Szepczący Las ⇒ Spotkanie po latach
- Penelopa
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Czarodziejka wzdrygnęła się lekko kiedy otrzymała od siostry mentalny komunikat. Nie przepadała, gdy Tiss przekazywała jej coś myślowo, a do tego przez te wszystkie lata rozłąki zdążyła się odzwyczaić od tych sygnałów. Doceniała jednak, że dzięki studiowaniu magii umysłu jej bliźniaczka może narzekać nie przykuwając uwagi całej sali. (Czasami wywody na temat źle leżącej serwetki wywołują istne zamieszanie.)
Zachowanie Andrew było do przewidzenia. Pen znała ten typ człowieka, który nieodpowiednie rzeczy zwykle popełnia przypadkiem i udaje że nic nie miało miejsca, więc postanowiła nie roztrząsać tej kwestii w tym momencie, a zająć się sprawami ważniejszymi. Usiadła przy stoliku i spojrzała na mapę, którą właśnie oglądał mężczyzna. Uważnie słuchając tego co mówi starała się wyłapać jak najwięcej informacji o jego rozmowie z siostrą. "Ciekawe ile to Tiss mu zaoferowała skoro nie negocjuje ceny, ale chyba nie uzgodnili nic więcej. Eh... Pewnie tematem była higiena i warunki podróży. "
- Interesuje nas ten teren. - zarysowała kółko nad obszarem, o którym wcześniej rozmawiała z siostrą, a następnie zaczęła wskazywać kolejne punkty. - Dla twoje orientacji to są góry Dasso, a to Kryształowe Królestwo. Co do przedmiotu naszych zainteresowań... Szukamy czegoś co mogło ujść twojej uwadze i więcej wiedzieć na razie nie musisz. Zależy nam na przewodniku, który szybko zaprowadzi nas na wskazany obszar i nic więcej. Jeszcze jakieś pytania? - spytała uśmiechając się życzliwie.
Zachowanie Andrew było do przewidzenia. Pen znała ten typ człowieka, który nieodpowiednie rzeczy zwykle popełnia przypadkiem i udaje że nic nie miało miejsca, więc postanowiła nie roztrząsać tej kwestii w tym momencie, a zająć się sprawami ważniejszymi. Usiadła przy stoliku i spojrzała na mapę, którą właśnie oglądał mężczyzna. Uważnie słuchając tego co mówi starała się wyłapać jak najwięcej informacji o jego rozmowie z siostrą. "Ciekawe ile to Tiss mu zaoferowała skoro nie negocjuje ceny, ale chyba nie uzgodnili nic więcej. Eh... Pewnie tematem była higiena i warunki podróży. "
- Interesuje nas ten teren. - zarysowała kółko nad obszarem, o którym wcześniej rozmawiała z siostrą, a następnie zaczęła wskazywać kolejne punkty. - Dla twoje orientacji to są góry Dasso, a to Kryształowe Królestwo. Co do przedmiotu naszych zainteresowań... Szukamy czegoś co mogło ujść twojej uwadze i więcej wiedzieć na razie nie musisz. Zależy nam na przewodniku, który szybko zaprowadzi nas na wskazany obszar i nic więcej. Jeszcze jakieś pytania? - spytała uśmiechając się życzliwie.
- Andrew
- Senna Zjawa
- Posty: 297
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Niedźwiedziołak
- Profesje:
Dalej obserwował mapę próbując sobie przypomnieć wszystkie punkty terenowe, które pamiętał we wskazanym obszarze. Nie był jednak w stanie przypomnieć sobie nic, co mogłoby przyciągnąć uwagę sióstr. Więc albo chodziło o magię, albo o coś pod ziemią. W obu przypadkach żałował, że nie słuchał kiedyś druidów w szkółce.
- Jeśli macie konie, podróż nie powinna zająć dłużej niż dwa dni spokojnej jazdy. Tylko uprzedź siostrę, że może jej się trochę fryzura potargać. - Ledwo się powstrzymał od parsknięcia śmiechem. Zaczął się bawić pustym kuflem obserwując Penelopę. Mimo pozornej uprzejmości wyczuwał coś jakby chłodne wyrachowanie. - Ale skoro zależy Wam tylko na szybkości, to nie widzę problemów. A skoro uważasz, że waszego celu nie widziałem, to też załóżmy, że tak jest. Dodatkowo nie strzelajcie ze swojej magii do każdej bestii która podejdzie. Nie chciałbym, żebyście mi znajomych uszkodziły.
Odsunął od siebie mapę oddając ją czarodziejce. Wstał od stołu uważając, żeby nie zawadzić głową o żaden żyrandol. - Wyruszamy ze świtem. Liczę, że prowiant i transport będziecie już miały przygotowane. Ja mam jeszcze parę spraw do załatwienia, wiec wybacz, ale aktualne ustalenia powinny wystarczyć. - Po czym, wysłuchawszy odpowiedzi czarodziejki, wyszedł na dwór.
Był na nogach przez ostatnie 3 doby, więc powinien się zdrzemnąć przed biegiem jaki go czekał. Dobrze, że ostatni posiłek miał aż nadto obfity. Nie musiał się już martwić co te jego mięśnie będą spalać.
Skierował swoje kroki za stajnię. Po drodze zauważył przez okno żonę Valnika. Poświęcił chwilę na wytłumaczenie jej aktualnej sytuacji, pożegnał się na zapas, gdyby wyruszył zanim wstanie, i grzecznie odmawiając dalszych przysług z jej strony udał się za stajnię na odpoczynek.
- Jeśli macie konie, podróż nie powinna zająć dłużej niż dwa dni spokojnej jazdy. Tylko uprzedź siostrę, że może jej się trochę fryzura potargać. - Ledwo się powstrzymał od parsknięcia śmiechem. Zaczął się bawić pustym kuflem obserwując Penelopę. Mimo pozornej uprzejmości wyczuwał coś jakby chłodne wyrachowanie. - Ale skoro zależy Wam tylko na szybkości, to nie widzę problemów. A skoro uważasz, że waszego celu nie widziałem, to też załóżmy, że tak jest. Dodatkowo nie strzelajcie ze swojej magii do każdej bestii która podejdzie. Nie chciałbym, żebyście mi znajomych uszkodziły.
Odsunął od siebie mapę oddając ją czarodziejce. Wstał od stołu uważając, żeby nie zawadzić głową o żaden żyrandol. - Wyruszamy ze świtem. Liczę, że prowiant i transport będziecie już miały przygotowane. Ja mam jeszcze parę spraw do załatwienia, wiec wybacz, ale aktualne ustalenia powinny wystarczyć. - Po czym, wysłuchawszy odpowiedzi czarodziejki, wyszedł na dwór.
Był na nogach przez ostatnie 3 doby, więc powinien się zdrzemnąć przed biegiem jaki go czekał. Dobrze, że ostatni posiłek miał aż nadto obfity. Nie musiał się już martwić co te jego mięśnie będą spalać.
Skierował swoje kroki za stajnię. Po drodze zauważył przez okno żonę Valnika. Poświęcił chwilę na wytłumaczenie jej aktualnej sytuacji, pożegnał się na zapas, gdyby wyruszył zanim wstanie, i grzecznie odmawiając dalszych przysług z jej strony udał się za stajnię na odpoczynek.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
- Tissaia
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Tiss czekała na Penelopę zatopiona we wspomnieniach, po chwili jednak uznała, iż powinna zrobić coś produktywnego. Zresztą, miała to w planach kiedy tylko wyruszyła na spotkanie z siostrą, jedynym problemem był brak czasu. Teraz więc musiała wziąć się do roboty. Zdjęła swój płaszcz i powiesiła go na haczyku wbitym w ścianę. Zawinęła rękawy sukni, by jej nie zawadzały i z niewielkiej torby wyciągnęła mały mieszek.
- Niewiele tego zostało... - mruknęła do siebie, ważąc go w dłoni. - Trzeba będzie zajrzeć do jakiegoś alchemika...
Był jeszcze jeden niezbędny składnik. Znalazła myślami karczmarza i zmusiła go, by zostawił to co robi i przyniósł jej, co potrzebowała. Nie czekała długo. Po chwili usłyszała cichy wrzask kurczaka i głuche uderzenie, a kilka minut później do pokoju zapukał gospodarz i podał jej kieliszek, w którym znajdowała się czerwona ciecz. Wzięła go, a mężczyzna wyszedł, nieco otumaniony. Tissaia będzie musiała jeszcze nieco poćwiczyć, żeby po przejęciu umysłu osoba wyglądała i zachowywała się tak, jak wcześniej.
Miała już wszystko, mogła więc zacząć. Był to chyba najmniej skomplikowany rytuał ze jaki kiedykolwiek poznała, toteż najczęściej przez nią odbywany. I efekty były całkiem przyjemne. Tiss wysypała na dłoń sproszkowaną siarkę z mieszka i stworzyła z niej na podłodze niewielki, równy okrąg. Poczęła mamrotać inkantacje w Starożytnej Mowie i wylała zawartość kieliszka w sam środek pierścienia. Buchnął płomień, osmalający niski sufit pomieszczenia, ale czarodziejka nawet nie drgnęła, kończąc wyuczoną formułkę. Ogień opadł, a w miejscu, gdzie przed chwilą płonął, stał imp najbardziej impowaty ze wszystkich impów.
- Jak ci na imię? - spytała szorstko Tiss.
- Asmo, pani - odpowiedział usłużnie cienkim, piskliwym głosikiem.
- Świetnie. Od dzisiaj będziesz mi służył, aż wydam wyraźne polecenie powrotu do Piekła. Rozumiemy się?
Pokiwał jedynie służalczo głową. Wtedy wypuściła go z okręgu.
- Niewiele tego zostało... - mruknęła do siebie, ważąc go w dłoni. - Trzeba będzie zajrzeć do jakiegoś alchemika...
Był jeszcze jeden niezbędny składnik. Znalazła myślami karczmarza i zmusiła go, by zostawił to co robi i przyniósł jej, co potrzebowała. Nie czekała długo. Po chwili usłyszała cichy wrzask kurczaka i głuche uderzenie, a kilka minut później do pokoju zapukał gospodarz i podał jej kieliszek, w którym znajdowała się czerwona ciecz. Wzięła go, a mężczyzna wyszedł, nieco otumaniony. Tissaia będzie musiała jeszcze nieco poćwiczyć, żeby po przejęciu umysłu osoba wyglądała i zachowywała się tak, jak wcześniej.
Miała już wszystko, mogła więc zacząć. Był to chyba najmniej skomplikowany rytuał ze jaki kiedykolwiek poznała, toteż najczęściej przez nią odbywany. I efekty były całkiem przyjemne. Tiss wysypała na dłoń sproszkowaną siarkę z mieszka i stworzyła z niej na podłodze niewielki, równy okrąg. Poczęła mamrotać inkantacje w Starożytnej Mowie i wylała zawartość kieliszka w sam środek pierścienia. Buchnął płomień, osmalający niski sufit pomieszczenia, ale czarodziejka nawet nie drgnęła, kończąc wyuczoną formułkę. Ogień opadł, a w miejscu, gdzie przed chwilą płonął, stał imp najbardziej impowaty ze wszystkich impów.
- Jak ci na imię? - spytała szorstko Tiss.
- Asmo, pani - odpowiedział usłużnie cienkim, piskliwym głosikiem.
- Świetnie. Od dzisiaj będziesz mi służył, aż wydam wyraźne polecenie powrotu do Piekła. Rozumiemy się?
Pokiwał jedynie służalczo głową. Wtedy wypuściła go z okręgu.
- Penelopa
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Wysłuchała przyszłego przewodnika. "Konno koło dwóch dni, to marszem powinnyśmy się wyrobić w najdalej trzy i pół, prowiant powinien nam przygotować właściciel karczmy za odpowiednią opłatą, a rzeczy i tak mamy w workach, więc jest czas na kilka cennych godzin snu."
- Postaramy się nie wybić całego lasu. - zaśmiała się cicho słysząc uwagę Andrew. Ciekawiło ją, dlaczego ludzie postrzegali czarodziei jako kogoś, kto zabija wszystko co chodzi za pomocą magii. Przecież tak nie było, chociaż czasami się zdarzały takie wypadki. - Więc do świtu. - pożegnała go. Przez chwilę zastanawiała się nad tym kim naprawdę jest ten dziwny człowiek, jednak jej myśli szybko zmieniły kierunek i zaczęła analizować cel podróży, a jej oczy zalśniły ekscytacją. Zwijając mapę przywołała gestem karczmarza.
- W czym mogę pomóc? - spytał jak zwykle uprzejmie.
- Chciałabym aby przygotował pan do świtu prowiant na cztery dni dla trzech osób. Tylko żeby było to coś lekkiego. - zastrzegła jeszcze. Nie miała ochoty nosić dużej ilości funtów na swoich barkach co z pewnością spowolniłoby marsz, a do tego nie wiedziała czy przewodnik, którego wynajęły, będzie spożywał posiłki razem z nimi.
- Oczywiście. Wszystko będzie gotowe. - zapewnił i gdy upewnił się już, że to wszystko odszedł. Penelopa posiedziała jeszcze chwilę przy stoliku obserwując ludzi w sali, lecz po chwili wstała i udała się do pokoju.
Gdy tylko otworzyła drzwi w jej nozdrza uderzył obrzydli zapach siarki i twarzy wykrzywił nieprzyjemny grymas. Była osobą bardzo tolerancyjną, ale nienawidziła gdy Tiss przyzywała jakieś demony. Nie miała nic do rytuałów pełnych krwi, lecz zapach który później występował wywoływał u niej mdłości. Z obrzydzeniem spojrzała na impa.
- Musiałaś to coś przywołać? - rzuciła na wstępie z pretensją w głosie i kręcąc z dezaprobatą głową. Nie przepadała za tymi istotami, a widok stwora zupełnie odebrał jej jakiekolwiek chęci do rozmowy, więc przygotowała się do snu.
- O świcie mamy być gotowe do drogi. - poinformowała jeszcze siostrę, a następnie wtuliła głowę w poduszkę i odpłynęła.
- Postaramy się nie wybić całego lasu. - zaśmiała się cicho słysząc uwagę Andrew. Ciekawiło ją, dlaczego ludzie postrzegali czarodziei jako kogoś, kto zabija wszystko co chodzi za pomocą magii. Przecież tak nie było, chociaż czasami się zdarzały takie wypadki. - Więc do świtu. - pożegnała go. Przez chwilę zastanawiała się nad tym kim naprawdę jest ten dziwny człowiek, jednak jej myśli szybko zmieniły kierunek i zaczęła analizować cel podróży, a jej oczy zalśniły ekscytacją. Zwijając mapę przywołała gestem karczmarza.
- W czym mogę pomóc? - spytał jak zwykle uprzejmie.
- Chciałabym aby przygotował pan do świtu prowiant na cztery dni dla trzech osób. Tylko żeby było to coś lekkiego. - zastrzegła jeszcze. Nie miała ochoty nosić dużej ilości funtów na swoich barkach co z pewnością spowolniłoby marsz, a do tego nie wiedziała czy przewodnik, którego wynajęły, będzie spożywał posiłki razem z nimi.
- Oczywiście. Wszystko będzie gotowe. - zapewnił i gdy upewnił się już, że to wszystko odszedł. Penelopa posiedziała jeszcze chwilę przy stoliku obserwując ludzi w sali, lecz po chwili wstała i udała się do pokoju.
Gdy tylko otworzyła drzwi w jej nozdrza uderzył obrzydli zapach siarki i twarzy wykrzywił nieprzyjemny grymas. Była osobą bardzo tolerancyjną, ale nienawidziła gdy Tiss przyzywała jakieś demony. Nie miała nic do rytuałów pełnych krwi, lecz zapach który później występował wywoływał u niej mdłości. Z obrzydzeniem spojrzała na impa.
- Musiałaś to coś przywołać? - rzuciła na wstępie z pretensją w głosie i kręcąc z dezaprobatą głową. Nie przepadała za tymi istotami, a widok stwora zupełnie odebrał jej jakiekolwiek chęci do rozmowy, więc przygotowała się do snu.
- O świcie mamy być gotowe do drogi. - poinformowała jeszcze siostrę, a następnie wtuliła głowę w poduszkę i odpłynęła.
- Andrew
- Senna Zjawa
- Posty: 297
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Niedźwiedziołak
- Profesje:
Nie trwało długo, zanim pierwsze promienie słońca zaczęły uciekać spomiędzy drzew. Zastały one wielkoluda nad studnią nabierającego sobie wody. Kilka wylanych na siebie wiader wystarczyło, żeby uznał toaletę poranna za skończoną. Zarzucił z powrotem suche ubrania leżące nieopodal.
Wszedł do sali głównej, gdzie po bokach leżały niedopitki ostatniej nocy. Zdziwiło go, że za ladą siedziała żona Valnika, a nie on sam. Stał tak chwilę próbując sobie przypomnieć jak ma na imię.
- Rozchorował się biedaczysko. Za dużo alkoholu wlał w siebie i nie ma siły wstać. - Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem. Andrew ucieszony, że nie musi się martwić swoją sklerozą od razu podjął temat. Rozmawiali tak przez chwilę robiąc sobie żarty z karczmarza, kiedy Andrew w końcu przypomniał sobie cel takiej wczesnej pobudki.
- A tak przygotowałam już im prowiant. Pewnie znowu za tragarza robić będziesz, kochanieńki. - wielkolud zawsze był zdziwiony, jak można się tak szeroko uśmiechać. Pokazując nawet najdalsze trzonowce.
- Cóż, taka dola mięśniaków. Ale nie narzekam na brak powodzenia. Posłał jej buziaka, zabrał torby dla czarodziejek. Poszedł z nimi na górę do pokoju bliźniaczek, przeglądając przy okazji ich zawartość. Trochę pieczywa, mięsa wędzonego i po 2 bukłaki wody i wina na torbę to trochę mało, ale coś się po drodze upoluje.
Odłożył wszystkie 3 pakunki na bok, pociągnął parę razy nosem za czarodziejkami i walnął parę razy w drzwi, za którymi zlokalizował swój cel.
Wszedł do sali głównej, gdzie po bokach leżały niedopitki ostatniej nocy. Zdziwiło go, że za ladą siedziała żona Valnika, a nie on sam. Stał tak chwilę próbując sobie przypomnieć jak ma na imię.
- Rozchorował się biedaczysko. Za dużo alkoholu wlał w siebie i nie ma siły wstać. - Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem. Andrew ucieszony, że nie musi się martwić swoją sklerozą od razu podjął temat. Rozmawiali tak przez chwilę robiąc sobie żarty z karczmarza, kiedy Andrew w końcu przypomniał sobie cel takiej wczesnej pobudki.
- A tak przygotowałam już im prowiant. Pewnie znowu za tragarza robić będziesz, kochanieńki. - wielkolud zawsze był zdziwiony, jak można się tak szeroko uśmiechać. Pokazując nawet najdalsze trzonowce.
- Cóż, taka dola mięśniaków. Ale nie narzekam na brak powodzenia. Posłał jej buziaka, zabrał torby dla czarodziejek. Poszedł z nimi na górę do pokoju bliźniaczek, przeglądając przy okazji ich zawartość. Trochę pieczywa, mięsa wędzonego i po 2 bukłaki wody i wina na torbę to trochę mało, ale coś się po drodze upoluje.
Odłożył wszystkie 3 pakunki na bok, pociągnął parę razy nosem za czarodziejkami i walnął parę razy w drzwi, za którymi zlokalizował swój cel.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
- Tissaia
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Obudziła się rano wypoczęta i rześka, gotowa fizycznie i psychicznie do drogi. Imp spał zwinięty w kulkę pod łóżkiem, ale wystarczył jeden telepatyczny sygnał Tiss, by się ocknął. Potrząsnęła delikatnie siostrą, by ta również opuściła już krainę snów, po czym zaczęła się ubierać i szykować do podróży. Akurat zdążyła ułożyć suknię, kiedy rozległo się głośne łomotanie do drzwi. Natychmiast się domyśliła, kto to i natychmiast poczuła wielką chęć, by szybko stamtąd uciec. Była jednak na to zbyt dumna, poza tym Pen by ją zabiła. Jako że obie były już przygotowane, podeszła do drzwi i otworzyła je. W nozdrza natychmiast uderzył ją ten sam, nieprzyjemny zapach. Cudem się nie skrzywiła.
- Możemy ruszać - oznajmiła krótko i wyminęła mężczyznę, a imp podreptał za nią, z zarzuconą na plecach torbą czarodziejki.
Zeszła po schodach i z uśmiechem podziękowała żonie Valnika, pewna, że gospodarz teraz stara się jakoś uleczyć ból głowy. W dobrym nastroju opuściła karczmę, by zaraz się zatrzymać i zaczekać na Penelopę i Andrew. Dzięki siostrze znała kierunek, którym powinna podążyć, ale kultura wymagała, by być cierpliwą i zostawić przewodnictwo w lesie komuś, kto się do tego nadaje.
- Możemy ruszać - oznajmiła krótko i wyminęła mężczyznę, a imp podreptał za nią, z zarzuconą na plecach torbą czarodziejki.
Zeszła po schodach i z uśmiechem podziękowała żonie Valnika, pewna, że gospodarz teraz stara się jakoś uleczyć ból głowy. W dobrym nastroju opuściła karczmę, by zaraz się zatrzymać i zaczekać na Penelopę i Andrew. Dzięki siostrze znała kierunek, którym powinna podążyć, ale kultura wymagała, by być cierpliwą i zostawić przewodnictwo w lesie komuś, kto się do tego nadaje.
- Andrew
- Senna Zjawa
- Posty: 297
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Niedźwiedziołak
- Profesje:
Odsunął się na bok przepuszczając jedną z sióstr. Ta nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem, tylko od razu zeszła na dół. - Tissaia. Trudno będzie je pomylić. - uśmiechnął się do siebie w myślach.
- Zaczekam na dole. - rzucił do środka pokoju, skąd przyglądała mu się Penelopa i zszedł na dół w ślad Tiss. Mijając Valnika klepnął go w plecy widząc, po przekrwionych oczach, że noc musiał mieć ciężką. - Do następnego. - rzucił przez plecy i wyszedł.
- A gdzie Wasze konie? - Skomentował czekająca czarodziejkę. - Piechotą zajmie to co najmniej 5 dni. Tym bardziej jeśli nie przywykłyście do biegu. - Szybko ocenił wątłe mięśnie nóg u kobiety.
- Zaczekam na dole. - rzucił do środka pokoju, skąd przyglądała mu się Penelopa i zszedł na dół w ślad Tiss. Mijając Valnika klepnął go w plecy widząc, po przekrwionych oczach, że noc musiał mieć ciężką. - Do następnego. - rzucił przez plecy i wyszedł.
- A gdzie Wasze konie? - Skomentował czekająca czarodziejkę. - Piechotą zajmie to co najmniej 5 dni. Tym bardziej jeśli nie przywykłyście do biegu. - Szybko ocenił wątłe mięśnie nóg u kobiety.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
- Penelopa
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Skończyła się szykować akurat w momencie, w którym ktoś zaczął walić w ich drzwi. Tiss szybko wyminęła przewodnika i zeszła na dół zostawiając ją w pokoju. Czarodziejka rozejrzała się jeszcze po izbie sprawdzając czy nie zostawiły jakiś przedmiotów, zarzuciła swój plecak na ramię, a następnie poszła w ślady siostry. Zostawiła klucz kobiecie, która stała za barem i wyszła z karczmy.
Powietrze było rześkie, ale promienie wschodzącego słońca miło ogrzewały skórę. Chłody wiatr poruszał delikatnie liście drzew, a ptaki rozpoczynały poranne pieśni. Las był naprawdę piękny.
- Najpierw pójdziemy głównym szlakiem. Tam będziemy mogły kupić konie. - oznajmiła reszcie i ruszyła nie czekając na odpowiedź. Miały jakieś dwie staje pieszej wędrówki, więc dziewczyna miała nadzieję, że Tiss nie będzie zbytnio marudzić.
Powietrze było rześkie, ale promienie wschodzącego słońca miło ogrzewały skórę. Chłody wiatr poruszał delikatnie liście drzew, a ptaki rozpoczynały poranne pieśni. Las był naprawdę piękny.
- Najpierw pójdziemy głównym szlakiem. Tam będziemy mogły kupić konie. - oznajmiła reszcie i ruszyła nie czekając na odpowiedź. Miały jakieś dwie staje pieszej wędrówki, więc dziewczyna miała nadzieję, że Tiss nie będzie zbytnio marudzić.
- Tissaia
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Tiss czekała cierpliwie, nigdzie się nie spiesząc, kiedy obok pojawił się Andrew. Początkowo była zbyt zaabsorbowana obserwowaniem impa, by przejmować się przewodnikiem, po chwili jednak po raz pierwszy zwróciła uwagę na jego aurę. Silna, nawet bardzo, wskazywała też na kogoś starego, starszego chyba nawet niż same bliźniaczki. Z magią jednak niewiele miał wspólnego. I, co najważniejsze, nie był człowiekiem, choć prawdę mówiąc nie było ciężko tego odkryć. Nie zdążyła jednak nic więcej zobaczyć, gdyż wtedy zapytał ją o konie.
- Jestem pewna, że to jedynie kwestia czasu - odparła mu krótko. Akurat wtedy z karczmy wyszła Pen i przekazała im, w którą stronę powinni iść. Tiss po prostu pokiwała głową i ruszyła przed siebie pewnym krokiem, bez jednego słowa niezadowolenia. Miały pracę do wykonania, a w tej nie pozwalała sobie na brak perfekcjonizmu.
Imp spokojnie dreptał obok czarodziejki, trzymając jej torbę w swoich niewielkich rączkach. Na szczęście nie była zbyt ciężka, mieściła jedynie kilka podstawowych przedmiotów: składniki do prostych rytuałów, obrzędowy nóż, obszytą skórą książeczkę, zapisaną dopiero w połowie, kościaną szczotkę do włosów. Nic tak naprawdę wartościowego, wszystkie najważniejsze dla siebie rzeczy miała albo na sobie, albo schowane w swej posiadłości.
Idąc dróżką rozglądała się po lesie ze średnim zaciekawieniem. Rzadko kiedy przebywała między drzewami, a jeśli już to w prowadzonej przez konie i stangreta karocy. Nie odczuwała specjalnej przyjemności ze spacerów takimi ścieżkami, zdecydowanie bardziej lubiąc miasta i tamtejsze brukowane ulice. Czuła się pewniej między ludźmi, których poniekąd mogła w razie potrzeby kontrolować, niż w kniejach, gdzie czaiły się różne dziwne stwory czy dzikie zwierzęta, takie jak wilki i niedźwiedzie. Ale cóż, jak mus to mus. Trzeba iść, to nawet nie jęknie, wbrew pozorom nie jest delikatną królewną, którą trzeba wszędzie nosić na rękach.
- Jestem pewna, że to jedynie kwestia czasu - odparła mu krótko. Akurat wtedy z karczmy wyszła Pen i przekazała im, w którą stronę powinni iść. Tiss po prostu pokiwała głową i ruszyła przed siebie pewnym krokiem, bez jednego słowa niezadowolenia. Miały pracę do wykonania, a w tej nie pozwalała sobie na brak perfekcjonizmu.
Imp spokojnie dreptał obok czarodziejki, trzymając jej torbę w swoich niewielkich rączkach. Na szczęście nie była zbyt ciężka, mieściła jedynie kilka podstawowych przedmiotów: składniki do prostych rytuałów, obrzędowy nóż, obszytą skórą książeczkę, zapisaną dopiero w połowie, kościaną szczotkę do włosów. Nic tak naprawdę wartościowego, wszystkie najważniejsze dla siebie rzeczy miała albo na sobie, albo schowane w swej posiadłości.
Idąc dróżką rozglądała się po lesie ze średnim zaciekawieniem. Rzadko kiedy przebywała między drzewami, a jeśli już to w prowadzonej przez konie i stangreta karocy. Nie odczuwała specjalnej przyjemności ze spacerów takimi ścieżkami, zdecydowanie bardziej lubiąc miasta i tamtejsze brukowane ulice. Czuła się pewniej między ludźmi, których poniekąd mogła w razie potrzeby kontrolować, niż w kniejach, gdzie czaiły się różne dziwne stwory czy dzikie zwierzęta, takie jak wilki i niedźwiedzie. Ale cóż, jak mus to mus. Trzeba iść, to nawet nie jęknie, wbrew pozorom nie jest delikatną królewną, którą trzeba wszędzie nosić na rękach.
- Andrew
- Senna Zjawa
- Posty: 297
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Niedźwiedziołak
- Profesje:
Druga z sióstr najwyraźniej wyszła w chwilę za nim. Najwyraźniej niezbyt wyspana była, gdyż w porównaniu do wczorajszego wieczora była o wiele mniej rozmowna. Wydawała się za to znacznie bardziej skupiona na celu wędrówki. Bez słowa więc ruszył w kierunku wskazanym przez czarodziejkę.
Na początku spodziewał się, że będzie musiał utrzymywać wolne tempo, jednak czarodziejki na początku dotrzymywały mu kroku. Jednak widząc, że w końcu przyśpiesza im się oddech, zdecydował się zwolnić z marszu do swojego tempa "spacerowego". Przez cały ten czas podróżowali przez bezpieczne tereny, więc dopóki nie dotrą do szlaku głównego i nie kupią koni, nie miał dużo do roboty. Czasem tylko zaciągał się zapachami otaczającej ich puszczy. Jednak nie wyczuwał nic poza zwykłą dziczyzną buszującą w krzakach w poszukiwaniu jedzenia.
Znudzony w końcu milczeniem przybliżył się lekko do bliźniaczek.
- Do najbliższej stadniny powinniśmy dotrzeć tym tempem przed zmrokiem. Spędzimy tam noc, czy ruszamy od razu ? - Patrzył na nie z góry z zaciekawieniem. - I dodatkowo. Sądząc po tym, że jeszcze nie miałyście przygotowanych koni sądzę, że dopiero od niedawna szukacie tutaj czegoś? Aż tak bardzo się wam nie śpieszy? I wciąż zżera mnie ciekawość, co mogłybyście szukać w tych lasach. Koło tamtych gór słyszałem, że lata sporo smoków.
Na początku spodziewał się, że będzie musiał utrzymywać wolne tempo, jednak czarodziejki na początku dotrzymywały mu kroku. Jednak widząc, że w końcu przyśpiesza im się oddech, zdecydował się zwolnić z marszu do swojego tempa "spacerowego". Przez cały ten czas podróżowali przez bezpieczne tereny, więc dopóki nie dotrą do szlaku głównego i nie kupią koni, nie miał dużo do roboty. Czasem tylko zaciągał się zapachami otaczającej ich puszczy. Jednak nie wyczuwał nic poza zwykłą dziczyzną buszującą w krzakach w poszukiwaniu jedzenia.
Znudzony w końcu milczeniem przybliżył się lekko do bliźniaczek.
- Do najbliższej stadniny powinniśmy dotrzeć tym tempem przed zmrokiem. Spędzimy tam noc, czy ruszamy od razu ? - Patrzył na nie z góry z zaciekawieniem. - I dodatkowo. Sądząc po tym, że jeszcze nie miałyście przygotowanych koni sądzę, że dopiero od niedawna szukacie tutaj czegoś? Aż tak bardzo się wam nie śpieszy? I wciąż zżera mnie ciekawość, co mogłybyście szukać w tych lasach. Koło tamtych gór słyszałem, że lata sporo smoków.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
- Penelopa
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Dziewczyna ruszyła dość spokojnym tempem w dobrze znanym kierunku. Do głównego szlaku nie było daleko, a marsz równą, choć leśną ścieżką nie był ciężki, więc nie nadkładali dużo. Pogrążona w rozmyślaniach nie bardzo zwracała uwagę na otoczenie i towarzyszy, a skupiała się na problemach jakie będą stały na ich drodze. Czego one właściwie się spodziewają? Przecież nie każdy może wykryć obecność magii zwłaszcza jeśli jej ślady są słabe, co oznacza że pewnie będą musiały dokładnie przeczesywać rozległy obszar, a to pewnie zajmie im wiele dni. Ehh... Może jednak uda się coś wymyślić.
Pytania przewodnika sprowadziły Penelopę z powrotem.
- Do stajni gdzie można kupić konie dojdziemy zdecydowanie szybciej niż przed zmrokiem. W takim tempie powinno nam to zająć mniej niż dwie godziny, więc raczej ruszymy natychmiast nie marnując dnia. - stwierdziła i z lekkim uśmiechem ciągnęła rozmowę. - Nie ściągnęły nas tu smoki, lecz coś dość niestabilnego. Jakiś czas temu przeszukiwałam te okolice, jednakże niczego interesującego nie odkryłam, a teraz postanowiłam sprawdzić świeżą informację od znajomego.
Pytania przewodnika sprowadziły Penelopę z powrotem.
- Do stajni gdzie można kupić konie dojdziemy zdecydowanie szybciej niż przed zmrokiem. W takim tempie powinno nam to zająć mniej niż dwie godziny, więc raczej ruszymy natychmiast nie marnując dnia. - stwierdziła i z lekkim uśmiechem ciągnęła rozmowę. - Nie ściągnęły nas tu smoki, lecz coś dość niestabilnego. Jakiś czas temu przeszukiwałam te okolice, jednakże niczego interesującego nie odkryłam, a teraz postanowiłam sprawdzić świeżą informację od znajomego.
- Tissaia
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Nie wtrącała się w tą rozmowę, jako że nie miała pojęcia o tym wszystkim. Lasy nie były jej żywiołem, więc nigdy nawet nie zastanawiała się nad tym, jak się po nich poruszać. Od tego byli przewodnicy. Dlatego też teraz po prostu szła przed siebie równym tempem, jedynie przysłuchując się tej wymianie zdań. Po chwili jednak jej się to znudziło, więc pogrążyła się we własnych myślach. I wtedy przypomniało jej się, że miała o coś spytać siostrę.
- Pen, jesteśmy teraz w okolicy Kryształowego Królestwa, co prawda spory kawał do niego prowadzi, ale gdybyśmy chciały się do niego dostać, trzeba tylko trochę zboczyć z drogi. Na południowy wschód od niego, może z mila prowadzi do rezydencji mojego starego znajomego. Byłabym wdzięczna, gdybyśmy mogły do niego na kilka dni wstąpić. - Tłumacząc dosłownie, Tiss nie przyjmie żadnego protestu w tej kwestii. - Gdybyś pokazała tą mapę, nasz przewodnik mógłby znaleźć najdogodniejszą do niego drogę. Myślę, że ten przyjaciel może nam wielce pomóc. - Mówiąc to uśmiechnęła się nieznacznie.
- Pen, jesteśmy teraz w okolicy Kryształowego Królestwa, co prawda spory kawał do niego prowadzi, ale gdybyśmy chciały się do niego dostać, trzeba tylko trochę zboczyć z drogi. Na południowy wschód od niego, może z mila prowadzi do rezydencji mojego starego znajomego. Byłabym wdzięczna, gdybyśmy mogły do niego na kilka dni wstąpić. - Tłumacząc dosłownie, Tiss nie przyjmie żadnego protestu w tej kwestii. - Gdybyś pokazała tą mapę, nasz przewodnik mógłby znaleźć najdogodniejszą do niego drogę. Myślę, że ten przyjaciel może nam wielce pomóc. - Mówiąc to uśmiechnęła się nieznacznie.
- Andrew
- Senna Zjawa
- Posty: 297
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Niedźwiedziołak
- Profesje:
Maszerowali tak dość długo przez puszczę. Spokojnie szedł nie zwracając uwagi na czarodziejki. Cały czas szedł przed siebie z dziwnym przeświadczeniem, że o czymś zapomniał. Przez świergot ptaków nie przebijały się żadne podejrzane odgłosy, zapachy też były normalne. Ledwo powstrzymywał się od ziewania. Taki sobie nudny spacer, nawet nie wypadało w obecności kobiet przemienić się i wskoczyć wesoło w krzaki.
W końcu po kilku godzinach dotarli do jakiegoś gospodarstwa.
- Dobra, jesteśmy na miejscu, kupujcie na siebie wierzchowce i zasuwamy dalej. Ale te stajnie z wierzchu nie wyglądają zbyt zachęcająco. I po zapachu widać, że nie są zbyt często sprzątane.
W końcu po kilku godzinach dotarli do jakiegoś gospodarstwa.
- Dobra, jesteśmy na miejscu, kupujcie na siebie wierzchowce i zasuwamy dalej. Ale te stajnie z wierzchu nie wyglądają zbyt zachęcająco. I po zapachu widać, że nie są zbyt często sprzątane.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
- Penelopa
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Szli przez las w milczeniu, aż w końcu ukazał im się podłużny drewniany budynek. Stajnia była spora i gdy tylko weszli na placyk wyszedł z niej niski mężczyzna w średnim wieku. Był to człowiek ze smykałką do interesów i konie nie były jego jedynym źródłem dochodów, choć sprzedaż tych zwierząt funkcjonowała dość ciekawie. Wierzchowce były średniej klasy, a ich cena była dość wysoka, jednak jeśli chciało się tu sprzedać kobyłę z oznaczeniem stajni można było za nią sporo dostać, gdyż chętnie odkupowali swoje stare własności. Ponadto za pewną opłatą można było wymienić zmęczonego konia na świeżego, a w przypadku kiedy zwierzę zostawione w stajni nie zostało odkupione przez człowieka, który je zostawił w ciągu sześćdziesięciu dni otrzymywało ono znak nowego właściciela. Dzięki temu można tu było znaleźć czasem prawdziwe perły. Penelopa parokrotnie korzystała już z usług, ale wątpiła żeby ją pamiętano.
- W czym mogę pomóc? - spytał właściciel, gdy tylko się zbliżyli.
- Jesteśmy zainteresowani kupnem dwóch wytrzymałych wierzchowców razem ze sprzętem. - odparła rzeczowo czarodziejka. Mężczyzna zamyślił się chwilę, a potem ściągnął dwóch około trzynastoletnich chłopców, którym wydał jakieś polecenia. Nie czekali długo. Pracownicy wyprowadzili dwa konie. Dziewczyna pobieżnie oglądnęła zwierzęta oraz sprzęt i zapłaciła wygórowaną stawkę, nie miała zamiaru zatrzymywać ich dłużej niż na tą wyprawę.
Chwilę zajęło przygotowanie się do dalszej drogi i zamocowanie niewielkich bagaży. Pen wsiadła na swoją gniadą klacz i zwróciła się do przewodnika.
- No to prowadź.
- W czym mogę pomóc? - spytał właściciel, gdy tylko się zbliżyli.
- Jesteśmy zainteresowani kupnem dwóch wytrzymałych wierzchowców razem ze sprzętem. - odparła rzeczowo czarodziejka. Mężczyzna zamyślił się chwilę, a potem ściągnął dwóch około trzynastoletnich chłopców, którym wydał jakieś polecenia. Nie czekali długo. Pracownicy wyprowadzili dwa konie. Dziewczyna pobieżnie oglądnęła zwierzęta oraz sprzęt i zapłaciła wygórowaną stawkę, nie miała zamiaru zatrzymywać ich dłużej niż na tą wyprawę.
Chwilę zajęło przygotowanie się do dalszej drogi i zamocowanie niewielkich bagaży. Pen wsiadła na swoją gniadą klacz i zwróciła się do przewodnika.
- No to prowadź.
- Tissaia
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Czarodziejka
- Profesje:
- Kontakt:
Tiss przyglądała się stajniom z umiarkowanym zaciekawieniem, mówiąc szczerze spodziewała się czegoś gorszego. Nie wtrącała się w rozmowę o kupnie koni, gdyż jej siostra już się tym zajęła. Czekając, aż pracownicy przyprowadzą wierzchowce zaczęła dyskretnie obserwować przewodnika. Nie mogła się doczekać, by zobaczyć, w jakie zwierzę zmiennokształtny się przemieni.
W końcu dostały swoje konie i zaczęły je przygotowywać do drogi, lecz zanim Tiss wsiadła na swojego, przywołała do siebie impa.
- Póki co możesz wrócić do swego wymiaru, niedługo jednak znowu cię wezwę. Torbę mi oddaj.
Stworzonko skłoniło się usłużnie, podało czarodziejce jej własność i zniknęło z cichym pyknięciem. Tissaia w końcu usiadła na swym wierzchowcu, usadowiła się wygodnie i zaczęła czekać, aż Andrew wskaże im drogę.
W końcu dostały swoje konie i zaczęły je przygotowywać do drogi, lecz zanim Tiss wsiadła na swojego, przywołała do siebie impa.
- Póki co możesz wrócić do swego wymiaru, niedługo jednak znowu cię wezwę. Torbę mi oddaj.
Stworzonko skłoniło się usłużnie, podało czarodziejce jej własność i zniknęło z cichym pyknięciem. Tissaia w końcu usiadła na swym wierzchowcu, usadowiła się wygodnie i zaczęła czekać, aż Andrew wskaże im drogę.
- Andrew
- Senna Zjawa
- Posty: 297
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Niedźwiedziołak
- Profesje:
Z nudów czekając na czarodziejki usiadł obok płotu. W przypadku jego wzrostu nie da zastosować się zwrotu "pod płotem", gdyż jego wzrost uniemożliwia nawet wyobrażenie sobie tego. W czasie, kiedy bliźniaczki zajmowały się końmi, on wyszukiwał sobie małe gałązki w ściółce dookoła. Łamiąc każdą z nich w palcach na coraz mniejsze części wsłuchiwał się w drżenie okolicznych brzóz wywoływane trzaskami. Cieszyło go, że to dziwne stworzenie towarzyszące jednej z czarodziejek trzyma się z dala od niego. Jego obrzydliwy zapach mógł przedstawić wszystkim dookoła co Wielkolud jadł na śniadanie.
Wzdrygnął się, kiedy jedna z kobiet wyrwała z zamyślenia i zawołała go. Wstał i szybkim krokiem podszedł. Szybki rzut oka po koniach pozwolił mu ocenić ich kondycję. Większość koni, które widywał ostatnimi czasy to były zwykłe konie pociągowe z wyżłobionym karkiem od noszenia chomąta. Te jednak były gładkie, równe. Dumnie utrzymywały równą, wyprostowaną postawę. Rżały, żeby ruszać jak najszybciej, nie trzymać ich w dalszym oczekiwaniu, kiedy przygoda czeka. Starały się upewnić otaczających ich ludzi, że zakup był słuszny.
Andrew poklepał je tylko po nosie i odszedł kawałek an bok. Kilka pociągnięć zapachów niesionych z wiatrem wystarczyło mu, zęby się upewnić, że żadna wataha drapieżników nie nadciąga z północy i można spokojnie tamtędy na razie podróżować. Do momentu, kiedy ciemności uniemożliwią im podróż czeka ich chyba z 5-6 godzin.
- Możemy ruszać. pojedziemy od razu na przełaj przez lasy, chyba, że szanowna pani Tiss dalej chce odwiedzić Swojego znajomego. Jeśli pojedziemy przez las, to czeka nas 5 godzin podróży, potem nie będziecie nic widzieć w lesie i zrobimy postój. Tymczasem możemy ruszać. - Zaczął iść traktem na północny-wschód.
Wzdrygnął się, kiedy jedna z kobiet wyrwała z zamyślenia i zawołała go. Wstał i szybkim krokiem podszedł. Szybki rzut oka po koniach pozwolił mu ocenić ich kondycję. Większość koni, które widywał ostatnimi czasy to były zwykłe konie pociągowe z wyżłobionym karkiem od noszenia chomąta. Te jednak były gładkie, równe. Dumnie utrzymywały równą, wyprostowaną postawę. Rżały, żeby ruszać jak najszybciej, nie trzymać ich w dalszym oczekiwaniu, kiedy przygoda czeka. Starały się upewnić otaczających ich ludzi, że zakup był słuszny.
Andrew poklepał je tylko po nosie i odszedł kawałek an bok. Kilka pociągnięć zapachów niesionych z wiatrem wystarczyło mu, zęby się upewnić, że żadna wataha drapieżników nie nadciąga z północy i można spokojnie tamtędy na razie podróżować. Do momentu, kiedy ciemności uniemożliwią im podróż czeka ich chyba z 5-6 godzin.
- Możemy ruszać. pojedziemy od razu na przełaj przez lasy, chyba, że szanowna pani Tiss dalej chce odwiedzić Swojego znajomego. Jeśli pojedziemy przez las, to czeka nas 5 godzin podróży, potem nie będziecie nic widzieć w lesie i zrobimy postój. Tymczasem możemy ruszać. - Zaczął iść traktem na północny-wschód.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości