Szepczący Las[Nad rankiem, środek lasu] Szczurek poznaje anioła

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Nad rankiem, środek lasu] Szczurek poznaje anioła

Post autor: Charlotte »

Las niedaleko Smoczej Przełęczy. Dookoła panowała cisza, ptaki jeszcze spały, a zwierzęta nocne chowały się w swoich norkach. Można by rzec, że noc jak noc, nic ciekawego się nie działo. Z resztą w tej części lasu rzadko ktoś bywał. Ostatnimi czasy po okolicznych wioskach krążyła ponadto plotka, iż pojawił się tutaj potwór. Bestia lubująca się w krwi, napada w nocy gospodarstwa, a jeśli ktoś stanie jej na drodze zostanie zabity. Póki co ofiarą padało bydło, kury, a kilka psów zostało dosłownie rozszarpanych, gdy chciały bronić swoich domostw. Dzieci podejrzewały, że to jedna z licznych opowieści mających je przestraszyć, gdy narozrabiały. Żeby udowodnić to dorosłym wybrały się którejś nocy na "polowanie". Nie spodziewały się nic znaleźć, lecz gdy z ciemności wyłoniła się niemal dwumetrowa maszkara ze szponami ostrymi jak noże, wystającymi z paszczy zębami oraz długim nagim ogonem... rzuciły się do ucieczki głośno krzycząc.
Spytacie co się stało z bestią? Nigdzie nie zostawała na dłużej, co rusz zmieniając swoje położenie. Teraz jednak, kiedy księżyk chylił się ku horyzontu poczuło przemożny głód. Dwie noce temu upolowała młodego jelenia, lecz tym razem na taką zwierzynę nie było co liczyć. Węsząc dookoła w końcu złapała trop świeżego mięsa i puściła się biegiem. Szczur, bo właśnie tym była owa bestia, przedzierał się niemal bezszelestnie przez leśne knieje, a gdy dostrzegł w oddali grupę dzikich świń nie było chwili do namysłu. Locha z młodymi stanowiła nie lada szansę, by zaspokoić swoje potrzeby. A warchlakami na pewno się nie naje! Zaszedł więc świnie pod wiatr, a gdy nadarzyła się okazja... rzucił się na nią wydając z siebie dźwięk na granicy pisku i warkotu. Młode natychmiast się rozpierzchły, lecz ich matka nie miała tyle szczęścia. Zaciśnięte szczęki na jej krtani skutecznie uniemożliwiały walkę z o wiele większym i cięższym drapieżnikiem. Mimo to nie poddawała się, musiała dać swoim dzieciom wystarczająco dużo czasu na ucieczkę! Niestety, szczur zacisnął zęby mocniej łamiąc jej kręgosłup. Kilka chwil później locha leżała już bez życia. A potworek? Nie czekając długo wbił zęby w jej brzuch pożerając swoją zdobycz.
Mając umysł zwierzęcia nie pamiętał, że z przyjściem pierwszych promieni słonecznych straci swoje ostre siekacze oraz pazury, którymi rozorywał skórę lochy. Wraz z nastaniem świtu stało się z nim coś niesamowitego dla potencjalnego obserwatora! Pisnął przeciągle, zgiął się z bólu i... zaczął się kurczyć. Sierść znikała, pysk cofał się ustępując miejscu ludzkiej twarzy, a kruczoczarne włosy dziewczęcia rozrzucone były na ziemi dookoła jej głowy. W żadnej opowieści o bestii z lasu nie było wzmianki, że zamieniał się później w piękną niewiastę. Piękną... o ile nie liczyć licznych blizn na jej ciele, które zakrywało podarte i rozszarpane w wielu miejscach ubranie. Przez chwilę leżała nieruchomo, lecz nagle jej ciałem wstrząsnęły torsje. Ludzki żołądek nie tolerował surowego mięsa oraz krwi, tym bardziej sierści dzika. W efekcie dziewczyna zaczęła wymiotować wyrzucając ze swojego organizmu niemal wszystko, co przed chwilą zjadła.
Awatar użytkownika
Ethelnalen
Kroczący w Snach
Posty: 249
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ethelnalen »

Ethelnalen zbierał pozostałości swojego małego obozowiska. Ognisko dogasił jak tylko zaczęło się powoli przejaśniać, a że dobytku nie miał zbyt dużo, szybko uwinął się i ruszył przed siebie. Miał na sobie jedynie zwykłe skórzane ubranie, podejrzanie wyglądający miecz zarzucony na plecy, kosę przy jednym boku oraz bukłak i sakwę z najpotrzebniejszymi rzeczami przy drugim.
Miał jednak dziwne przeczucie, że ten nie będzie tylko kolejnym dniem nudnej wędrówki bez celu. A tym bardziej utwierdził się w tym przekonaniu, kiedy jego uszu dobiegł przerażający pisk z niedaleka. Nie był to dźwięk żadnego dzikiego zwierzęcia które znał, toteż z ciekawości skierował się w tamtym kierunku, gdzie dotarł chwilę przed wschodem słońca. Ukrył się za drzewem blisko miejsca, z którego dobiegł dźwięk i ze zdziwieniem obserwował stworzenie pałaszujące dzikie zwierzę. Na wszelki wypadek dobył kosy. Nie zamierzał się ujawniać, w końcu nie wiedział co to za stworzenie, a dopóki coś nie atakowało go samego, zazwyczaj to ignorował.
Jednak po chwili stało się coś jeszcze dziwniejszego, czemu anioł przyglądał się z uniesionymi brwiami. Klątwy i różne przemiany nie były mu obce jednak nadal nie mógł mieć pewności co do charakteru tego dziwadła. Równie dobrze mogła to być niewinna istotka przeklęta przez kogoś gorszego jak i wiedźma wykorzystująca magie do nieprzyjemnych celów. Wciąż ściskając w dłoni krótką kosę bojową przyglądał się dziewczynie, oceniając czy jest dla niego zagrożeniem. Z racji bycia aniołem nie mógł jednak tak dobrze ukryć się za drzewem, zawsze trochę skrzydła wystawało, toteż dziewczyna mogła go zauważyć gdyby się rozglądnęła - jak i broń którą trzymał.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Nikt chyba nie lubił chorować na żołądek. Ciągłe biegunki i napady wymiotów potrafiły człowieka wykończyć. Ona nie była wyjątkiem, jednak na tyle dobrze znała leśną roślinność by wiedzieć, które zioło nada się idealnie na jej zbolałe ciało. Jeszcze chwilę klęczała nie mogąc powstrzymać torsji. Widać, że się męczyła. W końcu w miarę się wyprostowała i z pozycji na czworakach usiadła oparta o pobliskie drzewo. Widok lochy mówił jej wystarczająco wiele, ale z tego co pamiętała ta noc należała do spokojnych - nikogo nie zaatakowała ani nikt nie starał się upolować "bestii z lasu". Oczywiście słyszała te opowieści, kiedy szła za dnia do pobliskich osad, by zdobyć coś zdatnego do spożycia. Długo też w takim miejscu nie zostawała prowadząc swój koczowniczy tryb życia. Przez klątwę nie mogła funkcjonować, lecz starała się jak mogła.
Słabym gestem odgarnęła włosy za ucho... i wtedy zauważyła, że nie jest sama. Zmarszczyła nos lekko wpatrując się w cień za drzewem. Z sylwetki zauważyła, że to mężczyzna i bynajmniej nie pojawił się tak dopiero teraz. Jej serce zabiło szybciej. Czy widział jak się przemienia?!
- Słyszałam o różnych fetyszach, ale nigdy nie sądziłam, że kogoś może kręcić wpatrywanie się w wymiotującą dziewczynę.
Głos miała miły dla ucha mimo, iż ton wypowiedzi do najcieplejszych nie należał. Była to jednak gra pozorów, za którymi starała się ukryć swoją wrażliwą naturę. Czasami wychodziło jej to aż za dobrze. Mężczyzna nie odezwał się jednak wcale i zdawać by się mogło, że nie che się ujawnić. Ona jednak dostrzegła błysk ostrza jego broni. Jeśli dojdzie do walki... nie miała przy sobie nic, czym mogłaby go zaatakować, a przemienić się na zawołanie też nie mogła. Zaklęła w myślach patrząc w stronę drzew, za którymi stał anioł.
- No śmiało, zapraszam. Dzika starczy też dla drugiej osoby.
Szybko rozejrzała się dookoła ukradkiem. Na ziemi leżały gałęzie, mniejsze i większe kamienie oraz igliwie, które spadło z drzew. Raczej nie mogła liczyć na to, że ściółka posłuży za dobrą broń. Niemniej zawsze mogła ją rzucić w oczy mężczyzny i biec ile sił w nogach!
Awatar użytkownika
Ethelnalen
Kroczący w Snach
Posty: 249
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ethelnalen »

Anioł spokojnie przyglądał się dziewczynie do czasu, aż do niego przemówiła. Prychnął pod nosem i wyszedł zza drzewa, zbliżając się trochę powolnymi krokami. Kose oparł sobie na ramieniu, co bardziej wyglądało na ostrzeżenie że nie zawaha się jej użyć, niż na groźbę nagłego ataku. W końcu przezorny zawsze ubezpieczony.
Zdziwił go trochę ten dziewczęcy głos, Dopiero teraz, znajdując się kilkanaście metrów od dziewczyny zauważył, jaka jest młoda.
- Przynajmniej to bardziej niezwykłe niż oklepane bieganie nago po lesie. - Odgryzł się jej, dokładnie lustrując wzrokiem jej wygląd i otoczenie. Ślady krwi na brodzie i ubraniu nie pozostawiały wiele pola do popisu w tej kwestii. Zauważył też że nie miała przy sobie żadnej broni, przez co trochę rozluźnił swoją postawę - ale nada pozostawał czujny.
Sam pewnie nie wyglądał o wiele lepiej od dziewczyny. Podróżował już tym lasem od wielu dni, zahaczając o miasta jedynie wtedy kiedy kończył się suchy prowiant. Włosy miał długie i niezadbane, widać że skracane ręcznie mieczem. Twarz pokryta bliznami nie wyglądała ani trochę na wypoczętą, a oczy patrzyły na okolice bez uczucia, chłodno kalkulując zagrożenie.
- Przykro mi, nie przepadam za surowym mięsem. Ale proszę bardzo, nie przeszkadzaj sobie. - A anioł uparcie stał obok, nie spuszczając z niej oka. Próbował sobie przypomnieć czy nie widział już jej twarzy na jakimś liście gończym. Żałował że nie przybył wcześniej, żeby przyjrzeć się tym czym była dziewczyna wcześniej, wiedział tylko tyle, ze na pewno nie była wtedy człowiekiem. Co prawda nie zajmował się wybijaniem potworów, ale co innego jeśli miałby do czynienia z seryjnym mordercą. Mimo pogrążenia się w melancholii, prawdziwe ja nie pozwalało mu tak po prostu odejść od tek dziwnej dziewczyny.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Zmarszczyła brwi, kiedy intruz opuszczał swoją kryjówkę. Słyszała o elfach, smokach, centaurach i innych rasach zamieszkujących Alaranię, jednak wcześniej nie widziała mężczyzny z jednym skrzydłem. W sumie skrzydlatymi byli tylko Fellarianie, prawda? Obserwowała go dłuższą chwilę, lecz gdy postanowił jej odpowiedzieć kąciki ust dziewczyny drgnęły gwałtownie jakby miała się uśmiechnąć. W ostatniej chwili jednak się powstrzymała.
- No widzisz, jestem taka oryginalna! Nic tylko ukrywać się za drzewem i podziwiać. - Ironia nie opuszczała jej ani na chwilę. Nie umiała się przemóc, być miła i czarująca jak kiedyś. To nie pasowało do, według niej, zgorzkniałej dziewczyny dźwigającej brzemię klątwy. Lepiej było odtrącać od siebie ludzi, nie przywiązywał się za bardzo. Wtedy mniej bolało, gdy musiała odejść. Każdego wieczoru drżała ze strachu co się stanie tym razem. Czy kogoś zaatakuje? Czy będzie miała na rękach krew niewinnej osoby? Mimo, iż minął rok od pierwszej przemiany nadal nie mogła się do tego przyzwyczaić. Najbardziej jednak bolała ją myśl, że ktoś mógłby próbować się do niej zbliżyć za dnia, by w nocy strzelić jej w tył głowy. Samotność była jak trucizna, która powoli niszczyła ją od środka, jednak... wybrała mniejsze zło.
Potrząsnęła głową, żeby pozbyć się niepotrzebnych myśli. Nie mogła się rozkojarzyć! Spojrzała spode łba na mężczyznę i zlustrowała go wzrokiem. Jedno skrzydło, twarz pokryta bliznami, broń oraz to spojrzenie bez wyrazu.
- Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Bawisz się w kostuchę? - Skinęła głową na jego broń. Była to również niema prośba, żeby ją odłożył. Nie czuła się pewnie, kiedy ktoś sterczał nad nią z bronią. Z drugiej strony mogła go zrozumieć, w końcu widział ją w postaci przerośniętego szczura, który rzucił się na zwierzynę leśną. Kto by chciał przebywać teraz z nią sam na sam? - Nie masz nic lepszego do roboty niż stanie tutaj? Jak trochę dalej poszukasz może spotkasz jakiegoś leśnego ekshibicjonistę. Normalnie dzień pełen wrażeń!
Prychnęła podirytowana i podniosła się spod drzewa. Była od niego o wiele niższa i wyglądała jak rozzłoszczona kotka. Włosy miała rozczochrane, pełno w nich było listowia, a spod skrawków materiału, które stanowiły jej ubranie wystawało blade ciało pokryte pajęczyną blizn. Ciężko było nazwać ją ładną na pierwszy rzut oka, jednak nadal miała coś na kształt uroku osobistego. Straciwszy zainteresowanie aniołem zaczęła się rozglądać dookoła. Co wieczór chowała swoją broń w konkretnym miejscu, by potem mogła łatwo wrócić tam i ją zabrać. Łuk wraz z pełnym kołczanem strzał oraz jej zestaw noży bardzo by się teraz przydał. No i szkoda by było zostawić tak dzika. Zawsze mogła go upiec, a jakby trochę poszukała pewnie znalazłaby również trochę ziół, którymi by doprawiła mięso.
Wtem jednak stało się coś, czego raczej żadne z nich się nie spodziewało. Zza drzew wyłoniła się banda niezbyt przyjemnie wyglądających (oraz pachnących) mężczyzn. Z wyglądu zdawali się być najemnikami, a może myśliwymi?
- Hej... gdzie uciekł ten szczur?! Mówiłem, żebyście nie spuszczali go z oczu! - Największy z nich, niosący topór niedbale zarzucony na ramię wyszedł zza kniei i spojrzał na dzika. Wymiociny oraz ubabrana krwią dziewczyna również nie uszły jego uwadze. - Ooooooh? A może po prostu nie szukaliśmy tego, czego trzeba? Dzień dobry panienko! - Uśmiechnął się obrzydliwie i chwycił mocniej swoją broń. W sumie było ich czterech. Lider zdawał się wielkim, pewnym siebie mięśniakiem. Trochę za nim stało jeszcze dwóch, ci jednak trzymali miecze. Ostatni trzymał się zupełnie z tyłu. Przy pasie miał miecz, lecz obecnie uzbrojony w łuk spoglądał uważnie na anioła. Widać, że w każdej chwili był gotów wypuścić strzałę, którą trzymał w pogotowiu. I kto wie, czy nie mieli ukrytej pod ubraniem innej broni? Ich przywódca skinął na swoich ludzi, żeby zajęli się aniołem, sam podszedł zaś do fioletowowłosej. - Długo się nam wymykałaś kochana, ale w końcu się spotykamy! Pójdziesz ze mną grzecznie, dobrze? Chociaż... w sumie możesz się szarpać, lubię trudne sztuki. - Przejechał wzrokiem po jej ciele i oblizał się lubieżnie. Na ten widok Charlotte aż zadrżała i postąpiła krok do tyłu. I co teraz? Miała uciekać?
W tym samym czasie do Ethela podeszła dwójka mężczyzn, zaś łucznik zniknął gdzieś między drzewami. Spojrzeli na niego mając broń w pogotowiu.
- Odejdź stąd kimkolwiek jesteś. Ścigamy ją już kilka tygodni. To dzika bestia polująca na ludzi, nie daj się zwieść jej wyglądowi. Zraniła kilku naszych ludzi i uciekła jak gdyby nigdy nic! Mamy prawo żądać od niej zadośćuczynienia! - Wyższy z nich odwrócił się do dziewczyny z nienawiścią. Na twarzy miał świeżą bliznę po pazurach, która jeszcze nie do końca się zasklepiła. On na pewno jej nie odpuści.
Awatar użytkownika
Ethelnalen
Kroczący w Snach
Posty: 249
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ethelnalen »

Na szczęście dla dziewczyny anioł nie przypomniał sobie żadnego listu z namalowanym na nim jej pyszczkiem. Ale mimo wszystko broni nie opuścił, doskonale wiedząc że wzbudza to niepewność w Charlotte.
- Zachowujesz się jakby to był twój las, a chyba tak nie jest, hm? I dziękuję, sama wcale nie wyglądasz lepiej panienko. I w zasadzie to masz rację, nie mam nic innego do roboty. - Wzruszył ramionami, drapiąc się tępym końcem kosy po karku. Kiedy dziewczyna straciła nim zainteresowanie, anioł zaczął nawet rozważać zostawienie jej w spokoju. Nie była groźna w tym momencie, a czymkolwiek była nocą, polowała na zwierzęta a nie ludzi - potwory to nie jego problem. Lecz oczywiście byłoby bardzo nudno gdyby tak cała ta historia się skończyła. Głupi ludzie jak zwykle musieli dodać swoje trzy grosze. Anioł westchnął ciężko przewracając oczami.
Anioł spokojnie słuchał co zbóje mają do powiedzenia. Każdy z nich mógł poczuć a sobie lustrujące spojrzenie anioła, który oceniał ich możliwości walki. Każdego obdarzył tym pewnym siebie, lekkim uśmiechem, jakby przekazywał im wiadomość, że nie są żadnym wyzwaniem dla niego. I nie byli, na pewno nie pojedynczo. Ale co się stanie zależało od tego, czy potrafią współpracować. Ethel zdjął miecz z pleców - nieprzyjemną broń z ciemnego metalu, pokrytą piekielnymi znakami - na pewno nie była stworzona przez aniołów. Opuścił kosę z ramienia, stając swobodnie z rękami spuszczonymi wzdłuż ciała.
- Po pierwsze, nie wygląda mi obecnie na dziką bestie. Jeśli jesteście ludźmi honoru, powinniście zaatakować kiedy takową jest, a nie kiedy jest bezbronną panienką. Tak się po prostu nie godzi. - Pokręcił głową z zażenowaniem - Dwa, nie widziałem żeby polowała na ludzi. Pewnie to oni zaczynają pierwsi polować na nią, znając waszą rasę - najpierw zabić, potem myśleć co to było. Trzy, zraniła, a nie zabiła, to już o czymś świadczy. Cztery, możecie wziąć dzika jako zadośćuczynienie. Całkiem dorodna sztuka, a i futro nie naruszone przez broń, możecie na nim zarobić. Sugeruję więc pożegnanie się w tym miejscu, cokolwiek zrobicie. - Uniósł kącik ust, zaciskając dłonie na rękojeściach broni.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Czy ten mężczyzna sądził, że wszystko było mu wolno?! Prychnęła zirytowana pod nosem posyłając mu jedno z najmniej przyjemnych spojrzeń, na jakie było ją stać. Cham i prostak! I jeszcze specjalnie chwalił się swoją kosą, gbur jeden! Gdyby mogła najchętniej wyrwałaby ją z rąk i wetknęła pomiędzy pośladki. Ciekawe czy wtedy nadal byłby taki pyskaty! Chociaż... chwila moment. Ona też do najmilszych nie należała. A z resztą mniejsza! Skoro był facetem to powinien traktować ją jak damę nieważne jak wyglądała czy się zachowywała!
- Och, wybacz. Akurat zostawiłam akt własności w innej sukience. Pójdę się przebrać i zaraz Ci go pokażę. - Wywróciła oczami. Mimo wszystko... dobrze było w końcu z kimś porozmawiać. Nie pamiętała kiedy ostatni raz wdała się z kimś w pogawędkę. To było niczym przyjemny letni deszcz, który przynosi ukojenie po dniu pełnym ukropu. Kiedy na nią nie patrzył (a przynajmniej tak się Szarlotce zdawało) uśmiechnęła się nostalgicznie, bardzo delikatnie. W jej oczach przez moment zalśniła tęsknota za życiem, które niegdyś prowadziła. Szybko jednak się opamiętała. To nie był ani czas ani miejsce, żeby nad tym rozmyślać.
- Widzę, że dżentelmeni to wymierająca odmiana Twojej płci? I skoro nie masz czym się zająć wróć do swojej wędrówki, przedstawienie skończ... - nim dokończyła zdanie usłyszała głosy zbliżających się mężczyzn. Cicho, acz bardzo nie po kobiecemu zaklęła pod nosem. Do swojej kryjówki, gdzie zostawiła broń miała kawałek, lecz jeśli rzuciłaby się sprintem dałaby radę dopaść do swojego łuku. Polowali na nią?! Ale... ona o niczym nie wiedziała! Jak mogła być tak nieostrożna? Zawsze starała zacierać za sobą wszelkie ślady, chociaż fakt, było to trudne, kiedy nie pamiętało się dokładnie swoich nocnych harców. Zastanawiało ją jeszcze kiedy się spotkali. W nocy, to było pewne jak to, że wampiry bawią się w komary i wysysają krew innych. Spojrzała na mężczyznę z raną na twarzy i wtedy jakby przypominała sobie dawny sen naszły ją obrazy. Szukała korzonków... pazury miała całe w ziemi... głosy mężczyzn i pijackie śpiewy... została zauważona, zaczęły się krzyki... ktoś ją zaatakował, a kiedy się broniła zobaczyła te same, pełne obrzydzenia oczy. Tyle, że wtedy najemnik nie miał jeszcze blizny na twarzy.
- Nigdy celowo nikogo nie skrzywdziłam... - powiedziała cicho, ale nie liczyła, żeby mężczyźni wzięli to pod uwagę. Bliznowaty prychnął z pogardą, a do uszu dziewczyny doszły tylko słowa "...zabić tą dziwkę.", ale że anioł stał bliżej pewnie słyszał lepiej.
Zdziwiła się jednak niezmiernie, kiedy jednoskrzydły stanął po jej stronie. Widział ją w postaci bestii, była dla niego niemiła, ale mimo wszystko postanowił się za nią opowiedzieć. Kompletnie tego nie zrozumiała. Przez chwilę stała zszokowana patrząc się na aniołka z głupią miną, lecz w końcu się ogarnęła. Skoro zdecydował się jej pomóc później mu podziękuje.
- DZIKA?! Dzik nie sprawi, że będę wyglądał jak wcześniej! Ta kurwa rzuciła się na mnie, kiedy wracaliśmy z chłopakami z tawerny do obozu! A Ty, zasrańcu, mówisz mi, że mamy wziąć dzika i zostawić ją w spokoju?! Chyba kpisz! - Wręcz gotował się ze złości, a głos mężczyzny bardziej przypominał wściekły warkot. W tym czasie ich Lider zacisnął boleśnie rękę na ramieniu Charlotte i przyciągnął ją do siebie.
- Jak widzisz, mamy swoje powody. Ty jesteś tu przez przypadek, odejdź więc i nie kłopocz. Udawaj, że niczego nie widziałeś i wszyscy będziemy szczęśliwi. A jak nie... - Tutaj dwójka jego ludzi uniosła miecze. Chwyt mieli pewni, a ich postawa mówiła, że nie są to pierwsi lepsi wieśniacy, którzy złapali za broń. No i nie zapominajmy o schowanym między drzewami łuczniku. Lider uśmiechnął się parszywie, wykręcił szczurkowi ramię do tyłu, aż syknęła boleśnie, i przejechał językiem po jej policzku. - No kochana... Moi ludzie długo czekali, żeby Cię bliżej poznać. Ale najpierw ja się Tobą zajmę skarbie, a kiedy przyjdzie zmrok... ale nie, nie mówmy o tym na razie... AŁA!
Krzyknął głośno, kiedy czarnowłosa kopnęła go w piszczel z całej siły. Puścił ją odwracając w swoją stronę i uderzył ją w twarz. Jako, że była istotą niewielką upadła na ściółkę wypluwając krew, która zebrała się w jej ustach.
Awatar użytkownika
Ethelnalen
Kroczący w Snach
Posty: 249
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ethelnalen »

Anioł momentalnie spoważniał, kiedy szef bandytów chwycił Charlotte. Owszem, nie znał jej i owszem, widział ze nie jest do końca... normalna. Ale to nadal nie usprawiedliwiało napadania na nią w czterech i to z tak nieprzyjemnymi zamiarami. Gdyby najemnikom chodziło tylko o to, żeby doprowadzić ją pod sąd, może by nie przeszkadzał. Ale sama chęć zemsty i zrobienia krzywdy dziewczynie nie spodobały mu się ani trochę. Zaklął pod nosem nie widząc łucznika. Co prawda mógł spokojnie zignorować jedna czy dwie strzały, o ile ten nie trafi go w szyję, no ale logicznie przyjemniej byłoby nie oberwać. Mimo wszystko w aniele coś się jakby od nowa zapaliło. W końcu tak dawno nikogo nie ratował!
- No dobrze, niech wam będzie, pójdę sobie. - Obrócił się plecami do dwójki rozbójników. - W końcu nie jestem tak szalony aby atakować czterech ludzi samotnie... - i kończąc zdanie gwałtownie się obrócił, wypuszczając kosę z ręki prosto w stronę uda najbliższego mężczyzny, żeby go unieruchomić. Momentalnie później skierował dłoń w stronę lidera, wypuszczając w jego głowę świetlisty promień - jeśli trafiłby on w twarz piekielnego, spaliłby mu twarz. W wypadku ludzi anioł mógł liczyć jedynie na krótkie oślepienie i ewentualne ogłuszenie. Łucznik celował już pewnie w niego samego, więc miał nadzieję, że to da Charlotte dość czasu żeby stąd jak najszybciej uciec, w końcu z pewnością byłą szybsza od innych obecnych. W sumie nie znał nawet jej imienia, chociaż to nie robiło mu różnicy. Jakoś nigdy nie myślał o tym, żeby pytać o imiona.
Ethel nic więcej nie zdołał zrobić, zmuszony do odpierania wściekłych ataków jednego z bandytów. Zatęsknił za swoją włócznią, którą powaliłby go w dwóch ruchach, teraz jednak musiał się bronić próbując wyczuć odpowiedni moment.
Przez głowę przeszła mu myśl dlaczego właściwie po prostu nie odszedł z tego miejsca. Cóż, chyba po prostu o wiele za bardzo lubił walczyć. A ewentualny ból był nawet przyjemny po paru tygodniach nudnego włóczenia się po świecie, co potwierdziło cięcie, które zawadziło o jego przedramię rozcinając materiał i skórę.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

A jednak! Sukinkot stchórzył, podkulił ogon i już zamierzał zwiewać gdzie pieprz rośnie! Mimo, iż nie powinno, zabolało to Charlotte. W sumie nie powinna liczyć na pomoc innych ludzi. Każdy miał ją za potwora, włącznie z jej rodzonymi braćmi. Każdy chciał ją zabić ze strachu przed nieznanym, a najlepiej potem jeszcze wypchać ją i postawić w sali trofeów albo przy kominku. I wtedy opowiadanko by dzieciom niestworzone historie o bestii z lasu, która porywała niemowlaki i rozszarpywała je na śmierć. Nie powinna być rozczarowana, a jednak ją to bolało.
W ostatniej chwili pożałowała jednak, że zwątpiła w nieznajomego. Może nie był wcale taki zły jak go oceniła? Kiedy zaczął walczyć odciągając uwagę najemników wykorzystała od razu okazję i puściła się biegiem przez las. Słyszała za sobą odgłosy walki oraz krzyki mężczyzn, Lider ich grupy wołał ją grożąc, że i tak ją znajdą, lecz nie mogła przestać biec. Parła przed siebie przeskakując przez wystającego korzenie drzew i co większe kamienie. Nie mogła się zatrzymać! Każda sekunda zwłoki mogła ją bardzo wiele kosztować. W każdej chwili... on mógł tam zginąć! W końcu spomiędzy drzew dostrzegła martwy dąb, który pomiędzy korzeniami miał dziurę na tyle dużą, by można było coś tam schować. Ona tak zrobiła, a kiedy przemierzała las biegnąc z powrotem do anioła była już uzbrojona w swój łuk, kołczan miała na plecach, a do ud na specjalnych pasach miała krótkie noże do rzucania. Wbrew sobie martwiła się o jednoskrzydłego mężczyznę, który jako jeden z nielicznych postanowił ją obronić.

~W tym samym czasie, miejsce walki~
Aniołowi udało się zaskoczyć najemników. Pewni siebie byli skłonni uwierzyć, że ten nie stanie w obronie potwora, a tym bardziej dostrzeże ich przewagę liczebną. Prawda była taka, że byli zmęczeni całonocnym tropieniem, lecz teraz zmotywowani przez gniew do przeklętej dziewczyny wręcz rzucili się do walki. No, przynajmniej w teorii, bo kiedy rzucił kosą w pierwszego z przeciwników drugi skoczył w bok okrążając anioła od boku. Bliznowaty, z racji niewielkiej odległości pomiędzy nim a aniołem, nie miał większych szans, by uniknąć ataku. Kosa wbiła się w jego udo, przez co upadł na ziemię. Z przeciętej tętnicy trysnęła krew przy akompaniamencie okrzyków bólu. Anioł jednak nie zważał na nie, tylko obserwując sytuację przygotowywał się na atak reszty bandy. Oślepiony Lider aktualnie nie stanowił zagrożenia, na razie tylko klął przecierając oczy ręką. Jednak Ethel nadal miał dwóch przeciwników. W momencie, kiedy już się odwracał, żeby spojrzeć w stronę okrążającego go najemnica w stronę anioła ze świstem poleciała strzała. Czy to szczęście, czy może doświadczenie pozwoliło mu w ostatniej chwili jej uniknąć, lecz sekundy dezorientacji pozwoliły wrogiemu wojownikowi zamachnąć się na anioła mieczem. Ten odruchowo już, bo w końcu stoczył wiele walk w swoim życiu, uskoczył do boku, lecz koniec miecza i tak rozorał mu przedramię. Rana może i nie była głęboka, lecz wystarczająco utrudniała trzymanie broni. A diabelski miecz przecież do lekkich narzędzi nie należał, prawda? Anioł miał teraz do wyboru, albo zaatakować najemnika wymachującego mieczem (nazwijmy go Blondasem), wyrwać bliznowatemu kosę z nogi, gdyż ten nadal skomlał na ziemi niczym panienka, spróbować zlokalizować łucznika, znów oślepić ich lidera lub po prostu ciąć na oślep. A może wpadnie mu do głowy coś nowego? Z tym, że lider najemników już odzyskał wzrok i wściekły spojrzał na anioła zaciskając mocniej rękę na toporze. Przez niego uciekła im ich zwierzyna, więc na pewno nie zostawi tego bez żadnego odzewu ze swojej strony. Ethel miał pełne ręce roboty, ponieważ Blondas znów ciął mieczem w jego stronę, tym razem od dołu z prawej strony, a herszt ich bandy parł na niego niczym taran z toporem uniesionym wysoko, jakby chciał przepołowić niebianina na pół.

~perspektywa Charlotte~
Biegła przez leśne knieje spiesząc się jak mogła. Niestety ona też nie była wypoczęta, całonocna aktywność w postaci szczura sprawiała, że o poranku poświęcała kilka godzin, żeby odespać trudy nocy. Teraz jednak nie miała na to czasu, a zmęczenie w większym stopniu niwelowała adrenalina buzująca w żyłach dziewczyny. W końcu dotarła z powrotem na miejsce, gdzie zostawiła anioła sam na sam z czwórką przeciwników. Szybko oceniła sytuację i stwierdziła, że skoro teraz było trzech na jednego, przy czym tylko dwóch w polu widzenia anioła stwierdziła, że kiedy on walczył swoim orężem ona odnajdzie łucznika. Przynajmniej w ten sposób mogła jakoś pomóc swojemu wybawcy. Żeby go nie rozpraszać przemknęła niezauważenie między chaszczami ze strzałą naciągniętą na cięciwę. Nigdy nie wdziała łucznika, nie miała pojęcia z której strony mógł się skryć. Nie poddawała się jednak. W lesie najlepszym rozwiązaniem dla jego profesji było skryć się w koronie któregoś z drzew. Sama tak robiła, kiedy zmuszona była zapolować na jakieś zwierzę w ciągu dnia. Z uniesioną głową wypatrywała najemnika. Na pewno nie będzie uciekać, skoro ktoś naraził dla niej własne życie!
Awatar użytkownika
Ethelnalen
Kroczący w Snach
Posty: 249
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ethelnalen »

Ramiona anioła sprawnie poruszały się odbijając pierwsze, pełne gniewu ciosy najemnika. Niestety... lub wręcz przeciwnie, stety, odkrył że przeciwnicy nie są wcale żadnymi gburami ze wsi, a odpowiednio przeszkolonymi wojownikami. Z jednej strony mu się to spodobało, z drugiej jednak zwątpił czy postępuje słusznie, skoro ktoś miał pieniądze żeby ich wynająć. Pozostała co prawda możliwość, że robili to naprawdę z czystej zemsty. Więcej czasu na rozważania nie miał, co poczuł boleśnie po strzale która drasnęła jego twarz. Skarcił się samego za tą chwilę nierozwagi i przyjrzał się uważniej zranionemu kosą najemnikowi. I wtedy stała się rzecz dość dziwna.
Ethel nie oberwał, dlatego że miecz był za ciężki. Ani też dlatego, ze stracił uwagę. Jego uwaga była wystarczająco dobra żeby poradzić sobie sam na sam z drugim wrogiem jeśli nie oberwie w międzyczasie strzałą. Ale równie dobra, żeby dostrzec, że rana po kosie jest za głęboka, o wiele za głęboka. A znajdowali się w środku lasu, co najmniej godzinę drogi od najbliższej osady o której wiedział.
- Przemoc rodzi przemoc. - Mruknął do siebie, samemu karcąc się za taka pompatyczność i krótkim gestem posłał promień światła w ranę mężczyzny z blizną. To ąwiatło różniło się od poprzedniego, było łagodniejsze, lekko falowate jak woda na spokojnym jeziorze, w przeciwieństwie do poprzedniego, sztywnego i ostrego jak grot elfickich strzał. Wniknęło w ciało, oplatajac się wokół tętnicy i częściowo ją zasklepiając. Oczywiście nie kompletnie magia w środku walki dla kogoś z takimi... wybrakowanymi zdolnościami w tym względzie jak Ethel nie była łatwą sprawą.
Niestety drugi najemnik nie dostrzegł co anioł zrobił, chyba odebrał to za kolejny atak i z furią uderzył w Ethelnalena. Skrzydlaty nie dał rady tym razem dość szybko się odsunąć, ale nim poczuł rozcięcie na ramieniu i trochę na torsie, zdążył odmachnąć się, z impetem godząc blondasa płazem miecza w skroń. Dało mu to chwilę czasu żeby rozeznać się co dzieje się z resztą, więc przebiegł spojrzeniem wokół siebie, oceniając z której strony najszybciej nadejdą następne ciosy, nie chcąc atakować jako pierwszy... i uśmiechał się radośnie.
Nie był to co prawda uśmiech dziecka, czy żeniącej się pary. Bardziej uśmiech szalonego maga, który właśnie zamierzał zdobyć najwyższą potęgę na świecie i zniszczyć go zaraz potem... albo może nie, to jednak był uśmiech dziecka. Dziecka które dostało wymarzoną zabawkę. I ciastko.
Mógł mieć tylko nadzieję, że dziewczyna była na tyle sprytna, żeby uciec już dość daleko. Wtedy przyjemniej byłoby ją wytropić i ukradkiem dowiedzieć się czym tak naprawdę jest i czy cała ta sprawa jest warta zachodu.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Szła ostrożnie między zaroślami rozglądając się dookoła. Miała na tyle szczęścia, że pozostała niezauważona, dzięki czemu na razie nie musiała martwić się o to, że sama zostanie zaatakowana. Słyszała blisko odgłosy walki i miała nadzieję, że jej wybawca da sobie radę. Gdyby stało mu się coś poważnego ze zwykłej chęci pomocy... mimo, że go nie znała czułaby się winna. Potrząsnęła jednak głową. Musiała się skupić! Przecież wiedziała, że kiedyś dojdzie do sytuacji, gdy zostanie zaatakowana podczas przebywania w swojej ludzkiej postaci. To dlatego ćwiczyła strzelanie z łuku, kiedy nadarzyła się okazja. Oczywiście lekcje, jakie dawali jej kiedyś bracia również bardzo pomogły. Teraz jednak mogła liczyć tylko na siebie... i tego jegomościa kosą.
W końcu jednak się jej poszczęściło. Kiedy w stronę anioła poleciała strzała ona mogła oszacować miejsce pobytu łucznika. I biorąc pod uwagę kąt nachylenia jej toru lotu do ziemi oraz wektor kierunku... Odwróciła się o kilka stopni i wtedy go dojrzała. Siedział na jednej z niższych gałęzi drzewa, skryty pomiędzy listowiem. Od strony polanki, na której walczył Ethel nie było go widać, lecz dla Charlotte znajdował się jak na dłoni. Skryła się więc sama za pniem wysokiej sosny i odetchnęła. Musiała się uspokoić, żeby strzał był czysty i najbardziej precyzyjny, jak tylko się dało. Nie chciała zabijać mężczyzny. Nigdy nikogo nie skrzywdziła z własnego wyboru, a jeśli już kogoś zaatakowała będąc szczurem to później cierpiała ze świadomością, iż skrzywdziła niewinną osobę. Nie była typem mordercy, co to to nie. Kiedy już miała pewność, że nie popełni błędu wychyliła się i wycelowała. Wiatru nie było, więc nic nie powinno zmienić lotu strzały. Odetchnęła jeszcze raz, naciągnęła cięciwę i... strzeliła. Czas jakby zwolnił dla niej w tym momencie, z bijącym sercem patrzyła jak jej strzała sięga ku celu, a kiedy wbiła się w ramię łucznika ten krzyknął zaskoczony. Tym sposobem zdradził swoją pozycję również Ethelowi, a kiedy spadł z drzewa uderzył się głową o kamień. To ogłuszyło najemnika wystarczająco długo, żeby Charlotte zdołała doskoczyć do niego i przytknąć mu nóż pod same gardło.
- Nie ruszaj się, nie odzywaj. Polowaliście na bestię, więc ją znaleźliście. W każdym chwili mogę poderżnąć Ci gardło, chociaż o wiele więcej frajdy sprawiłoby mi rozerwanie Cię własnoręcznie pazurami... - Jej twarz na nowo była maską. Tym razem założyła tą beznamiętną o lodowatych oczach. Ukryła cały lęk, wszystkie troski wraz ze zmartwieniami, upchnęła je pod dywan w swoim małym wyimaginowanym pokoiku, w którym chowała się nieraz, kiedy nie mogła już znieść swojego losu. Pewnym ruchem, dopóki jeszcze adrenalina napędzała poczynania dziewczyny zabrała mu miecz i rozbroiła mężczyznę. Miał przy sobie jeszcze kilka noży oraz sztylet schowany w bucie. Ściągnęła mu też pasek, którym związała mu ręce za plecami. Sznurówki jego butów splotła ze sobą, żeby nie dał rady uciec, a do ust wepchnęła mchu i przewiązała mu je skrawkiem materiału, który oderwała od koszuli najemnika. Tak naprawdę miała więcej szczęścia niż rozumu, bo gdyby nie uderzenie w głowę w życiu nie dałaby rady poradzić sobie z dorosłym, silnym i wyszkolonym mężczyzną.
Gdy najemnik był już unieszkodliwiony odbiegła od niego, żeby kilkadziesiąt metrów dalej schować się wśród zarośli i nałożyć na cięciwę kolejną strzałę. Teraz mogła już bezpośrednio wspomóc anioła. Zdziwiła się jednak widząc, że ten czerpie taką radość z walki. Z ust Ethelnalena nie schodził uśmiech, kiedy wymachiwał mieczem parując ciosy przeciwników. Poruszał się płynnie zupełnie jak w tańcu. Przez chwilę tylko i wyłącznie patrzyła urzeczona na ten pokaz umiejętności, lecz kiedy kolejny raz najemnikom udało się dosięgnąć go swoją bronią ocknęła się. Bliznowaty z tak ranną nogą nie nadawał się do walki i teraz odpełzał na bok. Widać wściekłość na Charlotte go opuściła, wolał po prostu ratować własne życie. Pozostało więc dwóch przeciwników, z którymi musieli sobie poradzić. A ona nie zamierzała zostawić anioła samego! Nie, kiedy ten stanął w jej obronie! Poza tym nie chciała, żeby został poważnie ranny. Wycelowała kolejny raz, tym razem w lidera ich grupy. Plecy? Najłatwiej w nie trafić, lecz później mężczyzna miałby za duży problem, jeśli niechcący przebiłaby mu płuco lub serce. Pośladki? Bolesne, lecz na niewiele się zda. W takim razie najlepsze będą nogi lub ręce, lecz kiedy unieruchomi się przeciwnika anioł powinien sobie poradzić. Tak więc wymierzyła w udo, odczekała chwilę i... strzeliła! Niestety było to trudne zadanie, gdyż tym razem mężczyzna biegł przed siebie. W efekcie nie trafiła gdzie chciała, strzała wbiła się od tyłu w kolano. Szczęście w nieszczęściu, okazało się to lepszym wyjściem, gdyż kiedy zagłębiła się w ciele mężczyzny uszkodziła liczne ścięgna biegnące tamtędy i wojownik upadł na ziemię. Topór wypuścił z rąk klnąc niemiłosiernie. Teraz Ethel mógł już zakończyć tą nierówną walkę z blondynem, który również dostrzegł jak szanse na wygraną jego grupy drastycznie spadły.
Awatar użytkownika
Ethelnalen
Kroczący w Snach
Posty: 249
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ethelnalen »

Ethelnalen nie atakował blondyna, jedynie parował jego ciosy spokojnie wyczekując kiedy ten się zmęczy lub popełni błąd. Nie robił tego tak sprawnie jakby chciał, nie dość że do mieczy nie miał takiej ręki jak do włóczni, to w dodatku nie był to miecz wyważony pod jego rękę. Stąd wzięło się tych parę ran, kiedy nie był dość zręczny i dopuszczał ostrze przeciwnika do swojego ciała. Po każdym takim błędzie uczył się jednak stylu walki przeciwnika, przez co po kilku chwilach każdy atak był zręcznie parowany.
W końcu zdarzył się moment, w którym blondyn stracił uwagę. Bandyta odwrócił się gwałtownie w stronę lidera, wybałuszając oczy - nie wiedział przecież co go trafiło, ot silniejszy od niego mężczyzna pał na ziemie klnąc z bólu. Sam blondyn krzyknął również, ale nie tyle z bólu co z zaskoczenia. Korzystając z jego nieuwagi, Ethel szybkim ruchem wyrzucił mu miecz z ręki, posyłając go dobre kilkanaście metrów dalej. Mężczyzna zasłonił twarz dłońmi, spodziewając się że zaraz zginie... ale anioł go zignorował. Opuścił broń i poszedł w stronę bliznowatego bandyty. Kątem oka dostrzegł Charlotte ukrytą między zielenią z naciągniętą cięciwą, więc domyślił się, że łucznik już mu nie grozi.
Nie był co prawda pewien, czy zaraz nie spróbują zaatakować go w plecy, toteż na wszelki wypadek zachował ostrożność nasłuchując ruchów za sobą. Żałował trochę, że napadli ich zwykli najemnicy, a nie na przykład stado piekielnych. Nie musiał by się wtedy powstrzymywać przed skróceniem wszystkich o głowę. A tutaj ot, zwykli ludzie, o których intencjach mało co wiedział.
- Masz coś mojego. - Mruknął nachylając się nad rannym w nogę mężczyzną i mało delikatnie wyrwał z jego rany swoją kosę, strzepując krew na ziemie. - Opatrz to jak najszybciej, to może nie umrzesz. - Posłał mu sztucznie serdeczny uśmiech i odszedł w stronę lidera grupki.
Nie był jeszcze pewien co zrobić z tym jegomościem. Tamci może i chcieli zrobić dziewczynie krzywdę, ale w ich oczach widział tlyko zemstę. A temu tutaj myśl o skrzywdzeniu jej wręcz sprawiała radość, co Ethel uważał za nader ohydne. Oczywiście ktoś mógł powiedzieć, że przecież anioł sam czerpie radość z krzywdzenia innych! Otóż nie. Anioł uwielbiał walczyć, nie zabijać. Jeśli nie musiał, starał się obejść bez tego. Ale sama walka była jego żywiołem, bardzo często kiedy spotkał na trakcie innego podróżnika, który wyglądał na wojownika, wyzywał go na przyjacielski pojedynek. Taka mała rozrywka. Ale nigdy nikogo nie krzywdził. No, starał się, wypadki w końcu chodzą po ludziach i aniołach.
Anioł stanął w bezpiecznej odległości od rannego szefa bandytów, nadal trzymając bronie w dłoniach. Ranny czy nie, nie docenianie wroga to pierwszy krok do grobu, dosłownie.
- Rozumiem, że wszystko uzgodnione? Opatrujecie się i wracacie do domów, dziewczyna trafia pod moją opiekę. Jeśli rzeczywiście taki z niej potwór, możecie być pewni że odpowiednio się tym zajmę. - Spojrzał chłodno w oczy bandyty, czekając na jego odpowiedź z bronią w gotowości.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Ukryta za zaroślami przyglądała się poczynaniom anioła. W jej oczach mimo, że był brudny, niezadbany, równie pyskaty jak ona, a do tego patrzył uśmiechał się tak cholernie szyderczo i tak był wspaniały. No i stanął w jej obronie. Ta myśl cały czas powracała do niej niczym bumerang, nie mogła zniknąć. Walczył broniąc ją, przelewał krew, żeby dziewczynie nic się nie stało. I faktycznie, poza opuchlizną pod okiem wyszła z tego starcia bez szwanku, a to była tylko i wyłącznie zasługa mężczyzny. Przyglądając się jego walce nie mogła nie czuć podziwu.
Kiedy wytrącił miecz z ręki blondyna i zabrał kosę było jasne, że walka skończona. Najemnicy wściekli, że przegrali starcie z pojedynczym mężczyzną, klęli pod nosami, ale pomagali sobie nawzajem wstać. No, a przynajmniej Blondas wspierał w tym bliznowatego. Charlotte widząc, że jest bezpieczna wyszła spomiędzy krzaków, jednak cały czas miała nadal naciągniętą cięciwę. Gdy lider bandy ją zobaczył splunął aniołowi pod nogi, a twarz wykrzywił z odrazą.
- Jak tak bardzo chcesz zatrzymaj sobie tę dziwkę. Tylko przy pieprzeniu uważaj, bo pewnie zaraża. Takim to najlepiej kutasa prosto w gardło ładować. - Widać, że gardził dziewczyną. Dla niego była jedynie okazją do zabawienia się, ale skoro anioł im ją odebrał nie miał większych szans na wyżycie się. Spojrzał na Charlotte jednocześnie wyrywając sobie strzałę z nogi. - Uważaj suko, bo jeszcze Cię dorwę.
Słysząc to Szarlotka zacisnęła mocniej dłonie na łuku. Nie strzeliła, co to to nie. Po prostu jak każda kobieta przestraszyła się słysząc taką groźbę. A Lider? Wstał i opierając się o topór podszedł do swoich ludzi. Nawet nie zainteresowali się łucznikiem, którego przecież im brakowało.
- Wasz towarzysz jest pod tamtymi drzewami, nie zapomnijcie go zabrać - powiedziała cicho, ale wystarczająco głośno, aby mężczyźni usłyszeli. Ethel mógł zauważyć, że cały czas była maksymalnie spięta, ciągle spodziewając się ataku. Dopiero gdy najemnicy zniknęli z ich pola widzenia i znaleźli się wystarczająco daleko, żeby ich nie usłyszeli westchnęła głośno i opadła na kolana upuszczając łuk. Kiedy uniosła dłoń, żeby odgarnąć włosy za ucho ręka bardzo jej drżała. Pierwszy raz walczyła o swoje życie. No i... pierwszy raz możliwość śmierci w męczarniach była dla niej tak realna. Chociaż o ile mogła wybierać już wolałaby spłonąć za dnia na stosie, niż wpierw skończyć jako seks-niewolnica bandy niewyżytych brutali. Gdy spojrzała na anioła oczy jej błyszczały, ale do płaczu było jej daleko. - Chyba powinnam Ci teraz podziękować, tak? Nie myśl sobie jednak, że padnę przed Tobą na kolana i zacznę wysławiać pod niebiosa za to, co zrobiłeś. Nie prosiłam o ratunek.
Adrenalina powoli ją opuszczała i teraz zamiast energii czuła się jeszcze bardziej zmęczona. Nieprzespana noc, do tego walka... Była wyczerpana. Zmusiła się jednak, żeby wstać i przez chwilę chodziła dookoła zrywając różne rośliny. Mając ich już trochę spojrzała na aniołka i skinęła głową.
- Chodź, nieopodal jest strumień, a Twoje rany trzeba przemyć. - Dlaczego nie potrafiła być milsza? Próbowała, chciała okazać mu swoją wdzięczność, lecz zamiast tego znów z jej ust posypały się same nieprzyjemności. Była beznadziejna. Nie oglądając się za siebie, by sprawdzić, czy za nią idzie, przedzierała się przez leśne gęstwiny. Po drodze ze swojej skrytki zabrała również płaszcz podróżny z głębokim kapturem i przewiesiła go sobie przez ramię. W końcu Ethel mógł usłyszeć szum wody, a kilka sekund później zobaczyli strumień. Był szeroki, lecz nurt miał spokojny, a woda mogłaby im sięgać do pasa. No... Charlotte może trochę wyżej jako, iż była sporo niższa od swojego wybawcy. - Przemyj rany. Tu masz zioła. Żuj je przez chwilę, a kiedy zmiękną nałóż na ranę. - Potem bez żadnego dodatkowego komentarza położyła przy nim dwa, o dziwo czyste, bandaże. Sama odeszła kawałek dalej, położyła płaszcz i broń na kamieniach, by klęknąć nad wodą i przemyć twarz. Syknęła cicho, gdy okazało się, że poza opuchlizną pod okiem ma również przeciętą wargę. Wcześniej tego nie zauważyła, lecz na pewno znajdzie jeszcze wiele pamiątek po nocnej przygodzie.
Awatar użytkownika
Ethelnalen
Kroczący w Snach
Posty: 249
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ethelnalen »

Anioł zamierzał zignorować bandytę i wszelkie jego groźby. Ten jednak okazał się tchórzem i zamiast grozić aniołowi, nadal wyżywał się na dziewczynie. Zmarszczył brwi i może nie tyle stracił cierpliwość, co resztki szacunku do tej szumowiny. Jego czoło zmarszczyło się groźnie kiedy spojrzał w jego oczy. Zanim lider zdążył się podnieść, anioł z ogromną siłą zamachnął się w jego stronę mieczem, z impetem trafiając w bok głowy płazem broni. Huknęło dość głośno, a sam bandzior uniósł się w powietrzu i wylądował dwa metry dalej ryjąc w ziemi twarzą. Nie powinno go to zabić, ale z pewnością głowa nie przestanie go bolec przez najbliższy miesiąc. Potwór czy nie, każdemu należy się szacunek, chyba że ktoś na własne życzenie pozbywa się tego prawa. Ethel obdarzył resztę grupki tym samym spojrzeniem, ale kiedy odwrócił się w stronę głosu Charlotte, znowu miał ten sam, nie wyrażający nic, chłodny wyraz twarzy.
Przyglądał się dziewczynie dłuższą chwilę, kiedy ta dopiero uświadamiała sobie że już jest bezpieczna. Z drżenia rąk i szklistych oczu wywnioskował, że jednak dobrze postąpił osłaniając ją. W końcu nie cieszyła się z tego, że się im wymknęła, przynajmniej nie w sposób w jaki cieszyłby się morderca. Dostrzegł również, że była o wiele silniejsza niż wyglądała, przynajmniej psychicznie. Nie skomentował jednak jej zachowania, pozwalając jej dojść do siebie w spokoju.
- A ja nie prosiłem o podziękowania. - Wzruszył ramionami i otarł kosę z krwi o mech. Przyjrzał się sobie samemu, oceniając rany. Nie było to nic poważnego, dwa zadrapania i jedno trochę głębsze cięcie ponad łokciem. No i draśnięcie strzałą na twarzy, ale niegroźne. Tym samym spojrzeniem potraktował zbierającą zioła Charlotte, sprawdzając czy nie została zraniona.
Nie chciał iść dalej z Charlotte, ale miała rację że powinien przemyć rany. Mógł je co prawda sam uleczyć, ale nie miał pewności czy to przeciwdziała też ewentualnemu zakażeniu rany w wystarczającym stopniu. Pomaszerował więc za dziewczyną, po drodze do końca oczyszczając kosę, którą z powrotem przywiesił sobie przy pasie, a miecz zawiesił na plecach. Po ruchach Charlotte dostrzegł, że była bardzo zmęczona chociaż starała się to maskować. Sam przespał się uprzedniej nocy więc nie miał z tym takiego problemu, chociaż sam fakt podróżowania od tak dawna trochę na jego siły wpłynął.
- Zioła i bandaże zachowaj dla siebie. - Odpowiedział kiedy podała mu opatrunki. Sam zdjął górną część skórzanego ubrania, zostając tylko w lekkiej koszuli. Przysiadł tuż przy brzegu i po kolei dokładnie obmywał rany. Chwilę potem przykładał do nich rękę i skupiając się powoli przesyłał w nie wiązki światła, z wolna zasklepiając skórę. Nie spieszył się z tym, każdy wiedział, że szybkie leczenie jest mniej dokładne. Tym bardziej nie mając pełnego wykształcenia w danej dziedzinie magii. Charlotte mogła dostrzec, ze kiedy używał magii jego oczy lekko świeciły.
- Co robisz, żeby opanować to co przejmuje nad tobą kontrolę? - zapytał prosto z mostu, nie spoglądając nawet an Charlotte. Widział i słyszał wystarczająco dużo, żeby domyśleć się większości. Jego głos był beznamiętny, nie było w nim ani ciekawości, ani pogardy - czysta, chłodna kalkulacja.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Dziwnie się czuła. Pierwszy raz od dawna była w czyimś towarzystwie, nie wspominając już nawet o tym, że przebywała z mężczyzną. Do tego sam na sam! Może i żyła w lesie samotnie, w nocy siejąc spustoszenie na polach uprawnych, ale nadal była młodą dziewczyną. Nie ważne jak się zachowywała i jakie stwarzała pozory, trochę się wstydziła. Kątem oka obserwowała swego wybawcę i nagle zdała sobie sprawę, że nawet nie zna jego imienia. W tym całym rozgardiaszu, który powstał nie miała okazji go o nie zapytać. Musiała jednak przyznać, że był umięśniony. Na jego ciele dostrzegła równie wiele blizn co u niej samej, lecz była przekonana, że raczej nie powstały ona przez walkę z dzikiem czy przez wpadnięcie we wnyki. On był wojownikiem, a tacy podobno traktowali blizny jako najwyższe wyróżnienie. Charlotte swoich już prawie nie widziała, tak do nich przywykła. Nie znaczyło to jednak, że nie czuła skrępowania, kiedy ktoś je oglądał.
- Jak chcesz... - Widziała wcześniej jak użył tej swojej dziwnej magii. Skoro dzięki temu mógł się uleczyć to musiała przyznać, że było to bardzo praktyczne. Jej rany same się goiły już na następny dzień, lecz był to element klątwy. W każdym razie zabrała bandaże, lecz zioła zostawiła. Może będzie ich kiedyś potrzebował? Ona potrafiła takowe znaleźć niemal w każdych warunkach, przynajmniej na tym się znała. Ściągnęła poszarpaną bluzkę, żeby przemyć ciało. Pod spodem miała różne pasy materiału zawiązane ciasno wokół biustu, a anioł mógł zauważyć całą siateczkę nieregularnych blizn. Nie to jednak sprawiło, że chwilowo dziewczyna zbladła. Wcześniej tego nie czuła z powodu buzującej adrenaliny, lecz na brzuchu miała długie i szerokie rozcięcie, a dookoła pełno krwi. Rana jednak już powoli się zasklepiała (co anioła mogło zaskoczyć), lecz niemiłosiernie piekła i bolała. Charlotte westchnęła i odwróciła się do niego plecami.
- Tylko spróbuj spojrzeć w moją stronę w poślę w Ciebie całą serię strzał... - mruknęła speszona. Chciała czy nie, musiała tą ranę przemyć i opatrzyć. Całej jej z resztą przydałoby się mycie, więc zdecydowała się wejść do strumienia. Ściągnęła spodnie oraz stare buty zostając w bieliźnie i weszła do strumienia po pas. Chwilę później anioł mógł zobaczyć jak woda zabarwia się na czerwono płynąc wraz z nurtem. Gdy dziewczyna usłyszała pytanie zamarła w bezruchu. Patrząc na swoje ręce zdawała się zbierać myśli, a gdy w końcu się odezwała jej głos był pusty, zupełnie. Kompletnie bez uczuć, bez smutku, zupełnie jakby czegoś w niej brakowało. - Tego nie da się kontrolować. Każdego ranka jest to jak koszmar, który wraca raz za razem. To co robiłam... pamiętam to jak sen, wiele się zamazuje i nigdy nie wraca. Nigdy nie jestem pewna, czy nikogo nie skrzywdziłam. Czasem kiedy wracam do siebie jestem cała we krwi i nie wiem, czy należała tak jak dzisiaj do dzika, czy do człowieka.
Sama nie wiedziała, dlaczego mu to powiedziała. Zacisnęła dłonie w pięści pozwalając chłodnej wodzie obmywać jej ciało. W końcu jednak z pluskiem zanurzyła się cała, a Ethel mógł dostrzec jak jej włosy falują pod wodą. Kiedy wynurzyła się z powrotem prezentowała się nieco lepiej, pozbywszy się pyłu, zaschniętej oraz świeżej krwi oraz liści z włosów. Może gdyby nie te blizny nadal można by było nazwać ją piękną... W końcu odwróciła się twarzą do anioła i zmarszczyła nieco brwi.
- Miałeś nie podglądać... - wytknęła mu, ale zamiast złapać za łuk speszyła się i odwróciła wzrok zakrywając jednocześnie rękoma ciało. Nie... jednak nikt już nie mógł nazwać jej ładną. Te czasy minęły bezpowrotnie, a ona sądziła, że już dawno przestało jej zależeć na męskiej aprobacie.
Awatar użytkownika
Ethelnalen
Kroczący w Snach
Posty: 249
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ethelnalen »

- Nie mam najmniejszego zamiaru patrzeć. - Mruknął pod nosem uspokajając obawy dziewczyny. Kiedyś z pewnością nie dotrzymałby tej obietnicy, ot żeby po prostu zrobić komuś na złość. Obecnie jednak nie miało to dla niego żadnego sens, toteż skupiał się na dokładnym wyleczeniu ran.
- Pieprzenie głupot. - Warknął na jej wywód o tym co robi, żeby kontrolować bestię. Nie było to uprzejme, fakt. - Żeby coś kontrolować nie musisz mieć nad tym bezpośredniej kontroli. Czymkolwiek wtedy jesteś, mam wrażenie że to stworzenie nie jest nakierowane na zabijanie, tylko na zaspokojenie swoich potrzeb, jak każde inne zwierze. Wystarczyłoby, żebyś pomyślała czego potrzebuje przed przemianą. Czego potrzebuje? I jak często się zmieniasz? - Mówiąc to nie patrzył na Charlotte.
Spojrzał na nią dopiero kiedy zauważył czerwoną wodę. Nie było to spojrzenie napalającego się faceta jak mogłaby się spodziewać Charlotte, bardziej surowe spojrzenie ojca w stylu "Co znowu wykombinowałaś?!". Przyjrzał się jej ranie, która nie wyglądała na starą, a jednak była już w zaawansowanym stadium gojenia się. Prychnął pod nosem - w końcu już kiedyś słyszął o zdolnościach regeneracyjnych niektórych zmiennokształtnych, Charlotte musiała do nich należeć. Chociaż gdyby Ethel był w stanie spojrzeć własnymi oczami, a nie oczami wojownika, z pewnością uśmiechnąłby się pod nosem. Może i nie wyglądała najlepiej, ale w jego odczuciu nadal byłaby piękna. A nawet piękniejsza niż dworskie damy! Ale cóż - odwrócił wzrok po chwili, widząc że rana jej nie zagraża.
Skończywszy z leczeniem, potrzasnął głową w której lekko mu się kręciło od tego długotrwałego używania magii. Po czym sięgnął do swojej sakwy i wyjął spory kawałek suszonego mięsa. Jadł co prawda śniadanie, ale walka i magia nadwyrężyły jego siły.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości