Ekradon ⇒ Czarodziejskie popołudnie
- Ieldarisa
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Czarodziejskie popołudnie
- Popatrzmy... nie jest tak źle. Uwiniemy się dziś chyba z całą listą Tarot. - Mruknęła rudowłosa kobieta do stojącego obok konia. Siedząc na cembrowinie studni zlokalizowanej w samym środku placu i chrupiąc jabłko, odpychała wolną ręką pysk namolnego wierzchowca, który próbował zdobyć owoc. Wzrok miała wbity w księgę rozłożoną na kolanach, dokładniej dwie strony zapisane drobnym pismem. Na jednej ze stron widniało kilkanaście nazwisk z adresami i wypunktowane maści, eliksiry albo zaklęcia. Była to lista klientów, których czarownica powinna jak najszybciej odwiedzić z zamówionymi produktami, bądź opracowanym czarem. Nic, tylko trafić do klienta i ładnie wyrecytować magiczną formułkę. Na drugiej stronie widniała tak zwykła rzecz jak lista zakupów. Długa i wcale nie tak całkiem zwykła - w końcu do eliksirów czasem trzeba było dziwacznych składników.
- Dobra, mały. Teraz zajrzymy jeszcze do tej dwójki... po drodze kupimy trzy kolejne rzeczy i wylądujemy w tej małej karczmie na obrzeżach - miejsce w sam raz na obiad, no i może lampkę wina? - Ieldarisa podniosła wzrok znad księgi by zobaczyć jak jej koń zmienił taktykę. Uwielbiał jabłka i był gotów zdobyć jedno z nich za wszelką cenę. W tym przypadku chodziło o uderzenie właścicielki łbem. Niby nic aż tak wielkiego, ale przez to czarodziejka straciła równowagę i odchyliła się niebezpiecznie do tyłu, prawie wpadając do studni. Na szczęście skróciła wcześniej wodze Tarota i owinęła je dookoła nadgarstka, więc gdy kopytny złodziejaszek próbował odskoczyć, by uniknąć kary, szarpnął rudowłosą w swoją stronę. Wystarczyło by uchronić ją przed zwiedzeniem zbiornika wodnego. Ieldarisa zerwała się na nogi, wsuwając księgę pod pachę i szarpnęła wodze.
- Zdurniałeś do reszty?! Jabłuszek się zachciewa, co? Poczekaj, Mogena niedługo będzie musiała porobić nowe eliksiry dla klientów, a już ja jej ślicznie opiszę, jak to omal nas obu nie zabiłeś. A ona ci za to podziękuje, bez dwóch zdań!
- Dobra, mały. Teraz zajrzymy jeszcze do tej dwójki... po drodze kupimy trzy kolejne rzeczy i wylądujemy w tej małej karczmie na obrzeżach - miejsce w sam raz na obiad, no i może lampkę wina? - Ieldarisa podniosła wzrok znad księgi by zobaczyć jak jej koń zmienił taktykę. Uwielbiał jabłka i był gotów zdobyć jedno z nich za wszelką cenę. W tym przypadku chodziło o uderzenie właścicielki łbem. Niby nic aż tak wielkiego, ale przez to czarodziejka straciła równowagę i odchyliła się niebezpiecznie do tyłu, prawie wpadając do studni. Na szczęście skróciła wcześniej wodze Tarota i owinęła je dookoła nadgarstka, więc gdy kopytny złodziejaszek próbował odskoczyć, by uniknąć kary, szarpnął rudowłosą w swoją stronę. Wystarczyło by uchronić ją przed zwiedzeniem zbiornika wodnego. Ieldarisa zerwała się na nogi, wsuwając księgę pod pachę i szarpnęła wodze.
- Zdurniałeś do reszty?! Jabłuszek się zachciewa, co? Poczekaj, Mogena niedługo będzie musiała porobić nowe eliksiry dla klientów, a już ja jej ślicznie opiszę, jak to omal nas obu nie zabiłeś. A ona ci za to podziękuje, bez dwóch zdań!
- Cephei
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Plac wydawał jej się przyjemny, chociaż pozory czasem mylą. Jednak, gdy rozejrzała się dokładniej po okolicy, doszła do wniosku, że całkiem tu miło. Przeciętni ludzie robili zwyczajne rzeczy, jak zakupy, targowanie się, oglądanie towarów i reszta takich podobnych rzeczy. Poczuła szarpnięcie za nogawkę bryczesów, więc spojrzała w dół.
- No co chcesz? - spytała wilka, głaszcząc go po dużym łbie. - Zaraz, poczekaj, nie ty jeden jesteś głodny.
Omiotła wzrokiem raz jeszcze placyk w poszukiwaniu miejsca w którym mogliby nasycić swoje żołądki. Za karczmami nie przepadała, za dużo tam ludzi się kręciło, no i panowała tam straszliwa duchota. Poza tym, nie wpuściliby jej z wilkiem. Wyciągnęła więc szyję jak żyrafa i stanęła na palcach, by zobaczyć coś ponad tłumem, ale nadal była za niska. Westchnęła ciężko, całkowicie zdegustowana. No przecież nie będą jeść, siedząc na ziemi, jak jacyś biedni! Zdeterminowana, ruszyła przez tłum ludzi, co chwilę nadeptując komuś na stopę i przepraszając raz za razem. Wilk kroczył za nią, powarkując co jakiś czas na przechodniów. Nigdy nie był zbyt ufny, troszczył się jedynie o Cephei.
Zatrzymała się, a na jej ustach pojawił się duży uśmiech, kiedy zobaczyła, że murek otaczający studnię nie jest zaludniony, poza jedną, rudowłosą kobietą. Żwawym krokiem ruszyła w kierunku wcześniej ustalonym i nagle... Bęc! Leżała twarzą do ziemi pośród rozsypanych owoców i zwojów.
- Czemu mnie to zawsze spotyka? - zapytała sama siebie, zbierając owoce z powrotem do torby.
Raqhaar siedział obok niej, wyprostowany, pilnując by nikt się o nią nie potknął. Kiedy już doszła do siebie, otrzepała z piachu, ponowiła marsz ku studni, uważając by znów nie pocałować się z ziemią.
Znów była zmuszona się zatrzymać, albowiem pojawił się przed nią ni stąd, ni zowąd, duch jej ojca. Trudno powiedzieć, żeby był to duch, gdyż nie wyglądał jak on. Nie był przeźroczysty, ani blady, miał normalne ubranie (pomińmy, że miał na sobie rzeczy, w których odszedł ze Świata Żywych). Jego włosy były takie jak za życia - ciemnobrązowe i gęste. Oczy miał jasnozielone, a na sobie kubrak, zdobiony złotymi nićmi, bryczesy, nieco jaśniejsze od tych, które Cephei miała, i buty do pół łydek. Uśmiechnął się delikatnie do córki.
- Cześć, tato. Co sprawiło, że postanowiłeś się ze mną zobaczyć? - spytała, nie zważając na ludzi, patrzących na nią jak na wariatkę.
- Czy ojciec nie może się pojawić przed córką bez powodu? - odpowiedział pytaniem na pytanie duch.
Dziewczyna zaśmiała się pod nosem.
- No, niby racja.
Raqhaar niespodziewanie zaczął warczeć, jeżąc czarną sierść.
- Nadal mnie nie lubi. - Ojciec Cephei wskazał głową na wilka.
- Nie widzi cię, więc jak ma reagować? Machać ogonem i tulić się do twojej niewidzialnej nogi? To na pewno byłoby normalne - rzekła lekko sarkastycznie jasnowłosa, po czym podeszła do murku i usiadła, kładąc ręce na kolanach.
Wilk ułożył się przy jej nogach, mając uniesioną głowę. Świdrował wzrokiem każdego, kto przechodził zbyt blisko nich. Cephei zaś zerkała kątem oka na rudowłosą kobietę, szarpiącą się z koniem. Ten zabawny widok wywołał u niej cichy chichot.
- No co chcesz? - spytała wilka, głaszcząc go po dużym łbie. - Zaraz, poczekaj, nie ty jeden jesteś głodny.
Omiotła wzrokiem raz jeszcze placyk w poszukiwaniu miejsca w którym mogliby nasycić swoje żołądki. Za karczmami nie przepadała, za dużo tam ludzi się kręciło, no i panowała tam straszliwa duchota. Poza tym, nie wpuściliby jej z wilkiem. Wyciągnęła więc szyję jak żyrafa i stanęła na palcach, by zobaczyć coś ponad tłumem, ale nadal była za niska. Westchnęła ciężko, całkowicie zdegustowana. No przecież nie będą jeść, siedząc na ziemi, jak jacyś biedni! Zdeterminowana, ruszyła przez tłum ludzi, co chwilę nadeptując komuś na stopę i przepraszając raz za razem. Wilk kroczył za nią, powarkując co jakiś czas na przechodniów. Nigdy nie był zbyt ufny, troszczył się jedynie o Cephei.
Zatrzymała się, a na jej ustach pojawił się duży uśmiech, kiedy zobaczyła, że murek otaczający studnię nie jest zaludniony, poza jedną, rudowłosą kobietą. Żwawym krokiem ruszyła w kierunku wcześniej ustalonym i nagle... Bęc! Leżała twarzą do ziemi pośród rozsypanych owoców i zwojów.
- Czemu mnie to zawsze spotyka? - zapytała sama siebie, zbierając owoce z powrotem do torby.
Raqhaar siedział obok niej, wyprostowany, pilnując by nikt się o nią nie potknął. Kiedy już doszła do siebie, otrzepała z piachu, ponowiła marsz ku studni, uważając by znów nie pocałować się z ziemią.
Znów była zmuszona się zatrzymać, albowiem pojawił się przed nią ni stąd, ni zowąd, duch jej ojca. Trudno powiedzieć, żeby był to duch, gdyż nie wyglądał jak on. Nie był przeźroczysty, ani blady, miał normalne ubranie (pomińmy, że miał na sobie rzeczy, w których odszedł ze Świata Żywych). Jego włosy były takie jak za życia - ciemnobrązowe i gęste. Oczy miał jasnozielone, a na sobie kubrak, zdobiony złotymi nićmi, bryczesy, nieco jaśniejsze od tych, które Cephei miała, i buty do pół łydek. Uśmiechnął się delikatnie do córki.
- Cześć, tato. Co sprawiło, że postanowiłeś się ze mną zobaczyć? - spytała, nie zważając na ludzi, patrzących na nią jak na wariatkę.
- Czy ojciec nie może się pojawić przed córką bez powodu? - odpowiedział pytaniem na pytanie duch.
Dziewczyna zaśmiała się pod nosem.
- No, niby racja.
Raqhaar niespodziewanie zaczął warczeć, jeżąc czarną sierść.
- Nadal mnie nie lubi. - Ojciec Cephei wskazał głową na wilka.
- Nie widzi cię, więc jak ma reagować? Machać ogonem i tulić się do twojej niewidzialnej nogi? To na pewno byłoby normalne - rzekła lekko sarkastycznie jasnowłosa, po czym podeszła do murku i usiadła, kładąc ręce na kolanach.
Wilk ułożył się przy jej nogach, mając uniesioną głowę. Świdrował wzrokiem każdego, kto przechodził zbyt blisko nich. Cephei zaś zerkała kątem oka na rudowłosą kobietę, szarpiącą się z koniem. Ten zabawny widok wywołał u niej cichy chichot.
- Ieldarisa
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Gdy Tarot schrupał już całkowicie zdobyczne jabłko, natychmiast się uspokoił. Groźby odniosły też pewien skutek, gdyż o ile Ieldarisa nie lubiła go karać, Mogena za coś takiego z pewnością zdzieliłaby go batem. Albo wypróbowała na nim nowe zaklęcie. Zwłaszcza, jeśli przez jego zachowanie mogło trwale ucierpieć wspólne ciało. Czarodziejka znów usiadła na brzeżku studni i otworzyła księgę.
- No dobrze... czeka nas wizyta u tej wdowy od maści upiększających. Tam musisz się zachowywać bez zarzutu. Co znowu?! - Uniosła wzrok na wierzchowca, który parsknął niespokojnie prosto w jej ramię. Zobaczyła tylko odchylone do tyłu uszy i od razu zerknęła na nowy obiekt zainteresowania Tarota. - O proszę. Bardzo wilcza ta psina, nie? Tarot! Nie jest ze mną tak źle! Ja gadam do ciebie, albo siebie, nie do powietrza! - oznajmiła z uśmieszkiem końskiej mordzie, zamykając zdecydowanym ruchem księgę. Wstała znów i schowała tomiszcze w końskich jukach. Poklepała jeszcze zwierzę po karku i skierowała swoje kroki do dziewczyny z wilkiem. Wodze odwinęła z nadgarstka i tylko trzymała stanowczo, nie chcąc ryzykować, że wierzchowiec wystraszy się mniejszego zwierzęcia i szarpnie gwałtownie, wybijając jej rękę ze stawu.
- Wiesz, że mówiąc tak ostentacyjnie do pustej przestrzeni przyciągasz uwagę? I pilnuj futrzaka, ktoś może uznać, że taki pies chodzący luzem może być niebezpieczny.
- No dobrze... czeka nas wizyta u tej wdowy od maści upiększających. Tam musisz się zachowywać bez zarzutu. Co znowu?! - Uniosła wzrok na wierzchowca, który parsknął niespokojnie prosto w jej ramię. Zobaczyła tylko odchylone do tyłu uszy i od razu zerknęła na nowy obiekt zainteresowania Tarota. - O proszę. Bardzo wilcza ta psina, nie? Tarot! Nie jest ze mną tak źle! Ja gadam do ciebie, albo siebie, nie do powietrza! - oznajmiła z uśmieszkiem końskiej mordzie, zamykając zdecydowanym ruchem księgę. Wstała znów i schowała tomiszcze w końskich jukach. Poklepała jeszcze zwierzę po karku i skierowała swoje kroki do dziewczyny z wilkiem. Wodze odwinęła z nadgarstka i tylko trzymała stanowczo, nie chcąc ryzykować, że wierzchowiec wystraszy się mniejszego zwierzęcia i szarpnie gwałtownie, wybijając jej rękę ze stawu.
- Wiesz, że mówiąc tak ostentacyjnie do pustej przestrzeni przyciągasz uwagę? I pilnuj futrzaka, ktoś może uznać, że taki pies chodzący luzem może być niebezpieczny.
- Cephei
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Uniosła brew, patrząc na kobietę. Do niej mówiła? Chyba tak, bo gapiła się prosto na nią, co nie oznaczało niczego dobrego. Mówiła za głośno... Tak. O wiele za głośno. I co teraz? Jak z tego wybrnąć? Uniosła głowę, starając się wyjść na poważną, co chyba nie za bardzo jej wyszło, ale nie to teraz było najważniejsze. Odchrząknęła.
- Tak. Po pierwsze - to nie jest pies - pogłaskała delikatnie Raqha po grzbiecie - tylko wilk. To nawet nie jest wilk. On jest czymś więcej, nie wiem dokładnie czym, ale wiem że tak jest. Jak pani widzi jest o wiele większy od zwykłego psa, więc to nieco obraźliwe, nazywać go psem. Będą wymagane przeprosiny, ale to później. Po drugie - nie mówiłam do pustej przestrzeni, tylko do zmarłego ojca. Tak, może się pani się wydawać, iż to co mówię jest absurdalne, jednakże przywykłam do wścibskich spojrzeń innych, mniej obeznanych w tego typu dziedzinach wiedzy ludzi czy innych stworzeń.
Słowa, które wypowiedziała, mieszały się z powarkiwaniem wilka. Cephei starała się zapanować nad drżącymi dłońmi, które kurczowo zaciskała na kolanach. Nie ze złości, a ze strachu przed reakcją kobiety na słowa, które wypadły z jej ust. Serce waliło jej jak młotem, miała ochotę uciec, jednakże nie chciała zbierać resztek godności z ziemi, tak więc pozostała na swoim miejscu, patrząc kobiecie w oczy, powoli się poddając jej spojrzeniu.
- Tak. Po pierwsze - to nie jest pies - pogłaskała delikatnie Raqha po grzbiecie - tylko wilk. To nawet nie jest wilk. On jest czymś więcej, nie wiem dokładnie czym, ale wiem że tak jest. Jak pani widzi jest o wiele większy od zwykłego psa, więc to nieco obraźliwe, nazywać go psem. Będą wymagane przeprosiny, ale to później. Po drugie - nie mówiłam do pustej przestrzeni, tylko do zmarłego ojca. Tak, może się pani się wydawać, iż to co mówię jest absurdalne, jednakże przywykłam do wścibskich spojrzeń innych, mniej obeznanych w tego typu dziedzinach wiedzy ludzi czy innych stworzeń.
Słowa, które wypowiedziała, mieszały się z powarkiwaniem wilka. Cephei starała się zapanować nad drżącymi dłońmi, które kurczowo zaciskała na kolanach. Nie ze złości, a ze strachu przed reakcją kobiety na słowa, które wypadły z jej ust. Serce waliło jej jak młotem, miała ochotę uciec, jednakże nie chciała zbierać resztek godności z ziemi, tak więc pozostała na swoim miejscu, patrząc kobiecie w oczy, powoli się poddając jej spojrzeniu.
- Ieldarisa
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Rudowłosa wysłuchała wypowiedzi dziewczyny z lekkim uśmieszkiem, opierając się o bok swojego konia i przy okazji powstrzymując go przed nerwowymi zachowaniami.
- Wiedziałam, że jakoś podejrzanie wilczy ten pupilek - stwierdziła z nieco zamyśloną miną. - To tym bardziej powinnaś trzymać go na jakiejś smyczy. Dla pozorów.
Ieldarisa rozejrzała się dyskretnie na boki i pochyliła niżej w geście czystej konspiracji.
- Spokojnie, w pewnym sensie znam ten ból. Jestem opętana przez wiedźmę, która nie żyje od półtorej wieku. - Na ustach kobiety wykwitł krzywy uśmieszek, który mógł oznaczać niemal wszystko. Od zrozumienia po kpinę. - Uspokój lepiej swojego towarzysza. Tarot jest coraz bardziej nerwowy przez to warczenie.
Rzeczywiście łaciaty ogier drobił w miejscu coraz bardziej niespokojnie, a parę razy uderzył nawet kopytem o ziemię dość mocno. Przy którymś z kolei szarpnięciu za wodze ze strony wierzchowca, czarodziejka obróciła się w jego stronę i zaczęła uspokajać cichym mamrotaniem.
- Jestem Ieldarisa. Jestem czarodziejką. Co robisz w tym mieście? - Rzuciła przez ramię, nadal głaszcząc konia po pysku i usiłując go uspokoić.
- Wiedziałam, że jakoś podejrzanie wilczy ten pupilek - stwierdziła z nieco zamyśloną miną. - To tym bardziej powinnaś trzymać go na jakiejś smyczy. Dla pozorów.
Ieldarisa rozejrzała się dyskretnie na boki i pochyliła niżej w geście czystej konspiracji.
- Spokojnie, w pewnym sensie znam ten ból. Jestem opętana przez wiedźmę, która nie żyje od półtorej wieku. - Na ustach kobiety wykwitł krzywy uśmieszek, który mógł oznaczać niemal wszystko. Od zrozumienia po kpinę. - Uspokój lepiej swojego towarzysza. Tarot jest coraz bardziej nerwowy przez to warczenie.
Rzeczywiście łaciaty ogier drobił w miejscu coraz bardziej niespokojnie, a parę razy uderzył nawet kopytem o ziemię dość mocno. Przy którymś z kolei szarpnięciu za wodze ze strony wierzchowca, czarodziejka obróciła się w jego stronę i zaczęła uspokajać cichym mamrotaniem.
- Jestem Ieldarisa. Jestem czarodziejką. Co robisz w tym mieście? - Rzuciła przez ramię, nadal głaszcząc konia po pysku i usiłując go uspokoić.
- Cephei
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Cephei przekrzywiła głowę, z lekka zaskoczona. Sądziła, że kobieta, jak niemal wszyscy z którymi rozmawiała o swoich "dziwnościach" zacznie się z nią kłócić, jako że rozmawianie z umarłymi to totalna bzdura. Tak jednak nie było. To poniekąd poprawiło humor dziewczyny, ale zarazem nieco zbiło z tropu. Opętana? I to jeszcze przez kogoś kto już nie żyje? Po chwili zastanowienia stwierdziła jednak, że może to ma jakiś sens? Nie chciała jednak wyjść na wścibską, tak więc nie pytała o szczegóły.
- Raqhaar, możesz przestać warczeć. Wszystko w porządku - rzekła jasnowłosa, a wilk natychmiast ucichł. - Dziękuję.
Przeniosła wzrok na czarodziejkę.
- Co tu robię? Szczerze powiedziawszy...
- Na pewno chcesz jej powiedzieć? - wtrącił się jej ojciec. - Pomyśl. Kompletnie jej nie znasz...
Cephei spuściła głowę, pogrążając się na moment w myślach. Po chwili odkaszlnęła, uniosła ponownie wzrok i powiedziała:
- Właściwie, to nic szczególnego. Wie pani, łażenie między ulicami i rozglądanie się. A co do mojego wilka, atakuje tylko wtedy, gdy coś mi grozi. Warczy dla ostrzeżenia. Smyczy nie zamierzam mu zakładać, gdyż jest to zwierzę które nie czułoby się z nią dobrze i byłoby o wiele bardziej niebezpieczne.
Zerknęła na konia czarodziejki i uśmiechnęła się delikatnie. Miała dobre wspomnienia, jeżeli chodzi o konie, ale nie przejawiała większego zainteresowania tymi stworzeniami.
- Na imię mi... Irien.
Kłamanie nie było jej dobrą stroną i miała nadzieję, że czarodziejka się nie zorientuje.
- Raqhaar, możesz przestać warczeć. Wszystko w porządku - rzekła jasnowłosa, a wilk natychmiast ucichł. - Dziękuję.
Przeniosła wzrok na czarodziejkę.
- Co tu robię? Szczerze powiedziawszy...
- Na pewno chcesz jej powiedzieć? - wtrącił się jej ojciec. - Pomyśl. Kompletnie jej nie znasz...
Cephei spuściła głowę, pogrążając się na moment w myślach. Po chwili odkaszlnęła, uniosła ponownie wzrok i powiedziała:
- Właściwie, to nic szczególnego. Wie pani, łażenie między ulicami i rozglądanie się. A co do mojego wilka, atakuje tylko wtedy, gdy coś mi grozi. Warczy dla ostrzeżenia. Smyczy nie zamierzam mu zakładać, gdyż jest to zwierzę które nie czułoby się z nią dobrze i byłoby o wiele bardziej niebezpieczne.
Zerknęła na konia czarodziejki i uśmiechnęła się delikatnie. Miała dobre wspomnienia, jeżeli chodzi o konie, ale nie przejawiała większego zainteresowania tymi stworzeniami.
- Na imię mi... Irien.
Kłamanie nie było jej dobrą stroną i miała nadzieję, że czarodziejka się nie zorientuje.
- Ieldarisa
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Czarodziejka od czasu do czasu kiwała ledwie zauważalnie głową na znak, że nadal słuchała i rozumiała wypowiedź dziewczyny.
- Miło mi Cię poznać... Irien. - Mruknęła, zerkając przez ramię na blondyneczkę. Wszechwiedzący uśmieszek i lekko zmrużone oczy jasno dawały do zrozumienia, co sądzi o tym imieniu. Jednocześnie nie zamierzała mówić na ten temat ani słowa. Jak dziewczyna zechce, sama powie prawdę, przymuszanie jej do tego nie miało sensu, przynajmniej nie w tak drobnej kwestii. Jako, że Tarot nie wyglądał już, jakby był gotowy stanąć dęba i próbować zaatakować wilka, rudowłosa przysiadła na cembrowinie w takiej odległości, by móc swobodnie rozmawiać, a jednocześnie ani "Irien", ani zwierzęta nie czuli się niekomfortowo. Koń wciąż parskał czasem niespokojnie i łypał okiem na drapieżnika, jednak nie widząc z jego strony żadnych oznak agresji, powoli zaczynał oswajać się z jego zapachem.
- Ja mieszkam tutaj. Znaczy w północnej części, blisko gór. Żeby Tarot miał swój kąt i nikt nie denerwował się, jak eliksir nie wyjdzie i się jakieś opary po okolicy rozniosą. Wyglądasz bardzo młodo... jesteś stąd, czy tak szybko zaczęłaś podróżować?
Czarodziejka zauważyła rezerwę, z jaką traktowała ją dziewczyna. W sumie ciężko się dziwić, była całkowicie obcą osobą, która jeszcze zwróciła uwagę na jej "mówienie do powietrza". Nie miała jednak ochoty jeszcze wybierać się w dalszą wycieczkę po mieście by użerać się z klientami. A rozmowa z jakimkolwiek człowiekiem była lepsza niż mówienie do uzależnionego od jabłek ogiera.
- Miło mi Cię poznać... Irien. - Mruknęła, zerkając przez ramię na blondyneczkę. Wszechwiedzący uśmieszek i lekko zmrużone oczy jasno dawały do zrozumienia, co sądzi o tym imieniu. Jednocześnie nie zamierzała mówić na ten temat ani słowa. Jak dziewczyna zechce, sama powie prawdę, przymuszanie jej do tego nie miało sensu, przynajmniej nie w tak drobnej kwestii. Jako, że Tarot nie wyglądał już, jakby był gotowy stanąć dęba i próbować zaatakować wilka, rudowłosa przysiadła na cembrowinie w takiej odległości, by móc swobodnie rozmawiać, a jednocześnie ani "Irien", ani zwierzęta nie czuli się niekomfortowo. Koń wciąż parskał czasem niespokojnie i łypał okiem na drapieżnika, jednak nie widząc z jego strony żadnych oznak agresji, powoli zaczynał oswajać się z jego zapachem.
- Ja mieszkam tutaj. Znaczy w północnej części, blisko gór. Żeby Tarot miał swój kąt i nikt nie denerwował się, jak eliksir nie wyjdzie i się jakieś opary po okolicy rozniosą. Wyglądasz bardzo młodo... jesteś stąd, czy tak szybko zaczęłaś podróżować?
Czarodziejka zauważyła rezerwę, z jaką traktowała ją dziewczyna. W sumie ciężko się dziwić, była całkowicie obcą osobą, która jeszcze zwróciła uwagę na jej "mówienie do powietrza". Nie miała jednak ochoty jeszcze wybierać się w dalszą wycieczkę po mieście by użerać się z klientami. A rozmowa z jakimkolwiek człowiekiem była lepsza niż mówienie do uzależnionego od jabłek ogiera.
- Cephei
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
- Waży pani eliksiry? - spytała, zakładając kosmyk włosów za ucho. - Słyszałam, że to nie jest zbytnio legalne... Chyba że rejony mi się pomyliły. Jeśli tak, to proszę mi wybaczyć, mój błąd - westchnęła krótko, niczym kot, a następnie postanowiła odpowiedzieć na pytanie czarodziejki. - Podróżuję odkąd miałam siedem lat... Nieco to skomplikowane, chociaż nie tak bardzo jak opętanie przez nieżyjącą wiedźmę. - Uśmiechnęła się lekko do rudowłosej kobiety. - Co jakiś czas wracam do domu, który leży niedaleko poza Demarą, choć robię to niechętnie. Dlaczego? Tego nie powiem.
Zamyśliła się. Kobieta zdawała się być otwarta na nowe znajomości, więc chyba niepotrzebnie bała się, iż wykorzysta jej tożsamość do jakichś niecnych celów. Ale jednak postanowiła pójść w ślady Raqha z przysłowiem: "Ostrożności nigdy za wiele".
- Nie nazywam się Irien, ale pewnie zdążyła się pani domyślić, gdyż moja umiejętność kłamania jest na poziomie poniżej zera - zaśmiała się pod nosem. - Jestem Cephei.
I właśnie złamała zasadę Raqha... "Co się stało, to już się nie odstanie" - pomyślała, wyciągając rękę ku kobiecie.
- Miło mi poznać - oznajmiła z uśmiechem.
Zamyśliła się. Kobieta zdawała się być otwarta na nowe znajomości, więc chyba niepotrzebnie bała się, iż wykorzysta jej tożsamość do jakichś niecnych celów. Ale jednak postanowiła pójść w ślady Raqha z przysłowiem: "Ostrożności nigdy za wiele".
- Nie nazywam się Irien, ale pewnie zdążyła się pani domyślić, gdyż moja umiejętność kłamania jest na poziomie poniżej zera - zaśmiała się pod nosem. - Jestem Cephei.
I właśnie złamała zasadę Raqha... "Co się stało, to już się nie odstanie" - pomyślała, wyciągając rękę ku kobiecie.
- Miło mi poznać - oznajmiła z uśmiechem.
- Ieldarisa
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Uścisnęła wyciągniętą dłoń i powtórzyła swoje imię.
- I tak właśnie się do mnie zwracaj. Ieldarisa. Nie czuję się aż tak staro. - Nagle czarodziejka dojrzała coś w tłumie, gdyż wcisnęła dziewczynie lejce w dłonie i wstała ze słowami "zaraz wracam". Przedarła się między ludźmi do stojącego po drugiej stronie placu straganu. Po kilku chwilach znów siedziała obok Cephei, kładąc między nimi drewnianą tacę z kilkoma ciepłymi jeszcze pasztecikami i dwoma kubkami słabego wina. Gdy miała już wolne ręce, odebrała wodze Tarota.
- Zawsze wiem, kiedy właściwi sprzedawcy oferują tu coś godnego uwagi, a tamten piekarz ma też zawsze dla mnie coś do przepłukania gardła. Częstuj się. Mała przekąska przed obiadem jeszcze nikomu zbytnio nie zaszkodziła. - Oznajmiła z uśmiechem, biorąc jednego pasztecika, po czym odgryzła niewielki kęs. - Tak właściwie to źle się wyraziłam z tymi eliksirami. Ja przygotowuję głównie ziołowe nalewki, maści wygładzające skórę... wiesz, nic wybitnego, czasem lekko wzmocnię działanie magią. Ale za to moje produkty są dobrej jakości, więc mam klientów. Co innego Mogena... ta wiedźma. Teraz i tak się uspokoiła, ale wcześniej! Przy każdej okazji musiałam wypuszczać chochliki, błękitne wróżki i inne biedne istoty, które zamierzała w taki, czy inny sposób wykorzystać do tych swoich mikstur. Że już o jej innych zapasach nie wspomnę! Okropność. Widzisz... co do mnie, nie masz się czym przejmować. Ale na nią lepiej uważać. Masz jakieś inne talenty magiczne oprócz widzenia zmarłych?
Czarodziejka skończyła przegryzać pierwszy pasztecik i upiła odrobinę wina. Trunek był w sam raz na taką porę dnia. Orzeźwiający i prawie bez procentów. W przeciwieństwie do butelek, które czekały na wieczór.
- I tak właśnie się do mnie zwracaj. Ieldarisa. Nie czuję się aż tak staro. - Nagle czarodziejka dojrzała coś w tłumie, gdyż wcisnęła dziewczynie lejce w dłonie i wstała ze słowami "zaraz wracam". Przedarła się między ludźmi do stojącego po drugiej stronie placu straganu. Po kilku chwilach znów siedziała obok Cephei, kładąc między nimi drewnianą tacę z kilkoma ciepłymi jeszcze pasztecikami i dwoma kubkami słabego wina. Gdy miała już wolne ręce, odebrała wodze Tarota.
- Zawsze wiem, kiedy właściwi sprzedawcy oferują tu coś godnego uwagi, a tamten piekarz ma też zawsze dla mnie coś do przepłukania gardła. Częstuj się. Mała przekąska przed obiadem jeszcze nikomu zbytnio nie zaszkodziła. - Oznajmiła z uśmiechem, biorąc jednego pasztecika, po czym odgryzła niewielki kęs. - Tak właściwie to źle się wyraziłam z tymi eliksirami. Ja przygotowuję głównie ziołowe nalewki, maści wygładzające skórę... wiesz, nic wybitnego, czasem lekko wzmocnię działanie magią. Ale za to moje produkty są dobrej jakości, więc mam klientów. Co innego Mogena... ta wiedźma. Teraz i tak się uspokoiła, ale wcześniej! Przy każdej okazji musiałam wypuszczać chochliki, błękitne wróżki i inne biedne istoty, które zamierzała w taki, czy inny sposób wykorzystać do tych swoich mikstur. Że już o jej innych zapasach nie wspomnę! Okropność. Widzisz... co do mnie, nie masz się czym przejmować. Ale na nią lepiej uważać. Masz jakieś inne talenty magiczne oprócz widzenia zmarłych?
Czarodziejka skończyła przegryzać pierwszy pasztecik i upiła odrobinę wina. Trunek był w sam raz na taką porę dnia. Orzeźwiający i prawie bez procentów. W przeciwieństwie do butelek, które czekały na wieczór.
- Cephei
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Cephei poczęstowała się pasztecikiem, stwierdzając po jednym ugryzieniu, iż są one wyśmienite. Dużo czasu minęło, odkąd jadła ciepły posiłek. Jedynie na samych owocach była, a mięso kupowała tylko dla Raqha.
- Hmm... Z tej Mogeny to niezłe ziółko musi być. Nie zazdroszczę - dodała szeptem. - Co do moich zdolności... Zmarłych widuję od maleńkiego brzdąca, zaś inne magiczne cechy się u mnie nie przejawiają. Kiedy miałam jakieś sześć lat, rodzice poddali mnie testowi na wykrywanie magii i nic z tego nie wyszło. Żadnych magicznych zdolności, zero jakichkolwiek oznak, iż mogłabym być choć w połowie magiem. Albo nawet ćwiartką! Nic. Ale jakby się tak zastanowić - zmarszczyła brwi, szukając w pamięci jakichś dziwnych wydarzeń - czasem zdarza się, że kiedy popadam w złość, smutek, czy radość... dzieją się dookoła mnie ekscentryczne rzeczy. Raz cała trawa pode mną wyschła, innym razem zwiędnięty żonkil niespodziewanie nabrał kolorów. Dziwne, co nie? Oczywiście musiały być takie warunki, w tej krainie wszystko jest możliwe. Przecież nie jestem magiem.
Dokończyła pasztecika, po czym wzięła kolejnego. Odgryzła kawałek i dała na spróbowanie wilkowi, ten o dziwo pochłonął go natychmiast.
- Recenzja dotycząca smaku pasztecików - cudownie pyszne! Nawet Raqh tak twierdzi. - Wyszczerzyła się do Ieldarisy. - Od zawsze wiedziałaś, że jesteś czarodziejką, czy odkryłaś to przypadkiem?
- Hmm... Z tej Mogeny to niezłe ziółko musi być. Nie zazdroszczę - dodała szeptem. - Co do moich zdolności... Zmarłych widuję od maleńkiego brzdąca, zaś inne magiczne cechy się u mnie nie przejawiają. Kiedy miałam jakieś sześć lat, rodzice poddali mnie testowi na wykrywanie magii i nic z tego nie wyszło. Żadnych magicznych zdolności, zero jakichkolwiek oznak, iż mogłabym być choć w połowie magiem. Albo nawet ćwiartką! Nic. Ale jakby się tak zastanowić - zmarszczyła brwi, szukając w pamięci jakichś dziwnych wydarzeń - czasem zdarza się, że kiedy popadam w złość, smutek, czy radość... dzieją się dookoła mnie ekscentryczne rzeczy. Raz cała trawa pode mną wyschła, innym razem zwiędnięty żonkil niespodziewanie nabrał kolorów. Dziwne, co nie? Oczywiście musiały być takie warunki, w tej krainie wszystko jest możliwe. Przecież nie jestem magiem.
Dokończyła pasztecika, po czym wzięła kolejnego. Odgryzła kawałek i dała na spróbowanie wilkowi, ten o dziwo pochłonął go natychmiast.
- Recenzja dotycząca smaku pasztecików - cudownie pyszne! Nawet Raqh tak twierdzi. - Wyszczerzyła się do Ieldarisy. - Od zawsze wiedziałaś, że jesteś czarodziejką, czy odkryłaś to przypadkiem?
- Ieldarisa
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Ieldarisa obserwowała dziewczynę i wilka z jednym z tych swoich wszechwiedzących, ale łagodnych uśmieszków.
- Chyba trafiłam w dobry moment na przekąskę, prawda? - Zaśmiała się cicho, sięgając po następny pasztecik. Ten jadła znacznie wolniej, dając Cephei i jej towarzyszowi szansę choć minimalnego oszukania głodu. - Pochodzę z rodziny magów. Rzadko trafia się u nas ktoś, kto nie jest czarodziejem, a to i tak tylko jeśli wżeni się w rodzinę. Co więcej, niemal wszyscy posługujemy się tylko magią z zakresu trzech kręgów, więc było wiadomo nawet, jakich dokładnie zdolności u mnie szukać. I rozwijać. To takie małe wariactwo mojego rodu. Nauka, nauka i jeszcze raz nauka. A w przerwach ćwiczenia praktyczne.
Tu czarodziejka zrobiła drobną pauzę i spojrzała na dziewczynę z czymś na kształt współczucia.
- Przykro mi. Po tym, co mówisz, wnioskuję, że rzucasz zaklęcia intuicyjnie. Możesz mieć talent, ale ciężko go rozwijać. Szkoda, że to nie inkantacje, znam niesamowitych nauczycieli. A tak można tylko mieć nadzieję, że to nie żadna niszcząca magia i że potrafisz panować nad sobą. No i to wyjaśniałoby w pewien sposób duchy.
- Chyba trafiłam w dobry moment na przekąskę, prawda? - Zaśmiała się cicho, sięgając po następny pasztecik. Ten jadła znacznie wolniej, dając Cephei i jej towarzyszowi szansę choć minimalnego oszukania głodu. - Pochodzę z rodziny magów. Rzadko trafia się u nas ktoś, kto nie jest czarodziejem, a to i tak tylko jeśli wżeni się w rodzinę. Co więcej, niemal wszyscy posługujemy się tylko magią z zakresu trzech kręgów, więc było wiadomo nawet, jakich dokładnie zdolności u mnie szukać. I rozwijać. To takie małe wariactwo mojego rodu. Nauka, nauka i jeszcze raz nauka. A w przerwach ćwiczenia praktyczne.
Tu czarodziejka zrobiła drobną pauzę i spojrzała na dziewczynę z czymś na kształt współczucia.
- Przykro mi. Po tym, co mówisz, wnioskuję, że rzucasz zaklęcia intuicyjnie. Możesz mieć talent, ale ciężko go rozwijać. Szkoda, że to nie inkantacje, znam niesamowitych nauczycieli. A tak można tylko mieć nadzieję, że to nie żadna niszcząca magia i że potrafisz panować nad sobą. No i to wyjaśniałoby w pewien sposób duchy.
- Cephei
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
- Inkantacje? To znaczy, że... Że jest we mnie coś z maga? Nie. To niemożliwe.
Jej mina wyrażała totalne zdezorientowanie i zdumienie. Wpatrywała się w rudowłosą, jakby ta niespodziewanie oznajmiła jej, że dziś wieczorem umrze. To jasne, że powinna się cieszyć, jednak zdziwienie wzięło górę nad ekscytacją.
Po chwili wybuchła.
- O mój Boże... Jestem magiem... Jestem... Jestem magiem... To... O raju! Jestem magiem!
Raqhaar na jej reakcję poderwał się i zjeżył sierść. Zasłoniła usta dłońmi, rumieniąc się niesamowicie. Miała ochotę skakać z radości, ale wtedy wszyłaby na jeszcze większą wariatkę, niż jest teraz, tak więc odpuściła sobie tę przyjemność. Jednakże nie mogła ustać w miejscu. Dreptała w tę i z powrotem, powoli wydeptując ścieżkę, i mamrocząc:
- Niesamowite. Cudowne, wręcz wspaniałe!
Ręce znów zaczęły jej drżeć, a co drugie słowo śmiała się cicho, chciało jej się piszczeć, biegać, machać rękami w górze, jak małe dziecko. Zupełnie zapomniała, że wychowywano ją na poważną damę.
W całym tym zamieszaniu, potknęła się i wylądowała na ziemi. To nieco otrzeźwiło jej umysł. Spojrzała na czarodziejkę, czerwona jak pomidor.
- Wybacz. - Wstała i otrzepała się, po czym usiadła z powrotem. - Chwila słabości.
Jej mina wyrażała totalne zdezorientowanie i zdumienie. Wpatrywała się w rudowłosą, jakby ta niespodziewanie oznajmiła jej, że dziś wieczorem umrze. To jasne, że powinna się cieszyć, jednak zdziwienie wzięło górę nad ekscytacją.
Po chwili wybuchła.
- O mój Boże... Jestem magiem... Jestem... Jestem magiem... To... O raju! Jestem magiem!
Raqhaar na jej reakcję poderwał się i zjeżył sierść. Zasłoniła usta dłońmi, rumieniąc się niesamowicie. Miała ochotę skakać z radości, ale wtedy wszyłaby na jeszcze większą wariatkę, niż jest teraz, tak więc odpuściła sobie tę przyjemność. Jednakże nie mogła ustać w miejscu. Dreptała w tę i z powrotem, powoli wydeptując ścieżkę, i mamrocząc:
- Niesamowite. Cudowne, wręcz wspaniałe!
Ręce znów zaczęły jej drżeć, a co drugie słowo śmiała się cicho, chciało jej się piszczeć, biegać, machać rękami w górze, jak małe dziecko. Zupełnie zapomniała, że wychowywano ją na poważną damę.
W całym tym zamieszaniu, potknęła się i wylądowała na ziemi. To nieco otrzeźwiło jej umysł. Spojrzała na czarodziejkę, czerwona jak pomidor.
- Wybacz. - Wstała i otrzepała się, po czym usiadła z powrotem. - Chwila słabości.
- Ieldarisa
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Ieldarisa parę razy próbowała otworzyć usta i wtrącić zdanie, jednak euforia dziewczyny nie pozwalała na to. Gdy wreszcie blondynka się uspokoiła i usiadła, rudowłosa uśmiechnęła się lekko.
- Spokojnie! To tylko moje podejrzenia, pewność miałabym, badając Twoją aurę. Możliwe, że jesteś człowiekiem, który ma tylko zdolności magiczne. Albo czarodziejką. Tutaj nie będę sprawdzać niczyjej aury. Po pierwsze, mnóstwo tu ludzi, którzy mogliby to źle odebrać. Po drugie... jest tu mnóstwo ludzi, dostałabym migreny od takiej ilości wrażeń na raz. I żadne inkantacje. W Twoim przypadku, jeśli w ogóle, intuicja. Czyli inaczej mówiąc moce. Wielu magów w ogóle nie uważa, aby osoby posługujące się magią w ten sposób zasługiwały na taki tytuł. - Ieldarisa poczochrała grzywę Tarota, który postanowił sprawdzić, czy nie ma może na kolanach jakiś smakowitych okruszków. Po chwili podała mu kilka skrawków ciasta odłamanych z pasztecika. - Powiedz mi, co w ogóle wiesz o magii i magach?
- Spokojnie! To tylko moje podejrzenia, pewność miałabym, badając Twoją aurę. Możliwe, że jesteś człowiekiem, który ma tylko zdolności magiczne. Albo czarodziejką. Tutaj nie będę sprawdzać niczyjej aury. Po pierwsze, mnóstwo tu ludzi, którzy mogliby to źle odebrać. Po drugie... jest tu mnóstwo ludzi, dostałabym migreny od takiej ilości wrażeń na raz. I żadne inkantacje. W Twoim przypadku, jeśli w ogóle, intuicja. Czyli inaczej mówiąc moce. Wielu magów w ogóle nie uważa, aby osoby posługujące się magią w ten sposób zasługiwały na taki tytuł. - Ieldarisa poczochrała grzywę Tarota, który postanowił sprawdzić, czy nie ma może na kolanach jakiś smakowitych okruszków. Po chwili podała mu kilka skrawków ciasta odłamanych z pasztecika. - Powiedz mi, co w ogóle wiesz o magii i magach?
- Cephei
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Cephei zrobiła skwaszoną minę. No ładnie. Nie dość, że nie ma pewności, iż jest magiem, to na dodatek zrobiła z siebie rozwrzeszczanego bachora.
- Praktycznie nic nie wiem o magii, nigdy nie miałam z nią świadomego do czynienia. No... Nie poznałam nikogo, kto by się magią posługiwał. Wiem tylko, że moimi przodkami byli Mag Życia i Mag Śmierci. Wiem już dlaczego widzę zmarłych, jednakże nic więcej... Mam prośbę. Mówiłaś, że mogłabyś zbadać moją aurę... Może jestem zbyt śmiała, ale... czy... - Głos jej się załamał. Odetchnęła głęboko i kontynuowała. - Czy mogłabyś ją zbadać? Nie musisz się zgadzać. Pytam, ponieważ chcę wiedzieć. Tyle...
Pocierała nerwowo ręce, wbijając wzrok w kolana. "A żeś się wpakowała, Cephei. Niech cię..."
- Praktycznie nic nie wiem o magii, nigdy nie miałam z nią świadomego do czynienia. No... Nie poznałam nikogo, kto by się magią posługiwał. Wiem tylko, że moimi przodkami byli Mag Życia i Mag Śmierci. Wiem już dlaczego widzę zmarłych, jednakże nic więcej... Mam prośbę. Mówiłaś, że mogłabyś zbadać moją aurę... Może jestem zbyt śmiała, ale... czy... - Głos jej się załamał. Odetchnęła głęboko i kontynuowała. - Czy mogłabyś ją zbadać? Nie musisz się zgadzać. Pytam, ponieważ chcę wiedzieć. Tyle...
Pocierała nerwowo ręce, wbijając wzrok w kolana. "A żeś się wpakowała, Cephei. Niech cię..."
- Ieldarisa
- Szukający drogi
- Posty: 42
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
- Spokojnie. Biorąc pod uwagę, co mówiłaś, na pewno masz jakieś zdolności. Pytanie, jak bardzo wpłynęły na to, kim jesteś. - Ieldarisa wyjaśniła z uśmiechem, widząc minę Cephei. Zaraz potem usiadła wygodniej, bo wyraźnie szykowała się dłuższa rozmowa. - Z chęcią zbadam Twoją aurę, ale nie tutaj i nie teraz. Jest tu mnóstwo ludzi. Wszędzie wokół nas są amulety, talizmany, drobiazgi przesiąknięte magią. Bardziej, lub niej potężne. Przez nie nie mogłabym dobrze ocenić Twojej aury, a na dodatek strasznie bolałaby mnie głowa. Dlatego wieczorem, na spokojnie, gdy będzie mniej tłoczno. Magia Życia i Śmierci... ciekawe połączenie, to już nieco zawęża możliwości. Dokładniej do Kręgu Bytu. Ponieważ widzisz duchy, stawiałabym na Magię Śmierci. To, co na razie mogłam wydedukować z całą pewnością, to że jeśli władasz magią, to poprzez moce. Oznacza to, że Twoja magia bazuje na Twoich emocjach i właściwie nie da się jej kontrolować. Przynajmniej nie w taki sposób, jak ja to robię. Ja używam inkantacji, czyli po prostu magicznych zaklęć. Wiem dokładnie, jaki będzie efekt mojego czaru, mogę go w pełni kontrolować, ale rzucenie każdego wymaga czasu. Ty możesz je rzucić choćby samym ruchem brwi, ale nigdy nie będziesz pewna, co się stanie. Możesz chcieć uratować komuś życie, ale jednocześnie być wściekła i... puf! Zabić wszystko w zasięgu wzroku. Albo może nie wydarzyć się nic. Rozumiesz?
Tarot niespokojnie przestąpił z nogi na nogę i parsknął prosto w ramię właścicielki, dając jej do zrozumienia, że nudzi się tak stojąc w miejscu.
- Zapomniałabym. Mam jeszcze dziś nieco pracy. Dokładniej, muszę rozwieźć parę zamówień. Mam propozycję. Chodź ze mną, potem zjemy gdzieś późny obiad, a jak się uwiniemy, zabierzemy się za Twoją aurę. Rozmawiać możemy po drodze.
Tarot niespokojnie przestąpił z nogi na nogę i parsknął prosto w ramię właścicielki, dając jej do zrozumienia, że nudzi się tak stojąc w miejscu.
- Zapomniałabym. Mam jeszcze dziś nieco pracy. Dokładniej, muszę rozwieźć parę zamówień. Mam propozycję. Chodź ze mną, potem zjemy gdzieś późny obiad, a jak się uwiniemy, zabierzemy się za Twoją aurę. Rozmawiać możemy po drodze.
- Cephei
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Cephei wysłuchała wypowiedzi Ieldarisy bardzo, bardzo uważnie, zapamiętując każde słowo.
- Rozumiem - powiedziała spokojnie, choć w środku cała była przejęta i nie mogła się doczekać sprawdzenia aury.
Raqhaar usiadł przed jasnowłosą, świdrując ją wzrokiem. Ona odwzajemniła spojrzenie, a następnie sięgnęła do torby i wyjęła z niej spory kawał mięsa, po czym grzecznie podała wilkowi. Ten delikatnie jak na wilka chwycił zębami jedzenie i zaczął pałaszować. Dla przechodniów mogło się to wydawać niezwykle brutalne, albowiem Raqhaar rozrywał mięso na malutkie kawałeczki, zaś Cephei była do tego widoku przyzwyczajona.
Na propozycję czarodziejki skinęła głową i podniosła się. Raqhaar swoją wieczerzę skończył szybciej, niż dziewczyna przypuszczała. Teraz wilk oblizywał się, niesamowicie zadowolony. Dziewczyna wygrzebała z torby jabłko i głaszcząc konia czarodziejki po szyi, dała mu je, uśmiechając się przy tym. Patrzyła przez chwilę jak zwierzę chrupie owoc, po czym spytała rudowłosą:
- Jak ma na imię? Ma śliczną maść, rzadko kiedy widuję srokate konie. Zwykle to gniade lub kare. Od dawna go masz?
- Rozumiem - powiedziała spokojnie, choć w środku cała była przejęta i nie mogła się doczekać sprawdzenia aury.
Raqhaar usiadł przed jasnowłosą, świdrując ją wzrokiem. Ona odwzajemniła spojrzenie, a następnie sięgnęła do torby i wyjęła z niej spory kawał mięsa, po czym grzecznie podała wilkowi. Ten delikatnie jak na wilka chwycił zębami jedzenie i zaczął pałaszować. Dla przechodniów mogło się to wydawać niezwykle brutalne, albowiem Raqhaar rozrywał mięso na malutkie kawałeczki, zaś Cephei była do tego widoku przyzwyczajona.
Na propozycję czarodziejki skinęła głową i podniosła się. Raqhaar swoją wieczerzę skończył szybciej, niż dziewczyna przypuszczała. Teraz wilk oblizywał się, niesamowicie zadowolony. Dziewczyna wygrzebała z torby jabłko i głaszcząc konia czarodziejki po szyi, dała mu je, uśmiechając się przy tym. Patrzyła przez chwilę jak zwierzę chrupie owoc, po czym spytała rudowłosą:
- Jak ma na imię? Ma śliczną maść, rzadko kiedy widuję srokate konie. Zwykle to gniade lub kare. Od dawna go masz?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości