Opuszczone Królestwo ⇒ [opuszczone lasy] Bunt
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
[opuszczone lasy] Bunt
Gart miał nadzieję dotrzeć do jakiejś osady nim zapadnie zmrok. Godzinę wcześniej widział nawet wieś leżącą na skraju lasu w którym się znajdował, jednak był w zbyt złym stanie, żeby dotrzeć tam na czas. Pozostanie na noc w lesie ani trochę mu się nie podobało, ale chyba nie miał wyjścia. Na szybko zebrał chrust na ognisko, żeby mieć się przy czym ogrzać. Kiedy w końcu usiadł na ziemi, odetchnął z ulgą i oparł się o drzewo.
Miał straszliwy mętlik w głowie. Jedyne co wiedział na pewno to to, że go porwano, a niedługo później z pomocą innych osób uwolnił sie i uciekł. Resztę skrywała ponura mgła, spowodowana naprawdopodobniej solidnym uderzeniem, które przyjęła jego czaszka. Do teraz jedno oko zalane miał krwią, nie mając wcześniej czasu opatrzyć zbyt dobrze ran. W dodatku lewa ręka była nie do końca sprawna po niefortunnym upadku. Poza tym, sprawiał wrażenie ogólnie zdrowego, nie licząc kilku drobniejszych ran. Bolał nad tym, że nie udało mu się odzyskać pancerza, ale nie było na to czasu. Cieszył się, że odzyskał chociaż miecz... Zerknął na błyszczące szkarłatem ostrze, po czym westchnął ciężko i odpiął od torby bukłak wody. Napił się trochę i położył go na kolanach, naciągając zaraz potem kaptur na głowę. Musiał wyglądać zaprawdę tragicznie z zakrwawioną twarzą i ostrzem leżącym na kolanach, w dodatku będąc jedynie w marnej koszuli i niezbyt ciepłych spodniach. Naciągnął więc płaszcz szczelnie na siebie i tak zwinięty przymknął oczy. I tak nie uśnie przez ból tętniący w czaszce, ale nie przejmował się tym. Zamarł w bezruchu przy ognisku, starając sie doprowadzić myśli do ładu.
Tymczasem księżyc znalazł się już wysoko na niebie. Strasząc słabszych duchem swoją okrągłością. Bardzo dobrze oświetlał łąki i pola, ale tutaj, w gęstym i opuszczonym lesie, nie miał zbyt dużo miejsca do popisu. Rozłożyste korony drzew odcinały dopływ tego nikłego światła, przez co las wydawał się jeszcze mroczniejszy niż normalnie. W dodatku mogła przerażać głucha cisza panująca wokoło, którą zakłócały co najwyżej ciche szmery spadających liści.
Miał straszliwy mętlik w głowie. Jedyne co wiedział na pewno to to, że go porwano, a niedługo później z pomocą innych osób uwolnił sie i uciekł. Resztę skrywała ponura mgła, spowodowana naprawdopodobniej solidnym uderzeniem, które przyjęła jego czaszka. Do teraz jedno oko zalane miał krwią, nie mając wcześniej czasu opatrzyć zbyt dobrze ran. W dodatku lewa ręka była nie do końca sprawna po niefortunnym upadku. Poza tym, sprawiał wrażenie ogólnie zdrowego, nie licząc kilku drobniejszych ran. Bolał nad tym, że nie udało mu się odzyskać pancerza, ale nie było na to czasu. Cieszył się, że odzyskał chociaż miecz... Zerknął na błyszczące szkarłatem ostrze, po czym westchnął ciężko i odpiął od torby bukłak wody. Napił się trochę i położył go na kolanach, naciągając zaraz potem kaptur na głowę. Musiał wyglądać zaprawdę tragicznie z zakrwawioną twarzą i ostrzem leżącym na kolanach, w dodatku będąc jedynie w marnej koszuli i niezbyt ciepłych spodniach. Naciągnął więc płaszcz szczelnie na siebie i tak zwinięty przymknął oczy. I tak nie uśnie przez ból tętniący w czaszce, ale nie przejmował się tym. Zamarł w bezruchu przy ognisku, starając sie doprowadzić myśli do ładu.
Tymczasem księżyc znalazł się już wysoko na niebie. Strasząc słabszych duchem swoją okrągłością. Bardzo dobrze oświetlał łąki i pola, ale tutaj, w gęstym i opuszczonym lesie, nie miał zbyt dużo miejsca do popisu. Rozłożyste korony drzew odcinały dopływ tego nikłego światła, przez co las wydawał się jeszcze mroczniejszy niż normalnie. W dodatku mogła przerażać głucha cisza panująca wokoło, którą zakłócały co najwyżej ciche szmery spadających liści.
Stopy, choć zmęczone, mijały się w miarowym tempie. Co ważne, robiły to niemal bezszelestnie. Phen była zmęczona, zawiedziona i zła, najbardziej zła, bo na siebie samą. Do tego robiła się głodna, a nie lubiła być głodna w środku nocy, zwłaszcza gdy otaczał ją las, najwyraźniej całkowicie, kompletnie opustoszały. Westchnęła i odgarnęła włosy z wilgotnego czoła. Księżyc był w pełni ale nie oświetlał okolicy wystarczająco. Przyspieszyła, gdyż nie chciała spędzić nocy w tej głuszy. Na myśl o upolowaniu czegoś zachciało jej się śmiać. W tym momencie, kątem oka spostrzegła wyraźne światło. Było małe ale mocno przebijało z oddali. Phenomena pochyliła się nieco i szybko, bezdźwięcznie pokłusowała w tamtą stronę. Kilkanaście stóp przed, jak się okazało, ogniskiem, sięgnęła po łuk. Celując, podchodziła bliżej. Zmrużyła oczy, nie wierząc, że ktoś zdecydowałby się nocować w takim miejscu. Wytężała słuch, ale słyszała jedynie swój miarowy oddech i szum krwi w uszach. W pewnym momencie spostrzegła cień, wyjrzała nieco zza gałęzi i jej wzrok spoczął na postaci osnutej półmrokiem. Przez moment była pewna, że to zwłoki, mimo iż wszystko wskazywało na to, że owa postać rozpaliła ogień. Phen opuściła łuk i zmarszczyła brwi. Duży osobnik, pomyślała. Nie miała pojęcia czy ją widzi z racji kaptura nasuniętego na czoło, poza tym nie stała bardzo blisko. Postanowiła podejść, lecz stawiając pierwszy krok nadepnęła na jakąś suchą gałąź, która trzasnęła ze sporym łoskotem. Zagryzła wargę. Przeszywający dźwięk huknął w cichym lesie. Phen przykucnęła i znów zaczęła celować prosto w postać, mając w nadziei, że jednak się nie poruszy.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Mężczyzna oddychając ciężko wpatrywał się w ziemię pod swoimi stopami. Z wolna przestawało mu się kręcić w głowie i odzyskiwał jasność myślenia, chociaż nadal myśli przeplatały się ze sobą, tworząc zbitek nie do odczytania.
Jak przez mgłę usłyszał trzask gałązki w pobliżu. Drgnął na całym ciele, ale nie podniósł nawet głowy. Jedynie uniósł dłoń, w której trzymał miecz i oparł sztych zakrwawionego ostrza o ziemi. Nie podnosił się, bo wiedział że nie ma dość sił, żeby pokonać tego kto tam był. A nie było to zwierze, bo wszelkie szelesty ucichły po tym jednym głośniejszym dźwięku. Musiał więc udawać wystarczająco silnego, a widok jego zakrwawionej twarzy z pewnością by nie pomógł. Pozostał więc pochylony, chociaż wyglądał teraz jak mały, zgarbiony dziadek, opierający się na zbyt wielkim jak dla niego mieczu.
- Nie radzę... - mruknął głośno, chociaż łatwo było wyczuć, że jego głos jest słaby, aczkolwiek pełen determinacji. Nic wiecej nie dodał, nasłuchując reakcji.
Jak przez mgłę usłyszał trzask gałązki w pobliżu. Drgnął na całym ciele, ale nie podniósł nawet głowy. Jedynie uniósł dłoń, w której trzymał miecz i oparł sztych zakrwawionego ostrza o ziemi. Nie podnosił się, bo wiedział że nie ma dość sił, żeby pokonać tego kto tam był. A nie było to zwierze, bo wszelkie szelesty ucichły po tym jednym głośniejszym dźwięku. Musiał więc udawać wystarczająco silnego, a widok jego zakrwawionej twarzy z pewnością by nie pomógł. Pozostał więc pochylony, chociaż wyglądał teraz jak mały, zgarbiony dziadek, opierający się na zbyt wielkim jak dla niego mieczu.
- Nie radzę... - mruknął głośno, chociaż łatwo było wyczuć, że jego głos jest słaby, aczkolwiek pełen determinacji. Nic wiecej nie dodał, nasłuchując reakcji.
Do stu diabłów, pomyślała. Zrobiła dwa kroki w przód, nadal celując w, jak się okazało, mężczyznę. Przesunęła się to w jedną stronę, potem w drugą, oglądając go. Stwierdziła, że to dziwne, że ani drgnął, gdy spostrzegł jej broń. Musi być albo bardzo pewny siebie albo po prostu głupi. Postawiła jednak na to, że może być ranny. Spojrzała na miecz, na którym mężczyzna się wsparł. Dostrzegła zeschniętą krew na ostrzu. Przez głowę przeszła jej myśl, na którą się krótko uśmiechnęła - najprawdopodobniej jest łatwym celem do zabicia, ograbienia i przejęcia miłego ogniska, które przyjemnie ogrzewało jej plecy. Westchnęła, spędzenie nocy z trupem nieopodal jednak nie było kuszące. Opuściła ręce tak, że w jednej trzymała łuk, w drugiej zaś strzałę.
- Kim jesteś i co robisz w tak paskudnym miejscu? - zapytała jednym tchem, wbijając czujnie wzrok w ciemne wnętrze kaptura.
- Kim jesteś i co robisz w tak paskudnym miejscu? - zapytała jednym tchem, wbijając czujnie wzrok w ciemne wnętrze kaptura.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Kiedy wierciła się w miejscu, przyglądając się mu, uśmiechnął się na moment pod kapturem, ale zaledwie na ułamek sekundy. Uniósł lekko głowę, na tyle, żeby sprawnym okiem zerknąć na jej postać, która w świetle ogniska była wystarczająco dobrze oświetlona. Starał się to zrobić tak, żeby nie dostrzegła krwi zalewającej połowę twarzy, chociaż to chyba nie było mozliwe. W dodatku mogła zauważyć w luce między dwoma połami płaszcza, że koszulę również ma całkiem zakrwawioną.
Widząc jednak, że to tylko kobieta z łukiem, opuścił rękę, pozwalając mieczowi upaść z powrotem na kolana. Dopiero po tej dłuższej chwili odezwał się niezbyt przyjemnym głosem - chociaż wynikało to raczej z jego stanu niż charakteru.
- Mógłbym zapytać o to samo i pewnie również nie otrzymałbym odpowiedzi. - Wolał narazie nie mówić o bandytach. pewnie i tak miała go za jednego z takich.
Widząc jednak, że to tylko kobieta z łukiem, opuścił rękę, pozwalając mieczowi upaść z powrotem na kolana. Dopiero po tej dłuższej chwili odezwał się niezbyt przyjemnym głosem - chociaż wynikało to raczej z jego stanu niż charakteru.
- Mógłbym zapytać o to samo i pewnie również nie otrzymałbym odpowiedzi. - Wolał narazie nie mówić o bandytach. pewnie i tak miała go za jednego z takich.
- Nie obchodzi mnie historia twego życia. - syknęła cicho. Przykucnęła i dokładnie go obejrzała. Był zakrwawiony mocniej, niż mogłoby się zdawać. - Zastanawiam się jedynie, czy nie jesteś jakimś śmiesznym zmiennokształtnym, który zaraz przemieni się w stwora. Ale najwyraźniej nie. - skrzywiła się i wstała z kucek. Schowała łuk na swoje miejsce, na plecach. Powoli splotła ręce na piersiach, zastanawiając się moment.
- Nie zamierzasz się tu chyba wykrwawić, lub, kto wie, zasnąć i się nie obudzić? - rzuciła pytanie gdzieś w drzewa, gdyż tam teraz utkwił jej wzrok. - Wiesz może jak długo trzeba iść, by się stąd wydostać? - stwierdziła nagle, że najrozsądniej będzie oddalić się od tego gbura.
- Nie zamierzasz się tu chyba wykrwawić, lub, kto wie, zasnąć i się nie obudzić? - rzuciła pytanie gdzieś w drzewa, gdyż tam teraz utkwił jej wzrok. - Wiesz może jak długo trzeba iść, by się stąd wydostać? - stwierdziła nagle, że najrozsądniej będzie oddalić się od tego gbura.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Nie umiem zmieniać kształtów, raczej. Nie wykrwawi się, bo rany już zaschły. Nie usnę, bo nie mam jak. Kraniec lasu i bodajże jakaś wioska znajdują się godzinę, maksymalnie dwie w tamtą stronę. - Wskazał ręką przed siebie w stronę drzew, jakie otaczały ich zewsząd.
- Jeszcze jakieś pytania? - mówił całkiem spokojnie. Nawet zbyt spokojnie, biorąc pod uwagę jakim tonem się do niego zwracała. Ale nie przeszkadzało mu to. rzadko kiedy ktokolwiek darzył go szacunkiem, już nawet nie mówiąc o uprzejmości. Chociaż może sam był temu winny swoim zachowaniem... Wzruszył tylko ramionami i przymknął oczy, właściwie oko, znużony światłem bijącym od ogniska. Ale i tak nie miał jak usnąć - zbyt bardzo go wszystko bolało.
- Jeszcze jakieś pytania? - mówił całkiem spokojnie. Nawet zbyt spokojnie, biorąc pod uwagę jakim tonem się do niego zwracała. Ale nie przeszkadzało mu to. rzadko kiedy ktokolwiek darzył go szacunkiem, już nawet nie mówiąc o uprzejmości. Chociaż może sam był temu winny swoim zachowaniem... Wzruszył tylko ramionami i przymknął oczy, właściwie oko, znużony światłem bijącym od ogniska. Ale i tak nie miał jak usnąć - zbyt bardzo go wszystko bolało.
Łaskawca zbudował nawet kilka zdań. Prychnęła, lecz bardzo, bardzo cicho. Rozejrzała się wokół. Chłodny, ponury las patrzył na nią zimną, bezdenną źrenicą. Przeszedł ją mimowolny dreszcz. Nie miała ochoty ruszać w drogę, była już zmęczona. Spojrzała znów na mężczyznę. Nie wydawał się być zagrożeniem, chyba że cudownie by ozdrowiał. Na dobrą sprawę mogłaby go opatrzyć, przynajmniej względnie. Zastanowiła się nad tym dłuższy moment.
- Nie, nie. - mruknęła sama do siebie i bez słowa obeszła ognisko. Usiadła po drugiej stronie i zaczęła szperać po kieszeniach w poszukiwaniu swego niewielkiego posiłku. Oparła się wygodnie o najbliższe drzewo i wyciągnęła nogi przed siebie. Wsadziła kawałek mięsa do ust i zaczęła powoli rzuć. Stwierdziła, że poczeka kilka dłuższych chwil, a potem może nawet uda jej się zdrzemnąć. Zrobiło jej się ciepło i niemal przyjemnie, do tego stopnia, że prawie już zapomniała o potencjalnym wrogu po drugiej stronie.
- Nie, nie. - mruknęła sama do siebie i bez słowa obeszła ognisko. Usiadła po drugiej stronie i zaczęła szperać po kieszeniach w poszukiwaniu swego niewielkiego posiłku. Oparła się wygodnie o najbliższe drzewo i wyciągnęła nogi przed siebie. Wsadziła kawałek mięsa do ust i zaczęła powoli rzuć. Stwierdziła, że poczeka kilka dłuższych chwil, a potem może nawet uda jej się zdrzemnąć. Zrobiło jej się ciepło i niemal przyjemnie, do tego stopnia, że prawie już zapomniała o potencjalnym wrogu po drugiej stronie.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Kolejne minuty ponurej nocy mijały jedna za drugą, a mężczyzna jak siedział, tak siedzi. Nie ruszał się prawie w ogóle, chyba dlatego, żeby nie wzmagać bólu trawiącego jego ciało. Słyszał jak kobieta przysiadła się do ogniska i nie miał co do tego pretensji. Jeśli może komuś pomóc chociaż w takim stopniu, to jakoś przeżyje jej towarzystwo. Milcząc wsłuchiwał się w każdy ruch nieznajomej, więc nie umknęło mu, że właśnie zabrała się do jedzenia. Miał trochę żywności w plecaku, który leżał obok niego, ale na razie nie czuł głodu, chociaż od dawna nie jadł. Ruszył się dopiero, kiedy ognisko z lekka przygasło. Sięgnął ręką do małej górki chrustu, który zgromadził wcześniej i dołożył kilka gałązek do ognia. Nie było to duże ognisko, bo nie miał zbytnio sił na zbieranie większej ilości drewna, ale jeśli będzie oszczędzał, powinno wystarczyć do rana. ogólnie rzecz mówiąc, zapowiadała się nudna, bezsenna noc.
Phenomena właśnie popijała swoją późną kolację, gdy mężczyzna się poruszył. Ona zaś zastygła i przyjrzała się mu. Dało się zauważyć, że jest obolały, choć wcześniej twardo nie miała ochoty tego widzieć. Zrobiło jej się głupio, poczuła się jak najzwyklejszy pasożyt. Wychyliła się zza ogniska, nie wstając jednak. Spojrzała na niego i zastanowiła się jeszcze kilka chwil.
- Posłuchaj, skoro już korzystam z twojego ogniska, to może jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? - zapytała dość pewnym tonem, choć w duchu pomyślała, że zaraz ją zruga, czy po prostu zignoruje. - W ramach, że tak to ujmę, zadośćuczynienia? - kontynuowała już ciszej, nieco chowając się za ogniem. - W końcu niemal na ciebie napadłam a teraz cię nagabuję... - wyszeptała i ponownie utkwiła wzrok w koronach drzew.
- Posłuchaj, skoro już korzystam z twojego ogniska, to może jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? - zapytała dość pewnym tonem, choć w duchu pomyślała, że zaraz ją zruga, czy po prostu zignoruje. - W ramach, że tak to ujmę, zadośćuczynienia? - kontynuowała już ciszej, nieco chowając się za ogniem. - W końcu niemal na ciebie napadłam a teraz cię nagabuję... - wyszeptała i ponownie utkwiła wzrok w koronach drzew.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Zerknął na nią spod kaptura, chociaż nadal starał się nie unosić za bardzo głowy, chyba dlatego, żeby jej nie przestraszyć za bardzo.
- Niczego mi nie potrzeba. To nie jest mój las, więc ognisko też nie moje. Każdy może tu przebywać. - rzekł spokojnie, po czym zerknął na swoją torbę. W końcu zaczął czuć coraz większy głód, ale nie miał pojecia czy bandyci nie opróżnili całkowicie ejgo torby. Przysunął ją bliżej siebie i przez chwilę przeglądał zawartość. Wyglądało na to, że mieli o wiele ciekawsze łupy, bo wszystko było na swoim miejscu. Wyciągnął więc spory kawałek suszonego mięsa i dwa jabłka. Jeden owoc wystawił na ręce przed siebie, jakby chciał go podać Phenomenie, ale że ta była trochę za daleko, to delikatnie jej go rzucił, bez żadnego komentarza.
Zaraz potem kiedy zaczął jeść zarejestrował, że szczęka też go boli. Tamten miał mocną rękę, szczęście że mu nic nie połamał tym uderzeniem.
- Niczego mi nie potrzeba. To nie jest mój las, więc ognisko też nie moje. Każdy może tu przebywać. - rzekł spokojnie, po czym zerknął na swoją torbę. W końcu zaczął czuć coraz większy głód, ale nie miał pojecia czy bandyci nie opróżnili całkowicie ejgo torby. Przysunął ją bliżej siebie i przez chwilę przeglądał zawartość. Wyglądało na to, że mieli o wiele ciekawsze łupy, bo wszystko było na swoim miejscu. Wyciągnął więc spory kawałek suszonego mięsa i dwa jabłka. Jeden owoc wystawił na ręce przed siebie, jakby chciał go podać Phenomenie, ale że ta była trochę za daleko, to delikatnie jej go rzucił, bez żadnego komentarza.
Zaraz potem kiedy zaczął jeść zarejestrował, że szczęka też go boli. Tamten miał mocną rękę, szczęście że mu nic nie połamał tym uderzeniem.
Phen spojrzała na turlające się ku niej jabłko. Nie była przygotowana na ten gest. Zaczęła się irytować, nie dość że czerpie ciepło z jego ogniska, ma zjeść część jego posiłku, to jeszcze on sam nie chce nic w zamian. Gdzie ten człowiek się wychował? Ona dawno nie miała do czynienia z kimś dość, cóż, bezinteresownym. Zebrała swoje manatki, wstała i przycupnęła nieco bliżej, tam, gdzie doturlał się owoc.
- Dziękuję. - wybąkała i obejrzała jabłko. Nie wyglądało na zatrute. Nie chciała wyglądać jak paranoiczka, więc po prostu się w nie wgryzła. Było dojrzałe i smaczne. Obróciła się w jego stronę. Przez moment zastanawiała się, czemu nie zdejmuje kaptura. Na dobrą sprawę nie przeszkadzało to jej, lecz o czymś przypomniało - Wiesz, nie musisz się przejmować kapturem. Mój ojciec też go nie zdejmował. - powiedziała nagle po czym stwierdziła, że mogła ugryźć się w język. Skąd ona może wiedzieć czy on w ogóle się zastanawiał nad tym, że to niezbyt grzeczne ciągle nie pokazać twarzy. Chciała zacząć się tłumaczyć, wzięła oddech... i wypuszczając powietrze dała sobie spokój. Wgryzła się w owoc ponownie, zaczęła patrzeć w bok. Zdała sobie sprawę z tego, że nie przystoi ciągle się w kogoś wgapiać, ale, cóż, dobre maniery nie były jej najmocniejszą stroną.
- Dziękuję. - wybąkała i obejrzała jabłko. Nie wyglądało na zatrute. Nie chciała wyglądać jak paranoiczka, więc po prostu się w nie wgryzła. Było dojrzałe i smaczne. Obróciła się w jego stronę. Przez moment zastanawiała się, czemu nie zdejmuje kaptura. Na dobrą sprawę nie przeszkadzało to jej, lecz o czymś przypomniało - Wiesz, nie musisz się przejmować kapturem. Mój ojciec też go nie zdejmował. - powiedziała nagle po czym stwierdziła, że mogła ugryźć się w język. Skąd ona może wiedzieć czy on w ogóle się zastanawiał nad tym, że to niezbyt grzeczne ciągle nie pokazać twarzy. Chciała zacząć się tłumaczyć, wzięła oddech... i wypuszczając powietrze dała sobie spokój. Wgryzła się w owoc ponownie, zaczęła patrzeć w bok. Zdała sobie sprawę z tego, że nie przystoi ciągle się w kogoś wgapiać, ale, cóż, dobre maniery nie były jej najmocniejszą stroną.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Powoli zjadł swoja porcję, nie przejmując się zupełnie tym, że dziewczyna tak się mu przyglądała. A tym bardziej kapturem. Prawdę mówiąc, tak się do niego przyzwyczaił, że kiedy bywał w miastach musiał go mieć na sobie. Inaczej czuł się nieprzyjemnie odsłonięty i tak jakby trochę nagi. Teraz jednak co jakiś czas przyglądał się dziewczynie z cienia rzucanego przez kaptur.
- Nie przejmuję się. Ale widzę, że ciebie coś mocno stresuje. - Kiedy mówił, w lesie naprzeciwko Garta zaczęło coś szeleścić. Nie byłoby to nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że do tej pory panowała tu kompletna cisza. Mężczyzna uniósł głowę, wpatrując się spokojnie w tamto miejsce, chociaż nie wiedział jak zareaguje Phenomena, kiedy dostrzeże kryjącego się za drzewami wilka. Co dziwne, był tylko jeden, w dodatku całkowicie wychudzony. Zwierzęta rzadko zbliżały się do ognia, ale ten był na tyle zdesperowany, że nawet płomienie nie były mu straszne. Szedł nisko na łapach, prawie się czołgając.
Gart jednak siedział dalej spokojnie, przyglądając się mu zza ogniska.
- Nie przejmuję się. Ale widzę, że ciebie coś mocno stresuje. - Kiedy mówił, w lesie naprzeciwko Garta zaczęło coś szeleścić. Nie byłoby to nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że do tej pory panowała tu kompletna cisza. Mężczyzna uniósł głowę, wpatrując się spokojnie w tamto miejsce, chociaż nie wiedział jak zareaguje Phenomena, kiedy dostrzeże kryjącego się za drzewami wilka. Co dziwne, był tylko jeden, w dodatku całkowicie wychudzony. Zwierzęta rzadko zbliżały się do ognia, ale ten był na tyle zdesperowany, że nawet płomienie nie były mu straszne. Szedł nisko na łapach, prawie się czołgając.
Gart jednak siedział dalej spokojnie, przyglądając się mu zza ogniska.
Phenomena odwróciła się szybko, gdy tylko usłyszała szelest. Utkwiła wzrok w miejscu, gdzie rozbrzmiał dźwięk. - Wilk? - sapnęła do siebie i usiadła na pięcie, kolano drugiej nogi zaś przyciskając do piersi. Mimo woli nieznacznym ruchem sprawdziła czy łuk jest blisko niej. Znów spojrzała na zwierzę, które zbliżało się właściwie bardziej do niej, gdyż mężczyzna znajdował się nieco dalej. - Cóż, mięsa to z niego nie będziemy mieć. - mruknęła. Zastanowiła się przez moment, czy przypadkiem nie jest to wilkołak, wszak dziś była pełnia. Jeśli tak, musiałby być ranny, schorowany albo kto wie co jeszcze. Stwierdziła, że gdy tylko wilk przyczłapie zbyt blisko to go pogoni. Obserwowała.
Ostatnio edytowane przez Phenomena 14 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Gart
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 521
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Wilk zbliżał się po kawałku do ogniska, ale kiedy zorientował się, że już za bardzo go widać, cofnął się kilka kroków i przywarł do ziemi. Nie poruszając się, leżał tak obserwując dwójkę ludzi, jakby tylko czekał na odpowiedni moment.
Gart przyglądał się przez chwilę reakcji dziewczyny na widok wilka, zanim się odezwał.
- Cały dzień za mną idzie. Czuje krew. Ale bez stada boi się zaatakować, więc liczy na jakąś padlinę. - Sięgnął do torby i wyjął kawałek suszonego mięsa. Wziął krótki zamach i rzucił je wilkowi. Zwierzę z początku się wystraszyło i uciekło, ale zaraz wróciło. Chudzielec porwał mięso i odbiegł kawałek w las, żeby się nim zająć. W tym czasie mężczyzna znowu się odezwał.
- Czego więc szukasz w tych lasach? - głos miał spokojny, ale nie starał się już ukrywać zmęczenia, więc mówił dość cicho i słabo.
Gart przyglądał się przez chwilę reakcji dziewczyny na widok wilka, zanim się odezwał.
- Cały dzień za mną idzie. Czuje krew. Ale bez stada boi się zaatakować, więc liczy na jakąś padlinę. - Sięgnął do torby i wyjął kawałek suszonego mięsa. Wziął krótki zamach i rzucił je wilkowi. Zwierzę z początku się wystraszyło i uciekło, ale zaraz wróciło. Chudzielec porwał mięso i odbiegł kawałek w las, żeby się nim zająć. W tym czasie mężczyzna znowu się odezwał.
- Czego więc szukasz w tych lasach? - głos miał spokojny, ale nie starał się już ukrywać zmęczenia, więc mówił dość cicho i słabo.
Gdy wilk oddalił się, Phen zaczęła znów konsumować jabłko. Gdy skończyła, objęła rękoma kolana i siedziała tak, nasłuchując, czy przypadkiem cała wataha się zaraz nie zbiegnie, lecz nie zanosiło się na to.
- Nie powinieneś dzielić się jedzeniem, będąc w tym stanie. - upomniała mimochodem. Dziwiło ją, że mimo swoich ran i zmęczenia próbuje gaić rozmowę. - Cóż, wędruję z miasta, jednak nie znam tych obszarów. Dostałam informację, że w mieście łatwo o zlecenie, jednak nie była to prawda. Cóż, na starych przyjaciół też nie można liczyć. - zmarszczyła nos.
- Tak więc wracam z bezowocnej wyprawy, można tak to ująć. - Wyprostowała jedną nogę i spróbowała dojrzeć jego oczu. Nie lubiła rozmów, wpatrując się w ciemną pustkę. Nie zauważyła jednak nic i nie próbowała dalej. - A ty? Skąd wracasz? I kto cię tak urządził? - przekrzywiła głowę, znów próbując wyłapać spojrzenie mężczyzny.
- Nie powinieneś dzielić się jedzeniem, będąc w tym stanie. - upomniała mimochodem. Dziwiło ją, że mimo swoich ran i zmęczenia próbuje gaić rozmowę. - Cóż, wędruję z miasta, jednak nie znam tych obszarów. Dostałam informację, że w mieście łatwo o zlecenie, jednak nie była to prawda. Cóż, na starych przyjaciół też nie można liczyć. - zmarszczyła nos.
- Tak więc wracam z bezowocnej wyprawy, można tak to ująć. - Wyprostowała jedną nogę i spróbowała dojrzeć jego oczu. Nie lubiła rozmów, wpatrując się w ciemną pustkę. Nie zauważyła jednak nic i nie próbowała dalej. - A ty? Skąd wracasz? I kto cię tak urządził? - przekrzywiła głowę, znów próbując wyłapać spojrzenie mężczyzny.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość