Jadeitowe Wybrzeże ⇒ [Wejście/Salon] Za wysokie progi
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
W końcu Elf zdecydował się zrównać wzrok ze spojrzeniem Flory. Zerknął na nią wpierw kątem oka, potem kompletnie się do niej odwrócił wstając jednocześnie z ławki. Stare drewno zaskrzypiało, natomiast pędzący przez wybrzeże zefirek zerwało końcówki kosmyków do góry, podrywając włosy wysoko i na boki. Mag stał wyprostowany tuż przed postacią Driady, uśmiechał się nieśmiale wysłuchując wszystkiego, co ta miała do powiedzenia.
- Odtrąciłaś, bo zostałaś wychowana w zupełnie innym świecie. Świecie pozbawionym takich jak ja, Mrocznych Elfów. Twoim domem jest Las Driad, czyż nie? Nigdzie tam nie znajdziesz bólu ani cierpienia, demonów, wampirów czy różnych odmian parszywych Elfów. Jesteś tylko ty i twoje siostry, inni Naturianie, którzy kochają cię i uwielbiają. Ja też, dlatego chcę się tobą opiekować. To, co zrobiłaś, jest dla mnie jak najbardziej zrozumiałe. Owszem, może trochę boli w środku, ale to raczej wynik mojej głupoty, a nie twojego działa, piękna. Nawet już nie myśl o tym, co się stało. Ja już przestaję.
Uśmiechnął się szerzej wpatrując nadal w głębokie oczka Flory. Tak rozbiegane, pełne życia... zasługiwały na przytulny schron, radość i pewność, że wszystko będzie dobrze. Lucan pragnął zaspokoić każdą potrzebę rudowłosej Driady.
- Czy jesteś tego w stu procentach pewna? - zapytał po chwili demon, wysuwając cień w stronę rozmówczyni - Być może teraz nie mam jak cię zjeść ani jak zabrać do Pustki, do moich głodnych braci... ale mogę cię dotknąć tak, jak powinno się nadziewać dorodne mięsko na ruszt.
Na słowa Morii czarny szpikulec wystrzelił z jego cienistej postaci. Podłużna włócznia zakończona ostrym wierzchołkiem o mało co nie przebiła prawej nóżki Flory. Trafiła jednak na dłoń Lucana, którzy podtrzymując szpikulec, powoli zaczął ją odsuwać w dół, aż nagle cały cień wraz z demonem po prostu zniknął. Użyta do tego magia w ogóle nie zmęczyła Czarnoksiężnika.
Po krótkiej chwili milczenia, cień pojawił się ponownie. Był normalny, ludzki. Nie zawierał żadnych podejrzanych kształtów.
- Nie chcę ci niczego narzucać. - odrzekł spokojnie Lucan, jakby w ogóle pomijając ostatnie zdarzenie - Moja droga, teraz niczym się nie przejmuj. Od tego jestem, aby cię chronić.
Wyciągnął szeroko ramiona i przytulił do siebie Driadę. Objął ją pewnie, lecz niezbyt ciasno. Dał wiele swobody Florze. Może albo uciec spod ramion, albo oddać się krotochwili.
- Odtrąciłaś, bo zostałaś wychowana w zupełnie innym świecie. Świecie pozbawionym takich jak ja, Mrocznych Elfów. Twoim domem jest Las Driad, czyż nie? Nigdzie tam nie znajdziesz bólu ani cierpienia, demonów, wampirów czy różnych odmian parszywych Elfów. Jesteś tylko ty i twoje siostry, inni Naturianie, którzy kochają cię i uwielbiają. Ja też, dlatego chcę się tobą opiekować. To, co zrobiłaś, jest dla mnie jak najbardziej zrozumiałe. Owszem, może trochę boli w środku, ale to raczej wynik mojej głupoty, a nie twojego działa, piękna. Nawet już nie myśl o tym, co się stało. Ja już przestaję.
Uśmiechnął się szerzej wpatrując nadal w głębokie oczka Flory. Tak rozbiegane, pełne życia... zasługiwały na przytulny schron, radość i pewność, że wszystko będzie dobrze. Lucan pragnął zaspokoić każdą potrzebę rudowłosej Driady.
- Czy jesteś tego w stu procentach pewna? - zapytał po chwili demon, wysuwając cień w stronę rozmówczyni - Być może teraz nie mam jak cię zjeść ani jak zabrać do Pustki, do moich głodnych braci... ale mogę cię dotknąć tak, jak powinno się nadziewać dorodne mięsko na ruszt.
Na słowa Morii czarny szpikulec wystrzelił z jego cienistej postaci. Podłużna włócznia zakończona ostrym wierzchołkiem o mało co nie przebiła prawej nóżki Flory. Trafiła jednak na dłoń Lucana, którzy podtrzymując szpikulec, powoli zaczął ją odsuwać w dół, aż nagle cały cień wraz z demonem po prostu zniknął. Użyta do tego magia w ogóle nie zmęczyła Czarnoksiężnika.
Po krótkiej chwili milczenia, cień pojawił się ponownie. Był normalny, ludzki. Nie zawierał żadnych podejrzanych kształtów.
- Nie chcę ci niczego narzucać. - odrzekł spokojnie Lucan, jakby w ogóle pomijając ostatnie zdarzenie - Moja droga, teraz niczym się nie przejmuj. Od tego jestem, aby cię chronić.
Wyciągnął szeroko ramiona i przytulił do siebie Driadę. Objął ją pewnie, lecz niezbyt ciasno. Dał wiele swobody Florze. Może albo uciec spod ramion, albo oddać się krotochwili.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Uśmiechnęła się widząc że chłopak wstaje i nie ucieka wzrokiem od niej. Od razu poczuła się lepiej widząc ucieszenie na jego twarzy. Wyprostowała się wówczas momentalnie. Przyjemny wiaterek suszył jej włosy, które nadal jeszcze były wilgotne. Trochę jej przez to było chłodno, ale nie narzekała.
- Nieprawda - zaprzeczyła. Chciała mu odpowiedzieć, lecz jej tok myślowy przerwał demon mówiąc i atakując ją. Jak zawsze została uratowana przez Lucana, miała mu zamiar podziękować, ale teraz miała coś do wytłumaczenia. Spojrzała mu również głęboko w oczy, by wszystko wyglądało jak najbardziej szczerze.
- Żyłam przez siedemnaście lat tak naprawdę sama. Nie było tak kolorowo jak myślisz, żadnych innych Naturianek. - Przerwała mu słowa tak, że nie zdążył powiedzieć o narzucaniu się, ani jej przytulić. Z trudem podkreśliła to ostatnie słowo, nie mogąc się jeszcze pogodzić z możliwością istnienia takowych. - Nikt mnie nie kochał ani nie wielbił. Nie widziałam też na oczy swoich rodziców, od urodzenia jestem sama tylko z moim drzewem. Czasem przebiegała jakaś wiewiórka, ale ta nie potrafiła zastąpić normalnej istoty. Noce były straszne... Był też ból i strach. - uśmiech znikł nagle z jej twarzyczki. - Nie chodzi o to kim jesteś, to mnie naprawdę nie obchodzi czy ktoś jest demonem, czy wampirem. Liczy się to że jest dobry, a to że nie mogę przywyknąć do kontaktów z jakąkolwiek osobą to moja wina... - mówiąc to robiło się jej naprawdę smutno, ale starała się nie płakać, żeby nie smucić ich obu.
- Nie rozumiem co to znaczy kochać. - nie wytrzymała, łzy poleciały żwawo z jej oczu. W tym czasie szybko podeszła do niego przytulając się i obejmując go na około. Ustawiła głowę bokiem do jego klatki piersiowej.
- Nieprawda - zaprzeczyła. Chciała mu odpowiedzieć, lecz jej tok myślowy przerwał demon mówiąc i atakując ją. Jak zawsze została uratowana przez Lucana, miała mu zamiar podziękować, ale teraz miała coś do wytłumaczenia. Spojrzała mu również głęboko w oczy, by wszystko wyglądało jak najbardziej szczerze.
- Żyłam przez siedemnaście lat tak naprawdę sama. Nie było tak kolorowo jak myślisz, żadnych innych Naturianek. - Przerwała mu słowa tak, że nie zdążył powiedzieć o narzucaniu się, ani jej przytulić. Z trudem podkreśliła to ostatnie słowo, nie mogąc się jeszcze pogodzić z możliwością istnienia takowych. - Nikt mnie nie kochał ani nie wielbił. Nie widziałam też na oczy swoich rodziców, od urodzenia jestem sama tylko z moim drzewem. Czasem przebiegała jakaś wiewiórka, ale ta nie potrafiła zastąpić normalnej istoty. Noce były straszne... Był też ból i strach. - uśmiech znikł nagle z jej twarzyczki. - Nie chodzi o to kim jesteś, to mnie naprawdę nie obchodzi czy ktoś jest demonem, czy wampirem. Liczy się to że jest dobry, a to że nie mogę przywyknąć do kontaktów z jakąkolwiek osobą to moja wina... - mówiąc to robiło się jej naprawdę smutno, ale starała się nie płakać, żeby nie smucić ich obu.
- Nie rozumiem co to znaczy kochać. - nie wytrzymała, łzy poleciały żwawo z jej oczu. W tym czasie szybko podeszła do niego przytulając się i obejmując go na około. Ustawiła głowę bokiem do jego klatki piersiowej.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Wsłuchał się w krótką opowieść Flory, kolejna smutna historia pełna samotności, bólu i cierpienia. Mężczyzna zna to doskonale z autopsji. Sam wiele przeszedł, nauczył się naprawdę dużo dzięki temu właściwie, że zawsze był sam jak przysłowiowy "palec". Pozostawiony na lodzie przeznaczenia mógł albo się ślizgać w te i wewte, albo nauczyć się poruszania po nim. Skutki widać z efektem.
Wszystko to, co uczynił i zrobił wcześniej, pragnął przekazać dla dobra Flory. Rudowłosa piękność zasługiwała na opiekę ze strony Mrocznego Elfa, zwłaszcza kiedy ten ciągle był przy niej i nie spuszczał z oka. W przenośni i naprawdę. Wpatrywał się bowiem z wielką powagą i spokojem w oczach. Lewe oko, nieosłonięte przez białe włosy, przypominało szlachetny kamień, lśnił zielonym blaskiem hipnotyzującym na sobie uwagę innych. Prawe natomiast, doskonale ukryte, przebijało swym światłem powłokę kosmyków, lecz tylko troszkę... jakby ugaszone.
- W takim razie nasze historie są do siebie podobne. Ty miałaś drzewo-przyjaciela, ja demona-wroga. Obydwoje żyliśmy w zupełnie innych warunkach, choć ciężkich i skrajnych do wytrzymania. Byliśmy skazani tylko na siebie samych, pozbawieni pomocy snuliśmy się po świecie poszukując sensu wartościowego niczym samo życie. Spójrz jednak na siebie... i proszę... nie płacz.
Złakniony głębokich oczu Flory, ujął jej niewieści podbródek. Podniósł go lekko do góry, brzegami palców zgarnął łzy zsuwające się z jej policzków.
- Jesteś piękną i mądrą dziewczyną. Być może przeszłaś drogę bólu i strachu, lecz teraz mamy siebie. Być może nie wiesz nawet czym jest dokładnie kochanie, co to znaczy, jednak pomogę ci to odkryć. Będę przy tobie cały czas. Za każdym razem, gdy cię złapię, przytulę, kiedy spojrzę na ciebie, kiedy uwolnię od rozterek czy przytulę, wiedz, że to moje świadectwo miłości do ciebie, Floro. Obiecuję ci, że z mojej strony nie stanie ci się krzywda. Przysięgam ci to na moją magię, serce i kosę. Wszystko co mam, jest już twoje.
Przerwał na moment, czując jak twarzyczka Driady wciera łzy w bojowy uniform.
- Tylko błagam... uśmiechnij się... przestań płakać.
Pozwolił dziewczynie do siebie przywrzeć, dłońmi masował ją po plecach i głowie. Lucan nie należy do osób o odpowiednich umiejętnościach pocieszania, lecz starał się jak mógł.
Wszystko to, co uczynił i zrobił wcześniej, pragnął przekazać dla dobra Flory. Rudowłosa piękność zasługiwała na opiekę ze strony Mrocznego Elfa, zwłaszcza kiedy ten ciągle był przy niej i nie spuszczał z oka. W przenośni i naprawdę. Wpatrywał się bowiem z wielką powagą i spokojem w oczach. Lewe oko, nieosłonięte przez białe włosy, przypominało szlachetny kamień, lśnił zielonym blaskiem hipnotyzującym na sobie uwagę innych. Prawe natomiast, doskonale ukryte, przebijało swym światłem powłokę kosmyków, lecz tylko troszkę... jakby ugaszone.
- W takim razie nasze historie są do siebie podobne. Ty miałaś drzewo-przyjaciela, ja demona-wroga. Obydwoje żyliśmy w zupełnie innych warunkach, choć ciężkich i skrajnych do wytrzymania. Byliśmy skazani tylko na siebie samych, pozbawieni pomocy snuliśmy się po świecie poszukując sensu wartościowego niczym samo życie. Spójrz jednak na siebie... i proszę... nie płacz.
Złakniony głębokich oczu Flory, ujął jej niewieści podbródek. Podniósł go lekko do góry, brzegami palców zgarnął łzy zsuwające się z jej policzków.
- Jesteś piękną i mądrą dziewczyną. Być może przeszłaś drogę bólu i strachu, lecz teraz mamy siebie. Być może nie wiesz nawet czym jest dokładnie kochanie, co to znaczy, jednak pomogę ci to odkryć. Będę przy tobie cały czas. Za każdym razem, gdy cię złapię, przytulę, kiedy spojrzę na ciebie, kiedy uwolnię od rozterek czy przytulę, wiedz, że to moje świadectwo miłości do ciebie, Floro. Obiecuję ci, że z mojej strony nie stanie ci się krzywda. Przysięgam ci to na moją magię, serce i kosę. Wszystko co mam, jest już twoje.
Przerwał na moment, czując jak twarzyczka Driady wciera łzy w bojowy uniform.
- Tylko błagam... uśmiechnij się... przestań płakać.
Pozwolił dziewczynie do siebie przywrzeć, dłońmi masował ją po plecach i głowie. Lucan nie należy do osób o odpowiednich umiejętnościach pocieszania, lecz starał się jak mógł.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Ahh, jak piękne on miał oczy, tak wspaniałego blasku nigdy nie widziała. Pomyśleć że zauważyła go dopiero wtedy gdy podniósł ją za podbródek do góry. Tak głębokiej zieleni nie mogla zobaczyć nawet w swoim umyśle. Pragnęła się patrzeć weń w nieskończoność.
Heh, jak ich historie były podobne, a jak oddalone od siebie. Tutaj istota którą wszyscy uznają za najgorsze ścierwo, a po drugiej stronie delikatna i naiwna kruszyna, oboje przez życie osamotnieni, spotkali się w jednym miejscu. Czy to przeznaczenie? Nie czuła już takiego strachu dotykając go, czy to już była miłość? Czy tak ona wygląda? Tak szybko nadchodzi? Ale skąd... Nie czuła nic specjalnego myśląc o nim, tak więc czy mogło to być właśnie to?
Chciała się wtrącić gdy nazwał ją mądrą, ale pozwoliła mu prowadzić wypowiedź. Dowiedziała się już że nic nie wie o tym świecie, ani nawet nie umie rozróżnić człowieka od demona, a umie skrzywdzić Elfa. Gdzie tu mądrość, prędzej czysta głupota.
- Podobno jest coś takiego jak łzy szczęścia, dlatego proszę nie każ mi przestawać. - Słyszała o czymś takim tylko z historii, ale może nareszcie tego doświadczyła. Uśmiechnęła się promieniście ze łzami spływającymi po bokach. Nie wiedziała co ma teraz robić, tak tkwić w miejscu? Nie miało to sensu
- Co to za życie bez krzywdy - odparła z cały czas nie znikającym z twarzy uśmieszkiem. Łzy powoli przestawały już się pojawiać, chyba już nie było potrzeby na więcej.
- Daj mi chodź raz stuknąć się w główkę, czy nauczyć na swoim błędzie, nie nauczę się tak żyć w tym świecie. - zapewniła spuszczając uścisk i cofając się trochę.
- Może gdzieś pójdziemy, coś ciekawego porobić? - nie chciała mówić że robiło się jej nudno, gdyż było to nie na miejscu, ale chyba o coś takiego poprosić mogła.
Heh, jak ich historie były podobne, a jak oddalone od siebie. Tutaj istota którą wszyscy uznają za najgorsze ścierwo, a po drugiej stronie delikatna i naiwna kruszyna, oboje przez życie osamotnieni, spotkali się w jednym miejscu. Czy to przeznaczenie? Nie czuła już takiego strachu dotykając go, czy to już była miłość? Czy tak ona wygląda? Tak szybko nadchodzi? Ale skąd... Nie czuła nic specjalnego myśląc o nim, tak więc czy mogło to być właśnie to?
Chciała się wtrącić gdy nazwał ją mądrą, ale pozwoliła mu prowadzić wypowiedź. Dowiedziała się już że nic nie wie o tym świecie, ani nawet nie umie rozróżnić człowieka od demona, a umie skrzywdzić Elfa. Gdzie tu mądrość, prędzej czysta głupota.
- Podobno jest coś takiego jak łzy szczęścia, dlatego proszę nie każ mi przestawać. - Słyszała o czymś takim tylko z historii, ale może nareszcie tego doświadczyła. Uśmiechnęła się promieniście ze łzami spływającymi po bokach. Nie wiedziała co ma teraz robić, tak tkwić w miejscu? Nie miało to sensu
- Co to za życie bez krzywdy - odparła z cały czas nie znikającym z twarzy uśmieszkiem. Łzy powoli przestawały już się pojawiać, chyba już nie było potrzeby na więcej.
- Daj mi chodź raz stuknąć się w główkę, czy nauczyć na swoim błędzie, nie nauczę się tak żyć w tym świecie. - zapewniła spuszczając uścisk i cofając się trochę.
- Może gdzieś pójdziemy, coś ciekawego porobić? - nie chciała mówić że robiło się jej nudno, gdyż było to nie na miejscu, ale chyba o coś takiego poprosić mogła.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Dlatego Lucan pozwolił jej płakać. Niech wyleje z siebie wszystkie pokłady emocji, jakie tylko w sobie trzymała. Przez siedemnaście lat życia wiele może się wydarzyć. Flora należała do istot, które przeszły naprawdę wiele doświadczeń, zatem jej łzy szczęścia jedynie wywarły na Elfie spore wrażenie. Mroczny uśmiechnął się kącikami ust, milczał oglądając niebiańsko niewinny widok. Oto stała przed nim wysoka Driada o rudych włosach, która nie ukrywała przed nim swoich zmartwień i smutków. Driada, która tak zapalczywie widzi w każdym dobro, która potrafi uśmiechać się niosąc ze sobą błogosławieństwo pradawnych, ta sama Driada prosiła go o rzeczy, które może spełnić. Wystarczy tylko się jej posłuchać... jak zawsze.
Puścił spokojnie plecy Flory, aby dłonie ulokować na odsłoniętych barkach dziewczyny. Okrył nagą, wilgotną skórę Flory, masował te części pozwalając dalej Driadzie, aby wypłakiwała się za wszystkie minione czasy. Patrzył się na nią badawczo, bez okazywania negatywnych emocji. Prawdę powiedziawszy próbował wyczytać z jej ruchów cokolwiek, co świadczyłoby o poprawie humoru. Tak bardzo doszukiwał się niewyraźnych przesłanek sympatycznego uśmiechu.
- Już dzisiaj stuknęłaś się w główkę i źle to wyszło. - przyznał pogodnym tonem głosu, kontynuując masaż barków - Mogę dać ci więcej wolności, lecz niewiele z nią zrobisz, jeśli sama nie potrafisz uchronić się przed krzywdą. Wpierw chciałbym nauczyć cię przetrwania... sposobów radzenia sobie z kłopotami. Następnie, z czasem, staniesz się co raz lepsza i lepsza... silniejsza. Wytrzymasz naprawdę wiele. - obiecał, podchodząc bliżej w stronę Flory.
- Jeśli chcesz, możemy udać się na wyprawę wzdłuż wybrzeża. Może wykąpiemy się w morzu, pozbieramy muszelki... Zauważyłem dziwną anomalię, gdyż ogniste demony o niespokojnej naturze lubią jeść muszelki i je kolekcjonować. Bynajmniej będą z tego ładne naszyjniki. Nie tylko dla nich. - zaproponował, nadal się uśmiechając.
Wziął zatem Florę pod rękę i prowadząc ją wzdłuż traktu, ukierunkował drogę w stronę wybrzeża.
Ciąg dalszy: Flora i Lucan
~~
Przeszli się tą samą, dobrze znaną dróżką. Ukrywając się w cieniu koron drzew, oglądając wyborną naturę pokazującą im swe wdzięki, para trzymając się pod ręce dotarli do kamiennych schodów prowadzących z gęstwiny na dróżkę. Mimo umiejętności Lucana, wcale nie chciała przemierzać Alaranii dzięki możliwym portalom między światami, czy na grzbiecie prędkiego do hasania demona. Nic z tych rzeczy. Woleli zostać sam na sam ze sobą i z towarzyszącą im przyrodą.
Kiedy dotarli pod wrota do Czarnej Wieży, Lucan uśmiechnął się rzewnie. Kosze z winogronami już leżały przy pnączach owoców, okoliczni parobkowie rolni zatroszczyli się o wszystko. Elf zdecydowanie im to odpłaci.
- Spójrz, kochana Driado: to się nazywa organicyzm. Za ochronę i pomoc, którą daję wieśniakom, ci opiekują się moimi skromnymi zbiorami. Wymiana dóbr i usług, wszyscy zadowoleni... a ile pożytku jest! Jak dobrze znam życie, niedługo znów otrzymam dostawę wybornego wina i szampana. Tutaj, na Jadeitowym Wybrzeżu, kontakt międzyludzki to podstawa przetrwania.
Puścił spokojnie plecy Flory, aby dłonie ulokować na odsłoniętych barkach dziewczyny. Okrył nagą, wilgotną skórę Flory, masował te części pozwalając dalej Driadzie, aby wypłakiwała się za wszystkie minione czasy. Patrzył się na nią badawczo, bez okazywania negatywnych emocji. Prawdę powiedziawszy próbował wyczytać z jej ruchów cokolwiek, co świadczyłoby o poprawie humoru. Tak bardzo doszukiwał się niewyraźnych przesłanek sympatycznego uśmiechu.
- Już dzisiaj stuknęłaś się w główkę i źle to wyszło. - przyznał pogodnym tonem głosu, kontynuując masaż barków - Mogę dać ci więcej wolności, lecz niewiele z nią zrobisz, jeśli sama nie potrafisz uchronić się przed krzywdą. Wpierw chciałbym nauczyć cię przetrwania... sposobów radzenia sobie z kłopotami. Następnie, z czasem, staniesz się co raz lepsza i lepsza... silniejsza. Wytrzymasz naprawdę wiele. - obiecał, podchodząc bliżej w stronę Flory.
- Jeśli chcesz, możemy udać się na wyprawę wzdłuż wybrzeża. Może wykąpiemy się w morzu, pozbieramy muszelki... Zauważyłem dziwną anomalię, gdyż ogniste demony o niespokojnej naturze lubią jeść muszelki i je kolekcjonować. Bynajmniej będą z tego ładne naszyjniki. Nie tylko dla nich. - zaproponował, nadal się uśmiechając.
Wziął zatem Florę pod rękę i prowadząc ją wzdłuż traktu, ukierunkował drogę w stronę wybrzeża.
Ciąg dalszy: Flora i Lucan
~~
Przeszli się tą samą, dobrze znaną dróżką. Ukrywając się w cieniu koron drzew, oglądając wyborną naturę pokazującą im swe wdzięki, para trzymając się pod ręce dotarli do kamiennych schodów prowadzących z gęstwiny na dróżkę. Mimo umiejętności Lucana, wcale nie chciała przemierzać Alaranii dzięki możliwym portalom między światami, czy na grzbiecie prędkiego do hasania demona. Nic z tych rzeczy. Woleli zostać sam na sam ze sobą i z towarzyszącą im przyrodą.
Kiedy dotarli pod wrota do Czarnej Wieży, Lucan uśmiechnął się rzewnie. Kosze z winogronami już leżały przy pnączach owoców, okoliczni parobkowie rolni zatroszczyli się o wszystko. Elf zdecydowanie im to odpłaci.
- Spójrz, kochana Driado: to się nazywa organicyzm. Za ochronę i pomoc, którą daję wieśniakom, ci opiekują się moimi skromnymi zbiorami. Wymiana dóbr i usług, wszyscy zadowoleni... a ile pożytku jest! Jak dobrze znam życie, niedługo znów otrzymam dostawę wybornego wina i szampana. Tutaj, na Jadeitowym Wybrzeżu, kontakt międzyludzki to podstawa przetrwania.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Ah, znowu zmierzali przez ten piękny kolorowy lasek. Ta okolica była wspaniała, Driada zakochiwała się po kolei w każdym miejscu, każde było piękniejsze od poprzedniego. Coś niesamowitego. Gdyby była takim ptakiem, szybującym pośród drzew, pewnie więcej by widziała, a tak każda napotkana rzecz co rusz ją zadziwiała. Ciekawe ile widzą tacy aniołowie, podobno też mogą latać. Jakby Flora chciała być aniołem, takie życie musi być piękne. Kręcić się tylko w powietrzu i schodzić czasem na dół by pomagać ludziom. Przynajmniej tak ona sobie ich wyobrażała. Dziewczyna szła obok, pewnie trzymając jego dłoń, nie chciała go gdzieś przez przypadek zgubić. Skoro już go polubiła, to niech zostanie na dłużej. Każda osoba z jej życie po chwili znikała.
Dotarli do wieży, z zewnątrz wyglądała zupełnie inaczej, niby tak mrocznie, a jednak cały czas dla Driady była przytulna.
- Organinizmycyzm? - koślawo powtórzyła z uśmieszkiem - To chyba jest to samo co współpraca? - łatwiej było to w ten sposób nazwać, przynajmniej to słówko znała.
- Wina i Szampana? - znów potwórzyła, tym razem oczekując odpowiedzi. - Co to? - nigdy nie słyszała o czymś takim, nikomu z jej stron nie było to zbytnio potrzebne, a nawet Puu nie był świadomy istnienia czegoś takiego.
- Bez ludzi byś nie przeżył? - trochę posmutniała, patrzenie na przetrwanie nie było zbyt pocieszającym tematem. Flora nie była jakimś dominującym gatunkiem, jeżeli o to chodzi.
Dotarli do wieży, z zewnątrz wyglądała zupełnie inaczej, niby tak mrocznie, a jednak cały czas dla Driady była przytulna.
- Organinizmycyzm? - koślawo powtórzyła z uśmieszkiem - To chyba jest to samo co współpraca? - łatwiej było to w ten sposób nazwać, przynajmniej to słówko znała.
- Wina i Szampana? - znów potwórzyła, tym razem oczekując odpowiedzi. - Co to? - nigdy nie słyszała o czymś takim, nikomu z jej stron nie było to zbytnio potrzebne, a nawet Puu nie był świadomy istnienia czegoś takiego.
- Bez ludzi byś nie przeżył? - trochę posmutniała, patrzenie na przetrwanie nie było zbyt pocieszającym tematem. Flora nie była jakimś dominującym gatunkiem, jeżeli o to chodzi.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Lucan pokręcił głową w górę i w dół.
- Mhm. - zamruczał - Współpraca,kiedy całe społeczeństwo przyczynia się pracą i postępem do wspólnego dobra i korzyści. Na zachodnim wybrzeżu, gdzie obecnie jesteśmy, wartość ciężkiej harówki i współpracy jest nie do określenia. Praktycznie rzecz biorąc, jest bezcenna. Trudno się odnaleźć na Jadeitowym Wybrzeżu bez niczyjej pomocy ani wskazówek. Warto mieć kogoś, na kim można polegać i ufać. Okoliczni mieszkańcy na początku patrzyli się na mnie krzywo i bez większego entuzjazmu. Uważali mnie za magicznego pachołka, którego wylali ze studiów magicznych. Nie dość, że grozili mi ukamieniowaniem, to jeszcze nie chcieli zgodzić się na budowę wieży! Uch, całe szczęście mam to już za sobą, a między mną a tutejszymi, jest naprawdę bardzo dobrze. Myślę, że ty, Florciu, również udowodnisz swą wartość przed nimi.
Elf usiadł na starej dobrej ławce. Spoglądał niecierpliwie na dziewczynę, gwizdał cicho. W końcu pozwolił sobie na ruch pełen pokory i łagodności: delikatnie ujął Florę pod boki i posadził ją sobie na kolanach. Przytulił ją do siebie, mówiąc:
- Szampan i wino to rodzaje napojów, które zwą się alkoholem. Są one wyłącznie do spożywania przez dorosłych, ponieważ tylko dorośli zdają sobie sprawę, co się kryje pod ów alkoholem. Jeśli wypije się za dużo alkoholu, można stracić nad sobą panowanie, w ogóle nie pamiętać co się robiło po nadużyciu... W mniejszych ilościach natomiast może być to naprawdę cudowny, niebiański przysmak do obiadów, czy romantycznych kolacji. Z winogron tutaj rosnących część idzie do spożycia wraz z innymi owocami w miskach, część natomiast zabierana jest albo do mej spiżarni, albo do winnicy pod Rubidią. Tam rzemieślnicy alkoholi tworzą dla mnie wino, od czasu do czasu dokładają szampana tak z przyjacielskiego gestu. Ciebie również nim poczęstuję, kiedy tylko nadejdzie odpowiednia pora.
- Mhm. - zamruczał - Współpraca,kiedy całe społeczeństwo przyczynia się pracą i postępem do wspólnego dobra i korzyści. Na zachodnim wybrzeżu, gdzie obecnie jesteśmy, wartość ciężkiej harówki i współpracy jest nie do określenia. Praktycznie rzecz biorąc, jest bezcenna. Trudno się odnaleźć na Jadeitowym Wybrzeżu bez niczyjej pomocy ani wskazówek. Warto mieć kogoś, na kim można polegać i ufać. Okoliczni mieszkańcy na początku patrzyli się na mnie krzywo i bez większego entuzjazmu. Uważali mnie za magicznego pachołka, którego wylali ze studiów magicznych. Nie dość, że grozili mi ukamieniowaniem, to jeszcze nie chcieli zgodzić się na budowę wieży! Uch, całe szczęście mam to już za sobą, a między mną a tutejszymi, jest naprawdę bardzo dobrze. Myślę, że ty, Florciu, również udowodnisz swą wartość przed nimi.
Elf usiadł na starej dobrej ławce. Spoglądał niecierpliwie na dziewczynę, gwizdał cicho. W końcu pozwolił sobie na ruch pełen pokory i łagodności: delikatnie ujął Florę pod boki i posadził ją sobie na kolanach. Przytulił ją do siebie, mówiąc:
- Szampan i wino to rodzaje napojów, które zwą się alkoholem. Są one wyłącznie do spożywania przez dorosłych, ponieważ tylko dorośli zdają sobie sprawę, co się kryje pod ów alkoholem. Jeśli wypije się za dużo alkoholu, można stracić nad sobą panowanie, w ogóle nie pamiętać co się robiło po nadużyciu... W mniejszych ilościach natomiast może być to naprawdę cudowny, niebiański przysmak do obiadów, czy romantycznych kolacji. Z winogron tutaj rosnących część idzie do spożycia wraz z innymi owocami w miskach, część natomiast zabierana jest albo do mej spiżarni, albo do winnicy pod Rubidią. Tam rzemieślnicy alkoholi tworzą dla mnie wino, od czasu do czasu dokładają szampana tak z przyjacielskiego gestu. Ciebie również nim poczęstuję, kiedy tylko nadejdzie odpowiednia pora.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Takie zgranie tyle osób musi być naprawdę piękne. Każdy ma tutaj swój dom i swoją powinność, jakiś obowiązek. Niestety Driadzie nie podchodziło takie dopasowanie, nie potrzeba jej było ukazywać swojej wartości. Wolała być wolna bez takich uziemień. Nie lubiła siedzieć w miejscu odkąd opuściła swój las. Co to za ludzie gdy widzą ją, a nie wiedzą jaka jest wartościowa. Mogła by w sumie uleczyć kilka osób jeżeli to takie ważne, wtedy może by ją polubili. Gdy przypominała sobie te złe spojrzenia obcych ludzi, to zdecydowała się że jednak lepiej jest się pokazać z dobrej strony. Kiedyś będzie musiała sama chodzić na rynek i nie będzie zlituj się.
- Ale na tym placu, gdzie chcesz iść, nie ma dużo ludzi, prawda? - spytała z nadzieją. Dopiero teraz przypomniało jej się że w takich miejscach jest masa mieszkańców chcących również coś kupić. Ciężko już jej było wytrzymać z trzema osobami. Wolała nie myśleć jak to mogło się dla niej skończyć przebywanie na takim rynku. Jej oczy już powróciły do normalności.
Nagle złapał ją i usadowił na sobie. Trochę się jej nie podobało, ale przynajmniej było ciepło. Oparła się wygodnie o jego ciało, trzymając ręce na swoich kolanach.
- Nie wytrzymam jeżeli jest tam więcej niż pięć osób, dasz rade bezemnie prawda? - nie spodziewała się pozytywnej odpowiedzi, ale zawsze warto spróbować.
- Bez sensu pić coś co ci zabiera panowanie i wspomnienia. - już miała wspomnieć o tym że nikt jej tego nie odbierze, ale trochę to już się jej znudziło, tyle razy to powtarzała.
- Puu mi zawsze mówił że jeszcze jestem nie dorosła, że mam tylko 17 lat. Więc chyba nie mogę spróbować. - trochę ją to denerwowało, gdyż nigdy nie wiedziała kiedy przekroczy tą granice. Zawsze jak potrzebna była wymówka to słyszała tylko to zdanie.
- Ale na tym placu, gdzie chcesz iść, nie ma dużo ludzi, prawda? - spytała z nadzieją. Dopiero teraz przypomniało jej się że w takich miejscach jest masa mieszkańców chcących również coś kupić. Ciężko już jej było wytrzymać z trzema osobami. Wolała nie myśleć jak to mogło się dla niej skończyć przebywanie na takim rynku. Jej oczy już powróciły do normalności.
Nagle złapał ją i usadowił na sobie. Trochę się jej nie podobało, ale przynajmniej było ciepło. Oparła się wygodnie o jego ciało, trzymając ręce na swoich kolanach.
- Nie wytrzymam jeżeli jest tam więcej niż pięć osób, dasz rade bezemnie prawda? - nie spodziewała się pozytywnej odpowiedzi, ale zawsze warto spróbować.
- Bez sensu pić coś co ci zabiera panowanie i wspomnienia. - już miała wspomnieć o tym że nikt jej tego nie odbierze, ale trochę to już się jej znudziło, tyle razy to powtarzała.
- Puu mi zawsze mówił że jeszcze jestem nie dorosła, że mam tylko 17 lat. Więc chyba nie mogę spróbować. - trochę ją to denerwowało, gdyż nigdy nie wiedziała kiedy przekroczy tą granice. Zawsze jak potrzebna była wymówka to słyszała tylko to zdanie.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
- Tu jest kwestia natury moralnej: pić coś, co przy większej ilości może zaskoczyć, czy spróbować się z własną wolą, rozsądkiem i opanowaniem i pić tyle, aby wystarczało do dodania sobie smaczku życia? - zaśmiał się pogodnie, wtulając twarz w rude włosy Flory. Pachniała wybornie, jak zawsze. - Ja akurat wybrałem drugą opcję. Znam swoje ciało i nigdy nie stało się tak, bym stracił nad sobą kontrolę. Wiem, kiedy przestać. I to samo doradzam też innym, dlatego w moim domu nie ma pijaństwa ani lubieżności w piciu alkoholu. Możesz być pewna, moja miła, że nawet jeśli bym cię poczęstował, to nie dopuściłbym, abyś zrobiła sobie krzywdę. Zwłaszcza winem.
Uśmiechnął się szerzej wdychając błogi aromat skóry Flory i jej włosów. Ucałował subtelnie kark oraz jego boki, objął dziewczynę w pasie. Miłe gesty przelewał ze szczerością serca, a fizyczne podarunki, choć skończyły się na chwilę, nadal pragnęły wykazać się w scenerii romantycznego krajobrazu, choćby przez dotyk dłoni, ton głosu czy spojrzenie. Lucan opowiadał dalej.
- Według mnie, jesteś na tyle dojrzała, aby móc spróbować tego i owego, skarbku zielony. Masz może 17 lat, lecz podróżujesz przez niebezpieczne tereny Alaranii, dogadujesz się z Demonami, Krasnoludami, z Mrocznymi Elfami... Opanowałaś tajniki magii i wiesz, jak podchodzić do roślinek i zwierząt. To wielka odpowiedzialność, a za wielką odpowiedzialnością zawsze kryje się dojrzałość i dorosłość... - rzekł mądrze, splatając dłonie z rękoma Flory - Co do rynku, to proponowałbym ci przygotować się jednak na spotkanie z dużą grupą osób. Rubidia nie jest wcale takim małym miastem, aby liczyło sobie maksymalnie 4 osadników. Wręcz przeciwnie. Jej położenie, wysunięcie na zachód i bliski kontakt z Lasem Driad stanowi podstawę do ciągłego odwiedzania jej. Rubidia to dość duże, dobrze prosperujące miasto. Myślą jednak, że jeśli naprawdę ci zależy na zdobyciu kostura, wtedy nic nie stanie na twej drodze, aby móc sprzedać strzały, kupić dobry kij, i przynieść go mi. Wtedy wszystko już się załatwi i ty sama będziesz mogła spać spokojnie oraz jakże smacznie.
Uśmiechnął się szerzej wdychając błogi aromat skóry Flory i jej włosów. Ucałował subtelnie kark oraz jego boki, objął dziewczynę w pasie. Miłe gesty przelewał ze szczerością serca, a fizyczne podarunki, choć skończyły się na chwilę, nadal pragnęły wykazać się w scenerii romantycznego krajobrazu, choćby przez dotyk dłoni, ton głosu czy spojrzenie. Lucan opowiadał dalej.
- Według mnie, jesteś na tyle dojrzała, aby móc spróbować tego i owego, skarbku zielony. Masz może 17 lat, lecz podróżujesz przez niebezpieczne tereny Alaranii, dogadujesz się z Demonami, Krasnoludami, z Mrocznymi Elfami... Opanowałaś tajniki magii i wiesz, jak podchodzić do roślinek i zwierząt. To wielka odpowiedzialność, a za wielką odpowiedzialnością zawsze kryje się dojrzałość i dorosłość... - rzekł mądrze, splatając dłonie z rękoma Flory - Co do rynku, to proponowałbym ci przygotować się jednak na spotkanie z dużą grupą osób. Rubidia nie jest wcale takim małym miastem, aby liczyło sobie maksymalnie 4 osadników. Wręcz przeciwnie. Jej położenie, wysunięcie na zachód i bliski kontakt z Lasem Driad stanowi podstawę do ciągłego odwiedzania jej. Rubidia to dość duże, dobrze prosperujące miasto. Myślą jednak, że jeśli naprawdę ci zależy na zdobyciu kostura, wtedy nic nie stanie na twej drodze, aby móc sprzedać strzały, kupić dobry kij, i przynieść go mi. Wtedy wszystko już się załatwi i ty sama będziesz mogła spać spokojnie oraz jakże smacznie.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Wcale sama nie czuła się jeszcze dorosła, choć prawił jej takie komplementy. Gdyby była odpowiedzialna to by umiała zadbać o siebie, a nie zawsze mdleje i ktoś ją musi ratować. Nie umie zmierzyć się ze strachem i trudnościami których tak mocno unika. Jak ona chce pomagać ludziom, jak boi się do nich wyjść?
- Ale ja nie twierdzę że jestem dorosła... - nie powiedziała tego tylko dlatego że naprawdę się nie uznawała za taką, ale wolała uniknąć picia tego czegoś. Dla niej kojarzyło się to tylko z trucizną, która jak się jej trochę wypije jest przyjemna, a potem zabija. Nie chciała nawet tego próbować, skoro dotychczas mogła żyć bez. Nie znała swojego ciała, a można nawet powiedzieć że już straciła kilka razy kontrolę, gdy nagle magicznie przemieniła ducha w prawdziwe zwierzę, albo prze teleportowała dwie osoby, co było niemożliwe normalnie.
Wcale nie ignorowała tego co Lucan jej robił, trochę był zbyt nachalny, ale nie wiedziała nawet jak mu ma na to odpowiedzieć. To jest ta miłość? Dbanie o kogoś i ciągle pocałunki? Chyba jednak jeszcze nic nie czuła.
- Większa grupa mówisz? - zaczęła się głębiej zastanawiać, delikatnie podgryzając swoją wargę. Podał jej dobry powód, dla którego mogła by się jednak odważyć. Tym razem jej oczy zaczęły płonąć czerwienią. Była ona nawet mocniejsza od koloru jej włosów.
- Gdzie jest ta Rubidia? - spytała zdesperowana, gotowa pójść teraz. Najlepiej żeby to było w tej chwili, bo niedługo mogło jej się odechcieć.
- I chyba potrzebuje więcej tych monet, bo za same strzały takiego najlepszego kostura nie dostane. - oczywiście, chciała ten który najbardziej by jej się spodobał, a znając swoje standardy, byłby to ten z najwyższej półki. Najlepiej nie drewniany. Jej tęczówki cały czas się żarzyły.
- Ale ja nie twierdzę że jestem dorosła... - nie powiedziała tego tylko dlatego że naprawdę się nie uznawała za taką, ale wolała uniknąć picia tego czegoś. Dla niej kojarzyło się to tylko z trucizną, która jak się jej trochę wypije jest przyjemna, a potem zabija. Nie chciała nawet tego próbować, skoro dotychczas mogła żyć bez. Nie znała swojego ciała, a można nawet powiedzieć że już straciła kilka razy kontrolę, gdy nagle magicznie przemieniła ducha w prawdziwe zwierzę, albo prze teleportowała dwie osoby, co było niemożliwe normalnie.
Wcale nie ignorowała tego co Lucan jej robił, trochę był zbyt nachalny, ale nie wiedziała nawet jak mu ma na to odpowiedzieć. To jest ta miłość? Dbanie o kogoś i ciągle pocałunki? Chyba jednak jeszcze nic nie czuła.
- Większa grupa mówisz? - zaczęła się głębiej zastanawiać, delikatnie podgryzając swoją wargę. Podał jej dobry powód, dla którego mogła by się jednak odważyć. Tym razem jej oczy zaczęły płonąć czerwienią. Była ona nawet mocniejsza od koloru jej włosów.
- Gdzie jest ta Rubidia? - spytała zdesperowana, gotowa pójść teraz. Najlepiej żeby to było w tej chwili, bo niedługo mogło jej się odechcieć.
- I chyba potrzebuje więcej tych monet, bo za same strzały takiego najlepszego kostura nie dostane. - oczywiście, chciała ten który najbardziej by jej się spodobał, a znając swoje standardy, byłby to ten z najwyższej półki. Najlepiej nie drewniany. Jej tęczówki cały czas się żarzyły.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
- Większa grupa. - powtórzył za Florą, kiwając przezornie głową i intonując odpowiedni głoski - Na ogół wieczorem i rano jest mało ludzi na rynku. Kupcy i handlarze zamykają swoje kioski i stragany, wozy są ładowane ponownie wszelkiej maści dobrami... Również spada ochota na kupowanie cokolwiek, kiedy zapach świeżej kolacji i aura ciepłego łóżka wzywa przez okno zmęczone mieszczaństwo. Z resztą komu by się chciało wychodzić na targ, zwłaszcza przed nocą?
Po krótkiej, prawie niewyczuwalnej pauzie, dodał:
- Chyba tylko takim szaleńcom jak mi czy tobie. Oh, jeszcze ci, którzy śpią do południa, bo pracują po ciemnych godzinach, ale o nich się nie martw, bo na ogół chodzą jak lunatycy i niczego nie widzą prócz czubka własnego nosa.
Kolejna krótka opowieść o życiu w Rubidii była zaledwie uwerturą do dłuższego rozważania na temat tego miasta. Elf chrząknął znacząco, podnosząc nieco wyżej głos.
- Rubidia to miasto portowe, więc znajduje się w bliskim kontakcie z morzem, choć mówiąc dokładniej: Oceanem Jadeitowym. Niedaleko miasta, na wschodzie, przepływa rzeka, więc nie tylko przyciąga okolicznych Naturian, ale i rybaków i flisaków, którzy wędrują na północ i południe, w te i wewte, cały czas. Jak w zegarze. Sama okolica Rubidii zasługuje na większą uwagę, bo i my tam się znajdujemy. Tam, czyli tutaj.
Elf zaśmiał się cicho, przytulając się do Flory i pozwalając, aby ona sama oparła się lepiej o tors.
- Jeśli na zachód od Rubidii jest Las Driad, to my jesteśmy pomiędzy lasem i miastem. Przez całą drogę między tymi dwoma miejscami rozciąga się przepiękna puszcza i trakt gościnny przerywający linię lasu, jakby dzielący na dwie równe części. Droga jest strzeżona i pilnie obserwowana przez specjalnych wartowników Rubidii. Często więc, kiedy podróżuję, napotykam się na strażników. Tobą nie będą akurat zdumieni, wszakże z Lasu Driad przychodzi wiele istot chętnych kupienia ciekawej nowinki w mieście.
Złapał oddech, mówił dalej:
- Oczywiście, że dam ci pieniądze. Chciałbym jednak, abyś miała też swoje. Kto wie, może znajdziesz jakąś ładną suknię, albo naszyjnik, korale? Być może wśród zgiełku targu odnajdziesz piękne zielone kolczyki, które tylko podkreślą twoje włosy i uszy?
Po krótkiej, prawie niewyczuwalnej pauzie, dodał:
- Chyba tylko takim szaleńcom jak mi czy tobie. Oh, jeszcze ci, którzy śpią do południa, bo pracują po ciemnych godzinach, ale o nich się nie martw, bo na ogół chodzą jak lunatycy i niczego nie widzą prócz czubka własnego nosa.
Kolejna krótka opowieść o życiu w Rubidii była zaledwie uwerturą do dłuższego rozważania na temat tego miasta. Elf chrząknął znacząco, podnosząc nieco wyżej głos.
- Rubidia to miasto portowe, więc znajduje się w bliskim kontakcie z morzem, choć mówiąc dokładniej: Oceanem Jadeitowym. Niedaleko miasta, na wschodzie, przepływa rzeka, więc nie tylko przyciąga okolicznych Naturian, ale i rybaków i flisaków, którzy wędrują na północ i południe, w te i wewte, cały czas. Jak w zegarze. Sama okolica Rubidii zasługuje na większą uwagę, bo i my tam się znajdujemy. Tam, czyli tutaj.
Elf zaśmiał się cicho, przytulając się do Flory i pozwalając, aby ona sama oparła się lepiej o tors.
- Jeśli na zachód od Rubidii jest Las Driad, to my jesteśmy pomiędzy lasem i miastem. Przez całą drogę między tymi dwoma miejscami rozciąga się przepiękna puszcza i trakt gościnny przerywający linię lasu, jakby dzielący na dwie równe części. Droga jest strzeżona i pilnie obserwowana przez specjalnych wartowników Rubidii. Często więc, kiedy podróżuję, napotykam się na strażników. Tobą nie będą akurat zdumieni, wszakże z Lasu Driad przychodzi wiele istot chętnych kupienia ciekawej nowinki w mieście.
Złapał oddech, mówił dalej:
- Oczywiście, że dam ci pieniądze. Chciałbym jednak, abyś miała też swoje. Kto wie, może znajdziesz jakąś ładną suknię, albo naszyjnik, korale? Być może wśród zgiełku targu odnajdziesz piękne zielone kolczyki, które tylko podkreślą twoje włosy i uszy?
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Nawet spodobało jej się nazwanie jej szaleńcem. Choć Driada bała się nocy chętnie by tam poszła wieczorem. Zwłaszcza że teraz miała taki zapał i chęć do tego, aż się w niej gotowało. Gorzej było u niej z orientacją, ale drzewa i wiatr na pewno by jej drogę wskazały. Zwłaszcza jak Lucan tamtędy przechodził, takiego to rozpoznają i będą wiedziały gdzie szedł. Pierwszy raz by się usamodzielniła, poszła by gdzieś sama. Można nawet powiedzieć że powoli wchodzi w dorosłość. Może nauczy się trochę na swoich błędach gdy ją jakiś lichwiarz wykiwa. Oby było tam takich jak najmniej.
- Mogłabym odzyskać swój amulet? - oczywiście chodziło jej o ten który został w dzbanku. To by była w sumie wygodniejsza forma transportu. Zdecydowała jednak nie ryzykować w pojedynkę. Nie wiadomo co może na nią po drodze czyhać. Brakowało jej zresztą cały czas czegoś na szyi, nawet się do tego przyzwyczaiła. Zresztą smutno jej było gdy nie wiedziała co z nim, ani słowa nie słyszała, tak to czasem z nim w myślach mogła porozmawiać.
- To jeżeli mam iść, to musisz mnie puścić - oznajmiła złą informację, pewnie będzie mu jej brakowało przez taki czas. Flora chciała iść jak najszybciej, póki jeszcze miała na to ochotę i się nie rozmyśliła. Kolor jej oczu cały czas utrzymywał się na czerwonym.
- I dziękuje za wszystko - odparła wesoło się uśmiechając. Przypomniała sobie, że tyle dla niej robi, a ona ani słowa nie powiedziała za to.
- No to daj... A swoje będę mieć z tych strzał - popędzała go. Nie sądziła że na takim czymś można zarobić, ale przecież z tego dobry interes można ukręcić. Produkowanie takiej amunicji nie było dla niej problemem, a nuż by szły jak ciepłe bułeczki.
- Mogłabym odzyskać swój amulet? - oczywiście chodziło jej o ten który został w dzbanku. To by była w sumie wygodniejsza forma transportu. Zdecydowała jednak nie ryzykować w pojedynkę. Nie wiadomo co może na nią po drodze czyhać. Brakowało jej zresztą cały czas czegoś na szyi, nawet się do tego przyzwyczaiła. Zresztą smutno jej było gdy nie wiedziała co z nim, ani słowa nie słyszała, tak to czasem z nim w myślach mogła porozmawiać.
- To jeżeli mam iść, to musisz mnie puścić - oznajmiła złą informację, pewnie będzie mu jej brakowało przez taki czas. Flora chciała iść jak najszybciej, póki jeszcze miała na to ochotę i się nie rozmyśliła. Kolor jej oczu cały czas utrzymywał się na czerwonym.
- I dziękuje za wszystko - odparła wesoło się uśmiechając. Przypomniała sobie, że tyle dla niej robi, a ona ani słowa nie powiedziała za to.
- No to daj... A swoje będę mieć z tych strzał - popędzała go. Nie sądziła że na takim czymś można zarobić, ale przecież z tego dobry interes można ukręcić. Produkowanie takiej amunicji nie było dla niej problemem, a nuż by szły jak ciepłe bułeczki.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
- Odpocznijmy jeszcze trochę... - wymruczał, dotykając palce u dłoni Flory - Nie wiem jak ty, ale ja ostatnio, kiedy wracaliśmy przez las, myślałem nad dziurą, którą odkryliśmy. Rzadko zdarza się znaleźć na wybrzeżu okrągły otwór prowadzący w głąb ziemi, zwłaszcza kiedy jego struktura pasuje do wymiarów człowieka... w dodatku te ślady, które wzięły się nie wiadomo skąd... Myślę też nad tym, dokąd byśmy się nim udali. Jak dobrze znam miejscową historię i podania, to żadna z nich nie mówi o podziemnym labiryncie ani istotach, które ryłyby pod gruntem. Takie stworzenia prędzej na Pustyni Czasu, albo w Otchłani, gdzie gadów jest mnóstwo... Ale tutaj? Na Jadeitowym Wybrzeżu?! - spytał samego siebie retorycznie - Nie... to niemożliwe.
Odpoczywając w towarzystwie Flory, Lucan zdawał się być lekko ospały. Oczy miał zamknięte, powieki ściśnięte mocno. Zatapiał się torsem w cudownym kontakcie z Driadą, drobne paluszki masował opuszkami własnych. Cieszył się z tego, póki jeszcze można... Póki Flora nie poznała mankamentów życia na Jadeitowym Wybrzeżu - wiecznej aktywności, rozrabiania i podróżowania, lecz przede wszystkim... obrony. Stąd do trawiastych pustkowi Równin mała droga. Szumowiny z opaskami bandytów i magią apostatów wiecznie przychodzą przychodzą z północy, plądrują i atakują. To właśnie dlatego na trakt wyszła straż...
Choć powód nagłego pojawienia się bandytów jest dla wszystkich tajemnicą.
- Tym bardziej powinnaś kupić kostur. Magiczna laska wzmocni twoje zaklęcia i zwiększy szanse w razie możliwego ataku. Twój chaos i życie w połączeniu z moją ziemią, strukturą i demonologią sprawi, że łatwo wyjdziemy z kłopotliwego ambarasu.
Nie chciał stracić kontaktu z Florą, dlatego jego pochwycenie i wzięcie na ramiona, jak podczas ratowania z płonącego domu, było dość jasne do zrozumienia i przewidzenia. Rzecz jasna Mag uczynił to delikatnie i z obyczajem kultury.
- Zaniosę cię do łóżka, a potem jeszcze wszystko obmyślimy, dobrze? Musisz mi na spokojnie wytłumaczyć, jaką dokładnie chcesz laskę.
Odpoczywając w towarzystwie Flory, Lucan zdawał się być lekko ospały. Oczy miał zamknięte, powieki ściśnięte mocno. Zatapiał się torsem w cudownym kontakcie z Driadą, drobne paluszki masował opuszkami własnych. Cieszył się z tego, póki jeszcze można... Póki Flora nie poznała mankamentów życia na Jadeitowym Wybrzeżu - wiecznej aktywności, rozrabiania i podróżowania, lecz przede wszystkim... obrony. Stąd do trawiastych pustkowi Równin mała droga. Szumowiny z opaskami bandytów i magią apostatów wiecznie przychodzą przychodzą z północy, plądrują i atakują. To właśnie dlatego na trakt wyszła straż...
Choć powód nagłego pojawienia się bandytów jest dla wszystkich tajemnicą.
- Tym bardziej powinnaś kupić kostur. Magiczna laska wzmocni twoje zaklęcia i zwiększy szanse w razie możliwego ataku. Twój chaos i życie w połączeniu z moją ziemią, strukturą i demonologią sprawi, że łatwo wyjdziemy z kłopotliwego ambarasu.
Nie chciał stracić kontaktu z Florą, dlatego jego pochwycenie i wzięcie na ramiona, jak podczas ratowania z płonącego domu, było dość jasne do zrozumienia i przewidzenia. Rzecz jasna Mag uczynił to delikatnie i z obyczajem kultury.
- Zaniosę cię do łóżka, a potem jeszcze wszystko obmyślimy, dobrze? Musisz mi na spokojnie wytłumaczyć, jaką dokładnie chcesz laskę.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Westchnęła zasmucona. Wcale nie miała ochoty na odpoczywanie. Już się jej odechciało, oczy wróciły, a pojawiła się senność. Przymknęła oczka, jeszcze luźniej się oparła niż wcześniej, kładąc ręce wiszące po bokach. Już była taka pewna że dałaby rade, a Lucan to wszystko zahamował. Nie spodobało to się jej. Nie chciała by ktoś ją tak powstrzymywał, ale co zrobić.
Dziura była naprawdę była ciekawa, ale na pewno nie zamierzała jej zmierzać bez swojej przyszłej broni.
- Czy to nie stado kretów to zrobiło? - widziała kiedyś kopiec, domyśliła się że to to zwierze. Taką wielką mógł zrobić albo Kret-Gigant, albo stado krecików.
- Może to te kraby po prostu... To by pasowało do pojedynczych śladów w równych odległościach. No i zaczęły kopać swoimi niebieskimi czułkami schronienie. - to było dla niej najlogiczniejsze rozwiązanie. Choć nie wiedziała jak naprawdę sobie je wyobrażać, nigdy ich nie widziała, to próbowała sobie je wymyślić. Więcej już pomysłów nie miała.
- Zamiast tu siedzieć, już dawno bym wróciła i byśmy mogli iść sprawdzić... - niestety, cały czas już tkwiła. - No przecież chce mieć kostur, więc czemu mi to mówisz? - nie zrozumiała jego słów, wyglądały jakby chciał ją przekonać, a to ona próbowała go przekonać.
- Ehh, no dobrze... - już w sumie była tak senna że mogła pójść leżeć, zgaszenie jej chęci sprawiło że nie miała już ochoty. Chociaż głębsze zastanowienie się żeby naprawdę broń była najlepsza nie było złym pomysłem. O takie rzeczy warto było dbać. Chętnie by coś w sumie zjadła, zaczynała się robić głodna.
Na pewno by tu wróciła, a skoro tak się bał o nią to przecież mógł jej towarzyszyć. Gdzie indziej nie miała po co iść.
Dziura była naprawdę była ciekawa, ale na pewno nie zamierzała jej zmierzać bez swojej przyszłej broni.
- Czy to nie stado kretów to zrobiło? - widziała kiedyś kopiec, domyśliła się że to to zwierze. Taką wielką mógł zrobić albo Kret-Gigant, albo stado krecików.
- Może to te kraby po prostu... To by pasowało do pojedynczych śladów w równych odległościach. No i zaczęły kopać swoimi niebieskimi czułkami schronienie. - to było dla niej najlogiczniejsze rozwiązanie. Choć nie wiedziała jak naprawdę sobie je wyobrażać, nigdy ich nie widziała, to próbowała sobie je wymyślić. Więcej już pomysłów nie miała.
- Zamiast tu siedzieć, już dawno bym wróciła i byśmy mogli iść sprawdzić... - niestety, cały czas już tkwiła. - No przecież chce mieć kostur, więc czemu mi to mówisz? - nie zrozumiała jego słów, wyglądały jakby chciał ją przekonać, a to ona próbowała go przekonać.
- Ehh, no dobrze... - już w sumie była tak senna że mogła pójść leżeć, zgaszenie jej chęci sprawiło że nie miała już ochoty. Chociaż głębsze zastanowienie się żeby naprawdę broń była najlepsza nie było złym pomysłem. O takie rzeczy warto było dbać. Chętnie by coś w sumie zjadła, zaczynała się robić głodna.
Na pewno by tu wróciła, a skoro tak się bał o nią to przecież mógł jej towarzyszyć. Gdzie indziej nie miała po co iść.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Faktycznie, coś się we Florze zmieniło. Jakby posmutniała, zrobiła się mniej słodsza i radosna niż wcześniej. Elf zdał sobie sprawę, że to on był przyczyną żalu dziewczyny. Nie mógł jednak zrobić nic, co poprawiłoby humor młodej Driady. Musiała wytrzymać tutaj, w Czarnej Wieży, aż nastąpi dzień następny. I poranek.
W skrócie mówiąc: żadnego remedium na problemu Flory.
- Zmutowane krety, które zaczęły myśleć matematycznie i żyć przy wodzie? To nie ma sensu... ale mało która rzecz w Alaranii ma jakikolwiek. Cóż, ty jesteś Driadą z nas i ty wiesz lepiej, jakie stworzenia mogą istnieć, a jakie nie. Gigantyczne kraby, czy krety... możliwe, że te i te dwie rasy na raz. Tak czy siak, naprawdę powinniśmy zbadać tą sprawę tak szybko, jak to tylko możliwe. Kto wie, gdzie dojdziemy i jaki będzie koniec tunelu... Podziemne miasto Elfów? Może portal do alternatywnej rzeczywistości? A może po prostu skarb kapitana piratów, który jest zaklęty i przemienia każdego właściciela w żywego trupa? - nie chcąc straszyć, dodał - Lub stary sklep pełen czekolady i słodyczy. Cokolwiek tam jest, długo się przed nami ukrywać nie będzie. Kupimy ci kostur, zrobimy z niego magiczny artefakt, i brzmiąc nadal jak w bajce popędzimy w kierunku wiatrów przygody!
Zaśmiał się głośno, rozbawiony fantazją o której teraz bujał. Widok Flory i jego samego w podziemnym korytarzu, w ciasnej przestrzeni i stojąc przed przeznaczeniem, śmieszyło go. Głównie to wina Driady, która choć poważna i zasmucona, nawet wtedy rozbrajała Mrocznego Elfa. Taki to już miała wpływ na Lucana...
- Och, myślisz, że droga do Rubidii to zaledwie rzut beretem, pięć minut i hops? Oj nie... pieszo idzie się tam ponad dwie godziny, marszowym tempem. Proponuję ci więc odpocząć, może coś w końcu zjeść... przespać się w ciepłym łóżeczku tuż obok mnie. Dopiero wtedy będziesz gotowa. Tak jak mówiłem, najmniej osób jest z rana i wieczorem. Ty trafiłabyś na tą pierwszą godzinę, zatem... nie ma powodu, aby narzekać.
Mówił do rudowłosej piękności tuż po tym, kiedy zamknął mocarne, stalowe drzwi od domu. Czarna Wieża zabezpieczona przed niechcianymi gośćmi wkrótce stanie się celem ochrony paru demonów. Jak każdej chłodnej nocy Lucan przyzwie pomniejsze bestie, które wypatrywać będą wroga i niebezpieczeństwo.
Dotarł na piętro sypialniane. Znów oczom pary ukazał się okrągły pokój pełen niesamowicie intymnych przedmiotów: szafy, ubrania, biurko... książki, dywan. Na boku stało pościelone łóżko, które całą swoją siłą przyciągało Elfa. Mężczyzna ułożył na nim Florę, uważając aby o nic nie uderzyła. Ucałował ją czule w czoło, dłonią gładził głowę dziewczyny.
- Pocieszna jesteś. - wyznał, uśmiechając się - Wyrośnie z ciebie niesamowita magiczka.
W skrócie mówiąc: żadnego remedium na problemu Flory.
- Zmutowane krety, które zaczęły myśleć matematycznie i żyć przy wodzie? To nie ma sensu... ale mało która rzecz w Alaranii ma jakikolwiek. Cóż, ty jesteś Driadą z nas i ty wiesz lepiej, jakie stworzenia mogą istnieć, a jakie nie. Gigantyczne kraby, czy krety... możliwe, że te i te dwie rasy na raz. Tak czy siak, naprawdę powinniśmy zbadać tą sprawę tak szybko, jak to tylko możliwe. Kto wie, gdzie dojdziemy i jaki będzie koniec tunelu... Podziemne miasto Elfów? Może portal do alternatywnej rzeczywistości? A może po prostu skarb kapitana piratów, który jest zaklęty i przemienia każdego właściciela w żywego trupa? - nie chcąc straszyć, dodał - Lub stary sklep pełen czekolady i słodyczy. Cokolwiek tam jest, długo się przed nami ukrywać nie będzie. Kupimy ci kostur, zrobimy z niego magiczny artefakt, i brzmiąc nadal jak w bajce popędzimy w kierunku wiatrów przygody!
Zaśmiał się głośno, rozbawiony fantazją o której teraz bujał. Widok Flory i jego samego w podziemnym korytarzu, w ciasnej przestrzeni i stojąc przed przeznaczeniem, śmieszyło go. Głównie to wina Driady, która choć poważna i zasmucona, nawet wtedy rozbrajała Mrocznego Elfa. Taki to już miała wpływ na Lucana...
- Och, myślisz, że droga do Rubidii to zaledwie rzut beretem, pięć minut i hops? Oj nie... pieszo idzie się tam ponad dwie godziny, marszowym tempem. Proponuję ci więc odpocząć, może coś w końcu zjeść... przespać się w ciepłym łóżeczku tuż obok mnie. Dopiero wtedy będziesz gotowa. Tak jak mówiłem, najmniej osób jest z rana i wieczorem. Ty trafiłabyś na tą pierwszą godzinę, zatem... nie ma powodu, aby narzekać.
Mówił do rudowłosej piękności tuż po tym, kiedy zamknął mocarne, stalowe drzwi od domu. Czarna Wieża zabezpieczona przed niechcianymi gośćmi wkrótce stanie się celem ochrony paru demonów. Jak każdej chłodnej nocy Lucan przyzwie pomniejsze bestie, które wypatrywać będą wroga i niebezpieczeństwo.
Dotarł na piętro sypialniane. Znów oczom pary ukazał się okrągły pokój pełen niesamowicie intymnych przedmiotów: szafy, ubrania, biurko... książki, dywan. Na boku stało pościelone łóżko, które całą swoją siłą przyciągało Elfa. Mężczyzna ułożył na nim Florę, uważając aby o nic nie uderzyła. Ucałował ją czule w czoło, dłonią gładził głowę dziewczyny.
- Pocieszna jesteś. - wyznał, uśmiechając się - Wyrośnie z ciebie niesamowita magiczka.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
- Więc zbadamy, jutro... - Naprawdę miała nadzieje że spotkają wielkiego krabiego jeźdźca, to by było coś wspaniałego. To czego właśnie by pragnęła tam na końcu to właśnie jakiś ciekawy artefakt albo ten rycerz... Tylko trochę sensu nie miało dla Flory to że Lucan tak długo tu jest i nie zauważył czegoś takiego, ma jakieś dziwne wynalazki, demony. Chyba że naprawdę bez niej nie interesował się terenami wokół wieży tylko siedział w środku. Driada cieszyła się w głębi serca, byłaby to jej pierwsza taka poważna i fascynująca przygoda
- Dwie godziny? - trochę ją to zaskoczyło, bardziej jednak spodziewała się tej wersji w której będzie tam za pięć minut spacerkiem. Ale od czego ma swój pojazd, nie sprawiło by to jej problemu, nawet mogła by spać podczas podróży. Zasnęła by i znalazła się tam już po chwili. Przynajmniej dobre jest to że trafi na rano, gdy będzie mniej osób. Dobrze że nie ruszyła teraz.
- No doobrze... Już nie narzeekam. - przeciągała zaspana. Już praktycznie zapadała w objęcia morfeusza na Lucanie. Po chwili jednak znalazła się na łóżku. Posunęła się na koniec, byle by Elf miał dużo miejsca i nie musiał za bardzo się z nią... stykać.
Spojrzała jeszcze raz na niego gdy pochwalił jej zdolności magiczne, uśmiechnęła się miło i znów zamknęła oczka. Nie można było stwierdzić że już zasnęła. Raczej wyglądała jakby odpoczywała. Driada zaczęła sobie rozmyślać o Mrocznym Elfie, o jego wyglądzie. Nawet nie wiedziała gdy nagle jej skóra przybrała ciemną karnację tak jak u Lucana i kolor jej włosów zmienił się na również taki jak jego, czyli biały. Leżała tak uśmiechnięta. Wyglądała zupełnie inaczej, jakby to nie była ona, ale przynajmniej teraz pasowała do niego, a może nawet wyglądała jak siostra.
- Dwie godziny? - trochę ją to zaskoczyło, bardziej jednak spodziewała się tej wersji w której będzie tam za pięć minut spacerkiem. Ale od czego ma swój pojazd, nie sprawiło by to jej problemu, nawet mogła by spać podczas podróży. Zasnęła by i znalazła się tam już po chwili. Przynajmniej dobre jest to że trafi na rano, gdy będzie mniej osób. Dobrze że nie ruszyła teraz.
- No doobrze... Już nie narzeekam. - przeciągała zaspana. Już praktycznie zapadała w objęcia morfeusza na Lucanie. Po chwili jednak znalazła się na łóżku. Posunęła się na koniec, byle by Elf miał dużo miejsca i nie musiał za bardzo się z nią... stykać.
Spojrzała jeszcze raz na niego gdy pochwalił jej zdolności magiczne, uśmiechnęła się miło i znów zamknęła oczka. Nie można było stwierdzić że już zasnęła. Raczej wyglądała jakby odpoczywała. Driada zaczęła sobie rozmyślać o Mrocznym Elfie, o jego wyglądzie. Nawet nie wiedziała gdy nagle jej skóra przybrała ciemną karnację tak jak u Lucana i kolor jej włosów zmienił się na również taki jak jego, czyli biały. Leżała tak uśmiechnięta. Wyglądała zupełnie inaczej, jakby to nie była ona, ale przynajmniej teraz pasowała do niego, a może nawet wyglądała jak siostra.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość