Opuszczone Królestwo ⇒ [opuszczone lasy] Bunt
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Zawsze kiedy korzystał z mocy przez chwilę czuł się... dziwnie. Przed oczami robiło mu się trochę ciemniej i jakby kręciło się w głowie. Ale tylko przez bardzo krótką chwilę, zaraz wszystko wracało do normy. Podobnie było i tym razem. Po krótkiej chwili spojrzał ponownie na Phen. Wzruszył ramionami, bo sam nie wiedział jak to nazwać.
- Nie wiem. Po prostu tak umiem. Masz jakiś pomysł jak się stąd wyrwać? - celowo zadał to pytanie, mając nadzieję, że nie będzie więcej dopytywała o jego moc. Musiałby chyba opowiedzieć jej o swoim dzieciństwie, za czym nie bardzo przepadał. Stąd liczył, że jednak temat zejdzie na rozwikłanie problematycznej sytuacji w jakiej się znaleźli.
- Nie wiem. Po prostu tak umiem. Masz jakiś pomysł jak się stąd wyrwać? - celowo zadał to pytanie, mając nadzieję, że nie będzie więcej dopytywała o jego moc. Musiałby chyba opowiedzieć jej o swoim dzieciństwie, za czym nie bardzo przepadał. Stąd liczył, że jednak temat zejdzie na rozwikłanie problematycznej sytuacji w jakiej się znaleźli.
Zmrużyła oczy i wpatrywała się w niego jakiś czas.
- Po prostu tak umiesz... - powiedziała cicho - Raczej po prostu masz dar, z którego zazwyczaj nie korzystasz. Pewnie nawet go nie rozwijasz... - mruknęła cicho, wnioskując po czasie, kiedy z nim przebywała, że tak właśnie mogło być. Westchnęła jedynie, wiedząc, że temat został już zamknięty.
- W każdym razie, dziękuję. Niebawem byłabym nie do zniesienia. - podniosła się i podeszła do drzwi. - Kłódka... - mruknęła. - Nic tu nie zdziałam. Podejrzewam jednak, że nie pilnuje nas cała zgraja osiłków, może kilku, może nikt. - odwróciła się do niego. - Moja propozycja brzmi, wyważyć drzwi i zwiewać ile sił. - podniosła dłoń, chcąc stuknąć drzwi i ocenić ich grubość, ale zaniechała.
- Po prostu tak umiesz... - powiedziała cicho - Raczej po prostu masz dar, z którego zazwyczaj nie korzystasz. Pewnie nawet go nie rozwijasz... - mruknęła cicho, wnioskując po czasie, kiedy z nim przebywała, że tak właśnie mogło być. Westchnęła jedynie, wiedząc, że temat został już zamknięty.
- W każdym razie, dziękuję. Niebawem byłabym nie do zniesienia. - podniosła się i podeszła do drzwi. - Kłódka... - mruknęła. - Nic tu nie zdziałam. Podejrzewam jednak, że nie pilnuje nas cała zgraja osiłków, może kilku, może nikt. - odwróciła się do niego. - Moja propozycja brzmi, wyważyć drzwi i zwiewać ile sił. - podniosła dłoń, chcąc stuknąć drzwi i ocenić ich grubość, ale zaniechała.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Jedynie wzruszeniem ramion skomentował gdybania Phenomeny na temat jego daru, czy jak to tam wolała nazywać. Używał go, kiedy była ku temu sposobność. A że często podróżował sam, kiedy wymagał leczenia, miał za mało sił, żeby użyć tego "daru" na sobie. Więc w rezultacie używał go bardzo rzadko.
Wodził wzrokiem za dziewczyną, a właściwie jej sylwetką malującą się w półmroku. Uniósł brwi i sam się po chwili podniósł, podchodząc do klapy w suficie, do której prowadziły jedynie wąskie schodki.
- Nie wiem jak ty chcesz to wyważyć, chyba głową. - mruknął cicho i stanął pod klapą. Przyłożył do niej pięść, przymierzając tak, żeby uderzyć bez krzywdy dla siebie. Wziął krótki zamach i po chwili huknęło - klapa podskoczyła jedynie na kawałek, ale nawet nie skrzypnęła. Gart syknął cicho, przebierając palcami, żeby je rozruszać i nieco zneutralizować ból.
- Ani trochę spróchniałe. - mruknął niezadowolony, ale nadal spokojny. Spojrzał na rękę, która na szczęście była teraz jedynie sina, bez żadnych większych urazów. Tymczasem na górze coś trzasnęło i za chwilę było słychać charakterystyczny odgłos upadku. Zaraz potem kilka przekleństw na "głupie grabie" i urażony krzyk.
- Spokojnie tam zbiry wy jedne! Spać tu mi dajcie, a nie się po ścianach obijacie! Przeklęta burza.... - warknął na odchodnym ktoś na górze i po chwili znowu było słychać jedynie szum deszczu i grzmoty.
- Jakieś jeszcze pomysły? - zerknął na Phenomene, masując dłoń.
Wodził wzrokiem za dziewczyną, a właściwie jej sylwetką malującą się w półmroku. Uniósł brwi i sam się po chwili podniósł, podchodząc do klapy w suficie, do której prowadziły jedynie wąskie schodki.
- Nie wiem jak ty chcesz to wyważyć, chyba głową. - mruknął cicho i stanął pod klapą. Przyłożył do niej pięść, przymierzając tak, żeby uderzyć bez krzywdy dla siebie. Wziął krótki zamach i po chwili huknęło - klapa podskoczyła jedynie na kawałek, ale nawet nie skrzypnęła. Gart syknął cicho, przebierając palcami, żeby je rozruszać i nieco zneutralizować ból.
- Ani trochę spróchniałe. - mruknął niezadowolony, ale nadal spokojny. Spojrzał na rękę, która na szczęście była teraz jedynie sina, bez żadnych większych urazów. Tymczasem na górze coś trzasnęło i za chwilę było słychać charakterystyczny odgłos upadku. Zaraz potem kilka przekleństw na "głupie grabie" i urażony krzyk.
- Spokojnie tam zbiry wy jedne! Spać tu mi dajcie, a nie się po ścianach obijacie! Przeklęta burza.... - warknął na odchodnym ktoś na górze i po chwili znowu było słychać jedynie szum deszczu i grzmoty.
- Jakieś jeszcze pomysły? - zerknął na Phenomene, masując dłoń.
Na wzmiankę o wyważeniu głową, parsknęła śmiechem. Ta sytuacja zaczęła już ją tak przybijać, że nie pozostało nic innego niż się śmiać z bezradności. Rechotała więc głośno, co jakiś czas przecierając załzawione oczy wierzchem dłoni. Przestała na moment, kiedy Szary uderzył pięścią w klapę. Nieco huknęło, lecz nie dało żadnego skutku, więc znów zaczęła chichotać.
- Co za koszmar. - sapnęła na bezdechu. - Co za przeklęty, przeklęty dzień. - spojrzała na niego. - Nie wiem co robić. Może faktycznie idźmy spać. - i znów zaczęła się śmiać.
- Co za koszmar. - sapnęła na bezdechu. - Co za przeklęty, przeklęty dzień. - spojrzała na niego. - Nie wiem co robić. Może faktycznie idźmy spać. - i znów zaczęła się śmiać.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Potarł czoło dłonią, wzdychając krótko. Sam nie wiedział co robić, ale chyba nie było innego wyjścia niż poczekać i pozwolić losowi samemu zając się tą sytuacją. A nuż coś przychylnego się wydarzy.
Widząc stan Phenomeny, położył delikatnie dłoń na jej ramieniu i patrzył się jej w oczy, dopóki nie przestała się śmiać. Potem uśmiechnął się naprawdę bardzo lekko. Do niczego więcej nie umiał się zmusić.
- Obiecuję ci, że wyjdziesz z tego cało. Spokojnie, usiądź i odpocznij. - powiedział spokojnie i cicho, wciąż się na nią patrząc.
Tymczasem na zewnątrz trochę się uspokoiło. Deszcz nadal szumiał, ale grzmoty słychać było już rzadziej i jakby słabiej. Widocznie burzowe chmury powoli odsuwały się w inne rejony.
Widząc stan Phenomeny, położył delikatnie dłoń na jej ramieniu i patrzył się jej w oczy, dopóki nie przestała się śmiać. Potem uśmiechnął się naprawdę bardzo lekko. Do niczego więcej nie umiał się zmusić.
- Obiecuję ci, że wyjdziesz z tego cało. Spokojnie, usiądź i odpocznij. - powiedział spokojnie i cicho, wciąż się na nią patrząc.
Tymczasem na zewnątrz trochę się uspokoiło. Deszcz nadal szumiał, ale grzmoty słychać było już rzadziej i jakby słabiej. Widocznie burzowe chmury powoli odsuwały się w inne rejony.
Phen odwzajemniła spojrzenie. Jej oczy były już spokojniejsze.
- Och, ja też ci obiecuję, że wyjdziesz z tego cało. W końcu jesteś moim jeńcem i muszę przyprowadzić cię całego i zdrowego do Meot. - uśmiechnęła się nieco złośliwie, marszcząc nos. Po chwili się rozchmurzyła i zrobiła tak, jak polecił. Usiadła na swoim wcześniejszym miejscu, krzyżując nogi i opierając się o siano. Przekrzywiła lekko głowę i dumając, wpatrywała się w Szarego.
- Będzie dobrze... Damy radę. - powtarzała cicho co jakis czas jak jakąś mantrę. Zawsze wierzyła, że przywoływanie pozytywnych lub negatywnych zdarzeń samym nastawieniem zwykle działa.
- Och, ja też ci obiecuję, że wyjdziesz z tego cało. W końcu jesteś moim jeńcem i muszę przyprowadzić cię całego i zdrowego do Meot. - uśmiechnęła się nieco złośliwie, marszcząc nos. Po chwili się rozchmurzyła i zrobiła tak, jak polecił. Usiadła na swoim wcześniejszym miejscu, krzyżując nogi i opierając się o siano. Przekrzywiła lekko głowę i dumając, wpatrywała się w Szarego.
- Będzie dobrze... Damy radę. - powtarzała cicho co jakis czas jak jakąś mantrę. Zawsze wierzyła, że przywoływanie pozytywnych lub negatywnych zdarzeń samym nastawieniem zwykle działa.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Prychnął tylko kiedy mu obiecała że nic mu się nie stanie.
- O mnie się nie martw, jakoś dam radę. - mruknął w odpowiedzi i położył się zamykając oczy. Ręce ulokował pod głową, a miecz położył przy swoim boku, żeby mieć go cały czas pod ręką. W gruncie rzeczy nie był taki pewien czy poradzi sobie gdyby doszło do walki. Wprawdzie wieśniacy nie mieli prawdziwej broni, ale on nie miał swojej zbroi, co mu wciąż dokuczało.
Teraz kiedy tak leżał w półmroku, Phenomena mogła dostrzec rany które wcześniej ukrywał. Mniejsze cięcia i dźgnięcia majaczyły w rozcięciach poszarpanej koszuli i spodni. Niektóre sprawiały wrażenie, jakby po prostu zahaczył o gałąź biegnąc przez las.
Nie otwierając oczu odezwał się po chwili.
- Mówiłaś że szukałaś zlecenia. Czym się w zasadzie zajmujesz?
- O mnie się nie martw, jakoś dam radę. - mruknął w odpowiedzi i położył się zamykając oczy. Ręce ulokował pod głową, a miecz położył przy swoim boku, żeby mieć go cały czas pod ręką. W gruncie rzeczy nie był taki pewien czy poradzi sobie gdyby doszło do walki. Wprawdzie wieśniacy nie mieli prawdziwej broni, ale on nie miał swojej zbroi, co mu wciąż dokuczało.
Teraz kiedy tak leżał w półmroku, Phenomena mogła dostrzec rany które wcześniej ukrywał. Mniejsze cięcia i dźgnięcia majaczyły w rozcięciach poszarpanej koszuli i spodni. Niektóre sprawiały wrażenie, jakby po prostu zahaczył o gałąź biegnąc przez las.
Nie otwierając oczu odezwał się po chwili.
- Mówiłaś że szukałaś zlecenia. Czym się w zasadzie zajmujesz?
Phen momentalnie przerwała swoje pomruki. Spojrzała na niego, obejmując rękoma własne ramiona. Przyglądała się jego zniszczonemu ubraniu, po czym jej wzrok utknął na wysokości jego oczu. Uśmiechnęła się lekko.
- Jestem łowcą. - odpowiedziała krótko, patrząc znów w ścianę. - Ogólnie rzecz biorąc przez większość czasu polowałam na wszelakie stworzenia. Miałam całkiem solidną grupę... - zamyśliła się i mówiła dalej, jakby sama do siebie - Czasami zleceniodawca nie wiedział, że pracuje dla niego kilka osób, nie jedna. Dzięki temu byliśmy skuteczniejsi i szybko wykonywaliśmy robotę, po czym łapaliśmy się kolejnej i kolejnej. Zyski dzieliliśmy po równo, każdemu starczyło na najpotrzebniejsze rzeczy... - zamilkła na moment i spojrzała na niego.
- Teraz myślę, że to było głupie. Byłam młoda. Poleganie na ludziach może się okazać bolesne. - uśmiechnęła się krzywo. - Cóż. - podsumowała krótkim wzruszeniem ramion. - W każdym razie staram się pracować w pojedynkę. Staram się odejść od polowań. Właściwie trochę stoję w miejscu... - zaczęła mówić niezbyt składnie, jakby urywanymi myślami. Chrząknęła, stwierdzając, że jej monolog był niepotrzebny.
- A ty jakie masz plany, cele, pragnienia? Kim ty właściwie jesteś? - zmarszczyła czoło.
- Jestem łowcą. - odpowiedziała krótko, patrząc znów w ścianę. - Ogólnie rzecz biorąc przez większość czasu polowałam na wszelakie stworzenia. Miałam całkiem solidną grupę... - zamyśliła się i mówiła dalej, jakby sama do siebie - Czasami zleceniodawca nie wiedział, że pracuje dla niego kilka osób, nie jedna. Dzięki temu byliśmy skuteczniejsi i szybko wykonywaliśmy robotę, po czym łapaliśmy się kolejnej i kolejnej. Zyski dzieliliśmy po równo, każdemu starczyło na najpotrzebniejsze rzeczy... - zamilkła na moment i spojrzała na niego.
- Teraz myślę, że to było głupie. Byłam młoda. Poleganie na ludziach może się okazać bolesne. - uśmiechnęła się krzywo. - Cóż. - podsumowała krótkim wzruszeniem ramion. - W każdym razie staram się pracować w pojedynkę. Staram się odejść od polowań. Właściwie trochę stoję w miejscu... - zaczęła mówić niezbyt składnie, jakby urywanymi myślami. Chrząknęła, stwierdzając, że jej monolog był niepotrzebny.
- A ty jakie masz plany, cele, pragnienia? Kim ty właściwie jesteś? - zmarszczyła czoło.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Nie otwierał oczu, kiedy słuchał jej opowieści. Przez chwilę zastanawiał się, w jakim znaczeniu użyła słowa łowca... Sam w sumie nie wiedział skąd mu się to skojarzenie nasunęło, ale przez chwilę pomyślał o łowcach głów, czy innych najemnikach. Otworzył na moment jedno oko, zerkając na nią przez chwilę i jednak odrzucił tą wersję. Nie wyglądała na taką.
Kiedy to ona zapytała o jego życie, odchrząknął cicho, wbijając oczy w sufit - czy też podłogę, zależy od której strony patrzeć.
- Hm... Nikim nie jestem. Podróżuję przed siebie, czasami zdarzy się komuś pomóc po drodze. - wzruszył obojętnie ramionami - Ot całe moje życie. Czasami coś upoluje, jak trzeba kupię nowe ubranie... tyle. - w sumie czuł się trochę zakłopotany tą odpowiedzią, co dość rzadko mu się zdarzało. Ale równie rzadko ktoś go pytał kim jest, oczekując czegoś więcej niż imienia. A on w sumie sam nie wiedział jak an to odpowiedzieć. Chociaż...
- Czasami słyszę za sobą jak nazywają mnie przybłędą i żebrakiem. Może tym jestem? - zapytał nie wiadomo czy samego siebie czy Phenomene, po czym ponownie wzruszył ramionami i na powrót zamknął oczy.
Kiedy to ona zapytała o jego życie, odchrząknął cicho, wbijając oczy w sufit - czy też podłogę, zależy od której strony patrzeć.
- Hm... Nikim nie jestem. Podróżuję przed siebie, czasami zdarzy się komuś pomóc po drodze. - wzruszył obojętnie ramionami - Ot całe moje życie. Czasami coś upoluje, jak trzeba kupię nowe ubranie... tyle. - w sumie czuł się trochę zakłopotany tą odpowiedzią, co dość rzadko mu się zdarzało. Ale równie rzadko ktoś go pytał kim jest, oczekując czegoś więcej niż imienia. A on w sumie sam nie wiedział jak an to odpowiedzieć. Chociaż...
- Czasami słyszę za sobą jak nazywają mnie przybłędą i żebrakiem. Może tym jestem? - zapytał nie wiadomo czy samego siebie czy Phenomene, po czym ponownie wzruszył ramionami i na powrót zamknął oczy.
Phen nieco zdziwił fakt, że można żyć w spokoju, ot tak, bez emocji, wyznaczonego celu i planu. Z drugiej jednak strony aktualnie też była samotnym wędrowcem bez zadań i marzeń.
- Nie jesteś żadnym żebrakiem czy przybłędą. - poklepała go po kolanie spontanicznie. - Choć nowe ubranie z pewnością by ci się przydało. - uśmiechnęła się lekko. Odgarnęła włosy z twarzy. Przeczuwała, że ta dość spokojna i miła noc już się kończy i niebawem ktoś ich stąd brutalnie wyciągnie na spotkanie z kolejnym, bardzo kiepskim dniem.
- Nie jesteś żadnym żebrakiem czy przybłędą. - poklepała go po kolanie spontanicznie. - Choć nowe ubranie z pewnością by ci się przydało. - uśmiechnęła się lekko. Odgarnęła włosy z twarzy. Przeczuwała, że ta dość spokojna i miła noc już się kończy i niebawem ktoś ich stąd brutalnie wyciągnie na spotkanie z kolejnym, bardzo kiepskim dniem.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Zerknął krótko na swoje kolano, kiedy go dotknęła, ale nie skomentował tego. Jedynie odchrząknął cicho i z powrotem wbił wzrok w sufit.
- Jest jeszcze całkiem dobre... - prychnął w odpowiedzi na jej komentarz na temat jego ubrania.
Leżał spokojnie, chociaż na dworze przestało już szumieć. Widocznie deszcz całkowicie ustąpił. Za to w szczelinach w podłodze, patrząc pod odpowiednim kątem, dało się dostrzec przejaśniające się niebo. Również domyślał się, że niedługo po nich przyjdą. Kiedy doszedł do nich dźwięk piejących kogutów, podniósł się do siadu i zerknął na Phenomene.
- Na pewno nie chcesz skorzystać z mojego planu?
- Jest jeszcze całkiem dobre... - prychnął w odpowiedzi na jej komentarz na temat jego ubrania.
Leżał spokojnie, chociaż na dworze przestało już szumieć. Widocznie deszcz całkowicie ustąpił. Za to w szczelinach w podłodze, patrząc pod odpowiednim kątem, dało się dostrzec przejaśniające się niebo. Również domyślał się, że niedługo po nich przyjdą. Kiedy doszedł do nich dźwięk piejących kogutów, podniósł się do siadu i zerknął na Phenomene.
- Na pewno nie chcesz skorzystać z mojego planu?
- Nie zostawię cię, już mówiłam! - oburzyła się, potrząsając potarganą głową. - W sensie, nie, nie zgadzam się i nie, nie skorzystam. - dodała nieco spokojniej. - Czasami mam wrażenie, że nie robi ci różnicy co dalej z tobą będzie, czy los cię pokiereszuje, odpuści ci, czy ubije... - pokręciła głową i wstała, rozprostowując kości. Przechadzała się moment po pomieszczeniu, milcząc. Kilka chwil po momencie piania kogutów, mogli usłyszeć zbliżające się kroki i coraz to głośniejsze rozmowy. Phen spojrzała na niego badawczo, starając się ukryć lęk.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Wzruszył więc ramionami po jej reakcji i wstał całkiem na nogi. Oparł się o ścianę, trzymając miecz w dłoni i czekał póki ich stąd nie wypuszczą. Kiedy usłyszał kroki, podszedł bliżej włazu, a kiedy go otworzyli, gwałtownie go popchnął i wyszedł na zewnątrz. Nie chciał, żeby go popychali czy w ogóle dotykali, więc wolał ich trochę wystraszyć. Wychodząc na zewnątrz dostrzegł jak chłop który otworzył właz cofa sie gwałtownie, ale przy wyjściu czekało co najmniej dziesięciu innych, z wycelowanymi w niego kosami. Miny mieli bardziej zażarte niż poprzednio.
Gart nachylił się i podał rękę Phenomenie, żeby tym razem się przypadkiem nie przewróciła. Kiedy i ona była już na powierzchni, zerknął na wieśniaków. Każdy z nich już wcześniej na wszelki wypadek zrobił krok w tył, tylko sołtys z surową miną stał naprzeciwko nich.
- Kłamcy. - warknął, zatrzymując wzrok na Phen. - Myślicie że skoro jesteśmy prostymi ludźmi tak łatwo nas oszukać? Złapaliśmy jednego z waszych, wszystko nam o was powiedział. A ja już byłem gotów was uwolnić... - pogroził dwójce więźniów pięścią i dał sygnał reszcie. Ci zaczęli ich popychać w stronę małego ryneczku, na którego środek wywleczono starą, spróchniałą szubienicę. Zebrała się tu chyba cała wioska, a z niej wyróżniał się tylko rudy chłopak, którego Phen chyba już dobrze znała. Opierał się o szubienicę, przegryzając jabłko. Kiedy dotarli w pobliże, uśmiechnął się tryumfalnie.
- Nie wiem czy mamy szanse, ale bądź gotowa. Nie dam się powiesić bez walki... Chyba że masz lepszy pomysł? - mruknął cicho do dziewczyny. Chyba wszyscy jednak bali się, że historia Phenomeny o jego mieczu może być prawdziwa, bo bali się mu go zabrać.
Gart nachylił się i podał rękę Phenomenie, żeby tym razem się przypadkiem nie przewróciła. Kiedy i ona była już na powierzchni, zerknął na wieśniaków. Każdy z nich już wcześniej na wszelki wypadek zrobił krok w tył, tylko sołtys z surową miną stał naprzeciwko nich.
- Kłamcy. - warknął, zatrzymując wzrok na Phen. - Myślicie że skoro jesteśmy prostymi ludźmi tak łatwo nas oszukać? Złapaliśmy jednego z waszych, wszystko nam o was powiedział. A ja już byłem gotów was uwolnić... - pogroził dwójce więźniów pięścią i dał sygnał reszcie. Ci zaczęli ich popychać w stronę małego ryneczku, na którego środek wywleczono starą, spróchniałą szubienicę. Zebrała się tu chyba cała wioska, a z niej wyróżniał się tylko rudy chłopak, którego Phen chyba już dobrze znała. Opierał się o szubienicę, przegryzając jabłko. Kiedy dotarli w pobliże, uśmiechnął się tryumfalnie.
- Nie wiem czy mamy szanse, ale bądź gotowa. Nie dam się powiesić bez walki... Chyba że masz lepszy pomysł? - mruknął cicho do dziewczyny. Chyba wszyscy jednak bali się, że historia Phenomeny o jego mieczu może być prawdziwa, bo bali się mu go zabrać.
Phen była przerażona. Nigdy w życiu nie spotkała się z sytuacją, że musiała walczyć z całą zgrają ludzi, nie mając broni. Zagryzła wargi.
- Przęklęci. - syknęła pod nosem. Sam widok rudowłosego mężczyzny przywoływał u niej mdłości. Wbiła wzrok w sołtysa.
- Ty! - wskazała na niego palcem. Jej oczy były pełne gniewu i nienawiści. - Jakim prawem osądzasz ludzi, których widzisz po raz pierwszy? - wrzasnęła - Za kogo się uważasz? Wychodzi na wierzch fakt, że faktycznie jesteś prostym człowiekiem, który wierzy w każdą głupotę, jaką mu się powie. Bo, wyobraź sobie, nie mam pojęcia z kim rozmawiałeś i co takiego ci opowiedział. Widocznie był dobrym oszustem. Opisał ci chociażby nasz wygląd? - zrobiła pauzę i obrzuciła wzrokiem zebrany tłum. Wszyscy ani drgnęli. Syknęła ze złością.
- Jakim prawem decydujesz o życiu innych ludzi? To według ciebie jest sprawiedliwy, dobry sąd? Myślisz, że jesteś prawym, uczciwym człowiekiem? Czy ty w ogóle masz rodzinę, która utrzymuje w tobie resztki człowieczeństwa i faktycznie właściwie dbasz o swych ludzi? Co jeśli ktoś by chciał zabić twego syna, który pobłądził w obcym terenie? Pomyślałeś może, że wieszając nas, popełniasz błąd, który będzie fatalny w skutkach? Chcesz mieć na sumieniu i mnie i dziecko, które noszę? - ostatnie pytanie powiedziała jeszcze głośniej i wyraźniej, niż pozostałe. Do diabła, pomyślała, pozabijają nas. Rozejrzała się ponownie po twarzach ludzi, którzy stali najbliżej niej.
- Przęklęci. - syknęła pod nosem. Sam widok rudowłosego mężczyzny przywoływał u niej mdłości. Wbiła wzrok w sołtysa.
- Ty! - wskazała na niego palcem. Jej oczy były pełne gniewu i nienawiści. - Jakim prawem osądzasz ludzi, których widzisz po raz pierwszy? - wrzasnęła - Za kogo się uważasz? Wychodzi na wierzch fakt, że faktycznie jesteś prostym człowiekiem, który wierzy w każdą głupotę, jaką mu się powie. Bo, wyobraź sobie, nie mam pojęcia z kim rozmawiałeś i co takiego ci opowiedział. Widocznie był dobrym oszustem. Opisał ci chociażby nasz wygląd? - zrobiła pauzę i obrzuciła wzrokiem zebrany tłum. Wszyscy ani drgnęli. Syknęła ze złością.
- Jakim prawem decydujesz o życiu innych ludzi? To według ciebie jest sprawiedliwy, dobry sąd? Myślisz, że jesteś prawym, uczciwym człowiekiem? Czy ty w ogóle masz rodzinę, która utrzymuje w tobie resztki człowieczeństwa i faktycznie właściwie dbasz o swych ludzi? Co jeśli ktoś by chciał zabić twego syna, który pobłądził w obcym terenie? Pomyślałeś może, że wieszając nas, popełniasz błąd, który będzie fatalny w skutkach? Chcesz mieć na sumieniu i mnie i dziecko, które noszę? - ostatnie pytanie powiedziała jeszcze głośniej i wyraźniej, niż pozostałe. Do diabła, pomyślała, pozabijają nas. Rozejrzała się ponownie po twarzach ludzi, którzy stali najbliżej niej.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Gart stał tylko z mieczem gotowym do walki, słuchając słów Phenomeny. Zadziwiała go czasami elokwencja ludzi, którzy znajdowali się blisko śmierci. On nie wygłosiłby takiej mowy chyba nawet gdyby był kompletnie pijany.
Sołtys zmarszczył jedynie czoło, słuchając oskarżeń dziewczyny. Gdy zrobiła pauzę, chciał się odezwać, ale w słowo wszedł mu rudy chłopak.
- Ojcze, przecież ona gada kompletne bzdury, aż mnie...
- Zamknij się! - warknął na syna i wrócił wzrokiem na Phen. Nawet nie zauważył, kiedy chłopak splunął na ziemię i czym prędzej oddalił się ginąc między budynkami.
- Tak się składa panienko, że mój syn złapał w nocy jednego z tych zbirów. I dokładnie ze szczegółami opisał mi wasz wygląd. A i owszem, jestem prostym człowiekiem. I nie pozwolę, by bandyci zniszczyli nasz spokój. - odpowiedział gniewnie staruszek. Chłopi już chcieli podejść żeby przyciągnąć ich do stryczka, kiedy Phen znowu się odezwała. Tym razem w tłumie wieśniaków wybuchnęła istna wrzawa - w dużej części ludzie zaczęli współczuć Phen i domagać się uwolnienia jej.
- Dobrze już dobrze! - ryknął sołtys, uciszając ich - Ale tego drugiemu zabrać broń i powiesić, teraz! - skrzyżował ręce na piersi. Część chłopów podeszła do Garta, ale w pewnym momencie stchórzyli, widząc jego bojową postawę i miecz, który podobno był przeklęty. Kto wie jakie inne mroczne moce skrywał? W dodatku bali się jego niebywałego spokoju. Przynajmniej na takiego wyglądał, bo Gart się w pewnym stopniu bał, chociaż większość uwagi poświęcał gorliwemu szukaniu jakiegoś rozwiązania. I chyba już nawet je znalazł.
Sołtys zmarszczył jedynie czoło, słuchając oskarżeń dziewczyny. Gdy zrobiła pauzę, chciał się odezwać, ale w słowo wszedł mu rudy chłopak.
- Ojcze, przecież ona gada kompletne bzdury, aż mnie...
- Zamknij się! - warknął na syna i wrócił wzrokiem na Phen. Nawet nie zauważył, kiedy chłopak splunął na ziemię i czym prędzej oddalił się ginąc między budynkami.
- Tak się składa panienko, że mój syn złapał w nocy jednego z tych zbirów. I dokładnie ze szczegółami opisał mi wasz wygląd. A i owszem, jestem prostym człowiekiem. I nie pozwolę, by bandyci zniszczyli nasz spokój. - odpowiedział gniewnie staruszek. Chłopi już chcieli podejść żeby przyciągnąć ich do stryczka, kiedy Phen znowu się odezwała. Tym razem w tłumie wieśniaków wybuchnęła istna wrzawa - w dużej części ludzie zaczęli współczuć Phen i domagać się uwolnienia jej.
- Dobrze już dobrze! - ryknął sołtys, uciszając ich - Ale tego drugiemu zabrać broń i powiesić, teraz! - skrzyżował ręce na piersi. Część chłopów podeszła do Garta, ale w pewnym momencie stchórzyli, widząc jego bojową postawę i miecz, który podobno był przeklęty. Kto wie jakie inne mroczne moce skrywał? W dodatku bali się jego niebywałego spokoju. Przynajmniej na takiego wyglądał, bo Gart się w pewnym stopniu bał, chociaż większość uwagi poświęcał gorliwemu szukaniu jakiegoś rozwiązania. I chyba już nawet je znalazł.
Phen nagle wrzasnęła udając ogromny ból. Głupie bo głupie, pomyślała, ale cóż począć. Padła na kolana, oparła się rękoma o ziemię i zaczęła szlochać. Właściwie to ani jedna łza nie opuściła jej oczu, jednak włosy zasłoniły jej twarz. Był to dość żałosny widok. Phen czuła się nieco upodlona, lecz aktualnie mało ją to obchodziło. Dotknęła własnej twarzy brudnymi piaskiem dłońmi i zatarła oczy. Prędko osiągnęła powołany efekt. Jej twarz była zaczerwieniona a z oczu zaczęły płynąć piekące łzy. Wciskała sobie ręce w podołek a następnie spojrzała wzrokiem szukającym litości po ludziach, lecz w duchu pluła sobie w brodę.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości