Menaos[Wioska na południe od Menaos] Ucieczka.

Miasto położone na skraju Szepczącego Lasu, zamieszkałe przez ludzi. Nad miastem wznosi się przepiękny pałac króla Dariana. Szerokie, jasne ulice, marmurowe chodniki i wieża zamieszkała przez czarodzieja to tylko początek tego co może spotkać Cie w Menaos.
Awatar użytkownika
Adrastos
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:

Post autor: Adrastos »

Elf nie miał kompletnie pojęcia co chciał od niego ten facet, który przed nim siedział. Nie wiedział też, co robi w tej karczmie, poza tym, że chowa się przed burzą. Nie miał też pojęcia czy gdzieś się wybrał potem czy jednak nie. Kolejną zagadką było co jego "rozmówca" rozumie.
- Kolejny świr... - Rozejrzał się po sali, szukając sokołów. Siedziały na jednym ze stolików próbując wysępić jedzenie. Z tego co widział dostały jednak tylko suchy chleb, którego nie tknęły oczywiście. Co im po chlebie, skoro wolą mięso? Elf najchętniej pozwoliłby im tam jeszcze posiedzieć, ale był zmęczony, a nie chciał ich zostawiać samych. Nie ufał ludziom i zakładał, że ci najchętniej by upiekli jego sokoły, albo wypchali i postawili jako ozdobę. Dokończył więc tylko piwo i wstał od stolika. Karczmarz pamiętając, że Adrastos chciał pokój, od razu do niego podszedł. Na nieszczęście dla elfa transakcja ta opróżniła jego sakiewkę praktycznie do końca, zostały może dwie monety.
Nie zwlekając ruszył we wskazanym mu kierunku w głąb pomieszczenia, Aias i Ravi dostrzegając jego ruch poderwały się do lotu, po to by po chwili już siedzieć mu na ramionach. Za drewnianymi drzwiami, bez żadnych ozdób znajdował się krótki korytarz z drzwiami po obu jego stronach. Prowadziły one do pokoi, Adrastosowi trafił się drugi po lewej.
Wnętrze nie zachwycało. Łóżko nie posiadało pościeli, a tylko słomę. Oprócz niego stała tam tylko rozpadająca się szafa. Elf ułożył się na sienniku, kładąc łuk na podłodze tuż obok. Dla pewności, że nic mu nie zagrozi skorzystał z mocy maski, znikając całkowicie. Gdyby ktoś teraz wszedł ujrzałby tylko łuk na podłodze oraz dwa sokoły siedzące na szafie. Elf jednak spał płytko, gotów w każdej chwili się obudzić i zaatakować intruza..
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

- Nie zrobi krzywdy jak mówiłem - powiedział to spokojnie i łagodnie. Nie było się co denerwować kobieta dbała tylko o swoje dziecko, sam pewnie by się martwił gdyby miał taką córkę.
- hehe - zaśmiał się cicho na uwagę o mądrym psie.
- Widzisz Węgiel ktoś docenił twoją mądrość - pies natomiast machał i pozwalał ciągnąć się za ucho.
Na chwilę wyłączył się z rozmowy, szczerze mówiąc mało interesowała go polityka. Dziewczynka bawiła się z psem. Bardzo miło patrzeć na nią i tak kowal raczej nie znalazłby rozmówcę u wielkich mądrych czarodziejów. Bawił się więc z psem i dziewczynką Zresztą powoli zanosiło się na wieczór i wiedział że nie długo trzeba będzie wracać do domu. Uśmiechał się więc łagodnie, póki co mógł ich obserwować.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Dziwniejszego dnia i miejsca Villemo nie miała ochoty sobie wyobrażać. Ta wioska z pewnością nie była normalna. Pytanie tylko dlaczego? Czy naprawdę ludzie tu byli przyzwyczajeni do takiej ilości przybyszów? Dziwne. Zaiste dziwne. Villemo spojrzała za odchodzącym czarodziejem zastanawiając się czego się spodziewał. Czyżby naprawdę sądził, że przyjmie pomoc od obcego? Skoro widział, że przed czymś ucieka powinien był raczej powiedzieć coś o sobie i swoich zamiarach, a nie oświadczać, że jest ona pod jego opieką. Nie była dzieckiem, żeby potrzebowała rodzica. Cóż jednak, skoro czarodziej nie zamierzał mówić już nic więcej Villemo mogła tylko na to przystanąć. Nie wybierała się na razie nigdzie, więc zawsze mógł jej powiedzieć o co tak naprawdę mu chodziło.

Krótko po tym, jak czarodziej odszedł odleciały też dwa ptaki nie ruszając chleba. Villemo więc znów zaczęła przyglądać się swojej córce. Bardzo dawno nie widziała jej tak zadowolonej. Raia była pogodnym i ufnym dzieckiem, a tak mało miała z dzieciństwa.

- Dziwna jest ta wasza wioska… - odezwała się niespodziewanie do jasnowłosego mężczyzny.
- Czy naprawdę macie tu tak wielu przejezdnych, że nikogo nie dziwi człowiek z dwiema ptakami latającymi po karczmie? Dwójka czarodziejów? I niezamężna kobieta z dzieckiem? Spodziewałbym się raczej, że wszyscy schowają się ze strachu do swoich chałup, albo zarzucą przybyszy pytaniami. Tymczasem mieszkańcy tej wioski zdają się w ogóle nic nie zauważać…
Awatar użytkownika
Aredian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aredian »

Kobieta miała rację, w niejednej wiosce ludzie byliby na pewno agresywni lub baliby się przybyszów. Z pewnością jednak dobrze, że wreszcie ludzie się nie boją czarodziei. Aredian wstał od psa i ruszył ku Szayelowi, ten z pewnością też dowiedział się czegoś ciekawego. Z pewnością poczuł też dziwną anomalię która miała miejsce parę chwil temu. Właśnie, o co chodziło temu elfowi? Z reguły pamięć Arediana nigdy nie zawodziła, ale nieważne. Pewnie chodziło o sprawę zbyt małej wagi żeby się tym przejmować.
- Widzę, że opuścił cię już twój rozmówca. - zauważył. Pewnie poszedł się rozpakować w pokoju, raczej nie miałby zamiaru wyruszać po nocy, choć wyglądał na doświadczonego podróżnika.
- I my powinnyśmy zaraz iść odpocząć, pewnie i ty przebyłeś dziś kilka staj, a wydaję mi się, że jutro, najpóźniej pojutrze powinniśmy ruszać. Do tego mamy chyba pewien problem: wydawało mi się, że miała miejsce jakaś anomalia, prawdopodobnie pochodzenia magicznego, choć nie jestem tego do końca pewien. - powiedział nieco ciszej.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

- Tak, rzeczywiście – przyznał Szayel, słysząc zdanie Czarodzieja odnośnie anomalii – Miało miejsce wielkie zaburzenie czasoprzestrzeni. Coś… lub Ktoś doprowadził do przestawienia linii czasu i splotów magii.
Zamyślił się. Jaka siła mogła być za do odpowiedzialna? Musiał to sprawdzić, ale nie tutaj. Nie miał potrzebnych przyrządów do magicznego pomiaru, a magia w tym miejscu była zbyt chaotyczna. Mieszające się siły jego, Czarodzieja oraz kobiety łączyły się w powietrzu, wytwarzając chaotyczne, niestabilne wiązania magicznych fluidów.
Wzruszył ramionami, przywołując na twarzy obojętny wyraz – Nie, nie jestem zmęczony.
Spojrzał na Pradawnego badawczym spojrzeniem z lekkim, demonicznym uśmieszkiem. Wyczytywał z jego oczu dobro. Ten Czarodziej był kolejnym przedstawicielem „dobrych, prawych i honorowych” Pradawnych, którzy pragnęli chronić słabszych…Co za szkoda.
- Pozwól, że cię o coś zapytam…co sądzisz o powinności Pradawnych w tym świecie? Powinniśmy rządzić, być rządzonymi, czy chronić słabszych?
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

- Widzisz pani, to spokojna wioska, wielu ludzi już widziała. Niby mieszkamy na uboczu, ale nie jednego czarodzieja, kuglarza i innych dziwaków widzieliśmy. Ja wiem dla nich to my jesteśmy zwykłymi śmiertelnikami, nic nie wartymi w obliczu ich potęgi jaką posiadają. Ale jak świat długi i szeroki, nigdy do końca nie rozumieją ci na górze rządzący i ci którzy służą. Nie przeszkadzamy im zatem w podróżach, ba czasem pomagamy, oni zaś nie czynią nam krzywdę. Dlatego nikt się dzisiaj nie boi pić piwo.
- Trochę inaczej by się sprawa miała gdyby krzywdzić kogoś chcieli. Ja sołtysem nie jestem z tytułu, ale broniłbym wioskę gdyby trzeba było. Zaś co do niezamężnej kobiety, nie zapytałem cię pani dokąd jedziesz i dlaczego nie ma z Tobą eskorty. Jednak mogłabyś być równie dobrze niezależną wojowniczką przemierzającą trakty, co wielką panią na dworze. Fakt że nie prosisz o pomoc maga, utwierdza mnie jedynie w przekonaniu że po prostu jej nie potrzebujesz i bardzo dobrze sobie radzisz sama.
- czy jednak mogę zadać ci pytanie dokąd zmierzasz? Jaki sobie wyznaczyłaś cel?
Uśmiechał się delikatnie do kobiety, była bardzo ładna ale miał spore podejrzenia że pod delikatnością kryje się twardy duch wojownika.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Dla nich? - zdziwiła się Villemo.
- Skąd wiesz, że ja nie postrzegam tak wieśniaków? - rozmawiała z nim, ale cały czas kątem oka spoglądała na Raię bawiącą się z psem. Była taka słodka. W myślach rozczulała się nad małą dziewczynką. Tak bardzo ją kochała, gdyby tylko mogły znaleźć gdzieś bezpieczne miejsce...
- Wojowniczką? - zdziwiła się jeszcze bardziej.
- Z dzieckiem? To było by dość niemądre wojować i wozić ze sobą dziecko. Poza tym wojowniczki chyba nie mają dzieci, gdyby je miały nie mogły by jeździć na wojny, a jedynie siedzieć w chałupie i karmić piersią. A nadobne damy podróżują z mężami, albo z całym sztabem dwórek i kuframi.
- Tam gdzie jest bezpiecznie - odpowiedziała na jego pytanie.
Awatar użytkownika
Aredian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aredian »

Czarodziej oburzył się, jak on śmiał mu stawiać takie pytania ? Jak śmiał, przecież wszyscy członkowie Zakonu przysięgali chronić i pomagać ludziom i innym rasom więc jakże mógłby sądzić, że on chciałby przejąć władzę nad nimi ? Czyżby Szayel nie był tym za kogo miał go Aredian? Czarodziej rzadko się mylił w doborze kompanów, ale aż tak niemożliwe, że któryś z Pradawnych mógł w ogóle dopuścić do siebie taką myśl.
-Oczywiście powinni w pewnym sensie odnosić się do nas z szacunkiem, ale nic więcej. Jesteśmy po to by służyć, a nie po to by nam służono. Spójrz na nich, oni nas potrzebują, bez nas nie poradziliby sobie ze złem tego świata i to właśnie my nauczymy ich wszystkich drogich nam wartości. - odpowiedział Aredian, choć był nieco zadziwiony jak on mógł go pytać o tak oczywiste rzeczy.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Szayel pokiwał głową, przywołując na twarzy bolesny, pełen smutku wyraz.
- Podzielam twoje zdanie, naprawdę. Samemu też chciałbym im pomagać – Wstał, wbijając wzrok w oczy Czarodzieja, a patrzył na niego tak intensywnie, ze zdawał mu się spoglądać prosto w duszę.
– Żyję jednak dłużej niż ty. Dłużej niż nie jedna, najstarsza istota tego świata. Widziałem jak rodzą się królestwa, jak upadają i powstają kolejne. Widziałem ból niezliczonych rzeszy śmiertelników, nie tylko ludzi. Mówisz, że nas potrzebują?Być może. Tylko jak Pradawni pomagają śmiertelnikom?
Szayel zatoczył dłonią łuk, ukazując gospodę oraz ludzi.
- Nasi bracia siedzą w swoich kryjówkach i nie wyściubiają z nich nosa. Nie interesują się tym światem. Liczy się dla nich tylko potęga do celów osobistych. Ludzie zaś nie darzą nikogo szacunkiem. Chcesz ich bronić przed złem? Dobrze. Tylko kiedy to zło zostanie pokonane, oni ujrzą w tobie, swoim obrońcy, wroga. Będą bać się twojej potęgi. Będą próbować ją zdobyć dla siebie lub cię wyeliminować.
Zacisnął dłonie w pięści, zbliżając się do maga tak blisko, ze czuł na swoim policzku jego oddech.
- Też chcę pomóc ludziom. Chcę pomóc wszystkim, ale nie tak. Nie poprzez bierność. Ratując wieśniaka z pola nic nie zdziałam! Życie jednostek nie ma znaczenia w pojęciu wszechświata i jego problemów. Ludzie, podobnie jak i śmiertelnicy są skazani na powielanie swych błędów przez ich ulotność życia. Pomóż mi.
Szayel położył dłoń na ramieniu Czarodzieja, zaciskając palce.
- Pomóż mi nimi kierować. Z naszą pomocą, kierując światem, stworzymy Utopię dla każdego. Stworzymy...Imperium Pradawnych.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

-Mocno wątpię by czarodzieje myśleli coś dobrego o nas. Być może nie wszyscy, ale nie raz i nie dwa spotkałem się z ich okropnymi spojrzeniami, pogardliwymi uwagami. To co czynimy jest dla nich mało ważne, moja ciężka praca rąk może wydać na świat dobry miecz, tarczę lub toporny wisiorek. Nie znaczy to dla nich zapewne wiele, sami czarodzieje mogą przecież sprowadzić deszcz, zawładnąć żywiołem w ułamek sekundy zmieść wszystko z ziemi.
- Choć nie twierdzę, że może zwyczajnie nie mieliśmy jeszcze w naszej wiosce czarodzieja który byłby dla nas dobry i zmienił ten obraz.
-A postrzegasz pani?
Sam też przyglądał się co robi pies i dziecko.
-A gdzie jest owe miejsce bezpieczne?
-Masz pani cudowną córeczkę - uśmiechnął się delikatnie, nagle się odzywając do kobiety.
- Ma jakieś imię? Jest śliczna i niezwykle żywa. Dzieci to niezwykły skarb, moje siostry je mają, oddałbym życie za córkę, gdybym oczywiście ją miał. Gdybym miał jakiekolwiek dziecko -dodał dla uściślenia prawdy.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo nie podobały się pytania o Raię. Z resztą w ej kwestii zawsze była ostrożna. Zbyt wiele przeszła i zbyt długo jej szukała, żeby teraz ją stracić. Trudno było jej uwierzyć, że wioskowy kowal chciałby porwać jej dziecko, mimo wszystko jednak pytania o małą zawsze ją lekko irytowały i wzmagały jej czujność. Odwróciła głowę w stronę rozmówcy i znów przymrużyła oczy, zwykle robiła tak gdy była nieufna i coś jej się nie podobało.
- Raia... ma na imię Raia... - odpowiedziała krótko.
- Skoro nie masz dzieci, poproś żonę żeby ci je urodziła - dodała, zabrzmiało to bardziej opryskliwie niż miało być w założeniu, ale już nic nie mogła na to poradzić.
- Najlepiej cały tuzin - dodała.
- Skoro tak lubisz dzieci. I pies by się cieszył.

Nagle wszyscy zebrani w karczmie usłyszeli silny grzmot, potem kolejny. Błyskawica pojawiła się znikąd i rozświetliła szare, zachmurzone niebo. Blaski wcześniejszych błyskawic najwyraźniej były słabsze i nikt ich nie zauważył. Kolejny grzmot dotarł do ich uszu, a wielka błyskawica rozcięła niebo. W kilka sekund później zaczęło padać.

Mała Raia przestraszyła się i zgramoliła się z psa, żeby przybiec do matki. Villemo wzięła ją na kolana i przytuliła.
- To tylko burza, nic ci nie będzie maleńka - odezwała się do córki mocno ją tuląc. Nie wiedziała skąd u Rai strach przed burzą, w Otchłani raczej ich nie było, chyba, że komuś zachciało się spowodować anomalię magiczną. A tu, w Alaranii Raia widziała burzę może kilka razy i nigdy nic jej się nie stało. Mimo to się bała, a Villemo nie wiedziała dlaczego.
Małe rączki dziewczynki wczepiły się w suknie matki. Villemo posadziła ją wyżej na swoich kolanach i przytuliła dziewczynkę do piersi.
Awatar użytkownika
Aredian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aredian »

Czarodziej odwzajemnij przeszywające spojrzenie, widać Szayel okazywał się coraz mniej tym za kogo z początku można było go wziąć.
- Nie rozumiesz, oni nie potrzebują władców ani tyranów. Nie potrzebne są im wspaniałe królestwa, pałace z diamentów, militarna potęga jakiś tam państw. Oni chcą właśnie tego - spokojnego życia jednostek, bo właśnie nie jesteśmy stworzeni do władzy, ale do posługi, właśnie po to dano nam wiedzę, długowieczność i potęgę. Dziwę, że po tylu setkach lat dochodzisz do takich a nie innych wniosków. Ja od lat pomagałem ludziom i prawie wszyscy starali się jak mogli odwdzięczyć. Zapytaj tych oto ludzi - to mówiąc pokazał gestem dłoni wszystkich tu zebranych - czy nie potrzebowaliby tu czarodzieja. Gdybym nie musiał walczyć ze złem o wiele większym, pomagałbym właśnie w takich właśnie miasteczkach i wioskach, by pomóc im w trudach życia. - skończył Aredian. Czuł w sobie dziwne uczucie podpowiadające, by w dalszym czasie uważać na Szayela, mógłby być równie dobrym sprzymierzeńcem co wrogiem, ale z pewnością Aredian nie przystanie na jego ideologię. Czarodziej nie zwrócił nawet uwagi na szalejącą na dworze burzę.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Szayel mruknął, obrzucając Czarodzieja badawczym spojrzeniem pełnym zawodu i groźby.
- Skoro tak uważasz - mruknął chłodno - Sądziłem, że jesteś kimś innym...że masz - zmarszczył brwi - Bardziej szerokie horyzonty. Niestety jesteś kolejnym przedstawicielem naszej upadającej rasy. Przez takich jak ty Pradawni zginą w nawałnicy niższych ras, a ten świat pochłonie chaos.
Szayel uniósł dłoń, a powietrze w karczmie przecięła mroczna smuga, która rozerwała się z piskiem, ujawniając chaotyczną strukturę przejścia między światami. Błyskająca czarnymi błyskawicami anomalia wydawała z siebie upiorne piski, wyrzucając lodowate podmuchy wiatru. Wszyscy w karczmie umilkli, kierując spojrzenie w stronę portalu z przerażeniem na twarzy. Lodowaty wiatr gwizdał nienawistnie, przewracając stoliki, krzesełka oraz targając włosami zgromadzonych.
- Jeżeli kiedykolwiek zmienisz zdanie - rzekł Szayel poważnie, wkraczając jedną nogą w przejście - znajdę cię. Pradawni powrócą do swej dawnej potęgi.
I z tymi słowami zniknął pochłonięty przez czerń, zaś portal niczym paszcza bestii zamknęła się z mlaśnięciem, rozpływając w powietrzu.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

Gerald spojrzał na nią ze spokojem. Jej zdanie "Skoro nie masz dzieci, poproś żonę żeby ci je urodziła" troszkę go zmierziło. Zmarszczył brwi ale po chwili jednak twarz mu się rozpogodziła.
- Nie mam żony, choć chciałbym mieć dzieci. Obiecałem sobie że tylko kobieta która pokocha mnie a ja ją zostanie moją żoną.
- Może to śmieszne, ale wierze w miłość, chociaż nie jest ona raczej usłana różami.
- A ty wierzysz w miłość? Że spotkasz kogoś kogo pokochasz? Kto spędzi każdy dzień u Twojego boku bez względu na to czy będą to radosne dni czy smutne? A może już go spotkałaś? Córka ma w końcu ojca?- ostatnie pytanie zadał delikatnie, niepewnie. Nie chciał jej skrzywdzić zdając nie właściwe pytanie.
- Wybacz jeśli pytanie o ojca Rai cię zabolało lub było pytaniem nie właściwym.
Zmartwił się kiedy zagrzmiało, a dziewczynka przestraszyła się. Na chwilę spojrzał na dwór przez małe okienko, na lejący z nieba deszcz.
Zdjął ze swoich ramion płaszcz i przykrył nim małą siedzącą na kolanach kobiety.
- Tak będzie jej cieplej. Macie gdzie przenocować? To bezpieczna karczma, będzie wam tu dobrze. A jeśli potrzebowałybyście pomocy, to masz moje słowo że możesz na nią liczyć z mojej strony. Mieszkam na końcu wioski, przed młynem wodnym.
- Ach i wybacz za moje maniery, powinienem przedstawić cię od razu. Wszak to mężczyzna przedstawia się pierwszy damą, Nazywam się Gerald Vanad, jestem kowalem wioskowym a i kimś w rodzaju sołtysa, staram się pomagać innym z wioski, jak również dbać o spokój jaki tutaj panuje.
- A pozwoliłabyś mi poznać swoje imię? - zwrócił się jeszcze do niej.
Kiedy chciał wstać z krzesła by ukłonić się i wyjść z karczmy, było już późno. W przybytku w powietrzu zawisła mroczna smuga. Cofnął się tak by zasłonić kobietę i jej dziecko i położył dłoń na głowicy miecza. Cokolwiek miało by się stać nie pozwoli skrzywdzić kobiety. Trwało to chwilę po czym jakaś postać zniknęła w czeluściach smugi zaś w karczmie znów zapanował spokój.
- Niebezpieczne czasy nadchodzą - szepnął cicho, na razie czujnie czekając czy coś jeszcze nastąpi. Pies warczał cicho u jego stóp, ze zjeżoną sierścią na grzbiecie.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Zaiste... - odezwała się nieco poirytowana - zadajesz niewłaściwie pytania. Czy nie sądzisz, że to trochę przesadza? - zapytała mrużąc oczy w złości.
- Nie godzi się zadawać kobiecie takich pytań, jeśli się jej nie zna - mruknęła. Zdecydowała się jednak odpowiedzieć mu na pytanie.
- Ojciec Rai nie żyje - powiedziała prosto. Nie zamierzała z nim zgłębiać tego tematu, ani tematu miłości, czy innych uczuć. Zupełnie nie rozumiała skąd u tego człowieka takie słowa. Naprawdę ją to irytowało.
- To dziwne pytanie - rzekła kiedy zapytał o ich nocleg - chyba oczywistym jest, że podróżnicy nocują w karczmie, przecież po to tu przyszłam.
Zdjęła jego płaszcz z ramion dziewczynki i podała mu.
- Dziękuję, ale to nie potrzebne - starała się być miła, ale chyba jej to słabo wychodziło. Mężczyzna zdenerwował ją swoją nadmierną poufałością. Raia ciągle była w nią wczepiona, a Villemo starała się głaskać ją uspokajająco. Dobrze, że znalazły wioskę, gdyby miała spędzić z nią noc pod gołym niebem w czasie burzy Raia chyba zapłakałby jej się ze strachu. Złość Villemo na kowala zelżała trochę bo jej myśli zmieniły nieco tor. Skupiła się teraz bowiem bardziej na Rai, niż na swoim rozmówcy. Dotarło do niej jednak pytanie o imię i fakt, że mężczyzna też jej się przedstawił.
- Villemo - odpowiedziała.
Kiedy jeden z czarodziei chwilę potem rozpłynął się w powietrzu, a kowal chyba chciał bronić przed czarną smugą i ją i Raię Villemo spojrzała na niego uważnie.
- To nie czasy są złe, ale ci co w nich żyją.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

- Nie można jednak nikogo poznać jeśli nie zada mu się jakiś pytań. Ale wybacz mi zatem pani, nie miałem złych intencji.
- Rozumiem - pokiwał głową powoli słysząc jej słowa na temat ojca dziewczynki i pobytu w karczmie.
Odebrał płaszcz trochę czując że chyba kobieta jest zła. No cóż, najwyraźniej taka była.
- Nie będę ci pani zajmował więcej czasu - skłonił się, zarzucił płaszcz na ramiona.
- Villemo? - powtórzył cicho słysząc jej imię, uśmiechnął się delikatnie.
- Zatem dobrej nocy życzę Tobie pani i twej córce. I jak rzekłem, możesz na mnie liczyć - przyłożył ramię do ramienia i skłonił się jeszcze raz. Nim ruszył do wyjścia podszedł do gospodarza uśmiechnął się do niego i spokojnie wyrzekł.
- Ugość godnie kobietę z dzieckiem, odpłacę ci się za to przyjacielu - karczmarz spojrzał kątem oka w jej stronę, nie trudno było zauważyć o kim mowa, żadna inna kobieta dziś przebywająca w karczmie nie miała dziecka. Uśmiechnął się delikatnie i pochylił w stronę kowala.
- Dobrze, choć uważaj, wypytywało mnie o nią dwóch czarodziejów. Ostrzegam cię zatem Gerald, bądź czujny i ostrożny.
- Będę i dziękuję - powiedział, pożegnali się przyjaźnie i wreszcie kowal wyszedł na zewnątrz. Deszcz padał zaciekle, mężczyzna zacisnął mocniej kaptur owijając się płaszczem. Jego domostwo znajdowało się niedaleko, zresztą widział już z stąd czubek stajni i kuźni. Dlatego ruszył tym szybciej by zaraz dotrzeć do domu.
Zablokowany

Wróć do „Menaos”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości