Fargoth ⇒ Róża bez kolców.
- Adrien
- Szukający Snów
- Posty: 168
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Był bardzo spokojnym człowiekiem, naprawdę. Tyle, że do czasu. Lewa brew lekko mu drgała gdy na polanę wpadli strażnicy."Ile można? W takim tempie w życiu nie wyjedziemy..." Z drugiej strony miał więcej czasu na przemyślenia co dalej. Każdy z jego pomysłów był do wyrzucenia z każdą nową przeszkodą, która całkowicie zmieniała tok ich wyprawy.
Crevan zaczął zastanawiać się nawet na wypytanie "Podziemia" jak nazywał cały światek przestępczy. A wiedział, że komu jak komu, ale jemu powiedzą. Powód był oczywisty- gdyby nie on wielu z nich w życiu nie doszło by do władzy. Ptaszki, szczurki i przekupy na targu mówią różne rzeczy, trzeba tylko umieć wyłapać te cenne...
Źrenice zwężyły mu się teraz niemal do rozmiaru źrenic kota, czas zwolnił a Adrien nie słyszał nic prócz bicia własnego serca. Gdyby strzała trafiła Fey lub Acilę prawdopodobnie nie zareagowałby wcale, ale konia kochał ponad wszystko na świecie. Widział jak rumak bije przednimi kopytami i rży z bólu, a skrzywdzenia Mortema lub też szczurów Grabarz nie wybaczyłby nikomu. Karą za to była śmierć w męczarniach.
Żałował jak diabli, że nie zna jeszcze możliwości tego miecza i nie wie w jaki sposób tamten anioł go przemieniał w kosę...Teraz zdecydowanie by się przydała. Wyciągnął miecz i natychmiast zareagował. -To też jest będzie tylko ostrzeżenie, zamorduję... Ciął na przemian z prawej i z lewej, z góry i z dołu bardzo szybko, rzadko kiedy można było zobaczyć go w takiej furii. Miecz nagrzał się do białości a Upadły stracił jakiekolwiek panowanie nad sobą. -Będziesz miał szczęście jeśli twoi towarzysze będą mogli choć kawałek ciebie zanieść do miasta... Uśmiechnął się okrutnie i atakował dalej nie dając mu szansy na atak.
Dwójka strażników była w lekkim szoku, że taki staruszek potrafi poruszać się tak szybko i tak sprawnie, być może dlatego w pierwszym odruchu nie zareagowali? Adrien to wykorzystał i jednemu z nich podpalił trzewia od środka. Wrzask bólu jaki płonący mężczyzna z siebie wydał był muzyką dla uszu Grabarza, który za cel obrał sobie całkowite ich unicestwienie. Warto było dodać, że Adrien dopiero się rozkręcał; grał nieczysto i był z tego dumny. Zamierzał osobiście rozgnieść mu czaszkę butem przy okazji wykłuwając oczy obcasem buta.
Crevan zaczął zastanawiać się nawet na wypytanie "Podziemia" jak nazywał cały światek przestępczy. A wiedział, że komu jak komu, ale jemu powiedzą. Powód był oczywisty- gdyby nie on wielu z nich w życiu nie doszło by do władzy. Ptaszki, szczurki i przekupy na targu mówią różne rzeczy, trzeba tylko umieć wyłapać te cenne...
Źrenice zwężyły mu się teraz niemal do rozmiaru źrenic kota, czas zwolnił a Adrien nie słyszał nic prócz bicia własnego serca. Gdyby strzała trafiła Fey lub Acilę prawdopodobnie nie zareagowałby wcale, ale konia kochał ponad wszystko na świecie. Widział jak rumak bije przednimi kopytami i rży z bólu, a skrzywdzenia Mortema lub też szczurów Grabarz nie wybaczyłby nikomu. Karą za to była śmierć w męczarniach.
Żałował jak diabli, że nie zna jeszcze możliwości tego miecza i nie wie w jaki sposób tamten anioł go przemieniał w kosę...Teraz zdecydowanie by się przydała. Wyciągnął miecz i natychmiast zareagował. -To też jest będzie tylko ostrzeżenie, zamorduję... Ciął na przemian z prawej i z lewej, z góry i z dołu bardzo szybko, rzadko kiedy można było zobaczyć go w takiej furii. Miecz nagrzał się do białości a Upadły stracił jakiekolwiek panowanie nad sobą. -Będziesz miał szczęście jeśli twoi towarzysze będą mogli choć kawałek ciebie zanieść do miasta... Uśmiechnął się okrutnie i atakował dalej nie dając mu szansy na atak.
Dwójka strażników była w lekkim szoku, że taki staruszek potrafi poruszać się tak szybko i tak sprawnie, być może dlatego w pierwszym odruchu nie zareagowali? Adrien to wykorzystał i jednemu z nich podpalił trzewia od środka. Wrzask bólu jaki płonący mężczyzna z siebie wydał był muzyką dla uszu Grabarza, który za cel obrał sobie całkowite ich unicestwienie. Warto było dodać, że Adrien dopiero się rozkręcał; grał nieczysto i był z tego dumny. Zamierzał osobiście rozgnieść mu czaszkę butem przy okazji wykłuwając oczy obcasem buta.
-
- Kroczący w Snach
- Posty: 246
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Feyla była przerażona faktem jak brutalny potrafił być grabarz. W jednej chwili Atmos przestał być wesołym towarzyszem podróży, skłonnym do żartów i drobnych docinek, stając sie okrutnym sadystą, bez sumienia, któremu zabijanie przychodzi równie łatwo co oddychanie. Kowalka stała zszokowana nie mogąc uczynić ruchu. Zastanawiała się czy faktycznie dobrze robi podróżując z tym człowiekiem. Przecież kwestią czasu zdawało się być kiedy impulsywny temperament Atmosa skieruje jego gniew przeciw Feyli. Gdy wpadał w szał, grabarzowi puszczały wszystkie hamulce, a ogarniającej go złości żadna siła nie potrafiła kontrolować. Kowalka uznała ze nie może liczyć na to iż uda jej się obronić przed ewentualnym atakiem wymierzonym w swoją stronę. Powinna opuścić tego człowieka gdy tylko nadarzy się ku temu sposobna okazja.
Spoglądała jak trzeci z strażników usiłuje uciec. Za mało im płacono by w chwilach największej próby odgrywali bohaterów. Zresztą kowalkę mało co obchodził w tej chwili przedstawiciel prawa. Nawet jeśli uda mi się uciec zapewne i tak nie przyzna się do tego co wydarzyło się na polanie. Wypuszczenie i zgubienie więźnia a do tego ucieczka z pola walki, nie jest czymś czym warto się chwalić.
- Dość! Wystarczy! Przestań! - Usiłowała powstrzymać zapędy grabarza. - W ten sposób nie pomożesz swojemu zwierzakowi. Zajmij się koniem. - Jeśli ktoś mógł opatrzyć i uratować wierzchowca to właśnie Atmos, natomiast śmierć strażników zapewne nie poprawi humoru Mortema.
Feyla nie była pewna czy gniew grabarza nie przeniesie się także na Acilę jako na sprawczynię wszystkich nieszczęść. Postanowiła zawczasu usunąć kotołaczkę z drogi Atmosa, a przy okazji wykorzystać niespodziewaną okazję do ponownego przesłuchania dziewczyny. Spojrzała w kierunku Acili która usiłowała przyciskać ranę Mortema tak by ograniczyć upływ krwi, a przy okazji cały czas musiała uciekać przez usiłującym ją ugryźć koniem. Skoro wierzchowca stać było na to by kontynuować walkę z kotką to znak że jego stan nie był aż tak beznadziejny.
- Chodź tu. - Powiedziała kowalka odciągając dziewczynę od konia. - Jego pan sam się nim zajmie. - Ku zdziwieniu Feyli zamiast wdzięczności i ulgi, że oto zastała uwolniona przed koniem i zwolniona z kłopotliwego obowiązku ratowania jego życia, Acila zalała się łzami.
- Acila tak strasznie przeprasza, że nie zaopiekowała się szczurkami i one spaliły się w lesie albo utopiły w rzece, a teraz przez nią konik jest ranny. - "Co za bzdury" Pomyślała kowalka mocując się z Acilą. Ta ostatnia najchętniej wtuliłaby się teraz w Atmosa biadoląc jak to bardzo jest jej przykro. W końcu Feyla zmuszona była przerzucić sobie ciało Acili przez ramię i siłą zaciągnąć ją do ogniska. Na szczęście zrozpaczona tamta zapomniała na chwilę o korzystaniu z swoich pazurów. Bez względu na intencję najlepiej by teraz nie przeszkadzała grabarzowi ani nie stawała na jego drodze.
- Przestań sie mazać! - Rozkazała sadzając Acilę na ziemi. - Jeśli chcesz pomóc swojemu panu to siedź tu bez ruchu. - Kotołaczka natychmiast usiadła w sposób jakby połknęła kij od miotły.
- Nie musisz się martwić. On, Atmos uratuje konia. Ty natomiast musisz się skupić i przypomnieć sobie wszystko o madame Sisko. Do cholery możesz oddychać! - Upomniała Feyla widząc bladość na twarzy Acili. - Skup się teraz i powiedz mi czy twoja była właścicielka korzystała kiedykolwiek z usług przemytników.
Po chwili milczenia, kotołaczka wreszcie zebrała sie na odwagę by wytrzeć brudnym rękawem wilgotne od płaczu oczy. - Sisko wszystko brała od Krzywego Grzmota.
- A wiesz gdzie on jest? - Spytała jeszcze Feyla. Potakiwanie Acili wlało w serce kowalki nadzieję iż jednak jej sprawa nie jest tak beznadziejna. Na jakiś czas musiała odpuścić dalsze naciskanie na dziewczynę gdyż ta straciła zainteresowanie dalszą częścią rozmowy. Feyla zajęła się ratowaniem gasnącego ogniska. Tymczasem kotołaczka cały czas wielgachnymi oczyma spoglądała w kierunku Mortema.
Spoglądała jak trzeci z strażników usiłuje uciec. Za mało im płacono by w chwilach największej próby odgrywali bohaterów. Zresztą kowalkę mało co obchodził w tej chwili przedstawiciel prawa. Nawet jeśli uda mi się uciec zapewne i tak nie przyzna się do tego co wydarzyło się na polanie. Wypuszczenie i zgubienie więźnia a do tego ucieczka z pola walki, nie jest czymś czym warto się chwalić.
- Dość! Wystarczy! Przestań! - Usiłowała powstrzymać zapędy grabarza. - W ten sposób nie pomożesz swojemu zwierzakowi. Zajmij się koniem. - Jeśli ktoś mógł opatrzyć i uratować wierzchowca to właśnie Atmos, natomiast śmierć strażników zapewne nie poprawi humoru Mortema.
Feyla nie była pewna czy gniew grabarza nie przeniesie się także na Acilę jako na sprawczynię wszystkich nieszczęść. Postanowiła zawczasu usunąć kotołaczkę z drogi Atmosa, a przy okazji wykorzystać niespodziewaną okazję do ponownego przesłuchania dziewczyny. Spojrzała w kierunku Acili która usiłowała przyciskać ranę Mortema tak by ograniczyć upływ krwi, a przy okazji cały czas musiała uciekać przez usiłującym ją ugryźć koniem. Skoro wierzchowca stać było na to by kontynuować walkę z kotką to znak że jego stan nie był aż tak beznadziejny.
- Chodź tu. - Powiedziała kowalka odciągając dziewczynę od konia. - Jego pan sam się nim zajmie. - Ku zdziwieniu Feyli zamiast wdzięczności i ulgi, że oto zastała uwolniona przed koniem i zwolniona z kłopotliwego obowiązku ratowania jego życia, Acila zalała się łzami.
- Acila tak strasznie przeprasza, że nie zaopiekowała się szczurkami i one spaliły się w lesie albo utopiły w rzece, a teraz przez nią konik jest ranny. - "Co za bzdury" Pomyślała kowalka mocując się z Acilą. Ta ostatnia najchętniej wtuliłaby się teraz w Atmosa biadoląc jak to bardzo jest jej przykro. W końcu Feyla zmuszona była przerzucić sobie ciało Acili przez ramię i siłą zaciągnąć ją do ogniska. Na szczęście zrozpaczona tamta zapomniała na chwilę o korzystaniu z swoich pazurów. Bez względu na intencję najlepiej by teraz nie przeszkadzała grabarzowi ani nie stawała na jego drodze.
- Przestań sie mazać! - Rozkazała sadzając Acilę na ziemi. - Jeśli chcesz pomóc swojemu panu to siedź tu bez ruchu. - Kotołaczka natychmiast usiadła w sposób jakby połknęła kij od miotły.
- Nie musisz się martwić. On, Atmos uratuje konia. Ty natomiast musisz się skupić i przypomnieć sobie wszystko o madame Sisko. Do cholery możesz oddychać! - Upomniała Feyla widząc bladość na twarzy Acili. - Skup się teraz i powiedz mi czy twoja była właścicielka korzystała kiedykolwiek z usług przemytników.
Po chwili milczenia, kotołaczka wreszcie zebrała sie na odwagę by wytrzeć brudnym rękawem wilgotne od płaczu oczy. - Sisko wszystko brała od Krzywego Grzmota.
- A wiesz gdzie on jest? - Spytała jeszcze Feyla. Potakiwanie Acili wlało w serce kowalki nadzieję iż jednak jej sprawa nie jest tak beznadziejna. Na jakiś czas musiała odpuścić dalsze naciskanie na dziewczynę gdyż ta straciła zainteresowanie dalszą częścią rozmowy. Feyla zajęła się ratowaniem gasnącego ogniska. Tymczasem kotołaczka cały czas wielgachnymi oczyma spoglądała w kierunku Mortema.
- Adrien
- Szukający Snów
- Posty: 168
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Nie miał na tyle podzielnej uwagi by walczyć z jednym strażnikiem a podpalać drugiego, toteż z czegoś musiał zrezygnować. Wybrał to drugie-trzewia mężczyzny przestały płonąć tak szybko jak zaczęły, mimo wszystko sprawiły niewyobrażalny ból strażnikowi. Pozwolił mu uciec gdy ten wrzeszczał coś o szatanie i demonie z głębi piekieł. Z takimi obrażeniami wewnętrznymi będzie miał szczęście jeśli dożyje jutra... Crevan nie lubił zabijać, uważał to za prymitywne i takie... barbarzyńskie. Zabijał tylko w dwóch przypadkach: gdy ktoś próbował zabić jego lub jego zwierzęta i Anioły. Ale jeśli już to robił to starał się przedłużać i torturować w najbardziej zmyślne sposoby, na które jako doświadczony medyk miał naprawdę wiele pomysłów. Doskonale wiedział jak uderzyć by nie zabić od razu i by jego ofiara się nie wykrwawiła.
Sam siebie określał jako neutralnego, bawiły go walki między dobrem a złem. Wszyscy doskonale wiedzieli, że to zło zwycięża, a bajki o dobrych bohaterach to tylko...bajki...Bajki, które można opowiadać dzieciom na dobranoc. Rzeczywistość była inna i im szybciej ludzie to pojmą tym lepiej.
Krzyk. Krzyk Feyli na moment przywrócił go do rzeczywistości. -Zostawić go?-zapytał tak,jakby się nad czymś głęboko zastanawiał i wzruszył ramionami. -Hmmm... Dobra. Powiedział to takim tonem jakby to było coś absolutnie normalnego. Nim jednak to zrobił przewrócił przerazonego mężczyznę na ziemię i obcasem buta złamał mu nos i poważnie uszkodził szczękę. -Wynoś mi sssię ssstąd i żebym cię więcej nie oglądał...-Wysyczał cicho i zostawił go zwijającego się z bólu samego.
Podszedł do konia delikatnie dotykając jego pyska, obejmując go za niego z wręcz ojcowską delikatnością. -Ćśśś... Świat poza ukochanym Mortemem teraz dla niego nie istniał. Nie było nic prócz konia. Patrząc mu w oczy ostrożnie go obszedł i szybkim ruchem wyrwał strzałę z jego boku. Na szczęście nie weszła głęboko. Ogier zarżał z bólu i stanął dęba i wywrócił Adriena wściekle bijąc kopytami jakby chciał go kopnąć. Grabarz odruchowo osłonił się ręką by nie zostać stratowanym przez własnego wierzchowca, to by było upokarzające...
Koń dość szybko się uspokoił pozwalając panu wstać, ale ten tym razem zachował większą ostrożność w kontaktach ze zwierzakiem. Usiłował zblizyć się do zranionego boku, ale za każdym razem Mort odsuwał się kłapiąc groźnie zębami byle tylko nie dać się dotknąć. Zapewne z boku wyglądało to wprost przekomicznie- Grabarz nie mógł go złapać i w pewnym momencie koń podstawił mu kopyto tak, że białowłosy runął na ziemię jak długi. -Grrr... Podniósł się z ziemi czując palący wstyd, zarówno Feyla jak i Acila a także szczury wszystko widzieli, musiał wyglądać strasznie głupio... -To nie, będzie bolało, będzie ciekła krew i umrzesz...zachichotał złośliwie i ruszył w stronę ogniska licząc w myślach do trzech. Równo z wypowiedzeniem słowa:"trzy" ogier złapał go zw szatę z tyłu patrząc na niego błagalnym wzrokiem. -Połóż się na zdrowym boku... -nakazał Grabarz po czym pogwizdując sobie wesoło podszedł do ogniska z mieczem w dłoni. Przystawił sztych do płomienia i odczekał kilka minut aż ten się nagrzeje do białości po czym z powrotem podszedł do konia tym razem stając za nim by nie dać się pokopać. -A teraz ssspokojnieee...-Coś w jego uśmiechu mówiło, że to będzie boleć. Ba,nawet bardzo boleć.
Przytknął rozżażony miecz vdo rany starając się nie słuchać rozdzierającego rżenia konia, Adriena bolało to dużo bardziej niż Mortema.... -Już dobrze, nie będzie krwawić. Poklepał konia po boku -Poleż jeszcze chwilę... Nie znał się na ranach zwierząt, jeśli już to ludzkich, ale miał nadzieję, że ten stary sposób pomoże.
Schował miecz i poszedł do ogniska po drodze zabierając pozostawiony na ziemi kapelusz zachowując się tak, jak gdyby nic się nie stało. Usiadł naprzeciw Feyli zakładając nogę na nogę i nucąc coś pod nosem kręcąc kapeluszem na palcu w bardzo bezczelny i irytujący sposób.
Sam siebie określał jako neutralnego, bawiły go walki między dobrem a złem. Wszyscy doskonale wiedzieli, że to zło zwycięża, a bajki o dobrych bohaterach to tylko...bajki...Bajki, które można opowiadać dzieciom na dobranoc. Rzeczywistość była inna i im szybciej ludzie to pojmą tym lepiej.
Krzyk. Krzyk Feyli na moment przywrócił go do rzeczywistości. -Zostawić go?-zapytał tak,jakby się nad czymś głęboko zastanawiał i wzruszył ramionami. -Hmmm... Dobra. Powiedział to takim tonem jakby to było coś absolutnie normalnego. Nim jednak to zrobił przewrócił przerazonego mężczyznę na ziemię i obcasem buta złamał mu nos i poważnie uszkodził szczękę. -Wynoś mi sssię ssstąd i żebym cię więcej nie oglądał...-Wysyczał cicho i zostawił go zwijającego się z bólu samego.
Podszedł do konia delikatnie dotykając jego pyska, obejmując go za niego z wręcz ojcowską delikatnością. -Ćśśś... Świat poza ukochanym Mortemem teraz dla niego nie istniał. Nie było nic prócz konia. Patrząc mu w oczy ostrożnie go obszedł i szybkim ruchem wyrwał strzałę z jego boku. Na szczęście nie weszła głęboko. Ogier zarżał z bólu i stanął dęba i wywrócił Adriena wściekle bijąc kopytami jakby chciał go kopnąć. Grabarz odruchowo osłonił się ręką by nie zostać stratowanym przez własnego wierzchowca, to by było upokarzające...
Koń dość szybko się uspokoił pozwalając panu wstać, ale ten tym razem zachował większą ostrożność w kontaktach ze zwierzakiem. Usiłował zblizyć się do zranionego boku, ale za każdym razem Mort odsuwał się kłapiąc groźnie zębami byle tylko nie dać się dotknąć. Zapewne z boku wyglądało to wprost przekomicznie- Grabarz nie mógł go złapać i w pewnym momencie koń podstawił mu kopyto tak, że białowłosy runął na ziemię jak długi. -Grrr... Podniósł się z ziemi czując palący wstyd, zarówno Feyla jak i Acila a także szczury wszystko widzieli, musiał wyglądać strasznie głupio... -To nie, będzie bolało, będzie ciekła krew i umrzesz...zachichotał złośliwie i ruszył w stronę ogniska licząc w myślach do trzech. Równo z wypowiedzeniem słowa:"trzy" ogier złapał go zw szatę z tyłu patrząc na niego błagalnym wzrokiem. -Połóż się na zdrowym boku... -nakazał Grabarz po czym pogwizdując sobie wesoło podszedł do ogniska z mieczem w dłoni. Przystawił sztych do płomienia i odczekał kilka minut aż ten się nagrzeje do białości po czym z powrotem podszedł do konia tym razem stając za nim by nie dać się pokopać. -A teraz ssspokojnieee...-Coś w jego uśmiechu mówiło, że to będzie boleć. Ba,nawet bardzo boleć.
Przytknął rozżażony miecz vdo rany starając się nie słuchać rozdzierającego rżenia konia, Adriena bolało to dużo bardziej niż Mortema.... -Już dobrze, nie będzie krwawić. Poklepał konia po boku -Poleż jeszcze chwilę... Nie znał się na ranach zwierząt, jeśli już to ludzkich, ale miał nadzieję, że ten stary sposób pomoże.
Schował miecz i poszedł do ogniska po drodze zabierając pozostawiony na ziemi kapelusz zachowując się tak, jak gdyby nic się nie stało. Usiadł naprzeciw Feyli zakładając nogę na nogę i nucąc coś pod nosem kręcąc kapeluszem na palcu w bardzo bezczelny i irytujący sposób.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 89
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje:
- Kontakt:
Acila nerwowo przyglądała się siedzącemu naprzeciwko niej grabarzowi. Z zakłopotaniem starała się unikać wzroku człowieka. Bez przerwy spoglądała to na swoje buty, to na Mortema lub na śpiącą kowalkę. Jeszcze w czasie gdy mężczyzna przeprowadzał zabieg mający uratować swojego wierzchowca, Feyla uznała że jest zmęczona i zamierza się przespać. Teraz chrapała donośnie przykryta płaszczem Adriena, zostawiając kotołaczkę samą z jej problemami. Acila wiedziała że postąpiła źle i zapewne czeka ją kara, problem w tym że mężczyźnie jakoś nie spieszyło się do jej wymierzenia.
Niepewność tylko pogarszała całą sytuację, potęgując psychiczne cierpienia Acilii. Dziewczyna była zaniepokojona tym iż nie mogła przewidzieć zamiarów człowieka. Zdecydowanie wolałaby usłyszeć jaka to jest wredna iż zostawiła go bez słowa, zawiodła w sprawie szczurków a teraz jeszcze o mało co nie doprowadziła do śmierci konia. Nakrzyczał by na nią, sprawił srogie lanie i sprawa byłaby zakończona, a tymczasem wysoki człowiek wpatrywał się w nią jakby chciał przeniknąć duszę Acili.
Nie mogąc dłużej znieść milczenia, kotołaczka zdecydowała się wreszcie coś powiedzieć.
- Śpi – wskazała na kowalkę, leżącą teraz na ramieniu Acili – Zapowiedziała wcześniej że będzie bardzo rozgniewana jeśli ktoś jej przerwie drzemkę, dlatego Acila się nie rusza. Pani kowal mówiła też że z rana zamierza udać się do Garle, miasteczka nad granicą. Ale pan mógłby jej powiedzieć żeby tego nie robiła. To złe miejsce. Ludzie żyją tam w strachu, nawet straż miejska woli nie opuszczać ratusza z obawy przed panoszącymi się po mieście zbójami. To klany mają tam faktyczną władzę o którą bez przerwy muszą z sobą walczyć. A Krzywy Grzmot i Wróżbita są najgorsi z nich wszystkich. Madame Sisko została pobita i sprowadzona na kolana tylko dlatego ze zachowywała się nazbyt arogancko. Ale ona potrzebowała ich usług nawet jeśli traciła przy tym ludzi i pieniądze. Dlatego kazała Acili szpiegować. Biedna pani kowal nie da sobie rady sama.
Zmiana tematu nie specjalnie poprawiła nastrój kotołaczki, tym bardziej że wspomnienia z tego okresu jej życia nie należały do najprzyjemniejszych. Poza tym i tak nie istniała szansa no to że grabarz zapomni o jej przewinieniach.
- To jak będzie w końcu ta kara? – Spytała wreszcie.
Niepewność tylko pogarszała całą sytuację, potęgując psychiczne cierpienia Acilii. Dziewczyna była zaniepokojona tym iż nie mogła przewidzieć zamiarów człowieka. Zdecydowanie wolałaby usłyszeć jaka to jest wredna iż zostawiła go bez słowa, zawiodła w sprawie szczurków a teraz jeszcze o mało co nie doprowadziła do śmierci konia. Nakrzyczał by na nią, sprawił srogie lanie i sprawa byłaby zakończona, a tymczasem wysoki człowiek wpatrywał się w nią jakby chciał przeniknąć duszę Acili.
Nie mogąc dłużej znieść milczenia, kotołaczka zdecydowała się wreszcie coś powiedzieć.
- Śpi – wskazała na kowalkę, leżącą teraz na ramieniu Acili – Zapowiedziała wcześniej że będzie bardzo rozgniewana jeśli ktoś jej przerwie drzemkę, dlatego Acila się nie rusza. Pani kowal mówiła też że z rana zamierza udać się do Garle, miasteczka nad granicą. Ale pan mógłby jej powiedzieć żeby tego nie robiła. To złe miejsce. Ludzie żyją tam w strachu, nawet straż miejska woli nie opuszczać ratusza z obawy przed panoszącymi się po mieście zbójami. To klany mają tam faktyczną władzę o którą bez przerwy muszą z sobą walczyć. A Krzywy Grzmot i Wróżbita są najgorsi z nich wszystkich. Madame Sisko została pobita i sprowadzona na kolana tylko dlatego ze zachowywała się nazbyt arogancko. Ale ona potrzebowała ich usług nawet jeśli traciła przy tym ludzi i pieniądze. Dlatego kazała Acili szpiegować. Biedna pani kowal nie da sobie rady sama.
Zmiana tematu nie specjalnie poprawiła nastrój kotołaczki, tym bardziej że wspomnienia z tego okresu jej życia nie należały do najprzyjemniejszych. Poza tym i tak nie istniała szansa no to że grabarz zapomni o jej przewinieniach.
- To jak będzie w końcu ta kara? – Spytała wreszcie.
- Adrien
- Szukający Snów
- Posty: 168
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Patrzył na kotkę czując, że będzie musiał nauczyć ją wszystkiego co sam wie od podstaw. On sam był pedantem i wręcz mizofobem, więc dziewczynie się nudzić nie będzie. Właściwie to miało być jej głównym obowiązkiem-sprzątanie. Gotowania raczej jej nie nauczy- sam też nie umiał. Pisanie, nauka poprawnego mówienia,
Podstawy dobrego wychowania... zdawał sobie sprawę, że zajmie mu to wiele miesięcy, ale był cierpliwy mając nadzieję iż kotka odpłaci mu się posłuszeństwem i wiernością. "Obym się i tym razem nie mylił... doprowadzi mnie do załamania nerwowego... aleee... mieszkanie z nią będzie niewątpliwie zabawne, hi hi hi..."
Garle... ta nazwa wydawała się Grabarzowi znajoma. Dłuższą chwilę zajęło mu skojarzenie skąd ją zna."Garle, Garle, Garle...skąd ja to zna...chwila." No tak, mieszkał tam kiedyś. Krótko, bo krótko, dwa lata, ale zdążył poznać tamtejsze obyczaje. Wprawdzie wtedy nie był wtedy grabarzem a uczniem medyka, ale już wtedy poznał część Podziemia. Te nazwiska! Krzywy Grzmot i Wróżbita, dwaj bracia stojący po przeciwnych stronach barykady, każdy z nich dowodzący swoim klanem usiłujący zniszczyć brata. Adrien miał sporo cennych informacji, którymi mógłby się wymienić w zamian za wiadomości dla kowalki, na przykład kto zabił żonę Wróżbity, a także kto zabił syna Grzmota. Wątpił by go poznali, ba, to było wręcz niemożliwe. Mieszkając tam Adrien ubierał się tylko i wyłącznie w biel i błękit. Mógłby przekazać Fey, iż wie jak rozwiązać sprawę, ale...po co? Tak będzie dużo zabawniej...
-Kara? Jaka kara? - Zdziwił się Grabarz patrząc na kotkę z uniesioną lewą brwią, nie bardzo wiedząc o co jej chodzi. -Aaa, rozumieeem... Nie zamierzał jej karać. Nie chciał by kotka była mu wierna ze strachu tak, jak była wierna Sisko, ale by była mu oddana z przywiązania. Zresztą widać, na co wychodzi wychowywanie poprzez strach...Acila zdradziła swoją panią a Adrien, którego to ojciec trzymał krótko, był teraz gotów go zabić. - Nie będzie żadnej kary. Masz być posłuszna z przywiązania, nie strachu, Acilo. Mówił cicho, musiała się skupić by go zrozumieć. Od tego momentu zaczął sobie kotkę wychowywać. Pierwszym krokiem było zmuszenie jej do skupienia się na tym, co Grabarz mówi.
Pewnie jesteś zmęczona...połóż się ssspać... Feyla spała, więc jedną gadułę miał z głowy, teraz trzeba było uśpić kota. Chciał chociaż na pięć minut zostać sam ze sobą, bez słuchania ludzkiego głosu.
Podstawy dobrego wychowania... zdawał sobie sprawę, że zajmie mu to wiele miesięcy, ale był cierpliwy mając nadzieję iż kotka odpłaci mu się posłuszeństwem i wiernością. "Obym się i tym razem nie mylił... doprowadzi mnie do załamania nerwowego... aleee... mieszkanie z nią będzie niewątpliwie zabawne, hi hi hi..."
Garle... ta nazwa wydawała się Grabarzowi znajoma. Dłuższą chwilę zajęło mu skojarzenie skąd ją zna."Garle, Garle, Garle...skąd ja to zna...chwila." No tak, mieszkał tam kiedyś. Krótko, bo krótko, dwa lata, ale zdążył poznać tamtejsze obyczaje. Wprawdzie wtedy nie był wtedy grabarzem a uczniem medyka, ale już wtedy poznał część Podziemia. Te nazwiska! Krzywy Grzmot i Wróżbita, dwaj bracia stojący po przeciwnych stronach barykady, każdy z nich dowodzący swoim klanem usiłujący zniszczyć brata. Adrien miał sporo cennych informacji, którymi mógłby się wymienić w zamian za wiadomości dla kowalki, na przykład kto zabił żonę Wróżbity, a także kto zabił syna Grzmota. Wątpił by go poznali, ba, to było wręcz niemożliwe. Mieszkając tam Adrien ubierał się tylko i wyłącznie w biel i błękit. Mógłby przekazać Fey, iż wie jak rozwiązać sprawę, ale...po co? Tak będzie dużo zabawniej...
-Kara? Jaka kara? - Zdziwił się Grabarz patrząc na kotkę z uniesioną lewą brwią, nie bardzo wiedząc o co jej chodzi. -Aaa, rozumieeem... Nie zamierzał jej karać. Nie chciał by kotka była mu wierna ze strachu tak, jak była wierna Sisko, ale by była mu oddana z przywiązania. Zresztą widać, na co wychodzi wychowywanie poprzez strach...Acila zdradziła swoją panią a Adrien, którego to ojciec trzymał krótko, był teraz gotów go zabić. - Nie będzie żadnej kary. Masz być posłuszna z przywiązania, nie strachu, Acilo. Mówił cicho, musiała się skupić by go zrozumieć. Od tego momentu zaczął sobie kotkę wychowywać. Pierwszym krokiem było zmuszenie jej do skupienia się na tym, co Grabarz mówi.
Pewnie jesteś zmęczona...połóż się ssspać... Feyla spała, więc jedną gadułę miał z głowy, teraz trzeba było uśpić kota. Chciał chociaż na pięć minut zostać sam ze sobą, bez słuchania ludzkiego głosu.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 89
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje:
- Kontakt:
Acila z niedowierzaniem przyglądała się grabarzowi. Fakt, że ten nie chciał jej karać był nieco dziwny, ale, co oczywiste, nie zamierzała się w tej kwestii wykłócać z mężczyzną. To on był panem i decydował jak chce, a jej rolą był akceptować wydany wyrok, kaprys czy zachciankę. Nie było w tym nic niezwykłego toteż kotołączka od razu uznała sprawę za zakończoną, natomiast stwierdzenie Adriana, iż na pewno jest zmęczona i powinna spać sprawiło że Acila zrobiła oczy wielkie niczym kufle miodu. Równie dobrze mógł powiedzieć, że powinna dla relaksu polatać sobie teraz trochę po niebie.
- Przecież koty w nocy nie sypiają? – Spytała tonem kogoś kto tłumaczy że można się oparzyć wrzątkiem. – Nigdy. – Dodała. Acila uwielbiała zabawy nocą. To właśnie wtedy była najbardziej pobudzona, skora do żartów, psot czy polowań. Najwyraźniej będzie musiała wszystkiego nauczyć swojego nowego pana. – Ale jeśli pan chce by mu nie przeszkadzać to Acila sobie pójdzie. – Oznajmiła, wstając ostrożnie i odchodząc od ogniska tak by nie zbudzić śpiącej Feyli.
Kotołaczka miała do załatwienia jeszcze jedną pilną sprawę. Skoro od tej pory miała żyć u boku wysokiego mężczyzny musiała sobie jakoś ułożyć współpracę z czarnym wierzchowcem Adriena. Może i na co dzień była niezdarna, bojaźliwa i często wpadała w kłopoty, ale praktyka u madame Sisko nauczyła Acilę także tego jak być przebiegłą, podstępną i zdolną do manipulowania innymi. Wystarczyło tylko skorzystać z tej wiedzy.
Zmierzając w kierunku Mortema, dziewczyna po drodze podniosła dwie kusze pozostawione przez uciekających w pośpiechu strażników. Broń była dla niej zdecydowanie za ciężka i najprawdopodobniej zbyt skomplikowana by Acila kiedykolwiek potrafiła oddać z niej celny strzał, ale koń nie musiał tego wiedzieć. Kotołaczka była przekonana, że potrafi porozumieć się z wierzchowcem. Wprawdzie nie znała języka zwierząt, ale potrafiła czytać ich gesty i zachowanie, a poza tym zdawała sobie sprawę z ich inteligencji i miała świadomość tego, że jest przez nierozumiana.
- Spójrz koniu, to twoje narzędzie krzywdy – Acila podsunęła kusze Mortemowi pod same nozdrza. – Chcę żebyś wiedział ze nie żywię do ciebie urazy za to, iż chciałeś mnie zdeptać, a wcześniej wrzuciłeś do wody. Dlatego zamierzam spalić te przeklęte bronie. Jabłek już nie mam, ale jak tylko jakieś znajdę, to ci nazrywam. Tylko nie możesz mieć całego sadu dla siebie, gdy inni obok cierpią straszliwy głód. – Przemawiając do konia, Acila ukryła swoje dłonie za plecami by ten nie widział jak nerwowo nimi pociera. – Wiem ze mnie nie lubisz, ale proszę tylko byś nie próbował mnie zabić za każdym razem gdy nasz pan nie patrzy. A poza tym nie powinieneś być o Acilę zazdrosny. No nie rób takiej miny. Przecież nie chcę cię zastąpić. Nie mam zamiaru nosić tego człowieka na swoich plecach. Nie będę też dla ciebie dodatkowym obciążeniem, ponieważ wolę chodzić pieszo. To jak mogę tu posiedzieć obok?
Kotołaczka usiadła przy boku Mortema cały czas będąc gotowa do ucieczki gdyby tamten zaatakował. Starała się wyglądać naturalnie, chociaż mięsnie miała napięte. Z ciekawością przyglądała się zwierzęciu. Nie znała się na koniach. Dużo bardziej ciekawiło ją czy ten posiada jeszcze jakiś zapas jabłek.
- Naprawdę nic ci już nie zostało? – Spytała.
- Przecież koty w nocy nie sypiają? – Spytała tonem kogoś kto tłumaczy że można się oparzyć wrzątkiem. – Nigdy. – Dodała. Acila uwielbiała zabawy nocą. To właśnie wtedy była najbardziej pobudzona, skora do żartów, psot czy polowań. Najwyraźniej będzie musiała wszystkiego nauczyć swojego nowego pana. – Ale jeśli pan chce by mu nie przeszkadzać to Acila sobie pójdzie. – Oznajmiła, wstając ostrożnie i odchodząc od ogniska tak by nie zbudzić śpiącej Feyli.
Kotołaczka miała do załatwienia jeszcze jedną pilną sprawę. Skoro od tej pory miała żyć u boku wysokiego mężczyzny musiała sobie jakoś ułożyć współpracę z czarnym wierzchowcem Adriena. Może i na co dzień była niezdarna, bojaźliwa i często wpadała w kłopoty, ale praktyka u madame Sisko nauczyła Acilę także tego jak być przebiegłą, podstępną i zdolną do manipulowania innymi. Wystarczyło tylko skorzystać z tej wiedzy.
Zmierzając w kierunku Mortema, dziewczyna po drodze podniosła dwie kusze pozostawione przez uciekających w pośpiechu strażników. Broń była dla niej zdecydowanie za ciężka i najprawdopodobniej zbyt skomplikowana by Acila kiedykolwiek potrafiła oddać z niej celny strzał, ale koń nie musiał tego wiedzieć. Kotołaczka była przekonana, że potrafi porozumieć się z wierzchowcem. Wprawdzie nie znała języka zwierząt, ale potrafiła czytać ich gesty i zachowanie, a poza tym zdawała sobie sprawę z ich inteligencji i miała świadomość tego, że jest przez nierozumiana.
- Spójrz koniu, to twoje narzędzie krzywdy – Acila podsunęła kusze Mortemowi pod same nozdrza. – Chcę żebyś wiedział ze nie żywię do ciebie urazy za to, iż chciałeś mnie zdeptać, a wcześniej wrzuciłeś do wody. Dlatego zamierzam spalić te przeklęte bronie. Jabłek już nie mam, ale jak tylko jakieś znajdę, to ci nazrywam. Tylko nie możesz mieć całego sadu dla siebie, gdy inni obok cierpią straszliwy głód. – Przemawiając do konia, Acila ukryła swoje dłonie za plecami by ten nie widział jak nerwowo nimi pociera. – Wiem ze mnie nie lubisz, ale proszę tylko byś nie próbował mnie zabić za każdym razem gdy nasz pan nie patrzy. A poza tym nie powinieneś być o Acilę zazdrosny. No nie rób takiej miny. Przecież nie chcę cię zastąpić. Nie mam zamiaru nosić tego człowieka na swoich plecach. Nie będę też dla ciebie dodatkowym obciążeniem, ponieważ wolę chodzić pieszo. To jak mogę tu posiedzieć obok?
Kotołaczka usiadła przy boku Mortema cały czas będąc gotowa do ucieczki gdyby tamten zaatakował. Starała się wyglądać naturalnie, chociaż mięsnie miała napięte. Z ciekawością przyglądała się zwierzęciu. Nie znała się na koniach. Dużo bardziej ciekawiło ją czy ten posiada jeszcze jakiś zapas jabłek.
- Naprawdę nic ci już nie zostało? – Spytała.
- Adrien
- Szukający Snów
- Posty: 168
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Jeśli koty w nocy nie sypiają w nocy to... to będzie noc. Grabarz był zmęczony i nie bardzo miał siłę i ochotę rozmawiać z kotką, ale zdawał sobie sprawę, iż powinien jej pilnować, by ta nie zrobiła sobie krzywdy, o co było w jej przypadku nietrudno... Miał szczerą nadzieję, że Acila ma jednak tyle instynktu samozachowawczego by nie oddalać się zbytnio od ognia i nie zbliżać do potencjalnego zagrożenia.
Koń był mistrzem w ignorowaniu dziewczyny, słuchał, ale postanowił nie reagować. Była mu obojętna- teraz był ranny więc zamierzał jej odpuścić, ale gdy tylko wróci do formy to on, oraz złośliwy duet Aurum i Argentum spokoju jej nie dadzą. Adrien był ich i tylko ich, żadna mała kocia przybłęda nie miała prawa do mieszkania w ICH domu z ICH panem.
Crevan oparł się plecami o najbliższe drzewo i zsunął kapelusz lekko na oczy starając się zostać na pograniczu jawy i snu. Miał dosłownie fioła na punkcie swojego bezpieczeństwa oraz tego, że zostanie zabity we śnie, więc po prostu bał się tu zasnąć. Zdawał sobie sprawę, że nie jest niezniszczalny i jeśli nie odpocznie to następnego dnia będzie zupełnie niezdatny do użytku... A w dodatku zmęczony Adrien to marudny i jeszcze bardziej złośliwy Adrien...
Zasnął. Spał płytko i wybudzał go najdrobniejszy szmer, ale mimo wszystko spał. Po raz kolejny miał koszmar z pobytu w piekle, to jeden bez tych snów, z których człowiek bardzo chce się obudzić, ale nie może...
Koń był mistrzem w ignorowaniu dziewczyny, słuchał, ale postanowił nie reagować. Była mu obojętna- teraz był ranny więc zamierzał jej odpuścić, ale gdy tylko wróci do formy to on, oraz złośliwy duet Aurum i Argentum spokoju jej nie dadzą. Adrien był ich i tylko ich, żadna mała kocia przybłęda nie miała prawa do mieszkania w ICH domu z ICH panem.
Crevan oparł się plecami o najbliższe drzewo i zsunął kapelusz lekko na oczy starając się zostać na pograniczu jawy i snu. Miał dosłownie fioła na punkcie swojego bezpieczeństwa oraz tego, że zostanie zabity we śnie, więc po prostu bał się tu zasnąć. Zdawał sobie sprawę, że nie jest niezniszczalny i jeśli nie odpocznie to następnego dnia będzie zupełnie niezdatny do użytku... A w dodatku zmęczony Adrien to marudny i jeszcze bardziej złośliwy Adrien...
Zasnął. Spał płytko i wybudzał go najdrobniejszy szmer, ale mimo wszystko spał. Po raz kolejny miał koszmar z pobytu w piekle, to jeden bez tych snów, z których człowiek bardzo chce się obudzić, ale nie może...
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 89
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje:
- Kontakt:
Siedziała niepewnie tuż przy boku wierzchowca. Mortem może i był koniem ale uparty był jak muł. Jego postawa jasno dawała do zrozumienia iż od tej pory są wrogami, a on nie zamierza oddać niczego bez walki. Trudno, najwyraźniej tak musiało być. Acila wsłuchiwała się w odgłosy dobiegające z lasu. Teraz gdy kowalka wraz z jej panem spali, mogła w spokoju skupić się na wydarzeniach rozgrywających się wokół niej. Raz za razem spoglądała w kierunku konia by upewnić się iż ten nie knuje przeciw niej żadnych ruchów. Nasłuchiwała odgłosów gałęzi poruszanych wiatrem, szumu trzciny nad jeziorem, plusku wody, rechotu żab, bzyczenia owadów, pohukiwania sowy i wszystkiego co wiązało się z zapadającym zmrokiem. Gdzieś w oddali wyczuwała zwierzęta szykujące się na żer i ich ofiary usiłujące się ukryć.
Mortem zachowywał się równie niespokojnie jak kotołaczka. Koń nie przywykł do nocy spędzanych w środku lasu z dala od miejskich wygód i poczucia bezpieczeństwa. Teraz gdy uwaga dziewczyny koncentrowała się na najbliższym otoczeniu, Acila wyczuła także dwie znajome postacie. Para szczurków tuliła się do grabarza najwyraźniej tocząc miedzy sobą jakieś spory.
- O ty łajzo. Dlaczego mi nie powiedziałeś ze te dwa niewdzięczniki są całe i zdrowe? - Z wyrzutem spytała wierzchowca. Wiele wskazywało na to że z szczurkami także będzie musiała ułożyć sobie wzajemne stosunki, co w praktyce będzie jeszcze trudniejsze niż w przypadku konia.
Dobiegające z oddali wycie stada wilków przerwało wywód Acili. Ona i Mortem nerwowo spojrzeli w swoją stronę. Kotołaczka poza strachem ujrzała w oczach wierzchowca determinację i gotowość do działania. Wyczuwała także z grubsza jego zamiary.
- Ani mi się waż. W tym stanie i tak nie uda ci się uciec z panem na grzbiecie. - Oznajmiła przypominając Mortemowi o jego ranach - A jeśli go teraz zbudzisz na niewiele to pomoże. Myślisz że do czyjego gardła skoczą gdy pojawi się tu wataha wilków? To wszystko przez ciebie. Nie mówiłam tego wcześniej ale straszliwie cuchniesz. Zapach krwi, potu i zmęczenia, jakbyś chciał wołać na cały las "zjedzcie mnie, tu jestem". Może najlepiej zrobię jak wciągnę człowieka na drzewo a ciebie dam pożreć? Albo.., albo zamaskujemy twój wstrętny zapach i wilki nas nie zobaczą?
Acila postanowiła działać zanim koń się namyśli i zacznie protestować. Zamierzała obłożyć go całego mieszaniną błota, pokrzyw i trzciny wabliścia. Kotołaczka uznała iż z zebraniem składników nie będzie miała problemów. Potrzebowała tylko czegoś by przynieść błoto znad jeziora i urabiać w nim stosowną masę. Tarcza kowalki w kształcie miski wydawała sie być ku temu stworzona.
Natychmiast zakradła sie do ogniska. Ugasiła ogień. Wilki bały się go gdy podłożyć im go pod pysk, natomiast z daleka błysk ognia tylko je przyciągał. Poruszała sie teraz bezszelestnie starając się zachować najwyższą ostrożność. Kotołaczka nie musiała obawiać się kowalki. Ta spała na tyle głęboko iż nie zbudziłaby jej parada wojskowa. To swojego pana nie chciała obudzić. Poza tarczą Feyli zabrała jej nóż do cięcia roślin oraz mniejszy z młotów by rozdrabniać całość.
Zabrała się do pracy. Zbieranie wody, błota i roślin oraz urabianie całości w jedną miazgę a następnie obsmarowywanie nią ciała Mortema zdawało się trwać wieczność. Cały czas nasłuchiwała wycia wilków. Na szczęście dla Acili koń nie protestował. Najwyraźniej był zagubiony nie wiedząc co czynić. Wkrótce wierzchowiec jej pana przypominał potwora prosto z bagien, ale kotołaczce udało się zamaskować jego zapach. Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę co powinna zrobić z resztą niewykorzystanej masy. Przy pracy sama ubrudziła się na tyle że nie potrzebowała jej dla siebie. Uznała zatem że najlepiej zrobi jeśli wysmaruje nią Adriena.
Mortem zachowywał się równie niespokojnie jak kotołaczka. Koń nie przywykł do nocy spędzanych w środku lasu z dala od miejskich wygód i poczucia bezpieczeństwa. Teraz gdy uwaga dziewczyny koncentrowała się na najbliższym otoczeniu, Acila wyczuła także dwie znajome postacie. Para szczurków tuliła się do grabarza najwyraźniej tocząc miedzy sobą jakieś spory.
- O ty łajzo. Dlaczego mi nie powiedziałeś ze te dwa niewdzięczniki są całe i zdrowe? - Z wyrzutem spytała wierzchowca. Wiele wskazywało na to że z szczurkami także będzie musiała ułożyć sobie wzajemne stosunki, co w praktyce będzie jeszcze trudniejsze niż w przypadku konia.
Dobiegające z oddali wycie stada wilków przerwało wywód Acili. Ona i Mortem nerwowo spojrzeli w swoją stronę. Kotołaczka poza strachem ujrzała w oczach wierzchowca determinację i gotowość do działania. Wyczuwała także z grubsza jego zamiary.
- Ani mi się waż. W tym stanie i tak nie uda ci się uciec z panem na grzbiecie. - Oznajmiła przypominając Mortemowi o jego ranach - A jeśli go teraz zbudzisz na niewiele to pomoże. Myślisz że do czyjego gardła skoczą gdy pojawi się tu wataha wilków? To wszystko przez ciebie. Nie mówiłam tego wcześniej ale straszliwie cuchniesz. Zapach krwi, potu i zmęczenia, jakbyś chciał wołać na cały las "zjedzcie mnie, tu jestem". Może najlepiej zrobię jak wciągnę człowieka na drzewo a ciebie dam pożreć? Albo.., albo zamaskujemy twój wstrętny zapach i wilki nas nie zobaczą?
Acila postanowiła działać zanim koń się namyśli i zacznie protestować. Zamierzała obłożyć go całego mieszaniną błota, pokrzyw i trzciny wabliścia. Kotołaczka uznała iż z zebraniem składników nie będzie miała problemów. Potrzebowała tylko czegoś by przynieść błoto znad jeziora i urabiać w nim stosowną masę. Tarcza kowalki w kształcie miski wydawała sie być ku temu stworzona.
Natychmiast zakradła sie do ogniska. Ugasiła ogień. Wilki bały się go gdy podłożyć im go pod pysk, natomiast z daleka błysk ognia tylko je przyciągał. Poruszała sie teraz bezszelestnie starając się zachować najwyższą ostrożność. Kotołaczka nie musiała obawiać się kowalki. Ta spała na tyle głęboko iż nie zbudziłaby jej parada wojskowa. To swojego pana nie chciała obudzić. Poza tarczą Feyli zabrała jej nóż do cięcia roślin oraz mniejszy z młotów by rozdrabniać całość.
Zabrała się do pracy. Zbieranie wody, błota i roślin oraz urabianie całości w jedną miazgę a następnie obsmarowywanie nią ciała Mortema zdawało się trwać wieczność. Cały czas nasłuchiwała wycia wilków. Na szczęście dla Acili koń nie protestował. Najwyraźniej był zagubiony nie wiedząc co czynić. Wkrótce wierzchowiec jej pana przypominał potwora prosto z bagien, ale kotołaczce udało się zamaskować jego zapach. Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę co powinna zrobić z resztą niewykorzystanej masy. Przy pracy sama ubrudziła się na tyle że nie potrzebowała jej dla siebie. Uznała zatem że najlepiej zrobi jeśli wysmaruje nią Adriena.
- Adrien
- Szukający Snów
- Posty: 168
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Zmęczenie dawało się we znaki, grabarz nie był niezniszczalny. Najchętniej położyłby się już we własnym łóżku w domu, a nie tutaj w lesie. Z przykrością musiał stwierdzić, że jest kompletnie nieprzystosowany do życia poza miastem i swoim własnym, sztucznie wykreowanym, światem. Nie śmiał jednak narzekać- to było bardzo nie w jego stylu, spaliłby się ze wstydu przed kowalką i kotołaczką. Wychodził z założenia iż nie ważne co się dzieje w życiu należy zachować dobry humor i uśmiech na twarzy, choć w jego przypadku graniczyło to już nieco z szaleństwem.
"Świece. Mnóstwo świec postawionych na każdej możliwej powierzchni; trumnach, oknach, podłodze i biurku. Nie różniły się niczym, wszystkie były białe jak śnieg i dawały przyjemne, ciepłe światło, ale mimo to wnętrze i tak było straszne. Do zakładu wszedł dość korpulentny jegomość niskiego wzrostu rozglądając się nerwowo wokół siebie jakby bojąc się, że zobaczy gdzieś trupa. Jednak pomieszczenie było puste, nie było w nim Grabarza. Pod nogi potoczyła mu się czaszka, wprawdzie była z wosku, aczkolwiek idealnie imitowała tę prawdziwą sprawiając, że Nerevan zaczął wrzeszczeć, ze strachu. Jedna z trumien zaczęła się otwierać. - Wiiitaaaj... - powiedział cichy głos kładąc mu dłoń na ramieniu tak, że człowiek prawie zemdlał; straszenie klientów należało do ulubionych rozrywek białowłosego. Właśnie to sprawiało, że ta praca była tak zabawna...
- Nie strasz mnie! Zabraniam! - Dość groteskowo to wyglądało, sięgał Adrienowi niewiele poniżej ramienia.
Adrien usiadł przy biurku opierając się o nie łokciami, składając dłonie w wieżyczkę i kładąc na nich głowę patrząc na człowieka z przerażającym uśmiechem.
- Powiedz co wiesz o śmierci mojej żony. To rozkaz.
Grabarz odruchowo się "wyłączył " nie słuchając dalszej paplaniny tego pseudo lorda. Wyciągnął sobie ciastko z urny stojącej na biurku. - ciasssteczko? - zapytał podając coraz bardziej zirytowanemu mężczyznie pojemniczek.
- Nie! Czy ty mnie w ogóle słuchałeś?
-owszem, sssłuchałem... Ale czcze gadanie niezbyt mnie obchodzi. -Był wyjątkowo bezczelny i zdawał sobie z tego sprawę, ale dla niego sztuczne pozycje nie miały żadnego znaczenia. -Wiesz jaka jest cena za moje usssługi... - ciągnął dalej obojętnym tonem jakby wcale go to nie obchodziło. -Śmiech. Rozbaw mnie a powiem ci wszystko co wiem...
Pół godziny później Adrien prawie płakał ze śmiechu wspierając się o trumnę-spadł z krzesła.
-tutaj jej nie ma. -Adrien miał bardzo irytujący zwyczaj nie mówienia wprost. Wolał trochę pobawić się z ofiarą swojej złośliwości. Mimo wszystko ta wiadomość była bardzo cenna- oznaczało to iż kobieta żyje.
Sen urwał się, Adrien nie miał pojęcia dlaczego śniło mu się akurat to? Dlaczego ta jedna scena wryła się w jego podświadomość do tego stopnia, że śnił o niej w nocy? Natomiast szczury z jego kieszeni głośno komentowały wybór kotki na towarzysza.
- Odwaliło mu na stare lata!
- Dokładnie! Miejsce na jego podołku jest moje!
- żadna głupia kicia nie będzie nam po domu chodzić bez naszej zgody!
-Słowo daję, narobię mu na łóżko!
Było pewne, że lekko to ona mieć nie będzie. Zwierzaki jej nienawidziły bojąc się, że zajmie ich miejsce w domu.
Grabarz sen miał bardzo czujny, toteż podchodząca kotka natychmiast go obudziła. Odruchowo poderwał się na równe nogi i chciał wyciągnąć spod szaty miecz,ale szybko zreflektował się iż to jego Acila.
Gdy tylko zobaczył jak wygląda jego koń i kotka wybuchnął takim śmiechem, że musiał oprzeć się o drzewo by nie upaść. A śmiech miał tak głośny, piskliwy i zimny, że okoliczne ptaki poderwały się do lotu, zaś Upadły nie mógł się uspokoić.
"Świece. Mnóstwo świec postawionych na każdej możliwej powierzchni; trumnach, oknach, podłodze i biurku. Nie różniły się niczym, wszystkie były białe jak śnieg i dawały przyjemne, ciepłe światło, ale mimo to wnętrze i tak było straszne. Do zakładu wszedł dość korpulentny jegomość niskiego wzrostu rozglądając się nerwowo wokół siebie jakby bojąc się, że zobaczy gdzieś trupa. Jednak pomieszczenie było puste, nie było w nim Grabarza. Pod nogi potoczyła mu się czaszka, wprawdzie była z wosku, aczkolwiek idealnie imitowała tę prawdziwą sprawiając, że Nerevan zaczął wrzeszczeć, ze strachu. Jedna z trumien zaczęła się otwierać. - Wiiitaaaj... - powiedział cichy głos kładąc mu dłoń na ramieniu tak, że człowiek prawie zemdlał; straszenie klientów należało do ulubionych rozrywek białowłosego. Właśnie to sprawiało, że ta praca była tak zabawna...
- Nie strasz mnie! Zabraniam! - Dość groteskowo to wyglądało, sięgał Adrienowi niewiele poniżej ramienia.
Adrien usiadł przy biurku opierając się o nie łokciami, składając dłonie w wieżyczkę i kładąc na nich głowę patrząc na człowieka z przerażającym uśmiechem.
- Powiedz co wiesz o śmierci mojej żony. To rozkaz.
Grabarz odruchowo się "wyłączył " nie słuchając dalszej paplaniny tego pseudo lorda. Wyciągnął sobie ciastko z urny stojącej na biurku. - ciasssteczko? - zapytał podając coraz bardziej zirytowanemu mężczyznie pojemniczek.
- Nie! Czy ty mnie w ogóle słuchałeś?
-owszem, sssłuchałem... Ale czcze gadanie niezbyt mnie obchodzi. -Był wyjątkowo bezczelny i zdawał sobie z tego sprawę, ale dla niego sztuczne pozycje nie miały żadnego znaczenia. -Wiesz jaka jest cena za moje usssługi... - ciągnął dalej obojętnym tonem jakby wcale go to nie obchodziło. -Śmiech. Rozbaw mnie a powiem ci wszystko co wiem...
Pół godziny później Adrien prawie płakał ze śmiechu wspierając się o trumnę-spadł z krzesła.
-tutaj jej nie ma. -Adrien miał bardzo irytujący zwyczaj nie mówienia wprost. Wolał trochę pobawić się z ofiarą swojej złośliwości. Mimo wszystko ta wiadomość była bardzo cenna- oznaczało to iż kobieta żyje.
Sen urwał się, Adrien nie miał pojęcia dlaczego śniło mu się akurat to? Dlaczego ta jedna scena wryła się w jego podświadomość do tego stopnia, że śnił o niej w nocy? Natomiast szczury z jego kieszeni głośno komentowały wybór kotki na towarzysza.
- Odwaliło mu na stare lata!
- Dokładnie! Miejsce na jego podołku jest moje!
- żadna głupia kicia nie będzie nam po domu chodzić bez naszej zgody!
-Słowo daję, narobię mu na łóżko!
Było pewne, że lekko to ona mieć nie będzie. Zwierzaki jej nienawidziły bojąc się, że zajmie ich miejsce w domu.
Grabarz sen miał bardzo czujny, toteż podchodząca kotka natychmiast go obudziła. Odruchowo poderwał się na równe nogi i chciał wyciągnąć spod szaty miecz,ale szybko zreflektował się iż to jego Acila.
Gdy tylko zobaczył jak wygląda jego koń i kotka wybuchnął takim śmiechem, że musiał oprzeć się o drzewo by nie upaść. A śmiech miał tak głośny, piskliwy i zimny, że okoliczne ptaki poderwały się do lotu, zaś Upadły nie mógł się uspokoić.
-
- Kroczący w Snach
- Posty: 246
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Przenikliwy śmiech grabarza wyrwał Feylę z przyjemnej drzemki. Początkowo kowalka miała problem z określeniem gdzie się znajduje i co to za przeklęte dźwięki które w brutalny sposób zakłócają jej sen. Śpiąc przez jakiś czas znów była w kuźni, wraz z Nurdinem przygotowując się do wystawy na warsztatach rzemiosła. Nie pamiętała lasu, Atmosa, ani zleconej jej misji. Pobódka i powrót do rzeczywistości sprawiały Feyli sporo kłopotów. Z trudem podniosła powieki ogarniając sytuację na polanie. Las wciąż pogrążony był w ciemnościach które póki co twardo opierały się nadchodzącemu dniu. Kowalka dojrzała grabarza walczącego z dziwaczną postacią tylko po części przypominającą człowieka. Feyla przeklęła w myślach. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego znów cos ich atakuje, a przede wszystkim skąd u grabarza ten przeklęty nawyk chichrania się na głos w czasie walki?
Acila początkowo nie wiedziała jak zareagować na śmiech swojego pana. Uznając jego dobry humor za niegroźny dla siebie, początkowo śmiała się wraz z nim, jednak po chwili przypomniała sobie o wyciu wilków. Zrozumiała że hałas jaki wywoływał grabarz zwabi im na karki całą watahę jeszcze szybciej niż woń Mortema. Kotołaczka od razu postanowią działać chcąc na wszelkie możliwe sposoby uciszyć Adriena. Próbowała zatkać mu usta dłonią, całować go, a nawet pozbawić przytomności uderzając czymś ciężkim w głowę. Mężczyzna z kolei starał się ratować swój nieskazitelny stój przed kontaktem z ubłoconą dziewczyną.
Lustrując dalej wydarzenia jakie rozgrywały się wokół niej, Feyla dostrzegła wreszcie umorusanego Mortema. Natychmiast skoczyła na nogi gotowa do walki.
- O rzesz w mordę. Co to do cholery za paskudztwo! – Krzyknęła biorąc wierzchowca za straszliwą bestię. Od razu rzuciła w kierunku Mortema swoim największym z młotów. Gdyby nie fakt ze Feyla była zaspana z pewnością roztrzaskała by głowę ulubieńcowi Adriena. Rzut kowalki był minimalnie niecelny a jej młot z świstem przeleciał nad głową zwierzęcia. Nie czekając na reakcję potwora, kowalka usiłowała sięgnąć po swoją tarczę i mniejszy z młotów z przerażeniem zauważając iż jej broń zniknęła.
- O ty mała przeklęta złodziejko! – Wściekała się kowalka błyskawicznie powiązując fakt iż została okradziona z obecnością Acili. Nie mając nic innego do obrony, Feyla chwyciła jeden z grubszych drągów przeznaczonych do spalenia w ognisku. Szykowała się na atak, który ku jej zdziwieniu nie następował. Tajemnicza bestia stała bez ruchu, wpatrując się w swą ofiarę i wyczekując nie wiadomo na co. Kowalka wreszcie oprzytomniała na tyle by pod zwałami błota i pokrzyw rozpoznać Mortema. Z przerażeniem zauważyła także swoją tarczę oraz sposób w jaki została ona używana. – Profanacja! Niech ja cię tylko dorwę, a przeczepię ci sierść. Wyliżesz mi ja do czysta wraz z swoim panem. – Grzmiała Feyla kierując całą swoją złość przeciw kotołaczce.
Kowalka sama robiła tyle krzyku że próba uciszenia grabarza nie miała już sensu. Acila uznając sprawę za przegraną zdecydowała się na ucieczkę. Gałęzie w koronach drzew zdawały się stanowić idealną osłonę nie tylko przeciwko wilkom ale i przeciw wściekłej kowalce. W kilku skokach kotołaczka znalazła się na bezpiecznej wysokości. Wycie wilków tym razem dało się słyszeć znacznie bliżej niż dziewczyna mogłaby się ich spodziewać.
Feyla i Adrien także je usłyszeli.
- Świetnie. Dzięki za pomoc tchórzu. – Oświadczyła z pogardą kowalka na widok Acili. Tradycyjnie Feyla gotowa była obwiniać wszystkich poza sobą.
Acila początkowo nie wiedziała jak zareagować na śmiech swojego pana. Uznając jego dobry humor za niegroźny dla siebie, początkowo śmiała się wraz z nim, jednak po chwili przypomniała sobie o wyciu wilków. Zrozumiała że hałas jaki wywoływał grabarz zwabi im na karki całą watahę jeszcze szybciej niż woń Mortema. Kotołaczka od razu postanowią działać chcąc na wszelkie możliwe sposoby uciszyć Adriena. Próbowała zatkać mu usta dłonią, całować go, a nawet pozbawić przytomności uderzając czymś ciężkim w głowę. Mężczyzna z kolei starał się ratować swój nieskazitelny stój przed kontaktem z ubłoconą dziewczyną.
Lustrując dalej wydarzenia jakie rozgrywały się wokół niej, Feyla dostrzegła wreszcie umorusanego Mortema. Natychmiast skoczyła na nogi gotowa do walki.
- O rzesz w mordę. Co to do cholery za paskudztwo! – Krzyknęła biorąc wierzchowca za straszliwą bestię. Od razu rzuciła w kierunku Mortema swoim największym z młotów. Gdyby nie fakt ze Feyla była zaspana z pewnością roztrzaskała by głowę ulubieńcowi Adriena. Rzut kowalki był minimalnie niecelny a jej młot z świstem przeleciał nad głową zwierzęcia. Nie czekając na reakcję potwora, kowalka usiłowała sięgnąć po swoją tarczę i mniejszy z młotów z przerażeniem zauważając iż jej broń zniknęła.
- O ty mała przeklęta złodziejko! – Wściekała się kowalka błyskawicznie powiązując fakt iż została okradziona z obecnością Acili. Nie mając nic innego do obrony, Feyla chwyciła jeden z grubszych drągów przeznaczonych do spalenia w ognisku. Szykowała się na atak, który ku jej zdziwieniu nie następował. Tajemnicza bestia stała bez ruchu, wpatrując się w swą ofiarę i wyczekując nie wiadomo na co. Kowalka wreszcie oprzytomniała na tyle by pod zwałami błota i pokrzyw rozpoznać Mortema. Z przerażeniem zauważyła także swoją tarczę oraz sposób w jaki została ona używana. – Profanacja! Niech ja cię tylko dorwę, a przeczepię ci sierść. Wyliżesz mi ja do czysta wraz z swoim panem. – Grzmiała Feyla kierując całą swoją złość przeciw kotołaczce.
Kowalka sama robiła tyle krzyku że próba uciszenia grabarza nie miała już sensu. Acila uznając sprawę za przegraną zdecydowała się na ucieczkę. Gałęzie w koronach drzew zdawały się stanowić idealną osłonę nie tylko przeciwko wilkom ale i przeciw wściekłej kowalce. W kilku skokach kotołaczka znalazła się na bezpiecznej wysokości. Wycie wilków tym razem dało się słyszeć znacznie bliżej niż dziewczyna mogłaby się ich spodziewać.
Feyla i Adrien także je usłyszeli.
- Świetnie. Dzięki za pomoc tchórzu. – Oświadczyła z pogardą kowalka na widok Acili. Tradycyjnie Feyla gotowa była obwiniać wszystkich poza sobą.
- Adrien
- Szukający Snów
- Posty: 168
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Śmiech. Ostry, piskliwy śmiech psychopaty. Adrien nie mógł nic poradzić na to, że ta sytuacja go bawiła. Była komiczna- przedstawienie pod tytułem : "Feyla zaraz wszystkich wymorduje" było wprost wyborną komedią.
Adrien musiał bronić się przed kotką by ta nie wysmarowała go błotem, choć wychodziło mu to dość marnie-większość włosów miał teraz uwalane brunatną mazią niewiadomego pochodzenia, podobnie z resztą brudną miał szatę i trochę twarzy. Nie wyobrażał sobie dalszej podróży bez umycia się w jeziorze, czuł wręcz obrzydzenie do samego siebie.
Był pedantyczny do przesady, choć pracę miał nadzwyczaj brudzącą. Codziennie babrał się w ziemi, widywał robactwo czy też oczyszczał rany trupów z tłustych, białych larw lub tez zszywał nadgniłe ciała, ale to było zupełnie co innego. Wtedy traktował to jako coś przyjemnego... w środku lasu czuł się jak w pułapce- nie wiedział jak ma się poruszać i co robić. Doskonale odnajdywał się w swoim świecie pachnącym różami, ziemią i zapachem wszelkich pachnideł do maskowania zapachu trupów. Chciałby już wracać... Narażenie życia za Fey nie wchodziło w rachubę, nie był jakimś księciem na koniu czy coś w tym stylu...
Acila zwiała na drzewo a Crevan nie zamierzał po nią tam wchodzić- wychodził z założenia, że jak będzie głodna to sama przyjdzie. Była w końcu zwierzęciem... A te mają podobny tok myślenia, prawda?
Otrzepał się z ziemi, ale nie mógł powstrzymać się od śmiechu. - Oh...No to sssobie u ciebie nagrabiłem...-specjalnie używał takiego doboru słów -kolejny raz powietrze przeciął ostry śmiech białowłosego mężczyzny. Miał zbyt humor, by się uspokoić.
Wilki... Mortem był jedyną osobą za którą Adrien mógłby podjąć walkę. W głowie obmyślał już pozbyć się watahy wilków, ale żaden sposób nie był w stanie odpędzić wszystkich zwierząt bez pomocy kowalki. Okrążały ich szykując się do polowania i to było słychać... -Coś wypadało by zrobić zamiasssst wrzeszczeć, Fey...
Adrien musiał bronić się przed kotką by ta nie wysmarowała go błotem, choć wychodziło mu to dość marnie-większość włosów miał teraz uwalane brunatną mazią niewiadomego pochodzenia, podobnie z resztą brudną miał szatę i trochę twarzy. Nie wyobrażał sobie dalszej podróży bez umycia się w jeziorze, czuł wręcz obrzydzenie do samego siebie.
Był pedantyczny do przesady, choć pracę miał nadzwyczaj brudzącą. Codziennie babrał się w ziemi, widywał robactwo czy też oczyszczał rany trupów z tłustych, białych larw lub tez zszywał nadgniłe ciała, ale to było zupełnie co innego. Wtedy traktował to jako coś przyjemnego... w środku lasu czuł się jak w pułapce- nie wiedział jak ma się poruszać i co robić. Doskonale odnajdywał się w swoim świecie pachnącym różami, ziemią i zapachem wszelkich pachnideł do maskowania zapachu trupów. Chciałby już wracać... Narażenie życia za Fey nie wchodziło w rachubę, nie był jakimś księciem na koniu czy coś w tym stylu...
Acila zwiała na drzewo a Crevan nie zamierzał po nią tam wchodzić- wychodził z założenia, że jak będzie głodna to sama przyjdzie. Była w końcu zwierzęciem... A te mają podobny tok myślenia, prawda?
Otrzepał się z ziemi, ale nie mógł powstrzymać się od śmiechu. - Oh...No to sssobie u ciebie nagrabiłem...-specjalnie używał takiego doboru słów -kolejny raz powietrze przeciął ostry śmiech białowłosego mężczyzny. Miał zbyt humor, by się uspokoić.
Wilki... Mortem był jedyną osobą za którą Adrien mógłby podjąć walkę. W głowie obmyślał już pozbyć się watahy wilków, ale żaden sposób nie był w stanie odpędzić wszystkich zwierząt bez pomocy kowalki. Okrążały ich szykując się do polowania i to było słychać... -Coś wypadało by zrobić zamiasssst wrzeszczeć, Fey...
-
- Kroczący w Snach
- Posty: 246
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Stado wilków pojawiło się w nieodpowiednim dla siebie miejscu i czasie, a nade wszystko wybrało niewłaściwe ofiary. Gdy tylko rozległo się przeciągłe wycie tych stworzeń, gniew kowalki skierował się przeciwko nim. „Jakim prawem zdecydowały się wtrącać?” wściekała się Feyla faktem że coś przeszkadza jej w wygłoszeniu stosownej tyrady w kierunku wszystkich winnych.
Kowalka była gotowa przetrzepać skórę każdemu obecnemu na polanie. Mortemowi za to ze ją wystraszył, Acili złodziejce, Atmosowi który nie potrafił nad niczym panować, rozbestwiał kotkę a w sytuacjach zagrożenia to jej kazał podejmować decyzję mimo iż sam mianował się dowódcą, a teraz jeszcze wilkom.
Feyla zastanawiała się jak liczne mogło być zagrażające im stado. Dziesięć sztuk, tuzin? Nawet jeśli założyłaby że sama da sobie radę z dwoma lub trzema a grabarz wziąłby na siebie dwa razy tyle to nadal stawiało ich to na przegranej pozycji. Jej umysł pracował gorączkowo. Rozważała by odgrodzić się od watahy wilków mając za plecami taflę jeziora i pierścień ognia przed sobą. Jednak na zebranie wystarczającej ilość drzewa nie mieli czasu. Podobnie zresztą jak na budowę prowizorycznej tratwy i ucieczkę drogą wodną. Może dla siebie i Atmosa byłaby w stanie naprędce związać kilka pni, ale w żaden sposób nie wsadzą na nie konia. Wierzchowic grabarza był też główną przeszkodą w planie który już zastosowała Acila, a mianowicie obronę przed drapieżnikami poprzez wdrapanie się na drzewa.
Pozostawała więc walka. Raczej bez perspektyw na zwycięstwo, chyba ze Mortem okazałby się koniem bojowym potrafiącym roztrzaskiwać kopytami łby wilków, a Acila lojalną towarzyszką wyszkoloną w sztuce władania bronią. Wizja ta sprawiała że kowalka miała ochotę na histeryczny śmiech w stylu grabarza.
Feyla z ironią spojrzała na dogasające w ognisku dwie kusze. Idealna broń na tą okazje właśnie niemal doszczętnie spłonęła w ogniu. „Świetnie. Acila albo jest wyjątkowo złośliwa albo po prostu mnie nie lubi” Pomyślała kowalka. Mimo wszystko postanowiła wyciągnąć z ogniska metalowe części mechanizmu od kuszy. Uznała że drewnianą część konstrukcji tej broni będzie w stanie wykonać nawet przesiadując na drzewie.
- Pogratuluj swojej kotce pomysłowości – Zwróciła się do Atmosa grzebiąc w ognisku. Spojrzała w kierunku grabarza.
- Nic z tego. Cokolwiek nie wymyślę wychodzi mi na to iż mamy za mało czasu i o jednego konia za dużo. Nie przychodzi mi na myśl nic specjalnego, zatem uważam że powinieneś dosiąść swojego rumaka i spróbować ucieczki. Ja i Acila przeczekamy całą sytuację na drzewach a potem stworzymy sobie bezpieczną tratwę którą przedostaniemy się na drugi brzeg jeziora. Jesteś na tyle dobrym jeźdźcem a twój kon odpowiednio … hmm zamaskowany ze z pewnością wam się uda. Wątpię by wilki zamierzały czekać pod konarami drzew majac w perspektywie oddalający się posiłek. A jeśli nawet to zamierzam naprawić tan na górze to co zostało z szczątków kuszy i wybić tym futrzakom z łbów posilanie się kowalem.
Kowalka miała nadzieję ze przynajmniej z podjęciem decyzji grabarz nie będzie zwlekał. To jego koń, z pewnością mężczyzna zdaje sobie sprawę ze im dłużej zwleka tym bardziej umniejsza szansę na ratunek dla zwierzaka. Jest mu na tyle bliski to najwyższy czas by zaczął działać wystarczająco szybko. Feyla nie potrzebowała mieć specjalnie wyczulonego zmysłu by usłyszeć biegnące przez zarośla drapieżniki.
Kowalka była gotowa przetrzepać skórę każdemu obecnemu na polanie. Mortemowi za to ze ją wystraszył, Acili złodziejce, Atmosowi który nie potrafił nad niczym panować, rozbestwiał kotkę a w sytuacjach zagrożenia to jej kazał podejmować decyzję mimo iż sam mianował się dowódcą, a teraz jeszcze wilkom.
Feyla zastanawiała się jak liczne mogło być zagrażające im stado. Dziesięć sztuk, tuzin? Nawet jeśli założyłaby że sama da sobie radę z dwoma lub trzema a grabarz wziąłby na siebie dwa razy tyle to nadal stawiało ich to na przegranej pozycji. Jej umysł pracował gorączkowo. Rozważała by odgrodzić się od watahy wilków mając za plecami taflę jeziora i pierścień ognia przed sobą. Jednak na zebranie wystarczającej ilość drzewa nie mieli czasu. Podobnie zresztą jak na budowę prowizorycznej tratwy i ucieczkę drogą wodną. Może dla siebie i Atmosa byłaby w stanie naprędce związać kilka pni, ale w żaden sposób nie wsadzą na nie konia. Wierzchowic grabarza był też główną przeszkodą w planie który już zastosowała Acila, a mianowicie obronę przed drapieżnikami poprzez wdrapanie się na drzewa.
Pozostawała więc walka. Raczej bez perspektyw na zwycięstwo, chyba ze Mortem okazałby się koniem bojowym potrafiącym roztrzaskiwać kopytami łby wilków, a Acila lojalną towarzyszką wyszkoloną w sztuce władania bronią. Wizja ta sprawiała że kowalka miała ochotę na histeryczny śmiech w stylu grabarza.
Feyla z ironią spojrzała na dogasające w ognisku dwie kusze. Idealna broń na tą okazje właśnie niemal doszczętnie spłonęła w ogniu. „Świetnie. Acila albo jest wyjątkowo złośliwa albo po prostu mnie nie lubi” Pomyślała kowalka. Mimo wszystko postanowiła wyciągnąć z ogniska metalowe części mechanizmu od kuszy. Uznała że drewnianą część konstrukcji tej broni będzie w stanie wykonać nawet przesiadując na drzewie.
- Pogratuluj swojej kotce pomysłowości – Zwróciła się do Atmosa grzebiąc w ognisku. Spojrzała w kierunku grabarza.
- Nic z tego. Cokolwiek nie wymyślę wychodzi mi na to iż mamy za mało czasu i o jednego konia za dużo. Nie przychodzi mi na myśl nic specjalnego, zatem uważam że powinieneś dosiąść swojego rumaka i spróbować ucieczki. Ja i Acila przeczekamy całą sytuację na drzewach a potem stworzymy sobie bezpieczną tratwę którą przedostaniemy się na drugi brzeg jeziora. Jesteś na tyle dobrym jeźdźcem a twój kon odpowiednio … hmm zamaskowany ze z pewnością wam się uda. Wątpię by wilki zamierzały czekać pod konarami drzew majac w perspektywie oddalający się posiłek. A jeśli nawet to zamierzam naprawić tan na górze to co zostało z szczątków kuszy i wybić tym futrzakom z łbów posilanie się kowalem.
Kowalka miała nadzieję ze przynajmniej z podjęciem decyzji grabarz nie będzie zwlekał. To jego koń, z pewnością mężczyzna zdaje sobie sprawę ze im dłużej zwleka tym bardziej umniejsza szansę na ratunek dla zwierzaka. Jest mu na tyle bliski to najwyższy czas by zaczął działać wystarczająco szybko. Feyla nie potrzebowała mieć specjalnie wyczulonego zmysłu by usłyszeć biegnące przez zarośla drapieżniki.
- Adrien
- Szukający Snów
- Posty: 168
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Nie miał wyboru. Średnio mu się uśmiechało zmuszać rannego, zmęczonego konia do pełnego biegu, ale widać Mortem zadecydował za niego podchodząc bliżej i lekko trącając kopytem swojego pana próbował zmusić go do jazdy. Bez słowa pożegnania czy też jakiejkolwiek otuchy Grabarz wskoczył na grzbiet rumaka. Nie żegnał się, bo wchodził z założenia iż za góra dwie godziny ponownie zobaczy się z Feylą i Acilą."Jeśli mnie zeżrą wilki to najpierw zamorduję Fey, potem kota, następnie je zakopię, odkopię i zamorduję jeszcze raz" Proste słowa, ale mimo wszystko dodawały odwagi na dalszą podróż.
Właściwie to Adrien miał ochotę pobawić się trochę w magię nekromancji. Wprawdzie nauka będzie bardzo żmudna, aczkolwiek efekty... Był grabarzem, o trupy nie musiał się martwić. A gdyby tak udało mu się stworzyć małą armię tych istot zniszczenie aniołów stałoby się tylko kwestią czasu...
-No..to powodzenia. -koń ruszył i tyle ich widziały. Gdy tylko udało mu się wyrwać z polany zauważył za sobą biegnące dwa osobniki, które to mało co ich nie doganiały. Mortem był szybki, ale ranny niewiele mógł wskórać. Nie pozostało nic innego niż je zabić mieczem. Adrien wyciągnął broń z za szaty i przygotował się by ściąć łeb bestii w locie. Potężny, szary wilk próbował rzucić się Mortemowi do gardła, ale został natychmiast zwalony przez białowłosego. Na nieszczęście zwierzę zdążyło jeszcze złapać Upadłego zębami za dłoń, choć zrobił to ostatkiem sił bolało.
Drugi towarzysz zaś zaprzestał pogoni widząc co stało się z pierwszym wilkiem. "No proszę, sssprytna bestia..." Stawanie jednak nie miało sensu- Kto wie czy reszta watahy nie popędziła za nimi?
W końcu zwolnił dając odpocząć zwierzęciu. Nie chciał nadwyrężać ukochanego konia do granic możliwości- gdyby nie ten to Upadły pewnie by sobie nie poradził z tym wszystkim co go dzisiaj spotkało.
-No i po co żeś ją brał, co? Jest głupia jak but! Zobaczysz, stracisz przez nią życie- piszczał Aurum wychodząc z kieszeni i siadając na ramieniu pana. -Fuuj...Mortem cuchniesz.
-Nie jessst taka głupia jak ci sssię zdaje. -odpowiedział Adrien złośliwie. Kicia była zagubiona, ale na pewno nie była głupia.
-Taa...jasne. zobaczysz.
-Nie oceniaj po pozorach, Aurum. Częsssto sssą mylne. Pamiętasz tego grubego piekarza, który mieszka tuż koło ratusza?
-Tak. Jest miły. Zawsze zanosi nadwyżkę chleba do biedoty, prawda? Oddaje im za darmo. Jest dobrym człowiekiem.
-Wykorzyssstał więcej tamtejszych dziewczyn niż ja w ssswoim życiu widziałem trupów. Wie, że żadna mu się nie possstawi bo inaczej pomrą z głodu. A pamiętasz rzeźnika? Tego, z którym krawiec dzieli podwórze?
-Tak. Często sprzedaje wdowom i sierotom mięso taniej niż innym. Jest dobry.
-Sssprzedaje ssstare mięso, którego wcześniej nikt nie chciał kupić. Kilka razy znaleziono w nim larwy.
-A...ale... Szczur był w szoku. Czyżby właśnie to oznaczało: "Nie oceniaj książki po okładce"? -Nie ważne. Idę spać. Szczur wszedł do kieszeni i natychmiast w niej zasnął.
Adrien zaś myślał. Znał wiele ciemnych spraw ludzi w mieście i poza nim- tanio kupował i drogo je potem sprzedawał."Ciekawe czy jutro mnie poznają... zachichotał sam do siebie. Garle będzie idealnym miejscem na powęszenie troszeczkę we własnym interesie. Adrien liczył też, że od Wróżbity i Grzmota wyciągnie kilka istotnych informacji dla siebie. Naprawdę zaczął myśleć o zabawie w nekromantę...
Właściwie to Adrien miał ochotę pobawić się trochę w magię nekromancji. Wprawdzie nauka będzie bardzo żmudna, aczkolwiek efekty... Był grabarzem, o trupy nie musiał się martwić. A gdyby tak udało mu się stworzyć małą armię tych istot zniszczenie aniołów stałoby się tylko kwestią czasu...
-No..to powodzenia. -koń ruszył i tyle ich widziały. Gdy tylko udało mu się wyrwać z polany zauważył za sobą biegnące dwa osobniki, które to mało co ich nie doganiały. Mortem był szybki, ale ranny niewiele mógł wskórać. Nie pozostało nic innego niż je zabić mieczem. Adrien wyciągnął broń z za szaty i przygotował się by ściąć łeb bestii w locie. Potężny, szary wilk próbował rzucić się Mortemowi do gardła, ale został natychmiast zwalony przez białowłosego. Na nieszczęście zwierzę zdążyło jeszcze złapać Upadłego zębami za dłoń, choć zrobił to ostatkiem sił bolało.
Drugi towarzysz zaś zaprzestał pogoni widząc co stało się z pierwszym wilkiem. "No proszę, sssprytna bestia..." Stawanie jednak nie miało sensu- Kto wie czy reszta watahy nie popędziła za nimi?
W końcu zwolnił dając odpocząć zwierzęciu. Nie chciał nadwyrężać ukochanego konia do granic możliwości- gdyby nie ten to Upadły pewnie by sobie nie poradził z tym wszystkim co go dzisiaj spotkało.
-No i po co żeś ją brał, co? Jest głupia jak but! Zobaczysz, stracisz przez nią życie- piszczał Aurum wychodząc z kieszeni i siadając na ramieniu pana. -Fuuj...Mortem cuchniesz.
-Nie jessst taka głupia jak ci sssię zdaje. -odpowiedział Adrien złośliwie. Kicia była zagubiona, ale na pewno nie była głupia.
-Taa...jasne. zobaczysz.
-Nie oceniaj po pozorach, Aurum. Częsssto sssą mylne. Pamiętasz tego grubego piekarza, który mieszka tuż koło ratusza?
-Tak. Jest miły. Zawsze zanosi nadwyżkę chleba do biedoty, prawda? Oddaje im za darmo. Jest dobrym człowiekiem.
-Wykorzyssstał więcej tamtejszych dziewczyn niż ja w ssswoim życiu widziałem trupów. Wie, że żadna mu się nie possstawi bo inaczej pomrą z głodu. A pamiętasz rzeźnika? Tego, z którym krawiec dzieli podwórze?
-Tak. Często sprzedaje wdowom i sierotom mięso taniej niż innym. Jest dobry.
-Sssprzedaje ssstare mięso, którego wcześniej nikt nie chciał kupić. Kilka razy znaleziono w nim larwy.
-A...ale... Szczur był w szoku. Czyżby właśnie to oznaczało: "Nie oceniaj książki po okładce"? -Nie ważne. Idę spać. Szczur wszedł do kieszeni i natychmiast w niej zasnął.
Adrien zaś myślał. Znał wiele ciemnych spraw ludzi w mieście i poza nim- tanio kupował i drogo je potem sprzedawał."Ciekawe czy jutro mnie poznają... zachichotał sam do siebie. Garle będzie idealnym miejscem na powęszenie troszeczkę we własnym interesie. Adrien liczył też, że od Wróżbity i Grzmota wyciągnie kilka istotnych informacji dla siebie. Naprawdę zaczął myśleć o zabawie w nekromantę...
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 89
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje:
- Kontakt:
Acila siedziała wygodnie na drzewie przyglądając się niezdarnym staraniom kowalki w wspinaczce. Cieszyła się w duszy z nieudolnych prób Feyli w dostaniu się na bezpieczną wysokość. Kobieta niby chciała uchodzić za mądrą i zręczną, a tymczasem nie dość że targała z sobą masę żelastwa jakby na szczycie drzewa chciała wybudować nową kuźnię, to jeszcze jej akrobacje między gałęziami były tak kiepskie że tylko kwestią czasu było kiedy z hukiem spadnie na ziemię.
Grabarz dosiadł konia i rzucił się do ucieczki dokładnie w tej samej chwili w której przywódca watahy wilków pojawił się na polanie. Stado drapieżników od razu ruszyło w pościg na wysokim mężczyzną. Kotołaczka bała się wilków, wilkołaków i innych psowatych jeszcze bardziej niż smoków. Gardziła tez nimi uważając ich za głupich, nieporadnych i kierujących się tylko i wyłącznie siłą. Wszystko przez instynkt stadny. Gdyby którykolwiek ze zwierząt był na tyle bystry by zamiast bezmyślnie biec za swoim przewodnikiem, zaczekać na moment aż kowalka spadnie, wilki miały by łatwy posiłek a Acila ciekawe widowisko. Niestety wilki to nie koty. Wykonują instynktownie polecenia przywódcy. Koty natomiast jako istoty z natury samotne, potrafią samodzielnie troszczyć się o siebie, myśleć i podejmować decyzję.
Hałas wywołany spadającą Feylą oraz wypowiadane przy tym przekleństwa wyrwały z Acile z rozmyślań.
- Przestań się głupkowato uśmiechać. Złaź tu i pomóż mi z budową tratwy. Mam zamiar odpłynąć stąd do Garle mim którykolwiek z futrzaków wpadnie na pomysł by tu wrócić. – Wykrzykiwała kowalka. Z wszystkich rosnących wokół drzew musiała rzecz jasna wybrać do wycinki to na którym siedziała kotołaczka.
- Acila nie lubi wody.
- I co z tego? Będziemy trzymały się możliwie blisko brzegu. To chyba lepsze niż siedzenie tu i czekanie na pożarcie przez wilki.
- Pracy też nie lubi. – Droczyła się dalej kotołaczka.
- Złaź natychmiast cholero! Albo zobaczysz jak szybko dobry kowal naprawia kusze i jak celnie z niej strzela. – Kipiała gniewem Feyla.
- Poza tym pomysł iść do Garle jest głupi. To niebezpieczne miejsce. Kowalka tam sobie nie poradzi.
- O to się nie martw. Mam już pewien plan. Przecież nie będę rzucała wyzwania całemu przestępczemu światkowi, czy też próbowała przeniknąć w ich struktury. Na to ostatnie nie mam czasu, a walka z nimi nic by nie dała. Przedstawię im się jako kupiec. Zaproponuję handel, przy okazji którego wypytam dyskretnie o sprawy Nurdina. Tak się składa iż jestem w posiadaniu czegoś czemu żaden bandzior się nie oprze i co z pewnością będzie chciał mieć.
- Co to takiego? – Zainteresowała się Acila ciekawa jakież też skarby mogła posiadać kowalka. Czyżby klejnoty? Kotołaczka lubiła świecidełka chociaż zupełnie nie miała rozeznania na temat ich wartości.
- Jeśli obiecasz zejść i pomóc mi w budowie, to w zamian pokażę ci co takiego zamierzam ofiarować jako kartę przetargową.
Po dłużej chwili wahania Acila w końcu się zgodziła. Ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem. Dziewczyna była ciekawa nie tylko tego co faktycznie posiada Feyla, ale także tego gdzie ów skarb trzyma i jak ona będzie mogła go wykraść. Zgrabnym susem zeskoczyła z drzewa stając tuż obok Feyli.
- Pokaż. –Zdecydowała lecz zamiast rzekomego skarbu, kowalka wykręciła jej ręce powaliła na ziemię, i skrępowała kończyny.
- Skoro już jesteś taka ciekawska to wiedz że zamierzam w Garle sprzedać kotołaczkę. – Zaśmiała się Feyla.
Grabarz dosiadł konia i rzucił się do ucieczki dokładnie w tej samej chwili w której przywódca watahy wilków pojawił się na polanie. Stado drapieżników od razu ruszyło w pościg na wysokim mężczyzną. Kotołaczka bała się wilków, wilkołaków i innych psowatych jeszcze bardziej niż smoków. Gardziła tez nimi uważając ich za głupich, nieporadnych i kierujących się tylko i wyłącznie siłą. Wszystko przez instynkt stadny. Gdyby którykolwiek ze zwierząt był na tyle bystry by zamiast bezmyślnie biec za swoim przewodnikiem, zaczekać na moment aż kowalka spadnie, wilki miały by łatwy posiłek a Acila ciekawe widowisko. Niestety wilki to nie koty. Wykonują instynktownie polecenia przywódcy. Koty natomiast jako istoty z natury samotne, potrafią samodzielnie troszczyć się o siebie, myśleć i podejmować decyzję.
Hałas wywołany spadającą Feylą oraz wypowiadane przy tym przekleństwa wyrwały z Acile z rozmyślań.
- Przestań się głupkowato uśmiechać. Złaź tu i pomóż mi z budową tratwy. Mam zamiar odpłynąć stąd do Garle mim którykolwiek z futrzaków wpadnie na pomysł by tu wrócić. – Wykrzykiwała kowalka. Z wszystkich rosnących wokół drzew musiała rzecz jasna wybrać do wycinki to na którym siedziała kotołaczka.
- Acila nie lubi wody.
- I co z tego? Będziemy trzymały się możliwie blisko brzegu. To chyba lepsze niż siedzenie tu i czekanie na pożarcie przez wilki.
- Pracy też nie lubi. – Droczyła się dalej kotołaczka.
- Złaź natychmiast cholero! Albo zobaczysz jak szybko dobry kowal naprawia kusze i jak celnie z niej strzela. – Kipiała gniewem Feyla.
- Poza tym pomysł iść do Garle jest głupi. To niebezpieczne miejsce. Kowalka tam sobie nie poradzi.
- O to się nie martw. Mam już pewien plan. Przecież nie będę rzucała wyzwania całemu przestępczemu światkowi, czy też próbowała przeniknąć w ich struktury. Na to ostatnie nie mam czasu, a walka z nimi nic by nie dała. Przedstawię im się jako kupiec. Zaproponuję handel, przy okazji którego wypytam dyskretnie o sprawy Nurdina. Tak się składa iż jestem w posiadaniu czegoś czemu żaden bandzior się nie oprze i co z pewnością będzie chciał mieć.
- Co to takiego? – Zainteresowała się Acila ciekawa jakież też skarby mogła posiadać kowalka. Czyżby klejnoty? Kotołaczka lubiła świecidełka chociaż zupełnie nie miała rozeznania na temat ich wartości.
- Jeśli obiecasz zejść i pomóc mi w budowie, to w zamian pokażę ci co takiego zamierzam ofiarować jako kartę przetargową.
Po dłużej chwili wahania Acila w końcu się zgodziła. Ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem. Dziewczyna była ciekawa nie tylko tego co faktycznie posiada Feyla, ale także tego gdzie ów skarb trzyma i jak ona będzie mogła go wykraść. Zgrabnym susem zeskoczyła z drzewa stając tuż obok Feyli.
- Pokaż. –Zdecydowała lecz zamiast rzekomego skarbu, kowalka wykręciła jej ręce powaliła na ziemię, i skrępowała kończyny.
- Skoro już jesteś taka ciekawska to wiedz że zamierzam w Garle sprzedać kotołaczkę. – Zaśmiała się Feyla.
- Adrien
- Szukający Snów
- Posty: 168
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Właściwie to najpierw chciałby umyć siebie i konia. Niedługo powinno zacząć świtać, wątpił by wilki dalej za nim biegły. Z drugiej strony zatrzymywanie się nie było dobrym pomysłem- jego orientacja w terenie była mocno średnia i bał się, że jeśli za bardzo zboczy ze ścieżki to potem już na nią nie trafi. "Więc przyjdzie mi się umyć przy damach....hi hi hi...cóóóż..." Miał nadzieję, że przynajmniej uda mu się znaleźć miejsce na tyle osłonięte od ich wzroku, że nie będzie musiał pokazywać im całej swojej fizjonomii, gdyż na to nie miał ochoty.
"Garle...znowu mnie tam los przywieje...Zobaczymy co uda mi się tam zdziałać... Jeśli w ogóle uda." Odruchowo spojrzał na srebrny pierścień z zielonym oczkiem, który od tylu lat nosił na palcu. Przedmiot, który został stworzony właśnie w Garle i skutecznie ratujący mu skórę w wielu przypadkach. Gdyby nie klejnot ciężko byłoby przygotować mu się na ewentualny atak anioła. Lub...na jego zabójstwo.Właściwieee...skoro już tam będę to kochany Artemis będzie miał jeszcze jedno zadanie do wykonania... Może tym razem spisze się równie dobrze?"
Adrien prawdę mówiąc bardziej wolał skupić się na rozmowie z Grzmotem i Wróżbitą. Doskonale wiedział, że sprzedadzą mu każdą informację jaką mają byle by tylko zdradził kim byli zabójcy ich rodzin. Crevanowi z czystej nudy zachciało się zatrząść calutkim światkiem przestępczym w mieście i okolicach tylko i wyłącznie dla własnej rozrywki i satysfakcji. Ah... praca grabarza jest taka zabawna...
Koń powoli szedł kierowany ręką swojego pana po cichu myśląc jak mu dokuczyć. Mortem uważał się pełnoprawnego członka rodziny Adriena, która nota bene nie istniała, i był wściekły na białowłosego, że ten nie uzgodnił z nim wzięcia tego głupiego kocura. Wiedział jednak, że jego decyzja jest nieodwołalna i mężczyzna na pewno wliczyłem w przygarnięcie kotki takie rzeczy jak potłuczone naczynia, przypalone lub niedopieczone jedzenie i wszelkie inne straty materialne...
"Garle...znowu mnie tam los przywieje...Zobaczymy co uda mi się tam zdziałać... Jeśli w ogóle uda." Odruchowo spojrzał na srebrny pierścień z zielonym oczkiem, który od tylu lat nosił na palcu. Przedmiot, który został stworzony właśnie w Garle i skutecznie ratujący mu skórę w wielu przypadkach. Gdyby nie klejnot ciężko byłoby przygotować mu się na ewentualny atak anioła. Lub...na jego zabójstwo.Właściwieee...skoro już tam będę to kochany Artemis będzie miał jeszcze jedno zadanie do wykonania... Może tym razem spisze się równie dobrze?"
Adrien prawdę mówiąc bardziej wolał skupić się na rozmowie z Grzmotem i Wróżbitą. Doskonale wiedział, że sprzedadzą mu każdą informację jaką mają byle by tylko zdradził kim byli zabójcy ich rodzin. Crevanowi z czystej nudy zachciało się zatrząść calutkim światkiem przestępczym w mieście i okolicach tylko i wyłącznie dla własnej rozrywki i satysfakcji. Ah... praca grabarza jest taka zabawna...
Koń powoli szedł kierowany ręką swojego pana po cichu myśląc jak mu dokuczyć. Mortem uważał się pełnoprawnego członka rodziny Adriena, która nota bene nie istniała, i był wściekły na białowłosego, że ten nie uzgodnił z nim wzięcia tego głupiego kocura. Wiedział jednak, że jego decyzja jest nieodwołalna i mężczyzna na pewno wliczyłem w przygarnięcie kotki takie rzeczy jak potłuczone naczynia, przypalone lub niedopieczone jedzenie i wszelkie inne straty materialne...
-
- Kroczący w Snach
- Posty: 246
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
- Kontakt:
Siedząc na wozie Feyla zastanawiała się nad minionymi wydarzeniami. Budowa tratwy poszła jej łatwo. Konstrukcja, budownictwo i prace ręczne nie stanowiły dla kowalki wyzwania. Niestety dużo gorzej szło jej z kartografią i żeglarstwem. Jako osoba która rzadko kiedy dała sie namówić na jakąkolwiek podróż, Feyla miała niewielkie pojęcie o geografii. Nigdy w życiu nie była w Garle, w ogóle słabo się orientując gdzie ono leży. Podejrzewała że Acila doskonale zna drogę jaką mają do pokonania, ale kotołaczka najwyraźniej postanowiła się obrazić i nie udzielać jakiejkolwiek pomocy.
Płynąc po jeziorze trzymała się brzegi tak długo do czasu aż uznała że nie zagraża im już wataha wilków. Dalsza podróż przypominała błądzenie po lesie. Kowalka zdecydowała się wybrać jedną ścieżkę i podążać nią tak długo aż trafi na skrzyżowanie z innym większym traktem. Wybierając tylko coraz to większe i bardziej używane ścieżki w końcu trafiły do głównej drogi, a następnie na niebieski szlak handlowy. Potem wystarczyło już tylko znaleźć kogoś podążającego do Garle.
Obie dziewczyny siedziały teraz na wozie handlarza węgla wsłuchując się w jego narzekania.
- Ah te przeklęte podatki. Cła, opłaty manipulacyjne, wizy, wszystko zrobią by uczciwego człowieka oskubać z tego cóż trudem zdoła zaoszczędzić. -Biadolił brodaty mężczyzna będący ich przewoźnikiem. Feyla udawała tylko iż z słucha i przejmuje sie problemami handlarza. Jej rodzice byli kupcami, dzięki czemu kowalka miała okazję poznać jak funkcjonuje ta profesja. Bez względu na wysokość opłat to odbiorcy zapłacą za wszystko a handlarz i tak zarobi swoje.
- To przykre. - podsumowała krótko.
- Najgorsze jest jednak to że dodatkowo trzeba tera płacić za ochronę. Nie tylko oficjalnym władzą ale i grupą przestępczym. Obu. Zapłacisz Grzmotowi to obrabuje cię Wróżbita i odwrotnie.
-Ale są jeszcze nieformalne sposoby? - Feyla spróbowała naprowadzić rozmowę na interesujące ją tory.
- Tak, przemyt. Nie opłaca się gdyż tak jak wcześniej musisz płacić obu grupą. W kwestii przemyty Grzmot i Wróżbita zwalczając się jeszcze bardziej zajadle. Jeśli cię dopadną to albo zabiją by przedstawić usługi konkurenta jako nieudolne, albo odstawią do władz grając porządnych obywateli troszczących się o dobro państwa. Słowo daję nie wiem czemu ci dwoje konkurują tak zaciekle. Prościej by było podzielić terytoria wpływu i nie wchodzić sobie w drogę. Ale w tym sporze chodzi o coś więcej niż zwykły biznes. O wkrótce będziemy na miejscu.
Informacje o wzajemnych sporach między organizacjami przestępczymi nie okazały się specjalnie pomocne. Kowalka nie obawiała się zarówno Grzmota jak i tego rzekomego Wróżbity. Myślała o Atmosie. To grabarza bała się teraz najbardziej. Jakby na to nie patrzeć uprowadziła mu cenną kotołaczkę. Wprawdzie nie zamierzała zrobić krzywdy Acili ale powątpiewała też w umiejętności aktorskie tamtej. Zdaniem Feyli lepiej będzie jeśli Acila uwierzy iż rzeczywiście ma zostać sprzedana. Wtedy lepiej odegra swoją rolę i nic nikomu nie wypapla. "Jak będzie po wszystkim wróci do swojego pana" postanowiła Kowalka. Ciekawiło ją co też porabia mężczyzna. Czy wciąż błądzi po lesie? Konieczność tłumaczenia sie przed Atmosem byłaby dość krępująca.
Płynąc po jeziorze trzymała się brzegi tak długo do czasu aż uznała że nie zagraża im już wataha wilków. Dalsza podróż przypominała błądzenie po lesie. Kowalka zdecydowała się wybrać jedną ścieżkę i podążać nią tak długo aż trafi na skrzyżowanie z innym większym traktem. Wybierając tylko coraz to większe i bardziej używane ścieżki w końcu trafiły do głównej drogi, a następnie na niebieski szlak handlowy. Potem wystarczyło już tylko znaleźć kogoś podążającego do Garle.
Obie dziewczyny siedziały teraz na wozie handlarza węgla wsłuchując się w jego narzekania.
- Ah te przeklęte podatki. Cła, opłaty manipulacyjne, wizy, wszystko zrobią by uczciwego człowieka oskubać z tego cóż trudem zdoła zaoszczędzić. -Biadolił brodaty mężczyzna będący ich przewoźnikiem. Feyla udawała tylko iż z słucha i przejmuje sie problemami handlarza. Jej rodzice byli kupcami, dzięki czemu kowalka miała okazję poznać jak funkcjonuje ta profesja. Bez względu na wysokość opłat to odbiorcy zapłacą za wszystko a handlarz i tak zarobi swoje.
- To przykre. - podsumowała krótko.
- Najgorsze jest jednak to że dodatkowo trzeba tera płacić za ochronę. Nie tylko oficjalnym władzą ale i grupą przestępczym. Obu. Zapłacisz Grzmotowi to obrabuje cię Wróżbita i odwrotnie.
-Ale są jeszcze nieformalne sposoby? - Feyla spróbowała naprowadzić rozmowę na interesujące ją tory.
- Tak, przemyt. Nie opłaca się gdyż tak jak wcześniej musisz płacić obu grupą. W kwestii przemyty Grzmot i Wróżbita zwalczając się jeszcze bardziej zajadle. Jeśli cię dopadną to albo zabiją by przedstawić usługi konkurenta jako nieudolne, albo odstawią do władz grając porządnych obywateli troszczących się o dobro państwa. Słowo daję nie wiem czemu ci dwoje konkurują tak zaciekle. Prościej by było podzielić terytoria wpływu i nie wchodzić sobie w drogę. Ale w tym sporze chodzi o coś więcej niż zwykły biznes. O wkrótce będziemy na miejscu.
Informacje o wzajemnych sporach między organizacjami przestępczymi nie okazały się specjalnie pomocne. Kowalka nie obawiała się zarówno Grzmota jak i tego rzekomego Wróżbity. Myślała o Atmosie. To grabarza bała się teraz najbardziej. Jakby na to nie patrzeć uprowadziła mu cenną kotołaczkę. Wprawdzie nie zamierzała zrobić krzywdy Acili ale powątpiewała też w umiejętności aktorskie tamtej. Zdaniem Feyli lepiej będzie jeśli Acila uwierzy iż rzeczywiście ma zostać sprzedana. Wtedy lepiej odegra swoją rolę i nic nikomu nie wypapla. "Jak będzie po wszystkim wróci do swojego pana" postanowiła Kowalka. Ciekawiło ją co też porabia mężczyzna. Czy wciąż błądzi po lesie? Konieczność tłumaczenia sie przed Atmosem byłaby dość krępująca.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości