Elfidrania ⇒ Odpoczynek w podróży
"Cholera, jednak się domyśliła" - pomyślał, ale w duchu nigdy nie wierzył, że nie odkryje tego. W końcu oprócz niej, tylko on wynajmował pokój w karczmie. A właściciel raczej odpadał, jego żona takich gestów nie pochwalała. "Co teraz... ? Czas wypić piwo, które nawarzyłem. Niedługo będę musiał otworzyć gorzelnię" - pomyślał.
- Nie mogłem się oprzeć, aby choć trochę nie osłodzić Pani rzeczywistości, po ostatnich zdarzeniach - powiedział i od razu zaklął w myślach. "Musiałem jej to przypomnieć" - pojawiła się myśl. Na jego twarzy pojawił się niepewny uśmiech.
Jakby dopiero się obudził z transu i zaczął szybko zapinać koszulę. SPojrzał za siebie i odetchnął z ulgą. Przynajmniej jego pokój był czysty i schludny. Gdyby jeszcze nie liczyć tego płaszcza na krześle, byłoby wręcz idealnie.
- Przepraszam, za mój stan, ale już zasypiałem - powiedział przepraszającym tonem. Zaraz zrozumiał błąd i szybko dodał :
- Nie przeszkadza mi to, że mi przeszkodziłaś... - znów źle sformułował swoje myśli i z rezygnacją popatrzył na nieznajomą.
- Ostatnio rozmowa z pięknymi kobietami, nie idzie mi gładko - powiedział znów tym przepraszającym tonem.
- Nazywam się Meiro. Może wejdziesz to porozmawiamy ? - powiedział i szerzej otworzył drzwi. Nie wiedział czego bardziej się boi tego, że nie przyjmie jego zaproszenia, czy tego, że je przyjmie. "Sam nie wiesz czego chcesz" - pomyślał, choć dobrze wiedział czego chce i trochę się tego obawiał.
- Nie mogłem się oprzeć, aby choć trochę nie osłodzić Pani rzeczywistości, po ostatnich zdarzeniach - powiedział i od razu zaklął w myślach. "Musiałem jej to przypomnieć" - pojawiła się myśl. Na jego twarzy pojawił się niepewny uśmiech.
Jakby dopiero się obudził z transu i zaczął szybko zapinać koszulę. SPojrzał za siebie i odetchnął z ulgą. Przynajmniej jego pokój był czysty i schludny. Gdyby jeszcze nie liczyć tego płaszcza na krześle, byłoby wręcz idealnie.
- Przepraszam, za mój stan, ale już zasypiałem - powiedział przepraszającym tonem. Zaraz zrozumiał błąd i szybko dodał :
- Nie przeszkadza mi to, że mi przeszkodziłaś... - znów źle sformułował swoje myśli i z rezygnacją popatrzył na nieznajomą.
- Ostatnio rozmowa z pięknymi kobietami, nie idzie mi gładko - powiedział znów tym przepraszającym tonem.
- Nazywam się Meiro. Może wejdziesz to porozmawiamy ? - powiedział i szerzej otworzył drzwi. Nie wiedział czego bardziej się boi tego, że nie przyjmie jego zaproszenia, czy tego, że je przyjmie. "Sam nie wiesz czego chcesz" - pomyślał, choć dobrze wiedział czego chce i trochę się tego obawiał.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Kocica uśmiechnęła się pogodnie. Mężczyzna okazał się być... nieśmiały? Przynajmniej tak się zachowywał. Popełniając gafę za gafą, rozbawił zwykle pełną pewności siebie Sairę, przez myśl przeszło jej, że to urocze. Zwykle nie spotykała takich mężczyzn. Uśmiech na jej twarzy pojawił się mimochodem, miała nadzieje, że go nie spłoszył. Widziała, ja bardzo stara zachować się opanowanie.
- Saira, jestem Saira. Jeszcze raz dziękuje, za kwiaty i prezent, to bardzo miło z Twojej strony - mówiąc to przeszła przez drzwi, przyjmując zaproszenie nieznajomego.
- Cieszę się, że "nie przeszkadza" Ci to, że Ci "przeszkodziłam" - powtórzyła, a z jej twarzy nie schodził przyjemny uśmiech.
- Nie przejmuj się zdarza się najlepszym - dodała, odpowiadając na zdanie o rozmowie z kobietami.
- Chciałam zapytać...- zamilkła na chwile, jakby się nad czymś zastanawiała - chciałam zapytać dlaczego, to znaczy... skąd w ogóle pomysł z kwiatami... przecież wcale mnie nie znasz? Wszystkim nieznajomym kobietom kupujesz kwiaty? - ostanie zdanie było jakby zaczepką.
- Saira, jestem Saira. Jeszcze raz dziękuje, za kwiaty i prezent, to bardzo miło z Twojej strony - mówiąc to przeszła przez drzwi, przyjmując zaproszenie nieznajomego.
- Cieszę się, że "nie przeszkadza" Ci to, że Ci "przeszkodziłam" - powtórzyła, a z jej twarzy nie schodził przyjemny uśmiech.
- Nie przejmuj się zdarza się najlepszym - dodała, odpowiadając na zdanie o rozmowie z kobietami.
- Chciałam zapytać...- zamilkła na chwile, jakby się nad czymś zastanawiała - chciałam zapytać dlaczego, to znaczy... skąd w ogóle pomysł z kwiatami... przecież wcale mnie nie znasz? Wszystkim nieznajomym kobietom kupujesz kwiaty? - ostanie zdanie było jakby zaczepką.
"Ładne imię, zdaje mi się, że pasuje do niej" - przemknęło mu przez głowę, gdy kobieta przedstawiła się. Przechodząc obok niego wywołała u niego lekkie spięcie. "Co teraz ?!" - zastanawiał się rozgorączkowany. Jednak starał się uspokoić i tym razem zaufać losowi. "Co ma być, to będzie" - stwierdził.
Po jej drugim wypowiedzianym zdaniu cicho jęknął, a na twarz wypłynęło zakłopotanie i trochę wstydu. Dłonie splótł za plecami, niepewny co ma dalej robić.
Wiedział, że w końcu rozmowa zejdzie na temat kwiatów i prezentu, ale jak to już u niego normalne, od pewnego czasu, nie wiedział co powiedzieć. "Nie powiem, przecież że podświadomie kupiłem jej to. Uznałaby mnie za wariata..." - zajęczał w duchu. W końcu zebrał się na odwagę i przemówił.
- Nigdy nie kupowałem dużo kwiatów, a już na pewno nie dawałem ich kobietom... - wypowiedział to o dziwo normalnym tonem, niestety resztę powiedział już, jakby onieśmielony i speszony.
- Pierwszy bukiet kupiłem, aby trochę Cię pocieszyć. A ten drugi wraz z prezentem nie kupiłem świadomie dla Ciebie. Dopiero będąc niedaleko karczmy zdałem sobie sprawę, dla kogo ma być - od razu sklął się w myślach. "Powiedziałeś to ??" - jęknął w myślach przerażony.
Rzucił się przez pokój, nie zapanował nad sobą i jego ruchy były za szybkie jak na człowieka. Porwał płaszcz z krzesła i powiesił w szafie. Wskazał na już wolne krzesło i zaproponował, po czy6m sam usiadł :
- Może usiądziesz ? - unikał kontaktu wzrokowego, ale kilka razy spojrzał na Sairę i ich oczy się spotkały. Od razu uciekał wzrokiem gdzie indziej. "Chyba coś ze mną jest nie tak" - pomyślał.
- Zdaję sobie sprawę, że jest to dziwne, ale nie mogłem się opanować , aby ich nie kupić - powiedział patrząc na swoje nogi. - Mam nadzieję, że nie pomyślisz o mnie źle. Jeśli nie chcesz mogę już nie kupować kwiatów ? - powiedział patrząc jej w oczy. Niestety, ubrał to w dziwny ton. Każdemu mogło się zdawać, że będą jeszcze następne prezenty, jak nie kwiaty to co innego. Zdał sobie z tego sprawę i walnął głową w stolik.
- Jestem do niczego - jęknął tylko.
Po jej drugim wypowiedzianym zdaniu cicho jęknął, a na twarz wypłynęło zakłopotanie i trochę wstydu. Dłonie splótł za plecami, niepewny co ma dalej robić.
Wiedział, że w końcu rozmowa zejdzie na temat kwiatów i prezentu, ale jak to już u niego normalne, od pewnego czasu, nie wiedział co powiedzieć. "Nie powiem, przecież że podświadomie kupiłem jej to. Uznałaby mnie za wariata..." - zajęczał w duchu. W końcu zebrał się na odwagę i przemówił.
- Nigdy nie kupowałem dużo kwiatów, a już na pewno nie dawałem ich kobietom... - wypowiedział to o dziwo normalnym tonem, niestety resztę powiedział już, jakby onieśmielony i speszony.
- Pierwszy bukiet kupiłem, aby trochę Cię pocieszyć. A ten drugi wraz z prezentem nie kupiłem świadomie dla Ciebie. Dopiero będąc niedaleko karczmy zdałem sobie sprawę, dla kogo ma być - od razu sklął się w myślach. "Powiedziałeś to ??" - jęknął w myślach przerażony.
Rzucił się przez pokój, nie zapanował nad sobą i jego ruchy były za szybkie jak na człowieka. Porwał płaszcz z krzesła i powiesił w szafie. Wskazał na już wolne krzesło i zaproponował, po czy6m sam usiadł :
- Może usiądziesz ? - unikał kontaktu wzrokowego, ale kilka razy spojrzał na Sairę i ich oczy się spotkały. Od razu uciekał wzrokiem gdzie indziej. "Chyba coś ze mną jest nie tak" - pomyślał.
- Zdaję sobie sprawę, że jest to dziwne, ale nie mogłem się opanować , aby ich nie kupić - powiedział patrząc na swoje nogi. - Mam nadzieję, że nie pomyślisz o mnie źle. Jeśli nie chcesz mogę już nie kupować kwiatów ? - powiedział patrząc jej w oczy. Niestety, ubrał to w dziwny ton. Każdemu mogło się zdawać, że będą jeszcze następne prezenty, jak nie kwiaty to co innego. Zdał sobie z tego sprawę i walnął głową w stolik.
- Jestem do niczego - jęknął tylko.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Dziewczyna stała w rogu pokoju i słuchała uważnie słów Meira. Nieśmiałość chłopaka wydawała się Sairze wręcz słodka. Kolejny raz powtórzyła w myślach, że to urocze. Nie wiedziała, jak powinna się zachowywać, żeby mężczyzna nie czuł się tak bardzo onieśmielony, ona w zasadzie nic nie robiła, wystarczyła jej obecność. Kiedy mężczyzna wspomniał o "nieświadomym" kupnie kwiatów, pomyslał, że to niezwykle romantyczne. Do tej pory w jej życiu nie było takiego mężczyzny. Spotykała przeważnie drani, albo starców, przed draniami się broniła, a starców traktowała jak ojca, którego nigdy nie miała. Tak, jak to było z druidem, czy pustelnikiem.
- Dziękuje - odpowiedziała, kiedy Meiro wskazał jej krzesło.
- Nie powinnam zbyt długo stać, z resztą, w ogóle nie powinno mnie tu być, Raila nadal każe mi większość czasu spędzać w łóżku - dodała, po czym usiadła.
Kiedy Meiro zaczął mówić o "nie kupowaniu" więcej kwiatów, chciała mu przerwać, ale nie zdążyła, zobaczyła tylko jak mężczyzna wali głowa w stolik.
Wyciągnęła rękę i położyła ją na stoliku.
- Hej... to nie potrzebne. Wcale nie jesteś do niczego - powiedziała, spokojnym i ciepłym tonem, chcąc go uspokoić.
- To bardzo miłe z Twojej strony, te kwiaty, naszyjnik... I... to, w jaki sposób je kupiłeś, wcale nie jest dziwne. Czasem tak jest... Podpowiada nam instynkt...
- Nie przejmuj się tak bardzo... - tu zatrzymała się, chciała dobrać odpowiednie słowo, ale żadne nie wydawało się dobre - swoimi... gafami... na prawdę, nie ma czym.
- Poza tym... tak, jestem kobietą i widzę, jak bardzo Cię to peszy, ale ja nie gryzę, mam nogi, ręce, usta, zupełnie jak Ty, więc chyba nie ma powodów dla których miałabym Cię onieśmielać? Hmm?
- Dziękuje - odpowiedziała, kiedy Meiro wskazał jej krzesło.
- Nie powinnam zbyt długo stać, z resztą, w ogóle nie powinno mnie tu być, Raila nadal każe mi większość czasu spędzać w łóżku - dodała, po czym usiadła.
Kiedy Meiro zaczął mówić o "nie kupowaniu" więcej kwiatów, chciała mu przerwać, ale nie zdążyła, zobaczyła tylko jak mężczyzna wali głowa w stolik.
Wyciągnęła rękę i położyła ją na stoliku.
- Hej... to nie potrzebne. Wcale nie jesteś do niczego - powiedziała, spokojnym i ciepłym tonem, chcąc go uspokoić.
- To bardzo miłe z Twojej strony, te kwiaty, naszyjnik... I... to, w jaki sposób je kupiłeś, wcale nie jest dziwne. Czasem tak jest... Podpowiada nam instynkt...
- Nie przejmuj się tak bardzo... - tu zatrzymała się, chciała dobrać odpowiednie słowo, ale żadne nie wydawało się dobre - swoimi... gafami... na prawdę, nie ma czym.
- Poza tym... tak, jestem kobietą i widzę, jak bardzo Cię to peszy, ale ja nie gryzę, mam nogi, ręce, usta, zupełnie jak Ty, więc chyba nie ma powodów dla których miałabym Cię onieśmielać? Hmm?
Trochę zaniepokoiła go wizja wpadającej do jego pokoju opiekuńczej elfki. Po tym jak zaprowadziłaby Sairę do łóżka, na pewno wróciłaby i zrobiła mu kazanie. "Zdecydowanie mało przyjemna wizja" - stwierdził.
Dziewczyna powiedziała, że nie jest do niczego, co go ucieszyło. Może była jeszcze dla niego nadzieja.
- Ale dlaczego instynkt podpowiedział mi, żeby to kupić ? - odpowiedział pytaniem na słowa zmiennokształtnej. Na jej ostatnie słowa podniósł głowę i popatrzył na nią zdumiony, jakby nie rozumiał co powiedziała. Najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy, jak jej wygląd wpływa na mężczyzn. Nie rozumiał kobiet, z resztą ostatnio nie rozumiał nawet samego siebie. A rodzaj żeński to zupełni inny poziom.
- Może gdybyś miała dodatkową nogę lub rękę, albo jedno oko to może mniej byś mnie onieśmielała - powiedział, uważnie przyglądając się kobiecie. Po czym zrezygnowany opuścił wzrok i pokręcił głową.
- Obawiam się, że nic by to nie dało - powiedział. "I tak byłabyś zbyt ładna" - dodał w myślach.
- Przy Tobie zapominam, że jestem... - w tej chwili zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos, więc szybko dodał : - ...sobą. Ale to chyba nic złego.
- Dodatkowa ręka okazałaby się przydatna - wyrzucił z siebie szybko, aby rozmowa nie zeszła na temat tego kim jest. Jego rasa nie była zbyt lubiana. Co nie było niczym dziwnym w mniemaniu większości, w końcu mieli nietypowe preferencje żywieniowe.
- Jeśli chodzi o Twoich napastników, to nie masz czym się martwić. Na szczęście stosunki z takimi podłymi istotami idą mi gładko - powiedział i uśmiechnął się smutno. "Jak przystało na Przeklętego" - dodał w myślach. Przynajmniej w tym był dobry.
- Jeśli będziesz chciała się przejść po lesie lub miasteczku, chętnie posłużę jako ochrona - powiedział i nie mógł uwierzyć, że takie słowa wyszły z jego ust. Na jego usta wypłynął znajomy niepewny uśmieszek.
Dziewczyna powiedziała, że nie jest do niczego, co go ucieszyło. Może była jeszcze dla niego nadzieja.
- Ale dlaczego instynkt podpowiedział mi, żeby to kupić ? - odpowiedział pytaniem na słowa zmiennokształtnej. Na jej ostatnie słowa podniósł głowę i popatrzył na nią zdumiony, jakby nie rozumiał co powiedziała. Najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy, jak jej wygląd wpływa na mężczyzn. Nie rozumiał kobiet, z resztą ostatnio nie rozumiał nawet samego siebie. A rodzaj żeński to zupełni inny poziom.
- Może gdybyś miała dodatkową nogę lub rękę, albo jedno oko to może mniej byś mnie onieśmielała - powiedział, uważnie przyglądając się kobiecie. Po czym zrezygnowany opuścił wzrok i pokręcił głową.
- Obawiam się, że nic by to nie dało - powiedział. "I tak byłabyś zbyt ładna" - dodał w myślach.
- Przy Tobie zapominam, że jestem... - w tej chwili zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos, więc szybko dodał : - ...sobą. Ale to chyba nic złego.
- Dodatkowa ręka okazałaby się przydatna - wyrzucił z siebie szybko, aby rozmowa nie zeszła na temat tego kim jest. Jego rasa nie była zbyt lubiana. Co nie było niczym dziwnym w mniemaniu większości, w końcu mieli nietypowe preferencje żywieniowe.
- Jeśli chodzi o Twoich napastników, to nie masz czym się martwić. Na szczęście stosunki z takimi podłymi istotami idą mi gładko - powiedział i uśmiechnął się smutno. "Jak przystało na Przeklętego" - dodał w myślach. Przynajmniej w tym był dobry.
- Jeśli będziesz chciała się przejść po lesie lub miasteczku, chętnie posłużę jako ochrona - powiedział i nie mógł uwierzyć, że takie słowa wyszły z jego ust. Na jego usta wypłynął znajomy niepewny uśmieszek.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Saira westchnęła ciężko podnosząc się z krzesła. Jej twarz wyraźnie posmutniała. Powolnym krokiem podeszła do okna. Zakładając ręce na piersi znów westchnęła ciężko. Stała odwrócona plecami do Meira patrząc się w przestrzeń. Zapadło długie milczenie. Pokój wypełnił się nieznośną atmosferą smutku i napięcia.
- Napastnicy... - odezwała się w końcu dziewczyna, powtarzając słowa mężczyzny.
- Sądzisz, że nie wiem jak działam na mężczyzn... Jak myślisz, dlaczego mnie napadnięto? Czy wyglądam na bogatą? Nosze stos biżuterii? I za pewno jestem księżniczką... - znów zamilkła.
- Raczej nie. Bo to raz jakiś pijany chłop próbował, zwykle jednak miałam przy sobie sztylet, jakoś udawało mi się uciec. Kopniak w klejnoty i w nogi. Tym razem było ich pięciu, co mogłam zrobić... - nie mówiła niczego wprost, najwyraźniej słowo "gwałt" nie chciało jej przejść przez gardło.
- Modliłam się tylko o to by stracić przytomność. Nawet Raili tego nie opowiadałam. Z resztą... nie musiałam. Od razu wiedziała co się stało. Potem... jak odzyskałam przytomność, uświadomiła mnie że "nie ma się czym martwić". Raczej kim... mądra elfka... podała mi najsilniejsze zioła w razie gdybym była... w ciąży. Ale to wcale nie znaczy że nie ma się czym martwić.
- Staram się o tym nie myśleć, nie przypominać wymazać z pamięci - znów przerwała, zapadło długie milczenie. Kocica odwróciła się w stronę mężczyzny.
- Nie powinno mnie tu być, nie powinnam Ci o tym mówić. A Ty... nie powinieneś... - mi przypominac dokończyła w myślach.
- Napastnicy... - odezwała się w końcu dziewczyna, powtarzając słowa mężczyzny.
- Sądzisz, że nie wiem jak działam na mężczyzn... Jak myślisz, dlaczego mnie napadnięto? Czy wyglądam na bogatą? Nosze stos biżuterii? I za pewno jestem księżniczką... - znów zamilkła.
- Raczej nie. Bo to raz jakiś pijany chłop próbował, zwykle jednak miałam przy sobie sztylet, jakoś udawało mi się uciec. Kopniak w klejnoty i w nogi. Tym razem było ich pięciu, co mogłam zrobić... - nie mówiła niczego wprost, najwyraźniej słowo "gwałt" nie chciało jej przejść przez gardło.
- Modliłam się tylko o to by stracić przytomność. Nawet Raili tego nie opowiadałam. Z resztą... nie musiałam. Od razu wiedziała co się stało. Potem... jak odzyskałam przytomność, uświadomiła mnie że "nie ma się czym martwić". Raczej kim... mądra elfka... podała mi najsilniejsze zioła w razie gdybym była... w ciąży. Ale to wcale nie znaczy że nie ma się czym martwić.
- Staram się o tym nie myśleć, nie przypominać wymazać z pamięci - znów przerwała, zapadło długie milczenie. Kocica odwróciła się w stronę mężczyzny.
- Nie powinno mnie tu być, nie powinnam Ci o tym mówić. A Ty... nie powinieneś... - mi przypominac dokończyła w myślach.
Nie spodziewał się, że jego słowa wywołają taką reakcję. Wstyd zabarwił jego policzki na lekki róż, a smutek nadał rysom twarzy melancholijny wyraz. Wstał powoli i ze smutkiem bijącym z każdego ruchu. Spojrzał na kobietę, a z oczu można było wyczytać więcej niż księgi. Widać było cały wiek goryczy, cierpienia i wewnętrznej walki. Całe stulecie samotności.
- Chyba masz racje, nikt nie powinien być blisko mnie. Ból i śmierć to moi bracia. Raczej powinnaś już iść, zanim i Tobą jeszcze raz się zainteresują - powiedział i podszedł do drzwi. Otworzył je i uśmiechnął się smutno i blado.
- Życzę abyś znalazła szczęście. Mam jedną prośbę, jak je znajdziesz przypomnij sobie mnie i uroń choć jedną małą łzę - powiedział i zamilkł obserwując wychodzącą Sairę.
Ubrał się i wyszedł na zewnątrz. Niestety, widok szczęścia innych znów bolał go. Zazdrość zalewała jego serce czerwienią i czernią. Oni mieli to, co dla niego wydawało się nieosiągalne. Myślał, że z Eleonorą wydrze trochę szczęścia, ale i tym razem los chciał inaczej. Miał ochotę zedrzeć swoje tatuaże razem ze skórą. To one były cielesnym dowodem jego potępienia.
Jego uwagę znowu przyciągnęły kwiaty i jak zwykle dostał piękny, różnokolorowy bukiet. Tym razem czuł, że bukiet nie pasuje do niego. Jakby palił jego dłoń. Upuścił bukiet i zatrzymał się. Jedną stopą podeptał kwiaty i swoje kroki skierował do karczmy. Wchodząc kątem oka zobaczył zamyśloną minę karczmarza i zatroskaną twarz jego żony. Z ruchów chłopaka znikła szlachetność. Jego sylwetka była zgarbiona, a na twarzy widniał ból.
- W mej zwiędłej twarzy zamieszkała bladość, z mej zdziczałej duszy wypleniono radość - przypomniał mu się fragment wiersza i szeptem wypowiedział go. Po chwili runął na łóżko, nawet nie zauważając, że drzwi zostawił lekko uchylone. Jego nieobecny wzrok był wbity w sufit. Z kącika jednego oka popłynęły łzy, tworząc na jego twarzy mokry szlak.
- Chyba masz racje, nikt nie powinien być blisko mnie. Ból i śmierć to moi bracia. Raczej powinnaś już iść, zanim i Tobą jeszcze raz się zainteresują - powiedział i podszedł do drzwi. Otworzył je i uśmiechnął się smutno i blado.
- Życzę abyś znalazła szczęście. Mam jedną prośbę, jak je znajdziesz przypomnij sobie mnie i uroń choć jedną małą łzę - powiedział i zamilkł obserwując wychodzącą Sairę.
Ubrał się i wyszedł na zewnątrz. Niestety, widok szczęścia innych znów bolał go. Zazdrość zalewała jego serce czerwienią i czernią. Oni mieli to, co dla niego wydawało się nieosiągalne. Myślał, że z Eleonorą wydrze trochę szczęścia, ale i tym razem los chciał inaczej. Miał ochotę zedrzeć swoje tatuaże razem ze skórą. To one były cielesnym dowodem jego potępienia.
Jego uwagę znowu przyciągnęły kwiaty i jak zwykle dostał piękny, różnokolorowy bukiet. Tym razem czuł, że bukiet nie pasuje do niego. Jakby palił jego dłoń. Upuścił bukiet i zatrzymał się. Jedną stopą podeptał kwiaty i swoje kroki skierował do karczmy. Wchodząc kątem oka zobaczył zamyśloną minę karczmarza i zatroskaną twarz jego żony. Z ruchów chłopaka znikła szlachetność. Jego sylwetka była zgarbiona, a na twarzy widniał ból.
- W mej zwiędłej twarzy zamieszkała bladość, z mej zdziczałej duszy wypleniono radość - przypomniał mu się fragment wiersza i szeptem wypowiedział go. Po chwili runął na łóżko, nawet nie zauważając, że drzwi zostawił lekko uchylone. Jego nieobecny wzrok był wbity w sufit. Z kącika jednego oka popłynęły łzy, tworząc na jego twarzy mokry szlak.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Saira opuściła pomieszczenie, była jak w transie, udała się wprost do swojego pokoju. Położyła się na łóżku, próbowała zasnąć, ale nie mogła. Po jakiejś godzinie na szczęście odwiedziła ją Raila. Kocica zaczęła traktować ją jak przyjaciółkę. Zaczęły rozmawiać o tym co się wydarzyło.
- Nie potrafię zapomnieć - Saira rozpłakała się i rzuciła w ramiona elfki. Raila przytuliła ją mocno do siebie.
- Płacz, płacz - to pomaga.
- Kiedy... Kiedy... Ja... Nie chcę... - słowa wydobywały się przez szloch dziewczyny. Raila tuliła ją mocno, wiedziała, że prędzej czy później taki wybuch emocji musi nastąpić. Takie wydarzenie odciska piętno na całym życiu. Raila żywiła jedynie nadzieje, że Saira jest wystarczająco silna, by pokonać wspomnienia. Kocica powoli zaczęła się uspokajać.
- On nie chciał Ci przypominać, nie powinnaś tak od razu go skreślać - rzekła Raila - To nie była jego wina, chciał dobrze.
- Wiem - odezwała się, a jej słowa nadal dławił cichy płacz. - Nie skreślam go.
- Powinnaś teraz odpocząć.
Saira oparła głowę o poduszkę. Elfka usiadła na brzegu łózka, czuwał przy dziewczynie póki nie zasnęła...
Kocica obudziła się późnym popołudniem. Oczy miała zapuchnięte od łez. Powoli wstała z łoża. Na stoliku obok lezła kartka.
Kupiłam Ci nowe ubranie, jest w szafie. Moje suknie, nie bardzo pasują do twojej urody. Miałam nadzieję, że się ucieszysz. Zobaczysz, jeszcze wszystko będzie dobrze.
Raila
Saira uśmiechnęła się nieznacznie, tak dobrze czuła się u tych ludzi, nie wyobrażała sobie, że będzie musiała ich opuścić. Podeszła do szafy. Raila miała racje, strój jaki wybrała dla kocicy był idealny i ucieszył ja tak bardzo, że zapomniała o wszelkich zmartwieniach. Położyła nowe ubranie na łóżku, a sama poszła do łazienki.
Wróciła spod prysznica i z radością włożyła na siebie nowe ubranie. Ciemnogranatowa sukienka, bez rękawów, z wystrzępionym dołem, sięgającym kolan idealnie oddawała charakter Sairy. Do tego Raila wybrała jej przeźroczysta bluzkę, z delikatnej tkaniny i piękne buty, to właśnie one najbardziej spodobały się zmiennokształtnej. Były to sandały z ciemnogranatowych, farbowanych rzemieni, idealnie pasujących do sukni. Rzemienie były bardzo długie. Saira zaplątała je wokół szczupłych łydek i zawiązała, aż pod kolanem. Westchnęła cicho, nadszedł czas na ostatni element stroju. Podeszła do komody na której zostawiła łańcuszek od Meira. Długo wpatrywała się w blask małego księżyca, jej dłoń powędrowała ku ozdobie i delikatnie musnęła wisiorek. Wzięła go w dłonie i założyła na szyje, gładząc delikatnie, po czym wyszła z pokoju.
Drzwi do pokoju chłopaka były uchylone, początkowo chciała zapukać, w końcu jednak wyciągnęła dłoń ku drzwiom i wślizgnęła się do środka.
- Mogę? - zapytała półszeptem.
- Nie potrafię zapomnieć - Saira rozpłakała się i rzuciła w ramiona elfki. Raila przytuliła ją mocno do siebie.
- Płacz, płacz - to pomaga.
- Kiedy... Kiedy... Ja... Nie chcę... - słowa wydobywały się przez szloch dziewczyny. Raila tuliła ją mocno, wiedziała, że prędzej czy później taki wybuch emocji musi nastąpić. Takie wydarzenie odciska piętno na całym życiu. Raila żywiła jedynie nadzieje, że Saira jest wystarczająco silna, by pokonać wspomnienia. Kocica powoli zaczęła się uspokajać.
- On nie chciał Ci przypominać, nie powinnaś tak od razu go skreślać - rzekła Raila - To nie była jego wina, chciał dobrze.
- Wiem - odezwała się, a jej słowa nadal dławił cichy płacz. - Nie skreślam go.
- Powinnaś teraz odpocząć.
Saira oparła głowę o poduszkę. Elfka usiadła na brzegu łózka, czuwał przy dziewczynie póki nie zasnęła...
Kocica obudziła się późnym popołudniem. Oczy miała zapuchnięte od łez. Powoli wstała z łoża. Na stoliku obok lezła kartka.
Kupiłam Ci nowe ubranie, jest w szafie. Moje suknie, nie bardzo pasują do twojej urody. Miałam nadzieję, że się ucieszysz. Zobaczysz, jeszcze wszystko będzie dobrze.
Raila
Saira uśmiechnęła się nieznacznie, tak dobrze czuła się u tych ludzi, nie wyobrażała sobie, że będzie musiała ich opuścić. Podeszła do szafy. Raila miała racje, strój jaki wybrała dla kocicy był idealny i ucieszył ja tak bardzo, że zapomniała o wszelkich zmartwieniach. Położyła nowe ubranie na łóżku, a sama poszła do łazienki.
Wróciła spod prysznica i z radością włożyła na siebie nowe ubranie. Ciemnogranatowa sukienka, bez rękawów, z wystrzępionym dołem, sięgającym kolan idealnie oddawała charakter Sairy. Do tego Raila wybrała jej przeźroczysta bluzkę, z delikatnej tkaniny i piękne buty, to właśnie one najbardziej spodobały się zmiennokształtnej. Były to sandały z ciemnogranatowych, farbowanych rzemieni, idealnie pasujących do sukni. Rzemienie były bardzo długie. Saira zaplątała je wokół szczupłych łydek i zawiązała, aż pod kolanem. Westchnęła cicho, nadszedł czas na ostatni element stroju. Podeszła do komody na której zostawiła łańcuszek od Meira. Długo wpatrywała się w blask małego księżyca, jej dłoń powędrowała ku ozdobie i delikatnie musnęła wisiorek. Wzięła go w dłonie i założyła na szyje, gładząc delikatnie, po czym wyszła z pokoju.
Drzwi do pokoju chłopaka były uchylone, początkowo chciała zapukać, w końcu jednak wyciągnęła dłoń ku drzwiom i wślizgnęła się do środka.
- Mogę? - zapytała półszeptem.
W czarnej dziurze jaką utworzyły jego serce, dusza i umysł zaświtało słabe światełko. Jakiś głos próbował się przedrzeć przez tą nienaturalną ciszę. Niestety, on przez lata przywykł do swojego losu, mimo to, że sprawiało mu to ból. Owe światło raniło jego oczy swoim blaskiem, dźwięk był dla niego za głośny, zbyt radosny, a to niosło zbyt dużą radość, za dużo złudnych nadziei. "Zgaśnij, zamilcz, zostaw mnie samego z moją rozpaczą..." - poprosił, uznał wcześniejsze spotkanie za wyrocznie. Dla niego już za późno. Kto mógł wnieść radość do życia potępionego przez samego Boga ? Nie wiedział, ale jednak ucieszył się. Może ktoś będzie miło o nim myślał ? Może nawet uroni nad nim łzę ? Tak, byłoby mu niewyobrażalnie miło. Na jego bladej, zmęczonej i mokrej o łez twarzy pojawił się tęskny uśmiech, prawie niedostrzegalny, ale wygładzający jego rysy.
Nie chciał tego, ale to zmusiło go myślenia. "Może pójdzie ? Boję się samemu zostać... To może zostanie ? Ale tego też się boję, a jak znowu zamiast ciepła dam ból..." - na czarnym atłasie pojawiały się szare litery. Tak bardzo chciał się postarać dać szczęście drugiej osobie, zatrzymać ją przy sobie, ale też obawiał się tego. Zawsze można było go odrzucić, złamać i wyrzucić, jak coś zbędnego. Jego przeznaczenie też mogło dać o sobie znać, choć już nie chciał walczyć. Widok krwi coraz częściej wywoływał uczucie torsji. Z każdym zabójstwem, z każdą pochłoniętą duszą, czuł jakby sam tracił cząstkę własnej. Dotychczas tylko jedna osoba nieśmiało oraz nieświadomie próbowała złagodzić jego cierpienia. Zostawiła go dwa razy, a jej próby wywołały odwrotny skutek. "Ktoś jeszcze odważy się i spróbuje ?" - zaczynał w to wątpić.
On zdobył się na wysiłek i próbował ocucić samego siebie. Jednak kolorów mu zabrakło, wszystko było niewyraźne, zamazane. W drzwiach stała jakaś postać, zdawało mu się, że ma kaptur. Postać była ciemna, ale coś na jej piersi świeciło nikłym blaskiem. "W końcu..." - pomyślał.
- Długo kazałeś na siebie czekać, czy Śmierć już przestała być punktualna ? - wymamrotał zbolałym szeptem.
- No rusz się, tak długo na Ciebie czekałem. Cały długi wiek, całe sto lat cierpień i niewygody. Wiesz co to znaczy codziennie czuć jak Bogowie tacy jak ty śmieją się i drwią ze mnie ? Dalej chciałbym pokochać, ale chcę też wykrzyczeć w wasze okrutne twarze, dlaczego moja matka musiała zapłacić życiem za moje istnienie ? Dlaczego sam musiałem zabijać aby żyć ? Dlaczego nie pozwoliliście mi zaznać prawdziwego szczęścia ? Powiedz, dlaczego daliście mi ułudę, ale ją zaraz zabraliście ? Nawet nią mógłbym żyć - wydusił z siebie i jego głowa znów opadła na poduszkę. Z jego oczu popłynęły nowe łzy.
- To bolało... - powiedział - Zabijesz mnie w końcu czy sam mam to zrobić ? W końcu zabieranie dusz to twoja robota, praca Kosiarza... - dodał i zamilkł czekając na reakcję, jak mu się zdawało wysłannika Śmierci.
Nie chciał tego, ale to zmusiło go myślenia. "Może pójdzie ? Boję się samemu zostać... To może zostanie ? Ale tego też się boję, a jak znowu zamiast ciepła dam ból..." - na czarnym atłasie pojawiały się szare litery. Tak bardzo chciał się postarać dać szczęście drugiej osobie, zatrzymać ją przy sobie, ale też obawiał się tego. Zawsze można było go odrzucić, złamać i wyrzucić, jak coś zbędnego. Jego przeznaczenie też mogło dać o sobie znać, choć już nie chciał walczyć. Widok krwi coraz częściej wywoływał uczucie torsji. Z każdym zabójstwem, z każdą pochłoniętą duszą, czuł jakby sam tracił cząstkę własnej. Dotychczas tylko jedna osoba nieśmiało oraz nieświadomie próbowała złagodzić jego cierpienia. Zostawiła go dwa razy, a jej próby wywołały odwrotny skutek. "Ktoś jeszcze odważy się i spróbuje ?" - zaczynał w to wątpić.
On zdobył się na wysiłek i próbował ocucić samego siebie. Jednak kolorów mu zabrakło, wszystko było niewyraźne, zamazane. W drzwiach stała jakaś postać, zdawało mu się, że ma kaptur. Postać była ciemna, ale coś na jej piersi świeciło nikłym blaskiem. "W końcu..." - pomyślał.
- Długo kazałeś na siebie czekać, czy Śmierć już przestała być punktualna ? - wymamrotał zbolałym szeptem.
- No rusz się, tak długo na Ciebie czekałem. Cały długi wiek, całe sto lat cierpień i niewygody. Wiesz co to znaczy codziennie czuć jak Bogowie tacy jak ty śmieją się i drwią ze mnie ? Dalej chciałbym pokochać, ale chcę też wykrzyczeć w wasze okrutne twarze, dlaczego moja matka musiała zapłacić życiem za moje istnienie ? Dlaczego sam musiałem zabijać aby żyć ? Dlaczego nie pozwoliliście mi zaznać prawdziwego szczęścia ? Powiedz, dlaczego daliście mi ułudę, ale ją zaraz zabraliście ? Nawet nią mógłbym żyć - wydusił z siebie i jego głowa znów opadła na poduszkę. Z jego oczu popłynęły nowe łzy.
- To bolało... - powiedział - Zabijesz mnie w końcu czy sam mam to zrobić ? W końcu zabieranie dusz to twoja robota, praca Kosiarza... - dodał i zamilkł czekając na reakcję, jak mu się zdawało wysłannika Śmierci.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
- Me... iro? ... - powiedziała nieco głośniej - To ja, Saira...
Nie bardzo wiedziała co się dzieje, mężczyzna wyraźnie bredził. Saira rozejrzała się niespokojnie po pokoju. Nikogo poza nią w nim nie było. instynktownie podeszła do łóżka. Pochyliła się nad na wpół śpiącym Meirem.
- To ja, Saira... - powtórzyła i chwyciła chłopaka za rękę.
- To tylko zły sen... nie ma tu nikogo poza mną.
Nie bardzo wiedziała co się dzieje, mężczyzna wyraźnie bredził. Saira rozejrzała się niespokojnie po pokoju. Nikogo poza nią w nim nie było. instynktownie podeszła do łóżka. Pochyliła się nad na wpół śpiącym Meirem.
- To ja, Saira... - powtórzyła i chwyciła chłopaka za rękę.
- To tylko zły sen... nie ma tu nikogo poza mną.
Oślepiające światło tylko się wzmogło, a dźwięki stały się głośniejsze i wyraźniejsze. "Dlaczego nie da sobie spokoju i nie załatwi tego szybko ?" - pomyślał zrezygnowany, a zarazem zirytowany.
W pewnym momencie poczuł uścisk na ręce. Zdziwiło go to, przecież od ręki nie zginie. Jednak nie tak wyobrażał sobie dotyk śmierci. Wyobrażał sobie mocny uścisk kościstej dłoni, a teraz czuł ciepło, nawet przez ubranie.
Otrząsnął się z tego dziwnego stanu zawieszenia. Jednak kolory nie wróciły, a rzeczywistość tylko trochę nabrała ostrości. Trochę zirytowany złapał za czyjąś dłoń i jego zdumienie sięgnęło zenitu. Dłoń była ciepła, delikatna i miękka. "To nie dłoń śmierci" - pomyślał spanikowany. Mężczyźni też nie mają takich dłoni. Odwrócił głowę i popatrzył na postać pochylającą się nad nim. Obraz wyostrzał się, a on wpadał w coraz większe przerażenie i wstyd. To była Saira ubrana w ciemnogranatową sukienkę. "Piękna" - pomyślał z otwartymi ustami, wcale nie mając na myśli ubrania. W końcu opanował się i jego wzrok podążył do ich złączonych dłoni. Szarpnął się w tył. Bał się rozmawiać z tą dziewczyną, a teraz trzymał jej dłoń.
- Dlaczego tutaj jesteś ? Ja sprowadzam tylko nieszczęścia - powiedział złamanym głosem.
W pewnym momencie poczuł uścisk na ręce. Zdziwiło go to, przecież od ręki nie zginie. Jednak nie tak wyobrażał sobie dotyk śmierci. Wyobrażał sobie mocny uścisk kościstej dłoni, a teraz czuł ciepło, nawet przez ubranie.
Otrząsnął się z tego dziwnego stanu zawieszenia. Jednak kolory nie wróciły, a rzeczywistość tylko trochę nabrała ostrości. Trochę zirytowany złapał za czyjąś dłoń i jego zdumienie sięgnęło zenitu. Dłoń była ciepła, delikatna i miękka. "To nie dłoń śmierci" - pomyślał spanikowany. Mężczyźni też nie mają takich dłoni. Odwrócił głowę i popatrzył na postać pochylającą się nad nim. Obraz wyostrzał się, a on wpadał w coraz większe przerażenie i wstyd. To była Saira ubrana w ciemnogranatową sukienkę. "Piękna" - pomyślał z otwartymi ustami, wcale nie mając na myśli ubrania. W końcu opanował się i jego wzrok podążył do ich złączonych dłoni. Szarpnął się w tył. Bał się rozmawiać z tą dziewczyną, a teraz trzymał jej dłoń.
- Dlaczego tutaj jesteś ? Ja sprowadzam tylko nieszczęścia - powiedział złamanym głosem.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
- Ja... Chciałam... - tak na prawdę, nie miała pojęcia czego konkretnie chciała. Chciała go zobaczyć, porozmawiać, wyjaśnić...
Kolejny raz rozejrzała się po pokoju. Szarość wieczoru zaczęła ogarniać świat. Do pomieszczenia przestały już wlewać się przyjemne promienie słońca, pozostał jedynie mrok wieczoru. Saira spojrzała na mężczyznę leżącego w łóżku i westchnęła cicho. Puściła rękę Meira, wyprostowała się i podeszła do stolika obok łóżka, by zapalić świecę. Mrok rozjaśniał teraz niewielki płomień stojącej na stoliku świecy.
Kocica wróciła do postaci leżącej na łóżku, usiadła na jego brzegu i ciemnymi oczami wpatrywała się w twarz chłopaka.
- Miałeś zły sen - powtórzyła po raz kolejny - to był tylko sen. - uznała, że słowa o tym, że przynosi nieszczęścia zostały wywołane przez koszmary. Ponownie chwyciła go za rękę.
- Jak się czujesz? - zapytała.
Kolejny raz rozejrzała się po pokoju. Szarość wieczoru zaczęła ogarniać świat. Do pomieszczenia przestały już wlewać się przyjemne promienie słońca, pozostał jedynie mrok wieczoru. Saira spojrzała na mężczyznę leżącego w łóżku i westchnęła cicho. Puściła rękę Meira, wyprostowała się i podeszła do stolika obok łóżka, by zapalić świecę. Mrok rozjaśniał teraz niewielki płomień stojącej na stoliku świecy.
Kocica wróciła do postaci leżącej na łóżku, usiadła na jego brzegu i ciemnymi oczami wpatrywała się w twarz chłopaka.
- Miałeś zły sen - powtórzyła po raz kolejny - to był tylko sen. - uznała, że słowa o tym, że przynosi nieszczęścia zostały wywołane przez koszmary. Ponownie chwyciła go za rękę.
- Jak się czujesz? - zapytała.
Wpatrywał się w migoczący płomień świecy.Tak łatwo można go zgasić, tak samo jest z życiem wielu ras.
Siadając na brzegu łóżka, spowodowała u chłopaka napływ mieszanych uczuć. Była na wyciągnięcie ręki, ale jednocześnie tak daleko.
Jej słowa zdumiały i rozbawiły go. Był to gorzki śmiech, jego ulubiony, albo raczej pasujący do niego.
-To były omamy... Moje sny są dużo gorsze - powiedział patrząc swoimi dziwnymi, ale smutnymi oczami w jej. Gdy chwyciła go za rękę, chciał jej ją znowu wyrwać. Dotykanie go było jak drażnienie się ze złym losem. Wierzył, że przynosi tylko nieszczęście. Jednak zrezygnował z tego, jej ciepły uścisk działał na niego kojąco. Uspokajał chore serce i dawał zapomnienie cierpiącej duszy. Uśmiechnął się, prawie mu się udało, aby uśmiech był szczęśliwy i promienny, znowu jeden kącik ust poszedł za daleko w bok i wyszła mu parodia prawdziwego uśmiechu.
- Od paru chwil lepiej - odpowiedział poprawiając uśmiech.
- Mam nadzieję, że... - próbował coś powiedział chcąc rozluźnić atmosferę. Taka intymna mogła tylko spowodować to, że zwierzyłby się z tego kim jest. A to z kolei spowodowałoby zerwanie kontaktów. Tak zawsze było. Jednak nie mógł na zawołanie wymyślić żadnego kawału. Z całą pewnością, nie miał w sobie smykałki do uwodzenia.
- Wydaje mi się, że Twój dotyk jest leczniczy - powiedział i zaraz dodał cicho :
- Bynajmniej tak na mnie działa.
Siadając na brzegu łóżka, spowodowała u chłopaka napływ mieszanych uczuć. Była na wyciągnięcie ręki, ale jednocześnie tak daleko.
Jej słowa zdumiały i rozbawiły go. Był to gorzki śmiech, jego ulubiony, albo raczej pasujący do niego.
-To były omamy... Moje sny są dużo gorsze - powiedział patrząc swoimi dziwnymi, ale smutnymi oczami w jej. Gdy chwyciła go za rękę, chciał jej ją znowu wyrwać. Dotykanie go było jak drażnienie się ze złym losem. Wierzył, że przynosi tylko nieszczęście. Jednak zrezygnował z tego, jej ciepły uścisk działał na niego kojąco. Uspokajał chore serce i dawał zapomnienie cierpiącej duszy. Uśmiechnął się, prawie mu się udało, aby uśmiech był szczęśliwy i promienny, znowu jeden kącik ust poszedł za daleko w bok i wyszła mu parodia prawdziwego uśmiechu.
- Od paru chwil lepiej - odpowiedział poprawiając uśmiech.
- Mam nadzieję, że... - próbował coś powiedział chcąc rozluźnić atmosferę. Taka intymna mogła tylko spowodować to, że zwierzyłby się z tego kim jest. A to z kolei spowodowałoby zerwanie kontaktów. Tak zawsze było. Jednak nie mógł na zawołanie wymyślić żadnego kawału. Z całą pewnością, nie miał w sobie smykałki do uwodzenia.
- Wydaje mi się, że Twój dotyk jest leczniczy - powiedział i zaraz dodał cicho :
- Bynajmniej tak na mnie działa.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
Patrzyła na niego smutnym wzrokiem. Kiedyś energiczna i zadziorna dziewczyna, ostatnio zmieniła się w współczującą, zamyśloną kobietę. Pragnęła mu pomóc, ale nie bardzo wiedziała jak. Sama nie wiedziała dlaczego tak bardzo jej na nim zależy. Może po prostu potrzebowała zatuszować czymś wspomnienia, a może było to coś więcej. Przy nim przestawała myśleć o sobie, wolała zajmować się jego problemami niż swoimi, a to dawało jej odpoczynek od ostatnich wydarzeń. Z drugiej strony, chciała mu powiedzieć o sobie coś więcej, coś żeby ją poznał, ale i usłyszeć jego historię. Im bardziej o tym myślała tym bardziej przekonywała się, że jej motywy są niesamowicie skomplikowane.
- To dobrze, że lepiej - uśmiechnęła się lekko i zacisnęła mocniej dłoń.
- Może... chciałbyś porozmawiać o swoich koszmarach.
- To dobrze, że lepiej - uśmiechnęła się lekko i zacisnęła mocniej dłoń.
- Może... chciałbyś porozmawiać o swoich koszmarach.
Zachodził w głowę i dalej nie wiedział, nie miał pojęcia dlaczego bliskość tej kobiety tak dobrze na niego wpływa. O najprostszych odpowiedziach nawet nie chciał myśleć. Na razie odepchnął od siebie te myśli, później zastanowi się nad swoimi uczuciami, choć intencje były dla niego oczywiste. Potrzebował czyjejś bliskości, ciepła ogrzewającego jego chłodne serce. Wydawało mu się to nieosiągalne dla niego. "Ale ona z jakiegoś powodu tutaj jest" - mówił mu jeden głos, jednak zaraz drugi studził jego nadzieję. "Bo nie zna prawdy o Tobie, nie wie kim jesteś" - mówił. A chłopak tak bardzo chciał, aby ten pierwszy wygrał, żeby ten drugi nie miał racji. Niestety, życie nauczyło go wierzyć temu drugiemu.
Mocniejszy uścisk jej dłoni oraz lekki uśmieszek przyprawiły go o przyjemne dreszcze. Była taka delikatna, a dawała mu tak wiele. "Przestań, inaczej jak cie porzuci będziesz jeszcze bardziej cierpiał" - tłumaczył sobie. Nie mógł posłuchać tych rad, a może po prostu nie chciał.
-Dlaczego tutaj jesteś ? Sama mówiłaś, że nie powinnaś tutaj być. Może tak jak ja nie rozumiesz ? Ja nie rozumiem dlaczego chcę być blisko Ciebie - powiedział cicho uświadamiając sobie, że nie mówił sobie wszystkiego, nie pragnął bliskości kogokolwiek, chciał jej ciepła. To odkrycie może nie zaskoczyło go, ale spowodowało, że poczuł się dość niezręcznie i jego policzki się zaczerwieniły, przecież ona mogła mieć inne powody.
Mocniejszy uścisk jej dłoni oraz lekki uśmieszek przyprawiły go o przyjemne dreszcze. Była taka delikatna, a dawała mu tak wiele. "Przestań, inaczej jak cie porzuci będziesz jeszcze bardziej cierpiał" - tłumaczył sobie. Nie mógł posłuchać tych rad, a może po prostu nie chciał.
-Dlaczego tutaj jesteś ? Sama mówiłaś, że nie powinnaś tutaj być. Może tak jak ja nie rozumiesz ? Ja nie rozumiem dlaczego chcę być blisko Ciebie - powiedział cicho uświadamiając sobie, że nie mówił sobie wszystkiego, nie pragnął bliskości kogokolwiek, chciał jej ciepła. To odkrycie może nie zaskoczyło go, ale spowodowało, że poczuł się dość niezręcznie i jego policzki się zaczerwieniły, przecież ona mogła mieć inne powody.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
- Saira
- Kroczący w Snach
- Posty: 205
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Wędrowiec , Złodziej
- Kontakt:
- Chyba jednak rozumiesz - wyszeptała.
- Wydaje Ci się, że coś jest nieosiągalne, nawet jeśli znajduje się w zasięgu ręki. Myślisz o swojej przeszłości, o tym co było w niej złe. O tym ile błędów popełniłeś. O tym kim jesteś i czy jesteś kimś, kto zasługuje na to by być szczęśliwym. Wszyscy się nad tym zastanawiamy, boimy się odrzucenia, porażki. Boimy się zranić druga osobę. Ale nie da się tak żyć by nikogo nie ranić. Nie da się też być szczęśliwym, bez prób znalezienia tego szczęścia, nawet jeśli wiele z nich ukończyło się fiaskiem. Przestań zastanawiać się nad tym co było i zacznij żyć, bo każdy kolejny dzień daje Ci nowe możliwości. Wczoraj jest już historią, a Twoje życie znajduje się tu i teraz.
- Wydaje Ci się, że coś jest nieosiągalne, nawet jeśli znajduje się w zasięgu ręki. Myślisz o swojej przeszłości, o tym co było w niej złe. O tym ile błędów popełniłeś. O tym kim jesteś i czy jesteś kimś, kto zasługuje na to by być szczęśliwym. Wszyscy się nad tym zastanawiamy, boimy się odrzucenia, porażki. Boimy się zranić druga osobę. Ale nie da się tak żyć by nikogo nie ranić. Nie da się też być szczęśliwym, bez prób znalezienia tego szczęścia, nawet jeśli wiele z nich ukończyło się fiaskiem. Przestań zastanawiać się nad tym co było i zacznij żyć, bo każdy kolejny dzień daje Ci nowe możliwości. Wczoraj jest już historią, a Twoje życie znajduje się tu i teraz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości