Opuszczone Królestwo ⇒ [Pustkowia] Dalej, w stronę ciemności...
- Jasper
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 66
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nieumarły (Upiór)
- Profesje:
- Kontakt:
Jasper klasnął w dłonie zachwycony ślepą pewnością siebie wędrowca. Uśmiech na jego masce o ile to możliwe stał się jeszcze szerszy. Czyli ten pan tutaj jest albo wyjątkowo głupi, albo wyjątkowo potężny. Błazen okręcił się wokół własnej osi przyjmując postać lustrzanego odbicia demona.
- Jesteś demonem. Zazwyczaj ranisz siebie, a teraz innych. Pamiętaj, na pustkowiach każda myśl pełna emocji jest równie wyraźna jak słowa dla tych, którzy tylko chcą słuchać. Czemu teraz? Pod stopami masz niezliczone groby wędrowców takich jak Ty i ja. Wkraczasz do ich domostw i je bezcześcisz. Błąkasz się, niemalże szlajasz. Jaki masz cel?
Głos demona dochodzący z ust błazna pod postacią Meridiona niósł się daleko wśród pustkowi. Istoty do tej pory drzemiące głęboko w ziemi zdawały się być zaniepokojone obecnością obydwu intruzów.
- Jesteś demonem. Zazwyczaj ranisz siebie, a teraz innych. Pamiętaj, na pustkowiach każda myśl pełna emocji jest równie wyraźna jak słowa dla tych, którzy tylko chcą słuchać. Czemu teraz? Pod stopami masz niezliczone groby wędrowców takich jak Ty i ja. Wkraczasz do ich domostw i je bezcześcisz. Błąkasz się, niemalże szlajasz. Jaki masz cel?
Głos demona dochodzący z ust błazna pod postacią Meridiona niósł się daleko wśród pustkowi. Istoty do tej pory drzemiące głęboko w ziemi zdawały się być zaniepokojone obecnością obydwu intruzów.
- Roshio
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 60
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek (mag)
- Profesje:
- Kontakt:
Roshio nie spodziewał się spotkać na tym odludziu żadnych istot ludzkich czy też innych sodomistów, jednak jego oczekiwania jak zwykle były dalekie od rzeczywistości. Na pustkowiu spędził już trochę czasu żyjąc jak pustelnik i już powoli zaczął zatracać się w sobie gdy usłyszał nowy dźwięk. Dopiero po chwili dotarło do niego że to niesforny materiał próbuje uciec wraz z wiatrem w nieznane krainy.
"Materiał - zastanowił się przez chwile i nagle trafiło go to jak uderzenie pioruna. Ktoś nadchodzi.
Nie mając ochoty nic robić przez ostatni czas, zespolił swoje ciało z golemem i rozłożył się niedaleko jakiś ruin. Dni mijały a on siedział w zamyśleniu o tym co było, co jest i co jeszcze go spotka. Nie zwracał na nic uwagi a tymczasem został całkowicie zakryty przez piach. Był to jak się okazało całkiem dobry kamuflaż, otóż trzeba było się dobrze przyjrzeć żeby nie pomylić jego ze zwykłą pustynną których liczba zwiększała się wraz z mniejszą odległością od ruin.
Nieznajomy się zbliżał, a Roshio nie mógł się powstrzymać przed zobaczeniem kim jest ta istota która zapuszcza się w takie tereny. Jednak nie okazał się wystarczająco ostrożny. Już prawie ktoś odkrył by jego kryjówkę, jednak opatrzność zawsze nad nim czuwała. Tym razem ukazała się pod postacią zwykłego kruka, na którym nieznajomy zawiesił swoją uwagę.
Ale to nie był koniec niespodzianek na dzień dzisiejszy. Obok pierwszego przybysza w krótkiej chwili pojawił się drugi, który ani trochę nie przypadł mu do gustu.
Roshio przyglądając się sytuacji z ukrycia postanowił poczekać i przekonać się co z tego wszystkiego wyniknie.
"Materiał - zastanowił się przez chwile i nagle trafiło go to jak uderzenie pioruna. Ktoś nadchodzi.
Nie mając ochoty nic robić przez ostatni czas, zespolił swoje ciało z golemem i rozłożył się niedaleko jakiś ruin. Dni mijały a on siedział w zamyśleniu o tym co było, co jest i co jeszcze go spotka. Nie zwracał na nic uwagi a tymczasem został całkowicie zakryty przez piach. Był to jak się okazało całkiem dobry kamuflaż, otóż trzeba było się dobrze przyjrzeć żeby nie pomylić jego ze zwykłą pustynną których liczba zwiększała się wraz z mniejszą odległością od ruin.
Nieznajomy się zbliżał, a Roshio nie mógł się powstrzymać przed zobaczeniem kim jest ta istota która zapuszcza się w takie tereny. Jednak nie okazał się wystarczająco ostrożny. Już prawie ktoś odkrył by jego kryjówkę, jednak opatrzność zawsze nad nim czuwała. Tym razem ukazała się pod postacią zwykłego kruka, na którym nieznajomy zawiesił swoją uwagę.
Ale to nie był koniec niespodzianek na dzień dzisiejszy. Obok pierwszego przybysza w krótkiej chwili pojawił się drugi, który ani trochę nie przypadł mu do gustu.
Roshio przyglądając się sytuacji z ukrycia postanowił poczekać i przekonać się co z tego wszystkiego wyniknie.
- Meridion
- Lord Demon
- Posty: 448
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
- Kontakt:
Meridion spojrzał pod stopy, zastanawiając się nad słowami zjawy. faktycznie gdy przez chwilę wsłuchiwał się w głosy ziemi, poczuł dobiegające z jej wnętrza, pulsujące światła. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś podobnego, a trzeba przyznać, że wiele miejsc już zwiedził. Mogło oznaczać to tylko jedno. Zmarłych było tu tak wielu, że nawet ktoś niewyczulony na takie sprawy mógł ich wyczuć. Zdawali się być niespokojni. Wołali do niego, wyciągali dłonie zapraszali go. Chcieli by do nich dołączył, by ukoił ich ból. Demon poczuł jak czyjaś zimna dłoń zaciska się na jego kostce.
Wędrowiec potrząsnął głową wracając do rzeczywistości. Nie zamierzał do nich dołączać. Nie po to sięgał do Pustki. Znów spojrzał na widmo:
- Robię to, by nie leżeć tu razem z nimi. Mnie również nie podoba się wędrówka po tych przeklętych ziemiach, nie mam jednak wyboru. W tych ruinach, jest coś czego potrzebuję. Coś, co zmarłym i tak już się nie przyda.
Wędrowiec potrząsnął głową wracając do rzeczywistości. Nie zamierzał do nich dołączać. Nie po to sięgał do Pustki. Znów spojrzał na widmo:
- Robię to, by nie leżeć tu razem z nimi. Mnie również nie podoba się wędrówka po tych przeklętych ziemiach, nie mam jednak wyboru. W tych ruinach, jest coś czego potrzebuję. Coś, co zmarłym i tak już się nie przyda.
- Jasper
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 66
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nieumarły (Upiór)
- Profesje:
- Kontakt:
- Wizytę w czyimś domu wieczystym proponowałbym zacząć od przedstawienia się... W tym momencie już wszystkie wiedzą, że chcesz im coś odebrać.
Sobowtór demona opuścił już całkowicie ostrze opierając jego czubek o ziemię. Meridion usłyszał jak ktoś szepce mu do ucha.
- Tak między nami, to nie jestem pewien czy przypadkiem sam tego nie posiadam, czego Ty poszukujesz...
Niestety duchy zmarłych zdołały dosłyszeć te słowa. W kilku miejscach w niedużej odległości od wędrowca i błazna z ziemi wypłynęły pojedyncze kule emanujące bladą poświatą. Niemrawe słońce stopniowo zaczęło chować się za horyzontem.
Sobowtór demona opuścił już całkowicie ostrze opierając jego czubek o ziemię. Meridion usłyszał jak ktoś szepce mu do ucha.
- Tak między nami, to nie jestem pewien czy przypadkiem sam tego nie posiadam, czego Ty poszukujesz...
Niestety duchy zmarłych zdołały dosłyszeć te słowa. W kilku miejscach w niedużej odległości od wędrowca i błazna z ziemi wypłynęły pojedyncze kule emanujące bladą poświatą. Niemrawe słońce stopniowo zaczęło chować się za horyzontem.
- Roshio
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 60
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek (mag)
- Profesje:
- Kontakt:
Sytuacja zaczęła robić się niezbyt ciekawa, mimo tego, że zainteresowała go wzmianka przybysza o celu w jakim tu przybył. Nie od dzisiaj było wiadomo, że kto zapuszcza się w takie tereny na pewno nie poszukuje rzeczy codziennego użytku. Zazwyczaj chodziło o o wiele cenniejsze rzeczy. Jednak nie było zbyt dużo czasu do zastanowienia się. Słońce zaczęło zachodzić, a z ziemi zaczęły wyskakiwać dziwne kule energii. To na pewno nie oznaczało niczego dobrego.
Zdecydował się jednak na nie podejmowanie żadnych pochopnych akcji. Żadna istota, tak wędrowcy jak i energia, nie sprawiały wrażenia przyjacielsko nastawionych. Ba mało tego, wyglądały raczej na takie, które wychodziły z założenia najpierw zabić później pytać.
Zdecydował się jednak na nie podejmowanie żadnych pochopnych akcji. Żadna istota, tak wędrowcy jak i energia, nie sprawiały wrażenia przyjacielsko nastawionych. Ba mało tego, wyglądały raczej na takie, które wychodziły z założenia najpierw zabić później pytać.
- Meridion
- Lord Demon
- Posty: 448
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
- Kontakt:
"A więc zaczęło się" - pomyślał demon, obserwując wyłaniające się spod kule światła. Meridion zamknął oczy i spojrzał na nie swym szóstym zmysłem. Trupie, szkieletowa te sylwetki dawno zmarłych mieszkańców tej ziemi jarzyły się w jego umyśle. Duchy odwróciły swe blade oblicza w jego stronę i spojrzały nań, swymi pustymi, czarnymi oczami. "Szybciej niż się spodziewałem, ale i tak wiedziałem, że to nastąpi". Meridion westchnął i spojrzał na unoszące się obok niego widmo. "Jak zwykle mam za długi język" - skomentował swą nieostrożność. "Ostatnio chyba źle znoszę samotność. Za dużo potem gadam, gdy kogoś spotkam." Wędrowiec powiódł wzrokiem po okolicy gdzie zebrało się już kilkanaście duchów, oceniając sytuację. Bardzo chciałby mieć teraz na usługi swą dawną magię. Mógłby wtedy po prostu unieść się w powietrze i ominąć ten etap wędrówki, a tak... spojrzał na swoją dłoń, po której pełgały płomyki mocy. Potrząsnął nią kilka razy, aż te zniknęły. A tak miał moc, której nie potrafił kontrolować.
Wędrowiec schował miecz i odwrócił się w stronę widma. Spojrzał mu w oczy i z lekkim uśmiechem na ustach powiedział:
- Pan pozwoli.
Po czym rzucił się biegiem w stronę znajdujących się w oddali ruin, których ułożenie wskazywało, iż kiedyś tworzyły kompleks świątynny. Meridion biegł - a raczej jak kto woli uciekał - z zawrotną szybkością, co też było jednym z głównych atutów jakimi został obdarowany po przemianie. Dla zwykłych śmiertelników wyglądałby teraz jak rozmazana smuga niknąca szybko na horyzoncie. Rzecz jasna zwykłych śmiertelników nie było tu zbyt wiele, a nieumarli też potrafili swoje. Duchy rzuciły się w pogoń za oddalającym się demonem. Poruszały się szybko, lecz mimo to ustępowały prędkością Meridionowi. Miały jednak inną przewagę. Chodź mężczyzna był demonem, to i tak w końcu musiał się zatrzymać. One nie.
Wędrowiec schował miecz i odwrócił się w stronę widma. Spojrzał mu w oczy i z lekkim uśmiechem na ustach powiedział:
- Pan pozwoli.
Po czym rzucił się biegiem w stronę znajdujących się w oddali ruin, których ułożenie wskazywało, iż kiedyś tworzyły kompleks świątynny. Meridion biegł - a raczej jak kto woli uciekał - z zawrotną szybkością, co też było jednym z głównych atutów jakimi został obdarowany po przemianie. Dla zwykłych śmiertelników wyglądałby teraz jak rozmazana smuga niknąca szybko na horyzoncie. Rzecz jasna zwykłych śmiertelników nie było tu zbyt wiele, a nieumarli też potrafili swoje. Duchy rzuciły się w pogoń za oddalającym się demonem. Poruszały się szybko, lecz mimo to ustępowały prędkością Meridionowi. Miały jednak inną przewagę. Chodź mężczyzna był demonem, to i tak w końcu musiał się zatrzymać. One nie.
- Jasper
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 66
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nieumarły (Upiór)
- Profesje:
- Kontakt:
- Ależ pozwalam, pozwalam...
Odpowiedział Jasper przyjmując swoją postać i dłubiąc w paznokciach "Upiornym Mieczem". Ot, "pożyczył" sobie od demona zabaweczkę na chwilę. Chciał jeszcze coś dodać unosząc palec w powietrzu, ale zamarł gdy rozmówca uciekł. Zamiast tego jedna z dusz potępionych wgryzła się swoimi eterycznymi szczękami w ramię błazna.
- A odczep się straszaku!
Huknął na zjawę pajac i pacnął ją w głowę płazem ostrza. Następnie rozpłynął się w powietrzu.
Na drodze Meridiona pojawiało się coraz to więcej nieumarłych wojowników. W miarę jak przybliżał się do świątyni coraz ciężej było mu przebić się przez tłum duchów i unikać ciosów ich prastarej broni. Przebudzeni po raz pierwszy od wielu lat wyczuli także obecność golema i poniektórzy z nich zaczęli zbliżać się w jego kierunku.
Jasper usiadł na jednym z dwóch przewróconych obelisków, które kiedyś symbolizowały bramę do kompleksu świątynnego. Wgryzł się łapczywie w idealnie żółtą i soczystą gruszkę nabitą na czubek "Upiornego Miecza". Patrzył jak demon przedziera się przez chmurę świecących punktów.
- No, ma jeszcze trochę drogi przed sobą...
Odpowiedział Jasper przyjmując swoją postać i dłubiąc w paznokciach "Upiornym Mieczem". Ot, "pożyczył" sobie od demona zabaweczkę na chwilę. Chciał jeszcze coś dodać unosząc palec w powietrzu, ale zamarł gdy rozmówca uciekł. Zamiast tego jedna z dusz potępionych wgryzła się swoimi eterycznymi szczękami w ramię błazna.
- A odczep się straszaku!
Huknął na zjawę pajac i pacnął ją w głowę płazem ostrza. Następnie rozpłynął się w powietrzu.
Na drodze Meridiona pojawiało się coraz to więcej nieumarłych wojowników. W miarę jak przybliżał się do świątyni coraz ciężej było mu przebić się przez tłum duchów i unikać ciosów ich prastarej broni. Przebudzeni po raz pierwszy od wielu lat wyczuli także obecność golema i poniektórzy z nich zaczęli zbliżać się w jego kierunku.
Jasper usiadł na jednym z dwóch przewróconych obelisków, które kiedyś symbolizowały bramę do kompleksu świątynnego. Wgryzł się łapczywie w idealnie żółtą i soczystą gruszkę nabitą na czubek "Upiornego Miecza". Patrzył jak demon przedziera się przez chmurę świecących punktów.
- No, ma jeszcze trochę drogi przed sobą...
- Roshio
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 60
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek (mag)
- Profesje:
- Kontakt:
"Dlaczego wszystko musi się komplikować..." - pomyślał sobie.
Początkowo wszystko sprzyjało temu, że pozostanie niezauważony. Praktycznie wszystkie duchy zaczęły podążać śladem tchórzliwego wędrowca, który niezwykle szybko jak na człowieka zaczął uciekać w stronę ruin. Lecz to było by o wiele za piękne aby mogło być prawdziwe. Nie spodobało się to zbytnio nieumarłym i zaczęło robić się ich o wiele za dużo. Wyłaniali się spod piasku, w miejscach w których zapewne przed wieloma latami polegli. I stało się, te podłe bezmózgie kreatury go spostrzegły. Nie widząc innego wyjścia z sytuacji, zadecydował zakończyć to co inni zaczęli przed wieloma laty.
Skała zaczęła się poruszać. Początkowo powoli, lecz z coraz większą szybkością metalowy potwór powstał na swoje nogi. Gdy cały piasek zdążył zsypać się z zewnętrznego pancerza, golem stał już w pełnej okazałości. Od czasu gdy jeszcze jako młody chłopak znalazł go, jego wygląd uległ pewnym mniej lub bardziej istotnym zmianom. Roshio był całkiem zadowolony z przeprowadzonych zmian. Obecnie golem mierzył prawie trzy metry, jego wcześniej topornie ociosany pancerz przypominał teraz zbroje której nawet nie jeden szlachetnie urodzony by się nie powstydził.
Lecz to teraz było mało istotne. Ważniejsze było co począć z niepokojącymi go istotami. Roshio nie musiał się obawiać, że stanie mu się jakaś krzywda. Po zespoleniu swojego ciała z golemem mało kto mógł mu zagrozić. Lecz jednak nie wiedział do czego mogą być zdolne te bezduszne istoty. Nie wiedział również na ile starczy mu sił na kontrolowanie tej sporej ilości metalu. Nie był tak szybki jak ten wędrowiec aby oddalić się wystarczająco prędko, a szansa pokonania ich wszystkich była raczej znikoma.
W końcu podjął jednak decyzje. Roshio koncentrując się nie nogach golema zmusił go do poruszenia się, i już w niedługim czasie żelazny posąg osiągnął swoją maksymalną prędkość kierując swoje kroki w stronę ruin, taranując wszystko co stało mu na drodze.
Początkowo wszystko sprzyjało temu, że pozostanie niezauważony. Praktycznie wszystkie duchy zaczęły podążać śladem tchórzliwego wędrowca, który niezwykle szybko jak na człowieka zaczął uciekać w stronę ruin. Lecz to było by o wiele za piękne aby mogło być prawdziwe. Nie spodobało się to zbytnio nieumarłym i zaczęło robić się ich o wiele za dużo. Wyłaniali się spod piasku, w miejscach w których zapewne przed wieloma latami polegli. I stało się, te podłe bezmózgie kreatury go spostrzegły. Nie widząc innego wyjścia z sytuacji, zadecydował zakończyć to co inni zaczęli przed wieloma laty.
Skała zaczęła się poruszać. Początkowo powoli, lecz z coraz większą szybkością metalowy potwór powstał na swoje nogi. Gdy cały piasek zdążył zsypać się z zewnętrznego pancerza, golem stał już w pełnej okazałości. Od czasu gdy jeszcze jako młody chłopak znalazł go, jego wygląd uległ pewnym mniej lub bardziej istotnym zmianom. Roshio był całkiem zadowolony z przeprowadzonych zmian. Obecnie golem mierzył prawie trzy metry, jego wcześniej topornie ociosany pancerz przypominał teraz zbroje której nawet nie jeden szlachetnie urodzony by się nie powstydził.
Lecz to teraz było mało istotne. Ważniejsze było co począć z niepokojącymi go istotami. Roshio nie musiał się obawiać, że stanie mu się jakaś krzywda. Po zespoleniu swojego ciała z golemem mało kto mógł mu zagrozić. Lecz jednak nie wiedział do czego mogą być zdolne te bezduszne istoty. Nie wiedział również na ile starczy mu sił na kontrolowanie tej sporej ilości metalu. Nie był tak szybki jak ten wędrowiec aby oddalić się wystarczająco prędko, a szansa pokonania ich wszystkich była raczej znikoma.
W końcu podjął jednak decyzje. Roshio koncentrując się nie nogach golema zmusił go do poruszenia się, i już w niedługim czasie żelazny posąg osiągnął swoją maksymalną prędkość kierując swoje kroki w stronę ruin, taranując wszystko co stało mu na drodze.
- Meridion
- Lord Demon
- Posty: 448
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
- Kontakt:
"Wszystko by było dobrze, gdyby Ci nieumarli raczyli mnie po prostu ścigać, a nie wyłazić z ziemi przede mną" - pomyślał kwaśno Meridion wymijając kolejną zjawę. "Przez to kluczenie, Ci z tyłu zaczynają mnie doganiać, doprawdy...". Meridion zachwiał się gdy ziemia pod nim się zatrzęsła. Głowa Wędrowca zwróciła się w tył, a jego oczy rozszerzyły w zdziwieniu.
- O żesz ty - wymknęło mu się na widok metalowego monstrum, które musiało mieć gdzieś ponad 10 stóp wysokości. "No jeszcze tego tu brakowało" - dodał już w myślach, po czym zerwał się do dalszego biegu, klnąc na czym świat stoi.
Demon sięgnął po "Łowcę Dusz" i wymierzył z niego w stojącą mu na drodze zjawę, po czym nacisnął spust. Przestrzeń wokół broni została gwałtownie odessana z magii, która następnie wyleciała z lufy w postaci małego świetlistego pocisku, otoczonego przez runiczne napisy układające się w dyski wokół niego. Po zderzeniu z eterycznym ciałem widma, kula rozprysła się na wiele cienkich nici które otoczyły istotę, wiążąc ją. Po chwili widmo implodowało, a Wędrowiec przebiegł przez pustą przestrzeń przez nie pozostawioną.
Kolejny stojący mu na drodze duch zamachnął się na niego swoją widmową bronią. Meridion sięgnął drugą dłonią pod płaszcz by zasłonić się "Upiornym Mieczem" i... został trafiony, bo nie znalazł go. Magiczny płaszcz błysnął, gdy przechodziło przez niego ostrze upiora osłabiając siłę ciosu, lecz broń i tak rozdarła kawałek jego duszy. Wędrowiec wrzasnął lecz się nie zatrzymał. "Niech go Otchłań pochłonie" - klną na Jaspra, domyślając się co stało się z jego bronią.
Ruiny były już niedaleko. Meridion miał tylko nadzieję, że zdąży do nich dopaść, zanim dogoni go ta metalowa maszyna za nim.
- O żesz ty - wymknęło mu się na widok metalowego monstrum, które musiało mieć gdzieś ponad 10 stóp wysokości. "No jeszcze tego tu brakowało" - dodał już w myślach, po czym zerwał się do dalszego biegu, klnąc na czym świat stoi.
Demon sięgnął po "Łowcę Dusz" i wymierzył z niego w stojącą mu na drodze zjawę, po czym nacisnął spust. Przestrzeń wokół broni została gwałtownie odessana z magii, która następnie wyleciała z lufy w postaci małego świetlistego pocisku, otoczonego przez runiczne napisy układające się w dyski wokół niego. Po zderzeniu z eterycznym ciałem widma, kula rozprysła się na wiele cienkich nici które otoczyły istotę, wiążąc ją. Po chwili widmo implodowało, a Wędrowiec przebiegł przez pustą przestrzeń przez nie pozostawioną.
Kolejny stojący mu na drodze duch zamachnął się na niego swoją widmową bronią. Meridion sięgnął drugą dłonią pod płaszcz by zasłonić się "Upiornym Mieczem" i... został trafiony, bo nie znalazł go. Magiczny płaszcz błysnął, gdy przechodziło przez niego ostrze upiora osłabiając siłę ciosu, lecz broń i tak rozdarła kawałek jego duszy. Wędrowiec wrzasnął lecz się nie zatrzymał. "Niech go Otchłań pochłonie" - klną na Jaspra, domyślając się co stało się z jego bronią.
Ruiny były już niedaleko. Meridion miał tylko nadzieję, że zdąży do nich dopaść, zanim dogoni go ta metalowa maszyna za nim.
- Jasper
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 66
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nieumarły (Upiór)
- Profesje:
- Kontakt:
Duchy nie mogły przekroczyć granicy zrujnowanego kompleksu świątynnego, chyba że byłyby strażnikami, ale tych na szczęście nie było widać. Błazen miał cichą nadzieję, ze w ogóle się nie pojawią. Zjawy wyły wyciągając w jego stronę swoje powykręcane łapska.
- Nie rozumiecie, że nie macie tu dostępu? I...
Pajac rzucił resztką gruszki w najbliższego nieumarłego i zaklął szpetnie, gdy ujrzał golema. Kolos także przebijał się w stronę ruin. Duchy nacierające na zbroję odbijały się na boki. Gorzej szło natomiast demonowi. Może jednak nie trzeba mu było zabierać tej błyskotki. Jasper ponownie przyjrzał się ostrzu miecza. W sumie to tylko dla mojego własnego bezpieczeństwa, prawda? No, będzie problem z tą kupą żelastwa co tu biegnie.
Meridion poczuł jak poniektórzy nieumarli próbowali łapać go za nogi i ręce. Najwidoczniej chcieli go przygnieść masą i wciągnąć w odmęty pyłu i kurzu pustkowi. W takim wypadku stałby się jednym z nich. Cierpiał by niewiarygodny ból. W sumie bycie nieumarłym nie jest takie zle...
Przerdzewiała broń kruszyła się na pancerzu Roshia. Zjawy nie były w stanie nic mu zrobić. Większy problem stanowiła jego masa i pasek, w który zapadał się coraz głębiej z każdym krokiem. Każdy upadek mógłby dla niego się skończyć równie nieprzyjemnymi konsekwencjami jak w przypadku demona.
- Nie rozumiecie, że nie macie tu dostępu? I...
Pajac rzucił resztką gruszki w najbliższego nieumarłego i zaklął szpetnie, gdy ujrzał golema. Kolos także przebijał się w stronę ruin. Duchy nacierające na zbroję odbijały się na boki. Gorzej szło natomiast demonowi. Może jednak nie trzeba mu było zabierać tej błyskotki. Jasper ponownie przyjrzał się ostrzu miecza. W sumie to tylko dla mojego własnego bezpieczeństwa, prawda? No, będzie problem z tą kupą żelastwa co tu biegnie.
Meridion poczuł jak poniektórzy nieumarli próbowali łapać go za nogi i ręce. Najwidoczniej chcieli go przygnieść masą i wciągnąć w odmęty pyłu i kurzu pustkowi. W takim wypadku stałby się jednym z nich. Cierpiał by niewiarygodny ból. W sumie bycie nieumarłym nie jest takie zle...
Przerdzewiała broń kruszyła się na pancerzu Roshia. Zjawy nie były w stanie nic mu zrobić. Większy problem stanowiła jego masa i pasek, w który zapadał się coraz głębiej z każdym krokiem. Każdy upadek mógłby dla niego się skończyć równie nieprzyjemnymi konsekwencjami jak w przypadku demona.
- Roshio
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 60
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Człowiek (mag)
- Profesje:
- Kontakt:
"A dzień zapowiadał się tak ładnie
A mógł się tego spodziewać. Piasek nawet najbardziej ubity, nie mógłby wytrzymać nacisku takiej masy żelaza. Musiał podjąć decyzję, czy zostawi wszystko w losach szczęścia i nie będzie zwracał na to uwagi, przez co mogło by dojść do upadku i sprawy mogły potoczyć się w bardzo niekorzystny sposób, lub zmniejszyć prędkość i skoncentrować się bardziej na utrzymaniu równowagi. Mimo, że miał w swoim krótkim dość żywocie wiele szczęścia, wybrał drugą opcję. Bądź co bądź, ale po pierwsze był już niedaleko ruin, a po drugie nauczył się już że nie ma sensu naginać cierpliwości sprzyjających mu duchów.
"Mam tylko nadzieję, że te ślepe kury nie znajdą ziarnka w moim golemie" - myślał nieco zwalniając swój bieg.
Gdy był już w odległości kilkset metrów od ruin, zauważył że jednak nie on ma najgorzej. Wędrowiec który rozzłościł te wszystkie upiory był w o wiele gorszych tarapatach. Został praktycznie osaczony ze wszystkich stron przez prawdziwą hordę nieumarłych, których jedynym celem podczas tego przebudzenia wydawała się chęć pozyskania wędrowca w swoje nieskąpe już szeregi. Dla Roshia nie wyglądał na pierwszy rzut oka na osobę która mogła by sobie z tym poradzić, ale widząc zainteresowanie jego osobą ze strony nieumarłych doszedł do wniosku, że może posiadać bardzo rozległą wiedzę. A nowa wiedza jest zawsze przydatna.
Zdawał sobie sprawę z tego, że raczej nie zostanie przez wędrowca potraktowany jako wybawiciel, a jako nowe zagrożenie, co nie było do końca nieprawdą ale to mały szczegół, lecz pokładał nadzieje że jest on na tyle spostrzegawczy aby zauważyć, że on również zmaga się z nieumarłymi.
Plan był krótki i miał dużą szanse powodzenia, przynajmniej tak mu się zdawało, a składał się tylko z paru punktów:
1) Dotrzeć do wędrowca
2) W przypadku gdyby radził on sobie z hordą spróbować pomóc mu w przedostaniu się do ruin
W innym przypadku chwycić go i przeprowadzić szturm na ruiny
3) Dotrzeć do ruin
Miał tylko jedną nadzieje, aby wędrowiec nie okazał się tylko głupkiem który pociągnie go do ślepego zaułka niezbadanych podziemi.
A mógł się tego spodziewać. Piasek nawet najbardziej ubity, nie mógłby wytrzymać nacisku takiej masy żelaza. Musiał podjąć decyzję, czy zostawi wszystko w losach szczęścia i nie będzie zwracał na to uwagi, przez co mogło by dojść do upadku i sprawy mogły potoczyć się w bardzo niekorzystny sposób, lub zmniejszyć prędkość i skoncentrować się bardziej na utrzymaniu równowagi. Mimo, że miał w swoim krótkim dość żywocie wiele szczęścia, wybrał drugą opcję. Bądź co bądź, ale po pierwsze był już niedaleko ruin, a po drugie nauczył się już że nie ma sensu naginać cierpliwości sprzyjających mu duchów.
"Mam tylko nadzieję, że te ślepe kury nie znajdą ziarnka w moim golemie" - myślał nieco zwalniając swój bieg.
Gdy był już w odległości kilkset metrów od ruin, zauważył że jednak nie on ma najgorzej. Wędrowiec który rozzłościł te wszystkie upiory był w o wiele gorszych tarapatach. Został praktycznie osaczony ze wszystkich stron przez prawdziwą hordę nieumarłych, których jedynym celem podczas tego przebudzenia wydawała się chęć pozyskania wędrowca w swoje nieskąpe już szeregi. Dla Roshia nie wyglądał na pierwszy rzut oka na osobę która mogła by sobie z tym poradzić, ale widząc zainteresowanie jego osobą ze strony nieumarłych doszedł do wniosku, że może posiadać bardzo rozległą wiedzę. A nowa wiedza jest zawsze przydatna.
Zdawał sobie sprawę z tego, że raczej nie zostanie przez wędrowca potraktowany jako wybawiciel, a jako nowe zagrożenie, co nie było do końca nieprawdą ale to mały szczegół, lecz pokładał nadzieje że jest on na tyle spostrzegawczy aby zauważyć, że on również zmaga się z nieumarłymi.
Plan był krótki i miał dużą szanse powodzenia, przynajmniej tak mu się zdawało, a składał się tylko z paru punktów:
1) Dotrzeć do wędrowca
2) W przypadku gdyby radził on sobie z hordą spróbować pomóc mu w przedostaniu się do ruin
W innym przypadku chwycić go i przeprowadzić szturm na ruiny
3) Dotrzeć do ruin
Miał tylko jedną nadzieje, aby wędrowiec nie okazał się tylko głupkiem który pociągnie go do ślepego zaułka niezbadanych podziemi.
- Meridion
- Lord Demon
- Posty: 448
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
- Kontakt:
Chodź do ruin nie było już daleko, Meridion zdał sobie sprawę, że nie zdoła tam dotrzeć. Wokół pojawiło się zbyt wielu nieumarłych, a w dodatku czuł na plecach zbliżającego się golema. Wędrowiec westchnął ciężko, wiedząc, że po raz kolejny nie ma wyboru. Zatrzymał się nagle w miejscu i sięgnął po drzemiącą moc, którą tak bardzo starał się utrzymać w ryzach przez ostatnie kilka miesięcy, z sporadycznymi wyjątkami w których musiał jej użyć. Wiedział, iż może skończyć się to fatalnie, wiedział również, że jeśli tego nie zrobi będzie miał przechlapane.
Demon uwolnił szalejącą w nim energię, starając się ją kontrolować i skierować w stronę ruin. Magiczne wyładowanie strzeliło w przód rozdzierając przestrzeń niczym błyskawica i niszcząc, lub Świat wokół wędrowca wybuchł światłem, pochłaniając stojące mu na drodze duchy i odrzucając na boki te znajdujące się w pobliżu. Podmuch mocy dotarł nawet do samych ruin przewracając odrzucając Jaspra w tył i przewracając go. Przez chwilę wyglądało na to, iż Meridionowi się udało, wtedy jednak magia wymknęła się jego woli i na krótką chwilę wokół Demona rozpętała się magiczna burza, zakończona eksplozją energii, od której intensywności na chwilę wszyscy oślepli, a także stracili inne zmysły. Gdy już je odzyskali, zobaczyli płytki krater na którego środku leżał półprzytomny Meridion. Jego płaszcz parował, a wszędzie wokół unosił się piasek.
Roshio zachwiał się pod wpływem uderzenia, lecz nie przewrócił. Po chwili dopadł do Wędrowca i pochwycił go zgodnie z planem. Nie wiedział czy ten żył, ale cieszył się, że przynajmniej oczyścił mu drogę do ruin. Ciało mężczyzny było dziwnie lekkie, jak na osobę jego postury. Po chwili był już w kręgu ruin gdzie z podłogi zbierał się właśnie Jasper. Wyglądało na to, że nieumarli nie zamierzali ich tutaj ścigać.
Przynajmniej narazie.
Demon uwolnił szalejącą w nim energię, starając się ją kontrolować i skierować w stronę ruin. Magiczne wyładowanie strzeliło w przód rozdzierając przestrzeń niczym błyskawica i niszcząc, lub Świat wokół wędrowca wybuchł światłem, pochłaniając stojące mu na drodze duchy i odrzucając na boki te znajdujące się w pobliżu. Podmuch mocy dotarł nawet do samych ruin przewracając odrzucając Jaspra w tył i przewracając go. Przez chwilę wyglądało na to, iż Meridionowi się udało, wtedy jednak magia wymknęła się jego woli i na krótką chwilę wokół Demona rozpętała się magiczna burza, zakończona eksplozją energii, od której intensywności na chwilę wszyscy oślepli, a także stracili inne zmysły. Gdy już je odzyskali, zobaczyli płytki krater na którego środku leżał półprzytomny Meridion. Jego płaszcz parował, a wszędzie wokół unosił się piasek.
Roshio zachwiał się pod wpływem uderzenia, lecz nie przewrócił. Po chwili dopadł do Wędrowca i pochwycił go zgodnie z planem. Nie wiedział czy ten żył, ale cieszył się, że przynajmniej oczyścił mu drogę do ruin. Ciało mężczyzny było dziwnie lekkie, jak na osobę jego postury. Po chwili był już w kręgu ruin gdzie z podłogi zbierał się właśnie Jasper. Wyglądało na to, że nieumarli nie zamierzali ich tutaj ścigać.
Przynajmniej narazie.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości