Szczyty Fellarionu[Podnóża] Ofiary chaotycznej magii

Pokryte śniegiem malownicze góry kryjące w sobie wiele tajemnic. Rozciągają się od granic Rododendronii aż po tereny hrabstw Wybrzeża Cienia. Dom Fellarian.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Nie zajmowała się teraz specjalnie słowami Flory. To było nawet niezłe, driada zajęła się mężczyznami i nie właziła specjalnie demonicy na głowę. Można było zastanowić się na spokojnie, a tego ostatnio raczej jej brakowało. Wiele się działo, oj wiele. Na nią natomiast czekały wybory, których być może wcale nie chciała jeszcze podejmować.
W odpowiedzi na sarkazm Syrynaxa, uśmiechnęła się do niego. Całkiem miło nawet. Szkoda tylko, że jej miłe uśmiechy rzadko szły w parze z emocjami.
- Przyznam, że to by było bardzo przyjemne zaskoczenie. Ale, ale. Narzekasz - zwróciła się do niego ze spokojem. - Jeśli jednak sobie tego życzysz, możemy się trochę pokłócić dla urozmaicenia podróży.
Cóż, dwa bardzo silne charaktery o krańcowo sprzecznych przekonaniach... Świetlisty i ciemna. Sprzeczka była nieunikniona, potem zaś albo porozwalają sobie łby, albo zawiążą przyjaźń na całe życie. Tyle tylko, że Ita nie szukała sobie specjalnie przyjaciół.
Patrzyła ze spokojem, jak mały elf wdrapuje się na sanki i kładzie się na nich, telepiąc się z zimna. Miał zaczerwienione od mrozu policzki na dziecięcej twarzy. Wpatrywał się we wszystkich niepewnie. Najbardziej bał się demonicy i krasnoluda, bo jedna wyraźnie go nie lubiła, drugi natomiast... cóż, wiedział, że krasnoludy nie były przychylne elfom.
- Wy... ukryjecie mnie? Proszę - wydukał z siebie chłopiec, przygryzając wargę. - Oni za mną przyjdą.
Z lasu dobiegło do nich nagle przeciągłe wycie i ujadanie. Nawet jeśli początkowo przypominało wilcze, wyraźnie były to psy. Wiele psów. Zbliżały się do nich, nadal jednak nie wyszły jeszcze poza skraj lasu.
Chłopiec, słysząc to, skulił się ze strachu na swoich sankach. Ita przewróciła oczami. Obietnica Syrynaxa stawała się coraz bardziej wątpliwa.
- Kto cię goni, co? Powiedz, że stado krasnoludów, a sama zaniosę cię do tej twojej Rapsodii - zaśmiała się lekko.
To by było niezłe. Więcej krasnoludów to większe wsparcie podczas ataku na miasto. Dzieciak jednak skulił się jeszcze bardziej, kiedy podała nazwę miasta.
- Nieee, nie mogę tam pójść! Oni mnie zabiją...
Flora
Szukający Snów
Posty: 159
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Flora »

- Żyro-co? - odparła jakby nagle wybudzona z zamyślenia co by teraz zrobić. Jedyne co się jej kojarzyło z tym czymś to żywopłot, ale na żywopłocie nigdy nie latała. Może powinna się nauczyć, to nie byłby zły sposób poruszania się.
- Nie mów do kogoś tak niemiło, jak go nie znasz - poprosiła. Wiedziała, że niezbyt zmieni krasnoludy od tej strony, ale zawsze warto próbować.
Nagle Syrynax zaczął mówić do niej niezbyt zrozumiałe rzeczy, starała się go jednak jakoś zrozumieć i coś mu odpowiedzieć.
- Ja nie widzę żeby coś się zmieniło na dobre, to nie było skuteczne - zapewniła. - Nie, nie mogę siebie nazwać przyjacielem, bo ja jestem sobą, ty możesz być dla mnie przyjacielem, nie ja dla siebie - wytłumaczyła mu swój pogląd na tą sprawę. - Więc nieprawda - dokończyła.
Ucieszyła się jednak gdy skonstruował sanki, gdyż to dawało możliwość uratowania malucha.
Po chwili usłyszała miłe dla niej dźwięki zwierząt które bardzo czegoś pożądały. Nie były zbytnio miło nastawione, ale jakoś to jej nie przeszkadzało.
- Yeey, zwierzątka - odparła zadowolona z bardziej bliższych jej istot. - Czemu cię zabiją? Przecież to twoi ludzie.
Awatar użytkownika
Thorvald
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thorvald »

- A rób co chcesz - machnął ręką na słowa Syrynaxa. Tak, teraz kolejny pokaz magii. Brakowało tu jeszcze tłumu kobiet oklaskujących człowieka, gdy ten robi swe sztuczki i rzuca na prawo i lewo komplementami. Westchnął, przyglądając się co wymyśli tym razem.
Sanki. Całkiem niegłupi pomysł, przynajmniej nie spowolnią tak bardzo podróży. A już na pewno nie tak bardzo jak ta driada, na której komentarz odpowiedział tylko ponurym spojrzeniem. Skąd tacy się biorą...
Beknął donośnie, gdy elf wspinał się na sanki. Mógłby być tak miły i sam spaść z nich w jakąś rozpadlinę. Ciekawe, co mag by na to powiedział.
- Mam nadzieję, że gonią go elfy. Wtedy my go im nie wydamy. To będzie dobry powód, żeby im mordy obić.
Obrócił się w stronę lasu, skąd dobiegł hałas. Jeszcze tu tylko kundli brakowało. Zrzucił bagaż na śnieg, załadował dość sprawnie strzelbę i strzelił gdzieś w las. Bez celowania, odległość i tak była dość spora, a jeszcze drzewa na drodze. Tak tylko, by trochę ich postraszyć, kto tam nie szedł po tego bachora. Może uda się powystrzelać kilka zwierzaków zanim dobiegną, szkoda młota na nie. Przygotował się do następnego strzału i czekał na to, co się pojawi.
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Krasnolud wypalił ze swej strzelby. Czarna smuga pocisku pomknęła między drzewami lodowatego lasu, minęła górę zwalonego w jednym miejscu śniegu. Sterta zebranych w kupę kamieni i skałek poruszyła się nagle, ich czerwony błysk w świetle księżyca zdradzał szlachetne pochodzenie. Być może był to rubin...
Bestia o ciele jak z kamienia przystanął tuż u zwalonego dębu. Z nozdrzy demona buchała gorąca para, nad jego porożem głowy siedziała wysoka postać ubrana w czarny płaszcz podbijany futrem. Kaptur maskował twarz Demonologa. Białe jak sam śnieg włosy, sięgające do połowy torsu, poprawił aby nie wypadały zza ubrania. Wyłącznie jeden kosmyk zasłaniał prawą część twarzy. Jasnozielona struga światła biła z jego oka, przypominała małą świeczkę wetkniętą w oczodół. W połączeniu z żółtymi żarówami bestii tworzyły swojego rodzaju trójkąt martwych punktów. Wiecznie wpatrzone w dal, pełne siły i spokoju jednocześnie.
Parzystokopytny demon poruszył się żwawo. Muskulatura przypominająca kamień, mięśnie naprężone ponad siły ludzkie, uginały pod sobą śnieg. Zgrzytał, to chrupał, ciepło wydzielane przez demona burzyło chłód panującej nocy. Elf spojrzał przed siebie, na ciągnące się bez końca pola i las, na szczyty gór wyłaniające się zza łuny chmur. Sylwetki nieznajomych osób stały nie tak daleko od nich. Właściwie, tuż pod nimi. Z teoretycznego punktu widzenia...
Mężczyzna wypowiedział coś niezrozumiale. Niezidentyfikowany język trafił jednak do uszu demona. Monstrum poruszyło się chaotycznie, napięło mocarne pięści przygotowując się do szybszego ruchu wśród śniegów Fellarionu.
- Valtras me, Dodnah... Su tyen thali'ca - rzekł powtórnie, uśmiechając się kącikami ust. W dłoniach trzymał piękny ozdobny grzebień. Rozczesywał nim długie białe włosy, wyglądał na zadowolonego. W końcu odłożył posrebrzany drobiazg z powrotem do torby pod płaszczem. Elf poczuł się o wiele lepiej.

Bestia zbliżyła się do czwórki tajemniczych postaci. Prawdę mówiąc, wyłoniła się obok ich prawego boku, z pobocznych zarośli. Lucan spoglądał na nich ze spokojem, kosa trzymana w prawej dłoni zalśniła niesamowitym purpurowym odcieniem. Niski, z wszech stron opanowany, i nie dający odczytać emocji głos mężczyzny dobiegł w stronę podróżników. Był piękny; pełen surowości, bogactwa i jakby... Pustki, jakby nie z tego świata.
- Zbliża się walka... Nikt o zdrowym rozsądku nie strzela na oślep, zwłaszcza w noc, kiedy słudzy ciemności wychodzą na żer.
Mroczny skinął głową w geście przywitania. Lewą dłoń ulokował przy sercu.
- Nie musicie się mnie obawiać, wędrowcy. Nie wyglądacie na tych, którzy chcieliby zrobić komuś krzywdę. Nie szukacie zwady, ja również.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Poczekała spokojnie na odpowiedź Syrynaxa, jednak jej się nie doczekała. Czarodziej wyraźnie dał się pochłonąć sprawie elfiego dzieciaczka, jak przystało na obrońcę uciśnionych i nękanych. A przynajmniej na takiego wyglądał w oczach demonicy. Co za kuriozum!
Chłopczyk tymczasem spojrzał z przerażeniem na Florę.
- Niee, ja...
Zamilkł i zaczerwienił się strasznie, choć już wcześniej miał policzki zaróżowione od mrozu. Miał coś do powiedzenia, najwyraźniej jednak nie przeszło mu to przez gardło. Spojrzał na Syrynaxa z nadzieją, najwyraźniej widząc w nim swojego chwilowego opiekuna. Na pewno nadawał się do tego lepiej niż Flora, a Thorvalda i Ity nawet nie brał pod uwagę.
Tymczasem zaraz obok pojawił się mroczny elf wraz z demonem, który najwyraźniej służył mu obecnie, przywołany z Otchłani. Ita rzuciła mu szybkie spojrzenie i choć nie widziała twarzy, miała wrażenie, że rozpoznaje tę osobę. Ta postura, gesty, budowa ciała... Wreszcie głos, który zdecydowanie nie dawał się jej zapomnieć.
- Sam wszak wyłaniasz się niczym sługa ciemności - zauważyła, zerkając niepewnie na krasnoluda, któremu z pewnością krew zawrzała na widok nowo przybyłych. - I ciągle jesteś zbyt ufny w stosunku do nieznajomych.
Jeśli wcześniej zdawał się jej nie rozpoznać, teraz zapewne się to zmieniło. Choć nadal nie ściągała kaptura z twarzy, marznąć nie zamierzała. Przynajmniej nie bardziej, niż już miało to miejsce.
Dała też wyraźnie do zrozumienia grupie, że zna osobę podróżującą na demonicznej bestii.
- No, ale jeśli zechcesz przyłączyć się do szlachetnej akcji ocalenia elfiego dziecięcia, to z pewnością znajdziesz tutaj spełnienie.
Obróciła głowę, bo z lasu zaczęły już wyłaniać się pierwsze postacie. Z tej odległości ciężko było dostrzec rysy twarzy czy kształt uszu, sylwetki natomiast ukryte były pod grubym odzieniem. Jakoś jednak jasne było, że mają do czynienia z elfami. Psy ruszyły pierwsze w ich stronę, ujadając wściekle. Uczestnicy pogoni zatrzymali się, jakby zdezorientowani, zaczęli coś pokrzykiwać do siebie nawzajem. Nie wyglądało jednak, by zamierzali zrezygnować z pościgu.
- Ej, wy! - zakrzyknął jeden z nich w języku wspólnym. - Znaleźliście dziecko, które zaginęło tego poranka z wioski. Przekażcie nam je, proszę, jego matka umiera z niepokoju w swoim domu.
Ktoś też zakrzyknął na psy, zwierzęta zatrzymały się momentalnie i cofnęły do grupy elfów.
Flora
Szukający Snów
Posty: 159
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Flora »

Gdy zauważyła dziwną bestię strasznie się zlękła, chociaż miała towarzyszy wokół. Zawsze bała się dużych dziwnych istot, nie wyglądających na tutejsze. Monstrum wyglądało na strasznie silne, co mogło znaczyć, że chce ich zaatakować. Kucnęła przy dziecku, kurczowo trzymając się sanek. Dawało jej to choć trochę poczucia bezpieczeństwa, trzymać się czegoś twardego.
- Wa... Walka?! Ja walczyć? - Jeździec potwora okazał się jednak choć trochę przyjaźnie nastawiony, dzięki czemu dziewczyna mogła odetchnąć z ulgą. Jednak stworzył kolejny problem, mówiąc o walce.
- Aaa! - pisnęła spanikowana. - Jacy słudzy ciemności?! - Jej plany zawsze były ambitne, uratowanie całego świata i tym podobne. Najpierw jednak musiała zacząć od postaw, a nie rozpoczynać wojnę z jakimiś demonami.
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz!? - odparła do Lucana.
Zaczęła się rozglądać. Nie wiedziała co myśleć, gdy zobaczyła długie uszy. Niby to dobrze, bo to nie potwory, ale przecież elfy też są parszywe. Przynajmniej tak została nauczona ostatnio.
- Nie powinniśmy oddać im dziecka? Biedna matka umiera. Pewnie jest chora - odparła ciszej do swojej kompanii. Nie zrozumiała zbytnio jak można za kimś tęsknić, nie znała zbytnio tego uczucia, choć dopiero się w niej to kumulowało po stracie nauczyciela.
- Mogę ją uleczyć! - odparła do tłumu elfów. - Jeżeli naprawdę jest chora... - chciała się upewnić że nie chcą jej okłamać.
Tylko co ma dziecko do choroby?
Awatar użytkownika
Thorvald
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thorvald »

Po załadowaniu strzelby dalej wpatrywał się w las, gdy pojawił się nikły błysk, ale oczy krasnoluda przyzwyczajone do wypatrywania kamieni czy złóż zdołały go wychwycić. Kolejny dobry powód, by przetorować sobie drogę przez elfy, o ile to one gonią to dziecko. Jakże zapragnął, by to były te pieprzone szyszkojady, i to w miarę duża grupa. Już sobie wyobraził te padające dookoła zniewieściałe ciała, gdy kątem oka dostrzegł pojawiający się kształt. Minęła chwila, zanim zareagował i wycelował strzelbą w Lucana. Wyszczerzył się szeroko, gdy ten stwierdził, że nie szukają zwady. Jakże się mylił. Przymierzył dokładnie i już, już miał naciskać spust, gdy odezwała się Ita. A z tego co mówiła, znała tego... kogoś na tym... czymś. Czyli tak prędko nie ucieknie, a warto zająć się wpierw tymi elfami, które właśnie wyszły z lasu.
- Nie ruszaj się i czekaj na swoją kolej - warknął do Lucana i znów zmienił cel, z powrotem na grupkę długouchych. Rzucił do Ity - A ty go pilnuj, pieprzonego demona na przyjaciela se znalazła.
Zaśmiał się głośno na prośbę elfów i machając młotem nad głową odkrzyknął im, nie przejmując się gadaniem Flory:
- Przyjdź i weź go sobie, sukinsynu!
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Lucan zamknął na chwilę powieki. Śnieg o tej porze dnia potrafi być bardzo delikatny, tak przyjemny i miękki. Poniekąd też trochę ciepły. Zwłaszcza, jeśli spada z gałęzi uderzonej przez przelatującego w pobliżu ptaka. Zwierzę w dodatku huczało, za nim rozlegało się głuche echo. Czyżby sowy miały tutaj co łowić? Może przyciągnęła je osada Elfów? Lucan nie chciał się nad tym raczej zastanawiać. Spojrzał na twarze każdego z podróżników. Małe dziecko tkwiące w sankach przypominało stertę szmatek rzuconych razem w kupkę, dlatego go nie zauważył. Wyglądało całkiem sympatycznie, tuż po nieznajomym Krasnoludzie.
- Zdaję sobie sprawę z tego, kim mogę być w waszych oczach. Przyznaj jednak - tu zwrócił się osobiście w stronę Ity - że gdyby nie ufność, niektóre istoty z naszej grupy nadal tkwiłyby głęboko... gdzieś.
Znów zaczęli swoją grę. Chyba nigdy nie mieli dosyć wyścigu o palmę pierwszeństwa w dominowaniu; w byciu Alfą i Omegą w czymś, co stanowczo przekraczało już zasady zdrowego związku. Między Lucanem, a Itą panowały ostatnio złe stosunki, głównie przez Demona, który tkwił w umyśle mężczyzny. Teraz na szczęście sporo się zmieniło. Moria został opanowany; nie ma powodu, aby się bać wspólnej przyszłości.
Elf skocznym susem trafił na pokrytą śniegiem ziemię. Kaptur chroniący głowę odsłonił w końcu twarz Lucana; jego białe włosy, lewe zielone oko, ciemną karnację, spojrzenie... usta. Te znów poruszały się z gracją, mówiły.
- Nie przejmuj się złem, piękna nieznajoma - odezwał się w stronę przestraszonej dziewczyny. - Jak widzę, trafiłaś do bardzo oryginalnej drużyny: Krasnolud i Demon ramię w ramię... teraz jeszcze Mroczny Elf. Z pewnością nic się nie stanie, mogę ci to zapewnić. Jestem Lucan.
Pokusił się o delikatny uśmiech. Wykrzywił w nim kąciki warg, ponownie skinął głową oddając pocałunek w prawy nadgarstek Flory. To dziwne, że zawsze znajdzie się czas na esy-floresy kultury. Zwłaszcza przy bitnym Krasnoludzie.
Zwyczajnym dla siebie krokiem pełnym spokoju stanął między Itą, a Florą. Przysunął się bardziej w stronę znajomej kobiety, która choć wcale się nie zmieniła fizycznie, chyba zapomniała co takiego ich łączyło. Wcale się temu nie dziwił. Na szczęście mają to za sobą. Moria nigdy więcej nie zaatakuje.
- Nie wiem, czego oczekuje twój towarzysz, lecz nie sądzę, by chciał oddać dziecko - rzucił z przekąsem, odkrywając przy okazji Amerykę. - Mogę z wami podążać, gdziekolwiek idziecie. Coś mi się zdaje, że może być ciekawie.
Zamruczał jak kot, odwracając na pięcie w stronę przyzwanego stworzenia. Rzucił jedno krótkie zdanie, zagłuszone przez właśnie krzyczącego Thorvalda. Język demonów ponownie trafił do ucha bestii.
Potwór zakołysał się, lekko przygarbił. Swoim cielskiem pokrył sanki, by ochronić obydwie marne istotki przed chłodem. Podpierając się na kopytach i pięściach, dawał wiele swobody w działaniu. Ot, przypominał prowizoryczny namiot bądź parasolkę - równie modną w wiosnę, co i w zimę.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Z pewnym rozbawieniem obserwowała reakcje Flory. Oczywiście, zgodnie z przewidywaniami, nie zawiodła się, driada jak zwykle dała pokaz. Cóż, o ile jej zachowanie początkowo wywoływało fale zażenowania w czarnowłosej demonicy, od pewnego czasu weszła chyba w stan przyzwyczajenia.
Gdy ujrzała elfy, uśmiech drgnął na jej wargach. Niespecjalnie jednak uwierzyła w ich opowieść, zwłaszcza widząc reakcję dzieciaka. Jeśli jego matka rzeczywiście tam czekała, to raczej nie czekała z niepokojem. Chłopaczek niemal już histeryzował, kuląc się ze strachu. Tak raczej nie zachowuje się żadna istota w obliczu ratunku.
Ale i tak najbardziej rozbawiło ją zachowanie Thorvalda względem Lucana. Zaprawdę, krasnoludy to ciekawe stworzenia.
- Oni mnie zabiją... - jęknął chłopczyk cicho, tak cicho, że tylko Flora i Lucan mogli go usłyszeć, dzięki doskonałemu słuchowi.
- Nie pchaj się tam - słysząc deklarację driady o leczeniu matki dziecka, Ita otoczyła ją z przodu ramieniem w geście ochrony. - Mówiłam ci, elfy to parszywe gnoje. Nie ufaj im tak łatwo.
Spojrzała na Lucana, który podszedł obok. No tak, ta dwójka zdecydowanie zbyt łatwo ufała innym. To prawda, ona sama okazywała wręcz zbyt dalece idącą ostrożność, ale to podejście było przynajmniej bezpieczne. Zmrużyła niebezpiecznie oczy, słysząc nieprzyjemny komentarz mrocznego. Cóż, chyba się ucieszyła na jego widok tutaj, pomyślała nawet, że teraz wszystko potoczy się jak trzeba. No ale przecież musiał przy każdej okazji podkreślać, że to jemu zawdzięcza swoją wolność. Miała mu za to paść do stóp, żeby wreszcie przestał jej to wypominać? Humor zważył jej się momentalnie.
Darowała sobie jednak niemiłe riposty, bo nie chciała, by z takiej bzdury wyrosła między nimi kłótnia. Już i tak za dużo się stało nie tak, jak powinno było. Przymknęła powieki i otworzyła je dopiero, kiedy ten otwarcie nazwał ją demonem.
- LUCAN! - syknęła, zła jak wszyscy diabli.
Zerknęła w stronę krasnoluda, gotowa w każdej chwili podjąć walkę, gdyby zdecydował się zaatakować. W tej jednak chwili zbliżyła się grupa elfów w grubych, zimowych płaszczach. Nawet teraz prezentowali się wspaniale, a zaczerwienione od mrozu policzki wcale nie psuły wyrazu ładnych twarzy. Ich łagodne oczy patrzyły ze spokojem na niewielką grupkę przed nimi, wydawali się nieco obawiać jedynie demona, który właśnie zasłonił przed nimi sanki. Ściągnęli z niezadowoleniem brwi.
- Jesteśmy. Oddajcie dziecko matce - przemówił jeden z nich, chyba przywódca. - Niech ta bestia się wycofa.
Było ich siedmiu, mieli łuki i być może jeszcze jakąś broń ukrytą pod płaszczami. Z pewnością jednak nic dłuższego od ramienia, gdyż kształt odkształcałby się wówczas przez materiał.
- Wyglądacie raczej, jakbyście udali się na polowanie, a nie szukali zagubionego dziecka... - zauważyła Ita, choć specjalnie jej na brzdącu nie zależało. - Chyba nie zjadacie swoich współbraci, co?
Drażniła się z nimi właściwie tylko po to, by zobaczyć jak się zachowają wyprowadzeni z równowagi. No bo przecież nie wierzyła, by naprawdę mogli praktykować kanibalizm. Elfy były chyba ostatnią rasą, jaką by o to podejrzewała. No, oczywiście poza Nemorianami...
- Oddajcie nam dziecko! - wycedził mężczyzna, wyraźnie rozsierdzony jej słowami do żywego. - A za te insynuacje powinnaś źle skończyć, panienko. Radzę ci uważać na słowa.
Flora
Szukający Snów
Posty: 159
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Flora »

Zupełnie zaczęła tracić respekt do krasnoluda, chciał w końcu pozwolić im wziąć dziecko, mówiąc by je po prostu wzięli. Zaczęły nią strasznie miotać emocje, działo się tutaj zbyt wiele rzeczy. Jeszcze musiała się tu przypałętać jakaś zła istota. Flora czuła, że nie można mu zaufać, już za sam wygląd. Zwłaszcza że większość tego o czym mówili dla dziewczyny nagle stawała się niezrozumiała, za szybko mówili, albo po prostu nie nadążała rozumować. Wydedukowała, iż musi być człowiekiem, skoro porównuje się do tej samej grupy, ale na pewno na takiego nie wyglądał. Bardziej jakby przyszedł prosto z piekieł, zwłaszcza na takim monstrum. Po cholerę mu taki potwór jak już jest sam takim?! Nie może sobie załatwić ładnego drzewka czy jednorożca? Może wtedy dziewczyna byłaby w stanie bardziej mu zaufać i się jego nie bać.
Po chwili usłyszała słowa chłopczyka, zmartwiło ją to strasznie, gdyż czuła iż zaraz może być też koniec jej życia. Elfów było więcej, a nie znała możliwości bojowych swoich kompanów. Tylko kiwająca główką owieczka dodawała jej otuchy. Stała bowiem ona tuż przed nią, na sankach.
- Będzie dobrze... - szepnęła niepewnie do małego elfa, próbując bardziej siebie pocieszyć niż jego. Oto gdzie ją zaprowadziła wyobraźnia, nie mogła sobie wyobrazić gorszego miejsca na zakończenie żywota. Lodowe pustkowie. W końcu skąd miała wiedzieć, że może być tu tak źle, nigdy w takim miejscu nie była. Choć jednak jeżeli uda się jej przeżyć, w co naprawdę wątpi, to już do końca życia będzie miała ogromny strach przed śniegiem, chłodem i lodem. Stres narastał, tak samo jak gorączka która się nasilała. Ból strasznie narastał na jej głowie. Sama czuła nawet jak jej czoło jest gorące bez dotykania.
Dostała wiadomość iż nie powinna zawierać kontaktów z tymi elfami, jednak tylko Icie mogła na razie tutaj zaufać. Chciała chociaż spróbować im pomóc, może to by pomogło rozwiązać ten konflikt pomiędzy ich grupką, dzieckiem a kompanią.
Zaczęła głośno sapać, wzmocnił to fakt iż Lucan nagle zeskoczył niedaleko niej. Zaczął mówić miłe rzeczy, ale przynajmniej zapewnił ją że nic się jej nie stanie. Trochę to ją uspokoiło, gdyż widocznie chce im jednak pomóc, ale nadal nie zamierzała zbytnio mu ufać.
- De... mon? Mroczny... elf? - posapywała zmęczona w przerwach. Dawno nie spała i jeszcze ją ta choroba wykańczała. Niezbyt rozumiała, ale doszło do niej, że któreś z nich jest właśnie tym. Nowo przybyły bardziej pasował jej na demona, dlatego właśnie tak go sobie zapisała w umyśle, lecz Ita - mrocznym elfem? Może dlatego tak nienawidzi elfów, bo jest mroczna? Czemu jednak jest tak podobna do zwykłego człowieka?
Demon wyrwał jej rękę, chcąc ją pocałować. Nie miała jednak siły na droczenie się czy cokolwiek, więc bezwładnie oddała swoją dłoń. Gdy wreszcie odzyskała ją, znów przytuliła się do sanek.
Bała się strasznie świecącego monstrum, choć było ono prawdopodobnie podwładnym tej dziwnej istoty. Wielki potwór jednak zbliżył się do nich, i zaczął opadać. W umyśle Flory wyglądało to jakby chciał ich przygnieść, zabić. Czy to jest zapewnienie że nic się jej nie stanie? Wszystko się w niej zebrało, a podpalił to tylko impuls. Po chwili użyła magii chaosu. W myślach tylko próbowała jakkolwiek powstrzymać Bestię. Wróciła ona do swojej stojącej pozycji i przestała przez chwilę słuchać rozkazów swego pana, chybocząc się dziwnie. Driada straciła teraz zaufanie do demona.
Jednak to wszystko to było za dużo dla jej ciała, zwłaszcza przez pierścień który alarmował ją dotychczas cały czas ukłuciami, tak teraz sprawiał takie uczucie, jakby miało jej zaraz oderwać rękę.
- Aaa! - zawyła krótko, upadając nagle na ziemię, na plecy. Straciła przez jakiś czas kontrolę nad swoimi mięśniami, leżąc tylko z otwartymi oczami.
Wszystko teraz wydawało się takie miłe, takie przyjemne, przestała nawet odczuwać zimno i ból.
Awatar użytkownika
Thorvald
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thorvald »

Wreszcie coś idzie po jego myśli. Grupka elfów naprzeciwko których stał z szerokim, niezbyt przyjaznym uśmiechem, za nim elf z demonem, i co on tam jeszcze powiedział? Ita to demon? Może nie jest taka zła, skoro jest chętna zniszczyć Rapsodię. Najwyżej potem ją zabije. Znudziła go ta gadka Lucana.
- Zamknij się wreszcie - warknął i odłożył wciąż naładowaną strzelbę pomiędzy siebie a Itę, rzucając jej porozumiewawcze spojrzenie. - A ty, pieprzony demonie...
Trochę ryzykował, zawsze mogła strzelić mu w plecy, ale wydawało się, że woli zabić jakiegoś elfa niż jego. A może mu pomóc, gdyby któryś z nich próbował użyć łuku. Tego, co działo się za nim, z demonem i Florą, już nie zauważył, zarzucił młot na ramię i ruszył przed siebie, w stronę elfów, z paskudnym grymasem na twarzy. Tyle czasu bez piwa, miał nadzieję, że te szyszkojady mu to wynagrodzą.
Stanął wreszcie przed tym, który mówił. Elfy wyglądały, jakby nie bardzo wiedziały co w tej chwili zrobić. Niby krasnolud podszedł do nich, ale zostawił strzelbę, a młot trzymał jakby trochę niedbale na ramieniu. Mimo wszystko były czujne.
- Na co czekacie, oddajcie dziecko i wrócimy do jego matki - powtórzył po raz kolejny mężczyzna.
Krasnolud wykrzywił się unosząc głowę, by patrzeć mu prosto w oczy.
- Grozisz komuś, kto jest pod moją opieką? - nie twierdził tak naprawdę, że chroni Itę, ale to kolejny dobry powód, by zabić przybyszów. - Więc ja ci radzę uważać.
Zanim elfy się spostrzegły, krasnolud podrzucił lekko młot unosząc szybko prawy bark i zamachnął się nim w stojącego przed nim mężczyznę. Nim ten doleciał do ziemi, ochlapując krwią śnieg, reszta już zareagowała. Dwa efy stojące najbliżej sięgnęły pod ubrania wyciągając sztylety, a cztery pozostałe nałożyły strzały na cięciwy i zaczęły mierzyć w krasnoluda, który ruszył bliżej tych ze sztyletami, tym samym utrudniając oddanie strzału.
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Oj, zdecydowanie Ita miała rację. Elfy to na ogół parszywe gnoje, w parszywej polewie z parszywym nadzieniem i z parszywym smakiem topionego się parszywca w ustach. Względnie rzecz ujmując, Elfy są najgorszymi istotami ze wszystkich. Nie dość, że same podzielone są na wiele odłamów o skrajnych cechach gatunkowych, to nikt tak jak one nie potrafi skrywać tajemnic i zagadek, sekretów i niewiadomych. Teoretycznie, piękna tancerka na dworze królewskim może być kanibalistyczną demonicą podającą się tylko za Elfkę. Ach... życie potrafi być takie kłamliwe. Lucan zdecydowanie taki nie jest.
- Nie mówiłem o niej - wtrącił surowo, wpatrując się w grupkę gończych psów. - Ita nie jest Demonem. On za to - tak.
Bestia podeszła bliżej kobiety, parsknęła cicho. Chcąc przymilić się do Nemorianki, mruknęła łagodnie ocierając prawy bok pyska o bark Ity. Nie była to rzecz aż tak często praktykowana. Mało który potwór zgadzał się oddawać honory kobiecie. Zwłaszcza te przyzywane, z mordem w oczach.
- Daję wam go pod opiekę. To znaczy: Icie, nie tobie, nędzny pijaczyno.
Spojrzał z oczyma pełnymi rozwagi w twarz Rasshe'eh. Uśmiechnął się do niej wspominając ostatnie czasy, które spędzili tylko z sobą. Tych wspomnień nikt im nie odbierze, głównie tych najlepszych. Związanych tylko z nimi.
- Demon zniknie za 24 godziny. Będzie ci służył jako tarcza i miecz. Rozumie zwyczajny, ludzki język, więc nie obawiaj się. Nie zrobi ci krzywdy.
Lucan za nic miał przygadywania ze strony barczystego mężczyzny. Zachowywał się jak prostak i cieć w jednej osobie, zatem Elf nie miał ani jednego powodu, by mu odpowiadać. Niech wpierw nauczy się kultury. Dopiero później może rozważać możliwość zabrania głosu; w dodatku jakże wyszczekanego i niegrzecznego... brr.
Elf przypatrzył się rudowłosej Driadzie. Leżała bez żadnego znaku życia, wyglądała nienaturalnie ciepło na tle śnieżno-czarnych kolorów nocy. To go zmartwiło. Nie miał w zachowaniu ani krzty bestialstwa ani znęcania się nad słabszymi. Widok zemdlałej dziewczyny pobudził Lucana do szlachetnego po trochu czynu. Cóż, jak zawsze musiał zrobić to na swój własny, na pewno dziwny sposób.
- Będę czekał na ciebie w Czarnej Wieży, na Jadeitowym Wybrzeżu. Szukaj miasta Rubidia. Muszę ci opowiedzieć o paru ważnych sprawach.. - wyszeptał do ucha Ity, podciągając na ramiona cienką figurkę Flory. Trzymał ją pewnie i śmiało, bezpiecznie. Przytulał do ciemnego futra nie pozwalając, aby jeszcze bardziej się schłodziła. Jej stopy przypominały odcieniem deszczową chmurę.

Demonolog zamknął oczy. Fioletowa poświata otworzyła się pod jego stopami, by w mig pochłonąć jego samego wraz z trzymaną w ramionach Driadą. Podróże między światami zawsze przynosiły z sobą wiele przygody i "frajdy", lecz w tym wypadku liczyła się szybkość i komfort teleportacji.
- Zabiorę ją do siebie. Kimkolwiek jest, zaopiekuję się nią do czasu, póki mnie nie odwiedzisz. Bądź zdrów, Ludzka Istoto.
Zniknął, pochłaniany przez purpurowy promień, a Flora wraz z nim.

Ciąg dalszy: Lucan i Flora
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Najwyraźniej ona była jedyną, która nie miała większego problemu z oddaniem dziecka. No, najwyżej powstrzymywało ją pragnienie zrobienia tym elfom na złość, może matka naprawdę umarłaby z rozpaczy? Coraz mniej jednak wierzyła, że naprawdę chcieli dobra dla tego malucha, wychodziło na to, że faktycznie przyjdzie im dzieciaczka bronić. Zerknęła na niego, ale nie poczuła żadnego rozczulenia czy choćby ułamka uczucia. Jeśli ktokolwiek tutaj budził jej opiekuńczość, była to driada, którą zdążyła już nieco poznać i którą mimo wszystko wolałaby utrzymać przy życiu.

Przewróciła oczami, kiedy usłyszała słowa krasnoluda skierowane w jej stronę. Nic tylko "pieprzony demon" i "pieprzony demon". Mężczyźni z materialnych sfer naprawdę nie potrafili być kreatywni, kiedy szło o znajdywanie dla niej wyzwisk. Lucan dopiero po czasie zorientował się, że wydał jej tajemnicę, podjął też próbę wybrnięcia z tej sytuacji. Driada prawdopodobnie się nabierze, ale wątpiła co do krasnoluda. Zwłaszcza po własnej reakcji. Gdy demon zaczął się do niej przymilać, uśmiechnęła się mimowolnie. Dawno nie widziała żadnej istoty z Otchłani, ostatnio chyba w Serenaa...
- Cześć, Śliczny - odezwała się do bestii, gładząc go z delikatnością, ale i zdecydowaniem pod paszczą. - Chyba widziałam kiedyś twoich braci. Nazywam się Ita.
Stworzenie odburknęło coś w sposób zrozumiały tylko dla dwójki demonologów. Tymczasem Lucan przekazał kobiecie władzę nad stworzeniem. Nawet jej to odpowiadało.
- Dzięki, przyda się pewnie - odezwała się do niego, podnosząc ze śniegu rzuconą jej strzelbę. - Ale co to ma znaczyć? Uciekasz?
Dostrzegła, co stało się z Florą i choć chciała do niej podejść, nie mogła teraz pozwolić sobie na brak czujności. Zresztą, już Lucan do niej podchodził, zaraz wziął ją opiekuńczo na ręce. Zmusiła się, by to zignorować.
- W porządku. Pamiętaj jednak, że nie podróżuje tak szybko jak ty - zauważyła trzeźwo, zapamiętując wszystkie podane nazwy. - Jakbyś musiał opuścić to miejsce, zostaw mi wiadomość w pierwszej karczmie od głównej bramy miasta.
Spojrzała na nieprzytomną driadę, którą poznała tak niedawno. Zaskakujące, że zdołała przywiązać się do takiego stworzenia. Chyba coś jej się w głowie już zupełnie poprzewracało...
- I... Lucan. Nie traktuj jej w ten sposób. To tylko dziecko, jest naiwna i nic nie wie o świecie. Będzie jeszcze miała czas na tego typu sprawy - zauważyła, odwracając spojrzenie.
Chciała jeszcze dodać, by zabrał ze sobą też elfiego dzieciaka, ale ten już przepadł. Roześmiała się głośno. Cały Lucan - ocali ślicznotkę w potrzebie, ale o dzieciaczku to nie pomyśli. Wzięła głęboki wdech i zobaczyła, jak krasnolud sam jeden rzuca się na elfy.
- Uważaj! - syknęła, po czym wypaliła z jego strzelby, raniąc elfa który przymierzał się właśnie do oddania strzału.
Nigdy nie uczyła się strzelać, zaledwie zahaczyła o ramię strzelca. Wystarczyło jednak, by strzała jego zbłądziła. Lotka świsnęła obok krasnoluda i wbiła się w elfa, którego ten wcześniej powalił. Pierwsza krew naznaczyła szkarłatem idealnie czysty śnieg.

- Pilnuj dzieciaka! - rzuciła demonowi, który zaraz zbliżył się na powrót do sanek, wzbudzając tym przerażenie małego elfa.
Thorvald na tyle zbliżył się już do elfów ze sztyletami, że ich towarzysze nie mogli do niego bezpiecznie strzelać. Zamiast tego strzały poleciały w stronę Ity, która jednak niespodziewanie nabrała szybkości, porzucając strzelbę. I tak nie potrafiła jej ładować. Pochylona nisko, dopadła jednego z elfów. Wyszarpnięte zza pleców miecze jednocześnie cięły go głęboko przez pierś i brzuch. W tej samej chwili poczuła gwałtowne szarpnięcie na udzie. Zachwiała się, ale nie upadła, strzała raniła ją dość płytko.

Pozostało pięciu elfów, dwóch ze sztyletami, trzech z łukami. I grupa psów, te jednak nie reagowały na wezwania do walki. Demoniczna bestia wydawała z siebie ciche pomruki, odstraszające zwierzęta, więc biegały tylko dookoła, ujadając wściekle. Elfy ze sztyletami dość niepewnie zaatakowały Thorvalda, łucznicy czekali na możliwość strzału. Jeden strzelał do Ity, która zasłaniała się ciałem ich martwego towarzysza.
Awatar użytkownika
Thorvald
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thorvald »

Wpadł w dwa elfy, które były jednak szybsze od jego młota. Po uniku przeszły do kontrataku, próbując wbić swoje sztylety, te odbijały się od zbroi. Wrogowie byli jednak o wiele szybsi, i zanim Thorvald zdołał zrobić cokolwiek, ponowiły atak, tym razem jeden ze sztyletów wbił się w słabsze miejsce, pod ramieniem. Krasnolud jednak jakby tego nie zauważył, uderzył pięścią elfa, który właśnie pozbawił się broni, w brzuch. Ten skulony padł na śnieg i odczołgał się czym prędzej poza zasięg młota. Teraz jeden z łuczników miał czystą linię strzału, z czego też skorzystał. Wypuścił strzałę prosto w tors mężczyzny, tam jednak zbroja była najwytrzymalsza i pocisk prześlizgnął się dalej. Thorvald sięgnął po topór i rzucił nim w strzelca w tym samym momencie, w którym on ponowił swój atak. Padł do tyłu z toporem wystającym z piersi, ale jego strzała sięgnęła tym razem celu i wbiła się pod kolano, zmuszając tym samym krasnoluda do przyklęknięcia, co chciał wykorzystać drugi z elfów dzierżących sztylet. Zanim jednak wbił swoją broń w szyję, gdzie celował, padł z krzykiem, gdy młot zmiażdżył mu nogi. Thorvald złapał go i zasłonił się przed strzałą kolejnego łucznika. Odrzucił przeszytego i charczącego elfa, po czym skoczył na równe nogi. W walce nie przejmował się ranami i zbytnio ich nie czuł. Nim elf naciągnął cięciwę po raz drugi, krasnolud był już zbyt blisko, by oddać strzał.

W tym czasie mężczyzna, który odczołgał się od Thorvalda, zbliżył się do Ity od tyłu. Nie miał już sztyletu, który wystawał ze zbroi brodacza, sięgnął więc do kołczanu po strzałę, którą próbował wbić kobiecie w plecy.
Awatar użytkownika
Ita
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ita »

Podczas, gdy obok przelewała się elficka i krasnoludzka krew, Ita powoli przemieszczała się przodu, wciąż zasłaniając martwym ostrouchym przed nadlatującymi strzałami. Łucznik po drugiej stronie krzyczał coś z bólem, prawdopodobnie osoba którą zabiła była jego przyjacielem. Cóż, życie. Zawsze ktoś jest czyimś towarzyszem lub przyjacielem, ojcem, mężem albo synem. Taka już kolej życia.
Na szczęście Thorvald robił dostatecznie duży pogrom, że jeden z szyjących do niej łuczników zmienił swój cel. Mogła teraz spokojnie poczekać aż drugi elf wypuści strzałę i podbiec do niego, zanim założy kolejną. Nie zdążyła jednak. Kątem oka dostrzegła jakiś ruch i uchyliła się dosłownie w ostatniej chwili, ostrze grotu rozcięło jej płaszcz. Skrzywiła się i z irytacją cięła elfa pod szyją, obracając się płynnym ruchem. Łucznik wykorzystał moment jej odsłonięcia się i strzelił, chybiając jednak. Gdyby Ita wierzyła w jakiegokolwiek boga, uznałaby, że doświadczyła jego interwencji. Strzała o włos minęła jej twarz. Gdyby dostała w ten sposób, na nic by się zdała demoniczna regeneracja. Byłoby po niej.
- Twarz to ozdoba kobiety, ty prostaku! - zawołała z zimnym gniewem, porzucając swoją stygnącą powoli tarczę.
Nie zdążył założyć strzały na cięciwę, bo zwyczajnie była szybsza. Podbiegła w kilku długich susach i wbiła mu miecz w brzuch po samą rękojeść. Stęknął cicho, także kiedy brutalnie wyszarpnęła z niego broń i krew chlusnęła z jego rany. Obróciła się w lewo, ale przy drugim łuczniku znajdywał się już gotowy do zadania ciosu krasnolud. Nie wszystkie elfy były martwe, żaden jednak nie nadawał się do walki. Pochyliła się, by sprawdzić rozcięcie na udzie. Nie było źle, powinno się wygoić dosyć szybko. Potem zaś obróciła głowę by spojrzeć na Syrynaxa i dzieciaka, zobaczyła jednak tylko ślady po saniach na śniegu. Demon spokojnie wytłumaczył jej, że mężczyzna zabrał dziecko i oddalił się, kiedy oni walczyli. Zbliżył się też do niej, jak zwierzę ocierając pysk o jej ramię. Pogłaskała go odruchowo, uśmiechnęła się.
- Chyba nam towarzyszy wcięło! - zawołała do stojącego nieco dalej Thorvalda.
Krasnolud jednak kontynuował znęcanie się nad elfami. Najwyraźniej też miał niezłe hobby. Ita przeszła się wzdłuż ciał, odcinając uszy pokonanym przez siebie ofiarom. Cudzych nie kradła, swoją dumę miała. Potem zaś wskoczyła zręcznie na plecy dużego demona.
- Zabierz mnie tam, gdzie przebywa teraz Lucan - poprosiła, w sumie nie wierząc za bardzo, że to się uda.
A potem wzbili się w powietrze i polecieli ponad chmurami.
Ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Szczyty Fellarionu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość