Opuszczone Królestwo ⇒ [opuszczone lasy] Bunt
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Przyglądał się Phenomenie, kiedy tak uwijała sie w jego okolicy. Może i miała dobre intencje, ale był raczej samotnikiem. Dziwnie się czuł, kiedy ktoś się o niego troszczył - przeważnie było odwrotnie. Mimo to jednak nic nie mówił, milcząc cały ten czas. Chociaż momentami miał ochotę złapać ją za rękę i warknąć, żeby nie traktowała go jak dziecko. Ale widząc jej upór, doszedł do wniosku że to i tak nie przyniosłoby skutku, a żeby walczyć był jeszcze trochę za słaby.
Kiedy patrzyła mu w oczy, nie krępował się odwzajemniać spojrzenia. Można powiedzieć, że darzył szacunkiem ludzi, którzy nie bali się patrzeć innym w oczy. Chociaż zirytowało go, że dała mu własny płaszcz i jeszcze ten flet...
- Czy ja wyglądam na pięciolatka? - syknął pod nosem, kiedy się oddaliła. Starannie złożył jej płaszcz i położył na swojej torbie. Schował też do niej flet, uważając, żeby był dobrze osłonięty na wypadek jakiegoś upadku. Przy okazji wyciągnął też swoje krzesiwo, ale nie zapalał na razie ognia. Siedział spokojnie z przymkniętymi oczami, odpoczywając. Teraz kiedy już rana była czysta, czuł się trochę lepiej. Mógłby nawet iść, ale pewnie nie aż tak daleko, żeby dojść do wioski. Czekał więc na to, co zamierzała Phenomena. Lub na następny dzień.
Kiedy patrzyła mu w oczy, nie krępował się odwzajemniać spojrzenia. Można powiedzieć, że darzył szacunkiem ludzi, którzy nie bali się patrzeć innym w oczy. Chociaż zirytowało go, że dała mu własny płaszcz i jeszcze ten flet...
- Czy ja wyglądam na pięciolatka? - syknął pod nosem, kiedy się oddaliła. Starannie złożył jej płaszcz i położył na swojej torbie. Schował też do niej flet, uważając, żeby był dobrze osłonięty na wypadek jakiegoś upadku. Przy okazji wyciągnął też swoje krzesiwo, ale nie zapalał na razie ognia. Siedział spokojnie z przymkniętymi oczami, odpoczywając. Teraz kiedy już rana była czysta, czuł się trochę lepiej. Mógłby nawet iść, ale pewnie nie aż tak daleko, żeby dojść do wioski. Czekał więc na to, co zamierzała Phenomena. Lub na następny dzień.
Phen wędrowała już dłuższy czas, strzygąc uszami i wysilając wzrok. Oddaliła się dość znacznie, lecz nadal z pewnością potrafiłaby wrócić. Nie znosiła, wręcz nienawidziła bezowocnych wędrówek. Do tego zaczęło jej burczeć w brzuchu, więc żując ostatnie kawałki mięsiwa, powoli przestała się skupiać. Wiatr delikatnie poruszał liście drzew, wokół ani żywego ducha, może raz słyszała jakieś ptaszysko wznoszące się ku górze. Przewróciła oczami i przełykając ostatni kęs, a właściwie dławiąc się nim, sięgając po łuk i odwracając na raz, poczuła mocne uderzenie w okolicach kolan. Przewróciła się z łoskotem i krztusząc uniesionym piachem, wycelowała w pustkę, oddychając płytko.
- Co u diabła. - sapnęła, lecz nie widziała nic. Prędko się podniosła i rozejrzała bardzo uważnie. Po dłuższej chwili kompletnej ciszy, kaszlnęła, gdyż piach i kurz podrażnił jej gardło. Nic z tego nie rozumiała. Ktoś lub coś ewidentnie podcięło jej nogi. Nie, żeby zaczęła się bać, lecz zdziwienie powoli przeobrażało się w niepokój. Oblizała suche wargi i ruszyła dalej, tym razem będąc czujna jak kot.
W końcu, nieco wściekła, podbiegła do pierwszego lepszego drzewa i wspięła się na nie dość wysoko, wyrywając w nerwach wszystkie liście, które stanęły jej na drodze. Usiadła okrakiem na jednej z mocniejszych gałęzi i przeanalizowała wszystko to, co jej wzrok zdołał ogarnąć. W pewnym momencie zobaczyła zająca. Aż zamrugała oczami ze zdziwienia, szybko w niego wycelowała, będąc już pewną, że raczej jej uciekł, jednak on nadal tkwił w tym samym miejscu. Phenomena zmrużyła oczy. W ogóle się nie ruszał. Schowała łuk i szybko pokonała drogę na ziemię. Pobiegła do połaci dość gęstej trawy, gdzie zauważyła zająca. Chwilę wcześniej znów wyjęła łuk. Podchodziła bliżej i bliżej, a gdy znalazła się kilkanaście stóp przed zwierzęciem, coś ją tknęło. Zając był do połowy zarżnięty, a właściwie do połowy zmiażdżony. Głowa, która była w kawałkach, spoczywała tuż obok ciała, przytwierdzona ostatnim kawałkiem sierści. Wyglądało to tak, jakby zwierzę schylało łepek do ziemi. Uszy jak na przekór sterczały tragicznie. Phen podeszła do truchła i przykucnęła. Po dłuższej chwili dotknęła zwierzęcia. O dziwo było jeszcze ciepłe, a krew nadal wypływała z rozerwanego gardła. Phen przełknęła ślinę i rozejrzała się wokół. Teraz była nieco przerażona. Wszystko wskazywało na to, jakby jakieś wielkie kopyto wgniotło kawałek głowy królika w podłoże. Nie zastanawiając się długo wyjęła sztylet i przecięła skrawek sierści. Złapała zająca za nogi i nie bacząc na skapującą krew z jego szyjki, pognała z powrotem do Garta. Ledwo starczało jej tchu.
Tuż przed obozem zwolniła, starając się wyregulować oddech. Dochodząc do okolic strumienia, wyszła dokładnie z tych samych krzaków, w które weszła, wybierając się w las. Spojrzała na Garta przelotnie. Jej twarz była zaróżowiona ze zmęczenia. Podniosła rękę trzymającą nogi królika. Kilka kropel krwi skapnęło jej na buty. Przez sekundę przeszło jej przez głowę wiele myśli.
- Mamy obiad. - powiedziała jedynie, położyła królika koło kupki drewien i odeszła do strumienia. Kilkakrotnie chlusnęła wodą w twarz, gorączkowo myśląc o nadchodzącej nocy.
- Co u diabła. - sapnęła, lecz nie widziała nic. Prędko się podniosła i rozejrzała bardzo uważnie. Po dłuższej chwili kompletnej ciszy, kaszlnęła, gdyż piach i kurz podrażnił jej gardło. Nic z tego nie rozumiała. Ktoś lub coś ewidentnie podcięło jej nogi. Nie, żeby zaczęła się bać, lecz zdziwienie powoli przeobrażało się w niepokój. Oblizała suche wargi i ruszyła dalej, tym razem będąc czujna jak kot.
W końcu, nieco wściekła, podbiegła do pierwszego lepszego drzewa i wspięła się na nie dość wysoko, wyrywając w nerwach wszystkie liście, które stanęły jej na drodze. Usiadła okrakiem na jednej z mocniejszych gałęzi i przeanalizowała wszystko to, co jej wzrok zdołał ogarnąć. W pewnym momencie zobaczyła zająca. Aż zamrugała oczami ze zdziwienia, szybko w niego wycelowała, będąc już pewną, że raczej jej uciekł, jednak on nadal tkwił w tym samym miejscu. Phenomena zmrużyła oczy. W ogóle się nie ruszał. Schowała łuk i szybko pokonała drogę na ziemię. Pobiegła do połaci dość gęstej trawy, gdzie zauważyła zająca. Chwilę wcześniej znów wyjęła łuk. Podchodziła bliżej i bliżej, a gdy znalazła się kilkanaście stóp przed zwierzęciem, coś ją tknęło. Zając był do połowy zarżnięty, a właściwie do połowy zmiażdżony. Głowa, która była w kawałkach, spoczywała tuż obok ciała, przytwierdzona ostatnim kawałkiem sierści. Wyglądało to tak, jakby zwierzę schylało łepek do ziemi. Uszy jak na przekór sterczały tragicznie. Phen podeszła do truchła i przykucnęła. Po dłuższej chwili dotknęła zwierzęcia. O dziwo było jeszcze ciepłe, a krew nadal wypływała z rozerwanego gardła. Phen przełknęła ślinę i rozejrzała się wokół. Teraz była nieco przerażona. Wszystko wskazywało na to, jakby jakieś wielkie kopyto wgniotło kawałek głowy królika w podłoże. Nie zastanawiając się długo wyjęła sztylet i przecięła skrawek sierści. Złapała zająca za nogi i nie bacząc na skapującą krew z jego szyjki, pognała z powrotem do Garta. Ledwo starczało jej tchu.
Tuż przed obozem zwolniła, starając się wyregulować oddech. Dochodząc do okolic strumienia, wyszła dokładnie z tych samych krzaków, w które weszła, wybierając się w las. Spojrzała na Garta przelotnie. Jej twarz była zaróżowiona ze zmęczenia. Podniosła rękę trzymającą nogi królika. Kilka kropel krwi skapnęło jej na buty. Przez sekundę przeszło jej przez głowę wiele myśli.
- Mamy obiad. - powiedziała jedynie, położyła królika koło kupki drewien i odeszła do strumienia. Kilkakrotnie chlusnęła wodą w twarz, gorączkowo myśląc o nadchodzącej nocy.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Mężczyzna w tym czasie odpoczął kilkadziesiąt minut. Miał jednak dość tego nic nie robienia, więc podniósł się i krążył po okolicy zbierając więcej chrustu. tej nocy na pewno nie powinno im go zabraknąć. A kiedy to skończył, wyciągnął z torby kawałek szorstkiego materiału i podszedł do strumyka. Namoczył go do połowy, po czym przysiadł przy drzewie i zajął się czyszczeniem swojego miecza z zakrzepłej krwi. Było to momentami dość trudne z racji, że krew lubiła wnikać w miejsce naznaczone skazą i wypełniać przełamane nią runy. Tak więc przy tym zajęciu zastała go wracająca z lasu Phenomena.
Mrużąc brwi przyglądał się chwilę jej zdobyczy, zastanawiając się, skąd ona go wzięła. O nic jednak nie zapytał, bojąc się, że może to odebrać jako podważanie swoich myśliwskich zdolności. Sięgnął tylko po krzesiwo i po chwili rozpalił mały stosik gałązek, dokładając na nie parę grubszych. Drewno było dość suche, więc ogień szybko się rozpalił. Było jeszcze jasno, ale Gart nie miał jak zbadać pozycji słońca, bo gdy unosił zbyt wysoko głowę, naruszał zabandażowaną ranę. Miał dość bólu jak na dzisiaj. Przyglądał się tylko Phenomenie.
Mrużąc brwi przyglądał się chwilę jej zdobyczy, zastanawiając się, skąd ona go wzięła. O nic jednak nie zapytał, bojąc się, że może to odebrać jako podważanie swoich myśliwskich zdolności. Sięgnął tylko po krzesiwo i po chwili rozpalił mały stosik gałązek, dokładając na nie parę grubszych. Drewno było dość suche, więc ogień szybko się rozpalił. Było jeszcze jasno, ale Gart nie miał jak zbadać pozycji słońca, bo gdy unosił zbyt wysoko głowę, naruszał zabandażowaną ranę. Miał dość bólu jak na dzisiaj. Przyglądał się tylko Phenomenie.
Phenomena co jakiś czas zerkała na Garta, za każdym razem wyłapując jego spojrzenie. W końcu podeszła do nieszczęsnego królika, wyjęła sztylet i siadając na piętach, zaczęła z wprawą obdzierać go ze skóry. Mięso wyglądało na świeże. Przez sekundę przez jej głowę przeszła myśl, że co jeśli mięso jest zatrute, skażone lub jednak jakimś magicznym cudem niezdatne do jedzenia. Odrzuciła jednak od siebie te myśli. Gdy skończyła obdzieranie królika, obmyła go i zaczęła wyciągać wnętrzności. Zrobiła to bardzo dokładnie, obmyła po raz drugi i zawahała się, czy dzielić je na porcje. Stwierdziła jednak, że nie. Odeszła w krzaki i zebrała dwa grube, mocne rozgałęziające się patyki oraz jeden większy, dość prosty. Patyki wbiła mocno w ziemię po dwóch stronach ogniska, uważając by się nie poparzyć, a ostatnią gałąź wcisnęła we wnętrze królika. Tę gałąź położyła końcami na rozgałęzieniach. Nie wyglądało to pięknie, lecz powinno się sprawdzić, choć nie miała pewności, czy królik nie wpadnie w pewnym momencie w ogień, gdy płomienie podniosą się zbyt wysoko. Otarła czoło wierzchem dłoni i poszukała wzrokiem Garta. Nie odezwała się ani słowem.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Kiedy już dziewczyna wszystko przygotowała, przestał się w nią wpatrywać, żeby nie czuł się niezręcznie. Spuścił wzrok na ognisko i pilnowął, żeby ogień cały czas był odpowiedni. Miecz zostawił na swoich kolanach, już prawie całkowicie wyczysczony. Pozostała tylko rękojeść, ale za to zabrał się dopiero, kiedy ogień się w miarę ustabilizował, o ile można powiedzieć o nim coś takiego. Pochylił się wtedy nad mieczem i zaczął pieczołowicie czyścić rękojeść skrawkiem materiału. A że włosy nie miał już aż tak bardzo posklejane, te co nie były uwięzione pod bandażem, wyrwały się spod kaptura i wisiały bezwładnie zasłaniając część twarzy swojego właściciela. Tym razem nie zamierzał zaczynać rozmowy. Znał już cel jej podróży... chociaż to niezbyt precyzyjne określenie, ale drugi raz nie chciał pytać, a o osobiste sprawy nie wypadało. Zresztą, niepotrzebna była mu ta wiedza. Tylko czasami spogladał na nią, wyrwany na moment od swojego zajęcia.
Tymczasem ściemniło się znacznie, chociaż nie za sprawą uciekających godzin, ale za sprawą chmur które bezwstydnie przesłoniły słońce, które i tak dawało nikłe światło w tym lesie. Nie wyglądało jakby miało padać, ale wszystko było możliwe.
Tymczasem ściemniło się znacznie, chociaż nie za sprawą uciekających godzin, ale za sprawą chmur które bezwstydnie przesłoniły słońce, które i tak dawało nikłe światło w tym lesie. Nie wyglądało jakby miało padać, ale wszystko było możliwe.
Phen męczyła źdźbło trawy zębami, spoglądając to na królika, to na Garta.
- Mam na imię Phenomena. - powiedziała nagle, po czym wyjęła kłos z ust. Schyliła się ku ognisku, złapała za patyk i przekręciła królika na drugą stronę, by równo się przypiekł. Milczała znów przez chwilę, obserwując niebo. Modliła się, by nie było burzy. - Słuchaj, nie wiem czy spędzenie nocy tutaj jest dobrym pomysłem. - wyrzuciła jednym tchem. Wsadziła kolejne źdźbło do ust i miętosiła je wargami. Po chwili wypluła, ponownie nie przejmując się manierami. - Jak się czujesz? - zagadnęła niby mimochodem. Coraz wyraźniej ją coś gnębiło.
- Mam na imię Phenomena. - powiedziała nagle, po czym wyjęła kłos z ust. Schyliła się ku ognisku, złapała za patyk i przekręciła królika na drugą stronę, by równo się przypiekł. Milczała znów przez chwilę, obserwując niebo. Modliła się, by nie było burzy. - Słuchaj, nie wiem czy spędzenie nocy tutaj jest dobrym pomysłem. - wyrzuciła jednym tchem. Wsadziła kolejne źdźbło do ust i miętosiła je wargami. Po chwili wypluła, ponownie nie przejmując się manierami. - Jak się czujesz? - zagadnęła niby mimochodem. Coraz wyraźniej ją coś gnębiło.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Na mnie wołają Szary. - odpowiedział krótko. Raczej nie przepadał za opowiadaniem o sobie, stąd tak nazwała go kiedyś grupka kupców, kiedy ich eskortował. Całkiem mu to przypadło do gustu, więc tak się od tamtej pory przedstawiał. Kiedy na mieczu nie został już ani malutki kawałeczek brudu, położył go sobie swobodnie na kolanach i przeniósł wzrok na Phenomene.
Chyba nie musiała się martwić o maniery, bynajmniej mężczyzna też się nimi nie przejmował. Zerknął na niebo, keidy wspomniała o niechęci do spędzenia tutaj nocy. Syknął cicho, zapomniawszy żeby za bardzo nie unosić głowy i pomasował się lekko po zabandażowanym miejscu.
- Możemy ruszać kiedy tylko zjesz. - wskazał głową na piekącego się królika, a sam podniósł się z ziemi, zabierając miecz ze sobą. Podszedł do strumyka i przyklęknął przy nim, płucząc ręce i materiał którym czyścił miecz. Pozostawał tam nad wyraz długo, chyba uznając wpatrywanie się w strumyk za ciekawsze zajęcie, niż gapienie się w ogień.
W tym samym czasie z krzaków z których wróciła Phenomena wyszedł znany już im wilk, prawdopodobnie śledząc ślady krwi królika, która zabrudziła ściółkę leśną. usiadł dość daleko i tylko patrzył się łapczywym wzrokiem na pieczeń.
Chyba nie musiała się martwić o maniery, bynajmniej mężczyzna też się nimi nie przejmował. Zerknął na niebo, keidy wspomniała o niechęci do spędzenia tutaj nocy. Syknął cicho, zapomniawszy żeby za bardzo nie unosić głowy i pomasował się lekko po zabandażowanym miejscu.
- Możemy ruszać kiedy tylko zjesz. - wskazał głową na piekącego się królika, a sam podniósł się z ziemi, zabierając miecz ze sobą. Podszedł do strumyka i przyklęknął przy nim, płucząc ręce i materiał którym czyścił miecz. Pozostawał tam nad wyraz długo, chyba uznając wpatrywanie się w strumyk za ciekawsze zajęcie, niż gapienie się w ogień.
W tym samym czasie z krzaków z których wróciła Phenomena wyszedł znany już im wilk, prawdopodobnie śledząc ślady krwi królika, która zabrudziła ściółkę leśną. usiadł dość daleko i tylko patrzył się łapczywym wzrokiem na pieczeń.
Phen skinęła lekko głową. Spojrzała na wilka i miała nadzieję, że zadowoli się on wnętrznościami zająca, które leżały nieopodal. Poczekała jeszcze jakiś czas, po czym zdjęła wyraźnie dopieczonego zwierzaka z ognia. Oparła patyk o drzewo i urwała kilka większych liści z dużego krzaka obok. Przytrzymując zająca sztyletem, delikatnie wyjęła gałąź. Zając spoczywał teraz na liściach, wokół unosił się całkiem apetyczny zapach mięsa. Kobieta spojrzała w stronę, gdzie ostatnio widziała wilka, lecz nie było go już tam. Stwierdziła, że pewnie skrada, a właściwie doczołguje się nieco bliżej. Westchnęła i utkwiła wzrok w Szarym.
- Jedz, musisz... - tu kaszlnęła - ...musimy nabrać siły. - uśmiechnęła się nieznacznie - Ja nie lubię gorącego. - dodała ciszej, spoglądając na parujące mięso.
- Jedz, musisz... - tu kaszlnęła - ...musimy nabrać siły. - uśmiechnęła się nieznacznie - Ja nie lubię gorącego. - dodała ciszej, spoglądając na parujące mięso.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Obserwował dłuższą chwilę kręcącego się po okolicy wilka. Domyślał się, że samotne zwierze nie odważy się zaatakować żywego człowieka. I ogólnie, wilk nie wyglądał na szczególnie groźnego. Sprawiał nawet wrażenie, jakby był tylko udomowionym psem, który uciekł z wioski. Może tak było w rzeczywistości... Przerwał swoje rozważania słysząc głos Phenomeny. Zerknął za plecy, a po chwili podniósł się i wrócił na swoje miejsce pod drzewem.
- Zjadłem kiedy ciebie nie było. I nie spieszy się nam, do zmroku pewnie jeszcze kilka godzin. Smacznego. - Skinął jej głową, po czym oparł się potylicą o drzewo i przymknął oczy. Chmury leniwie przesuwały się nad nimi, strasząc swoimi ponurymi kształtami. Mimo to, wciąż panowała cisza i nawet najmniejsza kropelka nie spadła z nieba. Zaczął się zastanawiać, czy na pewno dobrze ocenił odległość do wioski. Widział ją dość dawno, zaraz po tym jak uciekł, kiedy znalazł się na sporym wzniesieniu. Ale od tamtego czasu minęły juz prawie dwa dni. Cóż, musiał liczyć na to, że się nie pomylił.
- Zjadłem kiedy ciebie nie było. I nie spieszy się nam, do zmroku pewnie jeszcze kilka godzin. Smacznego. - Skinął jej głową, po czym oparł się potylicą o drzewo i przymknął oczy. Chmury leniwie przesuwały się nad nimi, strasząc swoimi ponurymi kształtami. Mimo to, wciąż panowała cisza i nawet najmniejsza kropelka nie spadła z nieba. Zaczął się zastanawiać, czy na pewno dobrze ocenił odległość do wioski. Widział ją dość dawno, zaraz po tym jak uciekł, kiedy znalazł się na sporym wzniesieniu. Ale od tamtego czasu minęły juz prawie dwa dni. Cóż, musiał liczyć na to, że się nie pomylił.
Phen nieco rozzłościło to, że nie chciał jeść. Nie dała tego po sobie coprawda poznać, lecz gdyby wiedziała, że nie będzie miał ochoty na strawę, pewnie nie poszłaby polować. Poskubała nieco mięsa, poczekała aż wystygnie do końca i zapakowała. Popatrzyła przez moment w niebo, westchnęła, zapakowała manatki i stojąc przed Gartem powiedziała krótkie "to możemy chyba już ruszać". Powietrze stało w miejscu a wygląd chmur nie podobał jej się kompletnie. Chciała już opuścić to miejsce.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Kiedy dziewczyna pakowała rzeczy, on w tym czasie zajął się ugaszeniem i zalaniem ogniska. Schował jeszcze krzesiwo do torby i podniósł ją z ziemi. Przypomniał sobie jednak o czymś i po chwili wyciągnął z niej flet, który mu dała. Wręczył go jej z powrotem, po czym nałożył jej an ramiona płaszcz, którym go wcześniej przykryła. Skłonił się lekko, jakby w podzięce, a zaraz potem zarzucił torbę na ramię, chwycił miecz w drugą rękę i powoli skierował się w tym samym kierunku co poprzednio.
Nie spieszył się za bardzo, chociaż czuł się już znacznie lepiej, jednak wciąż dość słabo. Szedł więc normalnym tempem, a patrząc z pewnej odległości można było nawet odnieść wrażenie, że jest w pełni sił. Szli tak trochę ponad godzinę, zanim las zaczął się przerzedzać. W końcu drzewa ustąpiły miejsca bujnej trawie. Mając teraz dobry widok, łatwo mogli dostrzec malujące się na horyzoncie czarne chmury. Były jednak wystarczająco daleko, żeby zdążyli na czas dostać się do wioski, która majaczyła na granicy lasu, ale bardziej na północ od nich. Widać odrobinę zboczyli z drogi, ale nie było to dużo. Jedynie pół godziny dodatkowego marszu.
Kiedy się zbliżyli, dostrzegli wioskę jak każda inna. Żyło w niej może z dwustu ludzie. Najczęściej drewniane budynki otaczały okręgami największy z nich, który najprawdopodobniej był domem sołtysa. Do tego mały placyk, na którym znajdował się pręgierz, kilkanaście obór i stodół, stajnia, jakaś mała karczma. Gdzieniegdzie porozrzucane śmieci między budynkami. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że nie było widać ani jednej żywej duszy, chociaż wioska nie wyglądała na opuszczoną. Na ulicach nie leżało żadne ciało, więc Gart wykluczył możliwość, że wioskę dopadła jakaś zaraza. Musiało to być coś innego. Zatrzymał się na moment i spojrzał w niebo. Zbierało się na solidną burzę, musieli znaleźć gdzieś schronienie. Przeniósł więc wzrok na Phenomene.
- Ostrożnie. Nie rób nic pochopnie. - mruknął spokojnie i wciąż trzymając miecz w dłoni, ruszył w stronę wioski.
Gart ostrożnie szedł wąską uliczką w stronę owego malutkiego placu. Wioska na pewno nei była opuszczona, na pewno jeszcze dzisiaj ktoś tu był. Trudno było o tym nie wiedzieć, skoro momentami smród nie czystości był aż nadto świeży. Chyba już się domyślał o co chodzi i już się obracał do Phenomeny, żeby coś jej powiedzieć, kiedy z domów zaczęły wychodzić postacie uzbrojone w widły, kosy, sierpy, łopaty i przeróżne inne narzędzia. Gart odchrząknął i zerknął przelotnie na dziewczynę. Mężczyzn było na pewno więcej niż pięćdziesięciu i właśnie ich otaczali. Ktoś z tyłu krzyknął na całe gardło.
- To jedni z tych zbójów, zaszlachtować ich zanim reszta przyjdzie! - Szary uniósł jedynie miecz, gotowy się bronić. Nie miał doświadczenia w rozmawianiu z chłopami tym bardziej, że ci wyglądali na bardzo złych.
Nie spieszył się za bardzo, chociaż czuł się już znacznie lepiej, jednak wciąż dość słabo. Szedł więc normalnym tempem, a patrząc z pewnej odległości można było nawet odnieść wrażenie, że jest w pełni sił. Szli tak trochę ponad godzinę, zanim las zaczął się przerzedzać. W końcu drzewa ustąpiły miejsca bujnej trawie. Mając teraz dobry widok, łatwo mogli dostrzec malujące się na horyzoncie czarne chmury. Były jednak wystarczająco daleko, żeby zdążyli na czas dostać się do wioski, która majaczyła na granicy lasu, ale bardziej na północ od nich. Widać odrobinę zboczyli z drogi, ale nie było to dużo. Jedynie pół godziny dodatkowego marszu.
Kiedy się zbliżyli, dostrzegli wioskę jak każda inna. Żyło w niej może z dwustu ludzie. Najczęściej drewniane budynki otaczały okręgami największy z nich, który najprawdopodobniej był domem sołtysa. Do tego mały placyk, na którym znajdował się pręgierz, kilkanaście obór i stodół, stajnia, jakaś mała karczma. Gdzieniegdzie porozrzucane śmieci między budynkami. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że nie było widać ani jednej żywej duszy, chociaż wioska nie wyglądała na opuszczoną. Na ulicach nie leżało żadne ciało, więc Gart wykluczył możliwość, że wioskę dopadła jakaś zaraza. Musiało to być coś innego. Zatrzymał się na moment i spojrzał w niebo. Zbierało się na solidną burzę, musieli znaleźć gdzieś schronienie. Przeniósł więc wzrok na Phenomene.
- Ostrożnie. Nie rób nic pochopnie. - mruknął spokojnie i wciąż trzymając miecz w dłoni, ruszył w stronę wioski.
Gart ostrożnie szedł wąską uliczką w stronę owego malutkiego placu. Wioska na pewno nei była opuszczona, na pewno jeszcze dzisiaj ktoś tu był. Trudno było o tym nie wiedzieć, skoro momentami smród nie czystości był aż nadto świeży. Chyba już się domyślał o co chodzi i już się obracał do Phenomeny, żeby coś jej powiedzieć, kiedy z domów zaczęły wychodzić postacie uzbrojone w widły, kosy, sierpy, łopaty i przeróżne inne narzędzia. Gart odchrząknął i zerknął przelotnie na dziewczynę. Mężczyzn było na pewno więcej niż pięćdziesięciu i właśnie ich otaczali. Ktoś z tyłu krzyknął na całe gardło.
- To jedni z tych zbójów, zaszlachtować ich zanim reszta przyjdzie! - Szary uniósł jedynie miecz, gotowy się bronić. Nie miał doświadczenia w rozmawianiu z chłopami tym bardziej, że ci wyglądali na bardzo złych.
Phen zamrugała kilkakrotnie, gdy nakładał jej na ramiona płaszcz. Nie była przyzwyczajona do takich gestów, lecz ostatkiem sił zdołała powstrzymać rumieniec. Po chwili ruszyła tuż za nim, jednak nie równała się krokiem, jak to miała w zwyczaju. Oglądała jego plecy, błądząc myślami po nieokreślonych tematach, starając się zignorować grożące jej burzą niebo. Gdy jej oczom ukazała się wioska, nie posiadała się z niemalże dziecięcej radości. Kiedy jednak zagłębili się w nią mocniej, cisza okazała się być złudna, gdyż mieszkańcy wioski nie byli zbyt przychylnie nastawieni. Phen nieco spanikowała, widząc całą zgraję wieśniaków, która ich otaczała. Lubiła walkę, o tak, lecz nie z takiej odległości. Nie lubiła walczyć wręcz, poza tym nie potrafiła się bronić własnymi rękoma. Strzelanie z oddali to zupełnie coś innego. W jej oczach zebrały się łzy, sama nie wiedziała czemu. Słów Garta nawet nie usłyszała.
- Weź się w garść, dziewczyno. - mruknęła sama do siebie, nadal stojąc z pustymi rękoma. Nawet nie sięgnęła po broń. Zebrała się w sobie, przywdziała na twarz jedną z masek i ryknęła - Słuchajcie ludzie, przynoszę wam nowinę... - powiedziała z niesamowitą pewnością siebie - Nie lękajcie się i zaprowadźcie nas do... - tu zawahała się przez sekundę - ...do najbardziej szanowanego mieszkańca wioski. Tam dowiecie się, co los dla was szykuje. - podparła ręce pod boki i lustrowała wieśniaków. Nie była pewna, czy jej nakręcany talent aktorski podziała. Prawdę mówiąc, lękała się całkiem mocno.
- Weź się w garść, dziewczyno. - mruknęła sama do siebie, nadal stojąc z pustymi rękoma. Nawet nie sięgnęła po broń. Zebrała się w sobie, przywdziała na twarz jedną z masek i ryknęła - Słuchajcie ludzie, przynoszę wam nowinę... - powiedziała z niesamowitą pewnością siebie - Nie lękajcie się i zaprowadźcie nas do... - tu zawahała się przez sekundę - ...do najbardziej szanowanego mieszkańca wioski. Tam dowiecie się, co los dla was szykuje. - podparła ręce pod boki i lustrowała wieśniaków. Nie była pewna, czy jej nakręcany talent aktorski podziała. Prawdę mówiąc, lękała się całkiem mocno.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Gart uniósł tylko brwi na słowa Phenomeny. Nie wiedział co planowała, ale kłamanie na dłuższą metę mogło być zgubne. Na pewno nie byłby w stanie pokonać setki ludzi. Nie w takim stanie i nie w takiej sytuacji. Chociaż... może mówiła prawdę? W końcu nie znał przecież dokładnego celu jej podróży tutaj. Postanowił więc się nie wtrącać i pozwolić jej działać, ale miecz i tak miał w gotowości.
Po przemowie dziewczyny chłopi jakby zwątpili. Część oparła swoje widły o ziemię, inni podrapali się po głowach. W pewnym meijscu tłumu wynikła jakaś zagorzała rozmowa, po czym ktoś krzyknął charyzmatycznie.
- To musi być czarodziejka, nie ma bata!
- E tam czarodziejka, głupi. Wygląda jak dziewka z gminu. Pewnie szpieg, a!
- Jak świętą babusienkę kocham, musi to czarodziejka być. Widziałam ja czarodziejów, kiedym na targ do miasta jechała! - tym razem, o dziwo, był to kobiecy głos dochodzący zza okna jednego z domów.
- idź tam babo, bzdury pleciesz. Patrzcie jaka brudna. A ten drugi? Cały we krwi, kto wie, czy to nie on Maćka dwie noce temu zatłukł!
- Skoro czarodziejka, to na magii się znać musi. Niech nam pokaże co, to pomyślim! - krzyknął ten sam, który zaczął całą dysputę, po czym tłum zamilkł, wbijając spojrzenia w Phenomene.
Po przemowie dziewczyny chłopi jakby zwątpili. Część oparła swoje widły o ziemię, inni podrapali się po głowach. W pewnym meijscu tłumu wynikła jakaś zagorzała rozmowa, po czym ktoś krzyknął charyzmatycznie.
- To musi być czarodziejka, nie ma bata!
- E tam czarodziejka, głupi. Wygląda jak dziewka z gminu. Pewnie szpieg, a!
- Jak świętą babusienkę kocham, musi to czarodziejka być. Widziałam ja czarodziejów, kiedym na targ do miasta jechała! - tym razem, o dziwo, był to kobiecy głos dochodzący zza okna jednego z domów.
- idź tam babo, bzdury pleciesz. Patrzcie jaka brudna. A ten drugi? Cały we krwi, kto wie, czy to nie on Maćka dwie noce temu zatłukł!
- Skoro czarodziejka, to na magii się znać musi. Niech nam pokaże co, to pomyślim! - krzyknął ten sam, który zaczął całą dysputę, po czym tłum zamilkł, wbijając spojrzenia w Phenomene.
- Na prasmoka... - sapnęła cicho. Nie wiedziała, czy czymkolwiek podoła wymaganiom wieśniaków. Poszukała spojrzenia Garta, lecz zza jego kaptura znów ledwo co mogła dojrzeć. Do tego te jego zakrwawione ciuchy, myślała gorączkowo, wcale nie pomagają. Zagryzła wargę, lecz nagle uśmiechnęła się ciepło i promiennie.
- Posłuchajcie, bracia i siostry... - rzekła, splatając dłonie na podołku i uśmiechając się uroczo. Wyszczerzone, białe zęby wyglądały dziwnie na tle jej bladej, umorusanej twarzy. - Przyszłam do was z jeńcem, oto on. - wskazała na Garta. - Spójrzcie, cóż z niego zostało. Brud, krew i obdarte łachmany. Nie może nawet pokazać wam swej twarzy, tak ją pokiereszowałam... - zrobiła pauzę, sprawdzając reakcję. Wszyscy mięli taką samą minę; niezbyt bystrą i niedowierzającą. - W waszej wiosce powinno się odbyć tajne spotkanie, nie powinniście być świadkami takiej sytuacji! Wszystko wymknęło się spod kontroli, gdyż ku nam zbliża się potężny wróg, bracia i siostry! Prowadźcie mnie więc do najważniejszego, moi dordzy! Nie traćmy cennego czasu! - krzyczała jak opętana, aż włosy wpadały jej do ust. Sama nie wiedziała co robi. Wiedziała jedynie, że nie chce zostać zadźgana widłami.
- Posłuchajcie, bracia i siostry... - rzekła, splatając dłonie na podołku i uśmiechając się uroczo. Wyszczerzone, białe zęby wyglądały dziwnie na tle jej bladej, umorusanej twarzy. - Przyszłam do was z jeńcem, oto on. - wskazała na Garta. - Spójrzcie, cóż z niego zostało. Brud, krew i obdarte łachmany. Nie może nawet pokazać wam swej twarzy, tak ją pokiereszowałam... - zrobiła pauzę, sprawdzając reakcję. Wszyscy mięli taką samą minę; niezbyt bystrą i niedowierzającą. - W waszej wiosce powinno się odbyć tajne spotkanie, nie powinniście być świadkami takiej sytuacji! Wszystko wymknęło się spod kontroli, gdyż ku nam zbliża się potężny wróg, bracia i siostry! Prowadźcie mnie więc do najważniejszego, moi dordzy! Nie traćmy cennego czasu! - krzyczała jak opętana, aż włosy wpadały jej do ust. Sama nie wiedziała co robi. Wiedziała jedynie, że nie chce zostać zadźgana widłami.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Jedynie cichym chrząknięciem oznajmił Gart swoje niezadowolenie co do jej planu. Nie wydawało mu się, żeby ci ludzie byli aż tak głupi, chociaż miał nadzieję, że tym razem się myli. I całkiem by mu to odpowiadało. Bo musiał przyznać, że gdyby on musiał mówić, na pewno zamiast w miarę spokojnej rozmowy, byłaby tu regularna bitwa.
Rzeczywiście, tym razem po słowach Phenomeny zapadła grobowa cisza. Wieśniacy chyba przez chwilę byli sparaliżowani jej słowami. Ale jak na złość, znowu odezwał się ten sam mądrala, który chyba przewyższał ilorazem inteligencji całą resztę.
- Jak on jest twoim jeńcem, to od jutra zakładam łaciate ubranie i idę się paść na pastwisko! Nawet mu miecza nie zabrałaś! Prędzej bym uwierzył, że spadł z urwiska i tak się połamał.
- Dobrze gada! Gdzie taka licha kobitka zdołałaby pokonać takiego mężczyznę.
- Alaranię odkryła, mądrala jedna. Przeca już od dawna znachorka przewidziała, że wataha bandytów na nas jedzie! Żadna to nowość!
- Ooooo, pewnikiem pomagała przy katrupieniu Maćka! Wydusiła z niego co się da i zarżnęli jak psa! - odezwała się kolejna kobieta, tym razem z okna po przeciwnej stronie.
- W dodatku kłamliwa z niej bestyja! Mówiła że czarodziejka, a nie pokazała ani ani!
- Pewnikiem jedyne co potrafi, to dawać to tu to tam!
Zmarszczone czoła wieśniaków zwróciły się w jej stronę, kiedy kilku prychnęło śmiechem. Na pewno by jej uwierzyli, gdyby nie tamten rudy mądrala z tyłu. Ale pewien efekt dziewczyna na pewno osiągnęła - widły, kosy i łopaty przynajmniej nie były wycelowane w nich. Wieśniacy oparli się na nich, znużeni trochę ich ciężarem.
Rzeczywiście, tym razem po słowach Phenomeny zapadła grobowa cisza. Wieśniacy chyba przez chwilę byli sparaliżowani jej słowami. Ale jak na złość, znowu odezwał się ten sam mądrala, który chyba przewyższał ilorazem inteligencji całą resztę.
- Jak on jest twoim jeńcem, to od jutra zakładam łaciate ubranie i idę się paść na pastwisko! Nawet mu miecza nie zabrałaś! Prędzej bym uwierzył, że spadł z urwiska i tak się połamał.
- Dobrze gada! Gdzie taka licha kobitka zdołałaby pokonać takiego mężczyznę.
- Alaranię odkryła, mądrala jedna. Przeca już od dawna znachorka przewidziała, że wataha bandytów na nas jedzie! Żadna to nowość!
- Ooooo, pewnikiem pomagała przy katrupieniu Maćka! Wydusiła z niego co się da i zarżnęli jak psa! - odezwała się kolejna kobieta, tym razem z okna po przeciwnej stronie.
- W dodatku kłamliwa z niej bestyja! Mówiła że czarodziejka, a nie pokazała ani ani!
- Pewnikiem jedyne co potrafi, to dawać to tu to tam!
Zmarszczone czoła wieśniaków zwróciły się w jej stronę, kiedy kilku prychnęło śmiechem. Na pewno by jej uwierzyli, gdyby nie tamten rudy mądrala z tyłu. Ale pewien efekt dziewczyna na pewno osiągnęła - widły, kosy i łopaty przynajmniej nie były wycelowane w nich. Wieśniacy oparli się na nich, znużeni trochę ich ciężarem.
Phen nie poddawała się.
- Nie jesteśmy żadnymi mordercami ani zbójami. - rzekła. - A on - skinęła na Garta - posiada miecz, gdyż jest jego więźniem. Nie może się nim bronić. To jego przekleństwo... To zwykły, ułudny widok, nie bójcie się więc. - odgarnęła włosy z twarzy lekko drżącą dłonią. Spojrzała na Garta i przez sekundę zachciało jej się śmiać, że taki przypisała mu los. Powstrzymała się jednak. Utkwiła wzrok w wieśniakach.
- A teraz spokojnie przejdziemy przez wioskę, a wy zajmiecie się własnymi sprawami, od których was oderwaliśmy. Nim się obejrzycie, już nas nie będzie... - powiedziała siląc się na spokój, badając ich reakcje. Zastała znów znużone, choć podejrzliwe spojrzenia. Zrobiła dwa powolne kroki do przodu, ku zebranym.
- Nie jesteśmy żadnymi mordercami ani zbójami. - rzekła. - A on - skinęła na Garta - posiada miecz, gdyż jest jego więźniem. Nie może się nim bronić. To jego przekleństwo... To zwykły, ułudny widok, nie bójcie się więc. - odgarnęła włosy z twarzy lekko drżącą dłonią. Spojrzała na Garta i przez sekundę zachciało jej się śmiać, że taki przypisała mu los. Powstrzymała się jednak. Utkwiła wzrok w wieśniakach.
- A teraz spokojnie przejdziemy przez wioskę, a wy zajmiecie się własnymi sprawami, od których was oderwaliśmy. Nim się obejrzycie, już nas nie będzie... - powiedziała siląc się na spokój, badając ich reakcje. Zastała znów znużone, choć podejrzliwe spojrzenia. Zrobiła dwa powolne kroki do przodu, ku zebranym.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości