Nowa Aeria ⇒ [Ulice miasta] Spacer
- Vincent
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 50
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
[Ulice miasta] Spacer
Kiepskie to by³y czasy jak dla £owcy Potworów. Od d³u¿szego ju¿ okresu nie mia³ okazji do zarobienia pieniêdzy. Mia³ przy sobie jeszcze trochê bilonu, ale na d³ugo to mu nie wystarczy. Czy¿by jego us³ugi nie by³y a¿ tak przydatne jak mu siê mog³o wydawaæ? I to by³ chyba jedyny problem na ten moment. Próbowa³ dowiedzieæ siê czego¶ od tubylców, o ofertach pracy w Nowej Aerii. Nie by³o ich wiele, a dostêpne nie podpada³y do gustu Vincenta. Kto chcia³by przerzucaæ gnój na farmie? Nie maj±c nic lepszego do roboty, zaraz po wyj¶ciu z karczmy, w której na obecny moment mieszka³, wyszed³ na spacer po mie¶cie. Dzieñ zd±¿y³ siê ju¿ zacz±æ, wiêc ludzi nie ma³o by³o na ulicach. Nasz ³owca spokojnie spacerowa³ lawiruj±c miêdzy postaciami, zastanawiaj±c siê, co powinien nastêpnie zrobiæ. Jednak wysz³o na to, ¿e chodzi praktycznie bezmy¶lnie, gdy¿ nic ¿adnych dogodnych opcji nie widzia³.
Przez ulice miasta przelatywa³a sobie pewna ma³a osóbka. Dziwna by³a to persona, z paru powodów. Po pierwsze, co jest raczej rzecz± oczywist±, lata³a w sposób jak najbardziej dos³owny. Po drugie, mia³a do tego nawet skrzyd³a! Dziwne bo dziwne, ale jednak. Po trzecie, kolor jej w³osów, oraz atmosfera jak± wokó³ siebie wytwarza³a by³a nieco inna ni¿ przeciêtny cz³owiek. Trochê taka... zimna. O czym móg³ siê przekonaæ cz³owiek na którego wpad³a. Chocia¿ móg³ to pomyliæ z oberwaniem naprawdê du¿ych rozmiarów ¶nie¿kê. Miêkk± ¶nie¿kê. ¦nie¿kê z kawa³kami lodu...
-Ajjjjjjjjjj!-...gadaj±c± ¶nie¿kê?-Ajajajaj... moja pupa... chyba jednak to nie by³ najlepszy pomys³, uuuuh...-Jêknê³a dziewczynka przeci±gaj±c siê z bólu. Nie by³ on jednak na tyle silny by j± ca³kowicie sparali¿owaæ.
-Ajjjjjjjjjj!-...gadaj±c± ¶nie¿kê?-Ajajajaj... moja pupa... chyba jednak to nie by³ najlepszy pomys³, uuuuh...-Jêknê³a dziewczynka przeci±gaj±c siê z bólu. Nie by³ on jednak na tyle silny by j± ca³kowicie sparali¿owaæ.
- Vincent
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 50
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Kiedy min±³ kolejn± rozgadan± grupkê ludzi, nagle w jego plecy co¶ uderzy³o. Nie wygl±da³o to na zamierzony cios, choæby dlatego, i¿ jego si³a ledwo co wytr±ci³a go z równowagi. Ot, jedynie kapelusz nasun±³ mu siê na czo³o. Wyrwany z zamy¶leñ, stwierdzi³, ¿e najprawdopodobniej kto¶ na niego wpad³. Nie rozumia³, dlaczego poczu³ tak nag³e zimno. Pogoda mo¿e nie by³a najgorêtsza, ale zimne pr±dy to chyba lekka przesada. W ka¿dym b±d¼ razie, wypada³oby zobaczyæ kto na niego wpad³. Z g³osu pozna³, ¿e pewnie jaka¶ dziewczynka. Gdy siê odwróci³, skamienia³ ze zdziwienia. W istocie by³o to co¶ wygl±daj±cego na dziewczynkê. Tylko, ¿e lata³o. I to dosyæ swobodnie. Pewnie zszokowa³by siê jeszcze bardziej gdyby zobaczy³, i¿ skrzyd³a z jakich korzysta owa istota, nie by³y w ¿aden fizyczny sposób przystosowane do latania. Obecnie jednak, by³ zbyt przejêty tym co mia³ tu¿ przed sob±. To jaki¶ skrzat czy inne dziwad³o? Sta³ na ¶rodku ulicy, wyba³uszaj±c ga³y na to dziwne stworzonko.
Czy otoczenie zwróci³o jak±¶ szczególn± uwagê na to zdarzenie - nie wiadomo. Nikt z tej dwójki nie skusi³ siê na obserwowanie tego zjawiska, gdy¿ mieli lepsze rzeczy do roboty. £owca gapi³ siê na to, w sumie rzadko spotykane zjawisko, a zjawisko otrzepywa³o siê energicznie. Nie by³a w zbyt najlepszym humorze. Jak wylatywa³a z jej aktualnego mieszkanka ludzi by³o o wiele mniej... przynajmniej w karczmie. Co innego na ulicach, na co jednak nie mia³a ju¿ czasu zareagowaæ, gdy¿ wylecia³a z ca³kiem spora prêdko¶ci±. I tak nie¼le ¿e zd±¿y³a chocia¿ trochê wyhamowaæ, gdy¿ zapewne skutki by³yby o wiele powa¿niejsze ni¿ st³uczenia, zadrapania, i czerwona bu¼ka.
-Tych ludzi pogiê³o... w domu siedzieæ, potomstwem siê zajmowaæ, a nie ³aziæ po ulicach... co to, ranek czy co... to na pana wpad³am?-Zapyta³a dziewczynka podlatuj±c do niego, mniej wiêcej na wysoko¶æ wystarczaj±c± do równej rozmowie w cztery oczy. W gruncie rzeczy pomimo tego ¿e to ta osoba by³a powodem jej upadku by³a nim zainteresowana.
-Ale pan straszny... jak jaki¶ bandyta. Super, jeszcze nigdy nie spotka³am bandyty! S³ysza³am co prawda trochê o nich... ¿e zawsze przegrywaj± z dobrymi rycerzami b±d¼ szewcami... albo co¶ w tym rodzaju... ummm...-Tutaj dziewczynka wpad³a w chwilow± konsternacjê. Wzrok ulokowany gdzie¶ w niebo, drapanie siê za uchem, lekkie odp³yniêcie. Po chwili jednak wróci³a do rzeczywisto¶ci. -Tak czy siak, jestem Cirno!-Przedstawi³a siê wyszczerzaj±c zêby. Z³y humor jak szybko przyszed³ tak odszed³ w zapomnienie.
-Tych ludzi pogiê³o... w domu siedzieæ, potomstwem siê zajmowaæ, a nie ³aziæ po ulicach... co to, ranek czy co... to na pana wpad³am?-Zapyta³a dziewczynka podlatuj±c do niego, mniej wiêcej na wysoko¶æ wystarczaj±c± do równej rozmowie w cztery oczy. W gruncie rzeczy pomimo tego ¿e to ta osoba by³a powodem jej upadku by³a nim zainteresowana.
-Ale pan straszny... jak jaki¶ bandyta. Super, jeszcze nigdy nie spotka³am bandyty! S³ysza³am co prawda trochê o nich... ¿e zawsze przegrywaj± z dobrymi rycerzami b±d¼ szewcami... albo co¶ w tym rodzaju... ummm...-Tutaj dziewczynka wpad³a w chwilow± konsternacjê. Wzrok ulokowany gdzie¶ w niebo, drapanie siê za uchem, lekkie odp³yniêcie. Po chwili jednak wróci³a do rzeczywisto¶ci. -Tak czy siak, jestem Cirno!-Przedstawi³a siê wyszczerzaj±c zêby. Z³y humor jak szybko przyszed³ tak odszed³ w zapomnienie.
- Vincent
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 50
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Najwyra¼niej owej Cirno nie przeszkadza fakt, ¿e zupe³nie jej nie znana osoba, gapi siê na ni± jak sroka w gnat. W ka¿dym b±d¼ razie my¶li Vincenta zaczê³y siê nieco bardziej klarowaæ. Owe stworzonko z pewno¶ci± jest istot± magiczn±. Nie wygl±da³a, aby mia³a ku niego wrogie zamiary. Gdyby mia³a, to pewnie zamiast przypadkiem na niego wpa¶æ, prêdzej by w niego wparowa³a jak pêdz±cy powóz. Co jak co, nawet przyjazne wra¿enie robi. Chocia¿ zaraz... Wyzwa³a go od bandytów? Co¶ o szewcach. Szybko biegaj± jej my¶li, to pewne. No, ale wypada³oby odpowiedzieæ na przywitanie, mimo i¿ wci±¿ by³ podejrzliwy co do wró¿ki. Wszak jest istot± magiczn±. Lepiej mieæ siê na baczno¶ci.
- Witam. Nazywam siê Vincent - powiedzia³, uchylaj±c kapelusza. Postanowi³, ¿e nazwisko przemilczy. Czort wie, co magicy potrafi± zrobiæ z cz³owiekiem, znaj±c jego miano.
- Witam. Nazywam siê Vincent - powiedzia³, uchylaj±c kapelusza. Postanowi³, ¿e nazwisko przemilczy. Czort wie, co magicy potrafi± zrobiæ z cz³owiekiem, znaj±c jego miano.
Dziewczynka kiwnê³a na to energicznie g³ówk±, dalej obdarzaj±c mê¿czyznê szerokim u¶miechem-Vincent, zapamiêtam!... o ile nie zapomnê.-Mruknê³a zak³adaj±c rêce za siebie. Skrzyd³a jej by³y nieruchome, jednak ca³y czas unosi³a siê ona w powietrzu, dygaj±c jednak spokojnie raz w górê, raz w dó³. Jakby by³a to bardziej lewitacja ni¿ lot.
-To czym siê pan zajmuje? Mo¿e i pan wygl±da niezbyt przyja¼nie... ale mój nauczyciel te¿ taki by³! Siwy, w grubych okularach, szarych ciuchach, i zawsze z t± d³uga¶n± linijk±. Moje biedne paluszki nie raz odczu³y na sobie jego gniew... ale czy wiedza na temat tego ile jest 7 x 9 jest a¿ tak potrzebna do ¿ycia? No niech pan powie... przyda³o siê to panu kiedy¶?-Zapyta³a, przechodz±c ze stanu przypominania sobie bolesnych wspomnieñ (wygl±da³a jakby siê mia³a zaraz rozp³akaæ) do zwyk³ego radosnego u¶miechu.
-Ja osobi¶cie... latam sobie tu, latam sobie tam. Ten ¶wiat jest tak ciekawy ¿e nawet nie wiem... nie wiem... ahhhhh, to zbyt ekscytuj±ce by okre¶liæ to s³owami!-A teraz znowu euforia, czyli podstawianie pod brodê pi±tek i "gibanie siê" to w lewo to w prawo w stanie wy¿szego rozczulenia. Tyle dobrego ¿e jej skrzyd³a nikogo jeszcze nie skrzywdzi³y.
-To czym siê pan zajmuje? Mo¿e i pan wygl±da niezbyt przyja¼nie... ale mój nauczyciel te¿ taki by³! Siwy, w grubych okularach, szarych ciuchach, i zawsze z t± d³uga¶n± linijk±. Moje biedne paluszki nie raz odczu³y na sobie jego gniew... ale czy wiedza na temat tego ile jest 7 x 9 jest a¿ tak potrzebna do ¿ycia? No niech pan powie... przyda³o siê to panu kiedy¶?-Zapyta³a, przechodz±c ze stanu przypominania sobie bolesnych wspomnieñ (wygl±da³a jakby siê mia³a zaraz rozp³akaæ) do zwyk³ego radosnego u¶miechu.
-Ja osobi¶cie... latam sobie tu, latam sobie tam. Ten ¶wiat jest tak ciekawy ¿e nawet nie wiem... nie wiem... ahhhhh, to zbyt ekscytuj±ce by okre¶liæ to s³owami!-A teraz znowu euforia, czyli podstawianie pod brodê pi±tek i "gibanie siê" to w lewo to w prawo w stanie wy¿szego rozczulenia. Tyle dobrego ¿e jej skrzyd³a nikogo jeszcze nie skrzywdzi³y.
- Vincent
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 50
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Tok my¶li owej dziewczyny by³ jak górski potop w czasie odwil¿y. Niepohamowany oraz wylewaj±cy na lewo i prawo. Mówi³a chyba wszystko co jej do g³owy przysz³o. Vincent dalej patrzy³ siê na ni± jak trajkota³a. Nawija³a jak cyrkowa katarynka. Zadawa³a pytania na odpowied¼. Mê¿czyzna postanowi³, ¿e spróbuje doj¶æ do s³owa. Uniós³ otwart± d³oñ, aby trochê bardziej zobrazowaæ swoje s³owa.
- No ju¿, ju¿. Spokojnie. Skoro sobie latasz tu i tam, to poleæ gdzie¶ dalej. Tylko nie sprawiaj nikomu k³opotów, dobrze? - gdy skoñczy³, najzwyklej w ¶wiecie odwróci³ siê i dalej ruszy³ przed siebie. Nie wygl±da³a ona na jakie¶ wielkie zagro¿enie dla ludzi, no i oprócz bycia frustruj±c±, nie sprawia³a k³opotów. Najlepiej bêdzie jak zostawi j±, a sam powróci do swoich przemy¶leñ, niezbyt owocnych swoj± drog±.
- No ju¿, ju¿. Spokojnie. Skoro sobie latasz tu i tam, to poleæ gdzie¶ dalej. Tylko nie sprawiaj nikomu k³opotów, dobrze? - gdy skoñczy³, najzwyklej w ¶wiecie odwróci³ siê i dalej ruszy³ przed siebie. Nie wygl±da³a ona na jakie¶ wielkie zagro¿enie dla ludzi, no i oprócz bycia frustruj±c±, nie sprawia³a k³opotów. Najlepiej bêdzie jak zostawi j±, a sam powróci do swoich przemy¶leñ, niezbyt owocnych swoj± drog±.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości