Opuszczone Królestwo[Stare Zamczysko] Schronienie...

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Z uśmiechem na ustach, czarownik pomógł podnieść się z ziemi kobiecie. Była wyczerpana rzuceniem tak skomplikowanego czaru, ale miała siły, by stać. W jej głowie buszowała sterta myśli. Sama nie miała pojęcia, co robić w tak niecodziennej sytuacji, jednak, gdy zobaczyła wyciągniętą dłoń Arathaina i uśmiech na jego twarzy, poczuła przypływ sił. Mag wskazał ręką kierunek, w którym powinni się udać. Jego zachowanie zdradzało niepokój. Martwił się czymś. Wyglądało na to, że nie są sami...

Po jakimś czasie, czarodziejka zebrała się na kilka słów, odnośnie całego zajścia. Mag ponownie się uśmiechnął i odpowiedział:

- Rozumiem Cię. Z mojej strony należą Ci się zaś wyjaśnienia: Podróżuję razem z dwójką kompanów. Błysk, który towarzyszył Ci przy teleportacji zauważył jeden z nich. Udałem się to sprawdzić, lecz natknąłem się na tego potwora-pająka. Wybacz mi, nie wiedziałem, że jesteście powiązani mentalnie - wyjaśnił. Chwilę potem, zaczął mówić dalej:

- Jeśli chodzi o krzyk, to jeśli się nie mylę, należy on do osoby, która udała się w podróż razem ze mną i innym mężczyzną. Mówię to, bo Ci ufam. Idziemy w kierunku zamku, tam odpoczniesz, a potem, zdecydujemy, co dalej. Mam nadzieję, że nie narobisz kłopotów - kończąc, wybuchnął donośnym śmiechem. Nie należał on jednak do tych drwiących, aczkolwiek wyrażał uczucie, które trudno nazwać. Armintel zlękła się na moment, aczkolwiek po chwili znów wszystko wróciło do normy. Mag zauważając to, dodał w pośpiechu:

- Przepraszam, czasem się zapominam. Zaopiekuję się Tobą, dopóki nie dotrzemy na miejsce - ścisnął mocniej dłoń niewiasty, nie powodując jednak bólu, a dając znak, by szła bliżej niego. Po przejściu kilkunastu kroków i skróceniu dystansu do jednej trzeciej, na twarzy czarodzieja zagościł grymas. Był przekonany, że coś od dłuższego czasu śledzi jego i Armintel. Na potwierdzenie przypuszczeń maga, niedaleko dało się słyszeć stukotanie. Arathain natychmiast przyspieszył kroku. Czarodziejka dopiero teraz zorientowała się, że coś jest nie tak, ale nie było czasu, by zapytać o to jej towarzysza. Mag gwałtownie objął ramieniem dziewczynę i zaczął szeptać:

- Posłuchaj mnie uważnie: Wykonaj dokładnie to, co Ci zaraz powiem. Gdy dam znak, zacznij biec, jak najszybciej potrafisz. Za tą kolumną skręć w prawo i biegnij do sporych drzwi. Jeśli nie zastaniesz nikogo na zewnątrz, rób wszystko, by dostać się do środka. Pod żadnym pozorem, cokolwiek by się nie działo, nie odwracaj się. Zrozumiałaś? - zakończył pytaniem, lecz nie oczekiwał odpowiedzi. Stukotanie stało się bardzo wyraźne, a towarzyszyły mu pomrukiwania i jakieś odgłosy, które trudno było sklasyfikować. Kilka kroków dalej, czarodziej krzyknął:

- Teraz!! Biegnij ile sił w nogach! - Dał znak, popychając lekko czarodziejkę w kierunku wcześniej ustalonym. Miał nadzieję, że jest na tyle bystra, że wykona to, co jej powiedział i ewentualnie zorganizuje odsiecz. Przymknął oczy i nasłuchiwał. Armintel nie wiedziała, czy dobrze robi, lecz wykonała to, co polecił jej zabójca pająka. Szybko minęła filar i biegła przed siebie, choć przychodziło jej to z trudnością, gdyż wciąż odczuwała skutki uboczne nieudanego zaklęcia...

Tymczasem Arathain otworzył oczy i złapał kostur w obie dłonie. Stała przed nim horda nieumarłych. Niektórzy wyposażeni jedynie w zardzewiałe i wyszczerbione miecze, lub prymitywnie skonstruowane, różnej wielkości maczugi, inni od stóp do głów okryci nadgryzioną przez czas zbroją. Mag naliczył ich około dwóch tuzinów. Walka była z góry przesądzona, lecz czarownik nie zamierzał łatwo oddać skóry.

- Dalej nie pójdziecie!! - Zakomunikował, co spotkało się z ogólną dezaprobatą wśród "chodzących zwłok". Umarli rozpoczęli natarcie. Ich oczodoły błyszczały czerwonym blaskiem, rządne krwi wszystkiego, co oddycha i żyje. Arathain zaczął właśnie splatać magiczne słowa i łączyć je z gestykulacją. Chwilę później, czterech nieumarłych trawiła ognista kula. Mag wyciągnął miecz. Jeden z przeciwników znajdował się w niebezpiecznie bliskiej odległości. Niezdarnym, ale poprawnie wykonanym cięciem, czarodziej odciął oponentowi głowę. Czaszka z gruchotem uderzyła w ziemię i potoczyła się gdzieś daleko. Niekompletny ożywieniec nie przejmował się tym jednak i dalej szarżował, jednakże zręczne uderzenie kostura i poprzeczne cięcie szybko pozbawiły go aspiracji, oraz "życia po życiu". Wciąż jednak pozostało dziewiętnastu z nich. Arathain z okrzykiem godnym najlepszego barbarzyńcy uderzył swoją laską o ziemię, co spowodowało niemałe wibracje, a kości sześciu z przeciwników po prostu się rozpadły. "Wciąż mam jeszcze szanse" - dodawał sobie otuchy, lecz nadzieja opuściła go właśnie w tym momencie. Jeden z wrogów zaszedł maga od tyłu i z całą siłą uderzył go w głowę. Tkacz zaklęć osunął się na kolana i padł na ziemię, tracąc kontakt z tym światem, do końca kurczowo trzymając swój miecz i kostur...

W tym samym momencie, Armintel zatrzymała się, choć wiedziała, że nie powinna. Jej intuicja i nieprzeciętny zmysł magiczny podpowiadały, że dzieje się coś niedobrego. W głowie pojawiły się obrazy przedstawiające ostatnie chwile zabójcy pająka, przed utratą przytomności. Kobieta wiedziała, że musi się śpieszyć...
Ostatnio edytowane przez Cillian 15 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Przeskakują rozrzucony gruz, Armintel biegła co sił nie zatrzymując się ani na chwilę w krótkim czasie pokonała drogę wskazana prze czarodzieja. Skręciła i ... zderzyła się dosłownie z mężczyzna stojącym w drzwiach. Siła rozpędu odrzuciła ja na ziemię. Potrząsnęła głową i skupiła na tym co powiedział jej Arathain.

-Szybko on... sam... nieumarli!!!-

Zerwała się na nogi i oparła o ścianę z rwanym oddechem wskazała kierunek ręką.

- Oni ... dużo ich. -

Zamknęła oczy i skupiła się na uspokojeniu myśli i ciała. Diadem zaczął płonąć błękitnym światłem. Zbierała moc która gwałtownym wichrem wtargnęła w nią niczym huragan.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Xerox
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xerox »

Podróż trwała długo, ale zamiast zwyczajnego mroku padała taka ulewa, że niejeden demon by się chował gdzie popadnie. Z oddali zauważył podniszczone zamczysko, co było wspaniałą alternatywą do przeczekania tej paskudnej pogody. Droga była rozmiękła, wręcz galaretowata. Odwołał rumaka gdyż ta przeprawa byłaby o wiele trudniejsza. Zagrzmiała potężna błyskawica uderzająca nieopodal demona. Uderzyła w drzewo niszcząc je na miejscu. Szedł dalej słysząc w oddali odgłosy walki. Nic by go to nie zdziwiło gdyby nie fakt, że z oddali wyczuwał aurę, i to kogoś bardzo potężnego. Podszedł bliżej i spostrzegł jak nieumarły agresor ogłuszył maga. Miał przejść obojętnie obok tego zjawiska jak to robił dawniej ale jego amulet zaczął robić się dziwnie ciepły... i wtedy właśnie przebudziła się w nim reszta człowieczeństwa, a dokładniej uczuć. Nie wiedzieć czemu postanowił zainterweniować. Szybko wyją miecz i powstrzymał uderzenie, jakie jeden ze szkieletów chciał zadać czarodziejowi.
- Walczcie ze mną- rzekł stanowczym tonem przecinając jednego z nich. Wszyscy podeszli bliżej do niego z zamiarem masowego ataku. Korzystając z ostatniej zaczął mruczeć kilka słów
Dark mystiske Magt filtrede sjæle
Tro Tjener, Klar Til ordrer
Shadow Knights fordømt AF Verden
Kom UD AF den AF Jord Mork Skygger
Nar du ER Klar Til at bekæmpe morket
Rise soldater dysterhed
Po tych słowach wbił miecz w ziemię. Wokół Xeroxa pojawił się czerwony okrąg. Po chwili w jednym rzędzie stał oprócz demona sześciu wojowników dzierżących miecze oburęczne. Wtedy właśnie nieumarli ruszyli do ataku. Wojownicy bronili dostępu do nieprzytomnej osoby leżącej za ich tyłami. Z każdym cięciem liczba oponentów malała, ale i była wystarczająca aby odnieść zwycięstwo. Zaledwie kilka minut potem sam Xerox stał pomiędzy magikiem a żądną krwi bandą nieumarłych. Wiadome było, że bez wsparcia oboje nie mają szans.
[url=http://th08.deviantart.com/fs30/300W/f/2008/095/4/6/EscapeFromtheUniverse_by_PhantomFan.jpg]Aganos[/url]
Awatar użytkownika
Varlein
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varlein »

Varlein cały dzień leciał i miał już tego wszystkiego dość. Nieustający deszcz wpędzał go w niczym niepohamowaną furię. Skrzydła gdy tylko przemokły zrobiły się cięższe i latanie zabierało więcej energii niż chciałby się przyznać. W końcu zobaczył w oddali ciemny kształt odcinający się w granacie nocnego nieba. "Tam odpocznę i przeczekam ten cholerny deszcz" - pomyślał zirytowany tą paskudną pogodą.
Niestety, szczęście mu nie sprzyjało. Im bliżej był tego tajemniczego zamku, tym bardziej stawał się niespokojny, a zmysły magiczne ostrzegały o, że nie jest to zwykła opuszczona budowla. Przynajmniej nie jest taka dzisiejszej nocy. W końcu zrozumiał w czym rzecz. "Nieumarli" - wysyczał przez zaciśnięte żeby. To było już o wiele za dużo dla jego opanowania. Zmusił swoje zmęczone skrzydła do szybszej i silniejszej pracy. Oczywiście, nie zareagowałby tak na samych nieumarłych, lecz pośród nich rozpoznał aurę czarodzieja, którego zdążył polubić. A teraz miał ochotę rozprostować kości i miecze w walce.
Gdy był prawie nad zamkiem zaczął pikować w dół, składając skrzydła przy ciele. Za czasu wyciągnął swoje miecze, które miał od czasów piekła.
Runął w sam środek szkieletów i tym podobnych stworów. Od razu przystąpił do masowej eksterminacji nienawistnych stworów. Wirował od jednego przeciwnika do drugiego. Jego przepełnione magią i energią miecze parując ciosy, rąbiąc głowy i odcinając ręce, kreśliły błękitne linie.
Usta szepcząc zaklęcia wypuszczały opary o różnych kolorach. Jego oczy ciskały zaklęcia, które co chwila zamieniały kolejnego umarłego w kupkę popiołu lub trzaskały wszystkie jego kości, przy okazji rozrzucając je we wszystkie strony.
- Jak ja się wami brzydzę - wyrwało mu się, a jego twarz stała się maską nienawiści, obrzydzenia i wściekłości. Jego czarne niczym węgiel oczy niosły obietnicę niszczenia wszystkiego co uzna za wrogie. Magia Mocy zbierała swoje żniwo rozsadzając wszystko na czym spoczęły jego oczy, niektórzy nieumarli jak stali, tak rozlatywali się w grupkę kości, części pancerza i oręża, za sprawą Magii Chaosu. Magia Zła robiła to w czym była najlepsza, czyli siała zniszczenie wszędzie, gdzie tylko sobie tego zapragnął.
Tak się zatracił w walce, że nawet nie spostrzegł kiedy jego miecze przecinały tylko powietrze, a jego magia nie napotykała już żadnego oporu. Stanął wyprostowany. Mokre biały włosy skrywały oczy w cieniu. Jego biały strój, już nie lśnił nieskazitelną czystością. Ale tym co przyciągało wzrok, były jego wielkie czarno-białe skrzydła, którymi co chwila poruszał. W końcu wsadził miecze do swoich pochew przy biodrach. Szczególowo oglądnął swój strój i ze złością tupnął nogą, wzniósł ręce ku niebu.
- Cholera jasna i jak ja wyglądam, przez te bezmózgie, kościste trutnie ? Chętnie, aby się zemścić rozwaliłbym jeszcze kilka - powiedział, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że już nie miał żadnych sił. Jego ciało było wyczerpane, a swój zapas magii wyczerpał całkowicie. Był już pusty, jak beczka z piwem po hucznej zabawie.
Odwrócił się do znajomego maga. Zdziwił się gdy oprócz niego zobaczył pół człowieka-pól demona oraz kobietę czarodziejkę. Wcześniej nie rozpoznał ich aur. Niestety, był tak zajęty wymyślaniem zaklęć dla powitania nieumarłych, że musiał ich przeoczyć.
- Znowu się spotykamy czarodzieju. Szkoda tylko, że dzieje się to w takiej okropnej scenerii - powiedział i ukłonił się lekko.
- Chyba nie będziecie mieć za złe jeśli podczas burzy dotrzymam Wam towarzystwa ? - spytał z nadzieją.
- Naprawdę mam już dość tego deszczu - powiedział z dezaprobatą kręcąc głową.
Anioły pierwsze upadły,pierwsze z nieba runęły
Choć takie piękne i pierwsze w nicości zniknęły,
Pierwsze złamały zasady i pierwsze na ziemię spadły,
Pierwsze szukały prawdy i pierwsze prawdę ukradły.
Zostały im tylko wspomnienia i ziemia obrzydła,
Zostały im tylko marzenia zostały pieśni i słowa,
Została im w ciszy z samymi sobą rozmowa.
By Stiil Angel

Miecz Upadłych Varleina
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Armintel widząc wahanie Meridiona skrzywiła się i zawróciła w stronę z której słychać było odgłosy walki. Meridion został aby strzec wejścia. Czarodziejka przepełniona nowymi mocami powróciła na miejsce gdzie sie rozstali z Arathainem. Z dali juz dostrzegła bezwładne ciało które rozpoznała po ubiorze. Pole walki oświetlane przez płonące drzewo było dobrze widoczne. Biegła w stronę czarodzieja obawiając sie najgorszego i wtedy kątem oka dostrzegła dwie postacie. Ich aury uderzyły Armintel obie smakowały jakimś złem na które dziewczyna była uczulona. Zatrzymała sie nad ciałem i uwolniła szybkie zaklęcie, tym razem skuiła sie nma nim i wyszło tak jak trzeba. W jednej chwili ona i Arathain zostali zamknięci w strefie magicznej zaklętej przez całą jej wiedzę, powłoka wsparta magią prawa i wirujące wokoło niej ostrza stworzone przy pomocy chaosu były bardzo stabilne. Była dumna z efektu zaklęcia i teraz miała czas aby dokładniej ocenić zaistniałą sytuację. wokoło leżała cała masa zniszczonych nieumarłych a nad pobojowiskiem stało dwuch nieznajomych. Jeden z nic wzbudził w niej strach gdyż aura tchnęła złem i okrucieństwem. Zadrżała i zaczęła pleść zaklęcie aby otworzyć wrota wymiarowe z których chciała przywołać przybysza. Drugi z nich zapewne był towarzyszem tego pierwszego teraz coś mówił ale na szczęście aura stworzona przez czarodziejkę nie dała żadnych szans na przeniknięcie złu w żadnej postaci, czy to magii czy siły fizycznej. Wrota otworzyły się niespodziewanie i bezgłośnie a kiedy się zamknęły w ich miejscu stał jednorożec gotów zaatakować obcych. Armintel przykucnęła z gracja i dotykając piersi Arathain rzuciła czar rozkaz krzycząc głośno
- Ocknij się!-
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Xerox
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xerox »

Nagle zauważył anioła z którym wycieli w pień wszystkich nieumarłych. Chwilę po tym jakaś czarodziejka o przyjemniej, harmonijnej aurze utworzyła barierę w której siedziała razem z nieprzytomnym magiem. Chwilę po tym otworzył się portal z którego wyskoczył jednorożec. Nie wyglądał na przyjaznego. Podszedł kilka kroków mówiąc do niej telepatycznie:
- Wyłącz natychmiast tą barierę, trzeba go zabrać w bezpieczne miejsce, nie chcę stawiać sprawy na ostrzu miecza- mówiąc to szykował się do zadania ciosu w barierę. Po chwili w lewej ręce miał mieniącą się czerwienią włócznię. Nie była ona zwykła ale kipiała z niej czysta esencja śmierci. Deszcz począł padać mocniej a pioruny poczęły walić w ziemię kilkanaście razy częściej.
- To moje ostatnie ostrzeżenie!- krzykną gniewnie w każdej chwili gotów by zaatakować. Patrzył jej prosto w oczy powoli zaciskając rękę na rękojeści swego ostrza. Nie zwracał uwagi na nic innego. Pogoda pogarszała się z minuty na minute. W umyśle demona zaświtała jedna myśl. Zabierz tą barierę albo posunę się do ostateczności. Podszedł na odległość 25 kroków w oczekiwaniu na reakcję.
[url=http://th08.deviantart.com/fs30/300W/f/2008/095/4/6/EscapeFromtheUniverse_by_PhantomFan.jpg]Aganos[/url]
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Czarodziejka widząc zbliżającego się demona który zaczynał jej grozić jakaś magiczna bronią której aura była wyjątkowo silna skupiła się na ostatnich obrazach i skoncentrowawszy się chwyciła rękę Arathaina. Błysk magi pojawił się tak samo gwałtownie jak i zniknął. Chwile potem dźwięk powtórzył sie wewnątrz ruin zamku. Xerox stal przypatrując sie pustemu miejscu w którym przed chwila stalą czarodziejka i prawie siedzial czarodziej. Zamrugał oczami i skojarzył powtórzenie się dźwięku w ruinach. "Teleportacja" pomyślał zaskoczony. "Mala spryciara co?" Ruszył pewnym krokiem w stronę ruin. anioł wzruszył ramionami i podążył za nim.³ za nim.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Gdy padł, nie wiedział co się dzieje, a działo się dużo i to bardzo... Na początku, próbę ocalenia maga podjął jakiś demon. Walczył dzielnie, nawet przyzwał sojuszników, ale potęga nieumarłych była zbyt duża, jak na jednego człowieka. Gdy miał podzielić los czarownika, zjawił się Upadły. Arathain już wcześniej go poznał i znał jego moc. Z dziką furią niszczył jednego za drugim, a gdy już skończył, zaczął mówić do Arathaina. Nie zauważył jednak, że ten ostatni jest nieprzytomny. Lekko zirytowana reakcją Meridiona, Armintel zawróciła i ostatnia pojawiła się w miejscu, gdzie trójka mężczyzn toczyła walkę. Zdezorientowana dwoma obcymi facetami rzuciła zaklęcie. Po chwili, ona, jak i zabójca pająka tkwili w... no właśnie, trudno było to określić. Xerox całkowicie się we wszystkim pogubił i próbował zaatakować to "coś", co oddzielało mężczyzn od nieprzytomnego i kobiety. Wyczarował broń, coś na wzór olbrzymiej wykałaczki i miał zamiar dostać się do środka, rzucając ostrzeżenia na prawo i lewo, jednakże, Armintel ponownie rzuciła zaklęcie i teleportowała się razem z czarodziejem do zniszczonego zamku, w miejsce, gdzie przebywa Niara...

Zaklęcie, które rzekomo miało zapewnić życie obojgu, przyniosło odwrotne skutki. Choć Armintel czuła tylko lekkie zawroty głowy, Arathain wcale się nie budził. Z tyłu głowy magika zaczęła się sączyć krew. Zauważając to, niewiasta sprawdziła tętno, ale... nie wyczuła go. Mag nie oddychał...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Armintel krzyknęła przerażona. Rozejrzała się bezradnie wokoło i widząc że wszyscy na około są zajęci. Prostym aczkolwiek skutecznym zaklęciem zamknęła ranę na głowie czarodzieja. Po czym pochyliła się nad nim i swoimi ustami objęła jego wargi aby wtłoczyć trochę powietrza z magią w płuca Arathaina. Widząc ze zaklęcie działa bardzo powoli a jednocześnie właściciel czerwonej włóczni zbliża się do ruin trzasnęła czarodzieja otwartą dłonią w policzek. Potem ponownie wtłoczyła kolejny swój oddech zmieszany z magia w płuca. Czarodziej gwałtownie otworzył oczy kiedy zwierali się ustami. Armintel odskoczyła od niego jak oparzona. Arathian uniosła się lekko masując obolała głowę.
- Przepraszam mogę jeszcze raz zemdleć? - zapytał śmiejąc się.
Armintel już miała go drugi raz trzasnąć w policzek ale skierowała dłoń w stronę wejścia do ruin.
- Tam jest jakiś Demon i coś jeszcze chyba gorszego. - Od wejścia przykłusował jednorożec.
Ostatnio edytowane przez Armintel 15 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Arathain ocknął się i... nie był to może najlepszy moment, w jakim to zrobił. "Co ta nieznajoma wyprawia!?" - pomyślał, gdy zorientował się, że jego usta łączą się z ustami nieznanej kobiety. Niewiasta natychmiast się poderwała i odskoczyła od maga. Mag poczuł ból, chyba podczas "reanimacji", zdarzyło się jej uderzyć maga raz, czy dwa... Zaczęła pytać o coś magika, a ten nie wiedział zupełnie co się tu dzieje. Machinalnie wstał, i z krzykiem profesjonalnego paranoika wybiegł za drzwi. Jednorożec tak wystraszył maga, że nieświadomie uwolnił swoją magiczną moc i spalił istotę żywcem. Nie dane mu było odpocząć. Gdy chciał uciec stąd, jak najdalej, centralnie uderzył w Meridiona, przewrócił się i... zemdlał.
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Armintel zerwala sie za czarodziejem i chciala go przytrzymac za płaszcz lecz zapinka odpieła sie i Arathain na swojej drodze napotkal stojącego Meridiona. Czarodziej odbił sie od niego i padł jak długi na plecy. Z dopalajacych sie zwlok jednorozca wystawał róg, dlugi krecony róg. Czarodziejka podniosla go z ziemi i niczym oręż trzymając przed soba wyskoczyła do wejscia. Na czubku rogu zapłonęło światło magii.
- Nawet nie podchodz !! Bo..bo... bo pożałujesz. - krzyknęła w strone nadchodzącego Xeroxa. Ręka zrogiem jej drżała ale cala postawa wkazywala na determinację w obronie nowo poznnego przyjaciela.
- Demon nie demon, nie dam ich skrzywdzić!! Precz odejdz skąd przyszleś -
Cofneła sie o krok i plecami oparla o kolumne.
"No to koniec..." pomyślała jeszcze zanim stracila swiadomosc z wysiłku.... .
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Xerox
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xerox »

Zdziwił się tą teleportacją. Wzruszył obojętnie ramionami i szedł w kierunku zamku. Jego oczu ukazała się niezwykle śmieszna scenka. Mag uderzył w plecy strażnika wejścia.
- Hahahaha- roześmiał się na całego. Od dawna nie widział tak śmiesznego zdarzenia. Podszedł jeszcze trochę gdy pewna kobieta wyskoczyła z wyjścia z jakimś świecącym przedmiotem. Jej pierwsze słowa wzbudziły w Xeroxie lekkie uśmieszki, ostatnie słowa brzmiał jak rozkaz a tego nie lubił. Schował miecz podchodząc na odległość ośmiu metrów od niej. I nagle Ona...zemdlała tak po prostu. Zrobił minę taką, jakby nie wiedział o co chodzi. Co jest? Pomyślał. Przeszedł obok strażnika który stał jak kamień. Wziął ma ręce czarodziejkę i położył obok śpiącej od jakiegoś czasu osoby. Następnie tak samo postąpił z nieprzytomnym magiem. Na zewnątrz błyskało jakby miał to być koniec świata.
Ostatnio edytowane przez Xerox 15 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
[url=http://th08.deviantart.com/fs30/300W/f/2008/095/4/6/EscapeFromtheUniverse_by_PhantomFan.jpg]Aganos[/url]
Awatar użytkownika
Varlein
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varlein »

Zachowanie tej małej czarodziejki zirytowało go. Najchętniej połamałby jej wszystkie kości i nauczył trochę kultury. Wiedział, że lekki zapaszek siarki może od niego odstraszać, ale toi już była lekko przesada jego zdaniem. Ruszył za swoim towarzyszem walki.
Znowu gdy byli przy bramie zamku, ta kobieta wyskoczyła z czymś świecącym i zaczęła grozić. Na szczęście zemdlała i Upadły nie musiał jej strofować. "Ograniczeni ludzie" - pomyślał ze złością.
W końcu mógł zasiąść i ogrzać się przy ogniu, choć obecność agresywnej czarodziejki go irytowała. stwierdził, że nawet w piekle niektórzy byli milsi od niej. Przynajmniej jak chcieli kogoś upiec na ogniu, pożartowali trochę. Pokręcił głową z dezaprobatą. Czasem miał ochotę wrócić do piekła, przynajmniej tam nie wściekał się na podłość i niegościnność mieszkańców. W tym świecie sprawa miała się inaczej.
Popatrzył na pół-demona i lekko się uśmiechnął.
- Nazywam się Varlein - powiedział chcąc przełamać pierwsze lody, po czym uśmiechnął się krzywo i zerknął na śpiącą czarodziejkę.
- Ty chcesz nauczyć jej prawidłowego zachowania, czy ja mam to zrobić ? - spytał.
Anioły pierwsze upadły,pierwsze z nieba runęły
Choć takie piękne i pierwsze w nicości zniknęły,
Pierwsze złamały zasady i pierwsze na ziemię spadły,
Pierwsze szukały prawdy i pierwsze prawdę ukradły.
Zostały im tylko wspomnienia i ziemia obrzydła,
Zostały im tylko marzenia zostały pieśni i słowa,
Została im w ciszy z samymi sobą rozmowa.
By Stiil Angel

Miecz Upadłych Varleina
Awatar użytkownika
Meridion
Lord Demon
Posty: 448
Rejestracja: 16 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Meridion »

Gdy do uszu Meridiona dobiegł szczęk metalu, wiedział, że wdepnęli w naprawdę głębokie bagno, z którego niełatwo będzie im wybrnąć. Ich główny plan, zasadzał się na tym, by przekraść się niepostrzeżenie, przez te niebezpieczne ziemi. Poruszali się cicho, ukrywali swe Aury. Niestety, sądząc po błyszczącej w oddali Aurze, ich plan właśnie pożarła Pustka. Teraz wszystkie okoliczne potwory już wiedziały, że przybyły nowe ofiary. I zapewne wkrótce przybędą na żer.

Meridion przez krótką, chwilę rozważał czy nie powinien ruszyć w stronę dobiegających z oddali odgłosów walki, jednakże krótkie spojrzenie na leżącą Niarę, odwiodło go od tej myśli. Musiał ją chronić… ale zostanie tu byłoby głupim pomysłem. Jak nie zaraz, to całkiem niebawem, zrobi się tu tłoczno, od umęczonych i wiecznie głodnych upiorów przeszłości przemierzających te przeklęte ziemie. Meridion schował broń i zamknął oczy, wzdychając przy tym ciężko. Nie miał wyboru, musiał posłużyć się magią, a to mogło źle się skończyć. Pomimo długich miesięcy prób, wciąż nie do końca panował nad swoimi nowymi mocami. To dawało pojęcie, jak potężni musieli być Pradawni, że używali ich na co dzień.

Wędrowiec zaczął inkantację, całkowicie odcinając się od świata zewnętrznego. Musiał się skupić, by nie popełnić błędu. W prawdzie forma magii, którą wybrał nie była zbyt szybka, jednakże z pewnością najpewniejsza dla tych okoliczności. Demon ostrożnie osnuwał Niarę, siebie i wierzchowce, kolejnymi nićmi, z których tkał zaklęcie. Niespokojna magia drgała w jego mentalnym uchwycie, lecz jego wola utrzymywała ją w ryzach. Wszystko szło dobrze, a wzór układał się prawidłowo. Kolejne nici oplatały, co raz to większe obszary. Zakręcały i eliptycznie wiodły ku murom zamku. Niewidzialna magiczna sieć plotła się z każda myślą Wędrowca. Wokół nie było nic. Tylko on i niewidoczne dla innych sieci. Otoczył myślami cały zamek. Nie miał pojęcia, co mogłoby się stać gdyby zaklęcie nie wyszło. Łącząc wszystkie znane mu magie i wieńcząc je ledwo kontrolowaną czystą energią rozprzestrzenił sieci wokół murów starego zamczyska. Jeszcze nigdy nie próbował czegoś takiego. Wiedział jednak, że innego wyjścia nie ma. Zaklęcie musi się powieść, w przeciwnym razie w krótkim czasie kolejne hordy nieumarłych zjawią się pod murami, żądne krwi i śmierci. Z ciała Meridiona zaczęło bić delikatne purpurowe światło. Niewidzialne nici zapłonęły czerwienią, a wokół zamku powstała delikatna rubinowa poświata. Światło sączące się z ciała Meridiona rozbłysło. Poświata otaczająca zamek uderzyła purpurą i zamknęła się nad budynkiem. Wędrowiec upadł na kolana, nie strącił jednak świadomości. Potężne zaklęcie zamykające zamek w magicznej bańce miało uniemożliwić nieumarłym wejście do twierdzy. Zaklęcie miało jednak jeden mankament Ci, którzy zostali zamknięci w środku mogli z niego wyjść, ale nie mogli powrócić.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 16 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Sen nie trwał długo. Miała wrażenie, że nie spała prawie wcale. Hałasy dochodzące gdzieś z daleka wybudziły ją ze snu. Oparła się o ścianę i powoli uniosła się z posłania. Długie nadal mokre włosy spłynęły jej po plecach. Wilgotna suknia oblepiła ciało. Obok wilczej skóry nadal stała zapalona oliwna lampka. Nie rozumiała, co się działo. Meridion stał przy drzwiach, tak samo jak w momencie, kiedy zasypiała, jednak w pomieszczeniu było teraz więcej osób. Dostrzegła Arathaina i jakaś kobietę. Wokół roznosiła się aura piekielnych, demonów i czarodziejów. Może to sen, pomyślała.

To jednak nie był sen. Obudziły ją odgłosy walki, przynajmniej tak jej się wydawało, ale teraz wszystko ucichło. Nie wiedziała ile, tak na prawdę czasu zajęło jej przebudzenie się. Po walce nie było ani śladu, nie tu, nie w komnacie. Ale co się działo na zewnątrz? A może odgłosy były tylko imaginacją stworzoną przez jej umysł. Skąd jednak wzięły się tu te wszystkie istoty. Czuła strach. Nie, to nie był strach, raczej niepokój wywołany własną słabością, niewiedzą. Pytania mnożyły się, ale nie było odpowiedzi. Wiedziała gdzie jest, nie wiedziała, „kiedy”. Nie potrafiła powiedzieć czy nadal był ten sam dzień, czy też minęło już wiele czasu. Ile spała? Jak długo nie miała świadomości? Sądziła, że bardzo krótko, ale czy przez ten czas tyle mogło się wydarzyć? Tyle, to znaczy ile i co właściwie się wydarzyło? Myśli galopowały niczym dzikie konie na równinie. Szukała odpowiedzi na pytania, ale ich nie było. Odpowiadała jedynie pustka.

Wsparta dłonią o zimną, kamienna ścianę rozejrzała się ponownie po komnacie. Zamazane postacie stały gdzieś daleko, przynajmniej tak jej się zdawało. Ponownie szukała Meridiona. Jej wzrok powędrował w stronę drzwi. Nie było go? Oddech przyspieszył, zaczęła się bać. Czyżby została sama? Jeśli w komnacie znajdowali się nieprzyjaciele nie byłaby w stanie ich pokonać. Magia nie wchodziła w grę, była zbyt słaba. Poranione dłonie uniemożliwiły walkę orężem. Czyżby znalazła się w potrzasku? Zlęknione oczy odlazły w końcu demona klęczącego na podłodze. Znów pojawiły się kolejne pytania. Chciała do niego podbiec, lecz nie mogła. Puściła ścianę, zawrót głowy natychmiast uniemożliwił jej dalszą drogę, ponownie oparła się o skalny blok. Jej ciało zsunęło się po kamieniach na podłogę, a przerażone oczy wypatrywały jedynie zwiastunów śmierci.
Królowa Niara
Królowe na trony!

"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."


“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Mag odzyskał świadomość po krótkiej chwili. Z trudnością podniósł się i usiadł oparty o ścianę. Bryza postanowiła sobie uciąć drzemkę. Tymczasem mag przeszukał swój ekwipunek i wyciągnął z niego coś do jedzenia. Posilił się, a potem wstał i rozglądał się za kosturem i mieczem. Obydwa przedmioty leżały nieopodal. Kostur świecił jasnym światłem, dlatego czarodziejowi łatwiej było go znaleźć. Podniósł go, a następni miecz i wrócił pod ścianę. Nie minęło wiele czasu, a już szperał w torbie. Wyjął specyfik o fioletowym zabarwieniu, odkorkował i wypił jednym haustem całą zawartość. Pustą fiolkę z powrotem schował do torby, przeglądając przy okazji resztę specyfików. Nagle przestał się zajmować czymkolwiek, oparł nogi o kolana, zamknął oczy i... zasnął. Dzięki własnemu wyrobowi, udało mu się zapaść w sen, który powinien trwać dokładnie godzinę. Podczas niego, cała energia Arathaina powinna się zregenerować. Wybudzenie może doprowadzić do ataku niekontrolowanej agresji, chociaż nikt jeszcze nie odnotował takiego przypadku...

W umyśle magika była pustka - regeneracja obejmowała również strefę mentalną. Można Proces ten uspokajał oddech, poprawiał krążenie i dodawał sił. Ważne jest również, że podczas tego snu, pomniejsze rany ulegają zasklepieniu. Mag odciął się od rzeczywistości. Nie obchodziło go teraz, co się dzieje, czy ktoś z kimś walczy, ani nawet to, gdzie się znajduje. Od paru dobrych lat, czarownik tkacz zaklęć potrzebował tego specyfiku bardziej, niż czegokolwiek innego. Na szczęście nie był uzależniony. Nadużywanie tego magicznego związku może doprowadzić do całkowitej śpiączki.

Wszystko wokół wydawało się nie mieć znaczenia. Czas zatrzymał się, wokół Arathaina nic się nie działo... a jednak działo się. Meridion otoczył cały zamek magicznym polem, przez które nieumarli przedostać się nie mogli. Słuszna decyzja, bowiem ataki kościotrupów nie były przypadkiem i Kruczowłosy zdawał sobie z tego sprawę. Martwiło go jednak to, że w ruinach zamku może czaić się coś gorszego...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość