Tytułem wstępu: Opowiadanie napisane przeze mnie kilka miesięcy temu, czyli w moim przekonaniu już stare, ale wciąż mi się podoba. Napisane zaraz po czytaniu wierszy Leśmiana, toteż nie dziwota różnym dziwnym wstawkom. Pomysł od przyjaciółki, który ja jej - za jej zgodą - zabrałam, rozbudowałam i napisałam. Voila.
Brzęk łańcuchów. Półmrok rozświetlony nagłą smugą, która ukazała kobietę. Wilgoć i brud wspinały się po jej niegdyś jasnej, dziś pokrytej sińcami skórze. Otwarte gdzieniegdzie rany protestowały ciemnymi, zakrzepniętymi smugami krwi. Ohydne rozcięcie na czole pokazywało skruszoną czaszkę i przebijającą się spod niej tkankę mózgową. Do jej piersi tkwiła przyczepiona bezkształtna masa, która zapewne kiedyś była sutkami.
Kobieta klęczała zwieszona na łańcuchach (brzęczących łańcuchach, mój boże, co za okropny dźwięk!), w kałuży jej własnej krwi (czysty płyn w kolorze królewskiej purpury!), rude włosy rozsypały się po kamiennej ścianie (anielskie skrzydła w kolorze królewskiej purpury!). Otwierane drzwi skrzypnęły, wywołując ją z transu. Na jasnym tle świec korytarza ukazała się męska sylwetka. Łzy popłynęły po alabastrowych policzkach anielicy.
- Nie! - pisnęła, szlochając. - Błagam, dajcie mi już spokój…! Nie mogę wam nic powiedzieć, nie krzywdźcie… Heri?!... Och, Heri…
Mężczyzna klęknął przy niej i spojrzał głęboko w jej niebieskie oczy (tęcza w kolorze spokojnego morza!). Widział, jak jej ręce wyciągają się, gdy wyrzuciła filigranowe ciało do przodu i wsparła czoło na jego ramieniu. Krew zabarwiła jego białą tunikę na kolor królewskiej purpury…
Objął ją, przycisnął do siebie tak, że aż jęknęła z bólu. Podniósł na siebie jej twarz. Pocałował ją w gorzką mózgiem ranę na czole, potem kolejno w każde z oczu, zostawiając na nich ślady krwi. Zniżył się do ust i zagłębił się w nie z rozkoszą, namiętnie. Poczuł na języku smak czystego płynu w kolorze królewskiej purpury(!).
- Dziś będziesz wolna, aniele… - szepnął jej na ucho. I zaraz potem poczuła ostrze noża na szyi.
Co się stało? Skąd ta nagła zmiana? Przecież… Przecież obiecał, że ją stąd zabierze, dlaczego teraz…? Może… Może nie dał rady? Może wie, że to jedyny sposób.
W takim razie, kochanie, ulżyj memu cierpieniu…
Śmierć. Jedno słowo, a zakończyło już tyle ludzkich istnień. Skoro to jedyna droga…
W takim razie, kochanie…
Brzęk łańcuchów.
I nagła ulga w przegubach.
- Dasz radę wstać? - zobaczyła nad sobą jego zatroskaną twarz. Ze słabym uśmiechem przyjęła jego wyciągniętą do pomocy dłoń. Odział ją w niebieską tunikę (włókno w kolorze spokojnego morza!) i wyprowadził z celi, przyciskając czubek sztyletu do jej karku.
- Hej, ty tam! - usłyszeli i zaraz podbiegło do nich dwóch innych strażników. - Co ty robisz?
- Nakazano mi przewieźć ją do więzienia w Cleurmontaine.
- Pokaż nakaz.
Heri chwycił ją za ramię i wyciągnął zza pazuchy zwój pergaminu. Strażnik przeczytał go oględnie , przyjrzał się pieczęci i odszedł.
- Pieczęć była fałszywa, prawda? - zapytała, gdy wychodzili z lochu.
- Nie.
Spojrzała na niego. Wzrok miał zmęczony, policzki nie wydawały jej się już tak pełne jak kiedyś, wargi, choć całowały tak samo, rozciągnęły się i wyblakły. Nie zapytała.
Za murami miasta uwolnił jej skórę od nacisku ostrza. Znów chciała zadać pytanie, ale to pytanie zastygło jej w gardle, gdy tylko na niego spojrzała. Przypadła do jego piersi, wczepiając się palcami w materiał tuniki w kolorze królewskiej purpury(!).
- Och, Heri… - westchnęła, zatrzymując wzrok na błyskającym ostrzu przed sobą. Jej mózg powoli zapadał w zmartwiały trans…
- Przepraszam, kochanie…
Zdławiony krzyk, ciało padające na ziemię. Odeszła, ściskając w ręku rzeźbiony w srebrze sztylet, pokryty czystym płynem…
…w kolorze królewskiej purpury!
Opowiadania ⇒ Brzęk łańcuchów
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 96
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Brzęk łańcuchów
[b][color=gray]It's not gonna hurt. Really.
Oops, I lied.[/color][/b]
Oops, I lied.[/color][/b]
Przebrnęłam, ledwo, bo ledwo, ale jednak. Głównie dlatego, że po przeczytaniu jakże chełpliwej wypowiedzi w temacie z opowiadaniem Meridiona, byłam ciekawa, czy faktycznie masz podstawy się tak chełpić. Według mnie - nie masz. Chyba ego trochę uciekło ci z ram przyzwoitości i jesteś jedną z tych dziewczynek, które są ślepo w siebie wpatrzone i doznają niemal orgazmu, gdy tylko stworzą coś, co w ich opinii jest dziełem godnym najlepszych, a w rzeczywistości - niczym specjalnym.
Wstawki są totalnie bez sensu. Wiem, że chciałaś zrobić coś oryginalnego, ale wyszło raczej dno. Nie wiem, może za tępa jestem, by pojąć głębię koloru królewskiej purpury(!).
Powtórzenia wstawek irytują. Nawet bardzo, mimo że tekst krótki.
Skupiając się jednak na tej sensowniejszej części, nie jest tak źle. Brakuje trochę opisów gdzieniegdzie, a chwali się, że nie ma błędów.
Nie podobają mi się "protestujące rany", użyłabym innego słowa, mającego więcej sensu w połączeniu z tymi nieszczęsnymi ranami.
Aha, zanim mi odpyskujesz jakimś strasznie zjadliwym tekstem - droga wolna, ale wiedz, że ani mnie to nie ruszy, ani nie skłoni do jakiejkolwiek dyskusji.
A jeśli nie... Cóż, będę bardzo zaskoczona, przyzwyczajona wszak jestem do szczeniackiej postawy osóbek tobie podobnym.
Powyższy tekst nie miał na celu jakiejkolwiek obrazy, jeśli poczułaś się urażona, no to... Twój pech.
Wstawki są totalnie bez sensu. Wiem, że chciałaś zrobić coś oryginalnego, ale wyszło raczej dno. Nie wiem, może za tępa jestem, by pojąć głębię koloru królewskiej purpury(!).
Powtórzenia wstawek irytują. Nawet bardzo, mimo że tekst krótki.
Skupiając się jednak na tej sensowniejszej części, nie jest tak źle. Brakuje trochę opisów gdzieniegdzie, a chwali się, że nie ma błędów.
Nie podobają mi się "protestujące rany", użyłabym innego słowa, mającego więcej sensu w połączeniu z tymi nieszczęsnymi ranami.
Obrzydlistwo. Mógł jej mózg wyssać i okazać się zombie :PPocałował ją w gorzką mózgiem ranę na czole
Aha, zanim mi odpyskujesz jakimś strasznie zjadliwym tekstem - droga wolna, ale wiedz, że ani mnie to nie ruszy, ani nie skłoni do jakiejkolwiek dyskusji.
A jeśli nie... Cóż, będę bardzo zaskoczona, przyzwyczajona wszak jestem do szczeniackiej postawy osóbek tobie podobnym.
Powyższy tekst nie miał na celu jakiejkolwiek obrazy, jeśli poczułaś się urażona, no to... Twój pech.
- Meridion
- Lord Demon
- Posty: 448
- Rejestracja: 16 lat temu
- Rasa: Przemieniony
- Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
- Kontakt:
Nooo, zaciekawił mnie ten tekst i dobrze mi się go czytało (co w moim przypadku, jeśli chodzi o krótkie teksty należy raczej do rzadkości). Aczkolwiek parę rzeczy dałoby się poprawić.
W sumie to najbardziej popracowałbym nad zakończeniem, co do którego mam pewną sugestię. Sądzę, że ciekawszym by było jakbyś zostawiła tylko ostatnie "w kolorze królewskiej purpury!", a przedostatnie pomięła, no ale może to nie byłoby wcale takie dobre.
Tekst ma potencjał.
W sumie to najbardziej popracowałbym nad zakończeniem, co do którego mam pewną sugestię. Sądzę, że ciekawszym by było jakbyś zostawiła tylko ostatnie "w kolorze królewskiej purpury!", a przedostatnie pomięła, no ale może to nie byłoby wcale takie dobre.
Tekst ma potencjał.
-
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 8
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Podobała mi się przedstawiona scena. Twoja przyjaciółka miała świetny pomysł. Tylko wykonanie już mniej do mnie przemawia. Ani wtrącenia, ani powtórzenia mnie nie przekonały. Kolory przekombinowane.
A tak merytorycznie: nie ma czegoś takiego jak tkanka mózgowa. Jest to wyrażenie błędnie używane czasem w literaturze medycznej. Mózg składa się z tkanki nerwowej.
A tak merytorycznie: nie ma czegoś takiego jak tkanka mózgowa. Jest to wyrażenie błędnie używane czasem w literaturze medycznej. Mózg składa się z tkanki nerwowej.
Fuego, camina conmigo.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości