na krzew, z którego prawdopodobnie wydobywały się owe dziwne dźwięki. Nie dostrzegając żadnego ruchu zaczęła podchodzić coraz bliżej gotowa do zadania szybkiego, śmiertelnego ciosu. Problemem było to, że nie wiedziała nawet z kim lub z czym może przyjść jej zaraz walczyć. Stąpała tak po cichu z każdą chwilą spodziewając się ataku na swoją osobę. Jednak gdy podeszła na wystarczającą odległość, by spojrzeć przez roślinę okazało się, że był to najzwyklejszy w świecie wilk, który prawdopodobnie upatrzył sobie coś na kolację. To co konsumował wyglądało jak zdeformowane ciało królika lub zająca. Biedak najwyraźniej nie miał szczęścia czmychnąć do swojej nory. Nate nie zdążyła przyjrzeć się wilkowi, gdyż zaraz po tym jak go ujrzała pobiegł w przeciwnym kierunku, prawdopodobnie do reszty stada. Dopiero teraz wampirzyca przypomniała sobie, że w nocy wygląda nieco przerażająco. Otrzepała ciało z przylegającego piasku, wróciła na plażę i schowała miecz do pochwy lokując ją na plecach.
Nie minęło dużo czasu, gdy pożałowała tego co zrobiła. Gdzieś z oddali usłyszała, jak ktoś nakazuje jej się pokazać. Niby nie widać w tym nic strasznego, ale biorąc pod uwagę to, jak w obecnej chwili wyglądała łatwo stwierdzić, że nie ma co liczyć na miłe powitanie. Nałożyła na głowę kaptur tak, aby ukryć swoje czerwone ślepia w rzucanym przez niego cieniu. Miała nadzieję, że nie wpadła właśnie w kłopoty, a na pewno chciała ich uniknąć, więc nie zamierzała się sprzeciwiać woli nawołującego. Zaczęła kroczyć powoli w kierunku, z którego dobiegł krzyk. "A może to wcale nie było skierowane w moją stronę? Nie, przestań usprawiedliwiać swoją lekkomyślność." - powiedziała sobie w duchu gotując się do chwycenia za miecz i sparowania ewentualnego ataku. Zastanawiało ją jak zareaguje osoba, która ją zobaczy. Może nie dostrzeże niczego podejrzanego w tym narastającym mroku? Albo wręcz przeciwnie. Czy dojdzie do walki? Nie chciała nikogo skrzywdzić, nie teraz, gdy jest w pełni świadoma tego co robi. "Chociaż z drugiej strony mogłabym go wykorzystać jako pożywienie" - zaraz po pojawieniu się tej myśli pokręciła głową i szybko ją odrzuciła. Martwiące było to, że ludzie zwykle po pierwszym spojrzeniu na wampira pałają do niego nienawiścią. Próbują się z nim porozumieć jedynie za pomocą przemocy, a w najlepszym wypadku po prostu uciekają w obawie, że staną się zaraz ofiarą krwiopijcy. Ale czy w jej przypadku nie można teraz odnotować tego samego? Bała się krocząc ku człowiekowi. Bała się skutków tego spotkania, a tak z pewnością nie zachowuje się prawdziwy wampir. Czy to oznacza, że jest w niej więcej "człowieczeństwa" niż sądziła? Podejrzewała jednak, że to stan przejściowy i wraz z wiekiem jej charakter będzie się zmieniał. Jest młoda i znajduje się w podobnej sytuacji, co dorastający nastolatek, a to zaledwie początek.
Z tak ponurymi myślami doszła do przytulnej chatki, której wcześniej w tym miejscu nie dostrzegła. Obok domu zauważyła również kobietę, najwidoczniej posiadającą na własność małego smoka. Kompletnie nie wiedziała co to wszystko oznacza i co dziwi ją bardziej. To, że komuś udało się oswoić takie stworzenie, czy to, że owa dziewczyna spoglądała w przeciwną stronę do tej, z której kierowała się Nate. To mogło oznaczać, że wcale nie została zauważona! Czyżby ktoś jeszcze był w okolicy? Wbrew swoim obawom postanowiła wyjść na spotkanie, aby nie wydawać się podejrzanym. Czemu po prostu nie uciekła? Nie wiedziała. Najwidoczniej coś kazało jej zostać i nawiązać kontakt z kimś, kim tak na dobrą sprawę powinna gardzić i traktować jak zabawkę.
- Usłyszałam, że kogoś wołasz. O co chodzi? - zapytała podchodząc bliżej do Harmonii, jednak trzymając bezpieczny dystans i ukrywając twarz w mroku.Z niecierpliwością oczekiwała odpowiedzi spodziewając się gwałtownej reakcji.
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

Arthas wybudzony ze snu był lekko zdziwiony. Nie było szans, aby go zauważyli. W dzień prawie że się zlewał z otoczeniem, a w nocy mógłby się wydawać elementem drzewa. Poza tym, kto patrzy tak wysoko w ciemną noc? Nie. To mu nie pasowało. Miał zamiar pozostać nieruchomo. Nie miał co liczyć na razie na chwilkę odpoczynku, więc postanowił rozmyślać nad swoim położeniem. Nie było mowy o wykryciu... A może? Wzrokiem nie było szans, lecz pozostawała jeszcze kwestia aury. Teraz przypomniał sobie, że powinien był zakupić naszyjnik maskujący. Już podczas ostatniej przygody ze skorpionem miał taki zamiar. Podczas budzenia usłyszał głos kobiety. Czyli jednak nie byli to bandyci. A przynajmniej taką miał nadzieje. Nie jednokrotnie okazywało się, że kobieta była groźniejsza i bardziej mordercza od mężczyzny. W tym momencie dziękował samemu sobie, że się nie wychylił. Kobieta z chatki nie zauważyła chłopaka na drzewie tylko jakaś inną kobietę. Lekko przechylił głowę w stronę nadchodzącej drugiej kobiety. Byłą ona zakapturzona. Wyraźnie próbowała coś ukryć. Na razie nie chciał wiedzieć co. Spojrzał na Konrada. Koń również się obudził. Patrolował teren mniej więcej od tego samego czasu co jego pan. Arthas dał znak towarzyszowi, że ma zamiar zejść, ale koń ma się nie ruszać. Chciał podejść trochę bliżej, aby lepiej słyszeć rozmowę. Powoli wstał. Następnie rozejrzał się, aby zobaczyć, w którą stronę patrzy gospodyni. Na jego nieszczęście wzrok miała utkwiony w drzewo obok. Kątem oka mogła nawet zauważyć wystający kawałek głowy. Jednak postać drugiej kobiety z pewnością bardziej ją zainteresuje i nie zwróci uwagi na zielone coś siedzące na drzewie. Ponownie spojrzał na konia. Dał mu znak, że jednak nie schodzi. Było zbyt duże ryzyko szybkiego wykrycia. Postanowił zostać na drzewie i po prostu wytężyć słuch. Jak pomyślał, tak zrobił.
-Schyl głowę - Wyszeptał do konia. Nie chciał zostać wykryty. Następnie znieruchomiał, aby lepiej słyszeć.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 648
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Harmonia spojrzała zaskoczona na wampirzycę, czujna i spięta, gotowa do ataku. Nie spodziewała się tutaj wampirzycy, która z wyglądu zresztą przypominała jej elfkę. I niechybnie by ją z elfką pomyliła. Niemniej, wampirzyca stanowiła zagrożenie. A zagrożenia powinno się eliminować. Lub unieszkodliwiać. Im dłużej jednak Harmonia wpatrywała się w napotkaną, tym bardziej miękło jej serce, bowiem nie wyglądała ona na taką, która byłaby w jakimkolwiek stopniu zła. Postanowiła odpuścić, jedynie warknęła ostrzegawczo i zrobiła zwrot w tył, nie przejmując się tym, że jej odejście niepokojąco przypomina ucieczkę. Czuła na plecach wzrok dziewczyny, zdający się wiercić w nich dziurę. Szybko jednak wybiegła z domu. Wraz ze zwierzęciem na ramieniu wyruszyła dalej, przed siebie, w głąb lasu.
Awatar użytkownika
Nathanea
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik
Kontakt:

Post autor: Nathanea »

Odpowiedź od strony Harmonii nie nadeszła od razu. Właściwie wcale nie nadeszła, co bardzo zdziwiło wampirzycę. Zachowanie kobiety wyraźnie odbiegało od normy. Nate nie wiedziała czego się po niej spodziewać, a ta kompletnie ją zaskoczyła. Gdy tak stały poczuła się zagrożona. Paranoiczne odczucia, ale mogły również wypływać z tego, że dawno się niczym nie posilała. Troska o innych? Bardzo możliwe. W tej sytuacji bardzo chciałaby trzymać w dłoni swój miecz. Tylko w celach obronnych, nic więcej. Nie zamierzała jednak wykonywać podejrzanych ruchów, a sięgając po niego za plecy z pewnością wzbudziłaby niepokój w osobie stojącej przed nią. Po chwili jednak ona... odeszła. To było w tym najdziwniejsze. Nate odprowadzała ją wzrokiem nie wiedząc, co ma zrobić. Stała jak słup wryty w ziemię. Gdy Harmonia była już daleko otrząsnęła się i spojrzała jeszcze raz w miejsce, w które wcześniej wpatrywała się tajemnicza kobieta razem ze swoim smokiem. Prawdopodobnie nic by nie dostrzegła, gdyby nie potrafiła wyczuwać przepływającej w żyłach krwi. Miała wrażenie, że coś lub ktoś tam jest. Postanowiła to sprawdzić. Wyjęła wreszcie swój miecz i powoli zaczęła zbliżać się w kierunku Arthasa. "Możliwe, że to po prostu kolejny wilk." - pomyślała. Chociaż zdecydowanie wolałaby spotkać się z istotą ludzką, niż ze stadem wygłodniałych wilków.
Gdy podeszła na wystarczającą odległość zobaczyła... konia. Nie spodziewała się go tutaj. Teraz już czuła wyraźnie - koń nie był sam. Spojrzała spod kaptura w górę i ujrzała na drzewie młodego mężczyznę. Wydało jej się to trochę śmieszne. Dlaczego chował się na drzewie? Podsłuchiwał? A może chciał się ukryć przed tą, która niedawno stąd odeszła?
- A więc to nie mnie jednak wołano. Zejdziesz tutaj i się przedstawisz? Chyba, że wolisz sterczeć tam całą noc. W tym nie będę ci przeszkadzać. - zerknęła w górę spod kaptura i uśmiechnęła się lekko bardziej do siebie, niż do Arthasa. Przez ułamek sekundy można było dostrzec jej nienaturalnej wielkości kły. Zorientowała się dopiero po fakcie. Miała tylko nadzieję, że tym gestem nie zwróciła na siebie większej uwagi, niż by chciała. Wiedziała, że obcym nie wolno ufać. Właściwie nikomu nie ufała, więc i teraz cały czas była w gotowości. Spodziewała się ataku. Jeśli takowy by nastąpił sparowałaby cios i starała się wyprowadzić kontrę. Jak się potoczą sprawy dalej? Któż to wie?
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

Arthas zaskoczony działaniem nieznajomej kobiety, która po prostu wróciła do swojego domu, bez słowa, zaczął się zastanawiać. Co się stało? O co chodzi? Może ta kobieta znała nieznajomego? Albo nie lubi obcych? Nagle z rozmyślań wyrwał go głos spod drzewa.
-Gratuluje. Odlazłaś mnie... - Od razu skarcił się w myślach za nieuważność. następnie uśmiechnął się do kobiety niżej. - Nazywam się Arthas. Pewnie o mnie nie słyszałaś, ale to się kiedyś zmieni. W każdym razie. - W tym momencie przypomniał sobie o kłach, które przez moment było widać. Były zbyt długie. Idealne na wampira. Na szczęście na takie okazje również był przygotowany. - Jestem łowcą potworów na urlopie, że tak to ujmę. Słyszałaś, że wampiry potrafią doskonale maskować swoją rasę i zamiary? No. Jak widać nie słyszałaś.
- Arthas nie męcz jej! - Nagle odezwał się koń. Wstał i donośnym głosem przemówił. - Przepraszam za zachowanie i tajemniczość Arthasa. Lubi się droczyć z nowo poznanymi ludźmi. Nazywam się Konrad. Koń tego drzewołaza.
-A więc co tutaj robisz nadobna damo w tym ciemnym lesie całkiem sama? Kobiety wamp... to znaczy kobiety nie powinny robić pieszych wędrówek w nocy. - Poprawił się Arthas. Pomylił się celowo, aby dać subtelnie do zrozumienia, że wie wystarczająco dużo. Następnie wyciągnął swój srebrny miecz. - Ja nie muszę się martwić o żadne napady. Mam łuk, strzały i dostatecznie ostry srebrny miecz. - Miecz również pokazał specjalnie, aby dać do zrozumienia, że nie boi się krwiopijców.
Awatar użytkownika
Nathanea
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik
Kontakt:

Post autor: Nathanea »

"Cholera" - zaklnęła w myślach. Czyli jednak zauważył. No tak... Łowca potworów, to wszystko tłumaczy. Nie mógł sobie pozwolić na żaden błąd, gdyż ten mógłby kosztować go życiem w walce z monstrum.
Wieczór zapowiadał się wyśmienicie. Zbudzona przez "nocny" koszmar stanęła twarzą w twarz z podejrzaną kobietą, która najpierw do kogoś nawoływała, a potem bez słowa odeszła. Jakby tego było mało teraz znalazła niezbyt przyjaźnie nastawionego do siebie łowcę potworów i... gadającego konia. To ostatnie sprawiło, że zaczęła zastanawiać się, czy czasem czegoś nie przedawkowała. Czyżby ostatnia jej ludzka ofiara sięgała po różnej maści narkotyki? Nie, to niemożliwe. Nate pod tym względem starała się być niezwykle czujna. Ofiara to złe określenie, gdyż wampirzyca nigdy nie zabijała, lecz jedynie upijała tyle krwi z żywiciela, ile potrzebowała starając się przy tym, aby nie wyrządzić mu większej krzywdy. Czy była potworem? Nadal tego nie wiedziała, ale słowa Arthasa nieco ją dotknęły. Nie zamierzała jednak tego ukazywać.
- Ludzie... Wszyscy jesteście tacy sami. Pewni siebie, a jednak boicie się wszystkiego, co nieznane. We wszystkich widzicie swoich wrogów, ale cóż... takie czasy. Sami sobie jesteście winni. - westchnęła. - Skoro już wiesz kim, a raczej czym jestem, myślę, że nie będzie mi to potrzebne. - W tym momencie zdjęła kaptur z głowy, a następnie schowała za plecy swój miecz. - Możesz mówić mi Nate i podobnie jak ty - zrobiłam sobie wolne od codziennych zajęć. To spokojne miejsce idealnie się do tego nadaje. Nie uważasz? - Zerknęła na jego srebrne ostrze i dokładnie je zbadała. - Nie zamierzam z tobą walczyć, jednak jeśli odczuwasz taką potrzebę... Cóż, możesz zaatakować.
W razie próby wyprowadzenia ciosu w jej stronę wykonałaby unik odskakując w tył, a w międzyczasie chwytając swój miecz. Następnie od razu wykonałaby półpiruet tnąc przeciwnika ukośnie od lewej strony. W przypadku wystrzelenia w jej kierunku strzały również starałby się jej uniknąć, a następnie schować w lesie nasłuchując choćby najcichszych dźwięków, które mogłyby oznaczać jakiś ruch w okolicy.
- Swoją drogą, niezła sztuka. - Tu kiwnęła głową w stronę konia. - Konrad, tak?
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

Och. A więc wampir z manierami? Także nie mam w planie walczyć. Zabijam tylko, gdy mam zadanie lub we własnej obronie. Aktualnie jestem na wakacjach, a więc zlecenia nie mogę mieć. Jeżeli więc ty mnie nie zaatakujesz pierwsza, to możemy zostać znajomymi lub rozstać się w pokoju. Twoja wola. - Schował miecz. W razie kłopotów zawsze miał nóż w zapasie. Prawdopodobnie nic by nie zrobił wampirowi taką wykałaczką, lecz dałoby mu to czas na przygotowanie miecza lub strzał a z tymi raczej wampir miałby więcej problemów... - Tak to Konrad. Prawdopodobnie jedyny gadający koń w Alaranii. Trochę magii wystarczyło. Niestety mag, który zaczarował Konrada, najprawdopodobniej zmarł. Wracając. Wielokrotnie uznaje mnie za nieokrzesanego w stosunkach z innymi, ale to nie prawda. - Powiedział z dumą, siedząc przodem do wampira. Nogi swobodnie zwisały z gałęzi. Nagle mocniej złapał się gałęzi, zrobił przewrót w tył i zwisając na rękach, zeskoczył na ziemie. Drzewo nie było wysokie, a więc zrobił to bez obrażeń. Następnie przyjaźnie uśmiechnął się i wyciągnął rękę w geście przywitania.
- Pssst! - Wyszeptał Konrad. - Uważaj na niego. Jest bardzo kochliwy, że tak to ujmę. Ja bym na niego uważał. - Wyszeptał żartobliwie. Arthas zgromił go wzrokiem, nie tracąc przyjacielskiego uśmiechu. Koń odszedł kilka kroków dalej i śmiał się ukradkiem.
- Koń by się uśmiał Konrad. Naprawdę bardzo śmieszne. - Powiedział żartobliwie, nadal trzymając rękę w geście przywitania. Dobrze wiedział, że Konrad powiedział to dla żartu. Prawdopodobnie szykował tę kąśliwą uwagę dłuższy czas. Jednak jak to mówią starzy ludzie: W każdym kłamstwie leży ziarno prawdy. Tutaj było nawet więcej niż ziarno. Prawdą było, że raz zakochał się w anielicy o imieniu Gloria od pierwszego wejrzenia. Arthas poprawił rękę i czekał na reakcje Nate.
Awatar użytkownika
Aulus
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aulus »

Noc nadeszła niespodziewanie szybko, otulając jego niewielkie cało całunem nocy pozwalając mu obserwować świat pod nim.
Czarny kruk poruszał swymi skrzydłami czując przyjemny powiew wiatru między piórami. Obniżył swój lot, by w ciemnościach nie natrafić na głodnego napastnika, czającego się na swe niedoszłe ofiary. Ptak przemierzył już sporą część kontynentu, a to co widział do tej pory było jedynie pragmatyczną wizją z której zdawał sobie sprawę już wcześniej, zanim został dotknięty swym przekleństwem. Przysiadł na jednej z gałęzi rozłożystej korony dębu, by zastanowić się nad tym co zmieniło się od tego dnia. Kiedyś gdy w dzieciństwie jako mały chłopiec obserwował orły wzbijające się wysoko w niebo, zastanawiał się czy tam nad białymi obłokami znajduję się inny świat, do którego nie dane jest mu wstąpić, czy istoty z góry obserwują ich spokojne życie opiekując się tymi którzy najbardziej na to zasługiwali. Pamiętał swoje jedenaste urodziny, gdy skonstruował skrzydła z łabędzich piór. Posklejane żywicą zbieraną przez kilka tygodni...
Wiele tygodni spędził potem w łóżku z połamanymi nogami, gdy okazało się że grawitacja wygrała z jego fantazją. A on przestał wierzyć w irracjonalny świat który najwidoczniej nie był stworzony dla takich jak on...
Zanim ponownie wzbił się w niezbadane odmęty nocy, usłyszał pod sobą głos należący zapewne do kobiety.
Z ciekawością sfrunął nieco niżej, przysiadając na zmurszałym pniu.
Przekrzywił łepek, po czym spojrzał na mężczyznę stojącego przy koniu, który z racji tego że rozmawiał ze swym panem. Był raczej "dziwny".Wojownik, sądząc po zbiorze śmiercionośnych przedmiotów które posiadał, gadający koń, oraz kobieta której nie potrafił sklasyfikować do żadnej ze znanych mu ras.
Mimo tego że z pozoru nie różniła się niczym szczególnym, wyczuwał w niej coś dziwnego.Coś, co raczej skłaniało do tego żeby nie wchodzić z nią w bardziej zażyłe stosunki...
Aulus zaciekawiony swym nowym odkryciem, postanowił zostać i przyjrzeć się nowym istotą które przecież mogły stanowić idealne uzupełnienie jego wizji świata...
Awatar użytkownika
Nathanea
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik
Kontakt:

Post autor: Nathanea »

Nie mówił jak ktoś, kto jest złym człowiekiem. Prawdę mówiąc nawet na takiego nie wyglądał, ale Nate dobrze wiedziała, że nie ocenia się książki po okładce. Jego wcześniejsze reakcja była całkiem naturalna i rozumiała ją. W końcu większość wampirów gardziła ludźmi i traktowała ich jak marionetki w swoich rękach. Dlatego też niechęć rasy ludzkiej wobec nich nie powinna nikogo dziwić. Właściwie to wampirzyca nie spodziewała się, że Arthas odstąpi od walki. Widziała już wielu, którym sama jej obecność przeszkadzała w egzystowaniu, a najprostszym sposobem rozwiązania tego problemu była oczywiście próba dekapitacji. Większość prostych chłopów uważało, że jeśli nie ma się srebrnego oręża, to jest to najpewniejszy sposób na pozbycie się wampira.
Musiała przyznać - Konrad ją zainteresował. Nigdy w życiu nie spotkała jeszcze gadającego konia. Ba, nawet o takim nie słyszała! W tej chwili przypomniała sobie Rena. Wyobraziła sobie, że to właśnie on potrafi rozmawiać. Nagle bardzo tego zapragnęła... Porozmawiać z jedynym przyjacielem.
Obserwowała jak Arthas zręcznie zeskakuje z drzewa. Chwilę potem odwzajemniła gest. Podanej dłoni nie uścisnęła zbyt mocno, przez co każdy znający mowę ciała mógł zrozumieć, że wcale nie ma w zwyczaju czuć się osobą wyżej postawioną od drugiej.
I po raz kolejny uświadomiła sobie, że zimno jej ciała połączone wraz z bladą cerą i krwiście czerwonymi oczami musi wyglądać nieco przerażająco. Czemu to wszystko szło tak gładko? W tak krótkim czasie jej zaufali? Przecież mogła użyć podstępu tylko po to, aby posilić się ich krwią w odpowiednim momencie. Jednak to wszystko ją cieszyło. Bardzo rzadko spotykała się z takim traktowaniem wśród ludzi.
- Dzięki za ostrzeżenie, Konradzie. - odpowiedziała uśmiechając się lekko, przez co koniuszki kłów znów dało się zobaczyć. Zaczęła się zastanawiać nad podjęciem decyzji. Łowca potworów mógł pomóc jej odnaleźć to, czego szukała od tak długiego czasu. Mógł przecież coś wiedzieć na temat jej "stwórcy". Z drugiej strony nie ufała mu. Podobnie zresztą jak innym. Powinna zostać i liczyć na szczęście, czy odejść i zdać się na siebie? Biorąc pod uwagę to, że już od kilku lat poszukuję czegoś, co mogłoby zbliżyć ją o krok do osiągnięcia celu stwierdziła, że lepszym wyborem będzie opcja pierwsza. Oczywiście wymagała większej ostrożności i podjęcia wysokiego ryzyka, ale musiała spróbować. W końcu lepiej coś zrobić i potem tego żałować, niż żałować, że się czegoś nie zrobiło.
- Łowca potworów dał się kiedyś upolować przedstawicielce płci pięknej? - zapytała Arthasa z żartobliwym akcentem. - A może ty miewałeś już zlecenia na ciekawsze okazy? - Miała nadzieję na choćby wzmiankę o jakimś krwiopijcy. Każdy, nawet najmniej znaczący i widoczny ślad do czegoś prowadził. Kto wie? Może dzięki Arthasowi znajdzie samego Ethmolda?
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

- Czy miałem zlecenia na wampiry? Dość rzadko. Raz miałem dorwać jakiegoś silniejszego ale zwiał mi i nie mogę go znowu znaleść. Grubsza ryba bo nagroda była naprawde wysoka. Etynol... Etrytol... Jakoś tak się nazywał. Jednak to było kilka lat temu. Dawno odpuściłem. A szukasz kogoś szczególnego? - Zapytał widząc nutę nadzieji w oczach Nate. - Chętnie pomogę. Mam wakacje ale to nie znaczy że powiniemem się lenić całymi dniami.
- Acha! No to wpadłaś Nate. Po same uszy! - I ponownie uciekł w krzaki aby roześmiach się na cały głos. Tym razem jednak Arthas zignorował Konrada. Nie chciał nowopoznanej kobiety zniechęcić do siebie. Poza tym gdyby zareagował zbyt mocno to mogłoby się to wydać podejrzane. Tak naprawde Arthas nic nie czuł do Nate. A przynajmniej narazie.
Złamał kilka gałęzi na ognisko i ułożył je w zgrabny stosik. Nie obawiał się że ogień zwabi wilki. Konrad dzięki swym wrodzonym zmysłom i po latach treningów potrafił wyczuć zbliżające się niebezpieczeństwo. Odczepił krzesiwa od pasa i uderzył nimi o siebie. Poleciały setki iskier a ze stosiku buchnoł płomień. Arthas usiadł przy ognisku a Konrad niedaleko niego. Następnie wskazał na przeciwległą stronę płomienia.
- Usiądź prosze. Zjesz coś? To znaczy... Przepraszam. Nie jestem przyzwyczajony. - Powiedział i wyciągnął z torby kawałek suszonego mięsa. - No to opowiadaj o tym szczęściarzu którego szukasz.
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acheron »

Acheron przemierzał las nucąc pewną znaną mu moledię. Odgłosy marszu i pieśni uzupełniał dźwięk przelewających się w bukłaku resztek wina. Łucznik w lewej ręce dzierżył truchło upolowanego parenaście minut temu borsuka. Biały Kruk siedział na jego ramieniu. Zmęczone ptaszysko próbowało zasnąć, lecz ciągłe szturchanie spowodowane marszem właściciela nie sprzyjało procesowi zasypiania.
Fellarianin od kilku dni bezcelowo wędrował po puszczy. Po kilku niemiłych incydentach Acheron postanowił odizolować się od reszty świata. Miał już powyżej uszy wszechobecnego w miastach rabanu, oszukujących kupców i zleceniodawców płacących najemnikowi znacznie mniej niż obiecali. Choć z początku samotność cieszyła Acherona, to z biegiem czasu zaczęła mu doskwierać.
Nagle do uszu łucznika dobiegły odgłosy świadczące o obecności innych osób. Fellarianin postanowił zbadać źródło dźwięku. Być może natrafi na zagubionego podróżnika? Karawanę kupiecką? A może zbliża się do wyjścia z tegio przeklętego lasu?
Odgłos rozmowy stawał się coraz głośniejszy i wyraźniejszy. Acheron coraz lepiej słyszał dialog. W jego mniemaniu w konwersacji brała udział kobieta wraz z dwojgiem mężczyzn. Zaintrygowany Fellarianin nieco przyśpieszył tępo. Nim minęło pare chwil jego oczom ukazali się człowiek i wampirzyca. Wędrowcy siedzieli w ciemnym lesie oświetleni migotaniem tańczących płomieni. Fellarianin niepewnie zbliżył się do nieznajomych. Wyłaniając się z ciemności wyglądał nieco przerażająco i zapewne niejeden skromny chłop pomyliłby go z demonem. Całokształt uzupełniała delikatnie muskana przez powiew wiatru peleryna i siędzący na ramieniu kruk, który według wielu przesądów jest uważany za zwiastuna śmierci.
- Witam - powiedział uprzejmym tonem - czy znajdzie się tu miejsce dla skromnego obieżyświata?
Łucznik w oczekiwaniu na odpowiedź oparł się o pobliskie drzewo i zaczerpnął solidny łyk wina.
Awatar użytkownika
Nathanea
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik
Kontakt:

Post autor: Nathanea »

A więc chciał jej pomóc. To nawet miłe, tylko skąd wiedział, że chodziło jej głównie o wampiry? Nate miała nadzieję, że po prostu się domyślił, bo nie chciała, aby się okazało, że ktoś czytał w jej myślach. Chyba każdy ma swoje sekrety, którymi woli się z nikim nie dzielić, a w przypadku wampirzycy było podobnie. Tak naprawdę im mniej druga osoba o niej wiedziała, tym sama czuła się bezpieczniej.
- Ethmold... - mruknęła pod nosem, gdy Arthas próbował przypomnieć sobie imię krwiopijcy. Czyżby to był on? Czy nareszcie przyjdzie jej się z nim spotkać? Płomień nadziei nie tlił się jednak zbyt długo, gdyż właściciel zaczarowanego konia powiedział, że było to kilka lat temu. Przez ten czas wampir mógł przemieścić się dosłownie wszędzie.
- Dam sobie radę. - odpowiedziała Konradowi. - Zabawny jest, Arthasie. - Pomogła ułożyć mu stosik z patyków, po czym usiadła po przeciwnej stronie. Gdy ten chciał, aby opowiedziała mu co nieco o tym szczęśliwcu... Chwila, szczęśliwcu? Dlaczego? Przecież poszukiwała swego "ojca" tylko po to, aby zadać mu kilka pytań. Chociaż ten moment uświadomił jej, że tak naprawdę nie wie, czy chce tylko rozwiązać swoją tajemnicę, czy również zemścić się za to, co jej zrobił. Wracając jednak do opowieści. Nie uśmiechało się jej opowiadać dopiero co poznanemu człowiekowi szczegółów tej historii, a bez nich by się nie obyło. Musiała wymyślić coś, aby wilk był syty i owca cała.
- Prawdę mówiąc chcę po prostu go o coś zapytać. A przynajmniej mam taką nadzieję. Dosyć ważna dla mnie sprawa. Pamiętasz, gdzie ostatnio widziałeś tego wampira? Gdzie uciekł lub w którym kierunku się udał? Jeśli chcesz, możesz mi opowiedzieć o nim wszystko, co wiesz. Każda informacja może się przy... - W tym momencie Nate usłyszała czyjeś kroki. Prawdę mówiąc nie spodziewała się tutaj już nikogo więcej, więc szybko wstała, chwyciła za broń i odwróciła się w stronę, z której dobiegł cichy szelest.
Dobra wiadomość była taka, że był to człowiek. A przynajmniej coś, co jest z krwi i kości. Tego wampirzyca była pewna. Zła natomiast była następująca. Postać nie wyglądała zbyt przyjaźnie. Raczej jak ktoś, za kim goni sama śmierć. Kruk na ramieniu? Kto normalny chodzi z krukiem na ramieniu?
Spojrzała porozumiewawczo na Arthasa. Nie podobało jej się to, ale decyzję pozostawiła jemu. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi, a w rozmowach w większych grupach raczej wolała słuchać aniżeli w nich uczestniczyć.
Nagle opanowała ją złość, którą starała się w sobie stłumić. Musiała się napić, jednak nie byle czego. Wcześniejsza propozycja Arthasa musiała pobudzić w niej głód i teraz nie wiedziała, jak się go pozbyć. "Nie daj ponieść się emocjom!", "Walcz z tym!", "Wcale taka nie jesteś. Różnisz się od innych!". Zawsze starała sobie to wmówić, gdy znajdowała się w takiej sytuacji, jak ta. Niby nie chciała nikogo skrzywdzić, jednak jakoś żyć trzeba było. Im większy głód, tym większa złość, a im większa złość, tym większe i poważniejsze kłopoty...
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości