Efne ⇒ Karczma "Pod skrzydłem orła"
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Niewielka stalowa, rozgrzana igiełka bardzo szybko poleciała w dół, a następnie znikła. Krople krwi zaczęły powolutku mieszać się i kapać do ust małej dziewczynki. Kaiba patrzył jak znikają w jej przełyku. Gdy uznał, że wystarczy, cofnął rękę. Pchnął brodę blondynki w górę, by wymusić przełknięcie. Teraz pozostaje tylko czekać.
- Muszę coś sprawdzić. Jedynym sposobem na to jest medytacja, szturchnij mnie kiedy mała się obudzi. A i rozmowę zostawię Tobie, raczej nie będę przez chwilę nadawał się do wypytywania jej o cokolwiek.
Brunet usiadł w siadzie skrzyżnym na podłodze, splótł ręce. Powoli zaczęła emanować od niego co raz to silniejsza energia, która jednak nie rozszerzała się, a jedynie gęstniała. Zaraz się dowiemy, czy w tym mieście są jacyś magowie.
- Muszę coś sprawdzić. Jedynym sposobem na to jest medytacja, szturchnij mnie kiedy mała się obudzi. A i rozmowę zostawię Tobie, raczej nie będę przez chwilę nadawał się do wypytywania jej o cokolwiek.
Brunet usiadł w siadzie skrzyżnym na podłodze, splótł ręce. Powoli zaczęła emanować od niego co raz to silniejsza energia, która jednak nie rozszerzała się, a jedynie gęstniała. Zaraz się dowiemy, czy w tym mieście są jacyś magowie.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
Czarnowłosa nie mogła powiedzieć, że cały ten zabieg był miłym doświadczeniem. Krople krwi powoli spływały do ust małej. Jedna, druga... Saura nie zamierzała obliczać ile życiodajnej substancji spłynęło do organizmu dziewczynki. W końcu Kaiba uznał, że wystarczy. Pozostało jedynie czekać na efekt. Elfka i Przemieniony odsunęli się od siebie. Saura lekko skinęła głową, kiedy towarzysz wspomniał o medytacji. Możliwe, że faktycznie przyniesie ona jakieś odpowiedzi. Pozostawiła Kaibę samemu sobie i skupiła na dziecku.
Po jakimś czasie dziewczynka poruszyła się niespokojnie a następnie otworzyła oczy. Były duże i szaroniebieskie. wpatrywała się nimi w elfkę. Saura widziała, jak ponownie rośnie w nich panika. Delikatnie złapała ją za ramię.
- Tylko spokojnie- włożyła w barwę głosu tyle łagodności na ile tylko mogła przy stanie swoich emocji- Nic ci już nie grozi. Jesteś...
Skrzypienie otwieranych drzwi, ucięło dalsze słowa. W progu stała karczmarka z tacą na której stał talerz oraz kubek z ciepłym napojem. Kobieta uniosła brwi na widok znieruchomiałego Kaiby. W jej zwyczajnych widzeniu świata, mężczyzna musiał wyglądać jak ktoś, kto właśnie zasnął na siedząco. Jakby można było spać w takim momencie...
- Co z nią?- skupiła uwagę na elfce i dziewczynce. Im bardziej się im przyglądała, tym większe stawały się jej oczy:
- Na wszystkich bogów- wyszeptała karczmarka- Czy to nie jest.... Ten dzieciak wygląda, jak córka, naszego kupca Norana...
Saura zamrugała. Sprawy przybierały coraz ciekawszy obrót.
Po jakimś czasie dziewczynka poruszyła się niespokojnie a następnie otworzyła oczy. Były duże i szaroniebieskie. wpatrywała się nimi w elfkę. Saura widziała, jak ponownie rośnie w nich panika. Delikatnie złapała ją za ramię.
- Tylko spokojnie- włożyła w barwę głosu tyle łagodności na ile tylko mogła przy stanie swoich emocji- Nic ci już nie grozi. Jesteś...
Skrzypienie otwieranych drzwi, ucięło dalsze słowa. W progu stała karczmarka z tacą na której stał talerz oraz kubek z ciepłym napojem. Kobieta uniosła brwi na widok znieruchomiałego Kaiby. W jej zwyczajnych widzeniu świata, mężczyzna musiał wyglądać jak ktoś, kto właśnie zasnął na siedząco. Jakby można było spać w takim momencie...
- Co z nią?- skupiła uwagę na elfce i dziewczynce. Im bardziej się im przyglądała, tym większe stawały się jej oczy:
- Na wszystkich bogów- wyszeptała karczmarka- Czy to nie jest.... Ten dzieciak wygląda, jak córka, naszego kupca Norana...
Saura zamrugała. Sprawy przybierały coraz ciekawszy obrót.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Widział ciemność, nieprzenikniona czarna mgła zasłaniała mu widok całkowicie i blokowała jakiekolwiek posunięcia. Rozwiał jej część podmuchem mocy, a ona powróciła nim dostrzegł cokolwiek wartego uwagi. Starał się odszukać źródło magii, nic. Nie mam czasu przeprowadzać tu rytuałów by rozproszyć to zaklęcie. Nadal będąc w świecie jaźni, wstał. Zrobił krok do przodu wyciągając przed siebie prawą rękę. Naparł na blokujące go obłoki, nie stawiały oporu. Niestety, już po chwili przekonał się, że jego działania są całkowicie bezcelowe. Wbrew pozorom nie oczyszczał terenu z oparów, zamykały się one zaraz za nim, zawsze. Marnuje tu tylko czas. Przerwał medytację.
Poruszył się niespokojnie, powoli otworzył oczy. Docierały do niego jedynie rozmyte obrazy oraz niewyraźne odgłosy. Nie był w stanie określić co się dzieje. przez kilkanaście sekund regenerował siły, aż w końcu ujrzał kogo? Stojącą w drzwiach gospodynię. Szlag by to! Nigdy nie może obejść się bez problemów, prawda? Wypuścił powietrze z płuc ze zrezygnowaniem. Zebrał się w sobie, choć był zmęczony, nie mógł pozostawić spraw samym sobie.
- Mogła byś przynieść dzbanek herbaty miętowej? Był bym wdzięczny, i jeszcze... Przerwał, nie chciał powiedzieć zbyt wiele, musiał rozegrać to nie zbyt agresywnie, a jednocześnie dając do zrozumienia, iż nie można mu dmuchać w kaszę, nawet jeśli wiązało by się to z użyciem niekonwencjonalnych środków. - Proszę nie informować nikogo o tym, wszystkim. Słyszała pani pewnie wiele pracując w tej gospodzie, gdybyśmy teraz wywołali aferę, winni znikli by ze sceny. Tak więc, ani mru mru.
- Ja nie chcę miętowej! Zaprotestowała dziewczynka, choć była wyraźnie przerażona, rozpieszczenie i przyzwyczajenia wzięły górę. Brunet pokręcił głową przecząco, spojrzał na karczmarkę, ta odłożyła wcześniej przyniesiony kubek na stoliku. Wyszła zamykając za sobą drzwi.
- Gdzie ja jestem, kim wy jesteście? Powiedziała prawie krzycząc jakby dopiero teraz przypominając sobie o sytuacji w której się znajduje. Brązowooki najchętniej zostawił by uspakajanie jej Saurze, a jednak, coś kazało mu samemu się tym zająć. Stanął na równych nogach, uśmiechnął się zwyczajnie. Wykonał dwa szybkie kroki i pochylił się, oczy jego i blondynki dzieliło teraz zaledwie niecałe dziesięć centymetrów.
- Spokojnie, nie masz się o co martwić, połóż się, odpocznij. Chcielibyśmy zadać ci kilka pytań. Szaro-błękitnooka zaczerwieniła się po krańce uszu, opadła do tyłu na miękkie posłanie nim jeszcze chłopak zdążył dokończyć.
- Jeżeli pozwolisz... Zwrócił się do elfki. Nim ta zdążyła cokolwiek zrobić, położył się na łożu niedaleko córki kupca, a swoją głowę ułożył wygodnie na udach kruczowłosej. - Chciałbym trochę odpocząć. Uśmiechnął się szeroko.
Poruszył się niespokojnie, powoli otworzył oczy. Docierały do niego jedynie rozmyte obrazy oraz niewyraźne odgłosy. Nie był w stanie określić co się dzieje. przez kilkanaście sekund regenerował siły, aż w końcu ujrzał kogo? Stojącą w drzwiach gospodynię. Szlag by to! Nigdy nie może obejść się bez problemów, prawda? Wypuścił powietrze z płuc ze zrezygnowaniem. Zebrał się w sobie, choć był zmęczony, nie mógł pozostawić spraw samym sobie.
- Mogła byś przynieść dzbanek herbaty miętowej? Był bym wdzięczny, i jeszcze... Przerwał, nie chciał powiedzieć zbyt wiele, musiał rozegrać to nie zbyt agresywnie, a jednocześnie dając do zrozumienia, iż nie można mu dmuchać w kaszę, nawet jeśli wiązało by się to z użyciem niekonwencjonalnych środków. - Proszę nie informować nikogo o tym, wszystkim. Słyszała pani pewnie wiele pracując w tej gospodzie, gdybyśmy teraz wywołali aferę, winni znikli by ze sceny. Tak więc, ani mru mru.
- Ja nie chcę miętowej! Zaprotestowała dziewczynka, choć była wyraźnie przerażona, rozpieszczenie i przyzwyczajenia wzięły górę. Brunet pokręcił głową przecząco, spojrzał na karczmarkę, ta odłożyła wcześniej przyniesiony kubek na stoliku. Wyszła zamykając za sobą drzwi.
- Gdzie ja jestem, kim wy jesteście? Powiedziała prawie krzycząc jakby dopiero teraz przypominając sobie o sytuacji w której się znajduje. Brązowooki najchętniej zostawił by uspakajanie jej Saurze, a jednak, coś kazało mu samemu się tym zająć. Stanął na równych nogach, uśmiechnął się zwyczajnie. Wykonał dwa szybkie kroki i pochylił się, oczy jego i blondynki dzieliło teraz zaledwie niecałe dziesięć centymetrów.
- Spokojnie, nie masz się o co martwić, połóż się, odpocznij. Chcielibyśmy zadać ci kilka pytań. Szaro-błękitnooka zaczerwieniła się po krańce uszu, opadła do tyłu na miękkie posłanie nim jeszcze chłopak zdążył dokończyć.
- Jeżeli pozwolisz... Zwrócił się do elfki. Nim ta zdążyła cokolwiek zrobić, położył się na łożu niedaleko córki kupca, a swoją głowę ułożył wygodnie na udach kruczowłosej. - Chciałbym trochę odpocząć. Uśmiechnął się szeroko.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
A może by tak wałkiem przez głowę?
Saura wychwyciła bardzo silną myśl płynącą od karczmarki, zanim urażona kobieta opuściła pokój. Elfka spojrzała pytająco na Kaibę, jednak nie zdążyły paść żadne słowa. Znaleziona przez nią dziewczynka akurat w tym momencie odzyskała nieco wigoru. Jej piskliwy głosik sprawił, że Saura poczuła jak powoli rośnie w niej ból głowy.
- W porządku, będziesz mogła wziąć co zechcesz - westchnęła, pocierając czoło.
- Mleko z czekoladą!- wydarła się mała.
- To raczej nie jest konkretny obiad - stwierdziła czarnowłosa, pomijając już milczeniem fakt, czy w tej karczmie dysponują czymś tak luksusowym. Dziewczynka wykrzywiła się, więc Saura dała sobie spokój.
Co się stało z tą zalęknioną dziewczynką?
Po raz kolejny skupiła uwagę na Kaibie. Tym razem nie zarumieniła się, chociaż sytuacja była dość dwuznaczna.
- Moje nogi nie sprzyjają dobremu wypoczynkowi- stwierdziła spokojnie, jednak nie zrobiła nic by pozbyć się ciężaru. Jakoś jej nie przeszkadzał.
- Jestem Saura - przypomniała sobie, że wypada się przedstawić - A ty jak masz na imię?
- Airlin- rozbrzmiała cicha odpowiedź.
Airlin pomyślała elfka Ładnie. Bardzo ładnie
Wpatrywała się w dziewczynkę a z każdą chwilą jej spojrzenie intensywniało. Pod wpływem jakiegoś impulsu weszła w umysł dziewczynki. Nie było to trudne. Jeśli chodzi o wchodzenie w niechronione umysły, przypominało to krojenie masła nożem. Pojawiło się przed nią tysiące obrazów i migawek - mężczyźni, kobiety, dzieci, miejsca oraz przedmioty. A także emocje i uczucia z nimi związane. Saura przemknęła przez nie błyskawicznie. Wreszcie pojawiła się przed nią ciemność. Jakieś ciemne i bardzo zimne miejsce. Krążyły po nim mroczne postacie o zamazanych twarzach. Żadna nie utkwiła w pamięci dziewczynki. Jedna z nich, ta najpotężniejsza i najgroźniejsza zaczęła nagle się zbliżać. Rosła w oczach, przytłaczała swoją obecnością. Saura odczuła lęk przepełniający dziecko. Nie zbliżaj się. Nie, nie, nie....
Wyrwała się z młodego umysłu, przygryzając język, żeby stłumić krzyk. Bogowie. co to było?
- Dowiedziałeś się czegoś podczas medytacji?- spytała po chwili towarzysza.
Przytrzymała jedną dłonią nadgarstek tej drugiej. Nie mogła przestać się trząść. Wciąż tkwił w niej strach. Co gorsza nie był to jej własny lęk, lecz skumulowane obawy Airlin.
Saura wychwyciła bardzo silną myśl płynącą od karczmarki, zanim urażona kobieta opuściła pokój. Elfka spojrzała pytająco na Kaibę, jednak nie zdążyły paść żadne słowa. Znaleziona przez nią dziewczynka akurat w tym momencie odzyskała nieco wigoru. Jej piskliwy głosik sprawił, że Saura poczuła jak powoli rośnie w niej ból głowy.
- W porządku, będziesz mogła wziąć co zechcesz - westchnęła, pocierając czoło.
- Mleko z czekoladą!- wydarła się mała.
- To raczej nie jest konkretny obiad - stwierdziła czarnowłosa, pomijając już milczeniem fakt, czy w tej karczmie dysponują czymś tak luksusowym. Dziewczynka wykrzywiła się, więc Saura dała sobie spokój.
Co się stało z tą zalęknioną dziewczynką?
Po raz kolejny skupiła uwagę na Kaibie. Tym razem nie zarumieniła się, chociaż sytuacja była dość dwuznaczna.
- Moje nogi nie sprzyjają dobremu wypoczynkowi- stwierdziła spokojnie, jednak nie zrobiła nic by pozbyć się ciężaru. Jakoś jej nie przeszkadzał.
- Jestem Saura - przypomniała sobie, że wypada się przedstawić - A ty jak masz na imię?
- Airlin- rozbrzmiała cicha odpowiedź.
Airlin pomyślała elfka Ładnie. Bardzo ładnie
Wpatrywała się w dziewczynkę a z każdą chwilą jej spojrzenie intensywniało. Pod wpływem jakiegoś impulsu weszła w umysł dziewczynki. Nie było to trudne. Jeśli chodzi o wchodzenie w niechronione umysły, przypominało to krojenie masła nożem. Pojawiło się przed nią tysiące obrazów i migawek - mężczyźni, kobiety, dzieci, miejsca oraz przedmioty. A także emocje i uczucia z nimi związane. Saura przemknęła przez nie błyskawicznie. Wreszcie pojawiła się przed nią ciemność. Jakieś ciemne i bardzo zimne miejsce. Krążyły po nim mroczne postacie o zamazanych twarzach. Żadna nie utkwiła w pamięci dziewczynki. Jedna z nich, ta najpotężniejsza i najgroźniejsza zaczęła nagle się zbliżać. Rosła w oczach, przytłaczała swoją obecnością. Saura odczuła lęk przepełniający dziecko. Nie zbliżaj się. Nie, nie, nie....
Wyrwała się z młodego umysłu, przygryzając język, żeby stłumić krzyk. Bogowie. co to było?
- Dowiedziałeś się czegoś podczas medytacji?- spytała po chwili towarzysza.
Przytrzymała jedną dłonią nadgarstek tej drugiej. Nie mogła przestać się trząść. Wciąż tkwił w niej strach. Co gorsza nie był to jej własny lęk, lecz skumulowane obawy Airlin.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Lekkim niedowierzaniem powitał zachcianki dziewczynki, obiecał sobie, że później powie jej rodzicom co myśli o nadmiernym rozpieszczaniu swojej pociechy. A elfka znów swoje...
- Och uwierz mi, Twoje nogi sprzyjają i relaksacji i wypoczynkowi.
Przymknął oczy słysząc imię blondynki, Airlin. Czy ja skądś nie znam tego słowa? Pozwolił myślom błądzić swobodnie w poszukiwaniu odpowiedniego wspomnienia. Piekło, ziemia, na pewno nie. Airlin, czyżby?... Wyczuł Saurę używającą telepatii, czyżby szperała w umyśle nowej znajomej?
- W-Wyjdź z mojej głowy! Piskliwy głosik przetoczył się po pokoju dokładnie w momencie gdy niebieskooka przerwała połączenie.
Kaiba obrzucił spojrzeniem obie dziewczyny, po prostu świetnie, dwie przerażone panienki, z czego jedna nawet nie swoimi lękami. Otworzył szeroko oczy widząc jak najmłodsza z obecnego tu towarzystwa uspokaja się w mgnieniu oka wchodząc w jakiś rodzaj transu za pomocą kontroli oddechu i rytmu bicia serca. Kruczowłosa zadała mu pytanie, a wcale nie wyglądała jakby była w stanie normalnie prowadzić rozmowę. Chłopak uniósł się do pozycji siedzącej, a następnie odwrócił w stronę kobiety, położył jej rękę na ramieniu.
- Nie daj się im rozpłynąć w Twojej jaźni, to jest niewskazane. skup je w jedną całość, zapieczętuj je. Pozbądź się ich całkowicie.
Poczekał aż elfka dojdzie do siebie, po czym odpowiedział na wcześniej zadane pytanie.
- Nic konkretnego. Jedynie to, że musiano odprawić tu potężne rytuały blokujące mentalną ingerencję w jakiejkolwiek formie. Gdybyśmy mieli kilka godzin, pozbył bym się tej bariery, ale w ten sposób zdemaskowali byśmy się całkowicie. Jej najpewniej już szukają. - Spojrzał na Airlin. - Właśnie co do niej, co do jej imienia, ono pochodzi z niebiańskiego języka, a raczej jednego z dialektów niebian. W wolnym przekładzie oznacza "skarb". Nie trudno o księgi imion, ale prawdopodobieństwo by jedna z tego rodzaju była w obiegu jest znikome. Prawdopodobnym jest, że to miasto w jakiś sposób wiąże się z planami aniołów. Idąc tym tropem sądzę, że piekielni także maczali tu swoje palce, może i ktoś z Twojej rodziny. "Nasza" blondyneczka, może być przeznaczona na ofiarę dla niebian, czyżby miała jakieś specjalne pochodzenie? Jedyną sensowną opcją jest to, że zastępy Boga w jakiś sposób planują się wzmocnić, a "ktoś" za wszelką cenę stara się im w tym przeszkodzić.
Głos zabrała Airlin. Kaiba zdumiał się nie słysząc piskliwych krzyków, lecz spokojny i wyrafinowany ton, przysługujący raczej trochę starszym damą.
- Ja miała bym stać się ofiarą? Czyżby po to Izark mnie przygarnął? To miało by sens, nigdy nie chciał wyjawić mi swego imienia, poznałam jedynie ten przydomek - Izark. Chciała bym przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie, jeden z czarnych magów chciał zapieczętować moją osobowość by zyskać nade mną pełną kontrolę. Nie pamiętam jakim cudem uszłam z życiem ani jak znalazłam się tutaj. Przykro mi, nie będę w stanie pomóc.
Brunet zaniemówił, kim ona właściwie jest? Zapytał samego siebie. Brakowało mu snu, bolała go głowa od nadmiaru nowości, męczenie się podczas medytacji także nie było przyjemne. Zwrócił się do dziewczynki.
- Nawet gdybyśmy zdziałali tej nocy coś więcej, nie mam sił na walkę z innymi czarodziejami, Saura najpewniej także. A właśnie, kompletnie zapomniałem. Nazywam się Kaiba. Z teraz jeśli pozwolicie, muszę się przespać.
Posłał obu kobietom życzliwy uśmiech. Przybliżył się do blękitnookiej. Chciał pocałować ją w policzek na dobranoc, jednak tuż tuż nim jego usta dosięgły jej skóry rozmyślił się. Może przesadzam z tym wszystkim. Przeszedł na drugie łóżko, położył się. Zamknął oczy, przysłuchiwał się. Nie miał nic przeciwko jeszcze chwili rozmowy, zarazem równie dobrze mogli by już udać się na spoczynek.
- Och uwierz mi, Twoje nogi sprzyjają i relaksacji i wypoczynkowi.
Przymknął oczy słysząc imię blondynki, Airlin. Czy ja skądś nie znam tego słowa? Pozwolił myślom błądzić swobodnie w poszukiwaniu odpowiedniego wspomnienia. Piekło, ziemia, na pewno nie. Airlin, czyżby?... Wyczuł Saurę używającą telepatii, czyżby szperała w umyśle nowej znajomej?
- W-Wyjdź z mojej głowy! Piskliwy głosik przetoczył się po pokoju dokładnie w momencie gdy niebieskooka przerwała połączenie.
Kaiba obrzucił spojrzeniem obie dziewczyny, po prostu świetnie, dwie przerażone panienki, z czego jedna nawet nie swoimi lękami. Otworzył szeroko oczy widząc jak najmłodsza z obecnego tu towarzystwa uspokaja się w mgnieniu oka wchodząc w jakiś rodzaj transu za pomocą kontroli oddechu i rytmu bicia serca. Kruczowłosa zadała mu pytanie, a wcale nie wyglądała jakby była w stanie normalnie prowadzić rozmowę. Chłopak uniósł się do pozycji siedzącej, a następnie odwrócił w stronę kobiety, położył jej rękę na ramieniu.
- Nie daj się im rozpłynąć w Twojej jaźni, to jest niewskazane. skup je w jedną całość, zapieczętuj je. Pozbądź się ich całkowicie.
Poczekał aż elfka dojdzie do siebie, po czym odpowiedział na wcześniej zadane pytanie.
- Nic konkretnego. Jedynie to, że musiano odprawić tu potężne rytuały blokujące mentalną ingerencję w jakiejkolwiek formie. Gdybyśmy mieli kilka godzin, pozbył bym się tej bariery, ale w ten sposób zdemaskowali byśmy się całkowicie. Jej najpewniej już szukają. - Spojrzał na Airlin. - Właśnie co do niej, co do jej imienia, ono pochodzi z niebiańskiego języka, a raczej jednego z dialektów niebian. W wolnym przekładzie oznacza "skarb". Nie trudno o księgi imion, ale prawdopodobieństwo by jedna z tego rodzaju była w obiegu jest znikome. Prawdopodobnym jest, że to miasto w jakiś sposób wiąże się z planami aniołów. Idąc tym tropem sądzę, że piekielni także maczali tu swoje palce, może i ktoś z Twojej rodziny. "Nasza" blondyneczka, może być przeznaczona na ofiarę dla niebian, czyżby miała jakieś specjalne pochodzenie? Jedyną sensowną opcją jest to, że zastępy Boga w jakiś sposób planują się wzmocnić, a "ktoś" za wszelką cenę stara się im w tym przeszkodzić.
Głos zabrała Airlin. Kaiba zdumiał się nie słysząc piskliwych krzyków, lecz spokojny i wyrafinowany ton, przysługujący raczej trochę starszym damą.
- Ja miała bym stać się ofiarą? Czyżby po to Izark mnie przygarnął? To miało by sens, nigdy nie chciał wyjawić mi swego imienia, poznałam jedynie ten przydomek - Izark. Chciała bym przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie, jeden z czarnych magów chciał zapieczętować moją osobowość by zyskać nade mną pełną kontrolę. Nie pamiętam jakim cudem uszłam z życiem ani jak znalazłam się tutaj. Przykro mi, nie będę w stanie pomóc.
Brunet zaniemówił, kim ona właściwie jest? Zapytał samego siebie. Brakowało mu snu, bolała go głowa od nadmiaru nowości, męczenie się podczas medytacji także nie było przyjemne. Zwrócił się do dziewczynki.
- Nawet gdybyśmy zdziałali tej nocy coś więcej, nie mam sił na walkę z innymi czarodziejami, Saura najpewniej także. A właśnie, kompletnie zapomniałem. Nazywam się Kaiba. Z teraz jeśli pozwolicie, muszę się przespać.
Posłał obu kobietom życzliwy uśmiech. Przybliżył się do blękitnookiej. Chciał pocałować ją w policzek na dobranoc, jednak tuż tuż nim jego usta dosięgły jej skóry rozmyślił się. Może przesadzam z tym wszystkim. Przeszedł na drugie łóżko, położył się. Zamknął oczy, przysłuchiwał się. Nie miał nic przeciwko jeszcze chwili rozmowy, zarazem równie dobrze mogli by już udać się na spoczynek.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
Saura podniosła się z wysiłkiem. Musiała odpocząć. Naprawdę musiała, jeśli chciała normalnie funkcjonować. Zmęczony umysł desperacko odcinał się od wszelkich rewelacji. Pomimo tego elfka uznała, iż musi pewne rzeczy przemyśleć.
Przemyślmy je więc stwierdziła wobec siebie zimno. Przeniosła spojrzenie na Airlin, potem na Kaibę. Znowu na Airlin i jeszcze raz na Kaibę.
Bardzo prawdopodobne, iż dziewczynka nie była takim zwykłym dzieckiem na jego mogłoby wyglądać. Po pierwsze, jakimś cudem zorientowała się w czymś, w czym zwykłe dziecko orientować się w żaden sposób nie mogło. Że Saura weszła w jej umysł. Nawet wrażliwi, chociaż nie szkoleni w magii ludzie nie wyczuli by tego aż w takim stopniu. Czyżby ta mała miała jakiś niewyćwiczony talent magiczny? Znacznie ostrożniej, praktycznie niepostrzeżenie, elfka przyjrzała się aurze dziecka. Nic. Zupełnie nic związanego z mocą. Jedynie młoda, chociaż silnie promieniująca aura. Ale w Airlin było jeszcze coś.
Coś, co nie było takie niewinne a co obecnie skryło się gdzieś w głębi umysłu dziewczynki. No właśnie... Kim ona była? Dzieckiem czy znacznie starszą osobą? Raz mówiła jak dziecko, innym razem niczym dorosła osoba. Gdyby Saura nie przekonała się o tym osobiście, trudno byłoby uwierzyć jej w coś takiego.
A może pomyślała i natychmiast wzdrygnęła się na tą myśl Może w tym umyśle mieszka zarówno dziewczynka, jak i kobieta. Podwójna osobowość. Ale jak to możliwe?
Pamięć podsunęła jej słowa Kaiby. We wszystko mogli być zamieszani Niebianie i Piekielni. Samo wspomnienie o nich wywoływało u czarnowłosej uczucie chłodu, które ogarniało cało ciało. Jeśli to była prawda, to niezbyt paliła się, żeby mieszać się w ich rozgrywki. Bo co właściwie miały wspólnego z nią, zwykłą elfką? Może to nie była godna pochwały postawa, ale Saura znalazła się w okresie, gdy wielkie sprawy świata wolała pozostawić dla możnych i potężniejszych od siebie. Ona chciała zaznać jedynie trochę spokoju. Potrząsnęła głową. Nie, to nie tak. Po prostu wolała nie brać udziału w grze, której reguł nie rozumiała.
Uśmiechnęła się i podeszła do Airlin:
- Musisz być zmęczona. Co powiesz na to, żebyś się przespała a jutro poszukamy twoich rodziców.
- Dobrze panno Sauro - zgodziła się dziewczynka - Przepraszam za to wszystko.
Saura zerknęła na Kaibę. Co on o tym myślał? Do tej pory sądziła, że większości go rozszyfrowała, jednak jego ostatnie zachowanie i słowa,utwierdziły ją w przekonaniu, ze się myliła. Wciąż nie rozumiała mężczyzn.
Przemyślmy je więc stwierdziła wobec siebie zimno. Przeniosła spojrzenie na Airlin, potem na Kaibę. Znowu na Airlin i jeszcze raz na Kaibę.
Bardzo prawdopodobne, iż dziewczynka nie była takim zwykłym dzieckiem na jego mogłoby wyglądać. Po pierwsze, jakimś cudem zorientowała się w czymś, w czym zwykłe dziecko orientować się w żaden sposób nie mogło. Że Saura weszła w jej umysł. Nawet wrażliwi, chociaż nie szkoleni w magii ludzie nie wyczuli by tego aż w takim stopniu. Czyżby ta mała miała jakiś niewyćwiczony talent magiczny? Znacznie ostrożniej, praktycznie niepostrzeżenie, elfka przyjrzała się aurze dziecka. Nic. Zupełnie nic związanego z mocą. Jedynie młoda, chociaż silnie promieniująca aura. Ale w Airlin było jeszcze coś.
Coś, co nie było takie niewinne a co obecnie skryło się gdzieś w głębi umysłu dziewczynki. No właśnie... Kim ona była? Dzieckiem czy znacznie starszą osobą? Raz mówiła jak dziecko, innym razem niczym dorosła osoba. Gdyby Saura nie przekonała się o tym osobiście, trudno byłoby uwierzyć jej w coś takiego.
A może pomyślała i natychmiast wzdrygnęła się na tą myśl Może w tym umyśle mieszka zarówno dziewczynka, jak i kobieta. Podwójna osobowość. Ale jak to możliwe?
Pamięć podsunęła jej słowa Kaiby. We wszystko mogli być zamieszani Niebianie i Piekielni. Samo wspomnienie o nich wywoływało u czarnowłosej uczucie chłodu, które ogarniało cało ciało. Jeśli to była prawda, to niezbyt paliła się, żeby mieszać się w ich rozgrywki. Bo co właściwie miały wspólnego z nią, zwykłą elfką? Może to nie była godna pochwały postawa, ale Saura znalazła się w okresie, gdy wielkie sprawy świata wolała pozostawić dla możnych i potężniejszych od siebie. Ona chciała zaznać jedynie trochę spokoju. Potrząsnęła głową. Nie, to nie tak. Po prostu wolała nie brać udziału w grze, której reguł nie rozumiała.
Uśmiechnęła się i podeszła do Airlin:
- Musisz być zmęczona. Co powiesz na to, żebyś się przespała a jutro poszukamy twoich rodziców.
- Dobrze panno Sauro - zgodziła się dziewczynka - Przepraszam za to wszystko.
Saura zerknęła na Kaibę. Co on o tym myślał? Do tej pory sądziła, że większości go rozszyfrowała, jednak jego ostatnie zachowanie i słowa,utwierdziły ją w przekonaniu, ze się myliła. Wciąż nie rozumiała mężczyzn.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Nim się obejrzał, usnął. Nie śnił, pierwszy raz od wielu dni. Zdawało mu się, że minęło ledwie kilka minut od momentu gdy opuścił powieki, a już obudziły go promienie porannego słońca. Otworzył szybko oczy, po czym z płynącego naturalnego przymusu zmrużył je. Czy świat nie mógł by być spokojniejszym miejscem? Usiadł na łóżku opierając się o ścianę.
- Kim ja właściwie dla Ciebie jestem? Czy na zawsze pozostaniemy jedynie przyjaciółmi? Wyszeptał pogrążonym w niepewności głosem.
Nie miał siły ani ochoty na rozmyślania, a może po prostu nie chciał zaakceptować rzeczywistości taką jaka jest, wolał pozostawać w świecie swoich imaginacji? Opuścił głowę, wpatrywał się w swoje nogi, a zarazem jedynie w przestrzeń. Od niechcenia machnął lewą ręką, szlafrok podobnie jak jego zwyczajne obranie pogrążył się w płomieniach. Dało się dosłyszeć ciche pstryknięcie które zazwyczaj towarzyszy paleniu się lekko wilgotnego drewna. Tyle z przebierania się, to co teraz? Miał już dość tego wszystkiego, podejmowania decyzji ważących o życiach innych istot. Związany z tym ciężar był zwyczajnie zbyt wielki by go unieść i nie upaść na kolana. Przypuszczał, że Saura przebudziła się chwilę temu, tak więc rzucił pytaniem nie skierowanym do konkretnej osoby.
- Jaki jest sens tego wszystkiego? Skąd mam czerpać siłę na ciągnięcie misji którą wszak sam sobie wybrałem?
- Kim ja właściwie dla Ciebie jestem? Czy na zawsze pozostaniemy jedynie przyjaciółmi? Wyszeptał pogrążonym w niepewności głosem.
Nie miał siły ani ochoty na rozmyślania, a może po prostu nie chciał zaakceptować rzeczywistości taką jaka jest, wolał pozostawać w świecie swoich imaginacji? Opuścił głowę, wpatrywał się w swoje nogi, a zarazem jedynie w przestrzeń. Od niechcenia machnął lewą ręką, szlafrok podobnie jak jego zwyczajne obranie pogrążył się w płomieniach. Dało się dosłyszeć ciche pstryknięcie które zazwyczaj towarzyszy paleniu się lekko wilgotnego drewna. Tyle z przebierania się, to co teraz? Miał już dość tego wszystkiego, podejmowania decyzji ważących o życiach innych istot. Związany z tym ciężar był zwyczajnie zbyt wielki by go unieść i nie upaść na kolana. Przypuszczał, że Saura przebudziła się chwilę temu, tak więc rzucił pytaniem nie skierowanym do konkretnej osoby.
- Jaki jest sens tego wszystkiego? Skąd mam czerpać siłę na ciągnięcie misji którą wszak sam sobie wybrałem?
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
Tej nocy elfka spała spokojnie. Odzyskała trochę spokoju, chociaż równie dobrze udany sen mógł wynikać ze zmęczenia organizmu, który chcąc się zregenerować, nie dopuszczał do siebie żadnych majaków czy koszmarów. Obudziła się przy dźwięku uderzania kropel deszczu o szybę oraz nietypowym uczuciu ciepła obok siebie. Mała Airlin leżała tuż przy szafirowookiej, z głową wciśniętą pod jej brodę. Owiewała ją swoim lekkim oddechem, zaś złote i czarne włosy mieszały ze sobą, tworząc przedziwny wzór. Saura odsunęła się ostrożnie od dziecka. Zmusiła wciąż jeszcze senne ciało do opuszczenia łóżka. Kaiba już nie spał i dziewczyna właśnie zamierzała powiedzieć mu dzień dobry, kiedy towarzysz rzucił to dziwne stwierdzenie w powietrze.
Niesamowite, jak jedno słowo mogło podziałać na umysł. Wystarczyło wypowiedzenie „misja”, żeby przed oczami Saury przewinęło się tysiące obrazów, uczuć i wspomnień z nią związanych.
- Misja - powtórzyła elfka a na jej ustach pojawił się ironiczny uśmiech zupełnie nie pasujący do delikatnych rysów twarzy.
Cóż, przez te wszystkie lata miała tyle do czynienia z misją, że mogłaby o tym napisać książkę. Większość jej życia obracała się wokół jakiegoś abstrakcyjnego celu, wyższego dobra, szczęścia dla wszystkich. I drogo za to zapłaciła.
- Ja już nie wierzę w żadną misję – powiedziała siadając na podłodze i opierając plecami o ścianę – Chociaż w mojej rodzinie są tacy dla których nie istnieje nic poza nią.
Spojrzenie roziskrzonych szafirowych oczu z całą intensywnością trafiło wprost na brązowe oczy przyjaciela. Co ciekawe barwa głosu dziewczyny zupełnie nie pasowała do jej wzroku. Kiedy Saura ponownie się odezwała, jej głos brzmiał łagodnie, ze kryjącą się gdzieś na dnie błagalną nutą:
- Cokolwiek zamierzasz, proszę nie czyń z tego misji. To niekończące się zbawianie świata i uszczęśliwianie innych na siłę. Ten świat nigdy nie był, nie jest i nie będzie doskonałym miejscem. Choćby dlatego, że zamieszkujące go istoty nie są doskonałe. Każdy sam musi odnaleźć swoje spełnienie. Swoje szczęście. Gdy komuś to się uda, to miejsce stanie się lepsze. Nie doskonałe, tylko trochę lepsze niż było wcześniej.
Idealiści dodała w myślach Tylko idealiści sądzą, że mogą być bohaterami z życiową misją.Że wolno im brutalnie wpychać innym w ręce wolność, radość, szczęście...
Saura dobrze to znała. Niegdyś sama była taką idealistką. Na swoje szczęście znalazła dość siły, żeby wyrwać się z tej matni, z tego zaślepienia ideą. Inaczej dzisiaj byłaby...
Elfka wstała nagle i skierowała do okna. Pada stwierdziła machinalnie. Świat zniknął spowity strugami deszczu. Na niebie wisiały ciężkie, sine chmury. Na ogół lubiła deszcz. W bębnieniu kropel i sennej atmosferze było coś uspokajającego.
- Jesteś ciekawy dlaczego zerwałam z Równowagą? Ze swoją misją? - spytała odwracając się w stronę Kaiby. Może sprawiła to jedynie gra światła, że na twarzy czarnowłosej zagościło coś bardzo mrocznego.
Niesamowite, jak jedno słowo mogło podziałać na umysł. Wystarczyło wypowiedzenie „misja”, żeby przed oczami Saury przewinęło się tysiące obrazów, uczuć i wspomnień z nią związanych.
- Misja - powtórzyła elfka a na jej ustach pojawił się ironiczny uśmiech zupełnie nie pasujący do delikatnych rysów twarzy.
Cóż, przez te wszystkie lata miała tyle do czynienia z misją, że mogłaby o tym napisać książkę. Większość jej życia obracała się wokół jakiegoś abstrakcyjnego celu, wyższego dobra, szczęścia dla wszystkich. I drogo za to zapłaciła.
- Ja już nie wierzę w żadną misję – powiedziała siadając na podłodze i opierając plecami o ścianę – Chociaż w mojej rodzinie są tacy dla których nie istnieje nic poza nią.
Spojrzenie roziskrzonych szafirowych oczu z całą intensywnością trafiło wprost na brązowe oczy przyjaciela. Co ciekawe barwa głosu dziewczyny zupełnie nie pasowała do jej wzroku. Kiedy Saura ponownie się odezwała, jej głos brzmiał łagodnie, ze kryjącą się gdzieś na dnie błagalną nutą:
- Cokolwiek zamierzasz, proszę nie czyń z tego misji. To niekończące się zbawianie świata i uszczęśliwianie innych na siłę. Ten świat nigdy nie był, nie jest i nie będzie doskonałym miejscem. Choćby dlatego, że zamieszkujące go istoty nie są doskonałe. Każdy sam musi odnaleźć swoje spełnienie. Swoje szczęście. Gdy komuś to się uda, to miejsce stanie się lepsze. Nie doskonałe, tylko trochę lepsze niż było wcześniej.
Idealiści dodała w myślach Tylko idealiści sądzą, że mogą być bohaterami z życiową misją.Że wolno im brutalnie wpychać innym w ręce wolność, radość, szczęście...
Saura dobrze to znała. Niegdyś sama była taką idealistką. Na swoje szczęście znalazła dość siły, żeby wyrwać się z tej matni, z tego zaślepienia ideą. Inaczej dzisiaj byłaby...
Elfka wstała nagle i skierowała do okna. Pada stwierdziła machinalnie. Świat zniknął spowity strugami deszczu. Na niebie wisiały ciężkie, sine chmury. Na ogół lubiła deszcz. W bębnieniu kropel i sennej atmosferze było coś uspokajającego.
- Jesteś ciekawy dlaczego zerwałam z Równowagą? Ze swoją misją? - spytała odwracając się w stronę Kaiby. Może sprawiła to jedynie gra światła, że na twarzy czarnowłosej zagościło coś bardzo mrocznego.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Odwrócił spojrzenie, szukał w pokoju czegoś czego nigdy tu nie było, tylko po to by nie przerwać Saurze w połowie wypowiedzi. Nie rozumiesz mnie, nijak. Powinnaś czytać w moich czynach, zachowaniu, w znaczeniach ukrytych pomiędzy słowami. A Ty bierzesz wszystko tak dosłownie... Nigdy nie planował uszczęśliwiać kogoś na siłę, czemu nie domyśliła się prawdziwego znaczenia słowa "misja"? Przecież wie, że chciał założyć własne miasto, krainę gdzie panował by spokój. Czyżby to jej przeszłość świeciła tak silnie, iż przesłania jej rzeczywistość? Słowa zdawały się tonąć w odgłosach padającego deszczu, serce przemienionego krwawiło gdy słyszał te wszak łagodnie wypowiedziane słowa. Myśli elfki były tak silne, ze chłopak usłyszał słowo "idealiści" wręcz jakby było wypowiedziane na głos. O co mogło jej chodzić?
Po raz pierwszy od kilku chwil spojrzał kruczowłosej prosto w oczy, zdziwił się widząc ciemność goszczącą w jej aurze. Co mogło się wtedy wydarzyć? Dziesiątki lat temu. Nim odpowiedział, opuścił głowę. Włosy skutecznie zasłoniły jego twarz która została otoczona przez ciemność. Nigdy nie pokazał niebieskookiej tej strony siebie, kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Niepośpiesznie stanął na podłodze, przeszedł kilka kroków w stronę drzwi, odwrócił się w stronę okna. Uniósł głowę wysoko, obrzucił dziewczynę chłodnym spojrzeniem. Przybrał postawę godną największych królów.
- Czy jestem ciekawy? Tak, jestem. Jednak! Wpierw daj mi wypowiedzieć kilka słów. Nie wiem w jaki sposób doszłaś do wniosku czym jest moja "misja", ale źle to interpretujesz. Nie jestem głupim idealistą pragnącym zbawić każde jedno istnienie! Nie jestem bogiem, nie mam takiej mocy i dobrze o tym wiem, ba, nawet bogowie nie są tak potężni. Naprawdę, nawet nie wiem w jaki sposób interpretujesz mnie jako osobę. Czy zbyt słabo wyraziłem swoje cele, chęci, zamiary?
Przerwał, momentalnie wrócił do "zwykłego" siebie. Pokręcił głową z niedowierzaniem, usiadł na swoim łóżku.
- Opowiedz mi, chcę wiedzieć więcej o Tobie.
Po raz pierwszy od kilku chwil spojrzał kruczowłosej prosto w oczy, zdziwił się widząc ciemność goszczącą w jej aurze. Co mogło się wtedy wydarzyć? Dziesiątki lat temu. Nim odpowiedział, opuścił głowę. Włosy skutecznie zasłoniły jego twarz która została otoczona przez ciemność. Nigdy nie pokazał niebieskookiej tej strony siebie, kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Niepośpiesznie stanął na podłodze, przeszedł kilka kroków w stronę drzwi, odwrócił się w stronę okna. Uniósł głowę wysoko, obrzucił dziewczynę chłodnym spojrzeniem. Przybrał postawę godną największych królów.
- Czy jestem ciekawy? Tak, jestem. Jednak! Wpierw daj mi wypowiedzieć kilka słów. Nie wiem w jaki sposób doszłaś do wniosku czym jest moja "misja", ale źle to interpretujesz. Nie jestem głupim idealistą pragnącym zbawić każde jedno istnienie! Nie jestem bogiem, nie mam takiej mocy i dobrze o tym wiem, ba, nawet bogowie nie są tak potężni. Naprawdę, nawet nie wiem w jaki sposób interpretujesz mnie jako osobę. Czy zbyt słabo wyraziłem swoje cele, chęci, zamiary?
Przerwał, momentalnie wrócił do "zwykłego" siebie. Pokręcił głową z niedowierzaniem, usiadł na swoim łóżku.
- Opowiedz mi, chcę wiedzieć więcej o Tobie.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
Myśli, że to co powiedziałam dotyczy bezpośrednio jego i jego planów? spytała samą siebie Saura, śledząc każdy gest, każde słowo Kaiby. Paradoksalnie uraza bijąca od mężczyzny podziałała uspokajająco na elfkę. To co powiedział świadczyło o tym, że nadal zachowywał umiar i poczucie realności wobec swoich celów. Dobrze.
Przez krótką chwilę Saurę ogarnęło uczucie bezdennego smutku, gdy została poproszona o kolejną historię ze swojego życia. Ta "specjalna" opowiastka stanowiła wstęp do tego kim mogła się stać a kim się stała. Wolno powróciła na swoje miejsce. Zanim usiadła, odpędziła od siebie poczucie zagubienia. Nie, po tylu latach nie załamie się po raz kolejny. Była teraz o wiele silniejsza.
- Opowiem - oświadczyła matowym głosem i spojrzała na Kaibę. Gdybyś miał najmniejsze pojęcie o czym opowiem, wcale by Ci się tak nie śpieszyło do poznania tego wyznania.
Roztargnionym gestem przeczesała włosy. Po raz drugi miała mówić o czymś, co niemal ją zniszczyło. Dotąd tylko jedna osoba poznała powód dla którego zdecydowała się porzucić swoje obowiązki. Przyjaciele i znajomi znali jedynie pobieżną wersję. Elfka mówiła im, że odeszła gdyż nie zgadzała się z metodami, jakimi dążono do owej Równowagi. W sumie była to prawda, tyle że... ta prawda kryła w sobie mroczną, nieprzyjemną esencję. Nie chcąc odbierać nikomu spokojnych snów, Saura nie zdradzała żadnych szczegółów.
- Opuszczając po raz pierwszy dom, nie chciałam mieć nic wspólnego z obowiązkami wiążącymi mój ród. Lata spędzone w wielkim świecie i ludzie, których spotkałam skłonili mnie do przemyśleń na temat natury Równowagi, żywych istot oraz całego świata. Wówczas zrozumiałam a raczej wydawało mi się, że zrozumiałam. Chętnie wróciłam do domu, gdy nadarzyła się okazja. Żeby podjąć się misji uzdrawiania świata. Znaleźli się tacy, którzy mnie ostrzegali, prosili abym to jeszcze przemyślała, ale ja wiedziałam lepiej. Głupia, uparta dziewczynka z głową pełną ideałów - w ostatnim zdaniu zabrzmiało echo gorzkiego śmiechu - No więc wróciłam do domu, żeby szczęśliwie służyć Równowadze i wypełniać nasze cele. Po tym, jak zobaczyłam wśród ludzi szerzącą się nienawiść, strach, samotność, nieszczęście, wszystko wśród rodu Ceres stało się nagle takie proste, tak ważne, tak oczywiste... Robiłam to co do mnie należało bez oglądania się na konsekwencje. Bez głębszej refleksji nad tym do czego to tak naprawdę prowadzi. Do czasu aż droga którą podążałam rozsypała się a ja z rozpędu spadłam na dno i omal nie połamałam karku. Ona... Księżna Pani chciała żebym coś zrobiła. Chciała... - Saura nagle zacisnęła szczęki. Tak jak pierwsza część historii poszła gładko, tak druga za nic nie mogła znaleźć ujścia w słowach. Czarnowłosa zamilkła. Serce biło jej jak oszalałe. Bogowie, nie mogę. Po prostu nie mogę pomyślała z rozpaczą. Minęło tyle czasu a nadal nie potrafiła nabrać do tego wszystkiego odpowiedniego dystansu. Wciąż bolało. Było niczym stara rana, którą wciąż i wciąż należało rozcinać, w nadziei że wypłynie z niej ropa i wreszcie się zagoi. Tyle, że ta rana wcale się nie goiła. Istniała uparcie, odzywając bólem gdy ktoś jej dotknął lub po raz kolejny rozcinał.
Powoli, bardzo powoli Saura zebrała się w sobie:
- Księżna Pani zażyczyła sobie czegoś, co na zawsze roztrzaskało mój czarno - biały świat. Dla Równowagi.... dla naszej cennej misji, miałam kogoś zabić. Właśnie tak. Czyjeś życie stało na przeszkodzie do osiągnięcia ostatecznego celu. Te dwa słowa "zabij go" same w sobie były niczym sztylet, który można wbić komuś w serce. Trafiły we mnie... I cóż... - dziewczyna podniosła się, posyłając swojemu rozmówcy puste spojrzenie - Pozostało dokonać wyboru. Pierwszy był bardzo prosty. Karmiona codziennie wizjami pięknego świata, mogłam to zrobić. Czym byłoby jedno życie wobec szczęścia tysięcy? Gdybym podjęła się tego , nie rozmawialibyśmy dzisiaj ze sobą. A może i rozmawialibyśmy.... gdybyś tylko zechciał dyskutować o czymkolwiek z oszołomioną niebezpiecznymi ideami zabójczynią. Oczywiście było jeszcze drugie rozwiązanie. Trudne i bolesne. Odejść na zawsze. Nie mogłam zrobić tego o co mnie proszono. Pozostała ta druga opcja. Opuściłam Kryształowe Królestwo. Idealistka Saura umarła a na jej miejscu pozostał jakiś wrak. na jego szczęście pojawił się ktoś, kto pomógł odbudować z niego nową Saurę. Teraz jednak jest ona bardzo chora i kto wie czy nie podąży w końcu śladem idealistki. Po tym wszystkim co się stało, nie mogę stanąć spokojnie przed Ishtarą i spojrzeć jej w oczy. Albo bym się złamała albo znowu dała ponieść jej pięknej logice i wyrafinowanym gierkom. Po prostu nie mogę...
Szafirowooka zapatrzyła się na jakiś punkt na ścianie. Kryzys tożsamości. Ile jeszcze razy będzie je przechodzić? Westchnęła:
- Teraz rozumiesz? Uzależnianie swojego życia od misji, planów, celów wcześniej czy później prowadzi do tego, że się zatracamy. Zmuszamy do robienia czegoś, czego normalnie byśmy nie zrobili. Realizuj swoje cele z całą pasją na jaką Cię stać, ale nie zapominaj o swoim sercu i zasadach. W przeciwnym przypadku spotka Cię to co mnie. Ulegniesz iluzji, że dla swoich planów możesz poświecić samego siebie. Określenie idealista nie jest obelgą. Są dobrzy i źli idealiści. Ci pierwsi wierzą w lepszy świat, drudzy zaś tak bardzo kochają swoje ideały i wizje, że nie widzą nic poza nimi.
Saura przymknęła oczy. Całe to wyznanie wykończyło ją psychicznie. Nie ma to jak czuć się zmęczoną już na początku dnia.
Przez krótką chwilę Saurę ogarnęło uczucie bezdennego smutku, gdy została poproszona o kolejną historię ze swojego życia. Ta "specjalna" opowiastka stanowiła wstęp do tego kim mogła się stać a kim się stała. Wolno powróciła na swoje miejsce. Zanim usiadła, odpędziła od siebie poczucie zagubienia. Nie, po tylu latach nie załamie się po raz kolejny. Była teraz o wiele silniejsza.
- Opowiem - oświadczyła matowym głosem i spojrzała na Kaibę. Gdybyś miał najmniejsze pojęcie o czym opowiem, wcale by Ci się tak nie śpieszyło do poznania tego wyznania.
Roztargnionym gestem przeczesała włosy. Po raz drugi miała mówić o czymś, co niemal ją zniszczyło. Dotąd tylko jedna osoba poznała powód dla którego zdecydowała się porzucić swoje obowiązki. Przyjaciele i znajomi znali jedynie pobieżną wersję. Elfka mówiła im, że odeszła gdyż nie zgadzała się z metodami, jakimi dążono do owej Równowagi. W sumie była to prawda, tyle że... ta prawda kryła w sobie mroczną, nieprzyjemną esencję. Nie chcąc odbierać nikomu spokojnych snów, Saura nie zdradzała żadnych szczegółów.
- Opuszczając po raz pierwszy dom, nie chciałam mieć nic wspólnego z obowiązkami wiążącymi mój ród. Lata spędzone w wielkim świecie i ludzie, których spotkałam skłonili mnie do przemyśleń na temat natury Równowagi, żywych istot oraz całego świata. Wówczas zrozumiałam a raczej wydawało mi się, że zrozumiałam. Chętnie wróciłam do domu, gdy nadarzyła się okazja. Żeby podjąć się misji uzdrawiania świata. Znaleźli się tacy, którzy mnie ostrzegali, prosili abym to jeszcze przemyślała, ale ja wiedziałam lepiej. Głupia, uparta dziewczynka z głową pełną ideałów - w ostatnim zdaniu zabrzmiało echo gorzkiego śmiechu - No więc wróciłam do domu, żeby szczęśliwie służyć Równowadze i wypełniać nasze cele. Po tym, jak zobaczyłam wśród ludzi szerzącą się nienawiść, strach, samotność, nieszczęście, wszystko wśród rodu Ceres stało się nagle takie proste, tak ważne, tak oczywiste... Robiłam to co do mnie należało bez oglądania się na konsekwencje. Bez głębszej refleksji nad tym do czego to tak naprawdę prowadzi. Do czasu aż droga którą podążałam rozsypała się a ja z rozpędu spadłam na dno i omal nie połamałam karku. Ona... Księżna Pani chciała żebym coś zrobiła. Chciała... - Saura nagle zacisnęła szczęki. Tak jak pierwsza część historii poszła gładko, tak druga za nic nie mogła znaleźć ujścia w słowach. Czarnowłosa zamilkła. Serce biło jej jak oszalałe. Bogowie, nie mogę. Po prostu nie mogę pomyślała z rozpaczą. Minęło tyle czasu a nadal nie potrafiła nabrać do tego wszystkiego odpowiedniego dystansu. Wciąż bolało. Było niczym stara rana, którą wciąż i wciąż należało rozcinać, w nadziei że wypłynie z niej ropa i wreszcie się zagoi. Tyle, że ta rana wcale się nie goiła. Istniała uparcie, odzywając bólem gdy ktoś jej dotknął lub po raz kolejny rozcinał.
Powoli, bardzo powoli Saura zebrała się w sobie:
- Księżna Pani zażyczyła sobie czegoś, co na zawsze roztrzaskało mój czarno - biały świat. Dla Równowagi.... dla naszej cennej misji, miałam kogoś zabić. Właśnie tak. Czyjeś życie stało na przeszkodzie do osiągnięcia ostatecznego celu. Te dwa słowa "zabij go" same w sobie były niczym sztylet, który można wbić komuś w serce. Trafiły we mnie... I cóż... - dziewczyna podniosła się, posyłając swojemu rozmówcy puste spojrzenie - Pozostało dokonać wyboru. Pierwszy był bardzo prosty. Karmiona codziennie wizjami pięknego świata, mogłam to zrobić. Czym byłoby jedno życie wobec szczęścia tysięcy? Gdybym podjęła się tego , nie rozmawialibyśmy dzisiaj ze sobą. A może i rozmawialibyśmy.... gdybyś tylko zechciał dyskutować o czymkolwiek z oszołomioną niebezpiecznymi ideami zabójczynią. Oczywiście było jeszcze drugie rozwiązanie. Trudne i bolesne. Odejść na zawsze. Nie mogłam zrobić tego o co mnie proszono. Pozostała ta druga opcja. Opuściłam Kryształowe Królestwo. Idealistka Saura umarła a na jej miejscu pozostał jakiś wrak. na jego szczęście pojawił się ktoś, kto pomógł odbudować z niego nową Saurę. Teraz jednak jest ona bardzo chora i kto wie czy nie podąży w końcu śladem idealistki. Po tym wszystkim co się stało, nie mogę stanąć spokojnie przed Ishtarą i spojrzeć jej w oczy. Albo bym się złamała albo znowu dała ponieść jej pięknej logice i wyrafinowanym gierkom. Po prostu nie mogę...
Szafirowooka zapatrzyła się na jakiś punkt na ścianie. Kryzys tożsamości. Ile jeszcze razy będzie je przechodzić? Westchnęła:
- Teraz rozumiesz? Uzależnianie swojego życia od misji, planów, celów wcześniej czy później prowadzi do tego, że się zatracamy. Zmuszamy do robienia czegoś, czego normalnie byśmy nie zrobili. Realizuj swoje cele z całą pasją na jaką Cię stać, ale nie zapominaj o swoim sercu i zasadach. W przeciwnym przypadku spotka Cię to co mnie. Ulegniesz iluzji, że dla swoich planów możesz poświecić samego siebie. Określenie idealista nie jest obelgą. Są dobrzy i źli idealiści. Ci pierwsi wierzą w lepszy świat, drudzy zaś tak bardzo kochają swoje ideały i wizje, że nie widzą nic poza nimi.
Saura przymknęła oczy. Całe to wyznanie wykończyło ją psychicznie. Nie ma to jak czuć się zmęczoną już na początku dnia.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Dobrze wiedział jak łatwo można dać omamić się wizją świata idealnego będąc młodym, ale nie potrafił zrozumieć jednej rzeczy. Gdy elfka umilkła na dłuższą chwilę, starając się dokończyć, Kaiba zastanawiał się o cóż takiego może chodzić. W życiu by nie przypuszczał, że o zabicie kogoś. I to nadal nią tak wstrząsa? Nie wydawała mi się taka słaba mentalnie. Nawet jeśli w przeszłości była idealistką, to jakim cudem tylko to wywołało tak... dziwny efekt. Nie rozumiem, przez to, że Ishtara kazała jej kogoś zabić teraz tak reaguje?
- Rozumiem sens, lecz nie wszystko. Jak to się stało, iż nadal tak emocjonalnie reagujesz na to wspomnienie o nakazie zabicia kogoś? Naprawdę nie rozumiem, dlaczego?
Usiadł koło niej. Czuł, że musi wyrzucić z siebie to co leży mu na sercu. Odchylił się do tyłu, oparł się na rękach. Po krótkim namyśle, położył się do końca.
- Wiesz, mam dość tej niepewności. Chciałbym zapytać Cię o jedną rzecz. Czy mogę liczyć, bym stał się dla Ciebie kimś więcej niż przyjacielem? Nie musisz odpowiadać teraz. Najlepiej było by gdybyś pokazała to czynami, po prostu daj mi jakiś znak...
Otrząsnął się z ckliwego nastroju w który sam się wprowadził. Wpadło mu do głowy pytanie, zadał je bez namysłu.
- Kim jest ta osoba która Ci pomogła? Dobrym rozwiązaniem było by, gdybyśmy udali się do niej zaraz po odwiedzinach u Twego mistrza,
Nie wiedział co jeszcze mógł by teraz powiedzieć... Cóż, został zaskoczony, nie pierwszy raz. Blondynka nawet nie otwierając oczu wymówiła słowa.
- Słuchałam Was od dłuższej chwili, do czego Wy zmierzacie? Chłopak który jest przesadnie wrażliwy na swoim punkcie i dziewczyna która nie potrafi odnaleźć samej siebie. Obojgu Wam jeszcze dużo brakuje, a jednak. Całkiem dobrze uzupełniacie się nawzajem, przeznaczenie lubi bawić się nićmi, więc czasami takie zbiegi okoliczności się zdarzają.
- Rozumiem sens, lecz nie wszystko. Jak to się stało, iż nadal tak emocjonalnie reagujesz na to wspomnienie o nakazie zabicia kogoś? Naprawdę nie rozumiem, dlaczego?
Usiadł koło niej. Czuł, że musi wyrzucić z siebie to co leży mu na sercu. Odchylił się do tyłu, oparł się na rękach. Po krótkim namyśle, położył się do końca.
- Wiesz, mam dość tej niepewności. Chciałbym zapytać Cię o jedną rzecz. Czy mogę liczyć, bym stał się dla Ciebie kimś więcej niż przyjacielem? Nie musisz odpowiadać teraz. Najlepiej było by gdybyś pokazała to czynami, po prostu daj mi jakiś znak...
Otrząsnął się z ckliwego nastroju w który sam się wprowadził. Wpadło mu do głowy pytanie, zadał je bez namysłu.
- Kim jest ta osoba która Ci pomogła? Dobrym rozwiązaniem było by, gdybyśmy udali się do niej zaraz po odwiedzinach u Twego mistrza,
Nie wiedział co jeszcze mógł by teraz powiedzieć... Cóż, został zaskoczony, nie pierwszy raz. Blondynka nawet nie otwierając oczu wymówiła słowa.
- Słuchałam Was od dłuższej chwili, do czego Wy zmierzacie? Chłopak który jest przesadnie wrażliwy na swoim punkcie i dziewczyna która nie potrafi odnaleźć samej siebie. Obojgu Wam jeszcze dużo brakuje, a jednak. Całkiem dobrze uzupełniacie się nawzajem, przeznaczenie lubi bawić się nićmi, więc czasami takie zbiegi okoliczności się zdarzają.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
Saura gwałtownie odwróciła głowę w stronę dziewczynki. Szafirowe oczy nabrały chłodnego wyrazu:
- Podsłuchiwanie rozmów innych nie świadczy o dobrych manierach – oznajmiła sucho.
Teraz…
Elfka oparła policzek o dłoń. Cały niedawny chłód z niej wyparował, ustępując miejsca zadumie. Skoro Kaiba zrozumiał sens historii, którą mu odpowiedziała, tym lepiej dla niego. Może nie popełni jej błędów. Nie do końca jednak zrozumiał jej osobiste odczucia do tego, co się stało. Co też nie było takie złe. Nie miała ochoty roztrząsać tego w nieskończoność. To coś było porównywalne do wiary, że trawa jest zielona, niebo niebieskie a śnieg biały. Co by się stało, gdyby pewnego dnia odkryto, że trawa wcale nie jest zielona, niebo niebieskie, zaś śnieg biały?
- Nie chodzi tu o samo zabójstwo i to, że do dzisiaj płaczę, że kazano mi zrobić coś tak okropnego. Nie jestem taka - powiedziała Saura ze znużeniem w głosie- Poszło wówczas o przekonania. O to robiło się otwarcie a co w tajemnicy. Darzyliśmy do Równowagi? W porządku, robiliśmy to. Ale zabójstwo? Nie takie były zasady gry. Gdyby chociaż był to jakiś łotr, morderca i drań. Nie… Tym kimś miała być dobra, szlachetna osoba, której jedyną przewiną było to, że nie zgadzała z niektórymi działaniami mojej rodziny. Miałabym wykorzystać zaufanie, jakim mnie darzyła i po prostu mnie zabić? Niszczyć inne istoty dla jakieś mglistej wizji świata? Nie sądzę… Zresztą, wątpię aby naprawdę chodziło o Równowagę. Po prostu ta osoba przeszkadzała Księżnej Pani. Musiał więc znaleźć się jakiś pretekst do jej usunięcia. Tym bardziej cieszę się, że postąpiłam tak jak postąpiłam. Nie cierpię takich, którzy wykorzystują powszechne idee dla własnych, ukrytych celów.
Czarnowłosa uśmiechnęła się bez cienia humoru, kiedy brązowooki zaproponował jej późniejszą wizytę u człowieka, który swojego czasu bardzo jej pomógł. Cóż…. Yorn był naprawdę wspaniałą osobą. Saura czasami myślała, że nazbyt dobrą na istnienie w tym niedoskonałym świecie. Musiała przyznać- fascynował ją w niepojęty dla niej samej sposób. Po tym, jak jej idealistyczny świat roztrzaskał się w drobny mak, to właśnie Yorn stał się symbolem tego wszystkiego czego poszukiwała i o co walczyła. Od niego nauczyła się cierpliwości, rozważności oaz dystansowania do różnych rzeczy. Do dzisiaj nie wiedziała, czy w ich uczuciu było więcej miłości kobiety i mężczyzny czy przeważała miłość przewodnika i zagubionej duszy. Po prostu, dzięki Yornowi odnalazła spokój i stabilizację. Rozumieli się bez słów oraz lubili swoje towarzystwo.
- Jeśli mam odzyskać wewnętrzną równowagę, to tylko z pomocą mistrza. Osoba, której tyle zawdzięczam… Odeszła dawno temu- oznajmiła ze stoickim spokojem Saura. Posłała Kaibie długie spojrzenie. O co mu chodziło z tym „czymś więcej niż przyjaźń?” Czy było mu z tym aż tak źle, że byli przyjaciółmi? Po co pozostawiać coś, co wpływało pozytywnie na nich oboje. Mogła się tylko domyślać o co w tym wszystkim chodzi.
- Jesteś dobrym przyjacielem. Naprawdę się cieszę. Jeśli…- elfka nakryła dłoń Kaiby swoją dłonią. Dotyk był lekki niczym muśniecie motyla - Jeśli Ty czujesz coś głębszego wobec mnie, to żałuję, że nie mogę czuć tego samego wobec Ciebie. Nie dzisiaj. Nie teraz. Mam tyle do przemyślenia i zrobienia, że… obecnie nie mam głowy do nowych uczuć i tego co ze sobą niosą.
Saura podniosła się ze swojego miejsca. Obrzuciła pozostałą dwójkę spojrzeniem:
- Lepiej będzie, jak zejdę na dół, dogadać się z karczmarką co do zapłaty. No i musimy zdecydować co robić dalej. Do zobaczenia w głównej sali.
Dziewczyna sięgnęła po klamkę. Wstrzymała ruch, jakby coś jeszcze przyszło jej na myśl. Cokolwiek to było, stłumiła to w sobie i już zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi.
- Podsłuchiwanie rozmów innych nie świadczy o dobrych manierach – oznajmiła sucho.
Teraz…
Elfka oparła policzek o dłoń. Cały niedawny chłód z niej wyparował, ustępując miejsca zadumie. Skoro Kaiba zrozumiał sens historii, którą mu odpowiedziała, tym lepiej dla niego. Może nie popełni jej błędów. Nie do końca jednak zrozumiał jej osobiste odczucia do tego, co się stało. Co też nie było takie złe. Nie miała ochoty roztrząsać tego w nieskończoność. To coś było porównywalne do wiary, że trawa jest zielona, niebo niebieskie a śnieg biały. Co by się stało, gdyby pewnego dnia odkryto, że trawa wcale nie jest zielona, niebo niebieskie, zaś śnieg biały?
- Nie chodzi tu o samo zabójstwo i to, że do dzisiaj płaczę, że kazano mi zrobić coś tak okropnego. Nie jestem taka - powiedziała Saura ze znużeniem w głosie- Poszło wówczas o przekonania. O to robiło się otwarcie a co w tajemnicy. Darzyliśmy do Równowagi? W porządku, robiliśmy to. Ale zabójstwo? Nie takie były zasady gry. Gdyby chociaż był to jakiś łotr, morderca i drań. Nie… Tym kimś miała być dobra, szlachetna osoba, której jedyną przewiną było to, że nie zgadzała z niektórymi działaniami mojej rodziny. Miałabym wykorzystać zaufanie, jakim mnie darzyła i po prostu mnie zabić? Niszczyć inne istoty dla jakieś mglistej wizji świata? Nie sądzę… Zresztą, wątpię aby naprawdę chodziło o Równowagę. Po prostu ta osoba przeszkadzała Księżnej Pani. Musiał więc znaleźć się jakiś pretekst do jej usunięcia. Tym bardziej cieszę się, że postąpiłam tak jak postąpiłam. Nie cierpię takich, którzy wykorzystują powszechne idee dla własnych, ukrytych celów.
Czarnowłosa uśmiechnęła się bez cienia humoru, kiedy brązowooki zaproponował jej późniejszą wizytę u człowieka, który swojego czasu bardzo jej pomógł. Cóż…. Yorn był naprawdę wspaniałą osobą. Saura czasami myślała, że nazbyt dobrą na istnienie w tym niedoskonałym świecie. Musiała przyznać- fascynował ją w niepojęty dla niej samej sposób. Po tym, jak jej idealistyczny świat roztrzaskał się w drobny mak, to właśnie Yorn stał się symbolem tego wszystkiego czego poszukiwała i o co walczyła. Od niego nauczyła się cierpliwości, rozważności oaz dystansowania do różnych rzeczy. Do dzisiaj nie wiedziała, czy w ich uczuciu było więcej miłości kobiety i mężczyzny czy przeważała miłość przewodnika i zagubionej duszy. Po prostu, dzięki Yornowi odnalazła spokój i stabilizację. Rozumieli się bez słów oraz lubili swoje towarzystwo.
- Jeśli mam odzyskać wewnętrzną równowagę, to tylko z pomocą mistrza. Osoba, której tyle zawdzięczam… Odeszła dawno temu- oznajmiła ze stoickim spokojem Saura. Posłała Kaibie długie spojrzenie. O co mu chodziło z tym „czymś więcej niż przyjaźń?” Czy było mu z tym aż tak źle, że byli przyjaciółmi? Po co pozostawiać coś, co wpływało pozytywnie na nich oboje. Mogła się tylko domyślać o co w tym wszystkim chodzi.
- Jesteś dobrym przyjacielem. Naprawdę się cieszę. Jeśli…- elfka nakryła dłoń Kaiby swoją dłonią. Dotyk był lekki niczym muśniecie motyla - Jeśli Ty czujesz coś głębszego wobec mnie, to żałuję, że nie mogę czuć tego samego wobec Ciebie. Nie dzisiaj. Nie teraz. Mam tyle do przemyślenia i zrobienia, że… obecnie nie mam głowy do nowych uczuć i tego co ze sobą niosą.
Saura podniosła się ze swojego miejsca. Obrzuciła pozostałą dwójkę spojrzeniem:
- Lepiej będzie, jak zejdę na dół, dogadać się z karczmarką co do zapłaty. No i musimy zdecydować co robić dalej. Do zobaczenia w głównej sali.
Dziewczyna sięgnęła po klamkę. Wstrzymała ruch, jakby coś jeszcze przyszło jej na myśl. Cokolwiek to było, stłumiła to w sobie i już zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Poglądy które wpajano by mi przez całe życie, nie rozumiem. Jak można uwierzyć w coś takiego? Czy inne istnienia naprawdę tak bardzo się ode mnie różnią?... Myślenie o tym nie doprowadzi mnie do niczego. Przymknął oczy, wzdechnał lekko, prawie niesłyszalnie. Więc ona ma już kogoś komu powierzyła swe serce. Mimo moich słów o jej aurze, chyba całkowicie już o tym zapomniała. Jej myśli są zdecydowanie za głośne, cholera. Wolał bym tego nie słyszeć, Yorn... Lepiej było by żyć w nieświadomości. Tak przynajmniej zdawało się przemienionemu. Co powinienem zrobić? Pytanie to drążyło w nieskończoność dziurę w umyśle nastolatka. Dużo nie brakowało, a nie usłyszał by o śmierci owej osoby. Nie chcąc się przyznać do tego przed samym sobą - odetchnął z ulgą. Czy ja jestem taki płytki? Saura najwyraźniej nie rozumiała o chodziło mu z pytaniem o "coś więcej niż przyjaźń". A może zrozumiała, lecz migała się mglistymi wypowiedziami?
Nim zdążył zebrać się w sobie by coś powiedzieć, ona wyszła zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnął się i pokręcił głową. Postanowił użyć telepatii, nie dał by rady za nią pogonić. Jego nogi były zbyt mocno przybite do podłogi, zdawały się ciężkie jak głazy.
- Na razie nie czuję miłości - zbyt krótko się znamy, bym miał kiedy wyrobić w sobie to uczucie. Trafniej nazwać to syndromem "młodszej siostry", jeśli pozwolisz bym tak to określił. Masz tyle do zrobienia... - nawiązał do jej słów - nawet nie wiem cóż to są za rzeczy. Z Ishtarą nie chcesz rozmawiać gdyż jest na to "za wcześnie". Czyżbyś ukrywała coś przede mną? Czy to może ja nie potrafię Cię zrozumieć?
Z powrotem ułożył się na posłaniu, zamknął oczy. Usłyszał jak Airlin wstaje, po odgłosach dało się wywnioskować, że zaczęła się przebierać. Ciekawe czy teraz jest dzieckiem, czy dorosłą kobietą. Przemknęło mu przez myśl. Logicznie rzecz biorąc ani jedna ani druga nie zachowała by się tak... ostentacyjnie w jego obecności.
Nim zdążył zebrać się w sobie by coś powiedzieć, ona wyszła zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnął się i pokręcił głową. Postanowił użyć telepatii, nie dał by rady za nią pogonić. Jego nogi były zbyt mocno przybite do podłogi, zdawały się ciężkie jak głazy.
- Na razie nie czuję miłości - zbyt krótko się znamy, bym miał kiedy wyrobić w sobie to uczucie. Trafniej nazwać to syndromem "młodszej siostry", jeśli pozwolisz bym tak to określił. Masz tyle do zrobienia... - nawiązał do jej słów - nawet nie wiem cóż to są za rzeczy. Z Ishtarą nie chcesz rozmawiać gdyż jest na to "za wcześnie". Czyżbyś ukrywała coś przede mną? Czy to może ja nie potrafię Cię zrozumieć?
Z powrotem ułożył się na posłaniu, zamknął oczy. Usłyszał jak Airlin wstaje, po odgłosach dało się wywnioskować, że zaczęła się przebierać. Ciekawe czy teraz jest dzieckiem, czy dorosłą kobietą. Przemknęło mu przez myśl. Logicznie rzecz biorąc ani jedna ani druga nie zachowała by się tak... ostentacyjnie w jego obecności.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
Schodząc po schodach, Saura zachwiała się lekko, kiedy dotarł do niej telepatyczny przekaz. Zmarszczyła brwi, wsłuchując się w wiadomość. Młodsza siostra? Czyżby nie wiedział, że tego typu relację również łączy pewien rodzaj uczucia? Jakby nie było, deklaracja Kaiby rozładowała napięcie po wcześniejszej rozmowie. W każdym razi elfka nie musiała z zakłopotania unikać jego wzroku.
Jeśli tak to wygląda z Twojej strony, nie mam nic przeciwko temu „braterstwu”. A tym bardziej powodu, by ukrywać przed Tobą kolejne wielkie tajemnice. Praktycznie wiesz już o mnie najistotniejsze rzeczy popłynęła spokojna myśl- odpowiedź. Saura westchnęła. Poprzez telepatię wyczuwała emocje Kaiby. Stanowiły dla niej w owej chwili dziwną mieszankę. No i dowiedział się o Yornie. Zaglądał jej do głowy czy to ona niedostatecznie strzegła swoich myśli? Przystanęła na ostatnim stopniu i skoncentrowała. Aura wokół niej zgęstniała, stała bardziej stonowana. Zmusiła umysł do wyciszenia się i wzmocnienia barier ochronnych. Skoro Kaiba tak łatwo odczytywał, inni również mogli. A to jej się nie podobało.
Zeszła do sali, rozglądając się za karczmarką. Znalazła ją opodal kontuaru. Kobieta z chmurną miną układała butelki. Zerknęła pytająco na dziewczynę, kiedy ta stanęła przy niej:
- Mieliście dobrą noc?
- Dobrą - potwierdziła czarnowłosa- Czas jednak ruszać dalej. Ile się należy?
- Siedem ruenów - wyrzuciła z siebie gospodyni. Po chwili ciszy ciekawość zwyciężyła i karczmarka ponownie zwróciła się do Saury:
A co z małą Norana - Airlin? Doszła ona do siebie?
Po czymkolwiek miała dochodzić do siebie, wyglądało na to, że owszem- doszła już do siebie. O ile dla małej dziewczynki stanem było posiadanie podwójnej osobowości. Dyskusję o tym Saura nie uznała jednak za właściwą do prowadzenia z karczmarką. Skinęła więc głową:
-Tak, myślę, że tak.
Gospodyni z satysfakcją otrzepała dłonie:
- Dzięki niech będą bogom. Biedny dzieciak... Jej rodzice uradują się. Tyle czasu jej szukali.
Karczmarka najwyraźniej była w nastroju do zwierzeń, zaś zaintrygowana całą sprawą Saura, gotowa jej wysłuchać. Szczególnie, że o tej porze dnia karczma świeciła pustkami.
Jeśli tak to wygląda z Twojej strony, nie mam nic przeciwko temu „braterstwu”. A tym bardziej powodu, by ukrywać przed Tobą kolejne wielkie tajemnice. Praktycznie wiesz już o mnie najistotniejsze rzeczy popłynęła spokojna myśl- odpowiedź. Saura westchnęła. Poprzez telepatię wyczuwała emocje Kaiby. Stanowiły dla niej w owej chwili dziwną mieszankę. No i dowiedział się o Yornie. Zaglądał jej do głowy czy to ona niedostatecznie strzegła swoich myśli? Przystanęła na ostatnim stopniu i skoncentrowała. Aura wokół niej zgęstniała, stała bardziej stonowana. Zmusiła umysł do wyciszenia się i wzmocnienia barier ochronnych. Skoro Kaiba tak łatwo odczytywał, inni również mogli. A to jej się nie podobało.
Zeszła do sali, rozglądając się za karczmarką. Znalazła ją opodal kontuaru. Kobieta z chmurną miną układała butelki. Zerknęła pytająco na dziewczynę, kiedy ta stanęła przy niej:
- Mieliście dobrą noc?
- Dobrą - potwierdziła czarnowłosa- Czas jednak ruszać dalej. Ile się należy?
- Siedem ruenów - wyrzuciła z siebie gospodyni. Po chwili ciszy ciekawość zwyciężyła i karczmarka ponownie zwróciła się do Saury:
A co z małą Norana - Airlin? Doszła ona do siebie?
Po czymkolwiek miała dochodzić do siebie, wyglądało na to, że owszem- doszła już do siebie. O ile dla małej dziewczynki stanem było posiadanie podwójnej osobowości. Dyskusję o tym Saura nie uznała jednak za właściwą do prowadzenia z karczmarką. Skinęła więc głową:
-Tak, myślę, że tak.
Gospodyni z satysfakcją otrzepała dłonie:
- Dzięki niech będą bogom. Biedny dzieciak... Jej rodzice uradują się. Tyle czasu jej szukali.
Karczmarka najwyraźniej była w nastroju do zwierzeń, zaś zaintrygowana całą sprawą Saura, gotowa jej wysłuchać. Szczególnie, że o tej porze dnia karczma świeciła pustkami.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Przez bardzo któtką chwilę na twarzy chłopaka zagościł delikatny uśmiech. Tyle zmartwień, tyle zmartwień. Zastanawiał się... Tak, po raz kolejny pragnął pogrążyć się w rozmyśleniach, acz nie było mu dane tego zaznać. Z ust dziewczynki popłynęły spokojne słowa. Sposób w jaki je wypowiadała, ton, miejsca gdzie akcentowała sylaby, to wszystko nie pasowało do samego przesłania.
- Przyszedł po mnie. Ten który ukrywa się pod płaszczem iluzji i wciąga pod niego co tylko chce. Możemy skorzystać z tej szansy, nie może się dowiedzieć, że wiesz. Zabierze nas do ich kryjówki, tam będzie najpewniej czekała na nas zasadzka.
Kaiba otworzył szeroko oczy, zaniemówił. Nie wyczuł przybycia nikogo obdarzonego mocą. Oczywiście miał wątpliwości, mała mogła kłamać. Życie nauczyło go, że wszystko jest możliwe. Narazie postanowił dać się ponieść nurtowi wydarzeń. Powoli skinął głową - przyjął fakty do wiadomości. Pośpiesznie udał się na dół. Zwolnił gdy był już blisko, by nie wzbudzać podejrzeń. Nim wyszedł zza progu zapytał Airlin o jedną rzecz.
- Potrafisz określić który z gości to on?
Szybko dostał odpowiedź, chłodną, spokojną, beznamiętną... Białą.
- Nie. Ale wiem, że jest tutaj. On sam najpewniej rozpocznie rozmowę gdy uzna to za stosowne, zachowuj się tak jakby nic się nie działo.
Złapał się za głowę. Ile jeszcze tych niespodzianek spotka mnie w życiu? Nie żebym wolał nudę, ale co za dużo to niezdrowo... Podszedł do elfki, zastanawiał się jak to rozegrać. Nie mógł przecież powiedzieć jej czegokolwiek otwarcie, telepatia też nie była zbyt dobrym rozwiązaniem. Pozostawało tylko wejść w rozmowę, dając subtelny sygnał... Zwrócił się do przyjaciółki.
- Masz przy sobie tę broń którą kupiłaś na Nanher? Może się przydać podczas polowania na dużego zwierza.
Posłał jej krótkie spojrzenie. Miał nadzieję, że zrozumiała aluzję odnoszącą się do biegu wypadków. By jeszcze trochę podkreślić o co mu chodziło, pogłaskał blondynkę po głowie mówiac do karczmarki.
- Jak pani widzi, mała ma się już całkiem dobrze.
- Przyszedł po mnie. Ten który ukrywa się pod płaszczem iluzji i wciąga pod niego co tylko chce. Możemy skorzystać z tej szansy, nie może się dowiedzieć, że wiesz. Zabierze nas do ich kryjówki, tam będzie najpewniej czekała na nas zasadzka.
Kaiba otworzył szeroko oczy, zaniemówił. Nie wyczuł przybycia nikogo obdarzonego mocą. Oczywiście miał wątpliwości, mała mogła kłamać. Życie nauczyło go, że wszystko jest możliwe. Narazie postanowił dać się ponieść nurtowi wydarzeń. Powoli skinął głową - przyjął fakty do wiadomości. Pośpiesznie udał się na dół. Zwolnił gdy był już blisko, by nie wzbudzać podejrzeń. Nim wyszedł zza progu zapytał Airlin o jedną rzecz.
- Potrafisz określić który z gości to on?
Szybko dostał odpowiedź, chłodną, spokojną, beznamiętną... Białą.
- Nie. Ale wiem, że jest tutaj. On sam najpewniej rozpocznie rozmowę gdy uzna to za stosowne, zachowuj się tak jakby nic się nie działo.
Złapał się za głowę. Ile jeszcze tych niespodzianek spotka mnie w życiu? Nie żebym wolał nudę, ale co za dużo to niezdrowo... Podszedł do elfki, zastanawiał się jak to rozegrać. Nie mógł przecież powiedzieć jej czegokolwiek otwarcie, telepatia też nie była zbyt dobrym rozwiązaniem. Pozostawało tylko wejść w rozmowę, dając subtelny sygnał... Zwrócił się do przyjaciółki.
- Masz przy sobie tę broń którą kupiłaś na Nanher? Może się przydać podczas polowania na dużego zwierza.
Posłał jej krótkie spojrzenie. Miał nadzieję, że zrozumiała aluzję odnoszącą się do biegu wypadków. By jeszcze trochę podkreślić o co mu chodziło, pogłaskał blondynkę po głowie mówiac do karczmarki.
- Jak pani widzi, mała ma się już całkiem dobrze.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
Saura słuchała paplaniny karczmarki a z każdym zasłyszanym słowem, szafirowe oczy nabierały coraz nieprzyjemniejszego wyrazu. Nie spodobało jej się to, co usłyszała. Zupełnie nie podobało. Jeśli przybyły przed miesiącami nieznajomy sprawił miastu tyle problemów, to nie dziwiła się już postawie mieszkańców. Jednakże zasłyszane rewelacje, rodziły jedno, podstawowe pytanie. Co chciał osiągnąć człowiek, który przekonał ludzi z Efne, że jest tylko zamożnym, wielkodusznym bogaczem, gotowym obdarować miasto setką ruenów. Bo elfka była pewna, że przybył tu w konkretnym celu. Do tego jeszcze ci tajemniczy ludzie, którzy do niego dołączyli... Przygryzła wargi. Szkoda, ze Kaibie nie udało się dowiedzieć więcej poprzez medytację. Ale cóż... nie można mieć wszystkiego, prawda?
Odwróciła się słysząc, że ktoś schodzi po schodach. Kaiba zbliżał się nieśpiesznie z jasnowłosą Airlin u boku. Saura wyczuwała jakieś, rosnące napięcie w powietrzu. Coś jak cisza przed burzą. Poczuła, jak jej ciało wchodzi w stan gotowości, ale równie dobrze mógł być to wpływ panującej ostatnio między nimi atmosfery niż możliwości realnego zagrożenia. Na wszelki wypadek rozejrzała się po karczmie, oczekując na pierwszy grzmot. Miejsce emanowało nieziemskim wręcz spokojem. Można by było powiedzieć, że to kolejny, nudny dzień w miejskiej karczmie. Nawet odgłosy dobiegające z ulicy były tutaj dziwnie stłumione.
Tymczasem karczmarka obdarzyła przybyłą dwójkę najszczerszym uśmiechem:
- Witam, witam. Mieliście, panie dobrą noc w mojej karczmie? Panna elf mówi, że tak....
Wciąż zarzucając ich słowami zbliżyła się do Airlin, jakby chciała pogłaskać ją po głowie. Dziewczynka jednak skrzywiła się i cofnęła za Kaibę. Saura obserwowała ich w milczeniu, wciąż od nowa rozważając zasłyszane rewelacje oraz dorobione do nich przez miejscowych plotki. Kiedy brązowowłosy wspomniał o broni, posłała mu przeciągle, wieloznaczne spojrzenie:
- To dobra broń, nie ma więc powodu abym szybko jej się pozbywała. Zwłaszcza, ze zapowiada się piękny dzień na polowanie a mi dano pewne wskazówki na wytropienie kryjówki bardzo ciekawego zwierza.
Po tym oświadczeniu, Saura nie mogła się powstrzymać, by nie ułożyć ust w czymś, co mogłoby uchodzić za piękny, choć nieco wilczy uśmiech.
Odwróciła się słysząc, że ktoś schodzi po schodach. Kaiba zbliżał się nieśpiesznie z jasnowłosą Airlin u boku. Saura wyczuwała jakieś, rosnące napięcie w powietrzu. Coś jak cisza przed burzą. Poczuła, jak jej ciało wchodzi w stan gotowości, ale równie dobrze mógł być to wpływ panującej ostatnio między nimi atmosfery niż możliwości realnego zagrożenia. Na wszelki wypadek rozejrzała się po karczmie, oczekując na pierwszy grzmot. Miejsce emanowało nieziemskim wręcz spokojem. Można by było powiedzieć, że to kolejny, nudny dzień w miejskiej karczmie. Nawet odgłosy dobiegające z ulicy były tutaj dziwnie stłumione.
Tymczasem karczmarka obdarzyła przybyłą dwójkę najszczerszym uśmiechem:
- Witam, witam. Mieliście, panie dobrą noc w mojej karczmie? Panna elf mówi, że tak....
Wciąż zarzucając ich słowami zbliżyła się do Airlin, jakby chciała pogłaskać ją po głowie. Dziewczynka jednak skrzywiła się i cofnęła za Kaibę. Saura obserwowała ich w milczeniu, wciąż od nowa rozważając zasłyszane rewelacje oraz dorobione do nich przez miejscowych plotki. Kiedy brązowowłosy wspomniał o broni, posłała mu przeciągle, wieloznaczne spojrzenie:
- To dobra broń, nie ma więc powodu abym szybko jej się pozbywała. Zwłaszcza, ze zapowiada się piękny dzień na polowanie a mi dano pewne wskazówki na wytropienie kryjówki bardzo ciekawego zwierza.
Po tym oświadczeniu, Saura nie mogła się powstrzymać, by nie ułożyć ust w czymś, co mogłoby uchodzić za piękny, choć nieco wilczy uśmiech.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość