Księstwo Karnstein ⇒ Przystań w Varhelu - czas Nefalimów
- Liwian
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 118
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Komplement Felippe faktycznie zabrzmiał nieco sztucznie, ale czarodziej uśmiechnął się w podziękowaniu za próbę. Liwian rozejrzał się po łaźni, takiego wystroju w żadnym z przybytków tego typu jeszcze nie widział. Baseny z karminową wodzą, szkarłatna unosząca się para i jelita, które gustownie zawisły na haku przy suficie wyglądające, jak żyrandol. Łaźnia dla wampirów - pomyślał się i uśmiechnął do siebie zdając sobie sprawę z ironii sytuacji. Medard nie dość, że okazał się wampirem to na dodatek księciem i właścicielem ziemi, na której właśnie urządzili niezbyt elegancką egzekucję. Na szczęście książę nie wyglądał na zdenerwowanego. Liwian pozwolił Medardowi zająć się zarówno dziewczyną jak i obleśnym sędzią. Czarodziej miał pecha znaleźć się najbliżej wybuchającego krasnoluda, więc jego odzienie było w opłakanym stanie.
- Będę musiał zakupić cały komplet ubrań, więc daruj sobie ten płaszcz - mruknął w odpowiedzi na propozycję czarnowłosego chłopaka i poszedł śladami Felippe do basenu, ale w przeciwieństwie do niego nie zdjął swoich ubrań. I tak były już wilgotne. Liwian patrzył, jak woda wokół niego i jego towarzysza robi się czerwona. Wtedy spod wody wynurzył się mały łepek obrażonej jaszczurki, która wdrapała się na ramię czarodzieja i tam wygodnie sobie usiadała. Chłopak pogłaskał ją po łebku, a ta dając wyraz swojemu niezadowoleniu ugryzła go w palec.
- Wypada chyba cię przedstawić - mrukną cicho - to oto obrażalskie stworzenie ma na imię Grimi - dodał zwracając się do Felippe. Chciał jeszcze coś dopowiedzieć, ale w tym momencie do łaźni wszedł kolejny krasnolud. Czyżby następny idiota chciał się komuś narazić? No zasadniczo wyglądał na inteligentniejszego i zdecydowanie bardziej kulturalnego, ale jakoś to nie przekonało jeszcze Liwiana do jego osoby.
- Zasadniczo nic ciekawego - mruknął odpowiadając na pytanie norda. Zastanawiał się czy Medard byłby na niego zły, gdyby zastraszył jego osobą krasnoluda, ale na wszelki wypadek nie ryzykował gniewu księcia.
- Będę musiał zakupić cały komplet ubrań, więc daruj sobie ten płaszcz - mruknął w odpowiedzi na propozycję czarnowłosego chłopaka i poszedł śladami Felippe do basenu, ale w przeciwieństwie do niego nie zdjął swoich ubrań. I tak były już wilgotne. Liwian patrzył, jak woda wokół niego i jego towarzysza robi się czerwona. Wtedy spod wody wynurzył się mały łepek obrażonej jaszczurki, która wdrapała się na ramię czarodzieja i tam wygodnie sobie usiadała. Chłopak pogłaskał ją po łebku, a ta dając wyraz swojemu niezadowoleniu ugryzła go w palec.
- Wypada chyba cię przedstawić - mrukną cicho - to oto obrażalskie stworzenie ma na imię Grimi - dodał zwracając się do Felippe. Chciał jeszcze coś dopowiedzieć, ale w tym momencie do łaźni wszedł kolejny krasnolud. Czyżby następny idiota chciał się komuś narazić? No zasadniczo wyglądał na inteligentniejszego i zdecydowanie bardziej kulturalnego, ale jakoś to nie przekonało jeszcze Liwiana do jego osoby.
- Zasadniczo nic ciekawego - mruknął odpowiadając na pytanie norda. Zastanawiał się czy Medard byłby na niego zły, gdyby zastraszył jego osobą krasnoluda, ale na wszelki wypadek nie ryzykował gniewu księcia.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Co za chędożony dzień! Jakieś khazadzkie chamidła przeszkadzają spokojnym obywatelom zażywania przyjemności łaźni publicznych to goniąc bogom ducha winną dziewczynę po całym budynku, to znów drażniąc co ważniejszych gości własnego chlebodawcy. A może te zakapiory wcale tam nie pracowały? Nagle Medard dostał olśnienia, jakby został gromem trafiony. Przypomniał sobie bowiem, iż podobnej postury karły krzątały się niczym goryle za niedoszłym treserem farbowanego smoka, którego mowa brzmi "hau-hau". Po uratowaniu czci młodej sprawczyni zamieszania i sztucznych niemalże patetycznych wyrazach wdzięczności, książę przemówił:
- Ależ nie ma za co. Pokazanie temu leniwemu bladysynowi właściwego miejsca w hierarchii dziobania było można by powiedzieć, psim obowiązkiem każdego dżentelmena i szlachcica. Najwidoczniej, gdy udzielano mu lekcji savoir-vivre'u, ów łapserdak rozmyślał o złotym sygnecie - ech, ludzie, ludzie - nigdy się nie zmienicie. Tak, przyszło mi się urodzić w tym jakże wszystkim znanym rodzie, lecz nie robię z tego jakichś specjalnych bonusów. Nie wymagam też czołobitnego zachowania uległego wieśniaka, bo to nie o to chodzi. Nie tolerujemy płażalczości czy włażenia w zadek tylko po to, by uszczknąć trochę dóbr ze żłoba, jakim jest Karnstein. Naprawdę, takie kurtuazyjne wzorce dobre są na specjalne okazje, jakieś wystawne bale czy przyjęcia u zagranicznych gości, ale nie w miejscu takim jak to.
Następnie przedstawił się i zapytał:
- Czyje życie miałem przed chwilą przyjemność ocalić?
W międzyczasie mai postanowił wreszcie pozbyć się smrodu wielbłądzich rzygowin jak również tego, co zostało po krasnoludach, z którymi przyszło im walczyć. Cholerne piwożłopy, etanol we łbach całkiem im namieszał! Na domiar złego, czyżby następny pobratymiec zabitych upraszał się o dołączenie do tego sławetnego grona pożywki dla alghuli? Na szczęście, ów jegomość okazał się być porządnym, jak na Khazada, obywatelem. Medard odpowiedział:
- Śmiało, nie mamy nic przeciwko, jeśli nie przeszkadza ci to pobojowisko uczynione przez twych ziomków. Girlandy z flaków to całkiem ciekawy pomysł na urządzenie balu w stylu danse macabre czy imprezy inicjacyjnej młodego adepta sztuki nekromancji... Zaiste, widok nie do opisania! Resztę przedstawił ci już Liwian, który okazał się być właścicielem naburmuszonego gada. Medard odrzekł czarodziejowi:
- Skąd wytrzasnąłeś tak humorzaste stworzenie? Grimi zawsze jest taki czy tylko wtedy, gdy o mało nie zostaje utopiony? Nie ma to jak foszasty pupil...
Medard również postanowił zmyć z siebie ten zostawiony przez szczątki kretynów syf, więc migusiem dołączył do towarzyszy broni, oczywiście zostawiając ubrania w jednym z koszy, których stan wskazywał na jako taką nowość. Przynajmniej w tym jednym obsługa łaźni wykazywała jakiś dryl. Pustki w termach - coś takiego zdarzało się bardzo rzadko i powyższa piątka miała okazje sie o tym przekonać.
- Ależ nie ma za co. Pokazanie temu leniwemu bladysynowi właściwego miejsca w hierarchii dziobania było można by powiedzieć, psim obowiązkiem każdego dżentelmena i szlachcica. Najwidoczniej, gdy udzielano mu lekcji savoir-vivre'u, ów łapserdak rozmyślał o złotym sygnecie - ech, ludzie, ludzie - nigdy się nie zmienicie. Tak, przyszło mi się urodzić w tym jakże wszystkim znanym rodzie, lecz nie robię z tego jakichś specjalnych bonusów. Nie wymagam też czołobitnego zachowania uległego wieśniaka, bo to nie o to chodzi. Nie tolerujemy płażalczości czy włażenia w zadek tylko po to, by uszczknąć trochę dóbr ze żłoba, jakim jest Karnstein. Naprawdę, takie kurtuazyjne wzorce dobre są na specjalne okazje, jakieś wystawne bale czy przyjęcia u zagranicznych gości, ale nie w miejscu takim jak to.
Następnie przedstawił się i zapytał:
- Czyje życie miałem przed chwilą przyjemność ocalić?
W międzyczasie mai postanowił wreszcie pozbyć się smrodu wielbłądzich rzygowin jak również tego, co zostało po krasnoludach, z którymi przyszło im walczyć. Cholerne piwożłopy, etanol we łbach całkiem im namieszał! Na domiar złego, czyżby następny pobratymiec zabitych upraszał się o dołączenie do tego sławetnego grona pożywki dla alghuli? Na szczęście, ów jegomość okazał się być porządnym, jak na Khazada, obywatelem. Medard odpowiedział:
- Śmiało, nie mamy nic przeciwko, jeśli nie przeszkadza ci to pobojowisko uczynione przez twych ziomków. Girlandy z flaków to całkiem ciekawy pomysł na urządzenie balu w stylu danse macabre czy imprezy inicjacyjnej młodego adepta sztuki nekromancji... Zaiste, widok nie do opisania! Resztę przedstawił ci już Liwian, który okazał się być właścicielem naburmuszonego gada. Medard odrzekł czarodziejowi:
- Skąd wytrzasnąłeś tak humorzaste stworzenie? Grimi zawsze jest taki czy tylko wtedy, gdy o mało nie zostaje utopiony? Nie ma to jak foszasty pupil...
Medard również postanowił zmyć z siebie ten zostawiony przez szczątki kretynów syf, więc migusiem dołączył do towarzyszy broni, oczywiście zostawiając ubrania w jednym z koszy, których stan wskazywał na jako taką nowość. Przynajmniej w tym jednym obsługa łaźni wykazywała jakiś dryl. Pustki w termach - coś takiego zdarzało się bardzo rzadko i powyższa piątka miała okazje sie o tym przekonać.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever Jim Steinman
Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night. William Blake
Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever Jim Steinman
Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night. William Blake
Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Słuchała jego wypowiedzi zaintrygowana. Toż to nowość - szlachcic, który nie afiszuje się ze swoją pozycją społeczną! Należy to dopisać do księgi dziwów i cudów, o ile takowa istnieje. Poznała już wielu bogatych mieszczan czy feudałów, a każdy z nich, bez wyjątku, chwalił się swym bogactwem i wpływami. No cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz - pomyślała, patrząc w oczy von Karnsteina. Poczęła zastanawiać się nad odpowiedzią na jego pytanie. Czy użyć jednego ze swych fałszywych tytułów i imion, czy zaryzykować szczerość?
- Ocaliłeś właśnie życie grubego opijusa, gdyż najpewniej doprowadziłby mnie do ostateczności i byłabym zmuszona go zabić. A mnie uratowałeś jedynie od tej nieprzyjemności. A na imię mi Jen. - No cóż, w końcu zawsze wybierała ryzyko.
Wtedy w łaźni pojawił się kolejny krasnolud. Jej ręka już machinalnie złapała rękojeść miecza, jednak nie podniosła klingi. Karzeł nie sprawiał wrażenia, jakoby chciał zaatakować i zemścić się za swych ziomków, więc wolała nie nacierać na niego, zanim się nie upewni w swoim przekonaniu. Nieco się zdziwiła, że nikomu nie przeszkadzała obecność nowego krasnala, jednak postanowiła zaufać w przeczucie trzech mężczyzn.
Otarła z twarzy krew, co uświadomiło jej, że po zabiciu tamtego skretyniałego norda jest cała poplamiona posoką. Niby i tak miała sobie zakupić nowe ubrania, ale zwiedzanie miasta w koszuli pokrytej zeschniętą krwią mogłoby zostać nieco opacznie zrozumiane. Zdecydowała więc, że skoro już jest w łaźni, zrobi z niej użytek.
Kiedy Medard dołączał do swych towarzyszy, ona zaczęła się rozbierać. Będąc jedynie w bieliźnie ubrania wrzuciła do jakiegoś w miarę czystego basenu, a sama, uprzednio kładąc swoją broń i schowaną w kieszeni płaszcza obrożę przy krawędzi wanny, wskoczyła do sąsiedniego zbiornika. Przez chwilę przyzwyczajała się do gorącej wody, po czym zdjęła swoją odzież spodnią. Całkowicie naga rozluźniała się w oparach ciepłej pary, w męskiej łaźni, w otoczeniu posoki, wnętrzności krasnoludów, jednego wciąż żywego norda, oraz trzech mężczyzn. A jedyne, o czym w tej chwili myślała, to o jak dużą ilość pieniędzy targować się za dzisiejszy łup. Odwróciła się w stronę swoich rzeczy i wyciągnęła trofeum. Poczęła mu się przyglądać, starając się rozwikłać, w jaki sposób obroża tworzyła iluzje.
- Ocaliłeś właśnie życie grubego opijusa, gdyż najpewniej doprowadziłby mnie do ostateczności i byłabym zmuszona go zabić. A mnie uratowałeś jedynie od tej nieprzyjemności. A na imię mi Jen. - No cóż, w końcu zawsze wybierała ryzyko.
Wtedy w łaźni pojawił się kolejny krasnolud. Jej ręka już machinalnie złapała rękojeść miecza, jednak nie podniosła klingi. Karzeł nie sprawiał wrażenia, jakoby chciał zaatakować i zemścić się za swych ziomków, więc wolała nie nacierać na niego, zanim się nie upewni w swoim przekonaniu. Nieco się zdziwiła, że nikomu nie przeszkadzała obecność nowego krasnala, jednak postanowiła zaufać w przeczucie trzech mężczyzn.
Otarła z twarzy krew, co uświadomiło jej, że po zabiciu tamtego skretyniałego norda jest cała poplamiona posoką. Niby i tak miała sobie zakupić nowe ubrania, ale zwiedzanie miasta w koszuli pokrytej zeschniętą krwią mogłoby zostać nieco opacznie zrozumiane. Zdecydowała więc, że skoro już jest w łaźni, zrobi z niej użytek.
Kiedy Medard dołączał do swych towarzyszy, ona zaczęła się rozbierać. Będąc jedynie w bieliźnie ubrania wrzuciła do jakiegoś w miarę czystego basenu, a sama, uprzednio kładąc swoją broń i schowaną w kieszeni płaszcza obrożę przy krawędzi wanny, wskoczyła do sąsiedniego zbiornika. Przez chwilę przyzwyczajała się do gorącej wody, po czym zdjęła swoją odzież spodnią. Całkowicie naga rozluźniała się w oparach ciepłej pary, w męskiej łaźni, w otoczeniu posoki, wnętrzności krasnoludów, jednego wciąż żywego norda, oraz trzech mężczyzn. A jedyne, o czym w tej chwili myślała, to o jak dużą ilość pieniędzy targować się za dzisiejszy łup. Odwróciła się w stronę swoich rzeczy i wyciągnęła trofeum. Poczęła mu się przyglądać, starając się rozwikłać, w jaki sposób obroża tworzyła iluzje.
Ostatnio edytowane przez Jen 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
- Felippe
- Szukający Snów
- Posty: 166
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mai podmuchu
- Profesje:
- Kontakt:
Gorąca woda koiła zmysły i przestał nawet przeszkadzać jej różowawy odcień spowodowany nie zaschniętą jeszcze krwią spływającą z ciał i ubrań. Nie wszystkim się jak widać spodobało zanurzenie w niej. Mała jaszczurka należąca do Liwiana okazała to na swój sposób. Felippe roześmiał się, ale nie zdążył nic odpowiedzieć, bo jego uwagę przykuły otwierające się drzwi i kolejny krasnolud. Skąd oni się brali? Mai jakoś nie wierzył w mity, jakoby rodzili się z ziemi. Zresztą ten, który właśnie wszedł chyba miał inne zamiary niż jego poprzednicy, bo nie rzucił się szaleńczo w stronę dziewczyny. Felippe uznał, że wyjaśnienia, jeśli można to było tak nazwać, Medarda i Liwiana były wystarczające, więc nie miał nic do dodania. Chociaż z drugiej strony nie dziwił się zagubieniu przedstawiciela ludu północy. Z jego perspektywy sytuacja musiała przedstawiać się dość abstrakcyjnie. Nieczęsto widywało się łaźnie spływające krwią i flakami, w których, jakby nic sobie z tego nie robiąc zażywali kąpieli potencjalni sprawcy takiego wystroju. Jednak wszystkim, co zrobił mai, był na wpół współczujący, na wpół pobłażliwy uśmiech posłany w stronę krasnoluda. Drzwi były ciągle otwarte, nic nie stało na przeszkodzie, żeby wyszedł i udawał, że podobna sytuacja nie miała miejsca. Mógł też zaatakować, ale mai sądził, że dwa zmasakrowane ciała były dostateczną przestrogą. Zresztą nikt zdawał się nie widzieć zagrożenia za strony przybysza. Wszyscy prócz niego znaleźli się w wodzie. Zrobiło się niemal sielankowo. Brakowało tylko jakiegoś podkładu muzycznego wygrywanego na skrzypkach.
- A ty przyjacielu? Nie dołączysz się? - skierował pytanie w stronę norda. Było to lekko podszyte ironią, ale powiedziane jak najbardziej przyjaznym tonem. Jak już grac świrów kąpiących się we krwi, to na całego. Zaprośmy przyjaciół, będzie więcej jedzenia! Mai zaśmiał się do swoich myśli i rozłożył wygodnie w basenie. Wbrew pozorom i wszelkim rozsądnym przesłankom, ten dzień wydał mu się udany. A przecież jeszcze się nie skończył. Chłopak rozejrzał się po sali. Zauważył przedmiot, któremu dziewczyna przyglądała się z wielką uwagą. Wyglądał jak zwykły skórzany pasek, ale zdawało się, ze jest w nim coś bardziej fascynującego, niż wskazywałaby na to jego powierzchowność. Każdy miał swoje tajemnice, ale wyglądało na to, że dziewczyna, która nazwała się Jen miała ich całkiem sporo.
- A ty przyjacielu? Nie dołączysz się? - skierował pytanie w stronę norda. Było to lekko podszyte ironią, ale powiedziane jak najbardziej przyjaznym tonem. Jak już grac świrów kąpiących się we krwi, to na całego. Zaprośmy przyjaciół, będzie więcej jedzenia! Mai zaśmiał się do swoich myśli i rozłożył wygodnie w basenie. Wbrew pozorom i wszelkim rozsądnym przesłankom, ten dzień wydał mu się udany. A przecież jeszcze się nie skończył. Chłopak rozejrzał się po sali. Zauważył przedmiot, któremu dziewczyna przyglądała się z wielką uwagą. Wyglądał jak zwykły skórzany pasek, ale zdawało się, ze jest w nim coś bardziej fascynującego, niż wskazywałaby na to jego powierzchowność. Każdy miał swoje tajemnice, ale wyglądało na to, że dziewczyna, która nazwała się Jen miała ich całkiem sporo.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Nieco makabryczna scena raczej nie zrobiła na krasnalu większego. Żal mu było tylko tych idiotów którzy zadarli z potężniejszymi od siebie. Właściwie cała scena wydała mu się nieco komiczna.
- Nie dziękuje panie. Półnagi krasnal to raczej nieprzyjemny dla oczu widok. Nawet bardziej niż taki ładny wystrój w stylu makabry.- Powiedział krasnal o dziwo również przyjacielskim i lekko żartobliwym tonem.
- Ach tak i przedstawić się chciałem. Karwel.- *ukłonił się dworsko w stronę grupy*- I przepraszam za tamtych idiotów. Widać że nawet tu tacy się trafiają.- Tu kraś był już całkowicie poważny. Zdjął kaptur mimo że nie okrywający twarzy acz przeszkadzający nieco w rozmowie.
- Nie dziękuje panie. Półnagi krasnal to raczej nieprzyjemny dla oczu widok. Nawet bardziej niż taki ładny wystrój w stylu makabry.- Powiedział krasnal o dziwo również przyjacielskim i lekko żartobliwym tonem.
- Ach tak i przedstawić się chciałem. Karwel.- *ukłonił się dworsko w stronę grupy*- I przepraszam za tamtych idiotów. Widać że nawet tu tacy się trafiają.- Tu kraś był już całkowicie poważny. Zdjął kaptur mimo że nie okrywający twarzy acz przeszkadzający nieco w rozmowie.
http://img691.imageshack.us/img691/3197/karrrrrr.jpg Karwel bez hełmu.
http://fc02.deviantart.net/fs51/f/2009/311/a/e/ae56c118faa4dd4b40633e6c69ced1e0.jpg "Lekki" Strój Karwela( ten w stroju to nie on)
http://fc02.deviantart.net/fs51/f/2009/311/a/e/ae56c118faa4dd4b40633e6c69ced1e0.jpg "Lekki" Strój Karwela( ten w stroju to nie on)
- Lara
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 123
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Po długiej podróży trójka towarzyszy zatrzymała się koło bramy Varhelu, przez którą przelewały się tłumy ludzi. Tłumy to może zbyt duże określenie jak na jakieś trzydzieści osób zmierzających w różnych kierunkach, jednak Lara, która przeważnie nie lubiła towarzystwa istot człekokształtnych, takie miała odczucie. Przez pewien czas łuczniczka chciała sprawdzić czy jej przyjaciółka, która niedawno teleportowała się do tego miasta, nie wpakowała się w jakieś kłopoty, ale teraz, gdy przyglądała się z grzbietu Sequarda budowlom, ogarnęła ją nagła niechęć do przekraczania tych murów. Spojrzała na czarnego wilka, który gotował się już do poszukiwania Jen, i pogrążyła się znowu na jakiś czas w myślach.
- Znajdziesz ją sam? - spytała w końcu używając mowy zwierząt. Azazel zastanawiał się chwilę, ale ostatecznie przytaknął.
- Kiedy ją znajdziesz, pożegnaj ode mnie. Raczej nie powinno jej dziwić, że nie zapuściłam się w labirynt ulic. - zeskoczyła z siodła i ze smutnym uśmiechem uściskała czarnego zwierza, który na chwilę przytulił do niej łeb.
- Koniec rozczulania. Do zobaczenia za jakiś czas.- przerwał w końcu wilk i żegnając się również z ogierem, ruszył przez bramę Varhelu w poszukiwaniu przyjaciółki. Kiedy zniknął z zasięgu wzroku, Lara wskoczyła na grzbiet swojego towarzysza i podążyli w przeciwnym kierunku rozpoczynając kolejną podróż bez celu.
- Znajdziesz ją sam? - spytała w końcu używając mowy zwierząt. Azazel zastanawiał się chwilę, ale ostatecznie przytaknął.
- Kiedy ją znajdziesz, pożegnaj ode mnie. Raczej nie powinno jej dziwić, że nie zapuściłam się w labirynt ulic. - zeskoczyła z siodła i ze smutnym uśmiechem uściskała czarnego zwierza, który na chwilę przytulił do niej łeb.
- Koniec rozczulania. Do zobaczenia za jakiś czas.- przerwał w końcu wilk i żegnając się również z ogierem, ruszył przez bramę Varhelu w poszukiwaniu przyjaciółki. Kiedy zniknął z zasięgu wzroku, Lara wskoczyła na grzbiet swojego towarzysza i podążyli w przeciwnym kierunku rozpoczynając kolejną podróż bez celu.
"Kiedy wydarza się cud, głupiec podchodzi i gapi się z otwartą gębą. Rozsądny człowiek bierze nogi za pas, bo z takich rzeczy nigdy nie wynika nic dobrego." - Jarosław Grzędowicz
- Liwian
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 118
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Liwian taktownie nie patrzył w kierunku Jen, która najwyraźniej nie miała problemów z wejściem do męskiej łaźni i zażycia tam kąpieli w towarzystwie czterech osobników płci przeciwnej. Czarodzieja zaintrygował też podsłuchana (ale tylko odrobinę!) uwaga Medarda o jego oczekiwaniach, a właściwie ich braku względem jego poddanych. Mimo to chłopak jakoś nie wyobrażał sobie, by byle chłopek-roztropek nie kłaniał się w pół przed właścicielem ziemi, na której mieszka. Jeżeli wampir nie jest hipokrytą i faktycznie nie oczekuje uwielbienia, zapewne denerwuje go sposób, w jaki jest traktowany. Liwiana denerwowało, gdy wszyscy rozpoznawali w nim maga i zachowywali się, jakby dostąpili niezwykłego zaszczytu. Między innymi dlatego wyglądał, jak dzieciak...
Trzeba krasnoludowi przyznać, że mimo wszystko nie stracił głowy ani nie uciekł z krzykiem. Nawet był w stanie odpowiedzieć żartem na ironiczną uwagę Felippe. Czarodziej uśmiechnął się delikatnie.
- Nie wydaje mi się, by wygląd pół-nagiego krasnoluda aż tak gryzł się z wystrojem tej jakże uroczej łaźni, ale jeśli wolisz zostać poza basenem radzę nie zbliżać się zbytnio do tejże uroczej damy, gdyż posiada ona bardzo ostry miecz i zapewne jeszcze ostrzejszy temperament, którym nieomal już zabiła jednego przedstawiciela twojej rasy. Bardzo miło, mi cię poznać Karwelu. Mi proszę mów Liwian, jeśli łaska. Co do przeprosin, przyjęte, ale osobiście nie oczekuję od nikogo, że przeprosin za kogoś innego, a ci kretyni odbyli bardzo ważną lekcję, z której niestety już nigdy nie skorzystają.
Dochodząc do wniosku, że wszystkie grzeczności, które należało wymienić z nordem wymienione zostały, chłopak odwrócił się do Medarda. Przez chwilę zastanawiał się, czy spróbować wciągnąć w rozmowę Jen, ale dziewczyna wyglądała na zajętą oględzinami swojego trofeum, więc czarodziej postanowił jej nie przeszkadzać.
- Właściwie to nie ja wytrzasnąłem Grimiego, co on mnie, - odpowiedział powracając do rozmowy, która została przerwana pojawieniem się Karwela - zaś jeżeli chodzi o towarzyszy z charakterem, powinieneś wiedzieć co nieco na ten temat książę.
Liwian wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Za tą obrożę nie bierz mniej niż trzysta pięćdziesiąt ruenów, a i to ostateczne minimum, jeżeli ktoś zapłaci ponad tysiąc, to już całkiem sporo, bo jednak wybitnych iluzji ona nie tworzy - zwrócił się do Jen. Nieprzeszkadzanie damie to jedno, zaś tłumienie w sobie potrzeby przyjrzenia się artefaktowi i wydaniu o nim swojej opinii, to zupełnie co innego.
Trzeba krasnoludowi przyznać, że mimo wszystko nie stracił głowy ani nie uciekł z krzykiem. Nawet był w stanie odpowiedzieć żartem na ironiczną uwagę Felippe. Czarodziej uśmiechnął się delikatnie.
- Nie wydaje mi się, by wygląd pół-nagiego krasnoluda aż tak gryzł się z wystrojem tej jakże uroczej łaźni, ale jeśli wolisz zostać poza basenem radzę nie zbliżać się zbytnio do tejże uroczej damy, gdyż posiada ona bardzo ostry miecz i zapewne jeszcze ostrzejszy temperament, którym nieomal już zabiła jednego przedstawiciela twojej rasy. Bardzo miło, mi cię poznać Karwelu. Mi proszę mów Liwian, jeśli łaska. Co do przeprosin, przyjęte, ale osobiście nie oczekuję od nikogo, że przeprosin za kogoś innego, a ci kretyni odbyli bardzo ważną lekcję, z której niestety już nigdy nie skorzystają.
Dochodząc do wniosku, że wszystkie grzeczności, które należało wymienić z nordem wymienione zostały, chłopak odwrócił się do Medarda. Przez chwilę zastanawiał się, czy spróbować wciągnąć w rozmowę Jen, ale dziewczyna wyglądała na zajętą oględzinami swojego trofeum, więc czarodziej postanowił jej nie przeszkadzać.
- Właściwie to nie ja wytrzasnąłem Grimiego, co on mnie, - odpowiedział powracając do rozmowy, która została przerwana pojawieniem się Karwela - zaś jeżeli chodzi o towarzyszy z charakterem, powinieneś wiedzieć co nieco na ten temat książę.
Liwian wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Za tą obrożę nie bierz mniej niż trzysta pięćdziesiąt ruenów, a i to ostateczne minimum, jeżeli ktoś zapłaci ponad tysiąc, to już całkiem sporo, bo jednak wybitnych iluzji ona nie tworzy - zwrócił się do Jen. Nieprzeszkadzanie damie to jedno, zaś tłumienie w sobie potrzeby przyjrzenia się artefaktowi i wydaniu o nim swojej opinii, to zupełnie co innego.
- Naya
- Szukający drogi
- Posty: 27
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Maia Podmuchu
- Profesje:
- Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
- Kontakt:
Naya szła ze smutkiem ulicą miasta i rozpaczała nad ludźmi, którzy nie mieli poszanowania do życia, ani do czegokolwiek. Ani się spostrzegła, jak jakiś typek zaciągnął ją do bocznej uliczki i związał ręce. Była tak przygnębiona, że nawet pomagała mu się związać. Ten uniósł tylko brew i popychając ją, zaprowadził do łaźni. Tam, kazał jej stanąć pod ubryzganą krwią i flakami ścianę. Ta spojrzała tylko błagalnie na będących tam i została za to spoliczkowana. Człowiek przeciągnął się i powiedział:
-Nie przejmujcie się nią to tylko niewolnica..
Nagle w Nayeli obudziło się uczucie buntu, potrzeby wolności..Coś co dosyć rzadko miało miejsce.
-Niewolnica schwytana na ulicy za smucenie się nad losem ludzkim.
-Jak śmiesz..
Dostała już mocniejszy policzek, ale dalej była harda i uparta. Spojrzała wyzywająco na zbira i kopnęła go mocno w kostkę.
-Nie przejmujcie się nią to tylko niewolnica..
Nagle w Nayeli obudziło się uczucie buntu, potrzeby wolności..Coś co dosyć rzadko miało miejsce.
-Niewolnica schwytana na ulicy za smucenie się nad losem ludzkim.
-Jak śmiesz..
Dostała już mocniejszy policzek, ale dalej była harda i uparta. Spojrzała wyzywająco na zbira i kopnęła go mocno w kostkę.
http://www.youtube.com/watch?v=PfbF44UeRBY Zawsze płaczę, kiedy tego słucham...
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Kiedy kolejny Khazad przekroczył progi łaźni, przez chwile Medard wahał się, czy aby znowu nie sięgnąć po broń lub śmiercionośne techniki magiczne. Jednak tym razem było zupełnie inaczej - ów osobnik okazał się kulturalnym obywatelem i nawet przeprosił za zachowanie jego skretyniałych ziomków, którzy teraz, rozniesieni po całym gmachu od brodzików z woda po sam sufit w postaci rozprutych cielsk, popiołu, krwi i flaków zasłużyli sobie na los, jaki ich spotkał.
- Tego sukinsyna? Haren jeszcze doigra się za te swoje konszachty z bandziorami pokroju zabitych przed chwilą karłów. Poza tym obowiązkiem szlachcica i człeka rycerskiego jest ratować niewiasty z rąk takich niegodziwców jak grubas, nie wnikając przedtem, czy dama potrafi sobie poradzić z zagrożeniem, czy też nie. - spytał Medard, po czym kontynuował dialog:
- Co cię skłoniło do odwiedzenia Varhelu, Jen? Szukasz czegoś konkretnego czy po prostu ot tak podróżujesz po świecie, zwiedzając różne krainy?
W tym samym czasie mag, uważnie zainteresowany artefaktem trzymanym w rękach dziewczyny, co i rusz wychylał się, by uważnie przyjrzeć się przedmiotowi. Okaz ten wyglądał na zwyczajna obrożę -niby nic takiego, lecz wedle zeznań obojga dawał ciekawe właściwości Burkowi, który ją założy. Szczekający smok - zaiste komiczny widok, szczególnie, gdy gad usiłuje dogonić własny ogon...
Książę odpowiedział Liwianowi:
- Czasem pupile potrafią wyprowadzić z równowagi nawet największego stoika, oazę spokoju. Być może dlatego właśnie anemiczne osoby nierzadko mają spore problemy z utrzymaniem zwierzęcia.
Następnie odparł krasnoludowi:
- Jestem Medard, resztę przeczytasz sobie na każdym miedziaku w tym mieście. Nie rozumiem, o co ci wszyscy ludzie robią tyle zachodu? Miast oddawać czołobitne pokłony wziąłby się jeden z drugim porządnie choć raz za wykonywaną robotę. A potem się dziwią, że sąd nie działa, bandytyzm się pleni, psie gówna na chodnikach, pogrzebacz im w rzyć!
Wtem zauważył, jak podejrzany osobnik, wyglądający bardziej na człowieka z gatunku sukinsynów niż cnotliwego mnicha brutalnie rozprawia się z ... dziewczyną, którą zaciągnął do środka. Cóż to za bydlę tak postępuje?! Medard, nie mogąc znieść takiego stanu rzeczy, wstał, szybko włożył coś na siebie, chwycił broń i podbiegł do jegomościa o kaprawym spojrzeniu.
- Znalazł się damski pięściarz, co? Puść ją, skurwysynu, a być może pozwolę ci zachować męderały. Z tego, co mi wiadomo, w Varhelu, jak i całym Karnsteinie nie uświadczysz niewolnika jako takiego. Jakim więc prawem katujesz tę istotę, na skazańca to ona nie wygląda. To jak będzie, kmiocie? - warknął, gdzieniegdzie zaś przebłyskiwały wydłużone kły...
- Tego sukinsyna? Haren jeszcze doigra się za te swoje konszachty z bandziorami pokroju zabitych przed chwilą karłów. Poza tym obowiązkiem szlachcica i człeka rycerskiego jest ratować niewiasty z rąk takich niegodziwców jak grubas, nie wnikając przedtem, czy dama potrafi sobie poradzić z zagrożeniem, czy też nie. - spytał Medard, po czym kontynuował dialog:
- Co cię skłoniło do odwiedzenia Varhelu, Jen? Szukasz czegoś konkretnego czy po prostu ot tak podróżujesz po świecie, zwiedzając różne krainy?
W tym samym czasie mag, uważnie zainteresowany artefaktem trzymanym w rękach dziewczyny, co i rusz wychylał się, by uważnie przyjrzeć się przedmiotowi. Okaz ten wyglądał na zwyczajna obrożę -niby nic takiego, lecz wedle zeznań obojga dawał ciekawe właściwości Burkowi, który ją założy. Szczekający smok - zaiste komiczny widok, szczególnie, gdy gad usiłuje dogonić własny ogon...
Książę odpowiedział Liwianowi:
- Czasem pupile potrafią wyprowadzić z równowagi nawet największego stoika, oazę spokoju. Być może dlatego właśnie anemiczne osoby nierzadko mają spore problemy z utrzymaniem zwierzęcia.
Następnie odparł krasnoludowi:
- Jestem Medard, resztę przeczytasz sobie na każdym miedziaku w tym mieście. Nie rozumiem, o co ci wszyscy ludzie robią tyle zachodu? Miast oddawać czołobitne pokłony wziąłby się jeden z drugim porządnie choć raz za wykonywaną robotę. A potem się dziwią, że sąd nie działa, bandytyzm się pleni, psie gówna na chodnikach, pogrzebacz im w rzyć!
Wtem zauważył, jak podejrzany osobnik, wyglądający bardziej na człowieka z gatunku sukinsynów niż cnotliwego mnicha brutalnie rozprawia się z ... dziewczyną, którą zaciągnął do środka. Cóż to za bydlę tak postępuje?! Medard, nie mogąc znieść takiego stanu rzeczy, wstał, szybko włożył coś na siebie, chwycił broń i podbiegł do jegomościa o kaprawym spojrzeniu.
- Znalazł się damski pięściarz, co? Puść ją, skurwysynu, a być może pozwolę ci zachować męderały. Z tego, co mi wiadomo, w Varhelu, jak i całym Karnsteinie nie uświadczysz niewolnika jako takiego. Jakim więc prawem katujesz tę istotę, na skazańca to ona nie wygląda. To jak będzie, kmiocie? - warknął, gdzieniegdzie zaś przebłyskiwały wydłużone kły...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever Jim Steinman
Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night. William Blake
Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever Jim Steinman
Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night. William Blake
Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Wilk szybko przebiegał uliczkami, z których znaczna większość była zatłoczona. Nie był jednak jakimś olbrzymem, toteż nie miał problemów z przeciskaniem się między ludźmi. Więź lącząca go z dziewczyną wskazywała mu drogę, więc całkowicie się jej podporządkował i, nie zwracając uwagi na nic wokół, dążył w tamtą stronę. Słyszał urywki rozmów, głównie na temat jakiegoś zamieszania związanego ze smokiem. Był całkowicie przekonany, że była za to odpowiedzialna przyjaciółka.
Czuł, że jest już coraz bliżej celu. I był przygotowany na wszystko, choć wciąż istaniała możliwość, że kobieta znów go czymś zaskoczy.
* * *
Roześmiała się pod nosem na stwierdzenie krasnoluda. Chociaż nie mogła się powstrzymać od myśli, że i tak wyglądałby o niebo lepiej, niż sędzia szukający za wszelką cenę uciechy cielesnej.
Gdy Grimi się pokazał, zaczęła się zastanawiać, jak trzyma się Azazel. Teoretycznie widziała się z nim stosunkowo niedawno, ale była już tak do niego przywiązana, że trochę jej było bez niego pusto. Ale nigdy się mu do tego nie przyzna, prędzej wyrwie sobie wszystkie włosy z głowy.
Poczuła ukłucie dumy połączonej z lekkim zażenowaniem, kiedy Liwian ją tak podsumował. Co prawda nigdy nie uważała się za specjalnie spokojną, jednak to nie była jej wina, że zastali ją akurat w takiej sytuacji. Pewnie gdyby poznała ich w innych okolicznościach, wzięliby ją za względnie nieszkodliwą czy może wręcz dziewczęcą, o ile oczywiście by tego chciała. Chociaż jeszcze nigdy nie była aż tak zdesperowana.
- Nigdy nie miałam zamiaru schodzić poniżej pięciuset ruenów. Zbyt sobie cenię ten odłam magii, by tak nisko żądać za jego wyroby - odparła z uśmiechem na jego uwagę. - A w odpowiedzi na twoje pytanie, Medardzie, to moim celem są pieniądze i nowe ubrania, gdyż te, które posiadam teraz do dalszego użytku się nie nadają. Chciałam więc po pierwsze coś zarobić, najchętniej poprzez znalezienie jakiegoś magicznego przedmiotu, który mogłabym sprzedać za jakąś większą ilość ruenów. No i miałam nadzieję by zainkasować środki z konta w banku, należącego do kogoś mi bliskiego, a kto już sam nie będzie miał z nich użytku.
Wtedy do łaźni wparował jakiś mężczyzna, trzymając związaną dziewczynę, którą przedstawił jako swoją niewolnicę. Może to z powodu kobiecej solidarności, może nie spodobała jej się morda tego sukinsyna, a może po prostu czuła niezwykły przypływ sadyzmu. W każdym razie postanowiła porządnie okaleczyć tą gnidę.
Podniosła się i okryła leżącym obok płaszczem, zasłaniając ciało. Zwróciła tym uwagę łajdaka, który odrzucił dziewczynę i ruszył w jej stronę, najwyraźniej nie zauważając leżącego obok miecza. Stała po kolana w wodzie, a on, chcąc chyba ją również związać, wyciągnął linę. Był już przy krawędzi basenu, kiedy nagle rzucił się na niego jakiś ciemny kształt, jednocześnie wpychając go do basenu. Mężczyzna niefortunnie tak upadł, że uderzył czołem o krawędź schodka. Woda natychmiast zaczęła się zabarwiać na czerwono, a czarny wilk jakby od niechcenia wyskoczył na posadzkę. Jen również opuściła nieprzyjemny już zbiornik i spojrzała na niedoszłego pana dziewczyny. Wciąż żył, bo zaczął się podnosić, co prawda powoli, ale już starał się łapać powietrze. Niespiesznie wzięła swoje rzeczy i odsunęła się o kilka kroków.
- Niezłe wyczucie czasu - wyszczerzyła zęby do wilka, po czym zwróciła się do krasnoluda. - Karwelu, jesteś jedynym z naszego towarzystwa, który jeszcze nie miał okazji zająć się jakimś szubrawcem. Jeżeli chcesz, zostawiam ci tego.
Czuł, że jest już coraz bliżej celu. I był przygotowany na wszystko, choć wciąż istaniała możliwość, że kobieta znów go czymś zaskoczy.
Roześmiała się pod nosem na stwierdzenie krasnoluda. Chociaż nie mogła się powstrzymać od myśli, że i tak wyglądałby o niebo lepiej, niż sędzia szukający za wszelką cenę uciechy cielesnej.
Gdy Grimi się pokazał, zaczęła się zastanawiać, jak trzyma się Azazel. Teoretycznie widziała się z nim stosunkowo niedawno, ale była już tak do niego przywiązana, że trochę jej było bez niego pusto. Ale nigdy się mu do tego nie przyzna, prędzej wyrwie sobie wszystkie włosy z głowy.
Poczuła ukłucie dumy połączonej z lekkim zażenowaniem, kiedy Liwian ją tak podsumował. Co prawda nigdy nie uważała się za specjalnie spokojną, jednak to nie była jej wina, że zastali ją akurat w takiej sytuacji. Pewnie gdyby poznała ich w innych okolicznościach, wzięliby ją za względnie nieszkodliwą czy może wręcz dziewczęcą, o ile oczywiście by tego chciała. Chociaż jeszcze nigdy nie była aż tak zdesperowana.
- Nigdy nie miałam zamiaru schodzić poniżej pięciuset ruenów. Zbyt sobie cenię ten odłam magii, by tak nisko żądać za jego wyroby - odparła z uśmiechem na jego uwagę. - A w odpowiedzi na twoje pytanie, Medardzie, to moim celem są pieniądze i nowe ubrania, gdyż te, które posiadam teraz do dalszego użytku się nie nadają. Chciałam więc po pierwsze coś zarobić, najchętniej poprzez znalezienie jakiegoś magicznego przedmiotu, który mogłabym sprzedać za jakąś większą ilość ruenów. No i miałam nadzieję by zainkasować środki z konta w banku, należącego do kogoś mi bliskiego, a kto już sam nie będzie miał z nich użytku.
Wtedy do łaźni wparował jakiś mężczyzna, trzymając związaną dziewczynę, którą przedstawił jako swoją niewolnicę. Może to z powodu kobiecej solidarności, może nie spodobała jej się morda tego sukinsyna, a może po prostu czuła niezwykły przypływ sadyzmu. W każdym razie postanowiła porządnie okaleczyć tą gnidę.
Podniosła się i okryła leżącym obok płaszczem, zasłaniając ciało. Zwróciła tym uwagę łajdaka, który odrzucił dziewczynę i ruszył w jej stronę, najwyraźniej nie zauważając leżącego obok miecza. Stała po kolana w wodzie, a on, chcąc chyba ją również związać, wyciągnął linę. Był już przy krawędzi basenu, kiedy nagle rzucił się na niego jakiś ciemny kształt, jednocześnie wpychając go do basenu. Mężczyzna niefortunnie tak upadł, że uderzył czołem o krawędź schodka. Woda natychmiast zaczęła się zabarwiać na czerwono, a czarny wilk jakby od niechcenia wyskoczył na posadzkę. Jen również opuściła nieprzyjemny już zbiornik i spojrzała na niedoszłego pana dziewczyny. Wciąż żył, bo zaczął się podnosić, co prawda powoli, ale już starał się łapać powietrze. Niespiesznie wzięła swoje rzeczy i odsunęła się o kilka kroków.
- Niezłe wyczucie czasu - wyszczerzyła zęby do wilka, po czym zwróciła się do krasnoluda. - Karwelu, jesteś jedynym z naszego towarzystwa, który jeszcze nie miał okazji zająć się jakimś szubrawcem. Jeżeli chcesz, zostawiam ci tego.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
- Felippe
- Szukający Snów
- Posty: 166
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mai podmuchu
- Profesje:
- Kontakt:
Felippe odpowiedział uśmiechem na uwagę krasnoluda i wyjawił mu swoje imię. Nie włączał się jednak do prowadzonych rozmów, w zupełności wystarczało mu przysłuchiwanie się temu, co mówią inni i tworzeniem sobie w głowie ich portretów. Zaiste udało mu się poznać nietuzinkowe osobistości, chociaż warunki spotkania pozostawiały wiele do życzenia. Jego uwagę przykuła w szczególności wzmianka o cenie, jak się okazało, obroży. Maiowi połączenie informacji zajęło chwilę, ale i tak zdawało się, że dostrzegł ten fakt najpóźniej ze wszystkich - Jen była dziewczyną, która "zepsuła" smoka i przy okazji całą zabawę w odkrywaniu spisku miernego oszusta.
Chłopak nie zdążył nacieszyć się swoim odkryciem, bo oto kolejna popłuczyna z manierami wyciągniętymi prosto z rynsztoku weszła do łaźni. Felippe zaczął się zastanawiać, czy Medard zapoznał się z opinią mieszkańców o tym miejscu, zanim zaprosił tam gości z innych stron, bo dobrą promocją miasta z pewnością nie dało się tego nazwać. Pan Karnsteinu odzyskał jednak nieco w oczach Felippe, gdy jako pierwszy poszedł na pomoc związanej dziewczynie. W obecności tej nielegalnej niewolnicy mai poczuł coś, czego nie czuł od bardzo dawna, a czego jeszcze nie potrafił do końca nazwać. Chciał się dowiedzieć, co to takiego i dlaczego akurat ona wywołała to uczucie.
Kiedy wampir groził niegodziwcowi, a Jen postanowiła przemówić do niego za pomocą metalu, Felippe również wyszedł z wody. Szybko wsunął spodnie i wygrzebał ze swoich rzeczy jeden ze sztyletów. Niespodziewanie wtargnięcie wilka nie zrobiło na nim wrażenia, był skupiony na czymś zupełnie innym. O nie, nie miał zamiary odbierać Karwelowi przyjemności z "zajęcia się jakimś szubrawcem". Małe ostrze miało posłużyć w innym celu. Felippe zbliżył się ze sztyletem do dziewczyny przyglądając jej się uważnie. Minę miał poważną, co u niego zdarzało się niezwykle rzadko. Coś w niej było... Mai złapał byłą niewolnicę za nadgarstek. Drugą ręką ścisnął mocniej sztylet. Jego mina pozostawała bez zmian. Tylko przez chwilę drgnęła mu brew. Była to chwila, kiedy szybkim, ale oszczędnym ruchem użył sztyletu. Do przecięcia więzów. Tylko na chwilę odwrócił się w stronę reszty, żeby zobaczyć, czy tego pozbyto się już tego drania. Po rozeznaniu się w sytuacji powrócił do dość natarczywego wpatrywania się w uwolnioną dziewczynę, choć cofnął o się kilka kroków. Nie chodziło mu o to, by czuła się nieswojo. Po prostu starał się uświadomić, co lub kogo mu ona przypomina i dlaczego.
- Czy my się znamy? - zaryzykował pytanie, przy okazji próbując jakoś usprawiedliwić swoje dziwne zachowanie.
Chłopak nie zdążył nacieszyć się swoim odkryciem, bo oto kolejna popłuczyna z manierami wyciągniętymi prosto z rynsztoku weszła do łaźni. Felippe zaczął się zastanawiać, czy Medard zapoznał się z opinią mieszkańców o tym miejscu, zanim zaprosił tam gości z innych stron, bo dobrą promocją miasta z pewnością nie dało się tego nazwać. Pan Karnsteinu odzyskał jednak nieco w oczach Felippe, gdy jako pierwszy poszedł na pomoc związanej dziewczynie. W obecności tej nielegalnej niewolnicy mai poczuł coś, czego nie czuł od bardzo dawna, a czego jeszcze nie potrafił do końca nazwać. Chciał się dowiedzieć, co to takiego i dlaczego akurat ona wywołała to uczucie.
Kiedy wampir groził niegodziwcowi, a Jen postanowiła przemówić do niego za pomocą metalu, Felippe również wyszedł z wody. Szybko wsunął spodnie i wygrzebał ze swoich rzeczy jeden ze sztyletów. Niespodziewanie wtargnięcie wilka nie zrobiło na nim wrażenia, był skupiony na czymś zupełnie innym. O nie, nie miał zamiary odbierać Karwelowi przyjemności z "zajęcia się jakimś szubrawcem". Małe ostrze miało posłużyć w innym celu. Felippe zbliżył się ze sztyletem do dziewczyny przyglądając jej się uważnie. Minę miał poważną, co u niego zdarzało się niezwykle rzadko. Coś w niej było... Mai złapał byłą niewolnicę za nadgarstek. Drugą ręką ścisnął mocniej sztylet. Jego mina pozostawała bez zmian. Tylko przez chwilę drgnęła mu brew. Była to chwila, kiedy szybkim, ale oszczędnym ruchem użył sztyletu. Do przecięcia więzów. Tylko na chwilę odwrócił się w stronę reszty, żeby zobaczyć, czy tego pozbyto się już tego drania. Po rozeznaniu się w sytuacji powrócił do dość natarczywego wpatrywania się w uwolnioną dziewczynę, choć cofnął o się kilka kroków. Nie chodziło mu o to, by czuła się nieswojo. Po prostu starał się uświadomić, co lub kogo mu ona przypomina i dlaczego.
- Czy my się znamy? - zaryzykował pytanie, przy okazji próbując jakoś usprawiedliwić swoje dziwne zachowanie.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
-Z chęcią pani. Z chęcią.-Wyszczerzył się do Jen i wyciągnął gbura z wody. Wiedział co należy zrobić. Może i to było okrutne ale co tam. - Jednoręczny- szepnął a topór na jego plecach zmalał po czym ten wziął go do ręki.- Płoń!- tym razem krzyknął w krasnoludzkim a topór zapłonął.- A teraz radzę się odwrócić.- powiedział zdejmując bandycie kolejno spodnie i gacie. Rozłożył mu nogi po czym dokładnie celując zadał cios. W okolicy rozległ się ryk niby zwierzęcia obieranego ze skóry.
http://img691.imageshack.us/img691/3197/karrrrrr.jpg Karwel bez hełmu.
http://fc02.deviantart.net/fs51/f/2009/311/a/e/ae56c118faa4dd4b40633e6c69ced1e0.jpg "Lekki" Strój Karwela( ten w stroju to nie on)
http://fc02.deviantart.net/fs51/f/2009/311/a/e/ae56c118faa4dd4b40633e6c69ced1e0.jpg "Lekki" Strój Karwela( ten w stroju to nie on)
- Liwian
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 118
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Liwian również zareagował nerwowo na widok mężczyzny, który wciągnął do łaźni nielegalną niewolnicę. Czarodziej chciał wymierzyć draniowi sprawiedliwość, ale widząc, że i Medard ruszył w kierunku szubrawca zatrzymał się w pół kroku. Zasadniczo chłopak i tak mocno wmieszał się już w sprawy księcia Kransteina, lepiej dać sobie spokój z wymordowywaniem obywateli księstwa na oczach jego władcy, nawet jeżeli ten nie miał nic przeciwko temu. Ponadto skończony idiota, który dopiero co pojawił się w łaźni ruszył w stronę Jen. Naprawdę był kretynem skoro jeszcze nie uciekł z pomieszczenia pełnego flaków i krwi. No ale niestety Liwian miał nieprzyjemność spotkać dziś całą bandę debili i kilku porządnych ludzi, a w zasadzie jednego nieumarłego, naturianina i człowieka. Trzeba także przyznać, że zdecydowanie bardziej cieszy go to drugie. Nagle do łaźni wbiegło wielkie stworzenie. Czarodziej mając w pamięci niedawne jeszcze wydarzenia odsunął się od wilka. Potrząsną głową po cichu obiecując sobie, by nie dziwić się już niczemu, co go jeszcze dzisiaj spotka i począł przyglądać się całej sytuacji. Zwierzak, który wparował bezceremonialnie do pomieszczenia rzucił się na niedoszłego (przynajmniej w swoim mniemaniu) właściciela Jen. Człeczyna wylądował w basenie, który w dość żwawym tempie zaczął przybierać szkarłatną barwę. Wtedy uwagę Liwiana przykuło coś równie ciekawego, Felippe podszedł do związanej dziewczyny i dość nerwowo rozciął jej więzy. Czarodziej był zapewne jedną z nielicznych osób, która się wszystkiemu przyglądała. Od całkiem ciekawego zdarzenia uwagę chłopaka przyciągnęły nadludzkie wrzaski, których źródłem okazał się być idiota, który wszedł do łaźni ze swoją "niewolnicą". Liwian musiał Karwelowi przyznać, że sposób w jaki zaczął rozprawiać się z bandytą był bardzo pomysłowy. Gdyby odbyło się głosowanie poparłby pomysł z kastracją. Mimo wszystko jednak trochę szkoda było mu mężczyzny, a właściwie już nie mężczyzny. No cóż, takie życie, jeżeli zadzierasz z tymi, z którymi nie powinieneś w końcu tego pożałujesz... Czarodziej zdawszy sobie sprawę, że przez cały czas stał goły koło basenu wycofał się i wszedł z powrotem do wody.
- Naya
- Szukający drogi
- Posty: 27
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Maia Podmuchu
- Profesje:
- Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
- Kontakt:
Przygotowała się na jakieś okaleczenie ze strony nadchodzącego chłopaka, ale o dziwo, ten rozciął jej więzy. Zauważyła jak się jej przygląda.
-Nie, nie sądzę..
Nagle zatoczyła się.
-Ddduszno..-wymamrotała.
Podeszła chwiejnym krokiem do drzwi i otworzyła je na ościerz. Z powrotem się wyprostowała i wciąż stojąc w progu, uśmiechnęła się przyjacielsko. Nagle usłyszała coś o rozprawianiu się z jej oprawcą. Nie zdążyła zapobiec skrzywdzeniu człowieka. Odwróciła głowę by nie patrzeć na jego cierpienie.Nagle zauważyła zwłoki krasnoluda i krew wszędzie na ścianach. Zagryzła wargi, a z jej oka wypłynęła łza. Uśmiechnęła się trochę fałszywie i rzekła:
-Ładny wilk..
-Nie, nie sądzę..
Nagle zatoczyła się.
-Ddduszno..-wymamrotała.
Podeszła chwiejnym krokiem do drzwi i otworzyła je na ościerz. Z powrotem się wyprostowała i wciąż stojąc w progu, uśmiechnęła się przyjacielsko. Nagle usłyszała coś o rozprawianiu się z jej oprawcą. Nie zdążyła zapobiec skrzywdzeniu człowieka. Odwróciła głowę by nie patrzeć na jego cierpienie.Nagle zauważyła zwłoki krasnoluda i krew wszędzie na ścianach. Zagryzła wargi, a z jej oka wypłynęła łza. Uśmiechnęła się trochę fałszywie i rzekła:
-Ładny wilk..
http://www.youtube.com/watch?v=PfbF44UeRBY Zawsze płaczę, kiedy tego słucham...
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Coś dużo wilków ostatnimi czasy w Varhelu pomieszkuje sobie ukradkiem. Najpierw nie tak znowu dawno temu, bo jeszcze dzisiaj Liwian doświadczył bolesnego pokąsania przez jednego z tych przodków kanapowego Pikusia. Teraz zaś olbrzymie bydlę z paszczęką uzbrojoną w rząd ostrych jak brzytwa zębów rzuciło się na sukinsyna trzymającego jakąś dziewczynę na uwięzi. Niewolnictwo sobie wynalazł spryciarz jeden chędożony... To musiało go oduczyć takich bredni raz na zawsze! Po interwencji zwierzaka, który o dziwo został na miejscu zbrodni, kolejni goście dziwacznego spotkania wśród flaków w czymś, co do niedawna jeszcze stanowiło łaźnie publiczne, zaczęło przypatrywać się nowo przybyłej. Gościna (samica gościa) ledwie słaniała się na nogach. Widać było, iż obleśny skurkowaniec nieźle ją potraktował przed przybyciem do łaźni. Skąd się bierze tego typu element?!
Naturianin migusiem rzucił się w stronę rzekomej niewolnicy i oczywiste było, że nie pozwoli na krępowanie kogokolwiek bez wyraźnej potrzeby czy nakazu prawnego. Pęta zostały przecięte sprawnym ruchem puginał, a marzenia o niewolnictwie legły w gruzach tak szybko, jak zwykły były pojawić się w zakutym łbie leżącego teraz bez życia sukinsyna, którego wilk rozszarpał na strzępy.
Dziewczyna szybko podeszła do okna, a biło od niej coś, co Medard skojarzył tylko z psowatym sprawcą całego zamieszania. Ostry, piżmowy zapach dotarł do wrażliwych nozdrzy księcia, wywołując gromkie kichnięcie. Była to zapewne sprawka tego kutafona, gdyż zapach "psiny" różnił sie od tego pochodzącego od zwłok.
- Sierściuchy! Pojawiają się nawet tutaj. - warknął w myśli wąpierz. - Miejmy nadzieję, że tym razem ich zamiary będą bardziej akceptowalne przez społeczność...
Po krótkiej bójce z własnym umysłem ochłonął nieco i rzekł do oswobodzonej:
- Jesteś w saunie, a dręczący cię sukinsyn leży bez życia w kałuży własnej posoki. Temu wilkowi zawdzięczasz to, że teraz możesz z nami rozmawiać. Zostałaś uwolniona od prześladowcy, od teraz decyzja należy tylko i wyłącznie do ciebie.
Czas płynął zadziwiająco szybko. spokojny, nie licząc kupieckiego harmidru i panującego wkoło rejwachu Varhel zdawał się nabierać pełni istnienia, które przyciągało nawet wilkołaki. Wilkołaki - nawet tak dzikie stworzenia przybywały tam czasem, by doświadczyć jakichś tylko im znanych eksperiencji. Oby tylko nie były takie, jak ten handlarz ludźmi... Dziwny jest ten świat...
Naturianin migusiem rzucił się w stronę rzekomej niewolnicy i oczywiste było, że nie pozwoli na krępowanie kogokolwiek bez wyraźnej potrzeby czy nakazu prawnego. Pęta zostały przecięte sprawnym ruchem puginał, a marzenia o niewolnictwie legły w gruzach tak szybko, jak zwykły były pojawić się w zakutym łbie leżącego teraz bez życia sukinsyna, którego wilk rozszarpał na strzępy.
Dziewczyna szybko podeszła do okna, a biło od niej coś, co Medard skojarzył tylko z psowatym sprawcą całego zamieszania. Ostry, piżmowy zapach dotarł do wrażliwych nozdrzy księcia, wywołując gromkie kichnięcie. Była to zapewne sprawka tego kutafona, gdyż zapach "psiny" różnił sie od tego pochodzącego od zwłok.
- Sierściuchy! Pojawiają się nawet tutaj. - warknął w myśli wąpierz. - Miejmy nadzieję, że tym razem ich zamiary będą bardziej akceptowalne przez społeczność...
Po krótkiej bójce z własnym umysłem ochłonął nieco i rzekł do oswobodzonej:
- Jesteś w saunie, a dręczący cię sukinsyn leży bez życia w kałuży własnej posoki. Temu wilkowi zawdzięczasz to, że teraz możesz z nami rozmawiać. Zostałaś uwolniona od prześladowcy, od teraz decyzja należy tylko i wyłącznie do ciebie.
Czas płynął zadziwiająco szybko. spokojny, nie licząc kupieckiego harmidru i panującego wkoło rejwachu Varhel zdawał się nabierać pełni istnienia, które przyciągało nawet wilkołaki. Wilkołaki - nawet tak dzikie stworzenia przybywały tam czasem, by doświadczyć jakichś tylko im znanych eksperiencji. Oby tylko nie były takie, jak ten handlarz ludźmi... Dziwny jest ten świat...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever Jim Steinman
Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night. William Blake
Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever Jim Steinman
Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night. William Blake
Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Podczas gdy krasnolud zajmował się kastracją suczysyna, a Felippe rozcinał liny wiążące ręce dziewczyny, Jen zdążyła się ubrać w swoje ciągle mokre rzeczy. Nie była tym specjalnie zadowolona, jednak lepsze to, niż pozostanie nagą.
Wilk siedział i patrzył na nią z wyczekiwaniem oraz lekkim zaniepokojeniem. "Chcę wiedzieć?" - spytał po prostu, co zmusiło ją do rozejrzenia się po łaźni. Kilka trupów groteskowo leżących w całości bądź częściach, krew kapiąca z sufitu i te żyrandole z flaków... "Może później" - odparła, uśmiechając się pod nosem. O tak, będzie co opowiadać.
Rozglądając się po termach zauważyła, że Liwian jako jedyny nie rzucił się na pomoc dziewczynie i ciągle moczy się w basenie. Po podniesieniu miecza skierowała się w jego stronę. Usiadła przy krawędzi zbiornika ze skrzyżowanymi nogami, by zacząć rozmowę.
- Więc znasz się na różnych artefaktach, tak? Chciałabym wiedzieć, czy mógłbyś mi poświęcić trochę czasu, na pewną... delikatną sprawę? - poprosiła i odgarnęła mokre kosmyki z twarzy. Krople wody wymieszanej z krwią kapały wszędzie dookoła, sprawiając nieprzyjemne wrażenie.
Popatrzyła po sobie i westchnęła ciężko. Dawno nie wyglądała aż tak tragicznie, a należy dodać, że jeszcze kilka dni temu miała rozharatany brzuch.
- Medardzie, jest jakieś miejsce, w którym mogłabym wypocząć i doprowadzić się do porządku, zanim pójdę zainkasować te pieniądze z banku? Zależy mi głównie na kąpieli w wodzie pozbawionej wnętrzności krasnoludów.
Wtedy podszedł do niej Azazel. Czarny wilk ewidentnie był bardzo zmęczony, najpewniej też by się gdzieś położył i zasnął snem kamiennym. Ona sama w sumie również nie pogardziłaby kilkunastoma godzinami relaksu.
Wilk siedział i patrzył na nią z wyczekiwaniem oraz lekkim zaniepokojeniem. "Chcę wiedzieć?" - spytał po prostu, co zmusiło ją do rozejrzenia się po łaźni. Kilka trupów groteskowo leżących w całości bądź częściach, krew kapiąca z sufitu i te żyrandole z flaków... "Może później" - odparła, uśmiechając się pod nosem. O tak, będzie co opowiadać.
Rozglądając się po termach zauważyła, że Liwian jako jedyny nie rzucił się na pomoc dziewczynie i ciągle moczy się w basenie. Po podniesieniu miecza skierowała się w jego stronę. Usiadła przy krawędzi zbiornika ze skrzyżowanymi nogami, by zacząć rozmowę.
- Więc znasz się na różnych artefaktach, tak? Chciałabym wiedzieć, czy mógłbyś mi poświęcić trochę czasu, na pewną... delikatną sprawę? - poprosiła i odgarnęła mokre kosmyki z twarzy. Krople wody wymieszanej z krwią kapały wszędzie dookoła, sprawiając nieprzyjemne wrażenie.
Popatrzyła po sobie i westchnęła ciężko. Dawno nie wyglądała aż tak tragicznie, a należy dodać, że jeszcze kilka dni temu miała rozharatany brzuch.
- Medardzie, jest jakieś miejsce, w którym mogłabym wypocząć i doprowadzić się do porządku, zanim pójdę zainkasować te pieniądze z banku? Zależy mi głównie na kąpieli w wodzie pozbawionej wnętrzności krasnoludów.
Wtedy podszedł do niej Azazel. Czarny wilk ewidentnie był bardzo zmęczony, najpewniej też by się gdzieś położył i zasnął snem kamiennym. Ona sama w sumie również nie pogardziłaby kilkunastoma godzinami relaksu.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości