Szepczący Las ⇒ Przejażdżka...
- Stayer
- Szukający Snów
- Posty: 194
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Łowca , Bard
- Ranga: Łucznik
- Kontakt:
Przejażdżka...
Wszystko szło naprzód, zdawał sobie z tego sprawę bardzo dobrze. A on sam... On sam w pewnym sensie dalej stał w miejscu. Oczywiście jedynie metaforycznie, bo w miejscu nigdy za długo nie przebywał.
Dosiadając Zrywa powolutku wędrował sobie traktem przecinającym Szepczący Las, nie miał tak na prawdę teraz co zrobić. W mieście był jakieś dwa dni temu, jakieś tam zapasy żywności ma, jabłka dla swojego wierzchowca również. Nadal dziwił się, jak ten jego kochany towarzysz może zjeść tyle jabłek... Dobrze, że nigdy nie daje mu ich za dużo, bo ten by się przecież spasł... Chwilami teraz zaczynała doskwierać mu pogoda, mimo tego, że jechał traktem i był też przecież w lesie - było ciepło i duszno. Spodziewał się tego, że za jakiś czas będzie burza. W myślach ustalił w jakim miejscu może teraz być, jak daleko od swojej chatki jest, a w którym miejscu było miasto. W sumie był teraz tylko na przejażdżce, więc daleko do chatki nie miał, a do miasta - cóż, po prostu trochę dalej. Dał znać Zrywowi, by ten się zatrzymał po czym zeskoczył na ziemię. Sięgnął do małej torby zastępujących podczas tej krótkiej przejażdżki juki. Nie rozglądał się, nie potrzebował w sumie takiej potrzeby, znał te tereny, bardzo dobrze wiedział, gdzie jest razem ze swoim wierzchowcem.
Grzebał chwilę w tej torbie, chociaż niewielka, miał w niej parę rzeczy, zarówno tych bardziej potrzebnych, jak i tych mniej potrzebnych, jednak wszystko w razie jakiejś potrzeby mogło się przydać. Ostatecznie wyciągnął jabłko, uśmiechnął się do siebie i podał je Zrywowi niemal pod sam pysk, dając mu chwilkę za zabranie się za "deserek". W tym samym czasie, wyciągnął jeszcze jedno jabłko i sam je nadgryzł. Przymrużył oczy, po chwili ponownie wgryzając się w owoc i wbijając spojrzenie w niebo. A, może pozwolić sobie na chwilkę odpoczynku, podparł się ramieniem o wierzchowca, który był na tyle inteligentny by się nie odsunąć.
Dosiadając Zrywa powolutku wędrował sobie traktem przecinającym Szepczący Las, nie miał tak na prawdę teraz co zrobić. W mieście był jakieś dwa dni temu, jakieś tam zapasy żywności ma, jabłka dla swojego wierzchowca również. Nadal dziwił się, jak ten jego kochany towarzysz może zjeść tyle jabłek... Dobrze, że nigdy nie daje mu ich za dużo, bo ten by się przecież spasł... Chwilami teraz zaczynała doskwierać mu pogoda, mimo tego, że jechał traktem i był też przecież w lesie - było ciepło i duszno. Spodziewał się tego, że za jakiś czas będzie burza. W myślach ustalił w jakim miejscu może teraz być, jak daleko od swojej chatki jest, a w którym miejscu było miasto. W sumie był teraz tylko na przejażdżce, więc daleko do chatki nie miał, a do miasta - cóż, po prostu trochę dalej. Dał znać Zrywowi, by ten się zatrzymał po czym zeskoczył na ziemię. Sięgnął do małej torby zastępujących podczas tej krótkiej przejażdżki juki. Nie rozglądał się, nie potrzebował w sumie takiej potrzeby, znał te tereny, bardzo dobrze wiedział, gdzie jest razem ze swoim wierzchowcem.
Grzebał chwilę w tej torbie, chociaż niewielka, miał w niej parę rzeczy, zarówno tych bardziej potrzebnych, jak i tych mniej potrzebnych, jednak wszystko w razie jakiejś potrzeby mogło się przydać. Ostatecznie wyciągnął jabłko, uśmiechnął się do siebie i podał je Zrywowi niemal pod sam pysk, dając mu chwilkę za zabranie się za "deserek". W tym samym czasie, wyciągnął jeszcze jedno jabłko i sam je nadgryzł. Przymrużył oczy, po chwili ponownie wgryzając się w owoc i wbijając spojrzenie w niebo. A, może pozwolić sobie na chwilkę odpoczynku, podparł się ramieniem o wierzchowca, który był na tyle inteligentny by się nie odsunąć.
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
- Na wszystkich bogów... - wymamrotała Saira.
- Nie możemy jej sprzedać? I kupić czegoś co jest szybsze - narzekała, wywracając oczami.
- Nie wytrzymam z tym bydlęciem - spojrzała na wielką, włochata krowę idącą obok niej i niosącą ogromne juki. Była to Krowa Redzi, jak zaczęła nazywać ją kotołaczka, która chodziła tak wolno, że ich podróż zdawała się nie mieć końca.
- Redzia, oszaleję... ona zatrzymuje się co chwila by zeżreć jakiegoś liścia. Czy to stworzenie w ogóle ma rozum - marudziła.
Reda, rudowłosa piratka idąca po drugiej stronie zwierzęcia spojrzała na kotkę wymownie.
- No błagam cię - odparła kotka na spojrzenie towarzyszki. Ale ta znów nic nie powiedziała. Wlokły się więc dalej, wędrując największym szlakiem Szepczącego Lasu, bo przecież z gigantycznym, włochatym krowim tyłkiem, nie mogły pójść krótszą drogą.
Podróżowały już razem kilka tygodni, ale nie zdążyły się dobrze poznać. Zazwyczaj ich rozmowy polegały na przekomarzaniu się, które w większości przypadków przeradzało się w kłótnie. Raz nawet pobiły się i Saira miała podbite oko, a Redzia podrapaną szyję. Cóż, póki co nie zostały przyjaciółkami, ale ani kotka, ani ruda nie rozstały się i nadal podróżowały razem, w poszukiwaniu lekarstwa na klątwę rdzawowłosej.
- Nie możemy jej sprzedać? I kupić czegoś co jest szybsze - narzekała, wywracając oczami.
- Nie wytrzymam z tym bydlęciem - spojrzała na wielką, włochata krowę idącą obok niej i niosącą ogromne juki. Była to Krowa Redzi, jak zaczęła nazywać ją kotołaczka, która chodziła tak wolno, że ich podróż zdawała się nie mieć końca.
- Redzia, oszaleję... ona zatrzymuje się co chwila by zeżreć jakiegoś liścia. Czy to stworzenie w ogóle ma rozum - marudziła.
Reda, rudowłosa piratka idąca po drugiej stronie zwierzęcia spojrzała na kotkę wymownie.
- No błagam cię - odparła kotka na spojrzenie towarzyszki. Ale ta znów nic nie powiedziała. Wlokły się więc dalej, wędrując największym szlakiem Szepczącego Lasu, bo przecież z gigantycznym, włochatym krowim tyłkiem, nie mogły pójść krótszą drogą.
Podróżowały już razem kilka tygodni, ale nie zdążyły się dobrze poznać. Zazwyczaj ich rozmowy polegały na przekomarzaniu się, które w większości przypadków przeradzało się w kłótnie. Raz nawet pobiły się i Saira miała podbite oko, a Redzia podrapaną szyję. Cóż, póki co nie zostały przyjaciółkami, ale ani kotka, ani ruda nie rozstały się i nadal podróżowały razem, w poszukiwaniu lekarstwa na klątwę rdzawowłosej.
- Reda
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 58
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Pirat
- Kontakt:
- Nie bój się, nie słuchaj kotki - mruknęła rudowłosa kobieta głaszcząc swojego wierzchowca. Włochaty jak, cicho zamuczał, najwyraźniej nie przejmuj się niczym. Nawet jakby na złość Sairy, Krowa zwolniła i wyjątkowo długim językiem zagarnęła nieco trawy do pyska. Zaczęła powoli przeżuwać jedzenie, jakby to było jej jedyne zajęcia.
- Jest bezpieczna, lądowe zwierzęta są wyjątkowo niepokojące - rzekła w stronę towarzyszki. Trudno było powiedzieć, żeby się przyjaźniły, ale mimo pewnych kłótni i niesnasek, podróżowało się im dobrze. Dla pirata jakim była Reda, siniaki czy zadrapania, nie były niczym wyjątkowym.
- Tylko krowy się nie boję - dodała - po za tym nie narzekaj, to też twoje miejsce spania.
Kiedy Saira była zmęczona, dzięki możliwości zmiany w kota, mogła spać skulona na grzbiecie jaka. Wierzchowcowi to zupełnie nie przeszkadzało.
- Jest bezpieczna, lądowe zwierzęta są wyjątkowo niepokojące - rzekła w stronę towarzyszki. Trudno było powiedzieć, żeby się przyjaźniły, ale mimo pewnych kłótni i niesnasek, podróżowało się im dobrze. Dla pirata jakim była Reda, siniaki czy zadrapania, nie były niczym wyjątkowym.
- Tylko krowy się nie boję - dodała - po za tym nie narzekaj, to też twoje miejsce spania.
Kiedy Saira była zmęczona, dzięki możliwości zmiany w kota, mogła spać skulona na grzbiecie jaka. Wierzchowcowi to zupełnie nie przeszkadzało.
- Stayer
- Szukający Snów
- Posty: 194
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Łowca , Bard
- Ranga: Łucznik
- Kontakt:
Nie mógł wiecznie odpoczywać... Nic nie trwa wiecznie, a w jego przypadku odpoczynek trwał tak na prawdę nad wyraz krótko. Parę minut? Chwilkę stał podparty o Zrywa, jedząc wtedy jabłko, później przechadzał się po trakcie na którym nie widział dzisiaj chyba żadnych podróżników... Co było tak na prawdę dość dziwne, zważając na to, że w inne dni podczas tego typu przejażdżek co chwilę można było spotkać jakiegoś jeźdźca... Czasem zdarzała się karawana, lub grupa jeźdźców. Ale nigdy nie było tak spokojnie. Podszedł do wierzchowca.
- Ale dzisiaj spokojnie... Ale to pewnie przez pogodę. - Rzucił do konia który jakby reagując na jego słowa popatrzył się na łucznika. Takie tam... Zboczenie zawodowe ze strony łucznika. Często nie mając z kim porozmawiać w drodze, najzwyczajniej rozmawiał z koniem... Dziwne? Może. Jemu to nie przeszkadzało.
- Czas w drogę. - Powiedział zarówno do siebie, jak i do Zrywa, po czym podszedł do niego i rozejrzał się... Po krótkiej chwili już znowu powolutku zmierzali przed siebie.
Długo ta podróż nie trwała. Jadąc tak dopatrzył się na boku drogi jakichś śladów zwierzyny... Jest w sumie tropicielem, mogło go to zainteresować. Zatrzymał konia i zeskoczył na ziemię, po czym przykucnął przy śladach. Nie było trudno określić mu jakie to zwierzę. Wilk...
Z chęcią by zapolował... Ale popatrzył na konia, ten odcinek lasu był dość gęsty, Zryw by mu przeszkadzał.
Wiedział, że gdyby zostawił go w okolicy, ten by nie uciekł... Sprawdził czy ma w kołczanie strzały i rzeczy które mogły mu się przydać po czym zbliżył się do konia, poprowadził go parę metrów wgłąb lasu po czym sie zatrzymał.
- Tutaj Cię zostawię. Nigdzie nie odchodź, w okolicy jest wilk... Spróbuję na niego zapolować. - Powiedział, dał mu jeszcze jedno jabłko które w międzyczasie wyciągnął i ruszył wgłąb lasu...
**********
Nie minęło wiele czasu - zaledwie dwie, może trzy godziny kiedy łucznik wrócił. Nie upolował wilka, ale dwa króliki - tak.
Zaczął mu opowiadać jak spłoszył grupę królików, bo nie zauważył wystającego korzenia, o który się potknął i przewrócił... Zaśmiał się w jego kierunku i skierowali się z powrotem ku traktowi. Jednak w chwili kiedy wyszedł na trakt, wyszedł prawie w tym samym miejscu, które akurat przecinały dwie kobiety z czarnym jakiem. Zdziwił się - wystarczyła chwila nieuwagi, by kompletnie stracić koncentrację i nie usłyszeć głosu rozmów, tego że idą... Czy czegokolwiek.
Stanął jak wryty, przyglądając się rudowłosej która przykuła jego uwagę.
- Witajcie nieznajome... - Jedyne co przyszło mu na myśl do powiedzenia...
- Ale dzisiaj spokojnie... Ale to pewnie przez pogodę. - Rzucił do konia który jakby reagując na jego słowa popatrzył się na łucznika. Takie tam... Zboczenie zawodowe ze strony łucznika. Często nie mając z kim porozmawiać w drodze, najzwyczajniej rozmawiał z koniem... Dziwne? Może. Jemu to nie przeszkadzało.
- Czas w drogę. - Powiedział zarówno do siebie, jak i do Zrywa, po czym podszedł do niego i rozejrzał się... Po krótkiej chwili już znowu powolutku zmierzali przed siebie.
Długo ta podróż nie trwała. Jadąc tak dopatrzył się na boku drogi jakichś śladów zwierzyny... Jest w sumie tropicielem, mogło go to zainteresować. Zatrzymał konia i zeskoczył na ziemię, po czym przykucnął przy śladach. Nie było trudno określić mu jakie to zwierzę. Wilk...
Z chęcią by zapolował... Ale popatrzył na konia, ten odcinek lasu był dość gęsty, Zryw by mu przeszkadzał.
Wiedział, że gdyby zostawił go w okolicy, ten by nie uciekł... Sprawdził czy ma w kołczanie strzały i rzeczy które mogły mu się przydać po czym zbliżył się do konia, poprowadził go parę metrów wgłąb lasu po czym sie zatrzymał.
- Tutaj Cię zostawię. Nigdzie nie odchodź, w okolicy jest wilk... Spróbuję na niego zapolować. - Powiedział, dał mu jeszcze jedno jabłko które w międzyczasie wyciągnął i ruszył wgłąb lasu...
**********
Nie minęło wiele czasu - zaledwie dwie, może trzy godziny kiedy łucznik wrócił. Nie upolował wilka, ale dwa króliki - tak.
Zaczął mu opowiadać jak spłoszył grupę królików, bo nie zauważył wystającego korzenia, o który się potknął i przewrócił... Zaśmiał się w jego kierunku i skierowali się z powrotem ku traktowi. Jednak w chwili kiedy wyszedł na trakt, wyszedł prawie w tym samym miejscu, które akurat przecinały dwie kobiety z czarnym jakiem. Zdziwił się - wystarczyła chwila nieuwagi, by kompletnie stracić koncentrację i nie usłyszeć głosu rozmów, tego że idą... Czy czegokolwiek.
Stanął jak wryty, przyglądając się rudowłosej która przykuła jego uwagę.
- Witajcie nieznajome... - Jedyne co przyszło mu na myśl do powiedzenia...
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
- A może w takim razie, zapolujmy sobie na borsuka! - warknęła.
- Będę sobie spała z borsukiem... Dobrze, masz rację, śpię na tym bydlęciu i tylko wtedy jest pożyteczne, ale musisz przyznać, że wlecze się jak ślimak pod górkę. Jeśli nie przyspieszymy tego czegoś, nigdy nie dojdziemy do pieczar. Prędzej zdechniemy w tym lesie - narzekała.
- Ja wiem, wiem, to też jest żywe stworzenie i bla bla bla, ale ile można... - pewnie powiedziała by coś jeszcze ale nagle usłyszała szelest liści po jej lewej stronie. W mgnieniu oka znalazła się przy ziemi, przyczajając się w krótkiej trawie i chowając za wielkim, włochatym bokiem Krowy. W zanadrzu miała już gotowe pazurki, by w razie czego rzucić się na zagrażającą im istotę.
Wtem usłyszała znajomy jej głos. Nie widziała nowo przybyłego, ale była pewna, że go zna. Wstała szybko i wyłoniła się niespodziewanie zza Włochatej.
- Stayer... - spojrzała na mężczyznę siedzącego na koniu.
- Będę sobie spała z borsukiem... Dobrze, masz rację, śpię na tym bydlęciu i tylko wtedy jest pożyteczne, ale musisz przyznać, że wlecze się jak ślimak pod górkę. Jeśli nie przyspieszymy tego czegoś, nigdy nie dojdziemy do pieczar. Prędzej zdechniemy w tym lesie - narzekała.
- Ja wiem, wiem, to też jest żywe stworzenie i bla bla bla, ale ile można... - pewnie powiedziała by coś jeszcze ale nagle usłyszała szelest liści po jej lewej stronie. W mgnieniu oka znalazła się przy ziemi, przyczajając się w krótkiej trawie i chowając za wielkim, włochatym bokiem Krowy. W zanadrzu miała już gotowe pazurki, by w razie czego rzucić się na zagrażającą im istotę.
Wtem usłyszała znajomy jej głos. Nie widziała nowo przybyłego, ale była pewna, że go zna. Wstała szybko i wyłoniła się niespodziewanie zza Włochatej.
- Stayer... - spojrzała na mężczyznę siedzącego na koniu.
- Reda
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 58
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Pirat
- Kontakt:
- Nie narzekaj, aż tak wolny nie jest. Po za tym nawet jeśli wolny, to bezpieczny, zdążę uciec gdyby chciał mnie ugryźć lub kopnąć. Same plusy - zachwalała swojego wierzchowca. Ona lubiła krowę mimo wszystko.
- Zresztą zobaczysz, jeszcze będziesz zadowolona że ją mamy - dodała pewna siebie. Nagle ni wyrosła przed nią zupełnie nowa postać. Rudowłosa dziewczyna, zatrzymała się nagle. Nie była pewna co właściwie ma robić, spojrzała trochę bezradnie na kocicę. Ta zaś nagle się odezwała do nieznajomego.
- Znacie się? - zapytała patrząc raz na kocicę raz na mężczyznę.
- Kim on jest? - tym razem swoje słowa skierowała do towarzyszki.
- Zresztą zobaczysz, jeszcze będziesz zadowolona że ją mamy - dodała pewna siebie. Nagle ni wyrosła przed nią zupełnie nowa postać. Rudowłosa dziewczyna, zatrzymała się nagle. Nie była pewna co właściwie ma robić, spojrzała trochę bezradnie na kocicę. Ta zaś nagle się odezwała do nieznajomego.
- Znacie się? - zapytała patrząc raz na kocicę raz na mężczyznę.
- Kim on jest? - tym razem swoje słowa skierowała do towarzyszki.
- Stayer
- Szukający Snów
- Posty: 194
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Łowca , Bard
- Ranga: Łucznik
- Kontakt:
Sam nie wiedział, co tak na prawdę teraz powinien zrobić... W sumie nie spodziewał się zobaczyć kotołaczki, znowu. I czuł się trochę winny. W końcu ostatnim razem ją zostawił. Ci kupcy... Ale do dzisiaj sam się sobie dziwił, że tak łatwo wybili mu z głowy plany i tak go zwiedli, że sam ostatecznie nie wiedział czego szukał, czego chciał... Po co był w mieście... A później, później było już za późno by odszukać Sairę. Co prawda, szukał przez krótki okres czasu, sam nie wiedział dlaczego się do niej wtedy przywiązał, ale jednak się przywiązał.
Przeszły mu ciarki po plecach, wpatrywał się w twarz kotołaczki, przez dłuższą chwilę się nie odzywając. Po chwili spuścił na chwilkę wzrok na swoje buty, po czym wzrokiem znów wrócił do Sairy.
- Saira... Yhm... - I co dalej? Rzucić jakieś beztroskie "kopę lat"? "Cześć"? Bez sensu...
- Miło widzieć cię całą i zdrową. - Zdecydował się na takie rozwiązanie, chyba najlepsze.
Rzucił krótkie spojrzenie rudowłosej nieznajomej, szybko wracając wzrokiem do Sairy. Pytanie rudowłosej na temat tego kim on był było skierowane do kotołaczki. Więc to ona powinna odpowiedzieć.
Przeszły mu ciarki po plecach, wpatrywał się w twarz kotołaczki, przez dłuższą chwilę się nie odzywając. Po chwili spuścił na chwilkę wzrok na swoje buty, po czym wzrokiem znów wrócił do Sairy.
- Saira... Yhm... - I co dalej? Rzucić jakieś beztroskie "kopę lat"? "Cześć"? Bez sensu...
- Miło widzieć cię całą i zdrową. - Zdecydował się na takie rozwiązanie, chyba najlepsze.
Rzucił krótkie spojrzenie rudowłosej nieznajomej, szybko wracając wzrokiem do Sairy. Pytanie rudowłosej na temat tego kim on był było skierowane do kotołaczki. Więc to ona powinna odpowiedzieć.
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
- I wzajemnie - uśmiechnęła się kotka. Nagle zapomniała zupełnie o głupiej krowie i jej ślamazarnym kroku.
- Aż trudno mi uwierzyć, że znów się spotykamy. Świat jest mały, chyba za mały, skoro znów udało nam się zobaczyć - mówiła spokojnie, uprzejmie i radośnie, jakby nagle przestała być sobą, a przynajmniej tą Saira, która znała Reda.
- Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś się zobaczymy - przyznała.
- Ale cieszę się, że nasze szlaki znów się przecięły.
Czy miała mu za złe, że ją zostawił? Ależ skąd, podróżowali razem przez chwilę, potem rozeszli się w różne strony. Tak wyszło. Nie miała prawa mieć do niego pretensji, ona sama też najczęściej chodziła kocimi ścieżkami samotnie. Jednak miło było go teraz zobaczyć. Zawsze to przyjazna, znajoma twarz, a nie spadający z nieba dziwny smokołak.
- To Reda - wskazała ruchem głowy w stronę rudowłosej - taka moja... niewolnica lądu. Tymczasowo spacerujemy razem po świecie - powiedziała celowo zaznaczając słowo "spacerujemy".
- A to Krowa - rzekła z krzywym uśmiechem wskazując na jaka - wielkie, włochate bydle, które głównie żre i wlecze się jak ślimak. Ale nosi bagaże i ma ciepłe futro, które czasem się przydaje. Nie żebym ją kochała, ale skoro już jest..
- A Ty przestań się dąsać i udawać przerażoną - mruknęła do piratki.
- To Stayer, tak znamy się, jak nietrudno się domyślić. Nie bój się rudy łbie, Stayer jest nie groźny, przynajmniej nie dla nas, chyba, że sama zechcesz go sprowokować.
- Nie przejmuj się nią - spojrzała znów na wędrowca - jest trochę, no wiesz... niezbyt ogarnięta na lądzie, woli bujać się na statkach i niewiele wie o życiu w lesie. Ale w ogóle to porządny kompan, nie jest taka zła na jaką wygląda - zażartowała.
- Aż trudno mi uwierzyć, że znów się spotykamy. Świat jest mały, chyba za mały, skoro znów udało nam się zobaczyć - mówiła spokojnie, uprzejmie i radośnie, jakby nagle przestała być sobą, a przynajmniej tą Saira, która znała Reda.
- Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś się zobaczymy - przyznała.
- Ale cieszę się, że nasze szlaki znów się przecięły.
Czy miała mu za złe, że ją zostawił? Ależ skąd, podróżowali razem przez chwilę, potem rozeszli się w różne strony. Tak wyszło. Nie miała prawa mieć do niego pretensji, ona sama też najczęściej chodziła kocimi ścieżkami samotnie. Jednak miło było go teraz zobaczyć. Zawsze to przyjazna, znajoma twarz, a nie spadający z nieba dziwny smokołak.
- To Reda - wskazała ruchem głowy w stronę rudowłosej - taka moja... niewolnica lądu. Tymczasowo spacerujemy razem po świecie - powiedziała celowo zaznaczając słowo "spacerujemy".
- A to Krowa - rzekła z krzywym uśmiechem wskazując na jaka - wielkie, włochate bydle, które głównie żre i wlecze się jak ślimak. Ale nosi bagaże i ma ciepłe futro, które czasem się przydaje. Nie żebym ją kochała, ale skoro już jest..
- A Ty przestań się dąsać i udawać przerażoną - mruknęła do piratki.
- To Stayer, tak znamy się, jak nietrudno się domyślić. Nie bój się rudy łbie, Stayer jest nie groźny, przynajmniej nie dla nas, chyba, że sama zechcesz go sprowokować.
- Nie przejmuj się nią - spojrzała znów na wędrowca - jest trochę, no wiesz... niezbyt ogarnięta na lądzie, woli bujać się na statkach i niewiele wie o życiu w lesie. Ale w ogóle to porządny kompan, nie jest taka zła na jaką wygląda - zażartowała.
- Reda
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 58
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Pirat
- Kontakt:
- Ha, nie jest zła na jaką wygląda - powtórzyła piratka rozbawiona słowami kotki.
- Ale fakt całe życie spędziłam na wodzie, ląd wydaje mi się wyjątkowo groźny - dodała po chwili. Przyjrzała się nowemu towarzyszowi, w zupełnej ciszy.
- Zatem witam cię Stayerze - powiedziała dosyć oficjalnie, ale uśmiechnęła się ciepło.
Nowy towarzysz zdawał się dosyć dobrze znać Saire. Nie było więc powodu do niepokoju. Uwagę na temat spacerowania i niewolnicy, piratka puściła mimo uszu. Podrapała krowę po grubym futrze na co ta przystała, cicho mucząc w odpowiedzi.
- To co ruszamy razem dalej? Czy może zatrzymamy się by coś zjeść, głodna się zrobiłam - Reda odezwała się po chwili, wprost mówiąc w czym problem. Była trochę zmęczona podróżą i głodna. Życie na wodzie było jednak zupełnie czym innym.
- Ale fakt całe życie spędziłam na wodzie, ląd wydaje mi się wyjątkowo groźny - dodała po chwili. Przyjrzała się nowemu towarzyszowi, w zupełnej ciszy.
- Zatem witam cię Stayerze - powiedziała dosyć oficjalnie, ale uśmiechnęła się ciepło.
Nowy towarzysz zdawał się dosyć dobrze znać Saire. Nie było więc powodu do niepokoju. Uwagę na temat spacerowania i niewolnicy, piratka puściła mimo uszu. Podrapała krowę po grubym futrze na co ta przystała, cicho mucząc w odpowiedzi.
- To co ruszamy razem dalej? Czy może zatrzymamy się by coś zjeść, głodna się zrobiłam - Reda odezwała się po chwili, wprost mówiąc w czym problem. Była trochę zmęczona podróżą i głodna. Życie na wodzie było jednak zupełnie czym innym.
- Stayer
- Szukający Snów
- Posty: 194
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Łowca , Bard
- Ranga: Łucznik
- Kontakt:
Obserwował uważnie obydwie kobiety. Zarówno Sairę jak i Redę. Miał już w zwyczaju po prostu obejrzenie swoich rozmówców, ocenienie ich sylwetki i możliwości. Jakichś załamań w zachowaniu, czy zdradzenia czegokolwiek. Robił tak zawsze, weszło mu to w nawyk.
- Miło poznać Redo. - Posłał jej również ciepły uśmiech.
- Ja natomiast nigdy nie spędziłem ani chwili na wodzie. - Rzucił jakby dla pocieszenia do wyższej od niego rudowłosej. W sumie zdał sobie sprawę też z tego, że Saira również jest od niego wyższa. No cóż, łucznik należał do raczej niższych mężczyzn. Oczywiście nie był niski, ale nie dorównywał wzrostem swoim nowym towarzyszkom.
- Też się cieszę, że znowu się spotkaliśmy - te słowa natomiast skierował do Sairy, zdecydowanie się ucieszył. Była cała i zdrowa i miała towarzystwo, cieszyło go to.
Zlustrował spojrzeniem Krowę, jak kotołaczka nazwała jaka.
- Ważne, że spełnia swoje zadanie.
Zauważył, że kotołaczka zmieniła się, głównie w zakresie charakteru. Zachowywała się trochę inaczej niż ostatnio. Oczywiście nie przeszkadzało mu to, po prostu była trochę inna. Ale podejrzewał, że on sam trochę się zmienił. Jednak nie jemu było to oceniać. Spojrzał w górę, na niebo. Nadal zbliżało się na burzę, czas mijał i nieubłaganie zmierzał ku późnej porze.
- Niedaleko jest moja chatka. Zbliża się burza. I tak miałem się już tam wybrać. Na pewno też znajdzie się coś do jedzenia. - Było to oczywiste zaproszenie i zaproponowanie schronienia. Zwłaszcza, że przed rozpętaniem burzy nie byłoby szansy na dostanie się do miasta czy gdziekolwiek znaleźć jakieś schronienie. A jego chatka chociaż niewielka, na pewno wystarczy dla pomieszczenia ich trójki. Miał też małą przybudówkę dla Zrywa, a ten na pewno pozwoli by Krowa również mogła się tam schować. Zapasy żywności również ma, niedawno uzupełnione.
- Dla Krowy też znajdzie się schronienie - dodał, dla upewnienia.
- Miło poznać Redo. - Posłał jej również ciepły uśmiech.
- Ja natomiast nigdy nie spędziłem ani chwili na wodzie. - Rzucił jakby dla pocieszenia do wyższej od niego rudowłosej. W sumie zdał sobie sprawę też z tego, że Saira również jest od niego wyższa. No cóż, łucznik należał do raczej niższych mężczyzn. Oczywiście nie był niski, ale nie dorównywał wzrostem swoim nowym towarzyszkom.
- Też się cieszę, że znowu się spotkaliśmy - te słowa natomiast skierował do Sairy, zdecydowanie się ucieszył. Była cała i zdrowa i miała towarzystwo, cieszyło go to.
Zlustrował spojrzeniem Krowę, jak kotołaczka nazwała jaka.
- Ważne, że spełnia swoje zadanie.
Zauważył, że kotołaczka zmieniła się, głównie w zakresie charakteru. Zachowywała się trochę inaczej niż ostatnio. Oczywiście nie przeszkadzało mu to, po prostu była trochę inna. Ale podejrzewał, że on sam trochę się zmienił. Jednak nie jemu było to oceniać. Spojrzał w górę, na niebo. Nadal zbliżało się na burzę, czas mijał i nieubłaganie zmierzał ku późnej porze.
- Niedaleko jest moja chatka. Zbliża się burza. I tak miałem się już tam wybrać. Na pewno też znajdzie się coś do jedzenia. - Było to oczywiste zaproszenie i zaproponowanie schronienia. Zwłaszcza, że przed rozpętaniem burzy nie byłoby szansy na dostanie się do miasta czy gdziekolwiek znaleźć jakieś schronienie. A jego chatka chociaż niewielka, na pewno wystarczy dla pomieszczenia ich trójki. Miał też małą przybudówkę dla Zrywa, a ten na pewno pozwoli by Krowa również mogła się tam schować. Zapasy żywności również ma, niedawno uzupełnione.
- Dla Krowy też znajdzie się schronienie - dodał, dla upewnienia.
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Oj tak, Saira zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni, nie była już tą kotką, którą poznał Stayer. Czas spędzony na wybrzeżu sprawił, że odzyskała swoją pewność siebie, nabrała też kociej kobiecości i wdzięku. Stała się bardziej niezależna. Wróciła jej zadziorność, a razem z nią radość życia. Nie była już przepełniona smutkiem, żalem i strachem jak kiedyś. Teraz czuła się bardziej sobą niż kiedykolwiek. Zrozumiała, że wdawanie się w bójki i szukanie zwady, jak robiła to za młodu nie ma najmniejszego sensu, tak jak nie ma go rozdrapywanie ran i ciągły strach. Odzyskała swoją odwagę, zaglądając w głąb siebie. Spokojne miesiące nad oceanem sprawiły, że przestała myśleć o przeszłości, a zajęła się dniem dzisiejszym.
- O! Mieszkasz niedaleko? - zdziwiła się kotka.
- Znalazłeś więc swoje miejsce na ziemi? - spytała trochę przekornie, ale uśmiechnęła się. Nagle kocie uszka wystające spod jej bujnej czupryny poruszyły się niespokojnie. Wzrok Sairy utkwił gdzieś w przestrzeni. Uszka znów "rozejrzały się" nerwowo.
- Grzmi - powiedziała nagle - miałeś rację, idzie burza - znów spojrzała na Stayera. Zapewne on, jak i Reda nie słyszeli tego co ona, jej słuch był w końcu niezwykle wyostrzony.
- Na pewno możemy się u Ciebie schronić? - spytała.
- Jeśli tak, byłybyśmy wdzięcznie. Ja zawsze mogę schować się pod Krową, ale Redzia i sama Krowa nie mają takich możliwości... - rzekła jakby z troską o swoje towarzyszki.
- O! Mieszkasz niedaleko? - zdziwiła się kotka.
- Znalazłeś więc swoje miejsce na ziemi? - spytała trochę przekornie, ale uśmiechnęła się. Nagle kocie uszka wystające spod jej bujnej czupryny poruszyły się niespokojnie. Wzrok Sairy utkwił gdzieś w przestrzeni. Uszka znów "rozejrzały się" nerwowo.
- Grzmi - powiedziała nagle - miałeś rację, idzie burza - znów spojrzała na Stayera. Zapewne on, jak i Reda nie słyszeli tego co ona, jej słuch był w końcu niezwykle wyostrzony.
- Na pewno możemy się u Ciebie schronić? - spytała.
- Jeśli tak, byłybyśmy wdzięcznie. Ja zawsze mogę schować się pod Krową, ale Redzia i sama Krowa nie mają takich możliwości... - rzekła jakby z troską o swoje towarzyszki.
- Reda
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 58
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Pirat
- Kontakt:
- Cóż chodź mi deszcz zwykle nie przeszkadza, to tym razem z chęcią schronię się pod dach. Wszystkie się schronimy. Jeśli to nie jest problem dla ciebie kamracie - rzekła Reda. Propozycja łucznika była bardzo miła, a i potrzebna. Zbliżająca się burza, oznaczała padający deszcz z nieba, zimno i przemakanie. Piratka nie raz pływała w takiej pogodzie, dowodząc tańczącymi na falach statkami. Nie mniej teraz wolała spędzić czas w domu.
- Wydajesz się człekiem podróży, nie domu - zauważyła. Kojarzył się jej z podróżnikiem, kimś kto ciągle jest w biegu, przemierza świat, nie domownikiem.
Uśmiechnęła się znów delikatnie. Miło były spotkać kogoś przyjaznego. W prawej dłoni wciąż trzymała rzemyk na końcu którego znajdowała się Krowa. Drugą dłoń położyła z odruchu na biodrze. Wbrew pozorom rudowłosa kobieta bywała ognista i charakterna.
- Za gościnę, rumem mogę poczęstować, gdzieś w jukach powinny być ostatnie zapasy - dodała z ożywieniem.
- Wydajesz się człekiem podróży, nie domu - zauważyła. Kojarzył się jej z podróżnikiem, kimś kto ciągle jest w biegu, przemierza świat, nie domownikiem.
Uśmiechnęła się znów delikatnie. Miło były spotkać kogoś przyjaznego. W prawej dłoni wciąż trzymała rzemyk na końcu którego znajdowała się Krowa. Drugą dłoń położyła z odruchu na biodrze. Wbrew pozorom rudowłosa kobieta bywała ognista i charakterna.
- Za gościnę, rumem mogę poczęstować, gdzieś w jukach powinny być ostatnie zapasy - dodała z ożywieniem.
- Stayer
- Szukający Snów
- Posty: 194
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Łowca , Bard
- Ranga: Łucznik
- Kontakt:
A łucznik... Hmm, jedyną jego zmianą może było to, że nabrał trochę więcej spokoju. No i trochę się nauczył co do ludzi, ogólnie innych osób.
- Mieszkam... To za dużo powiedziane. - Odparł spokojnie również posyłając lekki uśmiech Sairze. Zauważył jak przez chwilę nasłuchiwała, jak po chwili powiedziała o tym, że grzmi to kącik ust powędrował mu delikatnie do góry. On nie tyle co słyszał - bo nie słyszał - co po prostu z doświadczenia jakie nabrał podczas swoich niemalże codziennych czynności. Oczywiście mowa tu o pobycie w lesie, na polowaniach i nie tylko. Czasem takie krótkoterminowe, tzn na godzinę/dwie do przodu przewidywanie pogody ratowało skórę przed chociażby zmoknięciem.
Na jego twarzy pojawił się ponownie lekki uśmiech kiedy Reda nazwała go kamratem. Sam nie wiedział czemu go to rozbawiło, po prostu.
- Nie, nie, nie będzie to dla mnie żadnym problemem. Przyjemnie będzie z kimś porozmawiać. - Odparł. Kiedy także rudowłosa nawiązała do tego, że nie wydaje się człowiekiem która większość czasu spędza w domu poczuł się zobowiązany do wyjaśnienia.
- Dom to za dużo powiedziane. To chatka. I to prawda, że nie jestem osobą która przesiaduje całymi dniami w domu. Ale w trakcie burzy najbezpieczniej jest się schronić przed deszczem. - Zauważył. - A tak, to większość czasu spędzam na polowaniu i podróżowaniu. - Dodał jeszcze.
Na wzmiankę o rumie uniósł lekko brwi.
- Z chęcią dam się poczęstować. - Nie żeby był jakimś pijakiem, czy coś w tym stylu. Ale czasem troszkę wypić mógł, nie był w końcu dzieckiem.
- Będziecie mogły zostać u mnie jak długo będziecie chciały. - Zapewnił jeszcze. No tak, miłe towarzystwo będzie dla niego lekką zmianą. W końcu ostatnio raczej większość czasu spędzał w samotności. Miła odmiana.
- Dobra, no to za mną. To jest blisko. - Powiedział i wszedł powoli pomiędzy drzewa schodząc z traktu.
- Mieszkam... To za dużo powiedziane. - Odparł spokojnie również posyłając lekki uśmiech Sairze. Zauważył jak przez chwilę nasłuchiwała, jak po chwili powiedziała o tym, że grzmi to kącik ust powędrował mu delikatnie do góry. On nie tyle co słyszał - bo nie słyszał - co po prostu z doświadczenia jakie nabrał podczas swoich niemalże codziennych czynności. Oczywiście mowa tu o pobycie w lesie, na polowaniach i nie tylko. Czasem takie krótkoterminowe, tzn na godzinę/dwie do przodu przewidywanie pogody ratowało skórę przed chociażby zmoknięciem.
Na jego twarzy pojawił się ponownie lekki uśmiech kiedy Reda nazwała go kamratem. Sam nie wiedział czemu go to rozbawiło, po prostu.
- Nie, nie, nie będzie to dla mnie żadnym problemem. Przyjemnie będzie z kimś porozmawiać. - Odparł. Kiedy także rudowłosa nawiązała do tego, że nie wydaje się człowiekiem która większość czasu spędza w domu poczuł się zobowiązany do wyjaśnienia.
- Dom to za dużo powiedziane. To chatka. I to prawda, że nie jestem osobą która przesiaduje całymi dniami w domu. Ale w trakcie burzy najbezpieczniej jest się schronić przed deszczem. - Zauważył. - A tak, to większość czasu spędzam na polowaniu i podróżowaniu. - Dodał jeszcze.
Na wzmiankę o rumie uniósł lekko brwi.
- Z chęcią dam się poczęstować. - Nie żeby był jakimś pijakiem, czy coś w tym stylu. Ale czasem troszkę wypić mógł, nie był w końcu dzieckiem.
- Będziecie mogły zostać u mnie jak długo będziecie chciały. - Zapewnił jeszcze. No tak, miłe towarzystwo będzie dla niego lekką zmianą. W końcu ostatnio raczej większość czasu spędzał w samotności. Miła odmiana.
- Dobra, no to za mną. To jest blisko. - Powiedział i wszedł powoli pomiędzy drzewa schodząc z traktu.
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Saira wciągnęła powietrze nosem. Zaczynało powoli pachnieć wilgocią, lecz gdzieś pomiędzy nią, a innymi zapachami poczuła ten jeden, charakterystyczny, ten, który tak lubiły czuć koty... Zmrużyła oczy. Znów zastrzygła uszami, odchylając je do tyłu i na boki.
- Idźcie - uśmiechnęła się trochę zadziornie i tajemniczo, znów mrużąc kocie oczy.
- Dogonię was, zapach krowy jest tak silny, że znajdę was nawet jeśli dotrzecie do twojej chatki Stayerze - powiedziała, a ton jej głosu był teraz niski i mruczący.
- I przyniosę kolację... Mrrrauuu - zamruczała jak kot, choć nadal znajdowała się w postaci hybrydy.
- Pogoń Krowę Redziu - odezwała się jeszcze do towarzyszki. Oczy kotki zalśniły nagle, w jej źrenicach zatańczyły tysiące złotych iskierek, a Saira w mgnieniu oka zamieniła się w piękną, dumną kotkę. I nim jej towarzysze zdążyli się spostrzec, kotołaczka zniknęła w gęstwinie lasu.
- Idźcie - uśmiechnęła się trochę zadziornie i tajemniczo, znów mrużąc kocie oczy.
- Dogonię was, zapach krowy jest tak silny, że znajdę was nawet jeśli dotrzecie do twojej chatki Stayerze - powiedziała, a ton jej głosu był teraz niski i mruczący.
- I przyniosę kolację... Mrrrauuu - zamruczała jak kot, choć nadal znajdowała się w postaci hybrydy.
- Pogoń Krowę Redziu - odezwała się jeszcze do towarzyszki. Oczy kotki zalśniły nagle, w jej źrenicach zatańczyły tysiące złotych iskierek, a Saira w mgnieniu oka zamieniła się w piękną, dumną kotkę. I nim jej towarzysze zdążyli się spostrzec, kotołaczka zniknęła w gęstwinie lasu.
- Stayer
- Szukający Snów
- Posty: 194
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Łowca , Bard
- Ranga: Łucznik
- Kontakt:
Zatrzymał się na chwilę, rzucając spojrzenie kotołaczce. No tak. W końcu była kotołaczką. No, ale ciężko było mu o tym zapomnieć, zwłaszcza zważając na to, jak się poznali. Po tych wydarzeniach nie miał chyba możliwości zapomnieć o jej naturze. Głównie dlatego, że on sam był bardzo pamiętliwą osobą której zapamiętywanie pewnych faktów bardzo dobrze się udawało. Chciał czy nie, to po prostu zapamiętywał pewne rzeczy. Tak jak w tym przypadku, chociaż tutaj bardziej chciał, niż nie.
- Ale... - Kiedy zaczął mówić, było już za późno. Saira już zamieniła się w kotkę i w mgnieniu oka zniknęła w leśnej gęstwinie. - Mam kolację. - Dokończył trochę ciszej. No tak, jednym z aspektów jego zaproszenia było zapewnienie posiłku. No ale też rozumiał, że takie były po prostu jej naturalne instynkty. Pokręcił głową po czym rzucił spojrzenie Redzie.
- Chodźmy więc, to blisko. - Posłał jej krótki uśmiech i prowadząc swojego wierzchowca zszedł z traktu, szedł powoli. Specjalnie po to, by Reda razem z Krową mogła nadążyć za nimi.
Ciąg dalszy : Stayer, Saira, Reda
- Ale... - Kiedy zaczął mówić, było już za późno. Saira już zamieniła się w kotkę i w mgnieniu oka zniknęła w leśnej gęstwinie. - Mam kolację. - Dokończył trochę ciszej. No tak, jednym z aspektów jego zaproszenia było zapewnienie posiłku. No ale też rozumiał, że takie były po prostu jej naturalne instynkty. Pokręcił głową po czym rzucił spojrzenie Redzie.
- Chodźmy więc, to blisko. - Posłał jej krótki uśmiech i prowadząc swojego wierzchowca zszedł z traktu, szedł powoli. Specjalnie po to, by Reda razem z Krową mogła nadążyć za nimi.
Ciąg dalszy : Stayer, Saira, Reda
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość