Szczyty Fellarionu ⇒ [Podnóża] Ofiary chaotycznej magii
- Thorvald
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 52
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje:
- Kontakt:
- Sama sobie odpowiedziałaś, jestem krasnoludem - burknął pod nosem. Chwalenie się tym, że pilotował żyrokopter, który rozbił się w tych górach, było kiepskim pomysłem. Zerknął na mapę przelotnie. Jest to jest, najpierw zrobi to, co obiecał.
- Dobra, zara popatrzę, wpierw ogień roz... - zatrzymał się przed drzewem, gdy Flora się odezwała i spojrzał na nią, unosząc brew pytająco. Kątem oka dostrzegł, że coś się dzieje z drzewem. Gdy pierwszy kokos uderzył go w ramię, zdołał się tylko zasłonić rękami i cofnąć kilka kroków, kiedy reszta owoców spadła prosto na niego odbijając się od jego zbroi. Ciągle jej nie zdjął, wolał mieć ją na sobie, niż nieść nie wiadomo jak, bo przecież tak po prostu nie zostawi swoich ulubionych blach. Zresztą był przyzwyczajony do ich ciągłego noszenia.
Stanął, gdy "atak" się skończył. Pochylił się lekko, trzymając młot i topór przed sobą, gotów parować i uderzać. Prychnął, gdy Ita nie rzuciła się na niego a drzewo znikło.
- Pieprzona magia! Czemu przez to cholerne miasto elfów pełno jej w górach?! Co to miało być w ogóle? Tak mam wam ogień rozpalić?
Splunął na bok, nie opuszczając broni. Mierząc obie kobiety gniewnym wzrokiem czekał na jakieś wytłumaczenie.
- Dobra, zara popatrzę, wpierw ogień roz... - zatrzymał się przed drzewem, gdy Flora się odezwała i spojrzał na nią, unosząc brew pytająco. Kątem oka dostrzegł, że coś się dzieje z drzewem. Gdy pierwszy kokos uderzył go w ramię, zdołał się tylko zasłonić rękami i cofnąć kilka kroków, kiedy reszta owoców spadła prosto na niego odbijając się od jego zbroi. Ciągle jej nie zdjął, wolał mieć ją na sobie, niż nieść nie wiadomo jak, bo przecież tak po prostu nie zostawi swoich ulubionych blach. Zresztą był przyzwyczajony do ich ciągłego noszenia.
Stanął, gdy "atak" się skończył. Pochylił się lekko, trzymając młot i topór przed sobą, gotów parować i uderzać. Prychnął, gdy Ita nie rzuciła się na niego a drzewo znikło.
- Pieprzona magia! Czemu przez to cholerne miasto elfów pełno jej w górach?! Co to miało być w ogóle? Tak mam wam ogień rozpalić?
Splunął na bok, nie opuszczając broni. Mierząc obie kobiety gniewnym wzrokiem czekał na jakieś wytłumaczenie.
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Naiwność tej dziewczyny momentami przekraczała pojęcie Ity. Tak jak i teraz. Naprawdę miała ochotę powiedzieć jej, że jest podłym demonem, jada niemowlaki na obiad i na pewno nie ma zamiaru śpiewać malutkiej driadzie o mchach w jaskini, tylko dlatego że ta bardzo by CHCIAŁA.
Ale pohamowała się z tym, nie chciała teraz histerycznej paniki w oczach leśnej dziewczynki. Zresztą, nie miała w zwyczaju opowiadać o swoim pochodzeniu. Udawanie człowieka wychodziło jej całkiem sprawnie, zwłaszcza jeśli nie musiała walczyć...
- Nie bawi mnie śpiewanie - ucięła, obracając się do niej plecami.
Ciekawa była, jak pójdzie krasnoludowi walka z drzewem. Ze zdumieniem jednak dostrzegła kokosy wyrastające w niesamowitym tempie na gałęziach. Zaraz też pospadały, atakując mężczyznę. Potem zaś drzewo znikło, tak samo nagle jak się pojawiło.
- Yyy... - wydusiła z siebie, zerkając na Florę totalnym zgłupieniem. - Co ty zrobiłaś? Przecież mielibyśmy ogień!
Nie mieściło jej się w głowie przede wszystkim to, że zaatakowała nieznajomego. Krasnoluda! Głupia dziewka z lasu!
Ita podeszła do niej i złapawszy za ramię, brutalnie zmusiła dziewczynę by stanęła na nogi.
- To... - tu wskazała bezczelnie palcem na mężczyznę, który sam był wyraźnie zirytowany - ... jest krasnolud! Zakoduj sobie w tym swoim zielonym, driadzim móżdżku, że to baaardzo niebezpieczni wojownicy, w dodatku nie znoszą magii.
Dała jej chwilę na przetrawienie tych informacji, jednocześnie patrząc na wojownika czujnie. Wiedziała, jak ogromna jest szansa, że mężczyzna zwyczajnie się na nie za moment rzuci.
- To natomiast... - tu wskazała mężczyźnie Florę - ... jest siedemnastoletnia driada, która chyba dopiero wyszła z lasu i nigdy nie gadała z nikim poza swoimi drzewami. Nie wiem co jej się roi w głowie, ale to tylko naiwne dziecko.
Oparła dziewczynę o ścianę jaskini, poprawiła jednak pościel, by nie marzła za mocno.
- A teraz może wytłumaczysz nam, dlaczego go zaatakowałaś, gdy chciał pomóc? Bo zaprawdę, nawet ja nie potrafię tego wyrozumieć.
Ale pohamowała się z tym, nie chciała teraz histerycznej paniki w oczach leśnej dziewczynki. Zresztą, nie miała w zwyczaju opowiadać o swoim pochodzeniu. Udawanie człowieka wychodziło jej całkiem sprawnie, zwłaszcza jeśli nie musiała walczyć...
- Nie bawi mnie śpiewanie - ucięła, obracając się do niej plecami.
Ciekawa była, jak pójdzie krasnoludowi walka z drzewem. Ze zdumieniem jednak dostrzegła kokosy wyrastające w niesamowitym tempie na gałęziach. Zaraz też pospadały, atakując mężczyznę. Potem zaś drzewo znikło, tak samo nagle jak się pojawiło.
- Yyy... - wydusiła z siebie, zerkając na Florę totalnym zgłupieniem. - Co ty zrobiłaś? Przecież mielibyśmy ogień!
Nie mieściło jej się w głowie przede wszystkim to, że zaatakowała nieznajomego. Krasnoluda! Głupia dziewka z lasu!
Ita podeszła do niej i złapawszy za ramię, brutalnie zmusiła dziewczynę by stanęła na nogi.
- To... - tu wskazała bezczelnie palcem na mężczyznę, który sam był wyraźnie zirytowany - ... jest krasnolud! Zakoduj sobie w tym swoim zielonym, driadzim móżdżku, że to baaardzo niebezpieczni wojownicy, w dodatku nie znoszą magii.
Dała jej chwilę na przetrawienie tych informacji, jednocześnie patrząc na wojownika czujnie. Wiedziała, jak ogromna jest szansa, że mężczyzna zwyczajnie się na nie za moment rzuci.
- To natomiast... - tu wskazała mężczyźnie Florę - ... jest siedemnastoletnia driada, która chyba dopiero wyszła z lasu i nigdy nie gadała z nikim poza swoimi drzewami. Nie wiem co jej się roi w głowie, ale to tylko naiwne dziecko.
Oparła dziewczynę o ścianę jaskini, poprawiła jednak pościel, by nie marzła za mocno.
- A teraz może wytłumaczysz nam, dlaczego go zaatakowałaś, gdy chciał pomóc? Bo zaprawdę, nawet ja nie potrafię tego wyrozumieć.
Szkoda, że nie bawi jej śpiewanie, no cóż, Flora nie ma zamiaru naciskać, i tak już dostała dużo pomocy od niej. Dziwi ją, jak ktoś może nie lubić śpiewu, może po prostu udaje?
- Możesz nie wiedzieć, ale to drzewo nie jest tu przez przypadek. Driada umiera... Gdy jej drzewo umiera, a to jest moje drzewo. Od początku życia jest się związanym ze swoją rośliną. Już wystarczająco źle się czuje, mała rysa mogłaby zabić i mnie, i Puu - wytłumaczyła się, gdy została nagle podniesiona. Domyślała się, że mało kto o tym wie, gdyż Flora jest jedyną driadą, według własnych domyśleń. Zdziwiła się, że została tak brutalnie podniesiona do góry, nie widziała wcześniej aż tak złowrogiego zachowania u demonicy.
Jeżeli przeżyje, na pewno zapamięta rasę krasnoludzka przez te wszystkie bolesne doznania tutaj. Nie spodziewała się jednak, że taka mała istota jest bojowa i nie lubi magii, zresztą to nie miało nic do rzeczy, musiała zareagować. Wytłumaczyła już wszystko wcześniej, więc więcej nie musiała dopowiadać. Zasmuciły ją tylko określenia, które padały w jej stronę. Zaczęła patrzeć pustym wzrokiem na podłoże przed sobą.
- Możesz nie wiedzieć, ale to drzewo nie jest tu przez przypadek. Driada umiera... Gdy jej drzewo umiera, a to jest moje drzewo. Od początku życia jest się związanym ze swoją rośliną. Już wystarczająco źle się czuje, mała rysa mogłaby zabić i mnie, i Puu - wytłumaczyła się, gdy została nagle podniesiona. Domyślała się, że mało kto o tym wie, gdyż Flora jest jedyną driadą, według własnych domyśleń. Zdziwiła się, że została tak brutalnie podniesiona do góry, nie widziała wcześniej aż tak złowrogiego zachowania u demonicy.
Jeżeli przeżyje, na pewno zapamięta rasę krasnoludzka przez te wszystkie bolesne doznania tutaj. Nie spodziewała się jednak, że taka mała istota jest bojowa i nie lubi magii, zresztą to nie miało nic do rzeczy, musiała zareagować. Wytłumaczyła już wszystko wcześniej, więc więcej nie musiała dopowiadać. Zasmuciły ją tylko określenia, które padały w jej stronę. Zaczęła patrzeć pustym wzrokiem na podłoże przed sobą.
- Thorvald
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 52
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje:
- Kontakt:
Nie opuszczał broni jeszcze przez jakiś czas po wymianie zdań przez kobiety. Starał się być ostrożny. Znowu magia, znowu to samo co na górze. Chyba się od tu od tego nie uwolni. Westchnął ciężko. Wsadził w końcu topór za pas i oparł się na młocie. Może to, co mówiła Ita, w jakiś sposób mu pochlebiało? Na pewno uznał ją za bardziej rozsądną. Wyciągnął do niej wolną rękę.
- Przejrzę mapy, a w zamian rozpalę wam ogień. O ile tej idiotce znów nie strzeli coś głupiego do łba, bo wtedy ją zabiję.
Gdy Ita przytaknęła i podała mu mapy, przejrzał je szybko i odłożył obok siebie, zapewne jeszcze będzie oglądał. Po przeczytaniu komentarza przy Rapsodii rzucił Icie krótkie, nic nie mówiące spojrzenie spod krzaczastych brwi. Wyciągnął mały woreczek z torby, przyklęknął przy stosie patyków i wysypał zawartość na dłoń, zabierając się zaraz swojego zadania. Coś pocierał, coś skrobał, było małe bum, co mogło świadczyć o użyciu prochu, pokręcił głową, pomruczał coś w brodę, aż wreszcie, po parunastu minutach, które dla kobiet mogły wydawać się wiecznością w tym zimnie, pojawił się płomyk, z początku mały, robił się coraz większy, by w końcu zająć kilka patyków. Krasnolud wstał, burknął jakieś "gotowe" i przysiadł kawałek dalej, studiując mapy, uprzednio chowając woreczek wraz z zawartością do swojej torby. Zapewne tajemnicze krasnoludzkie metody rozniecania ognia, to musiało być to, z pewnością.
- Przejrzę mapy, a w zamian rozpalę wam ogień. O ile tej idiotce znów nie strzeli coś głupiego do łba, bo wtedy ją zabiję.
Gdy Ita przytaknęła i podała mu mapy, przejrzał je szybko i odłożył obok siebie, zapewne jeszcze będzie oglądał. Po przeczytaniu komentarza przy Rapsodii rzucił Icie krótkie, nic nie mówiące spojrzenie spod krzaczastych brwi. Wyciągnął mały woreczek z torby, przyklęknął przy stosie patyków i wysypał zawartość na dłoń, zabierając się zaraz swojego zadania. Coś pocierał, coś skrobał, było małe bum, co mogło świadczyć o użyciu prochu, pokręcił głową, pomruczał coś w brodę, aż wreszcie, po parunastu minutach, które dla kobiet mogły wydawać się wiecznością w tym zimnie, pojawił się płomyk, z początku mały, robił się coraz większy, by w końcu zająć kilka patyków. Krasnolud wstał, burknął jakieś "gotowe" i przysiadł kawałek dalej, studiując mapy, uprzednio chowając woreczek wraz z zawartością do swojej torby. Zapewne tajemnicze krasnoludzkie metody rozniecania ognia, to musiało być to, z pewnością.
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Wysłuchała Flory ze spokojem. No fakt, obiło jej się o uszy, że driady coś miały z tymi drzewami. Nie miała jednak pojęcia, że zależało od tego ich życie. Kto by w sumie specjalnie się tym interesował? Sądziła, że leśne panienki po prostu mają jakieś dziwne przywiązania, ale nie spodziewała się czegoś aż tak osobliwego.
Ulżyło jej nieco, gdy zobaczyła jak krasnolud odkłada swój młot. Spojrzała też poważnie na Florę, miała nadzieję, że ta da sobie już spokój z głupimi żartami.
- Myślę, że dość już z niej na dzisiaj. Gorączkę złapała, nie powinna dokazywać.
Przynajmniej w razie czego ona sama była bezpieczna, jak wynikało ze słów krasnoluda. Nie chciała jednak tak po prostu dać mu zabić driady. Mała była jej potrzebna, zdecydowanie. Ciężko będzie znaleźć drugą istotę posiadającą taki potencjał w chaotycznej domenie, jednocześnie na tyle naiwnej, by Ita mogła z nią zrobić niemal wszystko.
- Jakie masz dalsze plany? - zapytała, kiedy już chwilę postudiował mapy.
Sama siedziała przy ogniu, niewymownie ciesząc się jego ciepłem. Tak, tego jej brakowało. Jeśli już musiała gnić na dalekiej północy, to niech przynajmniej będzie możliwość zagrzania się.
Jakże ją irytowało to trwanie w jednym miejscu! Kiedyś to wystarczyło pomyśleć, a świat nie miał dla niej granic...
- My będziemy zapewne schodzić na południe, w poszukiwaniu ludzkich siedzib. Rapsodia... - zawahała się wyraźnie z grymasem niechęci na twarzy. - Wolałybyśmy ją ominąć. Tu niżej zaraz będzie dużo cieplej, więc damy radę pewnie.
Chyba że Flora się rozchoruje zupełnie, wówczas prawdopodobnie będzie trzeba nawiedzić najbliższe miasto dla odwiedzenia medyka. Westchnęła ciężko.
- Jak wy, driady, leczycie się zazwyczaj? Nie macie tak, że posiedzicie sobie dnia wśród drzewek i wraca wam żywotność...?
Ulżyło jej nieco, gdy zobaczyła jak krasnolud odkłada swój młot. Spojrzała też poważnie na Florę, miała nadzieję, że ta da sobie już spokój z głupimi żartami.
- Myślę, że dość już z niej na dzisiaj. Gorączkę złapała, nie powinna dokazywać.
Przynajmniej w razie czego ona sama była bezpieczna, jak wynikało ze słów krasnoluda. Nie chciała jednak tak po prostu dać mu zabić driady. Mała była jej potrzebna, zdecydowanie. Ciężko będzie znaleźć drugą istotę posiadającą taki potencjał w chaotycznej domenie, jednocześnie na tyle naiwnej, by Ita mogła z nią zrobić niemal wszystko.
- Jakie masz dalsze plany? - zapytała, kiedy już chwilę postudiował mapy.
Sama siedziała przy ogniu, niewymownie ciesząc się jego ciepłem. Tak, tego jej brakowało. Jeśli już musiała gnić na dalekiej północy, to niech przynajmniej będzie możliwość zagrzania się.
Jakże ją irytowało to trwanie w jednym miejscu! Kiedyś to wystarczyło pomyśleć, a świat nie miał dla niej granic...
- My będziemy zapewne schodzić na południe, w poszukiwaniu ludzkich siedzib. Rapsodia... - zawahała się wyraźnie z grymasem niechęci na twarzy. - Wolałybyśmy ją ominąć. Tu niżej zaraz będzie dużo cieplej, więc damy radę pewnie.
Chyba że Flora się rozchoruje zupełnie, wówczas prawdopodobnie będzie trzeba nawiedzić najbliższe miasto dla odwiedzenia medyka. Westchnęła ciężko.
- Jak wy, driady, leczycie się zazwyczaj? Nie macie tak, że posiedzicie sobie dnia wśród drzewek i wraca wam żywotność...?
Nie spodziewała się takich ostrych słów od małego krasnala. Idiotka? Zabije ją? Przez chwilę patrzyła z niedowierzaniem, lecz zaraz dodała rasę krasnoludów jako rasę potrzebującą nauki dobroci. Przynajmniej będą obok elfów. Flora będzie musiała zagościć do jakichś dowódców tych istot, może im uda się coś wpoić do rozumu.
Po chwili nastały godziny milczenia, przynajmniej w wyobraźni Flory. Pojawił się na horyzoncie płomyk, aż cieplej zrobiło się w sercu Driady, gdy go zobaczyła. Od razu poczuła się pozytywniej i bardziej chętna do życia. Jak to dobrze, że znalazł się ten wredny krasnolud.
- Jak się LECZĘ? - wyakcentowała ostatnie słowo, dając jej do zrozumienia że jest jedyną driadą. - No, jak się skaleczę, to umiem zasklepić ranę, ale nie wiem jak taki ból głowy zniwelować. Uderzyłam się w głowę czy coś, bo aż mnie piecze i nie mogę myśleć. - Nie była świadoma, że jest po prostu chora, nawet nie zwróciła uwagi, gdy Ita mówiła o gorączce.
Uwierzyła demonicy na słowo, że tam powinny iść, choć zdziwiło ją omijanie jakiegoś miejsca.
- A ty gdzie się wybierasz? - odparła już trochę pobudzona do Thorvalda.
Po chwili nastały godziny milczenia, przynajmniej w wyobraźni Flory. Pojawił się na horyzoncie płomyk, aż cieplej zrobiło się w sercu Driady, gdy go zobaczyła. Od razu poczuła się pozytywniej i bardziej chętna do życia. Jak to dobrze, że znalazł się ten wredny krasnolud.
- Jak się LECZĘ? - wyakcentowała ostatnie słowo, dając jej do zrozumienia że jest jedyną driadą. - No, jak się skaleczę, to umiem zasklepić ranę, ale nie wiem jak taki ból głowy zniwelować. Uderzyłam się w głowę czy coś, bo aż mnie piecze i nie mogę myśleć. - Nie była świadoma, że jest po prostu chora, nawet nie zwróciła uwagi, gdy Ita mówiła o gorączce.
Uwierzyła demonicy na słowo, że tam powinny iść, choć zdziwiło ją omijanie jakiegoś miejsca.
- A ty gdzie się wybierasz? - odparła już trochę pobudzona do Thorvalda.
- Thorvald
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 52
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje:
- Kontakt:
Przeglądał mapy w milczeniu, jedną ręką doprowadzając brodę do jako-takiego ładu. Widać Rapsodia była największym miastem w okolicy, któż by się chciał osiedlać w pobliżu elfów. Wolał jednak nadrobić drogi, niż prosić je o jakąkolwiek pomoc.
- Też zamierzam ominąć to miasto. Któraś z ludzkich siedzib słynie z kowali lub czegoś podobnego? - odezwał się nie podnosząc głowy.
Tak naprawdę nie liczył, że zdoła zbudować z materiałów tu dostępnych żyrokopter, którym zdołałby wrócić. Tylko krasnoludzkie surowce zapewniały solidną jakość. Ale skoro już tu jest, warto sprawdzić. Gdzieś tam dalej, w podświadomości, odzywała się jego żyłka podróżnicza. Westchnął i oddał mapy Icie, po czym skierował się do swoich bagaży, wyciągając fajkę. Siadł z powrotem na swoim miejscu.
- Czym są driady? - spytał odpalając fajkę. Nie spotkał się nigdy z czymś, co mogło tworzyć drzewa w środku jaskiń. Warto poznać potencjalnego wroga, którym mógł być przecież każdy. Zaraz też wypuścił kółko z dymu w stronę ciemnowłosej, które rozwiało się nad ogniskiem.
- I kim jest m.?
- Też zamierzam ominąć to miasto. Któraś z ludzkich siedzib słynie z kowali lub czegoś podobnego? - odezwał się nie podnosząc głowy.
Tak naprawdę nie liczył, że zdoła zbudować z materiałów tu dostępnych żyrokopter, którym zdołałby wrócić. Tylko krasnoludzkie surowce zapewniały solidną jakość. Ale skoro już tu jest, warto sprawdzić. Gdzieś tam dalej, w podświadomości, odzywała się jego żyłka podróżnicza. Westchnął i oddał mapy Icie, po czym skierował się do swoich bagaży, wyciągając fajkę. Siadł z powrotem na swoim miejscu.
- Czym są driady? - spytał odpalając fajkę. Nie spotkał się nigdy z czymś, co mogło tworzyć drzewa w środku jaskiń. Warto poznać potencjalnego wroga, którym mógł być przecież każdy. Zaraz też wypuścił kółko z dymu w stronę ciemnowłosej, które rozwiało się nad ogniskiem.
- I kim jest m.?
- Syrynax
- Szukający drogi
- Posty: 25
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Widok turlającego się krasnoluda zdecydowanie rozbawił czarodzieja. Zrzedł mu uśmiech, gdy ten zniknął mu z pola widzenia. Najwyraźniej krasnoludy nie są tak stabilne, jak o nich mówiono... zanotowane. Westchnienie. Trzeba go znaleźć; towarzyszy się nie porzuca. Zawsze lepiej z nimi podróżować niż samemu. Dopiero po chwili przyszło mu do głowy, że coś mogłoby się stać opancerzonemu wojownikowi. Nie, jest na tyle kompaktowy, że drobne stoczenie się z górki raczej go nie uszkodzi. Lawiny dużej nie zrobił, czyli nie jest tak źle. Kolejne westchnienie. Moc wróciła, ale delikatne zmieniona. A może to efekt harmonii? Mniejsza o powód, efekt był taki, że mag dalej nie był do końca pewny kontroli nad swoimi zdolnościami. Lub Salazz'anem. Stanąwszy przed tym problemem, do głowy przyszło mu jedno rozwiązanie. Uśmiechnął się, kucnął i wyciągnął rękę nad miejscem, z którego ześlizgnął się krasnolud. Kilkanaście minut, mruczeń i symboli wyrysowanych w śniegu później trzymał już w swojej dłoni coś na kształt lodowej, okrągłej tarczy z wydłużoną krawędzią, zakończoną uchwytem w który mógł wsadzić dłonie, co zaraz uczynił. Położył ją na śniegu, usiadł na niej i, śmiejąc się do rozpuku, zjechał do miejsca, w którym pojawiły się ślady butów krasnoluda. Po czym kontynuował zjazd. Zahamował dopiero kilkanaście metrów dalej, rzucając się w zaspę i pozwalając tarczokształtnemu tworowi na dalszy swobodny zjazd wraz ze szczerą modlitwą do każdego boga, który by akurat słuchał, by nie sprawiło nikomu krzywdy. To dopiero byłaby śmierć!
Otrzepawszy siebie i baranka, rozpoczął mozolne podążanie za śladami krasnoluda i trafił w końcu do jaskini, w której ten rozpalił ognisko.
- W końcu cię znalazłem, mój... - przerwał, gdy zobaczył dwie dziwnie odziane kobiety oraz pościel. Patrzył z niedowierzaniem to na krasnoluda, to na dziewoje. Delikatnie zmrużył oczy, jak gdyby oceniając, z kim będzie miał do czynienia... Po chwili wszedł w głąb jaskini i skłonił się. Baranek zameczał (dzwoneczki!).
- Me imię Syrynax; jest prawdziwą przyjemnością obcować z tak urodziwymi niewiastami, jeśli w takich warunkach. Byłybyście tak uprzejme, by podać mi swe imiona?
Patrzył z uprzejmym oczekiwaniem, to na jedną, to na drugą.
Otrzepawszy siebie i baranka, rozpoczął mozolne podążanie za śladami krasnoluda i trafił w końcu do jaskini, w której ten rozpalił ognisko.
- W końcu cię znalazłem, mój... - przerwał, gdy zobaczył dwie dziwnie odziane kobiety oraz pościel. Patrzył z niedowierzaniem to na krasnoluda, to na dziewoje. Delikatnie zmrużył oczy, jak gdyby oceniając, z kim będzie miał do czynienia... Po chwili wszedł w głąb jaskini i skłonił się. Baranek zameczał (dzwoneczki!).
- Me imię Syrynax; jest prawdziwą przyjemnością obcować z tak urodziwymi niewiastami, jeśli w takich warunkach. Byłybyście tak uprzejme, by podać mi swe imiona?
Patrzył z uprzejmym oczekiwaniem, to na jedną, to na drugą.
/l、
(゚、 。 7
l、 ~ヽ
じしf_, )ノ
Naprawdę chcesz to powiedzieć?
(゚、 。 7
l、 ~ヽ
じしf_, )ノ
Naprawdę chcesz to powiedzieć?
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Reakcje driady coraz bardziej ją dziwiły. Naturalnie nie miała pojęcia co się roiło w rudej główce, sądziła raczej, że driada ciągle dąsa się o próbę zabicia drzewa. Może też obraziła się za niezbyt miłe potraktowanie.
Przynajmniej chyba nie widziała już w Icie szlachetnej bojowniczki o jakieś niepotrzebne ideały...
- Przeziębiłaś się i tyle. Chyba wiesz, co to przeziębienie? - mruknęła, ciężko jej było momentami zrozumieć sposób myślenia tej dziewczyny.
Nie ma to jak różnice rasowe.
- Kowale? - powtórzyła, trochę zaskoczona pytaniem. - Cóż, Rododendronia jest słynna ze swej stali, sądzę zatem, iż tam znajdziesz też mistrzów kowalstwa. To nawet niedaleko.
Pokazała mu na mapie miasto, znajdujące się nieco dalej na zachód, nadal jednak przytulone do gór w których się znajdywali.
- Dzień, dwa dni sprawnej podróży, oczywiście nie po górach. Zresztą, nie będę uczyła ojca dzieci robić...
W końcu krasnolud zdecydowanie lepiej wiedział, jak wyglądają podróże przez góry. Nawet najbardziej doświadczony wędrowiec szybciej trafi do swego celu przez płaską trasę.
Roześmiała się, słysząc jego pytanie, potem pokręciła głową z pewnym niedowierzaniem.
- No, driady. Takie leśne panny, związane z drzewami - powiedziała, po czym uśmiechnęła się szeroko. - Oczywiście nie w takim sensie... Rasa bardzo związana z naturą, zazwyczaj siedzą w lasach, gdzie sobie śpiewają, tańczą, takie rzeczy... Przynajmniej tak ludzie gadają, ja spotkałam tylko kilka driad, a ta jest jedyną z którą w ogóle rozmawiałam... Myślę, że ona lepiej może opowiedzieć o swoim rodzaju.
Nieco zbił ją z tropu pytaniem o m. Wzruszyła lekko ramionami. Ciekawa była reakcji krasnoluda.
- Magia - odpowiedziała, patrząc mu w oczy. - Kiedyś czarowałam, od lat jednak jestem niemagiczna jak, nie przymierzając, krasnolud. A bez magii na miasto elfów nie ma co się porywać...
Zamilkła, bo znowu ktoś pojawił się w wejściu do jaskini. W dodatku zdawał się znać krasnoluda. Uśmiechnęła się, widząc jego konsternację. Odkłoniła mu się zgrabnie, bardziej w odruchu niż dla wyrażenia czegokolwiek.
- Imię? - powtórzyła, jakoś tak dziwnie się wykrzywiając. - Cóż, mów mi Ita. Tu obok natomiast jest Flora, choć nie czuje się za dobrze. Czyżbyś podróżował z... nim? - zapytała dość niezgrabnie, bo dopiero po chwili przypomniała sobie, że krasnolud nie raczył się przedstawić.
Nowo przybyły miał przedziwną istotę na ramieniu. W dodatku aż biło od niego magią. Cóż, od niej nic by nie wyczuł, nawet jakby bardzo chciał. Uśmiechnęła się po raz kolejny.
Przynajmniej chyba nie widziała już w Icie szlachetnej bojowniczki o jakieś niepotrzebne ideały...
- Przeziębiłaś się i tyle. Chyba wiesz, co to przeziębienie? - mruknęła, ciężko jej było momentami zrozumieć sposób myślenia tej dziewczyny.
Nie ma to jak różnice rasowe.
- Kowale? - powtórzyła, trochę zaskoczona pytaniem. - Cóż, Rododendronia jest słynna ze swej stali, sądzę zatem, iż tam znajdziesz też mistrzów kowalstwa. To nawet niedaleko.
Pokazała mu na mapie miasto, znajdujące się nieco dalej na zachód, nadal jednak przytulone do gór w których się znajdywali.
- Dzień, dwa dni sprawnej podróży, oczywiście nie po górach. Zresztą, nie będę uczyła ojca dzieci robić...
W końcu krasnolud zdecydowanie lepiej wiedział, jak wyglądają podróże przez góry. Nawet najbardziej doświadczony wędrowiec szybciej trafi do swego celu przez płaską trasę.
Roześmiała się, słysząc jego pytanie, potem pokręciła głową z pewnym niedowierzaniem.
- No, driady. Takie leśne panny, związane z drzewami - powiedziała, po czym uśmiechnęła się szeroko. - Oczywiście nie w takim sensie... Rasa bardzo związana z naturą, zazwyczaj siedzą w lasach, gdzie sobie śpiewają, tańczą, takie rzeczy... Przynajmniej tak ludzie gadają, ja spotkałam tylko kilka driad, a ta jest jedyną z którą w ogóle rozmawiałam... Myślę, że ona lepiej może opowiedzieć o swoim rodzaju.
Nieco zbił ją z tropu pytaniem o m. Wzruszyła lekko ramionami. Ciekawa była reakcji krasnoluda.
- Magia - odpowiedziała, patrząc mu w oczy. - Kiedyś czarowałam, od lat jednak jestem niemagiczna jak, nie przymierzając, krasnolud. A bez magii na miasto elfów nie ma co się porywać...
Zamilkła, bo znowu ktoś pojawił się w wejściu do jaskini. W dodatku zdawał się znać krasnoluda. Uśmiechnęła się, widząc jego konsternację. Odkłoniła mu się zgrabnie, bardziej w odruchu niż dla wyrażenia czegokolwiek.
- Imię? - powtórzyła, jakoś tak dziwnie się wykrzywiając. - Cóż, mów mi Ita. Tu obok natomiast jest Flora, choć nie czuje się za dobrze. Czyżbyś podróżował z... nim? - zapytała dość niezgrabnie, bo dopiero po chwili przypomniała sobie, że krasnolud nie raczył się przedstawić.
Nowo przybyły miał przedziwną istotę na ramieniu. W dodatku aż biło od niego magią. Cóż, od niej nic by nie wyczuł, nawet jakby bardzo chciał. Uśmiechnęła się po raz kolejny.
- Przeziębiłam się? Że przeptaczyłam? W końcu zięba to ptak, ale nie wiem co to jest przeziębienie, nie miałam dużo wspólnego z takim zwierzęciem. - Gdy czegoś nie rozumiała, starała się brać to dosłownie, doszukać się ukrytego znaczenia z połączeń dwóch wyrazów. Rzadko jednak odnosiło to sukces, jak w tym przypadku.
- Rododendronia? Czy tak się czasem nie nazywa pewien kwiat? Rododendron? - spytała nagle, pobudzona znajomą nazwą. - Rośnie tam dużo takich kwiatów? - Jeżeli tak, to musiała tam trafić. Skoro to jest blisko, to mogłaby się zabrać z krasnoludem. Oczywiście jeżeli jej "strażnik" by zezwolił. Od razu była bardziej skłonna do rozmowy, po tym jak ogień zagościł w tej jaskini.
- Wiedziałam, że jestem jedyną - powiedziała równo z nią, przez co nie dosłyszała końca zdania. Chociaż to co usłyszała nie miało większego sensu, nie próbowała więcej czegoś rozumieć, przynajmniej na razie.
- Nie lubię tańczyć... nie umiem - odparła trochę zawstydzona, gdy przyszła jej kolej na opowiedzenie o swojej rasie. - Rozmawiałam z naturą, chodziłam po lesie i pomagałam jej, leczyłam zwierzęta, różne takie... - Takie życie było dosyć monotonne, nie ma o czym tutaj opowiadać. - Nie pytaj, co mnie skłoniło do wyjścia, nie mam teraz siły na to - była to trochę długa historia, a nie chciała przypominać sobie o takim pewnym niemiłym władcy wilka.
- Czym są krasnoludy? - Starała się to powiedzieć podobnie do Thorvalda, niekoniecznie żeby go w jakiś sposób przedrzeźniać, po prostu chciała to zdanie upodobnić.
Po chwili pojawiła się nowa osoba. Szczerze, driada miała dość pojawiających się znikąd dziwnych istot. SKĄD się tu brały na takim lodowym pustkowiu i akurat czemu zechciały trafić do tej jaskini? Na szczęście została przedstawiona.
- Iiii, jaki słoooodki! - zawyła widząc baranka. Nie mogła zbytnio wstać i go pogłaskać, więc starała się pokazać swoją aprobatę z daleka. - Ja teeż chcę takiego zwierzaczka - dodała po chwili.
- Rododendronia? Czy tak się czasem nie nazywa pewien kwiat? Rododendron? - spytała nagle, pobudzona znajomą nazwą. - Rośnie tam dużo takich kwiatów? - Jeżeli tak, to musiała tam trafić. Skoro to jest blisko, to mogłaby się zabrać z krasnoludem. Oczywiście jeżeli jej "strażnik" by zezwolił. Od razu była bardziej skłonna do rozmowy, po tym jak ogień zagościł w tej jaskini.
- Wiedziałam, że jestem jedyną - powiedziała równo z nią, przez co nie dosłyszała końca zdania. Chociaż to co usłyszała nie miało większego sensu, nie próbowała więcej czegoś rozumieć, przynajmniej na razie.
- Nie lubię tańczyć... nie umiem - odparła trochę zawstydzona, gdy przyszła jej kolej na opowiedzenie o swojej rasie. - Rozmawiałam z naturą, chodziłam po lesie i pomagałam jej, leczyłam zwierzęta, różne takie... - Takie życie było dosyć monotonne, nie ma o czym tutaj opowiadać. - Nie pytaj, co mnie skłoniło do wyjścia, nie mam teraz siły na to - była to trochę długa historia, a nie chciała przypominać sobie o takim pewnym niemiłym władcy wilka.
- Czym są krasnoludy? - Starała się to powiedzieć podobnie do Thorvalda, niekoniecznie żeby go w jakiś sposób przedrzeźniać, po prostu chciała to zdanie upodobnić.
Po chwili pojawiła się nowa osoba. Szczerze, driada miała dość pojawiających się znikąd dziwnych istot. SKĄD się tu brały na takim lodowym pustkowiu i akurat czemu zechciały trafić do tej jaskini? Na szczęście została przedstawiona.
- Iiii, jaki słoooodki! - zawyła widząc baranka. Nie mogła zbytnio wstać i go pogłaskać, więc starała się pokazać swoją aprobatę z daleka. - Ja teeż chcę takiego zwierzaczka - dodała po chwili.
- Thorvald
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 52
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje:
- Kontakt:
- Mam nadzieję, że to nie kolejne miasto elfów? - znów spytał, gdy dostał odpowiedź na temat kowali. Wolał się upewnić, chociaż dla niego było to raczej oczywiste, że mieszkają tam ludzie. Elfy i dobra stal? Niemożliwe.
Od obu kobiet wysłuchał czym są driady, pykając fajkę. Nie wydawały mu się groźne, a ta tu dodatkowo tak niewinnie głupia. Jak można dopuścić, by życie zależało od drzewa? To bez sensu. Kawał żelaza już jest lepszy niż jakieś drzewo. Bogowie byli okrutni dla driad.
Prychnął, gdy Ita wytłumaczyła mu, czym jest m.
- Jesteś więc słaba, skoro do zabicia elfa potrzebujesz magii. Coś masz do nich? - Niezbyt dało się stwierdzić po tym pytaniu, czy staje w ich obronie, czy jest po prostu zainteresowany. Po poprzednich komentarzach na temat "cholernego miasta elfów" można jednak domyślać się, że to drugie.
Po pytaniu Flory na temat krasnoludów zdawał się lekko zakłopotany. Co miał jej odpowiedzieć? Niechętnie mówił o sobie czy swojej rasie, poza tym nikt nigdy nie chciał, by opisywać mu takie rzeczy. Ale ona odpowiedziała na jego pytanie, wypadało coś powiedzieć.
- No widzisz czym są - burknął niewyraźnie, wzruszając ramionami, gdy w wejściu pojawił się Syrynax. Przewrócił oczami, gdy ten znów zaczął prawić komplementy przypadkowo spotkanym kobietom swym kwiecistym językiem. Wypuścił kolejne kółko z dymu i wystawił oskarżycielsko palec w stronę maga.
- Jeśli któraś z nich rzuci się na ciebie i nie będzie chciała puścić, to cię zabiję. Panuj nad sobą.
Nie wyglądało na to, żeby żartował.
Od obu kobiet wysłuchał czym są driady, pykając fajkę. Nie wydawały mu się groźne, a ta tu dodatkowo tak niewinnie głupia. Jak można dopuścić, by życie zależało od drzewa? To bez sensu. Kawał żelaza już jest lepszy niż jakieś drzewo. Bogowie byli okrutni dla driad.
Prychnął, gdy Ita wytłumaczyła mu, czym jest m.
- Jesteś więc słaba, skoro do zabicia elfa potrzebujesz magii. Coś masz do nich? - Niezbyt dało się stwierdzić po tym pytaniu, czy staje w ich obronie, czy jest po prostu zainteresowany. Po poprzednich komentarzach na temat "cholernego miasta elfów" można jednak domyślać się, że to drugie.
Po pytaniu Flory na temat krasnoludów zdawał się lekko zakłopotany. Co miał jej odpowiedzieć? Niechętnie mówił o sobie czy swojej rasie, poza tym nikt nigdy nie chciał, by opisywać mu takie rzeczy. Ale ona odpowiedziała na jego pytanie, wypadało coś powiedzieć.
- No widzisz czym są - burknął niewyraźnie, wzruszając ramionami, gdy w wejściu pojawił się Syrynax. Przewrócił oczami, gdy ten znów zaczął prawić komplementy przypadkowo spotkanym kobietom swym kwiecistym językiem. Wypuścił kolejne kółko z dymu i wystawił oskarżycielsko palec w stronę maga.
- Jeśli któraś z nich rzuci się na ciebie i nie będzie chciała puścić, to cię zabiję. Panuj nad sobą.
Nie wyglądało na to, żeby żartował.
- Syrynax
- Szukający drogi
- Posty: 25
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Czarodziej i baranek z uwagą wysłuchali słów Ity, uśmiechając się szeroko na widok skłonu Ity, radując się wyraźnie, że ktoś jednak z tej wesołej grupki miał choć trochę etykiety we krwi. Podszedł jeszcze bliżej, stojąc już na środku jaskini i mając w polu widzenia wszystkich trzech rozmówców. Otwierał usta, by odpowiedzieć na pytanie Ity, ale przerwał mu je pisk Flory; wydawał się nim cokolwiek zaskoczony. Ciekawe ile jeszcze zaskoczeń go czekało tego dnia. Uśmiechnął się jeszcze szerzej na wiadomość o tym, że krasnolud dalej nie nauczył się właściwych manier.
-Tak, podróżuję z naszym dzielnym krasnoludem, choć bardziej adekwatnym byłoby powiedzieć, że go odrobinkę znam. - Meczenie baranka. - Nie wiem, czy chciałabyś tak naprawdę takiego mieć, nadobna Floro. Okoliczności były dość... nieciekawe. Tym niemniej, Hitsuji jest rad cię wraz z Itą poznać.
Mag spojrzał na krasnoluda, ważąc w myślach jego młot i ewentualne konsekwencje znalezienia się tegoż ciężaru na jego żebrach. Skrzywił się, po czym stwierdził:
- Towarzyszu, wiesz dobrze, że nie była to do końca MOJA wina. Rozumiem, że nie znosisz magii, czarodziejów i całego tego tałatajstwa z nami związanego, ale nie musisz dawać tej niechęci tak wyraźnego upustu; uczyniłoby to naszą podróż łatwiejszą. Tak właściwie, to dokąd panie zmierzają? I jak się tu znalazły, tak... odziane? - Zdawał się nie zauważać pościeli. Patrzył teraz to na jedną, to na drugą z zainteresowaniem.
-Tak, podróżuję z naszym dzielnym krasnoludem, choć bardziej adekwatnym byłoby powiedzieć, że go odrobinkę znam. - Meczenie baranka. - Nie wiem, czy chciałabyś tak naprawdę takiego mieć, nadobna Floro. Okoliczności były dość... nieciekawe. Tym niemniej, Hitsuji jest rad cię wraz z Itą poznać.
Mag spojrzał na krasnoluda, ważąc w myślach jego młot i ewentualne konsekwencje znalezienia się tegoż ciężaru na jego żebrach. Skrzywił się, po czym stwierdził:
- Towarzyszu, wiesz dobrze, że nie była to do końca MOJA wina. Rozumiem, że nie znosisz magii, czarodziejów i całego tego tałatajstwa z nami związanego, ale nie musisz dawać tej niechęci tak wyraźnego upustu; uczyniłoby to naszą podróż łatwiejszą. Tak właściwie, to dokąd panie zmierzają? I jak się tu znalazły, tak... odziane? - Zdawał się nie zauważać pościeli. Patrzył teraz to na jedną, to na drugą z zainteresowaniem.
/l、
(゚、 。 7
l、 ~ヽ
じしf_, )ノ
Naprawdę chcesz to powiedzieć?
(゚、 。 7
l、 ~ヽ
じしf_, )ノ
Naprawdę chcesz to powiedzieć?
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Gdyby Ita wierzyła w jakiegokolwiek boga, to był odpowiedni moment na wezwanie go. Zaptaczenie? Driada nie czuła się dobrze, driada zdecydowanie nie czuła się dobrze.
- Wychłodziłaś organizm i teraz źle działa. - Przewróciła oczami. - A Rododendronia to miasto niedaleko, ludzkie miasto. Widziałeś kiedyś dobrą, elficką stal...?
Ostatnie było oczywiście skierowane do krasnoluda. Zmarszczyła brwi, kiedy nazwał ją słabą. Prychnęła pogardliwie i sięgnęła do sakwy. Rzuciła mu pod nogi dwoma dość świeżymi, elfimi uszami. Wyraźnie nie do pary.
- Nie mówię, że potrzebuję magii do walki z elfem. Ja chcę zniszczyć całe miasto - powiedziała z jakimś dziwnym blaskiem w zielonych oczach. - I hm... w sumie to nie. Ale czy naprawdę muszę mieć powód, by zabić elfa?
Mówiła tak, jakby to była najbardziej naturalna czynność na świecie. Naturalnie, coś tam do nich miała, nie widziała jednak powodu dokładnie się z tego tłumaczyć. Zwłaszcza przed kimś, kto sam o sobie praktycznie niczego nie wypowiedział.
- Po co ci kowal? - odbiła więc piłeczkę w drugą stronę.
Jego komentarz w stronę Syrynaxa nieco ją zaskoczył, tak samo i odpowiedź.
- Dlaczego niby miałybyśmy się na niego rzucać...?
Pytanie wyraźnie skierowała do krasnoluda. Nie była pewna, czy odpowiada jej ten człowiek. Z pewnością brodaty był bardziej wiarygodny, przynajmniej w jej mniemaniu.
- Nie mam konkretnego miejsca przeznaczenia, poszukuję maga - odpowiedziała, obserwując go uważnie. - Najlepiej rytualisty. Kwalifikujesz się może...?
Przemilczała ubiór. Niech się Flora tłumaczy, bo to ona wybrała śnieżną krainę na podróż.
- Wychłodziłaś organizm i teraz źle działa. - Przewróciła oczami. - A Rododendronia to miasto niedaleko, ludzkie miasto. Widziałeś kiedyś dobrą, elficką stal...?
Ostatnie było oczywiście skierowane do krasnoluda. Zmarszczyła brwi, kiedy nazwał ją słabą. Prychnęła pogardliwie i sięgnęła do sakwy. Rzuciła mu pod nogi dwoma dość świeżymi, elfimi uszami. Wyraźnie nie do pary.
- Nie mówię, że potrzebuję magii do walki z elfem. Ja chcę zniszczyć całe miasto - powiedziała z jakimś dziwnym blaskiem w zielonych oczach. - I hm... w sumie to nie. Ale czy naprawdę muszę mieć powód, by zabić elfa?
Mówiła tak, jakby to była najbardziej naturalna czynność na świecie. Naturalnie, coś tam do nich miała, nie widziała jednak powodu dokładnie się z tego tłumaczyć. Zwłaszcza przed kimś, kto sam o sobie praktycznie niczego nie wypowiedział.
- Po co ci kowal? - odbiła więc piłeczkę w drugą stronę.
Jego komentarz w stronę Syrynaxa nieco ją zaskoczył, tak samo i odpowiedź.
- Dlaczego niby miałybyśmy się na niego rzucać...?
Pytanie wyraźnie skierowała do krasnoluda. Nie była pewna, czy odpowiada jej ten człowiek. Z pewnością brodaty był bardziej wiarygodny, przynajmniej w jej mniemaniu.
- Nie mam konkretnego miejsca przeznaczenia, poszukuję maga - odpowiedziała, obserwując go uważnie. - Najlepiej rytualisty. Kwalifikujesz się może...?
Przemilczała ubiór. Niech się Flora tłumaczy, bo to ona wybrała śnieżną krainę na podróż.
Zauważyła dosyć spore spięcia w towarzystwie, krasnolud nie znając jej koleżanki nazwał ja słabą. Zabolało to nawet Driadę. Zresztą rozmowa o zabijaniu elfów, po co się zabijać, jak można spokojnie porozmawiać. Flora na pewno preferowała pacyfizm, chyba że w grę wchodził jej las.
- No niezbyt widzę, ale co robią krasnoludy na co dzień? - Nie usatysfakcjonowała jej wcześniejsza odpowiedź Thorvalda, mógł się postarać i powiedzieć coś więcej o swojej rasie.
- Chciałabym... A jakie były okoliczności? - Nie spodziewała się czegoś złego lub smutnego, jak taka istota mogła się by zrodzić z czegoś takiego. Wystarczyło że siedziała na ramieniu i słodko meczała.
Nie chciała już potępiać pomysłu Ity o zniszczeniu miasta, nie wiedziała nawet jakie wielkie takie miasto jest i nie znała powodów. Na pewno musiała mieć jakieś mocne... Na pewno.
Nie miała zamiaru dopowiadać się do pytania demonicy, chyba sam fakt że ona zapytała powinien wystarczyć i wytłumaczyć tę dziwną sprawę, bo driada nie miała zamiaru się do nikogo na razie tulić, zwłaszcza z osób płci męskiej tu zgromadzonych.
- Nooo, przeteleportowałam się z karczmy do pierwszego lepszego miejsca. Nie wiedziałam, że może tu być tak zimno, dlatego jestem ubrana normalnie... Czego ja szukam? Maga, który pomoże mi się nauczyć się magii chaosu, albo pomoże ulepszyć leczenie. Muszę znaleźć też jakiegoś króla lub dowódcę elfów i krasnoludów - odparła najszczerzej w świecie, co było w jej stylu.
- No niezbyt widzę, ale co robią krasnoludy na co dzień? - Nie usatysfakcjonowała jej wcześniejsza odpowiedź Thorvalda, mógł się postarać i powiedzieć coś więcej o swojej rasie.
- Chciałabym... A jakie były okoliczności? - Nie spodziewała się czegoś złego lub smutnego, jak taka istota mogła się by zrodzić z czegoś takiego. Wystarczyło że siedziała na ramieniu i słodko meczała.
Nie chciała już potępiać pomysłu Ity o zniszczeniu miasta, nie wiedziała nawet jakie wielkie takie miasto jest i nie znała powodów. Na pewno musiała mieć jakieś mocne... Na pewno.
Nie miała zamiaru dopowiadać się do pytania demonicy, chyba sam fakt że ona zapytała powinien wystarczyć i wytłumaczyć tę dziwną sprawę, bo driada nie miała zamiaru się do nikogo na razie tulić, zwłaszcza z osób płci męskiej tu zgromadzonych.
- Nooo, przeteleportowałam się z karczmy do pierwszego lepszego miejsca. Nie wiedziałam, że może tu być tak zimno, dlatego jestem ubrana normalnie... Czego ja szukam? Maga, który pomoże mi się nauczyć się magii chaosu, albo pomoże ulepszyć leczenie. Muszę znaleźć też jakiegoś króla lub dowódcę elfów i krasnoludów - odparła najszczerzej w świecie, co było w jej stylu.
- Thorvald
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 52
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Krasnolud
- Profesje:
- Kontakt:
Pokiwał głową, tak jak myślał, to miasto należy do ludzi. Można tam spróbować. Przynajmniej zdobyć surowce, a części sam wykona, jeśli tamtejsi kowale nie podołają. Kolejną sprawą było odpowiednie paliwo, przydałby się alchemik. Tamta mała co poszła na bagna coś wspominała o tym... Na razie nieważne, zostawi to na później. Teraz zainteresowały go elfie uszy. Wziął je w dłonie, obejrzał i odrzucił Icie.
- Do zniszczenia miasta też nie potrzebuję magii. Wystarczy trochę prochu i paru krasnoludów. - Odrzucił trofea kobiecie. - Nie, nie musisz mieć powodu, by zabić elfa. One nie maja żadnego powodu, by chodzić po tym świecie. A kowala potrzebuję do wykonania pewnych części.
- No co robią, kopią, budują... - znów burknął, przenosząc wzrok na Florę. Po co jej to potrzebne, i tak nie powinna spotkać innego krasnoluda. Bo do ich królestwa z pewnością nie przyjdzie, skoro tu nie potrafi znieść lekkiego mrozu.
Zignorował pytanie Ity na temat rzucania się na Syrynaxa.
- Skoro nie potrafisz nad tym zapanować, jest to twoja wina - zwrócił się do maga. - A teraz... planujesz podążać dalej za tamtą? Ja bym chętnie odwiedził Rododen... en... d... tamto miasto na zachodzie. Głupie, człecze nazwy - warknął.
- I po co ci mój król? - szczerze się zdziwił wypowiedzią Flory.
- Do zniszczenia miasta też nie potrzebuję magii. Wystarczy trochę prochu i paru krasnoludów. - Odrzucił trofea kobiecie. - Nie, nie musisz mieć powodu, by zabić elfa. One nie maja żadnego powodu, by chodzić po tym świecie. A kowala potrzebuję do wykonania pewnych części.
- No co robią, kopią, budują... - znów burknął, przenosząc wzrok na Florę. Po co jej to potrzebne, i tak nie powinna spotkać innego krasnoluda. Bo do ich królestwa z pewnością nie przyjdzie, skoro tu nie potrafi znieść lekkiego mrozu.
Zignorował pytanie Ity na temat rzucania się na Syrynaxa.
- Skoro nie potrafisz nad tym zapanować, jest to twoja wina - zwrócił się do maga. - A teraz... planujesz podążać dalej za tamtą? Ja bym chętnie odwiedził Rododen... en... d... tamto miasto na zachodzie. Głupie, człecze nazwy - warknął.
- I po co ci mój król? - szczerze się zdziwił wypowiedzią Flory.
- Syrynax
- Szukający drogi
- Posty: 25
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Mag przyglądał się z zainteresowaniem przyglądał się potyczce słownej krasnoluda i kobiety. Lekko uniósł brwi na widok trofeum Ity; dalsza jej przemowa spowodowała wyraźne zdziwienie maga. Co ciekawe, najwyraźniej zdziwiony mag miał w zwyczaju zmieniać kolor tęczówek. Przed chwilą zielononiebieskie, teraz były żółte, obrzeża zaś pomarańczowe. Czarodziej podrapał się po nosie i tęczówki powróciły do swego oryginalnego koloru... tylko po to, by na pytanie Ity zareagować zmianą na pomarańcz. Spojrzał się na nią i uśmiechnął.
- A do czego byś potrzebowała rytualisty, Ito? - Uśmiech zdawał się obiecywać wiele; był to jeden z tych uśmiechów, które szaleńcy mieli na swych ustach podczas swoich największych osiągnięć; był on jednak na tyle delikatny, że najprawdopodobniej tylko Itcie udało się go w pełni zrozumieć.
Zerknął na driadę i uśmiechnął się lekko. Było coś niepokojącego w tym uśmiechu; był on zdecydowanie inny od poprzedniego, jak i od tego, którym przywitał wesołą kompanię.
- Obawiam się, że naprawdę nieprzyjemne. - Uśmiech, z jakim to wypowiedział, zdawał się przeczyć zdaniu. Tylko oczy, płomień w nich pełgający, tak niepasujący do maga, potwierdzał sens wypowiedzi.
- Tym niemniej... - ocenił ją wzrokiem. - Gratuluję teleportacji. Zuch dziewczyna. Może kiedyś dorobisz się baranka. I wizyty u krasnoludzkiego króla. Niestety, ja nie pomogę ci w nauce, magii, nie moje dziedziny, więc nauczycielem będzie kto inny.
Odwrócił się w stronę Thorvalda; oczy wróciły do dawnego koloru.
- Sądzę, że może to być dość trudne. Powinienem ją znaleźć, ale ślady przykrył śnieg. Jedyny trop, jaki mamy, to to, że poszła na bagna. Sądzę, że jest całkiem dużo bagien w tym wesołym świecie, więc dopóki nie natrafimy na maga zdolnego do używania dość potężnej magii lokalizującej, jesteśmy raczej wolni w wyborze naszego celu podróży. To miasto na zachodzie - uśmiechnął się lekko, uśmiechem rozbawienia - wydaje mi się być tak samo dobrym celem podróży, jak każde inne. Można tam się udać, choć ja osobiście nie mam nic do elfów... - rozbawienie ponownie przemknęło przez twarz człowieka - ale jak rozumiem, jestem w mniejszości. Gdzie zatem, wesoła kompanio? - Ostatnie słowa prawie zaśpiewał.
- A do czego byś potrzebowała rytualisty, Ito? - Uśmiech zdawał się obiecywać wiele; był to jeden z tych uśmiechów, które szaleńcy mieli na swych ustach podczas swoich największych osiągnięć; był on jednak na tyle delikatny, że najprawdopodobniej tylko Itcie udało się go w pełni zrozumieć.
Zerknął na driadę i uśmiechnął się lekko. Było coś niepokojącego w tym uśmiechu; był on zdecydowanie inny od poprzedniego, jak i od tego, którym przywitał wesołą kompanię.
- Obawiam się, że naprawdę nieprzyjemne. - Uśmiech, z jakim to wypowiedział, zdawał się przeczyć zdaniu. Tylko oczy, płomień w nich pełgający, tak niepasujący do maga, potwierdzał sens wypowiedzi.
- Tym niemniej... - ocenił ją wzrokiem. - Gratuluję teleportacji. Zuch dziewczyna. Może kiedyś dorobisz się baranka. I wizyty u krasnoludzkiego króla. Niestety, ja nie pomogę ci w nauce, magii, nie moje dziedziny, więc nauczycielem będzie kto inny.
Odwrócił się w stronę Thorvalda; oczy wróciły do dawnego koloru.
- Sądzę, że może to być dość trudne. Powinienem ją znaleźć, ale ślady przykrył śnieg. Jedyny trop, jaki mamy, to to, że poszła na bagna. Sądzę, że jest całkiem dużo bagien w tym wesołym świecie, więc dopóki nie natrafimy na maga zdolnego do używania dość potężnej magii lokalizującej, jesteśmy raczej wolni w wyborze naszego celu podróży. To miasto na zachodzie - uśmiechnął się lekko, uśmiechem rozbawienia - wydaje mi się być tak samo dobrym celem podróży, jak każde inne. Można tam się udać, choć ja osobiście nie mam nic do elfów... - rozbawienie ponownie przemknęło przez twarz człowieka - ale jak rozumiem, jestem w mniejszości. Gdzie zatem, wesoła kompanio? - Ostatnie słowa prawie zaśpiewał.
/l、
(゚、 。 7
l、 ~ヽ
じしf_, )ノ
Naprawdę chcesz to powiedzieć?
(゚、 。 7
l、 ~ヽ
じしf_, )ノ
Naprawdę chcesz to powiedzieć?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości