Nowa Aeria ⇒ [Gdzieś w mieście] I o co tyle zachodu?
- Veon
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Człowiek (nekromanta)
- Profesje:
- Kontakt:
- Przykro mi, lecz nie posiadam nic w czym można by to ugotować. Będziemy musieli chyba prażyć mięsko na kiju - odpowiedział Veon siadając koło ogniska - Namiot jest już postawiony więc mamy gdzie spać.
- No dobrze niech tak będzie - zgodził się ze Spirielem - obudź mnie około północy, zastąpię cię wtedy.
Noc była gwiaździsta, księżyc w pełni wspaniale prezentował się pośród drzew. Nekromanta po cichu zaczął nucić piosenkę z dawnych lat. Powietrze robiło się coraz chłodniejsze. Znowu czuję ich obecność. Myślałem, że uda się nam ich zgubić. A jednak zawsze nas odnajdują. Trzeba być bardzo ostrożnym. Mam nadzieję, że nie dogonią nas zbyt szybko. Nie mam już siły żeby ciągle zacierać ślady. To i tak bezcelowe., pomyślał z przekąsem zapatrując się w płomień bijący z ogniska. Przez chwilę wydawało mu się, jakby tajemniczy cień przemykał pomiędzy drzewami. Jednego się nie boję, ale jeśli zjawią się następni, to będziemy mieli problem. Trzeba się przygotować, Veon wstał i podszedł do wozu szukając swojego kuferka na eliksiry. Wyjął z niego fiolkę z wściekle białym płynem i namoczył nim czerwoną wstążkę, która była przywiązana do pojazdu. Zaczęła emanować nikłym blaskiem. Zawiązał ją na górnej części kostura i wrócił do towarzyszy.
- No dobrze niech tak będzie - zgodził się ze Spirielem - obudź mnie około północy, zastąpię cię wtedy.
Noc była gwiaździsta, księżyc w pełni wspaniale prezentował się pośród drzew. Nekromanta po cichu zaczął nucić piosenkę z dawnych lat. Powietrze robiło się coraz chłodniejsze. Znowu czuję ich obecność. Myślałem, że uda się nam ich zgubić. A jednak zawsze nas odnajdują. Trzeba być bardzo ostrożnym. Mam nadzieję, że nie dogonią nas zbyt szybko. Nie mam już siły żeby ciągle zacierać ślady. To i tak bezcelowe., pomyślał z przekąsem zapatrując się w płomień bijący z ogniska. Przez chwilę wydawało mu się, jakby tajemniczy cień przemykał pomiędzy drzewami. Jednego się nie boję, ale jeśli zjawią się następni, to będziemy mieli problem. Trzeba się przygotować, Veon wstał i podszedł do wozu szukając swojego kuferka na eliksiry. Wyjął z niego fiolkę z wściekle białym płynem i namoczył nim czerwoną wstążkę, która była przywiązana do pojazdu. Zaczęła emanować nikłym blaskiem. Zawiązał ją na górnej części kostura i wrócił do towarzyszy.
- Shaydh
- Szukający drogi
- Posty: 41
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Pustynny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Prażyć na kiju, dobre sobie... Właściwie sama to powiedziała, ale nie sądziła, że istotnie będzie musiała zająć się tym kawałkiem mięsa niczym pierwszy brudniejszy dzikus z buszu. Już chciała zaprotestować, kiedy odgłosy wydawane przez brzuch elfki stanowczo odciągnęły ją od tego pomysłu. Chcąc nie chcąc znalazła w stercie gałęzi, które jeszcze nie zostały wrzucone do ogniska, jakiś w miarę prosty i gruby badyl, wyciągnęła zza pasa nóż i kilkoma szybkimi ruchami naostrzyła końcówkę w szpic. Wkładając ją na moment do ogniska, rzuciła wzrokiem na Veona, który kombinował coś z wstążką i jakimś dziwacznym eliksirem. Shaydh przygryzła dolną wargę, wbijając mięso na kij. Czuła się przy tym dość osobliwie przez ten kompletny brak profesjonalizmu, ale cóż zrobić. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma, a jak się jest głodnym wszystko smakuje.
Milczenie zapadło na dłuższą chwilę, chociaż o ciszy można było pomarzyć. Przez odgłosy nocy nie tylko elfka, ale zapewne też cała trójka była dość niespokojna.
- Mieliście jakieś ważne interesy w Nowej Aerii? - zagaiła Shaydh mrukliwie, jak zwykle zresztą. Właściwie nieszczególnie chciała się odzywać, jednak ślina przyniosła słowa na język szybciej, niż zdążyła się zastanowić. Mimo zabrania głosu nie oderwała wzroku od płomieni i skwierczącego, nieszczęsnego kawałka mięsa.
Milczenie zapadło na dłuższą chwilę, chociaż o ciszy można było pomarzyć. Przez odgłosy nocy nie tylko elfka, ale zapewne też cała trójka była dość niespokojna.
- Mieliście jakieś ważne interesy w Nowej Aerii? - zagaiła Shaydh mrukliwie, jak zwykle zresztą. Właściwie nieszczególnie chciała się odzywać, jednak ślina przyniosła słowa na język szybciej, niż zdążyła się zastanowić. Mimo zabrania głosu nie oderwała wzroku od płomieni i skwierczącego, nieszczęsnego kawałka mięsa.
- Spiriel
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 87
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Duch światłości
- Profesje:
- Kontakt:
W grupie zaczynało się jakby uspokajać. Veon zdawał się nawet zażardować z Shaydh w dość subtelny sposób, a ta nawet się nie obraziła, to dobrze świadczyło.
- Oby posiłku starczyło do rana. Jak nie macie więcej, to myślę, że trzeba będzie coś upolować, bo ja nie mam ze sobą nic.
Powiedział po chwili, gdy tylko elfka zaczęła piec mięso na kiju. Anioł wstał i zaczął się rozciągać, może poczuł się niekomfortowo z powodu długiego siedzenia, a może po prostu chciał coś zrobić. Po chwili odszedł kilka kroków od ogniska i narysował jakiś znak na piasku, po czym go zamazał, by następnie przejść krok w bok i powtórzył czynność, omawiając przy tym cicho jakąś modlitwę. Powtórzył czynność kilkanaście razy, obchodząc obozowisko dookoła, cały czas recytując modlitwę. Wyglądało na to, że mężczyzna odprawia jakiś rytuał, albo pieczętuje obóz, albo jedno i drugie. Zapewne towarzysze, patrzyli na niego, w najlepszym wypadku z podejrzeniami.
- To pieczęć ochronna... co prawda wciąż potrzebna jest warta, gdyby ktoś nas szukał, ale dzikie zwierzęta nie będą nam przynajmniej straszne.
Wyjaśnił, by zaspokoić ciekawość dwójki.
- Hm... Zatrzymałem się tam na kilka tygodni, przed dalszą podróżą.
Przyznał szczerze i choć sam nie wiedział, jak będzie wyglądała dalsza podróż, to gdy był w Aerii, sądził, że przez "podróż" może rozumieć kolejne zlecenie, a nie ucieczkę z miasta z osobą, bądź osobami, które miał chronić.
- Cóż to?
Zapytał Veona, wskazując jego kostur, na zwieńczeniu którego delikatnie błyszczała jakaś wstążka.
- Oby posiłku starczyło do rana. Jak nie macie więcej, to myślę, że trzeba będzie coś upolować, bo ja nie mam ze sobą nic.
Powiedział po chwili, gdy tylko elfka zaczęła piec mięso na kiju. Anioł wstał i zaczął się rozciągać, może poczuł się niekomfortowo z powodu długiego siedzenia, a może po prostu chciał coś zrobić. Po chwili odszedł kilka kroków od ogniska i narysował jakiś znak na piasku, po czym go zamazał, by następnie przejść krok w bok i powtórzył czynność, omawiając przy tym cicho jakąś modlitwę. Powtórzył czynność kilkanaście razy, obchodząc obozowisko dookoła, cały czas recytując modlitwę. Wyglądało na to, że mężczyzna odprawia jakiś rytuał, albo pieczętuje obóz, albo jedno i drugie. Zapewne towarzysze, patrzyli na niego, w najlepszym wypadku z podejrzeniami.
- To pieczęć ochronna... co prawda wciąż potrzebna jest warta, gdyby ktoś nas szukał, ale dzikie zwierzęta nie będą nam przynajmniej straszne.
Wyjaśnił, by zaspokoić ciekawość dwójki.
- Hm... Zatrzymałem się tam na kilka tygodni, przed dalszą podróżą.
Przyznał szczerze i choć sam nie wiedział, jak będzie wyglądała dalsza podróż, to gdy był w Aerii, sądził, że przez "podróż" może rozumieć kolejne zlecenie, a nie ucieczkę z miasta z osobą, bądź osobami, które miał chronić.
- Cóż to?
Zapytał Veona, wskazując jego kostur, na zwieńczeniu którego delikatnie błyszczała jakaś wstążka.
- Veon
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Człowiek (nekromanta)
- Profesje:
- Kontakt:
- Cóż, próbowałem dostać się do tamtejszej biblioteki bogatej w archiwa, z którymi chciałem się lepiej zapoznać, ale książka nie zając, nie ucieknie. Za parę lat może sprawa przycichnie. - uśmiechnął się Veon - I pomyśleć, że kiedyś było to takie spokojne miasto.
Spojrzał na Spiriela, nakładającego na obóz czar ochronny. Zwierzęta są naszym najmniejszym zmartwieniem, ale zawsze coś to da, pomyślał. Kątem oka zauważył przebudzenie Prasutagusa. Imp podniósł się zamruczał, że idzie się przewietrzyć i ruszył w głąb ciemnego lasu.
- Ochrona... na wszelki wypadek. - odpowiedział wymijająco - Wszystko może się zjawić w tej ciemnicy i wolę nie ryzykować.
W lesie panował nieprzenikniony mrok. Ceglaste stworzenie siedziało więc na czubku drzewa i w zamyśleniu obserwowało rozciągający się w około krajobraz. Gwiazdy jasno świeciły na niebie tworząc noc jednym z piękniejszych zjawisk jakie dane było Prasutagusowi oglądać w Alarnii. Choć zimno przenikało jego kruche ciało, nie potrafił odstąpić od podziwiania milionów świetlistych punktów wiszących ponad sklepieniem niebieskim.
Spojrzał na Spiriela, nakładającego na obóz czar ochronny. Zwierzęta są naszym najmniejszym zmartwieniem, ale zawsze coś to da, pomyślał. Kątem oka zauważył przebudzenie Prasutagusa. Imp podniósł się zamruczał, że idzie się przewietrzyć i ruszył w głąb ciemnego lasu.
- Ochrona... na wszelki wypadek. - odpowiedział wymijająco - Wszystko może się zjawić w tej ciemnicy i wolę nie ryzykować.
W lesie panował nieprzenikniony mrok. Ceglaste stworzenie siedziało więc na czubku drzewa i w zamyśleniu obserwowało rozciągający się w około krajobraz. Gwiazdy jasno świeciły na niebie tworząc noc jednym z piękniejszych zjawisk jakie dane było Prasutagusowi oglądać w Alarnii. Choć zimno przenikało jego kruche ciało, nie potrafił odstąpić od podziwiania milionów świetlistych punktów wiszących ponad sklepieniem niebieskim.
- Shaydh
- Szukający drogi
- Posty: 41
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Pustynny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
- Spokojne, za spokojne. Trzeba je było jakoś rozruszać - stwierdziła nagle Shay, unosząc brwi. Zdawało jej się, że słyszy jakiś niepokojący szelest gdzieś w lesie, ale przypominając sobie o uskutecznionych przez towarzyszy środkach ostrożności, pozwoliła sobie na zbagatelizowanie tego, przynajmniej w tym przypadku. - Tego... - zacięła się, gdyż zapomniała konkretnego określenia na "talerz". Szybko jednak wybrnęła z sytuacji - ...naczynia też pewnie nie masz, prawda? - spojrzała na Veona, zadawszy pytanie raczej retoryczne. Zmarszczywszy nos, przyjrzała się się prażonemu kawałkowi mięsa. Jeszcze trochę.
Wytrzymała kilka kolejnych minut, po czym jednak ni stąd ni zowąd wręczyła kij Spirielowi.
- Potrzymaj - rzuciła, po czym szybko zabrała się za grzebanie we własnej torbie. Ciekawość stała się faktycznie nie do zniesienia, nawet jedzenie mogło poczekać. W sumie i tak jeszcze nie było gotowe.
Shaydh wyciągnęła z zawiniątka zdobioną, osobliwie inkrustowaną szkatułkę o powierzchni nieco większej niż dłoń dorosłego mężczyzny i nie grubszej niż dwa cale. Łypnęła spode łba na towarzyszy jak małe dziecko, które nie chce podzielić się słodką bułką, po czym potrząsnęła przedmiotem, który o dziwo nie wydał żadnego dźwięku. Szkatułka nie dała się również otworzyć, jednak zamek wydawał się dosyć prosty. Elfka wzięła wytrych do ręki i zaczęła w dużym skupieniu grzebać jego końcówką w niedużej dziurce od klucza, ignorując praktycznie wszystko wokół. Z jej ust jednak wyrwało się przekleństwo, kiedy narzędzie pękło po jednym niewłaściwym ruchu. Czyli jednak nie będzie tak prosto...
Wytrzymała kilka kolejnych minut, po czym jednak ni stąd ni zowąd wręczyła kij Spirielowi.
- Potrzymaj - rzuciła, po czym szybko zabrała się za grzebanie we własnej torbie. Ciekawość stała się faktycznie nie do zniesienia, nawet jedzenie mogło poczekać. W sumie i tak jeszcze nie było gotowe.
Shaydh wyciągnęła z zawiniątka zdobioną, osobliwie inkrustowaną szkatułkę o powierzchni nieco większej niż dłoń dorosłego mężczyzny i nie grubszej niż dwa cale. Łypnęła spode łba na towarzyszy jak małe dziecko, które nie chce podzielić się słodką bułką, po czym potrząsnęła przedmiotem, który o dziwo nie wydał żadnego dźwięku. Szkatułka nie dała się również otworzyć, jednak zamek wydawał się dosyć prosty. Elfka wzięła wytrych do ręki i zaczęła w dużym skupieniu grzebać jego końcówką w niedużej dziurce od klucza, ignorując praktycznie wszystko wokół. Z jej ust jednak wyrwało się przekleństwo, kiedy narzędzie pękło po jednym niewłaściwym ruchu. Czyli jednak nie będzie tak prosto...
- Spiriel
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 87
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Duch światłości
- Profesje:
- Kontakt:
- A i owszem, wszystko się może zjawić...
Powtórzył słowa starca z nutą zadumy, bo faktycznie wszystko mogło było zjawić się w nocy, choć najbardziej prawdopodobne były wilki, przynajmniej dopóki listy gończe za zbiegami nie dotrą do łowców głów, o ile przedmiot skradziony przez Shaydh był tak wartościowy, a sądząc po ilości straży zamieszanej w pościg - był. Tak czy inaczej, dzisiejszej nocy powinni odpocząć, raczej mało prawdopodobne, żeby tak szybko ktoś dowiedział się o zbiegach, a tym bardziej już wpadł na ich trop, jednak Veon miał rację - wszystko może się zdarzyć.
- Hej, co jest?!
Z zadumy wyrwała go elfka, wręczając znienacka kij z prażonym mięsem na zwieńczeniu, gest choć niespodziewany, nie był tak nagły, by mężczyzna upuścił otrzymany przedmiot, zdążył pewnie chwycić kij, nim kobieta zabrała się za własną sprawę. Choć może nie tak całkiem "własną", gdyż ciekawość dotycząca tajemniczego pakunku, skradzionego przez elfkę, towarzyszyła chyba wszystkim.
- No, potrzeba chyba kogoś zręczniejszego.
Rzucił zaczepnie widząc, że złodziejka nie poradziła sobie z zamkiem.
Szkatułka była zamknięta nie bez powodu, jednak ten powód miał pozostać tajemnicą przynajmniej dopóki nie znajdą sposobu na otwarcie zamka. Skrzynka emanowała delikatną magiczną aurą, lecz nie wiadomo czy była to aura magicznych zabezpieczeń zamka, by było go trudniej otworzyć, czy emanowała z przedmiotu wewnątrz szkatułki. Tak czy inaczej, Spiriel nie znał się na usuwaniu zabezpieczeń, więc nie był w stanie pomóc, chyba że spróbowałby w jakiś sposób zniszczyć zamek, jednak nie wiadomo, czy i jakie zaklęcia ochronne były nałożone na szkatułkę, nie chciał ryzykować wywołania niepożądanego efektu, choć nie bał się o siebie, umrzeć nie mógł, a ewentualna klątwa w jego wypadku byłaby usunięta szybciej niż rzucona, w tym sensie mógł był posłużyć jako królik doświadczalny, jednak jego towarzysze stali zdecydowanie za blisko. Może jednak będą w stanie otworzyć pudełko bardziej subtelnie.
Powtórzył słowa starca z nutą zadumy, bo faktycznie wszystko mogło było zjawić się w nocy, choć najbardziej prawdopodobne były wilki, przynajmniej dopóki listy gończe za zbiegami nie dotrą do łowców głów, o ile przedmiot skradziony przez Shaydh był tak wartościowy, a sądząc po ilości straży zamieszanej w pościg - był. Tak czy inaczej, dzisiejszej nocy powinni odpocząć, raczej mało prawdopodobne, żeby tak szybko ktoś dowiedział się o zbiegach, a tym bardziej już wpadł na ich trop, jednak Veon miał rację - wszystko może się zdarzyć.
- Hej, co jest?!
Z zadumy wyrwała go elfka, wręczając znienacka kij z prażonym mięsem na zwieńczeniu, gest choć niespodziewany, nie był tak nagły, by mężczyzna upuścił otrzymany przedmiot, zdążył pewnie chwycić kij, nim kobieta zabrała się za własną sprawę. Choć może nie tak całkiem "własną", gdyż ciekawość dotycząca tajemniczego pakunku, skradzionego przez elfkę, towarzyszyła chyba wszystkim.
- No, potrzeba chyba kogoś zręczniejszego.
Rzucił zaczepnie widząc, że złodziejka nie poradziła sobie z zamkiem.
Szkatułka była zamknięta nie bez powodu, jednak ten powód miał pozostać tajemnicą przynajmniej dopóki nie znajdą sposobu na otwarcie zamka. Skrzynka emanowała delikatną magiczną aurą, lecz nie wiadomo czy była to aura magicznych zabezpieczeń zamka, by było go trudniej otworzyć, czy emanowała z przedmiotu wewnątrz szkatułki. Tak czy inaczej, Spiriel nie znał się na usuwaniu zabezpieczeń, więc nie był w stanie pomóc, chyba że spróbowałby w jakiś sposób zniszczyć zamek, jednak nie wiadomo, czy i jakie zaklęcia ochronne były nałożone na szkatułkę, nie chciał ryzykować wywołania niepożądanego efektu, choć nie bał się o siebie, umrzeć nie mógł, a ewentualna klątwa w jego wypadku byłaby usunięta szybciej niż rzucona, w tym sensie mógł był posłużyć jako królik doświadczalny, jednak jego towarzysze stali zdecydowanie za blisko. Może jednak będą w stanie otworzyć pudełko bardziej subtelnie.
- Veon
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Człowiek (nekromanta)
- Profesje:
- Kontakt:
Veon przyglądał się Shaydh, która w dosłownie chwili włożyła do ręki Spiriela prowizoryczny rożen, a sama sięgnęła do torby i wyjęła skrzyneczkę, najwidoczniej uzyskaną niedawno zważywszy na wzrok jakim obdarzyła swoich towarzyszy, oraz to, że spróbowała ją otworzyć złodziejskimi przyrządami. Czyżby? Nie, to chyba niemożliwe. Poznaję te zdobienia. I do tego ta aura...
- Nie jestem pewien, czy bezpieczne będzie grzebanie w tym pudełeczku w ciemno. - wtrącił się staruszek - Dobrze byłoby sprawdzić z czym przyjdzie się nam mierzyć.
- Ty też czujesz tę aurę, prawda ? - zwrócił się do jasnowłosego - Nie podoba mi się to... Lepiej uważajmy.
- Weszłaś w posiadanie tego przedmiotu przypadkowo, czy było to działanie odgórne? Wybacz, że zadaję tak osobiste pytania, ale wydaje mi się jakbym gdzieś to już widział i w takim wypadku mogę czuć się zaniepokojony.
Nekromanta wstał i zaczął przechadzać się w tę i z powrotem próbując zebrać myśli.
W oddali Prasutagus już zbierał się, aby wrócić do obozowiska, gdy nagle w lesie zauważył ruch, a potem jeszcze jeden, od drzewa do drzewa. A oni czego tu chcą, pomyślał, wyczuwając starych "znajomych". Wzbił się w górę najciszej jak umiał i poleciał w stronę polanki. Zjawił się wśród towarzyszy i spojrzał na szkatułkę leżącą przed Shaydh.
- Mamy problem. Zaraz tu będą wampiry. Państwo Vogelweid, pamiętasz? Mam nadzieję, że uda się nam z tego wykaraskać.
- Sprawa się wyjaśniła, ale za to bardziej skomplikowała. Przykro mi, ale musisz to schować. Szkatułka nie może wpaść w ich ręce. - powiedział do elfki - Spróbuję nas z tego jakoś wyłgać, ale nie sądzę, że mi się to uda. Zapewne już o nas wiedzą. Bądźcie w pogotowiu. Bardzo trudno pokonać takie stworzenie. Wolałbym nie próbować.
- Nie jestem pewien, czy bezpieczne będzie grzebanie w tym pudełeczku w ciemno. - wtrącił się staruszek - Dobrze byłoby sprawdzić z czym przyjdzie się nam mierzyć.
- Ty też czujesz tę aurę, prawda ? - zwrócił się do jasnowłosego - Nie podoba mi się to... Lepiej uważajmy.
- Weszłaś w posiadanie tego przedmiotu przypadkowo, czy było to działanie odgórne? Wybacz, że zadaję tak osobiste pytania, ale wydaje mi się jakbym gdzieś to już widział i w takim wypadku mogę czuć się zaniepokojony.
Nekromanta wstał i zaczął przechadzać się w tę i z powrotem próbując zebrać myśli.
W oddali Prasutagus już zbierał się, aby wrócić do obozowiska, gdy nagle w lesie zauważył ruch, a potem jeszcze jeden, od drzewa do drzewa. A oni czego tu chcą, pomyślał, wyczuwając starych "znajomych". Wzbił się w górę najciszej jak umiał i poleciał w stronę polanki. Zjawił się wśród towarzyszy i spojrzał na szkatułkę leżącą przed Shaydh.
- Mamy problem. Zaraz tu będą wampiry. Państwo Vogelweid, pamiętasz? Mam nadzieję, że uda się nam z tego wykaraskać.
- Sprawa się wyjaśniła, ale za to bardziej skomplikowała. Przykro mi, ale musisz to schować. Szkatułka nie może wpaść w ich ręce. - powiedział do elfki - Spróbuję nas z tego jakoś wyłgać, ale nie sądzę, że mi się to uda. Zapewne już o nas wiedzą. Bądźcie w pogotowiu. Bardzo trudno pokonać takie stworzenie. Wolałbym nie próbować.
- Shaydh
- Szukający drogi
- Posty: 41
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Pustynny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Dopiero kiedy kolejny wytrych rozpadł się jej w dłoniach, Shaydh uniosła głowę i spojrzała na Veona podejrzliwie.
- Wiesz coś, czego ja nie wiem? - zapytała, nie próbując już po raz trzeci. Odłożyła szkatułkę na ziemię przed sobą. Zmarszczyła nos. - Jaka aura? Jest mocno nie tak z tym paskudztwem? Nie, to nie przypadek. Wiedziałam, że kontrakt nieźle śmierdzi, ale na oferowaną sumę trudno było się nie pokusić. Taka prawda – dorzuciła, czując na sobie nieprzyjemne spojrzenie. - I wychodzi na to, że nieźle wdepnęłam. Mam rację?
Shaydh bynajmniej nie oczekiwała odpowiedzi na swoje pytanie, ponownie wbiła wzrok w skradziony przedmiot, bawiąc się ocalałym wytrychem. Ostatnio sporo ich zniszczyła, nie sprawdziwszy nawet, ile zostało. Skoro to coś ma jakąś aurę, która tych magicznych wrażliwców zdołała zaniepokoić, może wpływa to jakoś na poziom skomplikowania zamka. Przecież z czymś takim wprawna złodziejka powinna sobie poradzić w trymiga, bez żadnych błędów.
Rozmyślania zostały gwałtownie przerwane przez pojawienie się piekielnego przyjaciela staruszka. Shaydh na moment zastygła w miejscu.
- Wampiry? Szlag, jeszcze inwazji brakuje – syknęła, chowając pudełko w torbie. Ręka elfki odruchowo powędrowała do noża, chociaż tym mogłaby prędzej szlachtować króliki. Mimo wszystko nie miała już więcej pytań, bo im więcej wiedziała, tym bardziej wszystko się komplikowało. Spróbowała za to jakoś wsłuchać się w odgłosy lasu, żeby chociaż trochę rozeznać się w rzekomym niebezpieczeństwie. Odpowiedziała jej tylko przeraźliwa, nienaturalna cisza.
- Wiesz coś, czego ja nie wiem? - zapytała, nie próbując już po raz trzeci. Odłożyła szkatułkę na ziemię przed sobą. Zmarszczyła nos. - Jaka aura? Jest mocno nie tak z tym paskudztwem? Nie, to nie przypadek. Wiedziałam, że kontrakt nieźle śmierdzi, ale na oferowaną sumę trudno było się nie pokusić. Taka prawda – dorzuciła, czując na sobie nieprzyjemne spojrzenie. - I wychodzi na to, że nieźle wdepnęłam. Mam rację?
Shaydh bynajmniej nie oczekiwała odpowiedzi na swoje pytanie, ponownie wbiła wzrok w skradziony przedmiot, bawiąc się ocalałym wytrychem. Ostatnio sporo ich zniszczyła, nie sprawdziwszy nawet, ile zostało. Skoro to coś ma jakąś aurę, która tych magicznych wrażliwców zdołała zaniepokoić, może wpływa to jakoś na poziom skomplikowania zamka. Przecież z czymś takim wprawna złodziejka powinna sobie poradzić w trymiga, bez żadnych błędów.
Rozmyślania zostały gwałtownie przerwane przez pojawienie się piekielnego przyjaciela staruszka. Shaydh na moment zastygła w miejscu.
- Wampiry? Szlag, jeszcze inwazji brakuje – syknęła, chowając pudełko w torbie. Ręka elfki odruchowo powędrowała do noża, chociaż tym mogłaby prędzej szlachtować króliki. Mimo wszystko nie miała już więcej pytań, bo im więcej wiedziała, tym bardziej wszystko się komplikowało. Spróbowała za to jakoś wsłuchać się w odgłosy lasu, żeby chociaż trochę rozeznać się w rzekomym niebezpieczeństwie. Odpowiedziała jej tylko przeraźliwa, nienaturalna cisza.
- Spiriel
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 87
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Duch światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Elfka nie dawała sobie rady z zamkiem szkatułki, ktokolwiek zamknął skrzyneczkę, chciał się upewnić, że nie zostanie ona otworzona, póki nie dotrze do celu, może to właśnie jest to.
- Ta szkatułka została przywieziona do Aerii, tak?
Mężczyzna chciał się upewnić, odczekawszy na odpowiedź Shay, niezależnie jaka była, kontynuował.
- Możliwe, że zamek został zaklęty, albo na to, by otworzył go właściwy klucz, w tym zaklęcie, lub słowo, albo na to, by zabezpieczenia osłabły w miejscu przeznaczenia przedmiotu. Jako, że nie sądzę, aby dostawca i kupiec mięli szansę spotkać się, by przekazać sobie zaklęcia i klucze, to sprawdza się głównie przy przewożeniu towarów w obrębie tej samej grupy, a tu mamy raczej do czynienia ze zleceniodawcą i zleceniobiorcą, sądzę, że zamek sam się odblokuje, trafiwszy w miejsce, do którego miał trafić. Możliwe, że gdy znajdziemy się w mieście, zaklęcie już zacznie słabnąć i będziesz w stanie otworzyć zamek wytrychem.
Wyjaśnił w końcu zwoje przemyślenia. - Oczywiście możemy również spróbować zniszczyć zamek, ale nie wiadomo, czy nie założono na nim pułapki, rzucającej klątwę, lub coś gorszego. - Dodał nieco nostalgicznie.
W tym momencie wrócił skrzydlaty.
- Nie wiem, czy powinniśmy mu ufać... - Wyznał całkiem szczerze - Ale z drugiej strony, czy rozważnie byłoby mu nie uwierzyć?
Zamyślił się chwilę, odkładając na bok kij i mięso, które, tak na marginesie, było już chyba gotowe. Faktycznie, można było wyczuć, zbliżających się nieumarłych, ciała bez dusz, które można by ocalić. Mężczyzna wyjął z pochwy miecz i skierował go w ciemność, w kierunku, z którego zbliżali się oprawcy... mogłoby się zdawać, że przybyli tu... specjalnie... czy to przez pudełko? Natomiast Veon zdawał się coś wiedzieć, możliwe, że wiedział coś więcej, należało go więc o to spytać, gdy tylko niebezpieczeństwo zostanie zażegnane.
- Też wolałbym z nimi nie walczyć.
Odparł ponownie, całkiem szczerze, oczywiście nie dodając, że większość plugastw ma raczej marne szanse w starciu z aniołem światłości i jego bronią, oraz wiarą. Jednak walczyć nie chciał nie ze względu na jego ogólną niechęć do zabijania, wszak wampiry duszy nie mają, więc raczej oddaje się im sprawiedliwość, kończąc doczesne męki, których w inny sposób zakończyć nie można. Obawiał się raczej o to, by w trakcie walki nie oberwała Shaydh i Veon, bo to prawdopodobnie dla nich znalazł się tu Spiriel.
- Ta szkatułka została przywieziona do Aerii, tak?
Mężczyzna chciał się upewnić, odczekawszy na odpowiedź Shay, niezależnie jaka była, kontynuował.
- Możliwe, że zamek został zaklęty, albo na to, by otworzył go właściwy klucz, w tym zaklęcie, lub słowo, albo na to, by zabezpieczenia osłabły w miejscu przeznaczenia przedmiotu. Jako, że nie sądzę, aby dostawca i kupiec mięli szansę spotkać się, by przekazać sobie zaklęcia i klucze, to sprawdza się głównie przy przewożeniu towarów w obrębie tej samej grupy, a tu mamy raczej do czynienia ze zleceniodawcą i zleceniobiorcą, sądzę, że zamek sam się odblokuje, trafiwszy w miejsce, do którego miał trafić. Możliwe, że gdy znajdziemy się w mieście, zaklęcie już zacznie słabnąć i będziesz w stanie otworzyć zamek wytrychem.
Wyjaśnił w końcu zwoje przemyślenia. - Oczywiście możemy również spróbować zniszczyć zamek, ale nie wiadomo, czy nie założono na nim pułapki, rzucającej klątwę, lub coś gorszego. - Dodał nieco nostalgicznie.
W tym momencie wrócił skrzydlaty.
- Nie wiem, czy powinniśmy mu ufać... - Wyznał całkiem szczerze - Ale z drugiej strony, czy rozważnie byłoby mu nie uwierzyć?
Zamyślił się chwilę, odkładając na bok kij i mięso, które, tak na marginesie, było już chyba gotowe. Faktycznie, można było wyczuć, zbliżających się nieumarłych, ciała bez dusz, które można by ocalić. Mężczyzna wyjął z pochwy miecz i skierował go w ciemność, w kierunku, z którego zbliżali się oprawcy... mogłoby się zdawać, że przybyli tu... specjalnie... czy to przez pudełko? Natomiast Veon zdawał się coś wiedzieć, możliwe, że wiedział coś więcej, należało go więc o to spytać, gdy tylko niebezpieczeństwo zostanie zażegnane.
- Też wolałbym z nimi nie walczyć.
Odparł ponownie, całkiem szczerze, oczywiście nie dodając, że większość plugastw ma raczej marne szanse w starciu z aniołem światłości i jego bronią, oraz wiarą. Jednak walczyć nie chciał nie ze względu na jego ogólną niechęć do zabijania, wszak wampiry duszy nie mają, więc raczej oddaje się im sprawiedliwość, kończąc doczesne męki, których w inny sposób zakończyć nie można. Obawiał się raczej o to, by w trakcie walki nie oberwała Shaydh i Veon, bo to prawdopodobnie dla nich znalazł się tu Spiriel.
- Shaydh
- Szukający drogi
- Posty: 41
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Pustynny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Złodziejski szósty zmysł mający na celu wyczuwanie niebezpieczeństwa wariował. Shaydh rozglądała się nerwowo dookoła siebie, nie chcąc przyznać przed samą sobą, że zaczyna panikować. Naprawdę wszystko, piekielni, zdziczali, rządni krwi naturianie... Wszystko, tylko nie wampiry. Na samą myśl o nich ciarki szły po plecach.
- Nie wiem, co się z nią działo wcześniej, ale ja pożyczyłam ją na czas nieokreślony już w Aerii - odparła, całkiem nieźle ukrywając drżenie głosu. Elfka zdążyła ledwie położyć rękę na szkatułce, z zamiarem schowania jej w torbie, kiedy nagle odskoczyła jak poparzona w momencie, w którym strzała z czarnymi piórami wbiła się w ziemię dosłownie centymetr od pudełka. Shaydh przeklęła soczyście. - Nienawidzę niespodzianek.
- Nie radziłabym tego przede mną ukrywać, a najlepiej jak najszybciej oddać - powiedziała głośnym, niskim głosem nieznana kobieta, ukrywająca się jeszcze w cieniu przed granicą linii drzew. Ubrana była na czarno albo przynajmniej na ciemno, przez co dało się zauważyć tylko niemalże mleczną skórę wampirzycy oraz pobłyskujące metalowe zdobienia jej łuku. Całkiem dużego łuku. - Jest nas więcej, więc nawet nie bierzcie pod uwagę ataku.
- I tak nas zabiją, a potem urządzą sobie ucztę - mruknęła pod nosem elfka, zaciskając dłoń na rękojeści swojego lichego noża tak mocno, że zaczęła się trząść. - Trzydaniową ucztę z przystawką.
Nastała dłuższa chwila bardzo nieprzyjemnej ciszy. Shaydh nie miała pojęcia, co zrobić, więc siedziała w miejscu jak przytwierdzona do podłoża obok tego nieszczęsnego przedmiotu. Nienawidziła wampirów równie bardzo, jak mrozu. Właściwie to niedaleko jednemu do drugiego... Cholerne, martwe paskudztwa. Przynajmniej jednak płonie ognisko, które przyda się do walki, chyba już nieuniknionej. Mimo strachu nie można się poddać, położyć na ziemi i czekać, aż cię zabiją.
- Nie wiem, co się z nią działo wcześniej, ale ja pożyczyłam ją na czas nieokreślony już w Aerii - odparła, całkiem nieźle ukrywając drżenie głosu. Elfka zdążyła ledwie położyć rękę na szkatułce, z zamiarem schowania jej w torbie, kiedy nagle odskoczyła jak poparzona w momencie, w którym strzała z czarnymi piórami wbiła się w ziemię dosłownie centymetr od pudełka. Shaydh przeklęła soczyście. - Nienawidzę niespodzianek.
- Nie radziłabym tego przede mną ukrywać, a najlepiej jak najszybciej oddać - powiedziała głośnym, niskim głosem nieznana kobieta, ukrywająca się jeszcze w cieniu przed granicą linii drzew. Ubrana była na czarno albo przynajmniej na ciemno, przez co dało się zauważyć tylko niemalże mleczną skórę wampirzycy oraz pobłyskujące metalowe zdobienia jej łuku. Całkiem dużego łuku. - Jest nas więcej, więc nawet nie bierzcie pod uwagę ataku.
- I tak nas zabiją, a potem urządzą sobie ucztę - mruknęła pod nosem elfka, zaciskając dłoń na rękojeści swojego lichego noża tak mocno, że zaczęła się trząść. - Trzydaniową ucztę z przystawką.
Nastała dłuższa chwila bardzo nieprzyjemnej ciszy. Shaydh nie miała pojęcia, co zrobić, więc siedziała w miejscu jak przytwierdzona do podłoża obok tego nieszczęsnego przedmiotu. Nienawidziła wampirów równie bardzo, jak mrozu. Właściwie to niedaleko jednemu do drugiego... Cholerne, martwe paskudztwa. Przynajmniej jednak płonie ognisko, które przyda się do walki, chyba już nieuniknionej. Mimo strachu nie można się poddać, położyć na ziemi i czekać, aż cię zabiją.
- Spiriel
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 87
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Duch światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Wampiry były blisko, coraz bliżej. Anioł był już gotowy. Widział zbliżających się szybkim krokiem przeciwników, rozstawiających się w cieniu, za drzewami, utrudniając ich dostrzeżenie, jedynie kobieta wyszła nieco bliżej. Na strzałę mężczyzna zareagować nie zdążył, jednak trafiła ona w ziemię, wampirzyca nie planowała nikogo zabić, bo gdyby tak miało być, już by to zrobiła, zmniejszając opór. Mając możliwość zabicia Shaydh, nie spudłowałaby tylko dlatego, by elfka mogła jej podać pudełko, skoro nieumarła już je widziała i wiedziała gdzie ono jest, mogła przejść po trupach i sobie je po prostu wziąć, więc czemu nie atakowała?
Słowa skierowane do Shaydh nie były słowami pewnego siebie łowcy, czy poszukiwacza, jednak nie to było najbardziej zastanawiające. Wzrok wampirzycy skierowany był w Veona.
- Czego chcesz od nas?
Zapytał Spiriel, stając miedzy krwiopijcą, a szkatułką Shaydh.
- Od was? Niczego - Odpowiedziała przywódczyni grupy - od niego - Dodała, wskazując na Veona - Masz to, prawda? Po to udałeś się do Aerii. Sądziłeś, że Cię nie znajdziemy, gdy ukryjesz się w lesie? Sądziłeś, że te proste zaklęcia uchronią cię przed nami? Nie przejdę przez wasz krąg, ale z czasem zdejmiemy zaklęcie, wciąż, nasze strzały mogą was dosięgnąć, gdy będzie trzeba zabiję cię, choć żywy jesteś więcej wart.
Wyjaśniła wampirzyca, podchodząc bliżej, stając tuż przed granicą kręgu zarysowanego przez Spiriela. na oświetlonej przez płomień, bladej, choć niezwykle urodziwej twarzy, malował się złośliwy, bezduszny uśmiech.
- Czego chcesz?
Powtórzył anioł, wymierzając miecz w kierunku wroga, ostrze zalśniło, po czym rozbłysło jarzącym blaskiem, wampirzyca musiała zakryć oczy i wycofała się kilka kroków, dwoje pomniejszych wampirów uciekło, reszta się cofnęła.
- Twoje sztuczki nas nie zatrzymają, pójdzie z nami, albo zginie, a jak staniesz mi na drodze, to i ty... odejdziesz.
Odpowiedziała kobieta z drwiącym uśmiechem, choć wciąż zasłaniając oczy.
- Ach, starcze, byłabym zapomniała. Pan wyznaczył nagrodę dla Ciebie, jeżeli dostarczysz to w czasie, pamiętasz? Ja dostałam polecenie doprowadzić Cię w czasie... Za martwego dostanę tylko dziesięć procent oferowanej nagrody, więc bądź łaskaw odejść z nami po swoje pieniądze.
Słowa skierowane do Shaydh nie były słowami pewnego siebie łowcy, czy poszukiwacza, jednak nie to było najbardziej zastanawiające. Wzrok wampirzycy skierowany był w Veona.
- Czego chcesz od nas?
Zapytał Spiriel, stając miedzy krwiopijcą, a szkatułką Shaydh.
- Od was? Niczego - Odpowiedziała przywódczyni grupy - od niego - Dodała, wskazując na Veona - Masz to, prawda? Po to udałeś się do Aerii. Sądziłeś, że Cię nie znajdziemy, gdy ukryjesz się w lesie? Sądziłeś, że te proste zaklęcia uchronią cię przed nami? Nie przejdę przez wasz krąg, ale z czasem zdejmiemy zaklęcie, wciąż, nasze strzały mogą was dosięgnąć, gdy będzie trzeba zabiję cię, choć żywy jesteś więcej wart.
Wyjaśniła wampirzyca, podchodząc bliżej, stając tuż przed granicą kręgu zarysowanego przez Spiriela. na oświetlonej przez płomień, bladej, choć niezwykle urodziwej twarzy, malował się złośliwy, bezduszny uśmiech.
- Czego chcesz?
Powtórzył anioł, wymierzając miecz w kierunku wroga, ostrze zalśniło, po czym rozbłysło jarzącym blaskiem, wampirzyca musiała zakryć oczy i wycofała się kilka kroków, dwoje pomniejszych wampirów uciekło, reszta się cofnęła.
- Twoje sztuczki nas nie zatrzymają, pójdzie z nami, albo zginie, a jak staniesz mi na drodze, to i ty... odejdziesz.
Odpowiedziała kobieta z drwiącym uśmiechem, choć wciąż zasłaniając oczy.
- Ach, starcze, byłabym zapomniała. Pan wyznaczył nagrodę dla Ciebie, jeżeli dostarczysz to w czasie, pamiętasz? Ja dostałam polecenie doprowadzić Cię w czasie... Za martwego dostanę tylko dziesięć procent oferowanej nagrody, więc bądź łaskaw odejść z nami po swoje pieniądze.
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 641
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Wampirzyca oddaliła się od źródła światła na bezpieczną odległość, nie musząc już zasłaniać sobie oczu dłonią. Czekała na reakcję Veona, świdrując go wzrokiem, podobnie jak elfka oraz anioł, którzy wyglądali na mocno zbitych z tropu. Zapewne oboje spodziewali się wojowniczej reakcji, engergicznego zaprzeczenia, czegokolwiek, gdyż kiedy czarodziej bez słowa zbliżył się do krawędzi magicznego kręgu, z wyraźną aprobatą nieumarłej.
- Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? - zapytał piekielny towarzysz staruszka, wciąż nie ruszając się z miejsca. Veon obrócił się tylko i obdarzył go takim spojrzeniem, że Prasutagus od razu wiedział, co ma zrobić. Nie minęło dużo czasu, kiedy szkapa wraz z wozem również znalazła się na skraju czaru ochronnego, nawet mimo pytań i nawoływań anioła. Elfka milczała niczym grób, obserwując, jak czarodziej z całym dobytkiem przekracza granicę kręgu i nagle, wraz z wampirami, rozpływa się w powietrzu. Został po nim tylko nieszczęsny kawałek mięsa na kiju, które chyba nie doczeka się bycia skonsumowanym.
- Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? - zapytał piekielny towarzysz staruszka, wciąż nie ruszając się z miejsca. Veon obrócił się tylko i obdarzył go takim spojrzeniem, że Prasutagus od razu wiedział, co ma zrobić. Nie minęło dużo czasu, kiedy szkapa wraz z wozem również znalazła się na skraju czaru ochronnego, nawet mimo pytań i nawoływań anioła. Elfka milczała niczym grób, obserwując, jak czarodziej z całym dobytkiem przekracza granicę kręgu i nagle, wraz z wampirami, rozpływa się w powietrzu. Został po nim tylko nieszczęsny kawałek mięsa na kiju, które chyba nie doczeka się bycia skonsumowanym.
- Shaydh
- Szukający drogi
- Posty: 41
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Pustynny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Cała gromada zniknęła i nagle zrobiło się jakoś spokojniej. Chociaż z drugiej strony pytań bez odpowiedzi namnożyło się jak robactwa, które teraz nie da spokoju. Shaydh zamrugała z niezrozumieniem, wciąż nie rozluźniając uścisku na rękojeści swojej broni. Zerknęła na skradzione przez siebie pudełko, które jednak nie okazało się być obiektem zainteresowania wampirów. Które jednak nikogo nie zabiły. I nie wypiły jego krwi. Elfka miała duże trudności z przyswojeniem sobie sytuacji oraz jakąkolwiek prowizoryczną analizą jej rozwoju. Nie dało się z tego sklecić logicznej całości, po prostu nie.
- Co tu się do jasnej cholery stało? - udało się jej wydusić, kalecząc język alarański bardziej niż zwykle. - Wyjaśnisz mi może, inteligencie? - rzuciła do mężczyzny, patrząc na niego jakby z wyrzutem.
Podniosła się w końcu z ziemi, razem ze swoim nożem i szkatułką, która ostatecznie zniknęła w torbie Shay. Ta spojrzała z politowaniem na kawał mięsa, całkiem konkretnie ubrudzony ziemią – wszystko, co po Veonie i jego impie zostało. Nawet jeśli elfka była wcześniej głodna, teraz bynajmniej nie miała ochoty na cokolwiek. Poczucie, że może ktoś jeszcze czai się w lesie albo ta cała maskarada to jeden wielki, śmiechu warty podstęp nie ustępowało. Najpierw akcja z kradzieżą szkatułki postawiła na nogi prawie całą Nową Aerię, potem sprawa z dziwną aurą, a teraz to. Istna komedia, wystarczy tylko spisać i wystawić w teatrze.
- Myślisz, że tu wrócą?
- Co tu się do jasnej cholery stało? - udało się jej wydusić, kalecząc język alarański bardziej niż zwykle. - Wyjaśnisz mi może, inteligencie? - rzuciła do mężczyzny, patrząc na niego jakby z wyrzutem.
Podniosła się w końcu z ziemi, razem ze swoim nożem i szkatułką, która ostatecznie zniknęła w torbie Shay. Ta spojrzała z politowaniem na kawał mięsa, całkiem konkretnie ubrudzony ziemią – wszystko, co po Veonie i jego impie zostało. Nawet jeśli elfka była wcześniej głodna, teraz bynajmniej nie miała ochoty na cokolwiek. Poczucie, że może ktoś jeszcze czai się w lesie albo ta cała maskarada to jeden wielki, śmiechu warty podstęp nie ustępowało. Najpierw akcja z kradzieżą szkatułki postawiła na nogi prawie całą Nową Aerię, potem sprawa z dziwną aurą, a teraz to. Istna komedia, wystarczy tylko spisać i wystawić w teatrze.
- Myślisz, że tu wrócą?
- Spiriel
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 87
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Duch światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Sprawy potoczyły się szybko, a nawet niespodziewanie. Staruszek po prostu odszedł, a wampiry bez żadnej agresji ulotniły się razem z Veonem. Sytuacja była dziwna... co najmniej dziwna, ale nie było powodu by się nad tym zastanawiać, Veon miał swoje sprawy, dlatego odszedł, a co go łączyło z wampirami i kto był jego "zleceniodawcą", a także co było samym zleceniem, było prywatną sprawą staruszka. Shaydh i Spiriel powinni być mu wdzięczni za użyczenie wozu i tyle należało wiedzieć.
Miecz anioła przestał świecić, po czym mężczyzna schował go do pochwy, a następnie odwrócił się do elfki.
- No... to zjedzmy i odpocznijmy do rana.
Zaproponował, jakby nigdy nic.
Biedny kawałek mięsa na kiju leżał sobie samopas w trawie, lecz jego przeznaczeniem było zostać zjedzonym, jak nie przez elfkę, to przez inne żyjątka, a zdaje się, chyba mrówki zaczęły się nim interesować.
- Co tu się stało? Nasz towarzysz postanowił odejść, załatwić swoje sprawy, a co do wampirów... nie sądzę, aby miały tu wrócić.
Miecz anioła przestał świecić, po czym mężczyzna schował go do pochwy, a następnie odwrócił się do elfki.
- No... to zjedzmy i odpocznijmy do rana.
Zaproponował, jakby nigdy nic.
Biedny kawałek mięsa na kiju leżał sobie samopas w trawie, lecz jego przeznaczeniem było zostać zjedzonym, jak nie przez elfkę, to przez inne żyjątka, a zdaje się, chyba mrówki zaczęły się nim interesować.
- Co tu się stało? Nasz towarzysz postanowił odejść, załatwić swoje sprawy, a co do wampirów... nie sądzę, aby miały tu wrócić.
- Shaydh
- Szukający drogi
- Posty: 41
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Pustynny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
- Trzymam cię za słowo w takim razie - burknęła Shaydh, powstrzymując ziewnięcie, dosyć nieudolnie zresztą. Dopiero teraz zmęczenie zwaliło się na elfkę całym swoim ciężarem, przez co z każdą dosłownie sekundą czuła się coraz bardziej sennie. Jakby przekroczyła pewną granicę wytrzymałości, co u osoby jej rasy nie zdarzało się często. Chyba, że ktoś śpi ledwie kilka godzin w ciągu ostatniego tygodnia. - Jeśli chcesz, to zjedz to paskudztwo, ja nie mam szczególnej ochoty. - Przymrużyła oczy. - Nawet masz mrówki do smaku. - Jednak ziewnęła, nie przejmując się, żeby zasłonić usta dłonią.
Goła ziemia nie była zbyt zachęcającym miejscem, ale przez, a raczej dzięki upałowi zimno i wilgoć nie dawały się we znaki aż tak. Shaydh przysunęła się bliżej ognia i, dając się ogarnąć coraz większej niemocy, położyła się, kładąc sobie własną torbę pod głowę. Wbiła wzrok złotych oczu w tańczące płomienie. Jej umysł odpychał myśli o wampirach i innych osobliwych wydarzeniach, przez na swój dziwny sposób toczył z elfką walkę. Niech się dzieje co chce.
Elfka, która miała zamiar odpocząć tylko chwilkę, po nieokreślonym, choć całkiem krótkim czasie, zdała sobie sprawę, że przysnęła. Wprawdzie nic się nie stało, ale kiedy dotarła do niej myśl, że straciła czujność przy obcym, niemalże natychmiast poderwała się, co wywołało tylko zawroty głowy. Przejechała dłonią po twarzy.
Goła ziemia nie była zbyt zachęcającym miejscem, ale przez, a raczej dzięki upałowi zimno i wilgoć nie dawały się we znaki aż tak. Shaydh przysunęła się bliżej ognia i, dając się ogarnąć coraz większej niemocy, położyła się, kładąc sobie własną torbę pod głowę. Wbiła wzrok złotych oczu w tańczące płomienie. Jej umysł odpychał myśli o wampirach i innych osobliwych wydarzeniach, przez na swój dziwny sposób toczył z elfką walkę. Niech się dzieje co chce.
Elfka, która miała zamiar odpocząć tylko chwilkę, po nieokreślonym, choć całkiem krótkim czasie, zdała sobie sprawę, że przysnęła. Wprawdzie nic się nie stało, ale kiedy dotarła do niej myśl, że straciła czujność przy obcym, niemalże natychmiast poderwała się, co wywołało tylko zawroty głowy. Przejechała dłonią po twarzy.
- Spiriel
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 87
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Duch światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Shaydh stwierdziła, że nie jest głodna, no cóż, widząc jak wyglądał teraz jej posiłek, nic dziwnego, że straciła apetyt, ale i anioł nie zamierzał jeść tego mięsa, zamiast tego odłożył je na bok, by inne stworzenia mogły się tym pożywić, a rano postanowił zdobyć coś innego do jedzenia dla podopiecznej.
Elfka ułożyła się przy ognisku i położyła na własnej torbie, a Spiriel postanowił w tym czasie czuwać nad "obozem" i podtrzymywać ogień, nic nie zapowiadało jednak, aby miało coś nastąpić, jednak anioł z jakiegoś powodu miał złe przeczucia i dochodziły one z oddali, gdzieś z głębi lasu...
Po kilku godzinach Shaydh otworzyła oczy i niemal się zerwała.
W czasie gdy elfka spała, mężczyzna medytował przy ognisku, od czasu do czasu dorzucając drewno do ognia, cały czas czuwając i choć wyłączył większość zmysłów, pozostawił wyostrzony zmysł magiczny i słuch, by móc odzyskać świadomość, gdyby coś złego miało się stać, na szczęście, nic się nie zdarzyło.
Gdy kobieta się obudziła, Spiriel klęczał na ziemi, tyłem do ognia i elfki, wciąż medytując, a jego aura jaśniała nieznacznie, nie na tyle by móc odczytać ją, ale ktoś znający tę sztukę mógłby z takiej aury się co nieco dowiedzieć.
gdy tylko Shaydh wstała, anioł powrócił do rzeczywistości i otworzył oczy, nie poruszając się jednak i powoli tracił skupienie, zmniejszając aurę stopniowo.
- Powinnaś jeszcze pospać.
Stwierdził.
- Do rana jeszcze kilka godzin, a powinnaś być w pełni sił, musimy z rana ruszyć w drogę... jeszcze nie jestem pewien dokąd, ale dojdziemy do tego.
Dodał z uśmiechem, który jednak nie mógł być widoczny dla elfki.
Elfka ułożyła się przy ognisku i położyła na własnej torbie, a Spiriel postanowił w tym czasie czuwać nad "obozem" i podtrzymywać ogień, nic nie zapowiadało jednak, aby miało coś nastąpić, jednak anioł z jakiegoś powodu miał złe przeczucia i dochodziły one z oddali, gdzieś z głębi lasu...
Po kilku godzinach Shaydh otworzyła oczy i niemal się zerwała.
W czasie gdy elfka spała, mężczyzna medytował przy ognisku, od czasu do czasu dorzucając drewno do ognia, cały czas czuwając i choć wyłączył większość zmysłów, pozostawił wyostrzony zmysł magiczny i słuch, by móc odzyskać świadomość, gdyby coś złego miało się stać, na szczęście, nic się nie zdarzyło.
Gdy kobieta się obudziła, Spiriel klęczał na ziemi, tyłem do ognia i elfki, wciąż medytując, a jego aura jaśniała nieznacznie, nie na tyle by móc odczytać ją, ale ktoś znający tę sztukę mógłby z takiej aury się co nieco dowiedzieć.
gdy tylko Shaydh wstała, anioł powrócił do rzeczywistości i otworzył oczy, nie poruszając się jednak i powoli tracił skupienie, zmniejszając aurę stopniowo.
- Powinnaś jeszcze pospać.
Stwierdził.
- Do rana jeszcze kilka godzin, a powinnaś być w pełni sił, musimy z rana ruszyć w drogę... jeszcze nie jestem pewien dokąd, ale dojdziemy do tego.
Dodał z uśmiechem, który jednak nie mógł być widoczny dla elfki.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości