Równiny Andurii ⇒ [Polana na uboczu] I otworzono studnię Czeluści...
- Radjashtam
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 52
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
[Polana na uboczu] I otworzono studnię Czeluści...
- Zmierzcha już. Staniemy tutaj. - Zarządził w końcu nekromanta mrużąc jednolicie czarne, bezdenne jak toń nocnego jeziora oczy.
Zdejmując z ramion podróżny płaszcz owinął nim swoją skórzaną sakwę rzucając ją pod konar samotnego drzewa przy którym się zatrzymali. - Fatum albo przekleństwo mi cię zesłało diable...- Mruknął po raz nie wiadomo który szukając czegoś po kieszeniach. - Przydaj się w końcu na coś i rozpal ogień. Najlepiej swoim płaszczem, nikt nas tutaj nie rozpozna a i tak widzę, że wisi prawie w strzępach.- Polecił zerkając w kierunku swojego nowego towarzysza. Ilekroć dane było mu oglądać jego sylwetkę wracał myślami do swojej poprzedniej pracowni i wspomnienia nieudanego rytuału które to jak zwykle wywoływały w nim krótkie parsknięcie i następujące po nim plugawe przekleństwo. Czarnoksiężnik sam już nie wiedział czy śmiać się czy pomstować nad swoim zasranym losem.
- Edgar! Wracaj tu niecnoto!- Zawołał za swoim krukiem który korzystając z danej mu swobody jak zwykle dał się ponieść skrzydłom.
Zdejmując z ramion podróżny płaszcz owinął nim swoją skórzaną sakwę rzucając ją pod konar samotnego drzewa przy którym się zatrzymali. - Fatum albo przekleństwo mi cię zesłało diable...- Mruknął po raz nie wiadomo który szukając czegoś po kieszeniach. - Przydaj się w końcu na coś i rozpal ogień. Najlepiej swoim płaszczem, nikt nas tutaj nie rozpozna a i tak widzę, że wisi prawie w strzępach.- Polecił zerkając w kierunku swojego nowego towarzysza. Ilekroć dane było mu oglądać jego sylwetkę wracał myślami do swojej poprzedniej pracowni i wspomnienia nieudanego rytuału które to jak zwykle wywoływały w nim krótkie parsknięcie i następujące po nim plugawe przekleństwo. Czarnoksiężnik sam już nie wiedział czy śmiać się czy pomstować nad swoim zasranym losem.
- Edgar! Wracaj tu niecnoto!- Zawołał za swoim krukiem który korzystając z danej mu swobody jak zwykle dał się ponieść skrzydłom.
- Gozer
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 55
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Diabeł (Z domieszką Upadłego Ani
- Profesje:
- Kontakt:
- Mhm... - Pomruk był jedynym potwierdzeniem jakie diabeł rzucił swojemu kompanowi. Zdjął z ramion potargany płaszcz, przypominający obecnie wielką ścierkę i rzuciwszy go na ziemię, obkopał dookoła nogą w prowizoryczne ognisko. Szybki ruch palcami i niewielka kula ognia wznieciła jasny błysk, gdy zużyty płaszcz stanął w płomieniach. Najbardziej zadowolony był jednak chochlik Parch, który wreszcie mógł zrzucić ze swojego małego ciała podróżny tobół Gozera, po czym bezceremonialnie padł na pysk.
Gozer z trzaskiem rozprostował kości. Niezupełnie tego oczekiwał wiejąc na ziemię. Liczył że wkręci się na wygodną leniwą posadkę u jakiegoś niewydarzonego maga. Tłuczenie się ze ściganym przez ludzi i demony nekromantą, nie bardzo uśmiechało się jego leniwej naturze... Ale cóż, mus to mus. Wobec perspektywy wpadnięcia w łapy wrogów nekromanty i własnych, niewygody podróży były całkiem znośną alternatywą.
- Sądzisz że powinniśmy trzymać warty? - Odezwał się po namyśle. - Ja nie zauważyłem oznak pogoni, ani agresywnych oznak życia. A to twoje ptaszysko coś wypatrzyło?
Gozer z trzaskiem rozprostował kości. Niezupełnie tego oczekiwał wiejąc na ziemię. Liczył że wkręci się na wygodną leniwą posadkę u jakiegoś niewydarzonego maga. Tłuczenie się ze ściganym przez ludzi i demony nekromantą, nie bardzo uśmiechało się jego leniwej naturze... Ale cóż, mus to mus. Wobec perspektywy wpadnięcia w łapy wrogów nekromanty i własnych, niewygody podróży były całkiem znośną alternatywą.
- Sądzisz że powinniśmy trzymać warty? - Odezwał się po namyśle. - Ja nie zauważyłem oznak pogoni, ani agresywnych oznak życia. A to twoje ptaszysko coś wypatrzyło?
- Radjashtam
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 52
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Gdyby tak było momentalnie zrobiłoby raban.- Odparł czarnoksiężnik odgarniając z barku swoje długie czarne włosy by zrobić na nim miejsce dla Edgara który po chwili sfruwając z łoskotem w dół, wczepił się w niego szponami. - Warty będą zbędne. Przekroczyliśmy granicę dość dawno temu a ja wybrałem te tereny nie bez powodu. Tutaj twoja kolczasta rzyć nie będzie tak bardzo zwracała uwagi i... Hmm, kłuła w oczy.- Wyjaśnił ruchem dłoni prostując nastroszone pióra na grzbiecie kruka który trwał teraz nieruchomo na jego ramieniu pozwalając by światło ogniska odbijało się w jego nieruchomym, szklistym oku.
- Niech twój imp pójdzie przynieść wody z tamtego strumyczka co to się błyszczy tam na horyzoncie. Tylko przedtem niech przypadkiem do niego nie wpadnie, woda ma się nadawać do picia.- Powiedział schylony nad sakwą by po chwili wyjąć z niej dwa puste bukłaki i kilka szklanych menzurek w wyłożonym miękką skórą puzderku. Nie przerywając przetrząsania dobytku wyjął również dwa, owinięte poplamionym pergaminem pakunki i opleciony słomą gąsior którego wygląd nie pozostawiał wiele miejsca na domysły co do jego zawartości.
- Dzisiejsze racje. Język mi cholera cierpnie od tego kwaśnego cienkusza i solonego mięsa.- Przyznał rzucając kompanowi opakowany prowiant. Nekromanta nigdy nie stronił od luksusu ale zwykle też bez słowa skargi przychodziło znosić mu towarzystwo trudu oraz niewygody. Drakońskie reguły bractwa oraz zmieniony metabolizm uczyniły go mniej podatnym na dyskomfort związany z brakiem zapewniania sobie fizycznych przyjemności. Niemniej jednak już od dłuższego czasu marzyły mu się balia z gorącą wodą oraz kufel zimnego piwa.
- Pieprzone pustkowie. Będziemy musieli znaleźć jakiś uczęszczany trakt a potem miasto. Jesteśmy zmuszeni uzupełnić prowiant i moje komponenty do zaklęć. - Stwierdził po chwili zostawiając sakwę i siadając przy ognisku gryząc twarde jak podeszwa buta mięsiwo.
- Niech twój imp pójdzie przynieść wody z tamtego strumyczka co to się błyszczy tam na horyzoncie. Tylko przedtem niech przypadkiem do niego nie wpadnie, woda ma się nadawać do picia.- Powiedział schylony nad sakwą by po chwili wyjąć z niej dwa puste bukłaki i kilka szklanych menzurek w wyłożonym miękką skórą puzderku. Nie przerywając przetrząsania dobytku wyjął również dwa, owinięte poplamionym pergaminem pakunki i opleciony słomą gąsior którego wygląd nie pozostawiał wiele miejsca na domysły co do jego zawartości.
- Dzisiejsze racje. Język mi cholera cierpnie od tego kwaśnego cienkusza i solonego mięsa.- Przyznał rzucając kompanowi opakowany prowiant. Nekromanta nigdy nie stronił od luksusu ale zwykle też bez słowa skargi przychodziło znosić mu towarzystwo trudu oraz niewygody. Drakońskie reguły bractwa oraz zmieniony metabolizm uczyniły go mniej podatnym na dyskomfort związany z brakiem zapewniania sobie fizycznych przyjemności. Niemniej jednak już od dłuższego czasu marzyły mu się balia z gorącą wodą oraz kufel zimnego piwa.
- Pieprzone pustkowie. Będziemy musieli znaleźć jakiś uczęszczany trakt a potem miasto. Jesteśmy zmuszeni uzupełnić prowiant i moje komponenty do zaklęć. - Stwierdził po chwili zostawiając sakwę i siadając przy ognisku gryząc twarde jak podeszwa buta mięsiwo.
- Gozer
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 55
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Diabeł (Z domieszką Upadłego Ani
- Profesje:
- Kontakt:
- Parch to chochlik - zauważył kwaśno diabeł. - Impy chociaż latają i są bardziej użyteczne... Chociaż...- Na chwilę w jego oku pojawił się szelmowski błysk, po czym złapał puste bukłaki, przywiązał je do Parcha i cisnął chochlikiem w kierunku strumienia.
- To zaoszczędzi drogi w jedna stronę - zwrócił się do nekromanty z zadowolonym uśmiechem. Uznawszy, że spełnił dobry uczynek, siadł na ziemi i zabrał się za swoją porcję prowiantu. - Żarcie mi nie przeszkadza - oznajmił między gryzami - ale co racja to racja, mnie też by się przydało wykąpać i spodnie wyczyścić, bo to moja ulubiona para - Rzekł zdrapując z uda zaschnięte błoto.
Parch w tym czasie dotargał bukłaki z powrotem do ogniska, za co Gozer, rzucił mu kawałek mięsa, który chochlik pożarł tak szybko, że niemal się udławił. Wreszcie legł na plecach i zaczął chrapać.
Gozer także zamilkł i zajął się własnym pożywieniem. Przypuszczał, że zarówno on jak i Radjashtam, muszę sobie poukładać w głowach dalsze działania.
- To zaoszczędzi drogi w jedna stronę - zwrócił się do nekromanty z zadowolonym uśmiechem. Uznawszy, że spełnił dobry uczynek, siadł na ziemi i zabrał się za swoją porcję prowiantu. - Żarcie mi nie przeszkadza - oznajmił między gryzami - ale co racja to racja, mnie też by się przydało wykąpać i spodnie wyczyścić, bo to moja ulubiona para - Rzekł zdrapując z uda zaschnięte błoto.
Parch w tym czasie dotargał bukłaki z powrotem do ogniska, za co Gozer, rzucił mu kawałek mięsa, który chochlik pożarł tak szybko, że niemal się udławił. Wreszcie legł na plecach i zaczął chrapać.
Gozer także zamilkł i zajął się własnym pożywieniem. Przypuszczał, że zarówno on jak i Radjashtam, muszę sobie poukładać w głowach dalsze działania.
- Radjashtam
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 52
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Przez dłuższą chwilę czarnoksiężnik siedział w milczeniu spoglądając na tańczące w ognisku płomienie. Kruk Edgar nakarmiony kilkoma okruchami podpłomyka wzbił się w powietrze by wylądować w koronie samotnego drzewa gdzie zadrzemał nakrywając się skrzydłem.
- Oto udało ci się odnaleźć drogę poprzez miasta utrapienia i wiekuiste męki.- Odezwał się nagle wciąż wpatrzony w ogień. - Z dala od swoich pobratymców od których wszak różniłeś się nieco. Powiedz diable, nie pociągają cię perspektywy i możliwości jakie daje ten świat? Czy twoje plany zakładają coś poza ucieczką i chęcią wzbogacenia się o nowe doświadczenia? Hm? Zastanawia mnie to. Zastanawia mnie fakt czy widzisz ten grunt jako żyzny dla kiełkujących nasion czasu i kwiatów przyszłości które z nich wyrosną. Zdać się na czas i los? A może mu dopomóc? - Czarnoksiężnik wyciągnął dłoń w bok by namacać zagrzebany w trawie gąsiorek z winem. Nic bowiem nie sprzyja podobnie bezsensownym dywagacjom jak całodniowe zmęczenie i lekki rausz wywołany odrobiną kiepskiego cienkusza.
- Łyknij sobie i odpowiedz.- Dodał odrywając wargi od butelki i podając ją Gozerowi.
- Oto udało ci się odnaleźć drogę poprzez miasta utrapienia i wiekuiste męki.- Odezwał się nagle wciąż wpatrzony w ogień. - Z dala od swoich pobratymców od których wszak różniłeś się nieco. Powiedz diable, nie pociągają cię perspektywy i możliwości jakie daje ten świat? Czy twoje plany zakładają coś poza ucieczką i chęcią wzbogacenia się o nowe doświadczenia? Hm? Zastanawia mnie to. Zastanawia mnie fakt czy widzisz ten grunt jako żyzny dla kiełkujących nasion czasu i kwiatów przyszłości które z nich wyrosną. Zdać się na czas i los? A może mu dopomóc? - Czarnoksiężnik wyciągnął dłoń w bok by namacać zagrzebany w trawie gąsiorek z winem. Nic bowiem nie sprzyja podobnie bezsensownym dywagacjom jak całodniowe zmęczenie i lekki rausz wywołany odrobiną kiepskiego cienkusza.
- Łyknij sobie i odpowiedz.- Dodał odrywając wargi od butelki i podając ją Gozerowi.
- Gozer
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 55
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Diabeł (Z domieszką Upadłego Ani
- Profesje:
- Kontakt:
Diabeł przyjął gąsiorek ze skinieniem głowy i pociągnął sobie zdrowo. Skrzywił się nieco i spojrzał na gąsiorek z nutką niezadowolenia. Trunek naprawdę był cienki, a dla diabła to prawie jak woda, no ale lepsze to było niż nic. Potem zwrócił wzrok na kompana. Znali się raptem od kilku tygodni, ale wobec ich obecnej sytuacji, bardzo możliwe, że utkną razem na dłużej. W takim razie można sobie pogdybać...
- Nie jestem dobry w kwiecistych przemówieniach i wyszukanych porównaniach - oznajmił. - Dlatego żadnych kwiatów i kiełkowania w moich wypowiedziach raczej nie uraczysz... Ale prawdę powiedziawszy, nigdy nie miałem większych ambicji, ponad przeleniuchowanie kolejnego dnia i zaspokojenie cielesnych przyjemności. Życie w piekle nie pomaga raczej w rozwijaniu aspiracji, raczej uczy kurczowo trzymać się swojej niszy by nie upaść niżej i kopać w dół tych co cię podgryzają. No, zawsze możesz sam próbować podkopać kogoś nad sobą i wspiąć się w hierarchii, ale piętro wyżej przekonujesz się, że wszystko jest jak było, masz tylko więcej zazdrośników pod sobą i bardziej paranoicznych nad sobą.
Tutaj piekielny przerwał i wydał z siebie coś zbliżonego do westchnięcia rezygnacji.
- Sądzisz, że warto zainwestować w coś teraz, by zebrać coś w przyszłości? Z tego co widzę, twoja filozofia życia narobiła ci więcej wrogów niż moja - zaznaczył uśmiechając się nieco złośliwie. - Poza tym... Wspominałem ci już, że nie wiem kiedy będę musiał porzucać własne plany i realizować odgórne rozkazy - oświadczył, wskazując wymownie na kolczyk - choć to co mówisz, pokrywa się z tym co słyszałem o moim Magistri. On też ponoć lubi wykorzystywać postępujący naprzód czas. Co zrobię ja sam? Nie wiem. Starość mi w oczy raczej nie zagląda, mam czas by zdziwaczeć jak ci z Wieży...
Wyglądało na to, że tu już zakończy swój wywód, ale nagle skrzywił się, gdy coś mu się przypomniało.
- Aha, jeszcze coś. Byłbym wdzięczny gdybyś zaprzestał już swoich testów na mnie. Pobrałeś już chyba tyle krwi, że można by utuczyć wampira, a od twoich badań nad moja aurą, zaczyna mi brzęczeć w uszach - stwierdził tonem bardziej przypominającym marudne dziecko, niż poirytowanego piekielnego.
- Nie jestem dobry w kwiecistych przemówieniach i wyszukanych porównaniach - oznajmił. - Dlatego żadnych kwiatów i kiełkowania w moich wypowiedziach raczej nie uraczysz... Ale prawdę powiedziawszy, nigdy nie miałem większych ambicji, ponad przeleniuchowanie kolejnego dnia i zaspokojenie cielesnych przyjemności. Życie w piekle nie pomaga raczej w rozwijaniu aspiracji, raczej uczy kurczowo trzymać się swojej niszy by nie upaść niżej i kopać w dół tych co cię podgryzają. No, zawsze możesz sam próbować podkopać kogoś nad sobą i wspiąć się w hierarchii, ale piętro wyżej przekonujesz się, że wszystko jest jak było, masz tylko więcej zazdrośników pod sobą i bardziej paranoicznych nad sobą.
Tutaj piekielny przerwał i wydał z siebie coś zbliżonego do westchnięcia rezygnacji.
- Sądzisz, że warto zainwestować w coś teraz, by zebrać coś w przyszłości? Z tego co widzę, twoja filozofia życia narobiła ci więcej wrogów niż moja - zaznaczył uśmiechając się nieco złośliwie. - Poza tym... Wspominałem ci już, że nie wiem kiedy będę musiał porzucać własne plany i realizować odgórne rozkazy - oświadczył, wskazując wymownie na kolczyk - choć to co mówisz, pokrywa się z tym co słyszałem o moim Magistri. On też ponoć lubi wykorzystywać postępujący naprzód czas. Co zrobię ja sam? Nie wiem. Starość mi w oczy raczej nie zagląda, mam czas by zdziwaczeć jak ci z Wieży...
Wyglądało na to, że tu już zakończy swój wywód, ale nagle skrzywił się, gdy coś mu się przypomniało.
- Aha, jeszcze coś. Byłbym wdzięczny gdybyś zaprzestał już swoich testów na mnie. Pobrałeś już chyba tyle krwi, że można by utuczyć wampira, a od twoich badań nad moja aurą, zaczyna mi brzęczeć w uszach - stwierdził tonem bardziej przypominającym marudne dziecko, niż poirytowanego piekielnego.
- Radjashtam
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 52
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Arywizm, zazdrość i zwykłe skurwysyństwo? - Nekromanta skrzywił wargi w uśmiechu unosząc głowę i obserwując strzelające nad ogniskiem iskry. - Po raz kolejny przekonuję się, że piekielne plemię nie różni się wcale tak bardzo od ras sfer wewnętrznych, w tym i od mojego własnego rodzaju.- Stwierdził przeciągając się z trzaskiem by w następnej chwili odsunąć się nieco od ogniska celem oparcia pleców o pień pobliskiego drzewa. Słysząc uwagę o badaniach zarechotał gromko trąc swędzącą od dymu powiekę. - Magii czynnej i aktywnej jest w tobie tyle co kot naszczał a twoje umiejętności i wiedza w tym zakresie są umiarkowane. Żeby dowiedzieć się czegokolwiek jestem zmuszony sam dokonywać ekspertyzy na podstawie pozyskanych materiałów. Nie słyszałeś, że nauka wymaga poświęceń? Jeśli nie ofiar. Bo i prawdę powiedziawszy najchętniej wziąłbym cię pod skalpel. Co powiesz na małą sekcję? Niekoniecznie dzisiaj. - Czarnoksiężnik obrócił oblicze w kierunku diabła szczerząc w uśmiechu rząd równych białych zębów.- Myślałem nawet o wiwisekcji, ale z tą wstrzymam się dopóki nie zaśniesz.
- Gozer
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 55
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Diabeł (Z domieszką Upadłego Ani
- Profesje:
- Kontakt:
Na wzmiankę o wiwisekcji, kambion spojrzał na nekromantę spode łba. - Nie kombinuj, bo wykąpię Parcha w twojej wodzie i będziesz czuł jego smak nawet gdy twoje fizyczne ciało się rozpadnie...
Po tej jakże zatrważającej groźbie, machnął ręką i zmienił temat. - Jak się jednak tak zastanowić... Myślę, czy nie wziąć sobie do serca rady mojego mentora i nie starać się rozwinąć talentów, jakie mogę w sobie posiadać. Nie żeby mi szczególnie zależało na staniu się jakąś legendą tego świata - zaznaczył wzruszając ramionami - ale zaczyna gryźć mnie ciekawość. Jeśli stanę się dość silny, by stać się wartościowy dla moich obecnych panów... Może będę mógł wrócić...
Tutaj przerwał na moment, by rozmasować skronie i westchnąć jak ktoś, kto za dużo rozmyślał i nie osiągnął zadowalających wniosków. - Prawdę mówiąc, kompletnie mi się nie chce. Wymagałoby to ode mnie pewnej konsekwencji w działaniach, a tej nie lubię brać sobie na głowę... Ale z drugiej strony... Rozbudzili we mnie pytania na które chcę znać odpowiedzi. Kim naprawdę jest Asfiksja? Czym jest Wieża i jej mieszkańcy? Gdzie jest Echo? I kim, lub czym jest Magistri? - Gozer pokręcił głową krzywiąc usta, gdy natłok myśli zaczął go męczyć. - Nigdy nie czułem czegoś takiego. Nigdy nie byłem specjalnie zainteresowany tymi wokół mnie. Pobyt w Wieży zetknął mnie ze światem którego nie rozumiem, tak jak śmiertelnicy nie rozumieją istot z innych planów. I chcę odpowiedzi. Być może to będzie cel, do którego ewentualnie będę dążył...
Po tej tyradzie, Gozer zamilkł ponownie, tym razem na dłużej, wreszcie podniósł oczy na Radjashtama i odezwał się już swoim zwyczajnym lekkim tonem - A tak w ogóle, to co planujemy teraz? Musimy dotrzeć do miasta, ale na ile przewidujesz postój?
Po tej jakże zatrważającej groźbie, machnął ręką i zmienił temat. - Jak się jednak tak zastanowić... Myślę, czy nie wziąć sobie do serca rady mojego mentora i nie starać się rozwinąć talentów, jakie mogę w sobie posiadać. Nie żeby mi szczególnie zależało na staniu się jakąś legendą tego świata - zaznaczył wzruszając ramionami - ale zaczyna gryźć mnie ciekawość. Jeśli stanę się dość silny, by stać się wartościowy dla moich obecnych panów... Może będę mógł wrócić...
Tutaj przerwał na moment, by rozmasować skronie i westchnąć jak ktoś, kto za dużo rozmyślał i nie osiągnął zadowalających wniosków. - Prawdę mówiąc, kompletnie mi się nie chce. Wymagałoby to ode mnie pewnej konsekwencji w działaniach, a tej nie lubię brać sobie na głowę... Ale z drugiej strony... Rozbudzili we mnie pytania na które chcę znać odpowiedzi. Kim naprawdę jest Asfiksja? Czym jest Wieża i jej mieszkańcy? Gdzie jest Echo? I kim, lub czym jest Magistri? - Gozer pokręcił głową krzywiąc usta, gdy natłok myśli zaczął go męczyć. - Nigdy nie czułem czegoś takiego. Nigdy nie byłem specjalnie zainteresowany tymi wokół mnie. Pobyt w Wieży zetknął mnie ze światem którego nie rozumiem, tak jak śmiertelnicy nie rozumieją istot z innych planów. I chcę odpowiedzi. Być może to będzie cel, do którego ewentualnie będę dążył...
Po tej tyradzie, Gozer zamilkł ponownie, tym razem na dłużej, wreszcie podniósł oczy na Radjashtama i odezwał się już swoim zwyczajnym lekkim tonem - A tak w ogóle, to co planujemy teraz? Musimy dotrzeć do miasta, ale na ile przewidujesz postój?
- Radjashtam
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 52
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Wartościowy dla moich obecnych panów... Panów-sranów. W normalnych okolicznościach wyprowadziłbym cię z błędu udowadniając, że poczucie długu jak i lojalności wobec przełożonych i protektorów to uczucia zupełnie zbyteczne i krępujące. - Skwitował ziewając po czym wspierając się na łokciu, przechylił się nieco w kierunku diabła ruchem głowy wskazując na jego kolczyk.- Ale tak się składa, że tą błyskotkę też sobie zbadałem. I wiesz co? Prócz bycia tandetną ozdobą rodem z jarmarku posiada niezwykle interesujące właściwości. Na tyle interesujące ,bym zaczynał dawać wiarę twoim opowieściom o Wieży i preceptorach, które początkowo brałem za mocno podkolorowane fantasmagorie, będące następstwem kilkudniowej libacji z użyciem niewprawnie pędzonego bimbru.- Pozwolił sobie na małą złośliwą uwagę jak gdyby zupełnie zapominając, że w nieumiarkowaniu niczym Gozerowi nie ustępował, a wręcz dzielnie sekundował i zachęcał, zarówno słowem, jak i własnym przykładem. - Bibelot jest magiczny bez dwóch zdań. Emanuje bliżej niesprecyzowanym rodzajem magicznej energii. Jednak najciekawsze jest to, że energia ta nie odnawia się samoczynnie czerpiąc z otoczenia bądź poprzez napełnianie. Ona trwa. Trwa ciągle i nieprzerwanie, połączona z jakimś oddalonym skorelowanym punktem stanowiącym źródło. Nie udało mi się go odnaleźć. A to już o czymś świadczy.- Wyjaśnił po chwili przyznając się do fiaska z pewnym oporem i dozą niechęci w głosie. - I nie świadczy bynajmniej o braku moich umiejętności!- Dodał chcąc uprzedzić ewentualne insynuacje mające podważyć jego kompetencje i talent. - Ślad się urywa i nawet przy pomocy urządzeń do astromancji nie udałoby mi się go złapać. Jest zwyczajnie zbyt odległy. I zbyt dobrze zabezpieczony. Z niemałym trudem przebiłem się przez jedną barierę natykając się na setki kolejnych. Dysponując większym nakładem czasu i środków udałoby mi się w końcu to dostać. Ale brak nam zarówno jednego jak i drugiego.- Czarnoksiężnik podciągnął nogi ku sobie, z dala od ogniska wygodniej układając się na pniu. - Ale kiedyś... Ha! Kiedy uda się nam załatwić wszystkie sprawy tutaj i nie będziemy już dłużej potrzebowali chroniącego nas wzajemnie paktu... Wtedy pomogę ci znaleźć odpowiedzi na twoje pytania. Niezależnie od tego czy byś sobie tego życzył czy nie. Bo tak się złożyło, że to teraz i moje pytania. Wiedza może i nie jest dobrem samym w sobie ale jest potęgą. A ja jestem jednym z nielicznych którzy mają odwagę po nią sięgnąć i umiejętnie wykorzystać.
- Pytałeś o postój?- Ocknął się z krótkiej zadumy, wyciągając dłoń w kierunku sakwy i krótkim gestem przywołując koc który miękko opadając okrył jego sylwetkę szczelnie jak całun.- Będzie krótki. Damy sobie najwyżej jeden dzień na odpoczynek, uzupełnienie zapasów i zaopatrzenie się w wierzchowce. Potem ruszymy na południe, ku piaskom Nahner. Mam tam paru znajomych i kilka niedokończonych spraw. Rozrywki jak i obyczaje w tamtych stronach powinny przypaść ci do gustu. Dziwki kąpią się tam w pachnących olejkach i trefią włosy. A wino jest ciężkie i słodkie. Nie to co te szczyny tutaj, które sprzedali nam w oberży. Tfu.
- Pytałeś o postój?- Ocknął się z krótkiej zadumy, wyciągając dłoń w kierunku sakwy i krótkim gestem przywołując koc który miękko opadając okrył jego sylwetkę szczelnie jak całun.- Będzie krótki. Damy sobie najwyżej jeden dzień na odpoczynek, uzupełnienie zapasów i zaopatrzenie się w wierzchowce. Potem ruszymy na południe, ku piaskom Nahner. Mam tam paru znajomych i kilka niedokończonych spraw. Rozrywki jak i obyczaje w tamtych stronach powinny przypaść ci do gustu. Dziwki kąpią się tam w pachnących olejkach i trefią włosy. A wino jest ciężkie i słodkie. Nie to co te szczyny tutaj, które sprzedali nam w oberży. Tfu.
- Gozer
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 55
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Diabeł (Z domieszką Upadłego Ani
- Profesje:
- Kontakt:
Uwaga nekromanty na temat rozgrzebania tajemnicy Wieży, choć brzmiała niemal jak groźba, przeleciała Gozerowi mimo uszu, ze względu na dużo ważniejszy priorytet: Wysokogatunkowe dziwki i chlanie. Opis jaki przedstawił mu jego kompan, spowodował u diabła pojawienie się na twarzy, niekontrolowanego wyszczerzu radości. Sprawa kolczyka i fakt, że Radjashtam wykrył w nim coś o czym Asfiksja nie poinformował Gozera, chwilowo zepchnięte zostały na margines, gdy jego myśli zaczęły podążać dość jednotorowym traktem... Gdyby piekielnik miał ogon, pewnie by nim teraz merdał.
- No, ale wino się kończy, a skoro podróż przed nami długa, wypadałoby się wyciągnąć, nie? - Z tymi słowami, faktycznie wyciągnął się na ziemi i składając ręce pod głową, wgapił się w niebo.
- No, ale wino się kończy, a skoro podróż przed nami długa, wypadałoby się wyciągnąć, nie? - Z tymi słowami, faktycznie wyciągnął się na ziemi i składając ręce pod głową, wgapił się w niebo.
- Radjashtam
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 52
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Prawyś. Komu w drogę temu szkło w nogę.- Przyznał poprawiając na sobie koc i przewracając się na drugi bok sięgnął po zawieszoną na konarze sakwę by użyć jej w charakterze poduszki. - Dobranoc diable.- Oznajmił w końcu po czym przy pomocy odrobiny magii wprowadził się w kontrolowany, pozbawiony marzeń sennych letarg mający przeminąć wraz z opadającymi porannymi mgłami które pojawią się nazajutrz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości